WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

<div class="lok0"><div class="lok1"><div class="lok2"><img src="https://www.spl.org/Seattle-Public-Libr ... /div></div>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

  • #24 AKA LOTERIA ZADANIOWA
Była beznadziejna. Naprawdę. Powtarzała sobie to za każdym razem, kiedy brała na siebie coś nowego, mimo że totalnie, ale to absolutnie nie miała obecnie ani czasu, ani głowy do nowych zobowiązań. Kiedy jednak uskuteczniała jeden z ostatnich reportaży do The Times na temat nie inny, jak ten który gościł na ustach praktycznie co drugiego mieszkańca Seattle, nie mogła pozbyć się z głowy myśli, że mogłaby by pomóc bardziej. Miała jeszcze ten przywilej, że mogła odrobinkę szepnąć, coś napisać, coś zaznaczyć. Coś, co mogło dotrzeć do większego grona ludzi. Rozmowy z ludźmi, którzy stracili więcej, niżeli mogła sobie to wyobrazić, przyprawiały ją o ból serduszka, a zdjęcia, które udało jej się pstryknąć mimo deszczu i nieprzychylności poszkodowanych naprawdę dawały do myślenia. W chwili impulsu poprosiła naczelnego by wykonał telefon do burmistrza, a sama dodała krótkie ogłoszenie pod reportażem.
Teraz właściwie wszystko już się kończyło. W gmachu bibliotecznym, który został im udostępniony, pozostało niewiele ludzi – ci, którzy wynosili jakieś pudła, ci, którzy pakowali resztkę rzeczy pozostałych na stołach, jakaś grupka ludzi w kącie przy stole zliczająca to, co udało im się uzbierać jeśli chodziło o pieniądze i ona, z pudłem w ręku, zerkająca na to wszystko. Boże, była wykończona. Wykończona, ale cholernie zadowolona. Pewnie nigdy więcej tego nie zrobi, ale kończąc swoją karierę w gazecie mogła to zrobić z pozytywnym akcentem, tak? Mogła. Odwróciła się więc, by przenieść trzymane przez siebie pudło i zatrzymała w pół kroku. Dzieliło ich ile, dwa, może trzy metry? Stał naprzeciw i patrzył prosto na nią. Mogą ci powtarzać, że świat jest mały, mogą mówić, że idąc do sklepu w dresach spotkasz kogoś, przy kim chciałabyś wyglądać bardziej zadowalająco, ale mimo wszystko, kiedy takie rzeczy się dzieją i doświadczasz ich na własnej skórze, wciąż nie możesz wyjść z podziwu, że jest tak maleńki. Pomimo tego, że zerkał jej prosto w oczy, pomimo tego, że widziała kącik jego ust uniesiony w górę – odwróciła się jak gdyby nigdy nic, nie mając pojęcia co właściwie chciała z tym pudłem zrobić. Serce przyspieszyło, kości policzkowe lekko zaróżowiły na samo wspomnienie jego osoby. Dlaczego? Czy jest jakakolwiek możliwość, że jej nie zauważył? Skończona kretynka.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie bez powodu został lekarzem. Mimo trudnego dzieciństwa, rodzinnych problemów i kilku niezdrowych relacji z przeszłości, chciał pomagać innym. Tak szlachetnie, trochę jak superbohater. Wczorajszego wieczora spakował wszystko, czym mógł się podzielić, do kartonu, a ten wrzucił na tylne siedzenie auta. Był bardzo dokładny i zawsze starał się dotrzymywać terminów i danego słowa. Dziś nie wszystko jednak poszło po jego myśli. Niby nie powinien narzekać, skoro świadomie postawił prace na pierwszym miejscu, ale z jakiegoś powodu zirytował go fakt, że będzie musiał wyjść z pracy później, niż planował. Każdego innego dnia nie miałoby to dla niego znaczenia, ale dzisiejszy dzień był inny. Inny, bo chciał zdążyć na zbiórkę dla najbardziej potrzebujących mieszkańców, którzy ucierpieli podczas huraganu. Doskonale pamiętał, że przez tematem feralny tydzień praktycznie nie opuszczał szpitalu ani na moment. Drzemał po kilka godzin na miejscu, aby być dostępnym dla pacjentów, głównie tych, którzy ucierpieli podczas burz.
O mało co sam został bezdomny, bo z jego domu zwiało dach. Od tak. W kilka sekund. Osuszanie wnętrza i naprawa trwały dwa tygodnie i dopiero niedawno wrócił do swoich czterech ścian.
Wychodząc pospiesznie ze szpitala, uniósł lewą dłoń i zerknął na tarczę zegarka. Po jego minie można było wywnioskować, że to co zobaczył, wcale mu się nie spodobało. Musi skończyć w umówione miejsce, oddać dary i wrócić do domu, aby zająć się Kawą, która pewnie zdążyła się za nim stęsknić. Załatwił jej opiekę, aby ktoś dawał jej jeść i wyprowadzał na spacer, kiedy on nie mógł, ale ostatnią wizytę miała dwie godziny temu. Nie chciał, by zaczęła wpadać w panikę ze strachu przed porzuceniem. Może powinien ją jednak oddać komuś, kto lepiej się nią zaopiekuje?
