WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

<div class="lok0"><div class="lok1"><div class="lok2"><img src="https://i.imgur.com/kWrD3tb.jpg"></div></div></div>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

/ po grach, również tych, których jeszcze nie było, ale będą :lol:

Kylie Russell. Rocznik 88. Do tej pory znana personelowi jako lubiąca szpilki i drogie drinki siostra właściciela klubu, pani adwokat, której błyskotliwą karierę przerwała krótka odsiadka. Teraz trzeba będzie lekko to zmodyfikować. Od tej pory pracownicy Dragona będą znać ją również jako dziewczynę managera. Była nią niemal od roku, ale do niedawna nikt nie miał nawet okazji, żeby się o tym dowiedzieć. Ona i Abe kryli się ze swoim uczuciem, bo obawiali się reakcji Jacksona, jej brata i jednocześnie szefa jej faceta, ale teraz, kiedy Jack o wszystkim już wiedział, nie musieli już ukrywać się po kątach. Teraz mogła tak po prostu się do niego dosiąść. Mogła też założyć, że parkiet i bar były na tym samym poziomie, więc na potrzeby tej gry temat ten będzie miejscem jeszcze przy barze, ale już trochę przy parkiecie. Abe na pewno mógł obserwować z niego lokal, a i o drinka było tu szalenie łatwo.
- Nalej mi to samo - zaczepiła barmana i skinęła głową w kierunku tego, co sączył właśnie O'Donell. Może była to czysta? Może szkocka? Cholera, nawet gdyby był to cyjanek, to Kylie i tak wypiłaby to samo, co on. - Jest Jack?
Niekoniecznie chciało jej się z nim rozmawiać. Bardziej chodziło jej o to, czy Abe miał okazję już na niego wpaść. Russell był ważny, wiadomo, był jej starszym bratem, ale chwilowo miała go dość. To nie do niego dzisiaj przyszła. Dziś chciała spędzić popołudnie ze swoim facetem i ani trochę nie obchodziło jej to, co ktoś sobie o tym pomyśli.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

