WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

<div class="lok0"><div class="lok1"><div class="lok2"><img src="https://pbs.twimg.com/media/Dt1hd24VAAE ... /div></div>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

— 20 — ..........Święta w rodzinie Ortega zawsze są szalone i nie inaczej było w tym roku. Bo co z tego, że jej najbliższa rodzina to rodzice i siostry, skoro kiedy nadchodzi Boże Narodzenie, na kolację zjeżdżają się ciotki i wujkowie, babcie i dziadkowie, kuzyni i kuzynki? To oznacza dziesiątki osób w jednym, na dodatek niezbyt wielkim domu, przez co nie ma nawet chwili ciszy i spokoju. Dorośli się przekrzykują, dzieciaki biegają pod nogami, a zwierzęta, bo zwierząt przecież też zabraknąć nie może, chowają się po kątach ze strachu albo dołączają do zabawy, tworząc jeszcze większy rozgardiasz. Ktoś z zewnątrz niewątpliwie pomyślałby jedno — dom wariatów, ale jako, że Lana spędza tak każde święta, dla niej jest to po prostu normalne. Oczywiście zdaje sobie sprawę, że nie w każdym domu kolacja wigilijna tak wygląda, że zazwyczaj jest spokojniej, ciszej, nie mówiąc o mniejszej ilości osób, ale co rodzina, to inne tradycje, tak?
..........I choć kocha swoją rodzinę, oddycha z ulgą, gdy wreszcie udaje jej się uciec z domu pod pretekstem odwiedzin kilku znajomych. Oczywiście owych znajomych odwiedziła z samego rana, aby wręczyć im prezenty, ale w innym wypadku rodzina niewątpliwie nie wypuściłaby jej ze swoich szponów, a po kilku godzinach spędzonych wśród tylu ludzi, jedyne o czym marzy to chwila spokoju. Już od godziny marzyła, aby wziąć Legiona na smycz i spacerkiem wrócić do swojego mieszkania. Cóż, poniekąd jej się to udało — poniekąd, bo Legion został w środku, nie mając ochoty wracać, w przeciwieństwie do niej. Na spacer więc rusza sama, naciągając czapkę nieco mocniej na głowę, a potem dłonie chowając w kieszenie płaszcza.
..........Niekoniecznie interesuje ją to, gdzie zawędruje. Po prostu idzie przed siebie, wdychając chłodne, rześkie powietrze i ogladając migające światełka porozwieszane na mijanych przez nią budynkach. Gdyby ktoś ją spytał którą porę roku woli, zdecydowanie powiedziałaby, że lato, ale musi przyznać, że i zima ma swój urok. Szczególnie kiedy dookoła leży biały puch, a wszystkie kolorowe światełka migają wesoło, nieco rozweselając to ponure na co dzień miasto. Nie raz zastanawiała się dlaczego właściwie jeszcze się nie spakowała i nie wyprowadziła gdzieś na południe, gdzie jest cieplej i, przede wszystkim, ładniej, ale kiedy myśli, że miałaby zostawić za sobą swoją rodzinę, przyjaciół i pracę, stwierdza, że nie warto stąd uciekać. Może kiedyś. Może wtedy, gdy znajdzie tego jedynego, z którym postanowi spędzić resztę życia i założyć swoją małą, acz kochającą się rodzinę.
..........Myślami na ziemię wraca, gdy nagle znajduje się przed ogromną choinką postawioną przed Amazon Meeting Center. Musiała naprawdę długo chodzić, skoro znalazła się aż w Belltown, czego potwierdzenie może odnaleźć w zimnym jak lód nosie, który wtyka w swój szalik, aby nieco go ogrzać. Zamiast jednak odwrócić się na pięcie i ruszyć w kierunku metra, by wrócić już do swojego mieszkania, na moment przystaje tuż obok tej wielkiej choinki, wpatrując się w nią z ciekawością. Ciekawe ile trzeba było osób i czasu, aby ją tutaj postawić i, co gorsza, ubrać. Przecież ma ona chyba kilkanaście dobrych metrów! Ona sama na pewno nie wspięłaby się tak wysoko, bo choć nigdy tego nie sprawdziła, czuje, że może mieć lęk wysokości.
..........Chwilę później rusza w drogę powrotną. A przynajmniej taki ma zamiar, bo ledwo się odwraca, niemal wpada na stojącą niedaleko osobę.
..........Przepraszam naj… — urywa w połowie wyrazu, kiedy jej wzrok pada na twarz mężczyzny. Śmieje się cicho, kręcąc z niedowierzaniem głową. — Cześć — rzuca wesoło w kierunku Ryana, bo to właśnie on przed nią stoi. — Czyżbyśmy byli na siebie skazani? — pyta z rozbawieniem, bo ich ostatnie spotkanie rozpoczęło się bardzo podobnie. Może nie wpadła na niego dosłownie, ale też było ono dość niespodziewane.
..........Obrazek
.............in the madness and soil of that sad earthly scene
.............only then I am human, only then I am clean

