WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

<table><div class="ds-tem0">
<div class="ds-tem1">
<div class="ds-tem2">
<div class="ds-tem3">X1
<div class="ds-tem4"></div></div></div></div></div></table>

Gdzie koniecznie muszę się z tobą zabrać? – Wypytuję spoglądając na Jonesa znad dokumentów, które musze podpisać, żebyśmy nie mieli jeszcze większych opóźnień, bo ostatnie dni naprawdę były ciężkie i pracowaliśmy na najwyższych obrotach — tak jak nasi podwykonawcy i inne firmy z branży, z którymi współpracujemy. Mi dodatkowo w kość dało wszystko to, co działo się w naszym związku z Sophią, więc kiedy usłyszałem, że musimy porozmawiać w pierwszej chwili pomyślałem, że nie wiem czy mam siły, żeby angażować się dodatkowo w problemy kogoś innego, mimo że od dawna Rhett nie jest tylko klientem — złapaliśmy dobry kontakt przy realizacji pierwszego zlecenia i kiedy wrócił z następnym i następnym, i jeszcze kolejny z czasem zaczęliśmy się zaprzyjaźniać tym bardziej, że nasze rozmowy bardzo szybko przestały ograniczać się do tego, co mam zrobić z jego domem i zaczęły powoli wchodzić w sferę prywatną. Nie jesteśmy może w tak zażyłych relacjach jak z Mikaelem, ale spokojnie mógłbym powiedzieć, że weszliśmy w etap przyjaźni już od dawna.<br>
Podpisuję papiery i uśmiecham się do wyświetlacza, z którego zerka na mnie Sophia — zmieniłem ustawienia i teraz za każdym razem, kiedy przychodzi do mnie powiadomienie oprócz wibracji czy dźwięku, wywołuje się na kilka sekund ekran główny, na korty mogę zerknąć, żeby popatrzeć na moje szczęście. Mam nadzieję, że Rhett nie zwrócił na to większej uwagi i po chwili chowając telefon do kieszeni, spoglądam na niego, żeby odpowiedzieć: <br>
Gotowy. Możemy iść i jeszcze raz przepraszam, ze musiałeś zaczekać, ale w ostatnich dniach mieliśmy naprawdę ciężki i gorący okres. Powiedz mi lepiej dokąd jedziemy? – Odpowiedź jest wymijająca, więc uśmiecham się jedynie i przepuszczając Jonesa, wychodzę zaraz za nim do recepcji, żeby przekazać asystentce wskazówki i proszę, żeby nie umawiała żadnych spotkań na jutro. <br>
Ustalam wszystko tak szybko, jak tylko to możliwe i idąc w stronę Rhetta, naciągam na ramiona płaszcz, żeby nie marnować czasu. Wychodzimy i idziemy prosto na parking, gdzie zaprasza mnie do swojego auta. – Nowy? – Pytam wsiadając i przyglądając się desce rozdzielczej — sam zastanawiam się nad zmianą auta, ale nie swojego a Sophii, bo jej Mercedes kolejny raz odmówił posłuszeństwa, ale tym razem zanim wyjechała do pracy, więc nie musiała prosić nikogo o odwiezienie do domu. – Muszę zmienić samochód żonie i nie mogę się zdecydować na żaden konkretny model – przyznaję zapinając pasy i czekając aż wyjedziemy z parkingu na ulicę — kierujemy się w stronę centrum.<br>
W ogóle jak sprawował się w czasie tych nawałnic agregat? Nie miałeś problemów z prądem mam nadzieję – dopytuję naprawdę ciekaw, bo u mnie zasilanie awaryjne zdecydowanie się sprawdziło. Zerkam na mijane budynki i przyłapuję się, że zaczynam kalkulować ewentualne koszty renowacji i napraw, co jest..., straszne, więc kiedy Jones parkuje pod SPA z sauną znaną w całym mieście, spoglądam na niego z zaciekawieniem, które rośnie tylko, kiedy wchodzimy do Banya 5. – Sauna? Powinienem postawić ci koniak, bo chyba wyczytałeś mi z myśli, że przyda mi się odpoczynek, tylko nie zakładałem, żeby przyjeżdżać akurat do sauny – dodaję, kiedy podchodzimy do recepcji.

