WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

<div class="lok0"><div class="lok1"><div class="lok2"><img src="https://i.pinimg.com/originals/cc/25/eb ... /div></div>

autor

Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

#2 outfit

Nathaniel nie przepadał za występami publicznymi i wszystkim, co było z tym związane, ale niestety odkąd zmarł jego ojciec i stał się prezesem rodzinnej firmy, nie miał szans na ciągłe unikanie mediów. I choć miał do tego pewien uraz, to dokładnie przygotowywał się do wszelkiego rodzaju oświadczeń i profesjonalnie podchodził do tematu. Dlatego też, mimo że nie był miłośnikiem publicznych występów, to pojawił się na organizowanym przez znajomą balu charytatywnym. Specjalista do spraw marketingu doradził, że obecność Nathaniela na takiej imprezie może wpłynąć korzystnie na wizerunek jego firmy. Poza tym, nie potrafił odmówić przyjścia przyjaciółce rodziny, na fundację której regularnie wpłacał darowizny.
Będąc na sali wypełnionej ludźmi w strojach balowych, rozmawiających w ożywieniu i popijających szampana, czuł się nieswojo. To był pierwszy raz od śmierci taty, kiedy pokazał się publicznie na takim rodzaju przyjęcia. I to w dodatku bez osoby towarzyszącej. W chwili, kiedy tylko wszedł między gości, czując na sobie wzrok wszystkich i pokrótce się z nimi witając, pluł sobie w brodę, że nie miał u boku żadnej pięknej kobiety, która trochę odwróciłaby uwagę od samego niego. Meave niestety nie mogła dziś przy nim być, a on miał zobowiązanie. Nie zamierzał spędzić tu wiele czasu, chciał tylko odbębnić część oficjalną i tradycyjny występ, by potem niepostrzeżenie się ulotnić. Zabrał z tacy przechodzącego kelnera szampana i popijał go, przystając z jakimś znajomym i przysłuchując się przemawiającej kobiecie na mównicy. Patrząc na nią, miał w myślach matkę, która zawsze bardzo chętnie wspierała inicjatywę. Wzięło się to pewnie z faktu, że sama, nie wspominając mu o tym wystarczająco wcześnie, była chora na raka piersi, z którym niestety przegrała, kiedy Nate dopiero wchodził w wiek dojrzewania. Z zamyślenia wyrwał go radosny okrzyk organizatorki imprezy:
- Jak doskonale wiecie, mamy pewną tradycję, która wiąże się z uroczystym tańcem. Część członków dzisiejszego balu otrzymała specjalne zaproszenie do wykonania układu tanecznego, by uświetnić to jakże ważne spotkanie. Do zaproszeń dołączono kwiaty, dla mężczyzn - w formie wpinki do butonierki, dla kobiet - w formie kotylionu. Każda para otrzymała własny, niepowtarzalny kolor, lecz samo parowanie odbywało się losowo. Teraz nadszedł czas, by mężczyźni odnaleźli swoją partnerkę, a już niedługo zapraszamy do obejrzenia tego spektakularnego widowiska. - Oklaski i nagłe ożywienie w sali sprawiły, że Nate poczuł nagły skok adrenaliny. Poprawił swoją pomarańczową margaretkę w butonierce i zaczął wodzić wzrokiem po zgromadzonych, zaintrygowany, na kogo trafił tym razem. Oczywiście, nie zawsze było to takie całkiem losowe. Pamiętał, kiedy ubłagał Eve o podmianę tak, by mógł być sparowany z konkretną osobą. Ale teraz nie miał nikogo konkretnego w myślach i z zainteresowaniem przechadzał się po sali.
Nie spodziewał się, że odwracając się, nagle na kogoś wpadnie. Gdy w odruchu przytrzymał postać, by oboje nie stracili równowagi, po czym spojrzał na dziewczynę, momentalnie zastygnął w bezruchu. Ona. W całej okazałości. W pięknej sukni i z burzą ciemnych włosów, które tak kiedyś uwielbiał. I jej spojrzenie przyciągające go niczym magnes.
- Zara… - wydusił z siebie, zupełnie zaskoczony. Nawet nie przyszło mu do głowy, że mogliby się tu spotkać. Choć faktycznie, wspólna znajoma organizująca ten bal, mogła się pokusić o wysłanie zaproszenia im obojgu jednocześnie. W końcu to była jej impreza, a on nie miał zamiaru robić z tego powodu scen. - Hej… - zaczął, chcąc się jakoś przemóc, ale nie potrafił skleić żadnego sensownego zdania. Widok niedoszłej narzeczonej po takim czasie zdecydowanie nie należał do najłatwiejszych.

autor

Lyn [ona]

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#11

Nie lubiła takich imprez. Pojawiała się na nich tylko po to, by zrobić dobre wrażenie, spełnić oczekiwania ojca lub dowiedzieć się czegoś ciekawego, co pomogłyby jej zbliżyć się do ludzi na których zbierała materiał. Ale musiała, choć domyślała się, że spotka tu kilka osób, których wcale nie chciała widzieć. Minęło sporo czasu odkąd wybierała się na bal charytatywny z jakimiś głupimi pomysłami typu dobieranie w pary, zazwyczaj miała kogoś, ale dziś, z braku laku i przebywania tutaj u boku swojego ojca - skusiła się na opcję ze znalezieniem sobie randki. W końcu gorzej już być nie mogło, tak? Jeden taniec nikomu nie zaszkodzi, a ona zapije to wszystko ostatecznie drogim alkoholem. Spojrzała na swój kotylion, bardziej bezgustnego badziewia nie miała i to jeszcze w okropnym kolorze, dlatego westchnęła ciężko, przeprosiła swoich towarzyszy i skierowała się bliżej głównego parkietu, gdy kobieta oznajmiła, że to już czas.
Niech się to już skończy. Czy to takie dziwne, że wolała złapać taksówkę do domu, po drodze zaopatrzyć się w karton pizzy z podwójnym serem i spędzić chwilę relaksując się w wannie? Zamyśliła się z tego wszystkiego i wpadła na kogoś. Postawnego, wysokiego mężczyznę, który ulokował swoje dłonie na jej ramieniu i talii, by przypadkiem oboje nie runęli na śliską posadzkę. - Przepraszam - mruknęła, poprawiając się szybko i gdy spojrzała w górę, a ich spojrzenia się spotkały, przygryzła mocno policzek od środka. Mogła się spodziewać, ale przecież tyle miesięcy nie mieli ze sobą kontaktu... - Hej - gdy odzyskała głos, a raczej odwagę, by nie uciec z tego miejsca z krzykiem - tooo... um, mam teraz tańczyć, czy coś - pokazała mu swój kotylion i wtedy jej wzrok przykuł kwiat w butonierce Nathaniela. - Oh - udało jej się tylko wykrztusić z siebie w pełni zaskoczeniu. Jej szczęście, jak zawsze.
I found myself blindsided
by a feeling that I've never known

