WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!
Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina
Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.
INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.
DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!
UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.
prezes/inżynier budowy
Covington Constructions
the highlands
- Na mnie zawsze możesz liczyć - uśmiechnął się poczciwie. Nie był z tych, co przechodzili obojętnie, widząc, że coś się działo. Może do nieznajomych podchodził z większym dystansem, ale jednak reagował. A gdy najbliższe osoby wykazywały jakiś niepokój, to tym bardziej okazywał wsparcie tak, jak tylko potrafił. Mimo że Zara całą sobą pokazywała, jaką była silną, niezależną kobietą, to wiedział o niej znacznie więcej, niż osoby, z którymi pracowała. W rzeczywistości była delikatną, wrażliwą osobą, potrzebującą ciepła i uwagi. Może nie był w stanie zagwarantować jej romantycznej relacji, ale chciał, by wiedziała, że jako przyjaciel zawsze był do usług. - Czyżby? - Uniósł wysoko brew z nieukrywaną sugestią. Doskonale odczytała jego intencje i nie potrafił ukryć zawadiackiego uśmiechu. To dopiero byłaby przygoda! - I nigdy się nie zmieniaj - pokręcił głową, utrzymując żartobliwy ton. Była tą samą Sherwood… o hipnotyzującym, lekko zadziornym spojrzeniu, perlistym śmiechu, wydatnych ustach. Kochał ją taką, jaka była, każdą jej wadę i zaletę, więc cieszył się, że niewiele uległo zmianie.
Spacer po parku o tej porze roku był magiczny. Ludzie na chwilę przestali gonić za jeszcze niezdobytym i po prostu cieszyli się chwilami na świeżym powietrzu, wśród bliskich. Dobrze było oderwać myśli od codzienności zostawionej w Seattle i po prostu przechadzać się powoli, pod ramię, czując przy sobie obecność Zary, rozmawiać i śmiać się z drobnostek. Lekki przymrozek szczypiący policzki i nos szybko zniknął za pomocą drinków, którymi uraczyli się w barze. Alkohol przyjemnie rozgrzewał od środka i pozwalał na zupełne wyluzowanie. Gdy tylko Zara zniknęła w tłumie, kierując się w stronę toalet, kontrolnie zerknął do swojego telefonu, ale nagle przysiadająca się do niego obok postać zwróciła jego uwagę. Zgrabna dziewczyna o długich blond włosach i przyjaznym uśmiechu, zagadnęła do niego casualowo w oczekiwaniu na swojego drinka. Uprzejmie więc odpowiedział na to, a gdy poprawiła swoje włosy i położyła mu dłoń na ramieniu, zorientował się, że zwyczajnie go podrywała. Już chciał jej dać do zrozumienia, że nie był nią zainteresowany, kiedy usłyszał znajomy głos. Odwrócił wzrok w stronę Zary i pozwolił, by pocałowała go w policzek, a jego nozdrza delikatnie owionął zapach jej perfum, idealnie odzwierciedlający jej kobiecą osobowość. - Nic się nie stało, skarbie - odparł, przyglądając się zaistniałej sytuacji. Bezpośredniość Sherwood i to, jak speszyła pannę, wzbudziła w nim rozbawienie. A w dodatku tak swobodnie, jakby nigdy nic, po prostu zajęła swoje miejsce. - Skąd wiesz, czy nie jestem w jej typie? - zapytał, unosząc wysoko brwi, a z jego twarzy nie znikał figlarny uśmiech. - To nie moja wina, że stanowię ciekawy obiekt zainteresowania. Podziwiam jej odwagę, sama podeszła zagadać, schlebia mi to. Co nie znaczy, że to było coś, na co miałem w tym momencie ochotę. - Wzruszył ramionami. Nie chodziło tu o kwestie wizualne, do czego nie mógł się przyczepić. Pod względem towarzystwa wiedział jednak, że Zara była o wiele ciekawszą opcją spędzenia wieczoru. Była tak unikalna, że wystarczała mu w zupełności. Poza tym nie po to u z nią przyjechał, żeby robić jej świństwa na boku. Upił łyk swojego drinka, który przyjemnie podrażnił jego gardło i rozgrzał przełyk. - Zawsze potrafiłaś zaznaczyć swój teren, choć nie dawałem Ci powodów do niepokoju. To słodkie, że nadal jesteś o mnie zazdrosna - stwierdził, odważnie się jej przyglądając. I chociaż na każdym kroku utwierdzał ją w przekonaniu, że nikt inny nie potrafił zawrócić mu w głowie tak, jak ona, nadal walczyła o niego jak lwica. W jej dzisiejszym zachowaniu było coś ujmującego, bo to tylko potwierdzało jej słowa, że zależało jej na nim, bez względu na postęp relacji. Więc pewnie, gdyby było na odwrót, sam zachowałby się podobnie.
