WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Zablokowany
Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Za dużo. Za dużo skrajnych emocji, za dużo niepewności, za dużo niewiadomych, za dużo stresu i za dużo wydarzeń w krótkim czasie. Hirsch przestał sypiać praktycznie w ogóle, ale nie chciał wspomagać się jakąkolwiek farmakologią. Wyprowadziłoby go to najprawdopodobniej na tamten świat. Nie mógł też przestać myśleć o ostatnim, przypadkowym spotkaniu z Kaylee. Nie mógł przestać tego analizować, przeliczać i popadać powoli w obłęd z niepewności. Odpowiedziała tak, bo ją zaskoczył? Czy może miała pewność? Nigdy tego nie podejrzewała? Przysiągłby, że po tygodniu zaledwie przysporzyło mu to kilka nowych siwych włosów. Nie, żeby specjalnie mu to przeszkadzało, ale w takim tempie będzie przypominał świętego Mikołaja jeszcze przed czterdziestką. Siwy, bezdzietny, z nieudanym małżeństwem na koncie i problemami mocno przygniatającymi jego ramiona. Wyjątkowa partia.
Długo zastanawiał się, czy powinien ją odwiedzić. Czy zastanie ją pod tym samym adresem co zaledwie kilka lat temu? A może po rozstaniu z mężem zmieniła też i mieszkanie? Może powinien się zapowiedzieć? Pewniej wolnej soboty jednak nie wytrzymał. Uznał, że jeśli zada sobie jeszcze jedno pytanie, na które nie będzie odpowiedzi to po prostu strzeli sobie w głowę. Krótko i bezboleśnie. Koniec cierpień. Zamiast tego ubrał się w coś bardziej przyzwoitego niż rozwleczony dres. Sprawdził nawet, czy równo zapiął guziki w koszuli. Chciał przeprowadzić z nią poważną rozmowę, nie mógł więc wyglądać jak ostatnia fleja.
Pojawił się po drzwiami jej mieszkania tuż po południu, zestresowany, jakby miał właśnie zdawać ustne egzaminy na studia. Zapukał do drzwi i czekał na werdykt, dojrzale gotowy do ucieczki, gdyby otworzył je ktoś inny niż znajoma brunetka. Szczęśliwie, jednak kiedy słyszy za nimi szmer, a kiedy się otwierają, mierzy się spojrzeniem ze znajomą mu twarzą, głęboko przełyka ślinę i odruchowo wstawia stopę między futrynę a drzwi. Jest świadomy, że nie będzie chciała z nim rozmawiać.
Pięć minut szczerości, o nic więcej cię nie proszę. Możemy porozmawiać? Kaylee proszę, naprawdę, to dla mnie bardzo ważne… – przysuwa swoją dłoń do klatki piersiowej. Potrzebuje wiedzieć.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#chyba8, kwiatów nie trzyma, choć kto ją tam wie?

Oczywiście, że zmieniła adres. Nie mogła mieszkać w miejscu, gdzie całą rodziną budowali wspólne życie, a które zostało rozdeptane i złamane przez kogoś, kto powinien być podporą całych tych fundamentów. W szpitalu jednak rejestrując Keylena musiała podać swoje ID by przepisali wszelkie potrzebne dane i… no może stamtąd wiedział? Nie wiem, hehe, musisz sobie wymyślić.
Drzwi otworzyła z uśmiechem, może i nawet lekkim śmiechem, wciąż zerkając w głąb mieszkania, gdzie parę chwil wcześniej łapała styropianowe samoloty rzucane przez swojego syna. Dopiero kiedy przesunęła tęczówki w stronę swojego gościa, na jej twarz wkroczyła powaga pomieszana z lekkim zmieszaniem. Zerknęła na jego stopę, która wchodziła do środka nim którekolwiek z nich powiedziało chociaż jedno słowo.
