WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

#7

Po świętach z nowymi pokładami energii zabrał się do pracy. Koordynowanie przetargów znów go tak pochłonęło, że zupełnie stracił poczucie czasu. Kiedy wszystko udało mu się w końcu dopiąć na ostatni guzik, w spokoju mógł planować urlop. W końcu zasługiwał na chwilę relaksu po wygraniu przetargu, a jedyną osobą, z którą chciał świętować, była Lava. Bilety i rejestrację na wydarzenie miał już właściwie dawno za sobą, teraz wystarczyło tylko pojawić się na miejscu.
Małe miasteczko Munising w stanie Michigan, opanowane przez leżący wszędzie śnieg, emanowało kameralnością i spokojem, co było odczuwalne już przy samym wjeździe. Domek w nieco górskim stylu, który wynajął Nate, usytuowany tuż przy jeziorze, w rzeczywistości wyglądał jeszcze bardziej klimatycznie, niż na zdjęciach z internetu. Już od progu przywitał ich przyjemnie trzaskający w kominku ogień i kanapa, która zapraszała do przysiądnięcia. Mały, przytulny salonik otwarty był na kuchnię, a tuż obok znajdowało się wejście do sypialni. Wielkie, drewniane łoże wyglądało imponująco. - Zdecydowanie zachęca do pozostania w nim na caały weekend - stwierdził z uznaniem, stawiając walizkę u jego podnóża. Było idealnie. Bez żadnego zbędnego przepychu, nastrojowo i urokliwie. - Aczkolwiek przewidziałem parę atrakcji skłaniających nas do wyjścia do ludzi - przyznał z uśmiechem, odwracając się w stronę Lavy. - Będzie fajnie, przekonasz się - zapewnił ją w razie, gdyby miała pewne wątpliwości i przyciągnął do siebie. Nawet w cieplejszym okryciu wyglądała seksownie, aż kusiło go, by jednak zostać w domku i nigdzie nie wychodzić.

autor

Lyn [ona]

Got a lot baggage, always feeling like a tourist
Awatar użytkownika
32
169

prezenterka radiowa

KIRO Radio

columbia city

Post

#10
Nie spodziewała się tego zaproszenia. Owszem, ustalili podczas swojego pierwszego, wtedy jeszcze jedynego spotkania, że będą się chcieli jeszcze spotkać, ale żadne nie jest zainteresowane poważnymi relacjami, bo zwyczajnie są w swoich życiach w tym miejscu, kiedy nie ma do końca czasu na drugą osobę. Ten weekendy, który wtedy z nim spędziła, był cudowny. Niesamowity seks i głębokie rozmowy, dużo śmiechu, tańca do ich ulubionych piosenek, wspólne gotowanie. Nie mogłaby zaprzeczyć, gdyby ktoś zapytał, czy chciałaby tak codziennie, jednak wiedziała, że rzeczywistość cały romantyzm i spontaniczność powoli unicestwia.
Była przygotowana dzięki temu, że nie zatrzymał informacji o tym gdzie jadą tylko dla siebie. Nie wiedziała jednak czego tak naprawę może się spodziewać po tym wyjeździe. Była jednak zadowolona. Wolnym weekendem, czasem spędzanym z nim. Wciągnęła za sobą walizkę do górskiego domku, w którym pachniało drewnem i kominkiem. Rozejrzała się po jego wnętrzu, doceniając fakt, że nikt nie przegiął, pozwolił by wnętrze było proste, ale przytulne, a nie kiczowate.
– To prawda. – zgodziła się z nim. Nawet jeśli nie kusiło, żeby spędzić w nim dosłownie cały weekend, to kusiło teraz, by chociaż na chwilę się na nim położyć po przeprawie, którą mieli za sobą.
– Nie mogę się już doczekać. Rozumiem, że to wszystko specjalnie, bo nie jesteś pewny, czy bez tych wszystkich planów, by się to udało? – spytała rozbawiona, zarzucając dłonie na jego kark, wtulając się w niego, chociaż w tych ubraniach łatwe to nie było. – Gdybym nie była przekonana, nie byłoby mnie tutaj. – odparła z nieco zadziornym uśmiechem i pocałowała go, w tym samym czasie ściągając z niego kurtkę, którą miał już na szczęście rozpiętą. – Jakie atrakcje nas czekają? Mam nadzieję, że nie musimy już wychodzić. Chociaż chyba bym coś zjadła. – spojrzała na niego, po czym zmarszczyła uroczo nosek. Podobało się jej to, że ostatnio ją karmił i to z takim zaangażowaniem. Teraz też mógł się wykazać.

autor

Pateczka

Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

Wiedział z własnego doświadczenia, że na dłuższą metę nie nadawał się do związku, a w tym momencie nie miał głowy do budowania jakiejś szczególnej relacji, z którą mógłby związać przyszłość. Najdłuższy, trzyletni, skończył się tym samym, o czym przekonana była Lava - nawet najbardziej baśniową relację prędzej czy później weryfikował czas, piękna historia, przytłoczona obowiązkami z obu stron, powoli przeradzała się w rutynę, znużenie i wypalenie. Nate nie potrzebował się angażować, gdy wiedział, że ostatecznie i tak się zawiedzie, przede wszystkim na swoich mimowolnie rodzących się z czasem własnych pragnieniach wspaniale rysującej się przyszłości. Wolał więc nie popełniać tego samego błędu, co przed laty. W jego życiu najważniejsza była praca, która wymagała od niego intensywnego trybu, oraz drobne przyjemności, na które mógł sobie od czasu do czasu pozwolić. Układ, jaki stworzył z Lavą pozwalał na oderwanie się na chwilę od rzeczywistości bez konkretnych oczekiwań od siebie i to mu w zupełności wystarczało.
- Och, wiem doskonale, że poradzilibyśmy sobie bez tych wszystkich dodatków, ale chyba fajnie czasem zmienić otoczenie i połączyć przyjemne z pożytecznym? - Uśmiech nie znikał z jego twarzy, gdy myślał o tym, co ich czekało. - Muszę mieć niezwykły dar przekonywania - odpowiedział zawadiacko i oddał jej pocałunek, pozwalając przy tym na ściągnięcie swojej kurtki. - Wspominałem Ci ostatnio, że uwielbiam wyzwania, prawda? - zaczął, pomagając jej wyswobodzić się z jej okrycia. - I jak się okazuje, mam szansę poznać coś, czego jeszcze nie próbowałem robić. Nie bez powodu wybrałem to malownicze miasteczko. Właściwie o wspaniałości tego miejsca również zamierzam się przekonać. I cieszę się, że będziesz mi w tym towarzyszyć. - Spojrzał na nią ciepło i zaraz zaśmiał się krótko na jej następne słowa. - Obawiam się, że najpierw wypadałoby zrobić jakieś zakupy, jeśli chcesz, żebym coś Ci przyrządził, bo na razie mogę podzielić się z Tobą tylko krakersami - rzucił rozbawiony, bo nie sądził, by właściciele domku zadbali o produkty odpowiednie dla wegan, ba, pewnie lodówka stała pusta. - Na dziś nie planuję niczego konkretnego. Możemy zrobić rundkę zapoznawczą z terenem i znaleźć knajpę z jedzeniem przystosowanym do Twoich potrzeb. - Przydałoby się też skręcić do sklepu po odpowiedni sprzęt dla nich, bo na niektóre rzeczy związane z jutrzejszym dniem, nie byli jednak tak przygotowani. - Ale to za chwilę, bo teraz wypadałoby przetestować miękkość łóżka - odparł łobuzersko i objął ją mocniej, by kilka sekund później wylądować razem na posłaniu. Materac poradził sobie z ich ciężarem i przyjemnie otulił, dając im nadzieję na obiecujący wieczór, co skwitowali pomrukiem zadowolenia. W objęciach, patrząc w sufit i delektując się chwilą, nie potrzebowali żadnych słów. Ciszę przerwał im pomruk wydobywający się z jego brzucha i Nate wybuchnął śmiechem. - Chyba jednak czas wybrać się na poszukiwania jakiegoś jedzenia - wyznał i podniósł się do pozycji siedzącej, po czym przesunął dłoń po jej udzie. - Im szybciej załatwimy sprawy na zewnątrz, tym szybciej tu wrócimy - dodał na zachętę z uśmieszkiem.

