WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

  • xii.
Informacja o nawałnicy panującej na terenie całego miasta wcale nie zaskoczyła brunetki, mimo że nie była na bieżąco z prognozą pogody. Albo inaczej, tryb, jaki zazwyczaj prowadziła, nie bardzo różnił się od tego, jaki zapanował wskutek przedsięwziętych środków ostrożności, więc można uznać, że zawsze była przygotowana na tego typu kataklizmy. Na wiadomość o braku w dostawie prądu ustawiła kilka mniejszych i większych świec w strategicznych miejscach w całym domu, a sama zasiadła przy biurku w salonie, pogrążając się w lekturze, której przyswajanie umilała sobie popijając energetyka i stopniowo wypalając paczkę mentolowych papierosów.
W pewnym momencie dotarły do niej niezidentyfikowane dźwięki. Wsłuchując się w nie przez moment, ostatecznie je zignorowała z myślą, że to pewnie jedna z oznak pogarszającej się pogody. Wręcz miała nadzieję, że może wiatr był na tyle silny, że zwiał jej sąsiadkę z naprzeciwka i to jej ciało właśnie odbiło się od ściany jakiegoś budynku, albo chociaż poniesie ją na tyle daleko, że dotarcie z powrotem do domu zajmie jej tyle czasu, że Shepherd już dawno zdąży się stąd wynieść. Dopiero kiedy dźwięki te zaczęły przybierać na intensywności i wiedziała już, że odpowiedzialne za to nie było żadne zjawisko pogodowe, rzuciła dezaprobujące spojrzenie gdzieś za okno, przy którym była usadowiona, jakby miało to powstrzymać natręta przed zaniechaniem zakłócania jej spokoju.
Nie minęła chwila, a stukanie powtórzyło się. Z poirytowaniem spowodowanym niesłabnącym dudnieniem, podniosła wzrok znad tekstu, odłożyła odpalonego papierosa na popielniczkę, której swoją drogą zapomniała opróżnić, zsunęła nogi i zwlekła się z krzesła, porzucając ambitny plan wykorzystania wcześniejszego zwolnienia z pracy i nadrobienia zaległości, ale ktoś ewidentnie prosił się o zwymyślanie i pokazanie, gdzie jego miejsce, a do tego Eileen zawsze wykazywała ochotę.
— Zostań — mruknęła w kierunku psa, który podczas wszelkich drastycznych zmian pogodowych, dających się odczuć w większy sposób i wpływających na komfort życia, stawał się bardziej nadpobudliwy niż zwykle, zatem gotowy był i tym razem opuścić swoje wygodne posłanie i pospieszyć za nią, nie odstępując na krok.
Podeszła do okna, z którego zwykle najlepiej było widać wejście frontowe, lecz aktualne warunki na zewnątrz skutecznie utrudniały jej nie tyle rozpoznanie osobnika, co dostrzeżenie czegokolwiek, co znajdowało się po drugiej stronie szyby. Zarejestrowała jedynie niewyraźny kontur czyjejś sylwetki. Niechętnie więc przeniosła się do holu i otworzyła drzwi, pozostawiając je nieznacznie uchylone, tak, by nic nie wdarło się do środka (łącznie z nieproszonym gościem), ale by mogła swobodnie wyjrzeć. Z trudem ukryła rozczarowanie widokiem Griffitha i jednoczesną chęć zatrzaśnięcia mu drzwi przed nosem i nie pomógł w tym nawet fakt, iż zapewne był przemoczony do suchej nitki. Naprawdę nie mógł sobie wybrać lepszego momentu...
— Lepiej żebyś miał dobry powód, dla którego nachodzisz mnie w domu i narażasz moje życie — oznajmiła szorstkim tonem, ale wzrok, jakim zmierzyła go sugerował, że sprawa z góry była przesądzona i choćby nie wiadomo jak się starał w wytłumaczeniu tego najścia, żadne możliwe nie stanowiło dobrego uzasadnienia. Nie w obliczu szalejącej na zewnątrz wichury i ulewy smagającej ją po twarzy porywistymi kroplami, których nawet stojący w progu mężczyzna nie był w stanie zatrzymać. — Nie wiem jak zapatrujesz się na swoje, ale ja moje cenię. I pośpiesz się, bo razem z cierpliwością zaraz stracę drzwi. — Musiał wybaczyć jej te maniery, ale siejący zamęt huragan nie stanowił zbytnio sprzyjającego tła do przeprowadzenia pogawędki, nawet w jej przypadku, biorąc pod uwagę dosyć niecodzienne zainteresowania czy preferencje. Jego w sumie też, gdyż pewnie mogliby spokojnie spróbować prześcigać się w absurdalności okoliczności, w jakich przyszło im przebywać, chociażby ze względu na wykonywane zawody. Ale to może innym razem. Poza tym, najpierw musiałaby się przejąć tym, jak kto postrzega jej maniery, a raczej ich brak.
Ostatnio zmieniony 2021-04-08, 22:24 przez Eileen Shepherd, łącznie zmieniany 5 razy.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

There's enough resentment in the air...
Now you don't want me in the flat when you’re home at night.
...but we're best friends, right?


Musiałem :lol:

Nie miał w zwyczaju żałować swoich decyzji, aczkolwiek tej - o wyjściu z domu - pożałował niemal w tej samej chwili, w której przekroczył próg. Całkiem automatycznie zmarszczył czoło i spojrzał w górę, kiedy między pojedynczymi stronami starej gazety (zapewne jednej z ostatnich, która nie została rozmoczona przez deszcz), przeleciało coś ciemnego. Nie był w stanie określić, czy była to jakaś w miarę lekka płachta, czyjaś koszulka, czy jeszcze coś innego. Pogoda zdecydowanie nie nakłaniała do spacerów, choć miał do przejścia zaledwie kawałek. Zacisnął zęby i rezygnując z zapalenia papierosa (bo jak?) ruszył w znanym kierunku.
...znanym, lecz przy okazji takim, do którego nie sądził, że kiedykolwiek będzie musiał zawitać. Teraz naprawdę m u s i a ł. Ciśnienie atmosferyczne szalało, jednak bynajmniej nie to było powodem tak absurdalnych pomysłów Blake'a Griffitha. W locie (dosłownie, prawie mu odfrunęła) narzucił kurtkę i sprawdził, czy w wewnętrznej kieszeni znajdował się smartfon, który był niezbędny do tej misji.
Pomimo tego, iż całą trasę przebył w błyskawicznym tempie, lawirując między połamaną gałęzią a przewróconym koszem na śmieci, to u progu starej panny zjawił się nie tylko zziajany, ale również przemoknięty. Znając życie - a może śmierć lepiej? - i ją (w sumie Eileen i śmierć - to prawie to samo), czuł, że ciemnowłosa będzie planowała zrobić mu na złość i nie otworzy...za szybko, o ile łaskawie postanowi to zrobić.