- Nie mam dwunastu lat, Jacob, nie będę się z tobą przepychała w drzwiach – rzuciła, odsuwając się na bok. Proszę, niech korzysta, nim te drzwi nie zamkną się z impetem na jego czole. Zdawała sobie sprawę, że zostało między nimi wiele niedopowiedzeń i zbyt dużo pytań, które zostały wypowiedziane głośno albo i nie, a na które odpowiedzi nie usłyszeli. Wiedziała, że prędzej czy później Hirsch będzie chciał się spotkać, a i nie oszukujmy się – ona ze swojej strony też nie skończyła. Czy była jednak gotowa na to konkretnie teraz? Niekoniecznie.
- Kto to, mama? - w mgnieniu oka przy jej nodze pojawił się Keylen z samolotem w dłoni, przyglądając się mężczyźnie swoimi oczyskami. Ciekawski. Po Jakubie. Żartuję, hehe. Tak sytuacyjnie, haaalo. Oczywiście, że po niej. Nie było sposobności by zapamiętał jego twarz z tych kilku minut, kiedy mieli ze sobą styczność kilka tygodni temu.
- Hej, Keylen – przejechała dłonią przez jego włosy, czekając aż uniesie swoją buźkę w górę, na nią. Nie wiedzieć czemu, odczuwała irracjonalny strach, kiedy był w zasięgu wzroku Kuby. – Dziś jest twój super szczęśliwy dzień, może włączysz Samoloty? – uśmiechnęła się widząc jego ekscytację i jeszcze zawołała go, wskazując w niego paluchem. – Trzydzieści minut, jasne? – eh, już go nie było. Pewnie już klikał pilotem by włączyć swoją ulubioną bajkę, co by nie stracić choćby minuty. Odwróciła się by przejść do kuchni, uprzednio zerkając na Jacoba, by za nią podążył. Potrzebowała kawy. Albo wina. Tak, zdecydowanie wina. Odsunęła na bok laptopa, na którym raz po raz coś poprawiała, zmniejszyła moc pod naczyniem na kuchence i w końcu na dłużej spotkała się wzrokiem ze swoim niekoniecznie mile widzianym gościem. – Kawy? Wina? Piwa? Wody? – nie będzie chamem, byli na jej włościach, mogła zachować się odpowiednio i zaproponować co miała. Miła choć na chwilę. – Trucizny? – sprzedała mu również totalnie sztuczny uśmiech, ukazując tymi słowami, że wciąż była tą samą, czasami kipiącą ironią i absolutnie nieodpowiednim żartem, Kaylee.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Chociaż jest tutaj przez wzgląd na chłopca, który najpierw plątał się wokół kolan kobiety, a później z radością przebiegł do pokoju z telewizorem, Hirsch zdaje się nie zwracać na niego uwagi. Jego spojrzenie jest utkwione w Kaylee. Kiedy mu pozwala, robi krok w głąb mieszkania, chociaż czuje się bardzo nieswojo i wolałby być gdziekolwiek indziej niż w tym, swoją drogą przyjemnym, mieszkaniu. Układa dłoń na karku, ale wciąż nie spuszcza wzroku z brunetki, jakby w jej twarzy miał wyczytać zapisane odpowiedzi na wszystkie ciężkie pytania, które od ponad tygodnia gnębią jego głowę. Posłusznie rusza za nią do kuchni, z dłońmi w kieszeniach kurtki, cały czas ostrożny. Wygląda, jakby w każdej chwili był gotowy do ucieczki.
Wymuszony, szeroki uśmiech pojawia się na jego ustach, kiedy słyszy jej ostatnią propozycję.
Może być woda, o ile obiecasz, że mnie nią nie oblejesz… – mamrocze, zastanawiając się, czy może po prostu nie powinien uznać temat za niebyły i zepchnąć go w ciemne odmęty swojej świadomości. Ale skoro już tu jest, to nie ma co dłużej przedłużać tych męczarni.
