WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

<div class="lok0"><div class="lok1"><div class="lok2"><img src="https://wedkuje.pl/foto_premium/pstrg-s ... /div></div>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Zawsze podobała jej się jesień, choć pogoda nie stanowiła w tym przypadku głównego atutu tej pory roku. Od dziecięcych lat uwielbiała obserwować tańczące na wietrze liście, które przybierały w tych miesiącach ogniste barwy. Wyobraźnia małej Rosse tworzyła wtedy cudowne historie o wróżkach oraz innych magicznych stworzeniach. Ktoś mógłby pomyśleć, że z tej młodej dziewczynki powinna wyrosnąć wspaniała pisarka! Jednak jej życie potoczyło się w taki, a nie inny sposób i świat nie otrzymał okazji poznania przesiąkniętego magią świata, jaki niegdyś stworzyła. Spacerując po pobliskim parku, dostrzegła samotnego wędkarza na niewielkim pomoście. Od razu przypomniało jej to błogie chwile z dzieciństwa. Czasami razem z dziadkiem i starszym bratem wybierała się złowić jakąś smaczną rybkę na obiad, choć jej wkład był wtedy naprawdę znikomy. Do teraz jednak pamiętała sytuację, jak kochany Chandler zamachnął się tak wędką, iż haczyk niefortunnie zaczepił się od tyłu o jego spodnie. Pech chciał, że gdy z entuzjazmem wykonał kolejny ruch... automatycznie szarpnął się w stronę krawędzi pomostu. Biedaczek zaliczył wtedy olimpijski skok do wody, a mała Ross ledwo potrafiła zamaskować malujący się na jej twarzy uśmiech rozbawienia. Dlatego jako dobra siostra wybrała się do sklepu wędkarskiego po prezent dla drogiego jej brata. Radośnie wkroczyła do pomieszczenia, już od progu witając się ze znudzonym mężczyzną za ladą. - Czy mógłby mi pan doradzić, co powinnam kupić dla początkującego pasjonata wędkarstwa? Ostatnio łowił ryby nurkując... - zapytała zamyślona, przyglądając się uważnie sprzedawcy.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#9

Inspiracja. Tego czasem każdy człowiek potrzebuje. Inspiracja do zrobienia obiadu, inspiracja do przemeblowania w swoim mieszkaniu, inspiracja do zmian w życiu. Lorna nie była wyjątkiem, ona też często szukała inspiracji i nigdy nie bała się po nią sięgać! Dlatego miała tendencje do lądowania w różnych dziwnych miejscach i na różnych dziwnych… aktywnościach. Czasem to były jakieś szalone zajęcia sportowe, a czasami spektakl amatorski, który zapewniał jej traumę, przez fatalny scenariusz połączony z naprawdę, naprawdę fatalną grą aktorską. Inspiracja doprowadziła ją też dzisiaj tutaj, przez ulotkę tego właśnie oto sklepu wędkarskiego, informującego o wielkiej wyprzedaży po sezonie letnim i przed sezonem jesienno-zimowym. Zwykle nie interesowała się łowieniem, nigdy nie była nawet na rybach, ale dzisiaj potrzebowała inspiracji na odwrócenie swojej uwagi, i ta ulotka spadła jej jak z nieba! Czy raczej została wręczona przez pewną staruszkę, więc można to uznać za znak. A od czego potrzebowała oderwania? Wbrew pozorom nie od faceta, ani problemów sercowych. A przez psa. Psa, który niedawno został potrącony i przebywał teraz w lecznicy. Psa, po którego nikt się do tej pory nie zgłosił, a ona coraz bardziej chciała go zatrzymać… więc tak, stała przed witryną, marszczyła brwi, marszczyła nos i przyglądała się zaprezentowanym tam haczykom, wędkom i całej reszcie tego tałatajstwa. I już chciała odejść, kiedy odwróciła się i proszę, kolejny znak! Znana twarz! - O jasny gwint, nie mów, że idziesz właśnie na tą wspaniałą promocję i że jesteś fanem dużego haka - rzuciła na przywitanie, chociaż nie miała podstaw żeby sądzić, że zamierzał wejść akurat do tego sklepu. Ale to detale, chciała zacząć rozmowę, nawiązać do wędkarstwa, więc...to był jakiś start!