| po wszystkim

Może i Kylie będzie znana jako siostra właściciela, ale na pewno nie jako kobieta managera, bo Abel właśnie był po długiej, wyczerpującej i pełnej wkurwienia Jacksona rozmowie. Po pierwsze był wkurwiony. Na siebie i na Kylie, że wygadała rzeczy, których wygadać nie powinna. Raczej oczywistym było, że kiedy jego szef się dowie, że jego prawa ręka olał służbowe polecenia i poszedł sobie romansować nie będzie zachwycony, ale chyba Abe nie spodziewał się też aż takich konsekwencji. Został zdegradowany i przeniesiony. Miał pracować pod Alexem, ale doskonale wiedział, że na posadę managera nie miał co liczyć, bo również Clarence miał prawo być na niego wkurwiony. Nie chciał na razie wracać do domu, chociaż Jackson powiedział, że może teraz iść i nacieszyć się wolnym czasem. Był zdenerwowany i właśnie sączył whisky. Gdy zobaczył blondynkę, westchnął i wychylił resztkę ze szklanki, dając jakiejś barmance znak, by przyniosła mu jeszcze raz to samo.
– Jest. Co ty mu kurwa powiedziałaś, Kylie? Musiałaś mu wygadać, że przychodziłem do ciebie po nocach i zignorowałem polecenia służbowe? Serio?! – syknął, wyraźnie podenerwowany. To wszystko działo się taki czas temu, że wywleczenie tego przez Russell, kiedy miała tylko powiedzieć, że są razem szczęśliwi, trochę nie mieściło się w głowie O’Donellowi. Miał do niej żal, ale przede wszystkim miał żal do samego siebie, bo to on przecież zjebał i stracił zaufanie Russella. Nie miał prawa być na niego zły, bo tak naprawdę Jackson miał rację – nie wywiązał się z obowiązków.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Wystarczyło tylko, że na niego spojrzała, a wiedziała już, że zjebała. Ha, wiedziała to już w czasie awantury z bratem, ale z jakiegoś powodu liczyła na to, że wszystko dobrze się skończy. Nie do końca wiedziała jeszcze, jak się skończyło, bo tego Jack jej nie powiedział, ale Abe... Cholera, jeszcze nigdy nie widziała go w takim stanie. Nie widziała go tak zdenerwowanego. Nie widziała go zdenerwowanego... na nią. To był pierwszy raz, a to, że totalnie sobie zasłużyła, jeszcze bardziej ją zabolało.
- Przecież nie zrobiłam tego specjalnie - powiedziała od razu. - Zaczęłam z nim rozmawiać, opowiadać mu o tym, jak to się rozwijało i jakoś tak... Nie wiem, po prostu to powiedziałam. Chciałam, żeby wiedział, że jesteśmy dla siebie ważni, że to wszystko jest na serio i nie wychodziłeś do pierwszej lepszej dziewczyny, tylko do mnie.
Nie przepadała za whisky. To dlatego wyraźnie skrzywiła się, kiedy upiła łyk ze swojej szklanki. Mimo to nie zamierzała zmieniać zamówienia. To nie była kara. Doskonale wiedziała, że zasłużyła na coś znacznie gorszego.
Tyle dobrego, że alkohol był mocny. Może dzięki niemu chociaż na moment zapomni o tym, że popełniła błąd.
- Przepraszam, Abe. Nie pomyślałam.
Nie lubiła przepraszać. W pracy nigdy tego nie robiła, więc chyba zapomniała już, jak robi się to prywatnie, ale naprawdę było jej przykro. Nigdy wcześniej się tak nie czuła i chyba nie do końca wiedziała, co powinna teraz robić, co mówić i jak się zachować.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Bo zjebała i to całkiem poważnie. Abe nie należał do ludzi, którzy łatwo się denerwują, ba! Naprawdę ciężko było go wyprowadzić z równowagi i w większości podbramkowych sytuacji zachowywał zdrowy rozsądek. Teraz był wkurwiony i nie miał nawet ochoty udawać, że dobrze znosi rozmowę z Jacksonem i degradację.
– Nie? Przypadkiem ci się wymsknęło? Kurwa, Kylie proszę nie mydl mi oczu – syknął, wywracając oczyma, bo mimo wszystko nie wierzył, że przypadkiem skierowała rozmowę na te tory. Była adwokatem, na pewno wiedziała co mówi. Zawsze tak było, znał ją nie od dziś. – Kurwa, ale czy ty nie rozumiesz, że on w ogóle miał nie wiedzieć, że wychodziłem? Wiedziały tylko dziewczyny, ochroniarz który mnie zmieniał i ty. Do kurwy nędzy, Kylie to naruszenie mnie kosztowało lata zaufania, które budowałem – wychylił całą szklankę na raz. Nie krzyczał, ale nadal było widać w jego ruchach jakąś taką agresję. Najchętniej by stąd wyszedł albo zjechał na dół i ponapierdalał się z kimś w klatce, był na tyle nabuzowany, że autentycznie chętnie by to zrobił. Zacisnął usta.
