WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Zablokowany
Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- 7 - Wbijaj do mnie.
Tak brzmiała wiadomość do kumpla, mówiąca wszystko. Bez zbędnego rozpisywania już, bo wcześniej się ugadali, co i jak.

Ostatnio było tragicznie. Miała być dobra zabawa, koncert, odreagowanie, a wyszło ch… no, nie fajnie. Tym razem jednak go nigdzie nie zabierał, gdzie może się coś przytrafić. Jego mieszkanie w Belltown jest bezpieczne, na jego oko i raczej go tam jeszcze żadna krzywda nie spotkała. Same dobre rzeczy. A skoro on tak twierdzi, to tak musi być. Zaprosił go zatem do siebie. Może po drodze do jego apartamentu nie spotka go żadna niepotrzebna nikomu przygoda, bo nie tak, że za Griffithem chodzi jakieś fatum, czy uczepiła się jakaś niewidzialna przybłęda w formie jakiegoś mściwego ducha? Kij wie, skoro codzienne spędza czas w zakładzie pogrzebowym, niemal bratając się ze zwłokami… dobrze, że chociaż Ryan jest ciepły i daleko mu do trupów. Bo w takim wypadku nie może być z tamtym, aż tak źle. Aspołeczny nie jest. Z ludźmi się zadaje. Według niego to Blake jest spoko. Nawet jeśli zajmuje się tym, czym się zajmuje. Życia łatwego też nie miał, to nigdy nie uważał go za świrusa. Dlatego też z nim pił. Inaczej by pewnie nawet go nie zapraszał. Można powiedzieć, że chwilę się nie widzieli. Przez jakiś czas miał Ryan problemy ze spaniem, ale jakoś się z tego wyleczył. A może przez kogoś? Cóż ostatnio otworzył się na pewne osoby, nawet i na kobiety. Szczególnie na jedną. Kto by pomyślał, że jedna z takich będzie spała u niego na chacie. Bo on to żadnej nie zaprosił do siebie, oprócz siostry od kiedy stracił Kate.
Kto wie, czy dzisiaj nie znajdzie czegoś co mogło należeć do Lany. Kto wie, czy czasem się nie znają. Wszystko jest możliwe.
Tej jednak tutaj już nie ma. Będą tylko oni. Żadnych niespodzianek nie szykował mu Ryan.
Nie chciał jednak go spraszać i pić przez to, że coś się zmienia w jego życiu. Dzisiaj chodziło o spotkanie z przyjacielem. Wspólne spędzenie czasu i nie picie w samotności. Nawet jeśli miał obiecany alkohol u tamtego, tego pewnie nie brakowało w jego barku. Ale noc jest długa. Do tego gdzieś teraz temu stuka kolejny rok do przodu. Może nie wyskoczy z jakimś tortem (albo babeczkami), czy ładnie zaśpiewanym „sto lat”, bo po co to komu potrzebne. Ubrany był na luzie. Pewnie jakiś dres, gdzie na boso nawet był, bo podłoga ciepła. Klik. I teraz mógł już tylko czekać w wygodnym fotelu z telefonem w ręku. Najgorszym uzależniaczem tego wieku.
Obrazek
Obrazek

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Trochę minęło od ostatniego spotkania z Ryanem, które zapewne miało miejsce gdzieś przelotnie na siłowni, kiedy kostka Blake'a po halloweenowych ekscesach zdążyła wydobrzeć (mniej więcej, ponieważ nadal coś mu w niej nie pasowało i musiał to sprawdzić u specjalisty), a on planował na nowo zadbać o formę. Oprócz tego pozostawała zaledwie wymiana wiadomości i ustalenie spotkania, które przez kilka czynników (problemy, święta, wyjazdy) nieco się przesuwało. Tym razem - nawet jeśli początkowo miał już zaplanowane coś innego - nie chciał już odkładać wizyty u kumpla na później, a po powrocie z pracy wziął długi prysznic, przebrał się i uberem pojechał pod wybrany adres.
To też nie do końca tak, że Griffith codziennie (zbyt) długo przebywał wśród trupów. Owszem, bym współwłaścicielem zakładu pogrzebowego, lecz zajmował się tym głównie w kwestiach organizacyjnych i doglądał, by całość dobrze funkcjonowała. Oprócz tego - kiedy drugi kierowca był nieuchwytny - od czasu do czasu musiał odwieźć trumnę na cmentarz, na dobrą sprawę nie mając bezpośredniego kontaktu z nieboszczykiem (i całe szczęście). Pewnie jakoś nigdy bardziej nie rozprawiał się nad zakresem swoich obowiązków w rozmowie z Ryanem, ale bez obaw - jeszcze nie sfiksował, aby jedyne kontakty jakie zawierał były z trupami.
...i tak było ich zbyt dużo w jego życiu, szczególnie po ostatniej sytuacji z Saoirse, o której chciał zapomnieć. Liczył, że prezent jaki zafundował Huckowi (kuzynowi) i poniekąd sobie na to pozwoli, ale niestety Finley aktualnie - tak sądził - pogrążony był w swoich obowiązkach, a on starał się to uszanować i nie narzucał. Najwyżej odreaguje sam.
...albo w inny sposób, wlewając w siebie morze alkoholu w towarzystwie Mitchella. Późnym wieczorem pojawił się przy jego drzwiach mając ze sobą butelkę osiemnastoletniej Glenmorangie.
- Cześć - rzucił, kiedy po chwili od naciśnięcia na dzwonek w progu pojawił się ciemnowłosy. - Pierwsze spotkanie w nowym roku należy dobrze uczcić - poinformował, tym samym unosząc na wysokość oczu butelkę whisky. Po tym jak wszedł, podał mu alkohol i ściągnął kurtkę, pewnie ruszyli do salonu, czy tam kuchni, zależy gdzie wskazał Ryan.