<table><div class="ds-tem0">
<div class="ds-tem1">
<div class="ds-tem2">
<div class="ds-tem3">porzucona
<div class="ds-tem4"></div></div></div></div></div></table>
Obrazek

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

<table><div class="ds-tem0">
<div class="ds-tem1">
<div class="ds-tem2">
<div class="ds-tem3">21
<div class="ds-tem4"></div></div></div></div></div></table>

Jestem wykończony pracą i tym wszystkim, co wydarzyło się w ostatnich dniach między mną a Sophią — ten nerwy odbiły się na mnie o wiele mocniej jak zakładałem i mam cholerne poczucie winy..., nie tylko przez tamtą awanturę. Nie chcę o tym myśleć i czuję, że jeśli nie oderwę się od tego — oszaleję. Mam zmęczony nie tylko umysł, ale i ciało. Ciało, które tak niewiele brakowało, a przestałoby należeć jedynie do niej. <br>
Odchylam głowę w tył i wpatruję się w metalowe, matowo wykończone lampy i zastanawiam się co robić? Odwracam się w stronę okna, przez które wyglądam przez chwilę zaczynając odpływać i kiedy przez przeszklenie widzę przechodzącego Mikaela, podnoszę się zza biurka i zgarnąwszy telefon i nieotwartą kopertę, ruszam w stronę drzwi, żeby dogonić przyjaciela w drodze do recepcji. <br>
Mikael? – Zaczepiam go przepuszczając nasze pracownice, a kiedy Callaway odwraca się do mnie, uśmiecham się niemrawo i marszcząc czoło, pytam z nadzieją pobrzmiewającą w głosie: <br>
Skończyłeś na dzisiaj? Chciałem pogadać, ale... – Odwracam się i spoglądam na swoje biuro, w którym przesiedziałem dzisiaj większą część dnia, nie zrobiwszy właściwie nic konkretnego. – Ale niekoniecznie tutaj. Mam karnet na jakąś... – Uchylam kopertę i spoglądam na kartonowy bilecik, żeby po chwili popatrzeć na przyjaciela i widzę w jego twarzy, że domyślił się już... Coś jest nie tak. Wszystko... <br>
Wychodzimy razem i idziemy do windy, w której milczymy oboje. Oddaję mu kopertę, żeby sam sprawdził dokąd właściwie mamy się przewieźć — gdyby Sophia nie była w ciąży pewnie poszlibyśmy na saunę, ale w tej sytuacji..., lepiej było nie ryzykować, tym bardziej, po tamtym poronieniu, o którym myśląc zaciskam szczęki i tak naprawdę rozluźniam się dopiero, kiedy wyjeżdżamy z parkingu. <br.
U ciebie wszystko w normie? – Pytam spoglądając w boczne lusterko, żeby zmienić pas — kierujemy się w stronę centrum i mam tylko nadzieję, że nie utkniemy w korku. Nie odrywam wzroku od drogi i nie jestem wciąż zbyt rozmowny, ale powoli zaczynam mówić coraz więcej i zastanawiam się jedynie czy przyznawać się Mikaelowi do wszystkiego, co mi ciąży — nie chcę wyjść na hipokrytę, ale z drugiej strony kompletnie nie rozumiem co się ze mną dzieje, skoro... Do niczego nie doszło i nie złamałem tych wszystkich zasad, o których tak głośno i otwarcie powtarzam na prawo i lewo — dlatego tym bardziej nie rozumiem tego, co się dzieje i co czuję... Czy raczej..., czego nie czuję, jakbym wypalił się do ostatniej iskry...
Ostatnio zmieniony 2021-03-27, 19:19 przez David Christensen, łącznie zmieniany 2 razy.
Obrazek

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Ostatnie dni były... dziwne. Mikael w chwilach które bezwzględnie powinien spędzić z rodziną i dbać o jej bezpieczeństwo wyskoczył z domu jak oparzony tylko dlatego że Pola zadzwoniła że potrzebuje pomocy. Dobrze wiedział że powinien zostać w domu nie tylko żeby stwarzać pozory że nie spotyka się z nikim na boku ale dlatego że powinien być w domu z dzieciakami i żoną. Ale wtedy nie myślał. Jeden szybki telefon i po chwili był już w samochodzie. Miał wrócić za kilka godzin ale sytuacja pogodowa niestety przeciągnęła się na zdecydowanie dłużej. Nie żałował że był z Polą, co to to nie. Żałował jedynie tego że musi kłamać i kombinować żeby zachować fasadę idealnej rodziny i idealnego małżeństwa. Bolało go to że oficjalnie nie może powiedzieć co się dzieje i co będzie robił. I to w imię czego?
