WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Kiedyś to sprawdzę. Jak znajdę lepszą, dam ci znać i was zapoznam, żebyś mogła się przekonać na własne oczy - skwitował odrobinę złośliwie, by zagrać jej na nosie. Tego typu przekomarzanki sprawiały mu sporo frajdy i nie mógł ich sobie odpuścić również teraz.
- Chciałbym zaprotestować, ale przyznam, że tak byłoby dla ciebie bezpieczniej - odparł, z całkowitą powagą zrównując swoje spojrzenie z tym jej. Mogła dostrzec, że jego spojrzenie stało się bardziej przeszywające i zabrakło w nim tego pełnego rozbawienia błysku. Chciał czy nie, musiał przyznać, że to jak się ubierała siedząc w domu miało na niego mniejszy, a często i większy wpływ i niespecjalnie starał się nad tym panować, a powodem dla którego trzymał ręce przy sobie, był tylko i wyłącznie zdrowy rozsądek bądź jego resztki, których się kurczowo trzymał. Niepokoił się więc nie tyle o to, że mogłaby mu odebrać możliwość lustrowania jej wzrokiem dzień w dzień, a tego, że mogłaby tego nie zrobić, zaś jego samokontrola zostałaby wystawiona na próbę z góry skazaną na porażkę.
- Mam swoje... Standardy i upodobania. Nie potrzeba mi w łóżku szarej myszki, ale nie wpadłem na to, że mogła tylko stwarzać pozory... - stwierdził zgodnie z prawdą. Nie przepadał za nudnymi, biernymi w sferze erotycznej laskami, które niby chciały wiele, ale ostatecznie pozwalały na to, by zjadł je wstyd i niepewność - Z tą krzywdą wydaje się to całkiem realne. Patrząc na to, że prawie nie odrywa od nas wzroku, zaczynam się zastanawiać, czy nie trafiłem na jakąś wariatkę - westchnął, ubolewając nad tym niekoniecznie trafnym wyborem, jakiego dokonał tego wieczoru. Szybko jednak puścił sylwetkę blondynki w niepamięć, bardziej zaabsorbowany odczuciami płynącymi z tego, jak palce Dawn przeczesywały jego włosy.
- Przecież żartuję, już się tak nie oburzaj - odparł ze śmiechem, widząc jak próbowała odegrać autentycznie oburzoną jego słowami. Doceniał, że nie żałowałaby pieniędzy na niego, jednocześnie samemu nie zamierzając żałować własnych na jej przyjemności. Od czasu do czasu lubił komuś sprawić przyjemność, zwłaszcza wtedy gdy był to ktoś mu bliski, a takich osób w otoczeniu nie miał za wielu. Co za tym szło, ukierunkował to przede wszystkim na Dawn. Pijąc swoje whisky, mało nie zakrztusił się palącym przełyk alkoholem, w skutek jej kolejnych słów, które musiał odtworzyć w głowie, by mieć pewność, że dobrze zrozumiał - Wiesz, że jeśli się zgrywasz to chyba się pogniewamy? - zapytał, marszcząc lekko czoło, gdy uważnie przyglądał się twarzy Dawn, chcąc rozgryźć, czy żartowała i chciała go wkręcić, żeby mieć powód do nabijania się z niego przez kolejny tydzień, wiedząc że i tak nie wszczynałby z tego powodu awantur. Wyglądała jednak na w stu procentach poważną i pewną własnych słów. A on nie potrafił od tak odmówić. Jedną propozycją zburzyła ten niekoniecznie solidny mur zbudowany z rozsądku.
- Co za desperatka... - mruknął w niezadowoleniu, gdy przyjaciółka wskazała na bar, a jego spojrzenie zrównało się z tym od dużo młodszej blondynki. Nie zastanawiając się długo, dopił do końca whisky - Chodźmy stąd - zadecydował i pozwolił Wheeler zsunąć się z jego kolan i wstał, by mogli skierować się do wyjścia, nie oglądając za siebie i by złapać taksówkę, którą mogli dotrzeć do mieszkania.

