WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

<div class="lok0"><div class="lok1"><div class="lok2"><img src="https://dynl.mktgcdn.com/p/DROVSS_scBi_ ... /div></div>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

/początek.

Vex miała tego dnia jakiegoś małe pecha (czy tam Peszka) nawet w tak prozaicznych sprawach jak sklepowy wózek, bo jej się trafił taki, który miał coś nie tak z kółkiem i okropnie trudno się go prowadziło. Nie miała jednak możliwości, by go wymienić na inny (i nie miała tez pewności, ze ten drugi będzie lepszy, choć to byłoby już przegięcie, gdyby jej się trafił znowu jakiś felerny), bo weszła już na sklep i nie zamierzała też kupować zbyt dużo, więc uznała, że się przemęczy. Może to jej kara. Nie wiadomo tylko za co.
Tarabaniła się wiec po sklepie z tym nieszczęsnym wózkiem, nie wyrabiając na zakrętach. Kilka rzeczy do niego wrzuciła, ale jak to zwykła mówić: tworzyła jednoosobowa komórkę społeczną, więc jej potrzeby konsumpcyjne były adekwatnie mniejsze od potrzeb kilkuosobowej rodziny. No i nie miała samochodu, więc zakupy i tak ograniczała do niezbędnego minimum, żeby później nie targać wielkich toreb z zakupami – z zakupowym wózeczkiem na kółkach pasującym do babć nigdy w życiu by się nie pokazała na ulicy, nawet gdyby wyglądał dizajnersko, miał jakiś fajny wzór i ogólnie był wypasiony.
„O żesz w mordę!” – to sobie właśnie pomyślała, gdy zmierzając ku płatkom śniadaniowym zobaczyła w alejce niby znajomą, choć nie do końca twarz. I jak tu nie wierzyć w pecha? Wprawdzie nie pamiętała imienia kobiety (choć powinna), pamiętała jednak, w jakich okolicznościach ją „poznała”. I uznała, że lepiej będzie się wycofać, aby czasem nie zostać dostrzeżoną, bo zrobiłoby się zgoła niezręcznie. Choć z drugiej strony to była całkiem niezła okazja do tego, aby się wytłumaczyć i zapewnić, że naprawdę jest siostrą Rhysa. Czy jak tam się przedstawi – tego też Vexile nie pamiętała (a też powinna) i ten właśnie niefortunny fakt w tym momencie dyskwalifikował opcję z w miarę uprzejmą, wyjaśniająca rozmową.
Męcząc się ze sklepowym wózkiem minimalnie się wycofała i wjechała w sąsiednią alejkę, chcąc wejść po płatki z drugiej strony, równocześnie czekając, aż Mae się ewakuuje z aktualnego działu. Vex spokojnym krokiem przeszła się sąsiednią alejką, chcąc na jej końcu zawrócić i wjechać w odpowiednią, kiedy jednak regały się skończyły, natknęła się na wychodzącą z alejki znajomą twarz. Cóż za spotkanie na szczycie! Przywołała tylko na twarz głupkowaty uśmiech, bo na nic innego nie było ją stać w tamtym momencie. Wtedy już było podwójne "o żesz w mordę!" w jej głowie wraz z kilkoma niecenzuralnymi słowami.
Co za dzień! Może powinna zacząć chodzić do wróżki, aby wiedzieć zawczasu, kiedy nie wyściubiać nosa z domu.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Ostatnio relacje z Greggiem stały się niezbyt przyjemne i napięte. Coleman nie do końca uwierzyła w jego bajeczkę dotyczącą imienia, a samą postać ślicznej małolaty traktowała jak swoiste zagrożenie. Nie była w stanie przyjąć do siebie innej opcji, jak tej o romansie. Bo czy gdyby była tą przysłowiową siostrą, to czy mężczyzna zachowywałby się w ten sposób? Pamiętała atmosferę, która wraz z wypowiadanym słowem przez Vex zagęściła się tak bardzo, że nie pozostało jej nic innego, jak się ulotnić.
Bolała ją myśl, że mu nie wystarczała; że jej ciało nie robiło na nim takiego wrażenia. Bo przecież po piątce urodzonych dzieci nie mogło być takie, jak u kogoś, kto ich nie posiadał i na dodatek miał coś koło dziesięciu lat mniej. Najwyraźniej świat już taki był; ludzie wzajemnie się oszukiwali, licząc na to, że prawdę da się skryć pod przestrzenią tak ogromną, jak Seattle.
