WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

<div class="lok0"><div class="lok1"><div class="lok2"><img src="https://cdn.vox-cdn.com/thumbor/5BgXLMZ ... /div></div>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

[ 2 ] Trzeba przyznać, że powrót Emmy w rodzinne strony był dość niespodziewany. Rudowłosa przez naprawdę długi czas wiązała swoją przyszłość z Nowym Jorkiem. To tam studiowała medycynę i to tam początkowo planowała ułożyć sobie życie. Gdy po kilku latach skończyła wymarzony kierunek, coś do niej dotarło. Zrozumiała, że przez cały czas bardzo tęskniła za swoją rodziną, a konkretniej za rodzeństwem. Była bardzo zżyta z całą trójką, dlatego w Big Apple często czuła się samotna. Z rodzicami także miała dobry kontakt, chociaż Ci obecnie podróżowali po świecie. Pan Russell przekazał firmę swojemu najstarszemu synowi, a sam zaczął cieszyć się urokami życia. Emma uważała, że jej tata naprawdę na to zasłużył. Mężczyzna przez lata ciężko pracował, aby zapewnić godny byt dla swojej rodziny. Niedługo po powrocie do Seattle, Emma rozpoczęła staż w miejscowym szpitalu. Czuła się podekscytowana, ponieważ nareszcie miała okazję, aby wykorzystać całą swoją wiedzę w praktyce. Szpital szybko stał się jej nowym domem. Emma spędzała tam większość swojego czasu. Po około miesiącu śmiało mogła stwierdzić, że lubiła swoją pracę. Nie zawsze było łatwo, ale jej starania przynosiły zadowalające rezultaty.
Dzisiejszy dzień Emma rozpoczęła dość typowo. Skończyła właśnie kolejny nocny dyżur i postanowiła, że przed powrotem do domu wstąpi do jednej z pobliskich kawiarnii po kawę oraz śniadanie. Gdy stała już w kolejce, dość niespodziewanie dostrzegła znajomą twarz. Nawet nie zauważyła, kiedy Tottie znalazła się obok niej. Początkowo była nieco zdezorientowana, ale szybko wzięła się w garść.
— Tottie, cześć! — rzcuciła nieco zakłopotana i posłała w jej kierunku łagodny uśmiech. — Co za spotkanie! Co Ty tu robisz? — spytała wyraźnie zaintrygowana. Emma czuła się nieco niezręcznie, ponieważ tak na dobrą sprawę nie poinformowała dawnej przyjaciółki o swoim powrocie do rodzinnego miasta.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

❧ 10 ❧ Pozostawiona na obserwacji Aura, której robiono dodatkowe badania, by upewnić się, że można bez przeszkód wypuścić ją do domu sprawił, że Tottie każdą wolną chwilę - a tych zazwyczaj miała niewiele, bo tak rozplanowywała dnie, by nie znalazło się w nich za dużo czasu, który mogłaby przeznaczyć na myślenie - spędzała w towarzystwie bliźniaczki. Tak było i tego dnia, kiedy prawdopodobnie starsza Whitbread dostanie wypis - na co obydwie niecierpliwie czekały. Z tej okazji rudowłosa uznała, że trzeba to uczcić, a że kawa ze szpitalnego automatu była ohydna (a toast czymś trzeba było wznieść), zdecydowała się na zakup kofeinowego napoju w pobliskiej kawiarni. Zazwyczaj nie przyglądała się ludziom, nie chcąc na siebie ściągać ich spojrzenia, którego pewnie by i tak unikała, ale tym razem zobaczyła, że w lokalu kręci się dziewczyna równie ruda jak ona. To było dziwne uczucie, bo miała wrażenie, że nie tylko kolor jej włosów jest jej znajomy - sama w końcu miała podobny ogień na głowie - ale ogólnie pojęty całokształt gdzieś już widziała. Skoro i tak zmierzała do kasy, by złożyć zamówienie, postanowiła przyjrzeć się znajomej-nieznajomej z bliska… i już wiedziała, że przeczucie jej nie zawiodło. To była Emma!
