WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Chłód poranków dawał się we znaki szczególnie w te deszczowe dni, które prócz chęci nakrycia grzbietu kocem przysparzały paskudnego nastroju. Za oknem coraz rzadziej świeciło słońce a Molly intensywniej odczuwała potrzebę zażycia tabletek na poprawę humoru. Problem pojawił się chwilę po tym jak odzyskała panieńskie nazwisko tym samym rozwodząc się z największą pomyłką swojego życia. Dokładnie wtedy uświadomiła sobie jedną bardzo ważną rzecz – mianowicie chodzi o to, że nic nie musi. Banalne, prawda? Nie musi trwać przy mężczyźnie tylko dlatego, że był jej mężem, nie musi wiecznie się na wszystko zgadzać i nie musi udawać szczęśliwej i zadowolonej z tego co ją otacza. Była człowiekiem mającym prawo do gorszego nastroju i niepowodzeń. Szkoda tylko, że tak późno wyciągnęła tak istotne wnioski..
Przechadzając się po ciepłych od podłogowego ogrzewania płytkach co rusz spoglądała pod nogi uważając żeby nie nadepnąć kotki, którą ktoś podrzucił pod jej drzwi dwa tygodnie temu. Na rutynowej kontroli u weterynarza okazało się, że kotka spodziewa się maluchów a tym samym spodziewała się ich teraz Molly. Wyposażona w wygodne legowisko, karmy, miski, zabawki i odżywki wróciła ze świadomością, że niebawem dorobi się dzieci. Co prawda kocich ale to zawsze coś. Szczerze? Nie przeszkadzało jej to. Prędzej emocje wywoływał sam fakt podrzucenia zwierzęcia obcej osobie. Tego nie rozumiała i pewnie nigdy nie zrozumie.
Korzystając z wolnego dnia umówiła się z przyjaciółką po pierwsze żeby nie siedzieć zupełnie sama (nie licząc kota) a po drugie żeby wspólnie zająć się kwestią imienia dla panny z dzieckiem…
Przez dwa lata swojego małżeństwa Molly była niemal zupełnie odcięta od znajomych. Jej zazdrosny mąż skutecznie utrudniał jej wszelkie kontakty najpierw z rówieśnikami a później z rodziną. Sytuacja była na tyle patologiczna, że w końcowej fazie ich wspólnego pożycia kontroli zostawał poddawany nawet telefon blondynki. Na szczęście to już przeszłość a Murphy małymi krokami wraca do starego otoczenia życzliwych sobie osób.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Ostatnie lata znajomości z Murphy nie należały do najłatwiejszych. Codziennie się o nią martwiła, bo chociaż Molly nigdy nie przyznała wprost - a przynajmniej podczas trwania jej małżeństwa - jak wygląda jej relacja z mężem, to Sao przeczuwała, że coś jest nie tak. W końcu nie zrywa się przyjaźni z dnia na dzień i to bez większego powodu. Kiedy blondynka przestała odzywać się do Sisi ta na początku walczyła o przyjaciółkę, jednak z czasem - pochłonięta również przez własne problemy - przestała się jej narzucać, chociaż wielokrotnie studiowała jej social media, by zobaczyć chociaż cień tego co się u niej dzieje. Jednak jak to bywa w takich miejscach - wszystko było idealne, uśmiechy zdobione ich buzię i teksty pełne miłości. I to nie tak, że Hughes miała ją totalnie gdzieś i o niej zapomniała, ale kiedy ktoś cię cały czas odsuwa i zostawia twoje wiadomości na read w końcu przestajesz sie starać.
Saoirse przechodziła przez ciężki okres w jej życiu. Wszystko się pomieniało - od pracy, przez relacje z rodzicami, po…mieszkanie. Od niedawna miała współlokatorów, o których wcześniej by nawet nie pomyślała, że kiedykolwiek się na to zdecyduje. Ale teraz, była właściwie zmuszona do takiego działania. Co prawda w domu pogrzebowym nie zarabiała najgorzej, ale jednak nie na tyle, by prowadzić poziom życia jaki do tej pory znała. Mieszkanie samo się nie opłaci, podatek od nieruchomości wcale taki tani nie jest, do tego dochodziło ubezpieczenie, inne opłaty i bum. Okazało się, że jednak musi kogoś znaleźć, jeśli nie chce sprzedawać swojego mieszkania. A przecież nie chciała, lubiła je, kojarzyło jej się z wolnością i pewnego rodzaju bezpieczeństwem. Miała w nim dużo pozytywnych wspomnień, nie chciała się go pozbywać. Jednak od tego wszystkiego oderwały ją myśli o spotkaniu z Molly. Stresowała się, nie wiedziała czy jeszcze będą miały wspólny język a na dodatek ciągle miała wrażenie, że śmierdzi trupem, pomimo długiej kąpieli , bąbelkami. Co prawda to nie ona spędza godziny w prosektorium, ale czasem - w wolnej chwili - zagląda przecież do Virgie by zapytać, czy chce iść na wcześniejszą przerwę, bo chyba nadciąga migrena. W każdym razie - oto była. Z butelką ulubionego wina Molly, zapukała do drzwi; serce jej biło jak szalone, zupełnie nie rozumiejąc swoich nerwów.
Przecież wszystko będzie dobrze. Znały się od zawsze.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie raz i nie dwa przerabiała to co chciałaby powiedzieć najbliższym znajomym i przyjaciołom. Nie chciała układać zgrabnej historii o niedoborze charakterów, o zbyt małej ilości czasu dla siebie czy kwitować wszystkiego banalnym „zostaliśmy przyjaciółmi”. Nie. Jej historia nie była ani romantyczna, ani zabawna a już na pewno brakowało w niej pierwiastka normalności. Prawda była bolesna i choć teraz było lepiej to stare wspomnienia bolały niczym tkwiąca w ciele drzazga, która przy próbie usunięcia zaczyna cholernie boleć więc… zostawiasz ją do następnego razu gdy nabierzesz odwagi. Albo pojawi się ktoś kto zrobi to za Ciebie, ktoś kto Ci pomoże.
