WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

<div class="lok0"><div class="lok1"><div class="lok2"><img src="https://bi.im-g.pl/im/e5/71/15/z2248573 ... /div></div>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

→ ze szpitalnego parkingu

Kucharzem akurat był kiepskim, zatem wolał nie ryzykować zdemolowania kuchni i stracenia czasu po to, aby finalnie wyszła z tego kiepskiej jakości potrawa, nawet jeżeli składniki w niej użyte byłyby zdrowe i patrząc na nie pojedynczo, nie miało prawa wyjść z tego połączenia nic złego. W czasie studiów, a i chwilę po nich gotował stosunkowo rzadko, a jeśli już, to z pomocą ówczesnej narzeczonej. Wygodniej było coś zamówić, albo po drodze odwiedzić rodziców, u których... cóż, również posiłki przygotowane przed matkę były rzadkością. Jackie nie miała na to czasu, tak jak i Wayne, zatem skoro oni poświęcali się swojej pracy, za idealne rozwiązanie uznali stworzenie stanowiska pracy dla kogoś, kto będzie aromatyczne potrawy tworzył za nich. Griffith przyzwyczaił się do tego, więc w późniejszym czasie jego kubki smakowe przeżyły niemały szok, ponieważ więzienne jedzenie... leżało bardzo daleko od zapamiętanych posiłków, które lubił. Miesiące od wyjścia mijały, a on uczył się tworzyć coś jadalnego, ale wychodziło mu to z różnym efektem. Dobrze, że były diety pudełkowe, uber eats i restauracje.
- Gdybym wiedział, że tak dużo zależy od miejsca, które wybrałem... - Urwał, w następstwie uśmiechając się pod nosem i kiwając głową. - Wybrałbym to samo. Mają świetne tagliatelle z łososiem, szparagami i sosem z mascarpone i świeżymi ziołami - mruknął, a na samą myśl kąciki jego ust utrzymały się w wyrazie zadowolenia. O ile - oczywiście - ktoś lubił takie smaki. Jeżeli chodziło o kuchnie, to zdecydowanie Włochy były krajem, gdzie na pewno nie chodziłby głodny.
- Tak? - zagaił lekko, między uważną obserwacją tego, co działo się w godzinach szczytu na ulicach Szmaragdowego Miasta, a krótkim spojrzeniem osadzonym na profilu ciemnowłosej. - Żebym nie uznał tego za zwykłe przechwałki, powinnaś mi jakieś pokazać. - Owszem, było to wyzwaniem. Nie dał żadnego konkretnego terminu - mogło to być dziś, ale też za kilka dni, tygodni. Nie lubił narzucać czegoś innym, za to prowokować - tak.
Griffith tak po prawdzie mało pracował ze zwłokami - oprócz odwiezienia trumny z wkładem na cmentarz. Inaczej Virginia, która je malowała, albo niekiedy Sao. Jego działania ograniczały się do transportu, lecz i tak widok zwłok nie przerażał go. Nie przepadał za nim (czyli jednak był zdrowy na umyśle), ale nie wzdrygał się na myśl o nieboszczyku.
- Zapamiętam. Jeśli ci czymś podpadnę i postanowisz na oddziale podzielić się tym, by ładne koleżanki omijały kogoś takiego jak Bruce... - Zatrzymał się na światłach i spojrzał na nią tym razem na dłużej, niż przelotne kilka sekund.
- Zamienię się w Hadesa. Ewentualnie Ares też nie byłby zły - oznajmił z pozornym zamyśleniem, a kiedy sygnalizacja ukazała im ponownie zielony kolor, ruszył w znanym i docelowym kierunku.
- Nie, ale czuję, że wspólnie moglibyśmy zrobić niezły biznes, Addie. - Zacisnął wargi w cienką linię, by się nie zaśmiać. Pani rezydentka mająca dostęp do sztywnych klientów i on, współwłaściciel zakładu pogrzebowego. Idealnie. - Mieszkasz w Phinney Ridge? - zapytał, kiedy dojeżdżali na miejsce. - Może mi się wydaje, ale chyba cię kiedyś tam widziałem - dokończył myśl, po swoich słowach parkując na parkingu niedaleko wybranej restauracji.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Nie lubię szparagów, ale to nie problem, po prostu zamówię wersje bez nich - przyznała, bo przecież żyli w czasach, gdzie ludzie kompletnie wybrzydzali. Póki było to tworzone danie na miejscu, a nie jakaś odgrzewana strawa, mogli sobie wybierać do woli co chcieli dodać lub odjąć. Tak się złożyło, że panna Callaway miała jakiś uraz do zielonych warzyw. Nie wiedziała skąd się to wzięło, ale też nie do wszystkich. Wyciągała groszek, brukselki i szparagi z diety, a gdy tylko widziała je w menu mówiła kelnerowi, że poprosi bez. Czasem dodawała, że ma alergię, gdy widziała, jak bardzo ludzie kręcili nosem. Obawa o pozew z rąk przyszłego lekarza nie pozwalała im więc na popełnienie błędu.
