WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Zablokowany
Awatar użytkownika
0
0

-

Post

<table> <div class="kp0">
<div class="kp2">
<div class="kp3">

<div class="kp4"> <input type="radio" id="kp4-1" name="kp4-gr" checked><label for="kp4-1"> me </label> <div class="kp5-a"><img src="https://64.media.tumblr.com/83b414c43be ... png"></div> </div>

<div class="kp4"> <input type="radio" id="kp4-2" name="kp4-gr"><label for="kp4-2">about</label>
<div class="kp5"> <div class="kp5-t">about me</div> <div class="kp5-in">

<div class="kp5-info"> <h1>imie i nazwisko</h1> <h2>Wanda Ann Fletcher</h2></div>
<div class="kp5-info"> <h1>pseudonim</h1> <h2> babsztyl (tatuś tak mówił) </h2></div>
<div class="kp5-info"> <h1>data i miejsce urodzenia</h1> <h2>24.11.2003, grotto, wa</h2></div>
<div class="kp5-info"> <h1>dzielnica mieszkalna</h1> <h2>fremont</h2></div>
<div class="kp5-info"> <h1>stan cywilny</h1> <h2>panna</h2></div>
<div class="kp5-info"> <h1>orientacja</h1> <h2>to zależy...</h2></div>
<div class="kp5-info"> <h1>zajęcie</h1> <h2>uczy się; stawia tarota; a po szkole</h2></div>
<div class="kp5-info"> <h1>miejsce pracy</h1> <h2>sprzedaje w Seattle Aniques Market</h2></div>
<div class="kp5-info"> <h1>wyznanie</h1> <h2>wicca (nic nie mówcie mamie)</h2></div>
<div class="kp5-info"> <h1>miejscowy</h1> <h2>w seattle od jakiś dwóch lat</h2></div>
</div> </div></div>

