WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- W sumie… racja - przyznał na temat tych błędów i żalu po ich popełnieniu. Na co to komu? Czy rozpamiętywanie naprawi cokolwiek? Szczerze wątpił, więc rzadko stał w miejscu po porażce. Wolał wyznaczyć sobie nowy cel (lub podrasować stary) i ponownie dążyć do jego osiągnięcia.
Słysząc takie przekonanie Drew, uśmiechnął się szeroko. Chciał, żeby jego bliskim kumplom się układało, więc nie było sensu polemizować z tą pewnością, bo skoro Loudain ją miał, pozostało mieć nadzieję, że odwzajemnia ją również Aimee. Szykowało się jeszcze kilka okazji, gdzie Finley będzie mógł trochę czasu spędzić w jej towarzystwie, więc na pewno lepiej się jej przyjrzy - oczywiście dla dobra Drew, bo on wobec niej nie miał żadnych zamiarów.
- Eee, to jak był wtedy z Iv, to w ogóle szok, że zapamiętał imię jakiejkolwiek innej kobiety - stwierdził Huck przenosząc spojrzenie z kuzyna na Drew. Wyciągnął na stolik paczkę papierosów, lecz nie rozglądał się za oznaczeniem, czy są w strefie dla palących, a sięgnął po jedną fajkę, postukując palcem w paczkę, żeby koledzy też się częstowali, jeśli mają ochotę na dymka.
Ledwie odpalił papierosa, a Blake czepił się jego Aury, a raczej niefortunnego sformułowania, które miało skonkretyzować postać, o której rozmawiali.
- Skrót myślowy - skomentował, przewracając oczami. - To miał być czysty biznes. Chciałem powęszyć w sprawie ich rodziców, a uznałem, że najlepiej, jak mi wyśpiewa coś któraś z bliźniaczek. Aura wydawała się bardziej, hmm... wielowymiarowa. No i nie było z nią nudno. - Wzruszył ramionami, po czym w końcu zaciągnął się porządnie. - A ty? - ruchem głowy wskazał na Griffitha. - Co do niej masz? Bo właściwie to od początku była jakaś pojebana akcja, że miałem jej o tobie nie mówić, bo się zezłości - tak mnie przestrzegła jej siostrzyczka. I Whitbread chyba do tej pory nie wie, że jesteś moim kuzynem - przyznał Huck, parskając śmiechem. - No, ale widzisz, stary. Nie możesz znikać nawet na chwilę, bo patrz jak bez ciebie zbłądziłem - podsumował z rozbawieniem, wtórując Blake’owi w sięgnięciu po alkohol.
Musiał przyznać, że robiło się coraz ciekawiej. Huck rozsiadł się wygodniej, obserwując i przysłuchując się temu, co na temat Virginii mają do powiedzenia przyjaciele, zwłaszcza, że nagle zaczęły wychodzić na jaw fakty, które jakoś przez lata wydawały się gdzieś im umykać. Po pytaniu kuzyna i on zerknął w stronę Drew z narastającym rozbawieniem.
- Kurwa, to nie dzieje się naprawdę... - skwitował, podśmiewując się pod nosem.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Blake miał szczęście, że był Blakem bo normalnie za takie słowa bez ostrzeżenia rozdawał fangi. W tym przypadku wiedział zwyczajnie, że kumpel się z nim droczy. Celowo go wkurzał, pewnie z czystej złośliwości bo widział doskonale jak łatwo było jednym krzywym spojrzeniem i uwagą pod adresem Aimee wyprowadzić go z równowagi.
- Raczej nie jesteś w stanie zmiażdżyć mojego ego, za to moja pięść myślę, że bez problemu zmiażdżyłaby twój nos. - uśmiechnął się półgębkiem i uniósł nieznacznie szklankę w jakimś niemym toaście już po chwili pociągając z niej solidnego łyka. Z kieszeni jego kurtki rozległ się sygnał nadchodzącej wiadomości (a w zasadzie kilku), a że panowie chwilowo zajęli się rozmową miedzy sobą - sięgnął po niego dłonią i zerknął na wyświetlacz. Wystukał coś w wiadomości zwrotnej i uniósł wzrok na towarzyszy.
- Przesadzasz, nie jest wcale taka zła... - skwitował komentarz Griffitha na temat Aury, dopiero po chwili orientując się, że sam się właśnie głupio wydał. Miał nie wspominać wcale o tym, że ją zna, a wyszło jak zawsze. To przez Virgie, że też musiała go właśnie teraz rozproszyć! Na odwrót było już za późno więc najrozsądniejszym wyjściem z sytuacji było temat pociągnąć co by nagłym milczeniem nie wzbudzić niczyich podejrzeń. - To znaczy wizualnie bo charakter rzeczywiście ma paskudny. - przyznał po chwili zerkając tylko wymownie na Hucka. No co? Choćby bardzo chciał - nie mógł przyklasnąć jego wyborowi. Sięgnął za to po leżące na stole fajki bo swoje chyba gdzieś zawieruszył i wyciągnął jedną wsuwając ją sobie między wargi. Przynajmniej zapalniczki pożyczać nie musiał.
- Co właściwie was poróżniło, Huck? W sensie ciebie i rudą? - zapytał Finleya odpalając fajkę i wypełniając płuca chmurą papierosowego dymu. Dumając nachylił się nad stołem i wsparł łokciami o dębowy blat. Dopiero potem łypnął z ukosa na Griffitha.
- Wczesne. - odparł lakonicznie zaraz jednak rozwijając swoją wypowiedź. - Jakieś początki High School. - tego, że Blake nie zaliczył Virgie przed nim był akurat bardziej niż pewien ale skoro już gdybamy nad tym która wersja wydarzeń byłaby gorsza... Obstawiałby, że ta w której pukają ją na zmianę w tym samym okresie czasu, wzajemnie o sobie nie wiedząc. Paradoksalnie Drew nie miał problemu z tym aby dzielić się z kumplem panienką pod warunkiem, że nie był z nią w związku ani nie żywił do niej żadnych, głębszych uczuć, a to (w tamtym czasie) chyba z miejsca wykluczałoby Virginię, prawda?
- Wydusisz to z siebie wreszcie? - zadrwił sobie z niego pociągając z fajki jeszcze kilka szybkich buchów, a potem bez słowa już gasząc ją w popielniczce. Tak, widocznie już się domyślił. Wymowne spojrzenia wymienione między kuzynami i późniejsza reakcja Hucka tylko go w tym utwierdziły.
<link href="https://fonts.googleapis.com/css?family ... le+Cursive" rel="stylesheet"><style>.mrumagic46 {border-spacing: 1.5mm; margin-top: 20px; margin-bottom: 20px;}.mrumagic46 td {vertical-align: top;}.wielka46 {width: 130px; outline-offset: -3px; outline: solid 1px #999;}.mruczanka46c, .mruczanka46d {font-family: 'cedarville cursive'; font-size: 16px; line-height: 15px; color: #000; text-transform: none;}.mruczanka46d {margin-left: 22px; margin-top: 5px;}.forphil46a {width: 140px; padding: 2px 0px 1px 1px; border-top: solid 1px #999; font-family: georgia; font-size: 8px; line-height: 10px; color: #888; letter-spacing: 1.8px; text-align: justify; text-transform: none;}.mru46a {color: grey; text-decoration: none; font-size: 6px; line-height: 10px; position: relative; margin-left: 120px; opacity: 0.8;}</style><center><table class="mrumagic46"><td><img class="wielka46" src="https://64.media.tumblr.com/f7c1cdd7959 ... 4k_500.gif" /></td><td><div class="mruczanka46c">Drew Loudain</div><div class="forphil46a">I'm a slave for your kicks, come and give me a fix, I'm addic dic dicted to you. Cocaine can't do it like you do it to me. My brain can't take it when you push it on me and I stick like glue, when I'm sniffing you. </div><a href="https://armia-mruczanki.tumblr.com" class="mru46a">[mru]</a></td></table></center>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Ostatnimi czasy to raczej miał pecha, przez to właśnie, że był sobą, ale w tym wypadku to faktycznie mogło działać na jego korzyść. Niemniej, słysząc komentarz przyjaciela, jego usta wykrzywiły się w nieco złośliwym uśmiechu. Przed 2015 rokiem aktywność fizyczna była wysoko w jego zainteresowaniach, co pomimo upływu lat nie zmieniło się bardzo. Może już nie grał w koszykówkę, ani nie biegał (w pace za bardzo nie miał jak), ale jeśli mowa o ciosach, to wprawę miał całkiem niezłą. Nie tak dawno temu trochę sprowokował go Huck, ale skoro po znajomości, to był bardzo łaskawy i nie zrobił mu krzywdy, ale więziennych potyczek nie traktował tak luźno. Aktualnie wolał wyładowywać emocje na worku treningowym, albo przeciwniku w ringu.
- O ile to ta sama, to raczej powinieneś być mi wdzięczny. To był dość nieciekawy początek znajomości, ale nie miałem wobec niej złych intencji... - Skrzywił się lekko, dodając wzruszenie ramionami. Możliwe, że Aimee nadal mu tego nie wybaczyła, choć Blake nadal był przekonany, że zachował się właściwie, a dziewczyna dzięki temu nie wpadła w łapy starego oblecha z agencji modelingowej. Dobrze, że kariera gościa już jest skończona, bo tyle brudnych faktów z jego interesów i nieczystych zagrań wyszło na światło dzienne.
- To w sumie dobrze, że nie Tottie, skoro to miało jakiś inny cel. Początkowo, bo jak widać, nie do końca wyszło -
rzucił kpiąco, upijając whiskey. - Bliźniaczka Aury ma inny charakter i w przeciwieństwie do swojej złej siostry, jest w porządku - wyjaśnił co miał na myśli, choć pewnie to dziwnie zabrzmiało. Na szczęście uratował go Drew, sam wkopując się swoimi słowami. Uniósł brwi, przekierowując spojrzenie na Finleya, a potem ponownie na Loudaina.
- Kurwa - mruknął - to nie dzieje się naprawdę - powtórzył słowa kuzyna i mimowolnie parsknął śmiechem. Jeszcze nie wiedział, czy między rudą a kumplem było coś więcej, ale sam fakt, że okazało się, że znają więcej tych samych osób, z którymi kiedyś coś ich łączyło... był zabawny. Tym bardziej, skoro nawzajem o nich nie wiedzieli.
- To... długa historia, Huckleberry -
powiedział z pozorną powagą. - A wszystko zaczęło się od Jackie i słowa pisanego. - Wydawało mu się, że na pewno Jacqueline (matka Blake'a, która była redaktorką) niejednokrotnie mówiła mu o swoich tekstach, szczególnie tych, które zdobywały nagrody. Zresztą ten konkretny - o ojcu bliźniaczek Whitbread i jego machlojkach - był rozsławiany i podawany jako jedna z przyczyn rozszerzonego samobójstwa Martina W. W sumie nie wiedział, czy faktycznie Aura go przez to nie lubiła, ale taki mógł być jeden z (wielu) powodów.
- Przespałem się z nią pod koniec high school. Myślałem, że nie traktuje tego na serio. Chyba jednak traktowała i... - urwał, nieznacznie rozkładając ręce na boki. - Trochę nadal mnie nie lubi. Do tego myśli, że chcę ją wygryźć z rodzinnego, trupiego biznesu. - Wywrócił oczami i pokręcił głową. Nie jego wina, że jej ojczulek się na nią obraził, bo była w trójkącie, a Blake nawet nie wiedział, że... to jej ojciec, jak wchodził w tę spółkę.
- Daj lepiej fajkę, bo mi się skończyły - burknął, wyciągając rękę w jego stronę. - Nie wiedziałem, że wy coś wcześniej. Poważnie -dokończył wątek, drugą dłoń unosząc w geście kapitulacji.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Huck miał wrażenie, że to spotkanie powinni zacząć od czystej, by jakoś łatwiej przyswajało się te wszystkie obrazki z odkrywanych kart, które gdzieś przez lata udało się przemilczeć albo nie było okazji, by wywalić je na wierzch. Teraz jednak leciała bomba za bombą i, cholera, były momenty, gdzie Finley nie wiedział, gdzie podziać oczy… O ile fajnie słuchalo się o Aimee, którą też znał z dzieciństwa, ale potwierdzenie odkrycie tych faktów dopiero było przed nimi i nie wiązała się z nimi żadna sympatio-łóżkowa historia, o tyle kwestia Whitbread była trochę cięższym kalibrem i nie do końca spływała po mężczyźnie, choć pewnie czas zrobił już swoje, bo w końcu od ich zerwania minęło te dwa lata z hakiem.
- Tottie łatwiej bym sobie owinął wokół palca, ale ona wydawała się być zainteresowana tobą, a nie mną, więc to byłaby strata czasu - stwierdził, wzruszając przy tym nonszalancko ramionami.
Szykował się, by dodać coś jeszcze, ale w momencie, gdy odezwał się Loudain, całą uwagę skupił na nim, unosząc przy tym brew.
- Aha? - bardziej zapytał, niż stwierdził, na chwilę zerkając na Griffitha, bo może on umiał to jakoś wyjaśnić. - Kurwa, nie mów, że ty… - nie dokończył. Przyłożył sobie dłoń do czoła. - Nie, nie chcę wiedzieć. Ja pierdolę, jak to możliwe, że tu, kurwa, każdy każdego zna? - zapytał, kręcąc głową z niedowierzaniem. Nie miał pojęcia jaka była na to szansa, ale pewnie niewiele mniejsza niż wygranie grubego fanta na loterii. Nie kontynuował już tematu Aury, świadomie nie odpowiadając na pytanie kumpla, nie tylko dlatego, że czuł się dziwnie, ale też nie wiedział, co właściwie miałby mu powiedzieć. Głupio było przyznać się nawet przed przyjaciółmi, że ruda go zostawiła, tak po prostu. I do tej pory on sam nie wiedział właściwie dlaczego.
Historia z Virginią zdawała się tylko potwierdzać, że panowie dziwnym trafem kręcili się wokół tych samych kobiet. Huck zaśmiał się głośno, bo humor miał coraz lepszy, a nowe informacje tylko dodatkowo go nakręcały.
- Podsumujmy… jestem z was najlepszy, bo wychodzi, że ja nie kręciłem z nikim od Drew ani od Blake’a - stwierdził Huck, skrobiąc się po zaroście. Tuż po tym zamachał ręką, nie tylko po to by odgonić chmurę papierosowego dymu, którą panowie niczym smoki zaczęli produkować nad stolikiem, przy którym zasiedli. - Nie wiem, jak wy, ale ja mówię basta w tym temacie. Kurwa, wolę już chyba rozmawiać z wami o pogodzie, zwłaszcza w Seattle, bo tu bez większych niespodzianek - dodał, biorąc ostatniego macha, by po tym zdusić niedopałek w papierośnicy.
Po tym jak do dna opróżnił szklaneczkę polał nie tylko sobie, ale i towarzyszom, wybierając przy tym tematy na tyle neutralne, by żadnemu z nich nie groził zawał, bo choć z całego serca kibicował Griffithowi w rozkręcaniu pogrzebowego biznesu, byli za młodzi, by umierać.

