WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
18
157

szukam pracy, będę

pracownikiem roku

sunset hill

Post

[mood : 1, 2, 3, 4, 5] Przyszło dużo więcej osób niż Stella planowała. Dom na Phinney Ridge zaczynał pękać w szwach. Co i rusz pojawiał się ktoś nowy, a młoda Martinez już zaczynała tracić rachubę. W dodatku każda kolejna twarz była coraz mniej znajoma, jakby na tę imprezę zaczynali przychodzić całkiem randomowi ludzie. Jeszcze jej to nie przeszkadzało, bo bawiła się przednio. Kluczyła między gośćmi, podskakując sobie w rytm głośnej muzyki, próbując znaleźć swoich gości vip, Lily i Laurę. To właśnie one pomogły jej dzisiaj przystroić dom, porozwieszać balony i kolorowe girlandy, pochować co bardziej cenne rodzinne pamiątki, to one poszły z nią do osiedlowego sklepu i targały dziesiątki paczek chipsów i słonych paluszków, to one pomogły zrobić małe kanapeczki i koreczki - to dzięki nim kuchnia zamieniła się w szwedzki stół z przekąskami i piciem, a salon w parkiet do tańca. Wymieniły zwykłą żarówkę na taką dyskotekową, porozsuwały kanapy, a na telewizorze włączyły jakieś karaoke dla chętnych, choć muzyka z wieży (całe szczęście, że Harrison tak lubował się w słuchaniu muzyki z lat młodości, inaczej pewnie nie mieliby tak dobrego sprzętu) prawdopodobnie zagłuszała telewizor.
- Łazienka na końcu korytarza z prawej strony - odkrzyknęła swojemu znajomemu z klasy. - Uważaj, uważaj! - Ostrzegła nieznaną blondynkę, kiedy wzięła do ręki szklany wazon, który Stella zapomniała schować. Odebrała go od niej z uśmiechem na ustach, odstawiając gdzieś na podłogę, żeby już nikogo więcej nie korcił. - Łazienka tam - wskazała ręką koniec korytarza, odpowiadając koleżance z klasy. Potem udawała, że więcej zagubionych spojrzeń nie widzi, poza tym wreszcie zlokalizowała Lily i Laurę. Szybko do nich podeszła, obejmując je obie ramieniem. - Dziewczyny! Jakoś... dużo osób przyszło, nie? Znacie tego chłopaka na przykład? - Wskazała ręką na całkiem przystojnego nieznajomego, który akurat przeglądał płyty Harrisona. - Zaraz wrócę - mruknęła, podchodząc jeszcze na chwilę do drzwi wejściowych. - Cześć! Wchodźcie! O, super sukienka, skąd masz? Cześć! Na końcu korytarza, tak. O, dzięki - przywitała się jeszcze z kilkoma gośćmi, wśród których rozpoznała większość twarzy, odbierając od nich nieduże paczki z prezentami.

Cześć! Impreza trwa, macie do dyspozycji cały dom łącznie z ogrodem. Jest głośno i tłoczno, zaczyna panować niewielki chaos, ale w takim tłumie ciężko zachować porządek. Jest piątkowy wieczór dwunastego marca, zapada zmrok.
Domówka nie ma ram czasowych, piszcie ile chcecie i w jakiej kolejności wam się podoba. Każdy może wpaść, nawet jeżeli nie zna Stelli (poza rodzicami, ich znajomymi i policją). Bawcie się dobrze, peace!
Ostatnio zmieniony 2021-03-10, 22:49 przez Stella Martinez, łącznie zmieniany 1 raz.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

~14~

Dzisiaj Lily miała zdecydowanie lepszy humor niż w ostatnich tygodniach. Ba, była nawet w nastroju na imprezowanie! Nawet, gdyby było inaczej, nie zepsułaby Stelli imprezy, ale cieszyła się, że nie musi udawać uśmiechów. Zgodnie z umową, przyszła wcześniej, żeby pomóc przyjaciółce w przygotowaniach, makijażu i tym podobnych rzeczach. Uwinęły się ze wszystkim całkiem szybko, a ponieważ Lily i tak chciała przyjść z Taylorem, poprosiła go, żeby pojawił się godzinę wcześniej i pomógł im z ciężkimi rzeczami i pracami na wysokościach. Zakładam, że nie chciał jej na razie podpadać i zjawił się.
Bała się nieco reakcji dziewczyn, szczególnie Laury. Powód był prosty: nadal niewiele ustaliła z Taylorem. Po ich ostatniej spinie w burzowe popołudnie spotkali się dopiero w jego urodziny, kiedy to Crane pofatygowała się do niego z prezentem. Nie powiedzieli sobie, że będą parą – Lily wprawdzie namyśliła się i uznała, że chciałaby spróbować, lecz tym razem zawahał się Taylor. Nie zamierzała wywierać na nim presji ani, o dziwo, terroryzować go fochem. Zgodziła się na proponowane warunki, czyli po prostu randkowanie, ale na razie bez jakichś górnolotnych deklaracji. Dziś, na urodzinach Stelli, mieli swoją pierwszą oficjalną randkę, choć póki co nie udało im się jeszcze ani na moment być sam na sam.
Nie, jak mam być szczera, to nie znam tu prawie nikogo. Nieźle się rozrosła impreza – uniosła lekko brwi, podając czerwone kubeczki z jakimś mocnym alkoholem Laurze i Taylorowi. Stelli nie zdążyła, bo zaraz się ulotniła, więc sama upiła łyk z tego, co przygotowywała dla niej. Swoją drogą, Hirsch miała przerąbane, skoro na imprezie był jej starszy brat. Taylor deprawował Lily na każdym kroku, ale wiadomo, że z własną młodszą siostrą to zupełnie inna para kaloszy!
Cosmo już jest? – rozejrzała się wokół, bo miała nadzieję, że uświadczy tu dzisiaj swojego byłego chłopaka, a obecnie przyjaciela.