Na próżno. Ona zawsze znajdowała wyjście. Prędzej czy później, zawsze potrafiła się pokazać.
- Mama, a to? -
- Nie, Charlie, tego nie potrzebujemy – Mae uśmiechnęła się lekko, kiedy to jej syn wskazał łapką na paczkę mrożonych małży.
- To? – dopytał jeszcze, wpatrując się ciemnymi oczami w kartony pizzy.
- Nie, to nie to. Szukaj szpinaku. To takie zielone opakowanie z białym napisem, skarb… - urwała, kiedy to przed nią stanęła dziewczyna, przez którą wszystko zaczęło się sypać. Bo to przecież musiała być jej wina, prawda? To ona przyszła i z pomocą jednego słowa, głupawo brzmiącego imienia, przebiła się do szklanej kuli i zniszczyła tę część życia, która nie miała prawa powstać.
Po tym wszystkim było dziwnie. Inaczej.
Wyprostowała się i zlustrowała Vexile niezbyt przychylnym spojrzeniem.
- Hej. Vex. Vex, tak? – zapytała, nie będąc samej zbyt pewną, czy pamięć nie płata jej figla.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Gdyby wózek był bardziej zwrotny, Vex pewnie dostałaby nagle umiejętności rodem z filmów „Szybcy i wściekli”, zawróciłaby i tyle ją widzieli, takie tempo by miała. Niestety, mimo próby (marnej próby) nie udało jej się zwiać. Co więcej, metalowy stelaż wózka stuknął o drugi wózek, ten należący do Mae, co wywołało charakterystyczny i niezbyt przyjemny dźwięk. Vex się skrzywiła – to była reakcja właśnie na ten dźwięk, bo z powodu tego nieoczekiwanego spotkania aż tak się krzywić nie miała zamiaru.
Co nie zmieniało faktu, że najchętniej czym prędzej by stamtąd zwiała i to w sumie była całkiem niezła opcja, odwrócić się i bez słowa odejść, nie miała przecież obowiązku wdawać się w rozmowę albo choćby przyznawać do tego, że w ogóle rozpoznaje tę kobietę. Jeśli jednak Rhys faktycznie myślał na poważnie o związku z nią, czy z kimkolwiek innym, to później trudno byłoby wybrnąć z takiej sytuacji i wytłumaczyć swoje obcesowe zachowanie, a Vex mimo wszystko zależało na dobrych relacjach z potencjalną bratową, zwłaszcza, że z bratem ostatnio się przecież popsuły. Aczkolwiek absolutnie się nie dziwiła, że i Mae nie była zachwycona i patrzyła na pannę Newman jak na… No, powiedzmy że jak na intruza.
- Eee… – wyrwało jej się niezbyt inteligentnie, bo naprawdę nie wiedziała, jak ma zareagować. Nie chciała namącić, nie chciała się wtrącać do sprawy, a przede wszystkim niewiele wiedziała, więc co w ogóle miała mówić? Istniało chyba tylko jedno sensowne wyjście: mówić prawdę. A prawda była taka, że Vex nic nie wie i tego należało się trzymać.- Tak, Vex – potwierdziła po chwili, po czym oczywiście zapadła chwilowa cisza. Sama nie wyskakiwała z imieniem, bo nagle jej się przypomniało i wcale nie musiała go potwierdzać.- Widziałaś się już z moim bratem? – wydusiła z siebie po chwili. Coś ją tknęło, nie do końca wiedziała co, ale jeśli kilkoma zdaniami mogła trochę pomóc, to czemu nie. Przecież nie od dziś wiadomo, że za facetów trzeba wszystko załatwiać.- Wyjaśnił ci wszystko? – dopytała jeszcze.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Niestety, nie były w żadnym filmie – Mae nie znalazła się cudem w niewidzialnym, Vex natomiast nie dostała szybkiego samochodu, dzięki któremu mogłaby się ulotnić i zniknąć jej z oczu.
Ileż by dała, aby tak się stało. Ileż to zrobiłaby, byleby nie musieć spoglądać w te piękne lico, roziskrzone od młodzieńczej nuty spojrzenie. W zaróżowione od emocji policzki i lekko rozchylone usta, które raz po raz oblizywała z nadzieją, że powie coś sensownego. Gdyby nie to, że jej serce rwało się w innym kierunku, choć do podobnych struktur DNA, Coleman mogłaby zacząć zastanawiać się nad swoją orientacją seksualną.