- Jak będziesz grzeczny to może i pokażę - odparła - nie łatwo mi zaimponować, Hadesie - uśmiechnęła się delikatnie - bywam wymagająca - tak tylko mówiła, żeby miał świadomość, że karawan i sos z mascarpone to nie wszystko. Oczywiście, gdyby był uroczą blondynką z pięknym uśmiechem, lubiącą karaoke pod prysznicem to miałby fory z góry, ale niestety! Liczyła jednak cicho, że nie zrazi go to, że o tajne miejscówki z Addie Callaway trzeba było się postarać. Ostatecznie, warto poczekać na to, co dobre, prawda? - Radzę po prostu przestać podrywać personel szpitala, to nie musiałbyś się o nic martwić. Ostatnie czego byś chciał wtedy to zmienianie imienia, jakby nie patrzeć mamy dostęp do wielu niebezpiecznych rzeczy - posłała mu lekko złowieszczy uśmiech, skoro zerkał na nią na światłach. Ich spojrzenia na moment się spotkały i mógłby pewnie zauważyć, jak jej oczy pociemniały. Zdecydowanie powinien brać poprawkę na to, że wygląd uroczej rezydentki mógł mylić. I to mocno.
- Musiałabym najpierw sprawdzić Twoją wytrzymałość na tequilę. Nie ufam ludziom, którzy umierają po dwóch kieliszkach lub nie wiedzą, jak ją pić - wycelowała palec ku górze, jakby to był jakiś statement oficjalny. Ale jego pytanie ją trochę zbiło z tropu. Zastanowiła się przez moment nad odpowiedzią. - Ah, moja rodzina tam mieszka - pokiwała lekko głową - ja przeprowadziłam się jakiś czas temu w inną część miasta, ale sam rozumiesz... mama tęskni za swoją ulubienicą - poruszała brwiami - w okresie przedświątecznym staram się zaglądać do nich częściej. Normalnie nie mam na to czasu, dyżury nam się nakładają i wciąż mam sporo nauki - westchnęła cicho i odpięła pas. Wysiadła z samochodu i spojrzała na restaurację. - Ładnie tu, masz plusa - puściła mu oczko i skierowała się do środka.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Blake, jeśli chodzi o kuchnię, dawniej był bardziej wybredny, niżeli teraz. Nie stało się to z wyboru, a konieczności zjadania posiłków, jakie zostały przyrządzone w więziennej kuchni, a później odebrane przez więźniów. Nie za bardzo można było wybrzydzać, a jeżeli ktoś to robił - nie musiał jeść i chodził głodny, innego wyjścia nie było. Zdarzało się, że i bez wybrzydzania z jakiegoś powodu nie dostawało się obiadu, czy kolacji - chociażby wtedy, kiedy podpadło się kolegom z innej celi, czy strażnikom. Szczególnie na początku Griffith miał więcej przeciwników, niż sprzymierzeńców, więc później z czasem nauczył się doceniać więcej.
...i z upływem czasu powoli o tym zapominał, coraz częściej łapiąc się na tym, że wraca do dawnych przyzwyczajeń i nie celuje w byle co, aby tylko zaspokoić głód, a stara się zamawiać to, co będzie pasowało jego kubkom smakowym. Odkrywanie nowych potraw również było frajdą, nawet jeżeli często można było się na tym przejechać i trafić na coś, co zupełnie nie współgrało z naszym smakiem.
- Bez nich, albo inne danie - podsunął myśl - karta jest na tyle rozbudowana, więc sądzę, że bez trudu coś dla siebie wybierzesz - powiedział, a na potwierdzenie dodał pojedyncze skinienie głową. Nie zamierzał stawać przy swoim zdaniu i rekomendacji, ponieważ o ile nie miałaby pomysłu na to, co mogłaby zjeść, to wtedy mógłby coś podsunąć sprawdzonego, aczkolwiek fajne było też to, że można było się czegoś dowiedzieć o drugim człowieku, kiedy mówił on o jedzeniu. Chociażby taki drobiazg jak fakt nielubienia szparagów.
- A co jeśli nie będę? - Uniósł pytająco brew, a jego wargi wygięły się w krótkim uśmiechu. - Wtedy pokażesz mi jakieś bonusowe, do których ci grzeczni nie są upoważnieni? - zapytał, bynajmniej nie zamierzając zapewniać, że będzie. Czas pokaże; dla jednych był uprzejmy (wciąż na swój sposób, ale jednak) innym posyłał kpiące docinki mające trafić w czuły punkt, w kolejnych przypadkach wykonywał tatuaże markerem na odsłoniętych częściach ciała, wcześniej przedstawiając się jako Bruce. Jaki powinien być jako Hades?
- Może posłucham twoich rad - mruknął, przygryzając dolną wargę, by się nie uśmiechnąć. - A może nie. Lubię ryzyko, szczególnie, kiedy ma w sobie nutkę niebezpieczeństwa - poinformował, po swoich słowach lekko wzruszając ramionami. Nie było łatwo go przestraszyć, za dużo rzeczy przeżył, jeszcze więcej widział. Paradoksalnie nie miał ochoty zastopować poznawania czegoś nowego, a wręcz przeciwnie.
- Sprawdź - odpowiedział od razu - dziś niekoniecznie, bo lepiej byłoby wrócić na tych samych miejscach karawanu, a nie jego tyle, tuż po wypadku - stwierdził, ruchem głowy wskazując wóz. Wchodząc do lokalu wpuścił ją przodem i uśmiechnął się przelotnie na przywitanie do kelnerki, która musiała go już kojarzyć przez to, że był w tym miejscu już kilkukrotnie.