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- 6 Niekoniecznie był fanem Świąt. Bywały nawet momenty, że wolałby jakby ich nie było. Gdzieś tam, ten radosny klimat i gwar, jak w przypadku obchodzenia tego czasu przez rodzinę Ortega, był faktycznie inny. Zazwyczaj razem w siostrą bywali u rodziców zbyt rzadko, by można byłoby to nazwać częstymi odwiedzinami i uznać to – za niezwykle kochającą się rodzinę. Pewnie do tej pory nie mogą zrozumieć dlaczego Mitchell wybrał taką drogę swojego życia i zamiast zostać lekarzem poszedł do wojska. Nie mówiąc już o ciągłym narzucaniu mu tego, co powinien, a czego nie. O posiadaniu dzieci już nie wspomni, chociaż temat przygasł w momencie, kiedy stracił Kate. Cóż, może to i dobrze? Wolał jednak by na nowo to nie powracało. Już i tak dziwnie było mu pojawiać się w rodzinnym domu bez niej. Była jego wsparciem duchowym. Wtedy także jakoś lepiej dogadywał się z nimi. Teraz jednak, kiedy jej zabrakło, tak jakby wszystko powróciło na dawne tory nieporozumień i braku zrozumienia. Z siostrą jeszcze jedynie się dogadywał dobrze, chociaż i czasem też mieli swoje przepychanki. Byli jednak dla siebie wsparciem. I to powodowało, że jeszcze się w tym domu rodzinnym pojawiał, bo jej relacje były lepsze z nimi, od niego. Dzisiaj też tam był. Wydawało się na początku idealnie. Wytrzymali całą godzinę, zanim znowu nie zrobiło się duszno. Postanowił szybciej opuścić dom i obiecał siostrze spotkanie. Szczególnie, że znowu musiała opuścić miasto za niedługo, na niewiadomo ile. (Miał siostrę, ale zniknęła i teraz improwizuję z nią nieco, więc nie pytaj za bardzo o nią w postach, bo jeszcze nic nie wiem, zanim nowej nie poszukam, bo przydałoby się, heh)
Można powiedzieć, ze zrobił sobie spacer po mieście. Może wziął taksówkę. Pewnie napił się coś w domu rodzinnym, a wsiadać po alkoholu za kierownicę nie zamierzał. Nawet nie wiedział, kiedy zaczęły go otaczać te wszystkie światełka, uszczęśliwieni ludzie, którzy chodzili z uśmiechami na ustach, czy nawet grupkę śpiewającą kolędy. Co samoczynnie utrwalało się w głowie nawet, kiedy ich głosy ucichly, niczym „nananana na na nana”.
Ogromnej choiki na środku placu też nie dało się nie zauważyć. Przystanął nawet na dłużej by się jej przyjrzeć. Wiedział, że coś mu wypadło w tym roku. Zapomniał ubrać choinki. Rok temu nawet taką miał u siebie, bo pomogła mu z nią siostra. Ale tak jakby teraz jego apartament zapomniał czym są święta.
Niespodziewanie ktoś w niego wszedł. Odruchowo ręce znalazły się na drugiej osobie. Przytrzymał ją za ramiona, by zaraz ją puścić. Nie wiedział tylko, że zaskakujące było to wejście, czy bardziej to na kogo trafił.
- To zależy… zawsze wpadasz tak na innych? – zaczął drocząco z drobnym śmiechem, ale szybko przystopował. – Cześć Lana. Nie ma to, jak przypadkowe spotkania – dodał z uśmiechem już i odetchnął.
Poprawił swój płaszcz, żałując, że nie wziął ze sobą dzisiaj szala, bo okazało się zimniej, jak się spodziewał. Aczkolwiek do wielu takich momentów był kiedyś przyzwyczajony, kiedy było mu zimno, a musiał jakoś wytrwać ten czas. – Co tu robisz? Sama jesteś? – zapytał ciekawy.
Ot, może chociaż ona nie jest samotna w te święta. Wystarczy, że on był samotny. Trochę na własne życzenie, ale jednak był.
Obrazek
Obrazek