Praca szła mu jak krew z nosa. Bardziej udawał że coś robi niż faktycznie coś robił bo łapał się na tym że ilekroć za coś się weźmie to już po chwili odpływa myślami bardzo daleko. Dlatego widząc na zegarku pełną godzinę o której oficjalnie miał skończyć pracę dzisiaj niesamowicie się ucieszył że oficjalnie może się obijać. Nie chciał wracać do domu bo nie specjalnie chciał się tłumaczyć więc urządzał sobie wycieczki po firmie. A to po kolejną kawę, a to do ksero, a to szukając kogokolwiek do rozmowy. Wszystko byle oderwać się na chwilę o myśli które się w nim kłębiły.
-Dave....- rzucił tylko głośno na widok przyjaciela i musiał poczekać aż nagle pielgrzymka do wyjścia z pracy go minie i na spokojnie będzie mógł cofnąć się do przyjaciela.
-Na dzisiaj tak- powiedział z całkowicie udawanym uśmiechem do którego przyłożył zdecydowanie mniej chęci niż sam by się po sobie spodziewał. -Ołłł.... Tutaj nie...- powtórzył za przyjacielem zupełnie jakby grali w jakieś podchody i właśnie dostał jakąś wiadomość szyfrem której do końca nie zrozumiał.
-Sauna?! Serio? Skąd to masz? Grałeś w jakimś konkursie w radiu?- powiedział z lekkim rozbawieniem. Mógł spodziewać się wszystkiego ale chyba nie sauny co lekko go przerosło.
-W normie? U mnie nie jest w normie od kilku lat więc...- machnął ręką okazując tym że szkoda gadać co w tłumaczeniu mogło znaczyć ni mniej ni więcej jak to że po raz kolejny sam sobie coś skomplikował bardziej niż chciał i niż przewidywał.
-A ty? Co jest nie tak? Widzę że coś jest nie tak więc proszę o jedno. Nie staraj się owijać w bawełnę tylko wal prosto z mostu. Bo wiem ze chcesz gadać skoro jestem tu teraz z Tobą
<center>Obrazek</center>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Mam wrażenie, że niemalże na siłę wyciągam Mikaela z biura a potem wsadzam w samochód i zastanawiam się, kiedy zaczyna zadawać mi coraz więcej pytań, czy rzeczywiście powiedzieć mu o tym, co od kilku dni nie daje mi spokoju — nie wiem jedynie, czego się spodziewać chociaż po ostatniej naszej rozmowie wydawało mi się, że rozjaśniło mi się w głowie. Nie zrobiłem tak jak mi doradzał, ale poukładałem wszystko, uporządkowałem i wydaje mi się, że także dzięki temu ruszyłem do przodu. Ruszyliśmy oboje z Sophią po to, żebym teraz spieprzył wszystko...
Spoglądam na przyjaciela i nie odpowiadam — chyba pierwszy raz zdarza się tak, że tym razem to ja wolę milczeć i mija dłuższa chwila zanim wyjaśniam mu, że karnet na saunę to dodatkowe podziękowanie od właściciela Banya 5, za naprawdę szybki i kompleksowy remont, który wykonała jedna z naszych ekip od razu po tych ulewach. – ..., dopiero co się otworzyli i ich zalało a że robiliśmy dla nich projekt z MacCarthym, nie skroiłem ich za doprowadzenie tego do porządku. – Uśmiecham się, ale mam świadomość, że to musi wyglądać bardziej jak grymas chociaż staram się..., naprawdę. Wzdycham i spoglądam na Mikaela — chodziło mi raczej czy nie spieprzyło się bardziej jeszcze i zaraz mówię;
W tej normie, w której jest od dłuższego czasu. Dochodzę do wniosku, że najlepiej jest, kiedy jest... Stabilnie nawet jeśli ***jowo – dodaję nie hamując się, mimo że zazwyczaj powściągam się i staram nie rzucać mięsem na prawo i lewo, ale obecnie... Obecnie nie wiem, co się ze mną dzieje i nie daję sobie rady z tymi wszystkimi kotłującymi się we mnie emocjami i kiedy przyjaciel zadaje to pytanie trafione w stu procentach w punkt w pierwszej chwili już chciałbym odpowiedzieć, ale przełykam ślinę i marszcząc czoło kręcę głową, żeby przyznać, że wszystko. Jedziemy kilka minut w milczeniu i zaparkowawszy właściwie pod drzwiami SPA, wysiadam pierwszy. Wchodzimy do środka i kierujemy się do recepcji, gdzie po kilku minutach dostajemy klucze do szafek i komplet ręczników, szlafroków i urocze szeleszczące, szmaciane klapki.
