WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

dreamy seattle
Awatar użytkownika
29
165

prawniczka

Specter Law Group

portage bay

Post

Ostatnie co pamięta to to, że zadzwoniła do Robby'ego i powiedziała mu, że pociąg się spóźni o godzinę, więc spotkają się gdzieś za 2 h, wtedy będzie w Seattle w tej kawiarence dla moli książkowych, on już wiedział które to. Następne co pamięta to fakt, że była potwornie głodna i że było jej zimno, więc postanowiła wybrać się do wagonu restauracyjnego by zakupić gorącą czekoladę. Pożywne i rozgrzewające, tego było jej trzeba. W dodatku odkąd była w ciąży to ciągle miała chęć na słodkie, matka mówiła że miała tak samo jak była z nią w ciąży, więc będzie dziewczynka, ale to i tak nie miało większego znaczenia dla młodej Specter. Ona i tak chciała oddać dziecko po porodzie do adopcji. Już szła do lady, gdy nagle zrobiło się ciemno, a pociągiem wręcz wstrząsnęło, poczuła tylko jak róg stolika wbija jej się w brzuch podczas upadku, a potem niekończącą się ciemność. Światła, palące światła lamp, zielone ściany, kafelki... nie, na pewno nie była w pokoju w akademiku, nie była też u siebie w domu. To nie była również kawiarnia, ani pociąg. Zapach, znany zapach choroby przywołał jej na myśl jedno, jest w szpitalu. Zamrugała powiekami, poczuła suchość w ustach. To światło było takie rażące, ale w końcu przywykła, mogła już normalnie otworzyć oczy. Wychrypiała, sama nie wiedziała co, po czym u jej boku pojawiła się nieznajoma kobieta w białym kitlu. Nie miała dobrych wieści, to było widać po jej twarzy. Ba, ona wyglądała jakby jej współczuła. Czyżby straciła nogi? Ale czuła swoje kończyny, nie mogła być chyba niepełnosprawna. Napiła się wody, kobieta okazała się pielęgniarką, potem odwiedził ją lekarz, bardziej statecznie wyglądająca kobieta. Wtedy dopiero usłyszała diagnozę. Była w szoku, kto by nie był? To nie tak miało być, jej dziecko miało żyć w szczęśliwej rodzinie, która je pokocha całym sercem, miało być szczęśliwe... a ona miałaby dzieci gdyby tylko była na nie gotowa, a teraz słyszy że ma niesprawny jajnik? Że jej dziecko nie żyje? Odmówiła rozmowy ze szpitalnym psychologiem, a po wyjściu medyków w sali pokazał się Robby. Nie chciała mu się pokazywać w takim stanie, nie umiała również rozszyfrować jego miny. Czy on wie o wszystkim?
- Co ty tu robisz? - zapytała, bo przecież nie wpisywała nigdzie, żeby powiadamiać go w razie wypadku. Gdzie są jej rodzice? Jeśli go zobaczą i powiążą że jest ojcem jej dziecka to nie dadzą jej spokoju, ale dlaczego on jest tutaj i nie czeka na nią w umówionej kawiarni?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Pamiętał Lavender bardzo dobrze. W końcu niezbyt często nawiązywał bliższe kontakty z kimkolwiek, właściwie ostatnio w ogóle ich nie nawiązał. Nie licząc tego jednego razu. Trudno powiedzieć czy to muzyka na żywo, czy alkohol, czy coś jeszcze innego. W dodatku miała piękne imię i jeszcze piękniejsze oczy. Kiedy w nie patrzył czuł się trochę tak, jakby patrzył w czarne dziury, a te wciągały go w swoją otchłań i więziły w nieskończoności. Niepokojące i podniecające zarazem.
Nie był do końca pewien co takiego miała mu do powiedzenia, szczególnie po tym, jak odrzuciła jego propozycję kolejnego spotkania, tłumacząc wprost, że nie jest dla niej wymarzonym chłopakiem. Naturalnie go to zabolało, ale nie miał zamiaru naciskać. Aż tu nagle dostał od niej kolejną wiadomość, a właściwie zaproszenie na spotkanie. Podobno miała mu coś ważnego do powiedzenia. Nie był pewien co o tym myśleć. Być może zmieniła zdanie albo coś od niego chce, może jakąś przysługę. W ostatnim wariancie widział, że być może chce sobie z niego robić żarty. Odetchnął głęboko, zastanawiając się nad tym wszystkim. W końcu postanowił przyjść na spotkanie, będąc jednocześnie bardzo ostrożnym.
Niedługo przed wyznaczoną godziną zadzwonił do niego nieznany numer. Okazało się, że to szpital i że zadzwonili pod ostatnio używany przez Lavender numer, nie siląc się na dalsze przeszukiwania jej listy kontaktów. Robert zgodził się przyjechać, mimo mieszanych uczuć. Bo niby co mógłby dla niej zrobić? Nawet nie znał jej krewnych, aby się z nimi skontaktować. W każdym razie zjawił się na recepcji kilkadziesiąt minut później. Skierowali go na odpowiednie piętro, gdzie próbował dowiedzieć się więcej. Aby poznać stan zdrowia dziewczyny skłamał, że jest jej bratem. Gdy wszedł na salę, dziewczyna była sama.
- Co takiego ważnego chciałaś mi powiedzieć? - zapytał, nie siląc się na powitanie i pytania w stylu “jak się czujesz?”, z resztą ona też nie szczędziła czasu na uprzejmości. Chłopak wyglądał na jednocześnie zdenerwowanego i przybitego. Mimo wszystko musiał wiedzieć czy to on był ojcem dziecka.

