WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

ODPOWIEDZ
Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

#11 | + outfit

Z impetem popchnął drzwi od klatki i wbiegł na chodnik pełen kałuż. Zacinający deszcz i potęgujący się wiatr miał mu pomóc oczyścić umysł, ale nic takiego się nie stało. Miał w głębokim poważaniu wszystkie alerty pogodowe, które dostawał na telefon. Nawet dobrze, że ludzie siedzieli bezpiecznie w domach, przynajmniej nikt nie mógł dostrzec jego stanu, chociaż w sumie opinia publiczna w tym momencie obchodziła go tyle, co te alerty. Nie próbował nawet dzwonić po taksówkę, spacer w taką pogodę wydawał się znakomitym pomysłem, by ostudzić zszargane nerwy. Ludzie, przez wzgląd na jego niezwykłą pomysłowość, często uważali go za szalonego, może faktycznie coś w tym było?
W głowie nadal szumiały mu słowa, które jeszcze chwilę temu przecinały powietrze niczym ostry nóż. Drażniąca tonacja odbijająca się od ścian, celująca prosto w serce i dumę, wywoływała szereg mieszanych, niechcianych emocji, z którymi nieudolnie toczył walkę. Mimo zatrzaśnięcia za sobą drzwi mieszkania Maeve ta irytująco narzucająca się kompilacja uczuć nie chciała mu odpuścić. Wzbierający w nim gniew przybierał na sile, przejawiając się mocno zaciśniętymi szczękami i pięściami, które schował w kieszeni. Jak ona mogła mu to zarzucić?, zadawał sobie w myślach pytanie, a jego umysł z każdą chwilą zalewała kolejna dawka niekończących się pytań i niezbyt pochlebnych stwierdzeń. Szedł szybkim, sprężystym krokiem po kałużach wody, nie bacząc na to, że buty nie nadawały się do tego typu wędrówek, a w rozsunięty płaszcz dęły nieprzyjemne podmuchy wiatru i minęło tylko parę minut od wyjścia, by całkowicie przemoknąć.
Pogrążony we własnych myślach, przechodząc przez ulicę zdążył jedynie ujrzeć zbliżające się światło, przecinające ścianę deszczu, które w niego uderzyło, a potem wszystko ucichło i zniknęło w ciemnościach.
Ostatnio zmieniony 2021-10-26, 22:21 przez Nathaniel Covington, łącznie zmieniany 2 razy.

autor

Lyn [ona]

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

— 28 — ..........Jako pielęgniarka bardzo dobrze wie, jak niebezpieczna może być pogoda. Czasem wystarczy tylko drobna mżawka, by na drodze zrobiło się ślisko, a ilość wypadków poszybowała w górę. Nic dziwnego, że w ostatnich dniach, kiedy to deszcz szalał niemal bez przerwy — zalewając ulice, podtapiając piwnice i odcinając prąd — w szpitalu zrobił się prawdziwy tłok, a to oznaczało tylko jedno — dwa razy więcej roboty. Wszyscy uwijali się jak mrówki, a i tak czasem brakowało rąk do pomocy; karetki odjeżdżały i zaraz wracały z nowymi pacjentami, więc o przerwach na jakąś kanapkę i kubek gorącej kawy można było sobie jedynie pomarzyć.
..........Żaden człowiek nie może jednak pracować non stop. Kiedy więc wybija dwunasta godzina jej dyżuru, zostaje wysłana do domu, aby mogła się wyspać, wziąć prysznic i zjeść solidny, ciepły posiłek; a wszystko to, by nazajutrz wróciła do szpitala i ponownie rzuciła się w wir pracy z uzupełnioną energią. Nie ma więc zamiaru marnować tej niewielkiej ilości danego jej czasu, niemal biegiem leci w kierunku dyżurki pielęgniarek, aby tam się przebrać, chwycić swoją torebkę wraz z płaszczem i ruszyć do wyjścia ze szpitala.
..........W takich chwilach żałuje, że nie ma samochodu. Gdyby miała, mogłaby w niego wsiąść i dotrzeć do swojego mieszkania w miarę sucha; a tak? A tak musi przedzierać się przez ten zdradziecki deszcz w kierunku najbliższego przystanka autobusowego. Nic dziwnego, że po pięciu minutach jest już przemoczona niemal do suchej nitki, bo w taką pogodę nawet parasolka nie chroni już tak dobrze, jak powinna.
..........To wszystko przestaje mieć jednak znaczenie, gdy będąc raptem kilka kroków od przejścia dla pieszych, widzi, jak przechodzący przezeń mężczyzna, zostaje potrącony przez nadjeżdżający samochód. Nawet nie myśli, co robi, niemal automatycznie podbiega do leżącego na ulicy nieznajomego, krzycząc do mijanych po drodze ludzi, aby dzwonili po karetkę. Sama zaś klęka obok nieruchomego ciała, w pośpiechu sprawdzając, czy mężczyzna ma puls i wciąż oddycha.
..........Żyje.
..........Proszę pana? Słyszy mnie pan? — odzywa się, jednocześnie układając go w odpowiedniej pozycji i upewniając się, że nie ma żadnych poważnych, widocznych na pierwszy rzut oka uszkodzeń. Stróżka krwi cieknąca po jego twarzy to zdecydowanie najmniejszy powód do zmartwienia, bo nie dość, że może mieć coś złamane, to i wstrząs mózgu po takim wypadku jest dość prawdopodobny. Na te rzeczy jednak nic w tej chwili nie poradzi. — Proszę pana? — powtarza, starając się go ocucić. Mniej więcej w tej samej chwili słyszy, jak z oddali zbliża się karetka.
..........Obrazek
.............in the madness and soil of that sad earthly scene
.............only then I am human, only then I am clean

