WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Z jednej strony można było stwierdzić, iż faktycznie zbyt szybko wykonał swój ruch. Z drugiej strony... W jej wypadku mogło nie być innej okoliczności, która wspomogłaby go w wykonaniu owego ruchu. Chodziło o to, że trafił się temat, który mocno w nią trafił. Gdyby nie on mogła by nawet nie pisnąć słowa o tym, jakie ona ma właściwie zdanie o związkach oraz o miłości. Co prawda poruszali już różne tematy, ale ten dawał najwięcej możliwości. Czasami trzeba wykonać ruch, aby uzyskać odpowiedni efekt. Choć czasem wydaje się, że może jednak zbyt szybko, to ważne, by trafić w czuły punkt dający do myślenia stronie przeciwnej. tak stało się właśnie w tym wypadku. Trybiki procesowe Kiry zostały wręcz kopnięte, aby ruszyć swoje zardzewiałe procesy myślowe, które utkwiły w konkretnym położeniu i bez większej możliwości na jakiekolwiek zmiany.
Mimo wszystko przez ciało dziewczyny wciąż przebiegał dziwnie nieprzyjemny dreszcz strachu i niepewności. Choć oddychała powoli, to przy każdym wdechy czuła dziwne napięcie. Dodatkowo miała wrażenie, jakby coś chwyciło jej serce i powoli ściskało, aby utrudnić jego pracę. Dawno nie czuła się tak dziwnie. Drgnęła gdy się do niej znów zwrócił. Wzięła głębszy wdech ukrywając swoją twarz za szklanką z koktajlem. Udawała że popija, choć w tym czasie powoli wypuściła powietrze, by wziąć się w garść. Odstawiła następnie szkło i delikatnie się uśmiechnęła. Skinęła lekko głową. Znów przybrała pogodny wyraz twarzy.
- Z przyjemnością zobaczę Twoją rodzinkę. - powiedziała z uśmiechem pochylając się do przodu. Doskonale zadała sobie sprawę z której strony są kamery. Jedna była tuż za nią na suficie. Gdyby się nie pochyliła to byłoby widać co to za zdjęcia. Jednak tym drobnym ruchem przysłoniła własną głową portfel mężczyzny. Zatarła raczki radośnie uśmiercając się szerzej.
- No to pokazuj co tam skrywasz Misiaczku. - powiedziała ze śmiechem. Nie wychodziła ze swojej roli jako wielce zainteresowanej czyimiś sekretami i zwyczajową rozmową z kimś chętnym do zwierzeń. Choć ukrywać też nie miała zamiaru, iż byłą zainteresowana z czym tego wieczoru do niej przybył. Bywało w końcu różnie. Czasami posiadała informacje, czasem nie, a niekiedy po prostu musiała milczeć jak gród w pewnych kwestiach, lub naginać nieco prawdę. Chociaż wolała unikać tego ostatniego i dać prostym gestem znak, iż to nie liga dla niej. O swoje życie przecież trzeba dbać. Woli nadal mieć głowę na karku. Może i ciężki miała żywot, ale nie po to tyle wywalczyła, aby jedną informacją za dużo wszystko stracić.
<center><div class="s3"><img src="https://i.makeagif.com/media/7-29-2016/-0m9DK.gif" class="s1"><div class="s2">Morał jest taki, by strzec się<span class="s4">kobiet</span> zwłaszcza gdy samemu jest się słabym, śmiertelnym <span class="s4">facetem</span>.</div></div></center><link href="https://fonts.googleapis.com/css?family ... splay=swap" rel="stylesheet"><link href="https://fonts.googleapis.com/css?family ... splay=swap" rel="stylesheet"><style>.s3 {width:200px;height:auto;text-align:center;margin: 0 auto;}.s1 {width:200px;height:auto; -webkit-filter: brightness(110%) contrast(110%) grayscale(70%);filter:brightness(110%) contrast(110%) grayscale(70%);outline:1px solid rgba(255,255,255,0.15);outline-offset:-8px;border:1px solid rgba(255,255,255,0.15);}.s2 {text-align:justify;font-family: 'Roboto Mono', monospace;text-transform:uppercase;letter-spacing:1px;font-size:7px;color:#0A0D0A;line-height:15px;}.s4 {color:#8fa5a3;font-family: 'Cookie';text-transform:none;font-size:13px}</style>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Naokoło tego, na czym tak naprawdę polega praca detektywa, krążyło wiele legend i stereotypów, a Elijah nasłuchał się ich aż nadto, nadstawiając czasem ucha gdy otoczenie snuło swe fantazje w cudownej nieświadomości, że oto tuż obok przebywa osoba, która mogłaby je szybko zweryfikować perspektywą z pierwszej ręki.
Wiele było mitów, nad którymi zresztą Martinez się czasem tak jakoś po ojcowsku rozczulał. Na przykład taki, że detektywi zawsze noszą kapelusz, preferencyjnie fedorę, wyglądając jak żywcem wyjęci z obrazów Hoppera nawet w dwudziestym pierwszym wieku. Albo ten, w którym wszyscy detektywi musieli mieć kontakty z mafią, a przy tym najlepiej również sypiać z jakimiś gwiazdkami wodewilu i mówić zawsze takim głębokim, przepalonym papierosami bez filtra wypalanymi jeden za drugim, gardłowym głosem.
Pewnie było w tym zresztą i jakieś ziarno prawdy - Elijah wprawdzie nie miał głowy do kapeluszy, a papierosy niby palił, ale raczej okazjonalnie i zdecydowanie z filtrem, dla uspokojenia sumienia - ale i tak opowieści te pomijały dwa najważniejsze aspekty detektywistycznej rzeczywistości.
Sztuką samą w sobie bowiem - poza snuciem się w cieniu latarni, rozwieszaniem na ścianach zdjęć zaginionych połączonych czerwoną nitką oraz piciem whiskey i zmaganiem się z wewnętrznymi demonami - było prowadzenie całej papierologii (to jest archiwum, notatek, rejestrów, wypisów, księgowości i całej reszty) oraz pozyskiwanie informacji od osób, które tymi informacjami na ogół nie chciały, nie mogły lub nie potrafiły się dzielić. Przywykły do tych, czasem niezwykle frustrujących zresztą, kawałków rzeczywistości, Elijah bez większych emocji potaknął, dochodząc do konkluzji, że więcej z Kiry nie wyciągnie.
No, przynajmniej nie na temat jej przeszłości. I nie jest powiedziane, że nigdy, ale raczej nie teraz. Nie był, i nie chciał być, jej psychologiem. Nie poczuwał się zatem do obowiązku - i pewnie raczej z korzyścią niż stratą dla niej - by zagłębiać się w jej traumę... Najpewniej zapisaną, w przenośni i dosłownie, pod cienką skórą jej smukłych pleców.
- Na przykład to... - odblokował telefon, a potem jak gdyby nigdy nic przesunął palcem po przeciętym rysą pęknięcia (ot, wypadek przy pracy, a niekoniecznie chciał i mógł teraz wydawać tysiąc dolców na nowego iphone'a...) ekranie telefonu. Tym sposobem Kirze ukazały się trzy następujące po sobie zdjęcia, wszystkie przedstawiające dziewczyny mniej więcej w jej wieku i mniej więcej jej postury. Dwie z nich miały jasne włosy - jedna w najpewniej naturalnym, druga w wyraźnie tlenionym odcieniu blondu, ostatnia, uśmiechająca się szeroko wprost do fotografa, burzę miodowo-brązowych pukli - To są na przykład moje córki...
