WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

<div class="lok0"><div class="lok1"><div class="lok2"><img src="https://i.imgur.com/5lEfxPb.jpg"></div></div></div>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

342848274 Rebecca.
Rebecca.
Imię kuzynki, która niegdyś była najbliższą jej osobą tuż po ojcu, co jakiś czas nawiedzało umysł Wallace, bezlitośnie przypominając o jej zniknięciu.
To nie tak, że wyjątkowo tęskniła. Były ze sobą nieprawdopodobnie zżyte, ale artystka zawsze posiadała pewien dar – z prędkością światła odcinała się od ludzi, którzy ciągnęli ją za sobą w dół. Czasami sama nie umiała określić, co popycha jej myśli w stronę złotowłosej piękności.
Ciekawość? Poczucie niesprawiedliwości? Bo na pewno nie była to chęć zobaczenia jej ponownie. Rebecca była zwariowana i energiczna, z milionem pomysłów na minutę sprawiała, że mózg Kiary pracował na najwyższych obrotach. Ale w pewnym momencie zagubiła się i trafiła na dno, od którego już nigdy nie było jej dane się odbić.
A potem pojawił się on – książę na białym koniu, rycerz z prawdziwego zdarzenia, Jacob Hirsch. Myślał, że jest wyjątkowy, kiedy w rzeczywistości był kolejną ofiarą, muchą, która wpadła w sieć stworzoną przez szmaragdowe tęczówki i niewinny uśmiech, pod którym ukrywała swoje prawdziwe ja.
Wallace do dzisiaj nie rozumiała czy moment, w którym chwyciła za słuchawkę i zadzwoniła do Jacoba, była jedyną bezinteresownie d o b r ą rzeczą, jaką zrobiła w życiu, czy zwykłym głupstwem. Tak czy siak, nie posłuchał i za żonę wziął osobę, która nie potrafiła wystarczająco zaangażować się w ratowanie samej siebie, a co dopiero w związek małżeński.
Nie widziała go wiele lat. Zapadł się pod ziemię nie było dobrym określeniem, bo wiedziała, gdzie pracuje i gdzie można go spotkać, a jednak ani razu nie pojawiła się przed wejściem do szpitala.
Teraz gdy rozpoznała znajomą sylwetkę na ulicy, zatrzymała się i mocno zaciągnęła papierosem trzymanym między palcami. Plecami opierała się o jeden z murali, czekając na taksówkę, którą zamówiła chwilę wcześniej. Obserwowała go z niewielkiej odległości i dopiero w momencie, w którym pojawił się wystarczająco blisko, odchrząknęła wymownie. Zanim jednak cokolwiek powiedziała, pomarańczowy filtr znalazł się pod botkiem.
– Jacob Hirsch – rzuciła beznamiętnym głosem. Grudniowy wieczór sprawiał, że podczas mówienia spomiędzy ust wydostawały się białe obłoki pary. – To niebezpieczna okolica, nie powinieneś się zapuszczać w te rejony sam – zrobiwszy kilka kroków w stronę mężczyzny, stanęła naprzeciw i wlepiła w niego spojrzenie błękitnych tęczówek.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Po tej planecie stąpały dziarsko dwie kobiety, które lata temu próbowały wybić mu małżeństwo z Rebbecą z głowy. Oczywiście w wyrywaniu sobie włosów z głowy, płaczu w słuchawkę i nawiedzeniu syna razem z rabinem prym wiodła jego matka, Rachel Hirsch. Ale istniał jeszcze jeden głos, który o dziwo odbijał się echem w jego głowie jeszcze wiele miesięcy po podjęciu decyzji. Kiara. Może nie potraktował jej niemal dziesięć lat temu poważnie, bo wtedy pod jej nosem wciąż wisiały smarki, a może po prostu nie chciał dopuścić do siebie możliwości, że mogłoby mu się nie udać. Żeniąc się z blondwłosą, pełną problemów zaledwie dwudziestokilkulatką, naprawdę święcie wierzył, że to wszystko się uda. Że będą razem szczęśliwi. Że miłość rozwiązuje problemy. Dziś nie potrafi zrozumieć, co nim wtedy kierowało. Głupi. Tak bardzo naiwny i głupi.
Ma wrażenie, jakby zatrzymał się na moment świat. Ta cała szalona karuzela. Poznaje głos, chociaż jeszcze jej nie widzi. Staje w miejscu. Nie odwraca się, jeszcze przez chwilę. Bierze głęboki oddech, jak gdyby to tlen był mu potrzebny do przetrwania tego spotkania. Jakby w nim miała być skumulowana cała odwaga, którą właśnie próbował inhalować do swojego organizmu. Czy będzie pytać o jego żonę? Niewygodnie dopytywać? Tego boi się najbardziej. Tych, chociażby casualowych pytań o małżonkę. O jej zdrowie. Nie miał na to żadnej sensownej odpowiedzi. Zazwyczaj manewrował konwersacją tak, żeby jego rozmówca przyjął, że szanowna pani Hirsch nie żyje. Zazwyczaj starał się tego werbalnie jednak nie potwierdzać. Tak na wszelki wypadek. Gdyby miał kiedyś się z tego tłumaczyć. Zapobiegliwie. W trosce o swój przyszły los. Z wyjątkowego poczucia winy. Robi krok do tyłu i powoli odwraca się w kierunku Kiary. Nie widział jej l a t a. Musi więc uważnie przyjrzeć się temu, jak z podlotka stała się niezwykle piękną kobietą. Przygląda się jej z jaką nonszalancją odsuwa się od kolorowej ściany i zbliża do niego. Uśmiecha się. Ta scena ma w sobie coś z operetkowego kina grozy. I chociaż powinien przejmować się bardziej, niż się cieszy, to nie może powstrzymać rozentuzjazmowanego spojrzenia, które przesuwa się po jej twarzy. Sięga po papierosa, którego Wallace trzyma w ustach i zaciąga się nim, a następnie oddaje.
