WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!
Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina
Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.
INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.
DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!
UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.
-
Zmiana otoczenia była jej potrzebna. Wprawdzie w ostatniej chwili musiała odwołać swoje przyjście na imprezę u Evie w Sylwestra, ale jechanie do Nowego Jorku na Rangersów z Nathanielem brzmiało o wiele lepiej. Mieli kilka wspomnień z tym miejscem, a w zimie Nowy Jork wydawał się jej magiczny. Nic więc dziwnego, że zaraz po przylocie i zameldowaniu się w hotelowym pokoju wyciągnęła go na zakupy, a potem obładowana torbami wracała wykorzystując uprzejme ramię swojego byłego. - Nie patrz tak, wiem, że mam problem, ale nie pamiętam nawet kiedy byłam w Nowym Jorku, musiałam to nadrobić! - Wycelowała w niego palec, gdy odkładała na podłogę wszystkie zakupy, a Covingnton przyglądał się jej z drugiego końca pokoju. Spory apartament, jedno łóżko king size i barek w jej ulubionych alkoholach. Nie krępowała się spania z nim, ale nie spodziewała się jednego łóżka. - Naprawdę to była pomyłka? Zamawiałeś pokój z dwoma dużymi czy może napomknąłeś, że jest to jakiś niby romantyczny wypad z byłą dziewczyną - podeszła do niego, jeszcze raz dopytując o to, jak to się stało, że ktoś w recepcji zamienił im pokoje. Oczywiście, normalna pomyłka, zwłaszcza w takim okresie, dość gorącym, gdzie na ostatnią chwilę wszystko jest wyprzedawane. - Jak chciałeś mnie zaciągnąć do łóżka, wystarczyło zapytać - szepnęła, opierając przedramiona na jego barkach. Uśmiechnęła się zadziornie, zerkając mu w oczy. Od ostatniego spotkania wiele sobie przemyślała i jeśli sam uznał, że nie zdoła go skrzywdzić - raz kozie śmierć. Może sobie pozwolić na odrobinę flirtów i przede wszystkim odbudowę ich relacji. Było-minęło. Oboje powinni zachowywać się jak dorośli. A poza tym, tęskniła za nim. I może to głupie, biorąc pod uwagę, że był jej prawie narzeczonym, że kochała go na zabój, a teraz to nawet nie wiedziała co w jego życiu słychać, jednak miała te kilka dni na nadrobienie wszystkiego. - Jutro jest mecz, jakieś plany na dzisiaj? - Skoro wymęczyła go zakupami i zbliżała się pora późnego obiadu chciała poznać, czy miał coś zaplanowane.
by a feeling that I've never known
prezes/inżynier budowy
Covington Constructions
the highlands
Potrzebował takiej odmiany, zwłaszcza, że pierwsze święta spędzone bez taty dały mu trochę w kość. Życzliwość ciotki Bennet, bez względu na to, jak się starała, nie była w stanie ukryć tej pustki, która mimowolnie powstała z racji nagłego zwolnienia czasu, choć gra aktorska Nathaniela, by nie sprawić nikomu przykrości, była na najwyższym poziomie. Ten dziwny stan zawieszenia, jaki w rzeczywistości czuł, chciał jak najszybciej puścić w niepamięć. I spontaniczny wyjazd z niedawno spotkaną byłą miał mu w tym pomóc.
Spojrzał na nią znad telefonu, w którym sprawdzał ostatnie maile z pracy i uśmiechnął się pod nosem. Mógł się domyślić, że Zara wpadnie w szał zakupów, ale tylu toreb nie przewidział. - Rozumiem, że chcesz mi się podobać, ale wcale nie musisz się dla mnie stroić, bo i tak we wszystkim wyglądasz jak milion dolarów - odparł rozbawiony, kończąc odpisywać na ostatnią wiadomość. - A najlepiej prezentujesz się bez niczego na sobie - dodał zawadiacko i odłożył telefon. Na dziś skończył już ze sprawami służbowymi, pozostawał czas na same przyjemności. - Nie mam z tym nic wspólnego, ale to były jedne z ostatnich dostępnych apartamentowców i raczej nie sądzę, żeby przekazanie zażalenia obsłudze teraz coś dało. - Rozłożył ręce w oznace bezradności. Nie miał na wpływu na zaistniałą sytuację, ale wolał nie powodować niepotrzebnego zamieszania. Z pewnością jakoś sobie z tym poradzą. - Zaproponowałbym, że prześpię się na sofie, ale chyba nie jestem aż takim altruistą i myślę, że w tym wielkim łożu znajdzie się miejsce dla nas obojga. Chyba okres onieśmielenia mamy już dawno za sobą, hm? - W jego oczach zatańczyły łobuzerskie iskierki, gdy oparła się o niego, jego ręce instynktownie powędrowały na jej biodra. - Kiedy czegoś naprawdę chcę, nie pytam o zgodę, tylko po prostu to biorę - odrzekł również niższym tembrem głosu, poddając się tej grze słów. Nie zamierzał ukrywać, że go pociągała. Była silną, niezależną, inteligentną, ale przy tym niezwykle urodziwą kobietą i nie miał pojęcia, co mogło w niej odpychać resztę mężczyzn? Do tego bywała nieprzewidywalna, co tylko dodawało jej uroku. Miał słabość do tych cech. Ale nie miał zamiaru się temu poddawać, kiedy tylko spojrzała na niego przystępniejszym wzrokiem. - Nic szczególnego, po prostu mam zamiar dobrze spędzić czas w doborowym towarzystwie. Najpierw jakieś dobre jedzenie, parę drinków, a co do reszty postawmy na improwizację. Co Ty na to? - To nie były już czasy, gdy planował wszystko od A do Z i niepostrzeżenie zerkał co chwila na zegarek w celu odkrywania przed nią coraz to nowszych atrakcji. W końcu byli na urlopie i nie miał nic przeciwko spędzeniu go, po prostu ciesząc się chwilą. Czasem warto było też postawić na spontaniczność.