Pierwszy raz tak naprawdę rozbieram się w obecności Mikaela w tym samym pomieszczeniu i poza bliznami na plecach i klatce piersiowej może zobaczyć także te na udach i brzuchu — nie eksponuję się z nimi, ale też nie kryję tak jak zazwyczaj... Jest mi to obojętne w tym momencie, tym bardziej, że wiem, że on nie spyta „skąd się wzięły” — wie tak, jak moja żona, że przywiozłem wszystkie z Sarajewa i Kosowa a jeśli będzie chciał wiedzieć więcej..., jestem w takim stanie, że nie wiem czy nie opowiem mu wszystkiego, co będzie chciał.
Siadamy na ręcznika, które rozłożyliśmy na drewnianych ławkach w saunie, którą mamy do swojej dyspozycji i pierwszy raz, od kiedy zgarnąłem go z biura SkB wpatrując się w ścianę, mówię:
Zdradziłem Sophię... – Jestem przerażony tym, co mogę usłyszeć i tym, do czego przyznałem się tak naprawdę bardzo szybko. Wiem , że to był tylko pocałunek..., ale dla mnie to była już zdrada.
Obrazek

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

-Nie zasnąłem. – Burknął. –I odwal się, nic ci więcej nie powiem. – Słyszał ten uśmiech w tym jak jego brat wypowiadał kolejne słowa. Był przekonany, że ten szczerzy się teraz iście rozbawiony sytuacją, która zabawna nie była. To się właśnie dostaje gdy próbuje się na kimś polegać. Oczywiście, gdyby to Elliott zadzwonił do niego z takim problem działoby się dokładnie to samo. Tomas miałby niewyobrażalny ubaw i zapewne przypominałby o tym bratu wielokrotnie przy różnych okazjach. Cholera. To na niego czekało, prawda? Wszystko się wyda przy jakimś rodzinnym obiedzie. Na pewno. Wykrzywił się, wbijając głębiej w siedzenie, dłoń zaciskając na słuchawce. Pieprzony kupon. Nigdy więcej, żadnych babskich dni relaksu.
-M-ki. – Odparł, nieco skołowany, chociaż powinien się tego spodziewać. Pamiętał i podał nawet obwód w pasie do wybierania spodni; długość się w tych okolicznościach wielce nie liczyła. Musiał tylko wyglądać w miarę normalnie. –Bierzesz coś normalnego? Elliott? Prawda? – Dlaczego odnosił dziwne wrażenie, że o tej porze brat wcale nie znalazł nawet żadnej otwartej sieciówki, żeby coś mu kupić. Najlepiej by było jakby pożyczył jakieś swoje ubrania. Taką młody miał nadzieję, gdy do brata dzwonił, ale słysząc jak ten zwraca się do ekspedientki to wyobrażenie szybko prysło.
-Nigdzie się nie ruszę, tak? – Fuknął w słuchawkę. Nawet gdyby troska była autentyczna Tomas nie potrafiłby jej potraktować na poważnie. Mierziło go to w równym stopniu, tak jak to całe dramatycznie zawołanie po taksówkę. Taksówkę! To sprawiało, że będzie więcej świadków, czyli ostatnie czego mu było teraz trzeba. Nie mógł w tej sprawie niestety nic zrobić. Nic nie mógł zrobić i dobijało go to potwornie. Trzasnął słuchawką, już po tym jak jego ‘wybawca’ się rozłączył i zaczął bezmyślnie obracać się w krześle, coraz bardziej chcąc skulić się w sobie od zimna. A jednak, siedział prosto jakby ktoś mógł go złapać w ukrytej kamerze i nawet teraz nie był to czas by okazać słabość
Sprawdził też oczywiście wszystkie szafki i półki do których mógł się dostać, niestety część z nich była pod kluczem. Podejrzewał, że właśnie te którymi mógłby się dostać do szatni. Poszarpał je trochę, poszarpał też drzwi od szatni, ale bez względu na to jak go kusiło nie miał zamiaru wyłamywać zamków, czy rozbijać szyb. Mógłby, ale już wyobrażał sobie jak to kilka dni później policja pukałaby do jego drzwi w kwestii włamania. Nie miał zamiaru dać się w to wrobić.