- Wow, Emma! Nie wierzę! To naprawdę ty? - zapytała zaskoczona Whitbread, uśmiechając się przy tym serdecznie, bo minęło sporo czasu odkąd widziały się ostatni raz, więc w ogóle miło było przekonać się na własne oczy, że Russell żyje, zwłaszcza gdy kontakt przyjaciółek urwał się tak nagle… - Wybieram się do szpitala, do siostry i wpadłam po coś na ząb. I kawę, bo potrzebuję zastrzyku energii. A ty? Przyleciałaś odwiedzić rodzinę? - dorzuciła zaciekawiona, próbując odgadnąć, co Emma w ogóle robi w Seattle. Nie miała pojęcia, że wróciła tu już jakiś czas temu, a nie jest tylko przejazdem albo w ramach wakacyjnego wyskoku. Obecnie niewiele o niej wiedziała...

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Emma długo się wahała. Zastanawiała się, czy powrót w rodzinne strony to na pewno dobry pomysł. Ostatnie lata spędziła w Nowym Jorku, gdzie zupełnie sama rozpoczęła dorosłe życie. Dużo się wtedy nauczyła. Poznała też wielu wspaniałych ludzi, z którymi utrzymywała kontakt po dziś dzień. Po skończeniu studiów jej przyjaciele rozjechali się w różne strony. Prawdę mówiąc, przez chwilę rudowłosa czuła się tak, jak po zakończeniu liceum. Ostatecznie Emma zdecydowała, że pójdzie za głosem serca. Wybrała Seattle. Upewniła się w swojej decyzji, gdy została przyjęta na staż w jednym z najlepszych szpitali w kraju. Russell miała jasno sprecyzowany cel. Marzyła o zostaniu światowej klasy chirurgiem. Nie chciała być tylko dobra, pragnęła być wybitna. Wiedziała, że miała ku temu predyspozycje, aczkolwiek jednocześnie zdawała sobie sprawę z faktu, że czeka ją mnóstwo pracy.
Pierwsze dni, które spędziła w Seattle upłynęły głównie pod znakiem przeprowadzki. Jej apartament dosłownie tonął w kartonowych pudłach. Wcześniej Emma kompletnie nie zdawała sobie sprawy z tego, że miała tak dużo rzeczy. Kiedy uporała się już z przeprowadzką, przyszedł czas na rozpoczęcie stażu. Początki w nowej pracy nie były proste, a dni mijały Emmie w zawrotnym tempie. Śmiało mogła rzecz, że jej życie towarzyskie totalnie umarło.
— To wciąż ja, choć trochę minęło od naszego ostatniego spotkania — rzuciła z rozbawieniem i nieco nerwowo zachichotała. Właśnie dotarło do niej, że przez cały ten bałagan związany z przeprowadzką, nie poinformowała o niej kilku ważnych osób. Czuła się głupio, strasznie głupio. Kolejne pytanie jej przyjaciółki obudziło w niej jeszcze większe wyrzuty sumienia. — Um, tak właściwie… Dla odmiany właśnie wracam ze szpitala. Miesiąc temu się przeprowadziłam i zaczęłam pracę w Seattle — odparła i delikatnie uniosła kąciki ust ku górze. Była z nią szczera. Nie czuł potrzeby, aby kręcić. — Miałam na głowie sporo spraw do ogarnięcia. Z twoją siostrą wszystko w porządku? — spytała wyraźnie zainteresowana.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Tottie uśmiechnęła się na to potwierdzenie, że faktycznie ma do czynienia z Russell, a nie jest to na przykład przedłużenie jej snu na jawie, który często zawierał niewypowiedziane pragnienia. Do takich na pewno należało dowiedzenie się, co się dzieje u Emmy - w końcu były blisko i niewątpliwie dziewczyna należała do grona osób, z których Whitbread nie chciałaby rezygnować. Czas jednak robił swoje i żywa kiedyś znajomość przez brak odpowiedniej, wzajemnej pielęgnacji obumierała jak niepodlewana roślinka, której na dodatek zmieniono miejsce i teraz nie była tak łatwo dostępna, jak wcześniej. Tak było i z nimi - na pewno sporą rolę odegrała odległość, a co za tym idzie brak możliwości by spotkać się na żywo. Choć istniały komunikatory, telefony… to jednak nie było to samo, w porównaniu do spotkań twarzą w twarz, gdzie można było kogoś poklepać po ramieniu, a nie tylko wysłać mu gifa, gdzie jeden miś tuli drugiego…
- Trochę to mało powiedziane. Wieki cię nie widziałam, Ems! - Tottie nie czekając na zaproszenie podeszła krok bliżej do Russell rozkładając ramiona, z zamiarem zamknięcia rudowłosej w przyjacielskim uścisku. - Dobrze cię widzieć - dorzuciła jeszcze, bo naprawdę brakowało jej tej znajomości.