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

— 10 — Z zamyślenia wyrwał go damski, znajomy głos, którego w pierwszej chwili w otchłani zamglonego umysłu nie potrafił dopasować do odpowiedniej twarzy. W tej pierwszej chwili, w której jeszcze nie przeniósł spojrzenia na Lornę, w której wpatrywał się uparcie w telefon, nie patrząc nawet gdzie idzie i czy na jego drodze nie pojawi się nagle ktoś, z kim mógłby się zderzyć. Ktoś taki jak Lorna. Lorna Ebberhart, którą znał od dawna i której równie dawno nie widział, teraz rozpromieniając się na jej widok i pozwalając sobie zatrzymać się na moment, na ten krótki moment, w którym zamieni z nią dwa słowa, spojrzy na wystawę sklepu w którą była wpatrzona i wreszcie nawiąże do tego, co przed chwilą w jego kierunku powiedziała. I co tak bardzo go rozbawiło, że zamiast zwyczajnego, prostego uśmiechu, słyszała już tylko dźwięczny śmiech, przerywający niechcianą ciszę.
A wyglądam tak jakbym tam szedł? – tak szczerze? Ani trochę! Judah najprawdopodobniej nawet ani razu w swoim życiu nie był na rybach, a kto choć trochę go znał powinien też wiedzieć, że zdecydowanie bardziej wolał... inne rozrywki. Nie tak odpowiednie w jego wieku jak siedzenie od świtu nad jakąś rzeką z wędką w ręce, ale na tę chwilę bardziej go interesujące. W końcu przechodził kryzys, nie mógł zachowywać się jeszcze jak normalny czterdziestoparolatek. – Co tu robisz dzieciaku? Nie mów, że pod koniec listopada wymyśliłaś sobie łowienie ryb – zabawne w jakie skrajności popadał Judasz, jedną dwudziestopięciolatkę nazywając dzieciakiem, podczas gdy drugą... drugiej po prostu już tak nie traktował. I co najlepsze - absolutnie nie widział w tym nic złego! Lorna już od jakiegoś czasu w jego oczach była kimś pokroju takiego dziecka, które prędzej by opieprzył za głupi pomysł jakim było łowienie ryb zimą niż z którym sam pojechałby na te ryby, zakładając, że w ogóle uważałby je za dobrą formę rozrywki. Tak już po prostu było. Niezmiennie od kilku lat, od momentu w którym ją poznał, dowiedział się ile jest od niej starszy i doszedł do wniosku, że w tej relacji nie może sobie pozwolić na nic więcej. Przynajmniej ten jeden, jedyny raz.
Nie, poważnie? Nie masz lepszych rozrywek w życiu? – wypalił jeszcze, kiedy samo spojrzenie Lorny poniekąd odpowiedziało na jego poprzednie pytanie w taki sposób, w jaki po niej akurat się nie spodziewał. – Ja bym Ci wymienił przynajmniej pięć takich opcji, które znacznie przebiją jakieś ryby. Słowo daję, wszystkie lepsze niż marznięcie nad jakąś rzeką i grzebanie przy robakach – ale Judah był też zwykłym mieszczuchem, dla którego lepszą formą spędzania czasu była impreza niż nawet taki biwak czy spanie w namiocie na własnym trawniku. Tego zapewne też nigdy w życiu nie robił.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Chyba lepiej zderzyć się z człowiekiem, czy jakimś znakiem albo latarnią. To na pewno o wiele bardziej bolesne doświadczenie! Albo z rowerem, czy tą hulajnogą elektryczną, bo te dwa środki lokomocji mogą spowodować dość spore obrażenia, które bez wątpienia zepsują człowiekowi dzień.