-
Każdy moment w Nowym Jorku pozwalał jej zapomnieć. O chorobie, problemach, o tym co zostawiła w Seattle i ile jeszcze będzie musiała się użerać z niektórymi sprawami po powrocie. Teraz to kompletnie się nie liczyło, gdy przechadzali się między oświetlonymi alejkami i co jakiś czas pokazywali sobie dekoracje, atrakcje i pary, które wylewnie okazywały miłość. Nie wiedząc nawet, że wyglądali podobnie do nich w tej całej romantycznej scenerii. Gdyby jednak ktoś powiedział jej, że poczuje się zazdrosna względem Covingtona kazałaby mu się popukać w głowę. Nie była. Nie mogła być, prawda? Ten rozdział był zamknięty, przeszli na jakąś stopę przyjacielską, więc dlaczego się tak zachowała? Czy naprawdę chodziło tylko o to, że byli tu we dwoje? Mogłaby mu nawet pomóc i niech się bawi, a jednak... odstraszyła blondynkę. - Liczyła na wolnego, bogatego tatuśka, dla którego będzie sugar baby. Tu raczej chodziło o to, że nie byłbyś w stanie spełnić jej wszystkich zachcianek. Daleko Ci do desperata - mrugnęła do mężczyzny i zaśmiała się cicho, upijając kolejny łyk alkoholu. - Mhhhm - przekrzywiła głowę, gdy tłumaczył jej, że wcale nie był zainteresowany i że podziwiał jedynie odwagę. - Powiedzmy, że doskonale wiem, jaką dobrą partią jesteś - odwróciła na moment wzrok, próbując ukryć, że przyłapał ją na tej dziwnej zazdrości - ale wcale nie jestem zazdrosna. Ja? Phi! Nigdy nie byłam - no mogła sobie wmawiać i w ogóle, ale jednak poczuła się w ten sposób. I choć nie dawał jej powodów była to naturalna rzecz, wtedy, gdy go kochała i teraz, gdy żałowała, że już tego nie ma. - Więc... hipotetycznie, gdybym nie wróciła w tym czasie, jak ona próbowała w Ciebie wbić swoje pazury. Odmówiłbyś? Nie żebyś nagle zmienił typ na blondynki - pozwoliła sobie na zadziorny uśmiech. - Zapomnijmy, że przyjechaliśmy tu razem. Przyszliśmy na drinka jako przyjaciele i ona Cię podrywa, a ja nie ingeruję - sama nie wiedziała czemu dawała taki scenariusz i czego chciała się dowiedzieć. Czy było to warte? Może wcale nie zadowoli jej odpowiedzią? Bo jasne, wciąż chciała być dla niego atrakcyjną, tą pierwszą i była zazdrosna. Tylko jej uparta dupa nie pozwala się przyznać.
by a feeling that I've never known
prezes/inżynier budowy
Covington Constructions
the highlands
- Na odległość mogłoby być to trudne do zrealizowania - stwierdził z udawanym zastanowieniem, jakby rozważał taką możliwość, po czym nie potrafiąc utrzymać powagi, zawtórował jej śmiechem. - No tak, nie każda potrafi sprostać moim wymaganiom - odparł z lekkim uśmieszkiem pod nosem. Ona kiedyś w tej kwestii była bezkonkurencyjna. Stanowili parę idealną zarówno publicznie, jak wtedy, gdy nikt nie zwracał na nich uwagi. - Pamiętaj, że wiem, kiedy kłamiesz - pokręcił głową rozbawiony. Nie dawał się tak łatwo wkręcić.
