WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

<div class="lok0"><div class="lok1"><div class="lok2"><img src="https://i.pinimg.com/564x/5b/ea/b3/5bea ... /div></div>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#2

Swoiste pragnienie osiągnięcia czegoś w ludzkim życiorysie było nader silniejsze niż potrzeba zamartwiania, ale i użalania nad sobą. Depresja może i potrafiła naciągnąć zasłony mroku, pociągnąć w dół, zatkać dłonią usta, aby pobór tlenu stanowił nie lada wyznanie; tak jej moc nie potrafiła przezwyciężyć chęci życia - o ile ktoś rzeczywiście je w sobie odnalazł. Odkrył powołanie, dostrzegł jasny promień tego lepszego jutra. Pragnąc zmian, człowiek był w stanie obrócić swój ówcześnie marny byt o całe sto osiemdziesiąt stopni.
Tak stało się w przypadku Mitcha, którego marność sytuacyjna udzielała się niemalże każdemu z rodziny. Zakopany po nos w pościeli, praktycznie nie wstawał z łóżka. Nie dbał o nic, ani tym bardziej o kogokolwiek. Jedyne o czym marzył to śmierć, bo czy mogłaby być ona gorsza od ciągłego towarzystwa mroku? Dla niego jej zjawisko było wybawieniem. Ucieczką od iluzorycznej władzy ziemskiego piekła, w którym to przyszło mu trwać.
W końcu jednak stanął na nogi - w dosłownym tego słowa znaczeniu również. Odnalazł w sobie siłę, dzięki wsparciu najbliższych. Zapragnął zmiany, tego lepszego bytu.
Łatwością się to nie odznaczało - bowiem zmuszony był do nauki całkiem prozaicznych czynności na nowo; w tym innym wymiarze, a o niektórych rzeczach mógł wyraźnie zapomnieć.
Nie zrezygnował z marzeń, z ówczesnej pasji i zainteresowań. A one powiodły go na ścieżkę wyższej edukacji. Studia z psychologii behawioralnej, ukończone kursy, pochłonięta wiedza, a ostatecznie i dostarczona aplikacja na tutejszy posterunek.
Jakichkolwiek nadziei to on sobie nie robił, gdyż życie zdążyło go nauczyć tego, że nie zawsze się spada na cztery łapy - to była domena kotów, a nie człowieka, i to człowieka obdartego z jednego ze zmysłów.
Niepełnosprawność rządziła się swoimi prawami. Ktoś taki jak on otoczony był barierami. Postrzegany w społeczeństwie inaczej, gorzej, nie mógł pozwolić sobie na względnie zwyczajną formę zatrudnienia. Aczkolwiek, pomylił się. Zaskoczenie, a może i niedowierzanie nie opuszczało go przez kilka kolejnych dni.
Rodzinie nie szepnął choćby słowem, dopóki to nie wrócił z rozmowy ze swoim potencjalnym pracodawcą.
Ziściło się jego marzenie - został profilerem kryminalnym, bo do wglądu w czyjąś psychikę nie potrzebny był mu wzrok. Z początku patrzono na niego ze współczuciem, czego na całe szczęście nie był w stanie wyłapać, lecz z każdą kolejną sprawą, przy której brał udział, nabierano do jego osoby szacunku, bo wiedzę i umiejętności to on posiadał - tego nie można było zakwestionować.
Na posterunku pojawiał się zawsze wtedy, gdy ktoś potrzebował jego opini, co stało się i teraz. Przez telefon powiedziaono mu jedynie, że to pilne, bez zbędnych szczegółów. Znał jednakże procedury, którymi kierował się wydział zabójstw. Tajne. Do wglądu na miejscu.
Pojawił się zatem w znanym już i jakże uwielbianym środowisku. Stukot białej laski, którą trzymał w dłoni odbijał się echem od pobliskich ścian. Badał grunt, uważając na możliwe przeszkody. Bez problemu zaprowadzono go do odpowiedniego pomieszczenia, jak zdążył się zorientować - do biura detektywów prowadzących sprawę. Jasper Perry i Ryan Muller, z którymi miał styczność już parokrotnie.
Na powitanie uścisnęli sobie dłonie, wymieniając przy tym wstępne grzeczności.
- Mitch, jest tu z nami jeszcze prokurator Evans, która dołączyła do prowadzonego śledztwa - usłyszał z ust Ryana.
- W takim razie miło mi - oczywiście, że wiedział o kim mowa, choć owej osoby nie znał osobiście - Mitch Brown - przedstawił się, wyciągając przed siebie dłoń. Możliwe, że obrał zły kierunek, dlatego zwykle jako pierwszy dokonywał tym podobnych gestów.
Pierwszym tym, co rzucało się w oczy w przypadku jasnowłosego mężczyzny to oczywiście charakteryczna laska oraz okulary, które zasłaniały ten konkretny mankament. Poza tym tatuaże, będące pamiątką po nieco burzliwej młodości wystawały ponad kołnierz czarnej koszuli. Lecz Mitch się tym nie przejmował, bo i po co? Skoro i tak dostrzegał przed sobą wyłącznie Ciemność.
Obrazek

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

1

Usiadła gwałtownie na łóżku, otwierając szeroko oczy. Wstrzymała oddech, a może zapomniała jak się oddycha? Chwilę później złapała łyk powietrza wręcz zachłannie. Czasami tuż po przebudzeniu, szczególnie gdy śniło jej się coś niepokojącego, nie wiedziała w pierwszym momencie gdzie się znajduje. Wyciągnęła przed siebie drżące dłonie i dokładnie je obejrzała. Gdy powoli do siebie wróciła, zerknęła na budzik na nocnej szafce i odchrząknęła krótko. Była godzina czwarta nad ranem, a zaschnięte gardło uniemożliwiało przełykanie. Powinna się czegoś napić, ale najpierw chłodny prysznic. Chciała zmyć z siebie okropny sen, wraz z pozostałością nocy. Nadchodził nowy dzień, nowe siły i nowe informacje. Pokładała ogromne nadzieje w spotkaniu z profilerem. Od samego początku sprawa Ducha wydała jej się niezwykle ważna, traktowała ją wręcz tak, jakby ona sama była jego pierwszą ofiarą. Młoda kobieta. piękna, ambitna leżała teraz bez życia w kostnicy. Zabrano jej wszystko, nawet godność.
Rain odsunęła fioletową, cienką pościel w delikatne kwiaty i wstała. Miała wrażenie jakby postarzała się o co najmniej dziesięć lat. Ruszyła do łazienki, zrzucając po drodze jedwabną, zwiewna koszulkę na ramiączka i kuse majteczki. Weszła do kabiny, zamknęła za sobą suwane drzwi i odkręciła ledwo letnią wodę. Silny strumień uderzył w jej ciało, a ona zamknęła oczy, rozkoszując się tym i wyciszając po kiepskiej nocy. Wiedziała, że nie zasnęłaby ponownie, mimo że mogła pozwolić sobie na jeszcze dwie godziny snu. Podczas ważnych śledztw i przed ważnymi spotkaniami była pobudzona, jakby na dodatkowej baterii.