<div class="kp4"> <input type="radio" id="kp4-3" name="kp4-gr"><label for="kp4-3">story</label> <div class="kp5"> <div class="kp5-t">my story</div>
<div class="kp5-in">tam jest zawsze jesień,<br>
pod krużgankiem drzew<br>
zbiera złote jabłka<br>
różowawy lew
<br><br>
Jesień na wsi to czas wykopków. Można pokusić się o określenie, że to jeden z najbardziej pracowitych okresów w roku, ale na wsi ciągle coś się dzieje. Może poza zimą, kiedy to może się wydawać, że wszystko zamarło, chociaż nawet wtedy znajdzie się coś do zrobienia, a jak nie - rodzice zawsze znajdą zajęcie dla swoich pociech; nawet jeżeli miałoby to być stanie bez kurtki na mrozie i czekanie przez dobrych kilka godzin na przejeżdżający samochód, w którym czeka świeży chleb i bułki.<br>
Jesienią ptaki zaczynają coraz bardziej cichnąć. Wtedy też rodzi się najwięcej młodych, jeżeli chodzi o te większe zwierzęta, chociaż to też nie zawsze zasada. Sporo z nich wydaje młode na świat też latem, kiedy to ręce są na tyle pełne roboty, że nawet nie ma kiedy przystanąć przy nowo narodzonym zwierzęciu. Dobrze, że rodzice zawsze tego pilnują i nie zapominają o weterynarzu, a jedno z rodzeństwa zostawiają w domu. Najczęściej. <br>
Rodzice zdają się częściej kręcić głowami, kiedy to zaczyna przychodzić jesienna pora. Ojciec zawsze mówi coś na temat edukacji, która przecież jest tak potrzebna, jak zeszłoroczny śnieg. I że niby na co ona komukolwiek; przecież jego dzieciom wystarczy to, że będą umieć zajmować się finansami, traktorem, gospodarstwem. Na co im ta literatura, sztuka i inne nauki, które tylko odciągają je od pomocy? Przecież sami z matką nie dadzą rady ogarnąć tego wszystkiego, a bez rąk do pomocy nie ma nawet mowy o tym, że wszystko minie sprawnie.<br>
Dobrze, że wczesną jesienią cała ta edukacja jeszcze nie jest na tyle intensywna, jak w późniejszych porach. Że jeszcze są skore do pomocy te nieroby i nie wykręcają się jakimiś “muszę się uczyć”, albo innymi wymówkami. Bo wtedy matka staje po ich stronie i przyznaje im rację, chociaż nie zawsze. Do szkoły trzeba przecież chodzić na piechotę, ale jak ma się szczęście, to może jeden z sąsiadów będzie akurat przejeżdżać i zaproponuje zawiezienie do szkoły. I czasami to faktycznie jest sąsiad, innym razem niekoniecznie, ale, tak czy siak, kończy się w szkole. Potem trzeba, znowu na piechotę, wracać do domu. I może sytuacja by się powtórzyła, ale wraca nas trochę większa gromadka, w końcu zaczyna robić się ciemno coraz szybciej i młodsi z nas nie powinni wtedy chodzić sami. Nie tylko dlatego, że może coś im się stać - nie znają jeszcze drogi do domu tak dobrze, jak starsi. A przecież zaczyna się robić coraz zimniej; wątpię, żeby rodzice płakaliby po czymś innym, niż dodatkowa para rąk do pracy. Może mama płakałaby tak szczerze, z serca. Ale ojciec? Czasami wątpię, że ma jakiekolwiek uczucia.<br>
Jak już nadchodzi jesień, to zaczyna częściej padać, a liście zaczynają zmieniać kolor z zielonego. Wszystko zdaje się układać do snu; wszystko zdaje się uspokajać dookoła. Nawet wieś i jej życie. Gdyby nie zwierzęta, które trzeba karmić, to naprawdę byłby spokój. Na pole nie trzeba wyjeżdżać, jeżeli w czasie wszystko się zebrało. A przecież i tak główny okres zbiorów przypada na lato. Jesień jest czasem na oddech, ale nie taki głęboki. Dość płytki, ale można przynajmniej sobie na niego pozwolić. I tak jest nas na tyle dużo, że czasami można się schować przed obowiązkami. Niektórzy i tak w ogóle nic nie robili, tylko zaszywali się w naszym pokoju, ale wtedy to trochę wszystkim dostawało się w ciry. Bo wszyscy moglibyśmy coś porobić, a nie się lenić. I czytać, czy robić cokolwiek innego. <br>