- Tequila jest jednym z moich ulubionych alkoholi, więc myślę, że wytrzymały ze mnie zawodnik. - Czy było w tym coś z ostrzeżenia? Może trochę, o ile Addie wkręci się nutka rywalizacji w tym aspekcie. Po odwieszeniu kurtek i zajęciu miejsca przywitała ich ta sama kelnerka, podając menu i dając kilka minut na zastanowienie się.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Hm... niech będzie, zobaczę co tam mają. A jak nie, postawię na Twoją rekomendację. Bez szparagów - uśmiechnęła się do niego ciepło, wiedząc, że w sumie to na pewno spowodowałoby na jego twarzy uśmiech. Sama czułaby się miło, gdyby ktoś kierował się jej gustem, to całkiem normalne. I nawet jeśli Blake tego nie przyzna, bo jest facetem i ego czy inne bzdury, to wiedziała w środku, że na pewno zarobiłaby jakiegoś plusika. Nie, żeby jej na tym zależało. Cała była fajna, inaczej by się tu nie pojawił, ale dobrze było wiedzieć, że ktoś nie uważa Cię za rozczarowanie - w trakcie randki czy po niej.
- Wiesz, brzmi to tak, jakbyś chciał bym zaprowadziła Cię do red roomu - zastanowiła się i przez chwilę mruknęła przeciągłe hmm pod nosem. To nie byłby głupi pomysł, gdyby miała trzydziestkę na karku i była młodym milionerem z zarostem i sześciopakiem, no i nie piwnym, wiadomo, ale niestety. Była tylko stażystką i nie stać jej było na takie pokoje przyjemności. - Lubisz takie rzeczy, Hadesie? - Poruszała brwiami, spoglądając w bok na kierowcę. - Tak naprawdę, jak nie będziesz grzeczny to dostaniesz rózgę pod choinkę lub worek węgla, nie wiem co bardziej Ci się przyda, więc muszę trochę bliżej Cię poznać - nie chciała przecież zaopatrywać mu kominka, co nie? Nie na tym polegała kara. Ogólnie, trafiła kosa na kamień. Bowiem Addie nie bała się komentarz celowanych w stronę Griffitha. Bywała zadziorna, gdy tylko chciała, sądząc, że w ten sposób ochroni się sama przed złośliwościami. Poza ciepłym usposobieniem i oddaniem, na jej ramieniu siedział mały diabełek, który dźgał ją widełkami w celu prowokacji. - Ryzyko chorób wenerycznych jest trochę słabe, ale okej, co tam sobie wolisz - zaśmiała się, bo faktycznie, to byłaby niebezpieczna zabawa, a przecież nie wiadomo co kto nosi.
- Czy to zaproszenie na drugą randkę? - Sama nie wiedziała czy te wszystkie spotkania z tindera powinna tak nazywać. Trochę było to głupie i kłopotliwe, co oczywiście w zmieszaniu pokazała, ale z drugiej strony - jeśli oboje będą się dobrze bawić, mogli przylepić temu łatkę. - To się jeszcze okaże, Willis! - Zawołała i usiadła przy stoliku, dziękując za kartę i mogąc wybrać sobie coś dobrego. Faktycznie jednak postawiła na makaron o którym mówił i gdy kelnerka powróciła, by zebrać zamówienie poprosiła właśnie tą pozycję, bez szparagów oraz wodę z cytryną. Nie zamierzała pić, gdy jej kierowca nie mógł, byłoby to niekulturalne. - Dobra, to skoro zaraz będziemy mieć jedzenie... powiedz mi coś o sobie. Jakiś sekret, coś, czego nikt nie wie. Poza tym, że pewnie jesteś osobą, która wybiera najmniej smaczne skittlesy z paczki - tak go właśnie widziała, jako dziwaka od różnych smaków!

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie planował jej namawiać na to, aby zaryzykowała i spróbowała ze szparagami, przekonującym tonem wymieniając pozytywy wynikające z jedzenia tych zielonych warzyw. Oprócz właściwości odżywczych podobno były afrodyzjakiem, aczkolwiek dziś postanowił wybrać coś innego, a mianowicie makaron z pesto z rukoli, suszonymi pomidorami koktajlowymi i kurczakiem. Do picia - zważając na to, że będzie prowadził - zamówił to samo co ona, oczywiście doceniając fakt, że nie wybrała proponowanego przez kelnerkę białego wina. Gdyby jednak to zrobiła, zapewne nie miałby nic przeciwko, jednak zarejestrował ten miły gest.
- Nieprawda - odparł kręcąc głową z rozbawieniem - ale nie odpowiadam za to, jak odebrałaś moje słowa. To ciekawe, że pierwsze co przyszło ci do głowy, to akurat red room - stwierdził, opierając swoje spojrzenie na jej tęczówkach. Okej, może faktycznie poniekąd tak zabrzmiał, ale wolał pokierować rozmowę na inne tory, gdzie cała wina wyobrażenia miejsca znalazłaby się po stronie ciemnowłosej, a nie jego, więc to jej myśli były nieczyste.
- Nie jestem fanem kajdanek - rzucił, odruchowo patrząc na swoje nadgarstki, a przy okazji przypominając sobie te wszystkie razy - bynajmniej nie w kontekście erotycznym - gdzie niestety te dwie zimne, stalowe bransoletki miał na sobie.
- Może jedynie wtedy są okej, kiedy ma je ktoś inny - dodał, uśmiechając się pod nosem i taksując kobietę (w miarę możliwości) wzrokiem. Miał świadomość tego, że się zgrywała i jej słowa były oparte o te bonusowe miejsca, jakie sam zaproponował i finalnie w czymś takim nie skończą. Raczej.