/ zt x2 (dla Hucka i Blake'a)
(dzięki panowie :beer: )

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Powinien być mu wdzięczny? W jakich okolicznościach właściwie się spotkali? Popatrzył w zastanowieniu na Blake'a, a potem sięgnął po uzupełnioną parę chwil wcześniej szklaneczkę whisky i łyknął na raz jej zawartość.
- Hale. - rzucił wreszcie bo może nazwisko rzuci nieco więcej światła na sprawę. - Nazywa się Aimee Hale. - potem, jeśli Blake był na tyle uprzejmy wysłuchał pewnie całej tej historii jaka tę dwójkę łączyła w międzyczasie odpalając pewnie kolejnego papierosa i przy okazji częstując nim też Griffitha. Co z tego, że fajki nie były jego? W tym gronie zawsze moje było twoje, a twoje moje. Loudain przy alkoholu zawsze kopcił więcej i choć miał ochotę zapalić coś zgoła innego - okoliczności i miejsce w jakim się znajdowali niekoniecznie na to pozwalały. Dopiero gdy zeszli na temat Virginii zgasił ją i wypuścił ustami w bok ostatnią chmurę skłębionego dymu. Potem uśmiechnął się pod nosem i machnął obojętnie ręką bo po prawdzie to wcale go to nie obeszło. On i Biondi to dawne dzieje, nic prócz czysto kumpelskich relacji ich w tej chwili nie łączyło, a Blake i tak sypiał z nią w zupełnie innym okresie. Po co więc dociekał? Cóż... U kumpli ponad wszystko cenił sobie szczerość.
- Patrząc na mój wiek - ja i Virgie to niemalże prehistoria. - chociaż nie było to do końca prawdą biorąc pod uwagę fakt, że jeszcze na długo po rozstaniu zdarzało im się wzajemnie wskakiwać sobie do łóżka. Tym jednak na głos dzielić się przecież nie musiał.
- A chcesz ją z niego wygryźć? - zapytał za to, lekko w rozbawieniu unosząc brwi. Tak po prawdzie to nie byłby taki znowu pewien tego czy Virgie go nie lubi. Biondi była z tych kobiet, które mówiąc "nie" często mają na myśli "tak", a więc jeśli w smsie nazwała go "dupkiem" mógł być to w tym przypadku wyraz jakiejś ukrytej sympatii. Parsknął cicho pod nosem do własnych myśli, a potem przywołany do porządku przez Blake'a, który jako pierwszy podzielił się swoimi podejrzeniami co do relacji jego i Aury odchrząknął krótko i przeniósł wzrok na Hucka. Szczerze? Obawiał się trochę, że jego relacja z Aurą była nieco bardziej skomplikowana niż ta, która łączyła Loudaina i Biondi, a co za tym idzie - fakt, że kumpel posuwał mu byłą mógł mimo wszystko dotknąć go bardziej niż dotknęło to Drew. Zwłaszcza, że nie był już pewien co Huck tak naprawdę w tej chwili do niej czuł. Nie był zbyt chętny do zwierzeń i nawet alkohol nie rozwiązał mu języka.
- Tylko raz, Huck. - nawet jeśli utrzymywał, że woli nie wiedzieć - wywołany do tablicy Loudain czuł się w obowiązku jakoś przed nim wytłumaczyć. Ostatnie czego chciał to mieć z Finleyem jakąś kosę. - Była świeżo po rozstaniu... - chwila refleksji. - ... i chyba jestem chujem bo wychodzi na to, że to wykorzystałem. - przynajmniej nie zrobił tego świadomie czy - o zgrozo - z premedytacją. Wtedy nawet o tym nie myślał, a może gdyby pomyślał zrozumiałby późniejszą reakcję rudej? Nie, w sumie jej to nadal nie rozumiał.
- Nie miałem pojęcia, że rozstała się wtedy z tobą. Nie zrobiłbym ci tego, Huck. Wiesz o tym, prawda? - swoją drogą - to naprawdę trochę przerażające, że w mieście pozornie tak dużym jak Seattle każdy z każdym się znał. Strach pomyśleć ile jeszcze kobiet ze sobą dzielili i nawet nie mieli o tym pojęcia...
Szczęśliwie wkrótce zeszli na mniej poważne i znacznie przyjemniejsze tematy, wieczór spędzili więc na długich rozmowach wspominając stare dobre czasy i nadrabiając zaległości.