zt.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#1

Lettie czuła się... poirytowana. Niezgrabnie przeciskając się przez gąszcz spoconych ciał splątanych na parkiecie, marzyła jedynie o względnie wolnym stoliku. Co ją, do diabła, podkusiło do postawienia nogi w tym przeklętym klubie? Przecież docelowo miała ten wieczór poświęcić na szalenie interesujące rozważania na temat swojej - jak się niedawno okazało - zupełnie bezsensownej egzystencji. Tymczasem zamiast zgodnie z harmonogramem wzdychać za utraconą przyszłością, łokciami (dość agresywnie) wytyczała sobie drogę ku wolności, która przybrać miała postać osamotnionej loży. Marzenia ściętej głowy! Całkowicie wolny stolik graniczy z niemożliwością o normalnej porze, a co tu dopiero mówić o późnej godzinie, kiedy to fani imprez wszelakich szturmem podbijali lokalne kluby. Mimo to panna Atherton zdobyła się na godną podziwu determinację i bez chwili wytchnienia spojrzeniem przeczesywała każdy zakamarek, który znajdował się w zasięgu jej wzroku. Pierwsza loża okupowana była przez wyjątkowo namiętną parę, w ferworze uczuć zdającą się zapominać, iż nie każdy lubił mieć widok na dwójkę ludzi badających sobie nawzajem migdałki. Skrzywiwszy się z wyraźnym zdegustowaniem, zdecydowała się dla własnego komfortu psychicznego skupić się na następnym stoliku. Samotnie siedząca dziewczyna nie mogła stanowić zagrożenia, czyż nie? Machinalnie ruszyła w jej kierunku, ale zastopowała gwałtownie, gdy owa sympatycznie wyglądająca panna zaczęła wrzeszczeć coś o pierdolonym dupku, który złamał jej serce. Jak fascynujące by to nie było, Lettie miała wystarczająco własnych dramatów i nie potrzebowała znosić cudzych. Ostatnia w miarę wolna loża znajdowała się dość na uboczu i zajęta była tylko przez jednego mężczyznę. Sposób, w jaki siedział, jasno sugerował, czym zajmował się przez ostatnią godzinę. Nim Atherton zdążyła się powstrzymać, już nogi same niosły ją w kierunku nieznajomego. Trzy przypadkowe szturchnięcie i już bez pytania siadała naprzeciwko z nieprzeniknionym wyrazem twarzy. - To straszne gówno - odezwała się nieproszona, wzrok wymownie spuszczając na białą, wąską kreskę usypaną na blacie stolika. Wysunąwszy nieco podbródek, powróciła spojrzeniem do twarzy mężczyzny. - Nie jesteś na to za stary? - zadane pytanie wybrzmiało niemalże słodko, jakby wcale nie usiłowała sprowokować go do reakcji. A przecież to robiła, a błąkający się po ustach kpiący uśmiech był tego definitywnym dowodem.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#1

Znowu wkraczał w ten niechlubny etap własnego życia, w którym ocierał się o płomienie piekielne. Pozwalał im wypalać na swoim ciele kolejne rany, jakby z obojętnością podziwiając nieszczęsny upadek. Najmocniej bolały go ciągnące się chwile przed pustym płótnem, gdy jego dłoń zbyt długo była zawieszona w bez ruchu. Cisza przed burzą - w następnej sekundzie w szale rzucił paletą przed siebie, pozwalając farbom rozmazać się po (już nie) nieskazitelnej bieli. Z przekleństwem na ustach zrezygnował z dalszych starań oraz błądzeniu w poszukiwaniu weny. Rozsądnym rozwiązaniem w zaistniałej sytuacji byłoby podjęcie próby przekopania się przez stertę wypracowań nieszczęsnych studentów, którą w poprzednim tygodniu zebrał za karę. Już w chwili zadania zrozumiał jak niemądrze postąpił, doskonale znając swoje chęci do czytania tych wypocin - a przynajmniej większości. Zapewne sporą część tekstu opierała się na sparafrazowaniu studenckiego bóstwa - Wikipedii. Prawdziwy festiwal synonimów! Dlatego bez zastanowienia porzucił myśl o pracy, kierując się od razu w kierunku szafy. Szczęśliwie wyciągnął z niej czystą koszulę, kompletując do wybranego garnituru.
Cholera.
Nim się obejrzał jego upodlenie trwało w najlepsze. W klubowej kakofonii zaskakująco łatwo przychodziło mu zagłuszanie własnych myśli, które niczym diabeł na ramieniu szeptały mu do ucha koszmarne wizje. Nie liczył drinków spożywanych w loży zdobytej po znajomości - czy wsuwając bramkarzowi banknot w dłoń, pozbawił tym samym jakiegoś nieszczęśnika miejsca do zabawy. Bez wstydu odparłby, iż jest to mu wielce obojętne. Do czasu przedarcia się się przez mury - kim jest ten intruz? - Równie paskudne jak reszta świata - odparował, nieznacznie prostując się przy tym. Powinien zatrzeć z blatu stołu starannie wykonaną białą linię? Rozejrzeć się w popłochu za możliwym nalotem mundurowych? Zdrowy rozsądek nigdy nie był jego najlepszą stroną. Zaciekawienie sytuacją w jakiej się znalazł, ukrył pod maską ogromnej irytacji. Czy ona właśnie nazwała go starym? Prychnął na komentarz nieznajomej, zaskoczony jej tupetem. - A ty nie jesteś na to za młoda? - odpowiedział pytaniem na pytanie, wskazując głową na chaos dobiegający z pozostałej części klubu. Nie kuś losu, dziewczyno. Cisnęło mu się na usta, lecz ostatecznie zamarły nieznacznie rozchylone. Wysilając się na pełne oburzenia spojrzenie, nadal zastanawiał się nad jej prawdziwym celem. Czy naprawdę w głębi duszy pragnął zainteresowania jego losem?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#2
[po spotkaniu z Ezrą]

Zawsze umawiali się tego samego dnia, o tym samym czasie. Taka niepisana zasada, że o 22:00 po prostu spotykali się przy barze. Bez uprzedniego kontaktu, bez pytań, bez dzwonienia czy sms-ów. I to bardzo Erikowi pasowało. Potrzebował tego poczucia niezależności, jakiekolwiek zobowiązania go troche przerażały, nawet tak błahe jak sms, pytający czy aby na pewno pojawi się w miejscu spotkania.