Gdy usłyszał jej następne słowa, na moment ściągnął brwi, po czym uśmiechnął się i poprawił na siedzeniu. Nie do końca wiedział, jaki efekt chciała tym uzyskać Zara, ale nie miał najmniejszego problemu z podjęciem tej gry. - No, dobra. Hipotetycznie to Ty jesteś tą dziewczyną. Zapytałaś ze zdziwieniem, czy bywałem tu już wcześniej, ale na pewno byś kojarzyła, na co odpowiedziałem uprzejmie, zgodnie z prawdą, że rzadko bywam w Nowym Jorku. Więc gdyby nam nie przeszkodzono, padłaby odpowiedź na pytanie, czemu tak przystojny mężczyzna siedzi sam przy barze. - Nakreślił jej sytuację, po czym odwrócił się ciałem w jej stronę, opierając się nonszalancko łokciem o blat. - Czuję się zaszczycony, że tak piękna i odważna dziewczyna postanowiła do mnie podejść, ale niestety muszę Cię zasmucić - pochylił się konspiracyjnie nieco bliżej w jej stronę - Jestem tu z niezwykłą kobietą, która zasługuje na wszystko, co najlepsze, więc byłbym kompletnym głupcem, gdybym popsuł ten wyjątkowy wieczór - przyznał niższym tembrem głosu, wpatrując się w jej oczy. Własna szczerość, wraz z wypowiedzianymi na głos słowami, nabrała pewnej mocy, która mimowolnie poruszyła go gdzieś w środku. I choć nie tego oczekiwał, to było to na tyle intrygujące, że nie zablokował tego i postanowił powoli się z tym oswoić. Odchylił się z powrotem i sięgnął po szklankę. - Także wybacz mi i jednocześnie chciałbym Ci życzyć udanej sylwestrowej zabawy w zdecydowanie bardziej trafnym towarzystwie. - Uśmiechnął się uprzejmie i dokończył swój drink, który ponownie zamówił. Prawda była taka, że nawet nie brał pod uwagę możliwości, by jakakolwiek dziewczyna zawróciła mu w głowie do tego stopnia, żeby zlekceważyć Zarę. Nie po to tu przyjechał, żeby podrywać przypadkowo napotkane dziewczyny i wykorzystywać okazje. Nie miał pojęcia, jak potoczy się ich wspólny wyjazd, ale odbudowanie z nią jakiejkolwiek relacji było w tym momencie jego priorytetem. Nic innego się nie liczyło. - Jak wypadłem? - zapytał, unosząc sugestywnie brew, a w jego kącikach ust igrał uśmiech. Czy dobrze wykonał rzucone mu zadanie?
-
Pochyliła się w jego stronę, kiwając głową, gdy miała przyjąć rolę kobiety, którą odrzuca/lub nie w barze. Słuchała kolejnych słów mężczyzny z lekkim uśmiechem, popijając swojego drinka. Zawsze miał dobrze gadane i teraz to wykorzystywał. Nawet jeśli było to tylko grą, nawet jeśli próbował jakoś udobruchać Zarę czy ją przekonać, że wciąż to miał, że wciąż mógł ją owinąć wokół palca kilkoma pięknymi słowami, a ona o tym wiedziała - cholera... no nie powie, poczuła falę ciepła. - Myślałeś o tym, by zostać prawnikiem? - Zaśmiała się, gdy skończył. Założyła kosmyk włosów za ucho, odwracając się w stronę baru przy którym siedzieli i przesunęła palcami po szklance. Wciąż to miał. Wciąż umiał sprawić, by się zawstydziła. Może ktoś nazwałby tą gadkę cliche, ale sama się odrobinę prosiła. - Całkiem nieźle, muszę przyznać. Wciąż jesteś w stanie zawrócić niejednej w głowie swoimi słowami - wywróciła oczami dopijając kolejnego drinka. Powoli szumiało jej w głowie. Nadmiar emocji, wspomnień, rozmów i alkoholu tworzył mieszankę wybuchową. A jeszcze on. Ulubione perfumy, bliskość, ten cholerny uśmiech. Nie chciała przyznać, ale znów czuła się z nim jak za czasów ich pierwszych randek, gdy wszystko wydawało się proste. - Ostatnia i spadamy do hotelu? Już czuję, że mi weszło - pokazała barmanowi, by przygotował i jej ostatnią kolejkę. W końcu następnego dnia na meczu nie chciała być wrakiem człowieka.
