WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Zablokowany
Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Wiadomości o dziwnym zniknięciu matki… powiedzmy, że odrobinę ją zaniepokoiły. Może nie wpadła w irracjonalną panikę, ale wybrała tak dobrze znany numer telefonu i faktycznie odpowiedziała jej tylko głucha cisza. Próbowała sobie przypomnieć, czy kobieta mówiła jej coś o jakichś szykujących się wyjazdach, planach i tym podobnych sprawach, ale za nic nie mogła sobie przypomnieć. Może faktycznie coś się stało? Może naprawdę powinni się z kobietą spotkać? Odwiedzić ją? Upewnić się, że wszystko jest w najlepszym porządku, a oni są tylko bandą przewrażliwionych dzieciaków po trzydziestce?
Właśnie dlatego zadzwoniła do Philipa i właśnie dlatego o umówionej godzinie stała przed swoim domem, a chwilę później zatrzaskiwała za sobą drzwi od jego auta i wychylała się, żeby złożyć krótkiego buziaka na zarośniętym męskim policzku – Wiesz, że to głupie? – rzuciła sekundę później, zapinając pasy, ale jednocześnie siadając na fotelu pasażera trochę pod kątem, żeby móc spokojnie obserwować zarówno drogę jak i brata za kierownicą – Przecież co by miało się stać? Dam sobie rękę uciąć, że nie powiedziała nam, że leci na zakupy do Paryża, czy na weekend w spa… lub coś równie idiotycznego. – prychnęła, ale naprawdę chciałaby mieć rację. Bardzo, bardzo mocno chciałaby mieć rację. Naprawdę! Gdzieś tam z tyłu błąkała się myśl, że przecież rodzice są już w zaawansowanym wieku i chociaż wydaje się, że wszystko z nimi w najlepszym porządku – to wcale nie musiało tak być – Jedziemy w ogóle jeszcze po Avianę albo Clive’a? – zapytała, zaproponowała… ciężko stwierdzić. Chętnie spędzi popołudnie ze starszym bratem, z którym ostatni raz się widziała jak miała inaczej na imię, miała męża i nie chorowała nigdy na białaczkę, więc zdążyła za nim zatęsknić. Tak po prostu. Zwłaszcza, że ciągle, nieprzerwanie się o niego martwiła… hej, przecież łatwo było się zorientować, że coś jest nie tak, prawda? Znała go długo i wystarczająco dobrze – Mam nadzieję, że się nie martwisz z bardzo… – a przynajmniej nie tym. Wbiła spojrzenie w jego profil i uśmiechnęła się pod nosem. Chociaż nie tym!

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Philip nigdy nie był ulubieńcem rodziców - a przynajmniej sam wyciągnął takie wnioski po latach obserwacji - więc zadziwiające było jego zaangażowanie w sprawę. I nawet z własnymi zmartwieniami na głowie nie przeszedł obojętnie obok "zaginięcia pani Thornton". Właściwie niekoniecznie posiadali dowody, by właśnie tak nazwać powód ich akcji ratunkowej... ale to dodawało dramatyzmu spontanicznej wycieczce do rodzinnego domu.
