WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#14

Zmiana otoczenia była jej potrzebna. Wprawdzie w ostatniej chwili musiała odwołać swoje przyjście na imprezę u Evie w Sylwestra, ale jechanie do Nowego Jorku na Rangersów z Nathanielem brzmiało o wiele lepiej. Mieli kilka wspomnień z tym miejscem, a w zimie Nowy Jork wydawał się jej magiczny. Nic więc dziwnego, że zaraz po przylocie i zameldowaniu się w hotelowym pokoju wyciągnęła go na zakupy, a potem obładowana torbami wracała wykorzystując uprzejme ramię swojego byłego. - Nie patrz tak, wiem, że mam problem, ale nie pamiętam nawet kiedy byłam w Nowym Jorku, musiałam to nadrobić! - Wycelowała w niego palec, gdy odkładała na podłogę wszystkie zakupy, a Covingnton przyglądał się jej z drugiego końca pokoju. Spory apartament, jedno łóżko king size i barek w jej ulubionych alkoholach. Nie krępowała się spania z nim, ale nie spodziewała się jednego łóżka. - Naprawdę to była pomyłka? Zamawiałeś pokój z dwoma dużymi czy może napomknąłeś, że jest to jakiś niby romantyczny wypad z byłą dziewczyną - podeszła do niego, jeszcze raz dopytując o to, jak to się stało, że ktoś w recepcji zamienił im pokoje. Oczywiście, normalna pomyłka, zwłaszcza w takim okresie, dość gorącym, gdzie na ostatnią chwilę wszystko jest wyprzedawane. - Jak chciałeś mnie zaciągnąć do łóżka, wystarczyło zapytać - szepnęła, opierając przedramiona na jego barkach. Uśmiechnęła się zadziornie, zerkając mu w oczy. Od ostatniego spotkania wiele sobie przemyślała i jeśli sam uznał, że nie zdoła go skrzywdzić - raz kozie śmierć. Może sobie pozwolić na odrobinę flirtów i przede wszystkim odbudowę ich relacji. Było-minęło. Oboje powinni zachowywać się jak dorośli. A poza tym, tęskniła za nim. I może to głupie, biorąc pod uwagę, że był jej prawie narzeczonym, że kochała go na zabój, a teraz to nawet nie wiedziała co w jego życiu słychać, jednak miała te kilka dni na nadrobienie wszystkiego. - Jutro jest mecz, jakieś plany na dzisiaj? - Skoro wymęczyła go zakupami i zbliżała się pora późnego obiadu chciała poznać, czy miał coś zaplanowane.
I found myself blindsided
by a feeling that I've never known

autor

Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

#6 | + outfit
Potrzebował takiej odmiany, zwłaszcza, że pierwsze święta spędzone bez taty dały mu trochę w kość. Życzliwość ciotki Bennet, bez względu na to, jak się starała, nie była w stanie ukryć tej pustki, która mimowolnie powstała z racji nagłego zwolnienia czasu, choć gra aktorska Nathaniela, by nie sprawić nikomu przykrości, była na najwyższym poziomie. Ten dziwny stan zawieszenia, jaki w rzeczywistości czuł, chciał jak najszybciej puścić w niepamięć. I spontaniczny wyjazd z niedawno spotkaną byłą miał mu w tym pomóc.
Spojrzał na nią znad telefonu, w którym sprawdzał ostatnie maile z pracy i uśmiechnął się pod nosem. Mógł się domyślić, że Zara wpadnie w szał zakupów, ale tylu toreb nie przewidział. - Rozumiem, że chcesz mi się podobać, ale wcale nie musisz się dla mnie stroić, bo i tak we wszystkim wyglądasz jak milion dolarów - odparł rozbawiony, kończąc odpisywać na ostatnią wiadomość. - A najlepiej prezentujesz się bez niczego na sobie - dodał zawadiacko i odłożył telefon. Na dziś skończył już ze sprawami służbowymi, pozostawał czas na same przyjemności. - Nie mam z tym nic wspólnego, ale to były jedne z ostatnich dostępnych apartamentowców i raczej nie sądzę, żeby przekazanie zażalenia obsłudze teraz coś dało. - Rozłożył ręce w oznace bezradności. Nie miał na wpływu na zaistniałą sytuację, ale wolał nie powodować niepotrzebnego zamieszania. Z pewnością jakoś sobie z tym poradzą. - Zaproponowałbym, że prześpię się na sofie, ale chyba nie jestem aż takim altruistą i myślę, że w tym wielkim łożu znajdzie się miejsce dla nas obojga. Chyba okres onieśmielenia mamy już dawno za sobą, hm? - W jego oczach zatańczyły łobuzerskie iskierki, gdy oparła się o niego, jego ręce instynktownie powędrowały na jej biodra. - Kiedy czegoś naprawdę chcę, nie pytam o zgodę, tylko po prostu to biorę - odrzekł również niższym tembrem głosu, poddając się tej grze słów. Nie zamierzał ukrywać, że go pociągała. Była silną, niezależną, inteligentną, ale przy tym niezwykle urodziwą kobietą i nie miał pojęcia, co mogło w niej odpychać resztę mężczyzn? Do tego bywała nieprzewidywalna, co tylko dodawało jej uroku. Miał słabość do tych cech. Ale nie miał zamiaru się temu poddawać, kiedy tylko spojrzała na niego przystępniejszym wzrokiem. - Nic szczególnego, po prostu mam zamiar dobrze spędzić czas w doborowym towarzystwie. Najpierw jakieś dobre jedzenie, parę drinków, a co do reszty postawmy na improwizację. Co Ty na to? - To nie były już czasy, gdy planował wszystko od A do Z i niepostrzeżenie zerkał co chwila na zegarek w celu odkrywania przed nią coraz to nowszych atrakcji. W końcu byli na urlopie i nie miał nic przeciwko spędzeniu go, po prostu ciesząc się chwilą. Czasem warto było też postawić na spontaniczność.

autor

Lyn [ona]