Zerknął na rozmówczynię sponad urządzenia, posyłając jej krótkie, ale wymownie pytające spojrzenie. Bez sugestii, bez presji, tylko dwa znaki zapytania tańczące w czerni lisich źrenic.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Istniała pewna rzecz, która łączyła ich oboje. Jego, jako detektywa, ją jako informatorkę - nie tylko jego informatorkę. Stąpali po cienkim lodzie. Musieli oboje ostrożnie badać grunt, stosować sobie znane techniki, aby uniknąć kłopotów, a gdyby lód się załamał wiedzieć, jak wyjść z tej lodowatej rzeki, która miała niezwykle rwący nurt. Trzeba było umieć liczyć na siebie, bo nawet jeśli wydawało się, że w pobliży był ktoś, kto mógłby wyciągnąć pomocną dłoń, to ta dłoń mogła równie dobrze przytrzymać głowę pod wodą. Ot, nieszczęśliwy wypadek, bo lód się załamał. Prąd rzeki porwał. Nikt nie jest winny. W końcu nieszczęśliwe wypadki chodzą po ludziach.
Ujawnianie życia prywatnego w miejscach publicznych było niezwykle zdradliwe. Spójrzmy właśnie taką Kirę, która wykorzystywała tego typu sytuacje zbierając informacje i zapamiętując je. Nie tylko ona jednak to potrafiła robić i z tego właśnie powodu nie dzieliła się własnym życiem w takich miejscach. Lekcję z dzisiejszego dnia zapamięta sobie na długo. A jesli kiedykolwiek zdarzy im się faktycznie porozmawiać na wspomniany wcześniej temat, to na pewno z dala on okolicznych kamer, świateł latarni oraz ich mieszkań. Chociaż nawet jeśli byliby przyłapani na wspólnym spotkaniu, to łatwo byłoby się jej wyłgać. W końcu on jest detektywem, a ona miała trudną przeszłość. Czemu by nie wynająć detektywa do odnalezienia matki, która ją porzuciła? Przecież mogło to ją najść w każdej chwili, a i aktorka z Kiry świetna. Powodów do nagłej chęci odnalezienia rodzicielki znalazłaby kilkanaście na poczekaniu.
Blondynka z uśmiechem na ustach przejrzała zdjęcia. Wewnętrznie coś ją jednak tknęło. Jakoś średnio podobało jej się to, że akurat dwie panienki były posturą i wzrostem podobne do niej, a i te blond włosy. Przeszył ją nieprzyjemny dreszcz, choć nie dała po sobie znać.
- Ile mają lat? - zapytała lekko się uśmiechając. Wytężyła wzrok szukając jakichś znaków rozpoznawczych. Przez klub przewijała się sporo osób. Niektórych widziała tylko przelotem. Napiła się swojego koktajlu, aby zwilżyć własne gardło. Zagłębiła się we własną pamięć, próbując sobie przypomnieć owe twarzyczki, czy gdzieś ostatnio jej nie mignęły, albo nawet i wcześniej. Potrzebowała nieco więcej danych, aby lepiej sobie je określić i umiejscowić w czasie. Zrobiła zamyśloną minkę będąc przy tym niezwykle uroczą istotką.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie oszukujmy się, Martinezowi średnio leżał fakt, że Kira nie wyśpiewała mu wszystkich niezbędnych informacji od razu - tu i teraz, za jednym zamachem - niczym na świętej spowiedzi (choć z drugiej strony raczej mało realistycznym byłoby przypuszczać, że akurat ona jest częstą bywalczynią w konfesjonale... choć kto wie - pozory mogły przecież mylić). Starzał się - nie tylko po prostu jako człowiek, zwykły śmiertelnik, ale także jako pies, czy raczej lis, bo pamiętajmy, że nie miał już prawa nosić odznaki. To, w każdym razie, co kiedyś motywowało go do pracy, to, co chwytał w locie niczym trop i za czym ganiał z szaleńczą pasją w oczach i wywieszonym językiem, zapominając o potrzebie snu i odpoczynku, teraz raczej go nużyło, męczyło, przypominało o konieczności ucięcia sobie drzemki od czasu do czasu. Te podchody, które tak kiedyś uwielbiał - urabianie sobie informatorów, znoszenie ich wybiegów i wykrętów, podchodzenie ich, zastawianie psychologicznych wnyków i nie-wpadanie w te, które zastawiono na niego - teraz stawały się przykrą koniecznością.
No, w większości wypadków.
Wszystko sprowadzało się do faktu, że o wiele bardziej wolałby, gdyby Kira przestała się krygować i po prostu wygadała mu wszystko co wiedziała. Albo też, jeśli faktycznie nie wiedziała nic, tę informację także podała mu od razu, by mógł przestać się łudzić, że jednak na coś się ten jego wysiłek zda...
Ale z drugiej strony... Cóż, nie można było jej odmówić, że potrafiła przybrać doprawdy rozbrajającą minkę. Uśmiechnął się do niej jak gdyby nigdy nic, i przesunął palcem po ekranie, ukazując kolejne zdjęcia jednej ze wspomnianych dziewcząt.
- Powiedzmy, że nie więcej niż dwadzieścia cztery i nie mniej niż osiemnaście - przyciszył głos do spoufalonego szeptu. Ot, stary bywalec trochę nader-oczywiście podrywający młodą kelnerkę - Jeśli je tu widziałaś, to w okresie tak gdzieś od kwietnia... może maja... do września. - upił kolejny łyk alkoholu - Nie później. No i jeszcze... Może będzie ci łatwiej coś sobie przypomnieć jeśli powiem, że jedna z nich miała dość charakterystyczny tatuaż. Na plecach. Coś ci się kojarzy? Coś ci przychodzi do głowy, White?
Pytał tak bez agresji, jak i bez desperacji. Szczerze. Znajomy po fachu - czy raczej znajomy stąpający po tej samej tafli kruchego lodu - liczący na dobrą wolę drugiej strony, a jednocześnie świadom, że nie ma prawa czegokolwiek od niej wymagać.
Bo przecież z ich dwójki to Kira White miała więcej do stracenia. Prawda?
Czy też obydwoje kładli na szalach równie dużo... lub... równie niewiele?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Problem w tym wszystkim polegał na tym, iż dziewczyna faktycznie musiała nieco bardziej wytężyć swój umysł, aby przerobić posiadane informacje i połączyć je z tymi, które miała uzyskać od Lisa. Bardzo nie lubiła popędzania i o tyle dobrze, że Fox tego nie robił, bo to szybko zakończyłoby rozmowę dzisiejszego wieczoru. Najbardziej nie lubiła niecierpliwych i uważających, że ma strzelać informacjami na już na teraz. Przy posiadanej przez nią wiedzy po prostu tak się nie dało. Nie mogła więc od razu powiedzieć, że źle trafił, ani zaś zarzucić czy faktycznie tutaj bywały i z kim się szlajały. Dodatkowo dochodził do tego fakt, że nie siedzieli sobie w samotności na plaży tylko w klubie z tak zwanym "podziemiem" czy też "zapleczem". Jak kto wolał. Musiała więc uważając na to co mówi, jak się zachowuje i jakie informacje wydaje na bieżąco, na miejscu.
