WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

<div class="lok0"><div class="lok1"><div class="lok2"><img src="https://i.dobrzemieszkaj.pl/i/37/09/97/ ... /div></div>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#4 ..........Lubi swoją pracę. Lubi pomagać ludziom. Lubi też, gdy ma coś do roboty. Kiedy jednak w szpitalu robi się młyn, bo gdzieś w mieście miał miejsce ogromny wypadek, wcale nie jest zadowolona. Dziesiątki zabitych, jeszcze więcej rannych, z czego niektórzy walczą o życie. I to nie chodzi o to, że przez parę godzin nie ma czasu usiąść na dupie, a jej strój pielęgniarski jest cały w krwi, nie. Jej chodzi o stracone życia, o rozbite rodziny, o ból i strach. Kiedyś nie wiedziała jak to jest, dzisiaj doskonale zna to uczucie, gdy tracisz kogoś, kogo kochasz.
..........Nie może jednak się rozpraszać. Nie może wracać myślami do swojej tragedii, kiedy tuż przed nią rozgrywa się inna. Musi pomagać, musi skupić się na swojej pracy i robić to, co do niej należy — przez kilka długich, męczących godzin. Nie ma czasu nawet zjeść nic porządnego, jedynie batona proteinowego, którego popija swoją zimną już kawą. I nie tylko ona, bo ma wrażenie, że cały szpital jest postawiony na nogi. Sprowadzono też kilka dodatkowych osób z personelu medycznego, bo tych, którzy akurat mieli zmianę, zdecydowanie by nie wystarczyło. Już dawno nie widziała tak dużego, poważnego wypadku i ma nadzieję, że nieprędko zobaczy kolejny.
..........Nie wie ile czasu mija, nim w końcu sytuacja zaczyna się uspokajać. Może dziesięć godzin, może dwanaście, straciła już rachubę czasu. Teraz ma jedynie ochotę usiąść gdzieś i napić się gorącej kawy, bo choć za nią nie przepada, ma wrażenie, że tylko ona jej w tej chwili pomoże. Kiedy więc upewnia się, że nie jest potrzebna, przechodzi do gabinetu pielęgniarek, aby zaparzyć kawę w dwóch kubkach. A potem idzie na poszukiwania Joaquina, bo wie, że i on pewnie już ledwo żyje.
..........Znajduje go siedzącego na schodach, na jednej ze szpitalnych klatek. Nic dziwnego, jest tu zdecydowanie spokojniej, niż na korytarzach, a także istnieje mniejsza szansa na to, że ktoś cię tu znajdzie. Sama nie raz się tu chowała, gdy chciała pobyć sama, bo w gabinecie pielęgniarek spokoju na pewno by nie zaznała.
..........Żyjesz? — pyta z lekkim uśmiechem, choć robi to resztkami siły, bo już z daleka widać, że jest cholernie zmęczona. On też na takiego wygląda. Podaje mu więc kubek parującej kawy, po czym siada na schodku tuż obok niego, wzdychając niemal z ulgą. W tej chwili najbardziej chciałaby pójść pod prysznic, a potem schować się w swoim łóżku, ale wie, że jeszcze trochę minie, zanim do tego dojdzie.
Ostatnio zmieniony 2020-08-07, 14:04 przez Lana Ortega, łącznie zmieniany 2 razy.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Jak przystało na pracoholika z krwi i kości kochał swoją pracę. Mało kiedy się skarżył, nieczęsto narzekał i zawsze z uśmiechem na ustach robił to co do niego zależało. Niemniej dzisiaj czuł się jak dętka, z której uszło powietrze. Od wielogodzinnego stania przy operacyjnym stole ból pleców dawał mu się we znaki, dodatkowo wypełnianie dokumentacji przyprawiło go o migrenę. Może wstał tego dnia lewą nogą a może po prostu i jemu zdarzały się gorsze dni. No, ale do tego nie przyznały się na głos, przyzwyczajony do tego, iż niemalże każdy oczekuje od niego by zawsze wyrobił woje sto procent normy. W końcu do tego ich przyzwyczajał latami.
Gdy po dyżurze udało mu się znaleźć cichy kąt na jednej ze szpitalnych klatek schodowych postanowił bezceremonialnie rozpłaszczyć się na jednym z betonowych schodków. Niemrawo przymknął oczy postanawiając nagrodzić się tym wątpliwym luksusem za cały dzień harówki. Gdy jego uszu dobiegł znajomy głos, niespiesznie rozchylił powieki. Na widok Lany nieco się rozchmurzył. Uwielbiał jej towarzystwo. Jako nieliczna rozumiała go na tyle dobrze, że mógł rozmawiać z nią godzinami nie przeklinając przy tym w duchu dnia kiedy się spotkali.
