WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!
Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina
Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.
INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.
DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!
UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.
-
-
- Nie możesz spróbować tego przełożyć? – rzuciła pogodnie, stawiając swoja niewielką walizkę pod ścianą i rozglądając się po wnętrzu – zwłaszcza musiała sprawdzić widok z okna – Bo nie wróżę nam szybkiego powrotu do łóżka… o ile w ogóle – zaśmiała się – Ale zdajesz sobie sprawę, że masz przed sobą turystkę? Taką, która nigdy tu nie była. Więc musimy zaliczyć te wszystkie najbardziej oklepane turystyczne miejscówki? Trochę aż ci współczuję, ale… zabawa w turystów też może mieć swój urok. – stwierdziła pogodnie, uśmiechając się do dziewczyny. Miejsc turystycznych w Seattle było zdecydowanie mniej niż w Nowym Jorku i na dodatek były mniej oblegane, więc zaliczenie ich nie musiało być wcale tak męczące. Dlatego wcale nie mówiła na własnym przykładzie, gdy to ona bawiła się w przewodnika turystycznego. Seattle w porównaniu z NYC wydawało jej się być straaaaasznie, okropnie wręcz – nudne. A teraz? Miały mnóstwo rzeczy do zobaczenia! Zerknęła więc na zegarek – Godzina na ogarnięcie się?
-
Nie przypuszczała, że wieść o Nowym Jorku wzbudzi w Hazel aż taką radość, ale to tylko utwierdziło ją w przekonaniu, że dobrze wybrała kiedy rezerwując bilety wybrała opcję dla dwóch osób. Samo obserwowanie wręcz dziecięcej radości jaka emanowała od Hazel, kiedy mknęły ulicami miasta dawało Ariel drobną satysfakcję. Nie miała pojęcia o drobnych dramatach rozgrywających się w życiu znajomej, ale sama dobrze wiedziała, że podróż ma niesamowicie kojące zastosowanie na wszelkie zmartwienia, które pozostawia się za sobą w tyle. W końcu nie bez powodu opuściła Los Angeles, a poszukiwanie ojca było zaledwie pretekstem w morzu brudów zalewających jej życie.
— Chyba nie... muszę z nią porozmawiać bo zarówno mnie jak i ją ten temat zżera od środka — przyznała nie ukrywając swojego niezadowolenia, zarówno przez to, że imprezowanie do rana było kuszącą opcją jak i po części z powodu kolejnej trudnej rozmowy jaka miała do odbycia z mamą. Temat ojca dla Ariel nie był szczególnie trudny, bo nawet jeśli ją odrzucił to zrobił to w momencie, kiedy nie miała szansy go poznać i się przywiązać. Był tylko genami, człowiekiem który dał jej życie. Mimo to od jakiegoś czasu tliła się w niej chęć poznania go, odkrycia kim jest i dlaczego zasłużył sobie na tak bolesne spojrzenie matki, która w oczach skrywała cały żal do mężczyzny, gdy o nim rozmawiały. Westchnęła jednak po chwili i uśmiechnęła się obiecująco. — Chociaż zobaczę co da się zrobić! — i tak lotu nie miały następnego dnia, więc przesunąć spotkanie o te dwadzieścia cztery godziny to chyba żaden grzech. Będzie musiała zadzwonić do mamy.
— Myślę, że na czas pobytu w Nowym Jorku nie będziemy na dłuższą metę przyjaźnić się z łóżkiem — a w głowie już snuła plany ich wędrówki ulicami miejskiej dżungli. Znała ją całkiem dobrze, choć musiała przyznać, że to miasto ciągle się zmieniało. Spędzając kilka lat w Mieście Aniołów i wpadając jedynie przelotem do Wielkiego Jabłka nie potrafiła zarejestrować tego, że kilka ulubionych przed laty lokali już nie istnieje. Poniekąd sama będzie odkrywać to miejsce, na nowo. Jednak kluczowe dla turystów atrakcje od wielu lat pozostają na swoim miejscu i z pewnością skupią na nich swoją uwagę.
— Turystkę powiadasz? Nie ma sprawy! Kupimy koronę statuy wolności, koszulki i I LOVE NY i będziemy odwiedzać nowojorskie must have — zapewniła posyłając jej obiecujące spojrzenie, jakby zwiastowała najlepsza wycieczkę w życiu Hazel. W zasadzie to nie takie trudne do zrealizowania biorąc pod uwagę, że nie często wyrywała się z Seattle. Darling jednak postanowiła zawiesić poprzeczkę wysoko dla następnych chętnych na wyprawę marzeń z Hazel.