Podczas ciągnącego się w nieskończoność oczekiwania uznał, że mógłby wrócić z powrotem do wody, aby nie odczuwać tak różnicy, ale sprawdzając ją okazało się, że woda zdążyła się już wychłodzić. We wszystkich pomieszczeniach temperatura stopniowo spadała, a on mimowolnie zaczął zgrzytać zębami. Nie mógł nawet zasłonek użyć jako okrycia, bo w oknach wisiały rolety i tak im się przyglądając zauważył światła poruszające się na zewnątrz wyjątkowo zatrzymując się tuż pod budynkiem. Z miejsca niemalże podskoczył do drzwi, przez co ostatnie pół metra przejechał się na mokrej posadzce, by wyhamować uderzając w okno, co słychać było nawet na zewnątrz. –Kurw… – Chwycił się klamki dla utrzymania stabilności, drugą pocierając obolałe czoło. Wyjrzał między roletami by upewnić się, że to rzeczywiście jego brat i gdy rozpoznał te ciemne kudły zaczął przekręcać zamki od wewnątrz, starając się jednocześnie nie pokazywać za bardzo, że był jedynie w slipach (kąpielowych), jakby zapomniał, że i tak wpuści Elliotta do środka.
-Nie śpieszyłeś się. – Mruknął, uchylając drzwi tylko tak by jedna osoba mogła przejść. –Taksówkarz jechał okrężną drogą? – Dodał jeszcze, zgryźliwie. –I chyba masz te ubrania? – Spojrzał na brata wyczekująco, bo przecież po to to wszystko było. No, ubrania oraz transport. Przecież gdyby chciał, Tomas nie mógłby nawet wsiąść do autobusu bez drobnych. –I nawet nic nie mów, bo tego pożałujesz. Przysięgam. – Spojrzał groźnie na drugiego Callaghana. Może i był starszy, ale przy swoich regularnych treningach Tomas czuł, że mógłby skopać Elliottowi tyłek, nawet na zasadzie przepychanki gdy był w samej bieliźnie. Był zdeterminowany ominąć jak największej ilości upokorzenia.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

W przeciwieństwie do Tomasa Elliott świetnie się bawił. Już sam początek ich rozmowy zapowiadał niezapomniane chwile, które miały zostać z Callaghanami na długo. Wieczór, ciemno na ulicach, tajemniczy telefon od brata: utknąłem w spa. Szybkie poszukiwania sklepu odzieżowego, niesympatyczne spojrzenie ekspedientki, niedbałe chwycenie kilku sztuk z kolekcji halloweenowej, która akurat królowała we wnętrzu supermarketu. Gdyby tylko odpowiednio to ugrać, dodać niepokojącą muzykę i dramatyczne zbliżenia na twarze, można by było z tego zrobić początek całkiem dobrego komediodramatu. A teraz on, starszy brat, pędził przez miasto podstarzałą taksówką z zakupami na kolanach, wyglądając przez okno na rozmazane miejskie światła. Podróż trochę się dłużyła, ale w końcu zajechali przed budynek o wdzięcznej nazwie Banya 5.
Głośno wystukał na drzwiach skoczny rytm i niecierpliwie czekał na brata. Z trudem powstrzymał uśmiech, który cisnął mu się na usta, kiedy wreszcie stanął z nim twarzą w twarz. - No przepraszam, że rzuciłem wszystko i ruszyłem ci na ratunek - mruknął, bo przecież się spieszył, nawet biegł do sklepu, i w biegu szukał mu ubrań, a jakby tego było mało, pospieszał taksówkarza, który i tak jechał na granicy ograniczenia prędkości. - Trzeba było zadzwonić do Cheta - odparł , rozglądając się po wnętrzu spa. Żarty żartami, tak naprawdę sam nie był w stanie zrozumieć jaki pracownik nie sprawdziłby, czy w środku nie ma jeszcze jakichś klientów. Podszedł do recepcji i oparł się o wysoki blat, wcześniej stawiając na nim torbę z zakupami. - Bielizna, spodnie, t-shirt, ręcznik - wymienił, bo akurat pamięć miał dobrą, co bywało zbawieniem i przekleństwem. Ręcznik był czarny, ale w wesołe duszki. Czarne skarpetki, chyba w odpowiednim rozmiarze, majtki biało-czarne, trochę tandetne, ale przecież nikt nie będzie ich widział. Spodnie czarno-dyniowe, niby z kolekcji halloweenowej, ale nieco przypominały spodnie robotnika drogowego. T-shirt prawdopodobnie damski, co Elliott uświadomił sobie dopiero teraz, ale raczej wystarczająco duży. - Miałem problem z butami - przyznał, masując sobie płatek uszu. W pośpiechu udało mu się jedynie złapać tanie japonki, które pewnie rozpadną się po jednym przejściu. Flip i flop.