- Gdybym wiedział, że wychodzenie na zewnątrz naraża twoje życie, to... - Westchnął i pokręcił z rezygnacją głową. - Przychodziłbym częściej. Dwa razy dziennie. I w nocy też, może wreszcie udałoby się naprawić ten błąd systemu - skwitował, mierząc ją przy tym wzrokiem, a kiedy ta wspomniała o drzwiach, pokiwał twierdząco głową. Miała rację, a on - rzecz jasna - nie mógł tego głośno przyznać. Zamiast streścić jej historię, którą miał do opowiedzenia, bez zaproszenia i do tego całkiem szybko wszedł do środka i kulturalnie te drzwi zamknął. Możliwe, że przy okazji wpadł na Dev, a jedyną jego reakcją był zuchwały uśmiech. Nic nowego, przecież byli już ze sobą bliżej.
- Dopiero co wróciłaś? Szybko schowałaś miotłę - zagaił lekko, rozglądając się po domu. Było... interesujące; trochę mroczne, nieco dziwne. Wyglądało na takie, co mogłoby mieć specyficzną właścicielkę, więc... bez wątpienia należało do niej.
- Jak wychodziłem, nad głową przeleciała mi czarna szm... - Urwał i przygryzł policzek od środka.
...miał przyjść w pokojowych zamiarach, to było niepotrzebne. Wcale nie musiała wiedzieć, że uważa ją za wiedźmę. Zresztą, była jeszcze jedna w tej okolicy.
- Proszono mnie, bym przekazał ci wiadomość - poinformował, wreszcie przechodząc do sedna problemu.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

że też masz jeszcze jakieś wątpliwości :serducho:
<br>
Pozwoliła mu na to bezceremonialne wtargnięcie tylko i wyłącznie ze względu na fakt, że sama wciągnęłaby go do środka, gdyby jednak nie postanowił w porę uciąć rozmowy. Już wolała niewielką ilość (w porównaniu z tym, co działo się na zewnątrz) wody ściekającej z mężczyzny prosto na jej panele w korytarzu, niż wyłamane zawiasy w drzwiach. Mimo wszystko nie zamierzała całkowicie zignorować małej skali problemu i niemal od razu dała temu wyraz dezaprobaty, wbijając wymowne spojrzenie w powiększającą się kałużę u jego stóp.
— Widzę, że nadal szukasz wymówek, żeby wprosić się do mnie na noc — zauważyła przekornie w odpowiedzi na jego słowa i pokręciła głową z nieprzeniknionym wyrazem twarzy, więc równie dobrze mogła wykazywać podziw wobec jego osoby i starań, jakie wkładał w te działania, a równie dobrze mógł to być przejaw politowania z jej strony. — Już od tamtego momentu na jarmarku chodzi ci to po głowie — dodała z majaczącym w kącikach ust uśmieszkiem.
— Cofam to, co powiedziałam wcześniej — rzuciła po krótkiej chwili napawania się sukcesem swojego odkrycia, niezależnie od tego, że było ono tylko częścią niezobowiązującej przepychanki słownej. — Pochlebia mi, że narażasz swoje, żeby mnie odwiedzić. — Tak na serio, to odchodząc od ich tematu, faktycznie mógł ponieść poważne konsekwencje swojej decyzji i na przykład zostać zmieciony z powierzchni ziemi przez jakiś szyld przywiany z samego centrum miasta. To, że stałoby się to w drodze do jej domu tylko dodawał temu romantyczności. — Zwykłeś ulatniać się z rana czy będę musiała cię przeganiać? — spytała jeszcze w temacie, z pobrzmiewającym w głosie rozbawieniem. Miotłę w razie czego już miała, ale dla niego na pewno znajdzie coś specjalnego.
— Jesteś bardzo nietaktowny, Griffith — mruknęła przeciągle, taksując go wzrokiem. — Nie świadczy to o tobie najlepiej, biorąc pod uwagę fakt, iż jesteś tu gościem i wtargnąłeś do środka nieproszony. Rozumiesz chyba, że w takim wypadku nie wiem, czy będę mogła dłużej przymykać oko na twoją niewyparzoną... — W tym momencie jej wzrok sugestywnie zatrzymał się na wysokości jego ust, a ona, urywając, zmarszczyła nieznacznie brwi, bo jednak jakiś przejaw niezadowolenia jego zachowaniem, przynajmniej pozornego, należało zamanifestować. — Uważaj, bo jeszcze posłużę się zaklęciem, które ci je zasznuruje — dokończyła myśl z cieniem uśmiechu, po czym, z powracającą sprzed początku spotkania powagą, przewróciła oczami. — Najpierw jednak cię wysłucham — powiedziała z cichym westchnieniem, jakby przygotowywała się na to, co ma nadejść.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Wcale by go to nie zdziwiło, wszak ciemnowłosa nie wydawała mu się bliżej zaprzyjaźniona z subtelnością, uprzejmością, czy dobrym wychowaniem. Nie, by sam się wykazał w tym momencie którąkolwiek z tych cech, więc w zasadzie... nie oceniał, ale swoje zdążył zanotować i zapamiętać. Tymczasem jednak były ważniejsze rzeczy do zrobienia niż analizowanie Eileen Shepherd (bo i po co miałby to robić?) i jej przestrzeni. Planował od razu przejść do rzeczy, lecz gdzieś w tle, najprawdopodobniej w innym pomieszczeniu, usłyszał hałas. Coś się przemieszczało...albo próbowało przemieścić. Wątpił, aby chodziło o przeciąg - ewidentnie ktoś był w środku, choć nadal nie zamierzał zapytać czy jej nie przeszkadza, ponieważ drugi raz nie planował przychodzić. Krótki wyraz konsternacji szybko zastąpił powagą i spojrzeniem opartym o jej tęczówki.
- Chodzi mi to po głowie od tamtego popołudnia, kiedy spotkaliśmy się w sklepie - sprostował - pamiętam, jak na mnie patrzyłaś - wyjaśnił, rozkładając ręce na boki w ramach bezradności. potem zaliczyli jeszcze rozmowę przed komisariatem, gdzie Dev rozprawiała nad grą wstępną i zabrała mu papierosa, więc kto tu miał kosmate myśli? Raczej nie Blake. Dodatkową ochłodnę dla ewentualnych cieplejszych wspomnień z jej osobą (gdyby jakieś się pojawiło...) dawały przemoczone ubrania i nagły, mocny powiew wiatru. Źle domknięte okno odwdzięczyło się wpuszczeniem mroźnego podmuchu, z łatwością zwiedzającego jej progi. I nie tylko. Oprócz szmerów i kroków mogli usłyszeć głośny, charakterystyczny dźwięk szkła lądującego na panelach. Rozbiło się? Może nie...
- W Twoim domu straszy coś więcej, niż ty? - Uniósł pytająco brew. - Nie będę czekał do rana, zmyję się po wszystkim. Czuję, że świtu mógłbym nie doczekać... - Mówiąc to rozejrzał się raz jeszcze po jej ścianach, przelotnie po meblach i pokręcił głową. Kto wie, może sypialnie miała urządzoną w innym klimacie, ale tego jeszcze nie miał jak sprawdzić.
- Uhmm - mruknął przeciągle - spróbuj. Zobaczymy, czy potrafisz coś więcej, niż tylko dużo mówić. - Wywrócił oczami. Okej, umiała - w końcu już jej wyrzucił, że miała na koncie więcej trupów niż on, a on zdecydowanie wolał nie skończyć w czarnym worku na zwłoki.