/zt
<link href="https://fonts.googleapis.com/css?family ... le+Cursive" rel="stylesheet"><style>.mrumagic46 {border-spacing: 1.5mm; margin-top: 20px; margin-bottom: 20px;}.mrumagic46 td {vertical-align: top;}.wielka46 {width: 130px; outline-offset: -3px; outline: solid 1px #999;}.mruczanka46c, .mruczanka46d {font-family: 'cedarville cursive'; font-size: 16px; line-height: 15px; color: #000; text-transform: none;}.mruczanka46d {margin-left: 22px; margin-top: 5px;}.forphil46a {width: 140px; padding: 2px 0px 1px 1px; border-top: solid 1px #999; font-family: georgia; font-size: 8px; line-height: 10px; color: #888; letter-spacing: 1.8px; text-align: justify; text-transform: none;}.mru46a {color: grey; text-decoration: none; font-size: 6px; line-height: 10px; position: relative; margin-left: 120px; opacity: 0.8;}</style><center><table class="mrumagic46"><td><img class="wielka46" src="https://64.media.tumblr.com/f7c1cdd7959 ... 4k_500.gif" /></td><td><div class="mruczanka46c">Drew Loudain</div><div class="forphil46a">I'm a slave for your kicks, come and give me a fix, I'm addic dic dicted to you. Cocaine can't do it like you do it to me. My brain can't take it when you push it on me and I stick like glue, when I'm sniffing you. </div><a href="https://armia-mruczanki.tumblr.com" class="mru46a">[mru]</a></td></table></center>

autor

dreamy seattle
Awatar użytkownika
29
165

prawniczka

Specter Law Group

portage bay

Post

#15

Muszę przyznać że tym razem Nate wybrał dość niekonwencjonalny bar na spotkanie ze swoją dobrą koleżanką Lavender. Bo tutaj siadało się na beczkach? Tak to przynajmniej wyglądało w oczach Specter. Zwykle wolała się jednak umawiać w miejscach bardziej eleganckich, ale z ręką w gipsie niezwykle pasowała do tego miejsca, więc nawet ubrała się bardzo "zwyczajnie" jak na nią. Niestety nie mogła sobie pozwolić na sweter, więc znalazła jakąś grubszą koszulkę z rękawem 3/4, tak by kończył się on zaraz przed gipsem, poza tym jednak nadal nałożone miała na plecy kurtkę zimową, do tego uwaga uwaga, jeansy, w czym to rzadko można było ją spotkać. Z daleka by pasowała na fankę motocykli, choć takową nie była. Pewnie gdy przyszła to Nathaniel już na nią czekał, więc skierowała się od razu do jego stolika, nie mogąc mu pomachać bo była praworęczna, a właśnie to ta ręka była w gipsie. Niestety przez to miała zbyt wiele wolnego czasu od pracy, co niezbyt jej odpowiadało bo i tak nie miała co robić. Dlatego pewnie tak chętnie wybrała się na drinka lub dwa z przyjacielem, chcąc po prostu wyrwać się z domu.
- No hej, nie czekasz długo, prawda? - cmoknęła go w policzek na powitanie, a następnie usiadła na jednej z "beczek" jak to je wcześniej nazwała i chociaż wyglądały te siedzenia na bardzo niewygodne, to w sumie takie nie były, podobnie jak stołki barowe.
- Pierwszy raz jesteś w tej niekonwencjonalnej knajpce czy znasz może właściciela i dlatego tu jesteśmy? - zapytała rozglądając się po lokalu. Miał on dosyć ciekawy wystrój, nie była fanką, ale doceniała sztukę, zwłaszcza obraz mężczyzny z papierosem przykuł jej uwagę i wtedy zdała sobie sprawę z tego, że chciałaby mieć swój portret w apartamencie. Nie dlatego bo była egoistką, tylko dlatego bo jeśli operacja na jej sercu nie zakończy się powodzeniem to chciałaby móc oglądać siebie z czasów świetności. Oczywiście Nate jeszcze nie wiedział o jej problemach z sercem, bo nie powiedziała o nich dotychczas nikomu. Chciała zrobić to gdy wszystkich bliskich jej znajomych zbierze razem, czyli i Nate'owi i Maeve, oraz osobno Robertowi. Nie chciała przecież by pisarz pomyślał, że celowo chciała drugą szansę bo boi się że wkrótce umrze, jeśli nie zmieni swojego trybu życia oczywiście, bo jednak o tym nie wiedziała gdy rozmawiała z nim ostatnio twarzą w twarz.

autor

Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

#7 | + outfit

Chwila wytchnienia od biura i sterty papierów walających się zarówno w firmie, jak i w mieszkaniu to było coś, za czym tęsknił odkąd wrócił z Nowego Jorku. Styczeń to intensywny czas na pracę nad przetargami, a widmo skandalu wywołanego katastrofą w ubiegłym roku wcale nie sprzyjało pozytywnemu myśleniu, wręcz przeciwnie - nakazywało jego ambicji zaangażować się w przetargi całym sobą, by podołać zadaniu. Gdyby nie to, że nie poddawał się przy pierwszej napotkanej przeszkodzie to pewnie by się wyrwał za miasto i wyluzował. I właśnie przez pracę musiał też odwołać wyjazd z Lavender i resztą paczki na narty. Ale wyjście na drinka to było coś, czego już nie mógł sobie odmówić. Na miejscu znalazł się o czasie, a po upewnieniu się, że w barze nie ma jeszcze jego towarzyszki, zamówił sobie drinka i zajął stolik. W zamyśleniu lustrował pomieszczenie, chwilami zatrzymując się na ozdobach pomieszczenia i postaciach bardziej przykuwających uwagę, choć nie miał w tym żadnego szczególnego celu. Mimo jeszcze dość młodej godziny powoli zaczynał odczuwać zmęczenie. Ciemnowłosą dziewczynę zauważył dopiero, gdy zbliżyła się do stolika.
- Heej. Nie, właśnie podziwiałem wystrój - odpowiedział, odwzajemniając muśnięcie dziewczyny w policzek i otaksował wzrokiem jej wygląd. - Wow, w tym wydaniu wyglądasz tak… ludzko - stwierdził zaczepnie, z udawanym zaskoczeniem, a w jego głosie pobrzmiewały nuty rozbawienia. Już pomijał fakt, że miała całkiem luźny outfit, co było do niej mało podobne. Ale poniekąd nawet ten gips wskazywał na swego rodzaju słabość, czego przyjaciółka nie lubiła okazywać, a to tylko potwierdzało jego trafną, nieco prowokacyjną opinię.
- Myślę, że trzeba poznawać niedawno powstałe miejsca i wspierać lokalny biznes. - Uśmiechnął się zawadiacko w odpowiedzi i skinął na przechodzącego kelnera, by Specter mogła zamówić sobie ulubione procenty. Ten lokal był właściwie impulsywnym wyborem, ale każdy, kto go poznał, wiedział, że lubił zaskakiwać i organizować czasem jakieś nietypowe akcje. Dlatego ulotka w kawiarni, do której codziennie zaglądał, brzmiała intrygująco i skusiła go do zajrzenia tu wieczorem. - Na razie whisky smakuje dobrze, ale jeśli będziesz mieć jakieś uwagi na przykład co do obsługi to zawsze możemy odpowiednio zrecenzować lokal na którymś portalu. - Zaproponował żartobliwie i upił łyk swojego drinka. Czy to była knajpa, która znajdzie się na ich liście do częstszego odwiedzania większą ekipą, czy kategorycznego NIE, pewnie zawyrokują później. Gdy na stoliku pojawiło się szkło z preferowaną przez Lavender zawartością, zagaił: - To jak się czujesz w nowej sytuacji? Znalazłaś sobie jakieś ciekawe zajęcie w domu? - Wskazał brodą na ten nieszczęsny gips, który tak ją urządził. Doskonale rozumiał, jaką uciążliwością było takie uziemienie dla pracoholika i ciekaw był, częściowo oczywiście z troski, jak to znosiła. - Właściwie jak do tego doszło? - zapytał, nadal niedowierzając, choć wiedział o jej nieszczęśliwym wypadku, odkąd pochwaliła się zdjęciem z usztywnieniem, kiedy jeszcze była na wyjeździe. Lavender w gipsie? Tak ostrożna i opanowana, stale kontrolująca sytuację wpakowała się w coś takiego? To był dopiero szok i jednocześnie jej współczuł. Wolałby mieć wolne od pracy, ale jednak wykorzystać je w pełni swoich możliwości.

