WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

<div class="lok0"><div class="lok1"><div class="lok2"><img src="https://upload.wikimedia.org/wikipedia/ ... /div></div>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

look

Ogólnie nie kręciły go takie zagadki. Miał wrażenie, że tylko dzieci albo jego brat Jacob bawią się w takie anonimy. Przekonany więc był, że to jego mało śmieszny starszy braciszek stroi sobie z niego żarty, ale wymienili parę wiadomości z okazji urodzin średniego i cóż... To chyba nie on, skoro zgodził się tak ochoczo na te drinki. To na kogo on tu czekał, jeszcze w tym płaszczu, jak debil? Sam nie wiedział. Biletów też nie miał, a samotny seans... Nie wiedział czy był na to gotów. W zabieganym życiu, które wiódł jako chirurg, rzadko miał czas na takie przyjemności. Nie pamiętał nawet, kiedy ostatni raz w kinie się pojawił, ale z całą pewnością nie był w nim sam. Pewnie z Vanesą. Pewnie na jakiejś bzdurnej komedii romantycznej. Albo wyciskaczu łez. I chyba nawet mu się podobało. A może to był ten cały La la land? Chyba tak.
Pogrążał się jednak w zamyśleniu, umówiona godzina majaczyła coraz bardziej na tarczy zegara, a jego towarzysza/towarzyszki wciąż nie było. Westchnął sam do siebie gotów już wracać do mieszkania. Ewentualnie odwiedzi szybciej bar, w którym umówił się później z Jacobem. W sumie to może lepsza opcja niż zamulanie na kanapie, nie?
I cóż, czekał tak. Dreptał z jednego krańca ulicy na drugi, nie domyślając się nawet, że to Adeladie mogła zdobyć się na takie zaproszenie. Coś tam próbowali. W jakimś kierunku raczkowali. Nie był pewien jednak w jakim. I też nie myślał, że panna Callaway mogłaby... Być aż tak odważna. Anonim. Mozże to on tu pomógł? Nie wiedział. Za to pewnie miał mega głupią minę, kiedy zobaczył ją, jak kierowała się w jego stronę. Może to zwidy? A może czysty przypadek?
-Hej - wymamrotał więc bardzo elokwentnie i stał jak ten słup soli. Nie miał w końcu pewności, że zaraz nie pojawi się za zakrętem ktoś, kto umówił się tu faktycznie z Ade. A mieli się przecież nie chwalić swoją znajomością. Tak więc zero pochopnych ruchów Joachim... Zero... Hej wystarczy. Musi wystarczyć, nie?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