Zamruczała cichutko w geście zastanowienia przykładając wskazujący paluszek do własnych ust. Delikatnie zaczęła nim poruszać kminiąc co właściwie widziała. Najłatwiej było cofnąć się w te kilka dni wstecz. Napiła się swojego napoju i i odsunęła od siebie jego telefon blokując go przy tym. Zaczęła się prostować i sięgnęła po wizytówkę, na której w wolnym miejscu napisała adres. Uśmiechnęła się kokieteryjnie znów się pochylając i cmokając go w policzek, a wizytówkę wkładając mu do portfela. Przesunęła pazurkiem po jego policzku.
- Z tatuażem ostatni raz tydzień temu, Blondwłosych nie widziałam długo. ie stoję pod czerwonymi latarniami. Tam szukaj Skarbie. - szepnęła mu do uszka i puściła mu oczko. Wyprostowała się i odsunęła od blatu baru popijając drinka. Uśmiechnęła się niewinnie. Kto miał najwięcej do stracenia. To zależało co by wyszło na jaw. Oboje mogli kłaść na szali swoje życie. Ona była jednak sporo młodsza, a on miał córkę. Nie da się stwierdzić kto straciłby więcej.
<center><div class="s3"><img src="https://i.makeagif.com/media/7-29-2016/-0m9DK.gif" class="s1"><div class="s2">Morał jest taki, by strzec się<span class="s4">kobiet</span> zwłaszcza gdy samemu jest się słabym, śmiertelnym <span class="s4">facetem</span>.</div></div></center><link href="https://fonts.googleapis.com/css?family ... splay=swap" rel="stylesheet"><link href="https://fonts.googleapis.com/css?family ... splay=swap" rel="stylesheet"><style>.s3 {width:200px;height:auto;text-align:center;margin: 0 auto;}.s1 {width:200px;height:auto; -webkit-filter: brightness(110%) contrast(110%) grayscale(70%);filter:brightness(110%) contrast(110%) grayscale(70%);outline:1px solid rgba(255,255,255,0.15);outline-offset:-8px;border:1px solid rgba(255,255,255,0.15);}.s2 {text-align:justify;font-family: 'Roboto Mono', monospace;text-transform:uppercase;letter-spacing:1px;font-size:7px;color:#0A0D0A;line-height:15px;}.s4 {color:#8fa5a3;font-family: 'Cookie';text-transform:none;font-size:13px}</style>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie spuszczając z blondynki wzroku, detektyw nawet nie drgnął gdy poczuł zadziorne muśnięcie jej palców opadające na kant jego szczęki. Uśmiechnął się jednak wolno, mrużąc lekko oczy. Ot, Lis rozleniwiony po długim polowaniu - nie bardzo wycieńczającym może, ale mimo wszystko męczącym. Zwłaszcza, jeśli było się lisem niemłodym już, trochę zziajanym po wielu poprzednich pogoniach - i w roli łowcy, jak i potencjalnej ofiary, nie tak zwinnym i zapalonym do stałego biegu jak kiedyś.
Kątem oka wychwycił ruch Kiry gdy wsuwała oznaczoną jakimś zapiskiem wizytówkę do jego portfela. Wyglądało to jak adres - dwa rządki liter, jedna cyfr. Zgrabne, dziewczęce pismo, które ekspert nazwałby "pochyłym, chaotycznym", a laik po prostu "ładnym".
- Okay... - kiwnął głową w przeciągłym, niespiesznym ruchu, rejestrując jej słowa w lot, ekspresowo notując w skoroszycie pamięci, tasując pomiędzy innymi informacjami przyswojonymi jeszcze dziś, wczoraj, tydzień temu, a mogącymi okazać się ważnymi w tej sprawie. Czyli jednak dobrym pomysłem było, by spróbować tutaj - w samym epicentrum burzy, w oku tornada. Pod latarnią ponoć najciemniej - jakże ironicznie to brzmiało w tym kontekście, a jednak, jeśli Kira się nie myliła, to właśnie pod latarnią należało szukać... Czyli co, bingo...?
Fox nie zamierzał cieszyć się przedwcześnie - zbyt długo robił to, co robił, by nadal łapać się na haczyk zdradliwego entuzjazmu. A jednak za każdym razem, gdy zdawał się natrafiać choćby na cień nowego tropu w prowadzonej przez siebie sprawie - jakkolwiek błaha by to sprawa nie była! - zawsze odczuwał ten sam, przyjemny, elektryzujący dreszcz, przebiegający wzdłuż kręgosłupa i w dół, przez sam środek napiętych pleców.
- Dzięki, skarbie - odparł w nawiązaniu do epitetu, jakim chwilę temu określiła go sama Kira, w ostatniej chwili powstrzymując się od puszczenia jej oka. No, już nie przesadzajmy - tutaj przecież nawet ściany miały uszy (i oczy), nie było więc co wkraczać na lód nazbyt kruchy. Tyle mu wystarczyło. Musiało - przynajmniej na ten moment. Odchylił się lekko na swoim stołku, sięgając po resztkę alkoholu kuszącą z dna szklanki - Więc.. jakie masz plany na dalszą część wieczoru?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nawet nie spodziewała się jakiekolwiek reakcji na jej zaczepkę. Był w końcu starym wyjadaczem, który nie jedno miał za sobą. Ona sama również przecież grała. Nie było w tym właściwie nic intymnego, chociaż z zewnątrz mogło to tak wyglądać. Właściwie miało tak wyglądać dla osób postronnych. Robiła tak wobec nielicznych osób, więc niektórzy mogli wyrobić sobie zdanie, iż na te konkretne osoby po prostu leci. Dlatego kokietuje. O to chodziło. Pozory trzeba było umieć zachować. Ona robiła to wręcz idealnie.
Jej pismo było zgrabne, lekko pochyłe. Niektórzy by powiedzieli, że chcieliby tak pisać. Pisała niezwykle wyraźniej. Nie powinien mieć więc problemu z odczytaniem podanego adresu.
Po jego krótkim potwierdzeniu wiedziała, że załapał o.co chodziło. To dobrze. W ten sposób unikali kolejnych pytań, które mogły by wyjść poza ich zasięg słyszenia, a to już mogłoby być nieco problematyczne. Dragon sam w sobie roił się od ludzi różnej maści. Od zwykłych klubowiczów żadnych alkoholu i tańca, przez drobnych złodziejaszków i dilerów, po grube ryby chcące zaspokoimy własne żądze. Znała ich za dobrze.
Kira nie mogła dać mu gwarancji, że te dziewczyny na pewno tam jeszcze spotka. Widziała je w konkretnym towarzystwie, słyszała niektóre słowa, to i podejrzewała w co wpadły. Jednak czy nie zostały wywiezione tego już stwierdzić nie potrafiła. Mogły być tylko tymczasowym towarem na tutejszym rynku, by potem znaleźć się gdzieś indziej. Możliwości było wiele. Zwłaszcza, że dwóch nie widział dłuższą chwilę. Uważała jednak, iż pod podanym adresem u powinien więcej się dowiedzieć. Czy mi to ostatecznie faktycznie pomoże, wyjdzie w praniu.
