WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

— 7 — ..........Wcale nie potrzebuje przerwy, odpoczynku i relaksu, nie ona. Bo i po czym niby? Ani się nie przepracowuje w robocie, ani nic ją w życiu nie stresuje, a kiedy chce odetchnąć od życia codziennego, wystarczy, że sięgnie po skręta ze swojej tajnej skrytki, aby w mgnieniu oka się rozluźnić. Także nie, wcale relaksu nie potrzebuje; Panam za to zdecydowanie tak, przynajmniej w jej opinii. Za dużo myśli o robocie, za dużo myśli o sprawie, w ogóle myśli za dużo. Postanowiła więc, że wyciągnie ją dzisiaj do SPA. Tak, SPA i to takiego z prawdziwego zdarzenia — z wykwalifikowaną obsługą i w ogóle. Przy okazji będą mogły sobie poplotkować, gdy będą brać sobie taką błotną kąpiel albo siedzieć w jakimś ciepłym jacuzzi. Taniej zapewne by wyszło, gdyby zaproponowała jej zapalić zioło albo zaoferowała sławne brownie jej matki, ale postanowiła nieco wybić się ze sztywnych ram własnego życia i nieco przyjaciółkę zaskoczyć. Wykupiła więc przez internet jakiś karnet na kilka zabiegów, po czym zadzwoniła do przyjaciółki i kazała jej zbierać dupę, gdziekolwiek się znajduje. Nie chciała słuchać żadnych wymówek, szczególnie że za wszystko już zapłaciła i odwołała wszystkie swoje plany (czyli oglądanie Władcy Pierścieni po raz setny w swojej jednoczęściowej piżamie, zajadając się na zmianę lodami i popcornem). Oczywiście musiała jej powiedzieć, jaki jest ich cel, aby Pam mogła się odpowiednio przygotować i zjawić pod odpowiednim adresem.
..........Dwie godziny później znajduje się już pod budynkiem, w którym znajduje się SPA, rozglądając się dookoła w poszukiwaniu przyjaciółki. Zerka zniecierpliwiona na zegarek, ale szybko orientuje się, że to nie Panam jest spóźniona, a ona zwyczajnie jest za wcześnie — co, mówiąc szczerze, wcale podobne do niej nie jest. Widocznie jednak źle obliczyła czas dojazdu do celu, ale wyszło jej to tylko na dobre, bo woli chwilę poczekać, niż później tłumaczyć się przyjaciółce ze spóźnienia. Chociaż z drugiej strony Pam zdecydowanie już się do tego spóźnialstwa Millie przyzwyczaiła, skoro zna ją całe życie, a panna Faulkner nie zmieniła się prawie wcale od czasów nastoletnich. Może jest nieco bardziej odpowiedzialna, czego nauczyło ją życie na własną rękę, ale wiele cech — w tym wad — zostało.
..........Chciałabym krzyknąć niespodzianka, ale to byłoby całkowicie bez sensu — rzuca w kierunku Panam, gdy tylko zauważa zbliżającą się przyjaciółkę. Uśmiecha się jednak zaraz szeroko i całuje ją na przywitanie w policzek. — Gotowa na kilka godzin całkowitego relaksu? — pyta z podekscytowaniem, bo chociaż ten cały wypad zorganizowała bardziej pod kątem Spencer, nie oznacza to, że nie cieszy się na wizytę w SPA.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

[3]

Nie mogła uwierzyć, że dała się namówić. Panam i wszystkie dziewczyńskie rzeczy, takie jak dajmy na to, właśnie SPA, zwykle nie szły w parze. Gdyby to było wyjście na strzelnicę. czułaby się jak ryba w wodzie, a tak... Zbliżając się do ustalonego miejsca spotkania, czuła się coraz bardziej nieswojo. Jakby tu nie pasowała (bo nie pasowała!). W głowie już wyobrażała sobie różowe, pełne świec i kwiatowych zapachów, drażniących nozdrza, wnętrze. Ale czy to nie trochę stereotypowe tak z marszu wrzucać to miejsce do jednego worka? Cóż. Im mniejszy dystans dzielił ją od budynku, tym większe rozczarowanie rodziło się w niej. Nie tak to sobie wyobrażała. Ale to chyba dobrze. Tak, zdecydowanie. Budynek nie odstawał znacząco wyglądem od innych, które go otaczały. Był może nieco schludniejszy, ale to akurat przemawiało na jego korzyść. Nigdzie nie wisiały różowe girlandy, a na jej widok nie rozsypano konfetti z płatków róż. Może więc nie było to takim złym pomysłem?