autor

your mistaken if your thinking that I haven't been called cold before
Awatar użytkownika
21
176

studentka architektury

kawiarnia Liberte

belltown

Post

#29
outfit

Nie przepadała za tego typu imprezami, ale urodzin Stelli nie mogła odpuścić! Razem z Lily już wcześniej kupiły Stelli prezent, który podarowały jej wcześniej, żeby mogła od razu założyć złote kolczyki. Tak, tego właśnie od niej wymagały. Przygotowania poszły sprawnie, chociaż obecność jej brata i przyglądanie się jego związkowi z Lily, o którym dowiedziała się podczas walentynek było nieco dziwne. Nie miała jednak nic przeciwko temu, jedynie zastanawiając się jak Lily może z Taylorem wytrzymać.
Impreza się rozkręcała, co chwilę do domu wpadali nowi ludzie, a Laura próbowała ogarniać całe to zamieszanie, zapoznając ludzi i wskazując im drogę do przekąsek, pilnując, by czasem nie rozbili czegoś, co zapomniały schować. – Bardzo dużo, chyba ktoś nie zrozumiał, że to impreza urodzinowa, a nie domówka. – wzruszyła lekko ramionami i pokręciła głową spoglądając na chłopaka, którego nie znała.
– Leć. – posłała Stelli uśmiech i stanęła obok Lily oraz swojego brata, odbierając od przyjaciółki kubeczek z alkoholem. – Ja kilka osób z widzenia. – przyznała rozglądając się wokół. – Są znajomi Stelli z klasy. I kilka osób ze szkoły. – poinformowała Lily, bo w końcu one były rok starsze i pewnie lepiej znały ludzi ze swojego rocznika.
- Cosmo? Spóźni się. – wyjaśniła, spoglądając nawet na telefon, żeby sprawdzić, czy czasem nie wysłał jej jakiejś wiadomości.

autor

oh.audrey

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

TRZY

Jak to się nazywa? Asertywność. Cecha postrzegana zwykle pozytywnie: że nie dajesz sobie wchodzić na głowę, że z rozpędu nie godzisz się na coś, czego w sumie nie chcesz, że nie robisz czegoś, bo inni zasugerowali, ale gdyby cię zapytać, to by tego nie zrobiła.
Czy Utah poszłaby na imprezę w kilka dni po swoim przybyciu do Seattle – w zasadzie po powrocie do Seattle – nie znając nikogo (no – poza Stellą, rzecz jasna)? Czy ryzykowałaby tak wiele! w zamian za co: za kilka godzin muzycznego łomotu, kilka wahań nad alkoholem, dwa papieroski na balkonie, palone pewnie mniej wprawnie niż w wykonaniu jej rówieśników, kilka niejasnych spojrzeń na chłopaków, a wszystko to i tak pod znakiem nieustannego uważania na samą siebie i tkwiącą gdzieś tam, w głowie, dysfunkcję?
Nie: nie poszłaby.
Zgodziła się bo... bo Stella. W Stelli było coś takiego, że istota ludzka –w każdym razie Utah – miała wrażenie, że problemy są mniejsze niż są, że na świecie jest fajniej, niż jest, i że to jest prawda tym bardziej, im bliżej znajduje się Stella Martinez. Dla kogoś w sytuacji takiej, jak Utah, z jej wyzwaniem, był to element wielkiej wagi.
No ale miał też taki skutek, że, jak widać, zdezaktywował na moment jej asertywność i oto Utah Barnett stała przed białym domkiem z torbą prezentową w jednej dłoni, drugą pokonując wątpliwości na trasie do dzwonka. Uśmiechała się – spokojnie i nieco autoironicznie, próbując uwierzyć w to, co słyszała na grupach wsparcia: że tej bestii nie da się pokonać w walce, bo wtedy tylko rośnie. Można ją pokonać akceptacją i śmiechem: ten śmiech, to naznaczenie pure-nonsense'owym humorem a la Monty Python, ma szansę udzielić się innym i w ten sposób jakoś to pójdzie. Z czasem.
Tak.
No, może.
Ale jak to ma zadziałać w tak cholernie narażonej na pośpieszne ludzkie oceny sytuacji, jak... impreza?? Utah wiedziała, że w przeciągu pierwszych pięciu minut wyskoczą z niej już tiki kinetyczne, klepnie kogoś, klaśnie dwa razy, cyknie ustami jakby przywoływania konia, zrobi wargami PYK otwieranego szampana, a w przeciągu pierwszych pięciu do piętnastu powie coś, co nie tylko zlikwiduje ją w oczach rówieśników (na pewno wszyscy są cool, zajebibi, mega, panują nad swoimi gestami i minami jak wytrawni aktorzy Hollywood, wytrenowani na setkach godzin swoich i cudzych najpierw jutubów, potem tiktoków...), ale może przede wszystkim przyniesie wstyd samej Stelli, tak?
A może nie?
Utah nabrała mnóóóstwo powietrza w płuca, wcisnęła dzwonek, wypuszczając je (i przy okazji robiąc CYK bokiem warg) i powiedziała sobie: "Bejbe, wchodzisz jak w masło", dodając zaraz "Cokolwiek to znaczy... Nie myśl o podtekstach!" – ale wtedy akurat cyknął zamek w drzwiach, za którymi ukazała się Stella, oczywiście jednocześnie uśmiechnięta i zaaferowana, ale nic dziwnego, wziąwszy pod uwagę kaliber radosnego chaosu za jej plecami.

