WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Ciężko jest mu skupić się na rozmowie, nawet dość poważnej, podczas gdy jej usta suną po jego skórze. Kiedy Posy dociera do granicy wszelkiej przyzwoitości Hirsch spina się nieco i podnosi na przedramionach, żeby nie tracić z nią kontaktu wzrokowego. Gdyby miał wybierać – o dziwo, wolałby, żeby w tym akurat momencie nie posuwała się dalej. Natomiast nigdy nie byłby w stanie jej odmówić. Przełyka więc ślinę, jak dzieciak, który miałby się właśnie tłumaczyć z czegoś niewygodnego.
Co dalej? Co dalej? Nie zastanawiał się nad tym. Właściwie wydawało mu się, że do momentu, w którym znajdują się teraz, też nie dojdzie. Ale nade wszystko, Rebecca nie stanowiła w ich przypadku żadnego punktu zwrotnego. Gdyby mu pozwoliła, rozwiedliby się już dobre trzy lata temu. Od ponad roku nie było jej w jego życiu w ogóle. Co prawda cała sprawa była niezwykle skomplikowana, jednak…
Jacob uśmiecha się delikatnie, nawet jeśli jest dość zaniepokojony miejscem, w którym znajduje się dłoń Josephine. Jej pytanie wywołuje szyderczy wyraz jego twarzy. Co teraz?
Nie jest w stanie prowadzić tej rozmowy na leżąco. Dość nieudolnie i niezbyt zgrabnie, skoro ma ją w zasadzie na sobie, podnosi się do pozycji siedzącej. Znajdują się więc naprzeciwko siebie, chociaż nadal dość blisko.
Powiedziałem ci to już kiedyś, nic się w tym zakresie nie zmienia. Chcę więcej niż sypiania ze sobą. Nie chcę, żebyś pytała, czy możesz zostać. Nie musisz. Nie musisz się też martwić o moją żonę. To mój problem i ja sobie z nim poradzę. Prędzej czy później. Ile razy mam powtórzyć, że chcę i potrzebuję Josephine Alderidge, zanim to do niej wreszcie dotrze? – jest zestresowany. Tym razem z rozwagą pomija już wszelkie słowa na k/. Po pierwsze dlatego, że nie przejdzie mu to już tak łatwo przez gardło bez napadu paniki, a po drugie – nie chce też, żeby w tę ciemną noc to Josie uciekła stąd z krzykiem.
Na wyłączność – dodaje, na wypadek, gdyby to miało jej trochę rozświetlić jego pogląd na tę sprawę. Chce relacji ujętej w ramy związku. Pełni zaangażowania. Wynikającej z tego pełni praw i obowiązków. Ale dostosuje się do wszystkiego, jeśli Posy nie jest gotowa. Dlatego z takim zawieszonym pytaniem wpatruje się w jej twarz w ciemnym pokoju. Nie dotyka, chyba że liczyć ich dotykające się kolana. Czeka. I każda sekunda powoduje, że jest gotowy rzucić jakimś głupim żarcikiem, żeby tylko odpuścić sobie tego stresu.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie planowała uciekać. I to nawet nie dlatego, że była naga, a jej ciuchy ciągle leżały na dnie bębna jego suszarki, ale dlatego, że… chciała zostać. Już przyszła tutaj ze świadomością, że chce jego, że go potrzebuje – jego towarzystwa, bliskości, durnego poczucia humoru i nawet tego wściekania się na nią, że jest uparta. Nie znali się może całe życie, ale tych kilka miesięcy wystarczyło by oboje wiedzieli na co się piszą. Że nie są najłatwiejszymi w obyciu ludźmi, że mają swoje humory i że wystarczy iskra, żeby zaczęli rzucać w siebie talerzami (póki co jeszcze żaden nie ucierpiał, ale była pewna, że to kwestia czasu). Ale wiedziała, że go chce. W pokręcony sposób, ale dawno nie była niczego tak pewna.