Bądź co bądź, miała za sobą całkiem stresujący tydzień i równie stresujące życie. Była wdzięczna przyjaciółce, że jako ta zdecydowanie mniej zafiksowana na śledztwach i rodzajach broni połowa, wybrała akurat wycieczkę do SPA. Nieco normalności w jej i tak już zgoła pogmatwanym życiu.
Słyszała piskliwy głos swojej matki, która aprobuje to wyjście, kwitując krótkim: Widzisz, a nie mówiłam, że prędzej czy później tu trafisz?. Ale akurat w przypadku pani Spencer, ta, najchętniej wysłałaby ją do jakiegoś SPA dla obłąkanych, zapłaciła sporą sumkę za zamknięcie jedynej córki na cztery spusty, a potem wszystkim wmówiła, że najmłodsza latorośl odeszła w zaświaty i z przykrością musi pogodzić się z jej odejściem. Z tym, że Pam była w stu procentach pewna, że nie uroniłaby łzy nawet gdyby córka umarła naprawdę.
Ucieszyła się, widząc znajomą twarz Millie, która wyrwała ją z ponurych przemyśliwań. Na jej twarzy pojawiło się równocześnie zaskoczenie. W całym swoim niedowierzaniu musiała zerknąć na zegarek dwa razy, a potem jeszcze trzeci dla pewności, że rzeczywiście tym razem to Millie Faulkner przyszła na czas, a nawet przed! Cóż za niespodzianka by to była, gdyby Pam jednak zdecydowała się przyjść "zapasowe dziesięć minut później", jak to czasami robiła, umawiając się na spotkania z nią.
- Wiesz... Że nigdy nie byłam w SPA? - przyznała się na wstępie, czując że zaczynają piec ją policzki. Zupełnie niepotrzebnie, bo jeśli ktokolwiek wiedział o jej wstydliwych przemyśleniach i sekretach to była to właśnie urocza brunetka. Jej usta rozświetlił uśmiech. W gruncie rzeczy cieszyła się na tą wizytę i choć jeszcze kilka minut temu zdawało się, że była nią przerażona, ten lęk zdążył już na dobre wyparować.
- No jasne, że gotowa. Nie pamiętam kiedy ostatnio... Albo czy w ogóle kiedykolwiek w życiu, byłam całkowicie zrelaksowana. Moje ciało wrzeszczy o pomoc - odpowiedziała podnieconym głosem. Ekscytacja Millie udzieliła się i jej, z każdą chwilą rosnąc, mimo że jeszcze nie przekroczyły progu. - A potem ja Cię zabieram na jakiś dobry obiad - ewentualnie kolację, bo nie wiadomo ile czasu tu spędzą, a nie ma lepszego zwieńczenia dnia niż dobre jedzenie i drinki.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

..........SPA przede wszystkim oznacza relaks; wcale nie dziewczyńskie rzeczy. Pam pewnie by się zdziwiła, gdyby dowiedziała się, ile mężczyzn przychodzi do takich przybytków! Do sauny, na masaż, czasem nawet do jacuzzi. Co prawda zapewne rezygnują z maseczek na twarz i świec zapachowych, ale fakt, że również się tu pojawiają oznacza, że SPA wcale nie jest miejscem tylko dla kobiet. Dlatego jeśli dowiedziałaby się, że jej przyjaciółka uważa, że tu nie pasuje, pewnie pacnęłaby ją w łeb i popukała się w czoło. I tak ma szczęście, że wybrała SPA, bo na początku myślała o salonie kosmetycznym — jakimś manicure, pedicure i makijażu. Tutaj jednak stwierdziła, że faktycznie Pam mógłby się taki wypad nie spodobać, bo nie przypomina sobie, aby kiedykolwiek widziała ją w pełnym makijażu i idealnie zrobionych paznokciach. Ale odrobina relaksu w wodzie i przyjemny masaż, to zupełnie co innego!