autor

dreamy seattle
Awatar użytkownika
29
165

prawniczka

Specter Law Group

portage bay

Post

Wciąż próbowała wyczytać z jego twarzy, co już wie. Robby mógłby przywdziewać przeróżne maski, jednak jego oczy były tak szczere i prawdziwe... akurat z nich potrafiła wyczuć to zrezygnowanie i poniekąd złość na nią. Kto by nie był? Zastanawiała się jednak czy ta złość jest spowodowana tym, że go wcześniej tak chamsko odrzuciła czy tym, że lekarze powiedzieli mu o wszystkim. Jednak jakie mieli prawo powiadamiać go o tym, co działo się z jej ciałem? Za kogo on się podał? Nie odpowiedziała na jego pytanie, tylko w ciszy wpatrywała się w jego oczy, w których ujrzała pewnego rodzaju ból. Ona też go odczuwała, jednak zawsze go maskowała, tak że jej oczy wydawały się wręcz zimne i puste. Tak też było i tym razem, no może oprócz pewnego rodzaju strachu, którego ukryć nie umiała w tym momencie. Westchnęła i spuściła wzrok na kołdrę, która przykrywała jej płaski, pozszywany brzuch.
- Czyli już wiesz? Lekarz ci powiedział? - zapytała i jednocześnie spojrzała na niego, chcąc wyczytać wszystko w jego oczach, o dziwo chyba pierwszy raz można było usłyszeć w jej głosie niepewność, bo pierwszy raz została postawiona w sytuacji, z której nie potrafiła wybrnąć i nie wiedziała, co i przede wszystkim jak miała mu to powiedzieć. Miała idealny plan, wiedziała jak go przedstawić, a odkąd on legł w gruzach to nie wiedziała co ma zrobić i jakich słów użyć.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Zatrzymał się przy pustym, szpitalnym łóżku, znajdującym się obok tego, na którym leżała Lavender. Nie umiał się zdobyć na to, aby podejść bliżej. Oparł dłoń o ramę, wpatrując się w twarz dziewczyny. Po wyrazie jej oczu nie odgadł co dokładnie czuje. Przez ułamek sekundy miał wrażenie, że jest obojętna. Obojętna jak wtedy, kiedy odrzucała go i jego uczucie. Tak naprawdę jej nie poznał, nigdy się przed nim nie otworzyła. Przeżył odrzucenie, przebolał formę w jakiej to zrobiła i do tej pory zdążył się z tym jako tako pogodzić. Nie był typem nachalnego, narzucającego się faceta, który za wszelką cenę nie chce odpuścić. Robby szanował innych i ich decyzje, jakiekolwiek by nie były. Nawet jeżeli odczuwałby ból i rozczarowanie. Jedyne co chciał to prawdy.
Patrząc na nią miał coraz silniejsze przeczucie, że nie zdobyła się nawet na to. Zataiła przed nim coś bardzo ważnego, coś co mogło zmienić jego życie. Ich życie.
Pytał się teraz samego siebie czy na pewno chce wiedzieć co to było. Tylko czy nie za późno na takie pytania? Czy już nie wiedział? Nie domyślał się? Zacisnął palce na poręczy, aż zbielały. Zdobył się tylko na kiwnięcie głową, w odpowiedzi na jej pytania. Wiedział co się stało i jak to się stało.
- Odpowiedz - powiedział po dłuższej chwili. Tym razem nie chciał odpuścić i zostawić jej w spokoju. W jego przekonaniu jeszcze na to nie zasłużyła. Chciał, żeby chociaż w małej części poczuła to, co on. Może w końcu przestanie realizować skrzętnie układane plany i zdobędzie się na szczerość.
Wszystko się nawarstwiało. Jego agent naciskał na napisanie kolejnej powieści, Mae po urodzeniu bliźniaków jeszcze bardziej forsowała rodzinne spędy, podsuwając się nawet do gróźb i ojciec podupadał na zdrowiu. Teraz jeszcze to. Sam jest sobie winny, mógł skupić się na pisaniu, zamiast angażować w inne rzeczy, z których jak widać same problemy.