- Rózgę - powtórzył z pozornym zamyśleniem - znów nawiązujesz do tego red roomu? - Uniósł brew, a kąciki jego ust uniosły się w krótkim uśmiechu. W zasadzie w tym roku był stosunkowo grzeczny; pomimo paru bójek, kilku kłamstw, sypanych złośliwości i kpiących wywróceń oczami, raaaaczej nikomu nie podpadł mocno, ale na pewno zarówno rózga, jak i węgiel by się nie zmarnował.
- Dlatego warto się zabezpieczać - odpowiedział, niestety w tym samym momencie, co ich zamówienie zostało podane. Jak gdyby nigdy nic posłał kelnerce uprzejmy uśmiech i opuścił spojrzenie na aromatyczne posiłki na specjalnie podgrzanych talerzach. Poczekał, by Addie chwyciła po swoje sztućce, następnie samemu sięgając po łyżkę, by z jej pomocą bez problemu nawinąć na widelec makaron.
- Tak. Zbyt szybko? - zapytał, bo może wolała poczekać do końca obecnej, cóż, randki, aby zdecydować, czy ma ochotę na kolejną Griffith jednak nie słynął z cierpliwości.
- Nie lubię innych, niż kwaśne -
nawiązał do kolorowych gum. - Wolisz ciekawostkę z serii pozytywnych, czy wręcz przeciwnie? - Już pomijając to, że wtedy nie będzie taką, o której nikt nie wie, skoro podzieli się tym z nią, ale... skoro chciała zaryzykować i się czegoś dowiedzieć - musiał znać kategorię.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Jesteś pewny, że nieprawda? - Uniosła brew do góry w rozbawieniu. - Cicha woda brzegi rwie, a Ty wyglądasz mi trochę na fana takich rozrywek - zachichotała, chociaż wcale nie chciała go urazić czy coś. Po prostu w tej całej tajemniczej i ciemnej aurze nie zdziwiłaby się, gdyby jej towarzysz miał jakieś takie fantazje rodem z erotyku światowego. Nie o jakichś tam podrzędnych mafiozach oczywiście. - Cóż, jestem otwarta na różne propozycje, panie Willis - pokiwała głową w pełnej powadze, która kontrastowała z jej roześmianą buzią trzy sekundy wcześniej - osobiście nie jestem fanką przywiązywania do ściany, to kojarzy mi się z salami tortur, a czerwony nie jest moim ulubionym kolorem, ale hej! Nie to widziałam w życiu - pokręciła głową, bo w swojej barmańskiej karierze nasłuchała się wielu historii i jeszcze kilka miejsc odwiedziła, których pewnie nie powinna i nie mogła ich wymazać z pamięci. - Mam nadzieję, że Cię nie peszę - szepnęła w jego kierunku. Co jak co, chciała, by było im miło. A jednak zagubiony wzrok Blake'a mówił, by szybko abortować tą misję. Na jego stwierdzenie o kajdankach przytaknęła. - Zdecydowanie lepsze jest wykorzystanie lin lub krawata - próbowała, naprawdę próbowała być poważna, ale parsknęła ponownie cichym śmiechem. Nie pytała go, dlaczego nie lubił kajdanek, nie musiała tego wiedzieć. Właściwie, coś w tęczówkach Blake'a czaiło się takiego, że gdy tylko o tym wspomniał, była przekonana, że nie jest to temat do rozmów. Przynajmniej nie tych, które chciał dzisiaj poruszać. Ich stal może już nie odbijała się na jego nadgarstkach, ale wspomnienia na pewno były bolesne. A Addie wiedziała co nieco na temat bolesnych przeżyć.
- Teraz to Ty nawiązałeś! - Wycelowała w niego palcem. - Nie wiem jak węgiel może Ci się tak kojarzyć, ale okej. Sprawdzę czy mam jakąś zapasową rózgę - pokiwała głową, może się spodziewać dodatkowej gałązki pod choinką. O ile zdobędzie najpierw jego adres. - A usta jak zabezpieczysz? Myślisz, że tylko tym co wkładasz da się przenieść? - Uniosła brew do góry, całkiem poważnie podchodząc do problemu medycznego. Nie może tego bagatelizować! W jej mniemaniu trzeba było mieć sprawdzonych kochanków, by potem nie było żadnych niespodzianek.
- Czy ja wiem. Biorąc pod uwagę, że zachowałam się jak Twój lekarz, przegadaliśmy sprawy red roomu, jechałam karawanem i wylądowałam we włoskiej restauracji, która jest całkiem romantyczna - wydaje mi się, że przeszliśmy o wiele etapów, niż normalnie. Głupio by było odmówić. Ale... żebyś sobie nie myślał, że jestem taka łatwa, dam Ci znać za dwa dni - posłała mu szeroki, promienny uśmiech, choć wcale się nie droczyła. Naprawdę poczekałaby dwa dni z odpowiedzią, nawet jeśli ona kiełkowała się już przy tym stole. W końcu, jak w przypadku Ariel, nie nazwałaby tego randką. Sztywne ramy spotkań ją tylko bolały, bo na dłuższą metę z tego mogła wyjść bardzo fajna znajomość - po co mieli przerażać się tym, że "randkowali". - No dobra, zyskałeś plusa, ale z mojej paczki nigdy nie dostaniesz kwaśnych. Nawet nie myśl o tym, by mnie z nich okradać - spojrzała na niego i zmrużyła niebezpiecznie oczy. - I to i to - taka sprytna. Myślał, że mu się uda?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Czy był pewien, że nieprawda? Ciężko stwierdzić, czy tkwił w tym przekonaniu, czy tylko się zgrywał. Chciał dodać coś jeszcze, ale słowa ciemnowłosej zaintrygowały go na tyle, że skupił na niej spojrzenie i milczał przez chwilę, aż wreszcie kąciki jego ust uniosły się na moment.