Kolejnych kilka godzin spędziła na uprawianiu jogi, dobieraniu garderoby, układaniu włosów, zrobienia delikatnego makijażu, pogryzaniu ciemnego pieczywa z serkiem i piciu wiadra kawy. Prawie przez cały czas miała przy sobie akta sprawy dotyczącej morderstwa, które popełniła osoba o zgrabnej ksywce “Duch”.
Zanim wyszła z domu, stanęła przed lustrem i patrzyła dłuższą chwilę bez słowa na odbicie. Możliwe, że dodawała sobie w ten sposób odwagi albo po prostu chciała zapamiętać siebie z dnia dzisiejszego, bo jutro może nie nadejść.
W departamencie policji pojawiła się pół godziny przed umówionym terminem. Perry’ego i Mullera znała już dłuższy czas i nie raz współpracowali podczas różnych śledztw. Browna za to jeszcze nie poznała, mimo że wiele o nim słyszała. Fakt, że profiler jest niewidomy chyba uciekł jej w natłoku innych informacji, bo gdy zobaczyła wysokiego blondyna w okularach, idącego o białej lasce, rzuciła śledczym odrobinę niedowierzające spojrzenie. Nie skomentowała tego jednak, nie zadawała pytań, po prostu podeszła do niego i uścisnęła jego wyciągniętą dłoń.
- Prokurator Evans, witam. Został Pan wprowadzony w szczegóły sprawy?
Od razu przeszła do rzeczy, zawracając i sięgając po elegancką teczkę, w której nosiła istotne dokumenty.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Żeby to był pierwszy raz. Pierwszy raz, gdy z miejsca przypięto mu odpowiednią metkę, bacząc na kalectwo, którym się wyróżniał. Na szczęście, ślepota miała w tym zakresie swoje plusy, bo nie dostrzegał spojrzeń, które mu posyłano. Nie widział zaskoczenia czy też współczucia, jakie to odmalowywało się na twarzach osób, z którymi wchodził w interakcję.
Nie lubił tego. Oceniania po pozorach, po aparycji i co gorsza - po fizycznych mankamentach.
Człowieka winno się poznać, nim wyrobi się o nim zdanie. On to wiedział, albowiem znajdował się po tej drugiej stronie barykady. Niestety, ale większość społeczeństwa działała w tym zakresie nader intuicyjnie.
Pierw wizualny całokształt, a potem dopiero do głosu dochodziła cała reszta.
Mitch nie miał tego komukolwiek za złe, bo przecież taka była nasza natura, a to, że nie przepadał za przypinaniem oznaczeń było jedynie jego opinią, poglądem, który odnajdywał odzwierciedlenie w jego życiu. Przede wszystkim, w tym obecnym.
Nie uważał się też za gorszego - bo wiedzę oraz doświadczenie notabene posiadał. Wzrok, a raczej jego brak nie stanowił swoistego ograniczenia. Nie przynajmniej tam, gdzie wykonywał swoje służbowe obowiązki. Udowadniał to niemalże na każdym kroku; z dokładnością wypełniając każde z powierzonych mu zadań.
- Miło mi - powtórzył się, subtelnie, w geście powitalnym ściskając kobiecą dłoń. Uśmiechnął się przy tym delikatnie, instynktownie też zwracając się twarzą ku Pani Prokurator. Okularów wolał nie ściągać, gdyż nie zawsze był w stanie przewiedzieć ludzką reakcję na jego defekt. To nie tak, że był widocznie oszpecony. Owszem, na twarzy odznaczały się blizny. Co tyczyło się również i powiek. Mitch jednakże nie skupiał wzorku jak zwykły śmiertelnik - zwykle patrzył gdzieś przed siebie, rzadziej przy tym mrugając. Niejednego więc wprowadzało to w stan zakłopotania, a także i swoistej dezorientacji.
- Póki co, to nie został wtajemniczony, bo wolimy tego typu kwestii nie poruszać telefonicznie. Tak jest bezpieczniej - na zadane wcześniej pytanie z niezwykłą żywotnością odpowiedział Jasper, jakoby nagle wyrwał się do odpytki, niemalże wypadając z ławki, kiedy to nauczyciel rozpoczął ciekawy temat prowadzonych zajęć. Brownowi zaś wydawało się, że ten chce po prostu zaimponować Pani Rain. Aż o mały włos nie uśmiechnął się, psując tym samym zamysł na przykrywkę. Rozbawiło go to, po prostu, bo pomimo ślepoty i tak wyłapywał wszelkie sygnały będące wyznacznikiem flirtu czy mozliwego romansu.
- Możemy też zebrać wszelkie informacje do kupy, co pozwoli nam spojrzeć na sprawę pod innym kątem - Mitch posłyszał jak któryś z mężczyzn (nie wyłapał bowiem charakterystycznego stukotu butów na obcasie) przemieszcza się w głąb pomieszczenia; on sam zaś przy pomocy swojej laski utorował sobie drogę do jednego z krzeseł, jakie to znajdowało się przy biurku i tam zajął miejsce. Z niecierpliwością oczekiwał sedna dzisiejszego spotkania. Sposobności poznania zachwianej i zapewne złożonej osobowości, bo psychika podejrzanych zawsze cechowała się zawiłością.
- A więc tak, media już dały mu ksywkę Duch, bo po fakcie okrywa ciała białym prześcieradłem. Na chwilę obecną... - Mitch jednak nie dał mu skończyć, gdyż nagle postanowił wtrącić swoje trzy grosze, co z boku mogło uchodzić za nieco niegrzeczne, lecz Jasper i Ryan znali go już na tyle, by wiedzieć, że ten po prostu daje upust swoim myślom, z grubsza już tworząc nić mozliwego powiązania z daną kategorią.
- Ofiara...
- Co proszę?
- Ofiara. Wygląda to na pewnego rodzaju kult religijny, ale o tym później, proszę kontynuować.
Chwila ciszy, aby zebrać utracone wątki, co chyba nie chciało dojść do skutku, a więc Ryan zwrócił się do Pani Prokurator.
- Może Pani teraz przedstawi resztę informacji?
Obrazek

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Rain była tylko człowiekiem i często naturalnie wyrażała swoje emocje czy podejście do różnych spraw. Wzrok był według niej niezwykle cenny nie tylko prywatnie, ale również zawodowo. W pierwszym momencie trudno było jej zrozumieć, że ktoś mógł być dobry w zawodzie profilera nic nie widząc. Uważała, że szczegóły na miejscu zbrodni są wręcz kluczowe. Po chwili dopiero doszła do wniosku, że wystarczy dobry opis śledczych, obszerna wiedza i doświadczenie, aby dojść do potrzebnych wniosków. Nie trzeba koniecznie widzieć. Także gdy pierwsze zaskoczenie minęło, pojawiła się nawet jakiegoś rodzaju ciekawość wobec Pana Browna. Może nawet uda mu się jej zaimponować. Do tego wszystkiego dochodził fakt większego komfortu, który mogła odczuwać będąc z nim na przykład sam na sam. Bez dziwnych spojrzeń, oglądania jej od dołu do góry. Mogła również swobodnie robić cokolwiek, włącznie z poprawianiem biustonosza czy dłubaniem w nosie. Obecnie przebywali w większym gronie, więc nieprofesjonalne zachowanie nie wchodziło w grę, ale może gdzieś, kiedyś. Kto wie?