- Albo z czasem z moim wzrokiem jest coraz gorzej, albo... wyglądasz jakoś inaczej. - Zmarszczył brwi w krótkim zamyśleniu. Mężczyzna wydawał się... wypoczęty, a jakieś troski i zmartwienia malowane jeszcze kilka miesięcy temu na jego twarzy zdawały się zniknąć.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie tak, że ciągle z tymi trupami przebywał. Mógł faktycznie nawet ich nie widzieć w swojej pracy, ale nie było też tak, że to nieuniknione, żeby jednak jakiegoś od czasu do czasu nie zobaczyć, szczególnie, że pracuje się w takim miejscu i otoczeniu, jak właśnie zakład pogrzebowy. Nie kłócił się jednak z wyborem co do życia samego Griffitha. Nie tak przecież, że to jakieś jego marzenie i cel życiowy był, robić przy tym… bo nie był? Jego sytuacja nie była lekka. A czy bycie właścicielem czy współwłaścicielem nie było dobrym biznesem? Ludzie zawsze umierali i umierać będą (nawet jeśli to smutne), a godny pochówek trzeba zrobić. Dlatego wspierał go, cokolwiek sobie tam robił, pomimo wszystko. W końcu nie robił tym nikomu nic złego. Bo jakby to było złe, to wtedy by coś mówił, a tak, to takie zielone światełko miał, chociaż czasem może się zatrzymać na pomarańczowym i może spróbować dojść do tego, czy to faktycznie to. Kiedyś, jak zacznie go ta robota męczyć.
Prowadzenie zaś klubu bokserskiego, razem z siłownią było strzałem w dziesiątkę dla Mitchella. Nie wyobrażał sobie robić cokolwiek innego, bo swoje już w wojsku odrobił i przeżył. Raczej zajęcie się czymś spokojnym i normalnym, jak praca w jakiejś korpo, czy praca zwyczajnego Kowalskiego nie była dla niego. A tak, zawsze był w formie. I jeszcze pomagał tym innym potrzebującym. Boks to nie samo mordobicie. Otóż to.
Niezbyt mieli czasu na częste spotkania, ale to i tak nic nie zmieniało, bo nawet jak widywali się raz, na jakiś czas, to ciągle było miedzy nimi tak samo. Czyli dobrze. Był niczym jego młodszy brat, którego niestety nie miał. Tylko siostrę. Która gdzieś tam sobie była (jedna szybko przepadła, może kiedyś znajdzie się jakaś, co by rozwinąć ten temat).
Dobrze, ze strony Blake’a, że potrafił zmienić swoje plany i znaleźć czas dla kumpla. Bardzo dobrze.
Ostatnio zdecydowanie poprawiło się w jego życiu. A skoro on to zauważył u niego, to poświadczało tylko o tym, że tak właśnie było. Trochę miał problem większy ze spaniem, po tym co działo się na tym nieszczęsnym koncercie, ale czas leczy rany, nie z takiego czegoś się wychodziło i jakoś kolejne wydarzenie sprawiły, że jego duch, czy myśli się nieco uspokoiły.
- Dobrze, że jesteś brachu. Właśnie na to czekałem – na niego, na to dobre whisky, które właśnie przyniósł. Uśmiechnął się pogodnie nawet. Ot, musiało być u niego lepiej, skoro się tak uśmiechał właśnie. Dał mu się zadomowić, gdzie pewnie przeszli sobie na kanapy, w głąb apartamentu z kuchni, połączonej z salonem, gdzie miał barek, a nad nim szybę ze szkłem do tego właśnie trunku.
- W sensie, jak inaczej? – zapytał, bo czy wiedział o co mu chodzi? Może sam jeszcze nie zdawał sobie z tego sprawę, co ma miejsce u niego, że jakoś spokojniej się u niego zrobiło i mniej smutno. – Lepiej, czy gorzej? – dodał jeszcze ze śmiechem krótkim.
- Ty za to wyglądasz, jakbyś potrzebował się napić. Starzejesz się Griffith, chociaż Twój wzrok raczej nie zawodzi – bo nie zawodzi. Wygląda inaczej, bo się czuje inaczej. A jedno od drugiego jest zależne. Pewnie nalał im w między czasie tego alkoholu do szklanek i już mu jedna z nich podawał. Tak na starcie, a co będą czekać!
Obrazek
Obrazek

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Dawniej marzył o tym, by w przyszłości przenieść się wraz z Ivory do Kalifornii, a konkretniej zamieszkać w Mieście Aniołów. Wzgórza Hollywood zdawały się być idealnym rozwiązaniem zarówno dla Ivy, jak i dla niego; kobieta zajmowała się pisaniem sztuk teatralnych, ale i wspierała je pod względem tworzenia dekoracji, a Blake studiował kierunek związany z reżyserią dźwięku. Miał swój mały, muzyczny udział w kilku sztukach współtworzonych przez swoją narzeczoną i zagrał parę utworów, nawet jeden udało mu się napisać (melodię, nie tekst - to już było zadaniem Hughes). Czy teraz potrafiłby odtworzyć nuta po nucie tę piosenkę? Prawdopodobnie tak. Czy chciał? Zdecydowanie nie. Zamiast świetlanej przyszłości, gdzie z niewielkiego domku mieliby widok najpopularniejszy napis w tej części Stanów, został współwłaścicielem zakładu pogrzebowego. Stało się to nagle, spontanicznie, a decyzja motywowana była chęcią - jakkolwiek to brzmi - zabicia czasu, zainwestowania pieniędzy, jak i zagrania ludziom na nosie. W końcu uniewinniony, były morderca znajdujący pracę w takim miejscu zdecydowanie nie było normą a potrafiło wzbudzić sensację.