- Mama! – wykrzyczał Charlie, a następnie niebezpiecznie wychylił się w bok, aby złapać za kolorowe opakowanie. Te były istną zmorą matek, które nie mogły zostawić swoich pociech w domu, pod opieką i musiały taszczyć je na zakupy. Charles junior należał do tego grona dzieci, które najchętniej wyniosłyby pół sklepu, a Margaret była matką o iście miękkim sercu i okropnie słabej woli. Gdyby tylko mogła, tak niewątpliwie by pozwoliła mu wziąć co tylko chciał.
- Odłóż to Skarbie, w domu masz dziesięć innych – rzuciła tylko, nawet nie przyglądając się temu, co wziął. Wciąż, niczym zahipnotyzowana magicznym wahadłem, wgapiała się w Newman, zastanawiając co też robiła w życiu Rhysa i czy było to tak bardzo niestosowne jak to, co jeszcze przed kilkoma tygodniami wyprawiała z nim w aucie.
- Brata? Co? – wydusiła wreszcie, równie zbita z tropu, co młoda kobieta, jednocześnie odkładając na miejsce to, co wrzucił do koszyka jej synek.
- Nie, nie widziałam się z nim. I właściwie to… – pomimo nagabywań policjanta, blondynce nie było do tego zbyt spieszno. W tej relacji zaczęło być dużo niedociągnięć. Niewiadomych, których nie potrafiła rozwiązać, nie sama.
Zieleń tęczówek błysnęła, gdy w czaszce rozległ się cichy głosik, który podsunął pomysł.
- Zapytaj. -
- Jak właściwie go zawołałaś? – bo nawet i jeśli ona nie umiała, to Vexline była tą, która zagadkę mogła rozwiązać.
- R… R? -

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Vex powędrowała spojrzeniem w kierunku chłopca, zatrzymała je na nim może na kilka sekund i wróciła do Mae. Nie analizowała tej sytuacji, nie pojawiły się w jej głowie żadne myśli w stylu "o, dzieciatą sobie wybrał", bo to nie była jej sprawa, a w obecnej chwili bardziej była skupiona na innej kwestii i nie zauważała takich "szczegółów".
- Tak, brata – potwierdziła cierpliwie, choć z drobną nutą dezaprobaty w głosie. Nic dziwnego, w końcu nie w smak było Vex, gdy ją kto posądzał o jakieś dziwne rzeczy i powątpiewał w to, że jej własny brat jest bratem, sugerując przy tym, że coś razem… Hm, kombinują. To było obrzydliwe, ale na całe szczęście nie zapędziła się myślami aż tak daleko, aby to obrzydzenie pojawiło się na jej twarzy.
- No to może powinnaś, bo zdaje się, że jemu zależy, a ty zwiałaś oburzona i dorobiłaś sobie teorię, jakby było do czego. A nawet go nie dotknęłam, gdy się do was dosiadłam w tamtej knajpie – pewnie nie powinna tak bezpośrednio mówi różnych rzeczy, zwracać uwagi praktycznie obcej osobie, pomiędzy słowami sugerując, że zachowała się zwyczajnie dziecinnie, jakby była nastolatką zazdrosną o jakiegoś innego licealistę, tylko ze rozchwytywanego przez dziewczęta, bo przecież jest popularny czy coś. Ale powiedziała, co powiedziała, bo nie miała w zwyczaju owijać w bawełnę.- Rhys – powiedziała po chwili bez wahania. Cokolwiek gagatek ukrywał i kombinował, Vex wolała to jakoś sensownie wyjaśnić zamiast brnąć w dalsze kłamstwa.- Ale nie zaprzątaj sobie tym głowy. Na pewno znasz kogoś, kto w papierach ma jedno, a mówi się do niego inaczej – na koniec wzruszyła ramionami, bo to wcale nie był taka rzadka sytuacja. Niektórzy używali drugiego imienia, inni jakiegoś przedziwnego skrótu, a jeszcze inni całkiem innego imienia mającego niewiele wspólnego z tym właściwym. Miał jakiś tam powód, aby podać inne, Vex niestety nie znała jeszcze szczegółów, bo się nie mogli rozmówić, ale mimo wszystko nie była aż tak wredną i lekkomyślną pannicą, aby psuć jakąś sprawę. Prócz tego wychodziła z założenia, że rodzinę należy wspierać – i czasem tez kryć, bo jakże by inaczej.- Chcesz jakiś dowód? – spytała jeszcze, całkiem nagle - i na serio - równocześnie sięgając do kieszeni po smartfona.