- Na razie ich brak. Odliczam czas do końca zmiany. -zasmiala się delikatnie szykując w międzyczasie kolejne piwa na zamówienie. Szybkie wydanie. Do tego wyszedł jakiś szmpan w kilerze z lodem i kieliszkami. Wróciła do niego popijając swój napój.
- A ty? Jakie masz plany?
<center><div class="s3"><img src="https://i.makeagif.com/media/7-29-2016/-0m9DK.gif" class="s1"><div class="s2">Morał jest taki, by strzec się<span class="s4">kobiet</span> zwłaszcza gdy samemu jest się słabym, śmiertelnym <span class="s4">facetem</span>.</div></div></center><link href="https://fonts.googleapis.com/css?family ... splay=swap" rel="stylesheet"><link href="https://fonts.googleapis.com/css?family ... splay=swap" rel="stylesheet"><style>.s3 {width:200px;height:auto;text-align:center;margin: 0 auto;}.s1 {width:200px;height:auto; -webkit-filter: brightness(110%) contrast(110%) grayscale(70%);filter:brightness(110%) contrast(110%) grayscale(70%);outline:1px solid rgba(255,255,255,0.15);outline-offset:-8px;border:1px solid rgba(255,255,255,0.15);}.s2 {text-align:justify;font-family: 'Roboto Mono', monospace;text-transform:uppercase;letter-spacing:1px;font-size:7px;color:#0A0D0A;line-height:15px;}.s4 {color:#8fa5a3;font-family: 'Cookie';text-transform:none;font-size:13px}</style>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Krótko stuknął portfelem w barowy blat i poprawił poły marynarki - ot, gest typowy dla kogoś prężnie zbierającego się do drogi, gotowego by opuścić dotychczasową przystań, ruszyć dalej, zmierzyć się ze wszystkim, co przyniesie los.
Zestawił nawet stopę z metalowej poprzeczki łączącej nóżki barowego stołka. A potem zaczepił spojrzeniem o pustą już szklankę po alkoholu.
Kusiła. Szemrzała pustką niczym oceaniczna muszla przystawiona do ucha.
Prosiła - słodkim, cichutkim, kobiecym jakby głosikiem upadłej gwiazdki albo zdesperowanej, takiej bardzo, bardzo samotnej kury domowej z trójką dzieci zostawioną u babci i mężem w delegacji: no weź, nie idź jeszcze, zostań, no nie daj się prosić kochanie...
Próbował zignorować ten szum. I głód, czy raczej pragnienie spinające gardło silnym dreszczem, wyolbrzymiające suchość ust, ponaglające. Napij się. Co ci szkodzi? Jeszcze jednego. Jeszcze tylko jednego.
- No, wiesz... - toczył niewidzialną walkę na wewnętrznej arenie, wodząc wzrokiem po rzędzie butelek ustawionych w kalejdoskopicznym szyku za plecami blondynki. Nie, Martinez. No do kurwy nędzy, nie. Masz dziś jeszcze robotę. Dziecko, mimo wszystko. Alimenty do zapłacenia. Rachunki niewyrównane od dwóch miesięcy - i to bynajmniej nie z mafią, jakże dramatycznie, a, kurwa, z urzędem skarbowym (no, czyli mafią w sumie, ale już się nie rozdrabniajmy nad definicjami...). - Chyba muszę wracać do rodziny.
Uśmiechnął się krzywo, stukając palcami w telefon. Obydwoje wiedzieli, że to bullshit, ale czy przecież nie o to tu chodziło? Nie o bullshit może, ale o przedstawienie. Przecież był poprawnym mężem i ojcem, głową rodziny pokazującą jej przed chwilą fotki ukochanych córek, nie?
- Wezmę rachunek... - mruknął z ociąganiem, wstając - I White, słuchaj... - zawahał się - Możesz mi coś obiecać? Uważaj na siebie, dobra? Bez przesadnego dramatyzmu i tak dalej. Ale po prostu... Uważaj.
Bo - ale tego już nie powiedział - dzieje się tu ostatnio coś bardzo niedobrego.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Widziała. Widziała jak zbierał się do drogi. Charakterystyczne stuknięcie portfela. Delikatny ruch ciała w momencie, gdy noga została zdjęta z poprzeczki i wsparta o podłogę. Zdawała sobie sprawę, iż chce zebrać się do wyjścia. Widziała jednak coś więcej. Była doświadczoną barmanką. Widziała nie jedną walkę o to, czy napić się jeszcze trochę, czy jednak wracać do własnych czterech kątów. Wewnętrzną walkę o to, co było w danym momencie słuszne. Nie ważne, czy ktoś miał problem z alkoholem czy też nie. Jeśli dobrze się siedziało, miło gawędziło, a czas upływał w błogim stanie, to każdy przeżywał taką walkę. W ten, czy inny sposób. Czasem silniejsza, czasem tylko lekka niczym piórko. Ale jednak zawsze. Niektórzy ją wygrywali, inni przegrywali. Spoglądała spokojnie na mężczyznę choć jej dłoń zawędrowała do jego pustej szklanki. Zabrała ją. Schowała. Nie kusiła. Nie proponowała mu dolewki. Nie o to chodziło. Lubiła go. Nie chciała, aby zapadł w letarg i zapomniał o tym, po co tutaj właściwie przyszedł. Miał sprawę. Po to tutaj był. Uzyskać informacje, a nie tonąć w zapomnieniu. Blondynka opłukała szklankę i wstawiła ją do zmywarki. Na słowa o rachunku zaczęła go wystawiać, aby móc pobrać również opłatę.
- Masz kim się zając - odparła nawiązując do słów o powrocie do rodzinki. Tak. Wiedzieli o co chodzi. Nie trzeba było nikomu tego tłumaczyć. Parsknęła cicho wręczając mu rachunek.
- Nie jestem w stanie Ci tego obiecać Lisku. Pracuję gdzie pracuję. Jestem tym kim jestem. Robię to, co robię. Gdybym miała na siebie uważać bardziej, niż robię to w tej chwili, to by mnie tutaj w ogóle nie było. Nie martw się więc o mnie Lisku. Wierz mi.... Wąchanie kwiatków od spodu brzmi lepiej od tego, co już przeszłam. - odparła spokojnie i na tyle cicho, by tylko on mógł słyszeć. Powiedziała mu jednak czystą prawdę. Choć myśli samobójczych nie posiadała, to jednak szybka kulka w łeb za zdradę brzmiała lepiej niż wieloletnie tortury sprawione przez ojca.