autor

Lyn [ona]

Got a lot baggage, always feeling like a tourist
Awatar użytkownika
32
169

prezenterka radiowa

KIRO Radio

columbia city

Post

- Całkowicie się z tobą zgadzam. Potrzebowałam takiego wypadu, wyjechania chociaż na chwilę ze Seattle. – odparła z uśmiechem. Może i ostatni raz widzieli się kilka tygodni temu, jednak tak miłe wspomnienie spędzonego razem weekendu przekonało ją do tego, żeby wybrać się z nim teraz. Chociaż Lava słynęła ze spontanicznych decyzji, to też z pewnością ułatwiło całą sprawę.
- Masz. Ty albo twoje usta. No, może też dłonie. – odparła rozbawiona, zgadzając się z nim całkowicie. Oczywiście pamiętała wszystko, co wtedy się działo, a myśl, że może się to powtórzyć, była zdecydowanie kusząca.
Przytaknęła, gdy zadał jej pytanie. Miała podobnie, więc zapamiętała to. – Och, okej. – wymamrotała, przyglądając mu się przy tym, podczas gdy na jej twarzy pojawił się uśmiech. – Również się cieszę. A zdradzisz mi, co masz w planach? – uniosła pytająco brew. Była zaintrygowana! Przebyć taką drogę, by spróbować czegoś nowego? To było zdecydowanie w jej stylu, dlatego liczyła na to, że będzie to coś, co również ją zainteresuje. Miejsce i pogoda były idealne na narty, ewentualnie spędzanie czasu w gorącym basenie, a potem tarzanie się w śniegu. Ciekawiło ją zatem, co jeszcze to miejsce może im zaoferować. – Ostatnio ustaliliśmy, że jestem przyzwyczajona do żywienia się wszystkim, co się po prostu nadaje. Krakersy też by przeszły. – zażartowała. Oczywiście w tych warunkach nie były rozsądnym wyborem, ale tak na mały głód by pomogły.
- Ten brak planu brzmi jak plan. Myślę, że mając tak do dyspozycji tak mało czasu, możemy zdać się na jakieś knajpki i dobrego kucharza, zamiast spędzać czas w kuchni. – oczywiście, do sklepu mogli się wybrać, na pewno powinni kupić wino na wieczór! Nie musieli jednak martwić wielkimi spożywczymi zakupami, mogli zjeść na mieście, by później nie zaprzątać sobie głowy gotowaniem, czy sprzątaniem. Weekend to w rzeczywistości mało czasu, zwłaszcza, że mieli, a w zasadzie to Nathaniel miał, ambitne plany.
Z pierwszym punktem, w którego trakcie realizacji właściwie już byli, zgadzała się najbardziej. Zaśmiała się, gdy pociągnął ją za sobą i znaleźli się na łóżku. Obróciła się na bok, ułożyła głowę na jego klatce piersiowej i ułożyła jedną dłoń gdzieś obok. – Łóżko przeszło test z pozytywnym wynikiem. – wymamrotała, wiercąc się nieco, by ułożyć się wygonie.
- Zdecydowanie. – roześmiała się, wtórując Covingotonowi. Uniosła się zaraz za nim, zgadzając się z jego kolejnymi słowami. – Chodźmy zatem, szkoda czasu. – oznajmiła. Nie trzeba było jej dwa razy powtarzać. Założyła kurtkę i w zasadzie była gotowa do wyjścia. Musieli tylko znaleźć wszystkie miejsca, które były im teraz potrzebne.