-
- Cóż, Ty na pewno masz - wywróciła oczami - ale niech będzie, po prostu nie właź na moją stronę łóżka. Wciąż tego nie lubię - dodała dla pewności. Nie zmieniło się wiele, jeśli chodziło o upodobania Zary. Ale to co zauważyła, to to, że Nathaniel zmienił się praktycznie w inną osobę i nie wiedziała czy lubi tą nową wersję. Musiała się jeszcze o tym przekonać. - Czyli, jeśli ja wzięłabym sobie to, co chcę... nie miałbyś nic przeciwko? - Wymruczała mu do ucha, przysuwając się jeszcze bliżej. Uśmiechnęła się pod nosem, bo znów pachniał ulubionym flakonem perfum i to sprawiało, że jakaś część dawnego Nate'a wciąż tu była. Mniej przerażające wydawało się bycie przy kimś, kto przynajmniej w jakimś stopniu był wspomnieniem dawnych lat. - Co się z Tobą stało, Covington - cichy śmiech wyrwał się z jej ust - spontaniczność? Bycie tak pewnym siebie, bezkompromisowym draniem nie zbyt pasuje do mojego Nate'a. Sama nie wiem, czy ta zmiana jest lepsza - przygryzła delikatnie dolną wargę - ale zaryzykuję - odparła, odsuwając się od niego. Chwyciła za kartę pokojową i pokazała mu, by udali się do wyjścia. Jedzenie i parę drinków nikomu nie zaszkodziło, a wyjątkowo zgłodniała po tym polowaniu na najnowsze kolekcje.
Ujęła go za ramię, gdy opuścili hotel i skierowali się przed siebie. Rozmawiali tak naprawdę o randomowych rzeczach. Budynkach, ciekawostkach, a także wspominali kilka miejsc po drodze, które zaliczyli na swojej ostatniej, wspólnej wyprawie do tego pięknego miasta. Nowy Jork zawsze ją zachwycał. Znaleźli jedną ze swoich ulubionych knajpek, bo temu jedzeniu nie mogliby odmówić i gdy zajęli stolik, wcześniej odkładając płaszcze (btw, kolorystycznie się dobrali), sięgnęła po menu i spojrzała na Nathaniela. - Jedno mnie nurtuje... - zaczęła, próbując skupić jego uwagę na sobie.
by a feeling that I've never known
prezes/inżynier budowy
Covington Constructions
the highlands
- Oczywiście. Jeśli potrzebujesz, możemy nawet odgrodzić się poduszkami. - Uśmiechnął się nieznacznie. Ona natomiast nie zmieniła się zbyt wiele. To było całkiem… urocze. - Z tego, co mi wiadomo, mamy w tym kraju równouprawnienie - odparł, nadal utrzymując niski ton. Jej ciepły oddech na swoim karku przyprawił go o gęsią skórkę. Co prawda, właśnie dał jej oficjalne przyzwolenie, ale czy zamierzała kiedykolwiek z tego skorzystać? W każdym razie dobrze wiedziała, jak to wszystko rozegrać, a ta nuta tajemniczości bardzo go intrygowała. - Ostrzegałem Cię, Zaro - przypomniał jej, kręcąc głową w rozbawieniu. - I uwierz mi, czasem warto zboczyć z utartych schematów, żeby poddać się temu, co niespodziewane - powiedział i opuścił dłonie z jej bioder, gdy zaczęła się odsuwać. Chyba nie sądziła, że wszystko będzie takie, jak dawniej? Co prawda, zajęło mu to trochę czasu, ale ostatecznie przeszłość została przez Nate’a zamknięta. I to ona wpłynęła na to, kim był dziś. Dlatego ponowny wyjazd do Nowego Jorku nie musiał oznaczać, że będą powielać stare szlaki, a raczej należało budować nowe wspomnienia.