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Odpuściłam urodzinową co roczną imprezę po świętach, to była jak tradycja, więc teraz zapełniam pustkę prezentową - oznajmiła, przyznają się do tego, że choć w wieczór wigilijny wybijał jej kolejny rok i miała już dwadzieścia dziewięć lat, nie czuła się na tyle komfortowo, by urządzać imprezę na kilkanaście osób zaraz po świętach. Te urodziny spędziła na przeglądaniu staroci. Sama ze sobą, no może z butelką dobrego wina musującego i stertą słodyczy, zastanawiając się nad tym co minęło i czy czekało ją coś jeszcze więcej w życiu. Huczne imprezowanie zamieniła na refleksję, zupełnie jakby coś w niej się zmieniło, bo choć na co dzień uchodziła za bryłę lodu i miała skamieniałe serce, bo musiała grać twardą w tej męskiej grze, to uwielbiała dobrze się bawić. Zwłaszcza w towarzystwie bliskich. Kochała zabój, piła whisky i tequilę jakby jutra miała nie być, a gdy bąbelki uderzały do głowy, robiła szalone rzeczy, które potem wspominała jak przez mgłę. Była jak ptak w klatce, który pragnął się uwolnić. A jej wolnością mógł być Nathaniel, jeśli tylko by chciał. - Bez? - Uniosła brew, widząc jego zadziorny uśmiech. - Cóż, dawno nie widziałeś mnie bez niczego, jesteś pewien, że dałbyś sobie z tym radę? - Zaśmiała się cicho, bo nie powiem, lekki dreszcz przeszedł po jej ciele, gdy spojrzała mu w oczy. Byli dorośli, mogli robić co chcieli i nikt ich nie będzie rozliczał z tego, jak spędzają wolny czas, ale jako rasowy pies ogrodnika, nie chciała nawet pomyśleć, z iloma kobietami dzielił się swoją pewnością siebie w zakresie łóżkowym.
- Cóż, Ty na pewno masz - wywróciła oczami - ale niech będzie, po prostu nie właź na moją stronę łóżka. Wciąż tego nie lubię - dodała dla pewności. Nie zmieniło się wiele, jeśli chodziło o upodobania Zary. Ale to co zauważyła, to to, że Nathaniel zmienił się praktycznie w inną osobę i nie wiedziała czy lubi tą nową wersję. Musiała się jeszcze o tym przekonać. - Czyli, jeśli ja wzięłabym sobie to, co chcę... nie miałbyś nic przeciwko? - Wymruczała mu do ucha, przysuwając się jeszcze bliżej. Uśmiechnęła się pod nosem, bo znów pachniał ulubionym flakonem perfum i to sprawiało, że jakaś część dawnego Nate'a wciąż tu była. Mniej przerażające wydawało się bycie przy kimś, kto przynajmniej w jakimś stopniu był wspomnieniem dawnych lat. - Co się z Tobą stało, Covington - cichy śmiech wyrwał się z jej ust - spontaniczność? Bycie tak pewnym siebie, bezkompromisowym draniem nie zbyt pasuje do mojego Nate'a. Sama nie wiem, czy ta zmiana jest lepsza - przygryzła delikatnie dolną wargę - ale zaryzykuję - odparła, odsuwając się od niego. Chwyciła za kartę pokojową i pokazała mu, by udali się do wyjścia. Jedzenie i parę drinków nikomu nie zaszkodziło, a wyjątkowo zgłodniała po tym polowaniu na najnowsze kolekcje.
Ujęła go za ramię, gdy opuścili hotel i skierowali się przed siebie. Rozmawiali tak naprawdę o randomowych rzeczach. Budynkach, ciekawostkach, a także wspominali kilka miejsc po drodze, które zaliczyli na swojej ostatniej, wspólnej wyprawie do tego pięknego miasta. Nowy Jork zawsze ją zachwycał. Znaleźli jedną ze swoich ulubionych knajpek, bo temu jedzeniu nie mogliby odmówić i gdy zajęli stolik, wcześniej odkładając płaszcze (btw, kolorystycznie się dobrali), sięgnęła po menu i spojrzała na Nathaniela. - Jedno mnie nurtuje... - zaczęła, próbując skupić jego uwagę na sobie.
I found myself blindsided
by a feeling that I've never known

autor

Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

- Skoro to była tradycja, czemu ją przerwałaś? - zapytał pełen zainteresowania i ściągnął przy tym brwi. Osobiście nie przepadał za tego typu imprezami, a już zwłaszcza, jeśli dotyczyły jego samego. Urodziny wolał spędzać w kameralnym towarzystwie, bez większych ekscesów, dzięki którym już dawno zdążył się wyszaleć. Na samą myśl o jego zbliżających się urodzinach przechodziły go ciarki, bo bał się, że jego znajomi i tak zorganizują coś za jego plecami i nie będzie miał wyjścia. Trójka z przodu teoretycznie wymagała odpowiedniego oprawienia, ale nie dla niego. I nawet nie chodziło o samą datę, ale po prostu cholernie nie lubił być w centrum uwagi. - Sprawdź mnie - rzucił nieco prowokacyjnie z pokerową miną. W zasadzie to on trochę ją sprawdzał, czy rzeczywiście coś wartego doszukiwania kryło się za jej słowami czy tylko niewinnie się z nim droczyła. Trudno było mu określić, czego naprawdę od niego chciała, ale poznanie jej powodów pewnie przyjdzie z czasem.
- Oczywiście. Jeśli potrzebujesz, możemy nawet odgrodzić się poduszkami. - Uśmiechnął się nieznacznie. Ona natomiast nie zmieniła się zbyt wiele. To było całkiem… urocze. - Z tego, co mi wiadomo, mamy w tym kraju równouprawnienie - odparł, nadal utrzymując niski ton. Jej ciepły oddech na swoim karku przyprawił go o gęsią skórkę. Co prawda, właśnie dał jej oficjalne przyzwolenie, ale czy zamierzała kiedykolwiek z tego skorzystać? W każdym razie dobrze wiedziała, jak to wszystko rozegrać, a ta nuta tajemniczości bardzo go intrygowała. - Ostrzegałem Cię, Zaro - przypomniał jej, kręcąc głową w rozbawieniu. - I uwierz mi, czasem warto zboczyć z utartych schematów, żeby poddać się temu, co niespodziewane - powiedział i opuścił dłonie z jej bioder, gdy zaczęła się odsuwać. Chyba nie sądziła, że wszystko będzie takie, jak dawniej? Co prawda, zajęło mu to trochę czasu, ale ostatecznie przeszłość została przez Nate’a zamknięta. I to ona wpłynęła na to, kim był dziś. Dlatego ponowny wyjazd do Nowego Jorku nie musiał oznaczać, że będą powielać stare szlaki, a raczej należało budować nowe wspomnienia.
To cud, że tak łatwo udało im się znaleźć miejsce w obleganej zwykle knajpie. Nic dziwnego, że przyciągała tak wiele osób, bo wystarczył tylko jeden posiłek, by zdobyć pewność, że jeszcze nie raz się tu powróci. Ale nie tylko podawano tu dobre jedzenie - klimat tego miejsca i różnorodność kulturowa dawała niesamowite poczucie o otwartości tego wielkiego miasta. - Tak? - zapytał, otwierając swoją kartę. Jego na przykład interesowało w tym momencie, czy ryby, które tu podawali, rzeczywiście pochodziły ze zrównoważonej hodowli. Odpowiednie oznaczenie w menu rozwiało jego wszelkie wątpliwości. Spojrzał na Zarę znad karty już z pełną uwagą.

autor

Lyn [ona]