Kaylee. Ja nie chcę cię nachodzić, nie chce podważać porządku w twoim życiu, nie chcę wtrącać się w twoje relacje z mężem… Ale musisz zrozumieć też mnie. Chciałbym mieć pewność, że… – ku jego rozpaczy to zdanie nie chce mu przejść przez gardło. O zgrozo. Powinien przeprowadzić ze sobą solidniejszy coaching, zanim nie przestąpił progu jej mieszkania. W jego czterdziestoletnim, dorosłym i wydawałoby się dojrzałym życiu, wizja posiadania potomstwa doprowadzała go na skraj zapaści. Przełyka więc łyk wody (z trudem, może jednak podejrzewa, że Butle mu coś do tego dolała?) i dopiero wtedy motywuje się, żeby jednak nie zachowywać się jak kilkulatek w pokoju obok ze wzrokiem niemo utkwionym w obiekcie swojego aktualnego zainteresowania.
Badanie DNA to tylko ślina na patyku, nie żadne pobieranie krwi – zaczyna jednak od innej strony, z nadzieją, że tak będzie łatwiej –Nie chcesz mieć pewności? Nie uważasz, że t w ó j syn powinien ją mieć?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Ogromną ulgę sprawiało jej to, że była na swoim terytorium. Nieważne w jakim kierunku ta rozmowa się potoczy – w każdej chwili mogła wskazać ręką drzwi. Bajo, Jacob. Tutaj było to takie proste. W szpitalu czuła się niepewnie, była zaskoczona i zdezorientowana, a później już po prostu zmęczona. I przeciążona myślą, którą Hirsch wbił jej do głowy, a która była tak absurdalna w tamtej chwili, że wydawała się wręcz komiczna. To nic, że później faktycznie spoglądała w kalendarz z przed ponad czterech lat, próbując sobie przypomnieć dokładną datę tamtego wieczoru. To nic, że była PEWNA swojego, mimo, że jednak totalnie nie była. To nic. Wyciągała właśnie z górnej szafki dwa kieliszki na wino, ale słysząc zgodę na wodę, bez słowa jeden schowała i wymieniła na zwykłą szklankę.
- Nie wyobrażam sobie wylania na ciebie wody bez roztrzaskania szkła na twojej głowie, więc tak, dam z siebie wszystko by tego nie zrobić – napełnioną już szklankę postawiła na stole, a sama się odwróciła by napełnić swój kieliszek i pewnie od razu wziąć ze dwa duże hausty wina. Sobota południe, to chyba już czas by czerwony trunek przepłynął przez jej przełyk. Stanęła w końcu przed nim, opierając tyłek o kuchenny blat. Nie zamierzała mu absolutnie niczego ułatwiać, więc słuchała, kiedy zaczął mówić; zaśmiała się na wzmiankę o relacji z mężem, bo nie miał pojęcia o czym mówił, a później uniosła brwi w górę w ponaglającym geście, kiedy znowu, WCIĄŻ nie miał odwagi by zadać oczywiste pytanie.
- Jacob. Trzy minuty i pięćdziesiąt sekund. Pewnie jakoś tyle pozostało z tych pięciu minut szczerości. Nie chciałbyś tego wykorzystać nieco lepiej, niżeli jąkanie się i zapominanie języka? – skąd ona brała tę pewność siebie? Nie miała pojęcia. Choć może miała? Przecież nigdy nie wahała się, jeśli coś dotyczyło Keyelna. Skoro on się gubił w słowach, to ona mogła bardzo dobrze ten czas wykorzystać i już nawet chciała, ale jednak odnalazł głos, a jego każde kolejne pytanie było coraz to gorsze i mocniej wbijające szpileczki w jej nadszarpnięte nerwami serducho.