— Godzina z palcem w nosie — przytaknęła pewna siebie. Nigdy nie miała problemu, by się przygotować do wyjścia na szybko. Teraz jednak po podróży wiedziała, że dobrze będzie wskoczyć pod prysznic, odświeżyć się, poprawić makijaż i znaleźć w torbie jakiś ciuch na wyjście. Od razu też przystąpiła do przygotowań, bo szkoda czasu!
-
- Doskonale. Im wcześniej wyjdziemy tym lepiej… szkoda dnia. Nocy. Czasu, czegokolwiek – machnęła ręką, bo akurat to, która była godzina miało w tym momencie najmniejsze znaczenie. Wystarczy odpowiednia ilość kofeiny i będzie można jakoś funkcjonować.
I Butler naprawdę nie chciała marnować czasu. Ogarnięcie się jeszcze nigdy nie szło jej tak sprawnie i nie sprawiało jej takiej… frajdy? Naprawdę! Nawet prysznic, makeup i wybranie ciuchów na zwiedzanie dostarczało jej odpowiedniej ilości rozrywki, gdy tylko pomyślała dlaczego się ogarnia. Dziecięca radość, no naprawdę inaczej nie dało się tego nazwać. Więc faktycznie po mniej więcej godzinie mogły wyjść z hotelu i ruszyć na podbój miasta, które nigdy nie śpi. Chociaż i tak pierwszym przystankiem był Starbucks. Dwie duże kawy na podwójnym espresso na dobry początek i można było funkcjonować.
- Więc… gdzie teraz, moja droga? Prowadź! – podała Ariel jej kubek i sama ze swojego pociągnęła spory łyk – Swoją drogą… cieszysz się ze spotkania z mamą? W ogóle z powrotu w rodzinne strony? – zapytała z czystej ciekawości, zerkając na dziewczynę i uśmiechając się pogodnie, gdy jednocześnie przemierzały ulice miasta, w kierunku faktycznie wskazanym przez Darling. Ku atrakcjom!
-
— Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo tutaj pasujesz — odparła z rozbawieniem słysząc z ust Hazel stwierdzenie: szkoda czasu. W tym mieście wiecznie go brakowało, każdy gdzieś się spieszył, pędził, gnał i zawsze było coś jeszcze do zobaczenia, do zrobienia. Sen naprawdę był luksusem, z którego wielu ludzi dobrowolnie rezygnowało na tyle na ile organizm pozwalał. Kawa jednak ratowała wszystko, a kiedy były uzbrojone w napój mocy pośrodku miejskiej dżungli pozostawało ruszyć dalej.
— Na pewno zabieram cię na East Village, bo jako fanka fast foodów cholernie tęskniłam za pewnymi hot dogami, a my i tak musimy coś zjeść przed wieczornymi szaleństwami. Później ruszymy dalej — i jak zapowiedziała tak zaciągnęła Hazel w jedno z ulubionych miejsc. Dzielnica ta była mniej oblegana przez turystów i niezbyt modna, ale poszczycić mogła się tym, że była siedzibą kuchni i knajp z całego świata. Niektóre ceny były wygórowane, ale pośród tych wszystkich marokańskich, hinduskich, japońskich i chińskich lokali znajdował się mały hipsterski lokal, który na pierwszy rzut oka sprawiał wrażenie brudnego i obskurnego baru o nazwie Crif Dogs. Nic bardziej mylnego! Miejsce serwujące hot dogi w przeróżnych wariantach smakowych było niedrogie jak na nowojorskie realia, więc dziewczyny mogły zajadać się nimi w towarzystwie frytek ociekających serem.
— Dobra... — odparła już po chwili, gdy zdążyła nacieszyć się smakiem i przełknąć kęs — ...opowiedz mi co u ciebie słychać! — bo w tym całym szaleństwie mówiły o niej, o spotkaniu z matką, którego nie mogła się doczekać choć było nieco stresujące oraz o Nowym Jorku. — Bo wiesz, u mnie nie ma o czym opowiadać. Uwielbiam wracać w rodzinne strony i ten wyjazd to taki zastrzyk energii dla mnie, a spotkania z mamą to czysta przyjemność, a przynajmniej była dopóki nie wszedł na tapetę temat ojca — oznajmiła wgryzając się w hot doga i licząc, że u Hazel jest nieco ciekawiej.