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Nie czułam tego w tym roku - mruknęła i wzruszyła ramionami, jak gdyby nigdy nic. Miała swoje powody, ale nie chciała o tym rozmawiać, głównie dlatego, że jednym z nich było to, co poczuła wtedy na balkonie, gdy spotkali się przypadkiem po latach. To, jak i kilka wydarzeń w ostatnim czasie, utwierdziły ją w przekonaniu, że stała w miejscu i żyła przeszłością. Że ciągle natykała się na duchy przeszłości i potrzebowała zmiany, czegoś świeżego i nawet jeśli ten wyjazd był pod szyldem ich byłego związku, czuła, że Nate już nie jest tą samą osobą i wszystko mogło się wydarzyć. Może nawet zaraziłby ją tym nowym podejściem? - Może to zrobię, ale jeśli myślisz, że teraz... to wcale mnie nie znasz - Zara zawsze grała. W różnych melodiach. Czasem grała pierwsze skrzypce, gdy chciała do czegoś dojść. Czasem, kryła się z tyłu, by w odpowiednim momencie przejść do rzeczy. A jeszcze inaczej, po prostu za uroczą melodią skrywała wiele bólu, grając tą zawsze ułożoną i pewną siebie panią prokurator. Było tylko kilka osób, które mogły ją rozczytać i niegdyś jedną z nich był Covington. Nie musiała przy nim udawać, bo czytał z niej jak z otwartej książki i może była to zasługa miłości, ich związku lub tego, że mu ufała, ale jednocześnie cieszyła się, że wcale swoich czynów nie musiała tłumaczyć. On po prostu był i ją wspierał.
- Wspaniale, wiedziałam, że zrozumiesz - odparła z szerszym uśmiechem. Z tego poduszkowego fortu raczej nie skorzysta, ale... dobrze było mieć opcje. - To prawda, mamy równouprawnienie - kiwnęła głową i przygryzła lekko wargę, wzdychając cicho. Chciała z niego skorzystać, ale nie miała chyba na tyle odwagi. Dopiero przylecieli, dopiero co się spotkali i może i prowadzili jakąś grę między sobą, jednocześnie wiedząc, że to może skończyć się w jeden sposób, ale panna Sherwood bała się, że ponownie ktoś zostanie zraniony. Ona lub on, albo oboje, bo niespodziewane rzeczy nie były w jej słowniku dobrą opcją na przetrwanie. Potrzebowała drinka, zdecydowanie, bo jedyny wróg siedział w jej własnej głowie i analizował każdą sekundę. - Może masz rację - kiwnęła głową i posłała mu tym razem lekki, ale ciepły uśmiech. Czyżby właśnie wzięła jego radę do serca?
Nowe wspomnienia. Stare miejsce. I ulubiona knajpa. Mieli szczęście, to prawda, bo po chwili mogli napawać się wspaniałymi zapachami i oczekiwać zamówionych drinków. - Spotykasz się z kimś? - Tak, to było istotne pytanie i jednocześnie mógł być gwoździem do dalszej relacji, ale musiała wiedzieć. I o dziwo, musiał docenić, że nie sprawdziła. Bo wystarczyło kilka kliknięć i telefonów, a miałaby całą listę jego kochanek, potencjalnych dziewczyn i tego, co wczoraj jadł na kolację. Nie wykorzystała żadnych znajomości, nie szpiegowała go, po prostu zapytała, wiedząc, że nie może sobie pozwolić na spieprzenie tej relacji. Nie był przecież podejrzanym o morderstwo, a zaledwie byłym, o którego była niewątpliwie zazdrosna, nawet jeśli ciężko było jej to przyznać. - Nie mówię, że oficjalnie i że masz dziewczynę, bo nigdy byśmy tu nie przyjechali w takim wypadku. Ale czy... czy jest ktoś z kim... no nie wiem, spotykasz się regularniej? Randkujesz? - Spojrzała na kartę, jak gdyby nigdy nic, ale nie mogła zbytnio skupić się na tym, co chciała zjeść.
I found myself blindsided
by a feeling that I've never known

autor

Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

- Skądś to znam - westchnął cicho, wycofując się z tematu. On w te święta też nie miał powodów do świętowania, ale był to temat trochę drażliwy, w którego nawet myślami wolał nie brnąć. - Kto powiedział, że teraz? - Każdy w jakiś sposób grał. Zależało to od tego, co chciało się przez to uzyskać. Na przykład granie było świetną opcją w przypadku, gdy nie chciało się wykładać wszystkich kart na stół. Nate uwielbiał grać, a właściwie igrać z płcią piękną, co dawało mu swego rodzaju frajdę, gdy druga strona się temu poddawała. Grał też, gdy nie chciał po sobie czegoś pokazać do tego stopnia, że czasem przestawał trzymać nad tym jakąkolwiek kontrolę. Może był bardzo pewny siebie, ale nauczył się być taki i nie wiedział, czy potrafił jeszcze inaczej. I dzięki temu doskonale ukrywał w sobie wszystkie emocje, które były dla niego niewygodne. Kłamstwo powtarzane wielokrotnie stawało się prawdą, czyż nie? Aczkolwiek na dłuższą metę gra stawała się męcząca i tylko nieliczni znali jego prawdziwą stronę, gdzie nie musiał niczego udawać. Zara również kiedyś doskonale wiedziała, kiedy coś mu dolegało, ale zaufanie, które pozwalało jej na to, wraz z odrzuceniem pierścionka zostało stracone.
Skinął głową na potwierdzenie jej słów, nie komentując, by nie przegiąć sprawy. Mógł się tylko domyślać, co właśnie działo się w jej głowie. - Myślę, że się nie zawiedziesz - odwzajemnił uśmiech. Owszem, było inaczej, ale chciał jej pokazać, że w związku z tym wcale nie musiało oznaczać to czegoś gorszego.
Takiego pytania się nie spodziewał. Było bardzo bezpośrednie i odrobinę godziło w jego prywatność, bo zobowiązywało do uchylenia przed swoją byłą spraw, które właściwie nie powinny już jej dotyczyć. Może Nathaniel nie był ostatnio zbyt otwarty na ludzi, a ona powinna odbudować trochę zaufanie, by ponownie potrafił swobodnie rozmawiać z nią o swoich głęboko schowanych uczuciach i przemyśleniach, ale z drugiej strony czuł, że właściwym było odpowiedzenie na zadane pytanie, bez owijania w bawełnę. Zara nie musiała używać swoich wpływów, jeśli chciała się czegoś dowiedzieć. Szczerość była jego atutem, którego na szczęście nie wyzbył się na przestrzeni lat.
- Schlebia mi, że uważasz, iż mogę otaczać się wianuszkiem kobiet, ale od dawna nie jestem zainteresowany takimi trywialnymi rozrywkami. - Już dawno za sobą miał okres, gdzie podrywał kobiety na jakichś imprezach, przeradzając to w pikantne one night stand, które po wszystkim nie miało większego znaczenia. Szybko zrozumiał, że większość spotykanych w ten sposób kobiet nie potrafiła wnosić nic wartościowego choćby w rozmowę, a jedyny język, jaki potrafił z nimi znaleźć, to mowy ciała. Niełatwo było znaleźć kogoś, kto oprócz odpowiednich umiejętności w łóżku miał też własne zdanie na inne tematy, więc to zdecydowanie ograniczyło jakiekolwiek spotkania. - A od śmierci ojca jestem zbyt zaabsorbowany przejęciem firmy i nie mam głowy do randkowania. - Świadczył o tym choćby brak Tindera. Poza tym, randkowaniem nie można było nazwać przypadkowego wpadnięcia na dziewczynę, która okazała się w gruncie rzeczy całkiem ciekawym obiektem do poznania. Nie mógł też powiedzieć, że spotykał się z nią regularnie, bo czymże był spędzony jeden weekend w listopadzie? Nawet, jeśli umówili się, że jeszcze się spotkają, to nie mógł jeszcze, będąc w NYC, przewidzieć, kiedy to się stanie. Był to w tym momencie tak mało znaczący epizod, że nie czuł potrzeby wspominania o tym. Kelner miał doskonałe wyczucie czasu z drinkami, za który Nate od razu złapał i upił porządny łyk. Zdecydowanie przydała mu się teraz odpowiednia dawka alkoholu.

autor

Lyn [ona]

