WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

firma stolarska

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

autor

livin' a dream where happiness never ends
Awatar użytkownika
24
175

inżynier dźwięku

wytwórnia filmowa

belltown

Post

#19 | + outfit

Luty 2023

Wizyta na farmie Feathersów, choć przepełniona wieloma emocjami, które wzbudzały w Alice wyrzuty sumienia i złość na samą siebie, mimo wszystko przynosiła na jej twarz również ciepły uśmiech za każdym razem, kiedy wracała myślami do tamtego poranka. Obecność Emersona skutecznie odwiodła jej myśli od spraw ciążących na jej sercu, dzięki czemu na chwilę mogła zapomnieć o tym, co ją dręczyło. Wtedy wystarczył jej jego uśmiech, pełne serdeczności spojrzenie i poczucie humoru, żeby poczuła się lepiej.
Do tej pory nie potrafiła sobie przypomnieć, kiedy właściwie odpłynęła, pozwalając zmęczeniu wziąć górę. Pamiętała gorącą herbatę i pyszne bułeczki, a także miękki koc, który najwyraźniej swoim ciepłem otulił ją do snu w trakcie rozmowy, zapewne podczas jednej z opowieści mężczyzny. Nieprzespana noc i emocje zrobiły swoje, bo zapadła w mocny sen. Kiedy się obudziła, przez chwilę zastanawiała się, gdzie się znajdowała, zanim odkryła, że została przeniesiona z werandy do pokoju Mercy'ego. Widząc chłopaka drzemiącego w fotelu naprzeciwko, zrobiło jej się strasznie głupio, że aż tak nadużyła jego gościnności i obiecała sobie w duchu (a jemu, gdy po przebudzeniu się chwilę później, odprowadził ją do auta), że wszystko mu wynagrodzi. A naprawdę miała za co być mu wdzięczna.
Kiedy więc usłyszała od znajomego o warsztatach stolarskich i fajnie spędzonym tam czasie, w jej oczach pojawiły się iskierki. Uwielbiała próbować nowych rzeczy i odkrywać nowe umiejętności, a że warsztaty umożliwiały zabranie ze sobą kogoś bliskiego do pary, to w pewnej chwili umysł naturalnie podsunął jej Emersona. Będąc świadomą złożonej obietnicy, uznała to za idealną okazję, by jakoś zrekompensować mu tamten poranek, dlatego pod wpływem impulsu sięgnęła po telefon. Nie przypuszczała, że podczas wystukiwania do niego wiadomości towarzyszyć jej będzie tyle emocji - od ekscytacji, przez niepewność, po strach - jakże irracjonalne i nieprawdopodobne odczucia, które jednak nie pozwoliły jej odetchnąć do momentu otrzymania informacji zwrotnej. Na znajomy dźwięk nadchodzącej wiadomości z przyspieszonym biciem serca spojrzała na wyświetlacz. Na widok smsa uśmiechnęła się promiennie sama do siebie i zaczęła w głowie planować zbliżające się popołudnie.
Dziwny niepokój znów niepostrzeżenie wkradł się do jej umysłu, gdy przystanęła przed budynkiem w umówionym miejscu i, przygryzając nerwowo pomalowaną na czerwono wargę, rozejrzała się w poszukiwaniu znajomej twarzy. Czekała dosłownie chwilę, zanim wśród przechodniów odnalazła wzrokiem przyjaciela, a wtedy kąciki jej ust automatycznie uniosły się ku górze.
- Dzień dobry, panie Feathers - przywitała się, a w jej oczach zatańczyły żartobliwe iskierki. - Wybacz, jeśli pokrzyżowałam ci jakieś plany, ale obiecałam ci wynagrodzić niańczenie mnie tamtego poranka, więc w nagrodę postanowiłam jeszcze trochę pomęczyć cię swoim towarzystwem - zmrużyła filuternie oczy, zupełnie nie kryjąc się z własną przebiegłością. I rzeczywiście, dla kogoś, kto z trudem ją znosił, zaproponowana przez nią forma rekompensaty byłaby z jej strony okrucieństwem, na które Mercy wcale nie musiał się zgadzać. A jednak, stał przed nią, więc musiało to o czymś świadczyć. - Byłeś kiedyś na tego typu warsztatach? - zapytała z zainteresowaniem, próbując sobie wyobrazić, co będzie się działo za drzwiami studia, do którego skierowali swoje kroki.

emerson feathers

autor

Lyn [ona]

