WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Got a lot baggage, always feeling like a tourist
Awatar użytkownika
32
169

prezenterka radiowa

KIRO Radio

columbia city

Post

Ukrywanie treści: włączone
Hidebb Message Hidden Description

autor

Pateczka

Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

Ukrywanie treści: włączone
Hidebb Message Hidden Description

autor

Lyn [ona]

Got a lot baggage, always feeling like a tourist
Awatar użytkownika
32
169

prezenterka radiowa

KIRO Radio

columbia city

Post

Ukrywanie treści: włączone
Hidebb Message Hidden Description

autor

Pateczka

Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

Ukrywanie treści: włączone
Hidebb Message Hidden Description

autor

Lyn [ona]

Got a lot baggage, always feeling like a tourist
Awatar użytkownika
32
169

prezenterka radiowa

KIRO Radio

columbia city

Post

- To było nowe doświadczenie. Wspinaczkę potraktowałabym jako wyzwanie. – zażartowała. Podobało jej się to, że chwile spędzane z Nathanielem były dla niej czymś nowym, że jego gotowość do podejmowania wyzwań i spontanicznych decyzji była podobna do jej. Niewiele było osób gotowych na takie szaleństwa, a ta dwójka odnalazła się całkowicie przypadkiem, od razu odnajdując wspólny język, nie tylko w łóżku, jak można było zauważyć.
- Co bym teraz robiła? – powtórzyła pytanie, dając sobie chwilę na odpowiedź i zajmując usta winem. – Zamawiałabym drugiego drinka w klubie. – zaśmiała się. To był całkiem prawdopodobny scenariusz. – Może spotkałabym się z rodzeństwem. Jak co tydzień mama zapraszała mnie na niedzielny obiad. Akurat na ten weekend nie miałam żadnych ambitnych i zajmujących planów. Wiesz, trochę jogi, dobra kawa, spotkanie ze znajomymi. – dodała, wzruszając lekko ramionami. Lubiła sobie pochillować w dobrym towarzystwie. A to, że lubiła różne aktywności wcale nie oznaczało, że musiała niemal każdego dnia wynajdywać sobie nowe zajęcia. – Ale idealnie trafiłeś z terminem, bo w przyszłym tygodniu będę współorganizować najlepszy panieński tego roku. – poinformowała go rozbawiona. O ile ślub i wizja związania się z kimś na całe życie, i tak wielkiego zobowiązania nieco ją przerażało, to i tak była gotowa swojej przyjaciółce urządzić wieczór życia, którego długo nie zapomni.

Ciche plumkanie budzika sprawiło, że otworzyła w końcu oczy i sięgnęła po telefon, by wyłączyć alarm. Przeciągnęła się leniwie i z powrotem wtuliła w ciepłe ciało Nathaniela, całując delikatnie jego kark. Powoli zaczęła błądzić dłonią po jego nagiej skórze, nachylając się nad jego uchem. – Dzień dobry. – mruknęła przeciągle, uśmiechając się do siebie, cholernie zadowolona i zrelaksowana po wczorajszym wieczorze, który przeciągnął się do późna. – Jeśli wstaniemy teraz, to zdążymy zjeść spokojnie śniadanie. – poinformowała go, gdy w końcu otworzył oczy. Przetoczyła się na niego i usiadła na jego kolanach, spoglądając na niego z góry. – Wstałam pierwsza, więc pierwsza zajmuję łazienkę. I niestety obawiam się, że nie mamy tyle czasu, byś mógł mi towarzyszyć. – oznajmiła rozbawiona i szybko, tak żeby nie zdążył jej złapać, ześlizgnęła się z łóżka. Pozwoliła sobie tylko jeszcze na małe show poszukując swoich ubrań i idąc do łazienki, w której zniknęła na kilkanaście minut.
Ze śniadaniem i wyjściem z domku uwinęli się całkiem sprawnie, po drodze na miejsce zgarniając gorącą kawę. A gdy dotarli do wyznaczonego punktu, kilka osób już czekało, by móc uczestniczyć w dzisiejszym wyzwaniu. Instruktorzy rozpoczęli przygotowania, najpierw przedstawiając niewielkiej grupce zasady bezpieczeństwa, opowiadając historię tego miejsca, a na koniec pomagając każdemu ubrać ochronne uprzęże i kaski, które były niezbędne.