outficik

– Hej! Przylazłam! – obwieściła Utah, uśmiechając się szeroko Wpakowała się do środka, kończąc jeszcze przydługi wydech automotywacyjnym pufnięciem dla dodania sobie otuchy, i wręczyła solenizantce torbę, zawierającą komplet siedemnastu stopniowanych ołówków i innych utensyliów grafika. – Tylko nie pomyl ze świeczkami! Bo dobrze kojarzę, że rysujesz, nie? i mam nadzieję, że ci – urwała, zaciskając błyskawicznie oczy i usta, przez co wyglądała, jakby przełykała cytrynę, po czym podniosła na Stellę wzrok typu "Szlag, no i sama widzisz!", ale na co komu te wymówki? Sama sobie powtarzała: spraw, żeby inni sądzili, że Tourette, choć obiektywnie jest to sposób na spieprzenie życia sobie i innym – ma swoją debilnie humorystyczną stronę, jak już kogoś do tego przekonasz, i w ten sposób jakoś to będzie.
Zaczęło się w sumie lepiej, niż można było przewidywać – kiedy Utah jeszcze w okolicach holu wyłapała wzrokiem nikogo innego, jak własną kuzynkę! Ech, śmieszne trochę, że przed przyjazdem Utah z Kalifornii poznała Lily jedynie przez ekran i że pierwsze ich bezpośrednie spotkanie miało się oto dokonać na urodzinach Stelli, co oznaczało, że już – być może – mają jedną wspólną znajomą!
Lily?... – Utah, akurat podchodząc od tyłu, gdy Lily rozmawiała z jakąś dziewczyną i chłopakiem, ujęła kuzynkę za łokieć delikatnie, czekając aż się obróci, gotowa na każdą w zasadzie reakcję, no bo kuzynka to kuzynka! Tej pozytywnej ekscytacji miała na razie w sobie tyle, że innych osób szczegółowo nie widziała, nie przypatrywała się im też póki co – na pierwszym planie w tej sekundzie była Lily. Nawet nie ten "turet", którego Stella kilka dni temu w szkole spodziewała się zobaczyć przy Utah jako tajemniczego nieodłącznego towarzysza (który był oczywiście przy niej – w niej –również dziś, pewnie czając się już, żeby znienacka kogoś pacnąć albo zwyzywać...)
Ostatnio zmieniony 2021-03-11, 17:37 przez Utah Barnett, łącznie zmieniany 1 raz.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#6
Outfit + Prezencik dla Stelki


Kolejna zmiana szkoły, to było prawdziwe zabójstwo, ale rudowłosa nic nie mogła na to poradzić, skoro z poprzedniej została najzwyczajniej w świecie wyrzucona. W końcu to była ostatnia klasa liceum i Nanette nie miała zbytnio nic do gadania. Tym bardziej teraz, kiedy opiekę nad nią przejął ojciec. Ojciec...jak to w ogóle brzmi? Jeśli dziewczyna miałaby być szczera chociażby ze samą sobą, to musiała przyznać, że póki co dosyć kiepsko odnajdywała się w tej nowej dla niej roli, ale Joachimowi też łatwo nie było. W końcu nie codziennie dowiadujesz się o tym, że masz córkę i do tego nastoletną, która łatwa w obsłudze wcale nie jest. Wciąż pozostawali dla siebie zupełnie obcymi ludźmi, ale teraz to właśnie on decydował o jej losie. Nic dziwnego, że zapisał ją do tej samej szkoły, do której uczęszcza również Laura. To, że trafiła do tej samej klasy, także nie mogło być i z całą pewnością, nie było dziełem przypadku.
W całym tym zamieszaniu był jednak jeden plus. Choć minęło dopiero zaledwie kilka dni, zawsze istniała szansa na to, że Pannie Dawson uda się nawiązać dobre relacje ze swoją kuzynką, nawet jeśli nie może jej jeszcze powiedzieć, kim w rzeczywistości jest. Ta część należała do jej ojca. To on musiał zdecydować, co zrobi z posiadaną wiedzą i w jaki sposób powie rodzinie o jej istnieniu. Dzięki całemu temu zamieszaniu, dziewczyna poznała również Lily, przez co bycie tą "nową" nie było już wcale takie złe.
Co do samej Stelli sprawa miała się ciut gorzej, bo od samego początku nie przypadły sobie do gustu praktycznie wcale. Wciąż dochodziło między nimi do tak naprawdę nikomu niepotrzebnych spięć. Dlatego, gdy kilka dni temu, Nanette tak po prostu otrzymała od niej zaproszenie na urodziny, cholernie się zdziwiła. Koniec, końców obie zdecydowały, że zakopują topór wojenny (przynajmniej na razie). Nie znając Stelli zbyt dobrze, rudowłosa nie bardzo wiedziała, na jaki prezent się zdecydować. Tak więc, postawiła na całkowitą kreatywność i naszkicowała koleżance jej portret. Mało kto wiedział, że Nan ma prawdziwy talent do tych rzeczy. Dziewczyna jeszcze nigdy nikomu nie pokazała swoich "małych dzieł sztuki" więc była to jej tajemnica.
Docierając na miejsce już przy samym wejściu, natknęła się na solenizantkę. - Ja to mam szczęście! Jak dobrze, że od razu na Ciebie wpadłam. Bałam się, że w tym tłumie Cię nie znajdę. - Przyznała szczerze, wręczając jej przygotowany przez siebie, ładnie opakowany prezent. - Proszę, to dla Ciebie. Mam nadzieję, że Ci się spodoba. - Odparła z uśmiechem, gdy dziewczyna, odbierała od niej pakunek. - Okej, okej czaję! Nie zatrzymuję dłużej. Leć, rób swoje! - Dodała z wyraźnym rozbawieniem, widząc jak po chwili Stella w pośpiechu, zniknęła gdzieś w tym ogromnym tłumie. Na całe szczęście w oddali, Nan dostrzegła znajome twarze Laury i Lily, które stały w towarzystwie nieznanego jej chłopaka oraz dziewczyny, niewiele myśląc, udała się tam. - Hej! - Przywitała się całusem w policzek z jedną i drugą. - Nie wiem, jak Wy, ale ja jestem w szoku. Nie sądziłam, że Stella ma aż tylu znajomych? Jeszcze nigdy nie widziałam takiej ilości ludzi w jednym domu. - Stwierdziła, kręcąc przy tym glową z wyraźnym niedowierzaniem.
Obrazek