- Przez chwilę nie wiedziałem, czy zmierzam w dobrym kierunku. To chyba znak, że za długo mnie tu nie było - stwierdził, kiedy podał już Ryanowi alkohol i ruszyli w głąb mieszkania. Griffith przez większość swojego życia mieszkał w domu; czy to w sporej willi (za dużej, jak na ich trójkę) rodziców w Queen Anne, aż wreszcie w zeszłym roku kupił swój dom, w mniej zamożnej dzielnicy, ale w zupełności mu to wystarczało. Wraz z Ivy wynajmowali niewielki apartament, lecz bezpośredni przeskok z niego do celi trochę zmienił myślenie mężczyzny.
- Wyglądasz... - Urwał, aby zmierzyć go wzrokiem i ułożyć w głowie myśli. - Na wypoczętego i zrelaksowanego, więc chyba lepiej - stwierdził, a na potwierdzenie swoich słów skinął głową. W ustach faceta nie brzmiało to tak dobrze, jak gdyby dostał takowy komplement od kobiety, lecz w zasadzie Blake nie miał problemu z powiedzeniem tego.
- Pytać o powody, czy lepiej nie? - Uniósł brew w pytającym wyrazie i wraz ze szkłem w dłoni siadając na jakiejś kanapie, czy tam krześle, w zależności od tego, gdzie postanowili zagrzać miejsce. Nigdy nie był wścibski, ale jeśli kumpel ma jakieś niesamowitą receptę na sen, to chętnie by się dowiedział, ponieważ z tym - niestety - nadal miewał problem.
- Starzeję się - powtórzył po nim - ale zdecydowanie wolę to robić na wolności. - Jego usta rozciągnęły się w szczerym uśmiechu. Poza wolnością - dobrze było mieć wokół siebie osoby, przy których ten czas mijał lepiej.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Jego przyszłość powinna wyglądać zupełnie inaczej – zarówno Mitchella, jak i Griffitha. Jednak los, czy co tam miało z tym wspólnego, chciał dla nich inaczej. Wszystko potoczyło się zupełnie inną drogą, jak sobie obrali. A przynajmniej w jakiejś tam części. Bo Blake to jednak bardziej zboczył ze swojej drogi, na trasę zupełnie odmienną i nieznaną, jak sam Ryan, który jednak dalej robił to, co chciał po zakończonej służbie w wojsku. Jednak czy faktycznie toczy się to, tak jak ten chciał? Z pewnością jest inaczej, jak z posiadaniem Kate przy swoim boku. Stracili naprawdę wspaniałe kobiety. Zmieniło to też ich osoby. Aż szkoda, że tamten zrezygnował z tego co chciał robić i być może kochał. Chociaż w jakimś stopniu wcale mu się nie ma co dziwić, szczególnie, że pomieszali mu grubo w życiu, gdzie skończył w więzieniu, nawet jeśli był niewinny. Żeby to wszystko jeszcze było takie proste, a jest przewalone w h…, no.
Co by się nie działo, mieli siebie. Jak by to nie brzmiało, ale wsparcie mieli swoje – zawsze. Szczególnie w tych ciężkich czasach, bo nie można powiedzieć, że pomimo rozwoju świata, jest łatwiej. Świat jakby staje się coraz bardziej skomplikowany i nie do zrozumienia. Kto wie, może myślał inaczej przez wiek w jakim się znalazł. Tym młodym może to wszystko odpowiada. Chociaż stać na głowie to chyba jednak nikt by nie chciał.
Raczej nie miał problemów z orientacją w terenie.
- To ładnie. Zawsze możesz iść do mnie z nawigacją w razie większych problemów. Aczkolwiek jednak trafiłeś, to nie jest z Tobą jeszcze tak źle – zauważył jeszcze, do tego jego pogubienia się. Chociaż to takie naciągane było i pewnie się zgrywał, na co się jednak uśmiechnął.
Wyglądał – to już samo w sobie to jedyne słowo, dużo mówiło. Nie musiało być dobrze, lepiej, ale ogólnie, że wyglądał. Lepiej, jak nie wyglądać, wtedy byłoby kiepsko. Lekko się zaśmiał Mitchell. Przeczesał dłonią swoje włosy, jakby się zgrzał chłop i odetchnął. – Nie wiem czy jest o czym mówić. Sam jeszcze nie wiem, dlaczego tak jest – stwierdził następnie, wzruszając odruchowo swoimi ramionami. – Może przez to, że lepiej sypiam w nocy? Może dlatego, że zacząłem wychodzić więcej z domu? Otwieram się na nowe znajomości, czy odnawiam te stare. No powody mogą być różne – dodał.
Bo… nie tak, że to przez kobietę? Bo nie przez nią? Nie tak, żeby go coś kopnęło. Chociaż… z pewnością przy jednej takiej zaczął się dobrze czuć i otwierać na to, co do tej pory było dla niego wyłączone.
- Miałeś zaprzeczyć Griffith, młody jeszcze jesteś. Bo jeszcze wyjdzie na to, że powoli będziesz mógł tam dla mnie coś szykować u siebie w zakładzie, bo co dopiero ja mam powiedzieć? - mruknął i zaśmiał się pod nosem.
- Możemy się napić za tę wolność – podsumował i uniósł nieco zapełnione szkło do góry, by upić z niego połowę zawartości.
