WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Zablokowany
Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#1

Od ostatnich kilku miesięcy nie mógł sobie znaleźć miejsca w życiu i zdecydowanie częściej niż kiedyś oszukiwał samego siebie. Zaczęło się od prostych kłamstw i składanych sobie obietnic – zrobię to jutro, to już ostatni raz, tak po prostu wypada. Od niedawna nie prowadzi nawet takich wewnętrznych dyskusji. Tygodnie bez pracy były dla niego okrutną męką. Brakowało mu zajęcia. I adrenaliny. Najpierw snuł się po niesamowicie małym, wynajętym mieszkaniu, później rozszerzył swoje spacery o nieciekawą dzielnicę, którą z nieznanych nikomu przyczyn wybrał na swoje miejsce do życia. Niedługo później – modląc się już do wszystkich znanych mu bogów o powrót do pracy i rytmu życia wyznaczanego przez dyżury – zakładał kaptur na głowę i zapuszczał się coraz głębiej w podejrzane uliczki. Research nie trwał zbyt długo. Szybko dotarł do miejsc i ludzi w tym mieście, którzy gwarantowali przyjemne oderwanie od zbyt przygnębiającej rzeczywistości.
Nie pamiętał do końca, jak znalazł się na tej imprezie. O ile można było ją tak nazwać.
Gdyby miał określić przestrzeń, w jakiej się znalazł, przyszłoby mu to z nieskrywanym trudem. Mieszkanie niedaleko portu, na jednym z ostatnich pięter prezentowało się okazale, chociaż z zewnątrz budynek wydawał się być niezamieszkałym. Nie działała też winda. To znaczy można było otworzyć i zamknąć drzwi, ale bez specjalnego kluczyka nie było szans, żeby klatka pojechała do góry. Kiedy wdrapał się po schodach poczuł zmęczenie, a przecież nie był w swojej najgorszej życiowej formie. Odetchnął głęboko i podciągnął rękawy bluzy. Nie było tu przesadnie gorąco, ale mnóstwo osób rozbierało się do cienkich podkoszulek albo i dalej. Część ciasno owijała się każdym skrawkiem materiału, który znaleźli. Hirsch uśmiechnął się pod nosem. Starym bywalcom było chłodno, za to nowy narybek przyjemnie pląsał w ogniu piekielnym. Brunet doskonale wiedział, która grupa imprezowiczów ma większe szanse na wylądowanie na jego oddziale.
Zbił kilka piątek i ruszył w kierunku ogromnego, marmurowego blatu w kuchni, który najwyraźniej robił tu za wszelkiej maści open bar. W mieszkaniu okna były zasłonięte ciemnymi kotarami, ale zawieszone na nich kolorowe światełka nadawały wnętrzu dziwną atmosferę imprez licealno-studenckich. Gdy rozejrzał się dookoła wiek uczestników też w połowie można byłoby tak określić. Ciche „Boże” wymknęło mu się z ust i nalał sobie wódki do szklanki.
Wtedy kątem oka dostrzegł dziewczynę, której ktoś przekazał plastikowy woreczek z tabletką. Chryste, miał nadzieję, że nie będzie chciała tego połknąć. Ale kiedy zauważył, że jej plany odbiegają znacząco od jego życzeń, znalazł się obok niej w mgnieniu oka. Chwycił torebkę w dwa palce i uniósł na wysokość głowy dziewczyny. Chciał się już odezwać, ale przeszkodziły mu w tym dwie roześmiane imprezowiczki, które przebiegły pomiędzy nimi. Obie z twarzami wymalowanymi brokatem. Osobliwe.
Nie połykaj tego. Weź tylko pół i wsadź pod język. Wtedy będziesz miała z tego fun, a nie płukanie żołądka. Piłaś, masz w nim mnóstwo wódy, gdybyś dorzuciła jeszcze to – zamachał woreczkiem przed jej nosem – skończyłoby się silnym zatruciem – dodał. Wyciągnął tabletkę, złamał ją na pół i sięgnął po podbródek nieznajomej. Wsunął proszek pod jej język, a następnie to samo zrobił z drugą połową w swoich ustach.
Daj znać, jak zobaczysz kolory… – wymamrotał i ruszył w tłum.