Jechał dosyć szybko, ale nie przekraczał dozwolonej prędkości. Jego znajomi nieraz nazywali go z tego powodu nudziarzem, ale był twardy jak skała i nie zmieniał przyzwyczajeń. Lubił przestrzegać zasad i prawa. Czuł się wtedy lepszy.
Wpadł do środku budynku i postawił swój karton na jednym ze stołów, po czym wypełnił wskazaną ankietę - trochę niechlujnie, ale miał nadzieję, że nikt nie będzie miał mu tego za złe. Chciał już wychodzić, jednak w ostatniej chwili zobaczył , a ona zobaczyła jego. Powoli na twarzy Skylera pojawił się wyjątkowo uroczy, jednocześnie może odrobinę zabawny, uśmiech. Chyba zapomniał o Kawie i innych zmartwieniach. — Lee?— zapytał, nie zniechęcając się faktem, że kobieta się odwróciła. Z jakiegoś powodu uważał nazywanie ją Lee za zabawne. Jak Bruce Lee, człowiek waleczny. W łóżku stoczyli w końcu całkiem niezłą walkę. — Pomóc ci z tym kartonem, pozwól — dodał, zbliżył się do niej kilkoma zgrabnymi susami i nie czekając na odpowiedź przejął pudło, które trzymała w dłoniach. — Gdzie zanieść? — zapytał dziarsko.
Ostatnio zmieniony 2021-03-28, 14:45 przez Skyler Bernthal, łącznie zmieniany 1 raz.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Naprawdę marzyła jedynie o tym, by pojechać po swojego KeyKeya, wrócić z nim do domu, opisać kilka zdjęć, które udało jej się dziś pstryknąć, a zaś walnąć się do łóżka o godzinie dla emerytów. Może spróbuje wepchać się do niego do łóżka, póki jeszcze sam prosi o to, by mógł z kimś spać? Nie zgadzała się prawie nigdy, a jednocześnie marzyła, by ten etap nigdy się nie skończył. Plan na popołudnie zdecydowanie nie zakładał napotkania jego. I to tutaj. Miało być prosto – pudła, przewózki, magazyny, liczenie, dane i pyk, dom. Dlaczego musiał to wszystko zaburzyć? Ustalmy sobie jedno – zdarzyło jej się to r a z; może za namową przyjaciółek, może sióstr, może sama stwierdziła, że jezu, dlaczego nie? Nie miała w planie uciekać jak w tych głupich filmach, nie chciała… a może właśnie chciała? Może właśnie tego potrzebowała – poznać kogoś na noc i nigdy więcej o nim nie myśleć? Nie spotkać? Jeszcze raz: NIE SPOTKAĆ? Absolutnie naiwnie nie odwracała głowy, bo zwyczajnie było jej wstyd, a kiedy w końcu już musiała nań zerknąć, miała nadzieję, że zaróżowione policzki wróciły już do swojego naturalnego koloru. Lee? Serio? Robił to specjalnie, była tego pewna. Drażnił się. – Czy jest jakakolwiek możliwość, że mnie z kimś mylisz? Taka maleńka chociażby? – zmarszczyła nos, ostatecznie zerkając w jego twarz na sekundkę, może na dwie. Jezus, musiała odwrócić wzrok, w duchu postanawiając, że jak tylko włączy w domu laptop, to zamówi poradnik mówiący o tym, jak, do cholery, mniej panikować? Bez słowa oddała mu pudło, kiedy się zbliżył, a na samo zetknięcie skóry dłoni z jego palcami, nie mogła powstrzymać uśmiechu. Te dłonie, które tak doskonale zdążyły ją poznać. – Pod ścianę – kiwnęła jedynie głową, wskazując kierunek, a zaś zerkając za nim, kiedy tych kilka kroków odszedł. Wdech i wydech. To nic ważnego, prawda? Mówi się trudno, stało się i żyje się dalej. Nie ona pierwsza, nie ostatnia. Odwróciła się więc, oparła tyłkiem o blat stołu i skrzyżowała dłonie na piersi, obserwując jak wraca w jej kierunku. Była gotowa na konfrontację, heh. – Jakiś czas temu… – przekrzywiła głowę w bok i zmrużyła oczy. Kiedy dokładnie to było? – …chyba dość jasno dałam do zrozumienia, byś mnie tak nie nazywał – podczas gdy jego najwyraźniej to bawiło. Uparty jak osioł. - Co z tobą nie w porządku? - czy wtedy nie p o p r o s i ł a wystarczająco? A on w końcu tego nie obiecał?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie miał pojęcia co to za fenomen i czemu przytrafił się akurat im. Na swoją przyrodnią siostrę nie wpadł jeszcze nigdy, zawsze musiał jej szukać, a mieszkali w tym samym mieście w zasadzie od urodzenia. Kaylee spotkał raz, nawet jeśli porządnie - dalej raz. Liczba nie była imponująca.