by a feeling that I've never known
prezes/inżynier budowy
Covington Constructions
the highlands
- To nie moja bajka. Wolę budować, niż rozkładać na czynniki pierwsze. Poza tym nie będę Ci robić konkurencji - prychnął śmiechem. Taa, jakby w ogóle miał szansę brać pod uwagę taką ewentualność. Nadal lubił jej szczery śmiech, który topił największe lody i wyzwalał w nim dobry humor. Uśmiechnął się w podziękowaniu za jej słowa, a w myślach niespodziewanie pojawiło mu się stwierdzenie, że tak naprawdę wolałby zawrócić w głowie konkretnej osobie. Szybko jednak wyrzucił je z głowy, zwalając winę na mącący w jego organizmie alkohol, niż przyznać się przed samym sobą, że nie miał odwagi wypowiedzieć tych słów na głos. Poza tym i tak nie miał do tego żadnego prawa. Z aprobatą przytaknął na jej propozycję. - Na Times Square będzie już zbyt tłoczno, lepiej nie pchać się w ten tłum. - Drinki doprowadzały go już do stanu idealnego, gdy miał przyjemnie lekką głowę i niesamowicie dobry humor, aczkolwiek to drugie mogło być spowodowane prędzej jego towarzyszką. Ostatnia szklanka whisky tylko zwalniała pewne jego blokady.
music vibes
Po wyjściu na zewnątrz orzeźwiający chłód sprawił, że westchnął cicho pełny zrelaksowania i z uśmiechem zaproponował Zarze swoje ramię. Do hotelu mieli rzut beretem, więc nie opłacało im się zamawiać taksówki, a dzięki temu mogli jeszcze chwilę nacieszyć się widokiem ośnieżonych ulic Nowego Jorku. Rozmowa na temat podrywania i zazdrości w barze przypomniała mu pewną sytuację, a szumiący w głowie alkohol podpowiadał mu, żeby podzielić się tym z brunetką. - Pamiętasz, jak tuż przed rozstaniem dostałem niespodziewane polecenie wyjazdu służbowego do Chicago i chciałem Cię zabrać ze sobą. Posprzeczaliśmy się wtedy, bo wolałaś zostać na miejscu i przygotować się do rozprawy. - Przewrócił oczami, przypominając sobie swoją głupotę. - Pojechałem więc sam i poznałem dziewczynę z branży, która w pewnym momencie zaczęła ze mną flirtować. A ja? Zupełnie nie byłem zainteresowany tym, o czym mówiła, bo jedyne, o czym myślałem to jak źle mi z tym, że wyjechałem bez pogodzenia się z Tobą i co mogłaś w tej chwili robić. - Uśmiechnął się do swoich wspomnień. No, nieładnie potraktował tamtą dziewczynę, ale potem się oczywiście wytłumaczył i przeprosił. - Wtedy ten cały świat, który stał przede mną otworem nie był na tyle atrakcyjny, jak możliwość bycia z Tobą. Nie wiedziałem wcześniej, czym jest miłość. Nie podejrzewałem, że można kochać kogoś aż tak. I w tamtym właśnie czasie doszedłem do wniosku, że możesz być tą właściwą. - Przystanął tuż przed wejściem do hotelu, dziwnie czując się z faktem, że wypowiedział to wszystko na głos. Naprawdę długo skrywał te emocje przed samym sobą, ale przy niej wydawało się to łatwiejsze, niż przypuszczał. I wcale nie był na siebie za to zły. Chciał, by wiedziała i jednocześnie nie chciał znowu wyzwolić poczucia winy, które zdążyło już między nimi zaniknąć. Wziął ją za chłodne ręce i łagodnie zacisnął, chcąc choć trochę oddać jej swojego ciepła. - W każdym razie to nie był dla nas odpowiedni czas. I nie sądzę, żeby z mojej strony to się w najbliższym czasie zmieniło, ale, kiedy znów tu ze mną jesteś, cokolwiek z nami będzie, nie chcę Cię ponownie stracić. - Patrzył na nią z niepewnością pomieszaną z nadzieją, które mogła odkryć w jego oczach. Czy to przez alkohol, czy jej własny wpływ, ale nie spodziewał się takiego otwarcia przed nią. Dążył jednak do zupełnego wyklarowania sytuacji, bo naprawdę nie chciał popełnić żadnego błędu i przypadkiem zrobić jej krzywdy. Miał tyle spraw na głowie związanych z firmą, że nie mógł dać jej żadnych gwarancji. Z resztą, uprzedzał ją co do braku oczekiwań. Mimo to nie wyobrażał sobie, żeby ponownie gdzieś zniknęła, gdy tylko wrócą z powrotem do Seattle.