- Tak? I na kogo jeszcze wyglądam? -
zapytał, skoro już podsunęła mu ten temat. Nigdy (raczej) nie miał okazji nikogo o to zapytać - może jedynie w kontekście: wyglądam ci na mordercę?, kierowanego do swojego adwokata (jednego z nich), albo z większą kpiną słane w eter, by odbiło się od bębenków usznych innych osób. Nadal nie wiedział, czy Addie kojarzyła go jako Bruce'a/Blake'a/Willisa/Hadesa (do wyboru) - gościa z tindera, czy jednak widziała w nim Blake'a Griffitha, gościa, który kilka miesięcy temu wyszedł na wolność. Jeśli to pierwsze - tym bardziej jej odpowiedź mogła być ciekawa, ponieważ nie opierała się bezpośrednio o jego historię i to, co mówili ludzie.
- Zamiast ściany i przywiązywania do niej, można wybrać łóżko. Jest wygodniejszą opcją i wcale nie nudną, jeśli potrafi się dobrze z niego korzystać - odpowiedział od razu, bynajmniej nie czując się speszonym, ani nie uciekając spojrzeniem. On również dużo w życiu widział, słyszał i - przede wszystkim - przeżył, zatem w zasadzie bardzo ciężko było wywołać w nim takie odczucia.
- Czyli rozumiem, że zanim pójdziesz z kimś do łóżka, wymagasz kompleksowego przebadania się pod kątem chorób wenerycznych i udokumentowanych wyników? - Nie musiał dodawać, że jedynie z wynikiem, który byłby dla wszystkich satysfakcjonujący (chociaż zza krat znał i psycholi, którzy z rozemocjonowaniem opowiadali o liczbie zarażonych przez siebie osób). Może i by w tej kwestii się z nią zgodził, ponieważ akurat taka niespodzianka - jaką było zarażenie się - bynajmniej go nie interesowała, choć święty nie był i nie mógłby powiedzieć, że zawsze spał tylko z kobietami, których był pewien pod różnymi względami. Po wyjściu na wolność w zasadzie nie zaprzątało to jego myśli, a sprawy działy się spontanicznie... Pewnie nie było się czym chwalić, więc nie zamierzał tego robić.
- Po tym co usłyszałem, to nie ma szans, bym pomyślał, że jesteś - rzucił z rozbawieniem - ale możemy się tak umówić. - Skinął głową na potwierdzenie swoich słów, dodając do tego szeroki uśmiech. On też niekoniecznie lubił nazywać i definiować relacje, bo w jakiś sposób było to ograniczające - w odczuciu (czy uczuciu) zazwyczaj mieściło się więcej bodźców niżeli to, jakie emocje wyrażało słowo, na przykład: randka, przyjaciel, bliska osoba.
- Fatalnie gotuję - przyznał szczerze - ale to nie jest żadną tajemnicą. Nikt za to nie wie, że są trzy potrawy, które wychodzą mi bezbłędnie, ale właśnie dlatego nie zamierzam się tym chwalić. - Jeszcze zaczęli by to wykorzystywać, a jemu lepiej - i wygodniej - żyło się z opcją zamawiania na wynos, czy dostawy.
- Zaliczyć to jako plus, czy minus? - Uniósł brew, bo poniekąd pasowało do obu kategorii, zależy jak na to spojrzeć. - Jest jeden dźwięk, którego jak nie słyszę, to mam straszne problemy z zaśnięciem - dodał - w razie czego - kolejną wadę, której w sobie nie lubił. Generalnie wymienianie negatywnych aspektów wydawało się ciekawsze, niż szukanie plusów.
- Kilka lat temu brałem udział w komponowaniu ścieżki muzycznej do filmu, który był nominowany do Oscara. Wiedzą o tym tylko nieliczne osoby z produkcji, ale w napisach podany jest pseudonim. - Z paru powodów. Na początku nie był pewien czy jest na tyle dobry (studiował reżyserię i akustykę dźwięku), by chwalić się tym bliskim (oprócz Ivy, ona wiedziała), a potem wylądował za kratami, więc sprawnie ominęli wpisywania jego danych, zastępując czymś innym. Cóż.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Na pewno nie na kogoś kto jeździ karawanem i patrz - klasnęła w dłonie - kto by się spodziewał - mrugnęła do Blake'a, pozwalając sobie na krótką pauzę w tym momencie, by zastanowić się nad prawdziwą odpowiedzią na to pytanie. - Czy jest sens mówić na kogo wyglądasz? Ostatecznie, to tylko zakrzywiony obraz. Jak widzisz, łatwo można się przejechać na tym co widzimy i co myślimy, że jest prawdziwe. Zwłaszcza, że żadne z nas nie czyta raczej w myślach ani nie ma szkolenia w FBI za sobą, gdzie nauczyliby nas jak rozczytywać poprawnie ludzi - stereotypy były głupie. Nie znosiła, gdy ludzie oceniali kogoś przez jedną warstwę, którą dostrzegli lub usłyszeli. Albo co gorsza, którą sobie wyobrazili. Nie było nic głupszego niż mylne podchodzenie do tematu i ocenianie po okładce. Nikt nie jest nieomylny. Dlatego jemu dawała więcej kredytu niż pokazywał. - Coś mi jednak mówi, że chciałbyś mimo wszystko usłyszeć co ja widzę, hm? Często ludzie Cię oceniają... tak no wiesz, publicznie, twarzą w twarz? Dlatego pytasz? - Była ciekawa, bo w sumie - rozumiała, że dawał jej tu poniekąd wyzwanie i może to był jakiś test. Jednak w jego oczach widziała też w jakimś stopniu ból i może rozczarowanie, gdyby Addie była jedną z tych osób, które skupiają się na nagłówkach i mają go za "mordercę". Na jego szczęście, dalej nie wiedziała kto przed nią siedzi. Choć czy zrobiłaby coś z tym? Chyba nie, bo wolała poznać Griffitha na własnych warunkach, a nie społeczeństwa.