Zanim się odwróciła, zauważyła że mężczyzna ma przyciągający uśmiech. Może w połączeniu z fryzurą, kształtem twarzy, okularami? Nie umiała narazie tego odgadnąć, więc przeszła do tego, po co się tu spotkali.
Spojrzała na Jaspera jak na dziecko specjalnej troski.
- Szkoda Ci darmowych minut, Perry? - spytała złośliwie, wyglądając jak wąż, który przygotowuje się do skoku na swoją ofiarę. Skąd mu do głowy przyszło, że wprowadzanie profilera w sprawę morderstwa przez telefon było jakąś opcją? Nawet jeśli dodał, że złą. Evans nawet nie pomyślała, że ktoś mógłby to zrobić. Próby flirtu czy zaimponowania jej oczywiście nie zauważyła.
- Pytałam czy ktoś się już z nim wcześniej tutaj spotkał. Skoro nie, to może ogarnijcie to, żebyśmy mogli ruszyć dalej- dodała, gdy się nieco opanowała.
Kiwnęła głową na kolejne słowa mężczyzny, powstrzymując się od nazwania go geniuszem.
Rozsiadła się w brązowym, skórzanym fotelu z plikiem dokumentów, które zaczęła przeglądać, jednocześnie słuchając kolegów. Wzrok uniosła na moment, kiedy Brown zabrał niespodziewanie głos. Przyznała mu bez słowa racje, po czym wróciła do swojej teczki.
Po tym jak Muller zwrócił się do niej, przez dłuższą chwilę milczała. Kiedy można było porzucić już nadzieję, że się odezwie, ona poprawiła się w fotelu i założyła nogę na nogę.
- Ofiary to kobiety w średnim wieku, atrakcyjne, eleganckie, wykształcone. Jedna prowadziła własną firmę rachunkową, druga była właścicielką kilku butików w centrum. Z sekcji zwłok wynika, że zostały wykorzystane seksualnie. Przyczyna śmierci to uduszenie. Sprawca po wszystkim wieszał ofiary i okrywał prześcieradłem. Jak już wspomniano, stąd przydomek Duch. Zdjęto odciski palców, oraz pozostałości biologiczne z ciał ofiar. Należą do tej samej osoby, ale nie znaleziono ich w bazie danych. Jeżeli potrzebuje Pan więcej szczegółów to śmiało - mówiła wolno, wyraźnie i spokojnie, patrząc głównie na profilera.
Ostatnio zmieniony 2020-08-03, 08:27 przez Rain Evans, łącznie zmieniany 1 raz.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Flirt czy nie flirt - nie dało się ukryć, że stary poczciwy Jasper swojego wzroku nie może oderwać od tutejszej Pani Prokurator. I nie było to oczywiście spojrzenie naszprycowane po wskroś iskierkami o zabarwieniu czysto zawodowym. Od dawna bowiem bił się z myślami, co do możliwości zaproszenia jej na kawę; poza godzinami pracy rzecz jasna.
Mitch zważywszy na swoje kalectwo nie mógł jednoznacznie doszukać się symptomów przemawiających za wstępnym zauroczeniem. Obecnie obce mu były nader ludzkie gesty, pewne tiki czy sama mowa ciała - bo ona zdradzała wiele. Zadowalał się, albo raczej bazował jedynie na głosach. Ich tonacji, głośności, niekiedy i drżeniu. Potrafił wyłapać ich zmianę, niemalże w każdej sekundzie. Tak jak tuż przed chwilą u detektywa Perry'ego. Zakodował rzecz jasna to w pamięci, jakoby w przyszłości zamierzał wykorzystać jego słabostki w niecnym celu, choć to nie było prawdą. Brown był ciekawski, to fakt, lecz nigdy nie szkodził innym - ze swoich osobistych powódek. Być może chciał pożartować; wprowadzić w przedziwny stan zakłopotania swego policyjnego kompana. To wszystko. Prozaiczne gierki. Niczym u dzieci, dokuczających sobie wzajemnie na podwórku. Przedziwny tik uwarunkowany posiadaniem licznego rodzeństwa, z którym darł koty. Wszędzie i zawsze.
Pozostawił to jednakże daleko z tyłu głowy. Wrzucił do szuflady z mniej istotnymi myślami. Musiał się przecież skupić na sprawach wyższego szczebla, toteż swą uwagę zawiesił na przemowie Pani Evans. Ta wprowadziła go do sedna sprawy, tyczącej się morderstw. Od razu wyklarował jednoznacznie modus operandi, bo z tym nie było tu większej komplikacji. Informacje zaś układały się choć we względną całość. Zebrane do kupy dawały wyraźny obraz, który w głowie mógł zostać odtworzony przez Mitcha. Inaczej się przecież nie dało.
- Mamy ten sam schemat. Identyczny motyw działania - rozpoczął nader swobodnie, dzieląc się swymi początkowymi spekulacjami z resztą grupy - Jaki kolor włosów miały ofiary? Czy były w jakimś stopniu do siebie podobne? Chodzi mi wyłącznie o wygląd rzecz jasna...
- Obie to brunetki, niskie, drobnej postury, ładne.
- Czyli nie są to przypadkowe łowy, a raczej zaplanowane działania.
- Co chcesz przez to powiedzieć? - Ryan zdawał się być wyraźnie zainteresowany, a szelest papierów świadczył o jego gorączkowości. Przeglądał dokumenty, wszelkie raporty i te ze sekcji zwłok również. Obawiał się chyba, że coś przeoczył. Zapewne zwalałby wtedy winę na zmęczenie.
- Niektórzy działają pod wpływem bodźca. Mamy zdarzenie, coś co uruchamia mechanizm i sprawia, że taki osobnik nagle wypuszcza z siebie bestię. Atakuje wtedy pierwszą z brzegu osobę - Mitch wytłumaczył to najlepiej tylko jak potrafił - Tutaj mamy zaś konkretny dobór ofiar. Pod kątem wyglądu, ich zawodu, czy właśnie ambicji. One były kimś. Osiągnęły coś w życiu... Mamy zatem ten sam modus operandi sprawcy, który nie działa w afekcie, a jest typem łowcy...
- Czyli szeleniec odpada? - krótki śmiech Jaspera przeciął nagle powietrze. Możliwe, że tym żartem próbował rozładować panujące wokół napięcie.