Dzwonek do drzwi sprawił, że blondynka podniosła gwałtownie głowę i szurając po podłodze kapciami z długim futerkiem już po czterech krokach zwabiła kotkę, która niewiele myśląc wpięła ostre pazury w odstające frędzelki. Przez to Molly mało nie wywinęła orła. Nie było rady, musiała podnieść ciężarną kocicę i przerzucając ją bezpiecznie częściowo przez ramię poszła otworzyć drzwi.
– Hej – trochę nieśmiały ale szczery uśmiech pojawił się na twarzy Murphy kiedy otworzyła drzwi na tyle szeroko aby Sao mogła wejść do środka. Nie mogąc się powstrzymać przed prostą czułością otoczyła ją wolnym ramieniem i wręcz wtuliła się w jej szczupłą osobę. Ciągle używała tych samych delikatnych perfum, którymi kiedyś psikała się M. tuż przed wyjściem od przyjaciółki. To był jej paskudny nawyk, nawet niekulturalny bo gdy tylko dorwała cudze perfumy dla spokoju pytała o zgodę na użycie a nim osoba powiedziała „tak”, blondynka zdążyła ich użyć przynajmniej dwa razy. To tak jakby zabierała cząstkę tego kogoś ze sobą na drogę – tak tłumaczyła wzruszając ramieniem.
– Uwielbiam je – skomentowała widząc zaledwie fragment etykiety, którą znała na pamięć. – Chodź dalej. Nie będziemy stać w korytarzu – dźwigając słodki ciężar mruczącego futra Molly przeszła do oszklonego salonu, w którym stała mała witrynka wypełniona butelkami, obok równie niewielki mebel z kieliszkami i wszystkie akcesoria niezbędne do obsługi.
– Zrobiłam lasagne na kolacje. Masz ochotę? – zapytała odkładając kocicę na podłogę. To wszystko, te zwroty i rozmowa jakby nigdy nic… to tylko podkład, wstęp do czegoś ważniejszego. Czegoś o czym nie można mówić na progu domu. – Nawet nie wiesz jak żałuję, że nie miałyśmy kontaktu – jęknęła w końcu czując dręczące ją wyrzuty sumienia. Od tego powinna zacząć. Od tego jak bardzo jest jej żal zaprzepaszczonego czasu, tych wszystkich chwil spędzonych w samotności i trwaniu w przekonaniu, że tak trzeba. Wieczne poczucie winy – jedno zdanie opisujące dwa minione lata życia.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nawet nie wiedziała, że wstrzymała powietrze, kiedy głośno je wypuściła z płuc, gdy Molly otworzyła drzwi. Uśmiechnęła się, szczerze, kiedy ja zobaczyła. Miała wrażenie, że Molly nic się nie zmieniła, a przez chwilę nawet pomyślała, jakby minął zaledwie tydzień od ich ostatniego spotkania. Bez chwili wątpliwości przekroczyła próg domu i przywitała ją serdecznym uściskiem, może nawet nieco za mocnym.
- Tęskniłam. - odpowiedziała odsuwając się od niej zauważając przy okazji kota, którego jakimś cudem nie zauważyła, kiedy ta jej otworzyła. Uniosła więc pytająco brew, bo była.pewna, że gdy ostatnim razem się widziały Molly nie miała żadnego kota, psa czy nawet pająków w kątach.
- To dobrze, miałam nadzieję, że smak ci się nie zmienił. - odpowiedziała niewiele myśląc nad odpowiedzią i weszła na jej zaproszenie do środka. Rozejrzała się oczywiście po wnętrzu, zdejmując płaszcz (bo na pewno jakiś miała, przecież mamy październik!) i przewieszjav go przez oparcie krzesła.
- Nie jestem głodna, chętnie za to się czegoś napije. -.usmiechnela sie, odwracając w jej stronę i podając jej butelkę i chociaż kiedyś pozwoliłaby sobie na to, by sięgnąć po korkociąg i kieliszki, tak teraz…sama nie wiedziała. Na dodatek wiedziała, że może być dziwnie, zwłaszcza po takim czasie i po tym co przeszła - bo tak, obiło jej się o uszy, chociaż jeśli ktoś zaczynał rozmowę na jej temat to od razu ucinała, wiedząc, że gdy Molly będzie gotowa sama jej o wszystkim powie. Dlatego nie oczekiwała wyjaśnień, zwłaszcza nie takich gdzie ktoś tłumaczy tylko dlatego, że czuje, że musi, bo oczekuje tego druga osoba.
- Ja też, ale…to już za nami. Nie musisz się tłumaczyć, chyba, że chcesz porozmawiać o…tym…wszystkim. - ostatnie słowa wypowiedziała niepewnie, po czym westchnęła i usiadła na krześle, fotelu czy sofie (cokolwiek tam było).