- Widziałabym cię w takim ciemnym sztormiaku, jako dowódcę kutra! - odpowiedziała od razu, uśmiechając się z rozbawieniem i mrużąc lekko oczy, jakby sobie to naprawdę wyobrażała. - To znaczy kapitana. Na pewno nie zwykłego majtka, o nie, nie nadawałbyś się do szorowania pokładu. Masz do tego kiepski nos - okej, nie do końca wiedziała dlaczego nos, ale chciała mu jakoś podnieść samoocenę. Nie żeby tego potrzebował, to była tylko jej zdecydowana nadinterpretacja. Lorna z kolei nigdy nie zakładała, czy ktoś chodzi na ryby, czy nie, bo prawdę mówiąc to coś, o czym naprawdę nigdy nie myślała. Może gdyby mieszkali w małym miasteczku koło jeziora, ale w wielkim mieście? Nigdy nikogo nie pytała, czy lubi łowić.
- Jak powiem, że przywiodła mnie tutaj siła przeznaczenia, to mi uwierzysz? - zapytała z rozbawieniem, a potem pokazała mu ulotkę, unosząc lekko brwi. Zastanawiała się czy teraz ma ją za jakąś wariatkę, która jak tylko dostanie jakąś ulotkę to za nią podąża, kupuje coś, co jest na niej reklamowane lub polecane. A kiedy ostatni raz się widzieli, na pewno taka nie była.
- Okej, tak naprawdę szukam odwrócenia uwagi od… czegoś - odpowiedziała tajemniczo, nie zdradzając jeszcze że chodzi o psa, a nie na przykład o faceta. A potem uniosła brwi. - No to co byś polecił? - zapytała zaraz potem, ciekawa cóż za intrygujące wizje i pomysły kręcą się po jego głowie! Dawno się nie widzieli, trzeba sprawdzić jak wiele się zmieniło!

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Przez krótką chwilę wpatrywał się w Lornę z niedowierzaniem, po czym sam roześmiał się głośno, przesuwając spojrzeniem raz jeszcze po wystawie sklepu.
Nos? Więc próbujesz mi właśnie powiedzieć, że gdybym chciał kiedyś dostać dowódcą kutra musiałbym zoperować sobie nos? – nie ukrywał ani rozbawienia, ani tego niedowierzania, które niedługo później znowu wymalowało się na jego twarzy. I to nie dlatego, że wziął słowa Lorny na poważnie, nie tylko w kontekście złego nosa jak na takie stanowisko. Przede wszystkim właśnie jej wyobrażeń wokół tego, w jakiej roli by go widziała - dowódcy kutra w ciemnym sztormiaku. Naprawdę?! – O przepraszam, kapitana – poprawił się tak szybko jak tylko zrozumiał własną pomyłkę. W końcu zwykłym majtkiem nie mógł być, czyż nie? – Nie wiem, muszę się nad tym zastanowić – przyznał szczerze, w odpowiedzi na jej pytanie o przeznaczeniu. Bo czy wierzył w jakiekolwiek przeznaczenia? Nie. Czy wierzył w jakieś siły, które mogły ją przyciągnąć właśnie pod ten sklep? Też nie. A czy wierzył w magię reklam i ulotek, które czasem tak potrafiły zaciekawić, że ściągały nowych klientów? W to już tak. I to na to, według Judaha, złapała się właśnie Lorna. – Okej, mają bardzo dobrego specjalistę od marketingu, bo nawet ja prawie dałbym się skusić na takie okazje – przyznał, trochę naginając prawdę, w miarę jak kąciki jego ust znów unosiły się ku górze. – Od czego? Co aż tak bardzo wymaga odciągnięcia twojej uwagi, że rozważasz nawet pójście na ryby? – przecież o to cały czas się rozchodziło, tak? Więc o tym Judah ciągle myślał, błędnie wierząc, że Lorna pod wpływem pierwszej lepszej ulotki znalezionej na ulicy postanowiła znaleźć sobie nową formę rozrywki - łowienie ryb.