<center><div class="s3"><img src="https://i.makeagif.com/media/7-29-2016/-0m9DK.gif" class="s1"><div class="s2">Morał jest taki, by strzec się<span class="s4">kobiet</span> zwłaszcza gdy samemu jest się słabym, śmiertelnym <span class="s4">facetem</span>.</div></div></center><link href="https://fonts.googleapis.com/css?family ... splay=swap" rel="stylesheet"><link href="https://fonts.googleapis.com/css?family ... splay=swap" rel="stylesheet"><style>.s3 {width:200px;height:auto;text-align:center;margin: 0 auto;}.s1 {width:200px;height:auto; -webkit-filter: brightness(110%) contrast(110%) grayscale(70%);filter:brightness(110%) contrast(110%) grayscale(70%);outline:1px solid rgba(255,255,255,0.15);outline-offset:-8px;border:1px solid rgba(255,255,255,0.15);}.s2 {text-align:justify;font-family: 'Roboto Mono', monospace;text-transform:uppercase;letter-spacing:1px;font-size:7px;color:#0A0D0A;line-height:15px;}.s4 {color:#8fa5a3;font-family: 'Cookie';text-transform:none;font-size:13px}</style>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Masz rację - w reakcji na gest barmanki, Elijah tylko skinął głową i w ledwie dostrzegalnym błysku chłodnego błękitu jego oczu dziewczyna mogła teraz dostrzec... Wdzięczność?
Krótki był to moment, dla postronnych obserwatorów kompletnie nieuchwytny, szybka wymiana zdań i spojrzeń, a jednak mówił więcej niż powiedziałyby najdłuższe, pękające w szwach od pompatycznych wyrażeń monologi, jakimi Martinez mógł ją alternatywnie poczęstować.
Nie, nie było po co. Paplać, dywagować, produkować się nad miarę. Strata czasu - ona wiedziała. I on wiedział, że ona wie. Dzielili sekret, niejeden. Dzielili świadomość.
- Uważaj o co prosisz, White - to nie była groźba, on przecież nie z tych, raczej przestroga, o tyle trafna, że padająca z ust kogoś, kto względnie wiedział o czym mówi. Kulka w łeb, ta obietnica ogarniającej człowieka wreszcie, po latach, wiecznej i nieodwracalnej ulgi, dwukrotnie cudem minęła jego skroń. I Elijah naprawdę zdawał sobie sprawę - pewnie lepiej niż ktokolwiek inny w promieniu kilku kilometrów - jak to jest ominąć ostateczne o krok. I odetchnąć z ulgą, choć być może jeszcze nie dawno nie prosiło się losu o nic, tylko o Święty Spokój. - Czasem wydaje mi się, że on jednak słyszy. I słucha - wycelował palec w sufit, jakby wskazywał nie na pocięty kablami i rurami klubowy strop, a na samego Boga, choć przecież nie był nawet religijny - Wbrew pozorom.
Rzucił okiem na wystawiony mu rachunek, odruchowo zwilżył językiem koniuszek kciuka i za jego pomocą odliczył odpowiednią sumę w portfelu. Wsunął pieniądze - w tym hojne trzydzieści pięć procent napiwku - pod popielniczkę.
- Masz mój numer - stwierdzał, nie pytał. Uśmiechnął się jeszcze do Kiry jakimś takim smętnym, lisim uśmieszkiem, a potem opuścił lokal, zlewając z deszczowym mrokiem ulicy.

/zt

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#5 + Taki lśniący i błyszczący słodziak :lol:

Damn... Jason Kim w klubie ze striptizem. Jak do tego w ogóle doszło i co go do tego podkusiło? Przecież nigdy go do takich miejsc nie ciągnęło, mimo że wielokrotnie bywał w zwykłych klubach, głównie po to by odwieść myśli od chaosu panującego w jego umyśle. To jednak inna sprawa... Może to wynikało z faktu, iż zbyt wiele zwaliło mu się w jednym czasie na łeb, w efekcie czego potrzebował innego rodzaju rozrywki, spróbowania czegoś... nowego, czego dotychczas nie próbował zasmakować i doświadczyć na własnej skórze? Całkiem niewykluczone. W sumie sam nie pojmował, co mu strzeliło do głowy, by przywlec swe chude cztery litery do tego typu lokum. Jakoś do tej pory tak szalone rzeczy mu się na myśl nie nasuwały. Niemniej wyjątkowo tego dnia chłopak miał takie totalne yolo stwierdzając, iż raz się żyje i co mu szkodzi. Jak mu się nie spodoba najwyżej się wycofa, co za problem...
Nie za bardzo wiedział, w co się ubrać, ale i na to machnął ręką. Wcale nie musi wtapiać się w tłum i zakładać tego, co każdy inny wybrałby w takim ustawieniu. Nieukrywanie wyróżniał się z tłumu i tak czy siak mógłby zwrócić na siebie uwagę. Już nawet nie chodzi o bycie sławnym... nie każdy musiał o nim słyszeć, prawda? Bardziej chodzi o to, iż sam typ jego urody jest dość nietuzinkowy, do tego wygląda jak taki uroczy kociak. Nie bez powodu fani często określają go mianem lil meow meow... Ponadto niezależnie od tego, jak mocno by się postarał o tak zwaną niewidzialność i tak wszelkie próby zakończyłyby się fiaskiem. Dlatego nawet nie próbował i zdecydował się na coś, w czym czułby się dobrze, komfortowo, seksownie, a zarazem będzie to taki strój, który podkreśli jego atuty. Postawił na lśniący śliski materiał. Do tego nałożył na twarz delikatny makijaż, by jeszcze lepiej się prezentować. Kiedy wszystko już było gotowe, mógł wreszcie udać się do obranego przez siebie celu. Poprosił swych ludzi, aby go podwieźli, bo sam nie mógłby wsiąść za kółko — nie ze świadomością, że prawdopodobnie i tak sięgnie po drinki, a w stanie upojenia alkoholowego nie zamierzał prowadzić. Należał do rozsądnych jednostek i nie chciał doprowadzić do jakiegoś wypadku, a już i tak w ostatnim czasie zdarzyło mu się odwalić kilka uznajmy drobnych, acz lekkomyślnych głupot. Więcej problemów mu nie trzeba.
Tym oto sposobem znalazł się tuż przed drzwiami Dragon Club i tak sterczał kilka bitych minut, tępo wpatrując się w napis. Rozważał wszelkie za i przeciw czy aby na pewno to jest dobry pomysł. Ostatecznie przekroczył próg odrobinę niepewnym krokiem, choć jednocześnie umiał zachować pozory i te zwątpienie nie było po nim aż tak widoczne. Ale... było coś, czego nie mógł zamaskować. Kompletne zdezorientowanie, którym emanował wręcz na kilometr, co było wyraźnie widoczne na jego facjacie i nawet on sam nie zdawał sobie z tego sprawy. Co chwila kręcił głową to tu to tam, przyglądając się każdemu detalowi wnętrza budynku, a wraz z tym znajdującym się dookoła ludziom. Powoli dotarł do baru w sumie od razu wynajmując sobie strefę VIP, na którą spokojnie było go stać. To tam się ulokował i usadowił tyłek na jednej z miękkich kanap. Jego wzrok był nieustannie rozbiegany i sam nie był pewien co aktualnie zamówić, na co ma tak właściwie ochotę... no tak zagubiony w życiu nie był. Za to... dodawało mu ono swego rodzaju uroku i trudno w tym momencie nie okrzyknąć go przysłowiowym słodziakiem.