Dzisiaj przyszedł jednak chwilę wcześniej, uprzednio wypijając kilka piw u znajomego. Usadowił się przy barze, skinął na znajomego mu już barmana i zamówił old fashioned. I tak, sącząc sobie drinka, wdał się w pogawędkę z owym barmanem, oczywiście w miarę możliwości, bo innych też trzeba było przecież obsłużyć. Rozglądał się od niechcenia wokół, obracając szklankę w palcach z pomalowanymi paznokciami. Skończywszy drinka, zamówił kolejnego i zerknął na zegarek. Leonardo się spóźniał, co niekoniecznie mu przeszkadzało, w końcu nie miał nic innego do roboty. A jednak miał nadzieję, że mężczyzna się szybko pojawi... Czemu właściwie? Przecież nie to, żeby mu jakoś zależało, skądże znowu. Włoch był po prostu dobry w łóżku, prawda? Do tego starszy, co nawet Erika podniecało. To jedyny powód, dla którego go wyczekiwał.
Kątem oka dostrzegł postać, zbliżającą się do baru, i jak się okazało, był to nikt inny jak jego kochanek.
Już myślałem, że się nie doczekam. - uśmiechnął się zalotnie, bawiąc się jeszcze pełną szklanką. - Co pijesz? - Zagadnął, machając już do barmana, by zwyczajowo postawić mężczyźnie drinka. W końcu jakoś trzeba był korzystać z pieniędzy rodziców, prawda? Za hajs matki baluj, jak to się mówi.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

1# stylówka


Leo nieczęsto się spóźniał. Właściwie - spóźnienia zdarzały mu się nad wyraz rzadko, najczęściej bywał idealnie o czasie, zwłaszcza jeśli chodziło o spotkania z Erikiem, czasem pojawiał się w barze nawet trochę wcześniej. Gdyby do umawiania się używali telefonów i smsów to tego wieczora mógłby poinformować chłopaka o tym, że zjawi się trochę później, ale że tego nie robili, to nie miał takiej możliwości. W sumie jemu też zwykle to odpowiadało tak szczerze mówiąc; on również niekoniecznie miał ochotę na zobowiązania. Nie to, żeby nie lubił chłopaka, bo naprawdę go lubił, ale faktycznie to, że niczego sobie nie obiecywali sprawiało, że ta relacja miała prawo bytu - i to nie tylko przez kilka nocy, ale od dość dawna, bo jakby nie było Leo i Erik widywali się już dłuższy czas. Gdzieś w podświadomości jednak wiedział, że dla Erika nie może to być nic więcej, niż wyłącznie romans - bo jak, skoro dzieliła ich różnica piętnastu lat? Fakt, że nie była ona wyczuwalna, przynajmniej nie dla D'Amico, ale nigdy nie wiadomo, kiedy Doughall znajdzie sobie młodszego kochanka, takiego w swoim wieku, z którym więcej będzie go łączyło niż dzieliło. I nie, Leo wcale tego nie chciał, po prostu brał taką ewentualność pod uwagę. Byłby głupi, gdyby tego nie robił.
Wywrócił oczami z lekkim, odrobinę kokieteryjnym uśmieszkiem, gdy został przywitany w ten specyficzny sposób. Ani dziań dobry, ani dobry wieczór, a od razu jakieś zarzucanie mu spóźnienia, doprawdy. Może to dziwne, ale poprawiło mu to humor; jakkolwiek abstrakcyjnie by to nie brzmiało.
- Wybacz, nie mam wpływu na warunki drogowe, a mijałem jakąś stłuczkę i musiałem wykombinować trochę inny dojazd - usiadł na stołku obok chłopaka i pocałował go krótko w policzek, bez specjalnych krępacji, drażniąc lekko swoim zarostem jego skórę. Nie sprawiało mu trudności takie okazywanie sobie sympatii, a przynajmniej nie ostatnimi czasy. Dzięki Erikowi stawał się bardziej otwarty i bardzo to sobie cenił w ich relacji.
- Niech będzie to samo, co mój towarzysz - posłał barmanowi lekki uśmiech i gdy ten zniknął po jego zamówienie znów przeniósł spojrzenie na Erika, wspierając się łokciem o blat baru i przyglądając się chłopakowi z iskierkami w ciemnych oczach.
- Jak ci minął tydzień? - standardowo, od czegoś trzeba było zacząć, a że naprawdę go ciekawiło jak ostatnie dni spędził jego kochanek, to to właśnie pytanie wydało mu się najbardziej odpowiednie na początek rozmowy.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Erik, przyzwyczajony do punktualności starszego, miał przez chwilę wrażenie, że jednak się nie pojawi. Ale tylko przez chwilę, bo wiedział, że przyjdzie. Do niego prawie zawsze wracali, czy chłopak tego chciał, czy nie. Sam fakt braku jakiegokolwiek zobowiązania (no, może poza cotygodniową imprezą) mu idealnie odpowiadał, a nawet sprawiał, że sam Erik wracał, zajmując to samo miejsce, w tym samym barze, o tej samej godzinie. Nie wiedział o mężczyźnie właściwie nic, znał tylko jego imię, no i bardzo dobrze zdążył się zapoznać z jego ciałem, pokrytym wieloma tatuażami. Cała "tajemnicza" otoczka tej znajomości intrygowała go na tyle, by wciąż wracać, a zarazem nie za bardzo zadawać pytań. Ot tak, klasycznie przerażony wkopaniem się w związek czy coś podobnego, zaprzeczał sam sobie. W sumie można było tą całą sytuację podciągnąć pod osobliwie funkcjonujący związek, biorąc pod uwagę fakt, że ostatnimi czasy raczej rzadko sypiał z kimś innym.