– Ty nie pomyślałaś, a ja teraz będę bramkarzem u Clarence’a – rozłożył ręce bezradnie, bo obstawiał, że nawet u Clarence’a nie dostanie bardziej odpowiedzialnej roboty. Nie, żeby się dziwił. Doskonale wiedział, że w podobnej sytuacji, gdyby ktoś miał pilnować Kylie, a poszedłby sobie romansować, byłby podobnie wkurwiony, ha! Gdyby ktoś nawet u dziewczyn Herondale taki numer wywinął, to w imieniu Jacksona musiałby typa zwolnić, a tak? Nie miał nawet do kogo mieć żalu.
– Nieważne – powiedział z naciskiem, przenosząc wzrok gdzieś na przestrzeń, bo autentycznie się w nim gotowało.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Co racja, to racja. Kylie nigdy nie widziała go wkurwionego, ale też nie widywała go w czasie szeroko rozumianego pełnienia obowiązków służbowych. Przy niej zawsze był inny i konfrontacja z jego bardziej oschłą twarzą nie była dla niej łatwa.
- Przecież nie zrobiłam tego specjalnie. Boże, Abe, chciałam, żeby było dobrze, żeby Jack spojrzał na nas szerzej i żeby zobaczył, że ty i ja to coś więcej, niż zwykły romans.
To nie jej wina. Okej, jej, ale naprawdę nie zrobiła tego specjalnie. Nie była w sądzie, nie pojedynkowała się z prokuratorem lub prawnikiem drugiej strony, tylko rozmawiała z własnym bratem, któremu - wydawałoby się - może zaufać i opowiedzieć o wszystkim. Nie sądziła, że Jackson będzie na tyle porywczy, żeby zareagować właśnie w ten sposób i zamiast ucieszyć się z tego, że niezbyt stała w czymkolwiek siostra zaczęła na poważnie układać sobie życie, to zacznie łapać ją za słówka.
- Wiedzieliśmy, z czym to się wiąże i czym ryzykujemy - i gdyby drugi raz miała przeżywać tamte chwile, to te chciałaby, żeby O'Donell się do niej wymykał, z tą jednak różnicą, że tym razem siedziałaby cicho, zwłaszcza po tym, co teraz usłyszała.
Nigdy nie przyszłoby jej do głowy, że Jack będzie w stanie odsunąć od siebie Abla. Nigdy nie pomyślałaby, że odsunie od siebie jej faceta, kogoś, komu powinien teraz podwójnie ufać, bo zaufała mu również Kylie. Boże, gdyby wiedziała, że ich rozmowa będzie miała takie skutki...
- Nie wiem, co mam ci powiedzieć. Nie chciałam, żeby tak wyszło - przyznała szczerze. Chyba pierwszy raz w życiu nie miała gotowej odpowiedzi. Pierdolony kutas - to akurat o jej braciszku. - Nigdy nie chciałam ci zaszkodzić. Nigdy tez nie pokłóciłam się z Jackiem tak, jak wtedy i żałuję tego wszystkiego.
Wyciągnęła nawet dłoń w jego stronę, żeby położyć go na jego dłoni, ale zawahała się. Cofnęła rękę. Nie chciała, żeby ją odtrącił.
- Mam sobie pójść?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Bo Abel nie bywał wkurwiony – a raczej bywał, ale niezwykle rzadko, ba! Nigdy też nie bywał wkurwiony na swoją kobietę, ale teraz… Teraz może nawet nie tyle był na nią wkurwiony, co czuł się zwyczajnie rozczarowany. Owszem, dla niej zaniechał swoich obowiązków i dlatego czuł się w pewnym sensie zdradzony przez to, że się wygadała.
– No to zobaczył, gratuluję, Kylie – powiedział, wywracając oczyma. Wiedział, że teraz nie należy do najmilszych osób na świecie, wiedział, że teraz trochę „karze” Kylie, ale nie mógł na to nic poradzić. Odetchnął ciężko i zaśmiał się z ironią, kręcąc głową. Jasne, że wiedział – dlatego zadbał, by Jackson się o tym nie dowiedział. Do głowy mu nie przyszło, że Russell go sypnie.
– Owszem, nie wiedziałem tylko, że to ty na mnie nagadasz – stwierdził, masując sobie skronie, bo jednak naprawdę się zastanawiał w tym momencie, czy ona mówi poważnie. Pokiwał głową. Wiedział, że nie chciała – ale wyszło jak wyszło i to go podwójnie poirytowało. Pokręcił głową, słysząc, jak mówi o swoim bracie.