look

Chciała mu wynagrodzić jakoś to wystawienie, ale w ostatnim czasie nie mieli za bardzo czasu na coś więcej. Kilka uśmiechów, ukradkowe spojrzenia na korytarzu i okropna kawa ze stołówki między jednym pacjentem a kolejnym. Czuła więc, że jedyną opcją będzie po prostu zaproszenie go na seans filmowy, jednak nie wiedziała w jaki sposób ma to zrobić. Smsem? Nie, nie wypadało. A zadzwonić nie miała odwagi, by po godzinach załatwić sobie z nim takie spotkanie. Spotkanie? A może randka? Bo gdyby byli tylko znajomymi pewnie nie miałaby takiego podejścia, nie cykałaby się przed wybraniem jego numeru. Wszystko jednak w tej relacji pozostawało skomplikowane, więc postanowiła skomplikować jeszcze bardziej. Anonimowy prezent wydawał się jej ekstra pomysłem, bo przecież nie odmówiłby. Nie sądziła jednak, że nawet nie wpadnie na to, iż mogła być to inna osoba od Callaway. Najwidoczniej przeliczyła się. Nie zamierzała jednak tchórzyć, nie tym razem, bo drugie wystawienie pewnie skończyłoby szybciej ich kiełkującą relację, niż kiepski seans w filmie. Postanowiła przyjść w umówione miejsce, licząc, że zabrał bilety - były one w sumie wykupione na odpowiednią godzinę, ale na co to mogli sobie wybrać. Jeśli jednak zapomniał, no to ups. Kupią kolejne.
Zauważyła go już od przejścia dla pieszych i przygryzła delikatnie wargę. Nie mogła przeoczyć przystojnego, wysokiego mężczyzny w płaszczu, który ewidentnie czekał. Czy był zdenerwowany? Czy rozpracował o kogo chodziło? A może wręcz przeciwnie i nie miał pojęcia kto do niego dołączy. Przyspieszyła więc kroku, zwalniając dopiero, gdy była już naprawdę blisko i posłała Joachimowi uśmiech. - Hej - takie proste, a jednak niepewność wymalowana na twarzy Hirscha mówiła sama za siebie - nie domyśliłeś się, co? - Zaśmiała się cicho. - Pomyślałam, że w ten sposób wynagrodzę Ci tamtą kolację, a poza tym - zapraszanie wprost na randkę byłoby dość dziwne w naszej sytuacji. Prezentu jednak nie mógłbyś odmówić, więęc... oto jesteśmy - schowała drżące dłonie do kieszeń, bo znów się stresowała patrząc na niego. Wywoływał u niej wszystkie skrajne emocje, ale nie uciekała, była tutaj. - Wziąłeś bilety, mam nadzieję? - No chyba, że wolał spotkać swoją Mikołajkę i uciec.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Joachim w prezenty nigdy nie był dobry, jak widać nie chodzi tylko o ich wybór, ale też i o przyjmowanie. Gapa, nie wziął biletów. Właściwie to sytuacja jest taka, że skupił się tak bardzo na anonimowym liściku, że nawet nie zarejestrował faktu istnienia tej małej, ale jakże przydatnej przepustki do kinowej sali. Ups. Nie potrafił też rozszyfrować, kto mógłby chcieć bawić się w takie rzeczy, bo dla niego sytuacja czy tam relacja wcale nie była aż tak skomplikowana. Patrzył w końcu na to zupełnie inaczej, nie jak na coś zakazanego i oburzającego, a po prostu... Dwójkę dorosłych ludzi zainteresowanych sobą, którzy mieli dobry seks i chcieliby się poznać lepiej, by może kontynuować znajomość. Tylko i aż tyle. Bez żadnej presji lub ukrytych profitów. Jak widać nie każdy umysł działał tak prosto. No, bo on przecież po prostu, by do Ade zadzwonił. Tylko pewnie problem polegał na tym, że jeszcze tego numeru od niej nie dostał, bo cholernie go ograniczała i znając jej podejście, to nie odważyła się wykorzystać tego, który na sto procent on dał jej. Peszek.
Pokręcił głową, potwierdzając domysły Adelaide. Nie domyślił się. Reszta już go rozbawiła, tak wiec to też stało się widoczne na twarzy mężczyzny. -Chcesz powiedzieć, że to randka? - zapytał z uniesioną brwią, uśmiechając się cwaniacko. Zaskoczyła go taką bezpośredniością oraz przyklejaniem tego typu etykiety temu spotkaniu. Nie wykręcała się, że to takie spoko wyjście, żeby mogli zobaczyć czy mają podobny gust w kwestii filmów? Ciekawe, naprawdę interesujące. To blondyna zaintrygowało z całą pewnością. -Zdradzę ci pewien sekret - w prezenty jestem beznadziejny - przyznał całkiem szczerze, a zaraz później padło pytanie o te bilety, które najwyraźniej zbiło mężczyznę z tropu. Zmarszczył nos, zastanawiając się nad czymś, próbował sobie przypomnieć, ale... Nie mógł. Zapytał więc uroczo nieświadomy, jak wiele zawierała tamta koperta: -To były jakieś bilety oprócz liściku? - i cóż, pogłoska stała się faktem. Joachim Hirsch jest beznadziejny, jeśli chodzi o prezenty. Nie potrafi nawet ich odpowiednio przyjąć... Co za wstyd. Oby tylko panna Callaway nie zaczęła tego rozgłaszać na szpitalnych korytarzach, jeszcze grono wieloletnich wielbicielek doktora Hirscha się znacznie uszczupli i co wtedy? Tragedia, wiadomo.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Powiedzmy sobie szczerze, że od początku spoglądali na tą relację trochę inaczej. Tak, przespali się w kompletnej niewiedzy kim są i co mogłoby się z tego urodzić, gdyby ktoś się dowiedział - zwłaszcza w jej grupie i z przełożonych. Ale to on pierwszy wyciągał rękę, by ją poznać. On ją zapraszał, namawiał, a Addie była zbyt przerażona faktem, iż mogła zostać w każdym momencie wywalona za spoufalanie się z lekarzem. W końcu, gdy trafili do jednego pokoju lekarskiego podczas nocnego dyżuru otworzyła się odrobinę i po tym ich niespodziewanym spotkaniu postanowiła po prostu zrekompensować swoje bycie bułą i wystawienie go do wiatru. Ale musiało być to na jej zasadach. Bez telefonów. Z odrobiną tajemnicy. Co oczywiście musiało się skończyć tym, że Joachim zapomniał biletów, zaaferowany bardziej liścikiem i rozwiązywaniem, kim była osoba, która zapraszała go w takie miejsce.
