WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

— Łudzę się, że jednak nie będzie jednorazowy — powiedziała z nieprzeniknionym wzrokiem, a kąciki jej ust poszybowały delikatnie ku górze w złośliwym wyrazie. Zwykle działała instynktownie, ale perspektywa zadawania dłuższych i większych katuszy też nie zapowiadała się najgorzej. Chyba po prostu była dzisiaj w psotliwym nastroju. Mimo wszystko dodała: — Chociaż jeśli na tym by się skończyło, to nic straconego. — Uniosła ręce w geście kapitulacji.
— I tym nie musisz się przejmować — mruknęła od niechcenia na wzmiankę o policji. — Zawiesili mnie. — Uśmiechnęła się z przesadną życzliwością, co mogło sugerować tylko tyle, że wcale nie obeszło ją to tak, jak chciała udowodnić. Nadal była na etapie wypierania rzeczywistości. Nie wiedziała też, dlaczego w ogóle mówi to jemu, gdyż był chyba ostatnią osobą na świecie, której przyszłoby jej na myśl się zwierzać z czegokolwiek i kiedykolwiek. Tym bardziej, że była przekonana, iż zaraz wykorzysta to przeciwko niej. — Możesz więc porzucić uprzedzenia i rozluźnić się trochę — dodała z przekąsem, jakby to faktycznie zależało wyłącznie od tego.
— Zabawny jesteś — skwitowała z udawanym uznaniem w głosie. — Tak zabawny, że tym razem puszczę mimo uszu tę wtopę z imieniem. Niech to będzie spóźniony prezent gwiazdkowy dla ciebie. — Kiwnęła głową, przemycając gdzieś między jednym uśmiechem a drugim ostrzegawcze spojrzenie.
— Przepraszam, że przeszkadzam szanownemu państwu — podszedł do nich starszy mężczyzna, ubrany w elegancką, acz osobliwie prezentującą się marynarkę pełną cekinów, we wdzięcznym kolorze śliwkowym — ale mam bardzo pilną sprawę. Otóż za moment zacznie się koncert na żywo, a wraz z nim nagrywki do krótkiego spotu noworocznego. Szukamy wśród uczestników jarmarku amatorów tańca i do kompletu potrzebujemy jeszcze kilku ochotników. Dla najlepszej pary przewidywana jest mała nagroda — zakończył, a jego rozbiegany, pełen zachęty i nadziei wzrok zaczął krążyć od jednego do drugiego.
Początkowo nie była zachwycona tym, że ktoś im przerywa, nawet jeśli miało zapobiec to nieprzyjemnym skutkom, bowiem każda nieciekawa konfrontacja przebiegała lepiej w otoczeniu migających lampek i akompaniamentu świątecznych melodii dochodzących zewsząd. Jednak im dłużej przysłuchiwała się nieznajomemu, tym większe rozbawienie wzbierało się w niej, zwłaszcza, że równocześnie z jego słowami w jej głowie kiełkował niecny plan.
— Wiem, mój ojciec jest odpowiedzialny za sprzęt muzyczny — odpowiedziała niby staruszkowi, jednak rzuciła przelotne spojrzenie Griffithowi, dając mu tym do zrozumienia, że niezależnie od przytyków, wcale nie znalazła się w tym miejscu z jego powodu. — Ale świetnie pan trafił. On jest doskonałym tancerzem. — Wskazała dłonią na stojącego obok Blake'a, a na usta wkradł jej się bezceremonialny uśmiech, który miał przykryć to wierutne kłamstwo. To znaczy może posiadał jakieś umiejętności taneczne, ale bynajmniej nie były jej one znane.
— Oh, to wspaniale! — krzyknął starszy mężczyzna z wyraźną ulgą na twarzy, klaszcząc entuzjastycznie w dłonie z podekscytowania.