autor

Pateczka

Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

- Do usług - odparł szarmancko. On uwielbiał takie wyjazdy, zwłaszcza związane z jego zainteresowaniami i możliwościami odhaczenia kolejnych rzeczy z niepisanej listy to do. Roześmiał się, słysząc jej następne słowa i przytaknął z pełną aprobatą. Och, tak, on też liczył na udaną powtórkę.
- Hmm… na pewno jeździłaś kiedyś po lodowisku, a czy… wspinałaś się kiedyś po lodzie? - Na jego twarzy pojawił się prowokacyjny uśmiech. Już sobie wyobrażał tę adrenalinę podczas spotkania z nowym. i jednocześnie miał nadzieję, że nie zawiedzie siebie i jej na tym niebanalnym doświadczeniu. - Ale jakby to o mnie świadczyło, gdybym pozwolił Ci jeść byle co? - odparł równie żartobliwym tonem. To, że była weganką i przyzwalała na takie traktowanie, wcale nie musiało oznaczać, że Nate będzie to niecnie wykorzystywał, o niee.
- Zgadzam się w zupełności. - Pomimo że lubił gotować i podejmować się coraz to nowszych wyzwań, by sprostać oczekiwaniom Lavy, to zaprzątanie sobie głowy takimi sprawami w trakcie wyjazdu trochę napięłoby grafik na jutrzejszy dzień, a przecież nie mieli zamiaru jakoś szczególnie się ze wszystkim spieszyć.
- To tylko namiastka testu, jaki ma dziś do przejścia - poprawił ją, uśmiechając się pod nosem i podał jej rękę, pomagając tym jej wstać. Sam założył na siebie kurtkę i wziął ją za rękę, po czym zamknęli domek i ruszyli w kierunku głównej ulicy miasteczka. - Zima w mieście wygląda zupełnie inaczej niż w takich małych mieścinach - przyznał, przyglądając się malowniczo pokrytych białym puchem okolicznych domkach i ogrodach. Nawet na drodze było więcej śniegu, którego nie udało się rozjeździć samochodom.
Po kilkunastominutowym spacerze spędzonym na rozważaniach na temat zimy i swoich przyzwyczajeń z nią związanych udało im się znaleźć klimatyczną knajpkę. Ciepło, gwar rozmów i zapach jedzenia od samego progu sprawiały niezwykle przyjemne wrażenie. Po zajęciu miejsc zapoznali się z menu i po chwili złożyli zamówienie.
- Jakiego największego wyzwania podjęłaś się dotychczas? - zapytał, zaciekawiony opierając łokcie o stolik, a nieco zarośniętą brodę na splecionych palcach. Tak odważna i inteligentna kobieta musiała mieć wiele historii wartych opowiedzenia.

autor

Lyn [ona]

Got a lot baggage, always feeling like a tourist
Awatar użytkownika
32
169

prezenterka radiowa

KIRO Radio

columbia city

Post

- Będziemy się wspinać po lodzie? – zapytała zaskoczona. Na jej twarzy mieszało się zaskoczenie z zaintrygowaniem. Zwykła wspinaczka wydawała się nie lada wyzwaniem, a co dopiero w takich warunkach. Teraz przynajmniej wiedziała dlaczego pokonali taką odległość od Seattle. To miejsce wydawało się idealne do takich wyzwań. – Brzmi to jak szalony pomysł, ale dobrze trafiłeś, bo takie uwielbiam. – dodała po chwili, uśmiechając się do niego szeroko, zadowolona z faktu, że wybrał ją na towarzysza tej wyprawy.
- Masz rację. Zwłaszcza, że to ty mnie tu zaciągnąłeś. – zaśmiała się. Miała szczęście, że Nathaniel był dżentelmenem i nie myślał tylko o sobie. Tak naprawdę miał wszystkie cech, których pragnęła niemal każda kobieta u swojego potencjalnego partnera. Był ambitny i szczery, opiekuńczy i ciepły, potrafił zaskakiwać. Gdyby nie powiedział jej o tym, że nie jest zainteresowany poważnymi związkami, to nie uwierzyłaby w to, że żadnej pannie nie udało się go usidlić. Musiał być naprawdę zdeterminowany, by tkwić w swoich postanowieniu.
- Och, widzę, że naprawdę wszystko dokładnie zaplanowałeś. – uniosła znacząco i zaczepnie brew. Nie miała nic przeciwko temu, taką decyzję podjęli podczas ostatniego spotkania, jak dorośli i dojrzali ludzie ustalili, że mogą się widywać na przyjacielskich spotkaniach lub chodzić ze sobą do łóżka, ale bez większych zobowiązań. Ten układ jej odpowiadał. Wybierając się z nim na ten weekend, wiedziała czego się może spodziewać, co nie znaczyło, że nie może sobie z tego trochę pożartować.
- Jest uroczo. W Seattle nie ma tego klimatu. – stwierdziła rozglądając się po ośnieżonej okolicy. Musiała przyznać, że podobały się jej te widoki, ale za nic nie zdecydowałaby się, by w takim miejscu zamieszkać. Już teraz, po kilku miesiącach w Seattle miała dość mglistej pogody, chłodnego powietrza i upierdliwego deszczu. Już powoli tworzyła listę miejsc, do których zamierza pojechać, by spędzić trochę czasu plaży. Uwielbiała słońce, czuła się, jakby to ono dawało jej energię do życia.
Knajpka była przyjemna, a przede wszystkim ciepła. Lava skusiła się na rozgrzewającą herbatę, śmiejąc się, że pewnie wszyscy piją ją tu codziennie. Nie mogła się doczekać, aż skosztują swoich zamówień oraz grzanego wina, które poleciła im kelnerka. - Chyba wyjazd do Indii był do tej pory największym wyzwaniem. – odparła, nie musząc się nad tą odpowiedzią za długo zastanawiać. Również opadła łokcie o stół, a podbródek o ich wierzch. Z uśmiechem spojrzała Nathanielowi w oczy. – To było… tak inne od tego, co do tej pory doświadczyłam. To nie był jednorazowy skok na bungee, czy nurkowanie. Spędziłam tam kilka tygodni. Wiesz, bariera języka, zupełnie inne zwyczaje, klimat tam wbrew pozorom jest trudny. – dodała, wspominając czas spędzony w Indiach. Nie była tam zwykłą turystką, Jasmin zaciągnęła ją do miejsca, w którym było dużo miejscowych, gdzie żyły razem z nimi i gdzie codziennie spędzały godziny na macie do jogi. Nie były w biednej dzielnicy, ale też nie pośród biurowców. Przyjaciółka zapewniła jej iście duchowy wyjazd. – A ty? Jakie największe wyzwanie podjąłeś? – spojrzała na niego zaciekawiona, sięgając po swoje wino, które kelnerka podała przed posiłkiem.