autor

Pateczka

Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

Łagodny dźwięk budzika przebudził go ze snu. Widok sypialni w górskim stylu i przeciągająca się tuż przy nim Lava przypomniały mu wydarzenia z wczorajszego wieczoru, dlatego jego usta rozszerzyły się w leniwym uśmiechu. Objął ją ramieniem, gdy tylko ponownie się do niego przytuliła, gładząc jej dolną część pleców. Muśnięcie jej ust na karku i delikatny dotyk palców na klatce piersiowej sprawiał mu przyjemność, dlatego przymknął jeszcze na moment oczy, by choć chwilkę się tym nasycić. - Z Tobą ten dzień na pewno będzie dobry - przyznał zachrypniętym głosem. Mógłby tak leżeć z nią w łóżku przez cały dzień. Ale tyle wrażeń ich czekało w miasteczku, do którego przemierzyli sporo mil, że odrobinkę szkoda byłoby to przegapić. Pochwycił jej wzrok, który niezwykle go uspokajał, ale słysząc jej słowa, mimowolnie się skrzywił. - Masz rację. - Nie był jednak z tego powodu zadowolony. Tak dobrze mu się leżało! Kiedy na nim usiadła, przesunął dłońmi po jej udach. - Och, naprawdę? - Uniósł brwi i już miał podnieść się, by zamknąć ją w uścisku, ale przewidziała to. - Jak na tak dobry dzień, który mi obiecujesz, to nie zwiastujesz zbyt dobrych wieści - westchnął teatralnie, podnosząc się na łokciach i przyglądając się boskiemu ciału Lavy krzątającemu się po pomieszczeniu. Przynajmniej taki widok mógł mu trochę wynagrodzić ten poranek.
Gorąca kawa na mroźnym powietrzu była jak zbawienie. Idąc w stronę miejsca zbiórki przez jakiś czas ośnieżonym wąwozem, w końcu zza zakrętu wyłonił się widok na zamarznięte jezioro, zalane blaskiem słońca. Wzdłuż brzegu, tuż przy wydeptanej ścieżce, ich oczom ukazały się ściany lodu, wyglądające jak zamarznięte wodospady. Wyznaczony punkt znajdował się trochę dalej, w małej zatoczce, która zachwycała swoim ukształtowaniem. Instruktorzy zajęli się sprawami organizacyjnymi, cierpliwie tłumacząc wszystko po kolei, od historii po odpowiedni ubiór. Wtedy Nate’owi i Lavie przydał się sprzęt, w który zaopatrzyli się podczas wczorajszego spaceru. Oprócz podstawowych elementów jak przy zwykłej wspinaczce, przygotowali jeszcze czekany i raki na buty, które pomagały złapać przyczepność. Tak ubrani mogli w końcu zmierzyć się z lodową ścianą.
- Jak się czujesz? - zapytał Nate, spoglądając na Lavę z lekkim uśmiechem. Narastająca w nim adrenalina na nieznane przyprawiała go o dreszcz ekscytacji, ale nie mógł zapomnieć o towarzyszce. Wolał się upewnić, czy wszystko było ok i czy była gotowa na tego typu rozrywkę.
Pierwsze wbicie się w lód czekanami i rakami było odkrywczym przeżyciem. Słuchając wskazówek instruktora, zaczął wspinaczkę. Wymagało to dużo siły, sprawności i balansu, więc już po kilku krokach musiał się zatrzymać i odpocząć. Dziwnie było tak wisieć na lodzie, ale okolica wskazywała na to, że na górze zimowy widok zapierał dech w piersiach. Oddychając głęboko, spojrzał na poczynania Lavy. - Chyba dobrze się złożyło, że nie było czasu na ten prysznic - przyznał sugestywnie, ale tak, by oprócz nich nikt tego nie zrozumiał, po czym zaśmiał się i ruszył znów do góry. Czuł, jak zaczynają mu się wydzielać endorfiny. Gdyby nie ćwiczył regularnie, pewnie nie mógłby się długo nacieszyć takimi wyczynami. A z joginką wczoraj dokonali wystarczającej próby generalnej, dzisiejsza poprawka mogła nieco szybciej przyprawić ich o zmęczenie.

autor

Lyn [ona]