Brakuje ci jeszcze tylko czarnego kapelusza z czarną woalką i szarego trencza – wtedy moglibyśmy spokojnie udawać, że gramy w filmie noir, albo ty bronisz porządku w tym mieście, wyłapując takich pozornie niewinnych przestępców jak ja… – opowiada jej te wszystkie bzdury w totalnym rozbawieniu. Dopiero po chwili decyduje się zamknąć ją w uścisku. Przesuwa palcami po jej blond włosach i całuje ją w policzek.
Dobrze cię widzieć Kiara – dodaje, kiedy już się od niej odsunie. Jacob przeżywa właśnie swoisty dysonans. Wallace jest bardzo podobna do swojej kuzynki. Ale jednocześnie nie wygląda na osobę, która zaatakowałaby go talerzami, jak w ostatnich wspólnych chwilach zwykła robić Rebecca. Na wszelki wypadek jednak robi pół kroku do tyłu. Dystans. Może był potrzebny.
To okolica, której strzeżesz, czy może zwyczajnie na kogoś czekasz? Nie wierzę, że suma przypadku spotyka nas po latach w takim miejscu.
Ostatnio zmieniony 2021-01-19, 10:34 przez Jacob Hirsch, łącznie zmieniany 1 raz.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Miłość ma to do siebie, że każdego człowieka potrafi zamienić w głupca. Imbecyla. Sama dobrze o tym wiedziała, bo choć jej związek z Vincentem nie był tak destrukcyjny, jak małżeństwo Jacoba i Rebecci, sama wchodziła na tereny, na których jej noga nigdy nie powinna postać.
I adrenalina. Ta pieprzona adrenalina, która pojawiała się za każdym razem, kiedy odkrywała nowe możliwości. Chęć zrobienia czegoś, czego nie robiła nigdy wcześniej. Chęć patrzenia na to, jak Monroe rozprawia się z kolejnym problemem, jak gdyby ktoś raczył ją mistrzowsko nakręconym filmem. Tak jakby zdrowy rozsądek wyjechał na urlop i jeszcze długo nie zamierzał z niego wracać.
Uśmiechnęła się pod nosem, bo nie stracił typowej dla siebie iskry. Nawet po tych wszystkich latach pozostawał po prostu Jacobem Hirschem: tajemniczym lekarzem, z kącikami ust wygiętymi ku górze w półuśmiechu, zadziornym, a jednocześnie takim, przy którym trzeba było uważać. Bo niebezpieczna iskra w ciemnych tęczówkach przypominała, że wciąż jednak pozostawał postacią enigmatyczną, której nie znała dobrze.
Przejęła papierosa od Hirscha i ponownie się zaciągnęła – mocno, nie oszczędzając płucom rakotwórczych substancji.
– Akurat dzisiaj zostawiłam strój superbohaterki w domu. Gdybym go założyła, to na pewno byś mnie nie poznał. Ale muszę przyznać, że wyglądasz podejrzanie – rzuciła ze słyszalnym w głosie rozbawieniem.
Jego bliskość przywoływała wspomnienia. Nie te romantyczne, bo przecież nigdy nic między nimi nie było. Przypominał wspomnienia; długich, jasnych włosów wirujących w akompaniamencie hebrajskiej muzyki, słodkich perfum okalających dekolt i szyję kuzynki odsłonięte przez skromną, koronkową suknię ślubną.
– Ciebie też, Jacob – odpowiedziała mu tym samym – sentymentalnym tonem wskazującym na to, że może trochę tęskniła za czasami, kiedy było lepiej i kiedy Rebecce zdarzały się jeszcze przebłyski trzeźwości. Miała wtedy naście- lat, była dzieckiem, które dopiero rozwijało skrzydła. Uczyła się życia i tego, jak przetrwać w szarej i deszczowej codzienności.
Po telefonie wykonanym do Jacoba, wielokrotnie miała poczucie winy. Nie chciała sabotować ich związku i utrudniać kuzynce mozolnego marszu po drodze do szczęścia, które wtedy – wydawać by się mogło – osiągnie z Hirschem. Ale zastanawiała się, co z jego szczęściem? Oczyma wyobraźni regularnie wracała do widoku martwej matki, a wtedy nikomu nie życzyła patrzenia na podobne obrazki.
Wiele się zmieniło.
– Pudło i… Pudło. Czekam na taksówkę, pracuję niedaleko. A ty? Szukasz potencjalnej ofiary? – oddała mu papierosa, którego mógł już dokończyć.

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Squire Park”