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Trudno było nie odczytać pytającego spojrzenia ze strony Sao więc Molly uśmiechnęła się delikatnie odstawiając kociaka na podłogę. – Jakiś czas temu ktoś podrzucił mi go, znaczy ją… na wycieraczkę. Wpuściłam więc do domu, dałam mleka i tak jest do dziś. Nawet zabrałam ją do weterynarza a tam okazało się, że jest w ciąży – wzruszyła bezradnie ramionami bo jakoś nie miała sumienia oddawać przyszłej mamuśki do schroniska gdzie najpewniej usunięto by ciążę albo uśpiono maluchy. I tak jej dom był duży i niestety pusty a ona spędzała dużo czasu na pracy przed komputerem więc to żaden problem. Może nawet dobrze się składa, że będzie miała kim się zajmować w najbliższym czasie. – Chcesz kociaka? – zapytała przekornie unosząc kącik ust do góry. Nawet nie wiedziała czy będzie w stanie jakiegoś oddać ale dobrze byłoby mieć świadomość, że ktoś wziąłby małą, puchatą kulkę. Ktoś godny zaufania i znajomy.
– Chyba nie widziałyśmy się po tym jak kupiłam dom. Jeśli masz ochotę możesz się rozejrzeć i czuć jak u siebie przy okazji – odebrała winko sugerując możliwość zobaczenia gdzie co jest. Dom wraz z działką kupiła po rozwodzie i po wygranej na loterii więc poza ojcem mało kto tu zaglądał zważywszy na fakt, że dopiero zaczęła odświeżać stare kontakty.
– Mam nadzieję, że upodobanie do win nigdy mi nie minie. To jedyny stały element mojego życia – chwilę majstrowała przy szyjce butelki wkręcając w korek długą spiralę. Następnie nacisnęła uniesione ramiona korkociągu do góry a ten bez większego wysiłku odblokował ujście dla płynu.
– Chcę o tym pogadać. Muszę to z siebie wyrzucić i wytłumaczyć czemu było tak a nie inaczej. Traktuje to jako formę terapii – założyła włosy za ucho odczuwając przy wypowiadaniu tych słów niesamowity spokój. To pierwszy raz kiedy chciała podzielić się z kimś całą prawdą. Do tej pory doświadczała stanów, w których uważała siebie za niesamowitą snobkę, kobietę, która po wyjściu za mąż zerwała wszelkie kontakty izolując się od otoczenia i czując się przez to kimś lepszym. Ale wcale tak nie było. Tkwiąc w tej pomyłce czuła się okropnie, życie umykało przed oczami a ona zamknięta w złotej klatce obserwowała wszystko jak nic nieznaczący widz.
– Proszę – wręczyła nienagannie wypolerowany kieliszek wypełniony mniej więcej do połowy czerwonym płynem. Ilość wina znacznie przekraczała granicę kultury z jaką podaje się trunek ale Molly średnio o to dbała.
– Przestałam się do Ciebie odzywać, zresztą do wszystkich bo co tu dużo gadać… on mi nie pozwalał – uśmiechnęła się delikatnie, niemal przepraszająco. – Najpierw sugerował, że powinniśmy spędzać ze sobą więcej czasu, później nalegał a na końcu wymuszał żebym nigdzie nie wychodziła. Był zazdrosny o to, że rozmawiam przez telefon a później nawet o wymianę wiadomości na portalach społecznościowych. Powoli i szczerze nawet nie wiem kiedy przestałam być odrębną jednostką. – wzruszyła ramionami bo do dnia dzisiejszego nie miała pojęcia kiedy to się stało. Wszystko, każdy krok był chirurgicznie doskonały, pełnej precyzji, przemyślany i wyważony. – I pewnie bym w tym tkwiła gdyby nie to, że około dwa miesiące temu uderzył mnie w policzek bo zamiast odpowiedzieć mu na pytanie zerknęłam w komórkę – znów przechyliła kieliszek narzucając naprawdę dobre tempo. Najwyraźniej bardzo tego potrzebowała.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Czy ona chciała kociaka? A czy niedźwiedź sra w lesie? Pewnie, że chciała! Nie miała przecież żadnego zwierzątka, jeśli nie liczyć.rybki współlokatorki, ale to się przecież nie liczyło. (W sumie nie wiem, czy Vex mieszkała z Sao już na tej fabule, więc nie będę nic wspominać.)
- Jasne, teraz jestem częściej w domu niz kiedy pracowałam u taty. - powiedziała bez namysłu, a w.srodku cieszyła się jak dziecko, bo będzie miała.malrgo kotka. O ile Molly w ogóle je odda! Co jak ta się.przywiaze do kociaków i stwierdzi, że założy kocie przedszkole? Czy tam koci dom dziecka? - Ale chce kotkę. - zapowiedziała, pamiętając, że kocury lubią siusiać po kątach, kiedyś się jej obiło o uszy.
Łatwa rozmowa o kociakach jednak szybko minęła i przeszły na tę cięższa, a.moze właściwie Molly, która zapowiedziała, że chce.powiedziec o wszystkim. Aż jej serce stanęło, spodziewając się najgorszego. Napiła się łyka wina, a właściwie tylko zmoczyla usta, bo nie wiedziała czy lepiej przyjąć te informacje na sucho czy jednak po winie. Usiadła czekając aż ta się odezwie, wpatrując się w nią szeroko otwartymi oczami i wstrzymała.powietrze - zupełnie nie świadomie.
I to co usłyszała…to co usłyszała, to kurcze nie wiedziała co powiedzieć. Zmarszczyła brwi, biorąc głęboki wdech, palcem przesuwając po brzegu kieliszka. Policzki jej się zarumieniła, o czym nie miała pojęcia, a mina zrobiła się jakaś bardziej posępna. W rzeczywistości sie zwyczajnie wkurwila i żałowała, że nie wiedziała wcześniej. Co prawda sama by gówno zrobiła, ale w tej chwili wierzyła, że dałaby radę go powalić i jeszcze powiesić za jaja, których widocznie i tak nie miał. Co za palant! Co za mięczak! A ona wszystko trzymała w środku. Nie do końca rozumiała dlaczego, sama nigdy nie była w takiej sytuacji i nie wiedziała jak toksycy potrafią grać na psychice, ale miała w sobie tyle taktu, by nie palnac "dlaczego nic nie mówiłaś?".