- Zdecydowanie. Jeszcze jedno... Czy mamy ślady walki? Czy ofiary broniły się? Ślady naskórka sprawcy pod paznokciami?
Szelest kartek zagłuszył tymczasową ciszę. Brown oczekiwał jednoznacznej odpowiedzi, choć podejrzewał już co zaraz usłyszy.
I nie pomylił się.
- Czysto.
Czyli mógł śmiało pokusić się o stwierdzenie, iż ofiary znały sprawcę, albo poznały go przed zdarzeniem, dlatego też nie broniły się, gdy doszło do konfrontacji, bowiem nie spodziewały się koszmaru, jaki zamierzał im zafundować. Musiał zatem zachowywać się jak człowiek, któremu łatwo można było zaufać. Inteligenty. Błyskotliwy, ale i w jakimś stopniu władczy.
Obrazek

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Brunetka kategorycznie oddzielała relacje zawodowe od prywatnych. Prawdopodobnie do tego stopnia, że nie zauważała sygnałów od kolegów, bo i sama nigdy ich nie wysyłała. Ktoś musiałby wykrzyczeć jej swoje zamiary prosto w twarz, żeby to do niej dotarło. Tak było wygodniej i bezpieczniej. Mogła na spokojnie zająć się pracą, a potem w domu dalej zajmować się pracą. Cała Rain.
Swoją droga to dosyć zastanawiające, że niewidomy facet potrafi zauważyć coś, co umyka jej, zaopatrzonej we wszystkie zmysły.
Zerknęła na Perry’ego, a potem Mullera. Śledczy zdawali się być myślami daleko stąd. Stali jak słupy i miała wrażenie, że bardziej interesowało ich drapanie się po dupach, niż to spotkanie. Trudno powiedzieć czy zarwali noc, czy po prostu mózg zagotował się im od nadmiaru pracy. Jej wzrok padł na Jaspera, który zaczął przechadzać się w tą i z powrotem, jakby go coś swędziało.
- Perry skocz po kawę - mruknęła w pewnym momencie, przerywając Brownowi, gdy ten stwierdził, że w zbrodniach jest identyczny motyw działania. Miała po prostu ogromną ochotę na kawę, a nie chciała sama wychodzić.Poza tym zastrzyk kofeiny przyda się chyba wszystkim. Odchrząknęła i przeniosła wzrok na blondyna, a potem w trzymane w dłoniach dokumenty. - Brunetki, średniego wzrostu, szczupłe… obie niezamężne - ostatnie słowa wypowiedziała wolniej i jakby w zastanowieniu. Miała wrażenie, że we żadnej z poprzednich rozmów z organami ścigania nie padła wiadomość, że kobiety były samotne. Uznała, że to dość ważna informacja.
Wyprostowała się, gdy Brown tłumaczył im swój punkt widzenia. W pewnym momencie podniosła się i oparła pupą o krawędź biurka. Zebrała swoje ciemne, farbowane włosy i upięła je wysoko, po czym skrzyżowała ręce na piersiach. Wzrok miała uważny, sokoli. Wszystko co mówił profiler miało sens.
- Mógł je uwieść. Wtedy wpuściły go do mieszkanie z własnej woli. Mamy do czynienia z inteligentnym, pewnym siebie i prawdopodobnie przystojnym facetem, około czterdziestki - mówiła z jakiegoś rodzaju zaciętością w głosie. To by też znaczyło, że morderca jest arogancki i może chcieć bawić się z nimi w kotka i myszkę. Coraz bardziej gardziła sprawcą tych obrzydliwych zbrodni. O ile można było jeszcze bardziej kimś gardzić. Czuła się coraz bardziej zmotywowana, aby wsadzić Ducha za kratki i żeby tam właśnie zgnił. Trzeba się również pospieszyć, bo może zaatakować ponownie w każdej chwili. Może nawet już to zrobił.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

W przypadku Mitcha nie istniało coś takiego jak widoczny podział pomiędzy życiem prywatnym a zawodowym. Swoje pewne zboczenia, jak chociażby psychologiczne profilowania wplatał w zwyczajny pęd egzystencjalny. Pozbawiony zmysłu wzroku musiał sobie jakoś o drugim człowieku wyrobić zdanie, tak więc posługiwał się w tym zakresie umiejętnościami, które udało mu się nabyć na przestrzeni ostatnich lat.
Poza tym, bardzo rzadko pozwalał sobie na flirt, ze względu właśnie na kalectwo. One wiązało się ściśle z barierą emocjonalną. Oddzielał się grubym murem przed sposobnością doznania bliskości z drugim człowiekiem. Nie był normalny; o czym świetnie zdawał sobie sprawę, a więc związek, który mógłby potencjalnie zbudować, opierałby się na zupełnie innej płaszczyźnie.
Sparzył się również na relacji z Claire. Ta początkowo przebiegała bez zarzutów, a kobieta zdawała się nie przejmować niepełnosprawnością swojego partnera. Ciągle przecież powtarzała, że jej to nie przeszkadza. Całokształt jednakże zmienił swój bieg, nader drastycznie, gdy to poczęło się robić zbyt poważnie. Pierw szepty, a potem już wyraźne głosy przyjaciółek zrobiły jej przysłowiowe pranie mózgu, po którym to pojawiły się wątpliwości - bo jak miało wyglądać ich życie za kilka lat? Byliby małżeństwem? Posiadaliby dzieci? Jak mieliby wychowywać potomstwo, skoro ich ojciec był ociemniały? Za dużo znaków zapytania oplotło jej głowę. Za dużo pytań bez odpowiedzi. Claire zdecydowała się zatem odejść, początkowo pragnąc zachować dobrą relacje, na przyjaznym gruncie. Możliwie, że włączyło się w jej wnętrzu coś na kształt współczucia, acz Mitch wolał zerwać kontakt całkowicie - tak jak ściąga się plaster ze skóry; za jednym pociągnięciem. Aby jak najmniej bolało. Od tam tej pory, czyli prawie trzech lat, pozostawał sam, bo tak było lepiej i bezpieczniej poniekąd.
Tak więc, jego praca oraz życie trwały w swoistym połączeniu. Niewidzialną lecz zarazem grubą nicią.
- Niezamężne - powtórzywszy za Panią Prokurator, zanotował w umyśle to, jak Jasper opuszcza chwilowo biuro, by zapewne dostarczyć im kawę. Wprawdzie, Brown wypił już jedną dzisiejszego ranka, acz czekało ich aż nadto pracy, toteż możliwy zastrzyk kofeiny był jak najbardziej wskazany w danych okolicznościach.
Przez moment milczał, rozważając w skupieniu otrzymane fakty. Jego wcześniejsze spekulacje nabrały pędu, a ciążąca nad nimi sprawa opiewała się znamionami groteskowości, ale i pośpiechu. Musieli przecież go znaleźć, zanim uderzył ponownie; o ile faktycznie już tego nie zrobił.