- Ja... co? - Spojrzała na niego nie bardzo wiedząc o co chodzi, gdy dotarło do niej że słowo "randka" wyślizgnęło się z jej ust. Mina Joachima zdradzała wszystko, więc tylko spaliła buraka. - Biorąc pod uwagę, że kupiłam bilety i że zorganizowałam to przedstawienie w ramach zadośćuczynienia, możemy rozważyć takie nazewnictwo - nie no, oczywiście, że było to spotkanie które polegało na tym, by wybadać jego zmysł estetyczny i kubki smakowe jeśli chodziło o popcorn z masłem, a przede wszystkim - była ciekawa co wybierze. - Ano, były. Zapomniałeś? - Westchnęła ciężko, patrząc na niego, jak na dziecko, które zapomniało pracy domowej. Naprawdę aż tak to zepsuł? - No nic, po prostu postawisz ten seans, a kiedyś tamte wykorzystamy - przygryzła wargę, bo przecież głupio było teraz się wycofywać z tak błahego powodu. Bilety fortuny nie kosztowały, a już na pewno nie dla Hirscha. Jednak co do nie rozgadywania - nie mógł mieć pewności. Addie na pewno ten fakt zapamięta na później i wykorzysta przy dobrej okazji. - Więc? Na co masz ochotę? - Zapytała podchodząc do tablicy z filmami. Seanse w ciągu dwudziestu minut ich najbardziej interesowały, a nie było ich tak dużo z drugiej strony. Teraz pałeczka stała po jego stronie, a Callaway czekała zaciekawiona czy w ogóle ich gust w jakimś stopniu się pokryje. Głupio by było przespać cały film, ale skoro już go wystawiła na kolacji to przecierpi ten fakt.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Cóż, dobrze, że winowajca jest tak dobrze znany, będzie na kogo zwalać, jeśli cokolwiek pójdzie nie tak, prawda? W końcu to Jo wyciągał rękę, Ade ją odpychała, a że był namolny... To uległa i wcale nie chciała, nie? No chyba nie, bo to w końcu ona powiedziała o tej randce, co z tego, że teraz próbowała odwrócić kota ogonem. Zupełnie jak mała dziewczynka. Zaśmiał się. To urocze, ale pewnie i męczące. Na razie Hirsch odczuwał to tylko trochę. Kwestia tego czy był gotów, ba czy miał cierpliwość, by znosić to na dłuższą metę?
-Jesteś niemożliwa, przyznaj, że chcesz randki ze mną, tylko się wstydzisz - dodał jeszcze, wywracając oczami, bo jednak skromność od dawna nie była mocną stroną blondyna. Całkiem możliwe, że całkowicie gdzieś ją zgubił. Oby to nie był zbyt duży problem. -Hm, nie znalazłem... Za bardzo skupiłem się na tym, które z rodzeństwa robi mi zart - przyznał szczerze, podkreślając na dodatek jak bardzo nie brał pod uwagę panny Callaway. Może nawet spisał na straty jakąkolwiek możliwość rozwoju ich relacji, zakładając w swojej glowie, że zapewne ograniczy się do spotkań oraz przekomarzań na dyżurach. Czasem poważniejszych rozmów na nocnych zmianach. I tyle. Bo dystans, bo bezpieczeństwo, profesjonalność i te inne bzdury... Od których Jo robiło się niedobrze, ale cóż. Dziwić mu się? W końcu te wymówki zabierały mu to, czego pragnął. Nie mógł więc ich lubić. Po prostu nie mógł. -Och i planujesz już drugą randkę... - tu drobna, chwilowa przerwa, dosłownie ułamki sekund, by Joachim zdązył się nachylić nad Adelaide i dodać szeptem: -Szczęściarz ze mnie - a następnie skierował się do środka, oczywiście, że przepuszczając w wejściu Ade. W końcu jest dżentelmenem z dawnych lat, należy trzymać fason, a co. -Okej, to zależy czy wolisz.... Coś luźniejszego czy niekoniecznie. Osobiście kusi mnie Tenet, ale równie dobrze możemy zobaczyć Coś się kończy coś zaczyna? - to drugie po plakacie wyglądało na coś luźniejszego, ale co on tam wiedział. Mało wiedział o nowościach. Taka prawda.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Cóż, było to w pełni zrozumiałe, że ostatecznie Joachim się znudzi. Addie nie chciała być jednak jakimś epizodem, który skończyłby się źle. Łatwiej było pozostać wspomnieniem tamtej nocy, która dla obojga była udana. Bez pretensji, bez mówienia sobie czegoś więcej. Już się wpakowała w taką sytuację i teraz cierpiała, bo traciła kogoś, na kim jej zależało. Seks komplikował, uczucia komplikowały, a pojawiające się wyobrażenia były po prostu gwoździem do trumny i tego chciała uniknąć. Bo wraz z nimi przychodzą uczucia, zazdrość, a co jeśli potem mieliby się znienawidzić? Kolejne lata na szpitalnych korytarzach wydawały się dość dużą katorgą przy takim scenariuszu. Dlatego nie winiłaby go, gdyby się wycofał przez jej ucieczki słowne i dosłowne. On może żył momentem, ale ona tak nie umiała, analizując po prostu to wszystko, bo za błędy każdy płaci, a Adelaide wolała ich popełniać jak najmniej. Choć ostatnio to akurat nie wychodziło.
Wywróciła jedynie oczami na jego słowa, nie komentując ich nawet, bo tak, był za bardzo pewny siebie. Kto powiedział, że ona chciała randki? Chciała go poznać bliżej, tak jak to zapowiadał, a jeśli mogli to zrobić również przez skorzystanie z miłego seansu, to czemu nie? - Eh... aż tak? - Westchnęła ciężko, nie spodziewając się zupełnie, że tak to odbierze. - Więc moja niespodzianka okazała się praktycznie klapą. No nic, najważniejsze, że przynajmniej przyszedłeś. Trochę byłoby głupio zostać wystawioną w tak absurdalny sposób - wtedy dopiero musiałaby się tłumaczyć. Byłaby zła, chociaż on nawet jej nie podejrzewał. Messy, oj messy. I znów, zacisnęła piąstki mocno, wbijając paznokcie w wewnątrz dłoni. - Nie przeginaj, Hirsch - mruknęła cicho, teraz nie byli w szpitalu, nie musiała się zwracać per doktorze i być grzeczną oraz ułożoną panną Callaway. - Ciesz się chociaż z tej jednej - weszła do środka i po chwili, gdy usłyszała wybory zaśmiała się. - Niech będzie Tenet, w tym drugim mogłabym tylko patrzeć na Dornana, reszta obsady to katastrofa - zauważyła, odwracając się do niego. - Kup bilety, ja załatwię popcorn i colę. Mam nadzieję, że nie jesteś zwolennikiem dietetycznych, to dla słabiaków - mrugnęła do Joachima i poszła zaopatrzyć ich w przekąski. Kątem oka dostrzegła znajomą twarz i westchnęła. Nie był sam. Ona też nie była, więc nawet nie ruszyła się, by przywitać się z brunetem. To nie było miejsce, ani czas, więc szybko zgarnęła swoje zamówienie i dołączyła do Hirscha pod odpowiednią salą. - Mam wszystko, możemy iść - posłała mu cieplejszy uśmiech. Oboje mieli się dzisiaj dobrze bawić.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Skoro tak bardzo nie chciała jakichkolwiek komplikacji, to powinna zamknąć się w złotej wieży i żyć wspomnieniami. Albo najlepiej tylko fantazjami, najlepiej z jedynie fikcyjnymi postaciami. Nie można w końcu wtedy się jakkolwiek zrazić, nikt też nie może rozczarować, prawda? Niestety, żyć się tak nie dało, a w codzienności muszą być i miejsca na błędy. To nie tak, że z Joachima Hirscha jest naczelny lekkoduch, któremu przychodzi to latwo. Cholernie ciężko było mu zmienić podejście, porzucić swój koncept na życie i właściwie to go pogrzebać. Nie bardzo widział, żeby jeszcze miał czas na budowanie domu, młodszy się nie robił, wręcz odwrotnie. Nie zbuduje też niczego na piasku. Nawet nie miał z kim. Działał więc impulsywnie, ale Jo uważał, że choć tyle mogło mu życie jeszcze dać. Co z tego, że może konsekwencje będą duże? Nieważne. Żył już według reguł, za wiele mu to nie dało. Teraz próbował działać instynktem, choć nie wiedział gdzie go to zaprowadzi. Na razie jednak nie pozostawał samotny, a to w sumie się liczyło, bo przecież nikt nie jest samotną wyspą. Tak więc ten... Może słabo to okazywał, ale cieszył się z tej niespodzianki, nawet jeśli prawie całkowicie ją zepsuł. To wciąż prawie, prawda?