— Zrób to, Griffith, i miej z głowy świąteczny dobry uczynek. — Rozłożyła ręce na boki, jakby w ten sposób wykładała same plusy idące za tą decyzją. — Tylko znajdź kogoś, kto nie będzie deptać ci po nogach.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Uniósł brwi w wyrazie zdziwienia, kiedy określiła, że łudzi się, że nie będzie to jednorazowym przypadkiem, podczas którego mieli niewątpliwą przyjemność wpaść na siebie. Jakoś nie sądził, aby miała ochotę spotykać go częściej, ale też... w końcu sama go zaczepiła, prawda? Nikt jej (raczej) do tego nie przymusił, ewentualnie krótka odsiadka na posterunku uświadomiła, że nie wszyscy więźniowie są tacy straszni, źli i niedobrzy. No i zabiła człowieka, a to (chyba) zmienia ludzi. Tak mu się wydawało, przecież jak każdy (akurat...) doskonale wiedział, Blake Griffith był niewinny.
- Mało spektakularny byłby ten koniec - mruknął w odpowiedzi, chcąc ją nieco sprowokować ku temu, by wydarzyło się coś więcej. Na dobrą sprawę nie wiedział co mogło - posłałaby w jego kierunku szpilę, zuchwały uśmiech poprzedzający ewentualną potyczkę słowną? Przyglądał jej się z zainteresowaniem, oczekując na to, jak może rozwinąć się sytuacja. O ile to zrobi, bo finał mógł okazać się czymś pozbawionym fajerwerków.
- Za co? - zapytał, zanim ugryzł się w język. Wątpił, aby ciemnowłosa mu odpowiedziała i to szczerze; mogło chodzić o jakąś tajemnicę służbową w związku ze złamaniem zasad, albo inne naruszenie. Domyślał się, że głównym powodem mogło być to, co wydarzyło się w Halloween, ale jego informacje nie były z pierwszej ręki, a zaledwie wyczytanymi hasłami na stronie o newsach z Seattle. Wiele takich odkrywał o sobie, a niewiele miały wspólnego z faktami.
- Chodziło o obronę własną... podobno - powiedział ostrożnie - mogli za coś takiego zawiesić? - Bez sensu, że się tym zainteresował, skoro za bardzo nie obchodziło go życie Eileen Shepherd. Bardziej na miejscu zdawała się wymiana sarkastycznych komentarzy, niżeli szczerej ciekawości dotyczącej życia drugiej osoby.
- Zmieniłem zdanie - rzucił w eter - nie chcę wiedzieć jaki mogłabyś przygotować koniec. - Uśmiechnął się złośliwie pod nosem, aby ukryć te chwilowe wypadnięcie z formy. - Domyślam się, że krwawy - dokończył myśl po chwili, w międzyczasie sięgając do wewnętrznej kieszeni kurtki po paczkę papierosów. Cóż, już raz bezczelnie poczęstowała się jego fajką, powtórzenie tego byłoby nudne.
- Uhm - mruknął pod nosem na wymianę zdań rozgrywającą się między Dev a nieznajomym mężczyzną. Nie za bardzo obchodziło go to o czym dyskutowali, a skupił się na odszukaniu zapalniczki. Co mu z papierosów, jak nie mógł znaleźć ognia, a nie chciał o niego nikogo prosić?
- Innym razem. Spieszę się - oświadczył, rozkładając ręce na boki. Nie mógł wiedzieć, że starszy pan na zachętę poklepie go po plecach wtedy, kiedy on ruszy przed siebie, a ich rozmówczyni rozłoży ręce na boki. Kiedy kobieta opuszczała je z powrotem, a on zrobił krok w jej stronę (aby minąć), zahaczył ręką o jej nadgarstek.
- Mało to subtelne, Shepherd. Jeśli chciałaś ze mną zatańczyć, wystarczyło poprosić - stwierdził, czując delikatny opór w pójściu przed siebie. Zmarszczył czoło i skupił wzrok na jej dłoni i połyskującym czymś, co przyczepiło się do jego rękawa.
- Nowoczesne te kajdanki, pewnie po znajomości -
burknął - ale teraz odczep to. Mówię serio. - Posłał jej niezadowolone spojrzenie, a facet uznając, że właśnie połączyli się w parę, chwycił Eileen pod pachę z drugiej strony i pociągnął za sobą.
- Zaraz to zerwę - ostrzegł. Może ta bransoletka zaplątana w pojedyncze nitki wystającego spod kurtki rękawa jego bluzy wcale nie była dla niej istotna...