Awatar użytkownika
25
177

student i dorywczo bileter w teatrze

university of washington

belltown

Post

outfit

Zanim dziewczyna się obudziła, Mercy zdążył natomiast pobić się z własnymi myślami niezliczoną ilość razy, kilkukrotnie zmieniając zdanie odnośnie tego, co należy, i co wypada w tej sytuacji zrobić. Im więcej myślał, tym mniej wiedział, i tym mniej był pewien, które z rozważanych zachowań przyniesie mu potencjalnie większe tarapaty. Pewnie najbezpieczniej było po prostu upewnić się, że Alice jest otulona w ciepły pled najszczelniej jak to tylko możliwe, i zapaść w drzemkę obok niej, w bezpiecznej odległości skulonym na bujanym krześle - niezbędnym wyposażeniu domowego ganku. Tak zresztą by i najpewniej zrobił, ale wówczas gdy mowa byłaby przynajmniej o kwietniu, czy innym cieplejszym (przynajmniej w teorii...) miesiącu, a nie o środku szalejącej w Seattle zimy.
Jak miałby jednak zgodzić się na podobny scenariusz, zwłaszcza wówczas gdy sam, chociaż i on walczył z nadciągającą sennością, byłby w stanie ostatkiem sił doczłapać do swojej sypialni na piętrze!? I co, miałby niby tak po prostu zostawić Alice na werandzie?
Dobre sobie.
Mimo wszelkich wątpliwości na ile powinien pozwalać sobie w ogóle na taki rodzaj spoufalenia się, podjął wreszcie decyzję o ostrożnym podniesieniu szatynki z miejsca, w którym dała się zniewolić zmęczeniu, i o przeniesieniu jej do domu, w cichszy i cieplejszy zakątek. Jego sypialnia nie tylko była odpowiednio odizolowana od zgiełku gospodarstwa i dogrzana, ale też, a może wręcz przede wszystkim, znajdowała się poza zasięgiem wzroku młodszych sióstr Mercy'ego, które nigdy już nie dałyby mu spokoju, za wszelką cenę próbując się dowiedzieć kim była dziewczyna, której pozwolił zamarznąć na kość przespać parę ładnych godzin na zimowym chłodzie.
Gdy Alice obudziła się, już w świetle na dobre rozpoczętego dnia, Mercy sam drzemał jeszcze w ustawionym niedaleko fotelu. Zmęczony, to prawda, ale gotowy zerwać się na równe nogi gdyby zaszła taka potrzeba.

Ta, a nie inna decyzja ostatecznie chyba okazała się być słuszną, bo przecież gdyby Alice miała mu całą sytuację za złe, chyba nie zaprosiłaby go na...
Warsztaty stolarskie!?
Feathers musiał przyznać, że nie taki scenariusz przyszedł mu do głowy jako pierwszy, kiedy Carter spytała go w SMSie, czy ma jakieś plany na dzisiejsze popołudnie. Automatycznie pomyślał o czymś bardziej konwencjonalnym, jak pizza albo kino. Nie miałby nic przeciwko i takiej opcji, a jednak musiał przyznać, że popołudnie spędzone wśród trocin i skrawków drewna brzmiało... W zasadzie dość ekscytująco!
Był też trochę ciekaw czy równie mocno cieszyłby się tym pomysłem, gdyby z jakiegoś względu miał wybrać się do Wood Technology w pojedynkę, a nie u boku Alice, która w jego myślach rozgościła się ostatnio na dobre, i chyba nigdzie się nie wybierała.

W pierwszej kolejności dostrzegł czerwień jej ust, kontrastującą z kremową barwą swetra i pasującą do koloru płaszcza. Sam postawił na ciepły, ale bezpieczny modowy wybór - pleciony sweter z golfem i spodnie, których nie żałowałby, gdyby okazało się, że dzisiejsze warsztaty każą mu się trochę pobrudzić. Prawda była taka, że Mercy uwielbiał podobne zajęcia - wychowany w niedalekim sąsiedztwie natury, na gospodarstwie na którym rzetelna, fizyczna praca nie oszczędzała nikogo, miał sentyment do wszelakiego rękodzieła i majsterkowania. Nie zamierzał się jednak popisywać. No, przynajmniej jak na razie.
- Hej, Alice! - Przywitał się entuzjastycznie, nie mogąc uniknąć cichego głosu radości który odezwał się w nim w reakcji na "Pana Feathersa". Jeśli istniało cokolwiek co uchodzić mogło za pozytywną afirmację związaną z jego płcią, to właśnie tego typu, pozornie błahe drobiazgi. Uśmiechnął się szeroko, przelotnie muskając policzek znajomej wargami (czy raczej, grzecznie, własnym policzkiem) - Tak?! - Zaśmiał się - W takim razie chyba właśnie się wydało, że jestem masochistą! Proszę, możesz mnie dziś męczyć do woli! - Zadeklarował, z ciekawością zerkając ku budynkowi - Wyobraź sobie, że nie! Tata kiedyś uczył mnie jakichś podstaw stolarki, więc mam nadzieję, że nie utnę sobie dzisiaj żadnej kończyny... - Byłoby trochę szkoda - Ale nigdy nie miałem okazji uczestniczyć w czymś tego typu! A ty?! Przyznaj się, Alice! To tu przepadasz w weekendy!? - Droczył się trochę, jednocześnie podążając za dziewczyną w stronę budynku, w którym czekała na nich nowa przygoda.