Decyzję o spotkaniu podjął impulsywnie. Nie randkował, nie uprawiał przygodnego, jednorazowego seksu. To był wyjątek. Może akurat wtedy potrzebował bliskości, a może to w Kaylee było coś, co sprawiło, że zrobił coś inaczej niż zwykle. Kiedy uciekła nie miał tego za złe ani sobie, ani jej, ani światu. Było, minęło. Nie spodziewał się i nie liczył na to, że kiedykolwiek się jeszcze spotkają, a tu taka niespodzianka.
Różowe policzki kobiety mówiły same za siebie i w nieodgadniony sposób dodawały jej uroku.
Pokręcił przecząco i zdecydowanie głową, gdy spytała go czy przypadkiem ją z kimś myli. — Nie ma na to szans. Jestem spostrzegawczy niczym sokół — przyznał mało skromnie, bo odrobinę żartobliwie. Odebrał od niej karton, jednocześnie przyglądając się jej nieco wnikliwiej. Wyczuwał napięcie i nie był do końca pewny czy to jej zdenerwowanie, czy napięcie między nimi, które zdążył poznać wcześniej. Jej zapach przypomniał mu nieco wyraźniej ich wspólną noc i tym razem to on musiał się odwrócić, by ochłonąć. Podszedł do ściany i postawił pod nią pudło. Odetchnął głęboko, odwrócił się i jak gdyby nigdy nic, ruszył w jej kierunku, przywdziewając zawadiacki uśmiech. Jej postawa, jakby odrobinę obronna, odrobinę bojowa, mówiła mu, że tak łatwo to nie będzie. Nie mógł się jednak doczekać konfrontacji.
Czy to było wtedy, kiedy wymknęłaś się bez słowa, zostawiając mnie nagiego i samotnego, bez śniadania? Jak mógłbym zapomnieć — odparł, stojąc przed nią z dłońmi w kieszeniach kurtki. — Lubię, gdy się czerwienisz — wyznał, z resztą zgodnie z prawdą. Może i obiecał, ale trudno powiedzieć czy się to liczyło, zważając że byli w trakcie robienia bardzo brzydkich rzeczy. Możliwe, że obiecałby jej wtedy wszystko.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Stara a głupia. Czy etap przyczerwienionych policzków nie powinien być już dawno za nią? Czy nie powinna być bardziej pewna siebie? Przecież od czasu rozwodu spotkała się z kilkoma mężczyznami – może nie na jedną noc, ale w końcu przełamała ciążowe i małżeńskie kompleksy, które mimo wszystko zaginęły na przestrzeni lat, ale zazwyczaj potrafiła mocniej grać na nosie. Nie była pewna, czy chodziło o sposób zakończenia ich wspólnej nocy, czy może o samego jego, ale mimo że minęło naprawdę dość sporo czasu, łapała się na tym, że ciągnęło ją, by sprawdzić w telefonie konkretną aplikację. Napisał? Była jednak zbyt uparta i trzymała danego samej sobie słowa, bo to przecież tylko i wyłącznie dlatego, że w tak szybkich znajomościach również miała marne doświadczenie. I na co jej to wyszło? Wszystko było nie tak.
- Spostrzegawczy niczym sokół, okej – powtórzyła z lekkim uśmiechem, nie za bardzo wiedząc jak się zachować. Był przecież zupełnie obcy, ale też znał ja jak niewielu. I te poważnie patrzące oczy, boooooże. – W takim razie: przyłapana – uniosła dłonie w górę, jakby co najmniej zdradziła mu właśnie coś, czego nie wiedział, a co było absolutnie oczywiste. Głupi żarcik – naprawdę nie spodziewała się go tutaj zobaczyć. Ani nigdzie indziej.