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Świadomość, że zabiła człowieka odcisnęła piętno na jej osobie i do tej pory o sobie przypomina. Nie potrzebowała do tego niczyjej ingerencji, choć to niewątpliwie robiło swoje, gdyż sprawa nadal była rozstrzygana, maglowana i rozkładana na najdrobniejsze czynniki z taką precyzją, aby mieć pewność, że uderzy w krytycznych dla niej momentach. Z pewnością sytuacja ta, w całym swoim tragicznym wymiarze, wygenerowała pewne zmiany w sposobie zachowania czarnowłosej czy spojrzeniu na samą siebie przez pryzmat feralnych wydarzeń. W konsekwencji musiała postradać zmysły, bo w połączeniu z resztą problemów, jakie skumulowały się i spadły na nią w jednym czasie, tylko w ten sposób można wytłumaczyć fakt, że zainicjowała kontakt z Griffithem.
— Cały czas badają sprawę — mruknęła zdawkowo pod nosem z ustami ułożonymi w szyderczy wyraz, po czym wzruszyła ramionami. Było coś jeszcze na temat jej rzekomej niedyspozycji w pracy oraz tego, że nie chcą narażać swojej reputacji i potęgować niepotrzebnie niepokój w ludziach, ale dla niej to zwykła kpina i absurd. — To bez znaczenia. Wkrótce za mną zatęsknią — powiedziała to z takim przekonaniem, jak gdyby miała zaraz dodać, że przecież oni zawsze tęsknią, ale zamiast tego dodała, trochę innymi słowami: — Jestem najlepszym analitykiem krwi w mieście, a ten fakt nie uchodzi niczyjej uwadze — przyznała ze stanowczością, bo jeśli Eileen była pewna czegoś na sto procent, to tylko swoich umiejętności zawodowych i nie pozwalała nikomu ich podważać. Każda taka próba zwykle kończyła się niepowodzeniem ze strony niedowiarka.
— I tak bym ci nie powiedziała — odparła z przekorą. — Finał zawsze wolę zostawić na koniec, żeby uniknąć przewidywalności — dodała z uśmiechem o tylko sobie znanym podłożu (tak jej się przynajmniej zdawało). Nie była jednak świadoma, że słowa, którymi się posłużyła, należały właśnie do niego.
— Tak myślałam — skomentowała jego odmowę z wyraźnie pobrzmiewającą nutą rozczarowania, przebijającą się przez ogólnie drwiący wydźwięk. — Chyba wziąłeś do siebie słowa o przewidywalności, ale z odwrotnym skutkiem. — Zadarła zadziornie podbródek, lokując spojrzenie w swoim oponencie, który zdawał się być nieugięty i twardo obstawał przy swoim. Już miała go pożegnać, kiedy poczuła delikatne pociągnięcie. Szybko zorientowała się, co było źródłem problemu i niekoniecznie po zaczepionej w rękaw bluzy Blake'a bransoletce, ale po jego protestach. Zaraz potem poczuła napór ze strony starszego mężczyzny.
— Jedyne co brzmi zachęcająco w kwestii tańca z tobą, to wspomniane wcześniej deptanie nóg. — Naturalnie nie była zadowolona z obrotu sprawy, w jaką wpakował ją nieznajomy w dyskotekowej marynarce i perspektywy tańca z kimkolwiek, a już na pewno z nim. Znacznie bardziej wolałaby oglądać jego wyczyny z bezpiecznej odległości albo po prostu rozejść się i wrócić do swoich zajęć.
— Za to ty mogłeś powiedzieć, że lubisz błyskotki — odgryzła się, przez chwilę obserwując jego rosnące wzburzenie, co wywołało na jej twarzy cień jakiejś dziwnej satysfakcji. — Coś musiało mi umknąć, bo nie zawsze byłeś taki nerwowy i niecierpliwy. A może to jakiś nieprzyjemny bodziec z przeszłości? — spytała, bo choć miało to na celu głównie sprowokowanie go, to faktycznie, do tej pory zdawał się być opanowany i trzymać nerwy na wodzy. A powiedzmy sobie szczerze, trudno było zapanować nad emocjami przy tym małym wcieleniu samego diabła, którego kiedyś przyprowadził na policje.
— Przecież widzisz, że się zaczepiło — żachnęła się w końcu, próbując uporać się z problematyczną bransoletką, bo choć sytuacja ta miała niebywały potencjał bekogenny, to nie w smak jej było tkwić w tak niekomfortowej pozycji za długo. Na szczęście zapięcie ustąpiło, gdy starszy mężczyzna, zapewne organizator całego tego zgromadzenia, popchnął ich ku specjalnie wydzielonemu miejscu pod sceną, w którym co kawałek znajdowała się jakaś para. To niecodzienne zjawisko przyciągnęło dość sporo osób.
— Boisz się publicznych wystąpień? Bez obaw, przecież jesteśmy tu tylko ty i ja. — Raz jeszcze uśmiechnęła się bezceremonialnie, na moment zatrzymując wzrok na jego tęczówkach, gdyż doskonale wiedziała, że w ich odczuciu to było nawet gorsze, jednak nie mogła sobie darować tego stwierdzenia w obliczu wszystkich elementów wpływających na ten stan rzeczy. To było nawet całkiem zabawne.
— Drodzy państwo! Pozostały dwie minuty do rozpoczęcia naszej małej tanecznej zabawy. Zdecydowane osoby bardzo proszę o ustawienie się na parkiecie — odezwał się głos przemawiający do nich z mikrofonu.
— Do czego konkretnie odbywają się nagrywki? — zagaiła jakiegoś mężczyznę stojącego najbliżej niej, na jej oko trochę zbyt podekscytowanego i spragnionego dzikich wrażeń.
— To cykl telewizyjny programu Miłość piękna jest. Nagrywają spot sylwestrowy. Miłość to motyw przewodni. Nigdy nie słyszałaś? Jestem tu co roku i za każdym razem zabawa jest przednia! Ostatnio byłem tu z Mary i... — urwał, dostając kuksańca od swojej poirytowanej partnerki. Cóż, mogła się tylko domyślać, iż nie była to Mary. — Jestem całkiem niezły w te klocki. Kiedyś to nawet byłem w stanie obtańczyć wszystkie panienki. To były czasy! Hej, gdyby twój partner zmył się przedwcześnie, to wiesz do kogo uderzać. Tak między nami, to wygląda mi na sztywniaka. — Harry, ty draniu! piskliwy głos wybrzmiał za plecami faceta. — W każdym razie powodzenia życzę! Jak to mówią, połamania nóg! — Obrzucił ich pospiesznym spojrzeniem, po czym zwrócił się do swojej obrażonej partnerki, wyrzucając z siebie potok słów i żywo przy tym gestykulując. Eileen zdążyła tylko usłyszeć coś w stylu: przecież wiesz, że tylko ciebie kocham!