- Chyba mam w chmurze jakieś stare zdjęcie z dzieciństwa. No i wybacz tamtą sytuację, wkurzona byłam na niego no i chlapnęłam sobie dwa drinki wcześniej.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#1 Kto by pomyślał, że tak młoda dziewczyna jaką jest Clem już od kliku lat żyje sama w wielkim domu i jakoś to wszystko trzyma się kupy, chociaż stan jej miejsca zamieszkania pozostawia wiele do życzenia. Odkąd rodzice wyjechali cztery lata temu to starała się jakoś ogarniać przybytek, ale w którymś momencie coś poszło nie tak jak powinno i z małej góry prania zrobiła się jej wielka sterta, ta do prasowania jeszcze większa, a ze zmywarki jakimś cudem powstała kolejna szafka na naczynia. Nie zarastała brudem ale porządku nie miała to było pewne. Jej znajomi już się przyzwyczaili do tego stanu rzeczy, chociaż większość z nich była artystami tak jak ona i nie przywiązywali wagi do otoczenia. Podobno w każdym szaleństwie jest metoda. Ostatnie wydarzenia sprzed parunastu dni chyba wprawiły Clem w lekką konsternację, jeszcze wychodziła z szoku i nieco się uspokoiła, ale nadal była kolorowym ptakiem. Zanim wyszła z domu na cotygodniowe zakupy naciągnęła na siebie pierwsze lepsze czyste ciuchy, zgarnęła portfel i telefon i wyruszyła w drogę. Na parkingu stanęła na dwóch miejscach zamiast jednego, ale kto by się tam przejmował?
Zgarnęła wózek i wparowała do sklepu jak do własnego salonu czyli na totalnym luzie. Dobre dwadzieścia minut snuła się między regałami pakując poszczególne produkty do koszyka, aż nagle zaczęła myśleć nad tym w jakich proporcjach zmieszać farbę by wreszcie uzyskać nieodkryty jeszcze kolor nazwany sinokoperkowym różem. Przestała zwracać uwagę gdzie idzie, z resztą po co, skoro było już bardzo późno i w sklepie nie było niemal żywej duszy poza obsługą. Olśniło ją, być może odkryła poprawną kombinację i będzie to epokowym odkryciem, wygra jakąś super nagrodę i... BUM!
Opierała się całym ciężarem ciała na swoim wyładowanym pierdołami wózku. W sklepie rozległ się huk metalu co sugerowało kolizję wózków a zaraz później odgłos tłuczonego szkła.
Clementine zdębiała, jej oczy zrobiły się wielkie jak spodki i kiedy odzyskała równowagę zakryła usta dłońmi widząc co też najlepszego narobiła. ALKOHOLOWA KATASTROFA. Ona i jej umiejętności poruszania się. Powinna chyba dostać niepełnosprawność i asystenta do pomocy w związku z dysfunkcją. Na bycie ciamajdą jest jakieś lekarstwo? Żółte papiery może chociaż?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nigdy nie był fanem zakupów, nie tyle przez wzgląd na kompletowanie listy produktów a kontakty międzyludzkie. Z jego perspektywy zakupy w dużym markecie nigdy nie należały do sportów bezkontaktowych i zawsze zdarzała mu się jakaś niepożądana interakcja z innym kupującym. A on najoględniej mówiąc, nie należał do ludzi, którym niebywałą radość sprawiały pogawędki z obcymi w miejscach publicznych. Toteż i tym razem przemykał dzielnie między sklepowymi alejkami, wrzucając do koszyka groszek, ziemniaki i inne cudeńka. Mając przy tym nadzieję, że nikt ze znajomych z pracy nie rozpozna go i nie zechce uraczyć go swoimi przemyśleniami odnośnie tego dnia, pogody, jakości produktów lub ich cen. Zdecydowanie nie był dziś w sosie na socjalizację z kimkolwiek. Ładując do wózka ostatnie z produktów, marzył już o tym, by rozliczyć się ze wszystkiego w znajdującej się nieopodal kasie i bezpiecznie wrócić do domu. Był o krok od zrealizowania tego nieszczególnie skomplikowanego celu, gdy ktoś niespodziewane postanowił staranować go wózkiem, tym samym spychając go na stertę szklanych butelek, które z hukiem rozbijały się jedna pod drugiej na wyłożoną płytkami, sklepowej podłodze.