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Może i się tego nie spodziewał, ale z drugiej strony - Zara nie była obcą kobietą, to nie była randka w ciemno czy też pierwsza, na którą się udali. Znali się niegdyś jak łyse konie i tak naprawdę ufali na tyle, że wszystkie rzeczy pozostawały między nimi. Ona nie mówiła o jego prywatnych sprawach, on nie zdradzał jej sekretów. Poza tym, obecnie nie pytała go o najnowsze projekty czy konstrukcje, a zaledwie o to, czy spotykał się z kimś trochę bardziej na poważnie. Wolała mieć pewność i czystą drogę, choćby po to, by ponownie czegoś nie spieprzyć. Tym razem podwójnie. Słysząc jednak pierwsze zdanie padające z jego ust - wywróciła oczami.
- Nie schlebiaj sobie, nic takiego nie padło - prychnęła - wręcz przeciwnie, zawsze miałam Cię za faceta, który angażuje się w jedną poważną relację, a nie sypia z połową Seattle, więc nie psuj tego głupią gadką - wytknęła mu, spoglądając znad menu i pozycji, która przykuła jej wzrok. Oczywiście, Zara zatrzymała się na tym okresie, gdzie po prostu on się starał, miał ją i wszystko było monogamiczne. Nie widziała go przez tyle czasu i może coś się zmieniło. - W to bardziej uwierzę i rozumiem - pokiwała głową, cicho wzdychając - naprawdę mi przykro z powodu Twojej starty Nate i nawet jeśli nie jest między nami jak kiedyś, to wiesz, możesz na mnie liczyć w każdej sprawie. Zwłaszcza tych prawniczych, ostatecznie jestem całkiem niezła w te klocki, a jeśli nie ja, to ktoś z moich znajomych na pewno pomoże - nie znała całego prawa, ale była bystra, szybko nadrabiała materiał i potrafiła wysnuć wiele wniosków na podstawie kilku danych. Mogła mu więc pomóc w każdej materii, choćby swoimi kontaktami w razie gdyby nastał taki czas. - Cóż, dziękuję za szczerą odpowiedź... wiesz, musiałam się upewnić - i nie mieć potem ewentualnych wyrzutów sumienia, bo ostatnie czego chciała to rozpadu jakiejś ważnej dla niego relacji z powodu ich słabości do siebie i sentymentów.
Posłała mu lekki uśmiech, a gdy podeszła do nich kelnerka złożyli zamówienie. Minutę później w końcu dostali też swoje drinki i Zara mogła nareszcie się rozluźnić, gdy pierwsze łyki alkoholu rozgrzewały przyjemnie jej gardło. - Chyba oboje tego potrzebowaliśmy - zaśmiała się, widząc, jak Nate podobnie chwyta za swój drink i postanawia szybko go wypić. Przekrzywiła lekko głowę, opierając brodę o dłoń i uśmiechnęła się zadziornie. - Dobrze Ci z tym zarostem, ostatnio nie przyjrzałam się aż tak.. poza tym, byłam w lekkim szoku, gdy Cię spotkałam na bankiecie - przygryzła lekko wargę wspominając te wszystkie elektryczne prądy, które jego bliskość wywołała.
I found myself blindsided
by a feeling that I've never known

autor

Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

Wiedział, że prędzej czy później musiało to pytanie paść, ale nie spodziewał się, że nastąpi to tak wcześnie, a właściwie tak… przed pierwszym drinkiem. Jeszcze nie do końca czuł się przy niej jak za dawnych czasów, więc do wszystkiego podchodził z pewną rezerwą. Tak jak nie miał pojęcia, co wyniknie z tego wspólnego wyjazdu, ale tym akurat nie miał zamiaru się martwić. Najciekawsze było to, co nieznane i postanowił się temu po prostu poddać.
- A zawsze myślałem, że kobiety wolą typ bad boy’a, który ostatecznie zmienia się pod wpływem tej jedynej - westchnął teatralnie. Ze wszystkim filmów, jakie obejrzał, kobiety zwykle pociągał widok przystojniaka w skórzanej kurtce, z łobuzerskim uśmiechem i nutą tajemnicy wokół siebie. Ustabilizowany emocjonalnie mężczyzna, poświęcający się pracy i grzecznie powracający do domu, gotujący obiadki i zasypujący swoją ukochaną prezentami prędzej czy później okazywał się zwyczajnym nudziarzem, który mimo zachowywania się jak role model, niestety nie potrafił dać kobiecie tego, czego potrzebowała. - I dlatego nie mogłem pojąć, czemu tak długo ze mną byłaś - dodał spokojnie. Był oddany, czuły, pełen wyrozumiałości i cierpliwości, ale gdy było trzeba, potrafił postawić na swoim. Szkoda, że w najważniejszym aspekcie po prostu ustąpił. Ale wtedy nie było już czego ratować, nuda zdefiniowała ich związek. - Wszystko jest jak na razie pod kontrolą. Ale dziękuję i zapamiętam - odparł łagodnie. Na szczęście firma posiadała dostęp do przyzwoitych prawników, którzy pomagali ogarnąć temat, chociaż ze względów emocjonalnych odsunięto go od sprawy na tyle, ile było to możliwe. Pokiwał głową na jej kolejne słowa. - Zawsze byłem z Tobą szczery. - Udało mu się nawet zdobyć na półuśmiech, gdy znów nawiązał do ich wspólnych czasów. Zara, choć czasem może nieświadomie, wywierała na niego taki wpływ, że nie potrafiłby jej skłamać. Ba, nie chciał tego robić, by jej w jakiś sposób nie skrzywdzić. Nigdy by się na to nie zdobył, choćby ze względu na szacunek do niej. Przez wzgląd na dobre czasy.
Whiskey było czymś, co towarzyszyło mu w dobrych, jak i tych gorszych chwilach. Teraz nadawało się idealnie dla rozluźnienia i zaprzestania analizowania sytuacji. - Wiesz doskonale, że whiskey i pacierza nigdy nie odmawiam. - zawtórował jej śmiechem, po czym oparł się wygodniej o krzesło. - A dziękuję. Ten zarost podobno ma za zadanie sprawiać wrażenie, że stałem się dojrzałym, poważnym mężczyzną na wysokim stanowisku. Sprawdza się? - Ciekaw był jej opinii. Czy dojrzalszy, pewny siebie Nathaniel nadal był towarzystwem, które jej odpowiadało? Tak naprawdę chyba nadal był nudziarzem lubiącym swoje cztery kąty, tylko tym razem lepiej się z tym krył.

autor

Lyn [ona]

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- To dobre dla panienek, które czytają wattpada, Nate. Albo dla tych, które mają po pięciu chłopów i nie mogą się zdecydować, którego chcą, więc jadą na każdy front licząc, że któryś się na to nabierze - zaśmiała się i pokręciła głową - nie ma czegoś takiego jak "bad boy", przynajmniej nie dla dojrzałych kobiet. A wiesz, skóra i ciemne oczy to nie zawsze kłopoty - zastanowiła się przez chwilę, bo sama nie miałaby nic przeciwko, gdyby ubrał skórzaną kurtkę, ale czy kręciły ją typy spod ciemnej gwiazdy? Takich to ona zamykała w mig w pierdlu, a nie bawiła się w jakieś tworzenie rodziny. - A widzisz, zaskoczony? W takim razie też się dziwię, że się zakochałam - odparła po chwili, śmiejąc się oczywiście z tego, że w ogóle poddawał w wątpliwość jej uczucia, a raczej fakt, że ostatecznie poszła z nim na randkę. Spojrzała na Nathaniela i westchnęła cicho. - Prawda była taka, że zawaliłam, Nate. pozbyłam się z życia kogoś, kogo kochałam, kto był dla mnie odpowiedni i przepraszam, że tak to się skończyło, że nie mieliśmy szansy. Wiem, że to nic nie zmieni, ale... gdybym cofała czas, powiedziałabym wtedy coś innego - nie chciała mówić tego "tak", bo jej głos i tak już się trząsł, ale chciała by wiedział, jak bardzo było jej tego wszystkiego żal. A jeśli kiedyś będzie chciał usłyszeć, dlaczego się w nim zakochała - chętnie mu przypomni.
- To dobrze, ja z Tobą też - nawet jeśli ta szczerość bolała. Dlatego też mieli alkohol, którego pewnie wypiją dzisiaj znacznie więcej, ale na tyle, by jutro jednak na meczu pozostać żywym. Przyjrzała mu się uważniej, gdy zapytał o zarost. Ona powiedziałaby, że robiłby co innego, ale wyczuwała, że Covington dalej jest mocno zdystansowany i nie chciała psuć ich wieczoru, ani wyjazdu. - Wiesz, może coś w tym jest. Jak dla mnie po prostu wyglądasz seksowniej - wzruszyła ramionami, jakby stwierdzała prostą i oczywistą rzecz, nie robiąc z tego nadzwyczajnego halo. - A Ty, dobrze się w nim czujesz, czy to tylko forma kamuflażu? - zapytała i podziękowała kelnerowi, który postawił przed nimi zamówienie. Była tak głodna, że życzyła mu smacznego i od razu przystąpiła do konsumpcji. Trudno, nie byli na randce przecież, a znali się nie od wczoraj, więc mogła sobie pozwolić na takie zachowanie.
I found myself blindsided
by a feeling that I've never known