- Jak to nie? A ja przez ten cały czas myślałem, że jesteś jakimś bogiem... - wywrócił oczami, niby to oburzony, jednak tylko się z nim droczył. - Ale tak serio, to nie ma problemu, i tak byłem trochę wcześniej. - dodał zaraz, wzruszając ramionami i odruchowo przysunął się bliżej, trącając kolano mężczyzny swoim własnym, kiedy tylko dostał całusa.
- Nie narzekam, jak przejrzysz magazyny o modzie w przyszłym tygodniu to może mnie zobaczysz na reklamach Versace. - puścił mu oko, niby to od niechcenia chwaląc się robotą, jaką ostatnio zgarnął. - A poza tym to po staremu, byle do piątku. - dodał, tym samym insynuując, że czekał na to spotkanie i taka też była prawda. Napił się swojego drinka, który zdążył już nieco stracić na mocy przez to czekanie i powolne sączenie, ale nie przeszkadzało mu to. Już i tak był lekko wstawiony.
- A co tam u ciebie się działo? - zagadnął, opierając głowę na dłoni i zaraz lustrując go spojrzeniem. Trzeba było przyznać, że wyglądał tak samo idealnie, jak zawsze. Erik za każdym razem stwierdzał, że to zasługa włoskiego pochodzenia, Leo miał w sobie to coś, co niekoniecznie umiał nazwać, ale sprawiało, że po prostu był pociągający.
Młodszy odruchowo oblizał usta, po czym znów się odezwał, a po jego twarzy błąkał się figlarny uśmiech.
- ...Skoro prowadzisz, to chyba nie powinieneś pić, jeśli chcesz mnie zawieść później do hotelu... No, albo możemy wziąć taksówkę.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Cóż, właściwie w pewnym sensie ich relacja trochę zakrawała o związek, a nawet jeśli nie była takim typowym związkiem, w którym zakochani trzymają się za ręce i chodzą na romantyczne kolacje, to Leo i tak w tej chwili nie mógł chcieć niczego więcej. Z jednej strony - i tak było to więcej, niż kiedykolwiek miał, bo do momentu poznania Erika był przykładnym księdzem i nie wplątywał się w żadne relacji, czy to jedynie seksualne, czy romantyczne. Erik był jego pierwszym facetem i - co może dziwne, patrząc na to, w jakim ksiądz jest wieku - Leonardo nie ciągnęło nigdzie "dalej"; choć może byłoby to w pewnym sensie logiczne, bo skoro zasmakował jednego młodego ciała, to dlaczego miałby nie szukać kolejnych? Ale nie, nie szukał. Spotkania z Erikiem w zupełności mu wystarczyły i nie planował zmieniać swojego obiektu pożądania. No, chyba że chłopak sam zdecyduje, że nie powinni się dalej spotykać - to oczywiście mężczyzna musiałby uszanować.
- Może i jestem bogiem, ale jeśli nawet, to lubię udawać zwykłego człowieka ze zwykłymi problemami - parsknął krótko, obracając się bokiem w stronę baru, a przodem do swojego towarzysza i posłał mu ciepły, wesoły uśmiech.
- Versace, hm? - uniósł brwi, przyglądając się twarzy młodszego i po chwili namysłu sięgnął do jego skroni i delikatnie odgarnął mu kosmyki włosów z czoła. - Zawsze wiedziałem, że idealnie pasowałbyś do tych kolekcji. Versace projektował na tyle specyficzne stroje, że niewiele osób wyglądałoby w tych ubraniach tak dobrze, jak ty. I nie odbieraj tego jako przytyk, bo nie mam nic złego na myśli - mrugnął do niego delikatnie. W międzyczasie dostał swojego drinka, podziękował za niego barmanowi ciepłym uśmiechem i skinieniem głowy i napił się odrobinę, po tych dwóch małych łyczkach oblizując wargi i powracając spojrzeniem do chłopaka.
- U mnie właściwie... w porządku, chyba. Nic, o czym chciałbym opowiadać - wzruszył lekko ramionami. - I również czekałem na piątek i na spotkanie z tobą, tak - zaśmiał się cicho. Tak, doskonale zrozumiał co chwilę wcześniej powiedział mu Erik. Przechylił głowę lekko na bok i zastukał lekko palcami w szklankę z drinkiem. - A do hotelu możemy pojechać taksówką, nie widzę problemu. Chociaż jeśli pozwolę sobie wyłącznie na jednego drinka, to raczej nie powinienem mieć większych kłopotów z zapanowaniem nad kierownicą - wywrócił lekko oczami. - No, chyba że mi nie ufasz i wolisz nie wsiadać do auta, jeśli wiesz, że wypiłem. To też rozumiem. Wtedy wezwiemy taxi.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Gdyby Erik miał ustawić sobie status relacji z Leo, to byłoby to klasyczne to skomplikowane. W pewnym sensie oboje byli dla siebie "tymi pierwszymi". Młody był jego pierwszym facetem, a sam Leonardo był dla Erika pierwszym prawowitym kochankiem i sam nie wiedział jak się z tym czuć. Jednak i tak w to brnął, bijąc się potem z myślami w ciągu tygodnia, bo niby wyskoczyłby do klubu, poderwał kogoś, ale z drugiej strony... Obecnie nikt Włochowi nie dorywnywał i tu pojawiało się pytanie - czyżby jakieś, olaboga, zauroczenie skrzywiało mu światopogląd, czy może on rzeczywiście był tak dobry w łóżku. Tego się chyba nie dowie, bo przecież gdzież by się pogodził z faktem jakichkolwiek romantycznych uczuć.