Got a lot baggage, always feeling like a tourist
Awatar użytkownika
32
169

prezenterka radiowa

KIRO Radio

columbia city

Post

Noc spędzona w jego objęciach i pobudka podczas której pierwsze, co zobaczyła, to mocne rysy jego twarzy i uroczo zaspane oczy, to było coś, co mogło zwiastować dobry dzień. Humor od samego rana miała wyśmienity, jego towarzystwo naprawdę dobrze na nią wpływało. A to błogie zmęczenie jednocześnie mieszające się z wyspaniem, było tak przyjemnym uczuciem. Z jednej strony, chyba tak samo jak on, wcale nie miała ochoty opuszczać ciepłego łóżka i miękkiej pościeli, a z drugiej strony nie mogła doczekać się dzisiejszych atrakcji, które już teraz wywoływały u niej dreszczyk emocji.
Z zafascynowaniem przyglądała się ogromnej zamrożonej powierzchni jeziora oraz ścianie wodospadu, który przy minusowej temperaturze utrzymującej się w tym miejscu już od kilku tygodni, wyglądał imponująco. Słońce odbijało się od tego bezkresu jasnego śniegu i lodu, sprawiając, że okolica niemal iskrzyła się blaskiem. Mroźne powietrze wydmuchiwane przez nos przy każdym wydechu szybko zamieniało się w kłęby unoszącej się wysoko pary. Gromada szalonych śmiałków była gotowa, by podjąć czekające na nich wyzwanie. Lava uważnie słuchała instruktorów i przewodników, którzy opowiadali z taką pasją i zaangażowaniem, że od razu zdobyli jej zaufanie. W końcu robili to niemal całe swoje życie, liczyła więc, że wiedzą co robią. Nathaniel wydawał się podekscytowany całym przedsięwzięciem, aż miło było patrzeć, gdy z radością podejmował się tego wyzwania.
- Jestem lekko przerażona, ale też cholernie podekscytowana. A ty?– odpowiedziała zgodnie z prawdą. Prawdopodobnie tylko ktoś z uszkodzoną możliwością oceny sytuacji by się nie bał. To było niebezpieczne, chyba wszyscy byli tego świadomi, ale odpowiednie przygotowanie pomagało sobie z tym poradzić, a odrobina (chociaż chyba nieco więcej w ich przypadku) szaleństwa krążącego w ich żyłach skłaniała do decyzji, by zrobić pierwszy krok i wbić czekany oraz raki w lód. A wbicie ich wymagało siły, tak samo jak uniesienie się z powierzchni ziemi, wyciągnięcie kolców z lodu i wbicie ich w lód ponownie. Na szczęście oboje byli aktywni fizycznie, co o wiele ułatwiało sprawę.
Zatrzymała się na wysokości Nathaniela, do którego dotarła po chwili i spojrzała na niego.
- Zdecydowanie. – zaśmiała się. W tym wypadku należało od samego rana oszczędzać wszystkie siły i spożytkować energię na wspinaczkę. Uniosła głowę, sprawdzając jak długa droga pozostała jej do przebycia, pilnując się, by czasem nie spojrzeć w dół. Nie miała lęku wysokości, ale nie miała pojęcia, jak zareaguje w tej sytuacji. Ruszyła zaraz za swoim towarzyszem, będąc z siebie dumna, że niemal dotrzymuje mu kroku. Dotarcie na sama górę zajęło im sporo czasu, w zasadzie całej grupie. W końcu mogli odetchnąć, złapać oddech, na chwilę rozluźnić spięte mięśnie, chociaż na tej wysokości nie było to łatwe.
- Tu jest niesamowicie. – wymamrotała, nie mogąc oderwać wzroku od widoku, który mieli z wierzchołka wodospadu.