autor

Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

- Nie osądzaj, w gruncie rzeczy takie laski muszą być niezwykle sprytne, poza tym przy pięciu facetach jednocześnie jest większe prawdopodobieństwo, że dostanie to, czego szuka, a może każdy z nich daje jej pewną część, której potrzebuje? Choć chyba nie spotkałem się z takim typem dziewczyny, więc to mówi samo za siebie - rzucił całkiem rozbawiony swoimi własnymi teoriami. Raczej nie był odpowiednim obiektem dla scharakteryzowanych przez Zarę desperatek, a nawet jeśli na pierwszy rzut oka mogło się tak wydawać to takim dosadnie dawał do zrozumienia, że nie wplątywał się w takie intrygi. - To dobrze, bo sam lubię dojrzałe kobiety, które dokładnie wiedzą, czego chcą. - Od siebie, od życia, od drugiej osoby. Tkwiła w nich siła, do czego miał cholernie słabość. - Nie, nie, nie jestem zaskoczony, że się we mnie zakochałaś, bo w tej kwestii niewątpliwie podziałał na Ciebie mój urok - zawtórował jej śmiechem. Wiedział, że kochała go. Też ją kochał i zrobiłby dla niej wszystko. Tylko czemu tak długo zeszło im się, by zrozumieć, że to wtedy nie było to, czego oczekiwali od życia? Spoważniał jednak, słysząc jej słowa i poruszony tym wyznaniem odpowiedział zgaszonym głosem: - Wiem, też żałuję, że wszystko potoczyło się tak, jak się potoczyło. Byłem tylko powstrzymującym cię przystankiem, a nie metą, do której dążyłaś i wybacz, że nie byłem tego wtedy świadom. Nie miałem na celu utrudniać Ci na ścieżce w kierunku swoich marzeń. - Spojrzał na nią, ściągając nieco brwi i westchnął ciężko. Mimowolnie powoli coś zaczynało w nim pękać. - Udało Ci się zdobyć to, czego pragnęłaś? - Nie mógł się powstrzymać przed pytaniem, które go gryzło, odkąd spotkali się na balu. Nigdy nie życzył jej źle, a gdy już sobie wszystko w głowie poukładał, w duchu miał nadzieję, że Zara odniesie sukces w tym, do czego tak niestrudzenie brnęła.
- Ty za to, w dłuższych czy krótszych włosach, wyglądasz niezmiennie tak samo uwodzicielsko, jak zawsze - przyznał swobodnie. To inteligentne spojrzenie, zmysłowe usta, pewność siebie i pełna naturalność to cechy, które zawsze w niej podziwiał. Patrząc na nią zyskiwał pewność, że jego upodobania nie uległy zmianie. - O dziwo, całkiem dobrze, da się przyzwyczaić. Poza tym świetnie sprawdza się w chłodnych warunkach pogodowych. Albo podczas wyprawy w góry. - Kiedy znikał na parę dni w teren, nie musiał jakoś szczególnie dbać o zarost, więc było to wygodne. Nieskazitelnie gładka broda to był już dla niego przeżytek.
Odpowiadało mu, że Zara czuła się swobodnie przy nim. Z przyjemnością zabrał się za swój posiłek, w międzyczasie również życząc jej smacznego. - Jak tam Twoje kulinarne umiejętności? - zagaił z zainteresowaniem. Gdy byli razem, uwielbiał dla niej gotować, próbując odwzorować różne dania rodem z restauracji, do których lubili chodzić. - Pamiętasz, gdy któregoś razu wróciłaś po pracy i z wilczym apetytem, równym dzisiejszemu, zajrzałaś do garnka i odskoczyłaś jak poparzona na widok gotującego się w nim raka? - zachichotał na samo wspomnienie. Dla niego również było wyzwaniem przyrządzanie tego skorupiaka, ale za to jaki był dumny, że mu się udało!

autor

Lyn [ona]

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Niezwykle sprytni to muszą być mężczyźni, gdy lawirują między tyloma panienkami, bo przecież wiadomo, że nie prowadzą dzienników randek przypisanych do imion - zaśmiała się - tamte to czyste desperatki - Zara jeden raz popełniła błąd będąc z kimś i spotykając się ze swoim byłym, nigdy by tego nie powtórzyła. Nie miała nawet na to czasu, by z tyloma się spotykać, a jej serce było obecnie na tyle rozważne, by oddawało się jednej osobie, a nie kilku na raz. Nie było jedna wyjątku czy po tej stronie barykady byli faceci czy kobiety, uganiając się za seksem, chorobami wenerycznymi i złamanym serce. Oba scenariusze wyglądały podobnie. - Ach, no tak, czyli wygrać Twoje serce można, biorąc sobie to, czego się chce, tak? - Poruszała brwiami sugestywnie i uśmiechnęła się zadziornie, bo chociaż nie zamierzała go w ten sposób wykorzystywać - wieczór zdawał się dopiero zaczynać i kto wie co przyniesie czas i kilka wypitych drinków. Ostatecznie, byli dorośli, a jak już zdążyli lub zdążą sobie do tego momentu wyjaśnić - oboje na ten moment nie spotykali się z nikim. - Taki pewny siebie, co? - Pokręciła rozbawiona głową, ale coś w tym było. Niewątpliwie starania Covingtona przekonały ją, by dał im szansę. Potrzebowała tego wtedy, kogoś, kto będzie przy niej, będzie ją wspierał, pokaże odrobinę świata na nowo. Byli niezastąpieni dla siebie. Jednak wszystko co dobre kiedyś się kończy. - To ja sobie wszystko utrudniłam, Nate - westchnęła ciężko i przyłożyła dłoń do czoła - może nie chciałam wtedy tych zaręczyn, bo uważałam, że damy sobie bez tego kroku dalej, ale oboje chcieliśmy czegoś innego. Ja chciałam, bo wydawało mi się, że kariera jest najważniejsza, bo przestałam Cię doceniać. I to... to był mój błąd - nie tylko w relacji z brunetem. Zara wydawała się być zawsze pewna siebie, tego co chce, do czego dążyła po trupach. Chciała udowodnić, że jest w stanie pokonać staruchów na stołkach, do których przykleili się przez znajomości. Spojrzała na niego i uśmiechnęła się. - Jestem od kilku miesięcy młodą panią prokurator, dupska ich bolą. Powiedzmy, że jest to spory krok - zaśmiała się, by trochę rozjaśnić atmosferę. Delikatnie sięgnęła po jego dłoń, by musnąć ją palcami. Dalej był ważnym ogniwem w jej życiu i może to spotkanie po latach w Seattle nie było wcale takie złe, jak z początku się wydawało. Może byli w stanie odbudować przynajmniej część swojej relacji.
- Czy próbujesz mnie poderwać? Jesteśmy na pierwszej randce - pokazała mu język, ale na policzki wpłynął lekki rumieniec. Schowała kosmyki włosów za ucho, zniżając wzrok. To tak zabawne, że nawet po takim czasie Zara miała słabość do niektórych mężczyzn ze swojego życia. Nate był jednym z dwóch, przy tym drugim raczej trzęsła się i uciekała, ale to historia na inną okazję. - Czy to znaczy, że już zaliczyłeś jakąś wyprawę w ostatnim czasie? - Może gdzieś ostatnio był i chciał się pochwalić, kto wie? W sumie Sherwood nie wiedziała, że jego ucieczki mogły być permanentne, ale pamiętała, że lubił aktywność fizyczną niezwiązaną z siłownią i spoconymi facetami. - Wciąż tak samo, jestem w tym dobra, ale rzadko to robię. Poza tym, wiesz jak nie znoszę zmywania - westchnęła ciężko, bo tak, zdecydowanie wolała jak ktoś serwował jej gotowe danie. Na przykład Nathaniel. - Hej, to było lekko chore. Przed tym jak go wrzuciłeś był żywy! - Ale i tak zaśmiała się na to wspomnienie. - Dobrze, że na deser było fondue czekoladowe, a nie jakiś wymysł. Choć jeśli dobrze pamiętam, niewiele z niego... zjadłam - spojrzała na Covingtona i przygryzła lekko wargę. Była prawie pewna, że płynną czekoladę wykorzystali w inny sposób. - Mam nadzieję, że potem nikogo już tak nie straszyłeś. To trochę mało etyczne - wiedziała, że w najlepszych restauracjach tak właśnie obsługiwali się z homarami, rakami czy innymi jeżowcami. Żywe stworzenia trafiały do gotującej się wody i mimo iż śmierć była krótka, to lekki wstrząs pozostawał, gdy patrzyło się w oczy morskiego stworzenia we własnej czy ukochanego kuchni.
I found myself blindsided
by a feeling that I've never known