autor

Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

Jedno przypadkowe spotkanie wystarczyło, by odezwały się wszystkie, głęboko schowane w pamięci wspomnienia wspólnie spędzonych chwil. Te dobre, jak i te złe, choć głównie ostatnie momenty ich związku należały do tych niezbyt przyjemnych. Rozczarowanie i rozżalenie towarzyszyło mu przez pewien czas, zanim doszedł do siebie, plując sobie w brodę, że tak długo tkwił w tej bańce, co nie miało najmniejszego sensu, bo ostatecznie każde z nich zaczęło podążać swoja własną drogą, nie oglądając się za siebie i swoją drugą połówkę. Po nabraniu dystansu i chłodniejszej analizie sytuacji wyglądało na to, że te połówki wcale nie potrzebowały siebie nawzajem, bo doskonale radziły sobie osobno. A odmowa Zary na pierścionek i zerwanie tylko to potwierdziły. Wtedy nie było już czego ratować.
Wiele by dał, by zwyczajnie wymazać z pamięci ten epizod i właściwie po pewnym czasie zaczęło mu to doskonale wychodzić, wmawiając sobie, że tak właśnie było najlepiej. W końcu rzucił się w wir pracy, a niedawno stał się prezesem poważnej firmy, nie miał czasu na bzdury. A teraz Zara stała tuż przed nim, na wyciągnięcie ręki. Wiedział, że Seattle wbrew pozorom było dość małe, ale miał nadzieję jakimś cudem umknąć przed spotkaniem z przeszłością. Niestety los chciał inaczej.
I mimo upływu lat, nadal wyglądała tak samo, gdy zobaczył ją po raz pierwszy. Tak samo, gdy się w niej zakochał. Gdy tylko zaczęła się tłumaczyć, odzyskał rezon i opuścił dłonie. - Tak, właściwie ja też szukam swojej… - przerwał, słysząc jej westchnięcie i w tym samym momencie zorientował się, że zostali sparowani. - ...partnerki - dokończył z niedowierzaniem, jakby ktoś nagle spuścił z niego całe powietrze. Widząc jej skonfundowanie, sam miał ochotę zapaść się pod ziemię, zaraz jednak się zreflektował. Przecież był dorosłym facetem, radził sobie z gorszymi problemami. Upomniał się w myślach, że przeszłość nie była już istotna i po prostu musiał przez to przebrnąć. Poza tym rodzice wychowali go na dżentelmena, nie zamierzał robić scen. Pokręcił głową.
- Eve ma ciekawe poczucie humoru - rzucił. Brzmiał przy tym opanowanie, a nawet udało mu się unieść na moment kącik ust, choć wcale nie było mu do śmiechu. - No cóż, zawsze natrafiałem na piękne towarzyszki i to przynajmniej nie uległo zmianie - przyznał mimochodem, w uprzejmości ukrywając szczerość.
Gdzieś ponad tłumem zobaczył znak zachęcający do przejścia na parkiet. - Czy można? - zapytał z łagodnym uśmiechem, podając jej dłoń i skinął lekko głową w zapraszającym geście. Dotyk jej miękkiej skóry dłoni, gdy delikatnie położyła mu ją na jego, był czymś… surrealistycznym. Wrażenie naelektryzowania, ale jednocześnie niezwykła subtelność sprawiła efekt “wow”. Nie potrafił dokładnie określić swoich odczuć, ale wyczuwał, że to wiekopomna chwila. Przełożył jej dłoń przez swoje ramię i na parę sekund zatrzymał się, spoglądając na Zarę. Nadal nie dowierzał, co się działo, ale jakimś dziwnym sposobem coraz bardziej przestawało mu to jakoś szczególnie przeszkadzać. W końcu to był tylko jeden wieczór, a właściwie tylko jeden, mały taniec. - Pamiętasz kroki? - zapytał cicho, pochylając się nieco w jej stronę, kierując ich na parkiet, tym samym nasuwając sobie wspomnienia ich pierwszego tańca na tym balu. Wtedy, kiedy jeszcze wszystko wydawało się takie proste i prawdziwe.

autor

Lyn [ona]

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Zara wiedziała, że nie byli na to gotowi tamtego dnia. Byli za młodzi, oboje chcieli iść drogą kariery, a gdy myślał, że to wszystko da się poukładać pierścionkiem - nie mogła. Nie mogła mu tego dać, musieli się rozstać. Nie chciała go ranić, bo go kochała, ale nie kochała na tyle, by spędzić z nim resztę życia, by być tego pewną. I poniekąd cieszyła się, że tak się stało, bo oszukiwanie się i wychodzenie za mąż za kogoś, kto był po prostu, ale nie był wszystkim, dla Nathaniela nie mogło być fair. Nigdy jednak mu tego nie wyjaśniła jak chciała, w tamtym momencie zabrakło jej po prostu słów, a gdy oboje cierpieli kończąc tą relację, nie chciała po prostu większego bólu powodować. Do dziś więc pozostali w świadomości, że są w tym mieście, gdzieś blisko siebie, może nawet mijają się w kolejce po kawę, na imprezach czy takich imprezach, jak ta. Ale to właśnie tego dnia, to spotkanie było pierwszy raz twarzą w twarz w takiej sytuacji bez wyjścia, bez ucieczki, po tak długim czasie.
- Chyba znalazłeś - mruknęła, spoglądając niepewnie na mężczyznę. Nic dziwnego. Zara nie lubiła takich sytuacji, nie czuła się komfortowo z tym, bo wzięto ją z zaskoczenia i wiedziała, że to wcale nie przypadek, że oboje byli sparowani. - Najwidoczniej - skomentowała ten cały humor jego przyjaciółki. - Czy to nowy pick up line, Nate? - Spojrzała na niego ponownie, tym razem rozbawiona. Wcześniej uciekała wzrokiem, jej głowa chodziła na prawo i lewo i tylko wychwytywała jego spojrzenia, posyłała mu pobłażliwe uśmiechy. W pewnym jednak momencie, nawet tak prosty tekst z jego ust sprawił, że poczuła ciepło rozchodzące się po ciele. By nie robić sceny poszła z nim na parkiet. Jeden taniec nikomu jeszcze nie zaszkodził, a na pewno nie Zarze, która musiała wrócić do pokerowej miny i prezentować się jak na kobietę z klasą przystało. Nie było to jednak łatwe w ramionach mężczyzny, który niegdyś był dla niej tak ważny. Gdy wracały wspomnienia, gdy zamykała oczy i czuła znajomy zapach. - Wciąż używasz tych samych perfum, wykupiłeś całą drogerię? - Zaśmiała się cicho, lekko, żartując z doboru jego preferencji na ten wieczór. - Chyba, że tak naprawdę liczyłeś, że mnie spotkasz, a ta Eve to tylko przykrywka, hm? Muszę przyznać, nieźle wyszedłby ten plan, nie podejrzewałabym - pół serio pół prawda, tego mógł się spodziewać, bo sam serwował jej coś podobnego. - Gdzieś z tyłu głowy - kiwnęła i przygryzła wargę. Palcami przesuwała po karku mężczyzny, zdając się na niego i pamięć, pozwalając ciału zakołysać się w rytm muzyki.
I found myself blindsided
by a feeling that I've never known