To cud, że tak łatwo udało im się znaleźć miejsce w obleganej zwykle knajpie. Nic dziwnego, że przyciągała tak wiele osób, bo wystarczył tylko jeden posiłek, by zdobyć pewność, że jeszcze nie raz się tu powróci. Ale nie tylko podawano tu dobre jedzenie - klimat tego miejsca i różnorodność kulturowa dawała niesamowite poczucie o otwartości tego wielkiego miasta. - Tak? - zapytał, otwierając swoją kartę. Jego na przykład interesowało w tym momencie, czy ryby, które tu podawali, rzeczywiście pochodziły ze zrównoważonej hodowli. Odpowiednie oznaczenie w menu rozwiało jego wszelkie wątpliwości. Spojrzał na Zarę znad karty już z pełną uwagą.
-
- Wspaniale, wiedziałam, że zrozumiesz - odparła z szerszym uśmiechem. Z tego poduszkowego fortu raczej nie skorzysta, ale... dobrze było mieć opcje. - To prawda, mamy równouprawnienie - kiwnęła głową i przygryzła lekko wargę, wzdychając cicho. Chciała z niego skorzystać, ale nie miała chyba na tyle odwagi. Dopiero przylecieli, dopiero co się spotkali i może i prowadzili jakąś grę między sobą, jednocześnie wiedząc, że to może skończyć się w jeden sposób, ale panna Sherwood bała się, że ponownie ktoś zostanie zraniony. Ona lub on, albo oboje, bo niespodziewane rzeczy nie były w jej słowniku dobrą opcją na przetrwanie. Potrzebowała drinka, zdecydowanie, bo jedyny wróg siedział w jej własnej głowie i analizował każdą sekundę. - Może masz rację - kiwnęła głową i posłała mu tym razem lekki, ale ciepły uśmiech. Czyżby właśnie wzięła jego radę do serca?
Nowe wspomnienia. Stare miejsce. I ulubiona knajpa. Mieli szczęście, to prawda, bo po chwili mogli napawać się wspaniałymi zapachami i oczekiwać zamówionych drinków. - Spotykasz się z kimś? - Tak, to było istotne pytanie i jednocześnie mógł być gwoździem do dalszej relacji, ale musiała wiedzieć. I o dziwo, musiał docenić, że nie sprawdziła. Bo wystarczyło kilka kliknięć i telefonów, a miałaby całą listę jego kochanek, potencjalnych dziewczyn i tego, co wczoraj jadł na kolację. Nie wykorzystała żadnych znajomości, nie szpiegowała go, po prostu zapytała, wiedząc, że nie może sobie pozwolić na spieprzenie tej relacji. Nie był przecież podejrzanym o morderstwo, a zaledwie byłym, o którego była niewątpliwie zazdrosna, nawet jeśli ciężko było jej to przyznać. - Nie mówię, że oficjalnie i że masz dziewczynę, bo nigdy byśmy tu nie przyjechali w takim wypadku. Ale czy... czy jest ktoś z kim... no nie wiem, spotykasz się regularniej? Randkujesz? - Spojrzała na kartę, jak gdyby nigdy nic, ale nie mogła zbytnio skupić się na tym, co chciała zjeść.
by a feeling that I've never known
prezes/inżynier budowy
Covington Constructions
the highlands
Skinął głową na potwierdzenie jej słów, nie komentując, by nie przegiąć sprawy. Mógł się tylko domyślać, co właśnie działo się w jej głowie. - Myślę, że się nie zawiedziesz - odwzajemnił uśmiech. Owszem, było inaczej, ale chciał jej pokazać, że w związku z tym wcale nie musiało oznaczać to czegoś gorszego.
Takiego pytania się nie spodziewał. Było bardzo bezpośrednie i odrobinę godziło w jego prywatność, bo zobowiązywało do uchylenia przed swoją byłą spraw, które właściwie nie powinny już jej dotyczyć. Może Nathaniel nie był ostatnio zbyt otwarty na ludzi, a ona powinna odbudować trochę zaufanie, by ponownie potrafił swobodnie rozmawiać z nią o swoich głęboko schowanych uczuciach i przemyśleniach, ale z drugiej strony czuł, że właściwym było odpowiedzenie na zadane pytanie, bez owijania w bawełnę. Zara nie musiała używać swoich wpływów, jeśli chciała się czegoś dowiedzieć. Szczerość była jego atutem, którego na szczęście nie wyzbył się na przestrzeni lat.