autor

Lyn [ona]

dreamy seattle
Awatar użytkownika
29
165

prawniczka

Specter Law Group

portage bay

Post

Ona by nie chciała takiego wytchnienia od pracy, brakowało jej tego przez ten głupi gips na ręce, który we wszystkim jej przecież przeszkadzał. Przez niego też musiała znaleźć jakieś nieco luźniejsze ubrania w szafie, których nie miała zbyt wiele, w końcu była poważną, elegancką prawniczką. Ale do każdej sytuacji w życiu trzeba się dostosować, musiała zatem zrobić to i teraz, dobrze że już nauczyła się tego, że gdy w życiu nic nie wychodzi po jej myśli to trzeba zmodyfikować swój plan życia tak, by jednak pasował do obecnej sytuacji. Dostosowywanie się okazało się bardzo ważną umiejętnością w życiu szatynki, zwłaszcza gdy spotykało ją coś złego. Sama Specter jeszcze raz rozejrzała się po lokalu.
- Pierwsze co mnie zaskakuje to te beczki, przyznam że nie byłam nigdy na wsi, nie siedziałam nigdy na beczce, nie wyglądała ona zbyt wygodnie, ale jeszcze nie spadłam. Wiesz, brakuje mi do kompletu jeszcze złamanej nogi. - tak, ten wystrój był dobrym tematem do skomentowania i chociaż beczki osobiście jej się niezbyt spodobały to jednak obrazy nadrabiały pierwsze wrażenie. Musi się później podpytać osób z obsługi o kilka obrazów, udekorowałaby podobnymi swój apartament. Wciąż szukała właściwych słoneczników, jak poradził jej Robert, ale póki co nic nie wpadło jej w oko.
- Masz na myśli, że do twarzy mi z gipsem? - zaśmiała się na komentarz przyjaciela dotyczący jej stroju i uniosła lekko do góry gips na tyle, na ile oczywiście mogła sobie pozwolić. Tak, teraz była pewna że Nate celowo ją tu zaprosił, bo chciał by nogę też miała w gipsie. Ale wtedy to by chyba zaczęła nosić rybaczki, a rybaczki zimą na pewno nie były dobrym pomysłem. Nawet już nie wspominała jak długo musiała szukać ubrań, które w miarę by ze sobą współgrały, pasowały do baru i nie przeszkadzały z gipsem.
- Oczywiście, zgadzam się z tobą, chociaż najbardziej zauroczyły mnie tutaj obrazy, chciałabym mieć taki u siebie w salonie. W ogóle ostatnio skoro miałam dużo czasu to przeglądałam kilka obrazów na aukcji i się zastanawiałam czy w jakiejś nie wziąć udziału, a ty doskonale znasz mój gust i wygląd mojego lokum więc mógłbyś mi pomóc z wyborem tego właściwego obrazu. - przyznała mu rację w tym, że owszem, trzeba było wspierać lokalny biznes, a że ciągle zerkała na jeden z obrazów zdobiących lokal to nawiązała do niezwykle ważnego dla niej tematu. Przynajmniej lewą ręką mogła obsługiwać miejsce dotykowe w laptopie, które robiło za myszkę i mogła jakoś spędzić czas szukając właściwych dodatków do wystroju swojego apartamentu, bo gdy ciągle zajmowała się pracą to nigdy nie miała na to czasu.
- W takim razie ja również wybiorę whisky. - i to też zamówiła gdy pojawił się kelner z zapytaniem o jej zamówienie.
- Jeśli mam być szczera to czuję się okropnie, nie mam co ze sobą zrobić, w końcu jestem praworęczna, mam wrażenie że zwariuję nic nie robiąc. Dlatego uratowałeś mnie tym wyjściem do baru, serio. Już nie mogę się doczekać, aż mi to ściągną i będę mogła w pełni wrócić do pracy. - odpowiedziała na jego pytanie dotyczące jej ręki, teraz nawet kieliszek musiała trzymać lewą, co było dla niej potwornie niewygodne. Ale żaden gips nie sprawi, że nagle nie będzie mogła wypić swojego ulubionego alkoholu.
- Mówiłam ci że na tym wyjeździe w góry w Utah, ten irytujący Wren o którym pisałam podczas pobytu tam, wjechał pode mnie na stoku, oczywiście początkowo sądziłam że zrobił to specjalnie, bo wiesz jak reaguję na irytujących mnie ludzi, ale okazało się, że próbował mnie "chronić" przed lawiną. - opowiedziała mu zatem w skrócie tę historię, robiąc lewą ręką, a dokładniej palcami lewej dłoni cudzysłów, bo przecież oboje wiedzieli, że Lavender jest silną kobietą i jej nie trzeba przed niczym chronić. Jednak dobrze, że Atherton postanowił to zrobić, bo inaczej mogłaby już nie żyć, wiadomo jak ciężko wydobyć ludzi spod śniegu po lawinie, a co dopiero ludzi z chorobą serca.
- A jak u ciebie, co z przetargiem, w którym miałeś wziąć udział? - zapytała również o sprawy biznesowe mężczyzny, prawda jest taka że pracoholicy żyją przecież pracą nawet gdy znajdują się poza nią, więc skoro ona nie mogła na razie pracować to chciała wiedzieć co się dzieje u niego w pracy, w świecie biznesu i architektury

autor

Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

Gdyby znalazł się w jej skórze, to znając życie, przy takim przymusowym odpoczynku od pracy, i tak zbyt długo nie wytrzymałby bez chociaż wpadnięcia do firmy i rozeznania się, co go ominęło. Wszystko zawsze musiał mieć dopięte na ostatni guzik i najlepiej by było, gdyby każdą sprawę sprawdził osobiście, choć nawet w normalnych okolicznościach było to niewykonalne. Z resztą, w jego przypadku i tak nie obeszłoby się bez telefonów z byle pierdołą, bo praktycznie w każdej kwestii i wątpliwości jego zdanie było najważniejsze. Każdemu czasem należało się złapanie oddechu i zaprzestanie przejmowania się tym, co zostawiło się w biurze. Dlatego po części zazdrościł jej tej przerwy, ale z drugiej strony szczerze solidaryzował się z jej bólem związanym z brakiem zajęcia, do którego przecież została stworzona.
- O ile nie planujesz akrobacji na niej to raczej nic Ci nie będzie - zaśmiał się cicho. Zawsze bawił go jej dramatyzm i nieufność do przedmiotów, których nie spotykała codziennie. Musiałaby mieć strasznego niefarta, by spaść z takiego siedziska i jeszcze sobie coś zrobić. Aczkolwiek gdyby przyjęła sporą dawkę alkoholu to mogłaby nie wcelować w swoje miejsce, a wtedy następnego dnia obudziłaby się z potłuczonym tyłkiem. Na szczęście nie zamierzali doprowadzać się do aż takiego stanu, więc mogła spokojnie kontrolować sytuację.
- No a jak! A skoro już tak szalejesz to może jednak skusisz się na kaskaderską jazdę na swojej baryłce? Proponuję tylko najpierw kilka drinków więcej na odwagę i znieczulenie. - Puścił jej oko. Jeśli rzeczywiście przyczyniłby się do kolejnego złamania, pewnie rościłaby sobie prawo do wożenia ją wszędzie i bycia na każde zawołanie. Co w tym przypadku byłoby całkiem rozsądne, bo na jej miejscu zrobiłby tak samo. Zaraz potem wpadł na myśl, którą podzielił się z nieco przesadzonym rozentuzjazmowaniem: - A może taka właśnie była koncepcja właścicieli lokalu? Najpierw upić klientów, a potem zaoferować im super atrakcję w postaci przejazdu na swoich siedziskach. Kto utrzyma się na niej przez 5 metrów otrzyma flaszkę na koszt firmy. To jak, chętna spróbować? - Już sobie wyobrażał całe widowisko i rzesze chętnych do wykonania zadania. Niestety obawiał się, że tylko on mógł wpaść na tak genialny pomysł, a przecież miało to taki potencjał! A najlepsze było to, że alkohol tak by znieczulił takiego delikwenta, że pewnie nic by mu się nie stało.
- Rzeczywiście, te tutaj mają coś w sobie. I jasne, mogę rzucić okiem na oferty i wskazać swoje typy. - Obrazy w knajpie nie mogły być dziełem przypadku, bo znakomicie komponowały się z wystrojem wnętrz, nadając im charakteru. Co, jak co, ale do tego naprawdę przyłożono rękę, jak nie serce. Co do pomocy w wyborze dzieła idealnego do mieszkania Lavender, na takie rzeczy z ochotą znalazłby chwilę uwagi. Czasem, zwykle przypadkowo, trafiał na takie cacka, przez które żałował, że swoje mieszkanie ma w zupełnie innym stylu. A na niektóre wystarczyło tylko spojrzeć, by od razu odnaleźć odpowiednie dla niego miejsce w lokum konkretnego znajomego. Takie poszukiwania wymagały niekiedy cierpliwości, ale dla niego nie było rzeczy niemożliwych.
- Polecam się na przyszłość. - Skinął głową z aprobatą. - Chyba musisz uzbroić się nieco w cierpliwość. Ile jeszcze czasu masz się tak męczyć? - Z tego, co kojarzył, zdjęcie gipsu nie oznaczało, że od razu wróci się do pracy na pełnych obrotach. Pewien czas wypadało poświęcić rehabilitacji, by zastałe mięśnie też miały możliwość powrotu do normalności bez bolesnych doświadczeń. - A tymczasem możesz nadrobić zaległości w serialach na Netflixie. - Nawet kilkusezonowe były do ogarnięcia w kilka dni, jeśli tylko miało się czas, a z takich typowych, które tematyką odpowiadały jej zawodowi W garniturach to sztos, który mógł polecić całym sercem. Gdyby tak na wszystko znaleźć czas…
- Właściwie lepiej zareagować w taki sposób, niż nie zrobić niczego - przytaknął. Mimo że nie był to książę z bajki, ratujący damę w opałach to w takich sprawach nie warto było zgrywać silnej i niezależnej, bo jednak najważniejsze było życie. - Czyli nie dość, że ten gość grał Ci na nerwach to jeszcze poniekąd wymógł na Tobie wdzięczność. I cóż z tym zrobiłaś? - Uniósł brew. Ta kombinacja z pewnością nie należała do najłatwiejszych dla Lavender, dlatego ciekaw był jej konsekwencji. Tyle razy jej mówił, żeby nie oceniała kogoś, gdy go nie znała, bo to się może na niej zemścić, no i proszę bardzo. Aż ugryzł się w język, by nie użyć klasycznego powiedzenia: A nie mówiłem?. Bo człowiek może i był na ogół irytujący, ale jednak miał serce i je pokazał, ratując ją.
- Mam wrażenie, że im bliżej ostatecznego terminu oddania oferty, tym bardziej kombinuję nad możliwościami, a przez to zaczynam stąpać po cienkiej linii dążącej do przekombinowania. - Wcześniej nie brał w czymś takim czynnego udziału, więc było to o tyle trudniejsze, że wciąż się czegoś uczył i doszkalał w danym zakresie. Na ten moment miał tak wypchaną głowę wszystkimi wyliczeniami i różnymi opcjami, które mu sugerowano, że wypad na miasto na drinka ze znajomą wydawał się doskonałym pomysłem na wytchnienie i być może dzięki temu podejdzie do tematu na świeżo, z innej perspektywy. Pracoholizm to choroba XXI wieku, ale z taką chorobą czuł się nadzwyczaj dobrze.