autor

Pateczka

Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

music vibes
- Ja? Jestem gotowy do podbojów - odparł bojowym tonem, nie kryjąc przy tym tony entuzjazmu. Nie wiedział dokładnie, co go czekało, ale im bliżej było sprawdzenia swoich sił w tej niepowtarzalnej atrakcji, tym bardziej nie mógł się doczekać. Fakt, ze względu na nietypową formę, śliską powierzchnię zarówno na ścianie, jak i wokół niej, oraz bliskość wody, było to niebezpieczne i trzeba było mieć się na baczności, ale to tylko nakręcało go jeszcze bardziej.
Nic dziwnego, że Michigan Ice Fest, w którym uczestniczyli, z każdym rokiem zdobywał coraz to nowych fanów i coraz większy rozgłos. Niesamowite przeżycia spowodowane czymś nowym, zastrzyk adrenaliny i ogrom wiedzy przekazywany przez instruktorów, a w dodatku po wysiłku wspaniałe widoki na okolicę z góry - to zdecydowanie warte było przyjazdu. Z podziwem przyglądał się zimowemu krajobrazowi, a słysząc westchnięcie Lavy, pokiwał głową z pełnym zrozumieniem.
- Aż żałuję, że to miejsce jest tak daleko od Seattle - stwierdził w zamyśleniu. Ciche, spokojne miasteczko, usytuowane w malowniczym miejscu, gdzie z każdej pory roku można było wyciskać jak najwięcej. Latem wędrówki po szlakach górskich i żaglowanie, zimą wspinaczki i skutery śnieżne. Oczami wyobraźni właśnie w takich sceneriach sobie siebie wyobrażał. - W takich chwilach mam ochotę rzucić wszystko i zacząć slow life - dodał po chwili. Gdyby nie to, że musiał zajmować się rodzinną, rozrastającą się firmą, odbudować jej renomę, umożliwić dalszy rozwój i walczyć o dobre imię swojego ojca w sądzie, pewnie mógłby sobie bardziej pozwolić na autonomię. Teraz tylko poprzez takie wyjazdy jak ten miał namiastkę wolności, bez żadnych ograniczeń i nieustannych telefonów.
Na znak dany przez instruktora zaczęli powoli zjeżdżać przy asekuracji liny, odpychając się od ściany. Po zdjęciu sprzętu do wspinaczki mogli teraz wejść w szpary w ścianach. Mimo wyposażenia nadal w raki, które niezbędne były przy śliskich powierzchniach, Nathaniel asekuracyjnie trzymał Lavę za rękę w obawie, gdyby się poślizgnęła i coś jej się stało. Po wejściu przez jedno z przejść znaleźli się w lodowej jaskini, która dawała poczucie intymności. Powoli przechadzając się po lodzie, głosy na zewnątrz wydawały się bardzo przytłumione, a alejki były tak rozległe, że praktycznie nikogo po drodze nie mijali. - Natura jest nieoceniona - przyznał z uznaniem, przyglądając się temu wspaniałemu miejscu. Po chwili jego wzrok padł na Lavę, która z błyskiem w oczach podziwiała widoki. Na jej twarzy odbijał się magiczny blask skąpanego w słońcu wodospadu. - Ty, jako dzieło natury, jesteś równie piękna. - Przyciągnął ją do siebie i, trzymając w objęciach, pogładził po zmarzniętym policzku. - Nie mogłem sobie wymarzyć lepszej towarzyszki na ten wyjazd. Dziękuję - powiedział cicho i złożył na jej ustach delikatny pocałunek. Była wyjątkowa i naprawdę cieszył się, że miał ją obok siebie. - To co, przymierzamy się do zdobycia wyższej wysokości? - Uniósł brew z łobuzerskim uśmiechem. Z tego, co zrozumiał, instruktor mówił im, że dla spragnionych dalszych wspinaczek zaprasza na znajdujące się nieco dalej ściany. Skoro już tu dotarli to powinni to dobrze wykorzystać.

autor

Lyn [ona]

Got a lot baggage, always feeling like a tourist
Awatar użytkownika
32
169

prezenterka radiowa