Ostatnio zmieniony 2020-10-26, 17:20 przez Jacob Hirsch, łącznie zmieniany 1 raz.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post



Kolejny wieczór, który nie powinien tak wyglądać. Bo kilkunastogodzinnym dyżurze powinna wrócić do domu, położyć się do łóżka i iść spać. Kiedy jednak na wyświetlaczu jej telefonu pojawiła się informacja z adresem i godziną… zawahała się. Nie znała nadawcy, nie zapisała go, ale mogła się domyślać o co chodzi. Kolejna impreza, na której nie powinno jej być.
A jednak była. W mieszkaniu, którego właściciela nie znała. Zaproszona przez człowieka, którego nie pamiętała i którego prawdopodobnie by nie poznała. Zupełnie anonimowa.
Wspomnienie z liceum? Odrobinę. Wtedy też była niepokorna, nie potrafiła usiedzieć spokojnie i wiecznie wpadała w nieodpowiednie towarzystwo. Uspokoiła się na studiach, gdy po prostu wstąpiła do wojska.
Wojska… gdyby tylko oni ją teraz zobaczyli. Tutaj, teraz… Szlag. Seattle źle na nią działało.
Obróciła w dłoniach plastikowy kubek, podniosła go do ust i na raz wypiła zawartość, w której przeważał alkohol. Nawet się nie skrzywiła. Odbiła się od blatu, o który się opierała i ruszyła na poszukiwania kolejnego drinka.
Ktoś na nią wpadł. Wsunął jej w dłoń strunowy woreczek z podejrzaną zawartością. Obejrzała się za chłopakiem, ale ten już zniknął w tłumie. Przyjmowanie prochów od nieznajomych na podejrzanych imprezach? Niezbyt mądre. Czy się zawahała? Tylko przez ułamek sekundy.
Tyle wystarczyło by zmaterializował się przed nią ktoś jeszcze. Spojrzała na mężczyznę – właściwie to wpatrywała się w niego zszokowana i nie była w stanie z siebie nic wydusić. A powinna! Powinna zaśmiać się, że przecież nie była amatorką, ale… on zdawał się mieć w tym jeszcze więcej doświadczenia niż ona. Pozwoliła mu na tą krótką lekcję, a kiedy dotknął jej twarzy – pozwoliła mu wsunąć tabletkę do jej ust.
Szlag. On też po chwili zniknął z zasięgu jej wzroku. Pokręciła lekko głową i sięgnęła po stojącą w pobliżu butelkę z wódką, której dolała do swojego plastikowego kubka.
Nie wiedziała ile czasu minęło od kiedy wzięła proszki. Pięć minut? Piętnaście? A może dwie godziny? Serce biło jej szybciej, krew szybciej krążyła w żyłach, a muzyka wydawała jej się być jakaś głośniejsza. Tańczyła. Nie wiedziała kiedy zaczęła, bo na chwilę zupełnie straciła kontakt ze światem rzeczywistym… po prostu tańczyła.
Ale kiedy otworzyła oczy znowu go zobaczyła. I długo się nad tym nie zastanawiała – pokonała tych kilka kroków w jego stronę, chwyciła jego twarz w dłonie i po prostu go pocałowała. Jakby wcale nie był człowiekiem, którego nigdy w życiu nie widziała na oczy.
Smakował wódką i… - Niebieski – wymamrotała prosto w jego wargi. Miał niebieską aurę. Zdecydowanie bardziej intensywną niż reszta towarzystwa, może właśnie tak ponownie zobaczyła go w tłumie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Godzina. Godzina od wejścia po upiornie wysokich schodach, kilka miałkich i bezsensownych rozmów z nieobecnymi umysłowo ludźmi, kilka wymienionych spojrzeń z pomalowanymi brokatem niewiastami i pół ecstasy później poczuł na sobie czyjeś usta. MDMA zwiększa poczucie empatii, uwrażliwia i intensyfikuje przeżywane emocje. Nie mogło być jednak czyste, sam czuł to już wcześniej, kiedy tabletka przyjemnie otępiła mu umysł, by już po chwili zastartować go w trybie turbo.
Niebieski? – dopytuje, przesuwając dłonią po jej włosach. Tak też ujmuje palcami jej głowę i nie pozwala jej się odsunąć, jakby nie chciał tak od razu pozbawiać się tej przypadkowej i niespodziewanej przyjemności. W dalekich odmętach pamięci szuka informacji o kolorach aur, o których często opowiadała mu żona. Z podobnego doświadczenia, dodajmy.