autor

Lyn [ona]

dreamy seattle
Awatar użytkownika
29
165

prawniczka

Specter Law Group

portage bay

Post

Może i Lavender wpadłaby do kancelarii, jednak miała odpocząć ze względu na swoje serce i się nie denerwować, a wiadomo było, że jakby się tylko dowiedziała kto przejął jej sprawę i jaki ma wobec niej chwilowy plan to na pewno by ciśnienie jej podskoczyło. Nie chciała stracić nad niczym kontroli, wystarczy że straciła ją nad swoim sercem.
- A pamiętasz jak miałam duży problem na zajęciach fitness z piłką? Częściej byłam na macie niż na piłce. - aż się z tego zaśmiała, wspominając swoją wizytę na zajęciach gdzie ćwiczyło się na tej dużej piłce. I nie wiedzieć czemu (choć pewnie miała za małe pośladki) panna Specter wiecznie zjeżdżała z tej piłki, więc tak sobie poćwiczyła, że nie ma co, wybierała potem zajęcia na których na pewno nie będzie piłek. A beczka też jest trochę okrągława, więc to tylko kwestia czasu kiedy szatynka wyląduje na podłodze lokalu. Brakowało tylko jej potłuczonego tyłka do zabawy, nie móc ruszyć ręką to jedno, ale żeby nie móc siedzieć? Niewyobrażalne.
- Tak, a potem pojawiłby się w internecie film o tym, co szanowani prawnicy robią po godzinach pracy. - zaśmiała się, nie wyobrażając sobie siebie biorącej udział w wyścigu turlając się na beczce, czy jakkolwiek kaskaderską akcję miałaby tutaj odprawić. Może ilość alkoholu mogłaby ją nieco ku takim zabawom ośmielić, ale jako że prawniczka nie lubiła tracić kontroli, więc nawet piła z rozsądkiem. Raz w życiu dała się ponieść, wypiła za dużo na koncercie i wylądowała w łóżku, namiocie z obcym jej mężczyzną, co skończyło się wpadką, która to nieco wywróciła życie wtedy jeszcze studentce prawa. Tę historię jej znajomości z Robertem akurat Nate doskonale znał, wiedział też że przyjaciółka gdzieś tam żywiła uczucia do pisarza, nawet obecnie. Choć czy ona potrafiła nazywać po imieniu swoje uczucia? Pewnie nie, bo ma zepsute serce i gdy powinna je nazwać to wyskakuje "error". I na pewno gdyby coś sobie złamała w towarzystwie Covingtona to by został jej taksówkarzem. Z Wrenem nie wykorzystała tej opcji, bo facet niezwykle ją irytował. Naprawdę wybuchła śmiechem gdy tylko zwizualizowała ten wyścig na siedziskach.
- Muszę przyznać że masz naprawdę bujną wyobraźnię Nate. A gram tylko za dobre whisky, przecież wiesz. - podjęła zatem temat z nieukrywaną wesołością. Czasami jego pomysły były naprawdę rozbrajające, tak jak teraz. Musi koniecznie sprzedać ten pomysł właścicielowi lokalu.
- Byłabym wdzięczna. Gdy Robert był u mnie ostatnio to polecił mi obraz przedstawiający słoneczniki, ale Van Gogh trochę mi się już przejadł. - odparła jeszcze odnośnie obrazów i uśmiechnęła się przepraszająco na wieść o tym, że dopiero teraz wspomniała, że pojednała się z Brownem u niej w domu. Oczywiście to na pewno nie było tak, jak mógł to sobie wyobrazić Nathaniel, więc gdyby tylko zasiał jakieś wątpliwości to ona wszystko dokładnie rozjaśni.
- Jeszcze miesiąc będę nosiła ten gips, a potem w zależności od tego jak z moją sprawnością w ręce to rehabilitacja. Ale ta ręka na pewno nie będzie potrzebowała żadnych rehabilitacji i będę mogła wreszcie wrócić do pracy. - zgodziła się na miesiąc, ale nie wyobrażała sobie że będzie dłużej tą słabą i poszkodowaną przez los, ona musiała wrócić do pracy bo inaczej by zwariowała przecież. Nawet książki czy seriale Netflixa jej w tym nie pomogą, a Suits nie mogła oglądać, bo irytowało ją gdy w tym serialu mijali się z prawdą w sprawie niektórych praw i w sposobie postępowania jak to przecież oczywiste, że ona by postąpiła zupełnie inaczej.
- Na razie nadrabiam zaległości książkowe. W ogóle zaczęłam tę książkę, którą dostałam od ciebie na urodziny i naprawdę jest godna polecenia. Pożyczyć ci ją jak skończę? - Nate musiał znać gust literacki Lavender i jeśli to nie była książka Browna to czytała również kryminały, a ten był o agentce FBI pod przykrywką, pełno zwrotów akcji, a kobiecie wciąż groziło niebezpieczeństwo. Wciągnęło szatynkę, nie ma co, dlatego mogła polecić ją dalej. A trzeba przyznać że była dość wybredna jeśli chodzi o książki, jak i o wszystko. Lubiła to, co perfekcyjne, więc nawet książka musi być napisana chwytliwym językiem, a serial mieć wciągającą, ciekawą fabułę, bez odgrzewania kotletów.
- Byłam dla niego miła przez resztę wyjazdu. Dobra, starałam się być miła przez większość czasu. Powinien mi być za to wdzięczny, nie uważasz? - powiedziała prawdę, może Atherton nie zyskał sympatii kobiety, ale był przez nią tolerowany, a to już było coś! Poza tym mniej już mu dogryzała, więc powinien ten fakt docenić. Cóż, tej kobiecie ciężko było zaakceptować czy nawet otworzyć się na nowe znajomości gdy ludzie, których poznawała nie stanowili pewnego znanego i lubianego przez nią schematu. Ale jak mężczyzna grający w pornolach mógłby być poważanym pracoholikiem? Wiadomo zatem że ją wkurzał.
- Postaw na pierwszy pomysł, nic już nie zmieniaj. Pamiętasz jak sam mi mówiłeś zawsze że pierwszy pomysł jest najlepszy? - bardzo łatwo można było przekombinować, a to traciło już na atrakcyjności oferty, więc musiała doradzić Nate'owi to, co będzie dla niego najlepsze. Czasem zbyt wiele pomysłów na raz nie służy niczemu dobremu, a wręcz przeciwnie, dlatego musiała sprowadzić przyjaciela na właściwe tory.