- Dzwonili do mnie ludzie z tego... konkursu. - Ostatnie słowo niemalże wypluł z odrazą. - Tanecznego. - Kolejny grymas przemknął przez jego twarz. - Nasz lot został przesunięty na marzec, może do tego czasu sytuacja się ustabilizuje. Nie mieli jak się z tobą skontaktować, bo wypełniając ankietę podobno podałaś zły numer...albo nie mogli rozszyfrować twojego pisma - wyjaśnił, przecierając przedramieniem krople, która spłynęły mu z włosów i wraz z nieprzyjemnym zimnem drążyły wilgotną ścieżkę po policzku.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

— Będziesz o tym wspominał dopóki nie padnie z moich ust potwierdzenie? — W jej głosie dało się usłyszeć mimowolne rozbawienie. Poruszał ten temat przy każdej jednej sposobności. — Bo najwyraźniej zaprzeczanie się nie sprawdza — zdążyła jeszcze zauważyć, co wcale nie znaczyło, że potwierdzenie było jedyną słuszną opcją i nie pozostało jej nic innego, jak przyznać temu rację.
Na odpowiedź musiała jednak poczekać, ponieważ w innym pomieszczeniu rozległ się najpierw dźwięk czegoś, co przypominało podmuch silnego wiatru, a zaraz po nim dźwięk tłuczonego szkła. W następstwie tych wydarzeń na horyzoncie pojawił się Geralt, z jęzorem wywieszonym na zewnątrz. Podbiegł do niej, merdając ogonem, po czym, nie zaprzestając tego przyjaznego gestu, zabrał się za obwąchiwanie zmokłego przybysza.
— Wyczuwam zdradę — skomentowała cichym mruknięciem rozgrywającą się przed nią scenę, posłała mężczyźnie przeciągłe, aczkolwiek niezdradzające za wiele spojrzenie i ruszyła w kierunku, z którego jeszcze chwilę temu dochodziły dziwne odgłosy. Pierwsze co uderzyło ją po przekroczeniu progu, to przeszywająco zimny dreszcz spowodowany otwartym na oścież oknem. Rzuciła tylko okiem na rozbitą lampę i kilka porozrzucanych po podłodze kartek i zaraz popędziła ku źródle kłopotu, aby się z nim uporać. — Niech to szlag, Griffith! Mówiłam ci już, że jesteś chodzącym pechem? — odezwała się, odkrywając, że wiatr nie zdmuchnął wyłącznie ognia i kilku przedmiotów z jej biurka, ale również niedopitego energetyka, którego resztki rozlewały się teraz po ostatnich wynikach badań. Pożałowała, że do tej pory zwlekała z zerknięciem do nich. Poza tym niewątpliwym wyrzutem skierowanym do Blake'a, wyrzuciła z siebie jeszcze kilka pojedynczych i niecenzuralnych słów.
— Tak, a każdy, kto przekroczy próg domu musi poddać się bolesnym i obowiązkowym egzorcyzmom — odpowiedziała jeszcze na zarzut straszących u niej rzeczy, przewracając oczami lekceważąco, a gdy wytarła i wystawiła papiery do naturalnego wyschnięcia, po drodze zbierając te z podłogi, wróciła do niego.
— Nie kłopocz się. Doskonale wiem, o co chodzi — wtrąciła z przekornym wyrazem twarzy, widząc jakie problemy powoduje u niego samo wspomnienie tamtego dnia, a słowa z tym związane nie chcą przejść przez gardło bez wyraźnego niezadowolenia. — Powinniśmy to kiedyś powtórzyć. Mam na myśli część z tańcem, bo widownia niespecjalnie mnie interesuje. Chyba że dzięki temu będziesz czuł się bezpieczniej w mojej obecności — dodała, tym razem nawiązując do jego ciągłych uwag odnośnie rzekomego zagrożenia jakie sprawiała, nie mogąc darować sobie (oczywiście, że nie!) wykorzystania tego faktu do naigrywania się z niego. — Dostosuję się. Ostatecznie nie mam problemu z tym, że ktoś patrzy. — Wzruszyła lekko ramionami, jakby wcale nie wybrzmiewał z tej wypowiedzi nader dwuznaczny wydźwięk albo co najmniej jak gdyby nie zrobiła tego naumyślnie.
— Mhm, a ty lojalnie postanowiłeś mnie o tym poinformować zamiast udawać, że wyleciało ci to z głowy, dzięki czemu w marcu polecisz sam — zmrużyła nieznacznie oczy, przypatrując mu się badawczo, najwidoczniej doszukując się w tym jakiegoś podstępu. — Dlaczego nie przekazałeś mi tej wiadomości w pisemny sposób. Nie byłby to zresztą pierwszy raz — spytała nagle, uśmiechając się wymownie. — Rozumiem, że ta forma jest zarezerwowana na specjalne okazje?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Przez dłuższą chwilę milczał, w ciszy i z delikatnie zmrużonymi oczami analizując jej słowa i porównując je do sytuacji, aż wreszcie jedynym co zrobił było wzruszenie ramionami. Nie musiała się do tego głośno przyznawać z prostego powodu.
- Nie ma takiej potrzeby - mruknął - skoro jestem pewien tego, co widziałem - dokończył myśl, bardziej chcąc zrobić jej na złość i uparcie trwać w stwierdzeniu, że faktycznie coś widział, niżeli będąc przekonanym, że tak właśnie było. Nie był; wtedy, w sklepie muzycznym palnął to ot tak, pewnie nawet z tego samego powodu, co teraz - by zaczepić o cienką strunę, którą można było spróbować rozciągnąć do granic jej możliwości. Nie chodziło jednak o te struny rozsypane przy fortepianie, a jej cierpliwość i spokój. To trochę niepokojące, że denerwowanie drugiej osoby potrafiło sprawiać satysfakcję.
...chociaż czy na pewno tylko o to chodziło? Z zaskoczeniem odkrył, że rozbawienie Eileen udzieliło się i jemu. Może wcale nie była taka straszna? Na szczęście nie miał czasu aby się nad tym rozwodzić, a z problemów uratował go... pies. Ku zdziwieniu Blake'a nie był to gruby, ledwo toczący się kot, ani wręcz przeciwnie - głośny, aktywny owczarek niemiecki.
- Hm? - rzucił za nią, wcześniej bardziej skupiając się na czworonogu i przywitaniu z nim. Zdawał się przyjacielsko nastawiony, ba, nie reagował szczeknięciem kiedy padało jego nazwisko. Może było tak, kiedy kobieta wypowiadała jego imię? Powinien ją do tego sprowokować, żeby wybadać sytuację.
- Chyba nie, częściej mówiłaś coś o mordercy, albo popaprańcu, ale tego nie pamiętam - odpowiedział lekko, ponownie prostując się z zamiarem... no właśnie, jakim? Nie czuł się tu mile widziany, ani szczególnie ciekawy tego, co wydarzyło się za ścianą, a z drugiej strony bezczynne stanie w miejscu i czekanie na to, aż sprzątnie to, co planowała... było równie bezsensowne.