– Nie, on tutaj akurat niczego nie zjebał, Kylie. Gdyby ktokolwiek z ochrony coś takiego odjebał, gdyby ktoś pilnował ciebie i wymykał się niezależnie od tego, czy byłaby to moja siostra, kuzynka, czy najlepsza kumpela, wyleciałby na zbity ryj. Jackson ma rację, zawiodłem go wtedy, kiedy mnie potrzebował i teraz będę musiał za to płacić. Po prostu już się nie będę mógł zrywać ze zmian i tyle – rozłożył bezradnie ręce. Ha! Nawet nie będzie miał takiej możliwości, pilnując, by klienci nie kładli łap na dziewczynach, które nie chodzą z nimi do łóżka.
– A co, nie chcesz już mnie znosić? – uniósł brwi. Zdawał sobie sprawę z tego, że w tym momencie nie jest dla niej najlepszym kompanem, ale nie musiała wychodzić. Mimo wszystko ją kochał, więc poklepał ją po kolanie, nawet jeśli miał w tym momencie ochotę na nią nakrzyczeć, to jej skruszona postawa bardzo to utrudniała.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Jego reakcja była najlepszym dowodem na to, że zjebała. Nie miała nawet kontrargumentów, żeby jakoś się bronić, więc pokornie wlepiła spojrzenie w podłogę.
- Nie zrobiłam tego specjalnie. Wiesz o tym - odparła. - Nie wiem, co jeszcze mam ci powiedzieć - delikatnie wzruszyła ramionami. Co jeszcze mogła dodać? Kolejny raz zapewnić go, że nie chciała, że nie pomyślała i żałuje? Żałowała jak cholera. Zasłużyła na wszystkie złe słowa pod swoim adresem. Upiła więc kolejny łyk ze swojej szklanki, chociaż alkohol ani trochę jej teraz nie smakował.
- Wiem. Po prostu... Chciałam wybrnąć z tego z twarzą i za bardzo się nakręciłam. Zjebałam nie tylko wasze relacje. Zjebałam też relacje moje i Jacka.
Tak, to było mistrzostwo w jej wykonaniu. W ciągu jednej rozmowy zepsuła niemal wszystko, co miała. Zawiodła jako dziewczyna. Zawiodła jako siostra. Nic dziwnego, że teraz fatalnie się czuła. Jedyną rzeczą, jaka była w tym wszystkim pozytywna, było to, że teraz Abe, jako szeregowy bramkarz, będzie miał nieco bardziej unormowany czas pracy i nie będzie musiał stawiać się na każde wezwanie jej brata, tylko co z tego, skoro brat kompletnie stracił do niego zaufanie?
- Zawsze chcę cię znosić. Nawet takiego - zapewniła go - ale zrozumiem, jeśli będziesz chciał zostać sam.
Da mu przestrzeń. Da mu czas. Cholera, wszystko mu da, żeby jakoś mu to wszystko wynagrodzić, chociaż doskonale wiedziała, że nigdy jej się to nie uda.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Owszem, bo zjebała, a Abe nawet się z tym za specjalnie nie krył. Wzruszył ramionami. Przyjął do wiadomości, że nie zrobiła tego specjalnie. Rozumiał to, serio. Niestety, wcale nie ujmowało to jej winy. Bo w gruncie rzeczy… No trochę jednak wygadała się specjalnie, przecież wiedziała co mówi, nie? Inna sprawa, że O’Donnell wiedział doskonale jak to jest, kiedy coś się mówi w nerwach i wiedział, że pewnie nie pomyślała, tak po prostu. Czy naprawdę mógł ją za to winić?
– Prywatnie Jack nie wydawał się wkurwiony, że jesteśmy razem. Ojebał mnie tylko służbowo, czemu się nie dziwię – wzruszył ramionami, nieco łagodniejąc. Westchnął ciężko, bo nie do końca wiedział, właściwie dlaczego kobieta mówiła o jebaniu relacji z Jackiem. Uniósł więc brwi.
– Co właściwie się stało? Dlaczego niby zjebałaś wasze relacje? Come on, jesteś jego ukochaną, małą siostrą. Na pewno nie jest aż tak tragicznie, nie? – westchnął ciężko, bo nie miał zielonego pojęcia, że było aż tak źle i teraz zrobiło mu się kobiety koszmarnie żal i chyba nie chciał jej dopierdalać. Wiedział, jak bardzo relacja z bratem była dla niej ważna.
– Nie wiem sam, czego chcę, ale obstawiam, że Clarence mnie dojedzie w Little Darlings. Zostawiałem w końcu nie tylko Sarah, ale też Megan – wzruszył ramionami, bo jakkolwiek wcześniej miał spoko relacje z chłopakami, tak wiedział, że w tym momencie to może się dość diametralnie zmienić – przynajmniej jeśli chodziło o stosunki służbowe.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