- Czy to oznacza koniec flirtowania z pielęgniarkami? – zażartowała, chociaż… tak, wolałaby nie musieć oglądać jak jakieś pielęgniarki albo ta panna z kardiochirurgii się do niego wdzięczą. Zupełnie przemilczała fakt, że sama jednocześnie prowadziła dość rozwiązły tryb życia, gdy wychodziła z domu i wlewała w siebie zdecydowanie za duże ilości alkoholu. Zresztą nie tylko alkoholu – Bo wiesz, że praca stanowi problem… – oczywiście, że stanowiła. I skoro przeszli do poważniejszych tematów, a przynajmniej próbowali rozmawiać jak dwójka dorosłych ludzi to może faktycznie wypadało się ogarnąć. Dlatego na moment wstała, dlatego bez większego skrępowania sięgnęła sobie jakąś jakubową bluzę i ją założyła, prezentując mu się w nowej sukience. Mogłaby do tego przywyknąć… do tego poczucia swobody w jego towarzystwie – Chcę, żeby było dobrze. Nie żartowałam jak mówiłam, że nie zniosę myśli, że musiałbyś przeze mnie zmienić pracę. Chcę z tobą pracować. Dawno nie miałam tak irytującego przełożonego… ale przynajmniej wie, co robi. – uśmiechnęła się pod nosem i wróciła na łóżko. Opadła na materac, opierając się trochę wyżej na poduszkach i zerkając na Jacoba. I przeszło jej przez myśl coś zupełnie abstrakcyjnego. Coś, co nie miało najmniejszego związku z ich rozmową. Ani trochę nie było poważne, ani istotne… a jednak nie mogła się powstrzymać – Zapomniałeś o moich urodzinach. – wielokrotnie wypominał jej, że nie miała jeszcze trzydziestki. No to proszę bardzo – już miała!

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Jacob, nadal nagi i siedzący na łóżku, przygląda jej się, kiedy wstaje i w półmroku wygrzebuje z jego szafy jakąś bluzę. Zerka też na nią, gdy wraca do niego z powrotem i postanawia wypomnieć mu pewne przeoczenie. Hirsch przez chwilę się nie odzywa, ale szybko zerka sugestywnie w pewnym wyeksponowanym, może nawet nieco zbyt frywolnie, kierunku, a następnie przenosi wzrok na Posy.
Przepraszam, że bez kokardy, ale bywa naprawdę delikatny… – wypowiada całkowicie serio, ale podnosi się, zanim ponownie dosięgnęłaby go poduszką. Śmieje się wyjątkowo D U M N Y ze swojego żartu. Zatrzymuje się przy komodzie, stamtąd wyciąga spodnie dresowe, które zakłada, a następnie jeszcze przez chwilę szpera w szufladach, zanim nie wyciągnie stamtąd małego pudełeczka. Zamyka je w garści i odwraca się przodem w stronę Josephine.
Rozumiem, że ja swój prezent na czterdzieste urodziny odebrałem w naturze? Uwierz mi, że CZTERY z przodu boli o wiele bardziej niż jakaś tam spokojna trójka. Siada na skraju łóżka i przesuwa dłonią wzdłuż jej nogi. Zatrzymuje się na biodrze, lekko podciągają za dużą na nią bluzę i nachyla się, żeby pocałować tę bezczelną dziewczynę. Po chwili jednak śmieje się prosto w jej usta i odsuwa.
Nie mogę, nie mogę Josie. Absolutnie nie mam umiaru – składa szybką samokrytykę i kładzie na jej nodze trzymane w ręku pudełko. Nie jest dobry w całej tej osławionej romantyczności. Kupił jej te kolczyki jeszcze w LA, przypominając sobie Posy w czerwonej sukience, do której na pewno by pasowały. Potem jednak uznał to za zbyt wielką ekstrawagancję i czekał na odpowiedni moment… A finalnie jakiekolwiek plany i intencje pokrzyżowała mu cała ta awantura w szpitalu.
