WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Zablokowany
Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nigdy nie wiadomo jak skończy się nasz dzień. Oczywiście wygodą byłaby świadomość jakie tym razem kłody rzuci nam prosto pod nogi los, ale z drugiej strony to przypadki zawsze okazują się tymi najciekawszymi częściami dnia... właściwie całego życia. Ludzie, których pojawienia się nie spodziewamy. Obrót wydarzeń, do którego sami z własnej woli pewnie byśmy nie doprowadzili. W pewnym momencie zupełnie niespodziewanie znajdujesz się w miejscu, którego byś nie przewidział i są dwie drogi: albo jest to miłe, albo potrzebujesz czasu, by się przystosować. Każdego dnia kładąc się spać, gdzieś w tle krąży myśl o następnym dniu z nadzieją, że przypadek jaki stanie na drodze będzie tym szczęśliwym. Hudson szczerze na to liczyła, choć nieustannie - od blisko roku - stąpała po kruchym lodzie, a jednym z zawiłych przypadków jakie mogły stanąć na jej drodze był jej narzeczony. Były w zasadzie. Nie było dnia w którym nie żałowała tego jak postąpiła, ale nie była głupia i zdawała sobie sprawę, że choć będzie jej to ciążyć do końca swych dni i tak nie może już niczego zmienić.
Czasami po przebudzeniu dopada nas takie przeczucie, że coś wydarzy się danego dnia, ale jedyne co pozostaje to czekać, bo nigdy nie wiadomo co to będzie i kiedy nastąpi. To jedno z tych nieprzyjemnych odczuć, wiercących przysłowiową dziurę w brzuchu i odbierających apetyt na śniadanie. Dziś dopadło właśnie Polę, więc jedyne co była w stanie to zwlec się niechętnie z łóżka, zarzucić luźne ubranie i pognać do pracy… choć w zasadzie to nie była jej oficjalna praca i chyba nie powinno się tego tak określać, skoro robiła to z czystego serca nie licząc na jakąkolwiek zapłatę. Wyprowadzała regularnie psy pewnej starszej pani i robiła jej okazjonalnie zakupy, gdy tego potrzebowała. Nie miała pojęcia, że każdego dnia od miesiąca zbiegając po schodach w dół mijała jedno mieszkanie, za drzwiami którego skrywał się on. Tego dnia przemknęła jak każdego poprzedniego, by wykonać swoje obowiązki. Swego rodzaju wolontariat tam stał się dla niej rutyną, bo uwielbiała czas poświęcony na opiekę nad zwierzętami. Tradycyjnie zgarnęła kilka psów na spacer po pobliskim parku, a gdy się wyszalały wracała do domu starszej pani, by oddać je nieco uszczęśliwione. Pewnie trochę za wcześnie pomyślała sobie, że to śmieszne przeczucie o poranku było efektem niewyspania i niepotrzebnie się martwiła. Nie spodziewała się jednak, że wkraczając do klatki schodowej budynku, który zamieszkiwałavkobieta wpadnie na… — Dexter— …niego. Nieprzyjemne ciepło zmieszało się w jej ciele z dreszczem jaki przeszedł ją przy pierwszym spojrzeniu mężczyzny. Uczucie tęsknoty stłumione zostało wstydem, który gdyby przybrał postać ognia strawił by ją w ułamku sekundy. Chciała uciec, zapaść się pod ziemię, zniknąć na dobre, bo żadne słowa nie naprawią tego co zepsuła i nie wymarzą bólu jaki mu zadała, a przecież ostatnie czego chciała to zranić człowieka, którego kochała całym sercem...jednak on nie mógł tego wiedzieć. Nic nie wiedział, bo nigdy nie zdobyła się na odwagę, by dać mu odpowiedź na pytanie, które z pewnością maltretowało go zaraz po tych wydarzeniach…
Dlaczego? Po tych pięciu latach już sama nie wiedziała dlaczego to zrobiła…

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