I niezmiernie cieszył się, że Elodie zgodziła się pojechać tam razem z nim - przez swój ciężki charakter na pewno nie przyznałby wprost, ale ogromnie stęsknił się za jej towarzystwem. Wyglądała zdecydowanie lepiej od poprzedniego spotkania, choć wtedy nie była po walce z chorobą oraz po rozwodem z mężem. Ten sam człowiek a jakby zupełnie inny! Przynajmniej ostała się jej ta firma, bo bidulka musiałaby jeszcze iść w łachę do ojca i wynegocjować sobie u niego jakąś ciepłą posadkę. - Głupie? Zapewne tak, ale przynajmniej będzie co jej wypominać przy najbliższych świętach... - planował jeszcze umieszczenie tego na kartce urodzinowej; gdy Ty nie odbierałaś od nas telefonów wyrodna matko, my zamartwialiśmy się na śmierć! Uśmiechnął się szerzej i tylko na ułamek sekundy zerkając w kierunku siostry, ponieważ nie był aż tak nieodpowiedzialny jak niektórzy o nim myśleli i uważnie śledził wzrokiem drogę przed nimi. - Sam fakt, że mój ulubiony rodzic nie odbiera ode mnie telefonu po pierwszym sygnale, jest wielce oburzający. Spadłaby w rankingu... gdyby chociaż miała jakąś konkretną konkurencję - Relacje z rodzicami określiłby raczej na poziomie przeciętnych, czym właściwie nigdy zbyt mocno się nie przejmował. Zapewne to w jakimś stopniu wpłynęło na jego niezależność objawiającą się już w młodym wieku - nie potrzebował przewodnika, gdy w dzieciństwie odkrywał świat. Pomimo tego utrzymywał dość - jak na niego - częsty kontakt z matką, która nigdy nie postawiła go bez odpowiedzi dłużej niż parę godzin. Dlatego po kilkunastu zaczął zastanawiać się nad powodem tej ciszy; zupełnie nowej w ich relacji matka-syn. - Możemy, jeśli chcesz? Aviana nie jest zajęta? Ale Clive... chyba nie pracuje już w szpitalu? W sumie nie wiem, może hoduje teraz jakieś alpaki i złapiemy go w porze karmienia - Cóż... zainteresowanie Philipa dość szybko się kończyło i wiedział tylko tyle, ile starszy brat sam im powiedział. Z siostrami była trochę odmienna sytuacja - względem nich zawsze zachowywał się inaczej. O nie nigdy nie przestanie się martwić... obojętnie w jakim wieku już będą! Taka rola brata, prawda? - Ech, chciałbym... ale trochę mnie to niepokoi, wiesz? - przyznał szczerze, na moment zrzucając pogodną maskę.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Parsknęła, kręcąc lekko głową – Już nawet pomijając fakt, że to twój ulubiony rodzic… to jeszcze na dodatek nie odbiera po pierwszym sygnale od ulubionego dziecka. – zauważyła sprytnie, bo wbrew opinii Philipa uważała, że nim był… naprawdę! Zwłaszcza w przypadku Pani Thornton. Ona i Aviana zawsze były raczej córeczkami tatusia – nawet jeśli żadna z nich nie dostała w prezencie rodzinnej firmy – to tak właśnie było. Philip i Clive lepiej dogadywali się z matką. No chyba, że punkt widzenia zależał od punktu siedzenia i tylko jej się tak brzydko wydawało.
- Wiem… ale myślę, że niepotrzebnie. I jeśli okaże się, że to jedno wielkie nieporozumienie to sama jej wygarnę, bo każde z nas ma lepsze rzeczy do roboty niż pilnowanie jej dlaczego nie odbiera telefonu. Ty też bardziej powinieneś się zająć sobą. – niż tak abstrakcyjnymi rzeczami jak matka nieodbierająca telefonu. Może jej się popsuł? Albo wyłączyła dźwięk i nie umiała go włączyć? Albo miała romans z ogrodnikiem? Albo… scenariuszy było mnóstwo i miała szczerą nadzieję, że to żaden z tych, w którym Państwo Thornton leżą w kałuży krwi we własnej łazience – na przykład! – A co do Aviany i Clive’a… naprawdę interesuje cię to, czy nie są zajęci? – kącik ust drgnął jej w lekkim rozbawieniu i sięgnęła po swój telefon – Jedź najpierw po Avianę, już do nich dzwonię – pokierowała i faktycznie wybrała numer do siostry. Później do brata. Obie rozmowy przebiegły w podobny sposób, nie wdawała się w szczegóły, nie mówiła gdzie i po co jadą. Kazała tylko się ogarnąć i czekać, bo zaraz po nich będą. Niespodzianka! Rozłączyła połączenie, wrzuciła telefon do torby i wróciła wzrokiem do Philipa – To póki zostało nam jakieś pięć minut, gdy jeszcze jesteśmy sami… powiesz mi jak się masz? Tak szczerze? Zamiast o matkę powinnam się martwić o ciebie? – pytania na pewno nie należały do najłatwiejszych, ale zależało jej na szczerej odpowiedzi. Bardziej niż na czymkolwiek innych. Miała słabość do tego smutnego rudzielca i najbardziej ze wszystkiego bolał ją właśnie ten smutek. Zrobiłaby wszystko, żeby móc go jakoś uszczęśliwić. Bo mimo zmiany imienia i trochę historii, nie zmieniała zdania – uważała, że Philip po tym, co zdążył już przejść, teraz zasługiwał na wszystko, co najlepsze.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Powiedzmy szczerze - Aviana spodziewała się tego, że ich matka nie odbiera telefonów, bo zajmuje się tym, czym zajmowała się przez większość swojego życia - trwonieniem pieniędzy na zabiegi upiększające, jakie nie przynosiły żadnych rezultatów. Wieku nie dało się oszukać, a mimo to kobieta wciąż z uporem i to niemal maniaka ostrzykiwała się i kupowała te dziwne ślimacze śluzy, nakładając na swoją twarz. Podobnie pewnie było teraz - wybrała się do jakiegoś fensi SPA, o którym oni nawet w życiu nie słyszeli i pewnie nigdy nie usłyszą, a podnieśli alarm, jakby co najmniej zaginęła albo... albo jakby otwierając drzwi zapasowym kluczem mieli znaleźć jej zwłoki na kanapie w salonie czy w sypialnianym łóżku.
