WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!
Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina
Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.
INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.
DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!
UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.
-
Niezły podsumowanie czyjegoś życia – była „fajna”. Stevens kompletnie nieświadomie zaczął się zastanawiać nad tym, jak by go w sumie opisali. Może on powinien też coś wpisać do tej księgi? Szczerze mówiąc on i Percker nigdy nie byli sobie jakoś specjalnie bliscy, raczej była to kwestia wymian uprzejmości i wspólnych imprez. Jak mógłby więc cokolwiek wpisać, by nie brzmiało to pretensjonalnie, sztucznie, albo na odpierdol jak wyżej napisana notatka?
-Zjebana historia, nie? – nagle usłyszał tuż za sobą głos. Kiedy Liam odwrócił się w stronę dźwięku zobaczył Tylera, który był o wiele bliższy Rosie.
-No nadal nie wierzę w absurdalność tego wszystkiego – mruknął Liam, mimowolnie rozglądając się po tłumie osób, które gromadziły się w okolicy, a następnie kręcąc głową dodał-Mam wrażenie, że to..... nie wiem. – Co jak co, ale Liam nie chciał przyznać wprost, że śmierć z „ręki” piłki do tenisa brzmi dla niego zbyt absurdalnie by była prawdziwa.
-Tia... pogadamy później – mruknął Tyler, a następnie ruszył w stronę sali. Liam odprowadził go wzrokiem, a następnie odwrócił się ponownie w kierunku księgi. Może jednak powinien coś wpisacć?
nie mówimy o tym głośno
ale w obcych łóżkach śpi się najlepiej
south park
między świętami i sylwestrem, 2020
<img src="https://i.pinimg.com/564x/41/59/fc/4159 ... edf2af.jpg" width="200">
Przypomnij sobie, cośmy widzieli, jedyna,
W ten letni tak piękny poranek:
U zakrętu leżała plugawa padlina
Na ścieżce żwirem zasianej. Cosmo w życiu był na pogrzebach zaledwie kilka razy - i za każdym musiał zrobić coś żenującego. Najpierw na pożegnaniu starego pana Joeffreya, który był nauczycielem w podstawówce w Skykomish (a przy tym dobrym przyjacielem od flaszki jego szanownego ojca), postanowili razem z Jessem urządzić sobie konkurs na to, kto najdalej splunie i nie byłoby w tym nic tak przejmująco druzgocącego, gdyby nie fakt, że w którymś momencie ofiarą rozpędzonej śliny padła pończocha żony zmarłego lingwisty, niewystarczająco mocno pogrążonej w żałobie, żeby tego nie zauważyć. Innym razem, na pogrzebie Harry’ego Stewarta, który powiesił się na rok przed pójściem do liceum, przegapił termin rocznikowej zrzutki na wieniec i musiał kupić coś sam - tym samym na grobie znalazł się wielki bukiet kwiatów od kolegów i koleżanek z rocznika i kilka przewiązanych wstążką wrzosów z koślawo nakreślonym na samoprzylepnej kartce: od Cosmo Fletchera - kolegi. Żenujące o tyle, że dosłownie nikt ze zgromadzonych Harry’ego wcale nie lubił, a Cosmo nie zamienił z nim nigdy ani jednego słowa. Aż wreszcie pogrzeb ciotki Tiny, którą potrącił ciągnik, a Cosmo za to podczas mszy potrącił jakiegoś starszego pana z laską, który potknął się na środku świątyni i upadł na twarz, a potem trzeba było wzywać pogotowie. Wyspowiadał się później z tego, zresztą facet przeżył, więc nie było znowu takiego dramatu.
No i teraz ona - Rosie Pecker, która zawsze miała na sobie czarne kabaretki i krwisto czerwoną szminkę, buty na platformach i rozjaśnione pasemko przy skroni. Rosie Pecker, którą poznał w jednym z klubów podczas wspólnego wciągania kresek i której potem słuchał, jak opowiadała o tym, że chciałaby polecieć prosto w gwiazdy. Psia cię mać, Rosie, masz swoje jebane gwiazdy. O sytuacji nie dowiedziałby się gdyby nie wspólny znajomy, z którym kontaktu Cosmo nie miał od kiedy skończył ćpać rekreacyjnie z klubowym towarzystwem. Szczerze zdziwiła go ta informacja o pogrzebie - dziewczyny nie znał prawie wcale, a poza tym Devon niekoniecznie chciał uwierzyć w to, że jego brat naprawdę idzie na pogrzeb. Trochę stresowało go to, że pewnie miał spotkać sporo ćpunów - w końcu speedball to nie przelewki, sam spróbował raz i wykorkowałby pewnie, gdyby nie Jacob.