Zakłopotany, zanim jeszcze dziewczyna otworzy prezent, przesuwa dłonią po swoim karku.
Przypominam, że chciałem zaprosić cię na randkę, ale zamiast tego, wolałaś rozpętać aferę na pół szpitala – uśmiecha się kwaśno i odwraca przez ramię w stronę drzwi, za którymi widać aneks kuchenny.
Jesteś głodna? Prądu co prawda nie ma, ale kuchenka jest gazowa, więc może to być jakiś… Jakiś makaron z serem? Z pudełka – nigdy nie był i nie jest najlepszym kucharzem. W tym zdecydowanie wiódł prym jego starszy brat. – Nic lepszego kulinarnie cię ze mną nie spotka. To Judah wygrał w loterii genowej – urodę i kulinarne skille.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie była pruderyjna. Nie zarumieniła się na informację, że dostała na urodziny nic innego jak spięcie na obwodach i orgazm. Koniec końców to lepsze niż nic! Zresztą wcale nie oczekiwała prezentów – wspomniała o swoich urodzinach tylko dlatego, że to był DUŻY przeskok. Teraz tak mówił o tej czterdziestce, ale jak zmieniał licznik na trójkę pewnie też to przeżywał. Jak każdy.
Nie spodziewała się jednak, że dostanie prezent. Prawdziwy prezent. Spojrzała zaskoczona na pudełko, które zostało na jej nodze i jeszcze zanim je chwyciła, zerknęła kontrolnie na Jacoba. Na pewno sobie nie żartował? To naprawdę dla niej? Nie była pewna, gdy w końcu sięgała po pudełeczko i ostrożnie uchyliła jego wieczko. Nie była sroką. Większość jej szafy stanowiły jeansy i basicowe góry. Sukienki – czy to ta ze świątecznej imprezy u jego matki, czy Aviany – to było prawdziwe święto. Biżuterią również nie ociekała. Skłamałaby jednak, gdyby powiedziała, że oczy jej się nie zaświeciły do błyskotek. Bo były piękne!
Dlatego właśnie się do niego pochyliła i dlatego właśnie na moment, dwa lub pięć zamknęła mu usta pocałunkiem. Jako dziękuję. Bardziej wymownie się nie dało. Kiedy już się od niego odkleiła, nie mogła przestać się uśmiechać – Jest przystojny, owszem… ale osobiście wolę lekarzy niż kucharzy. – zapewniła, trącając nosem jego policzek i nie przestając się uśmiechać, podśmiechiwać właściwie.
Ale niezależnie od tego jak bardzo oboje nie umieli w gotowanie – od czasu do czasu trzeba było coś zjeść. A przy tych warunkach atmosferycznych nawet nie można było niczego zamówić. Także makaron z serem z pudełka brzmiał jak szczyt ich kuchennych możliwości. I chociaż mówiła, że woli lekarzy od kucharzy to i tak obserwowanie Jacoba w kuchni sprawiało jej dziwną satysfakcję i przyjemność. Zanim zajęła miejsce na kuchennym blacie – czyli w pierwszym rzędzie, gdzie mogła go spokojnie obserwować – jeszcze uzupełniła ich szklaneczki alkoholem i spokojnie popijała swojego drinka – Ale nie odpowiedziałeś mi… chyba. Albo oślepił mnie blask mojego prezentu i nie słyszałam. – uśmiechnęła się pod nosem, bo przecież musiała się upomnieć! Ciekawa była kiedy by je dostała, gdyby teraz tego nie zrobiła. Kiedy by je wręczył? Na piątą rocznicę ślubu? – Ale jak to ma wyglądać w pracy? Jak my mamy wyglądać w pracy? Będziemy się ukrywać? Jak w serialach… całować się w windzie, a gdy drzwi się otworzą udawać obcych?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Multitasking nie jest jego mocną stroną. Skupienie się jednocześnie na rozmowie i gotowaniu w ciemności (umówmy się, że jedna świeca zapachowa na kuchennej wyspie przy której usiadła Posy i doświecanie sobie kuchenki latarką z telefonu nie gwarantuje pełni widoczności) przychodzi mu z niebywałym trudem. Dlatego też szarpie się z opakowaniem mac&cheese i nie do końca jest w stanie odpowiedzieć od razu na jej pytanie.