- Bycie ukrytym bogiem całkiem by ci pasowało. - skwitował to, sącząc swojego drinka, a spojrzeniem wodził wciąż po twarzy swojego towarzysza. Tacy wpatrzeni w siebie, z boku wyglądali jak modelowa zakochana para.
Erik roześmiał się, słysząc komplement o swoim wyglądzie. No ba, dobrze wiedział, że zebrał najlepsze geny, nie trzeba było mu przypominać jaki jest przystojny, ale uwielbiał to słyszeć.
- Wiesz, ja po prostu lubię złoto, Versace lubi złoto, a zoto lubi mnie. Taka kolej rzeczy. - wyszczerzył się i zerknął na barmana, który podał drinka, po czym wrócił spojrzeniem do Leo.
Sięgnął dłonia do jego naszyjnika i zaczął obracać koraliki w palcach, słuchając jak bardzo nie miał nic do opowiedzenia o swoim tygodniu. Podniósł na niego spojrzenie, a jego uśmiech przybrał nieco figlarny, nonszalancki wyraz.
- Nigdy za wiele nie masz do opowiedzenia... Twoje życie musi być albo bardzo nudne, albo po prostu jesteś jednym z tych nieszczęśliwie żonatych ojców trójki dzieci, którzy w kryzysie wieku średniego w końcu odważyli się zbadać swoje homoseksualne fantazje. - odezwał się całkowicie szczerze, jak to miewał w zwyczaju. Już jakiś czas temu zaczął to podejrzewać. - Nie, żeby mi to przeszkadzało. Po prostu niewiele o tobie wiem i czasem się zastanawiam... - mylił się bardzo, ale no nie podejrzewał, że Leo mógłby być księdzem. Nigdy by mu to nawet nie przeszło przez myśl, przecież księża mieli żyć w celibacie czy jakoś tak. Wiadomo, że duży procent ten celibat łamało, w dodatku w dosyć obrzydliwy sposób. Jednak ta relacja była na szczęście obustronna, między dwójką dorosłych ludzi. Fakt, dzieliło ich te piętnaście lat, ale w momencie kiedy Erik dobijał do trzydziestki to już tak tego nie odczuwał.
- Nie no, wiesz przecież, że żartuję. Nie krępuj się, taksówka mi nie przeszkadza. - odparł i pociągnął lekko naszyjnik. Nie na tyle, by go zerwać, ale na tyle, by Leo to poczuł i przysunał się do niego na tyle, by zamruczeć mu do ucha - Coś mocniejszego też mam, gdybyś chciał. Chociaż wiesz, że nie będę nalegał. - sam lubił wszelakie używki, a kreska czy dwie umilała zakrapiany wieczór, ale nigdy by nikogo nie zmuszał. Tylko proponował.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Prawda? Też tak uważam - uśmiechnął się zadziornie, gdy usłyszał od Erika, że pasowałoby mu bycie ukrytym Bogiem. Leonardo bawiło to trochę bardziej, niż Erika, bo biedny chłopaczek nie wiedział czym jego kochanek zajmuje się zawodowo... Ale mimo to D'Amico miał nadzieję, że prędko się nie dowie, bo nie chciałby tracić ich relacji; za bardzo się w nią zaangażował, nawet jeśli nie przyznawał tego głośno.
- Dobrze ci w złocie, owszem - parsknął krótko i pokręcił głową, znów sięgając po swojego drinka. Upił trochę przez słomkę, przyglądając się Erikowi, a jego ciemne zwykle oczy migotały ciepłymi iskierkami w otaczającym ich klubowym półmroku.
Uśmiechnął się szerzej, widząc jak Erik sięga do jego naszyjnika i przechylił lekko głowę, wciąż nie odrywając od niego wzroku i powoli sącząc swojego drinka. Chłopak zawsze był dla niego intrygujący, a Leonardo nie do końca umiał wyjaśnić z czego to wynikało. Być może chodziło o to, że był tak młodym i kolorowym ptakiem? Tak innym niż cała reszta społeczeństwa? Fascynował go, pociągał i strasznie ciężko było mu sobie wyobrazić, że ta relacja mogłaby się zepsuć czymś tak trywialnym, jak jego praca. Dlatego wolał trzymać to w tajemnicy. Który facet normalnie zareagowałby na to, że sypia z księdzem? No, właśnie - raczej żaden.