- Nie będzie żadnej śliny na patyku ani pobierania krwi. Nie ma takiej możliwości – była nieugięta. Westchnęła, podchodząc krok czy dwa w jego stronę, ale jednak się zatrzymała. Nie chciała być blisko niego; ostatnie wydarzenia przyniosły masę wspomnień – tych przyjemnych, niestety. – Naprawdę długo zajęło mi składanie naszego życia do kupy. Nie mieszaj tego swoim widzimisię. Keylen ma pewność. Wie, że jego tata gdzieś jest, po prostu nas nie chciał – wzruszyła ramionami, bo pewnie mimo wieku gówniaka, zawsze starała się mu wszystko racjonalnie wytłumaczyć. Mówiła wyjątkowo spokojnie i trzymała nerwy na wodzy, mimo że w jej oczach rodziła się coraz większa niepewność.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie wie jak ma z nią rozmawiać. Ma ją straszyć sądem? Ma mówić o prawach regulowanych przez gości w togach czy powoływać się na prawo dziecka do poznania swojej tożsamości? Czy może na jego rację, jeśli w swoim czterdziestoletnim życiu mógł być ojcem i nie mieć tej świadomości? Kurwa. Jej nastawienie mieszało mu w głowie i nie mógł skupić się na konkretach. Nie był w stanie być Hirschem, który zazwyczaj rozstawiał ludzi po kątach i sprawiał, że robili to, co im wskazał. Tymczasem czuł się, jakby stąpał po polu minowym. Przewraca oczami, kiedy mu grozi. Ma dość. To bez sensu. Może delikatne rozwiązanie tej sytuacji po prostu nie może mieć racji bytu?
Tata nas nie chciał – powtarza jej słowa w głębokiej irytacji. – I myślisz, że właśnie to jest rozwiązanie? Kaylee ja nie proszę o to, żebyś wpisała mnie w życie swojego dziecka jako domniemanego ojca. Chcę wiedzieć. A jeśli mam rację, to chcę, żeby on dowiedział się wtedy, kiedy uznasz to za słuszne – robi krok w jej kierunku. Chwyta ją za nadgarstek i przyciąga do siebie. Tym samym zmusza ją też, żeby na niego popatrzyła. Doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że ryzykuje, że kobieta obleje go jednak szklanką wody stojącą na blacie obok, ale jeśli to jest koszt przemówienia jej do rozsądku, to trudno. To cena, którą może zapłacić, byle by nie rozbiła mu jej na głowie.
Przecież to, co stało się cztery lata temu to nie jest tylko moja wina Kay. To nie była tylko moja decyzja. I to nie były tylko moje emocje. Więc jeśli ten wieczór miał swoje konsekwencje, to chciałbym wiedzieć. I ty też chciałabyś wiedzieć.
Jego dłoń przestaje zaciskać się na jej nadgarstku, ale nie opuszcza jej ręki, palce suną po przedramieniu. Hirsch oddycha ciężko. Z perspektywy czasu nie może ocenić, czy gdyby nie nich małżeńskie zobowiązania to, czy ta nagła kumulacja emocji skończyłaby się na jednej dusznej nocy. Dłoń przesuwa się po ramieniu, aż w końcu układa się na policzku Butler.
Kaylee, znamy się tyle lat. Przecież ja nie chcę zamieszać w twoim życiu. Gdyby twój mąż wciąż był główną postacią na rodzinnym obrazku, to nawet by mnie tu nie było. Nie chcę burzyć porządku, który stworzyłaś. Ale potrzebuję wiedzieć… – mówi, stojąc trochę za blisko. Trochę zbyt nad nią pochylony. Zrobi wszystko, żeby zabrzmieć przekonująco.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie była sobą. To totalnie nie była Kaylee, którą można była spotkać każdego dnia. Nie była tak wrogo nastawiona do świata, nie była tak pewna siebie, ani tego co mówiła. Nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, ile ją kosztowało, by zachowywać tę poważną twarz, by nie pozwolić wargom telepać się ze stresu przed jakim ją stawiał. Nie potrafiła w ten sposób rozmawiać z ludźmi – nie potrafiła być taka… twarda, po prostu. Bo okej, była uparta jak mało kto, ale mimo wszystko, nie w ten sposób. Nie była sobą i pewnie Jacob nie taką ją pamiętał. No i halo, to był sarkazm, nie skrzywdziłaby nikogo. Nawet Kuby.