Przepraszam, nadal chyba trawię w środku twój wyraz uznania dla urody mojego brata – znajduje żartobliwy argument, dla swojej spóźnionej reakcji i dopiero mieszając składniki w garnku, jest w stanie posłać jej krótkie spojrzenie i poświecić światłem z komórki prosto w jej twarz, jak na przesłuchaniu. Musi jednak bardziej się skupić, albo zmniejszyć płomień, bo gotujący się sos pryska drobnymi kropelkami prosto w jego klatkę piersiową, bez koszulki. Zdecydowanie Hirsch zachowuje się tak, jakby miał 12-lat i matka porzuciła go w domu bez obiadu. Chwalić pana za wszelką formę cateringu, dzięki której nie przymierał jeszcze głodem.
Oglądasz zdecydowanie za dużo telewizji Josephine. Czy ja wyglądam jak George Clooney? W sensie młody? BO CHCIAŁBYM, ale Swedish to mimo wszystko nietasiemcowy ER albo Grey’s Anatomy i… Bez seksu w pracy? Potrzebuję skupienia. A naprawdę. Naprawdę już teraz, kiedy pamiętam o tym, że siedzisz w tej kusej bluzie bez bielizny, ledwo mogę skupić się na tym makaronie – wyrzuca z siebie tonem, jak gdyby była to dla niego NAJBARDZIEJ ciężka rzecz na świecie. I możliwe, że taka właśnie jest, bo półgotowy produkt zaczyna przypalać się w garnku, więc Jacob musi poświęcić swojemu daniu nieco więcej uwagi. Przekłada makaron do miseczek i przesuwa jedną po blacie w kierunku Alderidge.
Możemy więc zachowywać się w pracy… normalnie? W zasadzie tam nic się nie zmienia. Nadal jesteś największym wrzodem na dupie, jaki przytrafił mi się w zawodowej karierze. To czy ze mną jesteś, czy sypiasz ze mną po pracy, czy gramy tylko razem w squasha, czy warcaby… Myślisz, że dopóki w szpitalu jest poprawnie, to kogoś to zainteresuje? To nie tak, że chcę robić z tego przesadną tajemnicę. Po prostu chciałbym, żeby nikt nie miał wątpliwości co do tego, że jesteś dobrym lekarzem i wszystko, co udaje ci się osiągnąć, osiągasz dzięki swojej ciężkiej pracy – Hirsch wzrusza ramionami, a następnie opiera się o blat i ładuje łyżkę makaronu z serem do ust. No cóż. Nie jest to niezjadliwe danie, ale bardzo daleko mu do porządnego.
Widzisz inne rozwiązanie? Seks w szpitalu i tak masz już odhaczony – uśmiecha się złośliwie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Właściwie nawet nie była głodna. A makaron z serem z proszku nie był jej ulubionym daniem… dlatego kolację przygotowywaną przez Jacoba bardziej traktowała towarzysko niż jak faktyczny posiłek. Dlatego spojrzała na miskę, którą przesunął w jej stronę i nawet nie drgnęła, a wzrok utkwiła w Jacobie.
- Wcale nie musiałeś mnie zaliczać w szpitalu… – zauważyła, wzruszając lekko ramionami – I jeszcze niedawno sugerowałeś mi, że chowałam się pod kamieniem. A teraz zarzucasz mi próbę przeniesienia serialowo-filmowych motywów do naszego szpitala? – kącik ust drgnął jej lekko w rozbawieniu. Naprawdę pod chodził do tego bardzo optymistycznie! I może kojarzyła… ciężko było nie kojarzyć młodego Clooneya z ostrego dyżuru, ale nigdy nie oglądała regularnie. Nie miała na to czasu. Jej życie… było w tamtym czasie aktywne. W pozytywnym tego słowa znaczeniu. Nie miała czasu na głupoty!