Posy jest dla niego przyjemnie pomarańczowa, smakuje czymś słodkim, co prawdopodobnie mieszała wcześniej z wypitym alkoholem. Jego umysł zapędza się w bardzo niewłaściwe rejony, opowiada mu o nieznajomej bardzo nieprzyzwoite historie i sugeruje rozwiązania tego wieczoru, którego nie powstydziliby się twórcy Harlequinów. Zamiast tego uśmiecha się nieznacznie i zabiera z niej swoje ręce. Nie sypia już z przypadkowymi kobietami. Nie z tymi, które można poznać w takich miejscach. Ma na swoim koncie bardzo solidną nauczkę.
Zaciska na moment usta, którymi nadal jednak chciałby powtórzyć to, co zrobiła dziewczyna.
Ja ciebie w pomarańczach. Tylko trudno mi ocenić, czy to sexsual vibe czy złowieszcza aura… – cedzi słowa, przesuwając w tym samym czasie dłonią po jej policzku. Dopiero po chwili dociera do niego dodatkowy sens tego co powiedział. Widzę cię w pomarańczach. W p o m a r a ń c z a c h. Jego wyobraźnia przebiera ją właśnie jak soczyście upieczonego indyka. Nie może się przestać śmiać. Przesuwa dłonią po jej karku, opiera tam palce, a kciukiem odchyla jej podbródek ku górze. Dopiero wtedy nachyla się do jej ucha i wyszeptuje historię, która tak go rozbawiła. Kiedy już obydwoje znajdują się w tym samym punkcie zabawy, przesuwa nosem po jej naprężonej szyi i przesuwa po niej językiem.
Bardziej to jednak wanilia z Victoria’s Secret, niż pomarańcze… - uśmiecha się i wyciera palcami język. Creepy. Ale ludzie dookoła nich robią zdecydowanie gorsze rzeczy i nikt na nikogo nie zwraca uwagi.
Chodź – rzuca nagle – Należy nam się jeszcze po połówce za dobre sprawowanie – zaczyna się rozglądać w poszukiwaniu kolegi jego nowej znajomej. Ale kiedy tylko robi krok, dopadają go wyrzuty sumienia. Jutro zaczyna swoją pierwszą zmianę na SORze w Seattle. Powinien być bardziej odpowiedzialny. Waha się przez chwilę, co można jasno zaobserwować. Wątpliwości jednak przebija inna myśl. Co, do cholery, oznaczał pomarańczowy? I czy kolor zmieni się po drugiej połówce tabletki? Muszą znaleźć tego typa.
Ostatnio zmieniony 2021-03-28, 00:44 przez Jacob Hirsch, łącznie zmieniany 1 raz.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Ne znała się na kolorach – a już tym bardziej na kolorach aury. Nie wiedziała, co mógł oznaczać ten niebieski, ale podejrzewała, że mógł oznaczać też po prostu nic… albo niewiele więcej, niż to że MDMA zaczęło działać, a jej mózg wszedł na zupełnie inny poziom. Ten, w którym może zapomnieć o wszystkich swoich problemach, o tym skąd wróciła, o tym że wszystko straciła, że jest samotna i nie potrafi się odnaleźć… zamiast nich ma jego i jego niebieską aurę. Nie wiedziała kim był mężczyzna, ale gdy go pocałowała, gdy stała tak blisko, że mogła czuć jego ciepły oddech na swoich wargach zdążyła zauważyć kilka szczegółów, którym i tak do końca nie wierzyła. Serce biło jej za szybko, a krew gotowała się w żyłach. Prochy? Jego zasługa? – Możliwe, że nigdy się tego nie dowiesz – co oznaczała jej pomarańczowa aura. Wystarczyłoby, że teraz by się od niego odsunęła, że wmieszałaby się w tłum i nigdy więcej by się nie spotkali – więc nigdy nie mógłby tego rozszyfrować. Ale… głosik z tyłu głowy Alderidge mówił jej, że wcale nie chce się od niego odsuwać. Nawet jeśli jego wyobraźnia była brutalna! Najgorsze, że ją też to rozbawiało, a prawdziwie szczery uśmiech i rozbawienie na jej twarzy pojawiał się zaskakująco rzadko. I znów… Prochy czy on? Kolejny śmieszny dreszcz przeszywa jej ciało, gdy on drażni ciepłem swojego oddechu jej szyję. Dlaczego mu na to pozwalała?