- Przed chwilą groziłaś, że zasznurujesz mi usta - powiedział, unosząc przy tym brew w sceptycznym wyrazie. - Teraz straszysz bolesnymi egzorcyzmami. Zaczynam się nudzić, Shepherd, bo nadal nic z tego nie wynika - skwitował, posyłając jej dłuższe, przeciągłe spojrzenie. Najwyraźniej nie zamierzała spełnić swoich gróźb, co niby nie powinno być dla niego karą, ale ciekawiło go to, jak ewentualnie zamierzałaby udowodnić, że nie rzuca słów na wiatr. A co jak co, wiatr tego dnia był porywisty...
- Organizatorzy nie wyrazili zgody na to, żebym leciał sam - przyznał bez zbędnego kręcenia wokół tematu. Owszem, pytał o to. - Ewentualnie wtedy, jeśli zrzekniesz się nagrody. - Dlaczego założył, że tego nie zrobi i będzie chciała polecieć na darmowe wczasy? Zadarł brodę w zadziorny sposób z uwagą wpatrując się w jej profil. Przecież wcale nie chciała z nim... przebywać... gdziekolwiek. Nie mogła chcieć, do tego w takim miejscu. Prędzej widziałby ciemnowłosą gdzieś... na Alasce.
- Może nie zauważyłaś, ale pogoda nie sprzyja zostawianiu rzeczy przed progiem - stwierdził kpiąco i odruchowo spojrzał w stronę okna.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

— Wydawało mi się, że napomknęłam o tym raz czy dwa razy — mruknęła bez większego przekonania, zamiast tego uśmiechając się pod nosem na myśl o wszystkich innych kwiecistych epitetach skierowanych pod adresem jego osoby, w szczególności tych, które na razie padły tylko w myślach ciemnowłosej. — Nie jestem pewna, czy przebywanie z tobą pod jednym dachem w takich warunkach jest dobrym pomysłem — tutaj zerknęła na pobliskie okno, za którym nieprzerwanie panowała niszczycielska wichura — bo możliwe, że jak tak dalej pójdzie, to w końcu go stracę. — Dosłownie! Westchnęła teatralnie, jakby ten proces myślowy faktycznie przyjął znamiona wewnętrznego dylematu, a ona nie podjęła już decyzji. — Zaryzykuję. Fakt, że nie możesz dać mi żadnej gwarancji, tylko zwiększa napięcie. — Podejrzewała, że nawet gdyby posiadał wiedzę na ten temat, to z czystej złośliwości nie podzieliłby się tym z nią, co jak już zdążyła zauważyć, wyjątkowo wyszłoby na korzyść. No cóż, w ostatnim czasie trochę brakowało jej rozrywki, a przez sytuację z zawieszeniem oraz poprzedzającym ten niechlubny okres wydarzeniem, sama dodatkowo zamknęła się na jej oddziaływanie. A co innego powodowało dreszczyk emocji porównywalny z niepewnością wynikającą z tego co może za chwilę nastąpić?
— Owszem — przyznała bez zawahania i zniechęcenia tym jawnym zwątpieniem w jej słowność. — Ale powiedzmy, że postanowiłam jeszcze tego nie robić, a egzorcyzmy, wbrew pozorom, nie należą do takich strasznych. Wiem, bo to ja je przeprowadzam, w związku z tym mogę w dowolny sposób modyfikować ich przebieg. — Zlustrowała jego twarz w poszukiwaniu jakiejś wskazówki dotyczącej tego, czy udało jej się go zainteresować, choćby w małym stopniu. — Wszystko zależy od tego, czy druga strona jest w stanie współpracować — dodała, a ton jej głosu stał się nieco bardziej wyzywający.
— Czyli przyszedłeś namówić mnie, żebym zrezygnowała z nagrody? — Uniosła wysoko brwi, a towarzyszyło temu zaskoczenie przeplatające się z rozbawieniem, bowiem nawet jak na jego możliwości było to wielce nieoczekiwane, a zarazem tak bardzo wpisywało się w cały zbiór rzeczy, o które śmiało mogła go posądzić. Zderzenie tych dwóch skrajności, jak widać, podziałało na nią dosyć rozbrajająco. W końcu zaśmiała się perliście i pokręciła głową. — Możemy spróbować się ponegocjować — rzuciła luźno po krótkim namyśle. Nieważne, że niespecjalnie zamierzała zastosować się do zaproponowanych negocjacji z wynikiem, jakiego oczekiwał.
— Ale najpierw... — Otaksowała go nieodgadnionym wzrokiem. — Rozbieraj się — powiedziała bez ogródek, znowu gdzieś odchodząc i znikając w jednym z pomieszczeń, by zaraz wrócić, dzierżąc coś w dłoniach. Oczywiście nie spodziewała się, że ten posłusznie zastosuje się do jej polecenia (czy też sugestii, jak kto woli) i zacznie pozbywać się ubrań, sądząc, że to wstęp do wspomnianych egzorcyzmów. Aczkolwiek byłaby to całkiem ciekawa odmiana, gdyż wymagałaby obustronnej improwizacji. — Chyba nie myślałeś, że wpuszczę cię dalej w tym stanie? — Wręczyła mu ręcznik i zamiast usunąć się z drogi, aby umożliwić mu praktyczne odniesienie do tego, co zaraz powie, przystanęła przed nim ze skrzyżowanymi na klatce piersiowej rękoma. — Drugie drzwi na lewo. Trafisz sam czy potrzebujesz asysty? — Zawiesiła spojrzenie na jego tęczówkach, a kącik jej ust drgnął ku górze w kpiącym wyrazie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Wiele różnych określeń słyszał na swój temat, więc z czasem przestał na nie reagować. Może gdyby ktoś go zaskoczył - dla odmiany czymś pozytywnym - wtedy by zanotował to w pamięci, a tak? Eileen musiała się postarać, ponieważ wątpił, że doczeka się komplementu płynącego z jej strony. Takiego, który byłby szczery, pozbawiony kpiny i sarkazmu.
- Słyszałem, że w okolicy ma miejsce sporo włamań - przytoczył to, co usłyszał zapewne gdzieś w radiu, kiedy wracał karawanem do swojej posesji. Nie martwił się o swój dom, ponieważ... szczerze, kto miałby na tyle odwagi, by się do niego włamać? No właśnie. Dodatkowym zabezpieczeniem były szczelnie zamknięte okna, drzwi (te garażowe też), jak i Lunarie krążąca między swoją sypialnią, a salonemskoro wróciła już z Hollywood.
- Ze mną powinnaś się czuć... - Uśmiechnął się złośliwie. - Bezpieczniej - dokończył myśl, rzecz jasna nie mówiąc na poważnie, bo zdawał sobie sprawę z tego, iż ciemnowłosa raczej do strachliwych osób nie należała i potrafiła świetnie sobie poradzić z kimś, kto stanowił zagrożenie. Jednego napastnika załatwiła dość... śmiertelnie, za czym szły konsekwencje; nie tylko takie, które odbijały się na psychice, ale i zawieszenie. A wątpił, by ponownie chciała do tego puścić, aczkolwiek wiedział, że może się mylić, a Dev ma mordercze skłonności i tylko czeka na okazję.