—Ale nawet żyjąc pod kamieniem… doskonale wiem, że będzie to interesować każdego. Tam wszystko interesuje każdego. Ten cholerny szpital jest jak taki… mikroorganizm. Każda jedna informacja siecią neuronową rozchodzi się do każdej jednej komórki. Szybciej niż byś chciał. Szybciej niż zdążyłbyś powiedzieć, że chcesz mnie zaliczyć w schowku na czystą pościel. – dodała i zsunęła się z blatu tylko po to, żeby podejść bliżej Jacoba. Nie czekała na jego pozwolenie. Zabrała miskę z jego dłoni, a sama wspięła się na palce, żeby dodać sobie parę centymetrów wzroku, zarzuciła mu łapska na kark i zawisła w niedużej odległości od jego twarzy – Ale możemy biegać… Nie gram w Squasha, ani w warcaby. Ale możemy biegać. I mówię całkowicie poważnie. – wreszcie go pocałowała, a jak tylko się od niego odkleiła to na jej twarzy zagościł uśmiech – Wspólne prysznice po treningu też mają swój urok. – dodała i trąciła nosem jego nos, a zaraz po tym go w niego lekko ugryzła. I się zaśmiała – Jedz. – a ona mogła wrócić na swoje wcześniejsze miejsce i zanim także zabrała się za jedzenie – jeszcze upiła spory łyk alkoholu.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Hirsch marszczy brwi, słysząc jej słowa. I bynajmniej nie chodzi tutaj o bieganie. Jest pewny, że ta aktywność fizyczna kosztowałaby go życie. Chodzi mu raczej o wszystko to, czego jej zdaniem nie musiał robić.
Nie mógłbym ci wtedy odmówić. Rzadko kiedy potrafię w ogóle – odpowiada z rozbrajającą szczerością i oblizuje łyżkę po makaronie, zanim nie wrzuci naczyń do zlewu, skoro zmywarka na okoliczność braku prądu i tak w niczym nie pomoże. Na powrót opiera się o kuchenny blat, który dzieli go z Josephine. Przygląda jej się z delikatnym uśmiechem.
Więc chyba mam racje, że obmacywanie w windzie w niczym nie pomoże? – trochę drwi. Na dobrą sprawę jest nieco zmartwiony sytuacją w pracy. Ale nie chce przedkładać życia zawodowego nad to p r a w d z i w e. Nie czuł się tak dawno i z nikim i na pewno nie planuje tego zaprzepaścić przez narcystyczną wizję swojej kariery. Pieprzyć to.
W zasadzie, w szpitalu, nic się nie zmieni, tak? Dostali wystarczająco dużo materiału do plotek i swoich przypuszczeń. Po prostu im tego nie dokładajmy, jeśli nie jest to potrzebne.. – odbija się od szafki i powoli przechodzi w jej stronę. Obejmuje ją w pasie, przesuwa nosem po jej miękkim policzku. Chwilę później jego usta sięgają jej warg. Delikatnie, lekko. Przesuwa dłonie na jej uda i bardzo powoli podwija własną bluzę, którą na siebie narzuciła. Nieśpiesznie, mając w pamięci to, że poza tym nie ma na sobie nic innego.