Obrazek
Obrazek

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Doceniał to, że mógł - w razie czego - liczyć na Ryana. Jeśli chodziło o odebranie z więzienia, możliwość swobodnego korzystania z siłowni bez uczucia dyskomfortu wynikającego, że właścicielowi mogła nie spodobać się jego obecność tam. Mógł bezpośrednio mówić to, co miał na myśli - nie obawiając się, że jego słowa zostaną rozpowszechnione gdzieś dalej, ponieważ Mitchell zdawał się być z dala od wyszukiwania sensacji, lub oceniania. Dodatkowo plusem było to, że znali się od dawna i mężczyzna wiedział, że przed odsiadką - i w podczas związku z Ivy - daleko mu było do stereotypowego obrazu kryminalisty, a bliżej do dobrze wychowanego młodego człowieka z wielkimi planami.
- Ciekawe czy ty tak łatwo trafiłbyś na Phinney Ridge pod numer 63 -
mruknął z powątpiewaniem, które bardziej było teatralnie odegrane, niż szczere. Pewnie by sobie poradził, ale musiał gdzieś między słowami zaznaczyć, że kolejne spotkanie może odbyć się w jego domu. Pewnie nie byłyby to pierwsze odwiedziny, w końcu Blake mieszkał tam od lipca, zatem dla utrwalenia wiadomości nie musiał przesyłać mu adresu żadną wiadomością, ani niczym takim.
- Nie wiem, czy jest o czym mówić? - powtórzył po nim, unosząc z zaciekawieniem brew. Po kolejnych słowach nie odzywał się, aby nie wchodzić przyjacielowi w słowo, za to dwukrotnie pokiwał głową na znak, że rozumie... poniekąd. Nie chciał zabrzmieć wścibsko przez dodanie kolejnych pytań - tym bardziej, że rzeczywiście mogło być tak, jak mówił. Sen robił swoje, wychodzenie z domu by spędzić czas z innymi ludźmi także było potrzebne, chociaż akurat Blake... nie zawsze tego potrzebował. Niekiedy lepiej działała na niego cisza i samotność, ale też nie mogło być jej za dużo, bo wtedy włączały się myśli, analizy, wspominanie różnych etapów życia i sytuacji z nimi związanych.
- Czyli co, założyłeś jednak tego tindera - stwierdził, aczkolwiek nie z jakąś przesadną pewnością, a raczej w żartobliwym tonie. O ile go pamięć nie myliła (i mnie), to parę miesięcy wcześniej wymienili na ten temat kilka wiadomości, gdzie Griffith przyznał się, że używa aplikacji. Do tej pory zaliczył jedną wpadkę (ale na szczęście nie taką, gdzie spodziewałby się potomstwa) wynikającą z podania drugiego imienia i przedstawienia się jako Bruce, a nie Blake, ale poza tym - nie narzekał.
- Tylko pamiętaj, by zostawić mi siłownię w spadku. Wtedy poproszę Sao, by zorganizowała ci taki pogrzeb, że z wrażenia wstaniesz z trumny - powiedział, po chwili parskając śmiechem i kręcąc głową. Oczywiście, że nie życzył mu śmierci; za dużo osób w swoim życiu stracił, a kto jak kto - Ryan wiedział, jak boli strata szczególnie tych, które są istotne.
- Za wolność i jak namniej śmierci. -
Uniósł szkło w geście toastu i upił spory łyk, po czym skrzywił się. Nie, bynajmniej nie chodziło o alkohol; przypomniały mu się całkiem niedawne wydarzenia w Serenity, gdzie wpadły im... nadprogramowe zwłoki.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nic go to nie kosztowało, a przynajmniej nie widział w tym problemu. Bo pewnie znaleźli by się tacy, którzy spojrzeliby na niego z byka i zapytali: „I Ty tak serio uważasz, że nic Cię to nie kosztuje?”. Jedyne co mógłby im na to odpowiedzieć jest prosta i najwartościowsza odpowiedź: „Tak, kosztowałoby mnie to cenną przyjaźń”. Czyli coś, co niektórzy nie potrafią niestety zrozumieć, a jest cenniejsze od innych materialnych korzyści. Także nie przejmował się, że ktoś mógłby zobaczyć „skazańca” w jego siłowni, gdzie jeśli ktoś ma z tym problem, to żeby najlepiej już nie przychodził. Nie przeszkadzało mu też, że musiał udawać się do więzienia i tam go odwiedzać czy odbierać nawet. Nie mógł się nawet pogodzić się z tym, iż on tam tkwił i gdyby mógł stałby tam codziennie, by tylko wymierzyli sprawiedliwy osąd i dali spokój z tym cyrkiem bezpodstawnych oskarżeń. Dla niego Blake był dobrym człowiekiem – tyle w tym temacie.
Phinney Ridge, numer 63.
- Pewnie. Od tego mam nawigację i nie chwaląc się dobrą orientację w terenie. Znalazłbym Twoje drzwi nawet z zamkniętymi oczami Griffith – przechwalał się wrednie, jakby nigdy nie miał mieć problemu z trafieniem pod jego drzwi. Chociaż wiadomo, że w rzeczywistości może być różnie. Jako snajper jednak i były żołnierz miał pewne wyuczone umiejętności, gdzie on to nawet w lesie by się nie zgubił, a co dopiero w mieście Seattle. Chyba, że byłby nieźle narąbany… to jest ten jedyny wyjątek, gdzie jednak może być chłop zagubiony.
Wydawało mu się, że powiedział wszystko i w tym temacie. Nic innego na ten moment nie przychodziło mu do głowy. Tylko te powody jakie podał. A tinder?