autor

Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

Wydawało mu się, że tworzyli idealną parę. W wielu kwestiach się zgadzali, rozumieli też, że praca była dla każdego z nich niezmiernie ważna, więc nie wchodzili sobie w drogę. Nate nawet nie zauważył, że przez zapracowanie te drobne, wspólne momenty, które świadczyły o głębokim uczuciu, powoli zaczynały gdzieś tam zanikać. Wymienianie uśmiechów, pocałunków, zapytania “jak Ci minął dzień” i robienie posiłku, gdy któreś z nich pierwsze docierało do domu. Wszystkie te drobne gesty, które sprawiały, że było się dla kogoś ważnym, w pewnym momencie zaczynały się zacierać. Pierścionek miał sprawić, że była dla nich jeszcze szansa. Niestety, tylko się tym łudził, dlatego odmowa tak go zabolała.
- Skądże. Ale tak z czystej ciekawości - myślisz, że mógłby zadziałać? - odparł żartobliwie. Nie przemyślał tego, ale dzięki niej przeszło mu w myślach, że mógłby ten tekst wykorzystać w innych okolicznościach, niekoniecznie związanych z nią samą. Nawet nie przypuszczał, że Zara mogłaby tak odebrać jego słowa, ale nie miał oporów przed podłapaniem tego, choć w zaistniałej sytuacji mógł ugryźć się w język. Jej towarzystwo paradoksalnie działało na niego rozluźniająco. Mimo pierwszego szoku, który przeżył wraz z pierwszym zetknięciem się z nią, z każdą następną chwilą czuł się coraz bardziej swobodnie. Zdumiewające uczucie ze względu na niezręczną sytuację, w jakiej się znajdowali. Najwyraźniej los, pomimo zrzucenia na nich bomby, był dość łaskawy i pozwalał na przetrwanie tego czasu bez znacznego stresu. Inaczej nie chciał potrafił sobie tego wytłumaczyć. - Trzymają znaczny zapas specjalnie dla mnie - odparł, a jego usta rozszerzyły się w uśmiechu, którego nie potrafił opanować. Dziwnie było słyszeć jej śmiech, którym kiedyś dzielili się niemal codziennie, ale jednocześnie był taki niewymuszony, przyjemnie znajomy. Stanęli na środku wśród innych par, rozproszonych równolegle. Kiedy patrzył na nią, przypominał mu się ich ostatni taki występ. Wtedy los nie miał z tym nic wspólnego.
- Schlebiasz mi, uważając, że jestem tak szalony, by to wszystko znów tak dobrze zaaranżować, ale tym razem z przykrością muszę Cię zasmucić - odparł nadal utrzymując żartobliwy ton. Widząc sygnał, że wszystkie pary zajęły już swoje miejsce i orkiestra była gotowa, uśmiechnął się do niej łagodnie. - Spokojnie, nie potrzebujesz ich, kiedy masz mnie obok - pokrzepił ją cichym tembrem głosu i wraz z pierwszymi dźwiękami muzyki zaczęli się kołysać w rytmie. Układ taneczny, od lat ten sam z drobnymi zmianami m.in. dotyczącymi repertuaru, nie był skomplikowany, dlatego Nate nie potrzebował chodzić na próby mimo nalegań Eve. Wystarczyło przypomnieć sobie kroki tuż przed występem. Covington prowadził pewnie Zarę, trzymając ją blisko siebie i otaczając ją swoimi mocnymi ramionami tak, że mogła zdać się całkowicie na niego, jeśli jednak miałaby problem z pewnymi krokami. Przejścia, okręcenia, każdy ich gest był płynny i majestatyczny. Jednocześnie przypominało mu to, jak ostatnim razem odnajdywali się w tym tańcu i jaką euforię emocji im to sprawiało. Zakochani w sobie, zachowywali się tak, jakby byli na tej sali zupełnie sami. Wtedy liczyli się tylko oni. Nathaniel nie mógł oprzeć się wrażeniu, że i tym razem z każdym dźwiękiem smyczków, z każdym spojrzeniem na siebie, ta chwila stawała się coraz bardziej magiczna. Zupełnie jakby nie dzieliła ich przepaść paru lat. Na koniec pochylił ją z niezwykłą delikatnością, i trzymając ją mocno zbliżył się do jej twarzy tak, że na swoim policzku mogła czuć jego ciepły oddech. Na kilka sekund spojrzał jej w orzechowe oczy i dopiero gromkie oklaski oderwały go od nich, więc równie łagodnie postawił dziewczynę na nogi i oboje odwrócili się oklaskiwać grupę muzyczną. Spoglądał na nią kątem oka i żałował, że całe to przedstawienie dobiegło końca i nadszedł czas rozejścia się.
- I to by było na tyle, jeśli chodzi o występy publiczne i narażanie się na krytykę - skwitował, bo nie przepadał za oficjalnymi wystąpieniami i zwracaniem na siebie uwagi. Przez moment bił się z myślami, aż w końcu dodał: - Czas, by podebrać butelkę szampana i ulotnić się w jakieś spokojniejsze miejsce. Chcesz dołączyć? - Uniósł brew, całkiem niezobowiązująco zadając pytanie. Miała prawo odmówić, ale z drugiej strony co im szkodziło? Parę chwil razem nie powinno zrobić im większej różnicy.

autor

Lyn [ona]