Ale zanim zdążyła mu odpowiedzieć, pod wpływem presji, którą nagle poczuł, mając świadomość, że jego propozycja może odwiedzie ją od tego głupiego pomysłu, zaczął wymyślać inne formy rozrywek. Może trochę odbiegające od tych, którymi sam wypełniał swój wolny czas, ale zawsze lepsze niż ryby. – Na początek powrót do domu – spojrzał na nią uważnie, przyglądając się dłoniom wciśniętym w kieszenie kurtki i zaróżowionym policzkom. – Jest zimno i jak nie przez ryby to rozłożysz się przez stanie tutaj. Ale jeśli nie chcesz wracać do domu to kino? Jedzenie? O, hej, możesz któregoś dnia wpaść do the Edgewater, mamy nowe menu – bo była tam już kiedyś, prawda? Musiała, choćby dla samego Judaha! – Albo idź na zakupy. Ale może akurat nie w tym sklepie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

A Lorna uśmiechnęła sie, bo czemu nie, śmiech to była bardzo zaraźliwa sprawa! Poza tym miała dobry humor i nic nie zapowiadało, żeby zaraz miał się pogorszyć.
- Nie nie, tylko gdybyś chciał szorować pokłady - poprawiła go, bo przecież mu powiedziała, że na dowódcę to się nadaje idealnie. Ona tam by wskoczyła na jego łajbę i dałaby się pohulać! Kiedyś nawet to rozważała, no ale, trochę im relacja weszła na inne tory i wyszło inaczej.
- A ile czasu potrzebujesz na takie zastanawianie się? - zapytała, ciekawa czy zaraz pozna odpowiedź, czy nie. Zawsze jej się wydawało, że to trochę… no naturalne i że każdy wie, czy wierzy w karmę, przeznaczenie, w kosmitów, w szczepionki, w płaską ziemię… ale jak chciał, mogła mu dać trochę czasu. Nie ma problemu, nigdzie się nie śpieszyła. Sklep z wędkami też raczej nigdzie nie odpłynie, jak rybka w przeręblu, heh. Mam gorączkę, ok.
- Jak chcesz, możesz mnie zabrać do domu - no wymienił tyle rzeczy, że najłatwiej było wybrać opcję numer jeden! A potem wróciła do wcześniejszego pytania, bo nieładnie ignorować pytania. - Chyba zaadoptuje psa - przyznała, a potem westchnęła - myślałeś że chodzi o jakiś dramat sercowy albo dotyczący faceta, co? - dopytała po chwili, z rozbawieniem - ale nie, nie chodzi nawet o męskiego psa, a o suczkę. Wylądowała u nas w lecznicy po potrąceniu, a teraz nikt się po nią nie zgłasza - wyjaśniła, przechylając lekko głowę w bok. A potem znów zerknęła na witrynę i znowu na mężczyznę. - Stałeś kiedyś przed takimi dylematami? Czy tylko kobiety ci w głowie i problemy z nimi związane? - zapytała, zaintrygowana. Zawsze z chęcią wysłucha trochę ploteczek! Zwłaszcza z męskich ust, rozprawy o rozterkach sercowych zawsze były bardziej intrygujące.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Na szczęście czegoś takiego nie mam jeszcze w planach – jej uśmiech musiał być zaraźliwy, bo zaraz po nim podobny wykrzywił do góry kąciki ust Judaha, kiedy śmiało przyznał się, że żadnym majtkiem nie planuje zostać. Sam nie wiedział czemu tak szybko próbuje rozwiać wszelkie wątpliwości Lorny, jakoby miał kiedyś porzucić swoją pracę w restauracji na rzecz nadzorowania jakiegoś kutra, ale jak widać - miał jakąś dziwnie silną potrzebę by to zrobić. – Nie wiem – rzucone po raz drugi nie dało zapewne Ebberhart takiej odpowiedzi, jaką chciałaby usłyszeć. – Nie wierzę w przeznaczenia, więc odpowiedź mogłaby być jasna. Ty wierzysz? – a z racji, że już chyba nie tylko rozmawiali o tym przeznaczeniu, które przywiodło ją pod sklep wędkarski, przyjrzał się jej uważnie i z zaciekawieniem czekał na jakąś odpowiedź. Spodziewał się nawet, że z ust Lorny może paść krótkie i wyjaśniające wszystko tak, ewentualnie jakieś to zależy - bo przecież wiele ludzi uważało, że to właśnie zależy. Ale nie Judah. Zbyt twardo stąpał po ziemi, by wierzyć w coś takiego.