No właśnie. Z jednej strony naprawdę wygadała się specjalnie, bo chciała, żeby Jack spojrzał na to szerzej i przekonał się, że siostrze i O'Donellowi naprawdę na siebie zależy. Tylko dlatego o tym wspomniała. Nigdy nie chciała zaszkodzić Ablowi i chyba nie miała już siły, żeby kolejny raz go o tym zapewniać.
- Wiesz, chyba nawet ucieszył się, że chodzi akurat o ciebie. Uważa, że jesteś dobrym facetem - delikatnie się uśmiechnęła. - Gdybym wiedziała, że tak zareaguje, powiedziałabym mu o nas znacznie wcześniej, a teraz...
Teraz nie chciała nawet patrzeć na brata. Była wściekła na siebie, była wściekła na niego i to wszystko było dla niej trudniejsze, niż zakładała.
- Nie, Abe. Nie jestem jego małą siostrą. Jestem dorosłą kobietą, która oczekiwała od niego czegoś więcej, niż tylko wyzwisk i pretensji o to, że moje życie jest mniej chujowe, niż jego - zacisnęła usta, żeby nie wybuchnąć. Gniewem, łzami, może wszystkim po trochu. - Oboje jesteśmy porywczy, ale tak źle jeszcze nie było. Nie, nie chce o nim rozmawiać. Nie chcę mieć z nim nic wspólnego.
Ona też nie wiedziała już, czego chce. Przede wszystkim chciała się chyba napić, bo dopiła zawartość swojej szklanki i przesunęła ją w stronę barmana. Niech naleje jej więcej. To nic, że jutro będzie miała kaca. Tego moralnego i tak miała już dzisiaj.
- Powiedz, że jakoś przez to przejdziemy.
Chyba tego potrzebowała, nawet gdyby Abe miał ją teraz okłamać i powiedzieć, że wszystko jakoś się poukłada.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