autor

Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

Man, time it ain’t your lover
Życie dzieli się na chwile. Chwile ulotne, które przyprawiają nas o szybsze bicie serca, adrenalinę, nadzieję, szczęście, ale często również o ból, smutek, złość. Wystarczy chwila, by swój pech przekuć w sukces i odmienić całe swoje życie. Natomiast chwila nieuwagi może się przyczynić do przykrych konsekwencji. I właśnie taka teraz przytrafiła się Nathanielowi.
The path to heaven runs through miles of clouded hell, right to the top
Nie był samobójcą. Miał rodzinną firmę na swoich barkach, a jeśli ulubiona praca nie zajmowała jego czasu wolnego to przeznaczał go na wszelką aktywność sportową, od zwykłego joggingu po wspinaczki po górskich ścianach. Do tego niewielkie grono najbliższych bezbłędnie zastępowało mu rodzinę i pustkę w sercu po ukochanej. Nie doskwierało mu więc ani wypalenie, ani brak spełnienia zawodowego czy prywatnego. Mimo wszystkich trudności, z jakimi ostatnio musiał się mierzyć, miał silną psychikę i radził sobie. A fakt, że był sam, wcale nie oznaczał, że czuł się samotny, w końcu sam uparcie wybierał taką drogę.
I thought I could fly so why did I drown? I'll never know why it's coming down
Lubił mieć kontrolę - nad grafikiem, otoczeniem, przyszłymi wydarzeniami - tak, by nic nie było w stanie go zaskoczyć, albo przynajmniej przygotować się na okoliczności nie idące zgodnie z oczekiwanym planem. Do wszystkiego najczęściej podchodził z pełnym opanowaniem. Niestety, kiedy w grę wchodziły emocje, zwłaszcza te wywołane przez najbliższych, czasem jego samokontrola pękała przeradzając się w kłębek nerwów i nieprzemyślanych słów. I to one doprowadziły do sytuacji, w której właśnie się znalazł.
I can see the future painted in my eyes, open up the door and fade into the light
Przez niesprzyjające warunki na drodze samochód nie jechał z zawrotną prędkością, ale uderzenie było na tyle mocne, że Nate się poturbował, nim bezwładnie wylądował na drodze, o czym świadczyła choćby strużka krwi sącząca się po jego twarzy. Po uderzeniu stracił przytomność, poddając się otchłani. Wreszcie wszystkie jego zmartwienia odpłynęły i poczuł niezmącony spokój, którego już od dawna nie doznawał. Ten zjawiskowo przyjemny stan, którym z błogością się delektował, mógłby trwać w nieskończoność.
Echo, echo is the only voice coming back
Nie był świadomy tego, że w porę nadeszła pomoc, która niezwykle profesjonalnie podeszła do tematu, ani że przerażony kierowca wyskoczył z auta, nie uciekając płochliwie z miejsca zdarzenia. Nie miał pojęcia, że wokół niego zebrała się grupka świadków, z zainteresowaniem i jednocześnie nutą grozy w oczach przyglądając się jego ciału niereagującemu na wezwania. To nie było teraz istotne. A co właściwie było? Słowa, rozmyte w deszczu, docierały do jego świadomości niczym niezrozumiały dźwięk z oddali, które również wydawały się nie mieć w tej chwili żadnego znaczenia.