- Tak, nawet założyłem. Ale nie mogę się zabrać do szperania tam. Opornie mi to idzie chyba – zaśmiał się pod nosem. Chyba był na to za stary i wolał zapoznanie z kimś w cztery oczy, a nie przez jakąś aplikację, zdjęcie i rozmowy przez klikanie w klawiaturę telefonu. – Ciekawe jak Tobie z tym tinderem idzie? – zapytał drocząco i uśmiechnął się nawet kącikiem ust. No ciekawe, co mu ten tinder dał? Oprócz lubię to/cię.
Niemal prychnął przez śmiech. Ręce wyciągnął przed siebie na moment.
- Dobra, nigdzie się nie wybieram. Proszę odwalić się od mojej siłowni – mruknął zabawnie. Chociaż… może i by mu tą siłownię zostawił, bo nie wiedziałby nawet komu innemu ją podarować w razie niechcianej, ale niestety nie raz, nieuniknionej śmierci.
Napił się, kiwając głową do jego toastu.
- Ej, ale serio, chciałbyś prowadzić siłownię w razie W, Czy to tylko kolejny biznes? – zapytał poważnie. Jeśli tylko była szansa, że opuści swoją robotę, na rzecz tej.
Obrazek
Obrazek

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie od dziś było wiadomym, że ludzie uwielbiali mówić. Oceniać, obmawiać, rozsiewać plotki. Niekiedy w ich słowach kryła się prawda, albo - między wieloma kłamstwami - ziarno prawdy. U Blake'a częściej padały nieufne słowa oskarżenia, niżeli szczere współczucie wobec tego, że przez kilka lat niesłusznie tracił dni w celi, zamiast starać się budować swoją codzienność na wolności. Czy było mu z tego powodu źle, że osoby nie wykazywały się empatią? Raczej... nie. Nie lubił współczucia ani sztucznej troski bardziej, niż oszczerstw, lecz z drugiej strony - doceniał (na swój sposób) tych lojalnych, którzy pomimo wszystko potrafili wyciągnąć do niego dłoń, nawet jeśli obrywali rykoszetem.
- Ja muszę nad swoją popracować - rzucił luźno - najlepiej gdzieś dalej, w jakimś odległym, ciepłym miejscu - oznajmił, w głowie układając sobie plan tego, jak spędzi swoje trzydzieste pierwsze urodziny. Na pewno nie będzie to (i nie było, bo na ten moment już swoje urodziny gdzieś tam obchodził) w Szmaragdowym Mieście, które obdarowałoby go szarym niebem i skraplającym się z niego zimnym deszczem.
- Przez jakiś czas... cóż, nie mogłem narzekać na nudę i brak ruchu na profilu - stwierdził z dziwnym zakłopotaniem, jakby dzielił się jakimś prywatnym, wstydliwym detalem z życia, który lepiej było zachować dla siebie. Wydawało mu się, że z reguły faceci raczej szczycili się tym, że okazało się, że mają wiele opcji do wyboru jeśli chodzi o mniej, lub bardziej niezobowiązujące spotkania, ale wciąż - tinder był dla niego czymś obcym, innym i nowym. Dopiero niedawno temu zmienił imię z Bruce na Blake, ale i to nie zdawało się odbierać mu zainteresowania. Dziwne.
- Umówiłem się z trzema kobietami, mam kilka konwersacji w trakcie... - O których zapomniałem przez to, że moje myśli zaprzątały zwłoki kolesia, którego trzeba było pozbyć się w krematorium. Między innymi przez to; oczywiście nie mógł podzielić się głośno tym newsem, ale zakodował, że musi sprawdzić co dzieje się w aplikacji po krótkim urlopie. O ile znów o tym do tego czasu nie zapomni.
- Wiesz, wolę jak żyjesz - powiedział z posępną miną, bo niekoniecznie chciał iść na pogrzeb Ryana, nawet jeśli w zamian tej niedogodności czekałaby na niego siłownia. - A z drugiej strony tam na pewno przebywa się w czasie pracy lepiej, niż w Serenity. - Bo tam jak nie zwłoki, to Virginia, z którą - niby - zakopali (heh) topór wojenny, ale bynajmniej nie pałali do siebie sympatią.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

To jacy są ludzie, nie zawsze można zrozumieć. Wydawałoby się, że wszyscy mają swój rozum, ale jak się okazuje nie wszyscy potrafią go właściwie użyć, bo… ktoś woli być próżny, obłudny i fałszywy, zamiast zachowywać się jak powinien. Zero sumienia. Moralność gdzieś przepada, gdzie nie potrafi się ocenić, czy coś jest dobre czy złe. Jak ktoś chce być zły na własne życzenie, a uważa siebie za tego dobrego, to gdzie tu logika? Sam nie miał lekkiego wychowania w domu, ale jakoś udało mu się nawet mieć swój rozum i zachowywać się jak należy. Kiedyś mówiło się, że są ludzie i parapety. Ale, żeby się klamką urodzić? Niektórzy byli właśnie takimi klamkami. Idiotami – w jaśniejszym pojęciu tego słowa. Szkoda, że Blake trafiał na takich. Chociaż każdy chyba ma do czynienia mniej czy więcej z parapetami i idiotami, niestety. U niego jednak tacy pokierowali jego życiem, zabierając mu wolność. I jak tu się ma scyzoryk w kieszeni nie otwierać? Eh.