- Schlebia mi, że uważasz, iż mogę otaczać się wianuszkiem kobiet, ale od dawna nie jestem zainteresowany takimi trywialnymi rozrywkami. - Już dawno za sobą miał okres, gdzie podrywał kobiety na jakichś imprezach, przeradzając to w pikantne one night stand, które po wszystkim nie miało większego znaczenia. Szybko zrozumiał, że większość spotykanych w ten sposób kobiet nie potrafiła wnosić nic wartościowego choćby w rozmowę, a jedyny język, jaki potrafił z nimi znaleźć, to mowy ciała. Niełatwo było znaleźć kogoś, kto oprócz odpowiednich umiejętności w łóżku miał też własne zdanie na inne tematy, więc to zdecydowanie ograniczyło jakiekolwiek spotkania. - A od śmierci ojca jestem zbyt zaabsorbowany przejęciem firmy i nie mam głowy do randkowania. - Świadczył o tym choćby brak Tindera. Poza tym, randkowaniem nie można było nazwać przypadkowego wpadnięcia na dziewczynę, która okazała się w gruncie rzeczy całkiem ciekawym obiektem do poznania. Nie mógł też powiedzieć, że spotykał się z nią regularnie, bo czymże był spędzony jeden weekend w listopadzie? Nawet, jeśli umówili się, że jeszcze się spotkają, to nie mógł jeszcze, będąc w NYC, przewidzieć, kiedy to się stanie. Był to w tym momencie tak mało znaczący epizod, że nie czuł potrzeby wspominania o tym. Kelner miał doskonałe wyczucie czasu z drinkami, za który Nate od razu złapał i upił porządny łyk. Zdecydowanie przydała mu się teraz odpowiednia dawka alkoholu.
-
- Nie schlebiaj sobie, nic takiego nie padło - prychnęła - wręcz przeciwnie, zawsze miałam Cię za faceta, który angażuje się w jedną poważną relację, a nie sypia z połową Seattle, więc nie psuj tego głupią gadką - wytknęła mu, spoglądając znad menu i pozycji, która przykuła jej wzrok. Oczywiście, Zara zatrzymała się na tym okresie, gdzie po prostu on się starał, miał ją i wszystko było monogamiczne. Nie widziała go przez tyle czasu i może coś się zmieniło. - W to bardziej uwierzę i rozumiem - pokiwała głową, cicho wzdychając - naprawdę mi przykro z powodu Twojej starty Nate i nawet jeśli nie jest między nami jak kiedyś, to wiesz, możesz na mnie liczyć w każdej sprawie. Zwłaszcza tych prawniczych, ostatecznie jestem całkiem niezła w te klocki, a jeśli nie ja, to ktoś z moich znajomych na pewno pomoże - nie znała całego prawa, ale była bystra, szybko nadrabiała materiał i potrafiła wysnuć wiele wniosków na podstawie kilku danych. Mogła mu więc pomóc w każdej materii, choćby swoimi kontaktami w razie gdyby nastał taki czas. - Cóż, dziękuję za szczerą odpowiedź... wiesz, musiałam się upewnić - i nie mieć potem ewentualnych wyrzutów sumienia, bo ostatnie czego chciała to rozpadu jakiejś ważnej dla niego relacji z powodu ich słabości do siebie i sentymentów.
Posłała mu lekki uśmiech, a gdy podeszła do nich kelnerka złożyli zamówienie. Minutę później w końcu dostali też swoje drinki i Zara mogła nareszcie się rozluźnić, gdy pierwsze łyki alkoholu rozgrzewały przyjemnie jej gardło. - Chyba oboje tego potrzebowaliśmy - zaśmiała się, widząc, jak Nate podobnie chwyta za swój drink i postanawia szybko go wypić. Przekrzywiła lekko głowę, opierając brodę o dłoń i uśmiechnęła się zadziornie. - Dobrze Ci z tym zarostem, ostatnio nie przyjrzałam się aż tak.. poza tym, byłam w lekkim szoku, gdy Cię spotkałam na bankiecie - przygryzła lekko wargę wspominając te wszystkie elektryczne prądy, które jego bliskość wywołała.