Obrazek

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Dzień jak co dzień. Tego dnia miała swój "dyżur" w sali VIP. Ot miała swój barowy zakątek, gdzie to mogła swobodnie przygotowywać drinki dla klientów. Tego dnia pojawił się jeden, mały problem. Otóż brakowało kelnerek, więc Kirze przypadło nie tylko przygotowywanie drinków, ale również roznoszenie niektórych zamówień oraz ich zbieranie. Miało to swoje plusy i minusy. Plusy były takie, że miała większe pole do słuchania i obserwowania tego, co działo się w tej konkretnej części clubu. Zwykle miała w tej kwestii ograniczone pole do popisu. Tu urzędowali głównie VIP-y bardziej zamknięte na otoczenie i skryte ze swoimi interesami. Minus jednak był taki, że i ona była wystawiona na baczne oglądanie i nieeleganckie przystawianie się do jej osoby. Tego nie lubiła, zwłaszcza w wykonaniu nadętych, pijanych idiotów. Najgorszy typ klienta uważającego, że w sali dla VIP-ów wszystko im wolno, nawet obmacywanie kelnerek. Na szczęście ochrona wciąż była czujna, więc w razie potrzeby i nawet z takim panem szło sobie poradzić w ten czy też inny sposób.
Blondynka stojąc za barem dowiedziała się o nowym gościu w sali więc zgarnęła tablet do zamówień i zgrabnie wyślizgnęła się zza baru ruszając w kierunku konkretnego stolika. Ubrana była klasycznie w czarne spodnie, dopasowane do sylwetki, wygodne buty z antypoślizgową podeszwą - rzecz niezbędna za ladą, oraz białą koszulę z głębokim dekoltem i krótkim rękawem. Włosy miała związane w wysoki kucyk. Jeszcze by brakowało, aby jaki włos wpadł do czyjegoś drinka. Zatrzymała się przy mężczyźnie uśmiechając się delikatnie. Od razu dostrzegła, iż gość chyba nie do końca czuł się pewien tego, co właściwie tutaj robił. Wyglądał dość słodko. Tak by to ujęła. Taki uroczy, zagubiony chłopak.
- Witam w clubie Dragon. Jestem White. Tancerka niedługo przyjdzie na pokaz prywatny. Jakieś preferencje pod względem tancerki? Blondynka? Brunetka? Ruda? No i oczywiście może coś do picia panu podać. Szampan na początek dla każdego VIPa, chyba, że wolałby pan coś innego? - zapytała pogodnie patrząc uważnie na mężczyznę. Zerknęła na swój tablet otwierając rachunek, który powstał przy rezerwacji sali. Powróciła wzrokiem do nieznajomego czekając spokojnie, aż odpowie na jej pytania.
<center><div class="s3"><img src="https://i.makeagif.com/media/7-29-2016/-0m9DK.gif" class="s1"><div class="s2">Morał jest taki, by strzec się<span class="s4">kobiet</span> zwłaszcza gdy samemu jest się słabym, śmiertelnym <span class="s4">facetem</span>.</div></div></center><link href="https://fonts.googleapis.com/css?family ... splay=swap" rel="stylesheet"><link href="https://fonts.googleapis.com/css?family ... splay=swap" rel="stylesheet"><style>.s3 {width:200px;height:auto;text-align:center;margin: 0 auto;}.s1 {width:200px;height:auto; -webkit-filter: brightness(110%) contrast(110%) grayscale(70%);filter:brightness(110%) contrast(110%) grayscale(70%);outline:1px solid rgba(255,255,255,0.15);outline-offset:-8px;border:1px solid rgba(255,255,255,0.15);}.s2 {text-align:justify;font-family: 'Roboto Mono', monospace;text-transform:uppercase;letter-spacing:1px;font-size:7px;color:#0A0D0A;line-height:15px;}.s4 {color:#8fa5a3;font-family: 'Cookie';text-transform:none;font-size:13px}</style>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Zakłopotanie nie mijało mu ani na sekundę. Odkąd tylko przekroczył próg tego klubu, czuł się coraz mocniej przytłoczony. Aż zaczął się poważniej zastanawiać, czy nie lepiej będzie się wycofać. Na to jednak było już za późno od momentu znalezienia się w środku. Musiał stawić temu czoła, nieważne jak bardzo skonfundowany się czuł. Wyszedłby na jakiegoś kompletnego mięczaka, a tego też nie chciał. Stwierdził, że jak ulokuje się w strefie VIP, oswoi z otoczeniem i ochłonie aby nieco się wyluzować — reszta przyjdzie o wiele łatwiej. I choć pomieszczenie to było oddzielone od pozostałej części budynku i tak wielu ludzi mogło tu zajrzeć. Ci, którzy przechodzili obok z nieskrywanym zaciekawieniem zerkali na niego, dłużej zawieszając wzrok czy to na jego twarzy, czy innych częściach ciała. W tym całym chaosie rozbieganych myśli nawet nie zwracał na to zbytnio uwagi. Tym samym nie miał pojęcia, czy ktoś go zdążył rozpoznać, czy akurat trafił do takiej lokacji, gdzie nikt o nim nigdy nie słyszał. Nawet jeśli okaże się, że nie i tak mocno się wyróżniał samą urodą, by bardziej ciekawscy zwrócili na niego uwagę. Jego zdawało się to nie obchodzić. Siedział i tak kontemplował nad różnymi sprawami, usiłując rozplanować sobie jakoś jak dokładnie spędzi tutaj czas i co konkretnie będzie robił. Jason należał do rzadkich wyjątków, które nie zachowywały się jak kawał chama i nigdy nie przystawiał się do nikogo, ani nie rzucał durnymi tekstami na podryw. To totalnie nie w jego stylu. Zbyt mocnej głowy ogólnie wprawdzie nie ma, ale za to potrafi przynajmniej zachować przy tym jakąś kulturę. Sam nie tolerował takich idiotów, co to w stanie upojenia alkoholowego myślą sobie, iż są nieustraszeni i mogą pozwolić sobie dosłownie na wszystko. Zresztą sam wyraz jego twarzy jawnie wskazywał, że należy do innych typów ludzi, a jego zagubienie widoczne zasadniczo wszędzie mówiło same za siebie. Kim nie zamierzał robić pracownikom absolutnie żadnych kłopotów, więc w jego przypadku takie akcje nie będą konieczne. On jest grzecznym chłopakiem.
Dopiero kobiecy i przyjemny dla ucha głos wyrwał go z tak zwanego stanu zawieszenia, a gdy taki łapał wyglądał jak jakiś kamień. Dosłownie! Skierował głowę bardziej w stronę dziewczyny, którą od razu zlustrował spojrzeniem. Pierwsze co najsilniej rzuciło mu się w oczy były jej... liczne dziary. Nie obnażony dekolt, czy inne miejsca, na które zwykle faceci się gapili, a jednocześnie ślinili. Pod tym względem... też był zupełnie inny. Zafascynowały go te wzory zdobiące jej praktycznie całe ciało, które niezaprzeczalnie robiły wrażenie. Profesjonalnie wykonane, do tego ta ilość! Jasonowi szczęka opadła niemalże do podłogi. Już pomijając samą treść wypowiedzi, jaką mu zaserwowała... Oj tak, teraz musiał wyglądać znacznie słodziej, uroczo i tak nieporadnie. Zamrugał kilkukrotnie, starając się upewnić, czy aby na pewno dobrze usłyszał. Szczerze to tego też nie wiedział, że już na wstępie zamawia się tancerki. Wydawało mu się po prostu, że samemu musiałby sobie taką załatwić, na dokładkę w specjalnie przeznaczonym do tego obszarze klubu. Ewentualnie nie zdawał sobie sprawy z tego, co tak właściwie wybrał. Cóż... jakoś z tego wybrnie. Przecież nie odmówi.