- Biorąc pod uwagę, że ostatnio takie zimno na zewnątrz, to sam bym się w takie miejsce gdzieś udał – przytaknął ze śmiechem, bo raczej się tam sam Griffith nie napracuje. Chyba, że zgubiłby się w lesie. Wtedy to od razu by nad orientacją w trenie popracował, bo nie miałby wyjścia. Albo na morzu, jak nie w lasach. To też nie lada wyzwanie, umieć się poruszać na bezkresnych wodach, gdzie wkracza już walka o życie. Czy on był kiedyś w takiej sytuacji? Być może tak, dlatego taki obeznany, że taki pewny, żeby jego dom znalazł z zamkniętymi oczami.
- Nie ma co się dziwić, że kobiety na Ciebie lecą. Źle nie wyglądasz, gadane też masz. Tylko czy takie poznawanie jest dobre? – ciągle jeszcze rozważał za i przeciw, tego tindera. Ciągle był starej daty, gdzie wolał poznawać ludzi w cztery oczy, jak przez aplikację, gdzie pisać zawsze jest łatwiej. – Obrotny jesteś, nie ma co – zaśmiał się z pod nosem, sam stwierdzając, że jak na razie polubił tylko jedną kobietę i ona jego i to by było ma tyle, bo więcej tam nie wchodził.
Zajęty też człowiek z Blake, skoro takie rzeczy się u niego dzieją i akcje. Ostatnio życie Mitchella jest nudne jak flaki z olejem, w porównaniu do życia Griffitha. Za jego czasów w wojsku jednak zawsze się coś działo. Potem z Kate też. Pierwszy rok po jej śmierci też być ciekawy, tak odwalał różności. A teraz? Ten ostatni czas, jakby miał ciche dni. Ostatnia akcja to chyba ta na festiwalu, gdzie skończyło się na bezsennych nocach, które już odchodziły od niego.
- Jak kiedyś będę Ci się wydawał chodzącym trupem, to weź mi przywal. Sam wolę jednak żyć. Obiecałem to Kate, że nie stracę chęci do życia. Chociaż pierwszy rok był cholernie trudny z tym – przyznał i odetchnął. – Powinienem przejść się i zobaczyć, co Ty tam w tym Serenity robisz – dodał i pewnie trzeba było się napić.
Obrazek
Obrazek

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Wielkim fanem mórz i oceanów to on nie był, chociaż też daleko mu było od choroby morskiej. Zdecydowanie bliższe - w odróżnieniu od wody, która ciągnęła się dookoła, kiedy było się na statku, czy jachcie - były mu górzyste tereny. Wzniesienia, spadki; sinusoidy stanowiące wyzwania. Na trasie wiele mogło się stać - mogła przebiegać miło i bezproblemowo, w najlepszym towarzystwie, ale też zdarzało się, że przemierzaliśmy ją samotnie, raz po raz natrafiając na jakieś problemy. Gdyby głębiej się nad tym zastanowić... czy jego piesze wędrówki i wspinaczki - w sensie metaforycznym - bardzo różniły się od odległych rejsów? I tam bywały lepsze i gorsze dni, a dużo zależało od warunków atmosferycznych i pogody.
Pogody, no właśnie. Skrzywił się mimowolnie, kiedy jego myśli natknęły się na wizję pewnej pogodynki, a Ryan dodatkowo powiedział o zimnie.
- Jakiś czas temu poznałem pewną kobietę. Przypadkiem w górach, nie w tej aplikacji. Skręciła kostkę i pomogłem jej dostać się do miasta - opowiedział pokrótce początek znajomości z Ariel. - Nie chciałem jej przestraszyć i miałem dość tłumaczenia się i tych spojrzeń, więc przedstawiłem się jako Bruce. - Już w sumie sam nie wiedział, czy bardziej nie chciał jej wystraszyć i spowodować, by finalnie w górach, ze skręconą kostką i podczas burzy chodziła sama, co było bardzo niebezpieczne, czy zupełnie nie miał nastroju, aby tłumaczyć historię swojego życia (więziennego) obcej osobie. Może to drugie? Upił łyk, przed kolejną częścią opowiastki przepłukując trunkiem gardło.
- Później trochę pisaliśmy na tinderze. Umówiliśmy się, było fajnie i... - urwał, odkładając szklankę na stolik. - Podczas trzeciego spotkania wyszedłem na kłamliwego chuja, bo dowiedziała się kim jestem. - Seattle było zajebiście małe, skoro okazało się, że mają wspólnych znajomych, gdzie padło jego prawdziwe imię. Blake, a nie Bruce, a do tego tekst o tym, iż wyjechał na parę lat za miasto, nabrał prawdziwego sensu - to nie był wyjazd bo chciał, a pięcioletnia odsiadka.
- Sam widzisz, że takie poznania lepiej mi wychodzą niż te normalne - mruknął, wzruszając przy tym lekko ramionami. W aplikacji - tak w razie czego - też już zmienił imię na te właściwe, aby kolejnej nie musiał opowiadać o tym, dlaczego wpisał drugie. Eh, a to przecież żadna zbrodnia - a przynajmniej tak sobie myślał.
- Głównie to... przyjeżdżam od czasu do czasu, sprawdzam, czy wszystko jest w porządku - zarówno w sprawach organizacyjnych jak i budżecie, z którym bywało różnie - niekiedy jeżdżę karawanem - wyjaśnił, po swoich słowach dodając pojedyncze skinienie głową i zawahał się nad czymś.
