WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Zablokowany
Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- 10 - Malcolm nie żyje, Blue.
Od kilku godzin były to jedyne słowa, które rozbrzmiewały w głowie Farrow, skutecznie blokując wszystko inne o czym powinna teraz myśleć i czym powinna się przejmować. Pracowała i jej obowiązkiem było uśmiechać się do małych pacjentów, aby jak najbardziej wynagrodzić im pobyt w szpitalu, a rodzicom dokładnie, ale z wyczuciem przekazywać mniej lub bardziej pozytywne wiadomości. Tymczasem od czterdziestu pięciu minut siedziała zamknięta w gabinecie, stroniąc od towarzystwa innych - lekarzy, personelu albo podopiecznych chcących dowiedzieć się czegokolwiek, a do czego ona kompletnie nie miała głowy.
Rozmowa z Connie trwała tylko kilkadziesiąt sekund. Przekazała, że Malcolm popełnił samobójstwo i zapytała jak Blue się z tym czuje. Jak się czuła? Była zaskoczona, to po pierwsze. Nie rozmawiała z nim od.... kilku lat? To Clive był jedynym z ich trójki, który wciąż utrzymywał z nim kontakt, wierząc do ostatniego moment, że uda mu się pomóc. Zarówno Connie jak i Aurelie dawno porzuciły te płonne nadzieje. Czuła się... dziwnie? Źle? Smutna? Zagubiona? Rozgoryczona? Nie potrafiła w głowie odnaleźć odpowiedniego słowa opisującego targające nią uczucia. Przed oczami stanęły obrazy nastoletnich lat nagle tak wyraźne, jakby miały miejsce wczoraj, a nie w odległej przeszłości. Najbardziej bolała świadomość, że ona - wyłącznie ona była osobą, która powinna przekazać tą wiadomość Thorntonowi. I chociaż w krótkim życiu zawodowym niejednokrotnie przyszło jej się mierzyć z takim wyzwaniem, tak spojrzenie w oczy najbliższej osoby, najlepszego przyjaciela, człowieka, który był obok od lat i nigdy nie odsunął się nawet na krok było niewyobrażalnie trudną sztuką.
Przez ciągnący się w nieskończoność dyżur zastanawiała się w jaki sposób to zrobić. Boleśnie oderwać plaster i już w drzwiach zrzucić na barki Clive'a złą wiadomość czy może najpierw go przygotować? Nie wiedziała tego nadal w taksówce, gdy po dwunastu godzinach w Swedish przemierzała ulice Seattle, by dotrzeć do jego mieszkania. Ani wtedy gdy niepewnie uderzyła piąstką w drzwi komunikując zapowiadaną wcześniej wizytę. Nie wiedziała też w chwili, gdy brunet otworzył z uśmiechem, spoglądając na nią tak jak robił to zawsze - tak jakby w jego spojrzeniu kryło się coś, o czym wiedzieli wyłącznie oni. Nie wiedziała nadal, gdy padło ciche Hej, co jest? Wejdź do środka, a ona nawet nie drgnęła. Zamiast tego pierwszy raz dzisiejszego dnia, dając upust trzymanym na wodzy emocjom, rozpłakała się, robiąc krok w przód, aby objąć Thorntona w pasie. - Malcom nie żyje - powiedziała cicho, równie po cichu pozwalając swoim łzom płynąć. I szczerze? Nie wiedziała dlaczego te wciąż sączyły z jej oczu, jak świeża krew z rany - bardziej z żalu o byłego przyjaciela czy z powodu wiedzy, że dotknie to Clive'a znacznie bardziej niż kiedykolwiek chciałby przyznać.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

  • 27.
Kim jesteśmy w oczach wszechświata gdy mierzymy się z największymi lękami?
Drżenie dłoni. Mocne, intensywne - o wiele silniejsze niż pierwsze podrygi sprzed dwóch lat; „leki przestają już działać mr Thornton - musimy przejść na kolejny poziom leczenia.” Przegranie - ostanie miejsce w rankingu; czy warto jeszcze walczyć? Stojąca na szafce nocnej w połowie pusta butelka whisky, a obok niej - równie pusta szklanka - rodząca się w ciele (okolicach serca - jakby takowe posiadał ) tęsknota, za śmiechem syna - błękitu ufnych oczów byłej żony. I ta samotność; wszędzie, na każdym kroku - wokół niego, mebli niedawno złożonych w nowym salonie - a nawet pomiędzy budynkami gdy przechadzał się po ulicach „Szmaragdowego miasta.” Czy pośród aktualnej rzeczywistości Clive Mozarta Thornton'a istniało jeszcze coś równie ważnego, na tyle istotnego by z radością wyciągać dłoń po więcej? Tonął we własnych wspomnieniach - przeszłości tak odległej, że z ciężarem powracał do tego świata, w którym wydawać się mogło jakby utknął na wieki-wieków zawsze. Alkohol pomagał - dzięki niemu udawało się zapomnieć, na króciutko niczym jak na mini sekundę; procenty wytwarzały szczęście - choć mylne, fikcyjne - to przez przynajmniej chwilę mógł się śmiać - i wtedy czuł się dobrze. Nie jak kiedyś, ale były to połowiczne wrażenia.
Przyszła tak jak obiecała - tą cechę cenił w Aurelie Blue Farrow najbardziej - przez wszystkie te lata towarzyszenia sobie nawzajem, w tym aspekcie jeszcze nigdy go nie zawiodła.


Była kiedy chciał.
Był kiedy chciała.
Byli kiedy chcieli.