autor

Lyn [ona]

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

| przed wszystkimi grami

Z zawodem lekarza wiązała się cała gama przeżyć. Sam początek kariery, ciężkie studia, nieprzespane noce składające się z nauki, egzaminy… Następnie staż, rezydentura i wreszcie specjalizacja. Zaliczanie kolejnych szczebli kariery było jednak niczym w porównaniu z realiami. Stanley nigdy nie zapomniał pierwszego pacjenta, którego stracili na stole operacyjnym. Był rezydentem i tylko asystował, jednak tamtego dnia zrozumiał, że lekarze nie tylko ratują życia. Chcąc nie chcąc mieli również na rękach krew tych, których nie zdołali uratować i było to brzemię, z którym po latach się pogodził.
Odkąd został dyrektorem szpitala, z oczywistych względów musiał ograniczyć swoją obecność na oddziale. Zajmował się wyjątkowymi przypadkami, głównie znajomymi bądź stałymi pacjentami, ewentualnie mocno skomplikowanymi zabiegami. To jednak nie przeszkadzało mu każdego dnia wybierać się na obchód po oddziałach, sprawdzać, czy wszystko funkcjonuje jak należy, rozmawiać z lekarzami o tym, czego brakuje, co można zmienić na lepsze. Tak było w spokojne dni, dzisiejszy dzień nie należał jednak do spokojnych.
W Swedish Hospital zwykle wszystko chodziło jak w szwajcarskim zegarku. Starał się, by tak było i robił wszystko, co w swojej mocy, żeby ułatwić pracę personelowi. Często oczywiście to nie wystarczało, ale zdawał sobie sprawę, że sekret tkwił w pracy grupowej. Każdy dokładał swoją cegiełkę – ratownicy, pielęgniarki, lekarze. Szczególnie teraz, kiedy w szpitalu zapanował chaos przez załamanie pogody w Seattle. Przez to izba przyjęć była niemal przeładowana i nawet on musiał zakasać rękawy, by pomagać pacjentom. Drzwi izby przyjęć ciągle otwierały się i zamykały, podczas gdy ratownicy medyczni przywozili kolejne ofiary – wypadków samochodowych, potrąceń, czy najzwyczajniej w świecie okropnej pogody. Skończył właśnie badać jedną pacjentkę, gdy po raz kolejny na izbę przyjęć wpadła ekipa z karetki, wioząc tym razem znajomą twarz, która niemal zagubiła się w morzu nieznajomych. Natychmiast podążył za nimi, podczas gdy jeden z ratowników zaczął go wprowadzać w obrażenia Nathaniela.
– Podjrzewamy wstrząs mózgu i złamanie żeber. Jest nieprzytomny, ale stabilny. Nie doszło do zatrzymania akcji serca… – Stanley słuchał uważnie, przyglądając się mężczyźnie i gdy tylko znaleziono mu miejsce przystąpił do badania, mając nadzieję, że Nathaniel odzyska przytomność jak najszybciej…