- Żałuję, że nie wiedziałam wcześniej. Zabiłbym go, gdybym wiedziała. - oczywiście by nie zabiła, ale mówiła przez nią złość na niego, w momencie zapomniała o tym długim milczeniu z jej strony i miała ochotę ja przytulić. Czuła się też źle ze sobą, miała wrażenie, że jako przyjaciółka zawiodła. Jak ona mogła tego nie widzieć? - Co za prostak. Jeny, Molly, jakim cudem się nie domyslalam, że fakt, że milczysz to…dobrze, że go pogonilas.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Tutaj Sao miała zupełną rację. Na ten moment kwestia wydania kocich dzieci była czymś oczywistym i jak najbardziej logicznym ale jak to będzie wyglądało w chwili gdy na świecie pojawią się puchate kuleczki tego nie był w stanie przewidzieć nikt. Dobrze jednak mieć jakąś furtkę co do możliwości przekazania maluchów w dobre ręce. Fakt, że Molly będzie mogła doglądać chociaż jednego z całej gromadki raz na jakiś czas był krzepiący. Aż trudno uwierzyć, że można w tak szybkim czasie przywiązać się do istoty, która pojawia się w życiu tak nagle i niespodziewanie bo chociaż kotka została podrzucona a Murphy wcześniej wcale nie planowała futrzaków w domu, to teraz ciężko było sobie wyobrazić wieczór bez żywego termoforu na kolanach z dodatkową funkcją wibracji. Zwierzę do tego było bardzo czyste i nigdy nie zostawiło po sobie nieprzyjemnej niespodzianki chociażby na środku dywanu.
– To czym się teraz zajmujesz? – podobne pytania kierowane do bliskich sobie niegdyś osób wzbudzały w niej ukryte zażenowanie bo ta wiedza powinna być jej doskonale znana a jednak przez wycofanie i separacje nie wiedziała praktycznie nic.
Było jej cholernie głupio ale właśnie po to zaczęła spotykać się z ludźmi - żeby nadrobić stracony czas o ile to możliwe.
– Dobrze, zakoduje to w pamięci – uśmiechnęła się szczerze mając nadzieję, że plany dojdą do skutku i znaleziona pod drzwiami kotka sprawi radość nie tylko jej.
– Nie warto iść siedzieć za takiego dupka. Chyba, że byłaby to zbrodnia doskonała – upiła łyk wina w chwili gdy w jej głowie zrodził się naprawdę przerażający plan.
A gdyby tak…
A gdyby tak naprawdę pomóc światu i pozbawić go pełzającej poczwary, która nie tylko nic nie wnosi a nawet zatruwa wszystko czego tylko dotknie? Ten toksyczny osobnik już dawno powinien gnić w jakimś zakładzie zamkniętym dla osób skrzywionych bo znęcanie psychiczne to też przestępstwo a kto wie czy dokładna diagnoza nie ujawniłaby skrywanych chorób.
– Myślę, że jeśli przyjęłabym jego przeprosiny zaraz po tym jak chlasnął mnie w twarz to tkwiłabym w tym gównie do dnia dzisiejszego. Dobrze się stało, że zadzwoniłam wtedy do ojca i sprawy potoczyły się sprawniej niż mogłam przypuszczać. Z perspektywy czasu sama mam do siebie pretensje jaka byłam ślepa i głupia – puknęła dwukrotnie palcem wskazującym puls na głowie po lewej stronie obrazując brak klepki.
– Na szczęście mam to już za sobą – spojrzała w górę wydychając powietrze z wielką ulgą.
– Musimy wymyślić imię dla kotki. Nie mogę ciągle wołać do niej „kocie”- umoczyła usta w alkoholu szukając wzrokiem przyszłej mamuśki.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Oddawanie puchatych kulek na pewno nie będzie należało do łatwych zadań. Ona sama nie chciałaby, żeby jej zwierzątko miało dzieci, bo chyba nie miałaby serca by je oddawać. Zachowałaby je wszystkie, a później byłaby pewnie uznawana za stara pannę z gromadą kotów. Tak to się kończy, taki koci dom dziecka.
- Organizuję pogrzeby. - odpowiedziała dopiero po chwili, nie wiedząc, że Molly też otworzyła się na ten sektor i posiada swój dom pogrzebowy. Także zabicie jej byłego męża wcale nie byłoby takie trudne, a tym bardziej pozbycie się ciała. Wszystko wyszło by idealnie, gdyby nie wspomniała, że potrzebuje trumnę, przez wiadomość na tinderze. Cóż, nie była urodzonym mordercą, zresztą nawet nie zamierzała zabić go naprawdę.
- Nie doceniasz mnie. - odpowiedziała unosząc brew z miną jakby sugerowała, że już planuje w głowie morderstwo idealne, gdzie w rzeczywistości wiadomo. Raczej nie byłaby zdolna do czegoś takiego, chociaż nie wiadomo jakby to było, gdyby ktoś ją zaatakował, a ona musiałaby się bronić. W każdym razie, słuchała tego co ma do powiedzenia Molly i w sumie była z niej dumna. Wiele kobiet przecież nie potrafi odejść ot tak, nawet jak facet je uderzy. I wcale nie znaczyło to, że były gorsze, słabsze, czy cokolwiek…po prostu cieszyła się, że blondynce udało się wyjść bez uszczerbku na zdrowiu fizycznym. No i że miała do kogo zadzwonić, bo ile razy jest tak, że ofiara przemocy domowej jest zwyczajnie sama. I nie ma swojego koła ratunkowego.