- Woda jeszcze jest ciepła? Może nie opłaca się stąd wychodzić - darmowa noc w spa wcale nie brzmiała jak taki zły pomysł, nawet jeżeli miałby ją dzielić z rodzonym bratem.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

-Mhm. Bardzo zabawne. – Odparł z krzywym uśmiechem na wzmiankę o drugim bracie. Co jak co, ale chyba oboje doskonale wiedzieli dlaczego do niego nie można było w tej sprawie zadzwonić. Tak przynajmniej wydawało się Tomasowi, który miał swoje dość personalne przeciwskazania, nawet jeśli sięgały też cech znanych całej rodzinie. –I nie oczekuj wielkich podziękowań. – Mruknął chwytając za torbę, by zacząć wyciągać z niej wymienianą garderobę. –To sytuacja w której po… – Zmarszczył brwi, gdy dotarło do niego co w tym całym obrazku się nie zgadzało. Wszystko. Cały ten pakiet to była jakaś pomyłka. –No bez jaj. – Podniósł klapki do góry z wyrazem twarzy, który mógłby zabijać, gdyby tylko nie znajdywał się w tak niepoważnym układzie, na łasce swojego starszego brata. –Ja pierdole. – Wymamrotał, rozkładając wszystko na powierzchni biurka. Zacisnął szczęki wpatrując się w te idiotyczne akcenty, umierając nieco wewnątrz na samą myśl, że nie tylko ubierze to na siebie, ale jeszcze pokaże się w tym komukolwiek. Może przynajmniej jego współlokatorki będą siedziały w swoich pokojach, żeby nie usłyszeć jak przechadza się w klapiących po podłodze japonkach, które bardzo szybko trafią do kosza na śmieci, gdy nikt nie będzie patrzył. –Zapamiętam to. – Odparł w końcu, już głośniej, bo typowo kierując to do Elliotta. –I wtedy ty będziesz potrzebował pomocy, a ja… – Mówił dalej, ściągając slipy. –A ja przyniosę ci z pomocą kostium elfa. – W zamian na tyłek wciągnął te kupione, a zaraz po nich spodnie. Może i większość z tej kolekcji go odrzucała, ale mijałoby się to z celem ubierać cokolwiek na mokre gacie, tylko po to by zostawiły ślad na spodniach dając błędne wrażenie. To była przemyślana, nawet jeśli niechętna decyzja. –Jakoś nie chce mi się wierzyć, że nie było niczego normalnego. – Dodał, zaczynając osuszać swoje włosy. –Albo przynajmniej męskiego t-shirtu. – Rzucił bratu niezadowolone spojrzenie, na granicy zdegustowania. –Gdzie ty to w ogóle kupowałeś? – Rzucił, nieco tłumiąc niektóre słowa gdy wkładał przez głowę materiał z wymalowanymi dwiema dyniami, trzymanymi przez dłonie kościotrupa. Teoretycznie, krój wskazywał na to, że koszulka rzeczywiście powinna być ‘wystarczająco’ duża, luźna, pozwalająca wsunąć ją bezproblemowo w spodnie o wyższym stanie. Tomas jednak nie był zgrabną nastolatką i w niefortunnym przemianowaniu rozmiarów t-shirt tak jakby utknął na nim, sprawiając wrażenie, jakby pożyczył go od młodszej siostry, chociaż idealnie zakrywał cały jego tors.
-Jasne, że nie. Pójdę się od razu utopić. – Odparł spoglądając na siebie i bose stopy, odczuwające coraz wyraźniej brak podłogowego ogrzewania. To był więc moment, musiał założyć te fioletowe oświadczenia, że koncept mody umarł i wtedy kątem oka dostrzegł ostatni genialny zakup Elliotta.