autor

Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

- Sprytni? Większość dziewczyn sama pcha się do łóżka. Problem polega na tym, że trudno spotkać kogoś, kto oprócz języka ciała potrafi również znaleźć język mowy. To są dopiero desperatki - stwierdził, kręcąc głową w rozbawieniu. Wiedział o tym z doświadczenia, choć nie był z tego zbyt dumny. Kiedy nieznajoma dziewczyna ewidentnie się narzucała, była za łatwym kąskiem i chciała sobie czy innym coś udowodnić, najprawdopodobniej swoją głupotę. A jego nie interesował łatwy łup. Esencją dobrze spędzonego wieczoru było to niezwykłe iskrzenie, które, choć trwało chwilę, zdążył odczuć na balkonie podczas balu. I ta jedna chwila dawała mu promyk nadziei na to, że cały ten wypad do NY z Zarą obudzi w nich te iskry. Zdawały się go uzależniać. - Ustaliliśmy to jeszcze w hotelu. Nie mam nic przeciwko uwodzeniu przez kobietę, tym bardziej, jeśli miałoby to się skończyć bezprawnym związaniem. - Po jego twarzy przebiegł zawadiacki wyraz zwieńczony uśmiechem. Zwykle nie potrzebowali wiele, wystarczył krawat czy apaszka, by podkręcić atmosferę. Nie miałby nic przeciwko powtórzeniu paru elementów z ich dawnego życia, jeśli tylko Zara dałaby mu jednoznaczny przekaz, że tego właśnie chce. Noc była młoda, oni również. - Wtedy też wiedziałem, czego chcę - zauważył. Był cierpliwy, pomysłowy i uważał ją za wyjątkową dziewczynę, zupełnie inną od reszty w ich wieku, na studiach, dla której warto było się tak starać. Poza tym próby sprostania czyimś oczekiwaniom miał wpojone od najmłodszych lat. - Oboje wciągnęliśmy się w wir pracy i zapomnieliśmy o tym, co ważne. Błędem to był cały ten pomysł z zaręczynami. W rzeczywistości oboje nie dojrzeliśmy wtedy do podjęcia tak ważnej decyzji. Byliśmy młodzi i cały świat stał przed nami otworem, nie potrzebowaliśmy pewnych ograniczeń. - Mimowolnie się skrzywił. Przyznanie się do błędu, i to na głos, bezpośrednio Zarze, wydawało mu się nieco abstrakcyjnym przeżyciem, aczkolwiek bardzo na miejscu. Nie sądził, że kiedykolwiek będzie im dane wyjaśnić sobie tę sprawę, a tu proszę - oboje siedzieli w ich ulubionej knajpce w Big Apple i po prostu rozmawiali. Może zerwane zaręczyny go zabolały, ale w gruncie rzeczy nie tylko Zara była winna rozpadu ich związku. - O, gratuluję. Ale rozumiem, że to nie koniec Twoich podbojów? - Odwzajemnił uśmiech. Dotyk jej skóry na swojej dłoni, tak delikatny i jednocześnie czuły, przywołał w nim tęsknotę. Jej gesty, perlisty śmiech, tak dobrze znajome, a jednak nadal niezwykle oddziałujące na niego dawały mu do zrozumienia, że brakowało mu Zary, w każdej z jej odsłon - twardzielki, flirciary, kobiety sukcesu, ukochanej, przyjaciółki. Z zwłaszcza tej ciepłej, empatycznej osoby, która pod warstwą wojowniczki kryła w sobie prawdziwe piękno i rozumiała go, jak nikt inny.
- Mówię to, co widzę i myślę - odparł z pełnym przekonaniem, nie odrywając od niej wzroku. Nie mógł nie zauważyć tych rumieńców oblewających jej policzki, na co nie mógł powstrzymać się od uśmiechu pod nosem. Mimo jej żartu, faktycznie było prawie jak na pierwszej randce. I tak jak przy pierwszym spotkaniu z nią był ciekaw, do czego ich to zaprowadzi. - Ostatnio tylko wyprawy najwyżej dwutygodniowe. Co prawda, w tym roku przygotowywałem się do pokonania Szlaku Appalachów, ale ze względu na zaistniałe okoliczności musiałem przełożyć plany na bliżej nieokreśloną przyszłość. - Od dawna marzył o zdobyciu Potrójnej Korony, a gdy w końcu dostatecznie ustabilizowało się jego życie oraz forma, by podjąć się tego wyzwania, katastrofa na budowie całkowicie to wszystko zburzyła.
W tej sytuacji nie mógł zostawić firmy w takim stanie. - Pozwolisz mi się o tym po powrocie przekonać? - zapytał, jakby nigdy nic. - Oczywiście, w ramach rekompensaty mogę pozmywać - dodał rozbawiony. No cóż, precyzyjność nakazywała mu sprawdzać każdą informację. - Zdecydowanie lepiej komponowało się ze smakiem twojej skóry - przyznał, delikatnie mrużąc oczy, bo właśnie powrócił wspomnieniami do tamtego momentu, gdy czekolada znalazła zdecydowanie inne zastosowanie. - Są rzeczy, które warto odhaczyć na swojej liście, by później już do nich nie wracać - zaśmiał się. Doświadczenie z rakami i tego typu innymi stworzeniami było odkrywcze, ale ostatecznie jedno z nielicznych, których wolał nie powtarzać.

autor

Lyn [ona]