Uniósł lekko brwi, słysząc teorię o tym, że jest facetem z żoną i trójką dzieci, który odważył się zbadać swoje homoseksualne fantazje. Zrobiło mu się trochę dziwnie, bo choć Erik był daleki od prawdy, to jednak oznaczało to, że podejrzewał go o coś - sam nie do końca chyba wiedział o co, ale w każdym razie wyczuwał, że Leo nie jest z nim do końca szczery. To była dość niepokojąca myśl: jeśli tracił zaufanie chłopaka, to znaczy, że robił coś źle. Może faktycznie za mało o sobie mówił? Tylko z drugiej strony - nie bardzo miał o czym opowiadać, a nie chciał też go okłamywać.
Zadrżał lekko, mimowolnie, gdy chłopak przyciągnął go do siebie za naszyjnik i zaczął mruczeć do ucha. Umiał robić na nim wrażenie, cholera jedna. Przełknął dość głośno ślinę i oparł przedramię o blat baru, tym samym sięgając ręką za Erika i kładąc dłoń delikatnie na jego plecach.
- Możesz mnie poczęstować czymś mocniejszym, nie mam nic przeciwko temu - uśmiechnął się do niego łagodnie, po chwili wahania łapiąc chłopaka za podbródek i przyciągając do siebie delikatnie. Pocałował go, niby trochę niepewnie, ale koniec końców przygryzł lekko dolną wargę chłopaka i pociągnął ją ku sobie, niespecjalnie zwracając uwagę na otaczających ich ludzi. Zresztą, większość i tak była zajęta sobą i towarzyszami, więc niekoniecznie przyglądali się całującym się przy barze facetom.
- Nie mam ani żony, ani dzieci, ani męża, ani cokolwiek sobie myślisz. Sypiam tylko z tobą. - może dziwna deklaracja jak na kogoś, kto niewiele mówi o sobie i jest raczej chodzącą tajemnicą, ale uznał, że w tym momencie jest Erikowi coś winien: chociaż ziarenko prawdy.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

W sumie to sam nie wiedział, jak by zareagował na wiadomość o pracy Leo. Ba pewno byłoby to jedno z dziwniejszych przeżyć w jego życiu... Z drugiej stroby, nigdy nie był wierzący. Babcia próbowała go przekabacić za młodu, jednak nic to nie dało, a teraz, gdy był już „samodzielny” (bo przecież nadal po części utrzymywali go rodzice), z kościołem miał na tyle wspólnego, że raz na czas podwiózł ową babcię na mszę, w ramach odwiedzenia jej. Całe życie traktował jak zabawę, więc może i nawet by się uśmiał z faktu, że jest pierwszym kochankiem owego księdza. Babcia zawsze go nazywała małym diabełkiem, więc w końcu się to spełnia, jak widać na załączonym obrazku. Ksiądz dla niego zostawia koloratkę na plebanii i włóczy się po klubach i hotelach, spędzając upojne noce. Dobrze, że wybrali piątki jako dni ich schadzek, odprawianie mszy na kacu na pewno nie byłoby przyjemne.
Erik był po prostu osobliwością. Mówił często to, co mu ślina na język przyniosła i miał w głębokim poważaniu opinię innych. Tym samym zawsze świetnie wyglądał w swoich designerskich ciuchach, które często dostawał po sesjach zdjęciowych i mało kto kwestionował jego prezencję - pomalowane paznokcie czy czasem cień na powiekach? Przecież nie dość, że mu to pasowało, to jeszcze był modelem i artystą, więc wszystko mu wolno.
Sama historyjka z żoną i dziećmi była raczej żartem. Ta tajemnica ciągnęła go do Włocha i chciałby ją odkryć, ale z drugiej strony fakt, że nie wiedział o nim prawie nic był podniecający i intrygujący na tyle, że Erik sam wracał, jak jakiś cholerny bumerang. Co było do niego w ogóle niepodobne, ale jakimś cudem się tak działo. W sumie jak ksiądz, to i cudotwórca.
W takim razie możemy pójść do toalety teraz... Albo zadzwonić po taksówkę do hotelu? - Mruknął, kiedy usłyszał odpowiedź Leo, uśmiechnął się i rozluźnił uścisk na jego naszyjniku, odsuwając się na swoje miejsce. To jednak nie było mu dane, bo zaraz został przyciągnięty do pocałunku. Wolną dłoń oparł na udzie D’Amico, zaciskając na nim lekko palce by nie spaść ze swojego stołka, po czym, bez zawahania pogłębił pocałunek. Tęsknił za tym, a w brzuchu poczuł to dziwnie przyjemne i ekscytujące uczucie. Boże, co ten człowiek z nim zrobił... jeszcze zacznie romantykować i sam zaproponuje jakąś kolację czy inną, jakże typową randkę. Spacer po parku i film w kinie? O zgrozo.
Do tego jeszcze to wyznanie. Nie spodziewał się tego, chociaż powinien. Nie odsunął się jednak jakoś znacznie, chociaż w pierwszej chwili miał ochotę zwinąć cały swój interes i w podskokach opuścić ten przybytek. Nie zrobił tego jednak, nie chciał, by to jedno zdanie popsuło wszystko. Czy może raczej: nie chciał, by jego reakcja na zwykły fakt wszystko zaprzepaściła.