Ale jak zaczynają żółknąć liście, a wszystkie jabłka już zostały zebrane, to wtedy nie było w sumie tak źle. Babcia o to dbała, żeby było zajęcie nawet w kuchni. A bardzo lubiłam przesiadywać w kuchni. Robić przeciery, konfitury, piec ciasta i ciasteczka. Przynajmniej ojciec nie narzekał, że nie pomagam na polu. Mówił, że mogę zajmować się kuchnią; czy nawet rzucał tekstami w stylu “będziesz dobrą żoną, jak tylko męża znajdziesz”. Nigdy nie wiedziałam, czy to komplement, a może po prostu obelga, więc po prostu uśmiechałam się i kiwałam głową, kładąc mu na talerz porcję ziemniaków i pytając, czy chciałby do tego sosu, chociaż doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że powie “tak”. Ale przynajmniej jak już pytałam i podawałam mu ten sos, to doświadczałam odrobiny czułości z jego strony, bo mierzwił mi włosy, tak naprawdę delikatnie. I wtedy nie myślałam o tym, że jest alkoholikiem, potrafiącym marudzić na wszystko i wszystkich, a przy tym niejednokrotnie rzucając jakąś obelgą. Jeżeli robiło się to, co ojciec chciał, to nie było tak źle. Rzadko, naprawdę bardzo rzadko, można było zobaczyć wtedy uśmiech na jego twarzy. Wtedy można było chwalić się przed rodzeństwem tym wyczynem, któremu i tak nikt nie dowierzał. Bo jak to - ojciec ma się uśmiechać? Ten człowiek? Bez alkoholu? Może to był grymas, a nie po prostu uśmiech? <br><br>
tam jest zawsze zima,<br>
w chmur lodowy łuk<br>
modry łoś unosi<br>
gałąź białych snów.
<br><br>
Na polach nic się nie dzieje, kiedy temperatura staje się stopniowo niższa, a wiatr niesie za sobą ten charakterystyczny chłód. Trzeba bacznie obserwować pogodę i, kiedy już wiadomo, że ma być bardzo zimno, ocieplić kurnik; sprawdzić, czy na pewno nie przecieka dach w stodole i upewnić się, że i krówki czy świnki nie będą szczególnie narażone na działanie mrozu. I jest jeszcze Pies, który nigdy nie dostał imienia, ale wszyscy doskonale wiemy, że jest nasz. Na podwórku może mu być zbyt zimno i chociaż z roku na rok powtarzamy, że w końcu zrobimy dla niego budę, ta nigdy nie staje, a czworonogiego znajdujemy w stodole; nadal zaskoczeni, że udało mu się przetrwać. <br>
Kiedy nadchodzi zima, wszyscy zdają się być trochę spokojniejsi. Można w końcu odetchnąć. I to nabrać naprawdę dużo powietrza do płuc; prawdziwie odetchnąć, całymi płucami. Nie tylko udawać, że nabiera się powietrza. Pewnie ma to związek z faktem, że nie trzeba już tak często wychodzić dalej niż na podwórko, czasami może i do sklepu, ale to i tak nie jest wychodzeniem na pole. Więcej czasu spędzamy w domu, co jest dobre i złe. Ojciec wydaje się więcej pić i narzekać, ale to nic dziwnego, że tak się wydaje. Przecież siedzimy w domu i częściej możemy na niego patrzeć. <br>
W pokoju jest naprawdę ciasno, kiedy jesteśmy tam nawet nie wszyscy. W domu naprawdę jest dużo ludzi, a o wyjściu na zewnątrz nie ma mowy bez świadomości, że jest zimno. Chyba że uda ci się schować w stodole. W sianie wcale nie jest tak źle, jak mogłoby się wydawać, a ojciec już kilka lat temu ocieplił to miejsce z jakimiś panami, co się na tym znają, więc może i ukrycie się w słomie nie jest aż takie złe. To chyba też ostatnie miejsce, jakie przyjdzie ojcu na myśl, żeby tam kogokolwiek tam szukać. <br>