Czemu w ogóle mówisz tak okropnie? Myślałem, że my się nawzajem… nie zaliczamy. I nawet, jeśli o schowku mógłbym ci opowiedzieć szybciej, niż ci się wydaje – śmieje jej się do ucha, którego płatek też muska delikatnym pocałunkiem – to… Zrobimy, co zechcesz. I gdzie zechcesz. I jak tylko będziesz chciała. Ale szpital ma być miejscem, w którym zostajemy w profesjonalnej relacji. Służbowej. Nawet jeśli mamy… mamy się spotykać. I tam się słuchasz – musi się zaśmiać. Sam nie wierzył w swoje ostatnie stwierdzenie. To mogło nie być wykonalne. Kiedykolwiek. Jacob dotyka jej policzka i odgarnia kosmyk włosów za ucho. Potem, opuszki przesuwają po jej ustach z myślą, która lekko rozświetla jego spojrzenie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nawet jeśli wytłumaczył jej skąd zapis w jego kontrakcie to ciągle nie do końca to rozumiała. Albo raczej znajdowała tysiąc furtek z tej sytuacji. Bo może dotyczyło to romansów w pracy z pacjentkami? Bo to już było mocno nie na miejscu! Kiedy jednak w grę wchodzili współpracownicy? Spędzali w swoim towarzystwie sporą część tygodnia – chyba większą część tygodnia – więc to całkowicie normalne, że w ich otoczeniu było mnóstwo szpitalnych par. Ludzie poznawali się w szpitalu, pukali a później brali śluby. Jedni żyli ze sobą krócej, inni dłużej, ale wydawało jej się to zupełnie normalne… a co za tym idzie miała mniejszy problem z „niedokładaniem” do tego, co już zaserwowali swoim współpracownikom.
I tam się słuchasz
Ohohoo… aż się zaśmiała, jednocześnie opierając dłoń na jego torsie lekko go od siebie odsuwa, żeby móc na niego swobodnie spojrzeć – Czyli o to chodziło? – rzuciła z przekorom, mogłoby się nawet wydawać, że… pretensją? Ale spokojnie, tylko sobie żartowała! I nawet na moment nie zniknął szeroki uśmiech z jej twarzy, wręcz przeciwnie! Mimo tonu głosu wyglądała na szczerze rozbawioną – Poopowiadałeś mi te wszystkie piękne rzeczy, stwierdziłeś że chcesz mnie, że chcesz ze mną być, że mnie kochasz… – właściwie pierwszy raz przeszło jej to przez gardło i nawet się nie zawahała. Rzuciła tym tak swobodnie jak całą resztą – Kochałeś się ze mną i właśnie stwierdziłeś, że będziesz to robił dalej… Ale mam się słuchać w pracy? – kącik ust drgnął jej wymownie w rozbawieniu i pokręciła głową – Nie… ma… takiej… opcji – zapewniła, objęła go łapskami w pasie, właściwie oparła je na jego bokach i znowu zmniejszyła dystans między nimi – Zresztą to wzbudziłoby większe podejrzenia niż gdybyśmy się kłócili. Ciągle. Bez przerwy. – dodała i nie dała mu od razu dojść do słowa, bo go pocałowała. Też przekornie, zaczepnie i trochę drażniąco, głównie dlatego, że krótko! – Ale dobrze. Z całą resztą… będziemy zachowywać się profesjonalnie. Tak jak do tej pory. I Jake… możesz mi odmawiać. Czegokolwiek. Chyba na tym polega… – zawahała się, przygryzła lekko wargę i wbiła spojrzenie w Hirscha – Związek. Kompromisy? Wspólne znajdowanie wyjścia?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Oczywiście. Mógł się tego spodziewać. Mimo wszystko obejmuje ją w pasie i nieco unosi ku górze, przez co również podciąga się materiał jej bluzy. Jacob uśmiecha się więc i opiera jedną z dłoni na odsłonionej, nagiej części ciała.
Podoba mu się to, jak słowo kocham gładko przechodzi jej przez gardło. Tym samym, to co powiedział jej wcześniej, nie wywołuje u niego już poczucia wstydu, ale delikatny rumieniec, czego Josephine nie może zauważyć w mroku, który panuje w pomieszczeniu.
Muszę spróbować. Może w końcu uda mi się zbudować u ciebie jakikolwiek autorytet – odpowiada złośliwie, kiedy Alderidge szybko przerywa pocałunek.