outfit

To nie był jeden z tych dni na dzikie szaleństwa i odloty. Przynajmniej nie dla niego. Cały ostatni tydzień przyniósł mu sporo spokoju i właściwie trudno było mu na to narzekać. Nie spotykały go żadne rewelacje osobiste ani zawodowe. Wszystko po prostu toczyło się przed siebie. Nie musiał siedzieć nad żadną nową i palącą sprawą. Cały wydział skupiał się na niedomkniętych wątkach, próbując uporządkować wszechobecny burdel, a przy okazji odnaleźć to jedno brakujące ogniwo, które potrzebne jest, aby rozwikłać sprawę wiszącą nad nimi od lat. Dexter również dał porwać się temu klimatowi. Szykowało mu się kilka wolnych w dni, w których chciał po prostu zadbać o siebie. Do wczoraj nie próbował jednak wykręcić z roboty stu dwudziestu procent. Dopiero w ostatni dzień poczuł, że jest gotów oddać się tematowi całkowicie. Nawet nie zauważył, kiedy minęły godziny jego dyżuru i kiedy zrobiło się ciemno. Kiedy minęła druga w nocy stwierdził, że szkoda już iść do domu, lepiej utonąć w papierkowej robocie. Posiedzi tu do granic wytrzymałości, ten dzień prześpi, a potem się zobaczy. Wyszedł z posterunku mniej więcej w momencie, w którym zaczęła pojawiać się w nim poranna zmiana. Po drodze skoczył nawet na porządne śniadanie, bo nocna pizza raczej nie przybliżyła go do długowieczności. Wracając do domu właściwie nie czuł zmęczenia. Był pewny, że jak tylko weźmie prysznic i się położy, to zaśnie w sekundę. Jego organizm był jednak na tyle nakręcony, że sprawiał wrażenie gotowego na nowojorski maraton. Dex nie miał zamiaru dać się oszukać. Wchodził po schodach własnej klatki schodowej nie spiesząc się, obracając kluczami w palcach. Fakt, że nie rozpoznał jej błyskawicznie i wydała mu się jakąś głupią pomyłką był wystarczającym dowodem, że faktycznie był zmęczony. Z niepewności wybudził go dopiero jej głos.
- Co do ku... - przerwał, bo to był jednak kiepski początek dialogu. Pochwalenie się faktem, że pamiętał, jak miała na imię, też raczej na nikim nie zrobi wrażenia. Pokonał pozostałe schody, podszedł do drzwi swojego mieszkania i włożył klucz do zamka.
- W czarnym ci faktycznie bardziej do twarzy - mruknął, przekręcając klucz w odwrotną stronę niż powinien. Szarpnął za klamkę, zaskoczony, że mechanizm się nie poddawał. Zmielił w ustach przekleństwo, znów zabierając się za przekręcanie kluczyka, tym razem we właściwym kierunku. Czuł, że robi mu się jednocześnie wyjątkowo zimno i duszno. W tym momencie wolałby chyba żeby to były objawy korony, a nie spotkania uciekającej panny młodej.
Obrazek
Dream a little dream of me
Make me into something sweet
Turn the radio on, dancing to a pop song
Fuck it, I love you

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Dexter, tak. Stało się, zdecydowanie wypowiedziała na głos jego imię z pewną nutą niedowierzania, wręcz zaskoczenia. Czy powinno jej to dziwić, że w końcu na niego wpadła? Chyba nie bardzo, w końcu była w mieście już blisko rok i za swój sukces mogła uznać, aż tak długie trzymanie się na wodzy i unikanie go. Szczególnie jeśli miałaby tu wziąć pod uwagę fakt, że mieli teraz wspólnych znajomych. To jej zasługa, bo to ona wciągnęła go do tego grona, które opuściła wraz z nim na czele znikając z deszczowego Seattle i zaszywając się w Australii skąpanej w słońcu. Pomimo tych wszystkich zmiennych nie spodziewała się tego spotkania. Nie dziś, nie w tej chwili.
Bała się.