autor

Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

Dryfowanie w nicości było niezwykłym uczuciem, któremu Nate poddawał się bez najmniejszych przeszkód. W takim stanie żadne problemy nie mogły zaprzątnąć jego czystego umysłu. Odgłosy syren, okrzyki, nerwowe rozmowy, przenikały do przestrzeni, w której się znajdował, choć wcale ich nie rozpoznawał. W pewnym momencie jednak to cudowne miejsce zaczęło jakby się od niego oddalać, spychając go coraz bardziej w światło. I choć bardzo chciał, zupełnie nie miał wpływu na tę dziwną siłę, której przestał się opierać.
Zamrugał oczami i skrzywił się, widząc oślepiające światło jarzeniówek nad sobą. Kilkanaście minut braku świadomości zrobiło swoje. Czuł się fatalnie, niemal jakby czołg po nim przejechał. Mimo to zaniepokojony zmrużył powieki i wytężył wzrok, ale mgliste cienie nie pozwalały mu na dostateczne rozeznanie się w sytuacji.
- Gdzie ja jestem? - wychrypiał i instynktownie odkaszlnął, co wywołało okropne ukłucie w klatce piersiowej. Kiedy atak kaszlu powodującego ucisk w piersiach przerodził się w rzężenie, powiódł dłonią w bolące miejsce pod piersi i wyczuł dziurę. - Co się... stało? - wykrztusił do osoby stojącej przy nim, znów próbując łapczywie złapać oddech, po czym powiódł wzrokiem w tamtym kierunku. Z mgły zaczęły wyłaniać się coraz wyraźniejsze rysy. Blade ściany, białe fartuchy i docierająca do jego uszu gorączkowa krzątanina tuż za częściowo zasuniętą kotarą pozwalały mu domniemać, że znajdował się w szpitalu. Ale jak do tego doszło? Co to był za dzień? Która godzina? Noc, czy dzień? Zdezorientowany, poderwał się do wstania i… to był kolejny błąd. Przejmujący ból w piersi i w głowie dostatecznie utwierdził go w przekonaniu, żeby się nigdzie nie ruszać, toteż posłusznie opadł z powrotem na łóżko. Podniósł jedną rękę do głowy, żeby samemu obadać kolejne miejsce jego cierpień i na palcach poczuł lepiącą się substancję, co po raz kolejny wywołało w jego myślach lawinę pytań.

autor

Lyn [ona]

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Stanley odetchnął głęboko, kiedy zobaczył, że Nathaniel odzyskał przytomność. Musiał przyznać, że zawsze traktował go jak syna i ciężko się patrzyło na kogoś bliskiego tak poturbowanego, pokiereszowanego. Na szczęście wcześniej nie musiał się mierzyć z takimi widokami, za wyjątkiem pomniejszych kontuzji Lisbeth, gdy trenowała albo siniaków czy zadrapań. Słysząc głos Covingtona, od razu przeszła mu radość związana z samym odzyskaniem przytomności, a ton Stanleya stał się rzeczowy, jak zawsze kiedy pracował.
– Jesteś w Swedish Hospital, pamiętasz cokolwiek zanim przyjechała karetka? – spytał, z kieszeni fartucha wyciągając latarkę i świecąc nią delikatnie w oczy mężczyzny. Kolejne pytanie dało mu jednak odpowiedź na poprzednie. – Zostałeś potrącony, musisz leżeć, nie wiemy czy nie masz jakiegoś krwotoku wewnętrznego. Podejrzewamy wstrząs mózgu i złamane żebra. Straciłeś przytomność jeszcze przed przyjazdem karetki – mówił spokojnie, powoli, odrobinę nawet kojąco, by mężczyzna nie zaczął panikować ani nie próbował się wyrywać.
– Musimy zrobić Ci rentgen klatki piersiowej, Nate – stwierdził, doskonale wiedząc, że w ten sposób dowiedzą się, które konkretnie żebra zostały złamane w wyniku uderzenia – Zrobimy też tomografię i rezonans głowy, żeby mieć absolutną pewność, że nie doszło do uszkodzenia mózgu – dodał, delikatnie biorąc jego rękę i odkładając na prześcieradło.
– Byłoby świetnie, gdybyś teraz nie wykonywał żadnych ruchów – oświadczył, zajmując się w tym momencie raną na głowie, z której już co prawda nie sączyła się krew, jednak zapewne opatrunek był już nią przesiąknięty i przyda się nowy. Normalnie kazałby to zrobić pielęgniarkom, ale skoro już tutaj był, stwierdził, że osobiście się tym zajmie, polecając jednocześnie komuś, by przygotował miejsce w pracowni rezonansu.