-Powiedzmy.- skrzywił się wymownie, po czym przetarł oczy dłonią, jak gdyby chciał tym gestem nieco się rozbudzić. Tego dnia wyjątkowo słaniał się na nogach, ledwie czując ręce po wielogodzinnej operacji, którą przeprowadzał z samego rana. Dlatego też nieco zbyt zachłannie upił pokaźny łyk z papierowego kubeczka wręczonego mu przez Lanę. Tego właśnie potrzebował. Z miejsca uśmiechnął się półgębkiem, po czym upił kolejnego nieco mniejszego łyka. Musiało wystarczyć. - A ty? Nie obraź się, ale kiepsko wyglądasz. - skrzywił się wiedząc, że i brunetka się dzisiaj nie oszczędzała. Z resztą trudno było stwierdzić czy kiedykolwiek to robiła. W tym przypominali się najbardziej. Oboje nadzwyczaj hołdowali pracy, nie przebierając w środkach by wykonywać należycie swoje obowiązki. Właśnie dlatego oboje z przymrużonymi od zmęczenia oczami przesiadywali tu po nocach sącząc kawę jak żywe trupy z the walking dead. Na domiar złego to jeszcze nie koniec.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

..........Człowiek nie jest niezwyciężony. Człowiek nie jest robotem; nie jest przystosowany do pracy przez bite dwanaście godzin bez przerwy. Nieważne więc czy wstał lewą nogą, czy nie, najprawdopodobniej ból pleców i migrena złapałyby go tak czy inaczej. Ona przecież obudziła się z mnóstwem energii i kiedy szła do pracy, miała wrażenie, że będzie to dobry dzień. Teraz jednak stoi przed nim zmęczona, sponiewierana, czując, że gdyby mogła pójść teraz spać, przespałaby całą noc i jeszcze pół kolejnego dnia. Uwielbia swoją pracę równie mocno, jak i on. I tak, to ich zdecydowanie łączy. Przede wszystkim łączy ich jednak to, że są tylko ludźmi i, jak każdy, mają prawo być wymordowani po kilku godzinach ciężkiej pracy.
..........Przyciska się ramieniem do ściany, opierając o nią również swoją głowę. Jest twarda, ale przyjemnie chłodna, co przynosi jej delikatną ulgę. Może i na dworze jest szaro i ponuro, ale nie zmienia to faktu, że jest też duszno i gorąco. Nic dziwnego, że Joaquin schował się właśnie tu — cisza, względny spokój i chłód, który bije od grubych, białych ścian i metalowych balustrad. W tym momencie brzmi to dla niej, jak Raj. Przymyka więc na moment oczy, jednocześnie wyciągając nogi przed siebie. Ma nadzieję, że zdąży odpocząć choć odrobinę, zanim będzie musiała wrócić do pracy. Na szczęście ten najgorszy czas już minął, więc gorzej już nie będzie, ale i tak czeka ich kilka ciężkich dni.
..........Dziękuję ci bardzo — mruczy z rozbawieniem, przekrzywiając nieco głowę, aby móc na niego spojrzeć. Potem jednak kąciki jej ust opadają w dół, a ona wzdycha cicho. — Bywało lepiej — odpowiada w końcu, dmuchając lekko na kawę, bo brakuje jeszcze tego, aby poparzyła sobie język. — Zmęczenie zmęczeniem, ale widok tych wszystkich ludzi… Ich bliskich. Ogrom tego wypadku naprawdę mnie przytłoczył — stwierdza w zamyśleniu, przypominając sobie chwilę, w której całe miasto dowiedziało się o wykolejeniu pociągu. I to nagłe ożywienie w szpitalu, gdy w kilkanaście minut wszyscy musieli przygotować się na przyjęcie setek rannych. Najgorsze jednak jest to, że to wcale nie pierwszy raz — i nie ostatni. W tak dużym mieście co chwila coś się dzieje, więc nie ma co liczyć na nudę. Owszem, bywają dni, gdy jest spokojnie, ale jest ich zdecydowanie za mało.
..........Obrazek
.............in the madness and soil of that sad earthly scene
.............only then I am human, only then I am clean

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Kto by przypuszczał, że coś tak pozornie niewygodnego jak betonowe schody może nagle sprawiać wrażenie tak komfortowego, wręcz luksusowego siedziska. Niemniej po tylu godzinach na nogach, daję głowę, że Joaquin byłby w stanie zasnąć na gołej ziemi a co dopiero przesiedzieć kilka kwadransów na schodkach klatki schodowej. Potrzebował tego czasu by w choć minimalnym zakresie zregenerować siły. Nie byli robotami, to prawda. Choć trzeba przyznać, że Marquez coraz częściej zdawał się o tym zapominać co niekoniecznie wpływało pozytywnie na jego samopoczucie.