KIRO Radio

columbia city

Post

- Już to mówiłam, ale potwierdzam… ty naprawdę jesteś szalony. – zaśmiała się melodyjnie, z uśmiechem na ustach przyglądając się mu uważnie. Cholernie się jej jego szaleństwo i determinacja podobały. To, że nie bał się zaryzykować, że chciał próbować w życiu nowych rzeczy, że był gotów do podjęcia takiego wyzwania oraz że pomyślał o niej, by mu w tym towarzyszyła.
- Gdyby było bliżej, to może nie miałby takiego uroku? – rzuciła. Gdyby miał okazję oglądać takie widoki częściej, to nie byłyby one tak zachwycające i niesamowite, jak były teraz. Przyzwyczaiłby się do tego, że ma je obok i mogłyby przestać one robić na nim wrażeniem. Chociaż wcale nie musiało tak być, bo jeśli był człowiekiem doceniającym piękno natury i nigdy mu się ono nie nudzili, a w zasadzie oboje tacy byli, to może doceniałby takie widoki i możliwość wspinaczki codziennie? Lava była przekonana, że gdyby zamieszkała przy malowniczej plaży, skąd miałaby widok na błękitny ocean, jasne niebo i biały piasek, to zachwycałaby się tym i widokiem i napawała swoim szczęściem codziennie. – Ja też. – przyznała z uśmiechem. Czasami wyobrażała sobie życie bez większych zobowiązań, w cichym i spokojnym miejscu, do którego zawsze mogłaby wracać, gdyby naszła ją ochota na kolejną podróż.
Zjazd był równie emocjonujący, co sama wspinaczka. Ale też o wiele przyjemniejszy, bo pozwalał na rozejrzenie się wokół i podziwianie widoków z nieco innej perspektywy. Zadowolenie nie schodziło z twarzy Lavy, gdy w końcu dotknęła ziemi i mogła pozbyć się sprzętu. Mała grupka zaczęła się rozchodzić, dając sobie chwilę na obejrzenie miejsca, wchodząc w szczeliny w ścianie i przemierzając zamarznięte wnętrze wodospadu, do którego światło wpadało przez gruby lód.
Pokiwała powoli głową, zgadzając się ze słowami Nathaniela, nadal trzymając jego dłoń i rozglądając, raz wokół siebie, raz patrząc pod nogi. Na jej twarzy pojawił się uśmiech, kiedy przyciągnął ją do siebie. Przygryzła spierzchnięte od zimna i usta i zmrużyła lekko oczy, przyglądając się mu uważnie.
Uśmiechnęła się uroczo, zaciskając palce na jego dłoni, w podziękowaniu za ten uroczy komplement. – To ja dziękuję, że mnie tu zabrałeś. – odpowiedziała cicho i oddała delikatny pocałunek. Czas spędzany z nim był wyjątkowy, a jeszcze bardziej cieszył, gdy mogli dzielić się wspólną pasją do ryzykowanych przygód.
- Tylko, jeśli obiecasz, że zostawisz trochę energii na dzisiejszy wieczór. – zażartowała, posyłając mu znaczące spojrzenie. Mieli dla siebie jeszcze jedną noc, oczywiście mogli ją spokojnie spędzić w łóżku, pewnie od razu usypiając, gdy tylko by się w nim znaleźli. Ale czy o to właśnie chodziło i czy tego chcieli? – Żartuję! Najwyżej nadrobimy innym razem. – delikatnie trąciła go łokciem, uśmiechając się szeroko i ruszając w kierunku wyjścia. Potrzebowali jednak małej przerwy, bo wspinaczka była naprawdę wymagająca, a grupka obok akurat wyciągnęła termosy z gorącą herbatą. Dołączenie do nich i zebranie trochę sił było dobrym pomysłem, bo wyższa góra lodu była trudniejszym wyzwaniem, na które nie pokusili się już wszyscy, którzy wchodzili z nimi na górę. Ponownie ubrali odpowiedni sprzęt i byli gotowi do dalszej wspinaczki. – Chyba jesteśmy najbardziej wytrzymali i zdeterminowani. – zauważyła, gdy instruktor upewnił się, czy mają siłę wejść na drugą, tę wyższą część wodospadu.