- Obawiam się, że twoja strategia przynosi odwrotne rezultaty od zamierzonych - rzucił luźno - na mnie oczekiwanie działa tak, że tracę zainteresowanie zamiast czekać z niecierpliwością - wyjaśnił, mając na uwadze głównie to, że nie wierzył w słowa Shepherd odnośnie jej niby-zamiarów. Z drugiej strony nigdzie się nie spieszył, miał wolną resztę południa jak i wieczór (ale bez przesady, tyle nie chciał jej przeznaczyć), zatem mógł jeszcze trochę ją podenerwować i okazać powątpiewanie wobec jej rzekomych umiejętności.
...czy też mogli ponegocjować, jak sama powiedziała, ale wtedy on będzie musiał przybrać inną strategię.
- Hę? - mruknął niezbyt inteligentnie, patrząc na nią co najmniej tak, jakby sama potrzebowała egzorcysty. Brwi bezwiednie powędrowały wyżej, tworząc przy tym konsternację jawnie wymalowaną na jego twarzy. Kiedy Eileen zniknęła z zasięgu jego wzroku, opuścił spojrzenie i zarejestrował mokre ślady, które widniały na jej panelach. Cóż, nie zamierzał się nimi przejmować, w końcu nie jego problem no i - przede wszystkim - jemu też nie było za przyjemnie i komfortowo stać w przemoczonych ubraniach.
- Jeżeli razem z asystą proponujesz wspólną gorącą kąpiel, to możesz dołączyć - odpowiedział, podchodząc do niej i patrząc bezpośrednio w jej ciemne tęczówki. Przytrzymał spojrzenie nieco dłużej, dodatkowo w tym samym czasie sięgając po przyniesiony przez nią ręcznik. - Jeśli nie, to... myślę, że poradzę sobie sam - skwitował, następnie posyłając jej przelotny, chłodny uśmiech i ruszając we wskazanym kierunku.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

— W takim razie śmiem przypuszczać, że klęski żywiołowe to mój najmniejszy problem — odparła w odpowiedzi na kwestię bezpieczeństwa, starając się za bardzo nie wątpić w szczerość jego intencji, ale wzrok, którym w następstwie wymownie go zlustrowała, mówił sam za siebie. To już chyba odruch z jej strony, przebiegający zupełnie mimowolnie. Wbrew pozorom, jeszcze nie zapomniała, ż kim miała do czynienia. Można by pomyśleć, że była szalona, zamykając się w domu ze skazańcem, potencjalnie groźnym człowiekiem. Aczkolwiek ona dostrzegała w tym pewne pozytywy, ponieważ znajdując się w tak bezpośrednim położeniu, miała większą kontrolę nad sytuacją.
— Chyba jednak będziesz musiał uzbroić się w cierpliwość — powiedziała, niespecjalnie zważając na te pojękiwania. — Z tego co ja słyszałam i czego jesteśmy świadkami, nie zanosi się na poprawę w najbliższym czasie. Sam rozumiesz, że nie mogę cię wypuścić. — Wzruszyła bezradnie ramionami, jak gdyby to nie zależało od niej, ale wiadomo, że zwykle unikała rzeczy warunkujących taki obrót sprawy. — Jeszcze stałaby ci się krzywda. Choć wielokrotnie miewałam fantazje na ten temat, to jednak wolałabym, żeby żadna z nich się nie ziściła. Okoliczności byłyby dosyć jednoznaczne, a nie chciałabym cię mieć na sumieniu. — Uśmiechnęła się kpiąco. Czy można było jej nie wierzyć? Czy właśnie w ten sposób nie udowodniła, że posiadała sumienie?
— Cieszę się, że udało mi się ciebie zaskoczyć — podsumowała krótko jego reakcję, z wyczuwalną nutą triumfu w głosie. Tym bardziej uzasadnionym, jeśli weźmie się pod uwagę prawdopodobieństwo, że zaraz temu zaprzeczy albo przynajmniej poczuje taką chęć i na tym poprzestanie, kiedy zorientuje się, że przecież posiedli już umiejętność odczytywania niewypowiedzialnych słów, chociażby na przykładzie jej rzekomego pożerania go wzrokiem podczas pierwszego spotkania. — Podejrzewam, że nieczęsto ma to miejsce — dodała, mimo wszystko z pytającym spojrzeniem.
Przeciągły uśmiech zarysował się na jej twarzy, gdy już ją wyminął, a przez jej głowę przebiegła pewna spontaniczna myśl. Jednak nim zdążyła rozważyć wszystkie przeciw, a raczej nim w ogóle pozwoliła im na przebicie się, usłyszała siebie, wypowiadającą następujące słowa:
— Chcesz być odpowiedzialny za napełnienie wanny czy zapewnienie odpowiedniego oświetlenia? — spytała niejednoznacznym tonem, odwracając się i ruszając w jego kierunku nieśpiesznie. Niewątpliwie do tej pory wyłącznie się z nim droczyła i prowokowała, nawet teraz sądziła, że nie posuwa się dalej. Jeśli cokolwiek w odniesieniu do Griffitha potraktowała na poważnie, to tylko swoją postawę w dążeniu do tego, by pozostała niezmienna. A jednak była gotowa na tak przewrotny krok, przynajmniej z pozoru.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Gdyby się tak nad tym dłużej zastanowić, zazwyczaj - w mniejszym lub większym stopniu - spotykali się (częściej przypadkiem, niżeli z jakąś celowością) na gruncie, który był zdecydowanie bardziej przychylny jej, a nie jemu. Na początku był to wspomniany już sklep jej ojca, w którym Griffith szukał... normalności. Pojedynczych jej dźwięków, które pomogłyby mu odnaleźć zapisaną na opuszkach linię melodyczną. Coś, co zaprowadziłoby go do znajomych miejsc - tych odległych, o których - wydawało mu się, że - zapomniał, oraz bliższych, będących jednym ze świeżych fundamentów powoli i mozolnie projektowanej przyszłości. Zamiast tego, na starcie zderzył się z teraźniejszością; brutalne odbicie o słowo morderca spowodowało krok w tył. Ciemną przeszłość, która nadal nie planowała zrezygnować ze swojej obecności w jego pobliżu. Nie brzmiała już jak stalowe bransoletki, charakterystyczny łoskot zamykanej celi, czy więzienny gwar. Towarzyszyły jej kpiące szepty, głośne przytyki, niewybredne hasła, ostro przecinające chłodną ciszę.
Aktem drugim okazał się posterunek. Ironicznie, ale... już go to nie zdziwiło, a na pewno nie za pierwszym razem. Patrzył na nią z wyższością - za sprawą wzrostu - doskonale czując, że była dobrym przeciwnikiem w prowadzeniu tego (nie)zrozumiałego sporu. Listopad wykazał się swojego rodzaju przewrotnością. Bynajmniej nie chodziło o pogodę, która utrudniała im życie (tak jak działo się to teraz), a zamianą ról. Jego niewinność (pozorna czy nie) została podtrzymana, zaś Eileen wyszła z krwawym śladem na sumieniu i w pamięci w policyjnych zapiskach.