autor

Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

- Czy Ty właśnie sugerujesz, że masz problemy z koordynacją? Przecież Lavender, jaką znam, jest bez skaz. - Zmrużył oczy podejrzliwie, a pod jego nosem zaigrał uśmieszek. Jakoś nie kupował jej marnej wymówki. Przyjaciółka praktycznie na każdym kroku podkreślała swoją wartość, ambicję i siłę, co bardzo cenił u płci pięknej. W końcu nie ma to jak pewna siebie i swojego sukcesu kobieta. Konsekwentnie dążyła do swojego celu, nie poddając się przy pierwszej lepszej napotkanej przeszkodzie i nie cofała się przed niczym. Dlatego też jej słowa nie brzmiały dla niego zbyt przekonująco, więc postanowił nieco zagrać na jej ambicji, ciekaw reakcji. W gruncie rzeczy nie chodziło mu o to, by rzeczywiście zrealizowała ten szalony pomysł. Delikatne podchodzenie ludzi i sprawdzanie ich granic było czymś, czemu zwyczajnie nie potrafił się oprzeć.
- No co, prawnik to też człowiek - zawtórował jej śmiechem. Świat został tak skonstruowany, że samo słowo “prawnik” przywodziło na myśl: prawo, garnitur, etykieta i kultura, generalnie sztywne normy. Trudny zawód, wymagający szerokiej wiedzy, pełen profesjonalizm, dbanie o swoje dobre imię. Do tego zestawienia słowo zabawa brzmi wręcz abstrakcjonalnie. Lavender wybrała ciężką drogę, ale wyglądało na to, że doskonale się w tym odnajdywała. Nathaniel podziwiał to i jednocześnie coraz bardziej utwierdzał się w przekonaniu, że swojej ścieżki kariery nie zamieniłby na żadną inną. W swojej pracy zachowywał powagę, rozsądek i perfekcyjność w każdym detalu, ale do czasu śmierci ojca nie skupiał na sobie szczególnie świateł jupiterów, więc mógł sobie pozwolić na szalone rozrywki. Dopiero odkąd został prezesem firmy, musiał bardziej się pilnować i teraz na własnej skórze przekonywał się, że każdy miał prawo do zabawy, ale na tyle, na ile mógł sobie pozwolić.
- I dlatego jest o co walczyć. - Uniósł sugestywnie brew w zachęcającym geście. Dokładnie znał preferencje Lavender, bo w kwestii whisky mieli ten sam gust, więc chętnie wręczyłby jej odpowiednią butelkę za wykonane zadanie. Gdyby tylko poddała się pokusie, w co niestety bardzo wątpił.
- Robert? Był u Ciebie? W domu? - W głosie Nate’a wyczuwalne było niedowierzanie pomieszanie z podejrzliwością. Mimo nasuwających się wspomnień mężczyzny, który w obliczu tragedii opuścił osobę, przy której powinien trwać, Covington powstrzymał się przed rzuceniem jakiejś niezbyt przychylnej uwagi w kierunku Browna. Nie miał prawa nikogo osądzać, ale przede wszystkim nie chciał psuć tego wieczoru, kiedy wiedział, jak jego towarzyszka by na to zareagowała. Nawet, jeśli by tego nie przyznała, to musiało być dla niej ważne wydarzenie, więc ostrożnie podszedł do sprawy i wolał nie stwarzać w głowie własnych teorii, tylko po prostu jej wysłuchać.
- Jak zwykle pewna siebie - pokręcił głową, próbując ukryć rozbawienie. W jej głosie słychać było, że innej opcji w ogóle nie brała pod uwagę. A wydawać by się mogło, że twardo stąpała po ziemi. Ale faktycznie, grunt to pozytywne nastawienie. Covingtona nawet złamanie nie powstrzymałoby go przed jakimiś aktywnościami na powietrzu, w miarę swoich możliwości. Ograniczanie to coś, czego zdecydowanie nie znosił.
- Jasne! Muszę przyznać, że ostatnie książki, jakie czytam to stricte budowlane, więc przyda mi się taka odmiana. - Tym razem to on przejawiał objawy pracoholizmu, ale w tym towarzystwie nie musieli tego ukrywać, byli po prostu sobą. Wszelkie publikacje tematycznie związane z jego zawodem, badania laboratoryjne i nowinki stanowiły dla niego kopalnię wiedzy, którą potem mógł wykorzystać w swoich realizacjach. Choć trzeba przyznać, że niekiedy i to stawało się nudne, a wtedy z chęcią przerzucał się na kryminały, które były dobrą odskocznią, a już zwłaszcza te z szeroko zbudowaną wartką fabułą.
- Tylko Ty mogłabyś wymagać wdzięczności od gościa, który uratował Ci życie. Ale tak, taka przyjazna postawa zdecydowanie się Tobie chwali - odparł żartobliwie, ale niewątpliwie bycie miłym dla kogoś, kto stale działał na nerwy, musiało być wyczynem, szczególnie dla niej. Doskonale rozumiał ten niesmak, kiedy było się dłużnikiem osoby, której się nie lubiło i jakoś trzeba było to znosić.
- Tak, jak zwykle masz rację. Po prostu gdyby tak wiele od tego nie zależało, pewnie nie musiałbym tyle czasu poświęcać na analizowanie - westchnął i upił łyk swojego drinka. Zawsze wychodził z założenia, które właśnie przytoczyła Lavender, ale tym razem musiał się pokazać z jak najlepszej strony, dbać o dobro firmy i jego nazwiska. Od wygranej w przetargu zależało, czy środowisko było w stanie ponownie zaufać firmie i zdobyć szansę na odbudowanie renomy.

autor

Lyn [ona]

dreamy seattle
Awatar użytkownika
29
165

prawniczka

Specter Law Group

portage bay

Post

Oj nie, tak nie można pogrywać z przyjaciółką, uderzać w jej ambicję, tak się nie godzi wręcz!
- To oczywiste że nie mam żadnych problemów z koordynacją, po prostu jeszcze nie stworzyli idealnego rozmiaru piłki godnego moich pośladków. - tak tak, najlepiej było zwalić na piłkę, że to przez jej owalny i duży kształt nie mogła się na niej utrzymać, bo halo, ona nie miała wcale dużego tyłka, a to na pewno powodowało że ciężko było utrzymać się na takiej piłce z zajęć fitness. To chyba wiadome że ta oto prawniczka jest bez skaz, to świat jeszcze nie całkiem się do niej dostosował, ot co.
- Ale nie ukrywajmy, nie wybrałbyś na obrońcę kogoś kto jak by się wydawało, nie bierze życia na poważnie, skoro bierze udział w takich zabawach za butelkę trunku. - odbiła piłeczkę, bo owszem, prawnik też człowiek, ale człowiek na którego raczej zwraca się dużą uwagę, osoba w pewnym sensie publiczna, która musiała dbać o swój wizerunek na sali sądowej i poza nią. Poza tym mieli już lata studiów za sobą, więc skończył się czas alko-ponga i turlania się w beczce na jakichś zawodach juwenaliowych, teraz byli poważnymi, dorosłymi ludźmi. I nie, ona nie zamierzała jechać na beczce by cokolwiek wygrać, choćby to był najpiękniejszy puchar świata.
- Nie prowokuj mnie lepiej, bo gdybyśmy wystartowali razem to wiadomo by było że bym wygrała, nawet z ręką w gipsie. - jak zwykle pewna siebie i swojej wygranej mimo tego, że obecnie była kontuzjowana. Ale mówić to jedno, a i tak nie zamierzała brać udziału w tej jakże wymyślnej konkurencji.
- Tak. Znaczy się spotkaliśmy się na cmentarzu, nad grobem Lily i zaczął padać deszcz, Robert dał mi swoją kurtkę, przez co sam przemókł więc zaproponowałam że się u mnie wysuszy. Dzięki temu porozmawialiśmy szczerze o tym, co było kiedyś, w ogóle on przeczytał ten list, w którym wyznawałam mu co mną kierowało gdy go odrzuciłam i... chcemy zacząć tę znajomość na nowo, z czystą kartą, poznać się, nie lądować od razu w łóżku. Sam wiesz że zaczęliśmy od złej strony. - domyślała się że Nate nie jest zbyt pozytywnie nastawiony do Roberta po tym, jak ten opuścił ją w szpitalu, gdzie się o wszystkim dowiedział i nie odezwał się do niej ani słowem aż do teraz, do umówionego spotkania na cmentarzu. Ona nie winiła Browna za jego zachowanie, mógł czuć się skołowany gdy dziewczyna z którą być może łączyło go coś wyjątkowego nagle go odrzuca, a potem prosi o spotkanie kilka miesięcy później, do którego nie doszło przez jej wypadek. A w szpitalu dowiaduje się nagle że był ojcem, a ona chciała to dziecko urodzić i oddać do adopcji do czego potrzebowała zgody początkującego wtedy pisarza. Oboje przeżyli wtedy stratę, jednak Roberta zabolało to mocniej, bo jemu nagle wszystko zostało odebrane, a Lavender? Ona długo kryła w sobie te uczucia, do których przyznała się przyjaciołom nieco później, tak samo jak napisała list, w którym wytłumaczyła czym się kierowała popełniając swoje błędy. Dla niej to było ważne że otrzymała od pisarza przebaczenie, którego potrzebowała od ich ostatniej wizyty w szpitalu, a także to że pozwolili małymi kroczkami stopniować swoją znajomość na nowo. I tak, to było niezwykłe wydarzenie, że zaprosiła Browna do siebie, bo oprócz ojca i przyjaciela to nie wpuszczała mężczyzn do swojego domowego królestwa.
- Nie musisz mi polecać żadnych budowlanych książek, bo następnym razem jak mnie odwiedzisz to zobaczysz w akcji burzenia ściany, bo się zainspiruję tą literaturą. - zażartowała, bo to byłby równie niezwykły widok takiej Lavender rozwalającej ścianę, bo już jej się to nie podoba, chce mieć jeden duży pokój, a nie dwa osobne. Nawet Covingtona by ten widok nieźle zaskoczył, a kobiecie która chwilowo cierpiała na nudę lepiej nie było podrzucać takich pomysłów, bo jeszcze by je zrealizowała. W końcu jedną rękę miała sprawną.
- Powinien być mi wdzięczny, bo ja zauważyłam drugą falę lawiny i go przed nią ostrzegłam gdy ten trzymał mnie w objęciach po pierwszej. - chociaż z boku mogłoby to wyglądać romantycznie, to dla niej nie było w tamtej sytuacji ani krzty romantyzmu. Bo jak mogło być romantycznie jak ten facet ewidentnie działał jej na nerwy, poza tym potwornie bolała ją ręka, a ten uważał, że szatynka wyolbrzymia to, co się jej stało podczas upadku?
- No wiesz, ja zawsze mam rację i nawet tego nie ukrywam. Jestem pewna, że ludzie ponownie nabiorą zaufania do twojej firmy, zadbałeś o bezpieczeństwo pracowników, lepszy sprzęt i jesteś zaangażowany w swoją rolę, więc ludzie naprawdę cię interesują, a nie jedynie zyski płynące z ich pracy. Która firma jest według ciebie największą konkurencją w obecnym przetargu? - niezwykle ważne było poznanie konkurencji, zarówno na sali sądowej, jak i w innych biznesach. Zapytała też o to właśnie swojego przyjaciela, by w razie czego pomóc mu przebić konkurencyjną ofertę. Mogła tym samym zająć swój umysł czymś, co w minimalnym stopniu przypominałoby jej pracę.