- Wiemy, gdzie widziano je po raz ostatni zanim odnaleziono w mieszkaniu, martwe?
- Jedna w klubie nocnym, druga w pubie - Ryan pospieszył mu z odpowiedzią.
- Rozmawiały z kimś? Ktoś widział, jak wychodziły w czyimś towarzystwie?
- Trzeba będzie przejrzeć monitoring z lokali, aby to ustalić i przede wszystkim znaleźć świadków.
- Ale trop się sprawdza.
- To znaczy? - tym razem to Jasper przejął pałeczkę, kiedy to na powrót pojawił się w pomieszczeniu. Do nozdrzy Mitcha od razu dotarł zapach mocnej kawy - Tam je poznał, poderwał, a potem zabił?
- Na to wygląda. Jak widzicie, to kobiety ambitne, z klasą, a nie... przepraszam za wyrażenie, łatwe dupodajki, które są zmorą wszelkich lokali rozrywkowych. To zwykle je faceci obierają, jako łatwą zdobyć, a takie kobiety, szczególnie te, których praca jest ważniejsza, czują się niekiedy samotne. Idą się więc napić, czy świętować ze znajomymi jakieś ważne okoliczności. Tak więc, jeśli całkiem przystępny, dobrze wyglądający mężczyzna wykaże się zainteresowaniem, to pewnie czują jakby wygrały na loterii. Pojawia się zaufanie, bo gdyby chciał tylko przelecieć, to zdecydowałby się na te...
- Puste i roznegliżowane.
- Dokładnie.
Obrazek

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Jeżeli zastanowić się nad życiem prywatnym Rain nieco wnikliwiej, to można dojść do wniosku, że ona go prawie nie miała. Prawie, bo od czasu do czasu pozwoliła się wyciągnąć koleżance na drinka czy dwa, aby się wygadać. To właściwie tyle. Reszta jej czasu wolnego składała się ze snu i robienia nadgodzin. Przez ostatnie pół roku schudła pięć kilo i straciła zęba. Jeżeli chodzi o jej uzębienie, to niewykluczone, że jest słabsze po kimś z rodziny. Być może po ojcu, ale nie pamiętała już jak sobie radził z zębami, bo wszystkie wypadły mu po przedwczesnej śmierci. Jeżeli zaś chodzi o jej kondycję fizyczną, to zaczęła się gimnastykować przed wyjściem do pracy, aby mimo spadku wagi nie być bezsilnym flakiem. Nie zrezygnowała jednak z hektolitrów kawy dziennie i papierosa na uspokojenie.
Rain z jakiegoś powodu nie chciała się angażować w poważne relacje. Na przestrzeni lat miała kilku partnerów, jednak gdy tylko zaczynało robić się gorąco, zbierała ich drobne rzeczy pozostawione u niej w mieszkaniu i wystawiała bez słowa za drzwi. Tak kończyła związki. Bez słowa wyjaśnienia, na zimno. Prawdopodobnie ze strachu przed utratą lub odrzuceniem. Przez lata patrzyła na cierpienie matki po utracie męża. Nie chciała dla siebie takiego losu. Wolała zaangażować się we wszystko inne, byle nie w miłość. Padło na pracę.
Oparła dłonie na brzegu biurka i lekko się skrzywiła, słysząc odpowiedź Mullera. Mężczyzna chyba to zauważył, bo przestąpił nerwowo z nogi na nogę. Rain nie chciała nawet na niego spojrzeć. Skąd się wzięły te pizdy w policji? Może powinna poprosić o przydzielenie do sprawy kogoś bardziej kompetentnego, ale z drugiej strony nie chciała wpieprzać się w ich ustalenia. Odetchnęła głęboko, mając coraz większą ochotę zapalić.
- Trzeba będzie i to migiem - mruknęła, posyłając śledczemu piorunujące spojrzenie. Jak to się stało, że skoro wiedzieli o ostatnim miejscu pobytu ofiar to od razu nie sprawdzili kamer i nie przepytali świadków? Nie chciała go bardziej ośmieszać, bo doskonale wiedziała że faceci mają większe ego niż jaja, w tym zawodzie nawet bardzo często. Dlatego odetchnęła ponownie, głęboko i powoli, aby wrócić na dobre tory i dołączyć do rozmowy.
- Równie dobrze mogli znać się już wcześniej i do baru przyszli we dwoje. Im szybciej to sprawdzicie, tym lepiej - zerknęła znacząco na Panów za to odpowiedzialnych, po czym sięgnęła po dwa kubki kawy. Podeszła bliżej Mitcha i wyciągnęła jedną z kaw w jego stronę.
- Ma Pan ochotę na odrobinę kofeiny? - zapytała, mając nadzieję że profiler poradzi sobie z odnalezieniem naczynia wypełnionego gorącą cieczą i jej lub siebie nie obleje. Wyczuła od mężczyzny zapach czystości i dobrego płynu po goleniu. Może i nie widział, ale gust miał całkiem niezły. Był inny od sporej liczby policjantów, przychodzących do pracy z kilkudniowym zarostem i przepoconą koszulą.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

W punkt - kompetencje niektórych zawodowych wyjadaczy, którzy zwykli być mądrzy w gębie, a mniej odważni w czynach, pozostawiały wiele do życzenia. Mitch już wielokrotnie na swej drodze spotkał tym podobnych osobników. Ich przerośnięte ega wychodziły poza skalę, i co gorsza, nie współgrały z rozumem, jak i posiadanymi kwalifikacjami. Dlatego aktualnie siedział cicho, bo to nie była pierwsza współpraca z Perrym i Mullerem. Nie czuł zaskoczenia, bądź ułamka mozliwego zawodu na wieść, że jedna z najważniejszych śledczych czynności została notabene zapomniana. Monitoring powinien zostać sprawdzony niemalże od razu - szczególnie, jeśli wiadomym było, gdzie kobiety widziano po raz ostatni. Żywe rzecz jasna. Wydawało mu się również, iż prokurator nie była zadolowna z obecnego obrotu sprawy. Podzielała jego zdanie, acz nie wyjawiła tego na głos. Mimika jej zapewne zdradzała nader wiele, jednakże tego już nie mógł ocenić jasnowłosy. Mógł jedynie drogą pozorów, jawnych dedukcji wysnuć odpowiednie co do okoliczności i komplikacji wnioski.
Detektywi dali dupy - rzecz ujmując dość kolokwialnie. Mieli zapewne świadomość tej czarnej dziury, w której się znaleźli, dlatego też nie udzielali się zbytnio, bo w cieniu było bezpieczniej. Obawiali się lini ognia, jak i sposobności konfrontacji z przełożonym, bo przecież Pani Evans, bacząc na piastowane stanowisko, z nieukrywanym objawem satysfkacji ucięłaby sobie ze wspomnianym miłą i jakże owocną w skutkach pogawędkę. O jego podwładnych oczywiście.