Miesiąc temu się przeprowadziłam…
Szok, jaki wymalował się na twarzy Whitbread, był wyraźnie widoczny i na chwilę odebrał mowę Tottie.
- O… - zdołała jedynie wydukać, mrugając przy tym intensywnie, bo nie była pewna, czy się nie przesłyszała. - Miesiąc… to w sumie świeża sprawa, rozumiem - podsumowała siląc się na uśmiech, uciekając przy tym wzrokiem. Czy był sens się zastanawiać, że gdyby nie to przypadkowe spotkanie, to Russell mogłaby w ogóle nie dać jej znać o swoim powrocie? Tottie potrząsnęła głową, nie chcąc katować się takimi niepotrzebnymi smutkami. - Szpital, to jak dobrze myślę… praca? - zapytała z nadzieją, że ani jej, ani jej bliskim nic się nie stało.
Pokręciła głową.
- Na szczęście wszystko dobrze się skończyło, ale najadłam się strachu. Byłyśmy na festiwalu muzycznym, który zamiast dobrej zabawy zaserwował prawdziwe piekło i to dosłownie - pożar, panika, przerażenie. Aura miała dość poważne rozcięcie i straciła dużo krwi. Ja miałam więcej szczęścia - tylko oparzenie. - Wskazała palcem na zabandażowaną lewą rękę, uśmiechając się niemrawo.
Nie chciała się nad tym rozckliwiać, więc od razu przeszła do innego tematu.
- To jaki lekarz z ciebie wyrośnie? Wszystko poszło po twojej myśli? - zapytała bez cienia złośliwości, przy okazji odbierając zamówioną w międzyczasie kawę dla bliźniaczki i dla siebie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

W życiu tak już po prostu było, że czas pędził nieubłaganie. Stare znajomości, a nawet przyjaźnie często odchodziły na dalszy plan. Właśnie tak było w przypadku Emmy i Tottie. Ich kontakty rozluźniły się dość naturalnie. Był okres, kiedy Emma każdą wolną chwilę spędzała w Nowym Jorku. Do domu wracała jedynie na święta, ewentualnie pojawiała się w Seattle także ze względu na jakąś ważniejsza okazję. Wtedy zostawała jednak jedynie na kilka dni, a większą część czasu spędzała w gronie rodziny. Rudowłosa zawsze była bardzo zżyta ze swoim rodzeństwie. Była najmłodsza, dlatego przywykła do tego, że wszyscy wokół chuchali na nią i dmuchali. Jej starszy brat był wobec niej trochę przesadnie nadopiekuńczy, ale chyba za to kochała go najbardziej. Emma cieszyła się, że Jack nareszcie miał u swojego boku odpowiednią kobietę. Widziała, że Sarah naprawdę go uszczęśliwiała.
Początkowo Emma czuła się nieco niezręcznie, ale Tottie jak zwykle wiedziała, co zrobić, aby rozluźnić atmosferę. Kiedy ją przytuliła, na jej drobnej twarzy od razu pojawił się uśmiech. — Ciebie również — odparła z zaskakującą szczerością. Po chwili Russell dostrzegła, jak mina jej przyjaciółki rzednie. Spodziewała się tego.