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- No z tym, że się pchają to się akurat zgodzę - przytaknęła z rozbawieniem - co wciąż nas prowadzi do desperatek, finalnie mających kilku między nogami... na raz. Choć niekoniecznie w tym samym faktycznym czasie - zastanowiła się na głos, bo okej, niektóre pewnie lubiły jakieś konfiguracje, ale nad tym lepiej się nie rozwodzić. - Ciesze się, że ostatecznie wolisz kobiety z klasą i większymi standardami. Dobrze, że to się nie zmieniło - spojrzała na Nathaniela, bo jednak nie można powiedzieć by w tym świecie ktoś jeszcze dbał o takie rzeczy. Ludzie umawiali się na sam seks, używali tindera głównie po to, by były to nic nieznaczące numerki. Zara chyba tak nie potrafiła. Nawet romans potrafił zakończyć się czymś więcej, jeśli nie uczuciem to przynajmniej jakąś relacją, odrobinę głębszą niż zwykły hookups. A gdzie rozmowy, gdzie poznawanie się, gdzie ta inteligencja, która mogła przyciągnąć? Przecież nawet z najnudniejszej randki nie poszłaby do łóżka z kimś, nawet jeśli po to by tu przyszła. Ale każdy miał swoje podejście do tematu i cóż, nie rozliczała z tego, bo nie miała takiego prawa. Chciała tylko upewnić się, że Nathaniel nie wpadł w sieć jakiejś takiej czarnej wdowy co łapie każdego i nawija na linki. Ale słysząc to, co mówił cieszyła się, że w tym temacie również się nie zmienił. - W takim razie może wyciągnę kilka asów z rękawa, o ile będziesz dalej zyskiwał punkty - uśmiechnęła się zadziornie. Nie mogła przecież udawać, że nic tutaj się nie działo. Powoli wydawało się, że wychodzili na mniej niezręczny tor.
- Więc, czy to... opcja, że jednak mi wybaczysz? No wiesz, za bycie najgorszą prawie-narzeczoną? - Przygryzła delikatnie wargę i westchnęła. Nie musieli się przyjaźnić, nie musieli wracać do tego co było. Właściwie cokolwiek od tego momentu by się stało było o wiele lepsze niż te miesiące z wiedzą, że jednak ją nie znosi za odmowę. Tamten wieczór na balkonie nie był błędem, ale otworzył coś, co mogli teraz wykorzystać na oczyszczenie atmosfery. Oboje wtedy potrzebowali czegoś innego i gdy w końcu pogodzili się ze stratą, a Nate doszedł do wniosku, że mimo wszystko przyparł ją do muru - mogli zamknąć tamte drzwi. - Cóż, sporo pracy przede mną, ale kto wie, może będę kiedyś federalnym? Pracuję obecnie nad przeniesieniem. Trochę pracuje dla FBI, trochę dla swojej kancelarii i chyba powinnam w końcu coś zdecydować. Ale wiem doskonale jak federalni podchodzą do nazwiska Sherwood - wywróciła oczami, bo jej ojciec, dyrektor FBI, wszystko psuł. Nie dosłownie, oczywiście, ale na pewno nie było to komfortowe dla Zary, która była jego córką. W biurze często używała panieńskiego nazwiska, gdy tylko tam się zjawiła, ale szybko poszły plotki i łatwiej jej z tego powodu nie było. Wręcz przeciwnie.
- Rozumiem - pokiwała głową i westchnęła - wiesz, że jeśli będziesz chciał pogadać, albo pójść na jakiś trening to możesz do mnie zadzwonić. Jestem dobrym słuchaczem, w sumie na co dzień słucham bzdur tych wszystkich kretynów, którzy myślą, że się wywiną. Ale poza tym, może nie jestem najlepsza w hiking, aleee... czego się nie robi dla oczyszczenia głowy. Może mi też by to pomogło - nie była tak ekstremalnie zajawiona, jak on. Jednak kto wie? Może wycieczka we dwoje na jakieś szlaki byłaby dobrą medytacją i oczyszczeniem ze smogu tego miasta, w metaforycznym znaczeniu. - Czemu nie - pokiwała głową - ale bez homarów i innych niespodzianek, serio. Tylko Ty mogłeś to wymyślić - zaśmiała się - postawmy na coś włoskiego bez owoców morza - zaproponowała, bo nawet krojenie ośmiornicy odrobinę ją obrzydzało. Nie żeby coś, a na propozycję zmywania oczywiście przystała. Jednak wyłączyła się w momencie, gdy powiedział o smaku jej skóry. Przygryzła mocniej wargę, uciekając wzrokiem gdzieś w bok, czując jak ciepło zalewa jej ciało. Było cholernie dziwnie. Nie w złym słowa znaczeniu. Po prostu... rozbudzał te wspomnienia. Tak przyjemnie, cholernie dobre i które mogłaby powtórzyć i przekonać się, czy dalej był dobry w tym co kiedyś. - Ekhm - odchrząknęła i znów nerwowo bawiła się kosmykiem, póki nie wróciła do swojej porcji jedzenia - masz ochotę potem na spacer? - zaproponowała, zanim oddadzą się alkoholowi i podkręcą atmosferę do momentu, w którym z pewnością nie zobaczą Times Square.
I found myself blindsided
by a feeling that I've never known

autor

Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

Słuchając coraz większego błądzenia myśli Zary, najpierw próbował się opanować, aż usłyszawszy ostateczny wniosek, wybuchnął niepohamowanym śmiechem. Oczywiście zgadzał się z nią w tej kwestii, ale sam fakt, że jego towarzyszka miała takie osobliwe przemyślenia, wzbudził w nim beztroską wesołość. Kto by pomyślał, że będą jeszcze kiedyś rozmawiać o puszczaniu się kobiet w dzisiejszym świecie? - Między nogami ciężko byłoby się pomieścić w więcej, niż jedną osobę - rzucił, jeszcze śmiejąc się pod nosem. Nawet nie chciał sobie tego wyobrażać. Może trójkąt był fantazją wielu ludzi obu płci, ale osobiście wolał skupiać się na konkretnej osobie i to samo otrzymywać od niej. W niektórych sytuacjach stawiał zdecydowanie na konserwatyzm. - A ja cieszę się, że nie obniżyłaś swoich. W tych czasach ciężko znaleźć kogoś, na kim naprawdę można polegać, kto będzie Cię doceniał i kochał taką, jaką jesteś, bez walenia ściemy. Ale uwierz, trud, jaki w to wkładasz, w końcu się opłaci. - I znajdziesz to, czego szukasz. Przejście z błahego do poważniejszego tematu nie przyszło mu z trudem. Wszystko stawało się z nią coraz bardziej naturalne i pozbywało go dystansu. Trzeba przyznać, że był to krok naprzód, bo o takich sprawach potrafił rozmawiać tylko z najbliższymi. W swojej wypowiedzi nawiązał trochę do rozmowy na balkonie, gdy oceniła dzisiejszych mężczyzn na podstawie prób znalezienia dla siebie kogoś właściwego. Gdy kandydaci pozostawiali wiele do życzenia, łatwiej było zwątpić w słuszność swoich wymagań. Mówił szczerze, bo był przekonany, że Zara nie powinna zmieniać się w kogoś, kim nie jest, byle komuś podpasować albo lokować swych uczuć w pierwszym lepszym. Wierzył, że powinna otrzymać to, na co zasługiwała. Szczęście, którego on nie mógł jej zagwarantować. - Hmm, zanotowane - odwzajemnił uśmiech. To brzmiało jak kuszące wyzwanie, które oczywiście przyjął w myślach. Byli dorośli, z dala od ich dawnego życia i nic ich nie ograniczało, a decydując się na wyjazd razem, wiedzieli, by nie mieć do siebie żadnych oczekiwań.
- Nie mogę Cię winić za to, że nie zgadzałaś się ze mną w temacie ślubu. To nic w porównaniu na przykład ze zdradą, czego przecież nie uczyniłaś. Tak naprawdę to ja to wszystko skomplikowałem, klękając z pierścionkiem. - Ściągnął usta w wąską linię. Odmowa zabolała, ale udało mu się z tym pogodzić. Gdyby go zdradziła, bolałoby o wiele bardziej, bo lojalność niezwykle sobie cenił, a stracone zaufanie odbudować było jeszcze ciężej. W tej sytuacji byli na o wiele mniej wyboistej drodze, niż możnaby przypuszczać. Dobrze było wyjaśnić sobie tę sytuację, wyrzucić z siebie to poczucie winy i niesmaku, by przestały wpływać na nowo nawiązany kontakt. - Jeśli wiesz, czego pragniesz, osiągniesz to prędzej czy później. A jeśli reszta nie docenia Twojej pracy teraz, to w końcu będzie musiała, gdy dostrzeże, jak cholernie dobrze odwalasz swoją robotę. Mogą za Tobą nie przepadać, może zżerać ich zazdrość, ale najważniejszy jest szacunek. Jestem pewien, że swoim profesjonalizmem i bezwzględnością go zyskasz - stwierdził z przekonaniem, przyglądając się jej. Nie mógł się okłamywać, była i będzie dla niego ważna, bez względu na to, w jakiej relacji pozostaną. Mogła liczyć na jego wsparcie, bo mimo wszystko zawsze w nią wierzył i chciał dla niej jak najlepiej.
- Wiem, nie bez powodu tak dobrze się dogadywaliśmy przez tyle czasu. Ale nie sądzę, że wytrzymałabyś na szlaku choć kilka dni bez stałego kontaktu z pracą, wśród natury, bez szczególnych wygód… - Jego twarz wypełnił zaczepny uśmieszek. Dla pracoholika, w dodatku przyzwyczajonego do wszelkich udogodnień, mogła to być katorga. Ale dzięki temu człowiek uczył się też pokory i cieszenia się chwilą. Więc gdyby rzeczywiście chciała się z nim kiedyś wybrać na wędrówkę, byłby jak najbardziej za. - Nadal wiesz, co jest najlepsze - przytaknął, a w jego głosie odczuwalny był pewien zachwyt. Mimo upływu lat pamiętała, że uwielbiał włoską kuchnię, więc to była propozycja, której nie mógł odmówić. I znalazł kolejny powód, by dać się uwieść.
Nie mógł zaprzeczyć, że jego własne słowa nie oddziaływały na niego samego. Sam powrót do tego pikantniejszego momentu spowodował nieco cięższy oddech. To była jedna z tych chwil, gdy tak doskonale się rozumieli, używając tylko mowy ciała i czerpiąc z tego niesamowitą przyjemność. A nagłe zmieszanie Zary miało w sobie coś uroczego, choć taktownym było tego nie komentować. - Jasne, Central Park jest tuż obok. - Ośnieżony, rozpalony mnóstwem latarni, miał w sobie to coś. Poza tym przeczuwał, że zimne powietrze nie ostudzi emocji, jakie powoli zaczęły ich opanowywać.