Niechętnie więc zgodziła się pojechać do rodzinnego domu i gdyby nie to, że wybierali się tam całą czwórką, a rzadko zdarzało im się spotykać w takim gronie, to powiedziałaby nie. Miała na głowie przeprowadzkę, mieszkanie zastawione kartonami - pustymi, o czym warto wspomnieć, bo nienawidziła się pakować i szło jej to bardzo, bardzo, BARDZO, B A R D Z O opornie. Ostatecznie po telefonie od siostry (2.0) ubrała się i oczekiwała ich przyjazdu przed drzwiami budynku będącego jeszcze jej domem. - Wreszcie, prawie odmarzł mi tyłek - wskoczyła na tylne siedzenie, pochylając się do przodu, aby pocałować w policzek i kierowcę i pasażera. - Myślicie, że matce naprawdę coś się stało? Mam nadzieję, że nie natkniemy się na nic zdrożnego w tym domu - oparła się wygodnie o skórzany zagłówek fotela, przyglądając się mijanym budynkom. Nic nie zwiastowało przecież nadchodzącej katastrofy, prawda? Żadne z nich, nawet podświadomie nie podejrzewało, że za kilkadziesiąt minut ich nastroje mogą nie być tak kolorowe (w przypadki Filipka czarne, bo teraz pewnie miał szarą aurę). Szczerze? Być może nie byli przykładem wzorowej rodziny, jednak wbrew wszystkiemu pękłoby jej serce i dlatego nie dopuszczała do siebie ani jednej negatywnej myśli. - Elise...- ups. - Boże, Elodie, przepraszam. Skąd ta Elise w mojej głowie? - wywróciła oczami, chichocząc. - Wyglądasz świetnie. Czarny to twój kolor - rzuciła mimowolnie, bo siostra pewnie wciąż nosiła żałobę po swojej wersji 1.0.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Pokiwał głową, w pełni zgadzając się z jej oburzeniem - nawet jeśli wyłącznie w formie żartu. Od niego nie odbierać? To nie mogło zwiastować niczego dobrego! - Marnie oceniasz was w rankingu jeśli uważasz, że to właśnie ja jestem ulubionym - zapewne gdyby właśnie nie prowadził samochodu, to wywróciłby dodatkowo oczami. W odczuciu Philipa był naprawdę słabą konkurencją dla reszty rodzeństwa, które jakoś utrzymywało własne życie w ryzach... przynajmniej tak mu się wydawało, bo - bez bicia to przyzna - niewiele wiedział o aktualnej sytuacji najstarszego z ich czwórki. Co jednak złego mogło wyczyniać to idealne dziecko? Cholera wie, ale tym bardziej nie zdarzyło się młodszemu Thorntonowi wędrować myślami do potencjalnych problemów brata. Wystarczyło spotkanie na urodzinach Aviany, żeby przypomnieć mu, dlaczego dzieliła ich taka ogromna przepaść - czasami rodzina traktowała Cię gorzej niż zwykły obcy spotkany na ulicy. Nic wielkiego, prawda? - Zadbam... potem. U mnie bez zmian, ale nie musisz się martwić, naprawdę... to kiedyś przejdzie. - prędko uciął temat zahaczający o jego niezbyt dobry stan emocjonalny, skupiając się na obecnym problemie. Kompletnie nie wiedział, czym zasłużył sobie na taką kochającą i opiekuńczą siostrę. W dodatku czy to nie on powinien tak troszczyć się właśnie o młodsze siostry? Wprawdzie robił to na swój specyficzny sposób (nie, wcale nie bił się wiei temu z ich natrętnymi adoratorami, co wy!), ale nadal jego zdaniem było to niewystarczające.