No więc nikt nie poinformował pana Fletchera, że 1) nie wszystko krąży zawsze wokół twardych narkotyków i Rosie nie zabiła niebezpieczna mieszanka heroiny ze stymulantem, ale kawałek piłki na sznurku, no i 2) jednak na tego typu uroczystościach panował jakiś dresscode. Jak można było, na Marksa i Engelsa, zapomnieć o tym, że na pogrzeby przychodzi się na czarno? Cosmo zorientował się o swoim faux pas jakoś po przemierzeniu połowy całkiem zapełnionego poważnie ubranymi ludźmi korytarza, kiedy zdjąwszy płaszcz tuż po wkroczeniu do pomieszczenia skupił na sobie wszystkie spojrzenia. Oj. Jakaś starsza pani pokręciła głową z wyraźną dezaprobatą, także podchodząc do zdjęcia wsunął płaszcz z powrotem na ramiona, jednocześnie próbując skoncentrować się na namierzeniu jakiejś znajomej twarzy. Nie chciał na razie pchać się do jednej sali z trumną - pewnie stare ciotki wyły tam w środku jeszcze do różańca.
- Piszesz coś? - zagadnął do gościa, którego raczej nie kojarzył, a który już przez dłuższą chwilę wpatrywał się w księgę kondolencyjną. - Może ja pierwszy? - zaoferował się i nie czekając na odpowiedź chłopaka sięgnął po jeden z długopisów, żeby następnie przysunąć księgę do siebie i pod majestatycznym fajna byłaś nakreślić słowa: byłaś spoko! - tak, właśnie z takim zamaszystym wykrzyknikiem. Dumny z siebie tak, jakby co najmniej tren na tej stronie pierdolnął, uśmiechnął się do siebie, podsuwając księgę z powrotem pod twarz jegomościa.
- Musisz napisać coś takiego - no wiesz - z głębi serca, tak ze środka - poradził wspaniałomyślnie, zastanawiając się czy tu w środku można palić? Nie zauważył nikogo kopcącego za filarem, więc marne nadzieje. No trudno, skoro nie był w stanie namierzyć żadnej znajomej twarzy, wyglądało na to, że został skazany na towarzystwo nowo poznanego chłopaka. - Znałeś ją dobrze? - zagadnął typowym, pogrzebowym small-talkiem. - Ja w sumie nie, ale to dramat, co się stało. Mefedron to szmata, suki nie chcę znać - podzielił się jeszcze refleksją, przywołując na twarz minę pełną zadumy i refleksji, kiedy wbijał spojrzenie w bardzo brzydko zretuszowane zdjęcie truposzki.
-
-Śmiało uśmiechnął się mimowolnie przepuszczając nieznajomego, a następnie kiedy Cosmo wziął się za wpisywanie do księgi, Liam zajrzał mu przez ramię, wyciągając przy tym mimowolnie język. Był skupiony i zaciekawiony tym co tak właściwie ten ktoś napisze. O dziwo chłopak nie zdecydował się na napisanie nie wiadomo jak długiego tekstu. Może Liam za bardzo to wszystko przeżywał? Skoro nie znał zmarłej, to zdecydowanie mógł po prostu napisać coś w stylu „Trzymaj się, mam nadzieję, że biegasz sobie po wielkiej polanie, albo w co tam innego wierzyłaś Iksde.”
Chociaż czy „iksde” nie byłoby przesadą w tym wszystkim? A teraz dodatkowo nie mógł przestać myśleć o frytkach.
-No ja właśnie też nie – skrzywił się lekko, po czym spojrzał na chłopaka i wzruszając ramionami dodał-Byliśmy znajomymi od imprezy do imprezy. Tu fajka, tam piwko, wiesz, nic specjalnego. No ale znajomi z grupy chcieli, żebyśmy wszyscy przyszli przyznał nieco zakłopotany. Na dodatek ten strój, pieprzony garniak! Jezu, jak ludzie mogą tak chodzić ubrani na co dzień? Liam był pewien, że za chwilę się udusi, rozpiął kilku guzików w koszuli, a następnie wywrócił oczami patrząc na Cosmo-Za chwilę będą tutaj dwa pogrzeby. – rzucił żartobliwie, co było troszeczkę niesmaczne biorąc pod uwagę okoliczności. Na dodatek usłyszała to jakaś babcia, która wbiła w muzyka zimne spojrzenie. Liam uniósł brwi, wyraźnie zakłopotany tym wszystkim i szepnął cicho „ups”.