- Pewnie można, ale czy łóżko nie jest trochę staroświeckie? Myślałby kto, że nie robiłeś tego nigdy na blacie w kuchni - uśmiechnęła się do niego zadziornie i przygryzła policzek od środka. W sumie nie miała problemu mówić hipotetycznie o intymności, jeśli nie dotyczyła jej i kogoś w ten taki bliższy sposób. Bardziej emocjonalny. Z całym tym zawstydzeniem, rumienieniem się i myśleniem co dalej, bo Addie Callaway była daleka od jednorazowych numerków, nawet jeśli otwarcie mówiła o seksie i redroomach. - Hm... no może brzmi to trochę jak hipokryzja, ale jeszcze mi się nie zdarzyło. Raz miałam one night stand i powiem Ci tylko tyle, że skończyło się to jak dobra antykoncepcja. Nigdy więcej nie prześpię się z kimś, kogo praktycznie nie znam - bo potem ten ktoś okazuje się być Twoim przełożonym w szpitalu na przykład. - Natomiast, nie zmienia to faktu, że jednak robię dobry uczynek i chciałabym, byś był chociaż uważny! - Taka z niej dobra dusza i powinien to docenić. Czy jakaś inna randka z tindera kiedyś przejmowała się jego zdrowiem? Skąd. - W takim razie umówieni - odwzajemniła uśmiech w dość ciepły sposób. Musiała przyznać, że zaskakująco dobrze dobierała sobie towarzystwo. Najpierw Ariel, teraz Blake i choć może z żadnej tej relacji nie będzie fajerwerków, ślubu i dzieci, to czuła, że te znajomości nie wykruszą się tak łatwo. Chciała o to zadbać. Zobaczyć, gdzie ich to zaprowadzi. Nie sądząc nawet, że w tych okolicznościach stworzyli jakiś tajemniczy tinderowy trójkąt.
- Hm... sama nie wiem, plusem sytuacji jest to, że masz świadomość swojej ułomności w kuchni. Minusem, że jeszcze mnie nie zaprosiłeś na te magiczne dania - zmrużyła oczy i upiła łyk wody; chyba skończy się ten dzień morderstwem Bruce'a. - Coś jak biały szum? - Spojrzała uważnie, bo w sumie było to ciekawe. - Ja w sumie, bym zasnęła, czasem muszę powtarzać sobie jedną historię w głowie - na jej policzki wpłynął rumieniec, bo właściwie nie wiedziała czemu to powiedziała. Chyba chciała go trochę w tym wszystkim - wesprzeć? Sam też mógł się dowiedzieć czegoś o Addie. - Zdradzisz tytuł? Chętnie bym przesłuchała - i mówiła to całkiem szczerze, bez jakiegoś lizania tyłka. Sądziła, że to nie było wcale takie łatwe dla niego, przyznanie się do momentu w życiu, o którym mało kto wiedział. Czy w ten sposób chciał coś ukryć?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Upił łyk wody, a gdy odkładał szklankę, kąciki jego ust uniosły się w nieco zuchwałym uśmiechu na wydźwięk słów ciemnowłosej. To nie był pierwszy raz, kiedy ktoś mówił mu, iż niekoniecznie pasuje jako kierowca karawanu, czy współwłaściciel takiego biznesu, jakim był zakład pogrzebowy. I po prawdzie on również postrzegał ten obrazek jako coś namalowanego abstrakcją, wszak dawniej widział siebie w zupełnie innym świetle... dosłownie. Kalifornijskie słońce miało oświetlać jego skórę podczas leniwych wieczorów na plaży, jak i intensywnych wycieczkach przez wzgórza Hollywood. Tymczasem... został w deszczowym, zimnym Seattle, najczęściej krążąc między swoim domem, a mrocznym zakładem pogrzebowym.
- Gdybyś zapytała mnie o to kilka lat temu, to na pewno byłbym pośród ludzi, którzy twardo staliby przy tym, że ja i karawan to dwa zupełnie niepasujące do siebie elementy - stwierdził, dodając do tego krótkie, potakujące skinienie głową. - Studiowałem reżyserię i inżynierię dźwięku. Przydaje się, kiedy rodzina zmarłego prosi, aby zagrać Marsz Żałobny. - Tym razem jego twarz przyozdobił odrobinę kpiący, gorzki uśmiech. Z reguły nie uskarżał się na swój los, skoro sam go sobie wybrał - to znaczy ten po wyjściu na wolność. Na pobyt za kratkami też nie miał zwyczaju narzekać i uzewnętrzniać się przed innymi, nawet jeżeli ktoś mu kiedyś powiedział, że to potrafi przynieść ulgę. Nie wierzył w to, tak samo jak w życie po śmierci i te różne, pożegnalne obrzędy. Kolejna sprzeczność związana z wyborem branży.