autor

dreamy seattle
Awatar użytkownika
29
165

prawniczka

Specter Law Group

portage bay

Post

Patrząc na tego bruneta wróciła wspomnieniami do tego koncertu, na którym go poznała. Wtedy wydawał się jej taki uroczy, inni niż wszyscy. On nie był zimny, był uczuciowy, w dodatku był w trakcie pisania powieści. Przypomniała sobie, że jego pocałunki były czułe, tak jakby chciał jej jako osoby, a nie zaspokoić swoje żądze. Był chyba pierwszym facetem, który był delikatny, przynajmniej na początku ich zbliżenia, bo później się rozkręcił, co też jej się podobało. Nawet to był pierwszy raz, gdy zasnęła w objęciach mężczyzny, nie opuszczając go zaraz po zakończonym stosunku. Jednak potem wytrzeźwiała, przemyślała to wszystko i wiedziała, że nie ma dla nich żadnej przyszłości. On był zwykłym pisarzyną, zależnym od swojej weny, którą można stracić w każdej chwili. Nie był on stabilny finansowo, poza tym ten typ ludzi uważa się za słabych, nie wytrwałby w jej świecie, w którym trzeba być twardym i nie okazywać żadnych uczuć. To dlatego go unikała, nie odbierała telefonów, wreszcie jak przypadkiem go spotkała i ten wyznał jej swoje uczucia to odrzuciła je, będąc zimną suką. A naprawdę gdzieś w środku cierpiała, bo to mógł być ktoś kto by ją naprawdę pokochał, a nie był tylko z powodów materialnych, czy z powodu statusu społecznego. Teraz też cierpiała, bo straciła cząstkę siebie, tutaj chodziło owszem o plan, ale mając to maleństwo w sobie, widząc tą fasolkę na usg czuła coś jeszcze, może to i była matczyna miłość? Wiedziała jednak, że jest jedynie studentką prawa, jeżeli zostanie z tym dzieckiem to jest skazana na zostanie kelnerką, bo już nigdy nie zrobi kariery. A Robert? Nie był stabilny finansowo w jej mniemaniu, wena skończyłaby się wraz z przybyciem brudnych pieluch i nieprzespanymi nocami. Nie była na to gotowa, dlatego szukała dla dziecka rodziny, która wychowa je godnie. Nie była też gotowa na utratę go, dlatego tak ogromny smutek odczuwała w tym momencie. Nie mogła go jednak okazać, miała to po ojcu, nie okazywała emocji. Tylko jej matka potrafiła dotrzeć do ojca, ale nie do niej, bo ona zamykała się przed wszystkimi. Sądziła że tak robiąc nie będzie odczuwała tak silnego bólu jak obecnie. Spuściła na chwilę swój zimny i obojętny wzrok na tę białą kołdrę, którą była przykryta.
- Chciałam się z tobą spotkać ponieważ spodziewam się... przepraszam, spodziewałam się naszego dziecka. - odpowiedziała, ujmując to wreszcie w słowa, po czym spojrzała na niego. Wiedziała, że jest winna by mu powiedzieć wszystko, wiedziała też że go to zaboli. Ale nie chciała być jedyną, która cierpi, więc musiała zadać cios i jemu.
- To była dziewczynka. Nie wiedziałam o tym, lekarz mi dzisiaj powiedział. Powinniśmy zatem nadać jej imię, zamierzam ją pochować... co powiesz na Lily? Nie widziałam jej, ale na pewno była delikatna niczym kwiat lilii. - to było tak zimne, właśnie dowiedziała się o utracie dziecka, a już planowała jego pogrzeb. Ją samą to bolało, gdy dostała papiery do wypełnienia, leżące na szafce obok niej. Tylko na nie zerknęła i wiedziała, że nie jest w stanie ich wypełnić, zrobi to dopiero przy rodzicach. Oby tylko nie wpadli na ojca dziecka. Poprawiła się na łóżku i znów zlustrowała wzrokiem jego twarz. Jak wiele będzie w stanie znieść? Jednak powinien znać prawdę, była mu to winna.