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

..........Aż nazbyt dobrze zdaje sobie sprawę z tego, że nie każdy ma taką rodzinę, jak ona. Że święta — takie, jak te — są jedyną okazją, aby zobaczyć matkę, ojca, rodzeństwo, może nawet dziadków. I nie dlatego, że nie ma takiej okazji, a tak jest… Wygodniej. Bo faktycznie, kto chciałby spędzać czas z rodziną, z którą nie można się dogadać? Która wypytuje, męczy, nakazuje i prawi kazania? Gdyby wiedziała, jaka jest jego sytuacja, zapewne by się nie dziwiła. Ba! Sama zrobiłaby dokładnie tak samo — odcięła się od tego ciągłego gadania, marudzenia i kłótni. Cóż, jej jednak się poszczęściło i każdy w rodzinie, a przynajmniej ten najbliższej, się kocha i wspiera. Może więc liczyć na rodziców, jak i rodzeństwo, ale czasem nawet i to wsparcie może być przytłaczające. I tak było, gdy jej świat się posypał po śmierci córki i rozstaniu z partnerem. Nic dziwnego, że tak szybko zwiała od rodziców i wynajęła własne mieszkanie.
..........Ach, właśnie — mieszkanie! Minęło kilka dobrych tygodni, odkąd wspomniała Ryanowi, że może to czas na przeprowadzkę, ale jeszcze nic w tym kierunku nie zrobiła. No dobrze, może raz przejrzała kilka ofert, ale to byłoby na tyle. Stwierdziła jednak, że to po prostu nie jest dobry moment — ze świętami i nowym rokiem za pasem. Nie miałaby w tej chwili głowy do przeprowadzki, więc uznała, że zajmie się tym po Sylwestrze. I dobrze, że tak zrobiła, bo kupowanie prezentów i gotowanie na kolację wigilijną pochłonęło jej naprawdę sporo czasu, a musiała jeszcze pracować, wychodzić z Legionem na spacery i ogarniać mieszkanie. Nie może jednak się już doczekać, aż wreszcie siądzie i porządnie przejrzy oferty, a potem zacznie oglądać te wszystkie mieszkania, które jej się spodobają. Ostatnio w ogóle nie czerpała z tego żadnej radości, chciała po prostu wynająć cokolwiek, aby uciec od rodziców i ich nadopiekuńczości. Tym razem będzie inaczej. Będzie lepiej, na pewno.
..........Zdarza mi się to naprawdę rzadko, zapewniam — odpowiada z rozbawieniem, chowając dłonie do kieszeni płaszcza, bo pogoda niestety nie rozpieszcza. I gdyby nie wpadła właśnie na Ryana, niewątpliwie wracałaby już do mieszkania, aby się ogrzać. Skoro już jednak na niego wpadła, postanawia wykorzystać tę sytuację. — Cieszę się, że cię widzę. To naprawdę miła niespodzianka — mówi, mimowolnie obrzucając go spojrzeniem od góry do dołu. Wygląda naprawdę nieźle i, sądząc po jego ubiorze, sam zapewne wraca z jakiejś świątecznej kolacji.
..........Sama, sama. Byłam u rodziców, ale postanowiłam nieco wcześniej się zwinąć i pójść na spacer — wyjaśnia z uśmiechem, kuląc się lekko, gdy chłodniejszy podmuch wkrada się pod jej szalik i czuje go na wrażliwej skórze szyi. — A ty? Też wcześniejsza ewakuacja z rodzinnej kolacji? — pyta z rozbawieniem, bo trochę tak to wygląda. No, chyba że dopiero gdzieś idzie, robiąc jedynie krótki przystanek, aby przyjrzeć się ogromnej choince, pod którą właśnie stoją. Nie miałaby jednak nic przeciwko, gdyby był już po kolacji i nie miał planów na resztę wieczoru, bo, prawdę mówiąc, przyda jej się towarzystwo. I może on również nie chce spędzić samotnie pozostałą część dnia? Bo gdyby miał z kim go spędzić, nie spacerowałby tutaj samotnie, prawda?
..........Obrazek
.............in the madness and soil of that sad earthly scene
.............only then I am human, only then I am clean

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Jakby nie było miał już swoje lata na karku. Jakoś nie wyobrażał sobie by mógł być na co dzień blisko rodziny w wieku niemal czterdziestu lat. To byłoby jednak dziwne. Miał już własną rodzinę, przy której powinien trwać. Jednak nic z tego nie wyszło. Odebrano mu możliwość zestarzenia się z żoną. Odebrano mu też możliwość posiadania własnych dzieci, chociaż i to też nie było takie stuprocentowe, bo jakieś szanse na dziecko niby miał, ale marne. Parę marnym procent. Zdarzyłby się cud, gdyby stało się inaczej. I z góry stwierdzono, że dzieci mieć nie może. On sam tak stwierdził. Zawsze jeszcze istniała adopcja, ale co mu z tego, skoro nie miałby matki dla tego dziecka. Miał jeszcze siostrę, ale ona to nawet o tym nie wiedziała. Kate tylko znała wszystko z nim związane. Nie mieli przed sobą tajemnic i to było w tym związku niezwykłe. Może nie zawsze się też dogadywali, żeby nie było, że tak kolorowo u nich było, ale potrafili dojść do porozumienia.
Sam nie wiedział, kiedy minął mu ten czas przeprowadzenia się w to miejsce. Niby wydawało się, że jest tu długo, a jednak wspomnienia przed przeprowadzką wydawały się równie wyraźne, jakby to było wczoraj. Zmiana jednak dobrze wpływa na nas. Mu to pomogło. Mieszkanie w dawnym miejscu zamieszkania byłoby nieco bolesne. Bo tutaj wiele rzeczy robił z nią. A samej Ortega przydałoby się zmienić to miejsce, bo jednak powinna mieszkać w lepszej okolicy i z lepszymi drzwiami.
Każda pora roku ma swój jakiś osobisty urok. Nie raz mówi się w zimie, że chciałoby się by było lato, a w lecie zaś twierdzi się, że przydałaby się zimniejsza pora – ot, jaki paradoks.
Znalazła się w jego okolicy. Sam miał pewnie już niedaleko własnego domu. Być może widział tą choinkę z okna od swojego apartamentu z V piętra, ale teraz, kiedy był przy niej bliżej, wyglądała jakby inaczej. Ale i też nie mniej zaskakująco. Punkt widzenia zależy zawsze od położenia. I nawet teraz musiał to stwierdzić. Postarali się – z tymi światełkami, nawet z tym wysokim drzewkiem. Nie sztuka postawić takie drzewko w Amazon Meeting Center.
Powinien zabrać ze sobą szalik. Pewnie po raz kolejny przeszła mu przez głowę taka myśl. Ale da radę. Może się nie przeziębi, chociaż on to miał końskie zdrowie.
Jest jeden ze sposobów na to, by zrobiło się cieplej. Bliskość drugiej osoby, zatem może dobrze, że wpadł właśnie na nią? Mógł też oczywiście szybko udać się do swojego lokum. Tylko jakoś mu się do niego tak nie śpieszyło jednak, skoro był tutaj jeszcze, a nie tam.
Włożył swoje ręce do kieszeni i uśmiechnął się w jej kierunku przelotnie.
- Zgadza się. Wyższa konieczność. Powiedzmy, że spędzenie czasu z moimi rodzicami dłużej, jak godzina przeradza się w dyskusję nie do opanowania, czego jednak wolałem im i sobie w taki dzień jak dzisiejszy oszczędzić. Chociaż moja siostra niezbyt była też zadowolona, ale też rozumie sytuację – odetchnął, wspominając swoją familię i przyjrzał się Lanie dokładniej.
- Zimno, co nie? Zapomniałem o szalu i chyba zaraz zamarznę – wyznał, szczelniej zakrywając kołnierz od płaszcza pod szyje.
Obrazek
Obrazek