- Mam nadzieję, że druga połówka oznacza jego koniec. – szepnęła, bo dobre sprawowanie? Ostatni raz nagrody za nie zdobywała we wczesnej podstawówce.
Złapała dłoń mężczyzny, by nie zgubić go w tłumie ludzi, którzy przewijali się przez to mieszkanie. Nie znała ich, większość była od nich dużo młodsza, ale zupełnie jej to nie przeszkadzało. Jego zawahanie również, bo trwało zaledwie ułamek chwili.
Ale znaleźli go. Znaleźli to, czego szukali, a nawet więcej.
I znów znaleźli się w kuchni. Tym razem jednak Posy usiadła na kuchennym blacie by móc zrównać się z nim wzrostem, nie musieć zadzierać głowy i tym razem to ona wyciągnęła woreczek przed jego twarzą – Ty tu jesteś specjalistą – nawet nie zdawała sobie sprawy jak bardzo – Ale czekaj… – bo po drodze zgarnęła coś jeszcze. Sięgnęła po wypraskę brokatu, którym wysmarowane było tutaj praktycznie wszystko… nie mogli aż tak odbiegać od tłumu. Patrząc mu prosto w oczy, prowadząc małą wojnę na spojrzenia rozsmarowała na jego policzku dwie wojenne linie – tylko, że brokatowe. Jak tylko na to spojrzała? Zaśmiała się. Pogodnie, szczerze i radośnie – Pięknie. – skwitowała i zanim coś, jeszcze zanim zdążył jej „oddać”, zanim zdążył podzielić im tabletkę, zanim jakkolwiek zdążył zareagować na jej zachowanie – znów zamknęła mu usta pocałunkiem. Była okropna!

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Język zwiedzający wnętrze jego ust i miękkie wargi sunące po jego skórze – niewątpliwie wylewność Posy przyjemnie łechce jego ego. Wchodząc w czterdziesty rok swojego życia, nie przypuszczał, że jeszcze przyjdzie mu w życiu to tak łatwo. Więc chociaż trwa w lekkim szoku, łapie ją za biodra i nieco zsuwa z blatu, przyciągając bliżej siebie. Obłęd. Jeszcze większy niż to, że jutro o 5:30 zaczynał swój pierwszy dyżur w Seattle Swedish Hospital, a czas nieuchronnie zbliżał się do godziny zero. Zanim więc zegar wybije północ, królewna zmieni się w żabę i wszyscy zobaczą białe myszki, postanowił wykorzystać tę pozostałą im chwilę.
Hirsch odwzajemnia pocałunek przez chwilę, ale po chwili odsuwa się i zabiera z jej ręki woreczek z tabletką. Tym razem go nie dzieli, tylko posyła jej krótkie spojrzenie i uśmiech, kiedy do głowy wpada mu lepszy pomysł. Wyciąga proszek i zamyka go w swojej dłoni. Kciukiem przesuwa po jej ustach, delikatnie je rozchylając. Jest naprawdę ładna, co nie umyka jego uwadze.
Wyciągnij język i powiedz aaa – wydaje polecenie jak prawdziwy lekarz i bardzo go to bawi. Chociaż istnieje szansa, że za wspaniały żart wziąłby także to, gdyby ktoś mu powiedział, że ma 8 płytek na podłodze w kiblu.
Kiedy tylko dziewczyna spełnia jego prośbę, na jej języku ląduje cała tabletka. Widząc jej zaskoczone spojrzenie, Hirsch opiera się dłońmi o blat, na którym siedzi brunetka i nachyla w jej kierunku, aby kontynuować to irracjonalne całowanie, które zapoczątkowała nieznajoma. Czy Bóg stworzyłby te całe pocałunki, jeśli miałoby to być niedobre? Jego język błądzi po jej języku i wargach tak długo, aż cała tabletka się nie rozpuści. Nie posuwa się jednak dalej. No, może przez chwilę wplata palce w jej potargane włosy czy przesuwa nimi po karku. Nie obłapia jej jednak bezczelnie, nie pcha łap pod bluzkę ani w głąb jej spodni. Nie chce sprawdzać, czy by mu na to pozwoliła. Ma być przyjemnie, ale nie chciałby potem zmagać się jeszcze z wyrzutami sumienia po niecnym wykorzystaniu kobiety młodszej na oko o dekadę.