- Jednak zamierzałam się z tobą spotkać w pewnej sprawie, możesz podać mi torebkę? - niestety nikt nie pomyślał by postawić ją choćby na szafce obok tylko tak, że nie mogła do niej sięgnąć, a wstawać nie mogła póki co po operacji. Gdy otrzymała już torebkę to wyjęła z niej elegancką teczkę, otworzyła ją i przekazała mężczyźnie do zapoznania się z jej zawartością. A była tam ulotka zachwalająca agencję poszukującą rodzin i domu dla maluchów, a pod tym papiery dotyczące zrzeczenia się praw rodzicielskich. Mogłaby kontynuować dalej, jednak pozwoliła mu zapoznać się z tym wszystkim, czekając na jego reakcję. Spodziewała się czegoś, jednak chciała też przedstawić mu swoje kontrargumenty.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Patrzył na dziewczynę, która wyglądała na słabszą niż kiedykolwiek. Może nie znali się na wskroś, nie łączyły ich lata wspólnych doświadczeń i tysiące wypowiedzianych po cichu słów. Mimo to, wspomnienia które z nią dzielił były wyjątkowe. Te kilka chwil, podczas których byli razem wyryło się w jego pamięci jako chwile, które mogłyby trwać wieczność. Była zniewalająco piękna, mógłby patrzeć na nią bez końca. Delikatna w swojej sile i władcza w poddaniu. Była jak gwiazda, mały, delikatny diament oglądany z daleka, mieniący się na ciemnym tle nieba, z bliska porażający swoją mocą i wielkością. Nie chciał z niej rezygnować. Zmusić mogły go tylko jej słowo, jej odmowa i odrzucenie, to co właśnie zrobiła. Nie tak to sobie wyobrażał i nie tak zaplanował. Tym bardziej bolesna okazała się odmowa, tak niespodziewana i nagła. Mógłby wtedy przysiąc, że ona robi to wbrew sobie, ale nic co powiedział i zrobił nie przekonałoby jej do zmiany zdania. Doskonale wiedział, że dopiero rozpoczyna swoją pracę jako pisarz i że grunt, po którym stąpa nie jest wcale stały. Nie można tego było jeszcze nazwać karierą i wszystko mogło posypać się, niczym domek z kart. Rozumiał ją poniekąd. Chciała stabilności, kogoś kto da jej życie na poziomie, czego na tamten moment Robert nie mógł jej obiecać. Wtedy nie wiedział, że w przyszłości stanie się tym, kim jest teraz. Że zdobędzie uznanie, a jego dzieła przyniosą mu sławę i dostatek. Nikt tego nie wiedział.
W lekkim szoku słuchał tego, co miała mu do powiedzenia. Ważył jej słowa i nie mógł uwierzyć, że mówiła prawdę. Czuł się jak w kiepskim filmie, jak w powieści, której autor nie ma pojęcia o czym pisze. Miał tyle pytań, jednocześnie nie potrafił wykrzesać z siebie ani jednego słowa. Lekko zbladł, a spierzchnięte wargi zapiekły go niemiłosiernie. Nawet nie miał siły zwilżyć ich językiem. Podał kobiecie torebkę niemalże automatycznie, niczym robot. Mechanicznymi ruchami, powoli, nawet nie zdając sobie do końca sprawy z tego co robi i jak to robi.
- Czemu nie powiedziałaś mi wcześniej? - wykrztusił w końcu, zerkając pustym wzrokiem na papiery, które wyjęła. Cierpiał i w odróżnieniu od niej, po nim było to widać. Mogła z niego czytać jak z otwartej księgi. Chciał wydobyć z siebie wiele myśli. Na przykład taką, że Lily to piękne imię i z dumą nadałby je swej córce, albo że gdyby tylko zdobyła się, aby powiedzieć mu wcześniej, to być może ten wypadek wcale by się nie zdarzył. Być może wszystko potoczyłoby się inaczej.
- Chciałaś je… ją oddać? -powiedział na wydechu, nie dowierzając w to, co widział. Uniósł zbolały wzrok na Lavender. - Czy Ty masz serce z kamienia?
Nie musiała odpowiadać. To pytanie retoryczne i było widać, że Robby już znał na nie odpowiedź. Niezależnie od tego, co kobieta by odpowiedziała.