-Wybacz.- bąknął, bo być może nie zabrzmiało to najuprzejmiej, ba! Żaden szanujący się gentleman powstydziły się tym podobnych określeń, całe szczęście, więc, że Joaquin swoją osobą nie zasilał tego grona. W gronie znajomych od zawsze słynął z tego, że mówił to co myślał, mało kiedy owijając przy tym w bawełnę. Dodatkowo nie miał głowy do zaklinania rzeczywistości o tak abstrakcyjnej nocnej już porze. Poza tym liczył, że Lana wyjątkowo doceni jego szczerość, w końcu nie znieważył jej dla rozrywki a zwyczajnie stwierdził fakt, z resztą również nie prezentując się przed nią jak młody bóg. -Skąd ja to znam.Ale fakt, dzisiaj naprawdę nie było łatwo.- westchnął, a właściwie ziewnął ukrywając usta w dłoniach. Dzień był ciężki to fakt, choć z perspektywy ostatnich wydarzeń Joaquin nie bardzo mógł uświadczyć jakiekolwiek inne. Ostatnio niemalże za każdym razem opuszczał szpital niemalże w półśnie. Jak już zostało niejednokrotnie wspomniane- kochał swoją pracę jak nic innego. Jednak wciągu minionych tygodni wręcz odliczał dni do upragnionego urlopu. - Nie pamiętam kiedy ostatnio siedziałem, jak słowo daje kręgosłup wysiądzie mi przed czterdziestką.- stwierdził wspominając w myślach dzisiejsze zabiegi. Nie mógł nie zgodzić się z brunetką, dziś nie było czasu na nudę. Upił kolejny łyk kawy łudząc się, że upragniony napój zdoła zapewnić mu jeszcze kilka godzin pozornej świadomości. Bezskutecznie. W tym stanie musiałby chyba cucić się hektolitrami potrójnego espresso. - Padam z nóg, serio.- pocierając oczy sięgnął do kieszeni wyjmując telefon w wysłużonym już case'ie. Jasne, że mógł go wymienić, ale totalnie nie miał głowy do takich bzdet. Dziw, że przy swoim nieokiełznanym pracoholizmie pamiętał o spożywaniu regularnych posiłków. Cóż, przynajmniej w tym zakresie nauka nie poszła w las. Z nieznacznym grymasem malującym się na ustach zmniejszył jasność ekranu, zastanawiając się czy nie powinien wrócić do domu uberem. Nie bardzo miał chęć siadać po tym wszystkim za kółko.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

..........Na szczęście powoli zbliżają się do końca. Już za chwilę będą mogli zrzucić swoje fartuchy, zabrać swoje rzeczy i wrócić do domu — wziąć gorący prysznic, a potem położyć się na miękkim łóżku i pójść spać. Choć racja, Lana również byłaby w stanie zasnąć nawet i na ziemi, ale wiadomo, że wygodny materac i ciepła pościel wygrywa ze wszystkim. Na to muszą jednak jeszcze chwilę poczekać, więc radzą sobie jak mogą. Cicha i chłodna klatka schodowa jest na razie wystarczająca, a przynajmniej zdecydowanie lepsza, niż zatłoczony korytarz, bo na miejsce w pokoju dyżurnym nawet nie mają co liczyć. W pokoju pielęgniarek również panuje tłok, ale może to i lepiej, bo gdyby siedziała tam, szybciej by ją znaleźli i zagonili do dalszej roboty. A tak, zanim ktoś wpadnie na to, aby szukać jej na klatce schodowej, zdąży chociaż trochę odsapnąć. Może nawet odrobinę zdrzemnąć?
..........Nic nie szkodzi, doceniam szczerość. — Macha lekceważąco ręką, bo przecież wcale nie ma zamiaru się obrażać. Doskonale wie, że po tylu godzinach ciężkiej pracy nie może wyglądać dobrze, tak dzieje się chyba tylko w filmach. Zresztą widziała się w lustrze w łazience, więc zdaje sobie sprawę, że ma cienie pod oczami, bladą twarz ze zmęczenia oraz potargane włosy, choć z tym ostatnim postarała się coś zrobić, raz jeszcze wiążąc włosy w ciasny warkocz. Udało jej się też przemyć twarz zimną wodą i choć poczuła się odrobinę lepiej, już nie może się doczekać długiego, relaksującego prysznica, który czeka na nią w mieszkaniu. Dobrze, że nie ma wanny, bo gdyby do niej weszła, jak nic zasnęłaby w ciepłej wodzie, a to mogłoby być niebezpieczne.
..........A tyle razy ci powtarzałam, żebyś nie siedział tyle w pracy — wzdycha z lekkim rozbawieniem, odkładając gdzieś na bok kawę, by móc ułożyć się nieco wygodniej i przymknąć na moment powieki. Raz na jakiś czas wzięcie nadgodzin to nie jest wcale taki zły pomysł, ale twierdzi, że Joaquin robi to zdecydowanie za często. W końcu człowiek nie może żyć samą pracą, to nie jest zdrowe. Sama popełniła ten błąd niedługo po śmierci Hope, gdy próbowała zapomnieć o bólu, wpadając w wir pracy, ale z czasem zdała sobie sprawę, że tak nie można. Prędzej zniszczy sobie tym życie i zdrowie, zamiast coś poprawić. Wystarczy znaleźć sobie jakieś hobby, zajęcie, któremu można się oddać po powrocie z pracy. I może to być wszystko — czytanie książek, nauka czegoś nowego, uprawianie sportu. Ona wróciła do gry na pianinie oraz odwiedzaniu pacjentów w ich domach. I owszem, to też można zaliczyć do pracy, ale przynajmniej wtedy miło spędza czas, głównie na rozmowach ze starszymi osobami.
..........Jeszcze chwila i będziemy mogli wrócić do domu. I serio, jak się dowiem, że jutro z samego rana pojawiłeś się w szpitalu, to kopnę cię w tyłek. Należy ci się co najmniej dwa dni wolnego — stwierdza poważnie, bo zdecydowanie powinien odpocząć. Ona sama nie zamierza pojawiać się jutro w szpitalu, należy jej się wolne po dzisiejszym dniu.
..........Obrazek
.............in the madness and soil of that sad earthly scene
.............only then I am human, only then I am clean

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

O, tak! Gorący prysznic to coś czego Joaquin bezsprzecznie potrzebował. Z resztą zimny prysznic też pewnie dałby radę, gdyż w tych okolicznościach brunet nie był szczególnie wybredny. Zwłaszcza, że niemalże przysypiał na twardych jak diabli schodach. Gdyby nie kawa, którą postanowiła go poratować Lana to pewnie chrapałby teraz jak najęty. Może i jego fryzura była mniej wymagająca niż ta brunetki, ale bez patrzenia w lustro wiedział, że sam nie prezentował się jak grecki bóg, który zstąpił na ziemię kum uciesze pięknych dam. Na głowie prawdopodobnie miał niezłe gniazdo, a ziemista od zmęczenia cera wcale nie budziła niczyjego zachwytu.
