- 𝟟.
Gdy dostrzegła znajome auto odruchowo zamachała (choć zapewne podjeżdżając na krawężnik wcale nie patrzył w jej kierunku) i prędziutko zniknęła w głębinach azylu. Thornton miał po raz drugi doświadczyć Lo w domowym wydaniu. Tym razem na tyłek włożyła zdecydowanie zbyt duże, „dopasowane” skórzanym paskiem spodnie dresowe (czyżby te same, niecały tydzień wstecz noszone przez Richarda?) i krótką białą koszulkę. Włosy ułożyła w niedbały kok. Z plątaniny loków wystawała jedna pałeczka po chińszczyźnie, jeden pędzel i para kolorowych parasolek od wypitych do śniadania drinków. Miały dodać animuszu, ale poprzestały na komponowaniu w łepetynce nauczycielki zabawnego szumu.
Otworzywszy drzwi chwilkę czekała aż odgłos odległych kroków zacznie dudnić a w zasięgu wzroku pojawi się lekarz. Zmierzyła go wzrok oceniając jak bardzo może się pobrudzić i licząc, że nie będzie miała na sumieniu eleganckiej marynarki rzuciła radosne: – Cześć. – zmieniła się. Pomimo ciężkiej atmosfery ostatniej rozmowy Molly wydawała się „wrócić do siebie”. Przynajmniej do pewnego, widocznego stopnia i na pewno z pomocą porannych koktajli. Posłała mężczyźnie słoneczny uśmiech i poczłapała do salonu z góry zakładając, iż facet wejdzie i zamknie drzwi na zasuwy. – Wybacz bałagan. Od rana biegam i próbuję ustalić gdzie przestawić tę cholerną kanapę, ale mam dylemat. – owszem, potrzebowała pomocy przy re-dekoracji przestrzeni. Tak, postanowiła perfidnie wykorzystać rysujące się pod koszulą mięśnie szatyna. Ehe, jak najbardziej ucieszyłaby ją wiadomość; że pierwszy raz będzie wykonywał jakąś upierdliwą pracę fizyczną. Zanim padłoby to pytanie, machnęła ręką; drugą łapiąc za kubek wypełniony zimną herbatką imbirową. – Natomiast Rich ma problemy z kolanami. Trzy lata temu przeszedł operację, ale cały czas coś się z nimi dzieje. Powiedziałam mu, że pomoże mi Han, tylko Sabrina ząbkuje-... Oh... – wróciło osobliwe gadulstwo. Dobry znak? Zły? – Powiedziałam, że pomoże mi brat. Bratanica... Resztę znasz. Rosną jej maleńkie perełki. Postanowiłam skorzystać z Twojej oferty pomocy – błysnęła własnymi ząbkami, po krótkim momencie przypatrywania się chirurgowi gwałtownie i nienaturalnie prędko wracając do obserwacji otoczenia.
- Będzie trzeba też wbić gwóźdź w ścianę. – brodą wskazała na stojący pod oknem obraz w grubej, zdobionej ramie. Malunek przedstawiający jednego z archaniołów miał dołączyć do pozostałych dwóch ikon już spoglądających na salon z bogatych przedstawień. - Ale z tym sobie poradzę. - Paloma nawet złapała za czekający na niskim stoliku stary, troszkę zardzewiały młotek. W jej drobnych dłoniach prezentował się jak potencjalne narzędzie zbrodni.