Czuła niepokój, który właśnie rozchodził się nieprzyjemnie po całym jej ciele. Chłodny dreszcz przeszył jej skórę, a na plecach wręcz czuła mrożący krew w żyłach oddech. Oddech bezlitosnej prawdy, której on chyba…
...nie chciał słyszeć. Tak desperacko szarpał się z tymi drzwiami jakby chciał uciec, tak jak ona tamtego pamiętnego dnia, który miał należeć do tych najszczęśliwszych w ich życiu. Teraz już nie było ich, teraz był on i ona. To bolało, czuła to gdzieś w okolicach, w których powinno znajdować się czułe i kochające serce, które biło dla niego. To jednak minęło, prawda? A przynajmniej powinno, więc czemu nigdy nie potrafiła pogodzić się ze swoją decyzją, choć rozum na przekór tym wszystkim uczuciom podpowiadał, że to była dobra decyzja.
W czarnym ci faktycznie bardziej do twarzy. Kwaśny uśmiech wdarł się na jej twarz, co raczej bliższe było grymasowi. — Zasłużyłam sobie — odpowiedziała cicho, choć to akurat nie było czymś, co wzięłaby sobie do serca. Z resztą nie miała takich praw, pozbawiła się ich porzucając go przed ołtarzem.
Przez ten czas spędzony z dala od Seattle kreowała w swoich myślach ogrom scenariuszy ich spotkania po tym wydarzeniu i każde z nich było przeszyte szczerą nienawiścią wyrażoną w słowach, gestach i spojrzeniu; a trzeba zaznaczyć, że to nie lada sztuka wyobrazić sobie Dextera w tym przesiąkniętym złością wydaniu, kiedy wciąż w pamięci miała ich dobre momenty, czułe chwile i miłość, która dla znajomych czasami wydawała się przytłaczająca.
Co więc poszło nie tak? Kilka złych przemyśleń i jedna nieprzemyślana decyzja, ot co się stało.
Pokonała kilka schodów, by ostatecznie stanąć za nim, a kiedy skupiony był na szamotaniu się z klamką, wydusiła z siebie, coś co powinna powiedzieć lata temu. — Przepraszam — bo już dobrze wiedziała, że żadne słowa i szczegółowe wyjaśnienia niczego nie zmienią. Nawet to jedno, choć wybrzmiało szczerze i głośno nigdy nie będzie wystarczające.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Dexter przez długi czas wychodził ze skóry, by wymazać z własnej głowy i życia swoją byłą. Nie chciał wyprowadzać się z miasta, nie chciał wysadzać w powietrze miejsc, w których wspólnie bywali, nie chciał nawet całkowicie odciąć się od ich wspólnych znajomych. A właściwie jej znajomych. Nie poznałby większości z nich, gdyby nie związek z Polą. Z drugiej jednak strony, to ona uciekła. Nie tylko z okolicy, ale i z miasta, kraju, a nawet kontynentu. Nie mógł się zdecydować, czy w ogóle go to zaskoczyło, gdy wreszcie dotarła do niego ta informacja za pośrednictwem rozmaitych plotek. Czuł, że wciąż ma prawo tu być, wciąż żyć, jak gdyby nigdy nic, pokazując wszystkim wokół własną postawą, że nie zna żadnej Apolonii, w życiu nie oszczędzał na pierścionek zaręczynowy i że przecież jest zatwardziałym kawalerem z wyboru. Większość osób w jego otoczeniu zaakceptowała ten stan rzeczy, po prostu przyzwyczajając się do tych jego durnych zasad. Kto by pomyślał, że najmocniej z tego wyłamie się własnie panna Hudson?
- Mphm - mruknął, dusząc w sobie kolejne słowa. Oczywiście, że sobie zasłużyła. Zasłużyła sobie na znacznie więcej gorzkich słów i czynów. Niech on tylko zbierze się w sobie i weźmie głęboki oddech. On już jej pokaże, na co sobie zasłużyła. Zniszczy ją z mocą tysiąca słońc, pożałuje, że kiedykolwiek zrobiła mu krzywdę i wreszcie to ona zacznie cierpieć, a nie on, a tak w ogóle to...