- Często o niej myślisz? - zapytał nagle. - O Kate - nawiązał do słów przyjaciela, poniekąd - ze swojej perspektywy - chcąc to skonfrontować z Ivy.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

On też wolał – zdecydowanie - stały ląd bardziej. Więcej możliwości i poradzenia sobie z sytuacją w różnych momentach, związanych z jego umiejętnościami. Wydawało się to lepszą opcją, jak bycie skazanym na statek płynący na szerokich wodach, czy nurkowanie pod wodą, gdzie trzeba byłoby odkrywać siebie, jakby na nowo. Był zwolennikiem wysokości, jak głębin, nawet jeśli widoki mogły być równie zachwycające. Przynajmniej bliżej mu do wolnego ptaka, do którego należały przestworza, jak do ryby. Ale jak kto co woli. Co by nie było, jedno i drugie miejsce może być niebezpieczne. Do wszystkiego można się dostosować, jeśli tylko jest taka możliwość. Skrzydła, czy skrzela i tak nigdy człowiekowi nie urosną.
Czy kobiety pogodynki bywają zmienne? Bo mówi się o tym, że pogoda jest zmienna, jak i kobieta. A co w przypadku, kiedy to się łączy?
Kobieta zmienna jest, jak pogoda
Raz gorący wiatr, raz lodowata woda
I nic nie zrobisz z tym chłopie
Tylko bardziej się wkopiesz
Jeśli będziesz chciał zmienić ją
Musisz w końcu naprawdę się pogodzić z tym faktem
Kobieta zmienianą jest.
Wsłuchał się w jego opowieść nawet z zainteresowaniem. Przynajmniej nie zamyka się na ludzi. Nawet jeśli posunięcie z innym imieniem nie do końca byłoby dobre, bo nigdy nie wiadomo, kiedy prawda wyjdzie na jaw i można się wkopać. Nie przerywał mu, sam pewnie pił powoli trunek ze swojego szkła.
Szkoda mu było kumpla. Z jednej strony prawda nie pomaga, a z drugiej zanim się wkopał, wszystko szło gładko, nawet jeśli miało to miejsce przez jakiś czas.
- Kiepska sprawa. Sam nie wiedziałbym co tu lepsze. Jako Bruce miałeś przynajmniej spokój, jednak to niczego nie zmieniało. Ale pomimo tego, jak wyszło, to już od niej zależy w co wierzy. W to co widzi, czy słyszy od innych – zaznaczył. – Wszystko powinno dać się załatwić przez rozmowę. Jeśli oczywiście chce się kogoś wysłuchać. Dlaczego wyszedłeś na kłamliwego chuja? Miałeś swój powód, a nie zrobiłeś tego bo taki miałeś kurde kaprys. I nie wiem czy sposób poznania Blake ma tu do rzeczy. Bo i tak nie wiesz jaki ktoś będzie miał odbiór tego wszystkiego, co ktoś o Tobie wie – dokończył i odetchnął.
- A co tam może być nie w porządku? – chciał jeszcze wiedzieć, czy oprócz finansów i organizacji, mogą dziać się jakieś rewelacje. Ktoś może odżył nagle w trumnie, w nieznany sposób czy coś takiego?
Wyciszył się na moment. Dopił ostatnie krople zawartości swojej szklanki.
- Nie da się przewidzieć kiedy to przychodzi, ale zależy od dnia jaki mam. Najgorzej jest nocami, kiedy jestem sam na chacie. Wtedy to zawsze do mnie wraca wszystko i naprawdę mi jej brakuje – wyznał i spojrzał na niego uważniej. Wzruszył ramionami. – Sam wiesz, lekko nie jest. Chociaż ostatnio spotkałem znowu kogoś, kto bardzo mi pomógł z Kate, jeszcze zanim odeszła. Ma na imię Lana i jest świetną kobietą. Być może zbliżyłem się do niej aż za bardzo, jednak na ten moment nie potrafię powiedzieć czym to jest – dodał. Dlatego nie mówił wcześniej wprost, co mogło mieć znaczący wpływ na jego zmianę humoru. Bo sam tego nie wiedział, na czym stoi. I lekko improwizuję, bo ciągnięcie gier w tym samym czasie, co wnosi coś nowego do tej drugiej gry czasem miesza, heh. Ale chyba źle to nawet nie wyszło.
Obrazek
Obrazek

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie pomyślał o tym - czy pogodynki, jak i pogoda, bywają zmienne? Choć z drugiej strony... pogoda w Seattle nie należała do kapryśnych pod względem opadów deszczu i przebłysków słońca, ponieważ padało zazwyczaj. Teraz, w okresie zimowym, deszcz dodatkowo mieszał się ze śniegiem, co sprawiało, że zazwyczaj dookoła mieli jedną, wielką pluchę. W takich momentach próbował za wszelką cenę nie wracać do porzuconych planów, które odeszły razem z Ivory, a jego wymarzona Kalifornia wcale nie była taka bajkowa. Zresztą, Blake Griffith chyba bardziej odnajdywał się w kryminałach i filmach grozy, niż kolorowych, szczęśliwie zakończonych historiach.
- Kobiety są... skomplikowane - burknął i westchnął ciężko. - Mam wrażenie, że za bardzo szukają, chcąc znaleźć problem, gdzie za bardzo go nie ma - kontynuował swoją myśl, w międzyczasie sięgając po szklaneczkę z alkoholem, by upić większy łyk. Cóż, pewnie teraz chciał siebie wytłumaczyć i nie było to zbyt dobrym, ani obiektywnym, ale naprawdę wydawało mu się, że nic tak strasznego nie zrobił, aby trzeba było strzelać focha. Tym bardziej, że prawie się nie znali, a nie od dziś wiadomym było, że ludzie kłamali. Ci dalsi, ci bliżsi. Z różnych powodów. Nie było to dobre, oczywiście, ale on nie obraziłby się za to, gdyby Ariel przedstawiłaby się jako, na przykład, Alice.