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

..........Ona też przeprowadziła się właśnie dlatego — bo wspomnień w dawnym miejscu zamieszkania byłoby zbyt dużo. Nie mogła patrzeć na pokoik, w którym stało łóżeczko Hope, nie mogła patrzeć na jej kocyk, ani nawet na swoje łóżko, w którym spali we trójkę. Pozbyła się więc wszystkiego — wszystkiego, co związane zarówno z córką, jak i byłym już partnerem. Dom rodzinny może nie był czystą kartą, ale na pewno nie przypominał jej o bolesnej przeszłości w sposób, w który robiło to jej poprzednie lokum. Nie mogła jednak mieszkać tam w nieskończoność, nie chciała. Nie tylko dlatego, że miała dość rodziców już po kilku tygodniach, ale dlatego też, że nie chciała być jedną z tych osób, które mieszkają z rodzicami do końca swoich dni. Przecież jest młoda, a to, co przeżyła, wcale nie wyklucza tego, że raz jeszcze to wszystko może mieć — partnera, dziecko, rodzinę. Jeszcze nie teraz, ale na pewno w niedalekiej przyszłości.
..........Jest gotowa.
..........Kto wie, może kolejne święta spędzi już u boku jakiegoś mężczyzny? Może, zamiast wędrować samej po mieście, będzie miała jakieś towarzystwo? A może i nie, kto wie. Zresztą w tej chwili też już narzekać nie może, bo musi przyznać, że towarzystwo Ryana jest naprawdę dobrą alternatywą. Alternatywą, która być może uratuje ją przed spędzeniem samotnie reszty wieczoru. Bo kto powiedział, że ten świąteczny czas trzeba spędzić w gronie rodzinnym? Z przyjaciółmi czy dobrymi znajomymi również warto.
..........Och, przykro mi — mówi z lekkim uśmiechem, bo choć ona urwała się wcześniej z rodzinnych świąt, nie zrobiła tego przez złe relacje z rodzicami. Kocha ich i wie, że może na nich liczyć, ze wzajemnością oczywiście. Zdaje sobie jednak sprawę, że nie każdy ma dobre relacje z ojcem czy matką, że czasem trudno się z nimi dogadać i nawet jeśli się próbuje, najczęściej i tak wychodzą z tego tylko kłótnie. — U mnie po prostu było zbyt… Tłoczno i głośno. Na święta zawsze zjeżdża się większa część rodziny, przez co niekiedy nie słychać własnych myśli — wzdycha z rozbawieniem, bo owszem, jest to dość zabawne, ale też trochę i męczące. Oczywiście cieszy się, że mogła znowu ich zobaczyć, ale podobno co za dużo, to niezdrowo. Poza tym jest przekonana, że jutrzejszego dnia i tak ich znowu zobaczy.
..........Och, strasznie. Mogłoby być trochę cieplej. I mógłby spaść śnieg, wtedy na pewno miasto nabrałoby więcej uroku — rzuca w zamyśleniu, spoglądając w górę, jakby oczekiwała, że już za chwilę z nieba zacznie spadać biały puch. Zaraz jednak przenosi spojrzenie na Ryana, gdy do jej głowy wpada pewien pomysł. — W takim razie może masz ochotę wpaść do mnie na kawę? Pamiętam, że ci ją obiecałam w ramach podziękowania. — Uśmiecha się do niego zachęcająco, bo przecież lepiej będzie, jak schowają się w ciepłym, przytulnym mieszkaniu, niż gdyby mieli marznąć na zewnątrz. — Wciąż mieszkam w Chinatown, ale drzwi zostały już naprawione — dodaje ze śmiechem, bo od ich ostatniego spotkania, wciąż nie znalazła nowego mieszkania. Nie miała w zasadzie na to czasu, zbyt zajęta przygotowaniami do świąt.
..........Obrazek
.............in the madness and soil of that sad earthly scene
.............only then I am human, only then I am clean