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Byli młodzi, poznali się na studiach, a przecież żadne z nich nie miało lekkiej i przyjemnej drogi. Może i byli ustawieni i chcieli się tego trzymać, ale by coś osiągnąć w życiu - praca była ważnym aspektem. Praca nad sobą, nauka, tworzenie czegoś od zera. Sherwood nie wyobrażała sobie porażki, a Nate też nie był kimś, kto lubił przegrywać i choć rozumieli to, z czasem wszystko się zmieniło. Oddalili się. I niestety pierścionek nie był najlepszym wyjściem, nie scaliłby tego. Po latach po prostu gdzieś ból i zawód zniknęły pod toną innych emocji. Życzyła mu zawsze dobrze, wiedziała, że ułoży sobie życie z kobietą, która da mu wszystko, że pewnie następnym razem jak się spotkają obrączka na palcu będzie wypalać w jej duszy dziurę, a zdjęcia dzieci tworzyć będą dziwną konsternację. Zasługiwał na to, co najlepsze i Zara nie chciałaby nigdy niszczyć jego szczęścia, nie była tak zawistna. To, że im się nie udało, nie znaczyło, że nigdy jemu nie wyjdzie. Nie sądziła jednak, że spojrzenie mu w oczy po tylu miesiącach rozłąki i nie kontaktowania się, pozwoli na poczucie lekkiego mrowienia w okolicach brzucha.
- Nie na mnie - szepnęła konspiracyjnie w jego kierunku i zaśmiała się - dobrze wiesz, że trzeba na mnie coś lepszego niż kilka słów i uśmiech - nawet jako studentka nie była łatwą dziewczyną. Sceptycznie podchodziła do facetów, lubiła tworzyć z tego wszystkiego wyzwanie, a gdy zakochała się w Nathanielu - wiedziała, że był odpowiedni. I że jej nie zrani jakimś durnym zakładem czy byciem playerem. To ona ostatecznie złamała mu serce, nawet jeśli wina oddalania się od siebie wynikała z obu stron. - I dobrze. Chyba dziwnie byłoby, gdybyś zmienił to przyzwyczajenie. Jeszcze przestałoby mi się podobać - uśmiechnęła się zadziornie, przesuwając palcami po jego barku, gdy wyszli już na parkiet i dała mu się objąć. Niewiedziała czy miała ochotę na ten taniec. Chyba nie. Mogła po prostu tu nie przychodzić, ale skoro to była ich jakby powinność, a Nate chciał najwidoczniej wypaść dobrze w oczach swojej przyjaciółki-organizatorki, no to zrobi mu tą przysługę i nie ucieknie. Chociaż raz w życiu. - Kiedyś byłeś - mruknęła cicho - pamiętasz naszą randkę w świątecznym okresie, gdy wynająłeś całe lodowisko, bo wiedziałeś, jak bardzo nie lubię ocierać się o inne osoby czy na nie wpadać? - Spojrzała mu w oczy. - Albo taniec zwycięstwa, gdy pokonałeś mnie w kręgle? Ludzie myśleli, że przyprowadziłam ze sobą kompletnego świra. Oh.. i ten spontaniczny wyjazd do Bostonu, gdzie finalnie skończyliśmy w Nowym Jorku. Utknęliśmy tam na Sylwestra, bo "źle zabookowałeś bilety". Jestem pewna, że zrobiłeś to specjalnie, bo marzył Ci się pocałunek o północy na Times Square - wytknęła język, dając mu się prowadzić w spokojnym rytmie. Nie przejmowała się krokami, wystarczyło kołysać się w rytm muzyki. On robił wszystko za nią, a jej ciało po prostu się temu poddawało. Nie chciała się w tym zatracać, potrzebowała dalej trzymać gardę, nawet jeśli jego uśmiech i spojrzenie mówiło jedno. Wrócił wspomnieniami do tego, gdy byli naprawdę szczęśliwi, gdy ten taniec i to miejsce było tylko ich. Nie była fanem tańca, nie takiego. Było dziwnie, intymnie, a jeszcze obserwowała ich banda ludzi, dlatego odetchnęła z ulgą, gdy odsunęli się od siebie. Zaklaskała i rozejrzała się za barem. Potrzebowała się napić.
I wtedy wyszedł z propozycją, której chyba tylko głupi by odmówił. - Jasne, przyda mi się teraz alkohol - kiwnęła głową i posłała mu lekki uśmiech. Z jednej strony nic nie szkodziło, z drugiej obawiała się tego. Miała tylko nadzieję, że pozostaną na tej normalnej stopie. Nie mogła pozwolić sobie na komplikacje, nie z nim, nie z tym całym wracaniem do tej samej rzeki. Ulotnili się więc na taras z butelką szampana, którą zawinął barmanowi. Dodatkowy napiwek zrobił swoje. - Jesteś tu sam? - Zapytała nagle.
I found myself blindsided
by a feeling that I've never known

autor

Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

Nigdy nie wyobrażał sobie ich ponownego spotkania. Miał w swoim zwyczaju dogłębne analizowanie wszystkiego, z czym musiał się zmierzyć, jednak rozpad ich związku był na tyle delikatnym tematem, że postanowił sobie darować te katusze i odciąć się od bolesnych emocji. Pytania, czy mogła już mieć kogoś lub nawet ustatkować się, wolał pozostawić bez odpowiedzi. Nie było sensu zatruwać sobie głowy takimi myślami, wolał iść do przodu i nie przejmować się tym, co było. Na szczęście uczucie bólu i złości już dawno minęło. Właściwie nawet powinien podziękować Zarze za trzeźwe myślenie i za to, że nie popełnili życiowego błędu. Wtedy nie byli na to gotowi, a teraz Nate sam nie był przekonany, że kiedykolwiek będzie.
- Tak, byłaś szczególnym wyzwaniem, co tylko utwierdzało mnie w przekonaniu, że warto było tak się starać o Twoje względy - uśmiechnął się do samych wspomnień, gdy organizował ich spotkania i starał się, by nic nie zostało poddane przypadkowi. Nie ukrywał nigdy faktu, że uwielbiał wyzwania w każdym polu życia, a zdobywanie tego, co chciał, sprawiało mu niezwykłą frajdę. - Niektóre rzeczy nie powinny ulegać zmianom - przytaknął spokojnie, odwzajemniając jej uśmiech. Nie potrafiłby zrezygnować z czegoś, co towarzyszyło mu przez tyle czasu. Śmiał twierdzić nawet, że zapach drugiej osoby w pewien sposób ją definiował, a tak było z perfumami, których używał niezmiennie od lat.
Słysząc jej słowa, obawiał się, że takie wspominanie wywoła w nim niepożądane odczucia, ale miłym zaskoczeniem był fakt, że nie poczuł żadnego ucisku w żołądku.
- Człowiek potrafi robić wiele zwariowanych rzeczy, kiedy jest zakochany - pokręcił głową, wyobrażając sobie sceny z przeszłości, które podsunęła mu Zara. Nie mógł nic na to poradzić, że uaktywniła w nim pokłady niepoprawnego romantyzmu? Wcześniej nie przypuszczałby, że byłby zdolny do takich czynów, które miały na celu uszczęśliwienie drugiej osoby, a jednak tańcząca przy nim kobieta dokonała wtedy cudu… Później nie miał już okazji odkryć w sobie tego na nowo. - To był czysty przypadek! - obdarzył ją łobuzerskim spojrzeniem, słysząc jej podejrzenia. Wolał to pozostawić w słodkiej tajemnicy. W końcu nie mógł zdradzać wszystkich swoich sekretów.
Taniec w ich wykonaniu należał do nieco surrealistycznych, ale wraz z jego końcem i oklaskami bańka mydlana rozbiła się, przypominając o teraźniejszości. Pozwolił sobie na powrót do wspomnień, ale nie odczuwał niczego poza sentymentem. Miał świadomość, że od tamtego czasu wiele się zmieniło i nic nie było w stanie tego zmienić. Zwłaszcza jeden taniec. Aczkolwiek dzięki jej towarzystwu pobyt na takiej imprezie, jak ta, wydawał mu się bardziej znośny.
Niepostrzeżone dla postronnych osób zwinięcie butelki alkoholu i nie stanowiło dla niego większego problemu, a napiwek podarowany barmanowi miał gwarantować również dyskrecję. Nathaniel był w stanie zrobić wszystko, byle zniknąć z oczu i ust elicie. Dokładnie wiedział, w którym miejscu znajdują się drzwi na balkon, mimo osłonięcia całej ściany szyb zwiewnymi zasłonami. Będąc na tarasie, oparł się tyłem o balustradę i podał jej otwartą już butelkę. Z tej perspektywy mogli widzieć sytuację panującą w środku, ale jednocześnie nie rzucali się nikomu w oczy. Jej nieoczekiwane pytanie nieco go zaskoczyło, ale nie okazał tego po sobie, z wolna kiwając głową. - Niestety Maeve w ostatniej chwili wezwano na dyżur i nie miałem wyjścia - odpowiedział z pełnym opanowaniem. Zwykle mógł liczyć na swoją najlepszą przyjaciółkę, ale rozumiał, że nagły przypadek nie mógł czekać i była o wiele bardziej potrzebna w szpitalu. Sięgnął po butelkę, którą Zaraz ponownie mu oddała i pociagnął parę łyków, a bąbelki podrażniły mu gardło. Zdecydowanie bardziej wolał whisky i żałował, że nie podawali jej na balu. - A Twój partner gdzie się podział? - zapytał wprost, nie pozostając jej dłużny. Z góry uznał, że tak piękna kobieta na pewno nie miała zamiaru wyruszać na imprezę samotnie, zwłaszcza jeśli nie przepadała za tego rodzaju przepychem. Chłodny powiew wiatru przypomniał mu, że listopadowy wieczór nie należał już do tych najcieplejszych i jeden rzut okiem na Zarę wystarczył, by zabrać się za ściąganie z siebie marynarki. - Proszę, Tobie bardziej się przyda - uśmiechnął się łagodnie i rozłożył ją przed sobą, chcąc okryć jej nagie ramiona.