Zaśmiał się na wspomnienie o zabraniu jej do domu, zupełnie nie spodziewając się takiej odpowiedzi. – Do swojego? Nie wiem czy mi wypada – delikatnie tylko pokręcił głową, w ostatniej chwili, zanim dodał typowe dla siebie dzieciaku gryząc się w język. Tak jakby teraz, podczas tej rozmowy, nagle przestała być dwudziestopięcioletnim dzieciakiem, za jakiego zwykle ją uważał. – Psa? – powtórzył zaraz po niej, orientując się, że chyba faktycznie spodziewał się nieco innej odpowiedzi, nawet jeśli niczego z góry nie zakładał. – O psie nie pomyślałem. Ale skoro nikt się po niego nie zgłasza, to zaadoptuj. Nie mówiłaś mi kiedyś, że zawsze chciałaś mieć jakiegoś? – a może to nie Lorna? Z rozbawieniem jednak pokręcił głową na jej kolejne słowa, jakby już chciał powiedzieć w ramach żartu coś podobnego do you got me! W tej chwili jedynie problemy z dziećmi. Więc jeśli zapytasz - tak, dalej odradzam posiadanie jakichkolwiek w przyszłości – uśmiechnął się krzywo, zerkając w stronę kilku osób wychodzących właśnie ze sklepu. – I nie, nie stałem. Ale na twoim miejscu pewnie bym tego psa wziął. Co Cię powstrzymuje? – bo jego na przykład chęć posiadania czystego mieszkania, w którym nie ma kłębów sierści i błota wnoszonego do środka po każdym spacerze. Dlatego wybrał kota. Bez sierści oczywiście.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Tak, zdecydowanie, Lorna lubiła zarażać uśmiechem. Bo czemu nie, to lepsze niż rozdawanie ludziom…. no chorób na przykład, i to o wiele lepsze przecież! Przede wszystkim sama nie lubiła żadnych chorób łapać i chorować, bo to ani troche nie było przyjemne. I jednak jej plan dnia był wypełniony po brzegi wymagającymi studiami i wymagającą pracą, więc nie miała po prostu czasu na takie rzeczy!
- Wydaje mi się, że chyba jednak jakieś musi być. Na coś trzeba zrzucić te wszystkie zawirowania w życiu, dziwne przypadki i nagłe wypadki - przyznała, z lekkim rozbawieniem. Czasem tak było, że człowiek przegapił okazję, było mu smutno, a tu proszę, jednak zyskiwał lepszą po jakimś czasie! Na co innego to zrzucić, niż nie na przeznaczenie właśnie?
- No ja ci na to pytanie nie odpowiem, sam musisz wiedzieć, co wpada, a co wypada - zauważyła, bo najwyraźniej miała jakąś taką głupawkę. Może to opary sprzętu rybackiego, albo smog unoszący się w powietrzu, kto wie.
- Tak, psa - skinęła lekko głową, a potem zaśmiała się cicho - a co myślałeś? - zapytała, zaintrygowana. A potem pokiwała głową - tak, chciałam. Ale to o wiele większa odpowiedzialność, niż rybka - dodała, kiwając powoli głową. I w sumie, sobie jeszcze o tym pogadali, o dzieciach też, przenosząc się pewnie ostatecznie do jego chaty, bo faktycznie było zimno, w końcu to była jesień, w zeszłym roku (heh), więc no, tak było, było fajnie, etc!

/zt x2 :lol:

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Phinney Ridge”