Babcia częściej jest w kuchni i decyduje się przekazywać nam swoje najlepsze przepisy. Chociaż wolałabym mieć je zapisane, wcale nie szkodzi. Zawsze potrafi mnie poprawić, ale to chyba tylko po to, żebym nikogo nie otruła. W końcu dobra żona nie może doprowadzić, by jej mąż musiał przesiedzieć całe dnie w toalecie, lub żeby stracił życie, uprzednio oczywiście ciężko o nie walcząc, lub i w ogóle. Wspominała, że przecież jakbym chciała, to może mi doradzić, jakie mieszanki są naprawdę zabójcze, ale chyba chciała, żebym to traktowała jak żart. Przecież jak trafi to jeszcze na drogę sądową, to pozbawię rodzinę funduszy i, kto wie, może nam zabiorą traktor, a do tego w ogóle nie można dopuścić, no bo jak to tak, bez traktora? Sprzętu, który jest zapisany w testamencie dla chyba każdego? <br>Z przyjściem zimy, zaczyna się bardziej myśleć o świętach. Święto Dziękczynienia, później Boże Narodzenie; przecież to tyle czasu spędza się wraz z rodziną! Oczywiście, kobiety do kuchni, przecież tak wypada. Na koniec wszystkiego i tak nawet nie chce się patrzeć na to całe jedzenie, ale przecież i tak trzeba coś zjeść; malutko nawet, żeby nie przesadzić, no ale trzeba. <br>
I tak ten dobry okres, kiedy wszystko naprawdę zdaje się być o wiele bardziej spokojne i poukładane, zdaje się mijać o wiele za szybko. Już nawet nie wiadomo kiedy, a nadchodzi przedwiośnie i znowu trzeba przejść się wraz z ojcem na pole. Trzeba sprawdzić, czy kury na pewno nie mają piskląt; czy którakolwiek z krów nie jest w ciąży.
<br>“Przedwiośnie budzi się w nas, promykiem dotyka okna, w polu czas orać i siać, za progiem czeka już wiosna…”<br>
Żeby tak wszystko było na tyle romantyczne, jak w tej przyśpiewce… <br><br>
tam jest zawsze wiosna,<br>
na dymiącą ruń <br>
ptak zielony zrzuca<br>
skrzydła rudych łun.
<br><br>
Dla jednych to pora powracających alergii, łaskoczących w nos i doprowadzających do puchnących i łzawiących oczu. Inni zdają się zachwycać tym, jak matka natura przywraca wszystko do życia; jak wszystko się budzi. Dla ludzi wsi, jak to mawia ojciec, to czas, w którym należy zacząć intensywnie pracować. Skoro wszystko budzi się do życia, to znaczy, że trzeba wyruszyć w pole. Zacząć sadzić; dbać o to, co otaczane było opieką już przez tak długi czas. Krowy trzeba zacząć wyprowadzać na pastwisko, a potem pamiętać, żeby pójść po nie przed zmrokiem, żeby móc je odprowadzić do domu samemu się nie gubiąc. Chociaż droga przecież nie jest taka skomplikowana, ale przechodzi przez drogę. Nawet jak nie ma ruchu, to trzeba stanąć z bydłem i się dokładnie rozejrzeć; czasami przysłuchać, czy naprawdę nic nie jedzie. Bo lepiej być nadto ostrożnym, niż później się dziwić i narzekać, czy żałować. <br>
Ptaki zaczynają powoli wracać i śpiewać swoje piosnki. Ojciec zabrania ich dokarmiać, mówiąc, że się jeszcze nauczą, że będą przylatywać cały czas i, nie daj Boże, zaczną jeszcze wyjadać zapasy. Zapasy naturalne, które są na praktycznym wyczerpaniu, a przecież nie będziemy jeździć na targ czy do innego sklepu, żeby wspierać cudzą działalność. Bo jak my tak zaczniemy robić, to kto nas będzie wspierać? Czy będziemy wtedy mogli liczyć na jakiekolwiek wsparcie, czy po prostu będziemy przymierali głodem i zastanawiali się, czy nawet ostatniej naszej krowy nie zabić, żeby tylko móc się pożywić? Nas może i wspierają finansowo, ale czy cały rok? Nie wiem, nigdy nie interesowałam się finansami. Ojciec zawsze mówił, że nie mamy wystarczająco pieniędzy. Dlatego nie dostajemy tak często nowych ubrań, a książki i podręczniki zawsze mamy po sobie. Zresztą, nawet ubrania dostawaliśmy jedno po drugim, a jak ktoś dostał nowe buty, można było to okrzyknąć pewnym narodowym świętem. Wszyscy wtedy na nie patrzyli, jakby chcieli je nosić. Nie miało wtedy znaczenia, czy były za małe, czy całkiem za duże.<br>