Otworzyła nieco usta, ale wciąż w lekkim uśmiechu, kiedy tak bezpośrednio strzelił w nią pociskiem numer jeden. Okej, lubił konkrety, w porządku. Skoro tak chciał grać… Zerknąwszy dookoła, pokonała te trzy dzielące ich kroki, tak naturalnie jakby miała to w planie od samego początku i ułożyła dłoń na materiale jego kurtki. – Yhm, całkiem możliwe, że było to dokładnie wtedy, kiedy robiłam tak... - przejechała kilka centymetrów po materiale. - ...i tak - zacisnęła materiał w piąstkę i szarpnęła ku sobie, ostatecznie zmuszając Skylera by się nieco pochylił. Za blisko. Jak to możliwe, że samym swoim pojawieniem się, przypomniał jej tak wiele? Wystarczyło unieść głowę, wystarczyło skierować swoje źrenice na jego usta, podnieść się nieco na palcach i… - O nie, zostawiłam cię bez śniadania? Ja ciebie? W twoim miejscu? Bez śniadania? Myślisz, że było AŻ tak dobrze?że zasłużyłeś? Była okropna, ale jedynie odbijała piłeczkę rzuconą w jej stronę! Zabrała swoją dłoń oddając mu więcej osobistej przestrzeni, zerknęła na ludzi, którzy jeszcze zostali w gmachu i ominęła go, uciekając nieco dalej, a dłonie zajmując papierami ze stolika. Nie miała najmniejszego pojęcia co z nimi zrobić. – Nie czerwienię się. Nigdy. Zrobiło się jednak trochę gorąco, nie wydaje ci się? – burze w końcu ustały, wichur nie ma, nawet deszcz nie padał. A mógłby. Mogłoby spać całe litry deszczu, najlepiej z wiadra i prosto w jej twarz. – Co tutaj robisz?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie napisał. Uszanował to, że przerwała ich znajomość po jednej wspólnej nocy i wycofała się po cichu, bez słowa, bez pożegnania. Nie był nachalnym typem, który pisałby nieskończoną ilość wiadomości, na które i tak pewnie nie dostałby odpowiedzi albo chamem, który wylewałby frustrację spowodowaną odrzuceniem, pisząc jakieś świństwa czy obrażając kobietę. Być może myślał o Kaylee jakiś czas, może nawet miał nikłą nadzieję, że sama się odezwie. Kiedy tak się nie stało, wrócił do codzienności i zajął się swoim życiem.
Teraz, kiedy spotkali się przypadkiem, nie przepuścił jednak okazji, by dać upust tamtym emocjom. Trochę żartował, trochę się przekomarzał, a trochę przemawiała przez niego zraniona duma. No, może nie tyle zraniona, co draśnięta, ledwo.
Obserwował jej ruchy, gdy do niego podeszła i zacisnęła dłoń na materiale jego kurtki. Dokładnie tak, chciałby powiedzieć, ale czy dałby radę wypowiedzieć te dwa z pozoru niewinne słowa, które jednak wpędziłyby go w rolę ofiary, złapanej w szpony drapieżnika płci żeńskiej, nazywającego się prawie tak, jak pewien chiński artysta sztuk walki?
Przemilczał to więc, przełykając tylko ślinę, jakby zaschło mu w gardle. Nachylił się, gdy go przyciągnęła i chcąc, czy nie chcąc, zerknął na jej pełne, zachęcające usta. Ciekawe czy zrobione - pewnie nie. Słysząc serię pytań, które po krótkiej chwili zadała tymi swoimi kuszącymi wargami, z jakiegoś powodu ponownie odzyskał pewność siebie i uśmiechnął się w ten irytujący, może odrobinę lubieżny, sposób. — Było. Nawet lepiej — odparł, doskonale wiedząc, że ma rację. Obydwoje o tym wiedzieli. Gdy ponownie uciekła, zerknął za nią i dopiero po chwili drgnął, po czym ruszył jej śladem. Nie będzie tak łatwo, jak wtedy, kiedy wymknęła się z jego łóżka i domu, a on udawał, że to przespał. — Oczywiście. Gorąco. Mamy w końcu środek lata — mruknął, tylko odrobinę rozbawiony, doganiając ją. — Pomagam potrzebującym, a ty? — odpowiedział na jej pytanie, mimo że obydwoje doskonale wiedzieli co tu robili. Zerknął brunetce przez ramię. — Kilka jest do góry nogami — dodał, wskazując na część ankiet.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Chciałaby bez krępacji pozwolić sobie na dłuższe przypatrzenie się jego twarzy, temu jak zabawnie podnosił brew w górę. Chciałby przejechać paluchami po tym szorstkim zaroście i chciałaby musnąć ustami skórę jego czoła, skroni, szyi. Wszystkiego i na oślep. Znowu. Chciałaby tak wiele, mogła tak mało.