autor

Lyn [ona]

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Ale czasem muszą - mruknęła cicho i przesunęła delikatnie po jego zarośniętym policzku. Tęskniła za nim. Nie wyobrażała sobie, że to kiedyś poczuje i stwierdzi, ale tak było. Może to fakt, że była ostatnio samotna, może to fakt, że lekarze wcale nie pomylili się w swoich badaniach i wydali na nią mały wyrok, a może to po prostu Nathaniel i jego ciepła aura. Zawsze wydawało jej się, że nie zasługiwała na tego mężczyznę, że była chłodniejsza, bardziej zdystansowana i zakręcona na punkcie prawa i pracy. Chciała być najlepsza, zanim jeszcze została prawnikiem i cóż, wiedział o tym i to akceptował, nawet jeśli odwoływała ich randki przez jakieś ważne kolokwium czy inny studencki syf. Był cierpliwy, był najlepszy dla jej upartego charakteru i nawet kłótnie nie trwały długo, gdy po prostu przyznawała się do błędów, choć normalnie nie przeszłoby jej to przez gardło. Niewątpliwie go kochała i tęskniła za tą łatwością bycia z nim. Cieszyła się więc, gdy stwierdzał, że było warto. Nawet jeśli dla nich wszystko się skończyło. - To prawda - zaśmiała się cicho - lubiłam Cię zakochanego, nawet jeśli wielokrotnie kombinowałeś - pokręciła głową i musnęła palcem jego nos zaczepnie - co nie zmienia faktu, że jest kilka rzeczy, które dalej są dla mnie nie wyjaśnione. Na przykład, jakim cudem zdobyłeś ten naszyjnik na czas? O ile pamiętam, babka w jubilerskim powiedziała, że są miesiące oczekiwania, a jednak udało Ci się go ogarnąć na moje urodziny - spojrzała na niego podejrzliwie, bo zagadka naszyjnika z niewielkim niebieskim diamentem dalej pozostawała dla niej zagadką. Było kilka sztuk, unikalny eksponat o bardzo delikatnej i subtelnej konstrukcji. Nie nosiła go za często, był zbyt cenny, pod względem ceny i sentymentów, ale gdy w jej życiu był Nathan, mógł ją oglądać w nim od czasu do czasu. - Przypadki nie zdarzają się w Twoim życiu - szepnęła. Miał wszystko opracowane, zawsze, na tip top.
Zrobiło jej się dziwnie, zbyt ciepło i nawet zakręciło jej się w głowie od tych wszystkich emocji w tańcu, dlatego ucieczka na taras wydawała się być całkiem dobrym rozwiązaniem. Nawet jeśli chłód dokuczał niemiłosiernie. Maeve. Zmarszczyła brwi. - Jesteście razem? Mogłam się w sumie spodziewać, że w końcu do tego dojdzie - mruknęła, wychodząc z założenia, że nie przyprowadzałby tutaj przyjaciółki raczej. Więc musiało się coś między nimi kroić, a ich przyjaźń zawsze jej zawadzała. Maeve stała gdzieś po drodze i była głosem w głowie Nathaniela, który z pewnością przyczynił się do ich rozpadu. Przynajmniej tak to postrzegała Zara, możliwe, że przez pryzmat zazdrości o ich relację, możliwe, że z powodu urody Thompson, ale cóż. W drugą stronę sympatii też nie było, więc nie czuła się z tym źle. Upiła kilka łyków szampana, nie przejmując się tym, że pewnie za moment uderzy jej do głowy. Oddała butelkę mężczyźnie i zaśmiała się. - Liże pewnie kilka tyłków, a ja powinnam tego wysłuchiwać, by znaleźć jakieś brudy na tych wszystkich kretynów, ale nie mogłam - wywróciła oczami - jestem tu z ojcem - dodała po chwili, wyjaśniając sytuację. Musiał na pewno przez moment być skonfundowany. - Także, jeśli myślałeś, że przyłapiesz mnie z randką, to nie dziś - uśmiechnęła się zadziornie, odbierając od niego marynarkę, dziękując, ale nie tracąc zbytnio chwili na romantyczne gesty i kontemplacje, jak na filmach. Odwróciła się w jego stronę, patrząc w oczy Nathanielowi. - Czy to dobrze dla Ciebie być tak blisko swojej byłej? - Mruknęła, palcem wskazującym rysując szlaczki na jego torsie. Zrobiła krok do przodu, tak, by on opierał się o barierkę i nie miał gdzie jej uciec. To ona była na polowaniu.
I found myself blindsided
by a feeling that I've never known

