WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!
Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina
Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.
INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.
DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!
UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.
-
Trzydzieste urodziny świętuje się tylko raz w życiu, prawda? No prawda! A skoro nie musiała świętować tych urodzin na pustyni – jak było z kilkoma ostatnimi rocznicami w jej życiu – to zamierzała spędzić ten czas z przyjaciółkami. No… prawie ten czas, bo zebrać kilka dorosłych osób, które będą mieć wolne w tym samym momencie to wcale nie takie łatwe! Dlatego zorganizowanie tego wyjazdu wymagało trochę dyplomu z logistyki, ale… udało się! Wreszcie nadszedł dzień, w którym wpakowała przyjaciółki do swojego auta, każdej wręczyła czerwoną czapkę – takie nawiązanie do świątecznych czerwonych sukienek, które teraz już zdecydowanie się nie przydadzą – i wywiozła je za miasto. W góry. Do lasu. Generalnie w głuszę… porwanie jak nic!
- Ja wiem, że miało być SPA, naprawdę wiem… ale stwierdziłam, że w jakimś fancy hotelu nie byłoby tak fajnie. Do tego byłoby dużo ludzi, trzeba byłoby się pilnować i bez sensu uważać, co się robi. A tak? Będziemy same. Mamy zapas tequili jakbyśmy jechały tam na miesiąc, a nie weekend – zareklamowała swój wybór i nawet nie chciała słuchać protestów, gdy zamiast zbliżać się do jakiegokolwiek cywilizowanego hotelu to wjechała w jakąś leśną drogę i generalnie wyglądało to trochę jakby świat się tutaj właśnie kończył. Czy to źle? Nie! – Podobno są tu problemy z zasięgiem, więc mam nadzieję, że uprzedziłyście swoje drugie połówki albo nianie, że będziecie… niedostępne. Ale wybaczcie. Dawno nie świętowałam urodzin w Seattle. Dawno nie świętowałam urodzin z wami. No i cholera… to trzydziestka, tak? Teraz już tylko zmarszczki, reumatyzm i coraz bliżej piachu. – zaśmiała się, szczerząc kły w szerokim uśmiechu, ale no cóż… grabiła sobie, tak? Bo wszystkie panny zdążyły już zmienić liczbę z przodu, tylko ona została na szarym końcu.
- No i jesteśmy! – zaparkowała przed śmiesznym, nowoczesnym i mocno oszklonym domkiem z jacuzzi przed wejściem. Czy to nie wyglądało lepiej niż jakiś tam nudny hotel ze spa? W środku było wystarczająco dużo miejscy by się wszystkie pomieściły, był kominek i kuchnia ze zrobionymi już wcześniej zapasami. Jedynie alkohol czekał w bagażniku Josephine – I jak? – spojrzała na całą ekipę, gdy już wpakowały swoje bagaże do środka i mogły się rozgościć.
-
- Nie mam nic przeciwko - uśmiechnęła się, godząc zarówno na porwanie, jak i na całkowitą zmianę planów. Właściwie dla niej lepiej, nie przepadała na szumnymi hotelami, pełnymi przepychu i bogactwa rzucającego się w oczy na każdym kroku. Domek w lesie przywoływał miłe wspomnienia, głównie zahaczające o osobę Rykera. - Powiedz tylko, że jesteś pewna tego dokąd jedziemy i że ten domek do którego zmierzamy jest gdzieś za.... za tymi wszystkimi drzewami, krzakami i zaspami śniegu, Posy - wyglądała z tylnego siedzenia przez szybę, rzucając ku siedzącej obok niej Kaylee sugestywne spojrzenia. Wątpiła w orientacje w terenie Alderidge, chociaż biorąc pod uwagę czym trudniła się przez jakiś czas, nie powinna mieć z tym problemu. - Tylko dlatego, że to TWOJE urodziny, młoda damo, nie zabiję cię kiedy pójdziesz spać - pochylając się do przodu, cmoknęła Posy w policzek, a gdy wreszcie na horyzoncie pojawiło się szumnie zapowiadane lokum, kiwnęła głową z uznaniem. Absolutnie urokliwe miejsce. - W ten weekend możemy nawet udawać, że drugie połówki nie istnieją. Albo dzieci - szturchnęła w ramię Kaylee, wyskakując na zewnątrz i otworzyła drzwi pasażera, ponaglając Adore, aby do niej dołączyła. - Jest pięknie - kiwnęła głową z uznaniem i pierwszym co uczyniła... a jakże, było otwarcie butelki z winem i rozlanie go do kieliszków. - Toast - zawołała głośno.