by a feeling that I've never known
prezes/inżynier budowy
Covington Constructions
the highlands
- A zawsze myślałem, że kobiety wolą typ bad boy’a, który ostatecznie zmienia się pod wpływem tej jedynej - westchnął teatralnie. Ze wszystkim filmów, jakie obejrzał, kobiety zwykle pociągał widok przystojniaka w skórzanej kurtce, z łobuzerskim uśmiechem i nutą tajemnicy wokół siebie. Ustabilizowany emocjonalnie mężczyzna, poświęcający się pracy i grzecznie powracający do domu, gotujący obiadki i zasypujący swoją ukochaną prezentami prędzej czy później okazywał się zwyczajnym nudziarzem, który mimo zachowywania się jak role model, niestety nie potrafił dać kobiecie tego, czego potrzebowała. - I dlatego nie mogłem pojąć, czemu tak długo ze mną byłaś - dodał spokojnie. Był oddany, czuły, pełen wyrozumiałości i cierpliwości, ale gdy było trzeba, potrafił postawić na swoim. Szkoda, że w najważniejszym aspekcie po prostu ustąpił. Ale wtedy nie było już czego ratować, nuda zdefiniowała ich związek. - Wszystko jest jak na razie pod kontrolą. Ale dziękuję i zapamiętam - odparł łagodnie. Na szczęście firma posiadała dostęp do przyzwoitych prawników, którzy pomagali ogarnąć temat, chociaż ze względów emocjonalnych odsunięto go od sprawy na tyle, ile było to możliwe. Pokiwał głową na jej kolejne słowa. - Zawsze byłem z Tobą szczery. - Udało mu się nawet zdobyć na półuśmiech, gdy znów nawiązał do ich wspólnych czasów. Zara, choć czasem może nieświadomie, wywierała na niego taki wpływ, że nie potrafiłby jej skłamać. Ba, nie chciał tego robić, by jej w jakiś sposób nie skrzywdzić. Nigdy by się na to nie zdobył, choćby ze względu na szacunek do niej. Przez wzgląd na dobre czasy.
Whiskey było czymś, co towarzyszyło mu w dobrych, jak i tych gorszych chwilach. Teraz nadawało się idealnie dla rozluźnienia i zaprzestania analizowania sytuacji. - Wiesz doskonale, że whiskey i pacierza nigdy nie odmawiam. - zawtórował jej śmiechem, po czym oparł się wygodniej o krzesło. - A dziękuję. Ten zarost podobno ma za zadanie sprawiać wrażenie, że stałem się dojrzałym, poważnym mężczyzną na wysokim stanowisku. Sprawdza się? - Ciekaw był jej opinii. Czy dojrzalszy, pewny siebie Nathaniel nadal był towarzystwem, które jej odpowiadało? Tak naprawdę chyba nadal był nudziarzem lubiącym swoje cztery kąty, tylko tym razem lepiej się z tym krył.
-
- To dobrze, ja z Tobą też - nawet jeśli ta szczerość bolała. Dlatego też mieli alkohol, którego pewnie wypiją dzisiaj znacznie więcej, ale na tyle, by jutro jednak na meczu pozostać żywym. Przyjrzała mu się uważniej, gdy zapytał o zarost. Ona powiedziałaby, że robiłby co innego, ale wyczuwała, że Covington dalej jest mocno zdystansowany i nie chciała psuć ich wieczoru, ani wyjazdu. - Wiesz, może coś w tym jest. Jak dla mnie po prostu wyglądasz seksowniej - wzruszyła ramionami, jakby stwierdzała prostą i oczywistą rzecz, nie robiąc z tego nadzwyczajnego halo. - A Ty, dobrze się w nim czujesz, czy to tylko forma kamuflażu? - zapytała i podziękowała kelnerowi, który postawił przed nimi zamówienie. Była tak głodna, że życzyła mu smacznego i od razu przystąpiła do konsumpcji. Trudno, nie byli na randce przecież, a znali się nie od wczoraj, więc mogła sobie pozwolić na takie zachowanie.
by a feeling that I've never known
prezes/inżynier budowy
Covington Constructions
the highlands
- Ty za to, w dłuższych czy krótszych włosach, wyglądasz niezmiennie tak samo uwodzicielsko, jak zawsze - przyznał swobodnie. To inteligentne spojrzenie, zmysłowe usta, pewność siebie i pełna naturalność to cechy, które zawsze w niej podziwiał. Patrząc na nią zyskiwał pewność, że jego upodobania nie uległy zmianie. - O dziwo, całkiem dobrze, da się przyzwyczaić. Poza tym świetnie sprawdza się w chłodnych warunkach pogodowych. Albo podczas wyprawy w góry. - Kiedy znikał na parę dni w teren, nie musiał jakoś szczególnie dbać o zarost, więc było to wygodne. Nieskazitelnie gładka broda to był już dla niego przeżytek.
Odpowiadało mu, że Zara czuła się swobodnie przy nim. Z przyjemnością zabrał się za swój posiłek, w międzyczasie również życząc jej smacznego. - Jak tam Twoje kulinarne umiejętności? - zagaił z zainteresowaniem. Gdy byli razem, uwielbiał dla niej gotować, próbując odwzorować różne dania rodem z restauracji, do których lubili chodzić. - Pamiętasz, gdy któregoś razu wróciłaś po pracy i z wilczym apetytem, równym dzisiejszemu, zajrzałaś do garnka i odskoczyłaś jak poparzona na widok gotującego się w nim raka? - zachichotał na samo wspomnienie. Dla niego również było wyzwaniem przyrządzanie tego skorupiaka, ale za to jaki był dumny, że mu się udało!