-
Słuchała go w spokoju, gdy wędrowali w stronę hotelu i nie bardzo wiedziała gdzie zmierza ta opowieść. W pewnym momencie, może przez ułamek sekundy, miała zamiar zapytać czy ją zdradził, ale przecież on nie był taki. Nathaniel nigdy by jej tego nie zrobił, więc przełknęła głupi pomysł i po prostu pokiwała głową, sugerując tym samym, że pamięta ich małą kłótnię przed wyjazdem. Jej też było źle, ale oczywiście - czasem praca robiła swoje i wygrywała ze wszystkim. Musiała zostać na miejscu, musiała po prostu wziąć się w garść, a Covington nie raz okazywał się być zbyt dużym rozpraszaczem. Wszystko dlatego, że go kochała. Westchnęła ciężko, gdy przystanęli i spojrzała w oczy mężczyźnie. - Czemu mi to mówisz - w normalnej, amerykańskiej produkcji teraz byłaby chwila, w której powiedziałby, że chciałby spróbować. Ale w życiu, zamiast tego, po prostu był z nią szczery i mimo pięknego obrazu, nie mogła go mieć. Choć chciała być samolubna i chciała go mieć przy sobie, wiedziała, że tak czy siak by go zostawiła. Nie dla pracy. Ale ze względu na swój stan zdrowia i chyba nie powinna go w to wciągać, tylko ze względu na swój komfort, na posiadanie go znów blisko siebie. - Brzmi jakbyśmy zrywali po raz drugi - zaśmiała się cicho i przygryzła dolną wargę. - Czyli co... zostawiamy tą relację na przyjacielskiej stopie? - Nie mogliby przekroczyć bariery cielesnej, to by się źle skończyło. Nawet jeśli bardzo chciała go pocałować. Dlatego westchnęła ponownie i przesunęła palcami po jego policzku. - Żałuję, że dałam Ci odejść - mruknęła zgodnie z prawdą.
by a feeling that I've never known
prezes/inżynier budowy
Covington Constructions
the highlands
- Bo chciałbym Cię przekonać, że nigdy nie potrafiłbym Ci zrobić krzywdy. I naprawdę zawsze możesz na mnie liczyć, w każdej kwestii… - Wierzchem kciuków musnął jej skórę delikatnych dłoni. Bez względu na to, co ich czekało, nie miał zamiaru być powodem, przez który by cierpiała. Pomijając już to, nigdy wcześniej jej nie zawiódł i nie zdradził, bo to byłoby największą ujmą na lojalności względem niej. I jakim byłby hipokrytą, gdyby sam nie pielęgnował w sobie tych cech, które tak sobie cenił u innych. - O, nie, to nie jest zerwanie - zaprzeczył stanowczo. Jeszcze tego by brakowało. - Jeśli tego właśnie chcesz… - Jeżeli taka była jej decyzja, nie będzie tego kwestionował. Ale czuł, że między nimi działo się coś, czego nie potrafił opisać. I mogli dalej siebie oszukiwać, ale ich relacja nigdy nie pozostanie na czysto przyjacielskiej stopie. Stara miłość nie rdzewieje, czyż nie? - Tym razem nie poddam się tak łatwo. - Gdy tylko wykonała ten ruch, zbliżył się do niej, ujął jej dłoń i przytrzymał dłużej na swoim policzku. Nie miał na razie zbyt wiele jej do zaoferowania. Ale nie mógł też pozwolić jej ponownie zniknąć. W sytuacji, gdy rozum mówił, by zaakceptować jej decyzję i spokornieć, serce krzyczało, by wziąć to, czego się chciało. A to, czego chciał, stało tuż przy nim.