Zmrużyła oczy, kiedy powtórzył jej słowa. Serio? Czy to była ironia, czy się przesłyszała? Nie odezwała się ani słowem, póki nie skończył mówić tego, co chciał by usłyszała. – To nie potrzebuje żadnego rozwiązania, Jacob! – warknęła w końcu. Jeśli on był podirytowany, to ona właśnie była na skraju wybuchu. – To nie jest pieprzony rebus, ani zagadka, dobrze? Chcesz tego tylko po to, żeby udowodnić, że masz rację? – czy on siebie słyszał? Czy wiedział, że rozmawiają nie tylko o ich życiach, o swoich decyzjach, albo o ich braku, przecież to wszystko nie miało znaczenia. Tutaj chodziło tylko i wyłącznie o, nic nie świadomego, Keyelna po drugiej stronie mieszkania. Zamilkła, kiedy poczuła uścisk na nadgarstku, ale hardo uniosła główkę w górę, by zmierzyć się z nim wzrokiem. Traciła powoli siły. – Przestań. Proszę, Jake, po prostu przestań – pokręciła głową na boku, w lewo w prawo, pewnie jeszcze raz w lewo, wypowiadając ostatnie przestań niemalże szeptem. Myśl racjonalnie, Kaylee, myśl racjonalnie, o, tak sobie powtarzała podczas całej tej szopki, którą tu odstawiał. Przymknęła oczy, starając się uspokoić oddech, kiedy przejeżdżał paluchami przez jej ramię, kończąc swój mały spacer na jej policzku. Wdech i wydech. To była jedna noc, jedna głupia noc, która ma w sobie tak idiotyczne konsekwencje, jak na powyższych zdaniach. – Powiedziałam… DOŚĆ. Przestań – warknęła, zbierając w końcu w sobie siły i odpychając go resztką sił. Widział, jak mocno biła się z myślami? – Boże, mój syn jest za ścianą – mógłby wejść, kiedy trzymał jej nadgarstek zbyt mocno, przyciągając do siebie. Co mogłoby się zrodzić w głowie takiego gówniaka? – Potrzebujesz wiedzieć, bo co? Bo chcesz mieć satysfakcję? Wiesz, że totalnie tak brzmisz? Niczego mi nie zburzysz, nie dam sobie niczego zburzyć, okej? I przypala mi się zupa – dodała totalnie beznadziejne, tylko po to by odejść i zamieszać to, co tam właśnie się pichciło. - Przecież nawet nie dałbyś znać, że wróciłeś do miasta. Nawet byś nie wiedział, że istnieje, gdyby nie jego kostka - tak było, prawda? Eh, czy nie będzie szybciej, jeśli po prostu się zgodzi?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Stara się trzymać nerwy na wodzy, ale rozmowa z tą kobietą pozbawia go wszelkich pokładów cierpliwości, jakie zdążył w sobie zmagazynować przed pojawieniem się w drzwiach Butler.
Czy ty mnie w ogóle słuchasz Kaylee? Dla jakiego udowodnienia, że mam rację? Myślisz, że zmusiłem się, żeby tu przyjść dla połechtania swojego ego? Dla SATYSFAKCJI? Rozmowa z tobą przypomina podróż boso w pokrzywy. Takie to jest właśnie przyjemnie i kurwa niezbędne w moim życiu… – warczy na nią, ale się odsuwa. Zupa. Jezu Chryste, przypala jej się zupa. Robi krok w kierunku drzwi, ale odkręca się jeszcze na piętach w jej kierunku. Chowa na moment twarz w dłonie, w geście potężnego niezrozumienia. Zakrywa też usta w ramach niedowierzania i kręci przecząco głową. Nie chce jej też powiedzieć czegoś nieprzyjemnego. Potrzebuje chwili przerwy, żeby nie żałować potem słów, które do niej wypowiada. Dwa głębokie oddechy. To nie ma sensu, Jacob. To po prostu nie ma sensu.