- Do cholery, gdzie ma pani oczy? - wybuchł, spoglądając na pannę, która to doprowadziła do wypadku. Prychną poirytowany, strzepując z siebie odłamki szkła. Całe szczęście nie pocięły go, jednak płaszcz i koszula były całe mokre i okropnie poplamione. Najwyraźniej w drodze powrotnej przyjdzie mu jeszcze wstąpić do pralni, licząc, że będą w stanie wybawić palmy z jego nowej lnianej koszuli. Cudnie. Całe szczęście, że znajdowali się nieopodal kamer, bowiem nie zamierzał płacić za stłuczkę, której sam nie spowodował. - Tak ciężko patrzeć pod nogi? Nie jest tu pani sama. - cóż poradzić, z jego perspektywy młodzież była coraz bardziej nieuważna i zupełnie odporna na jakąkolwiek logikę. Nie raz mijał już takich gagatków, w wieku na oko zbliżonym do blondynki. Oczy zatopione w wyświetlaczach telefonów, bezmyślne uśmiechy i zero refleksji. A później dziwi się jedne z drugim, ze świat kończy się poza instagramem i fejsem. Po chwili jednak doszedł do wniosku, że nic tu po nim. Zerkając z ukosa na blondynkę, odwrócił się na pięcie i ruszył do wyjścia, uprzednio opłacając przy kasie swoje zakupy.
/zt

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#20

Normalnie to by miała pewnie jakieś plany. Wyśmiewałaby właśnie Eme za to, że robiła się jakaś ckliwa w jakieś bezsensowne, przesadnie serduszkowe i przesadnie różowe święto. Albo udawałaby, że wcale nie oczekuje upominku od Luci. Dlatego też nie zamierzała dzisiaj siedzieć w domu - zresztą, co tu dużo mówić, od czasu tego nieszczęsnego wypadku w zakładzie pogrzebowym, to unikała pozostawania samej niemalże desperacko. Co prawda cierpiały na tym jej postaci na PBF'ach, bo miała na to mniej czasu, ale i tak zaczęła wpadać na jakieś zbyt drastyczne i makabryczne pomysły na fabuły, więc pewnie krótka przerwa to był dobry pomysł. Aż ta ciężka wena przejdzie, czy coś.
Dlatego jakoś nie zwracała uwagi na niezbyt duży entuzjazma Liane, kiedy zaproponowała walentynkowe zakupy i wyciągnęła ją na to, tak czy siak. Po pierwsze, miała na to cudowny plan, po drugie, nie zamierzała się godzić na to, że w zasadzie to powinna zacząć rozważać, czy ją na pewno stać na takie głupowy.
Zastanawiała się nad centrum handlowym, ale doszła do wniosku, że w taki dzień jak ten, takie miejscówki były AŻ ZA bardzo oblegane i ich mała wycieczka zabrałaby stanowczo zbyt dużo czasu, zmarnowanego w większości na wystawanie w kolejkach.
- No więc taki jest plan - postanowiła uchylić w końcu trochę rąbka tajemnicy, ledwie przekroczyły próg Safeway - Szukamy najbardziej kiczowatych walentynkowych gadżetów, jakie tylko będziemy tu w stanie znaleźć, a potem jak jakieś pieprzone kupidynki uderzamy w klubing - przedstawiła, posyłając Liane szeroki uśmiech - I zakładamy się, która zdobędzie więcej całusów. Taki właśnie jest plan na dziś!
Jeśli sam dzień nie napawał optymistycznie, to należało i tak go przekuć we własną, dobrą zabawę, ot co.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Praktycznie nigdy nie spędzała walentynek z kimś. Wracając wspomnieniami do czasów nastoletnich przypominały jej się pojedyncze karteczki wsunięte do plecaka czy różyczka podarowana przez chłopaka z roku wyżej. Nigdy jednak nie wiązało się to z głębszymi emocjami czy ważniejszymi relacjami. Szybko po tym w jej życiu pojawiła się Ariana, która poniekąd nim zawładnęła. Liane była w stanie myśleć tylko o niej na długo zanim zaczęły związek. Walentynki jednak wiązały się tylko z listami wysyłanymi sobie z odpowiednim uprzedzeniem, tak by doszły na czas, bo odległość nie pozwalała na spotkanie się z tylko i wyłącznie tak kiczowatego powodu. Spędzanie Walentynek samodzielnie nie było ostatecznie dla niej większym problem, ale ostatnimi czasy spędzała stanowczo zbyt dużo czasu samotnie. Dlatego, kiedy tylko dostała wiadomość od Virgie ubrała się gotowa do wyjścia.