Śmieje się jednak krótko, słysząc kolejne zdanie, które Posy wypowiada. Bardziej przypomina to ciche, chociaż dość radosne, prychnięcie. Związek. Czyli to wszystko doprowadziło ich właśnie tutaj? Odstawia ją na podłogę i przestaje nieprzyzwoicie obłapiać. Zamiast tego chwyta ją za podbródek i odchyla lekko jej głowę tak, by miał pewność, że na niego patrzy.
Chcę robić to wszystko dalej, bez znaczenia, czy będziesz w pracy zołzą. Nadal. Mogłabyś ewentualnie trochę mniej się na mnie nadzierać. Za tym niespecjalnie przepadam… – dodaje.
W końcu, kiedy spotkaliśmy się pierwszy raz, pomyślałem tylko o tym, że w twoich oczach można zatonąć. A potem okazało się, że kiedy wrzeszczysz, człowiek tym bardziej ma ochotę skakać. Na główkę. Do płytkiej wody… – Jacob Hirsch i jego romantyzm. Nieustający żart na każdy temat. – TAK CZY INACZEJ, – wtrąca od razu, zanim zdążyłaby mu cokolwiek odpowiedzieć – powiedziałem ci to już wcześniej. Nie mógłbym ci odmówić, bo nienawidzę, kiedy płaczesz. I kiedy się tak czujesz. I kiedy patrzysz na mnie tymi ogromnymi oczami. I tęskniłem. Nawet sobie nie wyobrażasz jak… – wyrzuca z siebie szereg informacji już poważniej, ale zasłania jej dłonią usta i kręci przecząco głową. Nie musi nic mówić. Nie wymaga od niej żadnej deklaracji. Nie chce wymusić, by powiedziała mu to samo. Chce, żeby wiedziała. Jego kącik ust drga delikatnie, na granicy uśmiechu. Palcami przesuwa po jej policzku, odsuwa kosmyki włosów za jej uszy.
Poza tym, czy muszę tłumaczyć się z seksu z własną… dziewczyną? – przekrzywia lekko głowę. Czy to pytanie? Czy to pytanie do Józefiny? Czy tak ma teraz być? Czy mogłaby pokiwać, chociaż twierdząco głową? Czy mogłaby już nie spotykać się z tymi wszystkimi typami na poprawę nastroju? Czy może być już dobrze? Czy może być już tylko jego? W każdym możliwym znaczeniu.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Miał szczęście, że miała dobry humor. Nawet jeśli z takim tu nie przyszła to w międzyczasie zdążył ulec diametralnej zmianie. Z jego powodu. Przez niego. I wcale nie dlatego, że chętnie słuchała tych komplementów, słodkich słówek i wyznań… nie, po prostu to przez niego. Jego towarzystwo. Świadomość tego, że oprócz tego, że to wszystko mówił to jeszcze dodatkowo to czuł. I ona była tego świadoma. Więc nawet gdy tak brzydko z niej żartował – nie zrobiła nic więcej jak pacnięcie go w ramię za te głupie żarty z jej wydzierania się. Gdyby nie musiała to by tego nie robiła, prawda? Proste.
Swoją drogą mnóstwo rzeczy nagle zaczęło być proste. Wystarczyło tylko porozmawiać… powiedzieć prawdę, otworzyć się i dać sobie szansę. Bo to właśnie robili – Dziewczyną – powtórzyła za nim uśmiechając się pod nosem. Nawet jeśli brzmiało to śmiesznie z ust czterdziestolatka w stosunku do trzydziestolatki (i nie, nie chodziło o różnicę wieku, a raczej sam fakt, że byli… dorośli) to i tak sprawiło, że Alderidge przeszedł śmieszny dreszcz. A jej uśmiech znaczył dużo więcej niż „tak” czy jakiekolwiek kiwanie głową. Znaczył wszystko. Tak samo jak fakt, że znowu zarzuciła mu łapska na szyję, a w odpowiedzi po prostu go pocałowała – Raczej z jego braku… albo seksu z kimś innym. Blondynka z kardiochirurgii – zaśmiała się, znowu to była tylko głupia, wzrodzona przekora i lekka złośliwość. Z czystej przekory! I znowu nie dała mu dojść do słowa, bo znowu zamknęła mu usta pocałunkiem.