Pokręciła głową na jego słowa, wzdychając z uśmiechem. – Może odrobinę lepiej. Maleńką – jedynie się drażniła, bo zgadzała się absolutnie. Seks był wspaniały. Zerknęła w kierunku dość dużych okien zdobiących gmach biblioteki i zmarszczyła brwi. Środek lata? Przeniosła wzrok na jego ciemne oczy. – Oj, że żart? Haha? No proszę, i do tego zabawny. Co jeszcze, Skyler? – nie znali się zbyt dobrze. Nie opowiadali sobie historii ze swojego dzieciństwa, nie wymieniali szczególnymi informacjami i bardzo, ale to cholernie bardzo jej to odpowiadało. Nie musiał jej znać w ogóle. Czy nie wystarczały im te ogólniki, o których wiedzieli? – Właściwie to trochę pomogłam z organizacją tego – rzuciła, nic więcej nie dodając, bo to też była tylko i jedynie pomoc, tak? Była pewna, że skoro informacja pojawiła się w gazecie, to pewnie i inne dzielnice o coś podobnego zadbały, co bardzo, ale to bardzo dobrze zadziałało na jej znerwicowane serduszko. Poczuła jak jej mięśnie lekko się napinają, kiedy tylko za nią stanął. – Wiem, wiem oczywiście… – rzuciła głupkowato, ale nie wiedziała, przecież w ogóle na nie nie patrzyła. Czując lekki zapach jego perfum, przekręciła twarz w bok. Wystarczyło zbliżyć się o te dwa centymetry i… właściwie to zrobiła. Jej nos ledwie wyczuwalnie dotknął jego policzka, ale naprawdę, nie mogła się powstrzymać. Najpewniej chciała go też odrobinę sprowokować. Jezu, oddałaby w tej chwili naprawdę wiele, by ta garstka ludzi zbierająca ostatnie rupiecie już stąd zniknęła. Jej sąsiedzi, ludzie, których mijała z synem na ulicy – niech już sobie, kurwa, idą. – Nie, właściwie to nie wiem, nie mam pojęcia co robię – odchrząknęła w końcu, odsuwając się i stając naprzeciw niego. Przygryzła wargę, kręcąc lekko głową. Zbierz się do kupy. Nie sądziłam, że jeszcze kiedykolwiek cię spotkam – przyznała to, o czym pewnie oboje myśleli. – Nie robię… nie spędzam zazwyczaj nocy z przypadkowymi mężczyznami. Nie umawiam się z nimi, później nie uciekam jak przestępca – czy to była lekka próba wytłumaczenie siebie? Przecież nie potrzebowała tego robić, więc sama nie wiedziała. – Po prostu nie – wzruszyła ramionami, kończąc temat, bo mimo wszystko - on nie musiał nic wiedzieć, a ona zrobiła wszystko to, co właśnie powiedziała, że nie robi.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Może to i lepiej, że nie czytał Kaylee w myślach, bo prawdopodobnie jej żądze, wzbudziłyby te należące do niego. Co prawda i bez tego było blisko, ale starał się hamować, nawet jeśli to podobno niezdrowe. Do dziś pamiętał jak przyjemnie gładką miała skórę i ten zapach, który z jakiegoś powodu sprawiał, że dobrze się przy niej czuł. A może to jej uśmiech? Może ukradkowe spojrzenia, niby nieśmiałe, niby pełne pożądania. Rumieńce na jej policzkach też dodawały jej uroku i z jakiegoś powodu każdy ten detal w połączeniu dawał mieszankę wybuchową, której Sky nie mógł się oprzeć.
Uśmiechnął się tylko lekko, gdy skomentowała jego żarcik na temat pogody, z którego nie był dumny, ale nie mógł się też oprzeć, by go nie powiedzieć.
Odrobinę mu zaimponowało, że angażuje się w pomoc potrzebującym, w końcu sam robił to prawie każdego dnia.
Stanął może nieco za blisko, ale prawdopodobnie zrobił to umyślnie, co ona również wykorzystała - ktoś mógłby nawet powiedzieć, że całkiem nieźle się dobrali.
Gdy zbliżyła się do niego, musnął delikatnie, ledwie, jej nadgarstek opuszkami palców. Zerknął ukradkiem w bok, napotykając spojrzenie jednej z obecnych tu kobiet. Nie zdziwił się, gdy Kay się jednak odsunęła. W końcu nie byli sami, a szkoda.
Wysłuchał ją, przysiadając na brzegu jednego z biurek. Prawdopodobnie coś kombinował, bo doskonale było widać że jej tłumaczenie absolutnie go nie zniechęciło, o ile miało to na celu. Być może tłumaczyła się z innego powodu, może było jej głupio?
A z nieprzypadkowymi sie umawiasz?— zapytał ni z tego, ni z owego. Można było przyjąć, że już nie jest przypadkowym mężczyzną? Miał ochotę na kolejne spotkanie, gdzieś w zaciszu, bez ciekawskich spojrzeń. Może miał szansę.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie potrafiła go przeczytać. Nie miała zazwyczaj z tym najmniejszego problemu – rozmawiała z dziesiątkami przeróżnych ludzi; słuchała życiowych nauk od starego sąsiada w Seattle, a później starszego Koreańczyka, widziała różnicę w uśmiechu dziecka mającego wszystko i tego, które nie miało nic, słyszała głos człowieka uważającego się za absolutnie szczęśliwego i tego, który był pewny, że zawalił mu się cały świat. Przeczucie gdzieś w środku żołądka naprawdę rzadko kiedy ją myliło. Patrząc w oczy bruneta przed sobą, dostrzegała powagę i ciekawość w jednym, ale próbując poskładać do kupy wszystko to, czego zdążyła się o nim dowiedzieć, wychodziło jej całe i jakże wielkie nic. Chwilami łapała się na tym, że za dużo gada – ona, nie on. Może powinna brać przykład z niego, który słuchał, uśmiechał się i unosił w brwi w rozbawieniu? Co działo się w jego głowie i dlaczego nie dzieli się tym z nią? Chciałaby cholernie mocno wiedzieć, jakie myśli krążą teraz w jego głowie. Nie ruszyła się ani o milimetr, czując jego palce na swojej skórze. Póki, oczywiście, nie poczuła na sobie wzroku i nie spojrzała w kierunku tejże samej kobiety. Podobnie do niego, oparła się tyłkiem o drugie w kolejności biurko, będąc teraz praktycznie naprzeciw niego. Sama przed sobą nie potrafiła wyjaśnić, dlaczego wciąż brnie w kolejne zakamarki tej rozmowy, bo przecież mogła to dość krótko uciąć - wieczorne spotkanie kończące się nocą u niego, koniec, papa - nie potrzebowało to kontynuacji. W teorii.