Nigdy nie była wielką fanką zakupów, przywykła do szycia sobie samej ubrań lub cerowania tych starych i podniszczonych. W domu nigdy nie zdarzały jej się wypady do miasta na zakupy, głównie z braku pieniędzy, ale też i chęci. Dopiero przeprowadzka do Seattle pokazała jej, że ludzie potrafią w taki sposób spędzać czas i nie uważają tego za jego marnotrawstwo. Miastowi ją zaskakiwali. Mimo tego i tak zgodziła się na zakupy ze współpracowniczką licząc, że będzie lepiej niż jej się wydawało, że być może. Po przekroczeniu progu Safeway została uraczona przez Virgie planem na cały dzisiejszy wieczór.
- To będzie mój prawdopodobnie pierwszy klubing w życiu.- odpowiedziała szczerze z uśmiechem na ustach. Plan Virgie brzmiał jak całkowite oderwanie od problemów codzienności, czyli dokładnie to czego akurat potrzebowała. Po nieplanowanym spotkaniu z Arianą potrzebowała odciąć się od przytłaczających emocji.-Ale spokojnie, i tak cię pokonam w liczniku całusów.- dodała pewnie zupełnie jakby miała wieloletnią wprawę w takich ekscesach. Co prawda, ostatnimi czasy coraz częściej zdarzało jej się całować zupełnie obce usta, żeby choć na chwilę zapomnieć o tych, które były nieosiągalne. Przekroczyły próg sklepu i natychmiastowo znalazły się w krainie czerwieni, serc i cukierków. Niesamowite, że z powodu jednego dnia robiono tak wielką aferę. Pierwsze co rzuciło jej się w oczy to opaska na głowę z dwoma serduszkami podpiętymi na sprężynkach. Od razu ubrała je na głowę pokazując się Virgie.
-I co myślisz? Jak się prezentuję?- spytała strojąc głupie miny i pokazując się z każdej strony.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie zamierzała marudzić, smucić, zastanawiać się. Może źle się czuła przez pierwszy tydzień. No może kilka. No, może nawet źle by się czuła dłużej, czy zajadała lodami przy romantycznych komediach, których normalnie nawet nie oglądała, gdyby nie miała innych rzeczy na głowie.
Może jęczałaby każdemu po kolei o tym, jak została potraktowana, gdyby nie to, że jęczeć i marudzić zdecydowanie nie lubiła, woląc iść dalej. Było, minęło, straciła chłopaka, dziewczynę, przyjaciółkę, wszystko jedno. Ich strata. Ona miała jeszcze mnóstwo czasu, wolności, imprez i znajomości, na których mogła się skupić.
Na których chciała i musiała się skupić, jeśli miała nie ześwirować. Nawet trochę unikała Sao, bo nie wiedziała, jak ma się przy niej zachowywać po tej przygodzie z ciałem...
Dostała niby nawet teraz jakieś walentynkowe niespodzianki, ale nawet za bardzo nie zastanawiała się, od kogo mogło to być.
Anonim to anonim, zresztą brzmiała jak jakaś poezja wygenerowana przez bota, nic czym by chciała zawracać sobie głowę.
Dlatego teraz uśmiechała się szeroko na wyznanie Liane - bo to stanowczo zwiększało jej szanse na zwycięstwo, jako że sama była zdecydowanie klubingowym zwierzęciem - a ostatnio pobijała wszelkie rekordy, wiedziała z czym się to jadło.
- Wspaniale! - rzuciła jednak tylko i zanurzyła się następnie w świat serduszek, różu i kiczowatości.
Nie minęlo dużo czasu, kiedy Liane postanowiła zaproponować swoją broń, na co Virgie zapowietrzyła się z udawanego oburzenia.
Ostro grała, no ostro!
- Dobre. - oznajmiła i rozejrzała się za czymś, co mogłoby temu dorównać.
W sumie marzył jej się serio łuk kupidyna, ale pewnie nikt by jej nie wpuścił z tym do klubu, więc z entuzjazmem chwyciła za połączone rękawice z połączonym sercem.