Zaśmiał się po chwili. Ten cały proces myślowy niby trwał kilka sekund, a jednak jemu wydawało się, jakby to była wieczność.
Jasne, jasne. - zażartował typowo dla siebie i pokręcił głową, niby to niedowierzając. Nie umiał brać takich rzeczy na serio. - To skoro jestem taki wyjątkowy, zabierz mnie do hotelu. - dodał po chwili, przesuwając dłoń w górę uda Leo, niby przypadkiem, ale w sumie to specjalnie. Nie mógł już dłużej czekać, te siedem dni mu wystarczyło.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Leo nie uważał tego, co powiedział, za przejaw jakiegoś niesamowitego romantyzmu - powiedział to głównie dlatego, że chciał, żeby Erik przestał go podejrzewać o jakieś tajemnice i niecne zamiary. Próbował mu przekazać wyłącznie tyle, że nie powinien się przejmować żadną żoną czy dziećmi, bo Leo nikogo takiego nie ma - a że przy okazji powiedział mu trochę za dużo i wyznał, że Erik jest jedyną osobą, z którą sypiał, to inna sprawa. Czasem miewał za długi język, cóż poradzić.
Uśmiechnął się pod nosem, patrząc na dłoń chłopaka przesuwająca się po jego nodze. Niby nic takiego, ale jakie było przyjemne i jak bardzo pobudzało wyobraźnię Leonardo.
- Przecież wiesz, że jesteś wyjątkowy - odpowiedział tylko cicho, kładąc dłoń na jego dłoni (trochę dlatego, że chciał poczuć jej ciepło, a trochę - żeby przypadkiem nie powędrowała wyżej, bo zrobiłoby się niebezpiecznie). - Dobra, idziemy. Złapiemy taksówkę pod klubem - uśmiechnął się do niego ciepło, uregulował rachunek za ich obu i wyszedł razem ze swoim kochankiem z lokalu. Tam zapewne dość szybko udało im się złapać taryfę i pojechali w stronę hotelu.

zt x2 <3

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#13

Jakoś nie chciała wyjść z etapu imprezowania i wolnej duszy po tym rozstaniu. Nie żeby wcześniej była spokojną domatorką, ale od czasu tego całego cyrku, to szczególnie chętnie sięgała po używki i wychodziła na imprezę, aż wszystkie zaczęły jej się trochę zlewać w jedno.
Zaniepokoiłoby ją to, gdyby nie była Virgie, i to w stanie ducha, w którym po prostu chciała się dobrze bawić na przekór wszystkiego. Co za tym szło - niedosypiała, bo i pomiędzy pracą, imprezowaniem i jakimiś próbami w-miarę-ogarniania-życia, to jakoś trochę brakowało jej czasu na sen.
Ale proszę was. Szła na imprezę, pod makijażem nie było widać worków pod oczami. Co prawda postawiła na strój równie skąpy co wygodny - obcisłe czarne body i trampki, ale nie zamierzała się dać pokonać niedoborom snu na parkiecie.
Szpilki i obcasy i tak były przereklamowane.
Z narzuconą na siebie, skórzaną kurtką, spacerowała w tę i wew tę przed klubem, czekając na resztę damskiej ekipy, z która miała plan spędzić ten sobotni wieczór. Sao przekazała wieści o imprezce, w ciągu tygodnia, w pracy, czyniąc to prawie że jej poleceniem służbowym.
Chociaż Biondi żadną szefową jeszcze nie była.
Leniwym spojrzeniem omiotła kolejkę przed klubem, zastanawiając się czy znajdzie się choćby tam ktoś na tyle interesujący, do wyrwania na jedną noc.
W końcu była wolna, mogła korzystać, a w przeciwieństwie do Hughes nie bała się spotkań sam na sam z randomami i nie potrzebowała kół ratunkowych.
Beztroskie, jak cała Virgo.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Saoirse chciała wejść w etap imprezowania i picia! Jeny jak ona dawno się tak nie bawiła, ostatni raz na studiach, bo później praca u taty, wypruwanie żył, wieczne nadgodziny. Wszystko to nie było niczego warte, bo teraz była tutaj - pracowniczka domu pogrzebowego, paląca marihuanę na przerwach i przede wszystkim posiadaczka profilu na aplikacji randkowej. Gdyby ktoś jej powiedział rok temu, że jej życie obroci się do góry nogami to by się puknela w czoło. A co najważniejsze w małej, podręcznej torebce miała molly, bo pamiętała jak bardzo ją lubiła, gdy była na studiach.
Saoirse długo nie wiedziała w co się ubrać. Chodziła w samej bieliźnie pi pokoju i przymierzała różne outfitu, stwierdzając na końcu, że zdecydowanie za dużo ma tych biurowych, a za mało prywatnych. Musiała kombinować, nie mogła iść na zakupy przed samym wyjściem, a nie pomyślała wcześniej. Dobrze, że chociaż bieliznę miała ładną. Postawiła więc na jasne, obcisłe jeansy z wysokim stanem, białą koszulę, która zapiela tylko do połowy, przez co doskonale można było widzieć jej koronkowy stanik z ozdobnymi ramiączkami; górna część garderoby wsadza nonszalancko do środka spodni i trochę zsunęła ja z ramion. Na szyi zawiesiła kilka złotych łańcuszków o różnej długości, do tego kolczyki i na prawie gotowa. Włosy zostawiła rozpuszczone, ubrała krótkie botki na grubym obcasie, a całość zakończą oczywiście makijażem. Podobała się sama sobie. Złapała za małą torebkę i wyszła z mieszkania, bo Uber już na nią czekał.