O wilku mowa! Przywitał się z drugą wspaniałą siostrą, gdy ta zajęła miejsce w ich rodzinnym mobilu pędzącym ku przygodzie. Jeszcze trochę a zaczną śpiewać jakieś okropne piosenki niczym w amerykańskich filmach. Miałby zdecydowanie problem to zdzierżyć, a wiadome było, iż nigdy nie należał do osób o wielkiej cierpliwości. - Co takiego miałaby niby robić? To nasza matka... - rzucił naiwnie, bo nawet nie próbował sobie wyobrazić innych możliwości. Nie chciał! Nie zamierzał pozwolić, by coś zburzyło obraz jego rodzicielki.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

  • 24.
Poranne wymienione wiadomości pomiędzy rodzeństwem, nieco zaniepokoiły Clive - w końcu (tak jak każdy z zebranych wiedział) milczenie zdecydowanie nie było domeną ich matki. Zwykle robiła wszystko by wtrącać się w życia jej dzieci, a teraz? Cisza - kompletna cisza sprawiała, że Thornton aż do południa nie potrafił sobie znaleźć konkretnego zajęcia. Może jako najstarszy powinien samodzielnie „zająć się sprawą” i pojechać do rodzinnego domu w celu poznania prawdy; jednakże świadomość, że młodsze rodzeństwo prawdopodobnie by mu tego nie wybaczyło - postanowił wybrać inną drogę i zamiast działać niezwłocznie przesiadywał w swoim apartamencie co-jakiś-czas spoglądając na ekran telefonu z nadzieją, że sytuacja zostanie rozwiązana w sposób pozytywny. Telefon od Elise Elodie wprawił mężczyznę w większe zdenerwowanie - było poważniej niż mogło się wydawać - gdy reaguję cała czwórka można spodziewać się już tylko najgorszego. W związku z tym, że od dwóch lat nie pracował - a każda jego próba „wzięcia się w garść” kończyła się z fatalnymi konsekwencjami - narzucenie na siebie pierwszych lepszych rozrzuconych po całym pomieszczeniu ciuchów nie było żadnym wyzwaniem. Uporał się z tym na tyle szybko - że zdążył bezproblemowo zapalić papierosa nim na horyzoncie zjawił się samochód Philipa, a w nim cała zgraja. - Cześć. - rzucił w chwili gdy wpakowywał się do pojazdu, siadając z tyłu tuż przy Avianie, a na jego twarzy zagościł znany przez prawdopodobnie wszystkich grymas. - Od ilu dni się nie odzywa? - niestety, lekarz nie był w temacie; ostatnia jego (jakakolwiek by to nie była) konfrontacja z matką miała miejsce w święto dziękczynienia - nie ma co się tu dziwić, Clive nigdy nie należał do osób wylewnych - odkąd ukończył studia „z dnia na dzień” wyprowadził się z domu by wieść swoje nieidealne życie przy boku Callie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Wywróciła oczami na odpowiedź Filipa wyraźnie skierowaną w jej stronę. Nigdy nie powiedziała rodzeństwu o tym, jak odwiedzała rodziców bez okazji, a matka poprosiła ją, aby przyniosła z sypialni tabletki na ból głowy. Wówczas w pokoju znalazła nie tylko to, ale nieschowane, leżące na stoliku nocnym, rzucające się niebezpiecznie bardzo w oczy... zabawki. Tak - TEGO RODZAJU zabawki. Czarne, gumowe, twarde, których przeznaczenia nie znała nawet ona. I poznać nie chciała, bo szybko wyparła ten obraz z głowy. Wolała mieć matkę za wtrącającą się w ich życia sztywną, dumną, czepliwą kobietę, a ojca za człowieka sukcesu - zawsze dystyngowanego, uśmiechniętego i duszę towarzystwa - za osoby stroniące od takich rozrywek W TYM WIEKU. Teraz niestety przypomniała to sobie i ze skwaszoną miną siedziała na tylnym siedzeniu milcząc, aż do momentu, kiedy dołączył do nich Clive. - Cześć - uśmiechnęła się do najstarszego z nich, pochylając lekko w prawo, aby pocałować zarośnięty policzek brata na przywitanie. - Nie wiem. Od kilku dni? Ale dzisiaj nie odebrała telefonu od żadnego z nas, a dzwoniliśmy... wiele razy? Pisałam smsy i próbowałam skontaktować się z ojcem, ale chyba ma jakieś spotkanie poza miastem - odpowiedziała, rozwiewając niepewność na tyle na ile mogła, czyli praktycznie wcale. Wciąż więcej było