..........Cieszy się więc, że przyjaciółka, zgodnie z obietnicą, pojawiła się na miejscu. Naprawdę uważa, że zasługuje na chwilę odpoczynku, a jej spięte ciało niewątpliwie wręcz błaga o ulgę. Ona sama czuje, że przyda jej się masaż, bo ma kilka spiętych mięśni od zbyt długiego siedzenia na kanapie. W tym wszystkim chodzi jednak przede wszystkim o Spencer, bo jak na dobrą przyjaciółkę przystało, trochę zaczyna się o Pam martwić. To znaczy, już wcześniej się o nią martwiła, ale wreszcie postanowiła coś z tym zrobić. Jeśli nie może pomóc jej w sprawach zawodowych, przynajmniej pomoże w inny sposób — równie ważny.
..........Widzisz? To idealnie się składa! — Z zadowoleniem klaska w dłonie, po czym bierze przyjaciółkę pod ramię i wchodzi z nią do wnętrza budynku, gdzie jest zdecydowanie cieplej, niż na dworze. — Zobaczysz, tak ci się spodoba, że jeszcze będziesz chciała tu wrócić! A wtedy możesz dzwonić do mnie o każdej porze dnia i nocy, bo ja nigdy nie odmówię wizyty w SPA. — Posyła jej szeroki uśmiech, po czym zaczyna grzebać w torebce w poszukiwaniu voucherów, które wydrukowała przed wyjściem. Zaraz potem wyciąga z triumfem kartkę papieru, którą podaje siedzącej na recepcji kobiecie. Na szczęście wszystko jest zapłacone, więc wystarczy, że odbiorą kluczyki do szafek, w których będą mogły zostawić swoje rzeczy i będą mogły pójść się przebrać.
..........Po dzisiejszym dniu twoje ciało niewątpliwie ci podziękuję. Zaplanowałam nam kąpiel błotną, peeling z masażem na twarz, masaż całego ciała, jacuzzi i saunę, jeśli będziesz chciała — wylicza na palcach z szerokim, pełnym zadowolenia uśmiechem. — A obiad będzie idealnym zakończeniem tego cudownego dnia! — Przytakuje, odbierając od recepcjonistki kluczyki, a także dwie ulotki z instrukcją co dalej. Jeden komplet podaje Pam, po czym zdejmuje z siebie kurtkę, by oddać ją do szatni znajdującej się obok recepcji.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Kołysząc na rękach malutką Panam, przytulając swój matczyny policzek do delikatnej, jedwabistej skóry niemowlaka, pani Spencer wyobrażała sobie jak za kilka lat czesze jej włosy, układając w wymyślne fryzury (dalekie od prostych warkoczy) i prowadzi za rękę na zakupy, celem wyboru najpiękniejszej (w jej mniemaniu) sukienki, a co za tym idzie, ta musiałaby mieć ogromną ilość falban, rozmaitych koronek, a najlepiej gdyby dodatkowo była podszyta gryzącym tiulem.
Kilka lat później z rosnącym wyrazem rozpaczy na twarzy, ta sama kobieta, ale doświadczona o kolejnych kilka lat wychowywania córki, która dalece odbiegała jej wyobrażeniom, zaczynała rezygnować z ubiorów rodem z Domku na Prerii, inwestując w trwalsze, które tak łatwo nie ulegały destrukcji albo co gorsza, których strzępki nie zwisały żałośnie z gałęzi nieopodal domów sąsiadów. Ci zresztą i tak jej głośno współczuli, a nawet jeśli robili to z dala od zasięgu jej wzroku, czuła to w kościach. Jej córka była porażką.
I w myśl tej zasady nastoletnia, a potem dwudziesto i dwudziestoparoletnia Panam uparcie pokazywała zawiedzionej matce na każdym kroku, jak nigdy jej marzenia o wielkiej-małej miss się nie spełnią, a wszystkie te wspólne wyjścia na zakupy, do SPA, czy do fryzjera, staną się jedynie sennym marzeniem, które przekuje się w kamień. Najpierw robiła to nawet nieświadomie, zupełnie nie uznając chodzenia po drzewach i zabawy w błocie podczas deszczu za czynności, które dziewczynkom nie przystają. Potem dopiero zaczęła kierować nią czysta złośliwość i może to właśnie dlatego takie miejsce jak to, jawiło jej się niczym jaskinia pełna czyhających na nią różowych potworów, a każdy z nich byłby wyposażony w twarz matki, tylko dlatego, bo cały świat z pewnością uwziął się na Panam Spencer i chciał zniszczyć jej życie. I choć to pierwsze było wyjątkowym absurdem, zrodzonym wyłącznie na potrzeby nienawiści do własnej matki, tak to drugie (złośliwość świata) powoli zaczynała brać za pewnik, a wszystko dlatego, że mimo starań jej życie tak niefortunnie się potoczyło.