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Niepewność związana z wydarzeniami mającymi miejsce w lipcową noc 2015 roku często zaprzątała mu myśli. Niemalże zewsząd atakowały go stwierdzenia, że to na pewno on zabił trzy młode osoby. Padały teorie odnośnie tego, iż Ivory miała romans z jego kumplem, co wyszło na jaw podczas feralnej imprezy, a towarzyszka Jamesa była przypadkową ofiarą. Za każdym razem, kiedy te absurdy dochodziły do niego, miał ochotę prychnąć kpiąco i wyjaśnić (bardziej lewym sierpowym, a nie słownie) tę historię. Kto jak kto, ale akurat Ivy nigdy nie posądziłby o zdradę i na pewno nie z tamtym mężczyzną. Blondynka nawet nie darzyła go zbytnią sympatią, ponieważ zdawała sobie sprawę z tego, że ścieżki, jakimi chadzał James... przekraczali również dilerzy, narkomani, drobni złodzieje. Nigdy nie powiedziała wprost, by Blake ograniczył z nim kontakt, lecz Griffith czuł, że wolałaby, aby tak było. Może i na tamtej imprezie pojawiła się między innymi dlatego, by mieć na nich oko...? Nie, nie chciał o tym myśleć. Teraz to nie miało znaczenia.
- Jak się czujesz z tym, że zabiłaś więcej osób niż ja? - zagaił lekko, jakby pytał o coś tak prozaicznego jak to, czy woli kawę z mlekiem, czy może czarną. W odpowiedzi na stwierdzenie Eileen na temat tęsknoty, uśmiechnął się tylko pod nosem i nieco ostentacyjnie spojrzał w bok, nie chcąc w słowach wyrażać jak bardzo w to powątpiewa. Z drugiej strony - nie mógł wiedzieć jakie kontakty miała ze współpracownikami. Kto wie, jeszcze by go zaskoczyła byciem grzeczną, miłą i uprzejmą.
- Tak myślałem, że Seattle jest mniejsze, niż może się wydawać - zaczął rozwijać swoją myśl - zbyt często spotyka się ludzi, których nie chce się spotkać, a do tego okazuje się, że jest tu tylko jedna osoba będąca analitykiem krwi. I do tego w zawieszeniu - dokończył, a kącik ust drgnął mu w wyrazie zadowolenia, gdy wrócił spojrzeniem do ciemnowłosej. Nie musiał dodawać, że teraz mordercy pewnie urządzą sobie krwawy karnawał, choć jednak... nie, musiał.
- Dziwne, że wciąż nie ma stosu ofiar na ulicach. - Uśmiechnął się zadziornie, celowo używając określenia: stosy, ponieważ o tym zdążył przeczytać i wnioskując po zrobionych fotografiach... miejsce halloweenowego sabatu wyglądało całkiem wiarygodnie.
Kolejne wydarzenia potoczyły się zbyt szybko. Bransoletka zaplątana o jego rękaw, starszy mężczyzna najwyraźniej nie zrozumiał jego odmowy, a do tego - no jasne, chyba tylko po to, by zrobić mu na złość - Shepherd zbyt mocno nie protestowała przeciwko tańcom.
- Jak romantycznie - powiedział z kpiną, na te jej całe: jesteśmy tu tylko ty i ja. - Pewnie żeby jeszcze bardziej zepsuć mi ten dzień, zamówiłaś The time of my life. - Dirty dancing było tak złym filmem, że sam nie wiedział, czy to skrzywienie, które pojawiło się na jego twarzy spowodowane było wspomnieniem go, piosenki, czy tego, że niby za chwilę miał tańczyć. W telewizji.
Rozejrzał się dookoła, taksując spojrzeniem parę staruszków w okolicach siedemdziesiątki, nastolatkę w kusej sukience i szpilkach która mizdrzyła się do faceta, co bez problemu mógłby być jej ojcem, przelotnie spojrzał na naburmuszoną dziewczynę stojącą niedaleko nich, a później jej partnera.
- Żebyś zaraz ty nie skończył sztywny - burknął do jego pleców - karawan w razie czego jest całkiem niedaleko - poinformował już głośniej, a Harry zdawał się to usłyszeć, bowiem aż się obejrzał a jego brwi powędrowały wyżej. Szturchnął swoją dziewczynę i jakoś podejrzanie szybko znaleźli się w drugim końcu sceny.
- Jak ostatnio występowałem w telewizji, to prawie ktoś stracił pracę. Kto wie, może dziś ktoś straci życie - skwitował cicho, choć Eileen na pewno to słyszała. Nie miał ochoty tu być, ale zaledwie zacisnął palce na jej dłoni, by ruszyć z nią w kierunku schodków schodzących ze sceny, a ktoś perfidnie zastawił im przejście.
- Kurwa, nie wierzę. - Tak, chyba sobie przepowiedział hit...