Grudzień nie był jego ulubionym miesiącem i wspominał go z gorzkim posmakiem rozczarowań, kłamstw i niemiłych niespodzianek, zamiast mieć na języku posmak świątecznych specjałów. Świąteczne piosenki powodowały wywrócenie oczami i grymas, a konkurs taneczny w którym - nie, to nie żaden koszmar sen - udział, miał zostać kwadrans później usunięty z pamięci.
...gdyby nie nagroda, którą zdobyli zajmując pierwsze miejsce; najwyraźniej byli dobrym duetem, nawet jeżeli tak się wzbraniali przed tym stwierdzeniem i powiedzenie tego na głos nie było (raczej) możliwe.
- A co jest największym? - zapytał, a kąciki jego ust drgnęły w zuchwałym uśmiechu. - Słyszałem, że z problemami trzeba się przespać - oświadczył z powagą. Może i tak było - mając na uwadze problemy-problemy, niekoniecznie takie, które objawiały się w postaci jakiejś osoby. Może zbyt śmiało założył, że chodziło jej o niego, jak i za pewnym siebie tonem podsunął ów myśl i sposób, ale przecież nie uważał, że zostanie wcielony w życie lub śmierć, więc mógł sobie na to pozwolić. Zresztą, nawet gdyby nie mógł, to pewnie jeszcze chętniej by to zrobił.
- Nie wiem jakie masz fetysze, Dev - mruknął z niby-zawahaniem - jest w nich coś ciekawego? Powinienem chcieć wiedzieć, skoro mnie dotyczyły? - Spojrzał na nią pytająco, aczkolwiek wątpiąc, iż uzyska odpowiedź, po prostu ruszył do łazienki, gdzie pierwszym co zrobił było ściągnięcie kurtki.
- Wolę prysznic - oznajmił sceptycznie, kątem oka spoglądając na...wannę. Równie skonfundowanym spojrzeniem obdarzył Eileen. - Niech będzie wanna. Nie wiem, gdzie trzymasz odpowiednie oświetlenie, więc nie będę go szukał. Jeszcze trafię na coś, czego nie powinienem widzieć. - Wzruszył lekko ramionami, ale by nie być, ekhm, gołosłownym, to skoro miał się rozebrać, to poza kurtką zdjął też bluzę. Odwrócił się plecami do kobiety (nie dlatego, że się wstydził, co nie) i podszedł do wanny.
Serio, Shepherd? Nie wiem w co grasz, ale jeśli myślałaś, że się wycofam, to jesteś w grubym błędzie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Zapewne gdyby nie przyświecający jej jasny cel całemu temu... konfliktowi interesów między nią a Blakiem, zrozumiałaby go i jego wewnętrzną udrękę. Ale była daleka od zrozumienia. Nie dlatego, że nie chciała czy opierała się temu, ale dlatego, że wciąż szukała właściwych odpowiedzi, klucza do tej zagadki oraz prawdy, do której dojście wydawało się niemożliwe, a którą każdy spychał na bok. Nie wierzyła w niewinność jego intencji, a mieszanie w głowach ludzi takich jak ona uważała za nie tyle swoistą próbę radzenia sobie z odpieraniem ataków zewsząd, a coś, co wykorzystywał jako element złudnej przewagi nad innymi. Mimo wszystko czasami zastanawiała się, czy dojście do tej wymarzonej prawdy cokolwiek zmieni. Prawdy, której wyobrażenie majaczyło w myślach. Przywróci tym namiastkę dawnego ładu, czy może to ona wtedy będzie żyła złudnym wrażeniem? Prawda jest okruchem lodu.
— Twoja bezpośredniość mnie poraża — skomentowała jego propozycję słowa z cieniem przebiegło uśmieszku na ustach. Ciekawe czy miałby to samo do powiedzenia, gdyby wiedział, że to on był źródłem problemu. Chociaż nie miała co do tego wątpliwości. — Tak samo jak fakt, że tak szybko będziesz chciał przenieść się z mojej wanny do mojego łóżka. Czy ta zasada obowiązuje również w tym przypadku? — Zadarła zadziornie podbródek ku górze, koncentrując się na jego tęczówkach.
— Czyżbyś nagle nie był w stanie wyczytać nic na ich temat z mojego wzroku? Do tej pory zdawał się mieć wystarczającą siłę przebicia nad słowami. — Przemawiała przez nią ciekawość odnośnie tego, jak poradzi sobie tym razem i jak daleko zaprowadzi jego zuchwałość w wyciąganiu wniosków. Jak dotąd podzielił się całkiem interesującymi przemyśleniami, a ona przecież nie mogła sobie odpuścić szansy na małą, niewinną grę.
— Trudno o kąpiel bez wanny — zauważyła z nutą złośliwości wybrzmiewającej w tonie głosu. Kiedy ten zniknął z pola widzenia, sama wymknęła się do salonu, po drodze napotykając zaaferowanego Geralta, któremu nie mogła odmówić czułości w postaci muśnięcia dłonią po łebku. W popielniczce, na której dogorywał pozostawiony samotnie papieros, strzepnęła nadmiar popiołu i zaciągnęła się raz, a intensywnie. Zgasiła niedopałek, powoli wypuszczając dym, po czym zgarnęła leżącą obok zapalniczkę i opuszczając ciemności panujące w pokoju, udała się do łazienki. Zatrzymała się jednak w progu, opierając nonszalancko bokiem o framugę drzwi i przez chwilę przyglądając się w bezceremonialny sposób sylwetce mężczyzny, rysującej się lekkim konturem w przydymionym świetle świecy.
— Zaskoczyłeś mnie, Griffith — zagaiła, wchodząc do środka bez krępacji. — Nie sądziłam, że stać cię na takie posunięcie. — Poświęcenie? Nie mógł być aż tak zdesperowany. Rzuciła mu przelotne spojrzenie podczas zapalania kolejnych świec, ustawionych w różnych miejscach pomieszczenia, aczkolwiek sugestia była na tyle wymowna, że z pewnością zrozumiał, do czego piła. — Negocjacje przebiegające w takich warunkach nie mają szans na niepowodzenie — powiedziała drwiąco, co najmniej tak, jakby oboje mieli wyjść z tej sytuacji wygrani, z jakimiś korzyściami dla każdego, albowiem początkowo założyła, że będzie zupełnie odwrotnie i nie zanosiło się na tak optymistyczny finał.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie pamiętał.
W całym ferworze wydarzeń z lipca 2015 roku, Eileen zniknęła gdzieś w tle na tyle, aby jej obraz uleciał z jego pamięci. Zapomniał, że wraz z Daisy (nadal nie wiem, jak na imię miała tamta dziewczyna, więc pozwolę sobie użyć czegoś uniwersalnego) była przyjaciółka, która nie poniosła wtedy co za niedopatrzenie, Griffith aż takich obrażeń, by dołączyć do trójki martwych, młodych ludzi, a co więcej - po latach maczała palce we krwi... głównie po to, aby ją zbadać i przeanalizować. Gdyby tylko coś, lub ktoś dał mu wskazówkę wobec tego, czego mogła dotyczyć jej awersja i skąd się wzięła - pewnie byłby w stanie ją poniekąd zrozumieć. Nie całkowicie, bowiem oczyszczono go z zarzutów, lecz przynajmniej wiedziałby w czym rzecz. Niewiedzy wokół siebie miał zbyt dużo, a pozostawiona bez odnalezienia sprawcy zbrodnia często nie pozwalała mu zmrużyć oka. Kto wie - może i tu wspólnymi siłami potrafiliby zbudować zgrany zespół i nawet pomimo upływu lat dostrzec coś, co pozornie było niewidoczne?