- Tyko tyle wywnioskowałeś? – rzuciła krótko, nim podeszła do niej jedna z ostatnich tutaj kobiet, pytając, czy poradzi sobie już z resztą rzeczy. Niewiele tego zostało, wystarczy ostatnie pudło przenieść do samochodu, inne do pokoju obok, opróżniając już tą salę, więc Kaylee, obiecując, że jutro przywiezie dokumenty do redakcji, uniosła dłoń w górę, żegnając tym samym rozmówczynię, jak i resztę osób wychodzących właśnie z gmachu biblioteki. W końcu. – A ze śniadaniem, czy bez? – odbiła zgrabnie piłeczkę, bo przecież od tego to wszystko się dziś tutaj zaczęło. I od tego też, niestety, bardzo dużo zależało. Całkiem możliwe, że właśnie negocjowała.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Można było pomyśleć, że jego małomówność i uważność oraz umiejętność słuchania składają się na zwykły spokój charakteru, zachowaną równowagę i skupienie się na rozmówcy, aby udowodnić swoje zainteresowanie. Oczywiście interesował się Kaylee, inaczej nie poświęciłby jej teraz czasu, ale w tym jego milczeniu było coś więcej. Starał się być niezwykle ostrożny, aby zwyczajnie jej nie wystraszyć. Miał pewne wątpliwości co do ich wspólnej nocy, a konkretniej do tego, jak się ona zakończyła. Być może zrobił coś nie tak, coś co kobietę spłoszyło, w końcu nie miał pojęcia jaki dokładnie był powód jej ucieczki.
Niby powiedziała właśnie, że zazwyczaj nie umawia się z przypadkowymi mężczyznami i nie ląduje z nimi na pierwszym spotkaniu w łóżku, jednak czy aby na pewno chodziło tylko o to? Jak mógłby być pewny? Co dokładnie zaważyło na tym, że wyszła, zamiast zostać na śniadaniu i lepiej się poznać? Nie miał nawet stuprocentowej pewności czy problem leżał po jej stronie, czy po jego.
Nie — przyznał, rezygnując na chwilę z odpowiadania pytaniami na pytania i uciekając w przekomarzanie się, aby uniknąć poważnej rozmowy. — Ja też tak nie robię, głównie nie mam czasu… — przyznał, ale szybko zdał sobie sprawę, że to mogło zabrzmieć tak, jakby chciał uprawiać przypadkowy seks, tylko nie mógł, a to też nie było prawdą.
Ale przede wszystkim to chyba nie leży po prostu w mojej naturze. Wolę stabilizację i poczucie bezpieczeństwa.
Mogło się wydawać, że mówił jej to, co chciałaby usłyszeć, ale w tej chwili był z nią całkowicie szczery. Faktycznie zawsze marzył, by czuć się bezpiecznie, skoro od dziecka to tego najbardziej mu brakowało - stabilizacji i bezpieczeństwa.
Kątem oka zerknął na osoby, które właśnie opuszczały bibliotekę. Skinął do ostatniej wychodzącej kobiety głową, w odpowiedzi na jej pożegnanie.
Słysząc pytanie Kay, wzruszył z lekkim uśmiechem ramionami, po czym ruszył w jej kierunku, udając, że zastanawia się nad odpowiedzią. Zbliżył się, wyciągnął dłoń, aby palcami pogładzić jej przedramię. — To zależy czy lubisz żółty ser i sardynki — odparł, bo w zasadzie nic innego nie miał obecnie w lodówce. Uniósł powoli wzrok, wędrując palcami po jej ramieniu, potem szyi, na koniec gładząc kciukiem zarumieniony policzek. — Zawsze możemy śniadanie zamówić, o ile zechcesz zostać.
To ewidentnie było zaproszenie i mimo, że brał pod uwagę jej odmowę, to serce biło mu jakby szybciej i mocniej. Możliwe, że odrobinę się denerwował.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Uśmiechnęła się pobłażliwie, słysząc jego słowa. Głową kiwnęła o kilka razy za dużo i o kilkanaście prędkości za szybko, co znaczyło tylko i wyłącznie tyle, że n i e wierzy. Albo, że nie jest głupia? Lub chociażby łatwowierna?