autor

Pateczka

Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

- I to po zamarzniętym wodospadzie, tuż nad jeziorem - przytaknął z pewną ekscytacją. Jeśli wierzyć zdjęciom na instagramie, oblodzone klify i jaskinie wyglądały bajecznie. Nate’a zachwycały wspaniałe widoki, a przede wszystkim te, do których przyczyniła się natura. Nawet, jeśli nie mógłby się powspinać to chociaż dla wrażeń czysto wizualnych bardzo zależało mu na przyjeździe tu. - Bo jest szalony - zaśmiał się cicho. Zupełnie jak on. - Ale spokojnie, miejscowi robią to od dawna, a w tym tygodniu odbywa się Michigan Ice Fest po raz trzydziesty. Najwyższa pora, by doświadczyć tego na własnej skórze. - Ciekaw był, czy po fakcie również będą tak optymistycznie nastawieni. Choć właściwie samo spędzenie czasu z Lavą w taki sposób było fajnym przeżyciem, którego na pewno nie będzie żałował.
- No cóż, muszę dbać o reputację - wzruszył beztrosko ramionami, utrzymując żartobliwy ton. Owszem, był uparty zdeterminowany, by żadna kobieta nie zawładnęła ponownie jego sercem i umysłem, aczkolwiek nie udawał przy tym aroganckiego łamacza serc. I nie oznaczało to też, że nie można było próbować roztopić serca jego lód. Uważał jednak, że na ten moment tkwienie w związku było zbędnym balastem.
- Pozostawiłem też trochę miejsca na spontaniczność - odparł, odwzajemniając łobuzerski uśmiech. Unikał zobowiązań z powodu własnej wygody, ale i by nikogo nie rozczarować, dlatego satysfakcjonowały go ich ustalenia - z czystą kartą, bez zaangażowania, bez wspólnego rozdziału z przeszłości i wgłębiania się w życie osobiste, na zupełnym luzie.
- Uwielbiam Seattle. Jest mniejsze i nieco cichsze od Nowego Jorku czy Tokio, ale nadal widać tu różnorodność kulturową i drapacze chmur. Poza tym ludzie i super miejscówki sprawiają, że mimo chęci zwiedzania świata po prostu chce mi się tam wracać. Ale taka zmiana klimatu jest zdecydowanie na plus. - Z uwagą przyglądał się otoczeniu. Stałe miejsce zamieszkania w jego przypadku było niezbędne z powodu pracy, ale z drugiej strony dzięki swojemu zawodowi oprócz załatwiania spraw biznesowych w innych miejscach mógł też trochę pozwiedzać.
- Rozumiem. Na takie wyprawy najlepiej nie brać przewodnika z biura podróży, który chce przebrnąć przez wycieczkę jak najszybciej i powiedzieć jak najwięcej w jak najkrótszym czasie. Człowiek odczuwa wszystko zupełnie inaczej, gdy odkrywa na własną rękę. - Nie przepadał za wycieczkami z przewodnikiem, bo to wiązało się z wiecznym pośpiechem i zwiedzeniem najpopularniejszych miejsc, a przecież najlepszą wiedzę o miejscu i społeczeństwie zdobywało się po zboczeniu z głównej trasy. Tam wśród wąskich uliczek, spokojniejszych, bo nie uczęszczanych przez turystów, kryło się prawdziwe życie. - Jeśli mogę zapytać, to czy wyjechałaś do Indii w jakimś konkretnym celu czy po prostu tak bardzo Cię fascynują? - Podróże były kolejnym tematem, który lubił poruszać, bo sam lubił poznawać nowe miejsca, kulturę i obyczaje, wędrować i skupiać pełną uwagę na drobiazgach, pozbywając się pracy i wszystkich problemów z głowy. - Wejście na Mont Blanc. Kilkudniowy pobyt w górach, spanie w schroniskach, zdobywanie pomniejszych szczytów, a na końcu wejście na wierzchołek Dachu Europy. Po ujrzeniu tego, co czeka Cię na szczycie, całe zmęczenie nagle znika i zastępuje je euforia. W tym jednym, danym momencie, delektujesz się chwilą i dosłownie nic więcej nie ma znaczenia. - Uśmiechnął się na samą myśl do wspomnień i złapał za swoje grzane wino. Dla takich momentów warto było żyć, trudzić się i zdobywać nowe doświadczenia, by miało co się wspominać na stare lata. Upił trochę trunku, który w połączeniu z korzennymi przyprawami przyjemnie go rozgrzewał. - Okej, a w takim razie czego chciałabyś jeszcze doświadczyć, czego byś chciała dokonać? - Przypatrywał się dziewczynie z nieukrywanym zaintrygowaniem. Naprawdę ciekawiło go, co jeszcze się w niej kryło i dawał jej możliwość otwarcia się przed nim. I najlepsze było to, że zupełnie nie musiała się przejmować, że będzie ją oceniał, w końcu nie po to tu był. Gdy kelnerka przyniosła im jedzenie, smakowity zapach pobudzał nozdrza, więc gdy tylko Lava uniosła sztućce, życzył jej smacznego i również przystąpił do degustacji.

autor

Lyn [ona]

Got a lot baggage, always feeling like a tourist
Awatar użytkownika
32
169

prezenterka radiowa

KIRO Radio

columbia city

Post

Otworzyła szerzej oczy, gdy poinformował ją, że będą się wspinać po zamarzniętym wodospadzie, tuż nad jeziorem. Na chwilę zaniemówiła, chociaż na jej twarzy malowało się wyraźne zadowolenie, mieszające się z ekscytacją.
– Ty jesteś szalony. – wymamrotała w końcu, przygryzające dolna wargę, już nie mogąc doczekać się, by podjąć to wyzwanie. Owszem, same widoki mogły jej wystarczyć, ale nie byłaby sobą, gdyby nie zechciała spróbować czegoś nowego.
– To dobrze, bo może i jesteśmy szaleni, ale z pewnością nie głupi. – stwierdziła z uśmiechem. Jeśli inni to robili, to oni również mogli! Z pewnością czułaby się pewniej wspinając się z grupą doświadczonych ludzi. Niesamowite było to, że zdecydował się zaprosić na ten weekend właśnie ją. W zasadzie nie znali się dobrze, przecież mogło się okazać, że Lava wolałaby spędzać czas na plaży (no dobra, wolałaby) i bałaby się wysokości.
- Pięć lat spędziłam poza Seattle, a i tak tu wróciłam. Coś jest w tym mieście. Niemniej jednak nadal marzę o widoku na ocean i słońcu. – westchnęła rozmarzona. Miała okazję być w wielu miejscach, mieszkała w kilku większych i mniejszych miastach, po tych kilku latach stwierdziła, że wybrzeże jej odpowiada. Nie potrafiła sobie wyobrazić siebie za kilka czy kilkanaście miesięcy w tym samym miejscu.
- Zdecydowanie nie, biura podróży i przewodnicy odpadają. Chyba, że miejscowi. Najlepiej jednak pojechać do osoby, którą się zna albo z kimś, kogo się zna. My miałyśmy szczęście, bo na miejscy byli ludzie, których poznałam wcześniej. – odpowiedziała z uśmiechem. Wycieczki z przodownikiem nie były w jej stylu. Wyjazdy do kurortów i hoteli również. Lubiła organizować wszystko na własną rękę, poznawać miejsca sama albo z kimś, od kogo mogło się naprawdę dużo dowiedzieć. Była trochę typem samotnika, nie umiałaby się odnaleźć na zorganizowanej wycieczce pełnej ludzi.
- Wyjechałam w związku z pracą. Moja… przyjaciółka zorganizowała nam szkolenie u miejscowego jogina, to było kilka tygodni warsztatów. Zebrała się kilkuosobowa grupa, każdy dzielił się swoimi doświadczeniami. Ja wtedy byłam świeżo upieczoną instruktorką, wiele mi to dało. Chociaż przyznam, że nigdy wcześniej nie myślałam o tym, by polecieć do Indii. – wyjaśniła zgodnie z prawdą. Tyle, że ta przyjaciółka była dla niej kimś więcej, dopóki nie podjęła decyzji, że zostaje na miejscu. Ze złamanym sercem wróciła do Seattle, by zająć czymś myśli i czas.
- O wow, mogę sobie to tylko wyobrazić! – westchnęła, przyglądając się Nathanielowi. Jego uśmiech mówił wszystko. Niestety do takiego wyzwania nie znalazła jeszcze towarzysza, a uważała, że niektóre wyzwania należy podejmować z kimś.
- Marzy mi się Japonia. Taki typowo turystycznie, najlepiej na kilka tygodni, żeby naprawdę poczuć ten klimat. Chciałabym zobaczyć zorzę polarną na Islandii i wejść do gorących źródeł. A z takich bardziej realnych, to chciałabym skoczyć ze spadochronem. – odpowiedziała z uśmiechem. Miała masę planów i marzeń, listę miejsc, które chce zobaczyć, rzeczy które chciałaby zrobić. Jedne były bardziej w jej zasięgu, na inne musiała nieco poczekać, ale była tego świadoma.
- Twoja kolej! - oznajmiła spoglądając na niego znad swojego talerza, przy okazji podsuwając mu widelec z jedzeniem i spojrzeniem pytając, czy chce spróbować.