Alice Carter

autor

-

livin' a dream where happiness never ends
Awatar użytkownika
24
175

inżynier dźwięku

wytwórnia filmowa

belltown

Post

Alice wychowała się w zupełnie innym otoczeniu - wśród marmurów i kryształów, gdzie każda praca fizyczna wiązała się, w mniemaniu towarzystwa wyższych sfer, z brudzeniem rąk, co ujmowało ich godności i statusowi. Na szczęście, ona od takich poglądów stroniła, co więcej - lubiła przygody, poznawać nowe rzeczy, a nawet… brudzić rączki. Właściwie robiła naprawdę wiele, by pokazać, że nie była byle panną z zawsze wysoko uniesioną głową. Mimo pewnych sztywnych zasad zwykle starała się pozostać jak najbardziej sobą. W innym razie pewnie nie zwróciłaby uwagi na chłopaka z farmy, z którym umówiła się na warsztaty. A jednak coś sprawiło, że postanowiła to uczynić i, choć nie chciała tego przed sobą przyznać, to na tę myśl czuła dziwne, jak na nią, podekscytowanie.
Na powitanie delikatnie musnęła wargami jego policzek, a do jej nozdrzy dotarł zapach męskich perfum. Ta mieszanka wydała jej się nowa, niemniej bardzo przyjemna. - Mmm, skoro nalegasz - zaśmiała się w odpowiedzi. - Oby nie. Wolałabym raczej nie skończyć tych warsztatów w szpitalu. Musiałabym to zaliczyć do jednych z najbardziej nietypowych spotkań. Chociaż… teraz zacznę się zastanawiać, czy twoja masochistyczna strona nie przejmie nad tobą władzy całkowitej? - zapytała, mrużąc przy tym w zastanowieniu oczy, jednak iskierki w nich tańczące świadczyły o rosnącym rozbawieniu. Na jego pytanie pokiwała energicznie głową. - Taak, uwielbiam godzinami dłubać w drewnie. Ale spokojnie, dam ci się dziś wykazać - przyznała z szerokim uśmiechem, spoglądając na niego, żeby zbadać jego reakcję na to małe kłamstwo. Wtedy też na policzku chłopaka zauważyła czerwoną smugę.
- Poczekaj. - Odruchowo złapała go za rękę, żeby przystanął przy niej. Ten niewielki gest, a właściwie fakt, że Emerson posłusznie stanął, nieco ją stropił, dlatego zaraz odsunęła swoją dłoń. - Zostawiłam po sobie ślad - zauważyła, ruchem głowy wskazując na policzek mężczyzny i zmarszczyła przy tym zabawnie nosek. - Mogę? - zapytała z dozą niepewności, unosząc dłoń w górę, w ostatniej chwili powstrzymując się przed automatycznym odruchem. Kiedy jednak chłopak skinął głową, zbliżyła się do niego i ze skupieniem, najdelikatniej, jak potrafiła, przesunęła palcem po jego policzku, rozcierając czerwoną smugę. Gdy ślad przestał być widoczny, Alice nagle uświadomiła sobie, jak blisko Emersona się znalazła, z jedną ręką przy jego twarzy, drugą zaś pozostawiając na jego ramieniu. Tym samym znacząco naruszyła jego przestrzeń osobistą. Cofnęła więc powoli swoją dłoń z jego policzka i uśmiechnęła się, pewnością siebie próbując ukryć zakłopotanie. - Jeden dowód zbrodni usunięty - stwierdziła cicho, odnosząc się do ich wcześniejszego tematu, po czym cofnęła się od niego o dwa kroki. - Chodźmy zająć miejsce.

Gdy prowadzący wyjaśnił im, na czym polegały warsztaty, Alice z pełnym zainteresowaniem wsłuchiwała się w stojącego na środku mężczyznę. Zupełnie nieświadomie mrużyła przy tym delikatnie oczy, układając sobie w głowie poszczególne informacje. Starała się przy tym oderwać na moment myśli od Emersona i ich chwilowego zbliżenia, za które najpierw zganiła się w myślach, a później wytłumaczyła sobie, że w sumie nie zrobiła nic złego.
- To czym się dziś zajmiemy? Krzesło, stolik do kawy, jakiś regał? - zadała pytanie, odwracając się do mężczyzny, kiedy prowadzący dał im chwilę na zastanowienie się nad projektem. Ewidentnie go podpuszczała, wymieniając jedne z trudniejszych rzeczy, chociaż z drugiej strony… niby dla chcącego nic trudnego? - Dobra, muszę ci się do czegoś przyznać, bo będzie mnie zżerać sumienie - stwierdziła, spoglądając na Mercy’ego z poważną miną. - Wcale nie miałam styczności z drewnem. To mój pierwszy raz. I wcale nie jestem pewna, czy sobie poradzę. Najwyżej to ja wyląduję w szpitalu - przyznała, ściągając przy tym brwi i pokręciła głową, patrząc na różnego rodzaju piły i heblarki i nie dowierzając, na co się zgodziła.

emerson feathers

autor

Lyn [ona]

ODPOWIEDZ

Wróć do „Madison Valley”