Jeszcze zanim samochód się zatrzymał Saoirse zauważa Virgie. Ta wyglądała nieziemsko, trochę zdzirowato, ale czy nie na tym polega imprezowanie po zerwaniu? Zresztą ona też nie wyglądała jak świętoszka. Zapłaciła kierowcy, zostawiając spory napiwek i wyszła jej naprzeciw z szerokim uśmiechem.
- Zajmijmy kolejkę. - powiedziała na przywitanie, ale tłumy za blondynka nie umknęły jej uwadze. A nie chciała tu stać cała noc, było zimno.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Tydzień ma 7 dni. 3 dni w ciągu ostatniego tygodnia spożywała alkohol w ilościach przekraczających lampkę wina. Raz w domu, raz w klubie ze striptizem no i dziś. Powiedzenie „do trzech razy sztuka” pasuje wręcz idealnie.
Czy to już początki alkoholizmu? O nie, nie, nie... to początek czegoś zupełnie innego – wolności, robienia tego na co ma się ochotę, gdzie się chce i z kim. Pomijając fakt metryki i tego, że podobne wyskoki powinny mieć miejsce na studiach, Molly po rozwodzie postanowiła sobie odbić stracone lata. W jaki sposób? A no tutaj panowała zupełna dowolność. Liczyło się tylko i wyłącznie zadowolenie z życia. Z tego co jest tu i teraz. A tu i teraz szykowała się na imprezę wrzucając z szafy kilka par czarnych spodni i topów w tym samym kolorze. Wieczna żałobnica... jak zwykła o sobie mówić bowiem kolor czerni dominował w jej jesienno-zimowej garderobie. Wychodząc z założenia, że ładnie podbija blond kolor włosów kupowała bez opamiętania wszystko co ciemne. Tym oto sposobem założyła czarne, woskowane spodnie i top na ramiączkach, do tego dorzuciła pasek logowany złotą klamrą, złote kolczyki w kształcie dużych kół i wyjątkowo zdjęła z szyi naszyjnik z pierścionkami bowiem byłby zbyt widoczny. Niekoniecznie chciała się nimi „chwalić” w klubie. Dosuwając botki na wysokim słupku wyjrzała przez okno. Idealny czas... akurat podjechała taksówka więc wystarczyło zarzucić na plecy również ciemną skórę, zabrać niewielką torebkę i wio!
Przed klubem zjawiła się jako ostatnia.
Kurwa. Nie lubiła się spóźnić. Nigdy.
Dołączając do pozostałych dwóch panien cmoknęła je w policzki pamiętając, że nie używała dziś żadnych pomad, które mogłyby zostawić na ich skórze kolorowy ślad.
- Dobry wieczór – uniosła zadziornie kącik ust do góry co naprawdę nie zwiastowało nic dobrego. – Nawet nie wiecie jak cholernie mi tego brakowało – rozejrzała się po sznureczku stanowiącym kolejkę do wejścia. Mimo kilku metrów wszystko szło na tyle sprawnie, że po niespełna 10 minutach dziewczyny z pieczątkami na wierzchu dłoni weszły do środka zaliczając najpierw szatnie gdzie zostawiły okrycia wierzchnie. Później przeszły na salę wypełnioną po brzegi tłumem.
– W towarzystwie czego dziś stracimy godność? – zerknęła w stronę barku mając na myśli alkohol...

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

A więc dobrały się. Trzy blondynki pragnące niczego innego, niż tylko kolejnej beztroskiej zabawy. Najpierw przyszła Sao. Virgo nie mogła się powstrzymać od zmierzenia jej spojrzeniem od góry do dołu, zwłaszcza zatrzymując na chwilę spojrzenie na tej prześwitującej bluzce. Po czym wydała z siebie gwizd, które nie powstydziłby się żaden budowlaniec.
- Mam nadzieję, że nie ubierasz się tak do klientów? - puściła przyjaciółce oczko, a potem klepnęła ją w ramię.
Ustawiały się już w kolejce, kiedy nadeszła kolejna część ekipy. Wisienka na torcie, co nie?
- Oooo! Gr....Molly! Czerń jak zawsze wyszczupla, nie? - nie mogła się powstrzymać od żarciku na dzień dobry, w końcu tak dawno się nie widziały i nie miała żadnej okazji jakimkolwiek rzucić.
Ale dopiero na pytanie o tracenie godności zaświeciły jej się oczy i zaśmiała się w głos.
- Ważniejsze jest... - uniosła melodramatycznie palec wskazujący do góry, robiąc przerwę - z kim
Nie precyzowała tego, czy miała na myśli to, że same dla siebie były doborowym towarzystwem do tracenia godności, czy miała inne, bardziej prymitywne myśli w głowie, ale zaraz też postanowiła rzucić trochę światła na sprawę i zaspokoić ciekawość Murphy.
- Tak się składa, że skombinowałam coś, co bardzo pasuje do twojego imienia
I tracenia godności też.

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Genesee”