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Choć nie spodziewała się po nim żadnych finezji, to jednak temat ten, nadmieniany przez kogokolwiek, poruszał w niej jakieś trybiki, nawet te najgłębiej skrywane i niedające się poznać na pierwszy rzut oka. Właśnie z tego powodu trochę się spięła, ale szybko zamaskowała tego ewentualne oznaki uśmiechem, dość niemrawym i cierpkim, lecz równie dobrze mógł dowodzić temu, jak bardzo i szczerze go nie znosiła.
— To zależy do jakich celów potrzebna ci ta wiedza — odparła przekornie i uniosła brwi w lekkim zainteresowaniu, bo mimo wszystko zaciekawiła ją ta kwestia, a przynajmniej to, jak będzie chciał z niej wybrnąć.
— Mogą być — wzruszyła ramionami bez przekonania — ale skoro nie dorównują mi, to tak jakby ich nie było. — Uśmiechnęła się zuchwale, niekoniecznie dlatego, że jej słowa nie były w stu procentach zgodne z prawdą (i tak nie miał jak tego zweryfikować, no chyba, że narzędziem było uprzedzenie, to wtedy faktycznie, wnioski przemawiały na jej niekorzyść), ale dlatego, że nie dała mu się sprowokować. Niezależnie od rzeczywistego punktu widzenia, lubiła trzymać się tej myśli, albo od czasu do czasu przytaczając ją dla efektywniejszych wyników. Krew nie była dla niej tylko sposobem na zarobek czy jakąś tam dziedziną nauki. To był jej konik, bodziec do działania, w tym czuła się pewnie. Dzięki zwykłej krwi poznawała ludzi, ich zachowania, motywy, charakter, odczytywała historie, znajdowała odpowiedzi, także na osobiste pytania, wnikała do umysłów, dogłębnie poznawała ich strukturę. To, co różniło ją od przeciętnego analityka i wpływało na efekty jej pracy, to fakt, że traktowała swoje zajęcie straszliwie personalnie, a równocześnie była cholernie profesjonalna. Wkładała dużo uwagi w to, co robiła, a każdy przytyk odnośnie rezultatów, traktowała jak atak na własną osobę. — To nie tak, że oczekuję od ciebie, że zrozumiesz. — Posłała mu wątpliwe spojrzenie.
Hungry Eyes. Przewróciła oczami. — Zaaranżowałam też całe to przedstawienie tylko po to, żeby z tobą zatańczyć i zepsuć ci dzień. Powodzenie planu zależało od tego, czy się zgodzisz, dlatego na wszelki wypadek wciągnęłam w to całe miasto — pociągnęła temat dalej, uznając, że skoro już padł, to równie dobrze mogła zrobić z tego użytek. Może jeśli weźmie się pod uwagę, że praktycznie przez cały ten czas karmili się nawzajem różnymi kłamstewkami, to samo spotkanie również nie miało miejsca. To mógł okazać się dobry patent w celu przetrwania tego, co miało nadejść. — Nie sądziłam, że będzie to możliwe tak szybko. W końcu noc jeszcze młoda. — Sam zresztą zasugerował chwilę wcześniej, że nie będzie to prosta sprawa, a jednak była na dobrej drodze.
— Panuj nad sobą — zwróciła się do Blake'a i odprowadziła wzrokiem gawędziarskiego Harry'ego, którego zapewne czekał ciężki wieczór. Gdyby nie to, że zasłużył, to bardzo prawdopodobne, że znalazłaby w sobie odrobinę współczucia dla niego. — Nie możesz likwidować każdego, kto powie prawdę. Kiepsko idzie ci udawanie niewinnego. — To oczywiste, że nadal nie wierzyła w tę teorię. Zbyt dużo elementów składało się na to, by nie była prawdziwa.
— Nie rób scen — powiedziała, gdy już stało się jasne, że nie uda się wykręcić od zabawy. Jeśli wciąż chciał uciec, to mógł to zrobić w cywilizowany sposób, a jeśli myślał, że będzie starała się go siłą zatrzymać, to się mylił. Zanim jednak pozwoliła mu podjąć taką decyzję, odsunęła się i ruszyła tanecznym krokiem na środek parkietu, gdzie wszyscy zdążyli już wprawić swoje ciała w ruch.
— Nikt nie sadza Baby w kącie — rzuciła z wymownym wyrazem twarzy, rzecz jasna nawiązując do słynnego fragmentu filmu, z którego piosenka właśnie rozbrzmiewała ze sceny, po czym skierowała swoje kroki ku mężczyźnie, by finalnie zatrzymać się tuż przed nim. — Ale jeśli bardzo chcesz, to ci ją odstąpię w tym duecie — dodała wyraźnie rozbawiona, tym razem zaczynając krążyć wokół niego. Domyślała się, że wcale go tym nie zachęciła, wręcz przeciwnie. Nie wiedziała, co jej do głowy strzeliło. Przecież takie maskarady były kompletnie nie w jej stylu. Szydziła z nich i ludzi biorących w nich udział, a tymczasem teraz sama była jedną z nich. Przez moment zastanawiała się nawet, czy nie piła czegoś tego dnia.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