autor

Pateczka

Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

- Stałość nie należy do Twoich synonimów - bardziej stwierdził, niż zapytał, lekko unosząc przy tym kąciki ust. Może nie znali się długo i jeszcze wielu rzeczy o sobie nie wiedzieli, ale siła, niezależność i ta swoboda zachowania Lavy dawały przeświadczenie, że nie zależało jej na jakiejkolwiek stabilności. Otwarty sposób, w jaki mówiła oraz to, jak postrzegała świat pozwalało Nate’owi na wyciągnięcie wniosków, że dziewczyna należała do wolnych dusz, których nie dało się poskromić, które nie pozwalały się ograniczać i mogły robić to, na co tylko miały ochotę. A wolność i brak ograniczeń były dla niego nadzwyczaj pociągające.
- Taak, miejscowi zwykle są życzliwi i gościnni. No i nikt nie zna danego miejsca tak, jak oni - przytaknął. Żeby wycieczki na własną rękę przyniosły jak najlepsze wspomnienia, warto było zasięgnąć wiedzy od lokalsów, którzy mogli nakierować na miejsca nie przereklamowane i naprawdę warte odkrycia.
- Czyli rzeczywiście to była wartościowa podróż. Ale rozumiem, że pokusa przygody nie pozwoliła Ci na dłuższy pobyt, tylko ciągnęła Cię dalej? - Każde jej słowo tylko utwierdzało go w przekonaniu, że pobyt w jednym miejscu to nie był jej żywioł. Sam doskonale wiedział, że nawet jeśli miejsce, w którym się przebywało, było niezwykle urokliwe, to prędzej czy później przygoda wzywała do zdobywania coraz to nowszych doświadczeń i zmiany otoczenia. W końcu na świecie było jeszcze tyle do zwiedzenia i do wypróbowania swoich sił.
- Wychodziłaś kiedyś w góry? - zapytał, widząc jej zaintrygowanie. Nie musiały to być jakieś szczególnie długie wyprawy, liczyły się nawet te jednodniowe. Ale efekt zdobycia szczytu po takim wysiłku był niesamowity i pobudzał endorfiny, więc taką formę spędzenia wolnego czasu polecał całym sercem.
- Ambitne plany, kosztowne, ale jak najbardziej do zrealizowania. Co prawda, w Japonii byłem dość krótko, ale świątynie i magiczne ogrody przesiąkniętą starą kulturą i tradycjami robią wrażenie. No i oczywiście Fudżi o wschodzie słońca, choć to akurat jeden z tych punktów wycieczki, które warto odhaczyć na swojej liście i już więcej nie musieć tego robić - zaśmiał się, przypominając sobie trudności zarówno podczas wejścia, jak i zejścia z wulkanu. Przy tym w pełni doceniał japońskie przysłowie, mówiące, że “Głupcem jest ten, kto nie wspiął się na Fudżi, jak również ten, co uczynił to więcej niż raz”. No i prawda była taka, że takie wyjazdy za granicę wymagały sporych oszczędności, aczkolwiek ktoś, kto rzeczywiście czegoś bardzo chciał, potrafił się zawziąć, by zrealizować swój cel, a tego Lavie nie brakowało.
- Mój najbliższy cel to Szlak Appalachów. 14 stanów w przeciągu 4-5 miesięcy pieszej wędrówki, aczkolwiek niektórzy pokonują go nawet w 7. Przygotowywałem się do zaliczenia go w ubiegłym roku, ale pewne… okoliczności zmusiły mnie do przełożenia tego na bliżej nieokreślony czas - wyznał, jakby nie przejmował się tym za bardzo. Przejęcie rodzinnej firmy i wszystkie emocje, jakie były z tym związane, nie były dobrym tematem do rozmowy. Dlatego zreflektował się szybko i dodał: - A co do bardziej przyziemnych planów to wszystko wychodzi dość spontanicznie, tak jak dzisiejszy wyjazd - uśmiechnął się. Nie wszyscy mieli możliwość rzucenia wszystkich swoich obowiązków, by podążać za marzeniami, co nie zmieniało faktu, że nie można było chociaż trochę liznąć życia. Podziękował za jej miły gest poczęstunku, sugerując, żeby nie krępowała się i porządnie się posiliła, a przy tym wyraził ubolewanie nad faktem, że on nie mógł się tym samym odwdzięczyć. Świeża ryba, miejscowy przysmak to coś, czego nie mógł sobie odmówić.

autor

Lyn [ona]