Dobrze więc, że miała taką Millie przy sobie, bo była więcej niż pewna, że bez niej u boku, popadłaby w paranoję albo jakiegoś rodzaju paskudną fiksację. No i nie można zapominać., że ta, była dla niej wręcz jak siostra, o której zawsze marzyła (nic dziwnego, posiadając durnego, wrednego brata, który wiecznie wykradał jej pieniądze ze skarbonki!), a jej rodzina była dla niej jak ta lepsza, której nigdy nie miała. Chociaż dalej ostrożnie podchodziła do tego typu babskich wyjść, wybaczyłaby jej nawet wspólny wypad na robienie paznokci, co zresztą może i nie byłoby takie złe, patrząc na to jak sama radzi sobie w domowych warunkach z lampą, zakupioną za parę dolców na jakiejś wyprzedaży.
- O to, to! - klasnęła w dłonie, wysuwając palec wskazujący do góry. - To wyjątkowo cenna rzecz Mills. Jeszcze pożałujesz, że to powiedziałaś, bo znasz mnie i wiesz, że jak mówisz o każdej porze, to ja na peeeewno kiedyś z tego skorzystam - odpowiedziała z zadziornym uśmiechem, ale tonem poważnym żeby przyjaciółka nie myślała, że Pam sobie żartuje. Zresztą nawet tego nie zakładała. Znała ją aż za dobrze i wiedziała, że Spencer jest zdolna do wielu ekstrawaganckich działań. Jak na przykład wtedy w liceum, kiedy zapragnęła wybrać się w środku nocy na pierwszą w życiu imprezę i wyciągnęła ją z łóżka, nakazując przywdziać przykrótką sukienkę, o podobnej długości co ta, którą miała na sobie.
Przesunęła wzrokiem po kobiecie za kontuarem idealnie związanych w kucyk włosach (sama nigdy nie potrafiła pozbyć się tych krótkich kosmyków, wpadających wiecznie na twarz) i ładnym manicurze, tak nie podobnym do tego, który teraz miała na paznokciach. Przez chwilę nawet pożałowała, że nie chodzi do żadnych salonów i nawet była bliska zaproponowania następnego wypadu, tym razem na paznokcie. Jeszcze niewykluczone, że do tego dojdzie!
Wysłuchała z zapartym tchem, kiwając głową jak zabawki pod przednią szybą samochodu, kiwające się miarowo ni to w takt muzyki, ani rytm samochodu sunącego po szosie. Zabrała swój kluczyk i idąc w ślad przyjaciółki, zsunęła z siebie kurtkę, gotowa do dalszej drogi.
- Kąpiel błotna? Chyba zawsze o takiej marzyłam - to akurat była prawda. Brzmiało to dla niej jak jakiś mistyczny rytuał, po którym przepoczwarzy się w motyla albo chociaż lepszego człowieka. - Cała reszta też brzmi super. Cieszę się, że mnie tu zabrałaś, bo sama pewnie nigdy bym tu nie przyszła, a to wszystko brzmi jak czarna magia, którą moje ciało chciałoby posiąść. Mam nadzieję, że ogórki na oczach też będą i może jakiś przystojny masażysta - a mówiąc o masażyście, przypomniała sobie ostatnią eskapadę do Parkera i to jak bardzo się zbłaźniła, choć idąc w zaparte, że wcale się tak nie czuje. O tym też musiała wyznać Millie, bo sprawa była dość świeża.