autor

Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

- Tak, tak, oczywiście! - Pokiwał głową z udawaną powagą, starając się nieudolnie ukryć rozbawienie. - W takiej sytuacji najlepiej zrobić odlew, żeby piłka odzwierciedlała Twoje idealne wymiary - teraz już śmiał się szczerze, wyobrażając sobie całą tą sytuację. Skoro to wszyscy mieli się do niej dostosować to nic nie stało temu na przeszkodzie, z każdej sytuacji było jakieś wyjście.
- Zdecydowanie nie wybrałbym na obrońcę kogoś, z kim nie potrafię się dogadać - odparł może trochę wymijająco, ale tym samym wskazując na ich relację. Znał ją już trochę czasu i widział, że kiedyś mogła sobie pozwolić na trochę więcej, niż do tej pory. I cokolwiek nie robiła, wiedział, że do swojej pracy podchodziła z pełnym profesjonalizmem, co bardzo cenił, dlatego w kwestiach zawodowych również jej ufał. Ważne, że wśród sztabu prawników miał zaufaną osobę, z którą utrzymywał dobre kontakty również prywatnie i nie martwił się, czy jedno z drugim mogłoby znacząco wpłynąć na tę znajomość. - A skoro jesteśmy już przy tym temacie to wiesz może coś o postępowaniu w sprawie? - zapytał mimowolnie z nadzieją, że może orientowała się, czy coś się ruszyło, czy kompletnie nie miała dostępu do takich informacji z racji swojego stanu, co właściwie było zrozumiałe. Ostatnie, co wiedział, to fakt, że szczątki elementów mostu były badane pod kątem uszkodzeń mechanicznych, a inwestor zacierał ręce, by to na firmie spoczęły koszty odbudowy. Oczywiście byłoby to zgodne z prawem, gdyby nie fakt, że Nate miał wątpliwości, czy rzeczywiście była to wina wynikająca z błędów na budowie. Dochodzenie pewnie trwałoby krócej, gdyby nie było żadnych ofiar.
- Coś mi się zdaje, że kiedyś Twoja pewność siebie wyprowadzi Cię w pole - parsknął śmiechem, ale nie zamierzał dłużej naciskać. Fajnie było pożartować, ale w gruncie rzeczy i tak pewnie by jej nie pozwolił na taką próbę swoich sił. Jeszcze miałby ją na sumieniu i później musiałby sprostać jej wszelkim wymaganiom, a to nie było takie proste.
- Wiem. Czasem po prostu trudno powstrzymać się przed podjęciem takich decyzji, jeśli czujesz, że to może dla Ciebie bardzo wiele znaczyć - przyznał powoli, z pełną powagą i zrozumieniem. Nie bez powodu użył takich słów, starannie je dobierając. Nie miał prawa nikogo oceniać, zwłaszcza, że ostatnio przeżył podobne doświadczenia ze swoją niedoszłą narzeczoną, o czym właściwie nikt jeszcze nie miał okazji się dowiedzieć. Wcześniej uważał, że w takich sytuacjach nie warto było ponownie się starać i naprawiać czegoś, co i tak z góry może być skazane na porażkę. Ale ostatnie wydarzenia wyprowadziły go z błędu i dawały mu nadzieję - może naiwną, ale warto było się o tym przekonać. Wchodzenie po raz kolejny do tej samej rzeki było dobrym wyjściem, żeby się upewnić, czy popełniony poprzednio błąd dało się naprawić. - Jak się z tym wszystkim czujesz? - zapytał z pewną troską. Lavender wiele w sobie dusiła i zamykała się na całe otoczenie, pokazując wszystkim swoją niezaprzeczalną siłę, ale Nathaniel dawał jej odczuć, że w razie czego mogła na niego liczyć. To musiała być dla niej nowość, z czym trzeba się oswoić.
- A wiesz, pewnie z chęcią bym do Ciebie dołączył - przyznał, utrzymując żartobliwy ton. Dawno nie brał udziału w takiej demolce, a tu trzeba było przyznać, że łączyło się przyjemne z pożytecznym. Stanowiło to fajny reset dla głowy i możliwość odstresowania się, kiedy tak się tak coś rozwalało, a jednocześnie robiło się to w konkretnym celu - zwiększenie powierzchni. A Nate mógłby trzymać nad tym pieczę z racji tego, że znał się na odczytywaniu planów budynku, by uznać, że burzona ściana nie byłaby nośna i nie posiadałaby żadnych rur i tym podobnych przeszkód.
- A więc trzymał Cię w objęciach, hm? Cóż za niefortunny dobór słownictwa - zmrużył oczy, jakby starał się wyczytać z jej twarzy, że coś musiała pominąć w swojej historii. Oczywiście nie podejrzewał, że rzeczywiście coś się kryło za jej słowami, ale w sumie kto wie? Między nienawiścią a miłością była cienka granica.
- Branska, której inwestycje można spotkać w całych Stanach. Na przestrzeni lat też wyrobiliśmy sobie dobrą renomę w kraju, ale za nimi nie ciągnie się widmo katastrofy budowlanej. - Mimowolnie zacisnął szczęki. Był to swego rodzaju skandal, co nie świadczyło dobrze o jego firmie i mogło wpłynąć na decyzję podpisania z nim kontraktu. Nie wierzył w to, że to oni zawinili, ale na razie nie miał co do tego żadnych dowodów. Jedyne, co mógł w tej chwili zrobić, to jak najbardziej oddać się firmie i wykonać swoją pracę najlepiej, jak potrafił. Teraz to stanowiło jego priorytet.

autor

Lyn [ona]

dreamy seattle
Awatar użytkownika
29
165

prawniczka

Specter Law Group

portage bay

Post

W tym momencie to i ją niezwykle rozbawiły jego słowa, jak ten odlew idealnej piłki. Zatem i jej przyjemny dla ucha śmiech rozniósł się po sali, bo nie zdążyła powstrzymać go do cichego chichotu. Jednak ludzie tutaj głośno się zachowywali, więc nikt nie zwrócił na nich nawet najmniejszej uwagi, oprócz tych co od samego początku byli zainteresowani nowymi gośćmi oraz panną z gipsem.
- I jak zrobimy ten odlew to postawię go w salonie. Jak ktoś z gości zapyta się mnie co to za rzeźba, to powiem bardzo skromnie że idealne odzwierciedlenie mojej pupy. - tak, ta wizja była tak zabawna, że nie mogła jej nie skomentować. Wielu ludzi uważało ją za zadufaną w sobie, ale taki odlew jej pupy w niby piłce świadczyłby jeszcze o tym, że jest nie małym narcyzem, co by świadczyło o tym, dlaczego jest tak mało otwarta na innych, bo przecież kocha tylko i wyłącznie siebie!
- Zatem czuję się zaszczycona że mogę ci pomóc nie tylko jako przyjaciółka, ale również jako prawniczka. - powinna dodać świetna prawniczka, ale już koniec tej skromności. Jednak dobrą cechą kobiety było to że potrafiła oddzielić życie prywatne od zawodowego i jeśli trzeba było bronić na sali sądowej przyjaciela tudzież przyjaciółkę to nie kierowała się jedynie emocjami związanymi z ich relacją, tylko profesjonalnie podchodziła do każdego aspektu sprawy. I chociaż czasem zadawała niewygodne pytania, to przygotowywała swoją stronę na pytania ze strony przeciwnej. A znała ten prawniczy świat, każdy robił wszystko by wygrać, nie bacząc na uczucia świadka czy oskarżonego.
- Pamiętam że przed wyjazdem w góry wyniknęło coś nowego w tej sprawie, co musieli jeszcze raz sprawdzić. Chodziło o te uszkodzenia, mogły zostać wywołane tym, że most został wprowadzony w silne drgania, a niekoniecznie tym, z czego i jak został zbudowany. - niestety obecnie nie otrzymała żadnych nowych informacji w prowadzonych przez siebie sprawach, bo szef ewidentnie jej powiedział by teraz odpoczęła także umysłowo, bo blado ostatnio wygląda, więc pewnie się zanadto przemęcza. Nie wiedział przecież że jej bladość nie miała nic wspólnego z pracą, jedynie z jej pogarszającym się zdrowiem. Także tę sprawę na czas jej nieobecności przejął jej kolega po fachu, do którego musiałaby się wkrótce odezwać.
- Niekoniecznie tak musi być. Wiesz, chodzę w szpilkach, po polu to nie jest wskazane. - a ona tym samym zażartowała z jego wypowiedzi, bo wcale nie uważała by kiedykolwiek jej pewność siebie miała jej zaszkodzić. To ci niepewni mieli zwykle pod górkę. Poza tym bez pewności siebie zginęłaby w tym świecie gdzie rządzi ten, co najbardziej wierzy w siebie i swoje możliwości, ponadto jest sprytny i potrafi je wykorzystywać.
- Po prostu wiem że źle go potraktowałam, jestem mu poniekąd winna tego, by poznał mnie w pełni. Taką, jaką znasz mnie ty, Maeve, Cindy czy Sebastian. A wiesz, że to nie jest łatwe. - kiedyś by powiedziała że nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki, obecnie sądziła że są od tego powiedzenia pewne wyjątki. Jeżeli zaczynasz znajomość od za przeproszeniem dupy strony to istnieje duża szansa, że ta znajomość ostatecznie się nie uda, jeśli jednak zaczniesz ją ponownie i to właściwie to możesz stworzyć coś, co ma szansę bytu. I to tyczy się zarówno relacji romantycznych, jak i koleżeńskich czy przyjaźni.
- Szczerze mówiąc obawiałam się potwornie tego spotkania. Ostatecznie wyszło mi na dobre i cieszę się, że wszystko zrobimy tym razem po kolei, z ciekawością wyczekując co przyniesie nam los. Żadne z nas niczego nikomu nie obiecywało przecież. - większość z tego co powiedziała było szczere, z jednym małym wyjątkiem, widać było po jej oczach że ta niepewność z tym, co właściwie między nimi będzie niezwykle męczyła prawniczkę, która lubiła mieć wszystko po kolei zaplanowane. Poza tym tylko ona zdawała sobie sprawę z tego, że może nie mieć wcale tyle czasu, ile sobie dawali z Robertem powoli posuwając tę znajomość do przodu, mimo że słowo "posuwając" nie byłoby tutaj na miejscu.
- To kiedy bierzemy się za jakiś remont? - zapytała zaczepnie, bo przecież ona nie mogła tak siedzieć bezczynnie, musiała coś robić. Za kilka tygodni będzie lepiej, bo wreszcie będzie mogła wrócić do pracy, miejmy nadzieję że w pełni sił i z pełną sprawnością w ręce.
- Złapał mnie, w sensie podniósł jak już złamał mi rękę, stąd byłam w jego objęciach, nie wyobrażaj tutaj sobie scen rodem z filmów romantycznych. - gdyby tylko Wren spróbował ją pocałować to pewnie dostałby w twarz i to tą zdrową ręką, przecież Lavender nie narażałaby się na jeszcze większe uszkodzenia, prawda? A jako że już widziała po twarzy Nate'a, że ten coś kombinuje to powiedziała żeby nie wyobrażał sobie zbyt wiele. Sama również zacisnęła wargi w wąską linię, bo wiedziała że to zbyt silna konkurencja, zważywszy na postępowanie, które toczyło się względem firmy jej przyjaciela.
- Mocny przeciwnik, jednak muszę przyznać że wy macie bardziej kreatywne pomysły, oni wszystko robią na jeden schemat, tym się wybijesz, bo inwestorzy pragną różnorodności, ogółem ludzie pragną różnorodności. - na pewno też obie firmy różniły techniki wykorzystywane do wykonywania projektów, więc innowacjami Covington mógł się wyróżnić na tle innych. Jednak czy to wszystko wystarczy by ludzie zapomnieli o katastrofie budowlanej? Tego nie mógł wiedzieć nikt, nawet tak błyskotliwa osoba jak Lavender Specter.