autor

Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

Zanim ostrość w oczach wróciła mu na dobre, Nate usłyszał znajomy głos, który był jedyną rzeczą, jakiej był teraz pewien. Dyrektor szpitala i jednocześnie jego własny ojciec chrzestny, osobiście się nim zajmował. Ta informacja niemalże dała mu poczucie względnego spokoju. Niemalże. Bo w następnej chwili dotarł do niego sens wypowiedzianych słów i to wcale nie przyniosło mu ulgi. Myślami próbował wrócić do wydarzeń sprzed kilkunastu minut, ale jakoś nie potrafił się skupić i niestety w miejsce konkretnego obrazu pojawiała się czarna plama.
- Pamiętam tylko… deszcz - przyznał, zaniepokojony tym dziwnym zanikiem pamięci. Słuchał uważnie wyjaśnień Stanley’a i całkowicie zszokowany, powoli próbował to sobie przetworzyć. Nie potrafił zrozumieć, w jaki sposób do tego doszło. Trochę miał wrażenie, jakby to, co właśnie się działo, było częścią snu i miał nadzieję, że kiedy się obudzi, wszystko wróci do normy. - Nie mogę w to uwierzyć - wydukał, nie potrafiąc się nadziwić całej sytuacji. Nagle przeszło mu przez myśl, co mógł porzucić, jeśli nie miałby tyle szczęścia. Nierozwiązana sprawa wypadku wisząca nad jego firmą, osoby, na których mu zależało… Nie, nie chciał o tym teraz myśleć.
- Rób, cokolwiek uważasz za słuszne, wuju. Ufam Ci - zgodził się bez cienia sprzeciwu. Czuł pewność, że Stanley wiedział, co robił. Nate zawsze darzył go pełnym szacunkiem i go podziwiał między innymi właśnie za ciężką pracę i chęć niesienia pomocy potrzebującym. Nie zamierzał więc sprawiać mu żadnych problemów. Nie pozostało mu nic innego, jak skupienie się na opatrywaniu.
- Tak jest, doktorze - przytaknął pokornie, bo właściwie jakiekolwiek poruszanie się teraz i tak nie było zbyt komfortowe. Także zdecydowanie mógł spełnić prośbę Westbrooka. Pewnie z innym lekarzem mogło nie pójść tak gładko. - Cieszę się, że trafiłem właśnie na Ciebie - wyznał, patrząc na wujka z nikłym uśmiechem, po czym uświadomił sobie kolejną rzecz. - Ale co tak właściwie robisz na SORze? - Rzadko kiedy tak wysoko postawiony lekarz schodził zajmować się nowo przybyłymi. Z tego, co mu się wydawało, to prędzej zabierał się za te rzadsze i ciekawsze pod względem medycznym, przypadki. Nate zdawał sobie również sprawę z tego, że nie należał do tych osobników, więc musiało za tym stać coś, czego nie dostrzegał.

autor

Lyn [ona]