Jak określić relację która łączyła go z lekarką? Czy to w ogóle się dało? Poniekąd kobieta stanowiła w egzystencji chirurga wszystkie (znane poprzez ludzkość) czasy - przeszłość, teraźniejszość - przyszłość. Nieważne co się działo - trwała; zawsze. Czy zasługiwał na podobne oddanie? Czy odwdzięczał się tym samym? Niekiedy - osobowość Thorntona bywała trudna - zmiana nastrojów, nieustanne pragnienie władzy - w pewnym momencie może przytłoczyć każdego, ale nie ją - jakby posiadała w tylnej kieszeni swoich króciutkich jeansowych szortów (taką ją zapamiętał, w lipcowe słoneczne popołudnie 2002 roku - gdy cała czwórka Clive, Connie, Malcom i Aurelie przesiadywali na jednej z seatte'lowskich plaż, a ona w wyniku potknięcia zmoczyła swoje ukochane spodenki) posiadała włącznik „stop” - który automatycznie hamował wszystkie jego gburowate posunięcia. Z ochotą rozchylił drzwi pozwalając jej wejść - i posłusznie kierował się wprost do salonu z przekonaniem, że zapowiedziana wizyta będzie stanowiła tylko kolejny pretekst do poprzebywania razem - bo przecież tacy już byli... prawda?
Malcom nie żyję. Malcom nie żyję. Malcom nie żyję. Malcom nie żyję. Malcom nie żyję. Malcom nie żyję. Malcom nie żyję. Malcom nie żyję. Malcom nie żyję. Malcom nie żyję. Malcom nie żyję. Malcom nie żyję. Malcom nie żyję. Malcom nie żyję. Malcom nie żyję. Malcom nie żyję. Malcom nie żyję. Malcom nie żyję. Malcom nie żyję. Malcom nie żyję. Malcom nie żyję. Malcom nie żyję. Malcom nie żyję. Malcom nie żyję. Malcom nie żyję. Malcom nie żyję. Malcom nie żyję. Malcom nie żyję. Malcom nie żyję. Malcom nie żyję.
Spokój. Wyprostowane plecy - i nagłe, niespodziewane poczucie ciepła jej ciała - zapach różanych kwiatów, które wydzielały włosy dziewczęcia - delikatnie uniósł dłoń kładąc na plecach towarzyszki by docisnąć ją do swojej falującej klatki piersiowej. Puste spoglądanie w przestrzeń - zero wyrazistych emocji, jakby owa wiadomość nie zrobiła na mężczyźnie żadnego znaczenia. Tylko jakaś dziwna, nieokreślona cząstka jakby zgasła. Płoń Clive. Płoń. Och, Malcolmie czy Ty teraz na nas patrzysz? Stali wtuleni - zrozpaczeni, odizolowani - by w końcu dane mu było wydać z siebie ciche, skromne - bezsilne. - Kiedy? - nawet nie „jak?” Bo czy to nie było oczywiste i nieuniknione?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Spodziewała się, że przekazanie informacji Clive'owi nie będzie należało do najprzyjemniejszych, ani do najłatwiejszych zadań z jakimi w życiu przyszło jej się mierzyć. Mogłaby zwlekać, poprosić Constance, aby przyjechała tutaj z nią, aby to ona ubrała bolesne myśli w słowa, a jednak zamiast tego stawiała temu czoła w pojedynkę - informowała kogoś bliskiego, że ktoś jemu bliski nie żyje. Na co dzień było to łatwiejsze, gdy opanowała już sztukę oddzielania własnych emocji od pracy, tymczasem widząc przed oczami sylwetkę najstarszego z Thorntonów nagle zabrakło jej przysłowiowego języka w gębie. Chciała przecież powiedzieć coś więcej, miała szeroki wachlarz możliwości, a co najważniejsze potrafiła mówić - nie była z tych milczących, a pomimo tego nie zabrała głosu, pozwalając przyjacielowi by ją objął, a samej sobie na utonięcie w tych bezpiecznych od zawsze ramionach.
Chwilę, a może nawet kilka długich chwil niesprecyzowanych w czasowych ramach, trwało, aż odzyskała rezon, aż zdecydowała się wkroczyć do jego mieszkania, odsunąć na krok, wciąż trzymając męską dłoń w swojej własnej i zabrać na nowo głos. - Dzisiaj rano - tyle wiedziała. Aż czy tylko? Nie dopytywała, jakby z przestrachu albo z prostego ludzkiego zaskoczenia nie była w stanie wydusić z siebie słowa, kiedy Connie zrzuciła na nią tę bombę dzisiejszego dnia. - Nie wiem nic więcej. Connie zadzwoniła i nie zapytałam o nic więcej - wolną ręką otarła wciąż mokre od łez policzki, nie odsuwając się nawet na krok. Chciała przeniknąć do głowy Clive'a, wedrzeć się do jego umysłu, dowiedzieć się co naprawdę myśli, jaka gonitwa teraz się tam odbywa, bo znając go tyle lat wiedziała, że gdy tylko o cokolwiek zapyta - będzie udawał nieporuszonego. - Przykro mi Clive - niwelując odległość między nimi do koniecznego minimum, ułożyła ciepłe dłonie na policzkach mężczyzny i wspinając się na palcach, pocałowała porośniętą zarostem skórę. - Nie obwiniaj się. Wiem, że będziesz to robił, ale nie funduj sobie sam takiego koszmaru - szepnęła cicho, tym razem dla odmiany obejmując go jako pierwsza. Ta dziwna potrzeba bliskości nie opuszczała ich od lat. Jednocześnie coś znacząc i nie znacząc nic.

autor

Zablokowany

Wróć do „Domy”