W gruncie rzeczy Abel zdawał sobie z tego wszystkiego sprawę. Kiedy więc usłyszał słowa kobiety, uśmiechnął się szeroko i pokiwał głową. Wiadomo, że był fajnym facetem i to, że Jackson uważał go za godnego swojej siostry mimo wszystko schlebiało O’Donellowi. Jasne, byli dorośli i niezależnie od jego zdania pewnie by się ku sobie mieli, ale miło było wiedzieć, że na tę rewelację nie zareagował jakoś chujowo.
– Teraz rozpętałaś burzę i to wcale nie naszym związkiem – dokończył za nią, bo nie miał pojęcia, jakie szambo wyjebało między Russellami, ale słysząc blondynkę westchnął mimowolnie. Nie zamierzał bronić Jacksona, bo nie miał oglądu na całą sytuację, ale wiedział, jacy oboje z Kylie potrafili być.
– Oboje czasami podchodzicie do spraw emocjonalnie. Poza tym Jackowi naprawdę ostatnio było ciężko. Jeśli nie chcesz mówić, o co wam poszło, rozumiem, ale możesz mi powiedzieć – stwierdził już nieco spokojniej, bo chyba ciśnienie z niego zeszło i zaczynał powoli godzić się z całą sytuacją związaną z przeniesieniem do LD i posadą brmakarza która wydawała się mu odrobinę nieuchronna, jeśli miał być szczery.
– Kylie, jestem na ciebie wkurwiony, ale to normalna kłótnia. Witaj w dorosłym związku, ludzie się w nich kłócą, ale nie rozstają z byle powodu. Jasne, że przez to przejdziemy – stwierdził z lekkim rozbawieniem i poklepał ją po kolanie, bo to jaka była tego niepewna, było całkiem urocze!