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Ten dzień, z szalejącą na zewnątrz pogodą, w związku z nadmiarem obowiązków i poszkodowanych pacjentów, co chwila wpadających przez drzwi SORu ciągnął się w nieskończoność. Młoda rezydentka po raz pierwszy w swojej niedługiej karierze była świadkiem takiej sytuacji kryzysowej i, patrząc na całe to zamieszanie wywołane załamaniem pogody oraz na kolegów po fachu, zmagających się z ciężkimi warunkami, czuła podziw wobec ich koordynacji i zaangażowania. Widok ten wzmagał w niej również poczucie, że znajdowała się w odpowiednim miejscu, gdzie miała wreszcie możliwość się wykazać. Mimo zmęczenia przez przeciągający się dyżur, docierała do poszkodowanego i pomagała lekarzom w ich pracy, by po odwiezieniu pacjenta według zaleceń, ponownie wrócić na SOR i zająć się następnym rannym.
Kiedy na salę wjechał na łóżku młody nieprzytomny mężczyzna i zauważyła, że sam dyrektor postanowił się nim zająć, bez wahania ruszyła w tamtą stronę. Każda szansa niesienia pomocy, a przy okazji nauczenia się czegoś od samego dyrektora jej placówki, była dla niej na wagę złota. Bacznie przyglądała się pracy lekarza, pozostając w gotowości do działania i szybko pojmując, że panowie doskonale się znali. Według własnych obserwacji zdążyła wyciągnąć te same wnioski, co doktor Westbrook, dzielnie znosząc wszelkie obrażenia i grymasy bólu na całkiem przystojnej, choć trochę okaleczonej twarzy mężczyzny z wypadku. Od razu po wydaniu polecenia przez pana Westbrooka ruszyła w kierunku pracowni rezonansu, upewniła się, że mogła przenieść tam pacjenta i pospiesznie wróciła z powrotem do lekarza, meldując o wykonaniu zadania. Wtedy też ze zdziwieniem usłyszała następną komendę, by to ona zajęła się dalej poszkodowanym.
- Tak jest, sir - odpowiedziała posłusznie, co zabrzmiało troszkę zbyt optymistycznie w danej sytuacji, jednak dyrektor już zniknął za kotarą, by pomóc innym. Dziewczyna zawołała pielęgniarza, by pomógł przewieźć Nathaniela na rezonans, po czym uśmiechnęła się pocieszająco do poszkodowanego.
- Proszę się nie martwić, przez to oberwanie chmury pan dyrektor jest bardzo oblegany. Obiecuję jednak, że znalazł się pan w dobrych rękach - poinformowała, starając się zachować poważny ton. - Zabieram pana na kolejne badania, po których będziemy mieć pewność, co panu dolega, by móc wskazać odpowiednie leczenie. Zażywa pan jakieś lekarstwa regularnie?

autor

Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

Obecność Stanleya pomogła mu w pewnym sensie uspokoić zszargany, acz nadal wstrząśnięty wrażeniami umysł. Najwyraźniej nieco gorzej miał się mózg, który bezskutecznie próbował skleić wszystkie wydarzenia w całość, jedyne co odtwarzając w kółko to ciemna ulica z ogromnymi kałużami i zacinający deszcz. Usilne próby ustalenia, co stało się dalej, powodowały kłujący impuls, na który automatycznie się krzywił z bólu, zaciskając przy tym oczy. Światło nadal go raziło i odczuwał dziwny ucisk w klatce piersiowej, ale musiał zwalczyć w sobie jakiekolwiek odruchy, stosując się do zaleceń lekarza. Z resztą, jak się okazało, osiągało to swój cel, gdyż im mniej się ruszał, tym mniejszy odczuwał ból. Daleko to jednak odbiegało od od pełnego komfortu.
Młodą panią w kitlu zauważył dopiero, kiedy ponownie wyłoniła się zza kotary, informując o przygotowaniu pracowni. Nate wolał nie zostawać z kimś innym, niż wujek, ale z drugiej strony rozumiał, że mogli być też inni, którzy potrzebowali pomocy. Tak ważna głowa szpitala nie mogła zajmować się tylko jednym przypadkiem. Jednocześnie wierzył, że Stanley powierzył go zaufanemu pracownikowi.
Na słowa kobiety kiwnął lekko głową, nie zwracając zbytniej uwagi na jakiekolwiek zapewnienia. Zdecydowanie bardziej wolał skupić się na kontrolowaniu oddechu, by jak najmniej cierpieć. Miał tylko nadzieję, że wiedziała, co robiła. Usłyszawszy następne słowa, skrzywił się i tym razem nie tylko z powodu atakującego go co chwila kłucia, kiedy zapominał płycej oddychać. - Czyli nie dostanę... w najbliższym czasie czegoś... na ból? - wycedził, bo mówienie i podnoszące się w jego głowie ciśnienie okazywało się nadzwyczaj trudne do zniesienia. Pokręcił głową na postawione przez nią pytania, co także nie było zbyt dobrym pomysłem, dlatego zacisnął mocno zęby, wyraźnie ukazując kontur szczęki.

autor

Lyn [ona]