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Gilbert i urodzinowe imprezy to dwa zupełnie różne światy. Na dobrą sprawę, nawet niespecjalnie pamiętał, skąd zna solenizantkę i zaproszenie bardzo go zaskoczyło. Prawdopodobnie zupełnie by je zignorował, gdyby nie to, że jakiś nieprzyjemny głosik z tyłu głowy podpowiadał mu, że byłoby to względem niej nieuprzejme. Oczywiście, nie przyswajał tego, że Stella jego nieobecności nawet by nie zauważyła. Był przekonany, że musi się pojawić, w koszuli i pod krawatem, i musi wręczyć jej prezent, choćby po godzinie miał rozpaczliwie szukać jakiejkolwiek wymówki, by się stamtąd wymknąć. Zatem, pojawił się. W rękach trzymał niewielki, urodzinowy bukiet i kolorową torebkę z kartką i jakąś wypasioną czekoladą. Nie miał pojęcia, co byłoby dla Stelli odpowiednie. Ostatecznie, nic przecież o niej nie wiedział. Nie pamiętał nawet, jak się poznali.
Zapukał do drzwi i grzecznie czekał, aż ktoś mu otworzy, ale zanim ktokolwiek zdążył to zrobić, jacyś inni goście wyminęli go i wbili do domu, jak do siebie. Gilbert czmychnął za nimi, zanim drzwi się znów zamknęły. Rozejrzał się, próbując wybadać, gdzie jest solenizantka i czy powinien zdejmować buty. Nikt inny nie zdejmował, więc on też sobie podarował. Zauważył jednak, że jakaś niebieskowłosa dziewczyna przyjmuje prezenty, więc ustawił się w kolejce, a gdy w końcu się do niej dostał, wręczył to, co sam przyniósł, niemal od razu paląc się ze wstydu, bo oczywiście miał świadomość, jak żałosne i drętwe to było. Nie był jednak osobą, która zorganizowałaby jej piżamę z jednorożcem czy poduszkę w kształcie prącia. Ba, niech się cieszy, że nie dostała kubka z jakimś wieśniackim napisem.
- Wszystkiego najlepszego - wydukał z siebie, ale już marzył o tym, by się ulotnić, a że Stella raczej miała dużo innych rzeczy i ludzi na głowie, to pewnie specjalnie się nad sobą nie rozwodzili. Gilbertowi nie zostało nic innego, jak zaszyć się w jakimś kącie i... Och, może powinien wypić piwo? Może rozluźni się chociaż trochę, a niedawno skończył przecież dwadzieścia jeden lat, więc totalnie mógł. Starając się jak najmniej rzucać w oczy, zgarnął jedną z puszek i to w jej towarzystwie przycupnął gdzieś na boku. Przynajmniej miał co zrobić z rękami, kiedy tak siłował się z tym nieszczęsnym kapslem.