- Jak już będziemy kąpać się w błocie, opowiem Ci co ostatnio najlepszego zrobiłam - dodała słowem zapowiedzi, sądząc, że głupiej i tak się nie poczuje, a mętna substancja może chociaż zakamufluje rumieńce, bo już teraz była pewna, że jej twarz zaczyna nabierać żywego koloru.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

..........W domu rodzinnym Faulkner zawsze było czuć wolność. Rodzice prawie nigdy nie mówili jej, że czegoś nie może robić albo robić nie powinna; nie mówili, że w przyszłości ma się zająć tym i tym, bo takie jest ich marzenie, ani też nie narzucali pewnych zasad bo tak — bo inni rodzice też tak robią i oni nie będą gorsi. I chociaż brzmi to, jak raj dla dziecka (i tak było, wciąż pamięta, jaka zadowolona była, gdy rodzice innych czegoś im nie pozwalali, a ona mogła wszystko), z perspektywy czasu widzi, że pozwalanie na dosłownie wszystko to też nie jest dobre rozwiązanie, tak samo jak milion zakazów i planowanie własnemu dziecku całej przyszłości — w tym, jak i we wszystkim, należy znaleźć złoty środek.
..........Całe szczęście, że mimo całej tej swobody, którą miała w dzieciństwie, nie wyrosła na paskudnie rozpuszczoną kobietę. To nie oznacza jednak, że wyrosła na normalną, odpowiedzialną osobę, która bez problemu potrafi sobie poradzić w dorosłym życiu, o nie. Niestety przez to całe bezstresowe wychowanie, czasem wciąż zachowuje się, jak nastolatka, która nie poznała jeszcze prawdziwego świata. Ale i tak jest lepiej, niż było, bo teraz przynajmniej ma w końcu stałą pracę, którą lubi i której nie rzuciła po dwóch miesiącach, bo to nie było to. I tak, może bycie barmanką nie jest zbyt odpowiedzialną pracą, a raczej kojarzy się ona z czymś przelotnym; czymś, czym człowiek zajmuje się gdzieś w trakcie studiów, aby sobie dorobić, ale ona naprawdę to polubiła. I cieszy się, że zamiast spojrzenia pełnego dezaprobaty, rodzice naprawdę jej kibicują.
..........Wiesz, ja nie będę miała nic przeciwko, ale też pamiętaj, że SPA niestety nie jest otwarte dwadzieścia cztery godziny na dobę, więc to o każdej porze znaczy mniej więcej o każdej porze, gdy SPA jest otwarte. To znaczy, dzwonić możesz o każdej, ale to nie oznacza, że od razu zacznę się pakować i zbierać. No, wiesz, o co mi chodzi — wzdycha z rozbawieniem, bo znowu się rozgadała i trochę zaplątała, ale sens wypowiedzi jest mniej więcej zrozumiały.
..........Zaraz potem dostają wszystkie te instrukcje i kluczyki, a kiedy ich kurtki lądują w szatni, wreszcie mogą ruszyć do damskiej przebieralni. Już tam unosi się przyjemnie kwiatowy zapach — pewnie jakiś odświeżacz — a z głośników płynie cicha, relaksacyjna muzyka. Uśmiecha się sama do siebie, przybijając sobie w myślach piątkę za to, że wpadła na ten pomysł.
..........Cieszę się, że ci się podoba! — rzuca z uśmiechem, kładąc swoją torbę na jedną z ławek, by kluczykiem otworzyć odpowiednią szafkę. Potem wyjmuje swoje rzeczy i zaczyna się przebierać, nie mogąc się już doczekać tych wszystkich zabiegów, które im wybrała. — Co do ogórków, to nie wiem, ale pewnie wszystko da się załatwić! — śmieje się, na szybko wciskając się w swój kostium, a potem owija się ręcznikiem. — Oprócz tych masażystów, bo tutaj możemy chyba liczyć tylko na szczęście — dodaje, wzdychając przy tym cicho, bo i ona zapewne nie pogniewałaby się za jakiegoś przystojniaka. Niestety na to, kto będzie ich masował, już wpływu nie mają.
..........Oho, zaciekawiłaś mnie — mówi, przenosząc uważne spojrzenie na Panam, którą przez moment lustruje w milczeniu, jakby już z jej miny chciała wyczytać, o co może chodzić. — No to raz-dwa, przebieraj się i chodźmy! Dobrze wiesz, że nie jestem zbyt cierpliwa — pogania przyjaciółkę, bo nie znosi sytuacji, gdy ktoś mówi coś w stylu powiem ci tajemnicę, ale później. Później?! Jakie później, dlaczego nie teraz? Już, w tej chwili!