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Z bliska przyglądając się mężczyźnie musiała przyznać, że drobne uszkodzenia skóry na jego twarzy nie były w stanie oszpecić jego wyglądu. Obawiała się jednak, co mógł odkryć rezonans i tomografia głowy. Ważną kwestią pozostawało też, które żebra zostały złamane i w jakiej ilości, co znacząco wpływało na szybkość rekonwalescencji. Połamane żebra były paskudną sprawą, zwłaszcza dla kogoś, kto wyraźnie dużo ćwiczył. Zamiast jednak wybiegać w przyszłość, musiała skupić się na rzeczywistości i tym, co badania miały wykazać.
Na jego słowa pozostała niewzruszona, choć w rzeczywistości mogła podejrzewać, jak było mu ciężko. Widziała, jak dzielnie znosił ból i utrzymywał pozory, choć pewnie w środku wszystko go rozdzierało. Z drugiej strony nie mogła podjąć leczenia, póki nie postawi diagnozy.
- Proszę o cierpliwość, najpierw musimy sprawdzić, czy nie doszło do poważnych obrażeń, zagrażających pana życiu - wyjaśniła, posyłając mu wyrozumiałe spojrzenie. Nathaniel bynajmniej nie należał do głupiego stereotypu, jaki krążył na świecie, że faceci bardzo słabo znosili choroby czy mieli niski próg bólu. Niestety, musiał się jeszcze trochę dziś pomęczyć.
- Uprzedzam, by podczas badań nie wykonywać żadnych ruchów. Doktor Slavinsky przygotuje pana do wykonania rezonansu. A ja tymczasem powiadomię osoby z pana listy kontaktów o zaistniałej sytuacji- poinformowała, gdy znaleźli się na miejscu.

autor

Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

Na jej słowa miał ochotę westchnąć całkowicie niepocieszony, bo podejrzewał, że czekała go jeszcze bardzo długa i ciężka noc. Jednocześnie wiedział mniej więcej, jakie były procedury i robili wszystko, co w ich mocy, by postawić odpowiednią diagnozę i podjąć leczenie, dzięki któremu wreszcie poczuje ulgę. Nawet nie podejrzewał, co złamane żebra mogły dla niego oznaczać, czyli jak długo będzie musiał chodzić na rehabilitacje.
Informacja o bliskich osobach, będących na liście jego kontaktów zmroziła go. Jeszcze tego brakowało, by wszyscy dowiedzieli się, co mu się stało i stali nad jego łóżkiem, próbując go pocieszyć lub co gorsza - niańczyć. Nie zamierzał nikomu mówić o tym, co się wydarzyło.
- Nie - zaprzeczył stanowczo, wykonując dość gwałtowny ruch, którego od razu pożałował, głośno sycząc. - Proszę tylko nikogo nie.... informować o moim stanie. Stanley to mój wujek. Jest rodziną. To powinno wystarczyć - powiedział, starając się łapać szybkie, krótkie oddechy i posłał lekarce proszące spojrzenie. Nie interesowało go to, czy kobieta zrozumie jego intencje, ważne, żeby odstąpiła od tego zadania. Na szczęście na kilka sekund zawiesiła na nim spojrzenie, po czym przytaknęła i zaznaczyła coś w swoim notesie.
Dalsze czynności wymagające skupienia i zmiany miejsca pobytu oraz pytania lekarki bardzo go męczyły. Nie miał pojęcia, ile czasu minęło odkąd obudził się w szpitalu, ale biorąc pod uwagę własną kondycję, a w tej chwili praktycznie jej brak, to był to dla niego stanowczo za długi maraton. Kiedy więc tylko otrzymał odpowiedni lek przeciwbólowy, w kilka sekund cały ból odpłynął. Jego oczy stały się ociężałe, ale nie starał się walczyć. W miękkiej pościeli i cichym otoczeniu, wreszcie zaznał błogiego spokoju. Miał nadzieję, że kiedy ponownie się obudzi, znajdzie się we własnym łóżku w domu, a wypadek i szpital okaże się tylko złym snem. Z tym oto przekonaniem, choć wtedy jeszcze nie wiedział jak bardzo mylnym, oddał się w objęcia Morfeusza.

//zt

autor

Lyn [ona]

ODPOWIEDZ

Wróć do „Podróże”