autor

Awatar użytkownika
18
157

szukam pracy, będę

pracownikiem roku

sunset hill

Post

Kolejne osoby przekraczały próg domu na Phinney Ridge. Nie wszystkie były Stelli znane, ale uznawała, że przychodzą z jej znajomymi - przecież pozwoliła na zabranie ze sobą osoby towarzyszącej. - To masz okazję poznać kogoś nowego - skwitowała, puszczając oczko Lily. - Taylor, a mógłbyś przynieść stamtąd zgrzewkę napojów, bo chyba się kończą - uśmiechnęła się do niego uprzejmie, choć trochę kąśliwie, ale nasłuchała się o nim tylu opowieści, że po prostu nie mogła się powstrzymać. - Dzięki! - Dodała, bo sama faktycznie nie dałaby rady jej przenieść, po czym podbiegła do drzwi, bo zauważyła tam pare znajomych twarzy.
- Cześć, Utah! Fajnie, że jednak przyszłaś - przywitała się z dziewczyną, odbierając od niej torbę z prezentami. Och, ogłowi się dzisiaj lepiej niż w święta! - Tak, dobrze pamiętasz… - odparła wyraźnie zaskoczona, bo nie spodziewała się, że Utah faktycznie zapamięta jakieś szczegóły odnośnie jej osoby. Zerknęła do torby, nie skupiając się za bardzo na jej tiku - parę dni temu była zszokowana jej chorobą i tymi wszystkimi przekleństwami wypowiedzianymi jej prosto w twarz, i nie mogła powiedzieć, że czuła się z tym komfortowo. Faktycznie, na początku przeszło jej przez myśl, że coś jest z nią nie tak, ale tak psychicznie, i stąd to dziwne zachowanie, stąd potrzeba indywidualnego nauczania. Po powrocie do domu spędziła cały wieczór na youtubie, oglądając chyba wszystkie możliwe kanały poświęcone tej chorobie, żeby to zrozumieć. I chyba zrozumiała, a przynajmniej na tyle, żeby postanowić to ignorować i nie rezygnować z zaproszenia na urodziny. Po pierwsze, głupio by jej było zmieniać zdanie. Po drugie, zdecydowanie nie należała do osób, które zbyt dużo myślały, analizowały możliwe scenariusze. Bywała do bólu beztroska, co już nie raz pakowało ją w tarapaty. - Widzisz tamte dziewczyny? Możesz do nich podejść, zaraz dołączę - Zaproponowała, wskazując Lily i Laurę, po czym posłała jej przepraszający uśmiech, bo musiała podejść do następnej osoby.
- O, Nan! - Nie udało jej się ukryć lekkiego zdziwienia, które wymalowało się na jej twarzy. Nie lubiła jej za bardzo, ale doskonale wiedziała, że to niechęć odwzajemniona. Mimo wszystko zaproszenie jej na urodziny było jak najbardziej przemyślane - przy tylu zaproszeniach pominięcie Dawson byłoby zbyt dosadnym powiedzeniem spadaj. - Fakt, przyszło trochę więcej osób niż się spodziewałam - trochę było dużym eufemizmem, ale posłała jej uprzejmy uśmiech, odbierając paczkę z prezentem. - Dziękuję! Ma kształt… zdjęcia? My mamy jakieś wspólne zdjęcia? - Zaśmiała się. - Nadrobimy to - dodała. Nie rozpakowała upominku, zbyt wiele się działo, żeby zajmować się teraz prezentami. Tylko kolczyki od Lily i Laury dumnie zdobiły jej uszy, ale dostała je jeszcze przed imprezą. - Zaraz cię znajdę, pogadamy! - Obiecała, podchodząc do następnej osoby.
- Gilbert, cześć! - Przywitała się z chłopakiem, starając się ukryć jakiekolwiek oznaki zmieszania na swojej twarzy, bo totalnie nie pamiętała skąd go kojarzy. Pewnie mieli wspólnych znajomych i widzieli się na jakimś spotkaniu - to musiało być to. - Dzięki - uśmiechnęła się, odbierając od niego torbę z prezentem. - O, to moja ulubiona - mleczna bakaliowa, w dodatku taka ogromna! Już zaplanowała, że z nikim się nią nie podzieli i opędzluje ją w całości, kiedy będzie jutro odpoczywać po dzisiejszej zabawie. Przeprosiła go na moment i poszła odłożyć kolejne prezenty gdzieś pod schody, robiąc tam prowizoryczny składzik. Naprawdę nie spodziewała się tylu upominków, pomału zaczynała się czuć jak Dudley Dursley. Skorzystała z okazji, że nikt nic od niej nie chce, i skoczyła do łazienki poprawić fryzurę.
Wyszła po jakichś pięciu minutach (i dziesięciu okrzykach zajęte!), zauważając, że część osób zaczęła tańczyć na przygotowanym przez dziewczyny mini parkiecie tanecznym, a z kuchni dobiegają głośne śmiechy - cudownie! Wyglądało na to, że na razie wszystko idzie zgodnie z planem. Zlokalizowała dziewczyny, zauważając, że dołączyła do nich Utah i Nanette - to też ją ucieszyło, bo chciała, żeby wszyscy dobrze się bawili. I dlatego, kiedy zobaczyła samotnie siedzącego Gilberta, postanowiła go trochę rozruszać. - Hej - przycupnęła obok niego, chętnie robiąc sobie przerwę od tego gwaru. - Podobno śpiewasz w chórze, dobrze pamiętam? - Stella, dostajesz szóstkę z plusem za zapamiętanie tego randomowego faktu, który być może okaże się idealnym sposobem na przełamanie lodów. - Fajnie, ja to w ogóle nie umiem śpiewać. To szkolny chór, tak? Czy jakiś inny? W ogóle tam w kącie jest karaoke, możesz spróbować swoich sił - zaśmiała się cicho, zgarniając zagubione pasmo włosów za ucho. - Pomóc ci z tą puszką? Mam dłuższe paznokcie - wyciągnęła w jego stronę pomocną dłoń.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

CZY WAS PRZEPRASZAM POGIĘŁO Z TYMI POSTAMI?!