-
- Wiem to... naprawdę i doceniam - nawet nie wiedział jak bardzo. Westchnęła ciężko i przymknęła na moment oczy oddychając przez nos. Długie wdechy i krótkie wydechy. To nie był moment na mówienie mu o wszystkim. Cały ten wyjazd nie mógł się skupić na niej, na wynikach badań, na szarej rzeczywistości od której tak bardzo uciekała. - Nie wiem, jakim cudem wciąż tak się wobec mnie czujesz po tym wszystkim - mruknęła i spojrzała na Nathaniela, przygryzając dolną wargę. - Moje życie jest ostatnio nieźle popieprzone, nie wiem czy jesteś na to gotowy - uśmiechnęła się nikle, skubiąc kawałek płaszcza. Wiedziała, że nigdy by jej nie zdradził, nie zranił i nie zrobił czegoś wbrew jej woli. I jak miała tutaj nic do niego nie czuć? Jak miała powiedzieć mu, że mogą być tylko przyjaciółmi, gdy chciała czegoś znacznie więcej. - Ja... to nie tak - zaczęła, bo nie mogła zamknąć tych drzwi - po prostu Ty... no wiesz, sam powiedziałeś - ugh i znów. Mogłaby znaleźć tysiąc słów na to, jak się przy nim czuła, jak ją lekko ugodziło to, że nie chciał niczego poważnego, ale przecież nie miała żadnych praw względem nich i tej relacji. To ona odeszła. Ona nie była gotowa. Teraz on był w tym samym momencie, co ona kiedyś. Naprawdę powinna wziąć się w garść, sugerować się zdrowym rozsądkiem. A nie po raz kolejny nastawiać siebie i jego na złamane serca, bo ktoś w końcu ucierpi bardziej. - Fuck, Nate - syknęła, bo wystarczyło to zapewnie, kilka słów, jego spojrzenie, te niesamowite oczy, którym tak bardzo ufała, by popełniła coś, co miało swoje konsekwencje. Zmniejszyła dystans między nimi i po prostu go pocałowała. Nie zastanawiając się dłużej, po prostu idąc za ciosem, instynktem, tym, czego tak naprawdę chciała. Potem się zastanowią lub zobaczą, gdzie ich to zaprowadzi, ale ponieważ oboje nie chcieli z siebie rezygnować, to czy było sens udawać, że tego nie chcieli?
by a feeling that I've never known
prezes/inżynier budowy
Covington Constructions
the highlands
- Pewnie dlatego, że nadal uważam, że mogłabyś być tą właściwą - przyznał niskim tembrem głosu, patrząc jej w oczy, bez cienia strachu, czy zakłopotania. Wypowiadając te słowa na głos, tylko zyskał pewność, że tak właśnie było. Minęło tyle czasu, odkąd razem byli szczęśliwi, ale im dłużej przebywał w jej towarzystwie, tym bardziej utwierdzał się w przekonaniu, że niewiele między nimi się zmieniło. Nadal wystarczyło tylko jej spojrzenie i uśmiech, by roztopić w nim każdy, nawet najbardziej arktyczny lód. Jakimś przedziwnym cudem nie potrafił wyrwać się spod jej uroku, ale czy właściwie tego właśnie chciał? - Zatem sprawdźmy, czy podołam. - Jeśli chciała go od siebie odstraszyć to na nic się to zdało. Nathaniel tak wiele w życiu już doświadczył, że niewiele go przerażało, a każdy taki egzamin przechodził, zamieniając to w siłę. Nie miał pojęcia, co kryło się za słowami Zary, ale wierzył, że wszystko dało się jakoś przetrwać. - Chodziło mi o to, że na razie to nie jest najlepszy moment na pełen zaangażowania związek, ale to nie znaczy, że wykluczam taką opcję i całkowicie chcę zamknąć tę furtkę. Jesteś wyjątkowa, Zaro, i zasługujesz na to, co najlepsze. - Ostatnie słowa niemalże wyszeptał. W najbliższym czasie musiał skupić się na firmie, a dokładne przygotowanie się i wygranie przetargu w styczniu było kluczowe dla jej dalszego rozwoju. Od nowej, poważnej inwestycji i wygrania sprawy zależały losy rodzinnej działalności, a on czuł się zobowiązany, by wyprostować wszystkie sprawy i podołać zadaniu, bez względu na okoliczności. Nie mógł więc kierować się swoimi osobistymi pragnieniami, a przy tym dać Zarze całego siebie, przynajmniej nie na razie. Niemniej jednak to nie wpływało na chęć utrzymywania z nią na tyle bliskich więzów, na ile tylko było to możliwe. Dzisiejszy wieczór przypomniał mu, dlaczego była dla niego taka ważna.