-Gdyby to było takie proste. Z resztą też nie lubisz się oszczędzać.- zwrócił uwagę popijając ochoczo kolejny łyk kawy. Oboje traktowali pracę jak priorytet i z pewnością zarówno na niego jak i na Lanę te kilka wolnych dni podziałałoby wręcz zbawiennie. Może szpital powinien im zafundować wczasy pod gruszą gdzieś za miastem? Siedzieliby sobie w jakimś uroczym miasteczku, doili krowy i jedli domowe wypieki. Ciekawe które jako pierwsze brałoby nogi za pas.
-Wiem, ale chyba nie potrafię inaczej.- przyznał niczym skruszone dziecko. Praca dawała mu przede wszystkim satysfakcję i towarzyszące kolejnym działaniom poczucie spełnienia. Dodatkowo, co raczej przyznawał niechętnie, stanowiła też w przypadku jego osoby świetną formę ucieczki przed posępną codziennością. Od dłuższego czasu Marquez wolał w pewnym sensie żyć problemami innych ludzi udając, że jego własne nie mają racji bytu. - Chyba zamówię taksówkę, w takim stanie prosiłbym się o wypadek. Chcesz się zabrać?- zaoferował co by nie było, że porzuca ją w równie kiepskim stanie na pastwę losu. Wprawdzie średnio im było do siebie po drodze, ale skoro nie on miał usiąść za kółkiem to krótka przejażdżka w wygodnym siedzeniu tak czy inaczej brzmiała całkiem obiecująco.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

..........Prawda jest taka, że Lana ostatnio trochę spuściła z tonu. Powodem, przez który tyle pracowała, była żałoba po córce, o której chciała zapomnieć. Harowała więc jak wół, uciekając od wszystkich myśli i od bólu po stracie Hope, bo praca zdecydowanie jej w tym pomagała. Pomagała jej przetrwać. Odkąd jednak ma się nieco lepiej i zaczęła w końcu żyć, nie spędza już tyle czasu w szpitalu. Nadal można ją w nim bardzo często spotkać, ale teraz jej życie nie ogranicza się jedynie do pracy, a mieszkanie nie służy tylko jako przystanek na spanie i miejsce, w którym bierze prysznic. Znowu wróciła do pieczenia i do gry na fortepianie, na dodatek przynajmniej trzy razy dziennie wychodzi z psem na spacer. Czasem też wyjdzie na miasto ze znajomymi, bo i tak już wystarczająco długo siedziała w swojej skorupie, nie dopuszczając do siebie nikogo. Nadszedł czas, aby to zmienić.
..........Ale przynajmniej zaczęłam mieć życie poza pracą — wytyka mu, ale w nieco żartobliwym tonie, bo przecież wcale nie chce go obrazić. Prawda jednak jest, jaka jest i nie ma co się okłamywać. — Kiedy ostatni raz wyszedłeś z jakimś kumplem na piwo, co? Albo poszedłeś na jakąś randkę? — pyta i choć nie wie, co też mężczyzna robi poza szpitalem, jest niemal pewna, że rzadko kiedy spotyka się z innymi ludźmi. Wystarczy spojrzeć na to, ile przesiaduje w szpitalu. Gdyby więc miałaby obstawiać, to on prędzej uciekłby z owych wakacji pod miastem, bo Lana pewnie chętnie spędziłaby trochę czasu na świeżym powietrzu. Może nawet by się poopalała, gdyby pozwoliła na to pogoda? I tylko od dojenia krowy by się zapewne migała, bo z jakiegoś powodu te zwierzęta nie wzbudzają w niej zaufania.
..........To chyba będę musiała kiedyś cię nauczyć — mówi z lekkim uśmieszkiem, bo skoro ona dała radę, to czemu on miałby nie dać? Jeszcze nie wie jak mu w tym pomoże, ale coś wymyśli. W innym wypadku za parę lat będzie go bolał kręgosłup, a na starość nie będzie miał mu kto podać szklanki wody. Ona zdecydowanie nie chce dla siebie takiej przyszłości i choć na ten moment nie widzi siebie na jakiejkolwiek randce, nie chce być starą panną do końca swoich dni. Jeszcze może odnaleźć swoje szczęście.
..........Chętnie. Bałabym się wsiąść do metra autobusu, bo jestem pewna, że przespałabym swój przystanek — odpowiada, dalej popijając kawę, która powoli zaczęła robić się zimna. Ale zimna czy nie, niewiele to dla niej zmienia, bo i tak pije ją w tej chwili jedynie dlatego, że nigdzie nie mogła zdobyć na szybko energetyka. Nie przepada za kawą, ale to nie tak, że jej nie wypije, gdy nie pozostanie jej żadna inna opcja.
..........Obrazek
.............in the madness and soil of that sad earthly scene
.............only then I am human, only then I am clean

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Może i on powinien wziąć z niej przykład? Coraz częściej szukał jakiegokolwiek punktu zaczepienia w swoim życiu, czegokolwiek co mogłoby na nowo nadać mu głębię. Miał w prawdzie rodzinę, ale i z nią bywało naprawdę różnie. Z resztą nie był już dzieckiem, które mogło kurczowo trzymać się maminego fartucha. Zarówno matka jak i rodzeństwo miało już własne życie, własne zmartwienia i perypetie. Także nieniańczenia tkwiącego w dołu Marqueza nie byłoby im na rękę.