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Chciała z nim być i byłaby nawet wtedy, gdyby komuś się to nie podobało. To jej życie. Jackson nie będzie wybierał jej partnerów. Nie będzie mówił jej, kogo ma kochać. Jego zadaniem było wspierać ją i szanować jej wybory. W tym wszystkim naprawdę cieszyło ją to, co powiedział brat. Abel zdecydowanie był jej godzien. Żaden inny facet nie był. Nikt nie traktował jej tak, jak on i nikt nie będzie dla niej równie ważny.
Przytaknęła. Rozpętała burzę, ale nie zrobiłaby tego, gdyby Jack był normalny i dodatkowo by jej nie nakręcił. Wkurwił ją. Wkurwiał wszystkich, a Kylie po prostu nie wytrzymała i przy nim wybuchła. Była impulsywna, co miała na to poradzić? Przecież właśnie przez to siedziała.
- Chyba właśnie o to poszło. O to, że było mu ciężko, a ja o wielu rzeczach po prostu nie wiedziałam - przyznała w końcu. - Oddaliliśmy się od siebie. Przestaliśmy być ze sobą szczerzy. Gdybyś nie powiedział mi wtedy, że ktoś porwał dzieci i groził dziewczynom, o niczym by nie wiedziała, a jestem jego siostrą. Rozumiesz? Jestem siostrą, która wyszła na idiotkę, bo jej pieprzony brat odsunął ją od swojego życia.
No i powiedziała mu. To wszystko mocno ją zabolało, ale zamiast spokojnie porozmawiać z Jacksonem, dała się ponieść emocjom jak typowy Russell. To dlatego czuła wielki żal i miała podły humor. Mimo wszystko w końcu udało jej się uśmiechnąć.
- Nigdy więcej nie będziesz już przeze mnie wkurwiony. Obiecuję - położyła dłoń na jego dłoni. Wcześniej się bała, teraz była już spokojna o ich przyszłość, a Jack... Dziś nie miała już siły, żeby zastanawiać się, jak to rozwiązać.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Co do tego, że żaden inny facet nie był, to mój mentalny Jack nawet ma pewne obiekcje, bo na pewno było takich facetów co najmniej kilku. Sam Abe również to wiedział. Nie wierzył nigdy w jakieś koncepcje soulmate’ów. Uważał, że nad związkiem się pracowało – i wychodziło tylko wtedy, kiedy obie osoby faktycznie tego wszystkiego chciały. Oni chcieli, więc stworzyli dobraną parę i tyle.
Problem rodzeństwa Russell polegał chyba generalnie na tym, że zarówno Kylie jak i Jackson wdali się bardziej w ojca. Chwała bogu, że Emma taka nie była, bo jeszcze dziewczyny by skończyły w jakimś catfightcie, a rude i blond włosy latałyby po jakimś pomieszczeniu. Tak czy siak, z Jackiem po mordzie Kylie sobie raczej nie da, a może to by jakoś rozładowało napięcie?
– Kylieee – westchnął ciężko, trochę jękliwie. – To, że ci nie powiedział nie było personalne. O porwaniu dzieci wiedziało dosłownie sześć osób. Ja, jeszcze jeden ochroniarz, Alex, któremu też porwano dziecko, Megan, której również dziecko porwano i Sarah, bo jest siostrą Megan i Meg jej wszystko mówi. Poza tym nie chcieliśmy, żeby groźby wyszły, bo ktoś mógł coś usłyszeć, podłapać, a w tym świecie takie rzeczy mocno osłabiają pozycję i klub by stał się łakomym kąskiem dla naszych rywali – wzruszył ramionami, bo naprawdę nie sądził, żeby Jackson celowo ją odsunął. – Nie chciał cię martwić, bo wiedział, że masz swoje zmartwienia na głowie – okej, może trochę Jacka usprawiedliwiał, ale dlatego, że sam był w centrum tych wydarzeń i wiedział, że sam postąpiłby bardzo podobnie, jeśli chodziłoby o jego rodzinę.
– Nie składaj obietnic bez pokrycia, to normalne, że pary się kłócą, spokojnie. Przeżyjemy – zaśmiał się pod nosem i wywrócił oczyma. Przecież to normalne, że życie nie było słodkie i będą się na siebie irytować. Najważniejsze, żeby nadal się kochali, nie?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

To nie tak. Rzeczywiście, przez jej życie przewinęło się kilku panów z wyższej półki, którzy mogli wpasować się w ramy idealnego partnera dla idealnej Kylie, młodej pani adwokat z dobrego domu. Abe był inny. Do wszystkiego doszedł sam, nie lansował się przy niej i właśnie dlatego był jedynym facetem z jej życia, który okazał się jej godzien. Dla niego warto się starać i nad tym wszystkim pracować.
Chyba właśnie dlatego Jackson irytował ją czasem jak mało kto. Miała też świadomość tego, że sama mogła wkurwiać innych i były przez to same problemy. Bez sensu.
- Właśnie o to mi chodzi. Sarah mówi wszystko swojej siostrze, a Jack i ja... Przestaliśmy ze sobą rozmawiać i najwyraźniej przestał mi ufać, skoro myślał, że mogłabym być źródłem przecieku. Kocham te dzieci, jestem ich ciotką, a teraz nie wiem nawet, na jakich zasadach mam dla niego pracować.
Nie była przecież tylko jego siostrą. Była też jego adwokatem. A może już nim nie była, skoro starszy brat wolał zajmować się wszystkim poza jej plecami?
- Nie lubię, kiedy ktoś, kto jest dla mnie ważny, odsuwa mnie od siebie - westchnęła. Chciała być blisko, a czuła, że jest tak daleko, jak nigdy wcześniej. - Wiem. Po prostu nigdy już nie zawiodę cię w taki sposób.
Nie wkopie go, nie zdradzi ich sekretów i nie podkopie jego zaufania w jaki sposób, jak to zrobiła, bo na własnej skórze przekonała się już, jakie to uczucie i jak bardzo jej się t nie podoba.
- Mam spróbować jakoś ci z tym wszystkim pomóc czy lepiej będzie, jeśli nie będę się w to mieszać?
Chwilę jeszcze posiedzieli, Kylie nadal było przykro, jutro będzie mieć takiego kaca, że pewnie nie wstanie do pracy, ale trochę jej ulżyło.