Ale wiem. I nie, nie odezwałbym się, bo uznałem, że tak będzie lepiej już dawno temu. Byłem przekonany, że wciąż masz męża Kaylee. Ale to jest zupełnie inna kwestia. Inna niż to, że jeśli mogę być ojcem tego chłopca, chociażby biologicznym. To chciałbym o tym wiedzieć. Nie sądzisz, że to nie jest egoistyczne z mojej strony, ale okrutne z twojej? Bo wszystko sobie poukładałaś? Bo już ci jest wygodnie?! – z każdym wypowiadanym przez niego słowem jego frustracja narasta, co widać bardzo dobrze w mimice, ale Hirsch wciąż stara się nie podnosić głosu. Nie będzie w końcu krzyczał na kobietę w jej własnym domu, kiedy w pokoju obok bajkę ogląda mały chłopiec.
Jeśli chciałaś mieć taki porządek w życiu to trzeba było się wtedy nie pieprzyć z kimś innym niż twój mąż – wyrzuca jeszcze z siebie i o dziwo, WCALE nie żałuje. Skrajnie irytuje go to, że kobieta obarcza go winą o jakiejś niebotycznej skali za to, że odważył się zadać jej pytanie, którego prawdopodobieństwo jest dość zasadne. Chciał wiedzieć.
Hirsch ruszył w kierunku wyjścia ponownie, ale znów zatrzymał się, chociaż tym razem nieco dalej. Oparł się palcami o futrynę i znów obrócił w jej kierunku.
Skąd wiesz, że nie wróciłbym, jeśli byś mi wtedy o tym powiedziała… Chyba że miałaś i masz stuprocentową pewność, że to dziecko twojego męża K. Masz? Jeśli tak, to powiedz, a ja obiecuję, że nigdy nie wrócę już do tego tematu – potrzebuje ostatecznej odpowiedzi, chociaż w tej kwestii. Jest gotowy do wyjścia. Potrzebuje tylko kilku jej słów.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Miała sama decydować o tym, kiedy i czy powie synowi. JEŚLI. Jeśli, to było kluczowe słowo w tym wszystkim. W tym całym zamieszaniu, w tej całej burzy, którą jednym, jakże wiercącym dziurę w żołądku pytaniem, wprowadził w jej życie, które i tak już przypominało pasmo wzlotów i upadków. Wcale nie było poukładane, nie było w nim za gram porządku. Oszukiwała samą siebie i ludzi dookoła, a za główny cel w obecnej chwili wybrała sobie Jacoba. Eh, z nim już było trudniej. Skoro więc sama miała o tym decydować, to po cholerę się chciał wychylać, jeśli nie zamierzał uczestniczyć w życiu gówniaka? Na co, rzecz jasna, nie pozwoli. W życiu. Nieważne co się stanie dziś, jutro, albo za czternaście kolejnych miesięcy. Co było głupie. Głupie i pewnie jeszcze bardziej niepoważne, bo pewnie gdzieś tam w środku rozumiała, że chciał, a nawet powinien wiedzieć. Miał do tego większe niż stuprocentowe prawo. A ona była zbyt zdezorientowna obecnymi wydarzeniami i zbyt uparta, by pokazać jak mocno ją to przerasta.