-Addie, odnotuj, może dorastałem w tej amerykańskiej tradycji pierdolca odnośnie świąt dookoła, ale prawda jest taka.. .Że jestem żydem i nigdy tych świąt nie obchodziłem. Nie do końca więc wiem jakie są reguły, podarunki... A gapą bywam. To też odnotuj, ale tylko dla siebie - oho, proszę, słabe tłumaczenie, ale jakieś, nie? Nie ma to jak zwalać gapiostwo na pochodzenie, co z tego, że prawie czterdzieści lat już chodzi po tym świecie... Żydostwo zawsze może być jakąś wymówką. Gorzej jak będzie też straszakiem na stażystkę, ale może... Nie będzie tak źle? -To dobrze, bo ja nie miałbym totalnie na co patrzeć - ta aktorka nie wyglądała jakoś kusząco, ale może to złe ujęcie. Niemniej, nie wiedział nic więcej o tym filmie, oprócz tego, że mógłby spodziewać się trójkąta na ekranie. O ironio, on chyba w jakimś pokręconym, nieświadomie też lądował. Może faktycznie jest za stary na takie młode stażystki i lepiej zamknąć się w domu ze Skalpelem? -Popcorn tylko karmelowy! - krzyknął za nią i ustał w odpowiedniej kolejce, by kupić bilety. Oczywiście, że wybrał miejsca oddalone od wszystkich. Zresztą rezerwacje nie powalały tłumami, może uda się, że ostatecznie zostaną tam sami? Byłoby miło. W końcu Adelaide już zdradziła, ze to randka... Niech więc ją wykorzystają dobrze. Tym bardziej, że tuż po seansie książę będzie musiał się zwijać, ups. Ale to później. Na razie mogą się dobrze bawić, nie?
Zauważył, że ona na kogoś tam patrzyła, ale uznał, że może się dziewczyna zastanawia czy to ktoś znajomy, ale jednak nie. Jakoś tak nie przyszło mu do głowy, że to może mieć jakiś większy sens. Bo i czemu? Tak niewiele o sobie wiedzieli.
-Uśmiechaj się częściej - mruknął, biorąc od niej popcorn albo napój, może oba, zależy co mu tam dała i skierowali się na salę, gdzie zajęli miejsca. Trochę też blondyn się stresował czy brunetce będą odpowiadać, czy może jednak wyskoczy zaraz z jakąś miniawanturą, bo w sumie... Wszystkiego można się spodziewać. Tu sugeruje randki, tu zaraz się burzy, że on przeginał... Gdzie sens, gdzie logika? Kto to wie. Na pewno nie Jo.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Powinna. Ale problem był taki, że żadnej złotej wierzy nie posiadała i nie było na nią stać. Także musiała żyć na ziemi w rzeczywistości, a nie oddając się marom sennym i wspomnieniom. Nie wychodziło jej to ostatecznie tak źle, ale i tak się obawiała. I miała do tego prawo, bowiem każdy jest inny, tak samo jak Jo mógł po prostu uznać, że w kryzysie wieku średniego trzeba zacząć podrywać swoją rezydentkę. Takie właśnie to wszystko kolorowe było. I chyba mógł ostatecznie przybić sobie self five, bo Addie była tu z nim. Zaprosiła go do kina, dość pokrętnie i enigmatycznie, ale to zrobiła i to w ramach świątecznego prezentu. Może oboje po prostu potrzebowali czasu i poznania się, bo od tego powinni zacząć.
- Ehe - spojrzała na Joachima i uniosła brew do góry - nie chcę nic mówić, ale macie Hanukkah, więc czy to nie jest jakieś osiem dni obdarowywania się prezentami? Sama w tym temacie chciałabym być Żydówką, uwierz mi - bo co jej tam jeden dzień i kilka prezentów na krzyż. - Także tłumaczenie jest trochę nietrafne, ale co ja tam wiem - machnęła dłonią, bo może się myliła, może to tylko jakiś internetowy zabobon, w który uwierzyła lub chwyt bogatych Żydówek-koleżanek w szkole średniej, które chciały dostawać więcej na święta. - Popracuj więc nad tym, nie chciałbyś chyba, by przez swoje gapiorstwo coś Cię ominęło? - Uśmiechnęła się szerzej, jakby chciała mu tym coś przekazać. A może tylko tak się wydawało? Odnotowała jednak, by zapamiętać, że doktor Hirsch to jednak gapa i wszystko będzie po nm podwójnie sprawdzać. Nie żeby wątpiła w jego umiejętności czy wiedzę, ale po to, by troszkę mu prywatnie dopiec. W końcu i na tym polegała ich relacja.
Gdy krzyknął o popcornie karmelowym spojrzała na niego trochę jak na głupka, bo chyba niestety mijali się w gustach przekąskowych. Kupiła jednak po małym kubełku takiego, jaki mu odpowiadał oraz dla siebie z masłem. Do tego orzechowe m&m's i colę z dwoma słomkami, bo jedna duża była po prostu tańsza. Była wciąż stażystką, nie zarabiała kokosów i oszczędność była wskazana. Poza tym, miała zamiar wyjechać na krótki urlop z dziewczynami, a to liczyło się też z ekstra kasą na czarną godzinę. Nie chcąc oczywiście niepokoić Joachima, próbując zapomnieć o tym, że Jordan też był na randce i najwidoczniej faktycznie "nic dla niego nie znaczyła", poszła z Hirschem na salę. Nie narzekała na wybór miejsca, aczkolwiek odrobinę ją zaskoczył. Pozostawiła jednak bez komentarza, siadając na swoim krześle i odkładając colę między nich. Nie było wcale tak źle, dzięki temu, że siedzieli trochę dalej, może nikt nie będzie zasłaniał ani dyszał w kark, tak? Choć wątpiła, by zostali sami na cały seans. Ludzie często pojawiali się w ostatniej chwili, nawet podczas reklam, a oni mieli jeszcze chwilę do rozpoczęcia. - Więc - odwróciła się w jego stronę, zajadając popcorn - oglądniemy jakiś film akcji, ale nie powiedziałeś mi w czym tak naprawdę gustujesz - skubnęła też tego karmelowego, ale nie, od razu się skrzywiła.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