On nie spodziewał się wielu rzeczy, które jednak miały miejsce tego dnia (i nie tylko tego), więc na dobrą sprawę powinien przestać dziwić się czemukolwiek. Z drugiej strony... jak spotkanie Eileen na jarmarku nie było jeszcze czymś zupełnie nierealnym, tak taniec z nią w programie emitowanym w telewizji był jakąś abstrakcją. Szkoda, że wciąż nie wiedział co za to dostaną, może wtedy czułby się bardziej zmotywowany do tego, aby brać udział w tej farsie...
...nie, nawet wycieczka na Bahamy nie byłaby w stanie zmyć wyrazu niezadowolenia z jego twarzy, który bynajmniej nie mógł prezentować się dobrze na szklanym ekranie. Na szczęście mało go to obchodziło jak wypadnie, a do tego par było tyle, że liczył, iż kamera będzie traktowała ich po macoszemu i zgrabnie ominie te nieporadne ruchy Eileen. W końcu on tancerzem był wybitnym, prawda? Ekhm. Może nie do końca, ale coś jeszcze pamiętał z tych lekcji z Tottie, które miały miejsce jakieś sto lat temu.
- W celu dogryzania i uprzykrzania ci tym faktem życia. Nic dobrego na myśli nie miałem - odpowiedział szczerze, dodając do tego szeroki uśmiech. Do tej pory prawie (jak i nie zawsze) przy każdym spotkaniu ciemnowłosa nie odpuściła komentarzy odnośnie tego, co niby zrobił przed laty i za co siedział w więzieniu. Teraz on będzie mógł powtarzać, że to ona jest morderczynią, a jego przecież uniewinnili.
- Brawo - mruknął bez entuzjazmu, ale po krótkim namyśle... - Powinienem być zaskoczony, że poświęciłaś tyle czasu i zapału, by spędzić w moich objęciach choć kilka minut, ale... - Urwał i z kącikowym uśmiechem otaksował ją wzrokiem. - Nie jestem. Już w sklepie twojego ojca widziałem jak na mnie patrzysz, Shepherd. - Mogła się zirytować, mogła wykpić, mogła - co najwyżej - rzeczywiście przydeptać mu stopy. Miał to gdzieś; w końcu bardzo jawnie go nie lubiła, a on przestał chcieć zrozumieć z jakiego powodu, a tym bardziej nie zamierzał naprawiać tej (nawet nie, bo za dużo powiedziane) znajomości.
- Na noc co nam wymyśliłaś? Zaprosisz mnie do siebie? -
Uniósł pytająco brew i zadzierając dodatkowo brodę, osadził spojrzenie na jej tęczówkach. Było po drodze, choć dziwne, że nie spotkali się ani razu na Phinney Ridge (albo po prostu jej nie zauważył), a za to mieli takie szczęście w innych częściach Szmaragdowego Miasta.
- A jak nie będę, to co? Zabijesz mnie? - prychnął kpiąco, równie ostentacyjnie wywracając oczami. W tonie jego głosu mogła jednak dosłyszeć rozbawienie. Nie lubił, kiedy ktoś uważał, że może mu mówić co ma robić, a czego nie powinien. Panuj nad sobą, nie rób scen, nie możesz likwidować... Westchnął ciężko i zamiast na swojej przeuroczej partnerce, skupił się na muzyce. Piosenka była straszna, ale z dwojga złego nadal lepsza, niż pani analityk...
- Możesz mi opowiedzieć w takim razie, co się z nią robi -
powiedział cicho, po czym bez ostrzeżenia, bo i po co, położył dłonie na jej talii. Jedną z nich w następstwie przesunął na dolny odcinek pleców, a drugą objął jej dłoń. - Ten film pokonał mnie po pierwszych minutach, może twoja opowieść będzie ciekawsza. Jeśli nie, zawsze możesz pokazać - stwierdził, mając na myśli rzecz jasna taniec, czy... cokolwiek tam się działo. Skoro niby była taka odważna...
-----------------
Czy Blake doczekał się odpowiedzi?