-
Poczuła na sobie wzrok Aviany, więc schowała telefon na dno torebki, bo przecież i tak już będzie raczej bezużyteczny, i w końcu rozglądnęła się dookoła.
- Posy… zdecydowanie nie byłyśmy tak wyszczekane, kiedy byłyśmy w twoim wieku – rzuciła ŻARTEM, kiedy usłyszała jej słowa. Wszystkie cztery były młode, piękne, a trzy z nich to i nawet mądre, heh. – Łoooo… – wymsknęło jej się, kiedy dojechały na miejsce, bo miejsce naprawdę robiło wrażenie. Pamietała czasy, kiedy robiła sesje ślubne i inne, w miejsach podobnych temu, ale to naprawdę było... no urocze! Dlaczego ona nie wzięła aparatu? W końcu miałyby piękne zdjęcie we cztery, a tak to nigdy kurcze nic. Obeszła samochód, stając by Avianie, do której zaraz dołączyła Adore, a nawet i pomysłodawca całej przygody. – Jezu, to się nie skończy dobrze – zaśmiała się, kiedy wzięła w łapkę napełniony kieliszek i, jako że nie miała jutro na głowie dzieciaka, upiła od razu dość duży łyk. Dziś mogła, nie? Rozglądnęła się po wnętrzu, kiedy ich bagaże faktycznie wylądowały już w kącie, a podchodząc do kominka, ściągnęła czapkę z głowy Adore. – Nawet nie wiedziałam, że o tym marzyłam – rzuciła. – Mam nadzieję, że któraś potrafi to rozpalać – dodała, ale może kominek nie będzie im potrzebny, skoro mają alkoholu jak dla armii?
-
Nie mogła się doczekać spotkania z przyjaciółkami. Ostatnio w jej życiu nie działo się zbyt wiele pozytywnych rzeczy, dlatego każde, nawet najmniejsze oderwanie od rutyny uznawała za coś dobrego. Zwłaszcza, że zazwyczaj nie posiadała lepszych planów, nadal balansując pomiędzy etapem bezrobocia i wykonywania kolejnych działań, by cokolwiek zmienić, i wyrwać się z uporczywego zawieszenia. Być może była to ostatnia okazja, by korzystając z braku jakichkolwiek obowiązków, bez najmniejszych wyrzutów sumienia ruszyć się z miejsca? Poza tym już dawno nie obchodziły wspólnie urodzin Posy, a biorąc pod uwagę, że w tym roku wypadał dość istotny jubileusz, niewątpliwie należało go świętować w odpowiedni sposób – czyli, w tym wypadku, wycieczką w sam środek … niczego. – Tą tequilą mnie przekonałaś – stwierdziła, chociaż prawdę powiedziawszy, nie miała nic przeciwko delikatnej zmianie planów. Owszem, spa było całkiem niezłą opcją, by nieco się wyluzować, aczkolwiek domek, który został zarezerwowany tylko i wyłącznie dla nich, wydawał się trafniejszą alternatywą. Problemy z zasięgiem również nie zrobiły na niej większego wrażenia; chyba jako jedyna nie posiadała nikogo, z kim potrzebowała być w stałym kontakcie. – Tak, jest pięknie – zawtórowała Avianie, rozglądając się po okolicy, która naprawdę robiła wrażenie. Ostatnim razem w podobnym miejscu była chyba … z Walterem? Więc przyszła najwyższa pora, by zacząć budować nowe wspomnienia. – Za Posy, po raz pierwszy – rzuciła, po chwili przechylając napełniony kieliszek, Słysząc słowa Kaylee, spojrzała na kominek. Nie, ona zdecydowanie nie potrafiła czegoś takiego rozpalić. Może Posy? Wydawała się zdecydowanie bardziej zaradna! Zresztą, były inne sposoby, żeby się rozgrzać – takie jak jacuzzi oraz alkohol. Po tym, jak zostawiły swoje rzeczy w jednym miejscu, Adore zrobiła krótką wycieczkę po niewielkim domku. Wydawało się, że nic tam nie brakuje, chociaż jedna kwestia przeszła jej przez myśl … - Posy? A czy oprócz alkoholu, pomyślałaś również o jedzeniu? – zapytała, bo wiadomo, priorytety miały konkretne, aczkolwiek zmieniając opcję z cywilizowanej, na taką nieco mniej cywilizowaną, można było o czymś zapomnieć.