-Hmpf – fuknęła staruszka przechodząca obok, zmierzyła wzrokiem te dwójkę, a następnie udała w odpowiednim kierunku. Liam odprowadził ją wzrokiem, a następnie znów spojrzał na nieznajomego:
-Mefedron? Ona coś brała? W życiu bym się nie spodziewał – mruknął marszcząc przy tym brwi, a następnie wywrócił oczami dodał i z lekkim uśmiechem dodał-No ale w sumie z drugiej strony, przecież nikt nie ma na czole napisanego tego, co jest jego trucizną. Słyszałem, że zabił ją squash. Brzmi dosyć dziwnie, jak śmierć z powodu zatrucia pokarmowego, albo inna „Śmierć na tysiąc sposobów”.
nie mówimy o tym głośno
ale w obcych łóżkach śpi się najlepiej
south park
- W sensie: Rosie i tamtej starej baby? - palnął bezmyślnie w odpowiedzi na żart o dwóch pogrzebach, zupełnie nieświadomy faktu, że tamta stara baba słyszy nie najgorzej i nie omieszka się fuknąć na nich i wymamrotać pod nosem jakieś pradawne zaklęcie. Cosmo przez chwilę nawet poczuł się zmieszany, ale to zakłopotanie ustąpiło paranoicznego lękowi o własne życie z momentem, w którym staruszka odwróciła się, żeby dołączyć do osób zgromadzonych na sali, zostawiając ich samym sobie. Cóż, najwidoczniej Fletcher i jego bogu ducha winny towarzysz zostali właśnie skazani na wieczne potępienie i tantalskie męki w najbardziej odrażających czeluściach piekieł, ale… przynajmniej tam miało być czerwono.
- Skołsz? - powtórzył skonfundowany w ślad za swoim nowym znajomym, marszcząc przy tym brwi. - Nie słyszałem, to chyba coś nowego na rynku - wzruszył w końcu ramionami. Odkąd przestał ćpać nałogowo, naprawdę nie nadążał za szybko przekształcającym się rynkiem dopalaczy. Mefedron czy skłasz - co za różnica? - Słyszałeś o tym narkotyku z Rosji, przez który gnije skóra? Może to jakaś odmiana tego? Sprawdzimy czy trumna jest otwarta? Zawsze byłem ciekawy, jak coś takiego wygląda na żywo. W sensie… no wiesz. Na oczy moje własne, niewinne - wyjaśnił, żeby Liam czasem nie pomyślał, że on wierzył w zombie albo inne zmartwychwstanie po śmierci. Poza tym zbliżała się pora na rozpoczęcie uroczystości, więc chyba nie mieli za bardzo innego wyjścia niż zacząć wreszcie zbierać się do środka.
-
-Squash to taki sposób gry tenis, który trzaska się w pomieszczeniu – Kiedy już powiedział to głośno i wyraźnie, poczuł pewnego rodzaju ulgę. Uśmiechnął się niepewnie, po czym wzruszył ramionami.
-Więc.... to chyba nie jest tak, jak Ci się wydawało – dodał już spokojniej, zerkając mimowolnie na księgę kondolencyjną. Czy naprawdę musi coś tam wpisać? Chłopak poczekał kiedy Cosmo już skończył ogarniać temat, a następnie wpisał „Bądź światłem”, a następnie spojrzał na nieznajomego i posłał mu nikły uśmiech. Szczerze mówiąc, to kompletnie nie miał pojęcia w jaki sposób Rosie miała być pierdolonym światłem, ale wydawało mu się to ładne, na swój poetyckie i na tyle dziwne, że nikt nie będzie pytał o konkrety. Po chwili zerknął w stronę wejścia na salę, gdzie spostrzegł swojego kumpla Tyler'a, który przydreptał do Cosmo i Liama i przyznał wprost:
-Mam piersiówkę i whisky i cholernie mocną awersję do siedzenia tam w środku, jest tam tylko jakaś banda kujonów i starych raszpl. Idziecie ze mną? spojrzał na Cosmo, a następnie na Liama. Stevens zerknął w stronę pomieszczenia, a nastrępnie na Cosmo.
-Chyba rozsądny pomysł, co nie? Sami ją.... pożegnamy – wzruszył ramionami niedbale.