autor

Pateczka

Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

- Masz jedno życie, kiedy z niego skorzystasz, jeśli nie teraz? - Uniósł sugestywnie brew z uśmiechem na ustach. Byli w takim wieku, że warto było czerpać z życia garściami, póki miało się odpowiednie predyspozycje. Regularna aktywność mogła nieco wydłużyć jego stan zdrowia, ale podejrzewał, że nie na długo. Zdrowie nie zależało tylko od tego, ale również od genów. W pewnym momencie będzie musiał zwolnić i o wiele bardziej na siebie uważać, dlatego musiał dbać o fajne wspomnienia.
- Może i masz rację. Poza tym jest jeszcze tyle miejsc, które trzeba zobaczyć i poddać się ich urokowi - westchnął, nawet nie zauważając nuty rozmarzenia, która wkradła mu się do głosu. W otoczeniu natury, gdziekolwiek by to nie było, zawsze potrafił się mentalnie odnaleźć, zebrać myśli, ale też zwyczajnie skupić na tym, co tu i teraz i po prostu podziwiać. W takich chwilach odkrywał, jak bardzo tego potrzebował. Wyjazd do zimowego miasteczka i zdobywanie nowych doświadczeń było idealnym wytchnieniem od tego, co zostało w Seattle. - Gdyby tylko to było takie proste - pokiwał powoli głową. Niby byli panami własnego losu, ale czy na pewno potrafiłby wszystko rzucić? Oderwanie pracoholika od pracy to jak odcięcie narkomana z miejsca od swojego nałogu. Prędzej w nowym miejscu wybudowałby sobie dom i resztę niezbędnych budynków na działce, a potem zacząłby robić takie na sprzedaż. Od swojego zawodu chyba nie potrafił uciec.
- Jeśli to samej Ciebie nie wykończy… - zawtórował jej śmiechem. Na razie czuł się całkiem w porządku, poza tym do wieczora mieli jeszcze szansę trochę zregenerować swoje siły. Atrakcje po zmroku, o jakie planował jeszcze zahaczyć, nie wymagały już takich pokładów energii. - Ej, nie można mówić czegoś, a potem się z tego wycofywać - zaprotestował, udając nadąsanie, ale zaraz potem uśmiechnął się łobuzersko. Liczył się ze zmęczeniem i brał je pod uwagę, ale skoro w jej wypowiedzi odczuwał obietnicę to nie mogła tak po prostu narobić mu ochoty i to odwołać, a przynajmniej nie pozbawiać go nadziei!
Będąc już w uprzęży, objął wzrokiem kolejne wyzwanie. Znacznie wyższa ściana wyglądała imponująco, a zarazem wywoływała przyjemny dreszczyk emocji. Nie wszyscy z ich grupki potrafili się zdobyć na coś takiego, ale miał wrażenie, że ich dwójka miała te predyspozycje we krwi. - Tylko dla takich należy ten świat - rezolutnie sparafrazował znaną sentencję, poprawiając kask i biorąc do ręki czekany.
Tym razem było trudniej i ciężej, lód w tym miejscu stawiał większy opór, niż wcześniej, w zatoczce. Każdy krok, każdy cios w ścianę wymagał więcej siły. W pewnym momencie, po krótkim złapaniu oddechu, Nate wyciągnął uczepionego do buta raka i zamachnął się czekanem, by przedostać się wyżej, ale ten ześlizgnął się z lodu, powodując, że mężczyzna zawisł na lodzie. Jego noga i ręka bezwładnie zawisły na wysokości. Niespodziewane zdarzenie mimowolnie sprawiło, że mimo odczuwalnego mrozu zalała go fala gorąca, a ciśnienie od razu podskoczyło wyżej. - Nic mi nie jest! - krzyknął, żeby uspokoić instruktora i podążającą za nim obok Lavę, po czym sam starał się uspokoić oddech. Trzeba było przy tym zaznaczyć, że wysokość, do której przyzwyczajony był przez pracę na mostach, była teraz jego najmniejszym zmartwieniem. Z determinacją, według wskazówek opiekuna, zamachnął się, co było o wiele większym wyczynem, niż kiedy był odwrócony przodem do ściany. Po wbiciu się ponownie w lód, odetchnął z ulgą. Upewnił instruktora, że się nie poddaje i zaczął brnąć dalej pod górę. Ciężka wędrówka ostatecznie się opłacała, bo widoki na otwartą przestrzeń jeziora i gór, w stronę których powoli zaczęło pochylać się słońce, były nie do opisania. Dzięki takiemu wysiłkowi zdobycie tego szczytu sprawiało jeszcze większą satysfakcję.
Wymienili się kilkoma uwagami, pełnymi uznania dla natury i samych siebie, aż w końcu musieli zejść na dół. Gdy tylko poczuli pod stopami ziemię ponownie i wyswobodzili się ze sprzętu, zaczął odczuwać ssanie w brzuchu. - To dopiero było coś niezwykłego! - skomentował, czując zmęczenie mięśni. - Proponuję teraz obiad i mały odpoczynek, hm? - Uśmiechnął się w stronę swojej towarzyszki i zaoferował jej swoje ramię. Nawet nie zauważył, kiedy zrobił się taki głodny i zmęczony. Po obiedzie musieli nadrobić to drzemką.

autor

Lyn [ona]