autor

Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

Tak niby mało znaczące gesty, którymi raczyła Nate’a, wzbudzały w nim tę łagodność, z jaką zawsze traktował Zarę. Nigdy nie potrafił być na nią długo zły. I choć przyczyniła się do złamania mu serca i pozostawienia tego wszystkiego bez wyjaśnienia, gdy na nią dziś patrzył, nie potrafił mieć do niej żalu.
- Uznajmy, że mój urok osobisty czyni cuda - odparł z zawadiackim uśmiechem. W rzeczywistości musiał włożyć w to dość spory wysiłek, uruchamiając przy tym kilka kontaktów, aby ostatecznie naszyjnik trafił w jego posiadanie. Część zabiegów mogła delikatnie balansować na granicy prawa, więc może lepiej, że Zara nie wiedziała o wszystkim. Ale czego nie robiło się z miłości? - I tu się mylisz, moja droga. Wcale nie zamierzałem iść na imprezę, na której Cię spotkałem. Dopiero wróciłem z półrocznych praktyk i to koledzy mnie przekonali, żebym się z nimi zabrał. Ale gdy tylko Cię zobaczyłem wśród koleżanek, roześmianą, ale jednocześnie uważnie obserwującą otoczenie, dziękowałem chłopakom w duchu, że udało im się mnie wyciągnąć. Dopiero później wszystkie przypadki były już kontrolowane - wyjaśnił, a na wspomnienia wieczoru, podczas którego się poznali, w jego oczach pojawiły się iskierki.
Pokręcił głową rozbawiony, kiedy usłyszał jej pytanie. - Nie, nie jesteśmy razem. Dzisiejszego wieczoru wolałem mieć zaufane towarzystwo, niż szokować wszystkich tu zebranych jakąś przelotną znajomością - stwierdził, na moment się krzywiąc. Właściwie nie obchodziło go, co inni myśleli na jego temat, ale nie chciał też jakoś szczególnie być tematem do plotek. Wystarczyło, że gdy wybuchło całe zamieszanie związane ze śmiercią jego taty, przez pierwsze miesiące nie dawano mu spokoju. Od tamtej pory nie pokazywał się zbytnio na salonach, więc sama jego obecność tu była swego rodzaju sensacją. Zmarszczył brwi, przysłuchując się jej słowom, ale wyjaśnienie, że chodzi o pana Sherwooda, rozjaśniło mu sytuację. - Nie podejrzewałbym Cię o tak ambitne zajęcie. Płaci Ci chociaż za nadgodziny? - rzucił rozbawiony, uznając to za drobny żarcik, bo wiedział, że stać ją było na znacznie więcej. Poza tym on też nie przepadał za przebywaniem w takich miejscach i słuchaniem przechwałek, więc rozumiał, że dla Zary musiało to być katorgą. - No tak, zabranie randki na tak fascynujący wieczór nie byłoby najlepszym pomysłem, o ile oczywiście chciało się podtrzymać znajomość - skwitował, mrugając do niej porozumiewawczo okiem. Nie ukrywał, że sam nie czuł się komfortowo, kiedy musiał uczestniczyć w takim wydarzeniu, bo dla niego zwyczajnie wiało nudą.
- To nieco ryzykowne, ale znasz mnie - nie boję się podejmować ryzyka - przyznał niskim tembrem głosu, gdy się do niego zbliżyła, a kącik jego ust uniósł się zuchwale do góry. Przyparty do barierki, w tej sytuacji trudno było mu się powstrzymać przed objęciem jej, położeniem dłoni na jej biodrze czy choćby dotknięciem jej policzka w celu sprawdzenia jego miękkości. Oparł więc obie dłonie na metalowym drążku i patrzył Zarze odważnie w oczy. Ciepło bijące od jej palców wędrujących po jego klatce piersiowej zmusiło go do głębokiego oddechu, co mogła odczuć na swojej szyi, gdy był nieco pochylony w jej stronę. Dobrze wiedziała, że lubił takie gry. Ale nie, nie chciał dawać jej tej satysfakcji, cokolwiek chodziło po jej pięknej główce. - Zatem gdzie Twoja randka aktualnie się znajduje? - zapytał, wracając poniekąd do jej wcześniejszej wypowiedzi i sięgnął po butelkę, którą zostawił na posadzce, gdy zdejmował marynarkę. Nadal nie wykluczał takiej opcji, zwłaszcza, że nie zdradziła, czy miała kogoś, choć sama zdążyła już się dowiedzieć tego od niego.

autor

Lyn [ona]

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Więc chyba powinnam podziękować Twoim kumplom, że wtedy Cię wyciągnęli. Nawet jeśli wszystko potoczyło tak, jak się potoczyło - posłała mu ciepły uśmiech. Nie mogła mieć do niego żalu, to ona nie przyjęła pierścionka, to ona z nim zerwała jakby nie patrzeć, łamiąc mu serce, bo nie była po prostu gotowa. - Czyyyli przyznajesz się, że odrobinę kombinowałeś, by zdobyć moje serce - wytknęła mu to językiem, po czym zaśmiała się pod nosem. Dobrze było wspominać te czasy, dobrze było wrócić do momentu, gdy oboje byli szczęśliwi. - Mhhm - nie wiedziała dlaczego zapytała o Maeve i ich związek. Właściwie, poczuła lekką zazdrość, ale to nie dawało jej prawa do tego, by wtrącała się w jego relacje z kobietami. Co mogłaby zrobić? Kazać mu zerwać? Kazać mu zmienić ją na inną pannę? Nie był jej, był wolnym człowiekiem, mógł robić co chciał, tak jak ona. A spotkanie po latach nie powinno być wyznacznikiem niczego ważnego.
- Och, mógłby w sumie - zaśmiała się - powinnam z nim o tym pogadać - to była bardzo dobra sugestia. Nie odpowiedziała jednak nic na temat randki, po prostu przyglądała się Nathanielowi, próbując odczytać wszystkie emocje z jego twarzy, spojrzenia, mimiki. Chciał wiedzieć, czy z kimś była, czy się z kimś spotykała? Nie mogła mu przecież powiedzieć o układzie z Gabrielem, nie mogła powiedzieć, że jej najlepszy przyjaciel potrzebował przysługi. - Lubisz po prostu igrać z ogniem - szepnęła i przygryzła delikatnie wargę. Spojrzała na jego dłonie, jak zaciska palce na barierce, jak powstrzymuje się przed tym, by ją objąć, by znów poczuć ją całym ciałem. A ona? Była najgorsza w tym wszystkim, bo bawiła się całą sytuacją, uczuciami, nie bacząc na konsekwencje i sama niewiedziała dlaczego. - Poza tym, że moją randką dzisiaj jest mój ojciec i pewnie gada z ważniakami, to nie mam nikogo... żaden mężczyzna mnie nie okupuje w tym momencie, jeśli musisz wiedzieć - szepnęła mu do ucha i sięgnęła po butelkę, którą miał w dłoni. Upiła kilka łyków szampana i westchnęła. Co ona najlepszego robiła? Bawiła się w jakieś głupie gry ze swoim byłym facetem, byłym prawie-narzeczonym, mieszając sobie i jemu w głowie. Chyba kompletnie zwariowała. Nie zasługiwał na to. - Przepraszam - mruknęła po chwili - nie powinnam się tak zbliżać - oddała mu butelkę i odwróciła się do niego plecami. Podeszła do barierki z drugiej strony i spojrzała przed siebie. Chłód wytworzył na jej policzkach rumieńce, orzeźwił też umysł, bo uczucia i wspomnienia robiły sobie z niej żarty. Nie chciała przecież nikogo zranić.
I found myself blindsided
by a feeling that I've never known