Mitch oczami wyobraźni dostrzegał, jak jego męscy towarzysze z trudem przełykają ślinę na ową wizję. Nagle zaczął im się palić grunt pod nogami, ten bezpieczny i dobrze znany, toteż w akcie paniki starali się czymś wykazać. Perry spełnieniem polecenia Pani Prokurator, a w związku z kawą; a Muller udzielał jak najwięcej informacji, byleby każdy osiągnął meritum zadowolenia.
Brown nie miał najmniejszego zamiaru suszyć im głowy o te, no, dość istotne potknięcia. Nie był przecież typem człowieka, który z czystym zadowoleniem wbijał jedną szpilkę po drugiej w klatkę piersiową człowieka; i to gdzieś w obszarze, gdzie winno znajdować się serce. Cechowała go raczej wyrozumiałość i po wskroś widoczne ciepło. Brak gry pozorów, byleby osiągnąć te osobiste korzyści. Stąd zajęcia terapeutyczne, jakie prowadził w każdy piątek. Grupa wsparcia dla innych, tych zagubionych i potrzebujących. Jak i dla niego samego, bo to nie tak, że skoro nauczył się na nowo żyć, to całkowicie wyzwolił się z sideł demonów. Tych niewidocznych dla innych, a które potrafiły mu niekiedy spędzać sen z powiek.
Każdy przed czymś uciekał. Każdy posiadał te mniej lub bardziej skryte obawy. A one w dobie nieodpowiednich warunków próbowały się dostać na powierzchnię, by tam zasiać cholerny zamęt.
- To pierwsze co musicie sprawdzić. Pilnie - rzucił w miarę łagodnie, aby przypadkiem nie nadepnąć na odcisk śledczym. Już tym wywodem podważył ich kompetencje, czego niestety nie dało się uniknąć. Musieli przecież znaleźć Ducha. Jak najprędzej; nim po raz kolejny zdecyduje się uderzyć.
Czas gonił. Wręcz naglił, będąc ich kolejnym przeciwnikiem w tej jakże trudnej przeprawie, gdzie stawką było życie, a śmierć śmiała im się prosto w oczy.
- To też warto uwzględnić - przytaknął na wnioski wysnute przez Panią Evans, bowiem istniało prawdopodobieństwo, iż sprawca znał ofiary, albo choć jedną z nich, dlatego nie byłoby niczym dziwnym, gdyby pojawił się od razu w ich towarzystwie, w którymś z lokali.
Kawy nie zamierzał sobie darować, dlatego też spokojnie wyciągnął dłoń przed siebie. Nieco po omacku, lecz nie do końca. Wyczuwał przecież obecność kobiety. Jej bliskość, której wyznacznikiem był zapach perfum. Subtelna kwiatowa woń, z nutą czegoś słodkiego. Palce, albo raczej same ich opuszki delikatnie dotknęły kubka. Dopiero wtedy Mitch nabrał pewności, więc zacisnął je mocniej na porcelanowym materiale. Trzymał już przedmiot, bez zbędnych obaw co do jego mozliwego opuszczenia.
- Dziękuję - odparł jedynie, uśmiechając się przy tym ciepło.
Obrazek

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Podobało jej się, że nie musi sama mówić śledczym co mają zrobić i co należy do ich zasranych obowiązków, bo ma wsparcie kolegi, który jak widać całkowicie się z nią zgadza. A ona z nim swoją drogą. Może nie zdobyła się na to, aby mu przytakiwać, ale prawdopodobnie dlatego, że nie byli sami. Skoro goniła śledczych do nadrobienia obowiązków, to nie uśmiechało jej się jednocześnie potakiwać profilerowi. Byłby za duży kontrast.
Rain w odróżnieniu od Browna była typem człowieka, który od czasu do czasu wbije komuś szpilę, oczywiście według niej całkiem zasłużenie. Potrafiła być bezwzględna, wytykając błędy lub pospieszając opieszałych policjantów lub pracowników sądu, jednak były momenty, jak ten, że się powstrzymywała. Nie chciała zawsze wychodzić na wredną, zimną sukę. Poza tym była skłonna używać niekonwencjonalnych metod, aby przyłapać winnego na gorącym uczynku, zdobyć dowody obciążającego go lub pozyskać przyznanie się do winy. Uważała, że cel uświęca środki i skoro oni mogą zadawać ciosy poniżej pasa, to ona, nieoficjalnie, również może sobie na to pozwolić. Czasami myślała, że ma większe jaja od tych wszystkich psychopatów, których wsadziła za kratki, ale czy nie czyniło ją to odrobinę arogancką? Zbyt pewną siebie? Być może przy tym nieostrożną? Trudno jej samej było to ocenić, a nikomu raczej się z tego nie zwierzała, więc jej czyny pozostawały póki co bez echa.
Perry i Muller spojrzeli po sobie odrobinę niepewnie, jednak tak, jakby nie chcieli tej niepewności okazać. Po chwili, gdy Rain podawała kawę Mitchowi, szepnęli coś do siebie niby mimochodem. Perry, do którego należało biuro, w którym się znajdowali, wziął coś z biurka, po czym stanął przy drzwiach. Wspomniał tylko, że czas się zbierać, skoro mają pilną rzecz do zrobienia. Wyglądało więc na to, że spotkanie dobiegło końca. Z drugiej strony faktycznie nie mogli zrobić więcej, nie mając zeznań świadków i nagrań z kamer.
Podczas, gdy śledczy szeptali do siebie konspiracyjnie, Rain przekazywała kubek z kawą Brownowi. Kiedy mężczyzna odbierał od niej napój ich palce zetknęły się, co z jakiegoś powodu wydało się jej niezwykle intymnym doznaniem. Gdyby dotknęli jej tak Perry albo Muller, to pewnie by ją to po prostu obrzydziło. Uniosła spojrzenie na jego twarz i przez moment miała wrażenie, że obserwuje ją uważnie zza okularów. Co za nonsens. Uśmiechnęła się lekko, jakby automatycznie chcąc odwzajemnić uśmiech mężczyzny, po czym cofnęła dłoń, upiła łyk swojej kawy i odwróciła się, aby sięgnąć po swoją torebkę i teczkę z dokumentami.
- Tak, Perry. Świetny pomysł. Będziemy w kontakcie.
Zanim wyszła, zwinęła z biurka śledczego wizytówkę Browna. Prawdopodobnie się jej niedługo przyda.