Got a lot baggage, always feeling like a tourist
Awatar użytkownika
32
169

prezenterka radiowa

KIRO Radio

columbia city

Post

- Może i teraz, ale chciałabym z niego korzystać jeszcze długo. – rozbawiona wywróciła oczami i uśmiechnęła się do niego. Zdecydowanie nie była team live fast die young. Już teraz robiła wszystko, by mając siedemdziesiątkę na karku być jak Jane Fonda i tak wymiatać. Joga, zdrowe odżywianie, weganizm? Miała nadzieję, że to pomoże utrzymać jej formę na długo. Poza tym chciała zdążyć zwiedzić cały świat, poznawać nowych ludzi, doświadczyć wielu rzeczy.
Pokiwała głową, zgadzając się z nim całkowicie. Z tym, że było wiele miejsc do zobaczenie i że wcale ich zobaczenie nie było takie proste. Oczywiście biorąc pod uwagę różne kwestie – obecnej sytuacji życiowej, sumy na koncie, czy innych spraw. Jedyne co Lavy nie ograniczało, to konkretny zawód i przywiązanie do pracy, bo to lubiła często zmieniać, stawiając sobie w życiu nowe wyzwania i unikając wpadnięcia w korporacyjny świat.
- Nie wiem. – odpowiedziała zgodnie z prawdą. Tak się tylko z nim przekomarzała, ale czuła zmęczenie i wiedziała, że po pokonaniu kolejnego lodowego szczytu będzie wykończona. W domku czekało na nich jacuzzi i wygodne łóżko, mogli sobie pozwolić na małe nagięcie rytmu dobowego i zrobienie sobie drzemki oraz chwili relaksu w gorącej wodzie, by odzyskać siły.
– Dobrze, w takim razie się z tego nie wycofuję. – posłała mu szeroki uśmiech, śmiejąc się z jego reakcji i nadąsanej miny. Chyba zdążył zauważyć, że sama nie potrafiłaby sobie odmówić tego, o czym właśnie mówili. Każda spędzona z nim godzina była czymś, czego chciała i w jakiś sposób potrzebowała. A ta bliskość, w której oboje doskonale się odnajdywali była zbyt dobra, by potrafiła powiedzieć nie. Powoli ją od siebie uzależniał, a ona jeszcze nie zdawała sobie z tego sprawy.
Faktycznie, byli odważni, co instruktor przyznał im z uśmiechem na ustach. Wyglądał na zadowolonego z faktu, że trafił na tak zaangażowaną i podekscytowaną parę. Towarzyszył im w trakcie kolejnej wspinaczki, przy okazji wykrzykując coś chwilę jakieś ciekawostki dotyczące tego miejsca i wodospadu. Od razu było widać, z jak wielką pasją to robił. Zarówno on, jak i Lava zatrzymali się z głośnym westchnieniem i przerażeniem malującym się na ich twarzach, obserwując bacznie Nathaniela. – Na pewno? Wszystko okej? – krzyknęła, czując jak i jej oddech przyspieszył, a serce zaczęło walić. Instruktor zachował zimną krew, dokładnie instruował Covingtona jakie następne kroki ma wykonać, aż w końcu jej towarzysz ponownie wbił się w lód i wszyscy mogli odetchnąć z ulgą. Po tej sytuacji, która nieco wstrząsnęła Lavą, jak się okazało już nie tak nieustraszoną, jak chwilę temu, nieco zwolniła, uważniej przykładając się do każdego ruchu i na szczyt dotarła, gdy Nathaniel już tam na nią czekał. Czuła, jak zaczyna drżeć z zimna i podenerwowania, przyglądając się uważnie mężczyźnie. Z ulgą i cichym westchnieniem stanęła na ziemi, czując się w końcu bezpiecznie.
- Było, to prawda. Ale napędziłeś mi niezłego stracha. – odpowiedziała i pokręciła głową. – Zdecydowanie. – zgodziła się z nim, łapią jego ramię i ruszając w kierunku samochodu. Z obiadem poszło im dość szybko, wybrali jakąś dobrą knajpę, decydując się iść do innej, niż byli poprzedniego dnia, chcąc spróbować czegoś nowego. A gdy wrócili do domku, a ich ciała otuliło kominkowe ciepło, poczuła jak odpływa na kanapie, z której przenieśli się do sypialni. Korzystając z tej chwili słabości, która dopadła ich oboje, wtuliła się w tors Nathaniela, słuchając miarowego oddechu mężczyzny i powoli odpływając.

autor

Pateczka

Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

- Kto by nie chciał? - wzruszył beztrosko ramionami. Oczywiście nie mógł sobie pozwolić na całe życie bez granic i kierowanie się brakiem konsekwencji, które prędzej czy później i tak by nadeszły. Kiedy serce wołało więcej, więcej!, ostatnio coraz częściej to rozsądek wygrywał. Co nie znaczy, że nie tęsknił za odrobiną szaleństwa i dbałością o piękne wspomnienia na starość. I za tym, by w zgodzie z samym sobą wybierać serce. Wolność, którą uosabiała Lava, była czymś, o czym Nate skrycie marzył, więc to kolejna cecha, która go w niej pociągała.
Wraz z jej wyrażeniem zgody jego skwaszona mina przerodziła się w tryumf. Nie dało się ukryć, że mieli do siebie słabość, co ich jednak nie ograniczało czy nie odstraszało, tylko sprawiało, że nie mieli siebie dość. Tajemnicze przyciąganie i wzajemne oddziaływanie na siebie było intrygującym przeżyciem, które chciało się ciągle odkrywać i nie dało się tego tak po prostu przerwać.
Nie spodziewał się takiego obrotu spraw. Wisząc tak na wysokości po raz kolejny zdał sobie sprawę, jak każda zabawa może się skończyć czymś poważnym w skutkach przez zbytnią pewność swoich sił i chwilą nieuwagi. Fakt, że coraz lepiej wychodziła mu wspinaczka wcale nie oznaczał, że nie musiał nadal zachowywać się rozważnie. - Żyję, więc jest okej - zapewnił Lavę możliwie jak najbardziej przekonującym tonem, dodając do tego pokrzepiający uśmiech, bo w tej sytuacji z czekanem w dłoni trochę ciężko było unieść kciuk do góry. Naprawdę nie chciał jej niepokoić i, pomijając już swoją dumę, dla niej szczególnie postarał się zebrać w sobie i zdobyć szczyt, pokazując, że nie było czym się przejmować.
- Oczekiwany zastrzyk adrenaliny został uzyskany - rzucił, obracając sprawę w żart. Może niekoniecznie miał zamiar dostarczyć go sobie w ten sposób, ale cel został osiągnięty, więc spokojnie mogli udać się na zasłużony relaks.