Po dłuższej chwili nie wiedział już, czy lekki dyskomfort z dolną szczęką powoduje u niego jak zwykle MDMA czy to wina bardzo długiego pocałunku.
Jeśli będziesz po tym jutro drażliwa i wszystko dookoła będzie cię wkurwiać, powiedz w pracy, że masz okres – rzuca lekko szowinistycznym żarcikiem i odsuwa się od niej. Jeden, dwa, trzy kroki do tyłu. Ogląda się za siebie, czy na nic zaraz nie wpadnie, a następnie wyciąga rękę w kierunku towarzyszki. Nie tylko ma wrażenie, że zaczyna widzieć więcej kolorów, ale kolory zaczynają się mieszać i przybierać przedziwne kształty. Przyciąga więc Posy do siebie i przyciska ją nieco do klatki piersiowej, zanim nie zacznie kołysać się z nią w rytm przedziwnej muzyki. Najwyraźniej z dj-em na tej wspaniałej imprezie też nie do końca wszystko jest w porządku. I kiedy przyszłość rysowała im się jako przyjemne pląsy do elektronicznej muzyki w ciemności przeplatanej kolorowymi światłami i brokatem, słychać czyjś głos krzyczący „PSY!”. Jedenaste piętro bez czynnej windy i klatka schodowa zapchana dzieciarnią.
Jacob chwyta więc w jedną rękę swoją skórzaną kurtkę, a drugą zaciska na nadgarstku dziewczyny, której imienia nie zna. Wychodzi przez okno na schody przeciwpożarowe i chwilę namawia ją, żeby zrobiła to samo.
No daj spokój, chcesz trafić do aresztu na 24 czy na SOR na płukanie żołądka? – pyta, kiedy widzi jej zawahanie. Muszą tylko zejść dwa piętra dół i tam spróbować przejść przez łącznik na drugą klatkę schodową. Życzeniem Hirscha pustą i spokojną. A nuż, chociaż tam działa winda?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Prawdopodobnie, gdyby wiedziała, że za parę godzin mają się spotkać na szpitalnym korytarzu – nie posunęłaby się tak daleko. Ba! Właściwie to pewnie do niczego by się nie posunęła. Nie było śmiania się z tylko im zrozumiałych żartów, nie byłoby całowania się na kuchennym blacie i dzielenia tabletką, której żadne z nich nie powinno brać do ust biorąc pod uwagę kim byli, co robili i że następnego dnia nie mogli sobie pozwolić na kacowanie we własnych łóżkach. Ale nie miał na czole wypisane kim był… i szczerze? Nie przypuszczała. Gdyby miała zgadywać pewnie obstawiałaby jakiegoś znudzonego koroposzczura, może nawet jakiegoś dyrektora, który miał serdecznie dość swojego poukładanego życia i szukał atrakcji w miejscach takich jak to i z ludźmi takimi jak Posy. Zabawne, bo patrząc na nią też raczej nikt nie przypuszczał, że sporą część życia spędziła w wojsku, że była na Bliskim Wschodzie, że jest lekarzem i no cóż… że powinna być odpowiedzialna. Nie była.
Miała zdecydowanie mniej wyrzutów sumienia niż Jacob. Polemizowałaby nawet kto tu kogo wykorzystywał, ale skoro on nie przekraczał magicznej granicy to ona również była grzeczna, jedynie zachłannie odwzajemniając pocałunki i może odrobinę za mocno zaciskając palce na jego bluzie, żeby nie postanowił jej czasem znowu gdzieś uciec – Albo, że po prostu ludzie mnie wkurwiają. – lekarze, pacjenci… wszyscy. Zgrabnie zsuwa się z blatu i dołącza do niego w tych kuchennym pląsach, przenosząc z jedną dłoni na jego kark, wplatając ją w jego włosy i lekko drażniąc tam tą super wrażliwą skórę. Mogło być nawet romantycznie – chociaż okoliczności zdecydowanie romantyczne nie były – gdyby nie… no właśnie, psy.
Nawet się nie zorientowała kiedy jej towarzysz ruszył w kierunku okna. Zawahała się.
- Przez okno jeszcze nie uciekałam. – prychnęła, ale ostatecznie ruszyła za nim, by przejść na zewnątrz i spojrzeć w dół. Nie miała lęku wysokości, ale to i tak wyglądało dość przerażająco – może dlatego, że prochy to wszystko jeszcze bardziej intensyfikowały? Cholera wie. Dość pewnie chwyciła jego dłoń, gdy pociągnął ją na dół.