Powiew świeżego powietrza czasami czuć łajnem, jeżeli któryś z chłopaków nie potrafi jeszcze dobrze sprzątać i robi to tylko tak, żeby to zrobić i mieć święty spokój. Ale w domu przynajmniej nie pachnie brzydko. Babcia często piecze; lubię wtedy jej towarzyszyć. Powtarzałaby coś w rodzaju “dobra żona wie, jak rozpieścić swego męża”, ale nawet nie wiem, czy mówiła to dokładnie w ten sam sposób. Potakiwałam i uśmiechałam się, skupiona bardziej na tym, co robiłyśmy. Wieczorem, jak ojciec wracał z pola i zanim dostał pierwsze piwo do ręki, podchodzę do niego z kawałkiem ciasta. I wtedy, jeżeli ma naprawdę dobry humor, wiedzę na jego ustach cień uśmiechu; czasami i pełny uśmiech. Znowu mierzwi mnie po włosach i chwali, że będę dobrą żoną, jeżeli tylko jakikolwiek mnie zechce. Ale nie wiem, czy mówi dokładnie to. Patrzę i widzę, że się cieszy. Czy to nie jest najważniejsze? Jego radość przecież jest na tyle ciężka do osiągnięcia, że rodzeństwo nie chce wierzyć, kiedy mówię im, że się uśmiechnął. Może dlatego, że sami zajadają to ciasto i sami cieszą się z tego, że jeszcze jest. Że mogą skosztować tej słodyczy. Kiedy jest nas tak dużo w domu, to ciężko o to, żeby cokolwiek zostało. <br>
Ale zostawiliście dla mnie kawałek?... Nie?... No trudno, nie szkodzi. Następnym razem spróbuję.<br>
Ale mimo następnego razu, ciasto rozchodzi się bardzo szybko. Nawet jak zostaje ostatni kawałek, jego i tak nie można dotknąć. Jest dla ojca. Może dlatego zanoszę mu go za każdym razem z nadzieją, że zostawi mi chociaż troszkę, ale on powtarza to samo. Ale uśmiecha się i zanim zacznie jeść, to mierzwi mi włosy. Lubię, jak to robi. Lubię, jak nie pije alkoholu i nie narzeka, tylko przez moment jest… szczęśliwy. Później i tak wszystko wraca do normalności, jak już zje i odda mi pusty talerz, pozbawiony nawet okruszka.<br>
Im bliżej lata, tym więcej pracy. Tym częściej trzeba pomagać bardziej na polu; chociaż czasami matka bierze do pomocy przy domowych obowiązkach - trzeba przecież posprzątać całe gospodarstwo, ale pod żadnym pozorem nie można strącać świętych obrazków babci, jeżeli już wejdzie się do jej pokoju. Ale innym razem można podlewać kwiaty; bardzo ostrożnie i tylko te, o których powie matka. Innych nie dotykać, bo jeszcze będą miały za dużo wody. Czasami też można załapać się na przesadzanie kwiatów w ogrodzie. Znaczy, w małej świątyni matki i babci; ale tam tylko nieliczni mają dostęp. Częściej prosi o to, żeby nakarmić kury, świnie, albo krowy; do tych ostatnich, do też prosi, żeby je wydoić. I nie ważne, ile razy już się to robiło, zawsze powtórzy, że to trzeba ścisnąć i ciągnąć, a nie odwrotnie. I nie można tego robić zbyt gwałtownie, bo one tak nie lubią. I jeszcze trzeba się upewnić, że byki są zamknięte. <br>
Wiosna jest tylko początkiem pracy, która naprawdę szybko się rozpędza. Bo jest coraz więcej do roboty z każdym dniem. Czasami też wpadnie jakaś dodatkowa praca, kiedy za dużo się uzbiera wody i trzeba mieszkanie tak ogarnąć, żeby go nie zalało. Czasami zalewa stodołę, ale to chłopcy się zajmują akurat tym, co jest tam w środku. Przy akompaniamencie przekleństw ojca, która to mają ich motywować do szybszego i dokładniejszego działania, bo przecież jest jeszcze tyle do zrobienia, a wy się tak bardzo ociągacie. Zdarza się, że uciekam od obowiązków, kiedy jest ich trochę za dużo jak na mnie samą. Zdarza mi się schować; chociaż nie zawsze pamiętam, jak się znalazłam w danym miejscu. Ale czasami to normalne. Po jakimś czasie i tak wracam do pomocy. Piekę ciasto, pomagam z obiadem, a potem widzę, że ojciec na chwilę się uśmiecha. Ale nie mierzwi mi włosów; chyba dlatego, że miałby te rude kłaki w zupie czy ziemniakach. A nie smakują przecież dobrze. <br>
Tylko się nie martw, Wanda. Któryś cię pewnie zechce, więc dobrą żoną będziesz.