- Nie brzmisz tak, Jake? – trzymała jeszcze nerwy na wodzy, starała się pokazać jak bardzo jest pewna swoich racji. Nie była. Totalnie. – Bo tylko te słowa słychać, wiesz? Brzmisz zupełnie tak, jakby chodziło tylko i wyłącznie o twoje wybujałe ego mam rację, później niech się dzieje co się chce. Tyle. Tyle czytała z jego podniesionego głosu, który irytował ją coraz bardziej.
- Nie podnoś głosu. Nie waż się podnosić na mnie głosu, nie krzycz – ostrzegła, bo jego głos niebezpiecznie zaczynał się unosić. Była zaślepiona swoją… właściwie to już nie wiedziała czym. I tak się dziwiła, że Keylen jeszcze nie pokazał swojej buźki w kuchni, bo mimo, że i Hirsch starał się nie wyrzucać z siebie głośniejszych słów, to nie oszukujmy się – nie wypowiadali tego wszystkiego tak, jakby opowiadali co jedli na obiad. – Twoje 5 minut się skończyło w chwili, w której zacząłeś warczeć. Bosa przygoda z pokrzywami się zakończyła. Możesz ubrać buty (których pewnie nie ściągnął, cham, ale byli w juesej, hu kers) i szukać przyjemności gdzieś indziej – to byłby piękny koniec tego spotkania. Wręcz idealny, wymarzony. Gdyby nie jego słowa, które po prostu zamknęły jej buzię. Jeśli by był bliżej, jej dłoń zdecydowanie dosięgłaby jego policzka. Albo pięść nosa. Bo słów jej zabrakło. Zrobiła jedynie O TAK, mając nadzieję, że faktycznie już wyjdzie. Doskonale wiedział, gdzie wbić szpileczkę tak by bolało najmocniej, bo właśnie poczuła się, jakby solidnie skopał jej żebra. Jezu, no miał rację. A ona chciała już tylko i wyłącznie spokoju. Chciała by ponownie zapadł się pod ziemię i nie pokazywał jej więcej na oczy. Nigdy najlepiej. A chyba był tylko jeden sposób, by Hirsch odpuścił. – Zrobię test – miała wrażenie, że nigdy nie powiedziała niczego bardziej trudnego. Jej głos już drżał, była wręcz przerażona tym, co się właśnie działo. Traciła wypracowaną sobie ułudę kontroli. Pokazywała jaka jest słaba. – A później możesz sobie wyścielić swoje życie pieprzonymi chwastami - nie chciała by jej słowa brzmiały tak beznadziejnie. Nie chciała być złośliwa, ani tym bardziej, nigdy nie życzyłaby mu niczego złego. Przecież to był Jacob. Po prostu była wściekła, a on w tej chwili był na pierwszym miejscu jej jednoosobowej listy najmniej lubianych osób.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Już chciał jej odpowiedzieć. Powiedzieć do słuchu, powiedzieć co myśli o jej zachowaniu, o niej o całej tej sytuacji, do której doprowadziła. TAK ONA. To Kaylee od jakiś pięciu lat dysponowała wiedzą, którą zachowała tylko dla siebie. Pozwoliła mu żyć w niewiedzy, pozwoliła mu dowiedzieć się całkowitym przypadkiem, domyślić się, poddać w wątpliwość dane, które zaprezentowała mu w dokumentach. Już otwierał usta, był gotowy powiedzieć jej to wszystko, co wypełniało jego głowę i klace piersiowej, wylać z siebie całą złość i reakcję na niesprawiedliwość, ale wtedy powiedziała coś, co odmieniło jego optykę. Kiwnął głową w ramach niemej zgody. Dobrze. Nie, żeby nie był przygotowany. Zawahał się po chwili, ale wyciągnął w końcu z kieszeni kurtki zapakowaną jeszcze, plastikową fiolkę z odpowiednim patyczkiem. Nieco niepewny jej reakcji, położył opakowanie na stole.