Dobrze, że nie założyła szpilek, dobrze że nie była dziunią, która bała się zmęczyć, bo nawet te dwa piętra w tych warunkach to było coś. Ale udało się. Trochę gimnastyki, trochę rzucania kurwami, trochę śmiania się ze wszystkiego i wszystkich, ale po chwili znaleźli się w klatce obok. Niestety – bez windy. Dlatego czekało ich jeszcze kilka pięter w dół… - Chyba kręci mi się w głowie. – co nie było szczególnie dziwne. Jej reakcja jednak na to? Znowu się zaśmiała i po prostu usiadła na jednym ze schodów, opierając się plecami o chłodną ścianę – Masz w tym spore doświadczenie, co?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Jacob śmieje się, kiedy słyszy jej stwierdzenie i chociaż doskonale wie, czego dotyczy, postanawia to zignorować. Poza tym zażyta tabletka wciąż przyjemnie plącze mu umysł i generuje – wydawałoby się – nieskończone pokłady dobrego humoru. Nie mógłby sobie przypomnieć, kiedy ostatnim razem cieszył się tak dobrym samopoczuciem, zwłaszcza skoro przez ostatnie miesiące był czysty jak łza. Zdecydowanie był weekendowym koneserem tego typu ekscesów, więc sam jest w lekkim szoku, że tak dobrze to wsiadło. Pociera dłonią brodę, kiedy zatrzymują się na krótki przystanek w tej szalonej ucieczce.
Wiesz, przecież ja to robię od lat. Pierwszy raz na poważnie z Laylą ze starszej klasy pod koniec junior high… – opowiada w oczekiwaniu na jej reakcję. Kiedy widzi zmarszczkę zdziwienia prześlizgującą się przez jej czoło, nachyla się nad nią i następne słowa szepcze już w jej usta.
Mówię o całowaniu – doprecyzowuje, żeby nikt nie miał już wątpliwości i na chwilę zastyga, jakby zastanawiając się nad swoją decyzją. Ciemna, pusta klatka schodowa, nikt inny z gości imprezy nie wpadł najwyraźniej na ten sam pomysł, co oni. Jacob kładzie dłoń na jej nodze i od kolana, powoli przesuwa nią ku górze. Palce suną też po odsłonionej skórze brzucha i zatrzymują się pod linią koronkowego stanika. I chociaż lekko wsuwają się pod materiał, to widać – choć w tej ciemności nie do końca wyraźnie – że Hirsch ze sobą walczy. Podnosi też wtedy wzrok i pozwala ich spojrzeniu się skrzyżować. Nawet w tym ledwie docierającym do nich świetle widzi jej rozszerzone źrenice i przypomina sobie, jak ten stan, w jakim obydwoje obecnie się znajdują, przekłamuje wszelkie uczucia. W końcu prostuje się i wyciąga dłoń w jej kierunku, by kolejny raz złapać ją za rękę i powoli sprowadzać za sobą w dół. Ma wrażenie, że mimo wszystko to on jest w lepszym stanie. Ale nie ukrywajmy, jest nieco starszy, bardziej doświadczony i przede wszystkim na oko jakieś 20 cm od niej wyższy. Ma w głowie żart na ten temat, który wykrzywia mu usta w uśmiechu i odwraca się ku górze, żeby coś jej powiedzieć i mniej więcej wtedy kątem oka dostrzega coś niepokojącego. Przykłada palec wskazujący do swoich ust, żeby pokazać jej, że mają być cicho. Z tym że obawia się, że dziewczyna potraktuje to jako żart. Przyciąga ją więc do siebie, na moment zasłania dłonią usta i wpycha na korytarz prowadzący do mieszkań.