<br><br>tam jest zawsze lato, <br>
od zmarszczonych rzek <br>
żółty niedźwiedź zwraca <br>
ryty w miodzie łeb.
<br><br>

Latem jest najwięcej obowiązków. Wtedy najbardziej przydają się dodatkowe ręce do pomocy, a ojciec naprawdę nikomu nie odpuszcza. Bo przecież musimy mu pomagać. Żniwa nie są okresem, kiedy można się lenić. Okres zbiorów to nie okres spania. I to nie tylko w pole trzeba wybiec, bo przecież ojciec nie przewiezie wszystkich traktorem. Trzeba wybiec i do sadu, częściej z bydłem; nawet kury trzeba wypraszać z kurnika, by mogły jeść w świetle słońca. <br>
Kiedy to słońce mocniej przypiecze, to łatwiej dostać udaru, albo poparzenia. Matka nie pamięta o tym, żeby mówić o noszeniu czapek, których naprawdę wystarczy dla każdego, który idzie na pole. Dlatego ja czasem krzyknę za rodzeństwem, nawet za nimi pobiegnę, z mniejszą lub większą łatwością zakładając jedną z nich na ich łepetynę; mówiąc, że mają też pamiętać o wodzie. Bo jak omdleją na polu, to nie będzie wcale tak dobrze. Albo jak naprawdę mocno słońce przygrzeje, to będą mogli się schłodzić. Tylko nigdy nie widziałam, jak wylewają na siebie więcej wody, niż taką ciupinkę, jak ledwo butelkę przechylisz. Chętniej ją pili, a dopiero jak wracali do domu, to szli się wykąpać w wodzie zimnej. Widziałam, jak bardzo czerwoną mają skórę nie raz, kiedy mijałam ich w progu. I chociaż mówiłam im, że za niecałe pół godziny będzie już mięso, więc obiad też będzie w tym mniej-więcej czasie, to zdawali się do trochę ignorować. Pomrukiwali jakieś “okej” czy “w porządku” i szli się schłodzić. <br>
Inni wyjeżdżali na wakacje. Zwiedzali kraj i potem mogli się chwalić wspomnieniami tropików, lub też i przyjemnych chłodów. Jedyna wycieczka, jaka obowiązywała w domu, była do obory i z powrotem. Albo na pastwisko. W wyjątkowych okazjach - do sklepu; jak dobrze się sprawowaliśmy, to mogliśmy nawet liczyć na lody, ale to był na tyle rzadki smak, że szybciej nauczyłam się robić taką domową wersję, jak tylko matka pozwoliła wziąć mleko prosto od krowy. O ile nikt nie dostał się do zamrażarki i nie zwiódł się prawdopodobnym koperkiem czy innym szpinakiem, to mogłam liczyć na całe pudełko wyłącznie dla siebie.
<br> Jak już zaczyna robić się cieplej, to wszyscy są angażowani do pomocy. Każdy leń i nierób ma obowiązek uczestnictwa w wiejskim życiu, szczególnie jeżeli nastąpi jakiś wyjątkowy przypadek, albo jak okaże się, że kolejne z rodzeństwa zniknęło; wyjechało do miasta w pogoni za lepszym życiem, może i jakimiś studiami i wyższą edukacją, ale przynajmniej przesyłają co miesiąc jakieś pieniądze; jakby chcieli udowodnić, ze wcale nie zapomnieli o rodzinie i jej potrzebach. <br>
W tym roku w ogóle mało pomagałam. Cosmo zniknął bardzo szybko, prawie z dnia na dzień, a mi było z tego powodu naprawdę przykro. Nagle nie miałam z kim rozmawiać. Zniknęły książki, które mogłam mu podkradać, poza tą jedną, której nie odłożyłam w czas na miejsce. Czasami czekam, aż wróci; w nocy, jak już wszyscy śpią. Staję wtedy przed domem; w sumie to kawałek dalej, przy drodze. Chowam się w krzaki, żeby czasem nikt mnie nie zauważył. Ale on nie wraca. <br>
Ja też zniknęłam. Nawet nie pamiętam kiedy. Po prostu - otworzyłam oczy i zauważyłam, że jestem w środku miasta. Z jedną z ładniejszych toreb, tych sportowych, co się je zakłada przez ramię; musiałam ją zabrać z domu jednemu z rodzeństwa. Miałam w niej chyba wszystkie moje ubrania, może dwie pary butów i własny portfel, w którym było trochę pieniędzy.<br>
Chociaż torba była pełna, moja głowa wręcz przeciwnie. Nie wiedziałam, co się wydarzyło. Do tego ten ból w skroni i dziwne głosy w głowie...