- Więc dlaczego? – zapytała, bo to wszystko kupy się nie trzymało. – Dlatego zabierasz kobiety po pierwszym spotkaniu do siebie? Bo szukasz bezpieczeństwa i stabilizacji? – okej, nie chciała być złośliwa, ani nie chciała umywać od niczego rączek. Połowa tamtej nocy to i tak pewnie była jej wina, ale mimo wszystko, tak? Co taki facet robi na portalach randkowych? Co było z nim nie tak? Uważała, że brak jakichkolwiek zobowiązań jest w tej chwili najlepszy. Była tego absolutnie pewna, dlatego uniosła dłonie w górę, by jednak nic nie mówił. Nie potrzebowała tego. Żadnych wyjaśnień. Było okej.
Ten uśmiech, kiedy się do niej zbliżał, kurde, chyba doskonale się bawił. Nie obchodziły jej już ostatnie pożegnania – interesowała ją tylko i wyłącznie ta jego dłoń, która w zastraszającym tempie zbliżała się do niej. Nie była pewna, dlaczego reaguje w ten sposób na tego dość, hehe przystojnego bruneta. Czy chodziło o to, co wyprawiali kilkanaście nocy temu, jacy śmiali byli i jak fantastycznie się razem bawili? Czy zwyczajnie tak mocno brakowało jej tej cielesnej bliskości? Była jedynie człowiekiem, miała swoje potrzeby. – Co jeśli… – przesunęła dłonią po jego ręce, by położyć swoją dłoń na jego, tej spoczywającej na jej policzku. Nie zamierzała grać niedostępnej, przecież pozwalała mu już trzymać dłoń nie tylko w tym miejscu. Ściągnęła ją w dół, a zaś pozwoliła sobie na chwilowe splecenie ze sobą swoich palców z tymi jego. Na małą chwilę jedynie, bowiem podskoczyła zaraz, puszczając jego dłoń, kiedy ciszę przerwały domykające się stare drzwi. Boże. – Co jeśli z chęcią umówię się z nieprzypadkowym mężczyzną… – był tak blisko, że nawet nie musiała się podnosić. – Rączki przy sobie – uprzedziła z uśmiechem, choć sama miała ochotę, by ponownie złapać jego kurtkę. – …na przykład z tamtym, który wyszedł trzy minuty temu, ale… – uśmiechnęła się, zerkając w stronę drzwi, a później odważyła się unieść wzrok, by zerknąć mu w oczy. Napięła mocniej kręgosłup, prostując się bardziej, by nosem musnąć jego zarost. – …nie chcę zostać na śniadanie? – czy to ją dyskwalifikowało w oczach kogoś, kto szukał stabilizacji? Proszę, niech ci to nie przeszkadza.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Pokręcił powoli głową, przyglądając się Kaylee lekko zmrużonymi oczami. Delikatny śmiech, odrobinę pobłażliwy, nie schodził mu z twarzy. Może lepiej było nic nie mówić, przynajmniej nie musiał wtedy znosić podejrzliwych pytań, tuż po tym, jak się nieco uzewnętrzniał i otworzył przed nią, co rzadko robił przy osobach, których praktycznie nie znał. — W zasadzie nie zabieram — przyznał, wzruszając ramionami. Zauważył jej gest i powstrzymał się od dalszych wyjaśnień. Milczenie jest złotem, tak? W każdym razie jej pytanie powinno brzmieć, czemu zabrał kobietę, nie kobiety, po pierwszym spotkaniu do siebie. Nie wiedzał. Dawno nie był z kimś blisko i chyba tego po prostu potrzebował. Wtedy pojawiła się ona, tuż po tym jak zalogował się do tej randkowej aplikacji, której od tamtego momentu nawet nie używał, bo albo nie miał czasu albo ochoty. Tym bardziej jeśli kolejna kobieta miałaby od niego uciekać. Ups, czyżby wychodziła zraniona duma? Może wcześniej, odrobinę - teraz było w porządku. Kaylee go pociągała, intrygowała, dość atrakcyjna, dość seksowna i dość tajemnicza.
Podobało mu się, że podjęła ten fizyczny flirt, ale gdy podskoczyła wystraszona, on sam złapał się na tym, że poczuł ukłucie stresu. Czego ona się tak obawiała?
Odetchnął, po czym zaśmiał się pod nosem. — Na to chyba za późno — mruknął, mając na myśli oczywiście rączki, które rzekomo miały zostać przy sobie.
Przez chwilę rozważał jej pytanie, jakby faktycznie miał poważny dylemat. — W takiej sytuacji proponuję kolację. W sobotę o osiemnastej. U mnie.