- Do widzenia - pożegnała wszystkich i wyszła, stukając miarowo wysokimi obcasami o posadzkę. Zatrzymała się przy recepcji, aby zawiadomić, że już wychodzi.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Podważanie obowiązków nie należało do jego kompetencji zawodowych. Faktycznie, dano plamę, bowiem skupiono się na innej sferze niż w rzeczywistości powinno. Ponadto, detektywi lubili kroczyć swoimi drogami - całkiem świadomie zataczali kręgi; te mniejsze, jak i większe. Uważali także, że to oni pociągali za sznurki, niemalże we wszystkich dziedzinach. Prawda zdawała się być wysoce odmienna, a wyraźny posmak goryczy zapewne jeszcze przez długi okres czasu będzie im towarzyszył. Porażka była niestety dość ciężkim rarytasem do strawienia. Lepiej było więc rzucić się we wir pracy, aby nie rozdrapywać nazbyt świeżej rany. Ich męskie dumy stały się nagle narażone na szwank i wszystkie temu pochodne odczucia. I nie zawsze wystarczyło zrobić dobrą minę do złej gry, aby pozbyć się wszelakich emocjonalnych niedogodności.
Mitch nie chciał już dalej ciągnąć tematu. Każdy wiedział, co musi robić. Każdy wiedział, po co się tu zgromadzili. Duch pozostawał na wolności, gdzie bez cienia skrępowania mógł ostrzyć sobie kły na kolejną, upatrzoną już wcześniej ofiarę. A oni trwali z niczym - pieprzonym iluzorycznym zerem, jak i stertą poszlak. Dowody bez pokrycia. Brak rysopisu, możliwego rozpędu działania. Czegokolwiek, co pozwoliłoby im ruszyć z miejsca. Ostatecznej deski ratunku.
- Musimy uzbierać pulę poszlak, z której uda nam się wyodrębnić i maleńkie elementy - Brown starał się jako tako trzymać zawodowy dystans, choć korciło go, aby wyrazić jednoznacznie swoje zdanie. Musiał niestety polegać na śledczych, bo to nie on prowadził sprawę. Nie był przecież gliną, a jedynie profilerem. Każdego dnia nie narażał życia, dla dobra obywateli. Raz na jakiś czas zabierał swój głos, by ocenić zbrodnie pod kątem psychologicznym, by nakreślić punkt widzenia osoby, którą przecież zamierzali dopaść.
I on wyłapał dziwne szepty gdzieś za ich plecami (nie tak dosłownie rzecz jasna). Ciekawość nakazywała poznać ich sens, lecz dobre wychowanie wygrało w walce z całkiem naturalnymi zapędami. Niekiedy brak wzroku utrudniał jasne wyklarowanie zachowań innych - w tym wypadku Jaspera i Ryana.
Dotyk zaś był niezwykle istotnym elementem w jego egzystencjalnym marszu. To dzięki niemu mógł funkcjonować w miarę normalnie. Za jego pomocą poznawał środowisko. Wyłapywał strukturę przedmiotów. Ich ostrość, szorstkość, miękkość. A w duecie z drugim człowiekiem insynuował sposobność wzajemnego odkrywania.
Przypadkowy gest, który wytworzył się między nim a Panią Evans obfity był w całkiem nowe bodźce - dla niej w szczególności. Miała przecież styczność z osobą ociemniałą, dla której dotyk był jakby, mówiąc kolokwialnie, chlebem powszednim.
Mężczyzna nie przeprosił za ten możliwy nietakt, będący też symptomem naruszonej przestrzeni osobistej. Uśmiechnął się przy tym nieco cieplej, powoli wycofując swą dłoń. Palce zacisnęły się pewnie na tekturowym kubeczku, po brzegi wypełnionym kawą. Jej zapach przyjemnie drażnił nozdrza, już teraz tworząc zalążek smakowej przyjemności. Reakcja przecież zachodziła w mózgu, skąd potem przesyłała dalsze impulsy.
Lekkim skinieniem głowy przytaknął na słowa kobiety. I tak nie mieli za wiele do roboty, a ich policyjni kompani musieli przecież sprawdzić te zapomniane tropy.
- Do rychłego zobaczenia - rzucił więc na odchodnym, po czym dość powolnie podniósł się z miejsca. Do tej wolnej ręki wcisnął białą laskę, aby za jej pomocą utorować sobie drogę ku wyjściu. Detektyw Perry wyszedł jeszcze z inicjatywą wyprowadzenia go z budynku, oferując i możliwą podwózkę, aczkolwiek Mitch stwierdził, że po prostu się przejdzie, bacząc chociażby na aktualne walory pogodowe. Nie miał aż tak daleko, a trasa nie była mu obca. Pierw jednak postanowił przysiąść na jednej z ławek, która to znajdowała się przed komisariatem.
Miał ochotę na papierosa, którego zamierzał wypalić w towarzystwie wciąż ciepłej kawy..
Obrazek

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Rozmawiała przez dłuższą chwilę z recepcjonistką, głównie o pogodzie na kilka przyszłych dni, zbliżającym się weekendzie i o nowo otwartej restauracji w pobliżu. Kobieta za biurkiem odprowadziła przechodzącego za plecami Evans profilera i na chwilę zawiesiła wzrok na jego plecach, zanim wyszedł z budynku. Rain nie odwracała się, ale z jakiegoś powodu doskonale wiedziała, że to on. Stacy recepcjonistka nachyliła się do niej i coś wyszeptał, a ta tylko uśmiechnęła się pod nosem i powoli pokręciła głową.
- Miłego popołudnia -pożegnała kobietę, unosząc nieco dłoń i wycofując się. Inaczej pewnie zagadałaby ją na śmierć, chociaż prokurator i tak uważała ją za w miarę sympatyczną.
Otworzyła sobie drzwi, bo kilkudziesięciu policjantów kręcących się wokół niej udało, że ciężko pracują, zamiast wykrzesać z siebie odrobinę dżentelmena. Właściwie nigdy nie wymagała od mężczyzn służalczości. Potrafiła sama o siebie zadbać i robiła to bez większego problemu czy poczucia niesprawiedliwości. Wyszła na pełne słońce i zmrużyła lekko oczy, ale wyraz twarzy miała łagodny. Lubiła jak promienie ogrzewały jej skórę, nawet kiedy parzyły. Miała na sobie przewiewną, białą koszulkę na ramiączka i czarną obcisłą spódnice do kolan. Do tego cieliste rajstopy i czarne, długie szpilki. Upięte od dłuższego czasu włosy, o barwie czekolady, rozpuściła i pozwoliła by lekko opadły jej na ramiona. Używała henny, aby pozbyć się naturalnej rudości i przyciemnić włosy, jednocześnie naturalne składniki wzmacniały i nadawały włosom blask. Kończąc spot reklamowy, przechodzę do dalszej części fabuły.
Rain ruszyła wolnym krokiem w stronę ławki, na której siedział Brown. Wyjęła z niewielkiej, ciemnozielonej torebki paczkę cienkich papierosów i złotą zapalniczkę. Stanęła obok wysokiej popielniczki, w taki sposób, że na profilera padł cień.
- Ognia? -spytała, po czym zapaliła płomień i podsunęła zapalniczkę pod papierosa, którego mężczyzna wsunął między wargi. Następnie podpaliła własnego papierosa i zaciągnęła się dymem.