- Ja sobie zabieram to. Będę wszystkim mówić, że szukam drugiej ręki - rzuciła, zdradzając swój tajemny tekst na podryw, z uniesionymi lekko brwiami.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Zawsze uważała, że walentynki są mocno przereklamowanym świętem. Wyłamywała się ze stereotypu romantycznej francuski wzdychającej do dnia celebracji miłości. Faktycznie, momentami popadała w te stereotypowe windowanie romantycznych działań ponad innymi, uwielbiała drobne gesty takie jak karteczka z wyznaniem miłości przyklejona do torebki z kanapkami do pracy, dzielenie się ostatnią kostką czekolady na pół czy przyniesienie do pracy drugiej połówce termosu ciepłej, ulubionej herbaty. Jednak nigdy nie lubiła wielkich i pompatycznych gestów wyjętych prosto z kolejnej netflixowej komedii romantycznej. Nie wyobrażała sobie śpiewu na stołówce, oświadczyn w miejscu publicznym czy innych działań, które rzekomo miały powodować szybsze bicie serca. Dużo bardziej doceniała drobiazgi przypominające każdego dnia, że jest się kochanym. Walentynki były dla niej stanowczo zbyt pretensjonalne.
Zazwyczaj pozwalała sobie o tym dniu zapomnieć oddając się albo pomocy przy obowiązkach domowych albo pracy, rzadko kiedy zdarzało jej się spotkać ze znajomymi, którzy również nie mieli zbyt ambitnych planów na ten dzień. Teraz pierwszy raz przychodziło jej spędzić walentynki w ramach swoistego wyśmiania ich i czerpania z nich radości. Cieszyła ją ta myśl bardziej niż by się tego spodziewała.
Wiedziała, że szanse na wygraną ma o wiele mniejsze z racji na to, że to właśnie z Virginią przyjdzie jej pierwszy raz odwiedzić klub, jednak wierzyła, że może osiągnąć spore wyniki na liczniku całusów. To właśnie ta złudna wiara nadawała jej pewności siebie.
Topiła się wśród różu i czerwieni sklepu próbując odszukać coś przy czym jednocześnie będzie wyglądać głupkowato i słodko, a jednocześnie będzie czuć się komfortowo. W międzyczasie Virginia zaskoczyła ją podwójnymi rękawiczkami.
-Muszę ci to przyznać, to będzie bardzo dobry pick-up line- skwitowała wybór koleżanki od razu starając się znaleźć coś jeszcze co będzie się komponować z dyndającymi na jej głowie serduszkami. W jej oczy rzuciły się różowe okulary przeciwsłoneczne w kształcie, jakżeby inaczej, serc. Założyła je natychmiast pozwalając zaróżowić sobie świat. -Co myślisz? Może zacznę w takich chodzić na co dzień- zaśmiała się przyglądając się swojemu odbiciu w małym lusterku. Brakowało jej jedynie komponującej się z wszechobecnym różem pomadki na ustach by nadać sobie ostateczny wygląd walentynkowej kupidynki.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Jeśli ktoś wymyślał jakiś powód do świętowania - Virginia była za. Mogła świętować miłość, bycie singlem, bycie dziewczyną, niebycie chłopcem, dzień mańkuta, cokolwiek, bo każdy powód do tego, żeby się trochę rozerwać przecież był dobry - a najlepiej jednak się bawiło, kiedy była ku temu jakaś okazja, chociażby takie idiotyczne walentynki.
Nie była specjalnie romantyczna, ale z drugiej strony miała w sobie tyle beztroski i pozytywizmu, że najzwyczajniej w świecie nie mogła tego postrzegać inaczej. Najgorsze, co dla niej mogło się stać, to konieczność traktowania jakiegoś dnia, jak zwykły, bo nie chciała żadnego takiego.
Więc ogólnoświatowych tradycji tym bardziej nie zamierzała omijać.
I wyciskała z nich co tylko mogła.
- Oczywiście, że będzie dobry - przyznała nieskromnie, przy okazji machając tą podwójną rękawiczką do jakiegoś biednego, randomowego klienta, zanim zrobiła półpiruet, bo w międzyczasie zorientowała się, że Liane gdzieś odbiła, w poszukiwaniu najlepszej kreacji.
Kiedy ją odnalazła, ta już biegała ze swoimi okularami, pytając co o tym myślała.
A blondynce kojarzyły się one tylko z jednym.
Parsknęła.