autor

dreamy seattle
Awatar użytkownika
29
165

prawniczka

Specter Law Group

portage bay

Post

Oczywistym było to, że była słabsza. Wyglądała fatalnie po wypadku, nie pomagał również fakt utraty dziecka, a teraz zmierzenie się z prawdą, czyli rozmowa z nim. To, że Specter jeszcze potrafiła ukrywać swoje uczucia, swoje emocje to było wręcz niezwykłe. Tym się właśnie różnili, ona przez cały czas kryła się za maską tak, że nawet uwierzyła w to, że nią jest, a on był taki prawdziwy, nawet trochę mu tego zazdrościła, bycia szczerym z samym sobą. Nawet miał rację, wtedy zerwała z nim wszelką znajomość wbrew sobie, jednak jej racjonalna strona wygrała nad sercem, które naiwnie rwałoby do bruneta. Ilokrotnie powtarzała sobie w myślach ich rozmowę, jak będzie przebiegać gdy spotkają się już w kawiarni, jak on zareaguje, co powie to nigdy nie pomyślała że zada pytanie, które właśnie zadał. Nie była na to przygotowana.
- Szczerze mówiąc nie wiem, ale najprawdopodobniej nie byłam gotowa na tę rozmowę wcześniej. - to chyba był pierwszy raz, kiedy była z nim całkowicie szczera, czego nie powiedziała maska zimnej suki tylko Lavender, ta kobieta, która po chwili zadała mu cios, bo nie chciała cierpieć w samotności. Problem w tym, że jego cierpienie wcale nie poprawiało jej nastroju, sprawiało wręcz że coraz bardziej zamykała się w swojej masce, w ciele królowej śniegu, kobiety bez serca. Tego się spodziewała, więc akurat na te słowa się przygotowała.
- Tak też myślałam, że mnie nie zrozumiesz. Możesz o mnie myśleć co chcesz, ale chciałam to zrobić ponieważ zależało mi na niej i na tym, by miała dobre życie. Co my moglibyśmy jej zapewnić? Zastanów się tylko, ja jestem studentką, musiałabym rzucić studia, dostałabym pracę poniżej swoich możliwości. A ty? Może i teraz masz wenę, może nawet skończyłeś tę książkę o której mi wspominałeś na koncercie, ale jak przyszłyby pieluchy i nieprzespane noce to byś nie pisał, straciłbyś wenę, więc gdzie byś podjął pracę by utrzymywać swoją rodzinę? Mimo że uważasz mnie za potwora to chciałam jej zapewnić godne życie. - to miała opanowane do perfekcji, mówiła to tak, jakby właśnie przekonywała go do zakupu produktu, jakby to ona miała rację, bo życie nie jest idealne. Wtedy, gdy w głowie tworzyła różne scenariusze ich spotkania, pomyślała o tym, co by było gdyby ich córka już była nieco starsza, w kochającej ją rodzinie. Czy zwróciłaby się do niego, by napisał w jej imieniu wiersz, lub list od mamy do córki? Sama nie mogłaby go napisać, bo byłby całkowicie wyprany z uczuć, tak jak wszystko co mówiła i robiła. Jednak Brown miał talent, to on mógłby obrać w słowa to, co kryło jej serce. Jednak żeby tak się stało musiałaby je przed nim otworzyć, a to było dla niej niemożliwe. Nie mogła na niego patrzeć, bo na ten widok aż ściskało ją gdzieś w środku. Dlatego też wzięła papiery z szafki, te, które zostawiła jej pielęgniarka wraz z długopisem. Wpatrywała się w nie nieobecnym wzrokiem, jednak tak tylko mogła nie patrzeć na cierpienie, które sama również przeżywała.
- Robert, muszę, musimy to wypełnić jako jej rodzice. Czy zgadzasz się by nazywała się Lily Specter? - nawet nie spojrzała na niego, zadając mu to pytanie. Tak bardzo chciała teraz uciec, nie miała jednak gdzie. Zatem uciekała do papierologii, której wypełnianie sprawiało jej ból.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie wiedział co ze sobą zrobić. Chciał ją pocieszyć, przytulić, być z nią w trudnych chwilach i wspierać całym sobą. Tylko jak miał to zrobić, skoro ona okazywała całkowitą obojętność? Tak, jakby wcale nie potrzebowała pocieszenia. Jakby wcale nie było jej źle z tym co się właśnie stało.
Odpowiedź dziewczyny stała się kolejnym soplem lodu, lądującym ostrą końcówką w jego sercu. Być może naprawdę nie czuła tego, co on. Smutku, rozczarowania, bólu po stracie. On dowiedział się o wszystkim przed chwilą i cierpiał. Ona zdążyła się już oswoić z myślą, że może być matką, czy też że nie chce nią być, miała czas żeby się do tego przygotować i nawet podjąć jakąś decyzje z tym związaną. Nawet jeśli ta decyzja wydawała mu się zła, niesprawiedliwa i niemoralna. Nie zmienia to faktu, że miała cenny czas, którego Roberta pozbawiła.
W pewnym momencie po prostu usiadł na wolnym łóżku, znajdującym się obok łóżka Lavender. Nie przejmował się tym, że pielęgniarka może mu zrobić za to awanturę. Nawet o tym nie pomyślał. Klapnął jak balon, z którego nagle uszło powietrze. Chciałby być może bardziej męski, twardszy, chłodniejszy. Niestety nie potrafił. Nie należał do mężczyzn, którzy niczym skała znosili wszystkich i wszystko, przyjmując wyzwania na klatę. On był pisarzem, poetą, artystą. Osobą, która starała się zamienić chłód w ciepło, nie na odwrót. Osobą, która dałaby potrzebującemu swój ostatni grosz, która oddałaby w zimowy poranek kurtkę komuś, kto marznie, niezależnie od własnego stanu. Kimś, kto oddałby serce i duszę ukochanej osobie, z pełnym zaufaniem pozwalając by zrobiła z tym co tylko chce.
Chyba nic co powiem nie zmieniłoby Twojego punktu widzenia. Nawet jeżeli mój jest zupełnie inny — odpowiedział po dłuższej chwili milczenia. Co miałby jej powiedzieć? Rzucić kilkoma zapewnieniami, czymś czego jeszcze nie miał? Obiecać poprawę, obiecać, że zrobiłby wszystko aby zaspokoić potrzeby jej i dziecka? Po co? Teraz już nie miałoby to sensu.— Już za późno.
Ostatnie zdanie wypowiedział trochę ciszej, a mimo wszystko zawisło nad nimi niczym burzowa chmura, z której w każdej chwili mógł spaść grad.
Słysząc jej pytanie opuścił wzrok i kiwnął tylko głową. Zgadzał się, teraz już na wszystko się zgadzał.