- Wpadł Pan w oko recepcjonistce. Piekielna z niej gaduła - mruknęła po krótkiej chwili, zdradzając, że i ona czasami miała za długi język.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Odetchnął głęboko i nieco błogo, kiedy to rozsiadł się wygodnie na drewnianej ławce. Przesuwając się lekko w tył, oparł o twardy materiał i swe plecy; zaś laskę ułożył tak, że wsparła się o jedną z rączek, która to znajdowała się najbliższej mężczyzny.
Było słonecznie i nader przyjemnie - pogoda dość rzadko zadowalała swą istotą mieszkańców Seattle, częściej raczej prezentując swe deszczowe oblicze. Dlatego też Mitch postanowił skorzystać z tych naturalnych dobrodziejstw. Uniósł lekko przy tym swoją twarz, jakoby bardziej wystawiał ją na działanie promieni słonecznych, które to przyjemnie okalały skórę. Delikatny wiatr zaś łaskotał, roznosząc i multum zapachów wokół - tych pochodzących od siedzisk ludzkich, jak na przykład restauracji oraz bardziej przyrodniczych, będących domeną kwiatów.
Brown wyłapywał te drobne elementy. Wchodziły one przecież w skład istniejącego świata. To nie tak, że przez utratę wzroku pozostałe zmysły się nagle dziwnie wyostrzyły. Nie był mutantem, a kalectwo nie uczyniło z niego nadczłowieka. Daleko mu było do tych wszystkich bohaterów rodem z uniwersum Marvela jak i DC.
Przez otaczającą go zewsząd ciemność po prostu używał ich w całej okazałości, a nie w ułamkach. Musiał sobie radzić. Doznać zwyczajnego funkcjonowania. Jak każdy podrzędny człowiek.
Poprawiając się nieco na miejscu, z kieszeni od jeansowych spodni wydobył paczkę papierosów. W żadnym wypadku nie uważał się za nałogowca; nie po tym co go spotkało, bowiem smak fajek, trawki oraz mocnych trunków kojarzył mu się jednoznacznie z tamtą koszmarną nocą. Był raczej entuzjastą wyrobów tytoniowych, którymi notabene się delektował. Czasami, w ramach zwykłego relaksu pozwalał sobie na wchłonięcie szkodliwych substancji. Zawsze jednak robił to poza radarem matki. Bo kolejnych kazań miał po dziurek w nosie. Nie musiała przecież wiedzieć, że jeden z jej synów po kątach sobie popala.
Wyłaniającego się z boku cienia niestety nie był w stanie zauważyć, lecz zanim on wtargnął do towarzystwa, to Mitch bez problemu wyłapał stukot damskich obcasów. Ktoś się zbliżał i ostatecznie do niego dołączył. Po barwie głosu rozpoznał Panią Prokurator, a na jej pytanie, w istocie dość retoryczne kiwnął jedynie przytakująco głową. Poczekał, aż ta opali końcówkę jego papierosa. Dopiero po tym zaciągnął się mocno i na kilka sekund zatrzymał dym w swoich płucach, by następnie wyswobodzić go z własnego organizmu, niczym więźnia przetrzymywanego w areszcie.
Kolejne stwierdzenie i to całkiem bezpośrednie sprawiło, że zaśmiał się cicho pod nosem. W akcie rozbawienia pokręcił nawet głową, bo cała ta sytuacja wydawała się po wskroś komiczna. Oczywiście, chodziło mu tylko o zachowanie recepcjonistki.
- Zależy co rozumiesz poprzez zwrot "wpadł w oko" - otwarcie żartując ze swojej niepełnosprawności, już na starcie okazał dystans jaki to posiadał. Odszedł też od formy "per pani", nazbyt formalnej, bo przecież nie siedzieli już w biurze, pośród towarzystwa śledczych, a znajdowali się przed budynkiem policji.
Przy okazji, nie rozprawiali nawet o przejętej sprawie, a możliwych flirtach ze Stacy.
Obrazek

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Rain też nie była nałogowym palaczem. Uzależniona jedynie od pracy, paliła tylko czasami, głównie dla zabicia czasu. Rzadziej aby się odstresować lub sprawić sobie przyjemność. Dla przyjemności chodziła do kosmetyczki, na zakupy lub pozwalała masować sobie stopy. Dobry masaż stóp ceniła nawet bardziej od rgazmu.
Uśmiechnęła się delikatnie, oddychając trującym, zatykającym dymem. Gdy wypuszczała go spomiędzy czerwonych ust, stróżki swobodnie unosiły się, tworząc fantazyjne wzory, finalnie rozpływając się w powietrzu.
Jej wzrok utkwiony był w Mitchu. Mogła przyglądać mu się swobodnie, wręcz nachalnie, nie mając z tego tytuły żadnych konsekwencji. Mogła oglądać go od góry do dołu i zatrzymywać wzrok kiedy chciała i tam gdzie chciała. Czuła się przy tym wyjątkowo wyrachowanie, ale dobrze. Podobało się jej to. Tak, jakby miała nad nim władzę, z której on nie zdaje sobie sprawy. Być może domyśl się, że Rain tak robi, ale dopóki ona, lub ktoś, mu o tym nie powie, to nie będzie wiedział na pewno. Nigdy do końca nie będzie wiedział.
Z drugiej strony żałowała, że nie może jej zobaczyć, podziwiać jej stroju, fryzury, koloru oczy, uśmiechu. Że nie może pożerać jej wzrokiem. Czy gdyby mógł, robiłby to? Patrzyłby na nią? Odwzajemniał spojrzenia? Przyglądała się mu, myśląc o tych wszystkich rzeczach, których Mitch nie może zrobić, jednocześnie o tych, które by mógł.
Do nikogo innego by nie podeszła, nikogo innego by nie zagadnęła. Trudno nawet powiedzieć, czy Brown zainteresowałby ją, gdyby widział. Czyżby ten genialny umysł przyciągał ją tylko dlatego, że zamknięty był w niedoskonałym ciele? W ciele z defektem?
Kąciki jej ust uniosły się jeszcze bardziej, gdy usłyszała jego odpowiedź. Nie zrobiło jej się niezręcznie, mimo że nie użyła tej konkretnej przenośni naumyślnie, nawiązując do jego ślepoty.
-Rozumiem przez to, że ma niecodzienny gust - odparła całkowicie szczerze, nie zdradzając czy przyjęła przejście na “Ty”, czy jednak nie. Prawdopodobnie dalej używałaby formy oficjalnej. Zapewne zmieniłaby to dopiero, gdyby w jakiś sposób ich relacja przestała być jedynie służbowa. Tylko czy sama właśnie do tego nie dążyła? Ich obecna pogawędka nie była szczególnie związana z pracą. Nie ważne, że rozmawiali o pracowniku posterunku policji.
-Nawet jeśli niekoniecznie zły -dodała po dłuższej chwili, po czym po raz kolejny zaciągnęła się papierosowym dymem, który zakręcił się chwilę po jej płucach i wydostał przez miękkie wargi.

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Seattle Police Department”