[dice]d2 = 711915090 [/dice]

1 - tak
2 - nie, bo Harry postanowi zaryzykować i na chwilę odbić mu partnerkę

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Dla Eileen ta sytuacja była tak samo absurdalna i normalnie nie szczędziłaby sobie uwag na ten temat, ale jednocześnie nosiła ona znamiona czegoś względnie normalnego w porównaniu z ekstremalnością tego, co przeszła w ostatnim czasie. Udział w telewizyjnym konkursie tańca podczas świątecznego jarmarku z Blake'em Griffithem w akompaniamencie największych hitów o miłości brzmiało jak coś tak bardzo oderwanego od rzeczywistości, że gdyby za scenariusz odpowiadała pani Lipińska, to nie byłaby w stanie ułożyć takiego zwrotu akcji. Nie budziło to żadnych wątpliwości, ale mimo wszystko w odczuciu kobiety nie dorównywało to takim niedorzecznościom, jak stopniowo wysiadające nerki czy zabicie człowieka, co również nigdy nie wypełniało jej osobistej listy rzeczy do odhaczenia. Może właśnie dlatego nie myślała teraz o żadnej z nich.
— Zabrzmiało to prawie jak obietnica kolejnego spotkania — rzuciła z uśmiechem błąkającym się w kącikach ust, ostatecznie ignorując i spychając na bok zapowiedź o uprzykrzaniu jej życia. Zamiast tego dodała, znacznie bardziej w swoim stylu, niż gdyby miała odpowiedzieć typowym kontratakiem: — Trzymam za słowo. — Skinęła delikatnie głową, jakby właśnie domykali ważną transakcję albo zawierali jakiś pakt. Tak naprawdę spotkanie z nim znajdowało się na tym samym miejscu listy co pozostałe punkty (czyli poza nią), nawet jeśli nie miała wiążących czy dalekosiężnych planów, a jej treść powstawała na bieżąco.
— Nawet trochę mi ulżyło, że to jedyny powód — kontynuowała jeszcze w temacie, najwyraźniej uznając, że nie wykorzystała do końca jego potencjału. Skoro tak chciał się bawić... — Przez moment myślałam, że będziesz chciał się porównywać. — Zaśmiała się nienaturalnie i dość szorstko. Choć zwykle nie miała większych oporów, to nie mogła nic poradzić na to, że w jego towarzystwie czuła się tak dobrze wyrażając dokładnie to, co myśli.
— Kilka minut? Tylko tyle sobie dajesz? — podchwyciła jego słowa z drwiną, a przez jej twarz przebiegł wyraźny cień rozczarowania, wymieszany z jednoczesnym zainteresowaniem. — Wiesz co, Griffith? Jak tak mówisz, to zastanawiam się, czy byliśmy w tym samym sklepie i czy znowu nie pomyliłeś mnie z kimś innym. — Zmierzyła go wzrokiem sugerującym poważne problemy. Może to takie następstwo odsiadki w więzieniu? — Inaczej zrobił byś z tym coś do tej pory. — Uniosła wyzywająco brwi, rozwiązanie pozostawiając jego domysłom, albo raczej możliwościom.
— Nie — powiedziała niewzruszona jego niesłabnącymi próbami dogryzienia jej, uderzając w słaby punkt, jak już zdążył zauważyć. — To żadne pocieszenie, w dodatku przed kamerami. Nie zależy mi na rozgłosie. — To akurat była prawda, niezależnie od kontekstu. Zawsze uważała, że pozostając z boku, jest w stanie uzyskać lepsze efekty. Czyli to coś, co mu się nie udawało. — Wolę bardziej ustronne miejsca i mniej konwencjonalne sposoby. Poza tym, jak już wspomniałam, sam doskonale radzisz sobie w ściąganiu na siebie nieszczęść. — Wzruszyła obojętnie ramionami, dla kontrastu do własnych słów dystansując się od tej sprawy, mimo że domyślała się, iż nie potrwa to za długo.
— Może zamiast skupiać energię na przyciąganiu problemów, mógłbyś przenieść ją na czynności umożliwiające zdobycie Kryształowej Kuli? — zagaiła po chwili drwiącym tonem, rzucając mu przelotne spojrzenie. Nie mogła przecież przy tym darować sobie przytyku do jego umiejętności tanecznych, nawet jeśli te były nienaganne, a ona w nosie miała wygraną. Każdy najmniejszy grymas niezadowolenia w wykonaniu Blake'a był dostateczną nagrodą za ten kabaret i napawała się nim na przyszłość.
— Jestem zawiedziona twoim absolutnym brakiem inicjatywy. — Spojrzała na niego litościwie, mimo że na jej ustach wykwitł złośliwy uśmiech. — Zacznijmy od tego, że musisz trzymać ją na wystarczająco dużą odległość — oznajmiła, a sama postąpiła dokładne przeciwnie, zmniejszając dzielące ich centymetry jeszcze bardziej i swobodnie układając dłoń na jego ramieniu. — To, że przypadł ci udział w tańcu z nią musisz traktować jak błogosławieństwo — poinstruowała go z przebijającym się przez twarz rozbawieniem, wiedząc już, jak działają na niego wszelkie polecenia i rozkazy padające pod jego adresem — musisz zsynchronizować z nią bicie serca — bez skrępowania zsunęła dłoń w dół, śledząc wzrokiem kierunek jej wędrówki z taką powagą, jak gdyby właśnie tego nie zmyśliła, po czym zatrzymała ją na torsie mężczyzny — a przede wszystkim — nachyliła się ku niemu, jakby właśnie zamierzała wyznać mu sekret, specjalnie ściszając ton głosu — poprowadzić ją. — Jej wzrok na moment zawisł na tęczówkach Griffitha, odsunęła się, przenosząc dłoń z powrotem na ramię i robiąc krok w jego stronę, nadepnęła mu na stopę. Prychnęła pod nosem.