<br><br>o najważniejszych sprawach najtrudniej opowiedzieć. są to sprawy, których się wstydzisz, ponieważ słowa pomniejszają je - słowa powodują, iż rzeczy, które wydawały się nieskończenie wielkie, kiedy były w twojej głowie, po wypowiedzeniu kurczą się i stają się zupełnie zwyczajne. jednak nie tylko o to chodzi, prawda?
</div> </div></div>

<div class="kp4"> <input type="radio" id="kp4-4" name="kp4-gr"><label for="kp4-4">flaws</label> <div class="kp5"> <div class="kp5-t">my flaws</div>
<div class="kp5-in"> starym szlakiem powrotnych łabędzi<br>
wiosna wróci jak balon wzdęty białym ciepłem<br>
na ramionach drzew ogorzałych od słońca<br>
skwar południa rozwiesi płachty nieba skrzepłe
<br><br>

Jeżeli kiedyś przystaniesz i zastanowisz się, co dla ciebie jest w życiu tak naprawdę ważne, czy słyszysz w głowie jeden, swój własny głos, a może tony są dla ciebie obce? Znaczy, w moim umyśle nie ma już dla mnie obcych. To pewnego rodzaju… rodzina. Może i nie tak bliska jak ta prawdziwa, ale czy na pewno? <br>
Z drugiej strony, czy ukrywa się taką rodzinę? Albo przeczy się wszystkiemu, co mogłoby wskazywać na to, że się ją zna? Chyba to tak nie powinno działać, ale czy wtedy to oznacza, że kocha się ich mniej? Czy po prostu woli się ich utrzymać w tajemnicy, bo inaczej wszyscy byliby zdziwieni i zastanawiali się, czy temu da się zaradzić jakąś bardziej lub mniej medyczną medycyną? <br>
Czasem najlepiej jest zachować tę ciszę. Poudawać, jeśli to konieczne. Ładnie się uśmiechać i kiwać głową; unikać tłumaczenia, dlaczego nie lubi się pewnych sytuacji, zapachów, dźwięków. Albo ludzi, miejsc, zachowań. <br>
A przecież nie mówi się o kimś, że jest dziwny w momencie, kiedy jest inny. Mówi się, że jest wyjątkowy - tak też chciałabym to sobie tłumaczyć. Bo nie znajdzie się przecież idealnie takich samych ludzi, nawet jeśli powiemy, że to bliźnięta i całe życie spędzili ze sobą. Różnice znajdą się zawsze; na siłę nie można stać się idealną kopią drugiej osoby; co wtedy za życie? <br><br>

kiedy chodzę wieczorem po martwych obłokach<br>
nie ma drogi pode mną i dni które gasną.<br>
mogę w niebie spłaszczonym jak w kołysce zasnąć<br>
i poznawać wieczory jak matkę po krokach.<br><br>