- Mam... - No właśnie, kogo masz, Griffith? Ciężko mu było określić Charlotte Hughes; niedoszła szwagierka? Siostra mojej zmarłej narzeczonej? Koleżanka? -...znajomą, która pracuje w FBI. Myślisz, że jej powinienem o to zapytać? - Zmarszczył czoło z zawahaniem, następnie kręcąc przecząco głową. - Trochę mnie zna, wtedy jej opinia nie będzie świeża - stwierdził, w międzyczasie sięgając po jedną z serwetek, by móc sobie przetrzeć kąciki ust. Poza tym... głębiej się nad tym zastanawiając - nie był typem, który przejmował się opinią większości ludzi na swój temat. Liczyła się jedynie tych, którzy byli dla niego istotni, zatem nie zabiegał o budowanie sobie dobrego PRu.
- Pytam, bo zaczęłaś ten temat i mnie zaciekawiłaś - sprostował - i dlatego, że wydajesz się inteligentną osobą, na którą nie tylko dobrze się patrzy, ale i dobrze słucha - dodał, pod koniec swoich słów lekko wzruszając ramionami. Mówiono, że wygląd to tylko wygląd, i owszem, gdyby Addie okazała się pustą panną, która nie ma nic do powiedzenia i rozmowa zupełnie by się nie kleiła, to to, że była bardzo ładna nie miałoby większego znaczenia. Chyba, że chciałby się z nią tylko przespać i na drugi dzień o tym nie myśleć - to wtedy wszystko jedno, że nie mieli tematów do dyskusji.
- Oczywiście, że robiłem, ale... nie na blacie swojej nowej kuchni. - Uniósł brew posyłając jej w tym samym czasie przeciągłe spojrzenie. Całość może wyglądała wyzywająco, jakby właśnie postawił przed nią wyzwanie, lecz żeby sobie nie pomyślała, że tylko jedno mu w głowie (bo serio dobrze mu się z nią rozmawiało!) uśmiechnął się łagodnie i szczerze.
- Specjalnie podałem ten przykład, byś chciała to sprawdzić i zweryfikować. - Jego uśmiech poszerzył się. - I wtedy, przy okazji, mogę zagrać ci ten utwór. To chyba lepsze, niż wyszukanie tytułu w sieci - zaproponował, ponownie sięgając po sztućce i wracając do konsumowania posiłku, który im przygotowano.
- Chcesz ją opowiedzieć? - zapytał nagle. - Tę historię - sprecyzował, gdyby gdzieś po drodze zgubili kontekst.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- To faktycznie zupełnie odrębne dziedziny - zauważyła - co zmusiło Cię do zmian? - Nie zapytała co się stało, nie zapytała, czy mu się nie udało. Od razu zasugerowała, że musiał być zmuszony do porzucenia tak ambitnych marzeń i pewnie pragnień. - Oczywiście jeśli nie chcesz mówić o tym, rozumiem. Każdy ma jakiegoś trupa w szafie, czasem dosłownie, czasem w przenośni - westchnęła cicho. On miał trupy w zakładzie, miał też pewnie biorąc pod uwagę całe to siedzenie za kratkami. Ona miała trupa swojej matki, wracał do niej nocą w tych gorszych koszmarach. Pojawiały się wtedy flashbacki i nie mogła nic na to poradzić. W przenośni - trzymali na pewno jeszcze coś, co po prostu wpłynęło na ich życie, czego chcieliby się pozbyć z pamięci, bo nie każdy trup to dosłownie zwłoki. W ich przypadku tak się wydarzyło, co tylko sprawiało, że gdyby wiedzieli - mogli pomyśleć, że jakiś dziwny los ich połączył.
- A ufasz jej? To, że jest w FBI jeszcze nic nie oznacza - zauważyła. Ludzie mogli posiadać wiedzę, mogli też łatwo nią manipulować i przekazywać tylko to, co im było wygodne. Więc, czy Blake ufał kobiecie? - Cóż, pozostawmy ją w takim razie poza obrazkiem - uśmiechnęła się do bruneta uroczo - co jak co, ale nie wszystko musi być czarno-białe dla nas - objęła szklankę palcami wpatrując się w wodę. Skoro nie obchodziła go opinia publiczna, tym lepiej dla niego. Jasne, każdy z nas chciał być w jakimś stopniu akceptowalnym, ale nie każdy będzie stał za nami, nie każdy nas polubi, tak samo jak my nie będziemy wszystkich darzyć sympatią. Blake natomiast miał jednak szczęście, bo relacja z Adelaide zaczęła się na kompletnie czystej kartce i mogli ją zapisać dowolnie. Bez wyciągania brudów przeszłości i mieszania innych ludzi do tego. - W takim razie możesz sobie odhaczyć, że jestem nie tylko ładna, ale i inteligentna. Czy wpisuję się już w Twój ideał? - Zażartowała, ruszając zabawnie brwiami, po czym dodała już bardziej serio. - Dzięki, z Tobą też dobrze się rozmawia. Nawet jeśli na początku wydawało się, że jednak mnie posiekasz na tyle tego karawanu - zaryzykowała i się opłaciło. Spędzała miłe popołudnie w jego towarzystwie, zajadając się dobrą potrawą kuchni włoskiej. Czego tu więcej by chcieć? No, może tego alkoholu, ale ponieważ odrobinę już się rozluźnili w swoim towarzystwie, na ten moment nie był potrzebny!