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Minęło nieco ponad miesiąc od jego niespodziewanego występu w telewizji, aby sytuacja powtórzyła się tym razem w rodzinnym mieście. Wtedy, w Miami, postanowił się zbuntować i nie dał się przekonać osobie trzeciej, że jego (producenta, czy reżysera, kimkolwiek typ był) wersja występu Blake'a jest słuszna. Zrobił to po swojemu, po fakcie żałując jedynie, że w ogóle do tego doszło i nie ewakuował się szybciej. Nie wyrzucał sobie jednak swojego zachowania, ani obranej strategii, nawet jeśli (a może szczególnie dlatego)nie wszystkim ono pasowało.
- Zabrzmiało dokładnie tak, jak miało zabrzmieć - odpowiedział, dodając do tego lekkie, nonszalanckie wzruszenie ramion. Szczerze mówiąc to się nad tym głębiej nie zastanawiał; nie próbował wyobrazić sobie w głowie kalendarza ani grafiku, niczym Beth Harmon szachownicy, aczkolwiek zamiast dostępnych ruchów, miałby szukać wolnych dni, czy też nocy. Z drugiej strony - co mu szkodziło? Pewnie po owym spotkaniu to ona miałaby gorszy humor a nie on, zatem tym bardziej kusiło. Poza tym... Skoro ewidentnie ostatnimi czasy próbowała wyrwać facetów - nieważne, czy zaobrączkowanych, czy nie, nie miał serca (dosłownie) jej odmówić, bo w końcu to, że chciała spędzić czas z nim, było strasznym aktem desperacji ze strony ciemnowłosej.
- Porównywać? - powtórzył pytającym tonem. - W czym? Chyba nie masz na myśli morderstw - rzucił z początkową powagą, lecz kąciki jego ust mimowolnie uniosły się w wyrazie rozbawienia. Nawet jeżeli - lubił tak myśleć - sam nie popełnił żadnej zbrodni, to o wielu zarówno słyszał, jak i czytał. Ciężko było stwierdzić, czy opowieści znajomych z więzienia nie były często fikcją podobną do tej, którą odnajdywał w książkach, więc nie brał nic za pewnik.
- Wolę zachować więcej energii na inne aktywności fizyczne wykonywane w dwie osoby - oznajmił, posyłając jej krótki, przelotny (i trochę zadziorny) uśmiech. W międzyczasie ich dyskusji, obok przemknęło kilka par. Harry ze swoją ukochaną ewidentnie starali się zaimponować jury, jednakże nie pomagała im drobna sprzeczka, jaka miała miejsce między tą dwójką. Kobieta gniewnie łypała na Eileen, a Harry w tym czasie tylko się pogrążał mówiąc, że dziewczę tańczące obok wydaje się bardziej wygimnastykowane i odważne. To spowodowało, że i Blake przekierował wzrok na szczupłą, drobną blondynkę, która wiła się przed swoim dużo starszym partnerem.
- Jesteś strasznie niecierpliwa - stwierdził, ponownie patrząc na swoją partnerkę. - Gdybyś była milsza... Zaprosiła mnie na, nie wiem, kolację, może wtedy miałbym ochotę coś z tym zrobić. - Poćwiartować, zakopać w ogrodzie - coś by wymyślił.
Jak już jej wcześniej powiedział - nieszczęścia dosłownie na niego wpadały, więc tym razem nawet się temu nie sprzeciwiał. Ba, nawet postanowił pomóc, gdy zacisnął swoje palce na jej dłoni, a po kilku sekundach bez ostrzeżenia unieść ich splecione ręce i tym samym zmusić kobietę obrotu wokół własnej osi. Po tym, kiedy przyciągnął ją do siebie tak, by plecami przyległa do jego torsu, westchnął cicho i nachylił się nad jej uchem.
- Słyszałem kiedyś, że nieszczęścia chodzą parami - szepnął, kładąc wolną dłoń na jej biodrze, a drugą puszczając. Niby jakieś podstawy z tańca pamiętał, ale biorąc pod uwagę to, że nie robił tego od wieeeelu lat, to nawet wyczucie rytmu nie było gwarancją sukcesu.
- Kurwa, Shepherd - burknął z niezadowoleniem po jej przedstawieniu. - Tak dobrze ci szło - dodał, skupiając wzrok na jej twarzy. - Właśnie zaprzepaściłaś szansę na nasze zwycięstwo - oznajmił, ruchem głowy wskazując na sędziów widzących to, że perfidnie stanęła mu na stopie. Zapewne czekał ich jeszcze kolejny taniec, a on uprzejmie poradził jej, by na drugi raz bardziej się starała, bo nawet Harry zauważył, że to jednak ona jest jakaś sztywna, a po ogłoszeniu wyników (jakiekolwiek by one nie były) oddalili się z miejsca zbrodni, zanim ktoś nie wpadł na pomysł, by któreś z nich powiedziało kilka słów do kamery od siebie.

/ zt x 2

----------------------------

[dice]d3 = 102370381 [/dice]

1 - miejsce na podium
2 - środek tabeli
3 - któreś z ostatnich miejsc

autor

Zablokowany

Wróć do „Jarmark Bożonarodzeniowy”