-No właśnie nic, bo kiedy jest twoją matką prawdziwa, ale to prawdziwa, zapalona, tradycyjna żydówka to zapomnij o prezentach. Uwierz mi - mruknął rozbawiony, bo może faktycznie w Stanach powoli działo się inaczej, ale Rachel Hirsch... Och, Adelaide nie chciałaby jej nigdy poznać. Na szczęście raczej nie są na takim etapie, żeby zabierać się na obiadki do mamusi i właściwie to nie wiadomo czy kiedykolwiek będą. Aktualnie są, przecież na etapie takim, że Ade się go wstydzi. Bo jest przełożonym, bo jest stary... Raczej niezbyt dobry kandydat na niedzielny, rodzinny obiad do towarzystwa. -Mam nadzieję, że to, co naprawdę istotne, uda mi się dostrzec zawsze - i hej, może i faktycznie trzeba czasem sprawdzić czy na pewno wytarł kurze w mieszkaniu, ale jeśli chodzi o tę zawodową sferę to był dokładny. Nie trzeba po nim poprawiać. Radził sobie dobrze. Cholernie dobrze. Także proszę go tu nie posądzać o jakieś niechlujstwo, bo jeszcze się załamie. Ostatecznie kariera to jego najdroższe dziecko, nie? Zaraz po Skalpelu. Albo i przed, mimo wszystko o wiele więcej poświęcił właśnie dla szpitalnego życia i przynajmniej jeszcze nim mógł się cieszyć w pełni.
Nie pomyślał, że jakkolwiek może się Ade z zakupem czegokolwiek wstrzymywać ze względu na pieniądze. Gdyby wiedział, pewnie nie pozwoliłby jej samej iść do tego baru z przekąskami, bo akurat to mógł im zapewnić. No, ale skoro nie pomyślał, to też nie przekalkulował niczego. Może to i lepiej, nie zawstydzał przynajmniej Callaway jakąś nieprzemyślaną propozycją zapłaty itd. Nieważne. A z tym dyszeniem... Może nikt za nimi tego robił nie będzie, ale ktoś po prawej stronie Ade już tak, bo przecież Jo dość szybko nachylił się w stronę brunetki. Niby, żeby ją lepiej slyszeć, ale w praktyce... Lubił jej zapach i tu chyba nie musiał się jakoś specjalnie hamować. No, bo kogo mieliby spotkać? A zaraz i tak zgaśnie światło, zaczną się reklamy... Mogli nieco wyluzować, prawda?
-W słodkich rzeczach, brunetkach... I kocham żelki, ale to chyba zauważyłaś jak się ostatnio na nie rzuciłem. A ty? W czym gustujesz? - zapytał z zaciekawieniem, odwracając trochę kota ogonem. Robił to jednak tylko dlatego że nie miał ulubionego gatunku filmowego. Wolał książki. I to te medyczne. W sumie to jest nudny, ale nie chciał na takiego wyjść przed Adelaide. Pewnie stąd ten unik. Ciekawe tylko czy skuteczny....