Po uderzeniu starszego Callaghana w bark zrolowane skarpetki spadły na posadzkę. Jak to skarpetki, ich upadek nie wybrzmiał w pomieszczeniu, a kontakt z ciałem długowłosego nie odbił się na nim w żadnym sensie oprócz tego symbolicznego. –Do klapek? Serio? – I to nie byle jakich klapek. Japonek, znanych z tego, że rozdzielają palce na dwie grupy. –A woda jest zimna. – Dodał, zdradzając coś co było lepiej jednak zatrzymać dla siebie. –Z resztą, akurat woda to najmniej interesujące co tutaj jest. Lepiej się przejść na basen. – Przyznał, uznając oczywiście, że do wody wchodziłoby się po to aby popływać mimo iż jego zamiar taki w spa nie był. Chciał się zrelaksować, a niewielki basen jaki tutaj mieli bardziej właściwie przypominał jacuzzi, a to było atrakcją samą w sobie. –Sauna to co innego, ale teraz to właściwie to samo co tutaj mamy. – Zerknął jeszcze raz w kierunku drzwi do szatni.
-Wiesz coś o otwieraniu zamków, bez kluczy? – Kto wie. Może był to ukryty talent Elliotta. Nie znali się wystarczająco dobrze by można to było już ze wstępu wykluczyć. Wiedział na pewno, że sam nie miał przy sobie wytrychów, a nawet jeśli to i tak nie wiedziałby co z nimi zrobić oprócz bezsensownego dłubania w zamku zapewne, aż by go zepsuł, lub ułamał swoje narzędzia. Nie miał wielkich nadziei, ale może w tej dziwacznej kompozycji dany mu będzie niewielki uśmiech losu.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Elliott dzielnie utrzymywał poważny wyraz twarzy, ale kiedy Tomas zaczął po kolei wyjmować zakupione przez niego elementy garderoby, nie wytrzymał. Jego głośny śmiech rozniósł się po pustym pomieszczeniu, odbijając się od metalicznych urządzeń i wody w basenie. Oparł się łokciem o recepcję, biorąc głęboki wdech na uspokojenie. - Przysięgam, to nie było zaplanowane - powiedział zgodnie z prawdą; nie sądził, że nie znajdzie w sklepie innych ubrań poza kolekcją halloweenową. Wszedł tam z uczciwym zamiarem kupienia czegoś normalnego, wcale nie miał ochoty na żarty - sytuacja zmusiła go do żartów. - Wszedłem z dziesięć minut przed zamknięciem sklepu, a kolekcja halloweenowa była najbliżej - aż poczuł potrzebę wytłumaczenia wszystkiego bratu, żeby przypadkiem nie stracił do niego zaufania, bądź co bądź Elliott cieszył się, że postanowił zadzwonić właśnie do niego - przez ostatnie kilka lat utrzymywał słaby kontakt z rodziną, dlatego nawet tak małe oznaki zaufania i przywiązała go cieszyły, nawet jeżeli nigdy głośno by tego nie przyznał. - Oj, daj spokój, do twarzy ci będzie w tej koszulce - dodał, siląc się na powagę, ale parsknięcie śmiechem przy ostatnim słowie było silniejsze. Ciężko było się opanować, kiedy naprzeciwko stał tak obrażony młody człowiek. Jeszcze raz spróbował się uspokoić, przypominając sobie te wszystkie zajęcia z medytacji, które przechodził na odwyku. Głęboki wdech nosem i wydech buzią.
- Skąd ta agresja - oburzył się, odruchowo kuląc się przed pociskiem ze skarpetek. - Zimno jest - odparł, podnosząc je z podłogi. - Jeszcze o nie poprosisz jak wyjdziemy na zewnątrz - mruknął, chowając je do kieszeni. Łaski bez jak to się kiedyś mówiło. Elliott zerknął na zegarek, zastanawiając się, czy nie udałoby mu się jeszcze stąd wybiec i zostawić brata zatrzaśniętego w środku.