- Piwa unikam, a moje randki ostatnio uciekają w popłochu.- skrzywił się nieznacznie na wspomnienie ostatniego potkania z pewną panną. Nie jego czas najwyraźniej. Raz Adore nie miała szczęścia w miłości a raz on. Taka ich rodzinna przypadłość, że pech przechodził z osoby na osobę i teraz najwyraźniej uczepił się pana doktora. - Chętnie przyjmę kilka lekcji.- przytaknął ze śmiechem wypisanym na twarzy. Zdawał sobie sprawę, że od dłuższego czasu był przykrym przypadkiem pracoholika, który mógł wywoływać tylko i wyłącznie odruchy współczucia nie podziwu toteż nawet nie zamierzał sprzeczać się na ten temat z Laną. Zdecydowanie potrzebował jakichkolwiek powodów by oderwać się od przykrej szpitalnej rzeczywistości i może właśnie zanosiło się na to, że je odnajdzie?
-Podwiózłbym cię, ale w moim przypadku sen za kółkiem mógłby nie być najlepszym rozwiązaniem.- westchnął również popijając nieco słodzony już napój. Gdyby sam jakkolwiek kontaktował z pewnością nie pozwoliły przyjaciółce do nocnych przejażdżek komunikacją miejską. Nie, żeby demonizował transport publiczny, ale po prostu uważał, że czasem nie warto ryzykować. W końcu cholera wie na kogo może trafić tak drobna istotka jak Lana. Po chwili wybrał numer sprawdzonej firmy taksówkarskiej i odbył nieco niemrawą, lakoniczną rozmowę z kimś po drugiej stronie słuchawki. Po tej jakże krótkiej wymianie zdań skierował spojrzenie ponownie na brunetkę. Ktoś powinien być za kwadrans przed głównym wejściem.- podsumował zgniatając w dłoni opróżniony kubek po kawie. Ten dzień był naprawdę długi i Joaquin mógł tylko cieszyć się w myślach, że w końcu dobiegał końca.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

..........Pech — coś, co Lana zna doskonale. I nie tylko ona, bo chyba każdy człowiek, w mniejszym bądź większym stopniu, spotkał go na swojej drodze. I zapewne spotka go jeszcze nie raz, bo to nie tak, że jak raz cię dopadnie, to potem jest się nagle chronionym, o nie. Pojawia się niespodziewanie, w najmniej oczekiwanym momencie i niszczy szczęście, które potem trzeba odbudowywać. Nie da się zrobić nic innego, jak ten fakt zaakceptować i żyć mimo to. Dalej próbować ułożyć sobie życie, bo przecież nadal jest na to szansa. Uważa więc, że Joaquin ma jeszcze czas i sposobność, aby znaleźć tę swoją drugą połówkę, tylko musi odrobinę pomóc. Bo jak będzie siedział tylko w szpitalu, istnieje mała szansa na to, że kiedykolwiek kogoś znajdzie. Trzeba się otworzyć, wyjść do ludzi i nie bać się zranienia, bo to nieodłączny element szukania tego kogoś.
..........Nie poddawaj się, parę razy uciekną, a potem pojawi się taka, której nie będziesz mógł się pozbyć. Oczywiście w dobrym znaczeniu tego słowa — śmieje się i klepie go lekko po ramieniu. Nie ma, rzecz jasna, na myśli jakieś stalkerki, a zwyczajnie osoby, która będzie trwała u jego boku pomimo wielu przeciwności losu, która będzie go kochać pomimo wad. Ona parę lat temu miała taką osobę, ale z czasem oboje przestali się starać i wszystko się posypało. Bo jak już kogoś masz, to wcale nie oznacza, że nie musisz już się starać — o związek trzeba dbać, w innym wypadku kiedyś może się zakończyć.
..........W takim razie już zaklepuj jakiś dogodny termin i szykuj się na wyjście do baru z moją skromną osobą. — Mruga do niego wesoło, a potem wstaje z twardych schodów, aby odrobinę się przeciągnąć. Kawa i krótka przerwa zdecydowanie jej pomogły, co nie zmienia faktu, że wreszcie chciałaby pójść spać i odespać cały ten koszmar minionych godzin. — I nie ma sprawy, przecież nie mam ci tego za złe. Zresztą nawet gdybyś chciał, wybiłabym ci ten pomysł z głowy. Już za dużo nam wypadków — dodaje z lekkim uśmiechem, a potem pozwala mu zadzwonić po taksówkę, która ma zabrać ich do domu. Ah, dom, chyba nigdy za nim tak nie tęskniła, jak teraz.
..........Świetnie, w takim razie do zobaczenia za kwadrans przed szpitalem? Muszę jeszcze zabrać swoje rzeczy — mówi, odbierając od niego zgnieciony kubek po kawie, który ląduje w śmietniku razem z tym jej. Potem posyła mu ostatni uśmiech i biodrem popycha drzwi, aby wrócić na szpitalne korytarze, a potem zajść do dyżurki pielęgniarek po swoje rzeczy.

//ztx2
..........Obrazek
.............in the madness and soil of that sad earthly scene
.............only then I am human, only then I am clean

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Chciał zagrać jej na nosie. Sam inicjował gierkę z gatunku tych, którymi przed laty gardził. Myślał o tym, a w zasadzie o niej i w każdej chwili miał do siebie mniej szacunku. Nie powinien jej tam wtedy spotkać. Nie powinien nawet znaleźć się w tym mieszkaniu, nie powinien jej całować, nie powinien pchać łap tam, gdzie nie trzeba. Frustrowało go to, że nie ważne co wydarzyłoby się teraz, nie było szansy, żeby odbudować autorytet starszego i bardziej doświadczonego lekarza. Nigdy nie potrzebował wyrazów uznania. Nie był jak jego młodszy brat, Jo, dla którego naturalność w byciu chirurgiczną gwiazdą i mokrym snem studentek było tak oczywiste, jak oddychanie.