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Jakby się wstydziła, że "był stary" to w życiu nie poszłaby z nim wtedy do mieszkania. Nie byłoby seksu, tych niezręczności teraz i nie planowałaby absurdalnego prezentu, by mu zadośćuczynić za wystawienie na kolacji. Bariera wieku nie była problemem, oboje byli dorośli, a on nawet jeszcze nie dobił czterdziestki, więc w sumie w czym problem? Fakt, był starszy o jakąś dekadę od niej i pewnie wiele osób stwierdziłoby, by szukał kobiety bliżej w swoim wieku, ale póki nie zakrawało to o niebezpieczne tematy, to chyba nie miała się czego wstydzić, tak? Był przystojny, dobrze się prezentował, a poza tym doceniała go jako lekarza. Nie było się czego tu wstydzić. Chciała być jednak ostrożna, bo sypianie z przełożonym nie wyglądało dobrze. Musiała myśleć o swojej przyszłości, o tym, że jeszcze wiele przed nią - podczas, gdy on miał ciepłą posadkę i już wyrobioną renomę, ona pozostawała rezydentką na pierwszym roku i próbowała się jakoś z tym wszystkim uporać. Zainteresowanie Joachima tylko jej schlebiało, ale potrafiło być czasem "przytłaczające", bo nie chciała by odbierał ją źle w tym wszystkim, nie chciała, by się rozczarował.
- W takim razie, popracuj nad prezentami od zwykłych ludzi, którzy obchodzą święta. Następnym razem nie chcę znów słuchać o tym, że nie zauważyłeś biletów - pokazała mu język - nawet jeśli nie ja będę ich nadawcą! - Od razu dodała, bo przecież wiedziała, że on sobie za moment pozwoli na komentarz, że uuu, planowała kolejne święta. Ostatecznie, planowała, bo nigdzie z Seattle się nie wybierała, a przecież rezydentura będzie trwała jakieś cztery lata jeszcze. - Miejmy nadzieję - dwuznaczny wydźwięk tej wypowiedzi tylko wywołał u niej ciche westchnięcie, bo tak. Nie omijał tych ważnych miejsc, ani nie był jakimś gapą do potęgi. Nie mówiąc już o precyzji skalpela i jego zawodzie.
Zaśmiała się cicho, wsuwając popcorn do ust, gdy ich spojrzenia się spotkały. Był blisko, ale to jej nie przeszkadzało. W sali kinowej było ciemno, byli nawet sami i cóż, pewna obawa przeszła jej, bo przecież tu nikt by ich nie zauważył, tak? - To prawda, byłam zaskoczona, ale miło... że dowiedziałam się czegoś więcej wtedy o Tobie - pokiwała głową i upiła łyk coli, korzystając ze swojej słomki. - Hm.. pomyślmy, jako iż pytanie było o gatunki filmowe, lubię thrillery psychologiczne, ale nie pogardzę starym, dobrym Harrym Potterem - uśmiechnęła się - co natomiast tyczy się reszty... lubię grać w tenisa, zieloną herbatę i poznawać nowe miejsca. Może kiedyś Ci pokażę jakieś jedno z moich dotychczasowych odkryć - dodała, bo przecież jeśli wszystko dobrze pójdzie, może panna Callaway odrobinę się odblokuje. - A te brunetki to tak często podrywasz? - Zapytała, sugerując się tym, jak o nich wspomniał.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Ale jednak do tej czterdziestki było mężczyźnie zdecydowanie bliżej niż dalej. Do tego jak to lubiła podkreślać zwłaszcza na początku, gdy się do niej przyczepił to miała być jedna noc... Może więc spotykała się z nim z litości i dla świętego pokoju? O ile tak podjerzewał Hirsch, kiedy wystawiła go z kolacją i jedynie w szpitalu odpowiadała na jego zaczepki, ale dość powściągliwie o tyle zaaranżowanie przez Ade tego spotkania dawało Jo nutę nadziei, że może... Może nie jest dla niej tylko upierdliwym starcem, który pechowo jest przełożonym, także słabo byłoby mu podpaść. A wiadomo - nadzieja umiera zawsze ostatnia. Tak więc teraz powinien skupić się na próbowaniu swoich szans, skoro jakieś tam były.
-Będę zaszczycony, jeśli się na to zdecydujesz - odparł z czarującym uśmiechem, który wymalował się na jego twarzy i dodał: -Ale też chętnie odkryję jakieś miejsce z tobą - dodał może nieco zbyt śmiało, ale w sumie hej, to wcale nie był zły pomysł, bo przecież tam nikt, by ich nie widział, tak? Mogliby pojechać miejsce, gdzie byliby kompletnie anonimowi i wyzbyć się wszelkiego stresu. Totalne wyluzowanie, pozwolenie sobie na bycie zwyczajnie... Sobą. Brzmi bardzo, ale to bardzo kusząco dla Hirscha. I wcale nie straciło uroku, gdy zasugerował to głośno. -Nie, nie jestem za dobry w tym całym podrywaniu - przyznał całkiem szczerze, bo prawda jest taka, że od blisko dziesięciu lat nie miał w ogóle takiej potrzeby. W to czemu jednak nie jest mistrzem podrywu Joachim wolał się zwyczajnie nie zagłębiać. Nie słodził też jaki to jest stały w uczuciach, bo... I po co. Doskonale wiedział, że pewnie i tak przegina, a zaraz Ade wywróci tymi ciemnymi oczyskami, co on będzie z radością obserwował. Choć trochę obawiał się, ze miała go za zwykłego głupka.
Niemniej - reklamy minęły im na smalltalku, a później zaczął się film i cóż - oboje wciągnął. Plany Hirscha na bycie w kinie, a nie na filmie, nieco uległy więc zmianie, a po seansie musiał szybko znikać, bo przecież Jacob na niego pewnie już czekał w pobliskim barze.... I Jo miał tylko nadzieję, że panna Callaway mu to wybaczy, że tak szybko uciekł z ich "randki" niczym Kopciuszek, do którego mu tak bardzo daleko.