...ale ona nie było byłą więźniarką, a on parę lat spędził w więzieniu, o czym z wiadomych względów nie zamierzał się chwalić. Polubił ją, a taki news mógł go skreślić na starcie w jej oczach. Niestety wyszło, że skreślił siebie sam, i to permanentnie.
...prawie tak, jak trwały był mazak, którym kreślił tatuaże na jej odsłoniętych partiach ciała. Potrząsł głową. To nie pora, ani nie miejsce, by do tego wracać. Wcale nie powinien tego robić - w końcu zgodnie uznali, że ich kontakt jest zakończony.
- Powiedzmy, że mam problem z częścią kadry. Córka współwłaściciela mnie nie lubi, a drugi kierowca karawanu jest po jej stronie. - Wywrócił oczami. Niby z Virgie zakopał topór wojenny a sprawa morderstwa dokonanego przez Sao i wspólnego tuszowania zbrodni mogła ich pojednać jeszcze bardziej, ale i tak gdzieś w głębi czuł, że prawdziwy rozejm między nimi nie był możliwy.
- Lana - powtórzył po nim, chcąc wyszukać w pamięci te imię. Raczej nie kojarzył żadnej, a nawet jeśli, to nie była to znajomość, która grałaby znaczącą rolę w jego życiu, ale to może lepiej; już z Drew miał przypadek, że obaj przespali się z jedną panną i... przez chwilę było dziwnie. Na szczęście żaden z nich nie chował urazy do drugiego, ponieważ nie wiedzieli, że cała trójka się zna, no i czas ów epizodów był inny.
- Cholera, Ryan, cieszę się, że spotkałeś kogoś takiego, do kogo potrafiłeś się zbliżyć - powiedział, a uśmiech rozjaśnił jego twarz. Poklepał ciemnowłosego dwukrotnie po plecach i uniósł szklankę z alkoholem (wcześniej uzupełniając obie) w ramach toastu.
- Mam nadzieję, że będzie coraz lepiej. - Trzymał za niego kciuki, bo zajebiście mocno zasłużył na to, aby ruszyć dalej i spróbować ułożyć sobie życie. Chociaż on z nich potrafił to zrobić, a Blake bynajmniej nie był zazdrosny, tylko szczerze kibicował rozwojowi tej (lub innej, ale równie szczęśliwej) relacji.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Taka była już ich codzienność. A przynajmniej jego, bo jednak stąd pochodził i jednak przyzwyczajony był do panujących tutaj warunków w mieście. Może jednak wolał cieplejsze pory, bo jednak nikt nie lubi raczej marznąć (chyba tylko eskimosi, czy Rosjanie nie mogą narzekać, bo u nich to standard – to zimno). Szalik jednak załatwiał robotę ostatnio, nie musząc szukać innego rozwiązania jak to.
- Jedne są skomplikowane mniej, inne bardziej. Wszystko zależy jak się trafi – zażartował sobie, ale szybko z jego twarzy zeszło to rozbawienie tym wywołane. Bo to jednak nie ma co się śmiać. Z Kate było mu o dziwo dobrze i nie miał z tym problemu. Była naprawdę ugodowa i wyrozumiała względem niego. Potrafiła nawet czasem postawić go do pionu, mając tą nieznaną siłę przebicia, której nie miała względem niego nawet jego własna, rodzona matka. Aktualnie nikt nie miał na niego takiego już wpływu, więc można uznać, że robił co chciał. A strzelania fochów to jednak nikt nie lubił, szczególnie tych błahych z byle powodów. Nigdy nie rozumiał czegoś takiego. Jest też tak, że nikt nie lubi kłamstwa i faktycznie może to wkurzyć. Ale jeśli coś zostanie wyjaśnione i ma jednak swoje uzasadnienie, to raczej powinno się to zrozumieć. Szczególnie jeśli tym nie robi się nikomu krzywdy. Blake ma po prostu przykrą i nieciekawą przeszłość o której nie powinno się mówić. To nie to, co było kiedyś, nas określa, a to co aktualnie dzieje się z nami w życiu.
Jak bardzo można się mylić i nie rozumieć tego, że tak jest po postu lepiej? Każdy popełnia błędy. Mniejsze lub większe. Rozwiązanie problemu poprzez zakończenie znajomości, bo wydawało się to jedynym wyjściem, nie wymaga żadnych starań nawet.
- Nie brzmi to dobrze. Nie daj się tam im – rzucił tylko, bo nieporozumienia w pracy nie są zbyt dobre. On unikał takich sytuacji i takich ludzi w swojej pracy. Zawsze potrafił się dogadać, więc wszystko szło dobrze.
I w co, on się znowu wpakował? Chyba takie sytuacje już ciągle za nim będą się ciągnąć.
Jego relacja z Laną – była nieoczkiwana dla niego. Coraz bardziej się do niej przywiązywał. Jeszcze parę miesięcy temu nawet nie spodziewał się, że może to być jeszcze możliwe. Ale jednak, coś się rodziło. Lepiej, żeby Ryan nie sypiał z jego partnerkami nawet wcześniej. To jednak nawet po fakcie byłoby dziwne i gdzieś by wracało. Sorry not sorry.
- Jeszcze tego nie określam, ale tak, to dobrze – przyznał, kiwając przy tym głową. Przydałoby się, żeby i on znalazł kogoś takiego, co by jego życie zrobiło się chociaż odrobinę jaśniejsze, jak mroczne. – Liczę na to, że u Ciebie też lepiej będzie Blake – dodał. Odebrał od niego pełną szklankę i pewnie wypił sporą większość, bo kurde, było jednak za co pić.

I oby było u jednego i drugiego już tylko lepiej!

[koniec]
Obrazek
Obrazek

autor

Zablokowany

Wróć do „Domy”