Lubię spacery. Tak bardzo, jak nie spacerowałam prawie wcale w Grotto, bo przecież jak mogłabym porzucić swoje zajęcia, tak w Seattle czasami decyduję się wyjść, najlepiej z kimś, ewentualnie z włączonymi mapami w telefonie. Zdarza się, że wyjdę z domu i w ogóle tego nie zauważę; przecież chęć odetchnięcia nie jest aż taka zła, prawda? Chociaż niekiedy widzę te kręcenia głową. Dezaprobatę. I jej w ogóle nie rozumiem. <br>
Czasami nie pamiętam, żebym wstawała z łóżka. W pewnym momencie po prostu wraca do mnie świadomość, jak stoję w majtkach i bez koszulki w kuchni i wtedy zdaję sobie sprawę, że Jesse nie wyszedł jeszcze z pokoju, albo gdzieś wyszedł i jeszcze się nie minęliśmy. Albo wiem, że mam sprawdzian z francuskiego, tylko w ogóle nie pamiętam lekcji. Wiem tylko, że siedzę w ławce z idealnie wypełnionym arkuszem, gotowa go oddać. <br>
Niekiedy ludzie zwracają się do mnie innym imieniem niż moje. Czasami to całkiem mnie dziwi, bo imię okazuje się być męskie, ale jak można pomylić mnie z mężczyzną? Mam swoje kształty, długie włosy, niejednokrotnie makijaż… Ludzie przepraszają i odchodzą, albo starają się wytłumaczyć coś, czego niemal w ogóle nie rozumiem. Że przedstawiłam się tym imieniem? Że miałam zupełnie inny ton i akcent? Ale o czym oni w ogóle mówią? <br>
Jak rozmawiam z braćmi, to wspominają dzieciństwo. Rzadki przypadek, ale czasem im się zdarzy. Zabieram głos tylko na chwilę, żeby pomówić o cieście i dobrych posiłkach, albo o tym, jak zawsze biegałam za nimi z wodą i czapką. Kiedy temat schodzi na trochę inny tor, mam wrażenie, że odchodzę dwa kroki w tył i całą sytuację widzę jakby z perspektywy trzeciej osoby. A potem nagle jestem w swoim pokoju i czytam jedną z książek. To ta sama, której nigdy nie oddałam Cosmo. Przez tyle czasu wciąż zajmuje miejsce na mojej półce. I to całkiem honorowe miejsce, nie ma czego kryć. <br><br>

- Mogę prosić o kontakt z rodzicami? Opiekunem prawnym?<br>
- Brat siedzi na zewnątrz, mogę po niego iść, jeżeli to potrzebne.<br>
- Dobrze. Pójdź po swojego brata.<br>
- Panie Jesse Fletcher, zdaje pan sobie zapewne sprawę, że pańska siostra jest psychicznie chora… ale cierpi dokładnie na<br>
dysocjacyjne zaburzenie osobowości.<br>
Prosiłbym, żeby dobrze się nią pan zajmował i bacznie obserwował.
<br><br>

- Skoro taki sam procent ludzi na świecie cierpi na DID, co procent ludzi mających naturalnie rude włosy, czy oznacza to, że jestem podwójnie wyjątkowa?<br>
- Nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego, jak bardzo.

<br><br> najważniejsze sprawy leżą zbyt blisko najskrytszego miejsca twej duszy, jak drogowskazy do skarbu, który wrogowie chcieliby ci ukraść. zdobywasz się na odwagę i wyjawiasz je, a ludzie dziwnie na ciebie patrzą, w ogóle nie rozumiejąc, co powiedziałeś, albo dlaczego uważałeś to za tak ważne, że prawie płakałeś mówiąc. myślę, że to jest najgorsze. kiedy tajemnica pozostaje niewyjawiona nie z braku słuchacza, lecz z braku zrozumienia.
</div> </div></div>

<div class="kp4"> <input type="radio" id="kp4-5" name="kp4-gr"><label for="kp4-5">more</label> <div class="kp5"> <div class="kp5-t">and more</div> <div class="kp5-in">
<div class="kp5-c-info"> <h1>imię/ nick z edenu</h1> <h2>W./-</h2></div>
<div class="kp5-c-info"> <h1>kontakt</h1> <h2>pw/discord</h2></div>
<div class="kp5-c-info"> <h1>narracja</h1> <h2>przeszły, trzecia osoba</h2></div>
<div class="kp5-c-info"> <h1>zgoda na ingerencję MG</h1> <h2>tak</h2></div>
</div> </div></div>

</div></div>
<div class="kp1"> <h1>Wanda Fletcher</h1> <h2>Angelina Michelle</h2></div> </div></table>

autor

Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

<table>
<div class="akcept0">
<div class="akcept1">akceptacja!</div>
<div class="akcept2">Serdecznie witamy na forum, twoja karta została zaakceptowana. Możesz teraz dodać tematy z relacjami, kalendarz oraz telefon i cieszyć się fabularną rozgrywką, którą musisz rozpocząć w ciągu 3 dni.</div></div>
</table>

autor

Zablokowany

Wróć do „Karty postaci”