A kiedy tylko poczuł na swoich ustach jej wargi, wstrzymywane dotąd emocje wzięły górę, zwalając rozum na dalszy plan. Instynktownie przyciągnął ją do siebie, by nie dzieliła ich zbędna przestrzeń i pogłębił pocałunek, ukazując w nim całą swoją tęsknotę i uczucie, jakie schowane do tej pory w najciemniejszych zakamarkach jego serca, pomimo upływu lat znów zaczęło się tlić z nową nadzieją. Automatycznie całe otoczenie nagle przestało mieć znaczenie i nie przeszkadzało mu zwrócenie na siebie uwagi przechodniów czy odźwiernych stojących przy drzwiach hotelu. Trzymając ją w uścisku niczym skarb, z niezwykłą delikatnością i czułością delektował się chwilą. I mógłby uznać, że niczego więcej mu nie było trzeba, ale z każdą kolejną sekundą coraz bardziej mijało się to z prawdą. Chciał znacznie więcej.
Odsunął się od niej delikatnie, by złapać oddech. - Pewne rzeczy nigdy nie ulegną zmianie. - przyznał nieco ochryple, ale z satysfakcją i uśmiechnął się łagodnie, po czym odgarnął z jej policzka kosmyk włosów, który z pieczołowitością założył za ucho. Niektórych rzeczy, jak pocałunek pierwszej miłości, po prostu nie dało się zapomnieć, zwłaszcza, jeśli smakował tak samo, jak kiedyś. I tak samo rozpalał, stanowiąc zachętę do dalszych poczynań. - Chyba powinniśmy udać się na górę. - Zerknął na budynek, pod którym stali, a następnie złapał ją za rękę i z uśmiechem poprowadził przez wejście i hol do windy, nic nie robiąc sobie z ukradkowych spojrzeń mijających ich ludzi. Tak, zdecydowanie mieli czego im zazdrościć.
-
- Jasne, rozumiem - pokiwała głową - właściwie, ja w tym momencie też nie jestem gotowa na nic poważnego - wzięła głębszy oddech, bo przecież nie kłamała tutaj, prawda? - Poza tym, gdybyś wiedział w co się ostatnio wpakowałam - tutaj już zaśmiała się szczerze - ale opowiem Ci jutro podczas przerwy w meczu - teraz nie było sensu o tym wspominać. W końcu skoro ona mogła czekać aż Gabe się ogarnie ze swoim życiem, to i historia o nim nie wydawała się aż tak istotna. Ot, anegdotka o tym, jak bardzo ostatnio jej życie się pogmatwało za sprawą bycia dobrą przyjaciółką. Ona idealnie nie miała, więc całkowicie rozumiała podejście Nathaniela i nie mogła być zła. Właściwie, nie wiedziała co czuje. Chciała go tylko wspierać w obecnej sytuacji, bo wiedziała, że i jemu nie było łatwo w ostatnim czasie. Choć się pewnie nie przyzna, zawsze warto mieć kogoś, kto po prostu potrzyma za rękę, gdy będzie przechodziło się przez kolejny zwodzony most.
Cieszyła się, że jej nie odsunął. Mogła na moment zapomnieć o całym świecie, odwzajemniać kolejne pocałunki i myśleć o tym... a no właśnie. Nie myśleć w ogóle. Bo jakby wszystkie problemy i troski wyparowały w tamtej chwili. Zaśmiała się cicho w jego wargi, odsuwając się na moment i zerkając w stronę hotelu. - Tak, chodźmy - nie zamierzała robić tutaj jakiegoś zbiegowiska, a jeszcze cholera wie na kogo trafią. Dała się zaprowadzić do windy, w której na szczęście byli przez większość drogi sami, dlatego pozwoliła sobie na kilka drobnych buziaków, a następnie skierowali się od razu do pokoju. Otworzyła go kartą, zsunęła buty oraz płaszcz i nie czekając po prostu padła na łóżko. Ewidentnie zmęczona. - Kto idzie pierwszy? - Zapytała, choć... no niekoniecznie miała ochotę tylko na spanie i prysznic, tak? Ale przecież nie wyjdzie na jakąś napaloną, co tylko o jednym myśli. Nawet jeśli tęskniła za dotykiem mężczyzny. Nawet jeśli tęskniła za jego dotykiem.
by a feeling that I've never known
prezes/inżynier budowy
Covington Constructions
the highlands
Na jej następne słowa przytaknął z uśmiechem. Cieszył się, że wyjaśnili sobie tę ważną kwestię i zauważył w myślach, że sam mecz w dniu jutrzejszym przestał wydawać się tak istotny. Trzymając ją blisko siebie, wydawało się to takie nowe, ale jednocześnie tak dobrze znane, że czuł się przy niej bardzo swobodnie, co okazywał poprzez oddawanie czułych buziaków w windzie czy muskaniu kciukiem jej zaplecionej w swoją dłoni.