- Jak to możliwe, Laura, Stella zrobiła taką imprezę, a twoje urodziny były tylko dla rodziny i największym szoł był indyk - zapytał się bardzo taktownie Taylor siostry własnej, kiedy to w pewnym momencie trzy przyjaciółki i on stali razem. Trochę obawiał się pierwszego wspólnego wyjścia z Lily, jeszcze do jej przyjaciółek w tym siostry własnej, ale cóż, zachowywał się przykładnie. Pomagał, nie pyskował, blisko Lily się trzymał, a gdy mieli chwilę dla samych siebie to nawet jej na ucho wyszeptał, że wygląda najlepiej ze wszystkich panien tutaj i ma ekstra nogi. I że mu się podoba. Ewidentnie wkręcił sobie mocno całe to randkowanie. Chyba co najwyżej ją tylko za rękę trzymał, w talii ewentualnie obejmował omijając miejsca, którym poświęcał więcej uwagi wcześniej.
- Jasne, spoko - Stelli odpowiedział, chociaż nie uśmiechało mu się targać to fajnie było się uwolnić od centrum uwagi, w której była JUBILATKA. Zniknął więc udawając, że nie wyczuł pewnej dozy złośliwości. Wrócił po dwóch minutach, zgrzewkę napojów miał, a potem do Lily się zwrócił. Mocno konspiracyjnie.
- Jak powiedzieć Stelli, że ktoś zapchał kibel i ktoś zjeżdża po klatce schodowej na urwanych drzwiach od szafki na buty... i że, niechcący, mogłem być odpowiedzialny za jedną z tych rzeczy? - Bogu dzięki, że było głośno. Nijak nie było jak go podsłuchać.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Lily nie miała nic przeciwko imprezom. Ba, pojawiała się na nich często i chętnie. W ostatnim czasie nie była w nastroju i nie miała czasu, bo przeprowadzała się od matki do ojca, ale teraz miała szansę to nadrobić. Ojciec nawet za bardzo nie marudził, bo powiedziała, że albo przenocuje u przyjaciółki, albo odprowadzi ją Tay. Oczywiście nie zamierzała nocować u dziewczyn, tylko u Maysa, jeśli już, ale tego Lionel nie musiał wiedzieć.
No tak, Cosmo będzie miał wielkie wejście – zaśmiała się w odpowiedzi na słowa Laury. Nie kontynuowała jednak tematu, bo zaraz ktoś pociągnął ją za łokieć. W pierwszym odruchu chciała zareagować dość agresywnie, jednak na szczęście najpierw zerknęła przez ramię i dzięki temu jej wzrok padł na…
Utah! – pisnęła, odwracając się, odstawiając swój kubeczek i ściskając dziewczynę. – Hej, wszyscy, to moja kuzynka, Utah! Przyjechała z Kalifornii.
Wskazała kolejno różne osoby, przedstawiając je Barnett, ale pewnie i tak nie zapamięta wszystkich imion, dopóki ich nie pozna, nie pogada i takie tam.
Chyba nie wszyscy są znajomymi Stelli… – zauważyła w odpowiedzi na komentarz Nanette. Była pewna, że większość zgromadzonych osób to byli znajomi znajomych, co najmniej. Dobrze, że gospodynią imprezy nie była Lily, bo taka grupka była niemal gwarancją wypadków i zniszczonych rzeczy, a tego matka ani ojciec by jej nie wybaczyli.
Choć nie była to typowa randka, całkiem jej się podobała. Oczywiście tym razem nie brała zbytnio do siebie komplementów Taylora, bo nie chciała się ponownie rozczarować, ale jak chciał, to umiał być czarujący. Przynajmniej dopóki nie informował jej, że zapchał toaletę jej przyjaciółki. Skrzywiła się lekko.
Nie chciałam tego wiedzieć, Tay – przewróciła oczami i dopiła swój alkohol.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Na wzmiankę o Utah pochodzącej z Kalifornii (groteskowe, prawda?) trochę brwi ściągnął, no ale pewnie w tym całym ferworze i zamieszaniu to trudno spodziewać się, że ktokolwiek to zauważył. Obstawiał, że powitaniom towarzyszyć będzie wiele pisków, przytulasów, a potem pojawią się kolejni goście i znowu kolejni i jeszcze następni. Wiele się nie pomylił, ulotnienie się z powodu zostania tymczasowym murzyno-tragarzem nie było złym pomysłem. Karma najwyraźniej działała, bo jednak nie skończyło się to zbyt dobrze. Już gadając na boku z Lily:
- Nie, nie to, bez przesady, tylko fagasy Ruby zatykają kibel - przewrócił oczami jakby urażony tym, że mogła sobie pomyśleć, że to on przyszedł na imprezę zatykać kible. Wiadomo, gol na wyjeździe liczy się podwójnie, ale jednak własny kibel to własny kibel. No i też delikatnie odciągał Lily od towarzystwa jej koleżanko-przyjaciółko-kuzynek - No, w każdym razie MOGŁEM niechcący zahaczyć o otwartą szafkę, której drzwi odpadły. A jakiś cielak je chwycił i zaczął na nich zjeżdżać. Serio, czy teraz do liceum chodzą małpoludy? - to było nieco pytanie retoryczne. Swoją drogą, czy na tej imprezie był alkohol? 17lat to jednak trochę mało, by chlać na umór, ale trawkę to pewnie coponiektórzy tutaj popalali. W każdym razie, Taylor miał przy sobie piersiówkę a w niej nieco whisky. Golnął sobie delikatnego łyczka - Whisky, chcesz? - podsunął Lily pod nos, a potem zapytał - Zamierzamy się tutaj bawić, czy też może jesteś dzielnym przydupasem Stelli wraz z moją siostrą? - uśmiechnięty był, to fakt, ale pytał serio. I trochę nie mógł od niej oderwać wzroku bo co i rusz to odrywał oczy od jej twarzy i spoglądał to na biust, to na nogi, to lekko wyciągał szyję by zerknąć na tyłek.