Got a lot baggage, always feeling like a tourist
Awatar użytkownika
32
169

prezenterka radiowa

KIRO Radio

columbia city

Post

Z zadowoleniem pokręciła głową. Niesamowite było to, że czytał z niej, jak z otwartej księgi, a ona nie miała nic przeciwko temu. Może dlatego, że w pewien sposób czuła się przy nim bezpiecznie? Jak przy dobrym przyjacielu, którego znała od lat. Oczywiście były tematy, o których mówiła otwarcie, które nie były dla niej problemem, wydawało się jej jednak, że Nathaniel dostrzega coś więcej, coś co niekoniecznie musiało zostać wypowiedziane na głos.
- Powiedzmy. – zaśmiała się. – W zasadzie taki był na początku plan, na kilka tygodni. Miałam wrócić z przyjaciółką, bo miałyśmy plan założyć własne studio jogi. Ona jednak postanowiła zostać, ale mnie tak naprawdę nic tam nie trzymało. Nie umiem usiedzieć zbyt długo w jednym miejscu. A tam, no cóż… sprawy się skomplikowały, a atmosfera nie zachęcała do dłuższego pobytu. – mówiła szczerze, w jakimś sposób dzieląc się z nim swoją historią. Prawda była taka, że nie potrafiła patrzeć na zakochaną w kimś innym Jasmine. To bolało, jak cholera. Nawet, gdy mówiła, że nadal jest dla niej najważniejszą osobą, gdy przypominała o wspólnych planach, gdy prosiła, by zostały razem jeszcze trochę, zapewniając, że sprawy poukładają się same. A Lava może i lubiła w niektórych momentach powierzać swój los wszechświatowi, ale w były rzeczy, nad którymi musiała sama mieć kontrolę. To nie była wycieczka na plażę, kiedy zastanawiała się, czy będzie pływać na desce czy wybierze kitesurfing, bo wszystko zależy od wiatru. To było jej życie i jej złamane serce.
- Tak. Może nie zdobyłam wielkich szczytów, ale jak byłam młodsza, to jeździłam z rodziną na różne wycieczki. Na studiach też znalazłam ekipę, która to lubiła. Nawet w okolicach Seattle mamy kilka miejsc, w które się można udać. – odpowiedziała z uśmiechem. Takie aktywności, to było coś, co uwielbiała. A gdy nie mogła wyrwać się z domu, czy z miasta, to spędzała czas na macie, nie potrafiąc spędzić bezczynnie dnia.
- Chyba tylko fakt, że wyczyszczę sobie taką wyprawą konto, trzyma mnie jeszcze w mojej pracy i w Seattle. – zaśmiała się. Tak robiła, najpierw pracowała, oszczędzała, potem wyjeżdżała i wydawała niemal wszystko, co miała. Przy dłuższych wyprawach czasami znajdywała jakąś pracę, nocowała u znajomych, żeby zminimalizować koszty, ale nawet sam bilet lotniczy był czasami cholernie drogi.
- Powiedz proszę, że masz chociaż kilka zdjęć! – oczy się jej zaświeciły, koniecznie chciała zobaczyć, co udało mu się uwiecznić na zdjęciach. Sama nie była typowym turystą, nie robiła tysiąca zdjęć, ale zawsze starała się sfotografować najważniejsze elementy wyprawy. W końcu pamięć po jakimś czasie potrafiła zawodzić. – Zapamiętam! To cenna wskazówka. – uśmiechnęła się.
- To brzmi jak wyzwanie i spore przedsięwzięcie. – był nieco zaskoczona, bo z tego co zdążyła zauważyć, Nathaniel swoją pracę stawiał na pierwszym miejscu, więc zastanawiała się, jak to planuje pogodzić. – Trzymam kciuki, żeby się udało. – uniosła kieliszek z winek i stuknęli się nimi, bo można było to potraktować jak toast. Nie planowała dopytywać o szczegóły okoliczności, które zmusiły go do przełożenia wyprawy, dlatego też zajęła się swoim jedzeniem. – Ten wyjazd, to coś czego cholernie potrzebowałam. – uśmiechnęła się. Tematy podczas posiłku zeszły na niego luźniejsze. A kolejny kieliszek wina sprawił, że Lava śmiała się nieco głośniej. Było jej tak przyjemnie, ciepło, miło. Deser zabrali na wynos, czekoladowe ciasto, które bardzo chciała spróbować, ale nie miała już siły, by je w siebie wepchnąć.
- Może wino na wieczór? – zasugerowała, gdy przechodzili wąską zaśnieżoną uliczką obok sklepu z alkoholami, który wyglądał na taki, który mógłby ich zaskoczyć czymś naprawdę ciekawym. Kilka minut spaceru dzieliło ich od ciepłego domku, w którym zdecydowanie należało rozpalić w kominku, o co Lava poprosiła Nate'a od razu, sama w tym czasie uzupełniając ich kieliszki poleconym przez sprzedawcę winem.