- Dlaczego miałbym umieć otwierać drzwi bez kluczy - mruknął niezadowolony, być może odbierając to zbyt osobiście, ale spośród wszystkich Callaghanów to jemu było najbliżej do tytułu kryminalisty. Westchnął przeciągle, zastanawiając się przez chwilę nad odpowiedzią. - No, raz kiedyś mi się udało - przyznał niechętnie, jeszcze w liceum, kiedy wraz z Harperem próbowali dostać się do pokoju nauczycielskiego. Zajrzał do recepcji, znajdując tam plik ulotek spiętych spinaczem. Delikatnie go zdjął i zaczął wyginać w różne strony, podchodząc do drzwi wskazanych przez brata. - Nie wierzę, że to robię - westchnął, wkładając prowizoryczny wytrych do zamka. - A tak poza tym, że spędzasz wieczory w spa, co u ciebie? - Podpytał Tomasa, kręcąc wytrychem trochę bez sensu, ale udawał, że wie co robi.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

-Ta jasne. – Mruknął sarkastycznie. Nie przekonywało go to szczególnie, a to jaki ubaw Elliott miał z tego całego przebierania zdecydowanie nie pomagał w jego wiarygodności. –Dziesięć minut to wystarczająco by znaleźć coś bardziej normalnego. – Był o tym przekonany tylko dlatego, że nie znalazł się na miejscu brata i uważał, że wszystko to było zagraniem przeciw niemu. Taką wisienką na torcie tego, że w ogóle postanowił się wybrać do spa. Łudził się jeszcze tylko tym, że nie stanie się to tematem na jednym z rodzinnych obiadów. Naprawdę, cholernie mu na tym zależało. Nie chciał stać się pośmiewiskiem, nie chciał, żeby wszyscy patrzyli na niego jak na jakiegoś młodego naiwniaka. Już nim nie był, a to mogło się przytrafić każdemu, tylko akurat musiało na niego paść. Zacisnął szczęki, spod byka spoglądając na starszego Callaghana, gdy ten naprawdę miernie radził sobie z powstrzymywaniem swojego rozbawienia. I jeszcze te komentarze! W ogóle nie pomagały. Nawet odrobinę, zwłaszcza Elliott nie potrafił zachować powagi.
-Może bym je ubrał jakbyś mi kupił coś normalnego na nogi. – Spojrzał wymownie na swoje stopy, nie do końca mieszczące się w klapku. Bolesne tylko było, że właściwie nie wiele brakowało, ale kto by zwracał na to uwagę, gdy wyglądał jak ostatni idiota? –Ale na to bym nie liczył. – Chociażby po to, żeby oświadczyć, że miał rację w tym pokręconym argumencie. Trudno, że będzie mu zimno. Za to, żeby trochę przynajmniej się ocieplić, po osuszeniu włosów na tyle na ile mógł, ręcznik zarzucił sobie na ramiona otulając się nim by zatrzymać więcej ciepła, które wydawało się już dawno od niego uciec.
-No ja nie potrafię. – Rozłożył ramiona na strony. Byli tu tylko we dwójkę i padło na drugiego brata. Tomas nawet nie pomyślał o przeszłości Elliotta, był zdecydowanie za bardzo zaaferowany samym sobą i nikłą szansą na odzyskanie swoich rzeczy by już tutaj nie wracać. Cheta też by spytał i ten ideał człowieka na pewno przyznałby, że brał regularne zajęcia, tak po prostu, żeby poćwiczyć palce i dokładność. Młody wywrócił oczami na do własnych myśli. –No, o! To może się uda. – Zamek od szatni w spa nieszczególnie przypominał szkolny zabytek, ale ten jeden sukces wystarczył by przynajmniej spróbować. –Już nie przesadzaj. Nie włamujemy się. To próba odzyskania mojej własności, a sami są sobie winni, że mnie tu zamknęli. – Dodał z przekonaniem, marszcząc czoło. Wisiał bratu nad ramieniem przyglądając się z niecierpliwością czy ten robi jakieś postępy.
-Nie spędzam wieczorów w spa. Mówisz tak jakbym tu przychodził codziennie. To jednorazowy wypad. Kupon mi się walał po pokoju. – Wyjaśnił szybko, bo przecież nie można było pozwolić, aby były ku temu jakiekolwiek wątpliwości. –A tak w ogóle, to… – Wzruszył ramionami. –nic ciekawego. To co zwykle. – Przyznał, przypominając sobie, że nie miał się nawet czym pochwalić, a nie chciał przypadkiem, żeby się wydało, że wyleciał ze studiów, znowu. –Treningi, robota za barem, nowe mieszkanie. – Nie był pewny czy Elliott wiedział w ogóle gdzie Tomas mieszkał poprzednio, ale właściwie nie miało to większego znaczenia. Dawał jedynie znać, że miał za sobą przeprowadzkę. –I ten… – Podrapał się w głowę. –Wypada, żebym spytał o to samo… – Odchrząknął. –więc, co u ciebie?

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „South Lake Union”