- Wiesz, w sex shopach mają lepsze. Też takie, tylko, że z napisami - zauważyła, na pewno bardziej by przyciągnęły uwagę, niż zwykłe w serduszka - Chcesz tam wpaść po drodze?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Świętowanie było do Liane zupełnie niepodobne. Lubiła codzienność całe życie przyzwyczajając się do niej. Skupiała się na ciągłym wypełnianiu obowiązków, czy to domowych, gdy mieszkała we Francji, czy to pracowniczych od przeprowadzki do Seattle, zupełnie zapominając o czerpaniu radości z drobnych wydarzeń. Obiektywnie poświęcała zbyt wiele czasu na to na co nie powinna. Oddawała się pracy, czy to na farmie czy na cmentarzu, biorąc na siebie co rusz nowe zobowiązania zupełnie odcinając od siebie istotę dnia wolnego czy przyjemność płynącą z dostrzegania czegoś specjalnego w mijanych dniach. Nigdy za nadto nie skupiała się na świętach, momentami zapominając nawet o własnych urodzinach. Zwykle w ich czasie pracowała w polu ciesząc się, że w prezencie dostała trochę mniej lawendy do zebrania czy też mniej zleceń związanych z cerowaniem swetrów sąsiadek. Jednak od kiedy pojawiła się w Seattle starała się choć odrobinę zmienić stare przyzwyczajenia mając świadomość, że poniekąd pierwszy raz w pełni decyduje o rytmie swojego dnia. Z tego też powodu świętowanie Walentynek z Virginią wydało jej się dobrym pomysłem. Czymś nowym, czego brakowało w jej życiu.
-Jesteś nad wyraz pewna siebie.- skomentowała chcąc wierzyć, że mimo wszystko ma szanse w ich małym zakładzie. Może nie była królową imprez, ale od kiedy pojawiła się w dużym mieście zauważyła, że dużo częściej inni ludzie okazywali jej zainteresowanie czy to romantyczne czy seksualne, dzięki czemu tliła w niej się nadzieja na wygranie całuśnych kompetycji.
-O tak, takie z napisami będą milion razy lepsze, pójdziemy tam w drodze do klubu.- podjęła decyzję praktycznie natychmiastowo chcąc dorównać siłami Virginii. W sekundę później znalazła zestaw cekinów i kiczowatych serduszek do naklejania na twarz. -A to wezmę koniecznie.- skwitowała gotowa obkleić sobie buzię małymi serduszkami i cekinowymi konstelacjami wiedząc, że szybko dzięki temu przykuje zainteresowanie innych i wyróżni się z tłumu ludzi.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie słuchała. Bo jak tylko przestała komentować okulary, w jej oczy wpadł prawdziwy, niepowtarzalny, bezcenny skarb, za ledwie kilka dolców. Przekrzywiła głowę, zmarszczyła brwi.
No, może nie był wcale taki idealny. Uśmiechnęła się szeroko, i podeszła do przedmiotu, który wypatrzyła w stercie kiczowatych walentynkowych ozdóbek.
- Życie jest za krótkie na niepewność - oznajmiła, z jakimś dziwacznym opóźnieniem.
Chyba każdy kiedyś miał tak, że sens wypowiadanych zdań albo wydarzeń docierał stanowczo zbyt późno, jakby mózg wcześniej się zaciął. Czasem dawało to wyraz w tym, że pytało się "co?", a potem natychmiast udzielało odpowiedzi, innym razem, właśnie tak.
Zerknęła na Liane.
- Urocze. - rzuciła w reakcji na te cekiny, serduszka i inne rzeczy przyklejone do jej twarzy.
W sumie dobra sztuczka, zachęcały do tego, żeby je zdjąć, tak czy inaczej. Ona jednak miała wielkie serce, więc wybrała coś innego. A mianowicie serce na tułów, zawieszane na ramionach z wielkimi napisami "Hug me" zarówno z przodu, jak i z tyłu.
Lepsze by było "kiss me", ale od przytulenia do całusów, tylko jeden krok, prawda?
- Ja jestem gotowa. A ty? Chcesz jeszcze poszperać czy lecimy na następny nasz przystanek?
Bo jeśli kobieta myślała, że Virginia daruje jej teraz ten sex shop, to się grubo, grubo myliła. Zresztą, liczyła na to, że tych przystanków po drodze będzie jeszcze mnóstwo, niekoniecznie w postaci sklepów.

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Queen Anne”