Z objęć Morfeusza ocknął się bez pomocy żadnego budzika. Mrok w pokoju i nieco chłodne powietrze wygasłego kominka oznaczało, że nastała pora wieczorna. Łagodnie ramieniem przyciągnął Lavę do siebie, poprawiając rozluźniony podczas snu uścisk i wsunął nos w jej włosy. Nadal wyczuwał w nich przyjemny zapach szamponu, który kojarzył mu się tylko z leżącą przy nim kobietą. Delikatnie zaczął muskać skórę na jej talii. Gdy chwilę później się poruszyła, wyszeptał w jej włosy: - Jak się czujesz, Lavo? - Dzień spędzony na intensywnej wspinaczce, związany z tyloma emocjami potrafił być wykańczający, dlatego taka długa drzemka okazała się zbawieniem. Sam czuł po sobie, jak jego mięśnie stały się ociężałe, ale jednocześnie dawało to satysfakcję. - Nie zgadniesz. Znowu robię się głodny. - Zerknął na nią i uniósł kącik ust do góry. Wykorzystali mnóstwo energii na dzisiejszą aktywność, w dodatku to świeże powietrze pobudzało jego apetyt. W pracy zdecydowanie lepiej radził sobie bez jedzenia, ale kiedy miał czas, nie odmawiał sobie dobrego posiłku.

autor

Lyn [ona]

Got a lot baggage, always feeling like a tourist
Awatar użytkownika
32
169

prezenterka radiowa

KIRO Radio

columbia city

Post

Wyjazd na weekend z Nathanielem był chyba najlepszą decyzją, jaką podjęła w ostatnim czasie. Bawiła się wybornie. A szaleńcza natura doskonale na nią wpływała i chętnie podjęła rzucone przez niego wyzwanie, by wspinać się po zamrożonym wodospadzie. Zastrzyk adrenaliny sprawił, energia przez chwilę wręcz w niej buzowała, niestety zmieszał się z poczuciem niepokoju, kiedy Nate przez chwilę wisiał na lodowej górze, próbując wbić hak w jej taflę. Wtedy coś poczuła. To niepokojące uczucie, które ściskało jej gardło, przygniatało klatkę piersiową i powodowało ucisk w żołądku. Mogło mu się coś stać i w tym momencie zrozumiała, że nie potrafiłaby się pogodzić z tym, gdyby coś mu się stało. Dlatego też powrót do domku i wspólna drzemka ją uspokoiły. W jego objęciach czułą się bezpieczna, a mając go blisko, wiedziała, że nic mu nie grozi. Tak powinno być. Chociaż za cholerę nie mogła tego przyznać na głos. Nie powinna nawet pozwolić takim myślom urodzić się w jej głowie, w końcu doskonale wiedziała na jakim poziomie jest ich relacja i że raczej nic nie może jej zmienić. Czy chciała jakieś zmiany? Nie wiedziała. Mogła przecież się o kogoś martwić, a niekoniecznie darzyć go uczuciami, prawda?

Delikatne przyciągnięcie jej przez Nathaniela sprawiło, że się przebudziła. Westchnęła cicho i wtuliła się w niego, kiedy zaczął przesuwać dłonią po jej ciele.
– Świetnie. – wymamrotała, nie chcąc jeszcze otwierać oczu. Była zaspana, ale zrelaksowana. Dopiero po chwili uniosła głowę i spojrzała na niego, uśmiechając się przy tym uroczo. Na dworze było już ciemno, a w pokoju panował półmrok, jednak dzięki lampce, której zapomnieli ze zmęczenia zgasić, mogła swobodnie przyjrzeć się jego zaspanej twarzy. - A ty, jak się czujesz? – spytała. – Och, można się było tego spodziewać. – zaśmiała się. Wyciągnęła swoje smukłe ciało, by rozprostować mięśnie i w końcu uniosła się na przedramionach. – To co, wybierzemy się na tę imprezę, o której wspominałeś? Na świeżym powietrzu? Po drodze możemy coś zjeść. Chyba mamy jeszcze trochę czasu, prawda? – zaproponowała, unosząc sugestywnie brew i odnalazła swój telefon, by sprawdzić, czy na pewno nie jest za późno, by wyjść z domku.

/ zt. x 2

autor

Pateczka

ODPOWIEDZ

Wróć do „Podróże”