/zt

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#1

Nie był fanem disneyowskich animacji, nie był też fanem kina w ogóle. Zdecydowanie należał do tych osób, które znacznie bardziej ceniły sobie możliwość urządzania seansów w domowych warunkach, bez tłumów obcych osób, bez irytujących dzieciaków kopiących w siedzenie przed nimi i bez odgłosów chrupania, czy przeżuwania dobiegających ze wszystkich stron.
Niestety, tego samego nie dało się powiedzieć o jego córce. W jej przekonaniu możliwość obejrzenia bajki w domu może i była w porządku, ale... wyjście do kina wiązało się przecież z dodatkowymi emocjami, możliwością dobrania się do ogromnej paczki popcornu, popicia go tą śmiertelnie niezdrową colą i obserwowania przy tym losów bohaterów na ogromnym ekranie. Nie pomagały próby negocjacji, przekonania sześciolatki, że inna forma spędzenia czasu z ojcem być może byłaby równie dobra, czy wręcz wmówienia jej, że w wypadzie do kina nie ma zupełnie nic fajnego. Yan się uparła. A kiedy już raz się na coś uparła, raczej nie było większych szans na wyperswadowanie jej tego.
Zwłaszcza, że Vince chyba rzeczywiście lekkomyślnie obiecał jej ten wypad kilka dni wcześniej. Błąd, który popełniał notorycznie, wciąż widocznie licząc na zawodną pamięć sześciolatki. Niestety, pod tym względem pamięć Yan nigdy nie zawodziła.
Niespecjalnie interesowała go fabuła animacji, kilka razy nawet zdarzyło mu się dyskretnie zerknąć na zegarek, żeby przekonać się, że sala kinowa w jakiś nadzwyczajny sposób załamywała czasoprzestrzeń. A kiedy w jego kieszeni odezwała się komórka, wprawdzie wymruczał krótkie przeprosiny pod adresem kobiety, która posłała mu mordercze spojrzenie, jednak potraktował ten fakt jako swego rodzaju wybawienie.
- Zostań tu, zaraz wracam - rzucił w kierunku córki, a po upewnieniu się, że kobieta w najbliższym sąsiedztwie nie będzie miała nic przeciwko, by zwrócić na nią uwagę przez chwilę, przedarł się przez rzędy foteli i z ulgą opuścił kinową salę.
Najwyraźniej jednak dla Yan również fabuła nie okazała się aż tak bardzo wciągająca. Już kilka razy zdążyła oderwać wzrok od ekranu, zerkając w kierunku, gdzie zniknął jej ojciec i sprawdzając, czy ten przypadkiem nie wraca. Później zaczęła rozglądać się dookoła, ledwie dwa siedzenia dalej dostrzegając mężczyznę, któremu najwyraźniej - w przeciwieństwie do całej reszty dorosłych na sali - nie towarzyszyło żadne dziecko. Widok musiała uznać za całkiem interesujący, bo raz po raz jej spojrzenie wędrowało właśnie w tamtym kierunku. W końcu zdecydowała się podnieść ze swojego miejsca (akurat o tym, że ojciec polecił jej nigdzie się nie ruszać zapominała stosunkowo szybko) i bez skrępowania przesiadła się obok mężczyzny, który ją zainteresował.
- To karmelowy popcorn? - wskazała palcem na pudełko, które - jak sądziła - należało do niego. - Chciałam wziąć karmelowy, ale tata powiedział, że jest ohydny i że nie ma mowy. Ja wcale nie myślę, że jest ohydny. Jest lepszy od tego słonego, no i o wiele ładnej pachnie.
Nie, zdecydowanie nie należała do tych dzieciaków, które miałyby krępować się w obecności dorosłych. Za to najwyraźniej wyjątkowo lubiła mówić, niespecjalnie przejmując się tym, że pomiędzy wypowiedziami warto byłoby zostawić choćby krótką pauzę i dać drugiej osobie szansę na odpowiedź.
- Chcesz się wymienić? - wysunęła w rękach swoją paczkę z popcornem. Częściowo już opróżnioną, ale kto wie, nowy znajomy wciąż mógł przecież uznać, że to całkiem atrakcyjna oferta, prawda?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Pierwszy Chodzenie do kina czasem jest przyjemnością, a czasem przykrym obowiązkiem. To pierwsze odczuwam, kiedy bardzo chcę zobaczyć film. Z własnej i nieprzymuszonej woli. Ostatnio było tak chociażby z Rayą i ostatnim smokiem. Zaś ta grosza ewentualność wypada, kiedy zwyczajnie głupio jest mi ominąć pewien film. Tutaj na tapet mogłoby wejść Naprzód. Kompletnego poczucia zmarnowanego czasu się nie nabawiłem, niemniej to właśnie ten film, do którego już nie powrócę.

Takie właśnie myśli towarzyszyły mi w drodze do kolejki, przy samym kupnie biletu oraz przy wyborze przekąsek na sens. Gdybym dalej miał naście lat i zarabiał tak jak teraz to wybór byłby oczywisty - wziąłbym wszystko, co można. A teraz, żeby nawet dupy dać to trzeba sobą coś reprezentować a metabolizm już nie ten. Wiec pozostaje udawać, iż cola zero ma tyle kalorii, co woda. Rzetelność faktów jest tutaj drugorzędna. Niemnie skończyłem z miłą przekąską, zaszedłem do sali kinowej i zostało mi czekać ostatnie minuty na reklamy, później - seans.

Przerażający jedynie zdaje się grafik filmów. Jakieś fatalne, poranne godziny, aby kina okupowały wycieczki przedszkolno-szkolne. Później: jakieś nędzne popołudniowe, gdy rodzice poczwar kończą pracę. A jakiś seans dla dorosłych? Taki sympatyczny po godzinie 21, aby po bajce pójść na kolacje tudzież do baru i cieszyć się niezmącony czasem w sympatycznym towarzystwie. Na tym ludzie powinni zarabiać, ale co ja mogłem z tym zrobić? Pewnie coś, ale do tego potrzebne są chęci, a moje własnie uciekły w dół wątroby wraz z łykiem coli przez papierową słomkę.