autor

dreamy seattle
Awatar użytkownika
29
165

prawniczka

Specter Law Group

portage bay

Post

Tak, tego właśnie potrzebowała, pocieszenia, tego by Robert przy niej był, choćby miał jedynie milczeć. Ale nie mogła tego powiedzieć na głos, bo to zniszczyłoby obraz tej silnej kobiety, który kreowała, za którym się wręcz chowała. Widząc jego silną reakcję aż sama poczuła ukłucie w dołku, nawet postanowiła pokazać mu, że gdzieś tam w środku jest ta Lavender, którą poznał, ta która byłaby w stanie wstać z tego łóżka i przytulić jego głowę do swojej piersi, albo usiąść obok niego na łóżku i najzwyczajniej w świecie przytrzymać go za rękę. Powiedzieć mu, że ona też cierpi, że to ją boli, że żałuje... ale spróbowała się podnieść z łóżka, jednak szwy pociągnęły i zabolało, w dodatku mocno, przez co syknęła i wróciła ponownie do poprzedniej pozycji. Jednak nie powinna była się przed nim odkrywać, w końcu odkrycie swojej słabości oznacza wystawienie się na ból, wtedy łatwiej można zostać zranionym. Spuściła wzrok, łapiąc się za bolące miejsce.
- Mimo wszystko chciałabym poznać twój punkt widzenia. - powiedziała jedynie, bo naprawdę chciała go poznać. Chciała usłyszeć co miał jej do powiedzenia, co chciał jej zapewnić. Chciałaby usłyszeć to, że jest kimś ważnym, że on zrobiłby wszystko by ich dziecko miało świetną przyszłość, by oni mieli przyszłość. Jednak Brown miał rację, było już za późno, a te słowa zabolały. Zabolały bardziej niż te szwy, czuła że w jej oczach niebawem pojawią się łzy. Nie chciała by widział ją w takim stanie, ona jest silną kobietą, nie płacze. A z utratą dziecka pogodziła się już dawno, mimo że to nie prawda. To pewnie dlatego wolała schować się za tymi papierami, nie chciała by on dojrzał tę uczuciową część niej. Wpisała zatem że ich córka nazywała się Lily Specter, pozbawiając go nawet prawa do dziecka po śmierci, nawet nie nadawszy jej nazwiska ojca. Zrobiła to naumyślnie, nie chcąc by jej rodzice poznali ojca jej nie żyjącej już córeczki, nie chciała znów go narażać, oni przecież sądzili, że facet olał ich córkę gdy dowiedział się o dziecku i nie chciał mieć z nimi nic wspólnego. Poza tym gdyby go poznali to by musiała wysłuchiwać wywodów matki na temat tego, że taki fajny facet, a ona nadal jest taka zamknięta w sobie. Problem w tym, że ona mogłaby się zakochać w tym mężczyźnie, ale nie chciała wprowadzać go do świata, w którym trzeba być twardym, bo ten świat by go zniszczył. Uzupełniając papiery doszła do luki, przy której aż musiała przełknąć ślinę. Tego się nie spodziewała. Spojrzała na mężczyznę.
- Muszę uzupełnić czy chcemy zobaczyć ją... jej ciałko przed pochowaniem. - w tym momencie słychać było jak jej głos zadrżał. Ona na pewno nie była gotowa na ten krok, nie byłaby w stanie zobaczyć swojego dziecka w takim stanie. Martwego. Jednak była mu to winna, może on chciał pożegnać się z małą Lily?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie znał Lavender na tyle dobrze, aby wiedzieć czy faktycznie jest znieczulona, na jaką wygląda, czy to jedynie maska. Maska osoby opanowanej, zimnej i wyrachowanej. Maska, którą ktoś nakazał jej nosić. Niezależnie od tego czy była to rodzina, przyjaciele czy środowisko w jakim się wychowywała i w którym nadal się obraca. Nie miał pojęcia jaka jest naprawdę. Może gdyby była w stanie się przed nim otworzyć, pokazać mu prawdziwą siebie. Taką, którą miał wrażenie, że ujrzał gdy się poznali. Taką, którą widział w błysku w jej oczach, nieśmiałym uśmiechu i tonie głosu, którym przemawiała do niego gdy byli blisko. Taką, która wyślizgnęła mu się przez palce i być może nigdy nie wróci.
Uniósł głowę, gdy zobaczył ruch. Podniósł się jak rażony prądem i zbliżył się pospiesznie do dziewczyny, chcąc jej jakoś pomóc. Widział, że zabolało. Już miał zapytać czy kogoś wezwać, kiedy ta ponownie się odezwała, a on stał tuż obok, nie wiedząc co ma właściwie powiedzieć.
Ja… po prostu zrobiłbym wszystko — mruknął odrobinę nieporadnie i zwilżył spierzchnięte usta językiem. To niezwykle ogólnikowe stwierdzenie było jednak tak prawdziwe, jak on sam. Był pewny, że zrobiłby dosłownie wszystko, aby jego rodzina miała to, czego zapragnie. Wszystko, czego potrzebuje. — Nie każdy zaczyna na wysokim poziomie. Byłbym w stanie zapewnić najważniejszym dla mnie osobom to, na co zasługują. Co tylko sobie wymarzą — odparł po chwili. Nawet jeśli miałaby go wyśmiać i uznać to za puste słowa, to nie szkodzi. Tak czuł i po prostu się uzewnętrzniał. Może kiedyś inaczej spojrzy na jego zapewnienia.
Nie miał do niej żalu, że nadała ich córce swoje nazwisko. Rozumiał to i nie chciał zmiany. Tak było dobrze. Tym bardziej, że ich związek nie był na tyle poważny, aby chciała nazwać ją inaczej. Poza tym, czym było pospolite nazwisko Brown, przy takim jak Specter? Wybór był jasny. Nie spodziewał się niczego innego.
Patrząc na jej twarz zaczynał dostrzegać rzeczy, które do tej pory nie rzucały mu się w oczy. Miał wrażenie, że zauważył żal i ból, mimo że tak skrzętnie zasłaniane. Wbrew temu, co myślała, on uważał że niezależnie od wszystkiego była niezwykle silną osobą. Silniejszą od niego. Okazywanie uczuć nie czyniłoby jej słabszą. Uczyniłoby ją lżejszą i zwolniłoby chociaż części ciężaru, jaki na sobie nosiła.
Chwilę przetrawiał niespodziewane pytanie, które mu zadała. W końcu wyciągnął przed siebie dłoń i powoli objął tą należącą do Lavender.
Wolałbym zatrzymać ją we wspomnieniach taką, jaką ją sobie wyobraziłem — odpowiedział, powoli podnosząc wzrok, by spojrzeć na dziewczynę. W jego oczach pojawiły się łzy, chociaż próbował je z całych sił zatrzymać.
How can you miss someone you've never met? Żałował, że sprawy nie potoczyły się inaczej. Chciałby, aby nie doszło do wypadku. Może wtedy zdołałaby mu o wszystkim powiedzieć na czas, on dałby radę przekonać ją do rezygnacji z adopcji i założenia rodziny… z nim. Mogliby spróbować, może się w sobie zakochać, być razem, szczęśliwi.