Tak, jak mówiłem, wystarczy tylko ślina. Nie wyrzuć tego w złości do śmieci, jedno takie opakowanie to ponad 300 dolców – oznajmia, chociaż wcale nie zależy mu w tym momencie na pieniądzach. Hirsch nienawidzi jednak niepotrzebnego marnowania produktów medycznych. Świat i tak zalewa plastik. Poza tym nadal jest poirytowany, co widać zarówno w jego całej postawie, jak i minie. W zasadzie chce już wyjść, ale kiedy odwracaj się znów w kierunku wyjścia, na jego stojącą w wejściu do kuchni sylwetkę wpada mały chłopiec. Z całym impetem w jakimś przedziwnym kasku. Jacob łapie go w ostatniej chwili, żeby nie upadł. Otwiera przyłbicę kasku i pierwszy raz przygląda się dziecku z takiej odległości. Kilkulatek śmieje się jak opętany, mówi mu sepleniące „Cześć” i finalnie wymija, żeby podbiec z ekscytacją do mamy.
Cześć Keylen – odpowiada Hirsch, prostując się i zerkając niepewnie w kierunku Kaylee. Nie chce się z nią kłócić. Czuje się mocno nieproszonym gościem w jej życiu i chociaż naprawdę, naprawdę nie chce tego robić, to nie wyobraża sobie, że mógłby odpuścić.
Wwierca w nią spojrzenie, oczekując jakby niemego chociaż potwierdzenia, że naprawdę to zrobi.
Odezwij się, jak będziesz gotowa, dobrze? – pyta jeszcze, już w zasadzie w drzwiach wyjściowych.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie dysponowała absolutnie żadną wiedzą. Może i powinna, ale jak już wspomniałam gdzieś i kiedyś, nie przeszło jej to przez myśl. Po prostu. Tak naturalne i tak oczywiste było stwierdzenie, że Kail jest ojcem jej syna, że nic, kompletnie nic nie nakierowało jej na nic innego. Wyparła tamtą ich jedną noc, jedno uniesienie, te kilka minut z głowy tak mocno, że nie, jezu, no przecież by to sprawdziła. Sama nie potrafiłaby żyć nie wiedząc, bo co gdyby coś się stało? Jeśli więc pozwalała mu żyć w jakiejkolwiek niewiedzy, robiła to zupełnie nieświadomie. Czy była głupia? Najpewniej. Naiwna? Jeszcze bardziej.
Kiwnęła głową, zwężając usta w cienką linię, ha, oczywiście, że był przygotowany, jak mógłby nie. Nie była jednak aż taką dramą kłin, ok. Nie wyrzuci i to nie tylko dlatego, że wytknął jej wydane na to pieniądze, ale skoro powiedziała A, powie i B. Była pewna swojego. Widziała takie bzdurne szczegóły w zachowaniach Keylena, które odpowiadały zachowaniom jego taty, że nie mogło być inaczej. Wbił w nią jednak tak wielką niepewność, że sama zaczynała to kwestionować. Co, jeśli sobie to tylko wmawiała? Jezu, zwariuje. Teraz, w tym jednym momencie, chciała mieć to już za sobą. Teraz, słysząc idealnie znany sobie tupot stóp syna, zanim ten wpadł do kuchni, wprost na Jacoba. Uśmiechnęła się mimowolnie, wyciągając do niego dłoń, którą zignorował, przesuwając głośno krzesło, by się na nie wspiąć i dosięgnąć swojego napoju z blatu. Jezu, jego słodycz ją zabijała. Był idealny. Prze kochany, niegrzeczny, zabawny, śliczny, a to chyba były pierwsze oznaki tego, że nie ma mowy by płynęła w nim krew Hirscha, nie? ŻARTUJĘ :/ Koniec, bo poszedł, a ona dopiero wtedy zgarnęła zapakowaną fiolkę ze stołu, odkładając ją w bezpieczniejsze miejsce.

//zt x2

autor

Zablokowany

Wróć do „Domy”