Wdech i wydech. Irytowały go jej bezczelne uśmiechy, a jeszcze bardziej podszyte zbytnią pewnością siebie słowa.
Wracały do niego jak bumerang, kiedy stał pod prysznicem i pozwolił gorącej wodzie płynąć nieskrępowanie po jego twarzy i plecach. Krótkie i intensywne wspomnienia mieszały mu się, tworząc kolaż z białego fartucha i koronkowej bielizny, ale gdy dotarły do momentu, w którym jego palce zahaczyły o miękki początek piersi… zakręcił wodę. Bzdura, kurwa. Przechodząc przez swoją sypialnię, rzucił tylko wzrokiem na łóżko i poczuł jeszcze większą złość. Może na siebie, ale finalnie i tak skumulował ją całą w kierunku Josephine.
Ubrał się już w przedpokoju i szybko skreślił jeszcze kilka słów na kartce papieru, zanim nie wyszedł z domu. „Drzwi zatrzasną się automatycznie, nie potrzeba do nich klucza”- gdyby ktoś był ciekawy.
Kilka dni po niefortunnym zderzeniu z Posy wyglądał już lepiej. Okrągłe dwa tygodnie później po delikatnym zasinieniu na jego policzku (które skrupulatnie ukrywał przydługim zarostem) nie było już śladu. Uczesane włosy, dobrze przytrymowany zarost, czysta i dobrze wyprasowana koszula i błysk w oczach pielęgniarek, które zaczęły najwyraźniej zastanawiać się, że jeśli by tak nie wrzeszczał to może… Niestety poza poprawą wizualną nie nastąpiła potrzeba wnętrza. Nadal trzymał wszystkich na dystans, nadal odnosił się karygodnie do bogu ducha winnego personelu wspomagającego i dalej odsyłał stażystów w bliżej nieokreślonym, dalekim kierunku. Stał się jednak odrobinę wyrozumialszy dla rezydentów, żeby chociaż tu zatrzeć tę złą sławę. Nic jednak nie działo się bez powodu.
Może dlatego, kiedy na odprawie w związku z nowym miesiącem dyrektor szpitala poinformował zebranych o tym, że Hirsch zgodził się przyjąć posadę kierownika miejscowego oddziału SOR a on z radością zgodził mu się przypisać najlepszego rezydenta do zadań specjalnych, który pomoże mu na nowo poukładać pracę na tym oddziale i… o którego sam zawnioskował, przez większość rezydentów przelała się fala delikatnej ekscytacji. Ewidentnie poza jednym z nich.
Kiedy wszyscy powoli rozchodzą się do swoich zadań, Hirsch z uśmiechem najpierw ściska kilka dłoni, a potem podchodzi do planszy z rozpisanym podziałem pracy na następny tydzień. Od razu wypatruje ją wśród w tłumie biało-niebieskiego potoku.
Tak jest, robaczku– nachyla się nad uchem Posy i szepcze jej do ucha, by nikt inny tego nie usłyszał. Dopiero wtedy prostuje się i posyła jej swój firmowy uśmiech, który – o dziwo – miała już przecież okazję zobaczyć.
Doktor Alderidge to dla mnie niesamowita przyjemność, pracować z lekarzami pełnymi pasji do swojego zawodu i z takim doświadczeniem, które mam nadzieję, wszystkim nam pomoże w sprawnym ułożeniu pracy na nowo. Z tego co pamiętam, pani głowa jest pełna pomysłów… – poklepuje ją po ramieniu jak starego kumpla i nieśpiesznym krokiem, z rękami wciąż skrzyżowanymi za plecami, udaje się w stronę windy. Szybko jednak rezygnuje i wchodzi na klatkę schodową. W końcu to tylko dwa piętra.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Życie Josephine to mieszanka dwóch rzeczy – wpadanie w kłopoty i unikanie odpowiedzialności. Miała wrażenie, że od kiedy wróciła do Seattle to pasmo niekończących się porażek, jedna za drugą i kolejna. Wpadała na duchy przeszłości, o których wydawało jej się, że zdążyła już zapomnieć. Robiła głupie rzeczy, nakręcając się i zatracając w tym wszystkim jeszcze bardziej. Do tej pory praca była tym, co utrzymywało ją na powierzchni. Była jej normalnością. Skupiała się na niej, dawała z siebie wszystko i była jedyną rzeczą, która jej wychodziła. Nie musiała w niej myśleć o złych życiowych decyzjach, o swoich uczuciach, o tym że była samotna i zagubiona. Po prostu pracowała.
A później wpadła na niego i szlag wszystko trafił.
Unikanie go było stosunkowo łatwe, a przynajmniej bardzo mocno się starała. Wzięła sobie do serca jego słowa, że ma mu zniknąć z oczu i nie chce z nią pracować. Dwa razy nie trzeba było jej powtarzać! Na szczęście w szpitalu nie brakowało specjalistów, a poza tym wcale nie potrzebowała by ktoś prowadził ją za rączkę. Kiedy jednak przypadkiem na siebie wpadali w kafeterii, gdy w ostatniej chwili wpadała do windy, w której też był, albo gdy zupełnie przypadkiem ktoś przydzielił ją do jego pacjenta… bardzo mocno starała się gryźć w język i znikała tak samo szybko jak się pojawiała.
Rewelacje na SORze? Skłamałaby jakby powiedziała, że dobrze to przyjęła. Nie czuła tej samej ekscytacji, co jej koledzy. Właściwie to, gdy tylko dowiedziała się rewelacji o Hirschu – przeklęła pod nosem i chciała zniknąć, ten jeden jedyny raz nie chciała być najlepsza. Mogło to oznaczać tylko i wyłącznie kłopoty.