autor

dreamy seattle
Awatar użytkownika
29
165

prawniczka

Specter Law Group

portage bay

Post

Prawdę mówiąc ona sama nie byłaby pewna co odpowiedzieć, gdyby zadano jej pytanie "od kiedy ukrywasz się za tą maską i stałaś się zamknięta na wszystkich?" bo przestała liczyć ten czas. Pewnie nikt nigdy nie dowie się co spowodowało to, że szatynka schowała się za tą maską silnej, niezależnej kobiety. Czy to obserwacja jej równie zamkniętego ojca, który otwierał się jedynie przed jej matką i przed nią samą? Pamiętała nadal jak skradła się do salonu w godzinie, w której powinna spać i obserwowała ich tańczących, śmiejących się, szczęśliwych w rytm ulubionych utworów ojca, z otwartym winem na stoliku... A potem nastał nowy dzień i jej ojciec był znów zimnym prawnikiem, a matka chłodną bizneswoman, jednak to ona częściej chciała dotrzeć do swojej córki. To pewnie nie rodzice zmusili ją do przywdziania maski, bo oni naprawdę ją kochali, to chyba presja otoczenia tak wpłynęła na szatynkę. Prawdę mówiąc to właśnie na tym pamiętnym koncercie postanowiła wreszcie być sobą, prawdziwą Lavender, którą ujrzał wtedy pierwszy raz Robby. Czy wróci tamta Lavender? Brown mógłby sprawić żeby wróciła, ale najpierw ona musiałaby się otworzyć, a nie chciała robić tego by go nie skrzywdzić, by on nie skrzywdził jej. Wciągnięcie go do świata w którym się obracała wiązało się przecież z wieloma przeszkodami rzucanymi mu przez środowisko, nie była pewna czy on by to wytrwał, nie chciała by jej środowisko zabiło w nim tę uczuciowość, która ją zauroczyła. Poczuła że stoi blisko niej, uniosła więc wzrok wprost na jego twarz, gładząc się jeszcze po obolałym miejscu.
- Nie martw się, wkrótce się zagoi. Zapomniałam się na chwilę. - powiedziała na te jego zatroskane spojrzenie. Tamta Lavender by pewnie powiedziała że boli to potwornie, ale zimna maska podpowiadała żeby mówić, że nic jej nie jest i że nie potrzebuje żadnej pomocy. Poradzi sobie sama tak jak ze wszystkim. Jego słowa dawały nadzieję, ale czy to byłoby realne?
- Doceniam to, że byłbyś w stanie się dla nas poświęcić. Rozumiem że pozwoliłbyś mi wrócić na studia i spełnić moje marzenia, ale co z twoimi marzeniami? Nie widzisz tego, że za jakiś czas byś tego żałował? - najgorszym jest chyba rezygnacja z siebie i swoich marzeń, ona by się na to nie odważyła zapewne, bo świetnie zdawała sobie sprawę z tego, że później by obwiniała kogoś za to, że nie spełniła się w tym, co było jej marzeniem. Dlatego chciała uświadomić Robertowi że poświęcenie się jest dobre jedynie na krótką metę, a ona? Udawałaby że wszystko jest w porządku jeśli taka była jego decyzja, ale zamykałaby się w sobie jeszcze bardziej z poczucia winy, że on poświęcił się dla niej, bo ona nie była zdolna do poświęceń.
- Ja również chciałam dać jej wszystko co najlepsze, ale obawiałam się że my nie będziemy w stanie tego zrobić, nie chciałabym też cały czas podrzucać ją rodzicom. To w końcu miało być moje dziecko, a nie ich. - dodała jakby chcąc się wytłumaczyć ze swojej decyzji o adopcji. Teraz gdy straciła ją to wszystko wydawało się inne, zwłaszcza po słowach Browna. A jakby było realnie gdyby te słowa wyszły z jego ust przed wypadkiem i by mu uwierzyła? Czas by pokazał. Gdyby tylko mogli go cofnąć oczywiście. Spojrzała na jego dłoń, która trzymała jej kruchą dłoń. Kciukiem pogładziła wierzch jego dłoni, nie patrząc na jego twarz tylko na te złączone dłonie.
- Możesz wziąć jeszcze raz tą teczkę z papierami do adopcji? Zajrzyj na jej koniec. - powiedziała, wiedząc że znajdzie on tam zdjęcia z usg od początku do ostatniego zdjęcia jakie posiadała. Wtedy nie będzie musiał już sobie wyobrażać Lily, będzie mógł ją zobaczyć gdy ta była bezpieczna w brzuchu swojej mamy. Tym samym delikatnie wyjęła swoją dłoń z jego dłoni i uśmiechnęła się blado do mężczyzny. Korciło ją by pogładzić go po policzku, w końcu był tak blisko niej, ale jej zimna natura, tudzież maska jej na to nie pozwalała. Jak tu go nie kochać?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Spojrzał na twarz dziewczyny, jakby chciał z niej wyczytać czy faktycznie wszystko jest w porządku i ból nie jest aż tak silny. Nie był nawet pewien jakie rany odniosła w wypadku. Nawet przez chwilę zastanawiał się czy nie zawołać pielęgniarki, aby dała jej coś przeciwbólowego. Lavender zaczęła mówić, więc skupił na niej całą uwagę. Powoli pokręcił głową. — Czego miałbym żałować? Chciałem Cię poznać i byłbym w stanie zrobić naprawdę wiele, aby nikt niczego nie żałował — odpowiedział, po czym głęboko odetchnął. Oczywiście, że miał swoje marzenia, ale nie uważał, że musiałby całkowicie z siebie rezygnować, tylko dlatego, że pierwsze lata poświęciłby na zbudowanie relacji z Lavender i dzieckiem oraz utrzymanie ich. Może musiałby dłużej czekać na spełnienie swoich marzeń, ale co się odwlecze to nie uciecze. Zresztą nigdy nie wiadomo jak ułoży się życie i jacy by dla siebie byli. Nie wiadomo czy nie potoczyłoby się tak, że byliby szczęśliwi i spełnieni. Nawet jeśli jednak by nie wyszło, to i tak warto było spróbować. Szkoda, że życie im na to nie pozwoliło. Kolejnych słów nie chciał już komentować, więc milczał jak zaklęty. Miał wrażenie, że niezależnie od tego, co by teraz powiedział, nie miałoby to już większego sensu. W końcu wszystko chyba przepadło. Wszystko rozsypało się na milion ostrych, raniący odłamków w momencie, w którym Specter straciła dziecko. Czy kiedykolwiek będą tacy sami? Czy pójdą po prostu w swoją stronę po wyjściu z tej sali? Nie miał pojęcia co powinien teraz zrobić. Może powinien zapaść się pod ziemię i już tam zostać? Jego rodzice byli dosyć wyzwolonymi osobami i tak naprawdę każdy robił w domu, co chciał. Nie był pewien jak odpowiedzialny powinien być i co robić w takich sytuacjach. Zerknął na jej dłoń, czując czuły gest. Czemu w tym spotkaniu było tyle sprzeczności? Lavender zdawała się go jednocześnie przyciągać i odpychać.
Po chwili wahania sięgnął po teczkę i zajrzał na dokumenty, znajdujące się na samym dnie. To, co zobaczył w pewien sposób nim wstrząsnęło. Posiadanie córki stało się wręcz namacalne. Ona faktycznie tu kiedyś była. Miał na to dowody. Trzymał je w dłoniach. Zadrżał lekko, wpatrując się w zdjęcia. Bardzo chciał wyobrazić sobie, jak wyglądałoby to dziecko, gdyby było mu dane się narodzić. Mimo starań nie potrafił. To chyba było zbyt wiele. — Chciałbym powiedzieć, że rozumiem Twój wybór, ale nie potrafię — powiedział w końcu, nie odrywając wzroku od zdjęć z usg.
Co teraz zamierzasz? — spytał po dłuższej chwili, unosząc na nią wzrok.