- To komplement? - mruknął, aczkolwiek bardziej w tonie pytania retorycznego, na które bynajmniej nie wymagał odpowiedzi. Szczególnie, że mógł się spodziewać, iż będzie zaprzeczeniem, a tego tym bardziej nie chciał. Poza tym... oczywiście, że domyślał się, że to on jest źródłem problemu, stąd z jego ust padło ów stwierdzenie. Nie sądził jednak, aby słowa luźno rzucone w eter podziałały na nią w jakiś sposób prowokująco i doprowadziły do wspomnianego łóżka. Były zaledwie kolejnym zuchwałym przytykiem, który nie wychodził poza słowne potyczki. Raczej.
- Lubię ryzyko - poinformował, dodając do tego nonszalanckie wzruszenie ramionami. - A ty... - urwał, bez skrępowania taksując ją wzrokiem, po czym uśmiechnął się pod nosem. - Przypominasz mi modliszkę - oznajmił bezceremonialnie, nie czując potrzeby wyjaśniania tego, co podobno (i to chyba nawet udowodnione, a nie tylko leżące w strefie domysłów i pojedynczych odkryć) modliszki robią z samcem po stosunku (a czasami nawet w trakcie...). Co jak co, Blake na pewno nie chciałby stracić dla niej głowy. W żadnym kontekście.
- Akurat to wymaga twojego komentarza - rzucił oglądając się za nią przez ramię. Woda stopniowo zakrywała dno wanny, a on dodał do niej kilka kropel olejku, czy innego płynu do kąpieli, który dodał nie tylko zapachu, ale i zmącił równą taflę pianą.
- Zaskoczyłem cię tym, że w przeciwieństwie do ciebie, nie mam problemu z rozebraniem się? - Gdy poziom osiągał okolice połowy wanny, dokręcił kurek i odwrócił się w kierunku ciemnowłosej, krzyżując przy tym ręce na klatce piersiowej. Spojrzenie jej posłane mówiło (musiało to tu paść) nic innego, jak: Come on, Eileen! Opuścił ręce wzdłuż ciała, ale jedynie na ułamek sekundy, ponieważ niedługo później do ściągniętej bluzy dołączyła koszulka.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Szkopuł polegał na tym, iż ona była wręcz przekonana, że rzekoma amnezja mężczyzny to część jego pokręconej gry i sposób na zachowanie twarzy po oszczerstwach, które zbierał przez lata. Nie docierała do niej możliwość, że mógł nie pamiętać czegoś takiego, że mógł nie pamiętać jej. Zamiast tego założyła, że świadomie wykluczał powiązanie między dziewczynami po to, żeby zatrzeć pamięć o niej samej i skoro już nadarzyła się okazja, drwić z jej bólu czy złości. Na szczęście ona pamiętała wszystko. Straciła przyjaciółkę tak samo jak on stracił swoich bliskich i nie spocznie dopóki nie stanie się to dla niego czymś tak oczywistym jak śmierć poniesiona przez pozostałe osoby tamtego feralnego wieczoru oraz że w takim wypadku naturalnym jest to, że chce ją pomścić, udowadniając jego winę.
— To zależy, czy jesteś w stanie potraktować cokolwiek, co powiem jako komplement. — Nawet jeśli tym komplementem faktycznie by było! Uniosła więc pytająco brew ku górze. Gdyby chciała poświęcić temu teraz chwilę na namysł, prawdopodobnie nie znalazłaby powodu, dla którego zależałoby mu na komplemencie właśnie od niej. I nie tylko ze względu na to, że nie postrzegała go jako osobę, która jakoś specjalnie zabiegałaby o taką formy aprobaty. Zapewne uznałby, że coś, co ewidentnie było komplementem, albo powinno nim być, w jej ustach traciło całą autentyczność.
— Wiesz co — mruknęła, przymrużając nieznacznie oczy, jak gdyby zastanawiała się nad tą kwestią — to by wyjaśniało, dlaczego nie widuję nigdzie żadnego z moich byłych. — Oczywiście określenie były to za dużo powiedziane w przypadku większości osobników, których miała na myśli, bo prawdziwych byłych to ona miała garstkę, ale przecież nie zamierzała wdawać się w zbędne i nic nieznaczące szczegóły. Poza tym, jak powszechnie wiadomo, Elizabeth Bennet powiedziała kiedyś, żeby myśleć o przeszłości tylko wtedy, kiedy sprawia ona przyjemność. Z kolei Eileen Shepherd nie zwykła za często wracać pamięcią do tego, co było. — Nie myśl tylko, że po deklaracji o ryzyku i innej odwadze zrobię nagle wyjątek. — Przewróciła oczami. Najwyraźniej Griffith się jej bał. Właśnie tak! Co prawda sądziła, że to prędzej przemawiająca przez niego złośliwość i co najwyżej kiepskie poczucie humoru (to ona tak twierdzi, nie ja!), bo przecież nie fakt, że jakoby była odpowiadała za pozbawienie człowieka życia z premedytacją, który on nieustannie przytaczał. Inaczej wyszedłby trochę na hipokrytę.
— To nie żaden problem — odparła zdecydowanym tonem. — Źle do tego podchodzisz. — Zgarnęła włosy, dotąd swobodnie opadające na ramiona grubymi, czarnymi pasmami, i związała je w luźnym upięciu. Prześlizgnęła wzrokiem po torsie mężczyzny, po czym, wracając spojrzeniem do oczu, oparła dłonie na męskich barkach i obróciła go tyłem do siebie. — Chodzi o to, że nikt nie powiedział, że trzeba grać uczciwie — skwitowała z uśmiechem, kiedy nachylając się nieznacznie w kierunku Blake'a, jej usta znalazły się przy jego uchu. Sama obróciła się do niego plecami, bez zbędnego pośpiechu pozbyła się najpierw górnej, a potem dolnej części garderoby i weszła do wypełnionej wanny. Jej postawa bynajmniej nie wynikała ze wstydliwości, a... przekory, częściej spotykanej w jej wydaniu. — Nie przeszkadzaj sobie. Nie będę podglądać. — Miał już dość? Wycofa się, czując się do tego sprowokowany? Czy tego po nim oczekiwała?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Mógł policzyć na palcach jednej dłoni osoby, które znały prawdę. Tę część jego historii, która wcale nie była tak klarowna i czytelna, jak nieznoszącym sprzeciwu tonem głosił na rozprawach w sądzie i szedł w zaparte, gdy opowiadał wersję wydarzeń prawnikowi. Jednemu z obrońców; w końcu ci również zmieniali się. Nie mógł - a przynajmniej tak myślał - głośno powiedzieć, że czegoś nie pamięta, lecz gdy bardziej się na tym skupił, zdał sobie sprawę z tego, że to wcale nie musiało go pogrążyć, a wręcz przeciwnie, może w jakiś zawiły, pokręcony sposób mogłoby rzucić inne światło na zbrodnie. Luka w pamięci, coś, czego nie mógł przeskoczyć i nie było jego winą (a może jednak?) pozwoliłby głębiej zbadać sprawę, a nie starać się podważyć przedstawione przez niego fakty. Powiedział a, musiał powiedzieć b - niejednokrotnie żałując obranej strategii, aczkolwiek każda zmiana na kolejnym etapie rozwoju więziennej przygody mogła być tą, która zaważy na jego przyszłości, a tej nie zamierzał spędzić za kratkami.