I nie pomyliła się.
Spojrzała za oddalającą się sylwetką Jacoba i znów to zrobiła – zadziałała bez pomyślunku. Przeklęła pod nosem i ruszyła za nim, wchodząc na pustą klatkę schodową, gdy zdążył wejść na zaledwie parę pierwszych schodów – Co to ma wszystko znaczyć? – wypaliła bez skrępowania, bo skoro byli tu sami, bo w XXI wieku mało kto korzystał ze schodów – mogła sobie pozwolić na bardziej bezpośrednie sformułowania – To jakaś gra? Jednak nie spodobało ci się ta, w której się unikamy, więc postanowiłeś uprzykrzać mi życie w ten sposób? Zabierzesz mi wszystkie przypadki, wszystkie operacje i urazy? Teraz będą już tylko staruszkowie z hemoroidami i wariatki, które zapominają o lekach? – wyrzuciła z siebie wspomnienie ich pierwszego wspólnego dyżuru, gdy próbował jej wcisnąć najnudniejsze i najbardziej nijakie przypadki na całym SORze – Jaki jest w tym twój cel? O co ci do cholery chodzi?! – bo przecież słowem nikomu nie wspomniała o okolicznościach w jakich się spotkali. Jego tajemnice były z nią bezpieczne - daleko było jej szczebioczącej i plotkującej pielęgniarki.
Ani na moment nie spuściła z niego spojrzenia, mając nadzieję, że w ten sposób zmusi go do odpowiedzi. Nie złośliwości, czy sarkazmu, ale prawdziwie szczerej odpowiedzi.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Skłamałby sam przed sobą, gdyby powiedział, że nie czekał na jej reakcję. Spodziewał się jednak zobaczyć ją znów dopiero na oddziale, dlatego w radości zbiegał w dół, czasami zeskakując nawet o dwa schody w dół. Dlatego, kiedy usłyszał za sobą kroki, a następnie zawieszone w próżni pytania, zatrzymał się w ostatniej chwili, mocno łapiąc dłonią za barierkę. Chwilę później wchodzi do góry, by nie drzeć się do niej z półpiętra. Raz, dwa, cztery, sześć szerokich kroków i jest zaledwie o stopień czy dwa niżej od niej. Tym samym Posy może skorzystać z wyjątkowej okazji patrzenia na Hirscha z góry. Wzrusza ramieniem, przetrzymując ją jeszcze przez chwilę bez odpowiedzi. Jej policzki nieznacznie się zaróżowiły. A z każdą sekundą, kiedy on obdarzał ją delikatnym uśmiechem i patrzył jej prosto w oczy, nie wypowiadając przy tym żadnego słowa, przybierały coraz bardziej intensywny kolor.
Chyba obydwoje jesteśmy na tyle dorośli, żeby powstrzymać się w pracy od gierek. Obwołujesz się mianem najlepszej rezydentki chirurgii w tym szpitalu, chcesz zajmować się chirurgią urazową, powiedz mi, kto w takim razie byłby lepszy? – Hirsch mówi szczerze, jednak nie sposób pozbyć się wrażenia, że w tym wszystkim chodzi o coś jeszcze. Nikt, może poza jego rodzeństwem, nie zdaje sobie sprawy z tego, jak paranoiczne niemal poczucie potrzeby kontroli wykształciło się w Jacobie przez lata toksycznego małżeństwa. Nie potrafił też odpuszczać. Nie inaczej mogło być też w tym przypadku. Tym samym tworzyło to z niego i Aleridge duet, który prędzej sam nawzajem się wysadzi, niż wspólnie opracuje system naprawy pracy szpitalnego oddziału ratunkowego. Ratunek bowiem potrzebny był teraz im obojgu.
Zrobił krok do góry, a potem jeszcze jeden i tym samym znów Posy musiała zadzierać głowę, żeby na niego spojrzeć.
Hirsch bardzo powoli podnosi ręce ku górze w obronnym geście. Niewinny ruch bardzo mocno linkuje jednak do przeszłości młodej pani doktor. Czy czegoś się o niej dowiedział? Być może. Czy zamierzał to wykorzystać w niedalekiej przyszłości? Być może. Czy zamierzał teraz odegrać kogoś, na kim można polegać? Być może. W końcu jak to mówią, trzymaj przyjaciół blisko a… no właśnie. Hirsch nie ufał bowiem brunetce za grosz. Ale jeszcze bardziej nie ufał sobie.
Spokojnie Aleridge, to nie poligon. Nikt cię tu nie wsadza na minę – dodaje z wciąż podniesionymi rękami.
Ostatnio zmieniony 2020-11-10, 21:53 przez Jacob Hirsch, łącznie zmieniany 1 raz.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie wierzyła w ani jedno jego słowo. Absolutnie żadne.
Na tyle dorośli by powstrzymać się od gierek w szpitalu? Powiedział człowiek, który nie spodziewając się jej spotkać na swoim oddziale – rzucił w nią papierową robotą, momentalnie chciał jej pokazać kto jest szefem i był zwykłym chamem. Chociaż zaledwie parę godzin wcześniej wpychał jej dłoń pod koszulkę? Wiedziała, że to mogła nie być dla niego normalna sytuacja – dla niej też nie była. Tylko… chyba wolałaby udawać, że nigdy wcześniej się nie widzieli. Wszystko byłoby lepsze od tego pokazu siły, który urządzali sobie w pierwszych dniach jego pracy w szpitalu. I to była gierka. I była bardziej niż pewna, że to co stało się teraz to jej następny etap. Przeszła do drugiego poziomu?