-
Zaśmiała się, bo trzeba przyznać, że Ariel nie mogła zaserwować Butlerównie lepsze komplementu. Pasowała tutaj. Pasowała do Nowego Jorku, który zawsze był jej niespełnionym marzeniem. Uśmiechnęła się więc promiennie i stwierdziła, że przyjmie to z dumą, a nawet po powrocie do Seattle będzie się chwaliła, że nowojorczyk z krwi i kości powiedział jej, że tam pasuje. Swoją drogą… może to nie było głupie? Może powinna pomyśleć o ucieczce? Wyrwać się z Seattle, miasta kochała i ludzi których kochała, ale którzy… wszystko komplikowali. Chociaż dzisiaj bardzo mocno starała się o nich nie myśleć! Nie było Westona. Nie było Harry’ego. Nie było jej pracy i niespełnionych marzeń o awansie. Były tylko one i miasto, które nigdy nie śpi.
Jedzenie? Podstawa! Zawsze dobrze zacząć zwiedzanie nowego miejsca od jego specyficznej kuchni. I chociaż ciężko powiedzieć, żeby Nowy Jork mógł mieć własną kuchnię – bo jednak łączył w sobie smaki i zapachy całego świata – to hot dogi wydawały się być wisienką na torcie. Czy spodziewała się takiego miejsca po Darling? Chyba niekoniecznie, ale sama była usatysfakcjonowana i chętnie przegryzła frytki, popijając je colą light. I wcale, ale to wcaaaaaale… nie przeszło jej przez myśl, że te frytki doskonale wpasowałyby się w jeden z wieczorów z thompsonem, gdy „nie odżywiali się zdrowo”. Wróć, Butler! Miałaś o nim nie myśleć.
- Co u mnie słychać? – powtórzyła za dziewczyną i aż parsknęła śmiechem – Chodzi ci o wszystko teraz? Bo jeśli tak to poziom mojej ekscytacji przebija skalę i ciężko usiedzieć mi w miejscu. A jeśli pytasz o wszystko, co zostawiłam w Seattle to… szkoda gadać. – machnęła łapskiem i aż na moment lub dwa zapchała się frytkami, żeby nie musieć więcej mówić. Ale może jednak chciała? Spojrzała niepewnie na Ariel… i westchnęła – Chcesz mi doradzić? Bo coś nie daje mi spokoju. Przed wyjazdem zadziało się coś, co trochę… wstrząsnęło moim światem. – przyznała, pochylając się lekko nad stolikiem i zastanawiając się jak to ładnie ubrać w słowa, żeby nie wyjść na kompletną idiotkę – Mój facet… narzeczony… były narzeczony a obecny facet, to bardzo skomplikowana sytuacja, całe nasze wspólne życie wścieka się o mojego przyjaciela. Znamy się od zawsze i naprawdę jestem pewna, że to TYLKO przyjaźń. Znaczy… byłam pewna. Bo ostatnio tak jakby mnie pocałował. I można byłoby to zrzucić na imprezę na której byliśmy, alkohol i nie tylko, ale… odwzajemniłam to. Pocałowałam go. I to było… cholera, to było dobre. Dokładnie takie jak być powinno. Ale to mój przyjaciel. Jezu… mam wątpliwości jak nastolatka. Dlatego ten wyjazd to był TAK DOBRY pomysł. I dlatego zamierzam nie mieć hamulców jeśli chodzi o nowojorskie imprezowanie. – wyszczerzyła kły w szerokim uśmiechu – O co chodzi z twoim ojcem? – zapytała wprost, bo… dlaczego się czaić? Temat jak każdy inny, prawda?
-
Nie była pewna w którym momencie przestała pasować do Nowego Jorku, ale stało się i ostatecznie wylądowała (na jakiś czas) w Seattle. Czy wiedziała, że pozna w tym mieście osobę, która tak idealnie się wpasuje w to otoczenie? Cóż, mogła się tego spodziewać, ale nie sądziła, że tak szybko zjedna sobie dobrą znajomą, której będzie mogła pokazać miasto w którym się wychowywała. Kiedy zjawiła się w Szmaragdowy Mieście żyła przekonaniem, że nie nawiąże w nim głębszych relacji, a teraz? Znajomość z Hazel zakrawa już o przyjaźń, dlatego wysłuchała się w to co miała jej do powiedzenia w rzuconym przez nią temacie - co słychać?