Po przekroczeniu progu apartamentu powoli ściągnął z siebie płaszcz i buty, wodząc wzrokiem za zgrabnymi ruchami Zary. Obcisłe ubrania perfekcyjnie podkreślały jej kształtną figurę i jednocześnie wzbudzały tajemniczość, co cholernie kusiło do odkrycia skrywanych elementów ciała. Zerknął na stolik w przedpokoju, na którym leżało dość małe, niepozorne pudełko owinięte subtelną kokardą i uśmiechnął się pod nosem. Na szczęście komuś z obsługi udało się zdobyć to, co zlecił z racji faktu, że sam nie zdołałby tego wykonać. Wziął prezent do ręki, który schował za plecami i ruszył w stronę leżącej na łóżku kobiety. Niczym kocica wyciągnięta na pościeli, wyglądała nad wyraz seksownie. Słysząc jej słowa, przygryzł wargę, starając się ukryć rozbawienie i przysiadł na skraju łóżka. - Chyba mam lepszy pomysł - stwierdził ciszej, wolną dłonią delikatnie przesuwając opuszkami palców wzdłuż jej kolana w górę po udzie. Materiał spódnicy zaczynał stanowczo mu przeszkadzać. Patrząc na Zarę, miał coraz większą ochotę ponownie zbadać każdy milimetr jej boskiego ciała.
- Ale najpierw mam dla Ciebie mały prezent - dodał, wstrzymując się przed rzuceniem tego, co miał w ręku w kąt, by zatracić się w emocjach, które mąciły mu umysł. Podał jej rękę, by pomóc jej usiąść, po czym pokazał jej pudełko. - Czy przyjmiesz ode mnie spóźnione życzenia urodzinowe? - zapytał, przyglądając się odpieczętowywaniu przez brunetkę pakunku. W środku odnalazła starannie zapakowane francuskie makaroniki z ich ulubionej cukierni w Nowym Jorku oraz wyjątkową kulę śnieżną. - Dzięki niej będziesz mogła wrócić do wspomnień, jakie miały miejsce kiedyś, ale również te, które stworzymy od teraz - powiedział cicho, pochylając się nieco w stronę ciemnowłosej, żeby zobaczyć efektownie prószący się sztuczny śnieg nad miastem. Może prezent nie był jakiś specjalnie wyszukany, ale na pewno miał wartość sentymentalną, co miał nadzieję, że Zara doceni.
- Ukrywanie treści: włączone
- Hidebb Message Hidden Description
-
- Ukrywanie treści: włączone
- Hidebb Message Hidden Description
by a feeling that I've never known
prezes/inżynier budowy
Covington Constructions
the highlands
Parsknął śmiechem na jej żartobliwą uwagę i pokręcił głową, przyglądając się jej reakcji. Jeśli teraz prezent nie miał zbyt wielkiego znaczenia to kiedyś będzie mógł stać się sentymentalną podróżą do chwil, dzięki którym udało im się odzyskać choć namiastkę tego, co mieli kiedyś.
- Ukrywanie treści: włączone
- Hidebb Message Hidden Description
-
- Ukrywanie treści: włączone
- Hidebb Message Hidden Description
A wracając do normalności - ich wypad na mecz zaliczyli do udanych. Przestając się przejmować wszystkim co na nich czekało po prostu cieszyła się z tego, że ma obok siebie Nate'a. Być może będzie on znów jedyną osobą w jej życiu, która tak naprawdę jej pomoże...? Nie miała pojęcia, starała się o tym nie myśleć, ale pokładała ciche nadzieje w ich relacji i powrocie do tego, co niegdyś mieli. Nawet jeśli tylko pozostaną bratnimi duszami, nawet jeśli on nigdy nie będzie gotowy na ustatkowanie. W końcu Zara nie mogłaby mu tego zrobić, nie gdy wyniki jasno wskazywały na jej stan. Dała sobie jednak złudną normalność, na kilka ulotnych chwil, by powrócić niedługo po Nowym Roku do rodzinnego miasta.
zt x2
by a feeling that I've never known