-
-
Uśmiechała się do dziewcząt, bo każda z nich zdawała się mieć całkiem dobry powód, aby wyrwać się z miasta. Jeden wspólny i po jednym różnym. - Później proponuję jacuzzi. Z alkoholem i przekąskami, obowiązkowo - wtrąciła gdzieś pomiędzy jednym a drugim łykiem, wzrokiem błądząc za Posy przeprowadzającą śledztwo w kuchni. - Raj na ziemi. Czasami myślę, że dla tego spokoju mogłabym porzucić Seattle, ale... później sobie przypominam jak szalenie kocham miasto - przytaknęła własnym słowom, a kiedy Alderidge PRAWIE, PRAWIE się wzruszyła ona pewnie uroniła zbłąkaną łzę. Była miękka, była typową kobietą. - Wystarczy tego mazania. Czas na prezenty - klasnęła w dłonie i ze śmiechem, który coraz trudniej było jej ukryć, pomaszerowała do swoich toreb i pokrowca w jakim zazwyczaj przechowywało się suknie. - Mi się nie przyda... więc to mój prezent dla ciebie, Posy - do końca nie było jasne co się tam znajduje, ale kiedy brunetka rozpięła suwak oczom całej czwórki ukazało się TO, A TAKŻE TO. - Na samotne wieczory. Ciało uniwersalne, więc w razie czego możemy dokleić inną głowę - wykrzywiając usta zadarła kąciki ust ku górze kolejny już raz. - Poza tym... już nie będzie wątpliwości do kogo Hirsch należy - bo nie powinno, ok?
-
-
-
- Jesteście najlepsze! Nie mam, co prawda zielonego pojęcia, gdzie jest Bengaluru… czy to jakiś podejrzany klub w Seattle, czy miasto na drugim końcu świata… jedziemy tam razem. Kocham was. – zapewniła i aż wstała po mocniejszy alkohol niż zaledwie to wino, które wcześniej rozlała im Aviana. Zdecydowanie przyda im się coś mocniejszego – Co prawda temu, tam temu… – machnęła w kierunku kartonowej sylwetki z twarzą Jacoba Hirscha – Na pewno będzie trzeba zmienić twarz, bo aktualnie nie chcę nawet na niego patrzeć. Głównie dlatego tutaj teraz jesteśmy… wzięłam wolne od pracy. Zaskakująco dużo wolnego. Wiecie, że właściwie nigdy go nie miałam? Mam trzydziestkę i wzięłam pierwsze wolne. Zaraz po szkole wyjechałam, zostałam tam na bite pięć lat… czy dłużej? No w każdym razie mnóstwo czasu. Wróciłam do Seatttle i praca też była mi potrzebna. A teraz jesteśmy tutaj… pośrodku lasu. A mi nie grozi wezwanie na dyżur, bo pokłóciłam się z pieprzonym Hirschem. – wtajemniczyła je, trochę jej się może nawet ulało, ale jednocześnie wróciła do przyjaciółek z kieliszkami, butelką tequili i cytryną pokrojoną w ćwiartki – Jeszcze raz za was. Za najlepsze przyjaciółki o jakich można sobie tylko zamarzyć – może i powtórzyła toast, ale nie miało to dla niej najmniejszego znaczenia! Wzniosła kieliszek, a po chwili jego zawartość wlała do gardła i lekko się przy tym skrzywiła. Paliło.
-
-
-
-
- Jesteś zbyt bystra i zbyt dumna, żeby siedzieć na wiecznym urlopie dłużej niż kilka miesięcy, więc szybko sobie coś znajdziesz. Zwłaszcza, że no hej… niezależnie od tego jak wspaniały jest Ryker, musisz mieć jeszcze swoje życie! – i swoje pieniądze, nie wyobrażała sobie inaczej. Zdecydowanie nie była tradycjonalistką jeśli chodzi o związki, a raczej finanse w związkach. Uśmiechnęła się pod nosem i nie trzeba było jej dwa razy namawiać do tego, żeby ściągnąć z tyłka jeansy. Kilka sekund później siedziała w jacuzzi obok Aviany i reszty dziewczyn – Mówicie o Dallasie? Mam nadzieję, że wszystko sobie wyjaśnicie… to naprawdę fajny facet, Adore. I nie spałam z nim! Słowo honoru, że go nie tknęłam! Więc mam nadzieję, że wyjaśnicie sobie to wszystko z przeszłości… i jeszcze będzie dobrze. – naprawdę taką miała nadzieję. Uśmiechnęła się do przyjaciółki i wzniosła swoja szklaneczkę w ramach toastu. Za ich szczęście. Wszystkich. Nic więc dziwnego, że znowu spojrzała kontrolnie na Kaylee – Wszystko w porządku?
-
-