— Jeśli chodzi o kwestie Nowego Jorku to zauważyłam — przyznała z lekkim rozbawieniem, ale szybko też zwęziła brwi, by spojrzeć na nią w ten magiczny sposób, którym wyciągnie z niej wszystkie cenne informacje, a wyczulony węch Ariel podpowiadał, że wyczuwa kłopoty. — Zależy w jakiej kwestii bo mogę być w pewnych tematach beznadziejnym doradcą, ostrzegam — jednocześnie skinęła głową czekając na potok słów, który wyrwał się z ust Hazel.
— Zacznę może od tego, że słowami - uwaga cytuję: dokładnie takie jakie powinno być jasno określiłaś sprawę, że w tym momencie owy sztukmistrz pocałunków składanych na twoich ustach jest bardziej odpowiedni do roli obecnego narzeczonego, chłopaka czy jak kto woli byłego narzeczonego który jest aktualnie chłopakiem. To po pierwsze, a po drugie co to za przyjaciel skoro całuję zajęta dziewczynę?! Już podlega dyskwalifikacji z obejmowanego dotychczas stanowiska i jeśli chcesz mieć to w swoim życiu dalej to już nie łódź się, że będzie tylko przyjacielem bo to kurde niemożliwe — Ariel nigdy nie owijała w bawełnę i szczerze wyrażała swoje zdanie, dlatego Hazel dowie się od niej jedynie tyle, że już na zawsze zmieniła swoje relacje z chłopakiem i przyjacielem. Owszem temu pierwszemu może nic nie mówić, a przy drugim udawać że nic się nie stało ALE (wielkie i potężne "ale") to już nigdy nie będzie to samo, bo własnej pamięci i uczuć nie wyzeruje. — Dlatego ja się trzymam z daleka od związków i zajętych mężczyzn — no chyba że nie wiedziała o istnieniu drugiej połówki, więc wtedy co złego to nie ona, sorry not sorry.
— Jest gdzieś lecz nie wiadomo gdzie… — odparła w temacie ojca, a gdyby znała Wodeckiego i jego pszczółkę Maję pewnie nawet narzuciłaby swoim słowom jakąś linie melodyczną, no ale nie znała i Hazel mogła doszukać się w jej tonie jedynie odrobiny bezradności oraz skradającego się zza rogu strachu, a może jedynie lekkiej obawy. Cały czas kręciła się wokół niej ta myśl, że może nie powinna znać prawdy jaka leżała po jego stronie. Co jeśli była jedynie potwierdzeniem słów matki? Z jednej strony wspaniale, bo okazałoby się, że nie zbudowały relacji na kłamstwie, którego Ariel nie tolerowała. Z kolei jeśli ona w którymś momencie ją okłamała robiła to albo dla swojego dobra, albo dla dobra Ariel, która powinna znać stanowisko ojca w tej sprawie. Nie była pewna czy jest na to wszystko gotowa, bo zdawała sobie sprawę, że zaburzy tymi poszukiwaniami nie tylko swój świat, ale także rodziny o boku której spędził ostatnie dwadzieścia sześć lat. — Właściwie to nie do końca tak nie wiadomo. Jest w Seattle i tylko dlatego tutaj przyjechałam. Miało być kilka dni, a przerodziło się w kilka miesięcy, a ja? Ja nawet nie zrobiłam postępu w tej sprawie. Już sama nie wiem czemu tak mi na tym zależało i czy na pewno o tego chce — chciała, ale przemawiał przez nią strach, bo z jednej strony wolała, by słowa matki nie okazały się kłamstwem, a z drugiej… cichy dziecięcy głos wewnątrz niej podpowiadał jej, że pragnęła by tata jej chciał. Z prostej kalkulacji wynika, że najbardziej w tych całych poszukiwaniach ucierpi Ariel bez względu na to co odkryje. Była typem osoby, która nie lubiła porzucać spraw nie zamykając ich uprzednio. Musiała zacząć działać.
Dziewczyny intensywnie spędziły czas w Nowym Jorku, a miasto wciągnęło je do tego stopnia, że Ariel ostatecznie nie przegadała z matką tego co chciała i wróciła do Seattle, by odszukać swojego ojca.
[ k o n i e c ]