To już tylko dwa piętra, zejdź schodami przeciwpożarowymi, spotkamy się na dole, odstawię cię do domu, dobrze? – nie czeka na potwierdzenie, zamyka za nią drzwi, zza których Posy nie może już zbyt wiele usłyszeć. Poza czyimś męskim głosem, który chwilę później wypowiada radośnie imię „Jacob”, a zaraz ktoś uderza w drzwi, które dopiero co zamknął jej nowy nieznajomy, jakby w ramach ponaglenia. Ma stąd wyjść, nie podsłuchiwać. Brunet w sile wieku dołączy do niej na dole za kilka minut. Może nie będzie już tylko taki radosny. Może z jakiegoś powodu będzie wycierał strużkę krwi płynącą z nosa, ale na pewno nie będzie wyglądał nazbyt żałośnie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Już chciała zażartować, że z Layli w takim razie okrutna kobieta była skoro nauczyła go brać tabsy i uciekać przez okna przed policją. To nawet by pasowało! Bo przecież wiadomo, że kobiety to okrutne stworzenia i sama miała wyrzuty sumienia, bo… tak, była okropna. I zazwyczaj to ona wykorzystywała mężczyzn i jej związki do tej pory – olaboga, to wołało o pomstę do nieba. Nie miała żadnych wątpliwości, że będzie się smażyć kiedyś w piekle. Spokojnie mogłaby być jak Layla i sprowadzać go na złą drogę. Chociaż… nie pozostawał dużo gorszy! Jego dłonie sunące po jej ciele sprawiają, że rozchodzi się po nim przyjemny dreszcz. Zagryzła wargę i nie spuszczała z niego spojrzenia, gdy jej oczy przyzwyczajały się do ciemności. Nie zrobiła żadnego kroku. Nie zatrzymała jego dłoni, nie powstrzymała go ale też nie pociągnęła tego dalej, nawet jeśli głosik z tyłu głowy podpowiadał jej, że powinna to zrobić – że powinna znów złączyć ich usta w pocałunku, ale nie! Była ciekawa jak daleko się posunie… nie przypuszczała jednak, że skończy się to kolejną spektakularną ucieczką.
Nawet jeśli poniekąd całe życie przyjmowała rozkazy to… bardzo nie lubiła gdy ktoś próbował nią rządził. Zwłaszcza teraz, gdy już wyszła z wojska – dlatego była okropną rezydentką, która wiecznie kłóciła się ze specjalistami, którzy próbowali być mądrzejsi od niej – bardzo często wcale nie będąc. Teraz jednak wszystko wydarzyło się tak szybko, że nawet nie zdążyła się postawić.
Ale jej mina, gdy już znalazła się na dole i po chwile czekania wskazywała, że hej, to było pierwszy i ostatni raz kiedy mówisz mi co mam robić!Jacob, huh? – miło było poznać? Podeszła do niego i bez skrępowania złapała za jego podbródek, żeby na nią spojrzał. Nie pytała o zgodę, gdy po prostu obejrzała jego nos, kości policzkowe i skroniowe. Mogło boleć, ale nie był dzieckiem, a ona wyglądała na kogoś kto znał się na rzeczy – nawet pod wpływem prochów – Nie wygląda na złamane, może pęknięte ale nie złamane. Jak w najbliższym czasie poczujesz się dziwnie i pojawią się jakieś niepokojące objawy to jednak zgłoś się na SOR. Możesz mieć wstrząśnienie mózgu. A na przyszłość… poćwicz uniki. – zakończyła mniej poważnie, uśmiechając się pod nosem – Kto to był?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Skronie lekko mu pulsują – i niekoniecznie może to oznaczać ból od uderzenia. Napotkany znajomy wie co robić, żeby nie zostawiać śladów, a naczynka w nosie Hirsch ma słabe od kiedy tylko pamięta. Nie ma więc złamania, a jak dobrze obłoży to w domu lodem to nie będzie też zasinienia. Ma w planach rzucić żartem pt. „trzeba było zobaczyć, jak wygląda ten drugi”, ale po pierwsze z jego poczuciem humoru nie jest jeszcze aż tak dramatycznie, a po drugie – zupełnie nie ma zamiaru wracać do tego tematu. To dziesięć minut pozostanie tajemnicą pomiędzy tą dwójką jeszcze na długo. I mówię to ja, jako narrator, bo Hirsch jest przekonany, że najprawdopodobniej więcej jej już nie spotka. Uważnie śledzi ruch jej dłoni wokół swojej twarzy. Kogo tak często opatruje, że ma w tym taką precyzję? Ściąga jej rękę ze swojej brody i całuje ją w zagłębienie dłoni, zanim jej nie puści. Wzrusza ramionami, kiedy słyszy kolejne pytania.