autor

your mistaken if your thinking that I haven't been called cold before
Awatar użytkownika
21
176

studentka architektury

kawiarnia Liberte

belltown

Post

- Bo moje urodziny organizował Cosmo i postanowił to skonsultować z naszym ojcem? – rzuciła nieco pytająco w stronę Taylora, bo w końcu przy swoich urodzinach miała niewiele do powiedziana, bo były niespodzianką. Stella wszystko ogarnęła sama, a plotka w szkole poszła, że to większa impreza, a nie urodziny dla znajomych.
- Nadal nie rozumiem, jak wy… - skrzywiła się i spojrzała znacząco na Lily, kiedy Taylor się ulotnił, by wykonać zadanie powierzone mu przez Stellę.
- Cześć, Utah! Hej, Nan! – przywitała się z dziewczynami z uśmiechem. Dobrze, że Stella je zaprosiła, bo były nowe w szkole, więc była to idealna okazja, by poznać wszystkich ludzi i jakoś bardziej wkręcić się w towarzystwo. – Przecież zapisała się teraz do kółka teatralnego, pewnie stamtąd wzięła kilku nowych ludzi. – zastanawiała się nad tym na głos, bo faktycznie już jej przemknęło kilka nieznanych twarzy. – Nieważne. Ważne jest to, żeby wszyscy się dobrze bawili, a Stella miała niezapomniane urodziny. Tylko wiecie, nie takie przegięte, że przyjedzie policja i potem nas będą rodzice odbierać z komisariatu. Lily, jak coś się będzie dziać, to poproś Taylora, żeby nieco ogarnął zamieszanie. – rozbawiona wywróciła oczami. Naprawdę nie potrzebowały żadnego przypału, a Taylor i jego donośny głos na pewno mógł im pomóc ogarnąć nieokrzesane osoby, chociaż z doświadczenia wiedziała, że to właśnie jej brat może im przysporzyć kłopotów.
- Obiecałyśmy Stelli, że jej pomożemy, gdy będzie potrzeba. – poinformowała Taylora, bo akurat usłyszała jego słowa, kiedy podchodziłą do niego i Lily. – Daj. – wyciągnęła mu z dłoni piersiówkę i wzięła małego łyka. – Też możesz zostać dzielnym przydupasem i zabrać tamtym typom te nieszczęsne drzwi od szafki. – dodała z uroczym uśmiechem.

autor

oh.audrey

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Lily nie była zbyt wylewna, ale widząc kuzynkę, z którą do tej pory kontaktowała się tylko online, nie mogła zareagować inaczej. Miała nadzieję, że Utah szybko zaaklimatyzuje się w Seattle i że będzie mogła jej w tym pomóc. Niestety, nie pogadały zbyt długo, bo zaraz Taylor odciągnął ją na bok i zaczął mówić coś o awariach. Nie za bardzo ogarniała, bo było głośno i trudno było jej się skupić na jego słowach.
Spokojnie, pewnie Stella prędzej czy później zauważy jedno i drugie. Nie będziemy przecież teraz szafek naprawiać, nie? – wzruszyła ramionami, bo jednak Mays nie wydawał jej się majstrem i szczerze mówiąc, nie sądziła, żeby podołał zadaniu naprawy. Oczywiście nie zamierzała mówić mu tego wprost.
Alkoholu na imprezie chyba nie brakowało, przynajmniej na razie, bo pewnie był to dość pożądany towar tego wieczoru. Pokręciła przecząco głową, gdy zaproponował jej whisky, po czym spojrzała na niego rozbawiona.
Zależy, co rozumiesz przez „bawić się”. To raczej nie jest typ imprez, na których zwykle bywasz – zauważyła i przeniosła wzrok na Laurę, która, ku jej zdziwieniu, całkiem śmiało pociągnęła z piersiówki. Przytaknęła jej skinieniem głowy, bo owszem, była tu nie tylko jako gość, ale również, by pomagać. No i była na randce, więc nie zamierzała zostawiać Taya samego sobie ani wykorzystywać go tylko do noszenia napojów.
Może niech lepiej nie zabiera i ich nie rozwściecza – mruknęła, bo kto wie, czy zaraz nie rozpętałaby się jakaś drama?
Widząc, jak Taylor jej się przygląda, cmoknęła go w policzek, ale zaraz się odsunęła, bo jednak po poprzednim komentarzu Laury było jej nieco niezręcznie. No i w ogóle głupio tak, skoro jeszcze miesiąc temu udawała, że nienawidzi jej brata z całego serca.