Dzień dobry! Miło mi panią poznać. Ja jestem Jason. — zaczął choćby od powitania i również przedstawił jej swoje imię. Rzucił w jej kierunku taki blady, acz piękny uśmiech. Odruchowo ułożył sobie dłoń na karku, przesuwając wzdłuż niej nerwowo i tak się po niej lekko drapał, raz mocniej, a zaraz znów lżej. — Szampan mi pasuje, jak najbardziej może być. — wydusił jeszcze, na razie poruszając te kwestie, które były dla niego powiedzmy... prostsze w ogarnięciu. Odnośnie tancerki musiał się trochę dłużej zastanowić. Gdyby coś pił, najprawdopodobniej po usłyszeniu tego pytania mógłby się aż zakrztusić i wypluć płyn, który miałby wówczas w ustach. Byłoby to takie Jasonowe! — Nie mam jakichś określonych preferencji... m… może niech będzie to najlepsza, jaką tu macie. — odchrząknął głośniej, wydukawszy te słowa nieco przyciszonym i takim speszonym głosem, czując jak jego poliki zaczynają go okrutnie piec. Zająknął się aż, co dodało mu więcej uroku słodziaka. — Muszę przyznać... że ma pani pokaźny zbiór tatuaży. Są fenomenalne! Od dawna je „kolekcjonujesz”? Boli...? — tym razem to on pozwolił sobie na kilka pytań z wyraźnym zaintrygowaniem, gdyż powstrzymać się nie mógł. Musiał zahaczyć ten temat, inaczej byłby chory! Nie spuszczał oniemiałego wzroku z tych zacnych dzieł, które zdobiły skórę panny White.
Obrazek

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Klub znajdował się w Chinatown. W tym miejscu sporo osób było w stanie rozpoznać mężczyznę czy tego chciał czy też nie. CO prawda w klubie była istna mieszanka kulturowa gości, jednak znalazło się kilka osób, które go rozpoznały. Niektórzy chcieli sobie pstryknąć fotki chociaż z odległości, jednak ochrona klubu od razu zareagowała i powstrzymała takowe istotki. Anonimowość gości była pierwszeństwem. To co było w klubie powinno pozostać w klubie. A już zwłaszcza, gdy tyczyło się to gości klasy VIP. Wszelkie więc potencjalne natarczywe wtargnięcia były więc szybko powstrzymywane, a jednostko powodujące niewielkie zamieszania odsyłane do głównej części klubu. Dzięki temu żadna z tych osób nawet odrobinę nie zakłóciła pobytu Jasona w klubie. Sama blondynka miała wrażenie, że już gdzieś widziała tego mężczyznę, lecz aktualnie był gościem klubu, więc nawet nie próbowała sobie przypomnieć tego skąd go kojarzy. Pewnie i tak sobie zaraz to przypomni. Musiała jednak przyznać, iż słodziak był z niego niesamowity. Z daleka było widać, iż nie był przyzwyczajony do takich miejsc. Podejrzewała, że to dla niego nowość. Ten jego stan zawieszenia, nerwowe drapanie po karku gdy zadała mu te kilka pytań, zaskoczone spojrzenie i kilkukrotne mrugnięcie oczętami. Ewidentnie próbował przetworzyć otrzymane od niej informacje. Wyraźnie nie wiedział co ma ze sobą rodzić, a ona z łatwością go odczytywała po przez te wszystkie znaki, jakie dawał całym swoim ciałem. Był niczym otwarta księga, która lśniła przy obecnych światłach strefy VIP. Wiedziała już, że ten klient kłopotów dla niej żadnych nie zrobi. Wręcz przeciwnie. Zapowiadał się miły i spokojny wieczór. Uśmiechnęła się do niego pogodnie.
- Miło mi poznać panie Jason. - Kobieta skinęła delikatnie głową. Wskazała dłonią miejsce obok niego w geście zapytania, czy może usiąść obok niego. Jeśli się zgodził przycupnęła z brzegu. Tablet położyła na swoich kolanach.
- Widzę po panu, że jest pan w takim miejscu pierwszy raz. Wytłumaczę może jak u nas to wszystko działa. Ok? - uśmiechnęła się ponownie. - Wykupił pan salę VIP. Z automatu posiada pan otwarty rachunek i ma pan zapłacone w ten sposób za jeden taniec dowolnej tancerki, o ile akurat nie ma występu na dole. Jednak to też akurat nie problem jeśli ktoś nie ma problemu poczekać na nią racząc się w tym czasie alkoholem. Do tego jest szampan i drobne przekąski typu orzeszki, nachosy i tym podobne. Do rachunku dopisujemy zaś alkohol, który chciałby pan zamówić ponad to. Ma pan możliwość również zamówienia czegoś do jedzenia. Ja osobiście proponuję sushi, bo mamy kontakt ze świetną knajpą obok. Mistrz sushi zawsze wie co robi i nigdy się na nim nie zawiodłam - powiedziała wesoło. - Jeśli chciałby pan wpierw oswoić się z tym miejscem, to mogę tancerce przekazać, żeby przyszła na przykład za pół godzinki. Myślę, że to dobry czas, aby się pan rozluźnił, bo widzę u pana spięte mięśnie - wskazała dłonią na własny kark a potem na jego dając znać, że gest nerwowego drapania się po karku nie jest jej obcy i już wyłapała, że biedaczyna niepotrzebnie się tak spina. Zastanawiała się jednak, dlaczego postanowił tutaj przyjść, skoro obawiał się tego miejsca. Wyraźnie nie miał z czymś takim styczności, a dodatkowo był właściwie bez towarzystwa jako kilku dodatkowych kumpli, z którymi mógłby podziwiać pokaz i wypić. Uniosła nieco brwi zaskoczona nagłym pytaniem mężczyzny. Spojrzała na swoje ręce a potem na niego. Zaśmiała się delikatnie.