- Przestań, nie możesz mieć pretensji do siebie. To nie twoja wina, po prostu go kochałaś, miałaś nadzieję na zmianę, tak? Nie zadręczaj się, jesteś wolna. - nie do końca wiedziała co powiedzieć w.takiej sytuacji, ale jednego była pewna, to nie była jej wina. I pretensje może mieć do byłego męża, że był takim frajerem, a nie dlatego, że z nim nie była.
- Princess Consuela Banana-Hammock. - to było pierwsze co jej przyszło do głowy i nawet nie przemyślała zanim powiedziała. Nie wiedziała nawet dlaczego do głowy wpadło jej nowe imię Phoebe z Friendsow, na jakie zmieniła w odcinku czternastym sezonu dziesiątego.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Stara panna z gromadą kotów. Dlaczego samotne kobiety nie były kojarzone z psami albo jakimiś chomikami tylko akurat z tym co Molly znalazła jakiś czas temu na wycieraczce? Naturalnie ona z tego będzie się śmiać gdy ktoś próbując jej dogryźć podsunie takie stwierdzenie ale faktycznie dotknął ją wielki zbieg okoliczności. Rozwód i kot w jednym czasie? Jeszcze brakowało żeby zaczęła rządzić partią polityczną ale o tym innym razem…
– Kupiłam zakład pogrzebowy – odpowiedziała po czym zapadła dwusekundowa grobowa cisza i Molly wybuchła szczerym śmiechem. Zbieg okoliczności? Ciężko stwierdzić ale sam fakt, że tak młode osoby pracują w tak niecodziennym biznesie sprawił, że humor blondynki z automatu stał się o niebo lepszy. Nawet przestała już rozważać opcje z morderstwem w tle i proszenie o pomoc w tej materii. Kto wie czy za jakiś czas ponownie nie zacznie nad tym rozważać ale póki ex trzymał się na odległość nie było ku temu większych powodów.
– Dręczą mnie myśli o straconych latach ale dobrze, że mam to za sobą. Chociaż bardzo bym chciała to czasu nie cofnę. Mam ogromną nadzieję, że spotka tego fiuta coś złego. Sprawiłoby mi to ogromną satysfakcję – uniosła kieliszek w geście toastu i nadziei na spełnienie pragnień. Kiedyś ktoś jej powiedział, że nie wolno życzyć źle drugiej osobie ale w tym wypadku czuła się całkowicie usprawiedliwiona. Mało tego, była święcie przekonana, że gnojek zasłużył na jakąś tragedię.
– Księżniczka! – wyprowadziła najszybszy wniosek z długiego imienia jednej z głównych postaci serialu „przyjaciele”, który skutecznie odświeżała w swej pamięci co jakiś czas. Serial miał tak dużo sezonów i odcinków, że mogła to robić wciąż i wciąż chociaż osobiście najbardziej podobały jej się sezony początkowe. Ale to tak już chyba jest, że pierwsze części nawet filmów zazwyczaj są najlepsze i przypadają nam do gustu.
– Tak teraz sobie myślę. Mam nadzieję, że przez te całe trumny i pogrzeby nie będzie między nami źle. Wiesz o czym mówię. Konkurencja itp. – dolała brakującego wina a chwilę później na kanapę wskoczyła ciężarna kotka oblizując pyszczek najpewniej po swojej rybnej kolacji co było od niej… czuć.
– Z kim pracujesz? – Molly pogłaskała grubą beczkę a ta odpłaciła się głośnym mruczeniem.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Właściwie to chciało jej się śmiać po usłyszeniu, że Molly kupiła dom pogrzebowy. Po pierwsze to nie spodziewała się po niej chęci pracy w tym biznesie - zresztą tak jak i siebie. Z drugiej strony teoretycznie blondynka była konkurencją, ale przecież ich relacja nie jest profesjonalna tylko osobista, więc…
- Nie myśl o tym jak o straconych latach. Pomysł jak…jak o lekcji? Podziwiam cię, że udało ci się go wyrzucić ze swojego życia, bo jest to naprawdę duże osiągnięcie. - i znowu, Saoirse nie była pewna, czy to co mówi.w ogóle jakkolwiek pomaga Molly, a może wręcz przeciwnie - irytuje ja - ale miała dobre intencje. - Nie możesz się zadręczać. To tak jak w jeździe samochodem. Jak będziesz ciągle patrzyła w lusterko wsteczne to daleko nie zajedziesz. Przeszłość jest ważna, ale nie można w niej żyć. - a takie podejście, gdzie ciągle żałujemy, myślimy i zastanawiamy się jak inaczej mogliśmy to rozegrać to właśnie patrzenie w lusterko wsteczne. Prędzej czy później się rozbijemy.
Księżniczka pasowało do zwierzaka, bo na pewno - jak to kot - pewnie będzie tak traktowana i przede wszystkim tak się zachowywać. Koty tak miały. A co do przyjaciół ona osobiście uwielbiała wszystkie sezony. I te pierwsze, i ostatnie, a Chandler i Monica to prawdziwe #relationshipgoals
- Z Virgie i Blakiem. - Saoirse na pewno wiedziała, że Molly zna Biondi, a Griffith? Na pewno go kojarzyła! Każdy go chyba kojarzył, niestety miał zła sławę. Poza tym Murphy na pewno kojarzyła Ivory, starsza siostrę Hughes, która została zamordowana, a oskarżonym był właśnie Blake - jej narzeczony. Co prawda nie wiedziała co o całej sprawie myślała Molly, a tym bardziej o jego uniewinnieniu, ale ona sama nigdy nie wierzyła w to, że mógł zabić jej siostrę. Oczywiście nie wszyscy w jej rodzinie tak uważali, ale mniejsza. - Daj spokój. Praca to praca, raczej nie przenoszę jej na prywatne życie. - no, może czasem czyta jakieś nowinki, czy ogląda Instagramie profile o pogrzebach, ale tyle.