Spojrzała uważnie na bruneta, gdy usłyszała ciekawą intonację do pewnego słowa. Normalnie chyba by się zawstydziła, ale miała dobry humor i weszła w flirtujący vibe ze swoim Hadesem, więc... - Czy to ukryta propozycja sprawdzenia, czy ten nowy blat wytrzyma? - Nawet na podkreślenie podniosła jedną brew do góry, a usta wykrzywiły się w zadziornym uśmiechu. - Przemyślę to, może po trzeciej randce - jak mówiła, one night stand po pierwszym spotkaniu nie wchodził w grę. Już się na tym przejechała, a poza tym, mieli jeszcze umówioną drugą i jak dalej dobrze pójdzie, to czemu nie skorzystać i przeciągnąć to do trzeciej? - Niech będzie, zagrasz mi na trzeciej i wygrasz moje serce - zaśmiała się cicho. W końcu na drugiej miała zabrać go do jednej z tajemniczych miejscówek, tak? Musieli to wszystko jakoś poukładać w plan. - Nieee, jest zbyt... krępująca - pokręciła głową odrobinę zakłopotana i dokończyła danie, by na moment pogrążyć się w ciszy, która na pewno była lekko niezręczna. Podziękowała jednak, gdy skończyła i dolała sobie i jemu wody do szklanek.
- Muszę przyznać, panie Willis - zaczęła po chwili - że dobrze się dziś bawię. Dziękuję, że nie okazałeś się typowym palantem z Tindera - ponownie na jej twarzy zagościł uroczy uśmiech, tworząc lekkie dołeczki w policzkach. Ich randka była naprawdę udana i cóż, teraz sama nie mogła się doczekać drugiej, bo odkrywanie Bruce'a slash Blake'a jak puzzle było ciekawym zajęciem.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

To było dobre pytanie i wbrew pozorom... odpowiedź wcale nie należała do łatwych. Na początku chciał powiedzieć, że życie, choć po kolejnych kilku sekundach zdał sobie sprawę z tego, że... to nie do końca prawda. Przeszłość? Nie był zwolennikiem zwalania winy za teraźniejsze wybory na coś, co już było, choć wielokrotnie jedne decyzje były zależne od drugich, a działania przynosiły konsekwencje.
- Chyba... ja sam - odparł ostatecznie, samemu będąc poniekąd zdziwiony swoją odpowiedzią i tym, że w zasadzie - i poprzez splot kilku czynników - tak było. - Wróciłem w lipcu do Seattle, całkiem przypadkowo usłyszałem, że ktoś szuka wspólnika w biznesie, w którym tak łatwo nie traci się klientów, więc... - Urwał, wzruszając lekko ramionami. - Uznałem, że ta inwestycja się opłaci. Karawan jest dodatkiem, kiedy chcesz zaimponować kobiecie fajną furą - powiedział z powagą, ale nie minęło wiele czasu, kiedy parsknął śmiechem i pokręcił głową. Zdawał sobie sprawę z tego, że część z nich ten pojazd prędzej mógł odstraszyć, niż dodać mu na start punktów, dlatego tym bardziej cieszył się, że Addie wykazała się odwagą. Rozsądkiem... no, może trochę mniej, bo jednak wsiadanie do karawanu z gościem poznanym na tinderze mogło skończyć się różnie, ale w tym przypadku poszczęściło im się. Blake miał dobre towarzystwo, a ona mogła mieć pewność, że wróci do domu cała i zdrowa, a do tego najedzona.
- Czy się wpisujesz... - Otaksował ją wzrokiem w miarę możliwości. - Odpowiem ci na to za trzy dni - mruknął, nawiązując do jej wcześniejszego komentarza na temat tego, kiedy da mu znać odnośnie kolejnego - ewentualnego, jeśli będzie miała ochotę - spotkania. Griffith nie był typem, który się narzuca, a do tego doskonale wiedział jaka opinia się za nim ciągnęła. W ciągu tych kilku dni wiele mogło się stać, a Adelaide - chociażby przypadkiem - wpaść na coś o nim w sieci, albo zapytać rodziców, czy kojarzą gościa, który jeździ karawanem. I co zabawniejsze i pewnie żadne z nich nie wiedziało - jej adopcyjna matka była koronerem, który zajmował się "jego" ofiarami te kilka lat temu.
- Wychodzi na to, że mamy dużo rzeczy do sprawdzenia - zauważył - inny pojazd, który czeka na lepszą pogodę, tajemnicze miejsca, które obiecałaś pokazać. Piosenka i blat, niezależnie w jakim kontekście. - Mogą testować w różnoraki sposób, kilka pomysłów na to by się znalazło. I niby mógł część zdradzić, ale w odpowiednim momencie przerwała im kelnerka pytając, czy podać coś jeszcze. Griffith spojrzał pytająco na Addie i po ustaleniu, że najedli się do syta, poprosił o rachunek, który niedługo później uregulował.
- I wzajemnie, Persefono - rzucił mając w pamięci początek ich rozmowy. - To teraz dokąd? - zapytał, gdy ponownie założyli kurtki i skierowali się do samochodu zaparkowanego przed restauracją. Możliwe, że trochę pokręcili się jeszcze po mieście i pogadali, aż wreszcie odwiózł Callaway tam, gdzie sobie życzyła, a sam wrócił do domu.

/ koniec (dzięki!)

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Mondello Ristorante Italiano”