- Och, dzięki. Tak, długo je kolekcjonuję. Mam tylko jednego tatuażystę. Ufam mu i nigdy się na nim nie zawiodłam. Czy boli? To zależy. Mi osobiście nie sprawia to jakiegos większego dyskomfortu, aczkolwiek tatuaże na żebrach i wzdłuż kręgosłupa są najbardziej bolesne. Przyznam nawet, że ten tutaj - tu pokazała na miejsce na skroni. - nie był chyba aż tak bolesny, jak ten na kręgosłupie. Chociaż z drugiej strony przy upływie czasu zapomina się jak duży to był faktycznie ból, więc nie porównam go na tyle dobrze, by doskonale określić jego skalę. - uśmiechnęła się do niego delikatnie. Wyjątkowo nie przeszkadzało jej to, jak ktoś zwracał taką uwagę na jej tatuaże. Był uroczy, słodki i straszliwie miły. Nie był nachalny, ani nie narzucał się jej więc i nie widziała problemu, aby zamienić z nim te kilka słów na temat swoich tatuaży.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Był świadom, że jest dostatecznie popularny, by być niemal wszędzie rozpoznanym, nawet jeśli nie dosłownie przez każdego. Tak czy siak Jason był już od dawna przyzwyczajony do ciekawskich spojrzeń i nie to było w tym momencie jego utrapieniem. Sam właściwie zaczął się poważniej zastanawiać, po co zdecydował się tu przyjść. Z drugiej jednak strony lubił próbować nowych rzeczy, a teraz miał na to zdecydowanie więcej czasu, dlatego mógł sobie pozwalać na jakieś dodatkowe szaleństwa. Poza tym... no musiał opanować jakoś emocje i te trochę świeże dla niego uczucia... Tyle lat je w sobie dusił i negował, że to jakiś dramat. Nic zatem dziwnego, że jest totalnie zagubiony i rozkojarzony, gdy go tak to one uderzyły z podwojoną mocą. Dlatego jego zachowania mogły być jedynie bardziej lekkomyślne, a jednocześnie nieprzemyślane. Był zwyczajnie sfrustrowany i zdesperowany, co tylko sprzyjało głupim postępowaniom. Przychodząc tutaj nie planował gapić się z wywalonym ozorem na półnagie, tańczące kobiety. Bardziej chciał sobie poobserwować erotyczny taniec jako taki... żeby zaczerpnąć z czegoś inspirację i być może zaserwować kiedyś taki Jaredowi. Owszem, mógłby równie dobrze poszukać jakichś odpowiednich do tejże czynności filmików, ale... to nigdy nie będzie to samo co na żywo. Chciał go czymś zaskoczyć i sprawić wielką niespodziankę jeśli nadejdzie kiedykolwiek taki dzień, w którym dane mu będzie zasypywać swego ochroniarza tego typu rzeczami... Pragnął tego bardzo, lecz nadal tyle było niejasności, że niczego nie mógł być pewien i stąd pojawiały się te cholerne wątpliwości co do wszystkiego. Nie oznacza to jednak, że nie mógł się przygotować do pewnych rzeczy...
Jak to dobrze, że mieli tu takie podejście do klientów. Przynajmniej nie musiał odczuwać żadnej presji i choć odrobinę rozluźnić dość mocno napięte mięśnie, bez dodatkowych stresów. Nie chciał też przy okazji narobić sobie jakichś skandali, a tak trochę ostatnimi wyczynami się narażał, mimo że jak dotąd nic przecież złego nie zrobił.
Z jednej strony miał świadomość, że prędzej czy później doszłoby do tego pytania odnośnie tancerki, ale naprawdę nie przypuszczał, że tak z grubej rury się to stanie. Stąd jego zakłopotanie i nerwowość. Musiał prezentować się przekomicznie z tym szokiem wymalowanym na twarzy i rozdziawionymi szeroko ustami, do tego pewnie robił inne zabawne miny podczas przetwarzania informacji.
Jeśli to nie problem... czy możemy przejść na „ty”? Dziwnie się z tym „panem” czuję, dlatego preferuję zwracanie się po imieniu. — wypowiadając pierwszą część nawet się lekko zaśmiał. Miał nadzieję, że to nie będzie nic obraźliwego, niemniej jakoś nie przepadał za formami grzecznościowymi i zazwyczaj lepiej się czuł, gdy swobodnie z innymi rozmawiał bez niepotrzebnego dodawania pan lub pani. Oczywiście uszanuje, jeśli Kira będzie wolała przy tym pozostać, lecz zawsze warto spytać, nie? Nie miał absolutnie żadnego problemu, by się do niego przysiadła. — Ależ proszę bardzo! Śmiało, ja nie gryzę. — po wyłapaniu tego niemego pytania o zajęcie miejsca obok od razu zareagował w ten swój radosny sposób. Sam zachęcił ją gestem dłoni, żeby się nie krępowała i przysunęła bliżej sugerując, że nie musi też trzymać aż tak dużego dystansu i siedzieć na koniuszku kanapy. — Tak... Aż tak to po mnie widać...? — co on się oszukuje, sam czuł, że nie jest w stanie ukryć pewnych reakcji, więc jakoś specjalnie nie był zdziwiony, iż kobieta z taką łatwością go przejrzała i wyczytała każdą najdrobniejszą emocję. Znów zamilkł, aby wysłuchać jej do końca aby niczego nie pominąć i dowiedzieć się, z czym to się je.
Teraz już wszystko jest jasne. Dziękuję za wyjaśnienie mi tego. Och, uwielbiam sushi, więc poproszę. — zdecydowanie kupiła go tym daniem, toteż musiał sobie je koniecznie zamówić. Tak będzie mu łatwiej. Powinno. I tak pewnie żadne nie dorówna temu, które przyrządza mu Jared jak ma akurat takie widzimisię. Niemniej będzie na tyle dobre, by mimo kręcenia noskiem spałaszować je w całości. — Och, jeśli można... będę wdzięczny! Pół godzinki wystarczy. Cholera, muszę coś z tym zrobić... — westchnął ciężko, kręcąc z politowaniem głową na samego siebie. Wiele by dał, by Jung zrobił mu teraz taki przyjemny masaż, po którym od razu wszystko by mu puściło. Gdyby nie to, że różnie mógłby odebrać jego pobyt tutaj... może by go tu ściągnął, ale to wciąż by było dziwne. Prędzej by dostał od niego opierdol. Ech i tak źle i tak niedobrze. Wziął parę głębszych oddechów, aby na nowo wypuścić powietrze z płuc, acz w wolniejszym tempie. Stopniowo zaczynał się oswajać, a towarzystwo panny White mu w tym całkiem pomagało, tak samo jak jej kojące słowa. Jak już tak poczuł się luźniej, postanowił zagadać o te tatuaże, by nie wyjść zaraz też na jakiegoś sztywniaka, co wreszcie zaczynało przychodzić mu łatwiej.
To widać! O, a kogo? Może to właśnie do niego pójdę, skoro jest zaufany. Mam nawet jakąś wizję na tatuaż. Gorzej z jego wykonaniem, bo nawet fizycznie projektu nie mam. Rysowanie mi nie wychodzi. — zaczął z cichym westchnięciem, gdyż jak sobie wyobrażał swój potencjalny wzór wyglądał genialnie, ale niestety miał dwie lewe ręce jeśli chodziło o mazanie po kartce. Artystą był świetnym, poza tym jednym aspektem. Nie w każdej dziedzinie musiał być najlepszy, prawda? — Dobrze wiedzieć. Cóż, jeśli nie spróbuję, nigdy się nie dowiem jak to jest. — stwierdził już nieco pewniejszym tonem niż wcześniej, wyraźnie wyglądając na zdecydowanie mniej spiętego. Tak też było. Z każdą kolejną wypowiedzią czuł się swobodniej. — Który z nich ma dla ciebie takie... największe znaczenie? Jestem pewien, że taki posiadasz. Stawiam też, że pewnie każdy z nich ma jakąś interesującą historię. — dodał jeszcze tak na koniec, poszerzając swój piękny uśmiech. Ten temat jawnie go intrygował, dlatego ciągnął go dalej, ponieważ nie widział przeciwwskazań, aby sobie dłużej porozmawiali zanim tancerka tutaj przyjdzie.
Obrazek

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Dragon Club”