autor

Awatar użytkownika
18
157

szukam pracy, będę

pracownikiem roku

sunset hill

Post

- Zaraz wrócę, ok? - odparła Gilbertowi, po czym zaczęła się przeciskać przez tłum ludzi do dziewczyn. Dalej nie wiedziała skąd ich się wzięło aż tyle i pomału zaczynała się tym stresować, bo jednak nie chciała doprowadzić swojego rodzinnego domu do ruiny. Kątem oka spostrzegła jak ktoś zjeżdża po poręczy i coś nawet próbowała mu krzyknąć, ale jej głos i tak zanikł w tym hałasie i rozgardiaszu. - Znacie się wszyscy, tak? Nannete, Utah, Taylor, Laura, Lily - wskazała na każdego palcem, po czym zamilkła na chwilę, spoglądając na nich wyczekująco. - No? Czemu tak stoicie, dziewczyny - zwróciła się do Lily i Laury - Pomagałyście mi to wszystko ogarnąć, teraz idźcie potańczyć, Nannette, chodź - złapała ją za nadgarstek i pociągnęła na prowizoryczny parkiet taneczny. Z głośników akurat poleciała skoczna muzyka, więc zaczęła podskakiwać w jej rytm, starając się nie myśleć o tym, jak ten dom będzie wyglądał po zakończeniu imprezy. Tym będzie się martwić później, a na razie carpe diem.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

4 Miała przyjść razem z Cosmo. Nawet pisała do niego, chcąc mu przypomnieć, że to już dzisiaj; wolała też się dowiedzieć, czy na pewno nie ukradł jej, znowu, jakiejś koszulki czy spodni, bo od tego zależało to, na jaki ubiór w ten jeszcze trochę chłodny, marcowy wieczór się zdecyduje. Ale nie odpisywał. Zignorowała to, do czasu, aż nie zadzwoniła, a smutna baba w słuchawce mówiła tylko coś o tym, że abonent jest czasowo niedostępny. A brata brakowało; nawet po nią nie przyszedł, co już w ogóle ją trochę wkurzyło; bo przecież otwarcie sobie powiedzieli, że pójdą razem, tak? Może i nie dlatego, że Wanda bardzo potrzebowała jego obecności, po prostu wolała iść z nim, wolała mieć świadomość, że ktoś, kto bardziej lub mniej wie o tym, co dzieje się w jej głowie, będzie miał na nią oko. Pewnie i tak skończy się to jak zawsze - będzie wylewała drinki, albo udawała, że pije szoty, które naprawdę były wodą; chyba że trafi na odpowiednich ludzi i będzie jak messerschmitt w pewnym momencie imprezy. Ups?
Więc przyszła sama. Chociaż jakby policzyć ludzi w jej głowie, to przyszła z całą ekipą; fizycznie - była sama. Nawet ładnie zapakowała prezent dla solenizantki, który znalazła jeszcze w pracy; dokupiła nawet do tego farby i pędzle, żeby tylko jakkolwiek uszczęśliwić dziewczynę. Zdążyła nawet ją złapać w miarę szybko, żeby pudełko jej dać i życzyć jej wszystkiego dobrego, bo aktualnie siedziała z jednym z czerwonych kubeczków w kuchni, nadal próbując dodzwonić się do Cosmo, ale ta baba wciąż gadała to samo, więc chyba powinna sobie to w pewnym momencie odpuścić. Sęk w tym, że chwilowo i tak była bardziej sama; nawet nie wiedziała, czy trochę starszy brat czasem już nie jest na imprezie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Elliott, średniego wzrostu, raczej chudy, blondyn w okularach, całkiem dobrze bawił się na tej imprezie. Co prawda nie znał Stelli najlepiej, bo kojarzył ją jedynie z kółka teatralnego, do którego dołączyła dosłownie chwilę temu i już zdążyła ominąć dwa spotkania, ale nie przeszkodziło mu to w przyjściu na jej urodziny. Uwielbiał takie imprezy, lubił obserwować ludzi i przyłapywać ich na największych przypałach. Nie był jakimś wielkim fanem tańczenia, dlatego sporo czasu spędził w kuchni, rozmawiając tam z kilkoma znajomymi, bo tam było dużo ciszej i spokojniej. W końcu jednak chwycił za miskę pełną chrupiących chipsów i wszedł do jaskini lwa. Krążył chwilę między ludźmi, zatrzymując się przy Utah. - Chipsa? - Wyciągnął w jej stronę miskę, swojego złotego Graala, ciężko zdobyty artefakt w tej dżungli pełnej dzikusów. - Jak myślisz, uda im zrobić tę piramidę? - Nieco znudzony wskazał na trójkę chłopaków, którzy próbowali stanąć na swoich głowach.

W tym czasie Chad (wysoki szatyn, chyba nawet umięśniony, w swojej kurtce futbolisty) opróżniał szóste piwo, odstawiając je na zagracony stolik, przez co i tak spadło na podłogę. Siódme wziął do ręki i tanecznym krokiem chodził po domu, klepiąc po plecach co drugą osobę, żeby coś jej powiedzieć. Klepnął tak Nannete, szepcząc jej do ucha (tak naprawdę krzyknął, ale wydawało mu się, że mówi cicho) - To dla ciebie, piękna -podając jej piwo, które akurat trzymał w ręku, po czym odszedł dalej, aż nie zauważył Laury. Stanął jak wyryty, wyrywając komuś z ręki dwa czerwone kubeczki, by nieco chwiejnym krokiem podejść bliżej niej. - Chyba zadzwonię na policję, bo właśnie skradłaś moje serce - puścił jej oczko, podając jeden z kubeczków.

autor

Zablokowany

Wróć do „Domy”