niewiadomych niż wymownych kropek na końcu zdań. - Mam nadzieję, że po prostu zostawiła telefon, a sama wybrała się do jakiegoś SPA. Albo znalazła nową metodę na zatrzymanie upływającego czasu i właśnie w bolesny sposób ostrzykuje sobie twarz - no bo... nawet jeśli nie byli jakoś szalenie zżyci z rodzicami, jeśli odwiedzali ich od święta, jeśli pępowina została odcięta lata temu, to Aviana nie chciała myśleć o tym, że któregoś z nich miałoby zabraknąć. Nigdy w życiu nie przyszło jej radzić sobie ze stratą kogoś bliskiego i chociaż mówi się, że nie da się na coś takiego przygotować w żadnym stopniu, ani żadnym momencie, to doświadczenie, nawet tak bolesne, pewnie w jakiś sposób pomaga. Koniec końców, gdy Abraham celował piąstką w jej oko trzykrotnie, to za czwartym nauczyła się robić unik. To chyba działa tak samo? - Kto idzie pierwszy? - zapytała więc całkiem luźno, jakby ustalali kto puka, a kto mówi przed pokojem nauczycielskim.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Im dłużej o tym rozmawiali, tym bardziej… coś zaczynało jej chodzić po kościach. Tak jakby cały ten jej optymizm sprzed paru chwil wyparował. Jakby udzielił jej się nastrój Philipa – co wcale nie byłoby takie dziwne. I chyba zaczynała się martwić… czego ani trochę nie chciała dać po sobie poznać, więc Aviana miała ostatecznie szczęście, że siedziała na tylnej kanapie z daleka od zasięgu jej łap, gdy chciała ją trącić za to przejęzyczenie i głupiutkie żarty. Byli wszyscy dawno po trzydziestce, ale jednak pewne rzeczy zostają i nigdy się z nich nie wyrasta.
- Mam nadzieję, że jesteśmy bandą przewrażliwionych trzydziestoletnich dzieciaków. I prędzej powinniśmy zadzwonić na policję albo po prywatnego detektywa, który znalazłby hotel, w którym się zatrzymała. – próbowała się przy tym upierać, chociaż już jakby odrobinę, minimalnie brakło jej pewności. Jakby bateria była na wyczerpaniu. Niemniej wyszczerzyła kły do Clive’a, gdy tylko wsiadł do samochodu i tak… zdecydowanie z pewnych rzeczy się nie wyrasta. Czy to nie przypomina wycieczek, gdy mieli po kilka albo kilkanaście lat? Może ich dzieciństwo było mocno specyficzne – tak jak specyficzni byli ich rodzice – ale ostatecznie nigdy niczego im nie brakowało, mogli chyba powiedzieć, że byli szczęśliwi. Przynajmniej do czasu, gdy nie wyfrunęli z rodzinnego domu i nie okazało się, że… dorosłość nie jest wcale taka fajna jak mogłoby się wydawać. Każde z nich miało swoje problemy, swoje tajemnice i nic już nie było takie jak kiedyś. Chyba, że znowu znajdowali się w jednym aucie i jechali do rodziców! Tylko brakowało, żeby zaczęli się kłócić o wybór podkładu muzycznego.
Na szczęście podróż do domu nie trwała długo.
- Jezu, to nasz dom, Av… – przewróciła oczami, ale też uśmiechnęła się pod nosem. W pierwszej kolejności nacisnęła na klamkę ciężkich drewnianych drzwi do domu, ale ta nie ustąpiła – To chyba dobry znak. Nikogo nie ma, nie? – bo skoro drzwi były zamknięte? Wygrzebała z torebki zapasowy klucz i zamek po chwili odpuścił, a ona weszła do środka. Było cicho… spokojnie. Trochę duszno. Za duszno?
- Halo?! – krzyknęła, gdy zrobiła parę kroków w głąb domu, stukając obcasami o podłogę i tylko to dało się słyszeć. Cisza – No mówiłam, że nikogo nie… – zwróciła się do rodzeństwa, ale urwała, bo zauważyła szczegóły, które wzbudziły jej niepokój. Pusty kieliszek od wina na kuchennej wyspie, gdy ruszyła dalej. Popielniczka. I taki lekki bałagan, który mógł świadczyć o tym, że „a zrobię to rano”. Ściągnęła mocniej brwi i spojrzała po pozostałej trójce – Spróbujcie do niej zadzwonić, a ja sprawdzę na górze. – wydała polecenia, chociaż do nikogo konkretnego i sama wspięła się po schodach na piętro. Kilka trzaśnięć drzwiami, w pokojach które sprawdzała w drodze do głównej sypialni. Ich pokoje. No i na końcu ona.