- Cholera - warknął, słysząc niepokojący szczęk w zamku tuż po jej przeprosinach. Lekki zwrot głowy, który wywołała tym prostym stwierdzeniem, zmylił go. Myślał, że złamał sobie klucz, popsuł zamek i już nigdy nie dostanie się do środka. Na szczęście otrzeźwienie przyszło w sekundę po tej myśli, a spokojny głos w głowie wytłumaczył mu, że niczego nie zepsuł, po prostu wreszcie je otworzył. Nacisnął klamkę i pchnął drzwi, robiąc krok przed siebie. Chciał wejść do środka, zamknąć za sobą bez słowa i w ten teatralny sposób zniknąć z jej życia na dobre. Ale nie. Nie mógłby tak zrobić. Plułby sobie w brodę, że w żaden sposób nie wykorzystał tej okazji.
- Co z tego, Apolonia? - zapytał, obracając się przodem do swojej eks. Nie miał w zwyczaju mówić do niej w ten sposób, ale czuł, że zdrobnienia nie pasują do myśli, którą jej przekazywał.
- Co z tego, że mnie przepraszasz po kilku latach? Co ja mam z tym niby zrobić, czego oczekujesz, co? Wybaczenia? - dodał, przekraczając próg z powrotem tak, aby znaleźć się razem z nią na korytarzu. Jak walczyć, to na tym samym terenie. Trzeba było rozegrać to uczciwie.
- Proszę bardzo. Wybaczam. Możesz czuć się rozgrzeszona, snu ci dziś nie zmącą wyrzuty sumienia, Święty Mikołaj skreśli cię z listy dzieciaków, dla których planował rózgę. - Jego głos był zadziwiająco pewny i stabilny. Bez problemu mogła w nim usłyszeć zmęczenie i żal, ale brakowało w nim wściekłości, nie było nienawiści, nadziei ani próśb.
- I co teraz? - dopytał, unosząc brwi z zaciekawieniem, jakby faktycznie oczekiwał, że diametralnie się coś w niej odmieni.
Obrazek
Dream a little dream of me
Make me into something sweet
Turn the radio on, dancing to a pop song
Fuck it, I love you

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie uciekła z Seattle by zacząć nowe życie z dala od wszystkich których kochała, motywowana i napędzana panicznym strachem przed skutkami błędnej decyzji skryła się tam, gdzie te obawy jej nie dotykały. Przez tych kilka lat udawało się jej żyć w beztrosce, kiedy bezinteresownie pomagała zwierzętom i poznawała nowych ludzi jednocześnie się do nich nie przywiązując.Każdy wiedział, że coś poważnego przywiało ją do Australii czy Afryki, ale nie otwierała się przed ludźmi, bo prawda jest taka, że nie było się czym szczycić. Pewnie nie wrocłaby, gdyby nie pogarszający się stan kuzynki i rosnąca obawa, że nie zdąży się z nią zobaczyć. To zepchnęło na bok błędy sprzed lat, z którymi teraz musiała się w końcu zmierzyć.
Nie mogła już dłużej uciekać. Nie teraz, kiedy stał przed nią on - taki opanowany, chłodny, nerwowy. Inny, bo już nie jej. Inny, bo jego spojrzenie było tak obce, przepełnione czymś, czego nigdy wcześniej do niej nie czuł. Sprawiało, że czuła chłód, niepokój i smutek. Gdyby poznała takie oblicze Dextera, kiedy jeszcze byli razem pewnie zalałaby się łzami i pytała bezradnie: Kim ty jestes? Teraz jednak dobrze rozumiała, że sama go stworzyła. Stał się taki wobec niej na jej własne życzenie. Musiała to zaakceptować, nie było więc łez, a cicha powaga, za którą skrywała cały swój smutek, bo wiedziała, że to nie jest jej najgorszy koszmar z którego jeszcze przyjdzie się jej wybudzić, a jawa. Smutna, łamiąca serce prawda.