-
- Czy próbujesz mnie poderwać? Jesteśmy na pierwszej randce - pokazała mu język, ale na policzki wpłynął lekki rumieniec. Schowała kosmyki włosów za ucho, zniżając wzrok. To tak zabawne, że nawet po takim czasie Zara miała słabość do niektórych mężczyzn ze swojego życia. Nate był jednym z dwóch, przy tym drugim raczej trzęsła się i uciekała, ale to historia na inną okazję. - Czy to znaczy, że już zaliczyłeś jakąś wyprawę w ostatnim czasie? - Może gdzieś ostatnio był i chciał się pochwalić, kto wie? W sumie Sherwood nie wiedziała, że jego ucieczki mogły być permanentne, ale pamiętała, że lubił aktywność fizyczną niezwiązaną z siłownią i spoconymi facetami. - Wciąż tak samo, jestem w tym dobra, ale rzadko to robię. Poza tym, wiesz jak nie znoszę zmywania - westchnęła ciężko, bo tak, zdecydowanie wolała jak ktoś serwował jej gotowe danie. Na przykład Nathaniel. - Hej, to było lekko chore. Przed tym jak go wrzuciłeś był żywy! - Ale i tak zaśmiała się na to wspomnienie. - Dobrze, że na deser było fondue czekoladowe, a nie jakiś wymysł. Choć jeśli dobrze pamiętam, niewiele z niego... zjadłam - spojrzała na Covingtona i przygryzła lekko wargę. Była prawie pewna, że płynną czekoladę wykorzystali w inny sposób. - Mam nadzieję, że potem nikogo już tak nie straszyłeś. To trochę mało etyczne - wiedziała, że w najlepszych restauracjach tak właśnie obsługiwali się z homarami, rakami czy innymi jeżowcami. Żywe stworzenia trafiały do gotującej się wody i mimo iż śmierć była krótka, to lekki wstrząs pozostawał, gdy patrzyło się w oczy morskiego stworzenia we własnej czy ukochanego kuchni.
by a feeling that I've never known
prezes/inżynier budowy
Covington Constructions
the highlands
- Mówię to, co widzę i myślę - odparł z pełnym przekonaniem, nie odrywając od niej wzroku. Nie mógł nie zauważyć tych rumieńców oblewających jej policzki, na co nie mógł powstrzymać się od uśmiechu pod nosem. Mimo jej żartu, faktycznie było prawie jak na pierwszej randce. I tak jak przy pierwszym spotkaniu z nią był ciekaw, do czego ich to zaprowadzi. - Ostatnio tylko wyprawy najwyżej dwutygodniowe. Co prawda, w tym roku przygotowywałem się do pokonania Szlaku Appalachów, ale ze względu na zaistniałe okoliczności musiałem przełożyć plany na bliżej nieokreśloną przyszłość. - Od dawna marzył o zdobyciu Potrójnej Korony, a gdy w końcu dostatecznie ustabilizowało się jego życie oraz forma, by podjąć się tego wyzwania, katastrofa na budowie całkowicie to wszystko zburzyła.
W tej sytuacji nie mógł zostawić firmy w takim stanie. - Pozwolisz mi się o tym po powrocie przekonać? - zapytał, jakby nigdy nic. - Oczywiście, w ramach rekompensaty mogę pozmywać - dodał rozbawiony. No cóż, precyzyjność nakazywała mu sprawdzać każdą informację. - Zdecydowanie lepiej komponowało się ze smakiem twojej skóry - przyznał, delikatnie mrużąc oczy, bo właśnie powrócił wspomnieniami do tamtego momentu, gdy czekolada znalazła zdecydowanie inne zastosowanie. - Są rzeczy, które warto odhaczyć na swojej liście, by później już do nich nie wracać - zaśmiał się. Doświadczenie z rakami i tego typu innymi stworzeniami było odkrywcze, ale ostatecznie jedno z nielicznych, których wolał nie powtarzać.