— Planowałam napisać, ale tyle się działo. Szczerze mówiąc, moja przeprowadzka była dość spontanicznym ruchem. Praktycznie do ostatniej chwili byłam przekonana, że po studiach zostanę w Nowym Jorku — przyznała i delikatnie zmarszczyła brwi. Jej plany zmieniły się z różnych względów, ale wszystko stało się tak szybko. Czasami odnosiła wrażenie, że za szybko. — Ale kiedy dostałam się na staż do tak dobrego szpitala, nie mogłam odmówić — dodała po chwili i wysiliła się na delikatny uśmiech. Nie chciała, żeby Tottie poczuła się urażona.
Emma słyszała o sytuacji, jaka miała miejsce na jednym z festiwali muzycznych. Cieszyła się, że sama ostatecznie się na niego nie wybrała, bo początkowo miała takie plany. — Przykro mi. Ja akurat tego dnia miałam wolne, ale podobno w szpitalu było strasznie zamieszanie — stwierdziła ze współczuciem. Mimo to, była szczęśliwa, że w ostatecznym rozrachunku Tottie i jej siostra miały się dobrze. — Zostanę chirurgiem, a przynajmniej taką mam nadzieję — oznajmiła. Emma była z siebie niezwykle dumna, ale starała się nie spoczywać na laurach. Wiedziała, że miała przed sobą jeszcze mnóstwo nauki. — A tobie jak się powodzi? — spytała wyraźnie zaciekawiona.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Na pewno znaleźliby się ludzie, którzy na dzień dobry obrzuciliby dawno niewidzianego przyjaciela grubą warstwą wyrzutów, pretensji i żali, dopytując czemu właściwie kontakt przestał być tak intensywny, jak miało to miejsce dawniej i co się podziało z obietnicą, że nie ustanie niezależnie od upływu czasu i odległości. Tottie jednak nie należała do przedstawicieli tego gatunku i doceniała każdy powrót, niezależnie czy wynikał on z tego, że ktoś zmienił zdanie, czy po prostu ponownie odnalazł drogę do znajomości z nią. Dlatego też Emma została tak ciepło przyjęta i fakt, że znów była w Seattle dawał nadzieję, że to nie było ostatnie spotkanie dziewczyn, co dodatkowo ucieszyło Whtibread.
- Przypuszczam, że nie jest łatwo ponownie się odnaleźć w tej nowej-starej rzeczywistości, więc naprawdę, Ems, nie musisz mi się tłumaczyć. Mam nadzieję, że nie żałujesz, że wróciłaś? Nowy Jork to jednak odrobinkę większe miasto - stwierdziła śmiejąc się z tej odrobinki, bo chociaż nie była nigdy w tamtych okolicach, to zdawała sobie sprawę, że jest to miasto z największą liczbą ludności w całym USA.
Pokiwała głową, po czym popatrzyła na rudowłosą z uśmiechem.
- Dobrze, że cię tam nie było, chociaż pewnie miałabyś co robić, bo przez ten wybuch paniki ludzie biegali w różne strony, niestety niekoniecznie patrząc pod nogi, czy też na innych. Przerażające - podsumowała Tottie, szybko poważniejąc. To nie była dobra pora, by odkurzać te wspomnienia, które jeszcze nie zdążyły całkiem wyemigrować do niepamięci i wciąż przywoływały zbyt wyraźne obrazy tamtej nierównej walki z żywiołem.
- Już wcześniej ci to mówiłam, ale to się nie zmieniło: naprawdę podziwiam, że wybrałaś tak trudne studia. Trzeba mieć nerwy ze stali i determinację, żeby zajść tak daleko - stwierdziła z podziwem Whitbread. Mocno trzymała kciuki za powodzenie przyjaciółki, nawet gdy ich znajomość prawie wygasła - to nie przeszkodziło dziewczynie wciąż dobrze myśleć o Russell. - Jestem z ciebie dumna, Ems. - Tottie chwyciła dłoń przyjaciółki i uścisnęła ją, jako dodatkowe dopełnienie szczerej pochwały, którą wygłosiła. - Na pewno wiele osiągniesz i cieszę się, że w Seattle, bo… - liczę, że się jeszcze spotkamy - to miasto potrzebuje specjalistów - dokończyła, nie wybierając opcji, którą dyktowało jej serce. Czuła, że to było zbyt egoistyczne. Może zbyt wiele czasu minęło i już nie ma dla niej miejsca w otoczeniu rudowłosej? Nie wiedziała… i bała się o to zapytać.