Na ułamek sekundy zamarła. Serce podeszło jej do gardła i poczuła jak robi jej się niedobrze… krok w tył i kolejny – Philip… zadzwoń na policję. – a sama oparła się o ścianę, bo poczuła jak kolana się pod nią uginają. Swoją drogą miała prawie taki sam kolor skóry jak ta ściana. Była biała. Niezdrowo biała.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Zacznijmy od tego; Phil nigdy nie zamierzał przerzucić na siostrę swojego pesymistycznego nastawienia... ale w tej sytuacji nie potrafił się silić nawet na szczyptę optymizmu. Nie oszukiwał się nawet, mając nadzieję, że Elodie dałaby się złapać na jego nieprawdziwe zapewnienia. Wszystko w porządku - już dawno temu przestało w ustach Thorntona brzmieć prawdziwie.
Przywitał starszego brata, lekko odkręcając głowę w jego kierunku, gdy ten wsunął się na tylne siedzenie obok Aviany. - Prawdopodobnie tak jest i panikujemy bez najmniejszego powodu - odparł niby to spokojnie, starając się jednak trochę uspokoić towarzystwo. Co zapewne nijak mu wyszło, gdyż akurat on słabo nadawał się do tej roli. - W SPA nie odbiera się telefonów? To jakiś sekciarski wyjazd na weekend w upiększających celach? A jakby stało się coś poważnego komuś? - Nie rozumiał tych detoksowych wyjazdów na masaże oraz błotniste kąpiele, gdy cały świat mógł stanąć w płomieniach bez jej wiedzy. Tak, zdecydowanie dramatyzował... ale po raz pierwszy w życiu jego własna matka nie odebrała od niego telefonu od przynajmniej dwóch dni. I pewnie takie przewrażliwienie może niektórym wydawać się komiczne, lecz za niepokojem Philipa przemawiało całe życie w roli jej syna. Za to w przypadku ojca nie przejąłby się aż w takim stopniu - z nim zdarzało się ucinać kontakt na długie miesiące, by w tym nie zapominać (obustronnie) odpowiadać na krótkie pytania w sms'ach.
Powędrował za resztą rodzeństwa, gdy już cała szczęśliwa wycieczka wysypała się z jego samochodu i udała się prosto do rodzinnej rezydencji. Z zewnątrz nic nie budziło podejrzeń mężczyzny... ba, właściwie wcale się nie zmieniła od jego ostatnich odwiedzin u rodziców. - Czy ja wiem... przynajmniej nikt ich nie okradnie - wymamrotał pod nosem, przyglądając się Elodie otwierającej drzwi zapasowym kluczem. Kiedy weszli do środka, od razu odpadła jedna z zakładanych możliwości; matka nie odcięła się od dzieci, gdyż wtedy zapewne wymieniłaby też i zamki. Rozejrzał się wokoło, analizując lekki bałagan panujący w pomieszczeniach. Tak nagle zwolnili gosposię? - Nadal ni... - urwał w połowie wypowiedzi, kiedy do jego uszu dobiegł dźwięk dzwonka. Z piętra wyżej - była w domu czy zapomniała telefonu? Nic tutaj nie trzymało się kupy, ale najgorsze czekało na nich dopiero po przekroczeniu progu głównej sypialni. W pierwszych chwilach poczuł się, jakby przyjął uderzenie ciężkim młotem prosto w klatkę piersiową. Automatycznie wykonał krok w tył, podpierając się na ścianie z nadzieją na złapanie oddechu. Udało się, gdyż prędko ruszył ku siostrze pochylonej nad matką. - Policję? Karetkę... - Nie, to się nie działo naprawdę. Chociaż delikatnie drżącymi palcami wybierał numer do służb, to nadal nie potrafił uwierzyć w sytuację, w jakiej się znaleźli. Nie żyła? - Cholera, Clive, zrób coś... - krzyknął z nadzieją do brata, nagle przypominając sobie o obecności lekarza w ich nieszczęsnej zgrai.

autor

Zablokowany

Wróć do „Gry”