Bywam na Sorze częściej, niż Ci się wydaje… – mamrocze z błyskiem w oku, niesamowicie dumny ze swojego żartu i grzebie po kieszeniach, żeby znaleźć w nich swój telefon. Odpala aplikację i rozgląda się dookoła, próbując sprawić, żeby ten pierdolony – przyp. bohater – Lyft znalazł w końcu ich lokalizację. Nic z tego. Hirsch przypomina sobie, że wcześniej też musiał wysiąść dwie przecznice wcześniej, żeby tu w ogóle dotrzeć. Wzdycha pełen bezradności, a jego podkręcony umysł szybko znajduje jednak inne rozwiązanie.
Chodź, zamówię Ci taksówkę do domu. Twoją. Własną. Prosto pod chatę, tam niedaleko jest postój. Prywatną, bo inaczej nie potrafiłabyś utrzymać rąk przy sobie… – wyprzedza ją i obraca się przez ramię ze śmiechem. W tej aurze, nieco bardziej realnej niż w zaciszu przedziwnego mieszkania, całowanie się z nieznajomym wydaje mu się dość niekonwencjonalne. Absolutnie jednak nie narzeka, co zdradza całym sobą. Dotyka ją lekko swoim ramieniem, kiedy dziewczyna zrównuje z nim swoje kroki. Jest nieco niższa, co zauważył już wcześniej, ale w blasku ulicznych latarni widać to wyraźniej. Hirsch zatrzymuje się nagle na ulicy, kiedy z naprzeciwka nadjeżdża oznakowana taksówka. Nie ma co wierzyć oszukańczym aplikacjom. Gwiżdże na kierowcę i macha ręką a auto podjeżdża i zatrzymuje się obok nich. Otwiera drzwi i wskazuje nieznajomej, by weszła do środka. Zamyka drzwi i zanim jeszcze odjadą, stuka w zamknięte okno, które ta szybko otwiera. Jacob odwraca się na krótką chwilę, a kiedy Posy wychyla się w jego kierunku, opiera się dłońmi o karoserię i sięga jej warg. To krótki całus, po którym jego język rozchyla usta pasażerki. Coś naprawdę niewielkiego, jeszcze w folii, ląduje na jej języku, a Jacob się wycofuje. Nachyla się jeszcze, by szepnąć jej do ucha.
Pomoże Ci stanąć rano na nogi, działa trochę lepiej niż aspiryna, zero skutków ubocznych, nie do wykrycia w badaniu, jeśli weźmiesz to zaraz po tym jak wstaniesz… – śmieje się i odsuwa. Jeszcze przez chwilę pozwala ich spojrzeniu się krzyżować, zanim nie uderzy dwukrotnie rękę w dach taksówki, dając kierowcy sygnał do odjazdu. Sam obraca się na pięcie, jeszcze raz oglądając się przez ramię za samochodem, zanim nie postanowi przejść się do domu okrężną, długą drogą. I tak od paru dni nie śpi, co mu za różnica. W całodobowym na rogu kupi jeszcze tylko mrożony groszek.

Rano i tak wzorowo postawi się na nogi, wmawiając swojemu lustrzanemu odbiciu, że to już ostatni raz. Odpuści golenie i zostawi sobie ten kilkudniowy zarost. Może powinien go przerobić w brodę? W szpitalu, po krótkiej i ostrej wymianie zdań z pielęgniarką oraz po doprowadzeniu recepcjonistki do płaczu będzie gotowy do objęcia swojego pierwszego dyżuru. Czeka na niego tylko oficjalne przedstawienie załodze w pokoju lekarskim, a po tej niekomfortowej żenadzie będzie mógł wrócić na SOR, gdzie najprawdopodobniej ze zmęczenia wypluje pod koniec zmiany swoje płuca. Bardziej pomógłby mu zbilansowany sen, a nie biegłość w dziedzinie prochów wszelkich. Jeśli dostanie rezydenta do pomocy, odeśle go do papierkowej roboty, której sam szczerze nienawidzi. No, chyba że rezydentem będzie ktoś, kogo kojarzy. Zna – to chyba za szumne określenie. Wtedy, wtedy istnieje szansa, że w Seattle Swedish Hospital otworzą się wrota piekielne. Bo Hirsch bardziej od papierkowej roboty nienawidzi tylko plotek i braku aminowości swojej drugiej, nieco mniej altruistycznej strony.


/zt x2 <3

autor

Zablokowany

Wróć do „Gry”