- Co cię skłoniło akurat do pogrzebów? - tu pytała z czystej ciekawości, bo ona zwyczajnie była upalona, żaliła się Blake'owi, że nie ma pracy, że przez ojca nie może znaleźć żadnej dobrej i jakoś tak wyszło. Przypadek, taki prawdziwy.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

– To nie było tak, że nagle zrobiłam się mądrzejsza albo przejrzałam na oczy. Podniósł na mnie rękę i to był impuls. Być może jedyny jaki miałam szanse wykorzystać. Wiesz jak to bywa. Jeśli już biją, to zawsze przepraszają i mówią, że to ostatni raz. A głupie baby w to wierzą. Nawet nie chcę myśleć co byłoby gdybym wtedy nie zadzwoniła pod wpływem emocji do ojca. Wszystko zadziało się tak nagle, mam wrażenie, że spakowałam go w sekundę i wyrzuciłam za drzwi. Gdybym zaczęła zwlekać, analizować albo co gorsza słuchać jego biadolenia to nadal tkwiłabym tym bagnie po szyję – rozgadała się i to było genialne. Właśnie dokładnie tego potrzebowała. Po części, jakimś mikroskopijnym stopniu była z siebie dumna, że postąpiła tak a nie inaczej. Wypowiedziane głośno słowa przyniosły jej ulgę bo decyzja, którą podjęła była jedyna i słuszna.
– Masz rację. Liczę, że czas będzie działał na moją korzyść. Powinnam teraz powiedzieć, że mam dziecko i mam dla kogo dalej żyć ale mam kota, koty… więc też się liczy – puściła jej oczko uderzając swoim kieliszkiem w jej. Ponownie upiła wino odczuwając początki przyjemnego rozluźnienia. Niby nic wielkiego, zwykłe spotkanie pry butelce alkoholu a Molly była naprawdę zadowolona. Właśnie takiej normalności potrzebowała.
– Virgie nie widziałam jeszcze dłużej niż Ciebie i jeszcze się do niej nie odezwałam ale nadrobię to – głupio było obdzwaniać wszystkich na hura tuż po rozwodzie i trąbić na lewo i prawo „hej, odnawiam kontakty bo rozeszłam się z tym palantem, który nie pozwalał mi się z wami widywać”. Wszystkie zaległości trzeba rozsądnie nadrobić w odpowiednim czasie tak aby pogodzić prowadzenie firmy i mozolno urządzanie domu.
-Blake Griffith z Wami pracuje ? – uniosła brew przekrzywiając głowę w stronę barku. Jaki ten świat jest zajebiście mały.
– Poznałam gościa kiedyś w barze. Długo rozmawialiśmy w sumie o niczym. Nigdy więcej go nie spotkałam ale umie zapadać w pamięci – to przerażające jak często zdarza się, że każdy zna każdego chociażby przez znajomych. Po plecach Molly przeszedł dreszcz na samą myśl, że prędzej czy później pewnie wpadnie na swojego byłego.
– Jak Wam się pracuje w trójkę? – zapytała zbierając się jednocześnie do odpowiedzi na pytanie Sao. – Wygrałam sporo kasy i musiałam w coś zainwestować. Coś co nie będzie miał nic wspólnego z giełdą, żadnymi chorobami (heh) ani czymś co nie dawałoby mi spać. I tym sposobem wpadłam na pomysł zakładu pogrzebowego. Pogrzebałam w necie i znalazłam ciekawą propozycję. Odkupiłam firmę, doinwestowałam i nie żałuję. W sumie sama wiesz o czym mówię. Ten biznes nigdy nie upadnie – [ /b] podobnie jak w jeszcze kilku innych sferach życia, były kierunki, które zawsze będą miały rację bytu. Dla przykładu – stomatologia. Ludzie zawsze mieli i będą mieć problem z zębami ale po dłuższej analizie komu by się chciało użerać z lekarzami. Własna klinika stomatologiczna brzmi super ale o wiele więcej z tym zachodu.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Zmarszczyła brwi słuchając co ma do powiedzenia Molly. Blondynka miała szczęście naprawdę dużo szczęścia, ze te jedno jedyne nadużycie wykorzystała jako ucieczkę od toksycznego męża. Nie podzielała jednak jej zdania co do "głupich bab, które wybaczają i wierzą, że to jedyny raz", bo to na pewno nie tak, że one faktycznie w to wierzą. A zresztą, nawet jeśli wierzą to wcale nie oznacza, że są głupie. Po prostu potrzebują pomocy, a często boją się o nią nawet poprosić. Bo co ludzie powiedzą, a czy ktoś uwierzy, co ja zrobię sama, czy ktokolwiek będzie mnie chciał poza nim? Przemoc domowa jest okropna, a tonięcie w toksycznej relacji, wcale nie oznaczało, że ktoś jest głupi. Ktoś po prostu nie ma siły, toksyki nie stosują tylko przemoc fizyczna, ale też psychiczną. Uzależniają od siebie swoje ofiary, manipulują je. Jest takie powiedzenie: jak wrzucisz żabę do gotującej się wody to wyskoczy, jak wrzucisz ją do zimnej i będziesz ją gotować to…się ugotuje. I tak to właśnie wyglądało. Poczatki zawsze są piekne, później okazuje się, że nic tutaj nie jest piękne.