autor

dreamy seattle
Awatar użytkownika
29
165

prawniczka

Specter Law Group

portage bay

Post

Ból fizyczny nie był silny, przede wszystkim nie był tak silny jak ból emocjonalny, który przechodziła w środku szatynka i którym nie potrafiła się podzielić z nikim innym. Ona sama czuła tak wiele sprzeczności w sobie, najpierw była zła z tego powodu, że Robert się tutaj zjawił, że musiał ją zobaczyć w takim stanie i że nie wszystko wyszło tak jak zaplanowała. Teraz odczuwała pewnego rodzaju ulgę że ma już za sobą przekazanie tej trudnej wieści. Czy gdyby on się nie zjawił dzisiaj w tym szpitalu to czy w ogóle powiadomiłaby go o tym, że mieli dziecko? Pewnie nie, no chyba że nie byłoby tego wypadku, wtedy potoczyłoby się wszystko zgodnie z jej planem. Ponadto gdyby obecnie była sama to pewnie jeszcze bardziej zamknęłaby się w sobie, a tak to było jej trochę łatwiej, obecność Roberta poniekąd ukajała jej ból, ponieważ dzielili go oboje, nie była z tym wszystkim całkiem sama, jak z większością problemów w swoim życiu.
- Przepraszam, że nie dopuściłam do tego byś miał okazję mnie poznać. Myślisz że kiedyś, za jakiś czas moglibyśmy spróbować poznać się od początku? - jego słowa były naprawdę piękne i szatynka tak bardzo chciała w nie uwierzyć, jednak ona nie patrzyła na życie i na świat przez różowe okulary. Poza tym wszystko już zostało stracone, choć może jest jeszcze szansa by zaczęli kiedyś z czystą kartą? Kto wie, za kilka lat oboje się zmienią, okoliczności się zmienią, postrzeganie świata się zmieni... jednak Lavender nie była do końca pewna tego, czy Robby ponownie się kiedyś na nią otworzy. Nie po tym co mu zrobiła. A może potrafił wybaczyć jej to wszystko z upływem lat?
- Dzisiaj tego nie rozumiesz, ale myślę że kiedyś zrozumiesz. - dodała na jego słowa, dłonią delikatnie gładząc jego ramię, podczas gdy on oglądał zdjęcia małej Lily. Dlaczego los chciał odebrać taką małą istotkę? A może tak było dla niej lepiej? Zastanawiała się nad tym, jak teraz będzie wyglądało jej życie. Może już nigdy nie zostać matką, ale tą informacją nie potrafiła się z nim podzielić, nie wiedziała czy kiedykolwiek komukolwiek o tym powie, bo niby jakieś szanse miała, problem w tym że małe. Musiała nauczyć się z tym żyć i być nadal taką samą zimną Lavender, tylko tak jest w stanie wytrwać w tym świecie.
- Na pewno muszę skończyć studia, a potem pewnie wrócę do Seattle. A ty masz jakieś plany na życie? - musiała nauczyć się z nim rozmawiać tak po prostu, delikatnie, wciąż nieumyślnie zdając się na takie czułe gesty jak pogładzenie opuszkami palców jego dłoni. Zastanawiała się czy po powrocie ze studiów odezwać się do niego, może wtedy mieliby szansę którą zniszczyła obecnie?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Lavender miała chociaż możliwość w jakimś stopniu przygotować się na tę rozmowę i ból, który jej towarzyszył. Na niego spadło to tak nagle i nieoczekiwanie. Mimo to w chwili obecnej tez czuł jakiegoś rodzaju ulgę, przebijającą się przez zasłonę cierpienia. Może dlatego, że mieli już tą rozmowę za sobą? Może dlatego, że niedługo stąd wyjdzie i spróbuje zostawić za sobą te wydarzenia, tak jak zostawi za sobą szpital i leżącą w nim dziewczynę.
Nie miał pojęcia co odpowiedzieć na jej pytanie. Z jednej strony nie umiał sobie teraz wyobrazić, że zaczynają od nowa, od zera. Wydawało się to wręcz niemożliwe. Nie po tym, co się stało. Z drugiej strony próbować zawsze można, a oni zasługują na drugą szansę. Nie potrafił jednak nic obiecać.
Myślę, że potrzebujemy czasu. Spotkajmy się za pięć lat w kolejną rocznicę śmierci Lily, nad jej grobem. Zobaczymy jak potoczy się nasze życie. Jeżeli odmówisz lub się tam nie pojawisz, zrozumiem — zaproponował pierwsze co przyszło mu do głowy. Może to było ckliwe, może odrobinę dziwne, może nawet przerażająco zobowiązujące, ale właśnie tak wyobraził sobie ich spotkanie po latach.
Nie odpowiedział na jej kolejne słowa, bo sam nie wiedział co może przynieść czas. Być może zrozumie jej wybór, być może nie. Nie wiedział jak zmieni się jego podejście do życia. Być może obecnie był zbyt dużym idealistą czy optymistą.
Poczuł dreszcz, gdy do dotknęła. Jej dotyk był na tyle przyjemny, że aż wydawał się w tej sytuacji nieodpowiedni.
Trudno uwierzyć, że nagle przeszli do tak przyziemnego tematu jak plany na przyszłość. Przyszłość, której ich córka nigdy nie będzie mieć.
Piszę. Idzie mi to lepiej niż kiedykolwiek. Wysłałem wstępny plan na powieść do kilku wydawnictw i czekam na odpowiedź — odparł odrobinę matowym głosem. Jakby pozbawionym emocji. — Odkładam pieniądze na kupno mieszkania. Znalazłem wraz z bratem dwa w okazyjnej cenie, być może kupimy oba — dodał, chociaż zabrzmiało to jak plany bez pokrycia. Mogła nie uwierzyć lub poczuć litość, myśląc, że to tylko marzenia bez możliwości spełnienia ich. Robert sam momentami nie wierzył, że faktycznie może mu się to wszystko udać.

autor

dreamy seattle
Awatar użytkownika
29
165

prawniczka

Specter Law Group

portage bay

Post

Owszem, szatynka nawet się przygotowywała na tę rozmowę, znaczy się niekoniecznie na rozmowę o dziecku, którego nie ma, tylko o dziecku, które zamierzała oddać po porodzie. Na obecną sytuację się nie przygotowała i była dla niej ona takim samym szokiem, jak dla bruneta. Jednak każda minuta sprawiała, że studentka zaczynała przywykać do nowej sytuacji, a także czuć pewnego rodzaju ulgę po tym, jak podzieliła się pewnymi informacjami z Robertem. Doceniała również fakt, że on jej nie skreślał po tym wszystkim, a wręcz przeciwnie, dawał im szansę by za te pięć lat zadecydowali co dalej.
- Zgadzam się na tę propozycję. - okej, była ona może nieco dziwna, mogłoby się wydawać również że zaczynając nad grobem ich dziecka nie będą mogli zacząć od nowa, skoro tam będzie przed nimi ich wspólna przeszłość, ale to może być równocześnie uhonorowanie tej małej istoty, która skrzyżowała ich drogi. Może i było to trochę ckliwe, ale Lavender początkowo na pewno będzie odczuwała opory przed udaniem się na cmentarz, dopiero jak to sobie poukłada to pewnie wtedy zdecyduje się na odwiedzenie nagrobka córki. Pięć lat to dobry czas, wtedy już na pewno pogodzi się z utratą dziecka.
- Wierzę że ci się uda. - powiedziała apropo książki, choć czy to mogło być realne? Czy ktoś byłby w stanie docenić pisaninę mało znanego Browna z Seattle? Trudno było w to uwierzyć, jednak czasem cuda się zdarzają, a marzenia się spełniają, czego naprawdę życzyła mu z szczerego serca.
- Tylko nie mów że w South Lake Union. - wiedziała że w tej dzielnicy jej rodzice wykupili mieszkanie, które mieli podarować córce po powrocie ze studiów. Czy gdyby byli sąsiadami to coś by się w ich życiu zmieniło? Tyle pytań, zero odpowiedzi.

autor

Zablokowany

Wróć do „Gry”