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Gdyby ktoś zapytał Panam o to, dlaczego Millie wyrosła na taką wspaniałą kobietę, częściowo tą zasługę (choć zupełnie niezasłużenie) przypisałaby sobie. Zaś gdyby pytanie padło z ust kogoś kto znał tę dwójkę, a nawet samą Pam, od razu zorientowałby się, że jest to wyłącznie czcze pierdolenie, bo jeśli ktoś kogoś mógłby poprowadzić przez nieodkryte szlaki, tak bardzo daleko od utartej ścieżki - to właśnie ona. I dzięki Bogu, że miała wśród swoich bliskich taką Millie, bo któregoś razu mogła już z błąkania się w gęstwinach nie wrócić, pochłonięta tak bardzo niezdrową ekscytacją.
- Ach, racja - mruknęła, uświadomiwszy sobie, że rzeczywistość jest znacznie mniej kolorowa i znów dała ponieść się wodzom fantazji, które zaprowadziły ją niebezpiecznie daleko do wizyt o świcie w SPA, gdy to jeszcze nawet nie zdążyło otrząsnąć się z sennych oparów nocy. I tą Milkę ciągnęłaby pewnie za rękę, nie bacząc, że zamknięte, nie zważając na protesty i dopiero gdy klamka po trzecim naciśnięciu, zaśmiałaby się jej w twarz wstrętnie, musiałaby pogodzić się z porażką. - A więc o każdej porze będę korzystać, ale może niekoniecznie z ciągnięcia Cię do SPA. Zawsze to może być jakiś spontaniczny wypad do baru albo trip do Meksyku - stwierdziła po chwili szybko, zupełnie bez namysłu, jak wcześniej. Choć wypad do Meksyku, zwłaszcza spontaniczny, nie był czymś do czego odliczało się godziny i minuty, a raczej skwapliwie planowało, co by gdzieś po drodze nie zostać rozebranym na części i sprzedanym na plantacji marihuany, typom spod ciemnej gwiazdy, których biznes wyłącznie wśród zielonych pól startował, a sięgał znacznie dalej, w jeszcze mocniej zakazane rewiry.
Porzuciwszy już dalsze dywagacje na temat tego "co by było gdyby", owinęła się szczelnie białym, miłym w dotyku ręcznikiem i powędrowała niepewnie za przyjaciółką, rozglądając się po ładnie udekorowanym wnętrzu. Czuła się niemal jak w jakiejś mistycznej świątyni, gdy cichy dźwięk muzyki odbijał się od ścian, tworząc magiczną, turbo-relaksacyjną atmosferę. Tak, zdecydowanie jej się to podobało. Myśli nie wirowały niebezpiecznie wśród minionych zdarzeń, a ona wreszcie mogła rozkoszować się pustką, błogą, rozciągającą się leniwie w przestrzeni jej głowy.
- Nawet jeśli nie trafi nam się żaden masażysta, na którym można zawiesić oko, będę po prostu szczęśliwa, jeśli to nie będzie żadna Helga z Bawarii - może to i trochę krzywdzące co powiedziała, ale miała mieszane uczucia, wyobrażając sobie, że pachnący, satynowy olejek, miałyby rozprowadzać po jej ciele ciężkie łapska rosłej baby. Choć może się myliła? Może tak naprawdę to byłby masaż jej życia? Cóż, nie jej oceniać.
- Niech będzie - mruknęła z rezygnacją, ale wcale nie była tym jakoś specjalnie przybita. Powędrowała za nią, kurczowo ściskając rąbek ręcznika, jak gdyby nagłe obnażenie się przed przyjaciółką z ostatnich występków, mogło również pozbawić ją jedynego okrycia.
- Wiesz, że nie najlepiej znoszę to całe zawieszenie i... Jeszcze ta wizyta u rodziców ostatnio, jezu, oni są jak potwory. Musiałam się napić Mills, musiałam. Tylko chyba trochę przesadziłam i... Pojechałam do Parkera. Ja nie wiem co miałam wtedy w głowie, ale na pewno nie myślałam, heh, trzeźwo. Do niczego nie doszło i mam tylko nadzieję, że nie chlapnęłam zbyt dużo głupot, ale mnie przenocował. Zawsze był taki... kochany - westchnęła, pokrótce opowiedziawszy jej o nieszczęsnej, pijackiej wizycie u byłego narzeczonego, którego potraktowała tak paskudnie, że powinna do końca swego życia za to pokutować.

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Ballard”