- Przemoc domowa nigdy nie jest wina ofiary i nie znaczy to o jej głupocie. - postanowiła to powiedzieć, mając nadzieję, że Molly nie odbierze tego źle. Po prostu chciała, żeby to było jasne. - I żyjesz przede wszystkim dla siebie, ale kot też jest dobrym powodem. - zaśmiala sie i pokiwała głową.
No tak, Saoirse nie spodziewała się tego, że Murphy nagle odnowi kontakty ze wszystkimi, z którymi jenurwala, po prostu powiedziała jej z kim pracuje. No i może z nią się widziała już wcześniejni jakimś cudem Biondi nie pochwaliła jej się, że widziała się z ich stara przyjaciółką? Dobrze jednak wiedzieć, że blondynka ma w planach odzyskać przyjaciół, bo bycie samotnym, zwłaszcza po rozwodzie, na pewno nie było niczym fajnym.
- Tak. - no, nie było co ukrywać tego faktu, bo pewnie takie rzeczy można było znaleźć w internecie, poza tym…co tu ukrywać? Nie jest to przecież żadna zbrodnia, nie? - Mi się pracuje dobrze. Właściwie nikt sobie nie wchodzi w drogę, znamy swoje obowiązki, a Blake jest całkiem spoko pracodawcą. - Oczywiście konflikt między Biondi a Griffith'em zachowała dla siebie, bo to nie jest jej sprawa do ibgadabia z przyjaciółką, a jakoś bardzo to na nią nie wpływa. Nadal nie zmieniła zdania na temat żadnego z nich, więc póki się nie pozabijali, a Serenity nie spłonęło - nie było najgorzej.
- Prawda. Ludzie zawsze będą umierać. Pamiętam w szkole na social studies - (wos?) - nauczyciel nam mówił, że pogrzeby i śmieci to pewne biznesy. Od śmierci nikt nie ucieknie, a śmieci też dużo produkujemy. I chyba coś w tym jest. - Oczywiście pomijając medycynę, naukę i tak dalej, bo to oczywista oczywistość, ale żeby być lekarzem czy naukowcem, trzeba ukończyć wymagające studia (i jednak trzeba być dobrym ze ścisłych przedmiotów), a żeby prowadzić dom pogrzebowy, wystarczy kurs. A nawet i nie, bo jak masz ludzi znających się na fachu, to tylko widniejesz jako właściciel i tyle.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

– Może powinnam zorganizować domówkę? Wprawdzie już trochę tu mieszkam ale na parapetówkę nigdy nie jest za późno. Co o tym sądzisz? Mogłybyśmy skrzyknąć kilku starych znajomych, wypić, trochę potańczyć i powspominać stare czasy – nawet jeśli pomysł brzmiał naprawę fajnie to Molly nie da rady z organizacją w pojedynkę. To wymaga dużej logistyki związanej nie tyle z cateringiem, bo to ogarnie ale z kontaktami z innymi ludźmi. Każdy telefon czy wiadomość byłaby związana z koniecznością tłumaczenia się co, dlaczego i po co. Nie chciała tego, nie miała na tyle siły żeby opowiadać swoją historię niczym zapętlony utwór. Sao byłaby zupełnie zwolniona z tej konieczności ale czy miała czas i chęci na wyskok rodem z czasów małolata?
– Pracodawcą? Czym się konkretnie zajmujesz słońce – przekrzywiła głowę w stronę barku mając głęboką nadzieję, że jej obowiązki to papierki, zamówienia itp a nie samo przygotowanie zwłok do pochówku bo chociaż żadna praca nie jest zła to ten kawałek chleba był cholernie trudny pod względem emocjonalnym. Przynajmniej dla samej Molly, która robiła to zaledwie może z 3 razy? Ludzi starszych ubierało się łatwo ale co z dziećmi i młodymi? Nie, na tym etapie swojej emocjonalnej burzy Murphy nie dopuszczała do siebie takich przykrych historii. Musiała się odciąć dla własnego dobra, które nareszcie po tylu latach stało się priorytetem.
– Pogrzeby i śmieci. Porównanie doskonałe – parsknęła śmiechem ubolewając nad głupotą nauczyciela. Mógł obok siebie zestawić dziesiątki zawodów, które zawsze będą miały rację bytu ale śmierć i śmieci w jednym szeregu były totalnie nie na miejscu.
– Zostawmy domy pogrzebowe – machnęła w końcu ręką dolewając wina do obu kieliszków. – Opowiedz mi coś więcej o tym co u Ciebie. Spotykasz się z kimś? – uniosła brew upijając znów kolejny łyk dobrego wino, którego procenty już śmiało krążyły w jej krwi. Może ona miała więcej szczęścia niż rozwódka a może inteligentnie korzystała z profitów wolności ?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Aż jej oczy zabkyszczaly na słowo parapetówka. No kurde, pewnie, że tak! Pomysł był w deche, a Saoirse chętnie jej pomoże. Wizja imprezy dobrze na nią podziałała, nie pamiętała kiedy ostatni raz na jakiejkolwiek była.
- O matko, tak. To najlepszy pomysł na jaki mogłaś dzisiaj wpaść. No i dzięki temu możesz odzyskać kontakt z tymi, którzy są tego warci. - ten kto przyjdzie to będzie znaczyć, że jeszcze się dla nich liczy, prawda? A jak ktoś przyjdzie tylko po plotki, to też szybko da się taką osobę wybadać. - Pomogę ci. - dodała po krótkiej pauzie kiwając przy tym głową. Skoro umiała organizować pogrzeby, to z imprezą tez nie powinno być problemu.