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Tylko czy zapomnienie jest wyjściem?
Zmiana miejsca zamieszkania jednak jest jakby wejściem w coś zupełnie innego, nie mającego znaczącego wpływu na pamięć. Może to jednak jakieś wybawienie? Zmiana miejsca, która odświeży zakamarki umysłu, zastępując ja czymś nowym… lepszym? Przynajmniej widomo, że potrafi się odciąć od rodziny by mieć ich w swoim życiu, a jednak trzymać ich w bezpieczne od siebie odległości. Może te wspomnienia nawet bolesne w którymś momencie również staną się bezpieczne? Przydałoby się.
Są, ale nie mają znaczącego wpływu na jego życie – brzmi jak dobry sposób na dalsze życie.
Trafili na siebie, gdzie w jakiś sposób mają siebie na pozostałą część tego dnia świątecznego. Nie jest tak źle. Cokolwiek ich właściwie łączy, czy jeszcze połączy. Bo ich relacja w żadnym wypadku nie należy do zamkniętych, a ciągle się rozwija. Niekoniecznie pod bacznym okiem któregoś, gdzie wszystko może toczyć się samo.
Machnął ręką na jej słowa by się tym nie przejmowała. Dodał do tego drobny uśmiech, wciskając ręce do kieszeni od płaszcza bardziej jak wcześniej, jakby to miało go jeszcze ogrzać bardziej w ten ziąb. Bo nawet rozmowa o jego rodzinie nie powodowała w nim jakiegoś większego rozpalenia. Już nie. Zdążył się nieco uodpornić od tego.
- To nic takiego. Tak jest od zawsze, więc nie jest to czymś nowym dla mnie. Jakoś się do tego zdążyłem przyzwyczaić. Rodziny się nie wybiera – zauważył. Ona po prostu jest. I może dobrze, że jest. Bez rodziny też nie jest też tak kolorowo, jak mogłoby się wydawać. A ta sytuacja w jakiej jest i rodzina go jednak jakoś ukształtowała na takiego, jakim aktualnie jest. Zawsze mógł skończyć gorzej. Tragicznie nie miał.
- To musi być ciekawe – zaśmiał się otwarcie, na jej wspomnienie o rodzinie i sposobu zagłuszania myśli. – Przydałby się jakiś środek tego wszystkiego. Dobrze jednak, że jest taka opcja ulotnienia się w momencie, kiedy przychodzi moment „mam już dość” – dodał i odetchnął. W tym zimnie było widać nawet ich oddechy w formie małego dymku, choć nawet nie palili, jak to bywa w przypadku fajek.
Śnieg…
Nie wiadomo dlaczego sam podąża za nią spojrzeniem w górę, chociaż on wcale nie oczekiwał w tym momencie białego puchu. Powrócił szybko za nią spojrzeniem i kiwnął niemal od razu na jej propozycję.
- Bardzo chętnie. I tak nie mam żadnych innych planów, a skoro to obietnica – kiwnął głową i uśmiechnął się szerzej. Obietnic należy dotrzymywać.
Choinka imponuje, ale ciepłe mieszkanie również się nada.
Drzwi naprawione. I bardzo dobrze! Ale…
- Zdecydowanie powinienem to sprawdzić – dodał jeszcze zdecydowanie, jakby to było chyba jeszcze ważniejszy powód jego odwiedzin u niej, jak sama obietnica kawy.
Obrazek
Obrazek

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

..........Kiedy widziała Ryana po raz ostatni, zaraz po śmierci jego żony, nie sądziła, że spotka go ponownie Myślała, że ich drogi rozejdą się w zupełnie innym kierunku i już nigdy się nie przetną — a jednak spotkała ją niespodzianka. Miła niespodzianka trzeba dodać, bo towarzystwo mężczyzny naprawdę jest przyjemne. Nie jest nachalny, ani głupi czy nudny, a ich rozmowy nigdy nie są wymuszone. I w tej chwili kogoś takiego właśnie potrzebuje, bo jeszcze parę godzin temu, gdy siedziała przy stole wraz z resztą swojej rodziny, nie miała nawet okazji wtrącić choćby słowa. Każdy się przekrzykiwał, każdy chciał coś powiedzieć i już dawno nauczyła się, aby nie odzywać się niepytana, bo i tak nic to nie da. Owszem, udało jej się porozmawiać z matką czy rodzeństwem, zanim zjechała się reszta rodziny, ale jeśli miałaby być szczera, brakuje jej rozmowy z kimś, kto nie byłby z nią spokrewniony. Nie jest jednak typem, który zaczepia na ulicy nieznajome osoby, więc dobrze, że wpadła na kogoś znajomego.
..........Rodziny się nie wybiera.
..........No tak, tak właśnie jest. Mimo to swojej zdecydowanie nie zamieniłaby na żadną inną, ale rozumie, że wiele osób chętnie znalazłoby sobie nową. Bardziej zgraną, kochającą, taką, która się przejmuje i się wspiera. Przynajmniej na początku, bo z czasem… Z czasem można przywyknąć do wszystkiego. Wyrobić w sobie nawyk do ignorowania pewnych zachowań, a czasem nawet i konkretnych osób. O ile ma się kogo ignorować, bo niektórzy rodziny po prostu nie posiadają — są sami. I to wydaje jej się najgorsze.
..........Trzeba sobie jakoś radzić z tym, co się ma, co daje nam los. — Kiwa lekko głową, przy czym i ona delikatnie się uśmiecha. I nie ma na myśli jedynie rodziny, a wszystko to, co przytrafia się każdemu z osobna. Czasem jest to coś dobrego, innym razem nie. Im przyszło zmagać się z naprawdę wielką stratą, ale jak widać, oboje sobie jakoś poradzili. Oboje ruszyli naprzód. — Ciekawe? Chyba można tak powiedzieć. Jest też czasami męczące, irytujące, a niekiedy nawet i denerwujące. Tyle ludzi, tyle hałasu — mówi, ale śmieje się przy tym cicho, bo dzisiaj ten gwar nie przeszkadzał jej jakoś mocno. Może dlatego, że ulotniła się wystarczająco wcześnie. — Zdecydowanie przydałby się jakiś złoty środek. Aczkolwiek to byłoby zbyt idealne, nie sądzisz? Życie zaś zdecydowanie jest dalekie od idealnego — wzdycha cicho, bo nie raz już się o tym przekonała. I wie, że jeszcze nie raz się przekona, bo to przecież dopiero początek jej podróży, a przynajmniej ma taką nadzieję.
..........Uśmiecha się szeroko, z zadowolenie, gdy Ryan zgadza się wstąpić do niej na kawę. Może jednak te święta nie będą takie nudne, jak zazwyczaj. Odkąd rozstała się ze swoim byłym, zaraz po śmierci ich córki, święta zazwyczaj wyglądały tak samo — kolacja u rodziców w domu, a potem powrót do mieszkania, gdzie chowała się przez kilka najbliższych dni. Czas jednak wyłamać się z tego nieprzyjemnego schematu.
..........Zdecydowanie powinieneś — śmieje się, po czym rusza powoli w kierunku swojej dzielnicy, zerkając jeszcze w bok, aby upewnić się, że mężczyzna rusza tuż obok niej. — Ładnie tu macie. Tu, w sensie w Belltown. Aż żałuję, że nie stać mnie na żaden apartament w tej dzielnicy — odzywa się po kilku krokach, rozglądając się dookoła. Może gdyby poszła do szkoły medycznej, by szkolić się na lekarza, zamiast zostać pielęgniarką, z czasem mogłaby sobie pozwolić na coś w tej okolicy, ale na razie musi wystarczyć jej skromny apartament w nieco biedniejszej okolicy. Nie oznacza to jednak, że nie może być tam równie pięknie, bo widziała kilka ofert z dobrym widokiem. Może nie tak dobrym, jaki miał Ryan, ale wystarczająco podobny.
..........Obrazek
.............in the madness and soil of that sad earthly scene
.............only then I am human, only then I am clean