autor

Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

- Och, czyli mimo wszystko nie żałujesz, że mnie wtedy poznałaś? - zapytał z łobuzerskim uśmiechem. W to nie wątpił, ale chciał to od niej usłyszeć. Część wspomnień naprawdę przywoływała uśmiech na twarzy i sentyment, choć wcześniej sam nie potrafił do nich wracać. Dopiero w jej obecności wszystko stawało się łatwiejsze do zniesienia i odkrył, że wcale tak to nie bolało, jak przypuszczał. - Sprawiałem idealne wrażenie, że wszystko przychodziło mi z taką łatwością, hm? - zawtórował jej śmiechem. Lubił planować te wszystkie drobne rzeczy, które sprawiały, że nawet najpochmurniejszy dzień w mgnieniu oka stawał się pogodniejszy.
- Od zawsze - przyznał z błyskiem w oku. Nigdy tego nie ukrywał, a jego szalona strona tylko to potwierdzała. Zara była kobietą i nieważne, czy to dawną miłością czy nieznajomą - widząc piękną istotę płci żeńskiej, instynkt próbował brać nad nim kontrolę i oddziaływał na każdy gest, jakim go raczyła. - Nie wierzę Ci. Z Twoim zjawiskowym wyglądem i bijącą od Ciebie pewnością siebie i inteligencją? Otaczający Cię mężczyźni muszą być tchórzami i głupcami jednocześnie albo… - zawahał się na chwilę i zmrużył oczy. - ...jeśli naprawdę nikt wokół Ciebie się nie kręci, to tylko na Twoje własne życzenie - stwierdził ostatecznie. Doskonale wiedział, że uważnie dobierała towarzystwo w swoim otoczeniu. W końcu tak, jak on, nie otwierała się przed byle kim. I tak, jak on, lubiła wkręcać się w wir pracy, zapominając o wszystkich przyziemnych sprawach. Byli ulepieni z tej samej gliny.
Przygryzł na moment dolną wargę w zastanowieniu. Jej nad wyraz swobodne zachowanie, jakby nic się nie wydarzyło, a potem jej nagłe wycofanie było co najmniej zagadkowe. Fakt był taki, że Nate wcale nie czuł się niezręcznie, rozmowa z nią przychodziła mu całkiem naturalnie, więc prawie zapomniał, że ostatnie ich spotkanie wcale nie należało do przyjemnych. No właśnie, prawie. - Czemu? Czyżbyś czegoś się obawiała? - zapytał z pełnym zainteresowaniem, podążając wzrokiem za jej plecami, po czym upił kilka łyków alkoholu. Ze swojej strony uważał, że nie było czym się przejmować. W końcu nie był dzieckiem, żeby się rozpłakać gdzieś w kącie i użalać nad własnym losem. Uczucie bólu, złości i rozczarowania minęło już dawno. Poza tym skoro tyle już przeżył to raczej nic gorszego nie mogło go spotkać. Już parę razy dowiódł, że potrafił wiele znieść, a niewinne droczenie się z byłą nie musiało od razu prowadzić do katastrofy. A Zara należała do tych odważniejszych osób, więc czemu tak po prostu się wycofała?
Podszedł do niej i stanął obok przy barierce. Procenty przyjemnie zaczynały go rozgrzewać od środka, więc żaden chłód nie był mu straszny. - O mnie nie musisz się martwić. Jestem jak Kintsugi. - W jego stwierdzeniu biła pewność siebie. Musiała pamiętać, że w ich wspólnym mieszkaniu mieli porcelanę zdobioną złotymi żyłami. Tak naprawiano potłuczone naczynia, krawędzie sklejając złotem, tworząc w ten sposób dzieło sztuki. Choć łączenie złotem tego, co rozbite było samo w sobie sztuką. A Nate z łatwością mógł je przełożyć jako metafora na własne doświadczenia. W końcu miał złote blizny. Popatrzył na nią, po czym pochylił się nieco w jej stronę. - Chyba, że czujesz obawy, bo mój czar znów na Ciebie działa - wyszeptał nonszalancko. Nie potrafił kryć zawadiackiego uśmiechu, gdy tak ją sprawdzał, przyglądając się jej odważnie.

autor

Lyn [ona]

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Nie - odparła z uśmiechem. Nie żałowała, bo zakochała się w nim. Żałowała tylko, że nie była gotowa na to, by przyjąć jego oświadczyny, że nie mogli razem iść przez życie, że teraz wszystko waliło się w jej głowie i sercu, a ona pozostawała samotna. Nie chciała nigdy tego, nie chciała być samotną w wieku prawie trzydziestu lat, a urodziny w Wigilię to wcale nie taka frajda, jakby się wydawało. - Taki Twój urok - przekrzywiła lekko głowę i westchnęła. Wiele by dała, by wrócić do tego momentu, gdy byli naprawdę szczęśliwi. Wiedziała, że spieprzyła i że głównie to jej wina, że teraz wiedli osobne życia, ale może tak miało być? Jakaś jej cząstka mówiła, że tak powinno się stać, że gdyby się zaręczyli i rozstali, byłoby o wiele gorzej. Paskudne rozwody, przecież... obserwowała Gabe'a i jego pracę, konsultował z nią kilkakrotnie sprawy i cóż, Zara nie chciałaby przechodzić przez ten cały syf, a biorąc pod uwagę ich rodziny - bez cyrku by się nie obeszło.
- Najwidoczniej jestem trochę zbyt onieśmielająca - zaśmiała się krótko - nie znalazłam jeszcze kogoś, kto by z tym wszystkim dał sobie radę. Wiesz, mężczyzn przeraża kobieta na wysokim stanowisku, jej siła, pasja, wolą takie, co nie mają własnego zdania i siedzą w kuchni. Przykre, ale tak wciąż jest. A jak już znajduję jakiegoś, któremu mogłabym poświęcić czas, ma też kilka innych na boku i nie bierze nic na serio - rozłożyła bezradnie ręce, bo jeszcze nie przyszedł taki, który faktycznie ni uciekłby z jakichś względów. Czy było to jednak na jej własne życzenie? Oczywiście, jak zauważył, selekcjonowała ludzi, którzy się obok niej kręcili, ale jednocześnie wybierała tak źle w facetach, że mogłaby o tym napisać jakąś książkę. Niekoniecznie poradnik, o dalej nie rozumiała dlaczego.
Musiała się wycofać, ale może inaczej to odebrał. - Raczej boję się, że to Ty coś poczujesz i znów złamię Ci serce - odparła zgryźliwie, po czym westchnęła i zacisnęła palce na barierce - nie powinnam się bawić Twoimi uczuciami, nie zasługujesz na to. Wiesz doskonale do czego by to prowadziło. Niezobowiązujący seks z byłą dziewczyną, a potem co? Powracające wspomnienia, uczucia i moje ucieczki. Zasługujesz na więcej - spojrzała na niego przez ramię. Wywróciła oczami, bo daleko mu było do złotej porcelany. Mógł udawać, ale Zara znała Nathaniela, jak pewnie nikt na tej sali. I wiedziała, że łatwo przegiąć w jedną stronę, zwłaszcza, że nie byli sobie obcy. - Jak zwykle pewny siebie, co? Tylko przypomnę Ci, że nie rozmawiasz z byle dziewczyną, którą poderwałeś na tym bankieciku, a ze swoją byłą. Przypomnieć Ci, jak wyznawałeś mi miłość? Jak kochałeś? Jak każde poranki były tym najlepszym czasem? Nie boisz się, że to wróci? - Szepnęła mu do ucha, gdy znalazł się blisko niej. Naprawdę myślał, że był w stanie z nią grać i niczego nie poczuć? Ona w to szczerze wątpiła. Bo w procesie i Sherwood złapałaby ponownie uczucia do niego.
I found myself blindsided
by a feeling that I've never known