Czy gdyby spotykali się częściej, może nawet regularnie, mimo tego, że bez śniadaniu, to nie byłoby to jakimś rodzajem stabilizacji? Pochylił się lekko, nie spuszczając z niej wzroku. Ich nosy prawie się stykały. Miał ochotę ją pocałować, ale czy wtedy umiałby się powstrzymać, aby nie zrobić czegoś więcej? Tu i teraz.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Nie zabierasz, okej – pokiwała głową, właściwie nie wiedząc, czemu powtórzyła jego słowa. Niczego nie wypominała, gwoli ścisłości, o nic nie miała pretensji – po jej ustach krążył lekki uśmiech, ale na tyle widoczny, że powodował pojawienie się prawego dołeczka w policzku. Ją zabrał, ją chciał. Tylko ją? Skąd mogła wiedzieć? Nie była nawet pewna, czy chciała wiedzieć. Miał być odskocznią, miał być pierwszym zapomnieniem, miał pomóc przełamać bariery, miał się już więcej nie pojawić w jej życiu. Jezu, jakże to wszystko było przewrotne. I jak cholernie mocno podobało jej się to, że jednak stał tutaj przed nią. Czy to było złe? Czy nie mogła sobie pozwolić na odrobinę więcej szaleństwa? Te kilka tygodni temu nie planowała ucieczki, właściwie nie była pewna też, że zgodzi się na coś podobnego na pierwszym spotkaniu. To wszystko wyszło bardzo spontanicznie, dlatego właśnie nie miała sposobności, by zorganizować dla siebie więcej czasu.
Zwyczajnie wiedziała, że w każdej chwili może tutaj wejść… ktokolwiek. Kiedy zostali jednak sami, kiedy zbliżył się na tyle, że mogła swobodnie lustrować spojrzeniem jego twarz, kiedy już z uśmiechem kiwała głową na jego słowa i kciukiem pocierała dłoń, z którą splotła swoje palce, zupełnie o tym zapomniała. Zamykane drzwi jej o tym przypomniały i… może… może… ale to zaraz!
Przygryzła lekko wargę, bo zastanawiał się tak długo, że naaaaprawdę… nie będzie chciał? Nie odpowiadało mu to? Mając go taaak blisko, nie mogła się powstrzymać. Wystarczyło pokonać ostatni dzielący ich centymetr, co właśnie zrobiła i ledwie wyczuwalnie musnęła kącik jego ust. – Sobota, osiemnasta – potwierdziła ledwie słyszalnym głosem i… no jezu. Raz się żyje. – Albo… – dodała, nie odsuwając się zbytnio. Musnęła drugi kącik jego ust. Naprawdę była tak głupia? Naprawdę tak bardzo chciała… naprawdę. Głupia. – Albo... możesz wziąć ten karton? Proszę? – zerknęła przelotnie na ostatnie dwa pudła. – I chodź? – ona się właśnie odsunęła, wzięła jedno z nich, spojrzała raz jeszcze na niego i ruszyła na korytarz, a zaś otwarła kolejne drzwi. Byle jak najdalej od głównego holu. W półmroku ustawiła pudło w kącie sali i nie była pewna – przyjdzie, czy poczeka do soboty? Może właśnie teraz dostanie kopa za tę ucieczkę?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Przez chwilę poczuł się tak, jakby kobieta dalej mu nie wierzyła. Tak, jakby jej ledwie dostrzegalny uśmiech krył w sobie powątpiewanie. Nie dziwił się, w końcu się nie znali. Równie dobrze mógł być świrem… Lub ona mogła być tą niespełna rozumu. W jakiś sposób może obydwoje tacy byli. Dopóki nikomu nie robili krzywdy, to chyba nie było w tym nic złego?
Odpowiedział lekkim uśmiechem, wracając do swojej strategii obronnej. Jego uśmiech nie był wymuszony i nie krył żadnych negatywnych emocji. Był po prostu uśmiechem, zwykłym, nawet odrobinę życzliwym. Jedyne co mogłoby się pod nim schować, to ciekawość i odrobina niecierpliwości. W końcu byli tak blisko siebie, a dalej brakowało tej drobnej iskry, która rozpaliła ogień.
Zacisnął palce na jej dłoni, co z jakiegoś powodu sprawiło, że poczuł się dużo pewniej. Jej ostrożne pocałunki mówiły mu w zasadzie wszystko, co chciał wiedzieć. Nawet nie musiała odpowiadać, chociaż przystanie na jego propozycje na pewno sprawiło mu przyjemność. Gdy musnęła ustami kącik jego warg po razu drugi, przekręcił nieco głowę, aby móc ją pocałować. Wtedy usłyszał intrygujące słowo “albo”. Otworzył szerzej oczy i spojrzał na nią uważnie, po chwili przenosząc wzrok na karton.
Ten? — spytał dla pewności, chociaż bardziej żartobliwie, bo w końcu innego nie było, po tym jak Kaylee wzięła przedostatni. Kobieta pognała wręcz na korytarz, a on został z tą propozycją i smakiem jej ust na swoich wargach. Byłby skończonym debilem, gdyby teraz stąd wyszedł. Ona przynajmniej uciekła po seksie, nie przed.
Podniósł karton, po czym ruszył jej śladem. W półmroku najpierw ujrzał jej sylwetkę. Ustawił karton na tym, który ona tu przyniosła, po czym posłał jej spojrzenie dosyć jednoznaczne.
Nie warto było już chyba o nic pytać i przeciągać tej ich gry badawczo-zapoznawczej. Podszedł do niej zdecydowanym krokiem, po czym pochylił się i po prostu ją pocałował. Objął kobietę w pasie, drugą dłoń układając na jej biodrze.

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Fremont”