— Niczego od ciebie nie oczekuję — powiedziała spokojnie, nawet jeśli wpatrując się w jego oczy przepełnione żalem i zmęczeniem, resztki jej serca pękały raz po raz otwierając te stare rany, które zadała nie tylko jemu, ale i samej sobie. — Jak mogłabym po tym co z nami zrobiłam? — zapytała się cicho z trudem przyznając, że to nie była dobra decyzja. Jeśli sądził, że będzie się wypierała odpowiedzialności za to co ich spotkało to się mylił. Może przez te lata bała się spojrzeć mu w oczy, głównie dlatego, że nie chciała zobaczyć bólu jaki mu wtedy sprawiła, ale to nie oznaczała że była zamknięta na swoje błędy. Nie zamiatała ich pod dywan, dlatego konfrontacja z nim ją przerażała. Tamta ucieczka to był największy błąd jej życia, nieodwracalny zarazem, więc jak mogła czegokolwiek oczekiwać?
— Nie potrzebuję też twojego wybaczenia Dexter, skoro sama sobie wybaczyć nie potrafię — dodała, a lekkie westchnienie wyrwało się z jej lekko rozchylonych ust. Bez trudu wyłapała w jego tonie zarówno zmęczenie i żal, którego nie będzie mogła złagodzić, nawet jeśli dałaby teraz wszystko za ten jeden taniec, którym zmywali wspólnie wszelkie bolączki. Stał teraz przed nią i nie oczekiwał wyjaśnień. Każdy jego gest tylko utwierdzał ją w przekonaniu, że jednego czego pragnie to stracić ją z oczu, zniknąć za drzwiami mieszkania i zapomnieć o tym spotkaniu. Nie mogła go za to winić, ale w końcu po tych wielu latach miała go przed sobą i choć było to spotkanie zupełnie nieplanowane coś w niej się przełamało. W końcu stojąc pod ścianą została zmuszona do zebrania w sobie odwagi, by powiedzieć chociaż raz to jedno słowo, które i tak niczego nie zmieni. — Przepraszam, że musiałeś tyle czekać na to z mojej strony i wiem, że teraz moje słowa są dla ciebie bezwartościowe, a każde wytłumaczenie błahe...ale…— spojrzała na niego nie szczędząc mu szczerości — prawda jest taka, że mam kiepskie uzasadnienie tamtych zdarzeń. Po prostu stchórzyłam, a później było już za późno by cofnąć bieg zdarzeń — wszakże kim by była, gdyby zrzuciła na niego bombę jaką stanowiło kilka wieczorów przed ślubem. Tych przepełnionych testami ciążowymi, wątpliwościami, winem i zbyt bliskimi rozmowami z Jasonem, którego jak sądziła wciąż uważał za przyjaciela. Nie zamierzała już bardziej rujnować mu życia, wystarczy, że zrujnowała ich przyszłość pięć lat temu.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Sherwood zaczynał czuć, że ta rozmowa mocno odbije się na jego zdrowiu psychicznym i fizycznym. Będzie żałował zarówno prowadzenia tego dialogu jak i jego przerwania. Na pewno nie pośpi sobie błogo w najbliższych dniach, co odbije się na jego pracy, a związana z tym frustracja odbije się na wszystkim innym, co tylko możliwe. A niech to wszystko szlag jasny trafi. Nie miał pojęcia, co miałaby powiedzieć, aby zrobiło mu się lepiej, żeby poczuł, że jest z nim fair i że właśnie to było jedyną słuszną opcją. Jednocześnie jednak był pewny, że to, co od niej słyszał, nie spełniało tych wymagań w żadnym stopniu. I pomyśleć, że miał do czynienia właśnie z Polą. Polą, którą cenił zawsze za inteligencje oraz to, że znała go jak nikt inny. A tu proszę. Kompletne zagubienie i niezrozumienie. Nie byli w stanie w tym momencie znaleźć nici porozumienia.