Czy jego jawne i dość brutalne nawiązanie do jej wojskowej przeszłości zrobiło na niej wrażenie? Nie powinno i bardzo mocno starała się nie dać mu tej satysfakcji, ale drgnęła nieznacznie, mocniej ściągnęła brwi i przygryzła wargę. Nie ukrywała swojej przeszłości – nie tej sporej jej części. Nie było tajemnicą jej wykształcenie, to że była lekarzem wojskowym i że spędziła kawał czasu w Afganistanie. To było w jej aktach i nie wstydziła się tego. Nie mógł jednak wiedzieć dlaczego wróciła, ani co tam przeszła. Poza kilkoma jej najbliższymi osobami nikt o tym nie wiedział, a taka prywata nie była odnotowywana w aktach. Tam widniała jako przykładny oficer, doskonały lekarz i tak dalej…
Nikt nie wiedział jak wiele straciła i co przeżyła, przez co rozpadła się na tysiące małych kawałków, które aktualnie próbowała pozbierać i złożyć w całość. On uparcie próbował jej to utrudnić.
Zmierzyła go wzrokiem, od stóp do głów i pokręciła lekko głową – Całe życie to pieprzone pole minowe. Zwłaszcza praca na SORze. Powinien to Pan wiedzieć, Doktorze Hirsch. Nie trzeba mieć do tego przeszkolenia wojskowego. – to nie była dermatologia, czy prywatny oddział chirurgii plastycznej. Nie. Na Szpitalnym Oddziale Ratunkowym każdego jednego dnia walczyli – Czego więc ode mnie oczekujesz? Skoro spodobały ci się te nawiązania… to zapewne proponujesz zawieszenie broni. – podniosła wzrok, znów uparcie i intensywnie wpatrując się w jego tęczówki – Więc czego ode mnie chcesz? – miała być grzeczna, nie pyskować i wykonywać jego polecenia? Wiedział, że to potrafi – tak długo jak będzie chciał, żeby pracowała, a nie wypełniała jego papiery. Tylko, czy był w stanie faktycznie dać jej pracować?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Uśmiecha się lekko, kiedy słyszy w jak pięknie metaforyczny i patetyczny ton uderza jego piękna rezydentka. Bardzo ładne porównania. Przez chwilę nawet ma ochotę powiedzieć jej, że może minęła się z powołaniem i z tak artystyczną duszą powinna poszukać miejsca dla siebie w aktorstwie, albo jeszcze lepiej – w kabarecie. Gryzie się jednak z bólem w język. Skoro postanowił z jakiegoś niezrozumiałego dla siebie powodu ogłosić zawieszenie broni, nie powinien jej teraz podjudzać. Paradoksalnie, skoro oboje już poznali – nie ważne, że przez przypadek – swoje dość głęboko skrywane sukcesy, powinna być mu bliższa niż ktokolwiek inny w tym szpitalu. Poza jego siostrą oczywiście, ale Esther nie znała i w zasadzie nie powinna nawet znać niektórych szczegółów z jego życia.
Po prostu wyjdź za mnie… – odpowiada na jej pytanie z szerokim tym razem uśmiechem i szykuje się do wypowiedzenia jeszcze jakiś słów, zanim Aleridge nie wyminie go na tych schodach z miną mówiącą, że nie pokłada w nim absolutnie żadnych nadziei.
Czy my musimy przechodzić przez takie oczywistości? – rzuca do jej pleców i próbuje ją dogonić – Przecież od tego zacząłem ten wysyp komplementów, przyznaję ci rację. Chociaż nie ukrywam, smakuje to jak ocet albo rozpuszczalnik to uważam, że nie ma… – jego wysublimowany sposób przekazania komplementu przerywa mu huk, ewidentnie zza drzwi klatki schodowej. Tuż przy SORze. To nie jest zwykły dźwięk, który można przypisać jakiemuś standardowemu wydarzeniu, które mogłoby mieć tam miejsce. Zanim jednak uświadomi sobie, co to za przerażający hałas, chwyta Josephine za tył jej fartucha w ostatniej chwili i nie pozwala jej przejść przez drzwi. Na miłość kurwa boską, posłuchaj chociaż raz. Nawet jeśli miałaby w sobie więcej determinacji, to Hirsch jest silniejszy. Uścisk z materiału przenosi na przedramię dziewczyny i zmusza ją, żeby na niego spojrzała. To strzał. Ktoś oddał strzał z pistoletu, a za drzwiami z dziwnego powodu panuje głucha cisza. Potem strzał rozlega się jeszcze dwukrotnie. W Seattle mieszka jednak banda popieprzonych ludzi, przemyka mu przez myśl, kiedy jego spojrzenie tkwi utkwione w Posy. Teraz dopiero widzi, jak jej organizm działa pod wpływem silnego stresu i adrenaliny. Chłodna kalkulacja i skupione spojrzenie. Tylko żeby chociaż raz, żeby chociaż raz mogła go posłuchać. Już otwierał usta, żeby powiedzieć jej, którędy BEZPIECZNIE mogą dostać się na SOR, żeby zobaczyć, co tam się dzieje, kiedy zobaczył, jak brunetka rusza. Pokręcił jeszcze przecząco i energicznie głową, ale nie miał już innego wyjścia niż ruszyć za nią. Znów szarpnął ją, tym razem za rękaw i nie pozwolił iść przodem. On nie był za bardzo przywiązany do życia, a młoda pani doktor mogła jeszcze spokojnie wycałować kilku podejrzanych typów na podejrzanych imprezach.

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Swedish Hospital”