autor

Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

Gdy melodyjny, szczery śmiech Lavender uniósł się po sali, zawtórował jej i tym samym poczuł, że ciężar własnych spraw wreszcie się z niego ulotnił, dając miejsce pełnego relaksu. Tak, zdecydowanie potrzebował takiej chwili wytchnienia i pogadania o głupotach dla rozluźnienia po intensywnym dniu w pracy.
- Ale to przecież świadczyłoby przede wszystkim o niebanalnym poczuciu humoru i dystansu do siebie - uświadomił ją tonem stwierdzającym, że dla niego było to oczywiste. Oczywiście, ile było ludzi, tyle było interpretacji, ale najważniejsze było w tym odkrycie prawdy. Może Specter stwarzała pozory zimnokrwistej i nie ufała byle komu, ale to właściwie dobrze o niej świadczyło. Nate zawsze wychodził z założenia, że lepiej posiadać garstkę zaufanych osób, w towarzystwie których można czuć zupełną swobodę, niż mieć mnóstwo znajomych, które przy pierwszej lepszej okazji wbiją ci nóż w plecy.
- To ja jestem zaszczycony, że reprezentujesz moją firmę - skinął głową z uśmiechem i wzniósł szklankę do góry, uznając to za doskonały powód do toastu. Przyjemne pieczenie gardła wprawiało go w dobry humor i myśli o firmie przestawały wydawać się tak smętne. Naprawdę wiele jej zawdzięczał. Nigdy nie miał do czynienia z taką poważną sprawą, więc to ona wprowadziła go w ten prawniczy świat, prowadząc go niemal za rękę, by, zmagając się jednocześnie ze stratą i nowymi obowiązkami, Covington nie zbłądził w natłoku skomplikowanego żargonu.
- Czyli to już kwestia czasu, zanim dowiemy się, co było przyczyną zawalenia - przytaknął, przygryzając wargę. Wyciągnięte elementy z rzeki, oddane do analizy i złożone w całość, mogły wskazać, co doprowadziło do zniszczeń. Cały proces trwał o wiele dłużej ze względu na ofiary śmiertelne, jak i budowę na rzece, która część elementów mogła znieść z prądem, ale jeśli pojawił się trop, pozostało czekać, co wykażą symulacje. Wszystkie badania wykonane na użytkowanym betonie czy stali, które dokładnie przeanalizował, nie wykazywały żadnych nieścisłości, więc odtworzenie mostu w programie komputerowym powinno zawyrokować na decyzji.
- Myślę, że nawet w szpilkach chodzenie po polu nie sprawiłoby Ci większej trudności. - Jego kąciki ust zadrgały w zawadiackim uśmiechu. Kto jak kto, ale ona była stworzona do szpilek. Z resztą, to one między innymi dodawały tej pewności siebie, z którą Lav tak się obnosiła, ale w żadnym razie nie traktował tego jako coś złego, wręcz przeciwnie! Według jego subiektywnej opinii (szkoda, że tak mało mężczyzn to docenia), pewne siebie kobiety wywoływały niezwykłe zaintrygowanie, a bezkompromisowe dążenie do celu wzbudzało szacunek.
Pokiwał głową, zgadzając się z jej słowami.
- Czasem im jest trudniej, tym relacje stają się bardziej wartościowe. Pod warunkiem, że nie poddajesz się przy pierwszej niesprzyjającej przeszkodzie, tylko naprawdę się starasz. - Nie powie jej przecież, że w jego oczach Robert trochę jednak stchórzył przez tak łatwe odpuszczenie tematu. Lavender potrafiła pokazać swoją upartość, może niekiedy w mało przyjemny sposób, ale jeśli komuś na czymś zależy, to nie można poddać się tak łatwo. Aczkolwiek z drugiej strony, może rzeczywiście gdyby Brown został przy niej, szybciej by zrejterował, nie będąc przygotowanym na wszelkie trudności i tym samym i tak nie pokazałby swojej dojrzałości.
- No pewnie, dajcie sobie czas na poznawanie siebie, a ten pokaże, do czego was to zaprowadzi, nie musicie od razu niczego wyrokować. Niemniej jednak Robert byłby idiotą, gdyby nie spodobało mu się to, co odkryje - uśmiechnął się, spoglądając na nią ciepło. Po wszystkich przejściach, które ukształtowały ją na osobę, którą teraz była, zasługiwała na szczęście, o wiele bardziej niż on sam. I choć na ten moment podchodził do Browna z pewnym dystansem, to czuł w jej głosie pewną nadzieję, której nie zamierzał jej odbierać. Życzył jej jak najlepiej i wierzył, że w końcu wszystko ułoży się po jej myśli.
- Jak tylko uporam się z tym przetargiem, jestem cały Twój - wskazał na siebie dłońmi z pełnym uśmiechem. W remontach czuł się tak dobrze, jak na budowie, przy czym nie miał problemu z zakasaniem rękawów i odwaleniem fizycznej roboty, więc doskonale trafiła.
- A wiesz, Lav, nadawałabyś się na postać jednego z takich filmów. Oziębła prawniczka, żyjąca od sprawy do sprawy, napotyka na nieznośnego chłopaka, który, jak się okazuje, wcale nie jest taki zły, jak mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka. Myślę, że dobrze by się to sprzedało. A Maeve byłaby Twoją największą fanką - zaśmiał się, ewidentnie nabijając się z całej sytuacji, którą wyobraził sobie w głowie. Komedie romantyczne sprawiały M ogromną przyjemność podczas, gdy jego przyprawiały o mdłości, więc Lavender dobrze było już na wstępie mieć przynajmniej jedną wierną fankę. A takie proste historie, dzięki milionom klonów Maeve, naprawdę lubiły się sprzedawać.
- Oni mają wieloletnie doświadczenie, a ja? Oczywiście nie siedzę nad tym wszystkim sam, ale wcześniej nie brałem tak czynnego udziału w przetargu, nie wiem, czy podołam albo czy w ogóle mam jakiekolwiek szanse - westchnął, pozwalając swoim wątpliwościom, dotychczas chowanym w głowie, w końcu wybrzmieć na głos. Dopiero, gdy zostały wypowiedziane w powietrze, ściągnął brwi. O dziwo, wcale nie poczuł się z tym gorzej, mianowicie nieco mu ulżyło. Kto by pomyślał, że mogło to być takie łatwe?

autor

Lyn [ona]

ODPOWIEDZ

Wróć do „Machine House Brewery”