- Jestem funeral planner. - odpowiedziała rozbawiona, bo uwielbiała tak nazywać swoje zajęcie w domu pogrzebowym. Była zdania, że skoro są wedding plannerzy, to może byc i funeral, co za problem? Jedno i drugie potrzebne na rynku. Trupów niestety nie malowała, bo fucha była zajęta przez Virgie, ale w sumie czasami myślała o jakimś kursie w razie jakby Biondi, ale nie wiedziała jakby się na to zapatrywała V. Z malowaniem zwłok chyba by nie miała problemu, już się oswoiła z tematem śmierci i z tym, że ludzie umierają w każdym wieku. Wiadomo, młodego i dziecka szkoda bardziej niż starych, ale praca to praca, starala się podchodzić do tego bez emocji, tak jak jej poradziła Virgie (chociaż oczywiście nie była zimna jak lodowiec na Antarktydzie). Potrafiła to zrównoważyć.
- Jakby tak na to spojrzeć zupełnie obiektywnie, to tak. W końcu pogrzeb to taka trochę utylizacja człowieka. - nie uważała nauczyciela za idiotę, powiedział prawdę i w sumie nie porównał tych dwóch branż. Po prostu powiedział, że obie są przyszłościowe i raczej zawsze będzie na nie popyt. Tak zwyczajnie, powiedział zupełna prawdę.
- Nie. Ale założyłam Tindera, liczy się? - przewróciła oczami, bo Sao to chyba będzie stara panną, zresztą jakoś nie miała ciśnienia na związki. Zwłaszcza ostatnio, kiedy jej życie obróciło się o 180 stopni, nie myślała za bardzo o randkach i innych takich bzdurach. - Nie miałam do tego głowy, ale w sumie czym jest miłość? I czy w ogóle istnieje? - uniosła nieco brwi, po czym machnęła ręką, bo z.drugiej strony jej osobiście nikt nie zranił, szczęściara. Tzn. nie bezpośrednio, bo jednak trochę czuła się dotknięta skokiem w bok swojego taty, co czasami uznawała w ogóle za absurdalne, ale kurcze nie mogła tego pojąć. Widziała, że rodzice się kochali, więc czemu? I jakim cudem jej mama nadal z nim jest? Właśnie przez to uważa, że miłości nie ma, że to tylko fantazja.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Molly poruszyła się niespokojnie natchnięta przez żywą reakcję rozmówczyni. Sama podchodziła do pomysłu z dystansem ale jeśli Sao jest tak bardzo chętna do pomocy to i ona jest w stanie wmówić sobie, że plan jest genialny. Jej dom był przestronny a sam salon pomieściłby spokojnie kilkanaście osób choć wątpiła że aż tylu by ich przyszło. Byli znajomi, z którymi straciła kontakt dawno temu nie mieliby wspólnego języka więc pozostała jej garstka przyjaciół i jeśli nikomu by to nie przeszkadzało ich znajomi. Molly nie miała nic przeciwko temu żeby udostępnić własne cztery kąty do zabawy. Wiele by ją to nie kosztowało bo jedzenie to kwestia cateringu, alkohol to jeden wypad do sklepu a sprzątaniem zajmą się dwie panie polecone od sąsiadów. Z tego co zdążyła się zorientować to rodzina obok regularnie korzystała z usług firmy oferującej porządki. Do wieczora dnia następnego wszystko powinno wyglądać jak wcześniej.
– Gdzie to już wiemy, kwestia kiedy? Najlepsza byłaby jakaś sobota… w grudniu? – uniosła brwi starając się zapomnieć, że ma jakieś obowiązki, z których musi się wywiązać. Przy dobrych wiatrach do pracy trafi w poniedziałek koło południa a nawet gdyby nie to świat się przecież nie zawali. Ekipa, z którą współpracowała była ogarnięta i spokojnie da sobie radę bez kapitana na pokładzie. Jedyny problem na ten moment stanowił kot, który do tego czasu urodzi maleństwa. Cóż… najwyżej cała kocia rodzinka wyjedzie na weekend do Desmonda. Ucieszy się… bardzo.
– Coś w stylu lat 60,70 czy zupełna dowolność? – uniosła spojrzenie na sufit przygryzając policzek od środka.
– Byłam kiedyś, chyba jeszcze na studiach na imprezie gdzie każdy musiał mieć na sobie chociaż akcent danego koloru. A może poszłybyśmy w tym kierunku. Wiesz, takie… pink party! – pstryknęła palcami zdecydowanie chcąc zobaczyć panów w różowych koszulkach albo chociaż skarpetkach. Z przyczyn oczywistych odpadała impreza w strojach czarnych bo tego Molly, Sao i Vi miały po dziurki w nosie.
– Tindera? Nigdy nie miałam. A tam nie umawiasz się z kimś głównie na bzykanie? – po tym całym związku zamkniętym niczym jakaś puszka z rybami Murphy w niektórych tematach była o 100 lat za całą resztą. Coś słyszała, coś widziała, owszem, wiedziała, że dzwoni ale w którym kościele? Cholera wie. – Pokaż mi jak to wygląda i jak się tym bawi – podwinęła nogi pod tyłek dopijając kieliszek do końca. Może i ona powinna pobrać taką apkę? Najpewniej służyłaby jej jedynie do poprawy humoru ale dobra i taka rozrywka w zimowe, długie wieczory.
Blondynka pokręciła głową. Definicja miłości była dla niej teraz bardzo prosta – Jest przyzwyczajenie i pożądanie – wzruszyła ramieniem nie chcąc dorzucać nic więcej. Im więcej wspólnych decyzji łączy dwójkę ludzi tym ciężej jest się im rozstać przez co krótsze stażem związki mają mniejsze szanse na przetrwanie niż te długoletnie.

autor

Zablokowany

Wróć do „Domy”