/ zt

autor

my bedroom smells like rotten food and i guess so do i
Awatar użytkownika
19
172

nie mówimy o tym głośno

ale w obcych łóżkach śpi się najlepiej

south park

Post

cosmo & townes
<img src="https://i.pinimg.com/564x/a5/a9/26/a5a9 ... 272109.jpg" width="200">

piwniczne teatry Centrum
długie długie włosy na chudych chłopakach
cienkie czarne krawaty, blade piękne
policzki i wrzaski, wrzaski
Ciężkie były powroty.
Głowa zapadała się w rozłożoną dłoń, podczas gdy cały organizm chwiejnie podtrzymywał się na ręce, wpartej łokciem o blat baru. Ciężko. Wszystko ciężkie, kiedy ciało rwało nadal niemożliwym do uchwycenia w słowach bólem, kiedy kolana drżały zbyt mocno, a każdy oddech sprawiał, że żebra szarpały nieznośnie, a tułów chciał zginać się bardziej do przodu, bo tak mniej ciągnęło, rzadziej zacinało się przetaczające przez płuca powietrze.
Na barze na piętrze stał Freddie - koleś wyższy od Fletchera prawie o dwie głowy i równie bardziej szeroki, cały w żenująco posępnych tatuażach i kolczykach, a także z kilkoma dziwnymi deformacjami ciała, od których Cosmo z początku robiło się słabo, ale nie było chyba takiego zła, do którego nie dało się przywyknąć. Zwłaszcza, że pomimo imponująco tęgiej postury, Freddie miał serce miękkie jak z pluszu, a jeśli ufać jego słowom, całego siebie poświęcał opiece nad dwoma uroczymi chihuahua o wdzięcznych imionach Pinky i Winky albo Pinky i Dinky (nigdy nie mógł dosłyszeć, bo Freddie poza tym strasznie seplenił - nie miał dwóch przednich zębów i Cosmo długo myślał, że za ich utratą kryje się jakaś mroczna historia, ale nie - Freddie po prostu potknął się pijany na chodniku i grzmotnął solidnie o krawężnik). Teraz ten sam zdobywca psich serc podsuwał mu pod nos szklankę wody z cytryną, zagajając płytką rozmowę o rzekomej chorobie zeszłego wieczora, która to miała trawić myśli Fletchera.
- W twoim wieku codziennie byłem spruty jak szmata, widzę młodzież już nie ta...
- A masz coś? - wyhuczane bezmyślnie, kiedy rozgorączkowany wzrok wędrował znad tej szklanki do przyprószonej kruchym zarostem twarzy.
- Nie dla ciebie, jesteś w pracy, Fletcher - odpowiedział mu zaraz z nieco tylko złośliwym uśmiechem, na który Cosmo zdążył jedynie przewrócić z wysiłkiem oczami, bo zaraz do baru podeszła jakaś całkiem nieźle już porobiona dziewczyna, której chłopak podsunął pod nos swoją nietkniętą szklankę wody.
- Idę na przerwę, okej? - rzucił tylko, odważając się wreszcie na podźwignięcie znad tego blatu, bo swoją drogą nie robił chyba firmie dobrego wizerunku. Spojrzenie zderzyło się ze skonfundowanym wzrokiem Freddiego, który nalewał właśnie piwa do kufla. - Dobra, wezmę to. I pójdę. Okej?
Nie mógł liczyć na więcej niż skinienie głową, bo barman już był widocznie zaaferowany zmarnowaną dziewczyną, która wślizgiwała się akurat na stołek, pochłonąwszy wcześniej w mgnieniu oka pół szklanki wody. Widział, że Freddie się martwi, ale to nic dziwnego - to całkiem naturalne martwić się o samotną, przećpaną dziewczynę w miejscu takim jak to. Na całe szczęście jego kolega z pracy miał nie tylko szeroko otwarte serce oraz całkiem niezłe doświadczenie w doprowadzaniu ludzi do porządku, ale również aparycję na tyle wymowną, że nikt raczej nie będzie nagabywał biednej dziewczyny, kiedy ta znajdowała się pod jego opieką. Dla jej bezpieczeństwa, sam pochwycił w końcu ten kufel z piwem i dowiedziawszy się od Freddiego, gdzie należy go dostarczyć, koślawym nieco krokiem usunął się z miejsca, w którym toczyć się miała najwidoczniej jedna z tych nad wyraz osobistych rozmów, jakie ludzie odbywają z barmanami w środku nocy, ledwie kontaktując.
To ich chyba łączyło, nie? On też ledwo kontaktował, choć przyzwyczajony do nadwyrężania się ponad siły organizm, drżąc trzymał się jakoś na dwóch nogach, ignorując zupełnie ostre rwanie każdego mięśnia, którym dawał o sobie znak popełniany przez niego krok za krokiem. Zadymione, wirujące ostrymi światłami wnętrze Dragon Club nieznośnie oddziaływało na trawioną ostrą gorączkę głowę, palce dłoni, która dzierżyła uparcie ucho kufla z piwem drżały nieznośnie z wysiłku, a oddech był płytki i nieregularny, ale mimo to wyuczony uśmiech wypłynął na twarz, kiedy tylko znalazł się przy stoliku, gdzie siedział wskazany mu przez Freddiego mężczyzna. Szkło stuknęło o blat tak, że Fletcherowi przez moment wydawało się, że ten huk przebił się nawet przez dudniącą muzykę, ale to musiała być tylko jakaś mrzonka, głupie wyobrażenie. Spojrzenie prześlizgnęło się uważnie wzdłuż twarzy mężczyzny, który sprawiał wrażenie, jakby miał ochotę raczej zapytać go o najbliższe wyjście ewakuacyjne, niż podziękować za piwo.
- Wyglądasz, jakbyś był tu za karę, a to ja jestem w robocie - zagadał w końcu, nachylając się na tyle, na ile pozwalały mu na to poobijane żebra, żeby nie musieć wydzierać się bez sensu ponad nuty płynące z głośników. Obszedł stolik, w założeniu mając zamiar zaraz po usłyszeniu odpowiedzi skierować się do wyjścia, ale wtem wzrok przyciągnęła książka, której grzbiet wysuwał się lekko z torby, którą mężczyzna miał ze sobą, a która teraz spoczywała spokojnie na miejscu na sofie, tuż obok niego. Palce Cosmo, kierowane typowym, pozbawionym zupełnie skrępowania odruchem, sięgnęły do niej zaraz, żeby w końcu zacisnąć się szczelnie na tomisku i wysunąć je na wierzch. Kącik ust powędrował ku górze, kiedy Fletcher zorientował się, że nie mylił się ani trochę. Anna Karenina. Kojarzyła się boleśnie w ten najboleśniejszy z możliwych sposobów, ale mimo to Cosmo przez chwilę wpatrywał się uparcie w wygrawerowaną na okładce czcionkę, zanim wysunął książkę z powrotem w stronę mężczyzny.
- Nie lubię, ale to dobra książka. To hobby? Czytanie Tołstoja po klubach? - Takich klubach, chciałoby się dodać, ale miał jeszcze wystarczająco wyczucia, żeby darować sobie to wtrącenie. - Jaki zakład przegrałeś, że musisz tu siedzieć? - Cień rozbawienia w spojrzeniu, gorzki uśmiech nie spływał z ust, choć może powinien wziąć sobie na wstrzymanie. Miał nadzieję, że nie zdążył jeszcze całkiem zmazać korektora z tych najdotkliwiej naruszonych, nabrzmiałych zielonawymi sińcami części twarzy. Kiedy przychodził do pracy, wszystko prezentowało się odpowiednio, a od początku zmiany był już na dwóch poprawkach, ale przy każdym kliencie wzrastała obawa o to, że ograniczony zakres ruchu mięśni twarzy zwróci czyjąś uwagę. Łatwo było zapomnieć o tym, że ludzie generalnie mieli gdzieś siebie nawzajem, a co dopiero nieznajomych, spotykanych na kilkadziesiąt sekund przy zaplutym stoliku w klubie, do którego odwiedzania raczej nie należało się przyznawać.
Obrazek

autor

kaja

ODPOWIEDZ

Wróć do „Dragon Club”