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

To był ciężki dla niego czas. Mógł być nawet oderwany odrobinę od rzeczywistości, bo świat mu się walił. Grunt autentycznie dla niego osuwał mu się pod nogami i choć w życiu przeżył wiele nieszczęść i wiele widział nieprzyjemnych spraw i rzeczy, tak to dopiero podłamało go całkowicie. Zaburzyło to jego ład, nad którym tyle pracował. Jakby nie było, miał wiele wzlotów i upadków. Czuł się jednak wtedy w momencie chorowania żony i jej śmierci, jak pieprzony Ikar, który skończył marnie, bo zachciało mu się latać i nawet przez pewien czas było super. Jednak czy to wszystko było takie warte… nawet ojca nie potrafił mieć takiego, co to dałby mu naprawdę dobre rady, które by go uratowały.
Nie spodziewał się, że Ortega stanie się dla niego kimś, kto jednak w jakiś sposób go ratuje. Uratowała go wtedy, kiedy widywali się w szpitalu. Pomagała rozmową i wsparciem o które się sam nie prosił, a które ofiarowała mu go ona sama. Kto wie, może miał właśnie przed sobą anioła, ale wolał jednak nie przekraczać niepotrzebnych granic, żeby czasem niczego nie popsuć. Nie chciał w końcu sam znowu stracić skrzydeł… jeśli faktycznie jakiekolwiek jeszcze jakieś posiadał i nie przepadł całkiem. Starał się zachowywać naturalnie jednak, bo to raczej mógł. Nie robił tym jej krzywdy. Żadnych niespełnionych obietnic, czy zapewnień, które nie miałyby swojego ujścia…
Rodziny się nie wybiera.
Nie. Cofnąć. Wybiera. Mógł wybrać sobie rodzinę. Kogoś z kim mógł spędzić resztę swojego życia. W pierwszym podejściu co prawda nie wyszło, ale zawsze mogło udać się mu to w drugim. Dopóki nas śmierć nie rozłączy – nigdy nie spodziewał się, że utraci Kate i do tego zacznie z kimś na nowo związek. A jednak nie mógł tego wykluczać. Był tylko człowiekiem, którego męczy samotność.
- Los bywa naprawdę okrutny – rzucił z przekąsem. Może lepiej w życiu zdawać się na przypadki, jak na jakieś losy czy przeznaczenie? Przynajmniej nie myślałoby się tak, że coś stało się odgórnie.
- I pomyśleć, że jeszcze nie ogłuchłaś – pozwolił sobie zażartować, mając na myśli ten hałas i zgiełk rodzinny. Uśmiechnął się przy tym przelotnie szerzej.
- Może i dalekie od idealnego, ale jednak jak każdy człowiek dąży się do jakiejś doskonałości, nawet jeśli szanse mogą być ku temu marne, ale nigdy też nic nie wiadomo – rzucił luźno i odetchnął. Zimno. Tak, dalej było mu zimno. Dobrze, że niebawem zamierzali się stąd zwijać. W takich momentach chciałoby się być Eskimosem. Gdyby tylko się do tego przyzwyczaił… A tak trzeba myśleć usilnie, jak by się tu rozgrzać. Ale z niej nie mógł skorzystać, bo nie łączyło ich coś określonego, by nagle chcieć łapać ją za rękę, czy cuś… chociaż wcale to nie mógłby być głupi pomysł. Gdyby tylko jeszcze tak można było.
Nie dbał o kawę. W sumie to nawet dla niego było już późno na kawę. Taką pija raczej tylko rano. Jej propozycja była jednak dla niego nie do odrzucenia. Niespodziewanie chciał z nią dzisiaj spędzić więcej czasu. Bo dlaczego by nie?
Oczywiście idzie razem z nią. Nie wystawi jej, spokojnie.
Czy naprawdę, aż tak jej się tutaj podobało? On tutaj mieszkał, to coś w tym musiało być. Do głowy przyszła mu głupia myśl.
- Zawsze możesz wbić do mnie na trochę – rzucił szybko pół żartem, pół serio. Uśmiechnął się odrobinę i specjalnie stuknął się z nią ramieniem. – Chociaż ostatnio szybko się zmyłaś, jakby Ci się u mnie nie podobało – ciągnął dalej z drobnym śmiechem, drocząc się po prostu z nią. Bo proponował jej by została ile tylko chce, a ona już jakoś na drugi dzień się ulotniła, że nawet nie poczuł iż u niego mieszkała. Chociaż może nie powinna?
Obrazek
Obrazek