-
- Więc, czy to... opcja, że jednak mi wybaczysz? No wiesz, za bycie najgorszą prawie-narzeczoną? - Przygryzła delikatnie wargę i westchnęła. Nie musieli się przyjaźnić, nie musieli wracać do tego co było. Właściwie cokolwiek od tego momentu by się stało było o wiele lepsze niż te miesiące z wiedzą, że jednak ją nie znosi za odmowę. Tamten wieczór na balkonie nie był błędem, ale otworzył coś, co mogli teraz wykorzystać na oczyszczenie atmosfery. Oboje wtedy potrzebowali czegoś innego i gdy w końcu pogodzili się ze stratą, a Nate doszedł do wniosku, że mimo wszystko przyparł ją do muru - mogli zamknąć tamte drzwi. - Cóż, sporo pracy przede mną, ale kto wie, może będę kiedyś federalnym? Pracuję obecnie nad przeniesieniem. Trochę pracuje dla FBI, trochę dla swojej kancelarii i chyba powinnam w końcu coś zdecydować. Ale wiem doskonale jak federalni podchodzą do nazwiska Sherwood - wywróciła oczami, bo jej ojciec, dyrektor FBI, wszystko psuł. Nie dosłownie, oczywiście, ale na pewno nie było to komfortowe dla Zary, która była jego córką. W biurze często używała panieńskiego nazwiska, gdy tylko tam się zjawiła, ale szybko poszły plotki i łatwiej jej z tego powodu nie było. Wręcz przeciwnie.
- Rozumiem - pokiwała głową i westchnęła - wiesz, że jeśli będziesz chciał pogadać, albo pójść na jakiś trening to możesz do mnie zadzwonić. Jestem dobrym słuchaczem, w sumie na co dzień słucham bzdur tych wszystkich kretynów, którzy myślą, że się wywiną. Ale poza tym, może nie jestem najlepsza w hiking, aleee... czego się nie robi dla oczyszczenia głowy. Może mi też by to pomogło - nie była tak ekstremalnie zajawiona, jak on. Jednak kto wie? Może wycieczka we dwoje na jakieś szlaki byłaby dobrą medytacją i oczyszczeniem ze smogu tego miasta, w metaforycznym znaczeniu. - Czemu nie - pokiwała głową - ale bez homarów i innych niespodzianek, serio. Tylko Ty mogłeś to wymyślić - zaśmiała się - postawmy na coś włoskiego bez owoców morza - zaproponowała, bo nawet krojenie ośmiornicy odrobinę ją obrzydzało. Nie żeby coś, a na propozycję zmywania oczywiście przystała. Jednak wyłączyła się w momencie, gdy powiedział o smaku jej skóry. Przygryzła mocniej wargę, uciekając wzrokiem gdzieś w bok, czując jak ciepło zalewa jej ciało. Było cholernie dziwnie. Nie w złym słowa znaczeniu. Po prostu... rozbudzał te wspomnienia. Tak przyjemnie, cholernie dobre i które mogłaby powtórzyć i przekonać się, czy dalej był dobry w tym co kiedyś. - Ekhm - odchrząknęła i znów nerwowo bawiła się kosmykiem, póki nie wróciła do swojej porcji jedzenia - masz ochotę potem na spacer? - zaproponowała, zanim oddadzą się alkoholowi i podkręcą atmosferę do momentu, w którym z pewnością nie zobaczą Times Square.
by a feeling that I've never known
prezes/inżynier budowy
Covington Constructions
the highlands
- Nie mogę Cię winić za to, że nie zgadzałaś się ze mną w temacie ślubu. To nic w porównaniu na przykład ze zdradą, czego przecież nie uczyniłaś. Tak naprawdę to ja to wszystko skomplikowałem, klękając z pierścionkiem. - Ściągnął usta w wąską linię. Odmowa zabolała, ale udało mu się z tym pogodzić. Gdyby go zdradziła, bolałoby o wiele bardziej, bo lojalność niezwykle sobie cenił, a stracone zaufanie odbudować było jeszcze ciężej. W tej sytuacji byli na o wiele mniej wyboistej drodze, niż możnaby przypuszczać. Dobrze było wyjaśnić sobie tę sytuację, wyrzucić z siebie to poczucie winy i niesmaku, by przestały wpływać na nowo nawiązany kontakt. - Jeśli wiesz, czego pragniesz, osiągniesz to prędzej czy później. A jeśli reszta nie docenia Twojej pracy teraz, to w końcu będzie musiała, gdy dostrzeże, jak cholernie dobrze odwalasz swoją robotę. Mogą za Tobą nie przepadać, może zżerać ich zazdrość, ale najważniejszy jest szacunek. Jestem pewien, że swoim profesjonalizmem i bezwzględnością go zyskasz - stwierdził z przekonaniem, przyglądając się jej. Nie mógł się okłamywać, była i będzie dla niego ważna, bez względu na to, w jakiej relacji pozostaną. Mogła liczyć na jego wsparcie, bo mimo wszystko zawsze w nią wierzył i chciał dla niej jak najlepiej.