- Uczę tańca zawodowo i dodatkowo mam zajęcia w Domu Kultury, czyli robię to, co lubię. Wygląda na to, że niezłe z nas szczęściary i spełniamy swoje marzenia - skwitowała radośnie Tottie, bo wyglądało na to, że udało im się podążyć ścieżkami, które zaplanowały.
W kawiarni rozległ się dźwięk przychodzącej wiadomości. Tottie przeprosiła Emmę i szybko sięgnęła po telefon spodziewając się, że siostra może się do niej dobijać, ale nie miała żadnego powiadomienia.
- Może to twój? - zapytała, chowając komórkę.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Emma nie przypuszczała, że powrót w rodzinne strony okaże się dla niej tak ogromnym wyzwaniem. Wciąż nie dowierzała w to, że na przestrzeni ostatnich lat Seattle tak bardzo się zmieniło. Szczerze mówiąc, gdy była studentką, nie spędzała tu za wiele czasu. Kompletnie odcięła się od korzeni, a swoją przyszłość wiązała z Nowym Jorkiem. Myślę, że śmiało można stwierdzić, że jej rodzina w pełni pogodziła się z jej wyjazdem. Jackson i Kylie przejęli rodzinny biznes, a jej rodzice wyruszyli w szaloną podróż dookoła świata. Byli bajecznie bogaci, więc mieli praktycznie nieograniczone możliwości. Chwilami Emma trochę im zazdrościła, ale w nie tak dalekiej przyszłości planowała zbudować własne imperium. Potrzebowała jedynie dobrego kandydata na męża, a tego nie było na razie ani widu, ani słychu. Rudowłosa nie chciała być z kimś na siłę, aczkolwiek zawsze wychodziła z założenia, że życie było ciekawsze, gdy miało się u swojego boku dobrego towarzysza.
— Myślę, że na razie ciężko jest jednoznacznie ocenić, czy moja przeprowadzka była dobrą decyzją, ale cieszę się, że jestem bliżej rodziny — przyznała z delikatnym uśmiechem. Musiała przyznać, że czuła się dobrze ze świadomością, że w każdej chwili mogła zadzwonić do swojej siostry. Wiedziała, że miała przy sobie ludzi, na których mogła polegać bez względu na wszystko.
— Ugh, to naprawdę przerażające — przyznała i skinęła głową. Choć uwielbiała festiwale, to szczerze cieszyła się, że akurat tym razem przegapiła kolejny koncert Bon Jovi. — Mam taką nadzieję, choć przede mną jeszcze długa i z pewnością kręta droga — odparła z ciężkim westchnieniem, bo choć kochała swoją pracę, to chwilami nie było łatwo.
Gdy usłyszała jej słowa, wyciągnęła z torebki swój telefon. Kątem oka dostrzegła, że dostała wiadomość od Kylie. — To moja siostra, przypomniała mi o naszym dzisiejszym spotkaniu. Słuchaj, za chwilę będę musiała lecieć, ale może dasz zaprosić się niebawem na kawę lub jakiegoś drinka? — zaproponowała, bo z wielką chęcią nadrobiłaby czas, który straicły.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Tottie oprócz chłonięcia słów przyjaciółki, odświeżała sobie jej obraz, przyglądając się ukradkiem nie tylko jej twarzy, ale i ciału, szczególnie dłoniom, a właściwie palcom, badając czy Emmie nie było biżuterii świadczącej o zmianach nie tylko dotyczących miejsca pobytu, ale też stanu cywilnego. Coraz częściej bowiem rówieśniczki Tottie i koleżanki w podobnym wieku, chwaliły się ślubami, a nawet dziećmi, więc była ciekawa, czy i Russell nie planuje i takich zmian w życiu.