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

..........Już nie raz została nazwana Aniołem, zazwyczaj przez ludzi w szpitalu, tych starszych i wierzących. Zawsze bawiło ją to określenie, ale z drugiej strony było ono poniekąd miłe. Aniołem jednak żadnym nie jest, zdecydowanie. Po prostu… Taka już jest. Tak została wychowana. Matka od dziecka uczyła ją poszanowania innych osób, wpajała jej, aby im pomagać, i że powinna być miła dla wszystkich. Wychowywanie się w wielodzietnej rodzinie też poniekąd miało na to swój wpływ, tak, jak i osoby, na które natknęła się w przeciągu swojego życia. I można byłoby się zastanawiać, co najbardziej zadecydowało o tym, że jest taka, a nie inna, ale czy jest sens? Najważniejsze, że jest dobra.
..........Dla niej zaś najważniejsze jest to, że może pomagać. Że może ulżyć w cierpieniu, poprawić humor, zasiać zalążek nadziei na lepsze jutro, podtrzymać kogoś na duchu. Tak, jak zrobiła to z Ryanem, gdy jego żona powoli umierała w szpitalu. Nie tylko dlatego, że taki był jej obowiązek, bardziej jako człowieka, niż pielęgniarki, ale przede wszystkim, że wiedziała, jak to jest kogoś stracić. Nie nagle, nie z dnia na dzień, a obserwować, jak życie powoli gaśnie w oczach bliskiej osoby. Dla niego była to żona, dla niego córka. I przez to, że oboje stracili kogoś, kogo kochali całym swoim sercem, czuje się z nim niejako związana. Czuje, że się rozumieją. Może właśnie dlatego lubi być w jego towarzystwie? A może tych powodów jest więcej, ale nie zdaje sobie jeszcze z tego sprawy? Kto wie.
..........Jakby to moja matka powiedziała — amen! — śmieje się cicho, przytakując mu lekko. Tak, los bywa okrutny i oni coś o tym wiedzą. Ale takie jest już życie. Jej matka wiele razy mówi, że to na pewno jest boski plan, ale ona w to nie wierzy. Nie wierzy w żadnego boga, a przynajmniej żadnego konkretnego, bo czy ktoś nad nimi czuwa? Może tak, a może nie — może są sami w tym wielkim, bezkresnym i przerażającym wszechświecie i po śmierci nic już nie ma. Nie chce jednak o tym myśleć, woli się skupić na życiu, które wie, że na pewno ma.
..........Niektórym do szczęścia wystarczy naprawdę niewiele, nie muszą mieć nawet idealnego życia. Też próbuję do tego dążyć. Życie powinno być przyjemne, a nie być gonitwą za czymś, czego prawdopodobnie i tak nigdy nie dosięgniemy — mówi cicho, wzruszając lekko ramionami. Jedni gonią za pieniędzmi, inni za sławą, jeszcze inni za wiedzą. I poniekąd nie ma w tym nic złego, ale bardzo często gubi się wtedy zwykłą radość z życia, z najmniejszych rzeczy, jak pierwszy śnieg czy zwykły spacer z ukochaną osobą.
..........Ona się nie zastanawia. Nie myśli, czy tak wypada, czy może nie, wręcz machinalnie łapie go pod rękę, przysuwając się do niego odrobinę, jakby byli najlepszymi przyjaciółmi od lat. Przecież to nic nie znaczy, tak? Są tylko dwójką znajomych, którzy spacerem zmierzają w konkretnym kierunku i chcą się odrobinę rozgrzać w ten mroźny wieczór. Dlaczego więc, gdy uświadamia sobie, co też właściwie zrobiła, na jej policzki występuje delikatny rumieniec? Całe szczęście, że w razie co może zrzucić winę na panujący mróz, bo stwierdza, że jest już za późno, aby się wycofać. Poza tym przy nim jest tak przyjemnie ciepło, że z trudem by z tego zrezygnowała.
..........Czyżbyś jednak czuł się tak samotny w tym wielkim apartamencie, że szukasz jakiejkolwiek wymówki, aby zaprosić kogoś na nocowanie? — żartuje sobie, zerkając na niego spod uniesionych brwi. I niby wciąż zachowuje się luźno, jak gdyby nigdy nic, ale jednocześnie jest aż nadto świadoma tego, jak blisko siebie się teraz znajdują. — Oczywiście, że mi się podobało. Widok z okna zapierał dech w piersiach, materac był tak wygodny, że musiałam się zmusić, aby wstać z łóżka, a kuchnia? Marzenie! — śmieje się, bo naprawdę dobrze czuła się w jego apartamencie. Szkoda tylko, że była tam tak krótko, ale miała wrażenie, że za bardzo by się narzucała, gdyby została tam dłużej. Mimo to uzmysławia sobie, że jego propozycja brzmi naprawdę kusząco, ale doskonale wie, że to tylko i wyłącznie żart. Prawda?
..........Obrazek
.............in the madness and soil of that sad earthly scene
.............only then I am human, only then I am clean