- Wiem, nie bez powodu tak dobrze się dogadywaliśmy przez tyle czasu. Ale nie sądzę, że wytrzymałabyś na szlaku choć kilka dni bez stałego kontaktu z pracą, wśród natury, bez szczególnych wygód… - Jego twarz wypełnił zaczepny uśmieszek. Dla pracoholika, w dodatku przyzwyczajonego do wszelkich udogodnień, mogła to być katorga. Ale dzięki temu człowiek uczył się też pokory i cieszenia się chwilą. Więc gdyby rzeczywiście chciała się z nim kiedyś wybrać na wędrówkę, byłby jak najbardziej za. - Nadal wiesz, co jest najlepsze - przytaknął, a w jego głosie odczuwalny był pewien zachwyt. Mimo upływu lat pamiętała, że uwielbiał włoską kuchnię, więc to była propozycja, której nie mógł odmówić. I znalazł kolejny powód, by dać się uwieść.
Nie mógł zaprzeczyć, że jego własne słowa nie oddziaływały na niego samego. Sam powrót do tego pikantniejszego momentu spowodował nieco cięższy oddech. To była jedna z tych chwil, gdy tak doskonale się rozumieli, używając tylko mowy ciała i czerpiąc z tego niesamowitą przyjemność. A nagłe zmieszanie Zary miało w sobie coś uroczego, choć taktownym było tego nie komentować. - Jasne, Central Park jest tuż obok. - Ośnieżony, rozpalony mnóstwem latarni, miał w sobie to coś. Poza tym przeczuwał, że zimne powietrze nie ostudzi emocji, jakie powoli zaczęły ich opanowywać.
-
Zawsze wiedział co powiedzieć i chyba to w nim podziwiała. Gdy ona traciła panowanie nad sobą, gdy miała ochotę roztrzaskać wszystkie talerze lub zabić wszystkich po kolei - Covington pozostawał spokojniejszą połową i próbował ją przekonać, że to nie prowadzi do niczego. Umiał ją uspokoić. Przekonać. A jednocześnie też podbudować, jak teraz. - Gdybym Cię nie znała, mogłabym przysiąc, że próbujesz mnie poderwać na ambitną gadkę - zaśmiała się cicho - ale dziękuję. Chyba dawno nie słyszałam nic budującego - nie były to najlepsze tygodnie jej życia. Teraz, gdy mogła odetchnąć, poczuła się znacznie lepiej i bezpieczniej, jakby jakiś ciężar spadł, choć przecież ostatecznie to tylko słowa, tak? - Och, nie miej mnie za taką pracoholiczkę i wygodnicką! Mam wrażenie, że rzucasz mi wyzwanie, a tego nie mogłabym popuścić - zmrużyła niebezpiecznie oczy, wpatrując się w niego uważnie. Naprawdę tego chciał? Wyciągnąć Zarę gdzieś w dzicz? Jasne, dałaby radę, ale pewnie odrobinę miał rację. Kochała swoją pracę w mieście, czasem przesiadując w niej za długo. Poza tym, jej obecny stan zdrowotny pozostawiał wiele do życzenia. Jednak nie o tym teraz. - Widzisz, wciąż jestem tą samą Sherwood. Z fiksacją na punkcie pracy i wspaniałymi kubkami smakowymi - mrugnęła do mężczyzny, oczywiście żartując. Przy nim była po prostu sobą. Nie musiała udawać, być zimna czy zdystansowana.
Wrócili do jedzenia, przerywając je uwagami czy też jakimiś nieznaczącymi rozmowami. Gdy zapłacili - udali się prosto na spacer. Central Park był jednym z ulubionych miejsc. A wieczorem, wśród wszystkich świateł, mieniącego się śniegu, muzyki płynącej z lodowiska i jarmarku - miał swoją magię. Rundka przez alejki owocowała grzańcem, jednak szybko stwierdziła, że to nie pomoże w tym zimnie i udali się do baru. Właśnie kończyli drugą kolejkę, gdy postanowiła udać się do łazienki, a wracając z niej dostrzegła jakąś blondynkę przy barze, gdzie siedzieli z Nathanielem. Wywróciła oczami, od razu zauważając jak dziewczyna próbuje go poderwać i cóż, normalnie chyba nie zareagowałaby. Mieli historię, kochała go, ale to nie było to samo. Nie miała żadnych praw. Niestety, byli po kilku drinkach w przeciągu ostatnich godzin, a ten wyjazd miał być ich. Dlatego podeszła do nich, stukając obcasami. - Wybacz kochanie, była kolejka - musnęła ustami policzek bruneta i spojrzała na jego "towarzyszkę" - widzę, że masz towarzystwo. Dzięki za urozmaicenie mu czasu, ale możesz iść podrywać kogoś, kto jest bardziej w Twoim typie - mrugnęła do blondyny i usiadła na hokerze, zamawiając kolejnego drinka. Gdy tamta odeszła tylko wywróciła oczami, bo widziała jego rozbawiony wzrok. - No co? Jesteś tu ze mną. Podrywać sobie możesz w Seattle - eheee, no wcale nie była zazdrosna.
by a feeling that I've never known