- W takim razie zadam ci to pytanie za rok albo dwa, bo może wtedy będziesz miała więcej danych, które pozwolą ci ocenić ten krok - powiedziała przyjaźnie Tottie, tym samym sygnalizując, że mimo tego milczenia i pewnie wielu zmian, wciąż widzi przyszłość dla ich znajomości i jest wobec tego pozytywnie nastawiona.
Pokiwała głową świadoma, że tak naprawdę to dopiero teraz przed przyjaciółką będą stawiane wyzwania, które zweryfikują wiedzę, odporność na stres i inne umiejętności nabyte podczas lat zakuwania. Wierzyła, że rudowłosa sobie poradzi, dodatkowo mogąc liczyć na wsparcie najbliższych.
Whitbread skupiła wzrok na kawie i zaciągnęła się przyjemnym aromatem zamkniętym w tekturowym kubku. Przez chwilę zamyśliła się, zastanawiając się jakby to było, gdyby jej rodzice żyli, a Carl nie przepadł bez wieści. Spojrzała na dziewczynę, gdy ta poinformowała ją o nadawcy wiadomości. Tottie lekko skinęła głową, rozumiejąc, że czas pędzie nieubłaganie i przecież nie mogły przeciągać tego niespodziewanego spotkania w nieskończoność - w końcu każda z nich miała zaplanowane na ten dzień obowiązki, które nie mogły czekać, aż panie się nagadają...
- Z wielką chęcią! - oświadczyła entuzjastycznie Tottie. Upewniła się jeszcze, czy ma dobry numer telefonu przyjaciółki, bo właśnie w ten sposób chciała ugadać szczegóły kolejnego, tym razem wcześniej ustalonego widzenia, dzięki któremu będą mogły bardziej swobodnie porozmawiać i powspominać stare dzieje, odświeżając tę ważną dla nich znajomość.

// ztx2

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

/początek.

Rzadko się zdarzał taki dzień, aby Vex miała przerwę na lunch, głównie dlatego, że nie pracowała „normalnie”. Raz na jakiś czas udawało jej się jednak wyrwać na tę godzinkę (którą oczywiście trochę przeciągała), a tego dnia naprawdę było jej to potrzebne, bo mnogość przeróżnych wypadków (a co za tym idzie – mnogość badań, głównie jeśli chodziło o określenie grupy krwi w trybie pilnym) dała jej od rana nieźle popalić. Potrzebowała chwili, by odetchnąć, a czując, co się święci, zawczasu napisała do Jimmy’ego, czy da radę wyskoczyć na lunch, choć liczyła się z tym, że może to nie wypalić. Czasem zwyczajnie nie dało rady wyjść z pracy, aż za dobrze to wiedziała. A takie spontaniczne spotkanie też często nie wychodziło właśnie ze względu na to, że sama propozycja była, cóż, spontaniczna.
Udało się jednak, oboje mogli wyskoczyć na przerwę. Praca jednak jeszcze raz dała o sobie znać, zatrzymując Vex chwilę dłużej niż planowała, przez co była lekko spóźniona – a spóźniać się nie cierpiała. Leciała więc na złamanie karku, aby to spóźnienia chociaż trochę zniwelować, nic więc dziwnego, że do lokalu wpadła wyraźnie zasapana i z rozwianym włosem. Szybkim spojrzeniem obcięła pomieszczenie, aż zlokalizowała Canavana. Zamachała głupio nie wiadomo po co i przelawirowała między pozostałymi stolikami, aby ostatecznie chwilę później opaść na wolne krzesło po drugiej stronie zajętego przez Jimmy’ego stolika.
- Sorki – sapnęła, bo jeszcze jej się nie udało uspokoić oddechu.- Jakiś armagedon mam w pracy dzisiaj – dodała wyjaśniająco, przyklepując rozczochrane włosy.- Zamawiałeś już sobie coś, czy czekałeś na mnie?

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „First Hill”