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Dobrze zatem, że on nie powiedział tego na głos. Bo nie powiedział? Nie chciałby być którymś z kolei facetem, który rzucił słowem o aniele. A jeśli kiedyś, cokolwiek coś takiego powiedział to bez namysłu. Bo jednak taka prawda. Teraz pewnie jednak znaczenie tego byłoby większe, jak nie inne. Niekoniecznie miało w tym odbicie czystości i postrzeganie jej jako kogoś bez grzechu, ale właśnie takie ciepło i dobroć była wystarczająca. Nawet z całą masą wad i niedoskonałości, którą miał jednak każdy. Nawet takie anielice, jak ona.
- Świetna kobieta. Wie jak podsumować wszystko – rzucił odnośnie jej matki z drobnym śmiechem.
I na tym amen już zakończmy. Znali ważne priorytety w życiu. Aczkolwiek jeśli chodzi o wiarę i jej kryzysy, gdyby nie wiara, pobyt w wojsku byłby większą męczarnią, jak można byłoby sądzić. Oczywiście nikt go do niczego nie zmuszał, chciał tam być. Dla kumpla, dla innych niewinnych ludzi, jednak psychika nie jednemu twardzielowi w takim miejscu siadała. Gdzie nie ważne jaki twardy był i jak się wzbraniał, czasem wszystko mogło się walić w najmniej spodziewanym momencie. Teraz jednak nie był w wojsku. Wiara jednak trochę zaburzona, ciągle w nim tkwiła. Gdyby się jej pozbył, jego psychika mogłaby tego nie wytrzymać i zatraciłby się tak, ze teraz zamiast stać tu przed nią, robiłby o wiele gorsze i niepochlebne rzeczy. A tak, zachowywał się przy niej grzecznie. Choć jej nagła bliskość, która go uderzyła niespodziewanie i spowodowała drobne kopnięcie, niczego nie ułatwiała do bycia świętym.
Jej bardziej wypadało, jak jemu. Dlatego dobrze, że jednak tak zrobiła. Takie ciepło – potrzebował go, nawet jeśli sam by się do tego nie przyznawał otwarcie. Aż mu się oczy same cieszyły i tego, jak mimiki twarzy nie mógł kontrolować, chociaż ta pewnie też nawalała, skoro się przelotnie uśmiechnął, bo… cieplej mu się w końcu zrobiło! Ta to wie, jak go ratować.
Czy ona zawsze taka ładna jest? Przelotnie na nią zerknął i to pewnie wtedy, kiedy taka z tym rumieńcem była.
- Aż mi się cieplej zrobiło – zauważył otwarcie, bo tak właśnie było. Chociaż znaczenie tego głębsze. Pewnie szli już sobie, obok siebie i nawet nie zamierzał jej odsuwać od siebie. Dostosował się do jej kroku, bo pewnie jego jest większy, jak jej. Kiedy on tak szedł z jakąś kobietą ramię w ramię? Dobrze, że nie czuł się jak młodziak, który jednak robi to po raz pierwszy i nawet wiedział jak się zachować. Odsunąć jej nie odsunie, bo dobrze mu się zrobiło. I nie będzie myślał już czy powinien czy nie, skoro stało się to faktem dokonanym. Zbliżyła się, to i od niej będzie zależeć to, kiedy się odsunie. Chociaż to ciepło…
Samotny… boże, jak to brzmi.
- Tak jest milej. I jesteś do teraz jedyna. Nikt inny nie dostał takiego zaproszenia – odparł poważnie, chociaż na samym końcu cień uśmiechu padł na jego usta.
- Powinnaś jeszcze kiedyś wpaść – w sensie odwiedzić go i nawet na noc zostać. – Teraz jednak ciągle mam do sprawdzenia, czy te nowe drzwi u Ciebie są odpowiednie – dodał szybko z drobnym śmiechem. Jakiś człek minął ich szybko, omal nie wpadając na Ortege. Przygarnął ją zatem bardziej do siebie, jakby jeszcze się dało bardziej się zbliżyć, że jej usta pewnie zetknęły się z jego brodą. Ot, taka dziwna sytuacja.
- Uważaj następnym razem jak idziesz – rzucił jeszcze głośno, za kolesiem, który kiwnął, przeprosił szybko i zniknął nawet nie wiadomo kiedy.
- Wybacz – skierował te słowa do Lany. – Chodź złapiemy taksówkę do Ciebie – rzucił szybko, by zmienić sytuację i odsunął się w końcu, ciągnąc ją w kierunku miejsca, skąd będą mogli wezwać transport.
Kurde, czy on miał własnie pozostałość z jej szminki na brodzie? O ile taką miała. To byłoby ciekawe mieć czerwony znak w tym miejscu z pomadki.

-> DO DOMU LANY

zt. oboje
Obrazek
Obrazek

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Belltown”