Nawet nie zorientowała się kiedy ją podsadził, że znalazła się na kuchennym blacie. Nie odrywając się od jego ust nawet na moment, przesunęła się trochę bardziej bliżej krawędzi, jednocześnie on mógł swobodnie zająć miejsce między jej udami – Podoba mi się to uczucie… to jak to smakuje. Że mogę się z tobą całować i nie muszę czuć wyrzutów sumienia. Że nie powinniśmy. – bo mogli. Bo była jego dziewczyną.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Śmieje się prosto w jej usta. Naprawdę? Blondynka z kardiochirurgii? Czy ta kobieta kiedyś zacznie go słuchać? Drwi więc z niej lekkim rechotem, a mimo wszystko, jego dłoń zręcznie znajduje sobie miejsce na jej biodrze. Nie robi nic więcej. Nawet jeśli to tylko dość radosne droczenie się, to nie chce znowu zaryzykować jej zawieszonego pytania – czy to wszystko jest tylko dla seksu? Czy on potrafi rozmawiać bez tego całego aspektu?
Może chciałby ją o to zapytać, ale zamiast tego przerywa to całe całowanie-się-bez-wyrzutów-sumienia. Opiera nos o jej policzek. Chce wiedzieć coś innego.
Czułaś kiedyś przeze mnie wyrzuty sumienia? – pyta lekko zdziwiony. Zabiera dłonie z jej nóg i ujmuje nimi oba policzki. –Przepraszam… – mamrocze, zdając sobie sprawę z tego, że on też jest stroną komplikująca całą tę relację. – Za święta z moją matką. Za Nowy Jork. Za to, że mnie nie było, kiedy tego potrzebowałaś. Naprawdę, przepraszam. Postaram się, żeby było lepiej. Nie jestem przekonany, czy to wyjdzie od razu, ale spróbujemy, prawda? Nic nigdy nie działa idealnie od samego początku. A jeszcze ja jestem już dość stary, a ty trudna – uśmiecha się, ale potem od razu dotyka rozłożoną dłonią swojej klatki piersiowej i doszeptuje, że to już ostatni żart w tym stylu. Chciałby jej to znowu powiedzieć, ale… Może to nie jest najlepszy pomysł. Może to za dużo. Poza tym znów czuje spięcie w całym ciele, kiedy tylko o tym pomyśli. To trudne. Dla niego wyjątkowo.
Zamiast tego jego palce zaczepiają o krawędź bluzy, którą Posy ma na sobie. Pomaga jej ją ściągnąć. Napiera na nią lekko, tak że plecami dotyka już chłodnego, kamiennego blatu.
Przeraża go, że to jest zupełnie inna bliskość, niż ta, jaką znał do tej pory. Może Alderidge ma rację? Może wszystko smakuje inaczej? Że to po prostu jest d o b r e? Zanim więc zsunie z siebie spodnie, zabiera brunetkę do swojej sypialni. I zanim cokolwiek zrobi, nie może się na nią napatrzeć. Dotyka jej włosów, odpowiada uśmiechem na uśmiech.
Ma poczucie, że mógłby tak do końca życia.

I tylko jedna myśl nie daje mu spokoju.
A potem kolejna.
I kolejna.
Czy to byłoby możliwe, gdyby wiedziała w s z y s t k o?

Co zrobił Rebecce?
Co robił z Cosmo?
Co zrobił po ich szpitalnej awanturze?

Musi odwrócić wzrok. Uciec gdzieś przestraszonym spojrzeniem. Dlatego opiera się policzkiem o jej policzek, zaciska dłonie na jej nadgarstkach i pozwala swojej sypialni wypełnić się splątanymi oddechami i zdecydowanie niezduszonymi dźwiękami.

Powinno być dobrze, prawda?

Kurwa mać.


/koniec <3

autor

Zablokowany

Wróć do „Domy”