autor

Pateczka

Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

Zwykle po jednym spotkaniu ludzie czuli się jeszcze trochę niezręcznie w swoim towarzystwie. Na początku sprawdzali siebie nawzajem, do czego mogą się posunąć i co jest akceptowalne przez drugą osobę. Nadal się docierali i zastanawiali, do czego ta znajomość ich doprowadzi. W przypadku Lavy i Nate’a wyglądało to zupełnie inaczej. Ich relacja wychodziła poza szablon. Miał wrażenie, że znali się znacznie dłużej niż w rzeczywistości, rozumieli lepiej siebie i swoje potrzeby niż w niejednym związku, a przecież właściwie nie łączyło ich zbyt wiele oprócz wzajemnej sympatii i szczerego zainteresowania sobą. Proponując jej wspólną podróż, Nathaniel nie zastanawiał się, czy do czegoś ona doprowadzi, przez chwilę nieco się obawiając, że to już nie będzie to samo, co pierwszego weekendu. Obawiał się, że czar mógł w międzyczasie prysnąć. Ale z każdą chwilą spędzoną w jej towarzystwie przekonywał się, że to intrygujące uczucie nadal w jakiś przedziwny sposób na niego oddziaływało i po prostu lubił z nią przebywać.
- Gdybyś tam została, nie poznałabyś mnie. - Jego kąciki ust uniosły się do góry. Taktownie nie poruszył tematu, który sądząc po jej niby neutralnym, ale jednak z nutami powagi głosie, prawdopodobnie był dla niej uciążliwy, a swoim dociekaniem nie chciał popsuć atmosfery. Aczkolwiek na moment zatrzymał się przy tej myśli w zastanowieniu, co też mogło kryć się za jej słowami, znów nie potrafiąc wyłączyć swojego analitycznego myślenia. Nic nie działo się bez przyczyny.
Podróże to był kolejny temat, o którym mógłby rozmawiać godzinami, dlatego z entuzjazmem wyraził chęć podzielenia się własnymi dokonaniami w kwestii okolicy Seattle, miejscówkami i otwartego porównania wrażeń. Przeprowadzenie małej dyskusji popartej odpowiednią argumentacją po obu stronach tylko zachęciło go do odwiedzenia miejsc, które Lava zdążyła odkryć przed nim w celu upewnienia się, czy rzeczywiście jej odczucia były rzetelne. W przypadku pieniędzy zgodził się, że podróżowanie było kosztowne, ale warto było wydać wszystkie swoje oszczędności, bo to inwestycja w nowe wspomnienia, które przyjdzie z sentymentem wspominać na stare lata. Z zadziornym uśmiechem dodał przy tym, że kiedy dbać o fajne wspomnienia, jak nie teraz?
W obecnej sytuacji o wiele trudniej było mu zdobyć cel, o którym mówił, dlatego z pewną nadzieją wypił za to toast, by potrafił pogodzić wszystko do tego stopnia, by z czystą głową i sumieniem wybrać się w tę wędrówkę. - Widzisz? Umiem spełniać Twoje potrzeby, zanim się pojawią. - Odwzajemnił uśmiech. On też cieszył się, że udało mu się wyrwać ze Seattle, żeby odpocząć, zmienić perspektywę i wrócić do pewnego rodzaju normalności.
Sklep z winem był obowiązkowym przystankiem przed dotarciem z powrotem do domku. W międzyczasie zdążyło się już ściemnić, a na miejscu było dość chłodno, więc przystąpił do rozpalenia w kominku. Gdy ogień zaczął przyjemnie trzaskać w kominku, dając pomarańczową poświatę na pomieszczenie, odebrał od Lavy swój kieliszek z winem.
- Za udany, pełen wrażeń wyjazd - wzniósł toast rozluźniony i stuknął się z nią kieliszkiem. Kolejna dawka wina przyjemnie zalała jego gardło. - Mam dla Ciebie jeszcze jedną niespodziankę. Jest jeszcze coś rozgrzewającego, zanim kominek ociepli pomieszczenia - przyznał z tajemniczym wyrazem twarzy i odłożył swoje szkło. - Chcesz się dowiedzieć, jaką? - Uniósł brew i zbliżył się do niej niebezpiecznie blisko, zabrał jej kieliszek, ujął za rękę i pociągnął wąskim korytarzem za kuchnią, po czym otworzył znajdujące się na końcu małego holu drzwi. Ich oczom ukazał się drewniany, zadaszony taras z widokiem na zamarznięte jezioro i okoliczne pagórki, którego główny punkt stanowiło jacuzzi, a unosząca się z niego para wyglądała niezwykle zapraszająco. Mimo tego, że teoretycznie znajdowali się na dworzu i mróz delikatnie schładzał ich policzki, to ciepło bijące od wody oraz rozgrzewający ich od środka alkohol nie był w stanie ich zmrozić. - Co powiesz na małą kąpiel? - zapytał cicho do jej ucha, kiedy stanął za nią. Miejsce było bardzo przekonujące.

autor

Lyn [ona]

Got a lot baggage, always feeling like a tourist
Awatar użytkownika
32
169

prezenterka radiowa

KIRO Radio

columbia city

Post

Miał rację, gdyby została to by go nie poznała. W zasadzie jeden dzień dłużej w Indiach mógł wpłynąć na całe jej życie i byłaby teraz w miejscu i czasie, w którym nie znałaby Nathaniela. Cieszyło ją jednak to, że sprawy potoczyły się w właśnie w ten sposób, bo ta znajomość byłą dla niej naprawdę cenna. Zdecydowanie to było coś, w co chciała zainwestować swój czas i uczucia, przyjaźnie bowiem, nawet jeśli tak nietypowe jak ta, wydawały się jej czymś w życiu szalenie potrzebnym. Miał tez rację przy kolejnym stwierdzeniu. Nie potrafiła tego wytłumaczyć, ale zgadzała się z jego słowami. Czuła, że ją rozumiał, że myślą podobnie. A po ich rozmowach wnioskowała, że naprawdę potrafią dogadać, nawet gdy wchodzili na ważne dla siebie tematy, które w innej sytuacji mogłyby być nieco żywiej omawiane.
Miejsce na kanapie, niedaleko kominka, na który można było spoglądać będąc otulonym ciepłą aurą palącego się drewna oraz nieziemski widok przez okno, to był idealny punkt do spędzenia kolejnych chwil. Z winem w dłoni wszystko stawało się jeszcze bardziej przyjemne. Uniosła kieliszek z uśmiechem.
– I za wyśmienite towarzystwo. – dodała i spróbowała wina. Pokiwała nawet głową z aprobatą, może nie byłą wielką znawczynią, ale co niego wiedziała, w końcu kiedyś pracowała barze, gdzie musiała coś wiedzieć, by móc serwować klientom alkohol. Uniosła pytająco brew, a kącik jej ust uniósł w nieco łobuzerskim uśmiechu, gdy wspomniał o niespodziance, która mogła ją rozgrzać.
– Oczywiście! – odpowiedziała, już nie mogła się doczekać, by dowiedzieć, co takiego wymyślił. Nie dane jej było nacieszyć się miejscem przy kominku, bo zaraz znalazł się blisko niej i pociągnął ją za rękę wzdłuż korytarza. Jej oczom ukazało się jacuzzi oraz piękny widok. Gdyby nie temperatura, mogłaby pokochać to miejsce całym sercem. Powoli się ściemniało, ale śnieg odbijał blask księżyca, który nieśmiało majaczył na niebie. Przez ciało przeszły ciarki, gdy zbliżył się do niej i szepnął do jej ucha pytanie. Powoli pokiwała głową.
- Myślę, że to świetny pomysł. – odpowiedziała cicho, po czym odwróciła się do niego, kładąc dłonie na jego klatce piersiowej i unosząc brodę, by na niego spojrzeć. – Ale nie przypominam sobie, żebyś wspominał o tym, bym zabrała ze sobą kostium. – dodała z zaczepnym uśmiechem i zatrzepotała rzęsami. Pamiętała tego smsa, w którym wspominał o koronkowej bieliźnie, niestety o kostiumie nie było mowy. – Mam nadzieję, że nie będzie ci to przeszkadzać. – przygryzła dolną wargę, próbując powstrzymać rozbawienie. Sama nie miała z tym najmniejszego problemu. Nigdy nie miała problemu z pokazywaniem swojego ciała, z resztą Nathaniel je już widział. I o dziwo, mimo krótkiej znajomości, nie raz. – Wchodzimy od razu? Myślę, że wino nam się przyda. – uniosła pytająco brew i uśmiechnęła się. Oczywiście była to sugestia, by Nathaniel udał się do salonu i te kieliszki przyniósł. Miała nadzieję, że nie zapomni o butelce. Sama w tym czasie znalazła ręczniki, które zostawiła wewnątrz domku, ale przy wejściu, by mogli z nich skorzystać, gdy wyjdą z wody. Nie musiał jej namawiać, by ściągnęła z siebie ubrania, po czym oboje znaleźli się w gorących bąbelkach.