Film, jakiś zmyślony na potrzeby momentu, szokował od początku brakiem mnogości piosenek. W końcu to Disney, zawsze tutaj śpiewają. Plusem Krainy Lodu było wszak, ze większość muzycznych ekscesów wyśpiewano na początku. W drugiej części nie, co idzie tam na wielki minus. Zresztą niejeden. A samą bajkę pamiętam jak przez słodką, alkoholową mgłę. Bardzo się śmiałem, głównie w nieodpowiednich momentach, ale to już był problem publiczności. Dlatego trzeba wybaczać w kinie drobne niesnaski. Mniej lub bardziej celowo ludzie popełniają jakieś grzeszki. Niektórzy zbierają za to solidny ochrzan. inni - zalewają swoją frustracją ofiary sytuacji. Jednak trzeba mieć serce i patrzeć w serce. Chociaż jak na sali rozbrzmiał dzwonek telefonu to niełatwo było utrzymać emocje na wodzy.

Później podeszło do mnie bezpańskie dziecko. Początkowo je zignorowałem, z miłą myślą, że nie mówi do mnie. Kolejno przypomniałem sobie, że siedzę na brzegu sali i w pobliżu nie ma nikogo. Teraz poza tym dzieciorem. Nie miałem nawet chwili na odpowiedź, kiedy zaatakowano mnie serią pytań. Ni to skupić się na bajce, ni to na rozmowie. Zwłaszcza, że jedna rzecz pochłaniała moją uwagę, a druga była jakimś nieśmiesznym żartem od losu.

Spojrzałem na dziewczynkę z obrzydzeniem. Raczej dziewczynkę, jak powszechnie wiadomo - bachory nie mają płci do okresu dojrzewania. Rzetelność faktów jest tutaj drugorzędna

- Nie masz płodziciela przy sobie? - Ani kagańca? Albo obroży? Albo karty szczepień? Jakby smutnym jest, że w życiu więcej racy pogryzły mnie takie prawdziwe dzieci niż zwierzęta. Odejmując komary, ale to małe pomioty szatana, więc należą do innej grupy. Poczułem w środku jakiś dreszcz, a sala kinowa zdała się zimniejsza niż wcześniej.

Rozejrzałem się całkiem zakłopotany po sali, bo może jakiś niegodziwiec własnie ów egzemplarza potomka własnego poszukiwał. Domysły zwiodły mnie na manowce. A szkoda.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Gdyby Vince mógł przypuszczać, że podczas jego nieobecności na sali, Yan zajmie się zawieraniem nowych znajomości - i to bynajmniej nie z osobami jakkolwiek zbliżonymi do niej wiekiem - prawdopodobnie albo odpuściłby sobie rozmowę przez telefon, albo przynajmniej postarałby się o to, by ta rzeczywiście zajęła tylko chwilę. Tymczasem kompletnie nieświadomy ojciec wcale nie zamierzał wracać na salę w najbliższym czasie. Tyle dobrego, że przynajmniej zachował dość przytomności, by ulokować się blisko drzwi. Tak na wypadek, gdyby córka postanowiła jakoś tak w międzyczasie pójść w jego ślady i również ulotnić się z sali. W końcu z sześciolatkami nigdy nic nie wiadomo. Mają zdecydowanie zbyt dużo pomysłów.
Za to niekoniecznie są w stanie zrozumieć jakże oczywiste dla dorosłych słowne twory.
Dziewczynka zmarszczyła brwi, usiłując domyślić się, o co właściwie nowy znajomy ją pytał. Raczej nie o popcorn. Co gorsza, nie dostała nawet odpowiedzi na swoje - tak bardzo przecież istotne - pytania.
- Nie wiem co to jest - przyznała wreszcie, ze szczerością na jaką zwykle pozwalały sobie tylko dzieci, a która z wiekiem jakoś tak naturalnie zanikała. - Mam tylko popcorn. No i jeszcze colę, ale colą nie chcę się wymieniać. Albo wiesz co? Mogę ci ją oddać. Nie zostało dużo, a ja ją strasznie lubię, chociaż mama i tata mówią, że wypadają od niej zęby, ale chyba więcej nie dam już rady wypić. To był ogromnie wielki kubek. Też taki masz?
Dziewczynka raczej nie zamierzała gryźć swojego rozmówcy, ale z pewnością istniało pewne ryzyko, że jeśli nieobecność jej ojca potrwa dłużej, może go zupełnie przypadkiem całkowicie zagadać. Pewnie można było podejrzewać nadmiar cukru w tym wspomnianym już "ogromnie wielkim" kubku coli. Choć pewnie każdy, kto miał już okazję poznać Yan, musiałby przyznać, że cukier chyba jednak wcale nie odgrywał tu zbyt wielkiej roli. Ona po prostu tak już miała.
- To chcesz się wymienić, czy nie? - ważna lekcja: nigdy nie należało ignorować pytań zadawanych przez gadatliwe, bezpańskie sześciolatki. One tak łatwo nie odpuszczały. I, wbrew pozorom, wcale nie gubiły się w swoich zawiłych wypowiedziach.
Siorbnęła ze swojego kubka, z pewnym zaskoczeniem unosząc go następnie do oczu i potrząsając nim. Widocznie wcześniejsze deklaracje, że miałaby nie dać rady wypić jej całej, niewiele miały wspólnego z rzeczywistością. Ale trzeba było przyznać, że zaskoczyło to nawet ją samą.
- Ale bez coli. Skończyła się - oznajmiła więc, aktualizując tym samym swoją wcześniejszą ofertę wymiany. Ten moment zaskoczenia z kolei, kiedy Yan zastanawiała się jak to możliwe, że kubek był już zupełnie pusty, można było przynajmniej wykorzystać, by wtrącić się pomiędzy jej wypowiedzi. Zwłaszcza, że raczej nie powinno ulegać wątpliwości, że do powiedzenia miała jeszcze całkiem sporo...

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Belltown”