autor

Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

- To dobrze - przytaknął z uśmiechem. Mimo wszystko też nie żałował, że dał się wyciągnąć na tamtą imprezę. W końcu bez tego nie byłby w tym miejscu, w którym był teraz. I dobrze było wrócić do wspomnień, wiedząc, że to tylko wspomnienia, które w tym momencie nie miały już większego znaczenia.
- Niestety masz rację i tego właśnie nie rozumiem. Poważne stanowisko kobiety, czy jej wrodzona siła i odwaga nie powinny stanowić problemu, wręcz przeciwnie. Powinny wzbudzać podziw i fascynować, by na jej widok od razu zadawać sobie pytanie, co się za tym wszystkim kryje i skrupulatnie tę wiedzę zdobywać - stwierdził w zamyśleniu. Pod tym względem mężczyźni naprawdę tracili w oczach. I dopiero po wypowiedzeniu swoich przemyśleń na głos zdał sobie sprawę, że właśnie opisał siebie sprzed lat, kiedy po raz pierwszy zobaczył Zarę i jakie były tego następstwa. Chyba nie był zbyt dobrym przykładem na ideał mężczyzny, przynajmniej już nie teraz.
Słuchał jej słów uważnie, ściągając przy tym brwi. - Widzę, że dokładnie przeanalizowałaś sytuację - przyznał w końcu z uznaniem, zaciskając na moment wargi. W obliczu zagrożenia kobiece trybiki pracowały na pełnych obrotach. Następne słowa dobierał z namysłem i powagą: - To prawda, raz już złamałaś mi serce. Ale nie pozwolę, by stało się to po raz drugi. A to dlatego, że niczego od Ciebie nie oczekuję. I tym samym Ty też nie powinnaś mieć co do mnie żadnych oczekiwań - oznajmił otwarcie. Nauczył się już nie mieć i jednocześnie nie zostawiać żadnych złudzeń. Nawet, jeśli kiedykolwiek przyszłoby mu na myśl, by jeszcze raz spróbować z nią czegoś na poważnie, to i tak właśnie postawiła sprawę wystarczająco jasno. Nie miał zamiaru się z tym sprzeczać.
- Uważasz, że jeśli znowu powrócisz w ten czy inny sposób do mojego życia, to prędzej czy później wszystko do mnie wróci? - zapytał, marszcząc brwi. Czy naprawdę uważała go za tak delikatnego? Faktycznie, kiedy byli razem, głowę często miał w chmurach i może dlatego teraz tak łatwo przyszło jej to podsumowanie. W końcu w takim Nathanielu się zakochała. Musiał więc wyjaśnić parę kwestii. - Przez tę parę lat wiele się zmieniło. Ja się zmieniłem. I muszę Cię rozczarować, ale nie jestem taki podatny, jak kiedyś. Już nie zobaczysz tego faceta, który wraca po pracy do domu z kwiatami i rezerwuje całe oceanarium, żeby na środku jednej z alejek zjeść wykwintną kolację z ukochaną. - Tym razem zamiast uśmiechu związanego z przywołaniem wspomnień stłumił skrzywienie. Z perspektywy czasu było to dość… naiwne. - W ogóle skąd to przypuszczenie, że nadal potrzebuję tej całej cukierkowatości? Od dawna już nie szukam stałego punktu zaczepienia i całkiem dobrze mi z tym. Poza tym to, że jestem sam wcale nie oznacza, że jestem całkiem samotny - przyznał cicho bez skrępowania. Wystarczyła mu niewielka grupa najważniejszych osób wokół siebie, nie potrzebował żadnej specjalnej uwagi. Ostatnio nie narzekał też na brak bardziej intymnych, zupełnie niezobowiązujących chwil. Można więc uznać, że całkowicie kontrolował sytuację. - Także to zależy wyłącznie od Ciebie, czy każde z nas za chwilę znowu pójdzie w swoją stronę i więcej się nie zobaczymy, czy może tym razem zostaniemy w nieco przyjaźniejszych stosunkach? - Uniósł wymownie brew do góry. Trzeba było zauważyć, że Nate nie mówił tu o szczegółach, to ona postawiła ten pierwszy krok, po czym stwierdziła, że seks do niczego dobrego ich nie doprowadzi. To wydało mu się niezwykle intrygujące, że w ogóle o tym pomyślała. Ale jeśli nadal zamierzała trwać przy swoim, nie zamierzał jej do niczego namawiać.

autor

Lyn [ona]

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Ty kiedyś taki byłeś - mruknęła cicho, dłonią sunąc po jego torsie. Żałowała niewielu rzeczy w życiu i pewnie tego, że oddała mu pierścionek również, a właściwie powiedziała "nie", bo nie była po prostu wtedy na to gotowa. Ale żałowała najbardziej tego, że w efekcie go straciła, że nie dali sobie jeszcze jednej szansy, że złamała mu tym serce. Rozumiał ją, był nią zafascynowany, poznawał każdy krok Zary ze szczerością, bo chciał poznać sekret jej silnego charakteru, tego, że tak pięła się na szczyt. - Czy ja wiem, czy dokładnie. Po prostu szybko pracują mi trybiki - pokazała na głowę i zaśmiała się pod nosem, chociaż to było bardziej wszystko już nerwowe. - To dobrze. A ja sama nie chce Ci go łamać, więc... tym bardziej mamy wszystko jasne - kiwnęła głową, spoglądając na mężczyznę. Było w nim coś innego, biła od niego niezależność, chłód i dystans, ale też był taką wersją o kilka leveli wyżej. Wiedząc, że oboje nie mogą się zranić, bo nic nie powinni od siebie oczekiwać powinna czuć ulgę. Więc dlaczego zabolało?
Wzięła głębszy oddech, nie odzywając się ani przez chwilę, gdy tłumaczył jej nowego siebie, gdy mówił, że jego romantyczność zniknęła, że jest ktoś, kto spędza z nim czas. Mogła się tylko domyślić kto zaliczał się do tego grona, ile kobiet było, ale byłaby hipokrytką, gdyby czepiała się o to. Minęły lata od ich rozstania, od momentu, gdy ostatni raz spojrzeli sobie z miłością w oczy i musieli ruszyć naprzód, on tym bardziej. - W takim razie, mam nadzieję, że do zobaczenia - szepnęła i pocałowała go w policzek - miło było Cię zobaczyć Nate - uśmiechnęła się do bruneta i odeszła. Jeśli ich drogi mają się przeciąć, zrobią to. Mieli szansę na lepszy kontakt, mieli szanse może na jakąś przyjaźń. Wystarczyło tylko, że wyciągną kiedyś do siebie rękę. Dziś jednak, musiała odejść, by poukładać sobie to spotkanie w głowie.

zt x2
I found myself blindsided
by a feeling that I've never known

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Belltown”