autor

Lyn [ona]

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Westchnęła cicho i przymknęła na moment oczy. - Masz rację. Trudno jest obecnie znaleźć kogoś na kim można polegać. Choć wydawałoby się, że w sumie... ma się przy sobie osoby, które byłyby zdolne zrobić dla Ciebie wszystko. W końcu chcesz to samo im okazać - skrzywiła się, bo niestety referowała tutaj do obecnego stanu rzeczy. Wiele spraw ją bolało, a teraz jeszcze pod koniec roku przyszła jakaś dzika refleksja nad tym wszystkim. Czy miało sens? Czy w ogóle jej znajomości i przyjaźnie były prawdziwe? Dlaczego ludzie się tak bardzo od siebie odsuwali, ranili się wzajemnie i tracili w efekcie miłość, przyjaźń czy też inne relacje. Cieszyła się jednak z jednego - że mogła choć na moment odzyskać Nathaniela. Gdy już powoli opuszczali mur, gdy wyluzowali się odrobinę w swoim towarzystwie, miło było po prostu porozmawiać na wszelakie tematy. Te mało poważne, jak i te, które nie były łatwe. Lubiła go słuchać, patrzeć na niego, widzieć, jak się uśmiecha. To pewnie nigdy się nie zmieni, bo zawsze będzie miał to specjalne miejsce w jej sercu. Nie wyobrażała sobie jednak, jak potoczy się ten wyjazd, jak wpłynie na dalsze ich losy - chciała tylko jednego, znów mieć go w życiu, nawet jeśli miałby okazać się jedynie kimś bliskim. Wystarczy jej wsparcie, bo wiedziała, że pomimo wszystko, mogłaby na niego liczyć. Potrzebowali tylko znów sobie zaufać. - Było minęło, myślę, że powinnyśmy po prostu to przejść i może... dać sobie szansę na normalną relację? Minęło sporo czasu Nate, a ja... cieszę się, że w jakimś stopniu pojawiłeś się znowu w moim życiu - posłała mu ciepły uśmiech.
Zawsze wiedział co powiedzieć i chyba to w nim podziwiała. Gdy ona traciła panowanie nad sobą, gdy miała ochotę roztrzaskać wszystkie talerze lub zabić wszystkich po kolei - Covington pozostawał spokojniejszą połową i próbował ją przekonać, że to nie prowadzi do niczego. Umiał ją uspokoić. Przekonać. A jednocześnie też podbudować, jak teraz. - Gdybym Cię nie znała, mogłabym przysiąc, że próbujesz mnie poderwać na ambitną gadkę - zaśmiała się cicho - ale dziękuję. Chyba dawno nie słyszałam nic budującego - nie były to najlepsze tygodnie jej życia. Teraz, gdy mogła odetchnąć, poczuła się znacznie lepiej i bezpieczniej, jakby jakiś ciężar spadł, choć przecież ostatecznie to tylko słowa, tak? - Och, nie miej mnie za taką pracoholiczkę i wygodnicką! Mam wrażenie, że rzucasz mi wyzwanie, a tego nie mogłabym popuścić - zmrużyła niebezpiecznie oczy, wpatrując się w niego uważnie. Naprawdę tego chciał? Wyciągnąć Zarę gdzieś w dzicz? Jasne, dałaby radę, ale pewnie odrobinę miał rację. Kochała swoją pracę w mieście, czasem przesiadując w niej za długo. Poza tym, jej obecny stan zdrowotny pozostawiał wiele do życzenia. Jednak nie o tym teraz. - Widzisz, wciąż jestem tą samą Sherwood. Z fiksacją na punkcie pracy i wspaniałymi kubkami smakowymi - mrugnęła do mężczyzny, oczywiście żartując. Przy nim była po prostu sobą. Nie musiała udawać, być zimna czy zdystansowana.
Wrócili do jedzenia, przerywając je uwagami czy też jakimiś nieznaczącymi rozmowami. Gdy zapłacili - udali się prosto na spacer. Central Park był jednym z ulubionych miejsc. A wieczorem, wśród wszystkich świateł, mieniącego się śniegu, muzyki płynącej z lodowiska i jarmarku - miał swoją magię. Rundka przez alejki owocowała grzańcem, jednak szybko stwierdziła, że to nie pomoże w tym zimnie i udali się do baru. Właśnie kończyli drugą kolejkę, gdy postanowiła udać się do łazienki, a wracając z niej dostrzegła jakąś blondynkę przy barze, gdzie siedzieli z Nathanielem. Wywróciła oczami, od razu zauważając jak dziewczyna próbuje go poderwać i cóż, normalnie chyba nie zareagowałaby. Mieli historię, kochała go, ale to nie było to samo. Nie miała żadnych praw. Niestety, byli po kilku drinkach w przeciągu ostatnich godzin, a ten wyjazd miał być ich. Dlatego podeszła do nich, stukając obcasami. - Wybacz kochanie, była kolejka - musnęła ustami policzek bruneta i spojrzała na jego "towarzyszkę" - widzę, że masz towarzystwo. Dzięki za urozmaicenie mu czasu, ale możesz iść podrywać kogoś, kto jest bardziej w Twoim typie - mrugnęła do blondyny i usiadła na hokerze, zamawiając kolejnego drinka. Gdy tamta odeszła tylko wywróciła oczami, bo widziała jego rozbawiony wzrok. - No co? Jesteś tu ze mną. Podrywać sobie możesz w Seattle - eheee, no wcale nie była zazdrosna.
I found myself blindsided
by a feeling that I've never known

autor

Zablokowany

Wróć do „Gry”