autor

Pateczka

Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

Nic nie działo się bez przyczyny. Może dlatego właśnie ich drogi się skrzyżowały. A fakt, że tak dobrze się ze sobą dogadywali mógł świadczyć o tym, że potrzebowali takiej relacji. Brak wspólnej historii, czysta karta i brak oceniania siebie nawzajem przez pryzmat wydarzeń z przeszłości, nie dopytywanie się o szczegóły z życia prywatnego, a przy tym szczere rozmowy na różne tematy to coś, o co Nate na początku wcale nie prosił, bo nie zdawał sobie sprawy o takiej potrzebie. Dopiero, gdy to poznał, uświadomił sobie, że było to dla niego ciekawym doświadczeniem z pewnym potencjałem, którego nie mógł sobie tak po prostu odpuścić.
Skinął głową na jej toast. Rzeczywiście, towarzystwo było odpowiednie na taki wypad, miał do tego idealne przeczucie. Gdy na tarasie odwróciła się w jego stronę, jego dłonie powędrowały na jej biodra. - Och, doprawdy? Chyba musiałem o tym zapomnieć - odparł z udawanym zakłopotaniem, a po jego twarzy błąkał się figlarny uśmieszek. Oczywistym było, że jej o tym nie wspomniał, wiedząc, że bez dodatkowego bagażu i tak jakoś sobie poradzą. - Wręcz przeciwnie, nawet to popieram. I w zaistniałej sytuacji potowarzyszę Ci w ramach wsparcia - zaproponował wspaniałomyślnie. Lava z pewnością zdominuje widoki zimowej aury. Na dworze było dobrych parę kresek na minusie, ale dzięki niej mogli rozgrzać się aż do czerwoności. - Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem - odrzekł i puścił jej oko. Jakimś dziwnym sposobem nie potrafił jej niczego odmówić, więc pewnie gdyby tylko o coś go poprosiła, spełniłby to bez wahania. Miał do niej słabość, a w tym momencie zupełnie nic go nie ograniczało.
Ukrywanie treści: włączone
Hidebb Message Hidden Description
Ostatnio zmieniony 2021-02-22, 18:15 przez Nathaniel Covington, łącznie zmieniany 1 raz.

autor

Lyn [ona]

Got a lot baggage, always feeling like a tourist
Awatar użytkownika
32
169

prezenterka radiowa

KIRO Radio

columbia city

Post

- A o koronkach nie zapomniałeś? – uniosła pytająco brew, zagryzając dolną wargę w uwodzicielskim uśmieszku. W walizce czekały przygotowane na wieczór odpowiednio dobrane elementy bielizny, może zbędne przy przekonaniu, że dość szybko zostaną z niej ściągnięte, jednak cholernie pobudzające wyobraźnie i działające na zmysłu. Już podczas wybierania z ich szafy przebiegał ją dreszczyk podniecenia, a myśli krążyły wokół silnych ramion Nathaniela, w których objęciach chciała tego wieczoru znaleźć. – Miałam taką nadzieje. Byłoby bardzo niesprawiedliwie, gdybym sama była naga. – odpowiedziała rozbawiona. Też chciała mieć z tego wszystkiego jakąś przyjemność, a miała to szczęście, że Covington pracował na swoim ciałem, by było ono miłe dla oka. Cóż, może nie robił tego w tym konkretnym celu, ale z pewnością był to dla Lavy w tej chwili największy plus jego aktywności.
- I dobrze. Ale przekonamy się wieczorem. – odparła z figlarnym uśmiechem, nie mogąc się powstrzymać od tego komentarza. Ona też miała do niego słabość, w przeciwnym wypadku z pewnością nie spędzaliby tego weekendy razem. Jedna wiadomość, a była gotowa polecieć z nim do zimowej krainy, by spędzać czas w drewnianym domku, bo wtedy jeszcze o wspinaczce po lodowcu nic nie wiedziała.
- Jak zimno! Mam nadzieję, że mówisz prawdę i woda naprawdę jest przyjemna. – rzuciła, pokonując drogę od drzwi do jacuzzi, kompletnie naga, drżąc z zimna, które owiewało jej skórę. Tu trzeba było przyznać, że naprawdę nie lubiła zimna, dlatego od razu odetchnęła z ulgą, gdy weszła do ciepłej wody. Oczywiście nie mogła sobie odpuścić małego pokazu, klnąc w duchu na lodowate powietrze, i tak szła z gracją, kołysząc biodrami i uśmiechając się do Nathaniela. Znalazła sobie miejsce naprzeciwko niego, wyciągnęła nogi i westchnęła cicho, gdy alkohol rozgrzał jej ciało, rozlewając się po je gardle. – Czego? Jacuzzi, czy takiego mrozu? – spytała zaciekawiona.
Ukrywanie treści: włączone
Hidebb Message Hidden Description

autor

Pateczka

Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

- Przydadzą się na później - odparł, a po jego twarzy przebiegł szelmowski uśmieszek. Niezmiernie był ciekaw, jak się przygotowała, biorąc pod uwagę jego sugestię o koronkowej bieliźnie. Materiał subtelnie zakrywający najbardziej osobliwe partie ciała kusił i potęgował podniecenie, które narastało z odkrywaniem każdego skrawka skóry, milimetr po milimetrze. Lava była stworzona do prezentowania się w takim stroju, który tylko podkreślał jej naturalne wdzięki i który z przyjemnością się z niej zdejmowało.
Zaśmiał się cicho na jej słowa i jednocześnie przez jego ciało przeszła fala gorąca na samą obietnicę o reszcie wieczoru. A ten przecież dopiero się zaczynał. Z każdą chwilą coraz bardziej nie mógł się doczekać spełnienia wszystkich obietnic i aluzji, którymi dziś tak raczyli siebie nawzajem. W końcu liczyły się przede wszystkim czyny, nie słowa. Ale słowa też potrafiły doprowadzić do skraju wytrzymałości, o czym oboje doskonale wiedzieli.
- Chodź i się przekonaj - rzucił, nie spuszczając z niej wzroku. W jego oczach mogła zobaczyć nie tylko podziw, ale również coraz większy przypływ pożądania.
Ukrywanie treści: włączone
Hidebb Message Hidden Description

autor

Lyn [ona]

ODPOWIEDZ

Wróć do „Podróże”