- Dlaczego nie? - Wzruszył ramionami. - Ludzie często denerwują się, że ktoś odebrał ich słowa nie w taki sposób, w jaki chcieli je przedstawić - powiedział, sugerując, iż taka jest jego intencja - zirytowanie Eileen tym, że obrócił jej słowa w dogodny dla siebie sposób i interpretował je tak, jak miał na to ochotę. Zresztą, nie robiły tego po raz pierwszy. Tylko czy faktycznie tak było i teraz? Ciężko stwierdzić, lecz w jednym miała rację - nie zabiegał ani o aprobatę, ani o komplementy, ponieważ nie były dla niego niczym znaczącym. Często nieszczere, interesowne, posłane w przestrzeń po to, aby złagodzić spór i wypełnić czymś miłym niezręczną przestrzeń pokrytą ciszą. Słowa były tylko słowami; nawet muzyka miała dla niego większy sens i była w swoim przekazie prawdziwa w przeciwieństwie do ludzi.
Coś o tym wiedział, samemu jużnie mając problemu z okłamywaniem innych.
- Ach tak - mruknął z rozbawieniem - pomyślałem, że dlatego, że żadnego nie miałaś; aż takich desperatów w tym mieście nie poznałem. - Nie, wcale się nad tym nie zastanawiał, choć nie zdziwiłby się wcale, gdyby jego wersja była bliższa prawy, bo kto mógłby z nią wytrzymać? Uśmiechnął się pod nosem i odpiął pasek, a następnie zamek, przerywając dopiero w tym momencie, w którym niespodziewanie poczuł na sobie jej dotyk i... o dziwo, zareagował dokładnie tak, jak sobie tego życzyła. Negocjacje powinny przebiegać w pokojowych warunkach, ale czy mógł nimi nazwać to, co się właśnie działo?
- Nikt nie powiedział, że trzeba grać uczciwie - powtórzył po niej, kiwając głową i rozpinając guzik, jak i rozporek. Jeansy wylądowały na chłodnej podłodze, podobnie jak wcześniej buty i skarpetki, a na końcu bokserki. - Dlatego w odróżnieniu od ciebie... - zaczął z namysłem i tuż przed tym, nim wszedł do wanny, pozwolił sobie otaksować ją - w miarę możliwości - wzrokiem.
-...zamierzam podglądać - dokończył myśl, wyrzucając z głowy wszelkie głosy mówiące, że to co robi jest absurdalne i nie ma najmniejszego sensu. Owszem, nie miało, a sam Blake Griffith (jak i ja również) nie wiedział jak do tego doszło w jaki sposób przeszli od niemalże sprzeczki na progu, do wspólnej kąpieli.
- Źle to zrobiłaś - mruknął, wbijając wzrok w jej plecy, za którymi (powiedzmy) wygodnie usiadł. Nim zdążyła zapytać - o ile miała taki zamiar - sięgnął po parę cienkich, jeszcze suchych kosmyków, które zebrał z jej pleców. Mogła wyczuć opuszkami sunie po jej karku, szyi, by finalnie niedbale (nie widziała, ok) wsunąć ciemne pasma między pozostałe.
- To dopiero przygotowanie przed egzorcyzmami, czy zwykle przeprowadzasz je w ten sposób? - zapytał, identycznym ruchem zsuwając rękę w dół, z tym wyjątkiem, że nie zatrzymał się na wysokości łopatek...

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

— Sama ta świadomość daje przewagę, dzięki czemu prowokacja jest mniej skuteczna — zauważyła, nie mogąc odpuścić sobie okazji do złapania go za słówko, dla zasady i przyjemności, ot co. Zresztą sami doskonale o tym wiedzieli, stosując schematy, które niejednokrotnie postawiły ich po obu stronach tej zagrywki. W końcu któreś z nich się wyłamie, przerywając te wzajemne prowokacje. O ile wcześniej nie padnie ich ofiarą i nie wybuchnie.
— Ja z kolei nie chcę pozbawiać się niespodzianki — powiedziała wymownie, zdążając jeszcze złapać w przelocie jego spojrzenie. Oczywiście nie było to do końca prawdą, ponieważ nie omieszkała się, ekhem, rzucić okiem tu i tam, w zasadzie nieszczególnie się z tym kryjąc.
Wkrótce poczuła męską dłoń na skórze, niebezpiecznie sunącą w dół, a jej ciało, wyczekując punktu granicznego, napinało się nieznacznie pod jego dotykiem pozostawiającym po sobie lekko przeszywający dreszcz. Mogła się opierać, sprowadzając sytuację do jednej z tych drugorzędnych, ale ono, w przeciwieństwie do niej, nie pozostawało obojętne, nawet, a może przede wszystkim, na tak małe i wyważone gesty, zdradzając ją i demaskując.
— Uwierzysz, jeśli powiem, że... — nie mam pojęcia, co robię? — improwizuję? — Ten jeden jedyny raz postanowiła powiedzieć jak jest, do czego po prawdzie została niejako sprowokowana przez samą siebie. Uśmiechnęła się półgębkiem, obracając delikatnie głowę w bok i zerkając na niego kątem oka, bo z chęcią zobaczyłaby ten wyraz powątpiewania w pełnej krasie, który zapewne teraz malował się na jego twarzy. A przynajmniej tak to sobie wyobrażała. Lubiła spontaniczność i towarzyszący jej dreszczyk emocji znacznie bardziej niż starannie wykalkulowane działanie, od których tak naprawdę stroniła, ale teraz, obnażając się tak przed nim (w przenośni i dosłownie), chyba wolałaby mieć obmyśloną jakąś strategię. Aktualnie byli na równi, choć szala przechylała się na jego stronę.
— Musi ci bardzo zależeć na zdominowaniu tych negocjacji — skomentowała dotychczasowe poczynania mężczyzny. Co prawda podjęła już decyzję i nie zamierzała się z niej wycofać, aczkolwiek z wrodzonej ciekawości potrzyma go jeszcze trochę w niepewności i... poimprowizuje. — No dobrze — zaczęła, burząc taflę utworzoną z piany i zanurzając pod nią dłoń, w którą nabrawszy wody, następnie przeciągnęła ku górze, wzdłuż ręki, do samego ramienia. — Co takiego masz albo co mogłoby sprawić, żebym ostatecznie zrezygnowała z tego wyjazdu? — spytała z nutą kpiny w głosie, powtarzając czynność po drugiej stronie, bowiem ten prędzej przyczyni się do tego, że jeszcze bardziej będzie chciała pozostać przy swoim. No chyba że udusi ją, utopi albo poderżnie gardło. Jej śmierć stanowiła jego jedyną kartę przetargową.

autor

Zablokowany

Wróć do „Domy”