- Doprawy? Nie wydawałaś się jakaś skruszona i zabiegająca przez ostatnie lata. - Wywrócił oczami, denerwując się na siebie, że budzą się w nim gesty jak w obrażonym nastolatku. Powinien być ponad to. Był przecież dorosłym mężczyzną, starszym od niej. Z porządną pracą, dobrym życiem i uczciwym sercem. Problem w tym, że jakoś tak w tym momencie ani trochę nie czuł się sobą. Już dawno nie czuł się tak absolutnie oddalony od samego siebie.
- Stchórzyłaś? Niby przed czym? - Miał wrażenie, że cofnął się do szkoły średniej i ponownie stoi przed własną nauczycielką fizyki, która tylko z niego szydzi i oczekuje poprawnych odpowiedzi, a kiedy zaczyna mu dany temat wyjaśniać, brzmi, jakby mówiła po czesku. Tak bardzo chciał to już wszystko pojąć, mieć z głowy i czerpać z tego radość, ale po prostu nie był w stanie.
- Co cię przeraziło? Instytucja małżeństwa? I tego niby nie mogłaś mi powiedzieć? Nie mogliśmy przełożyć ślubu albo w ogóle go odwołać? Sensem tego wydarzenia nie był papierek, tylko ty. - Potarł skroń, czując zbliżający się do niego ból głowy. Jakim cudem byli w stanie tak bardzo nie rozumieć się na płaszczyźnie własnej miłości? Dexter obawiał się, że coś go omija. Że nie widzi jakiegoś śladu. Przestępca gra mu na nosie, a jego omija coś, co ma na wyciągnięcie ręki. Ostatni element układanki. Ale on wcale nie był w pracy, tylko rozmawiał z kobietą swojego życia. To chyba nie powinno przypominać śledztwa.
- A może po prostu przestraszyłaś się nagle mnie? Doszłaś do wniosku, że cały nasz związek jednak ci się nie podobał i potrzebowałaś końca? Jeżeli tak było, powinnaś mi powiedzieć. Być uczciwa i powiedzieć mi to wszystko prosto w twarz. A nie chciałaś mnie szanować na tyle żeby wyjaśnić to dzień, dwa, rok później? Nawet teraz coś, kurwa, kręcisz. - Zaczął się wreszcie naprawdę irytować. Spiął mięśnie, gotowy do boju. Wraz z kolejnymi słowami jego głos stawał się bardziej szorstki i głośny. Nie dotarł do krzyku, ale to już nie była zwykła pogawędka. Odchrząknął, karcąc się za te puszczone nerwy.
- Możesz teraz wejść i spróbować ze mną porozmawiać. Albo możesz ponownie spierdolić. Tym razem skuteczniej. - Zapraszającym gestem wskazał na drzwi mieszkania. Chciał żeby faktycznie weszła i poświęciła mu moment. Nie wiedział, czy jest na to gotowy, ale to się po prostu musiało stać. Miał już dość bycia jedynym niepoinformowanym.
Obrazek
Dream a little dream of me
Make me into something sweet
Turn the radio on, dancing to a pop song
Fuck it, I love you

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nawet nie zauważyła kiedy zaczęła bawić się swoimi roztrzęsionymi dłońmi. Nie przywykła do tego widoku, do tego Dextera. Rozdrażnienie, nerwowość, wyrzuty - wszystko na co szczerze sobie zasłużyła było dla niej zupełnie obcym obliczem człowieka, którego kochała. Pamiętała (aż za dobrze) tamten wieczór podczas którego się poznali, zażarcie pielęgnowała go w swojej pamięci nawet po tym jak wyjechała na zupełnie inny kontynent zostawiając go za sobą, ze złamanym sercem i bez jakichkolwiek wyjaśnień. Teraz musiała przełknąć to całą gorycz jaką emanował względem niej, bo sama do tego doprowadziła. Jednak świadomość swoich błędów to jedno, a zmierzenie się z konsekwencjami to zupełnie inna bajka. Pewnie dlatego w głębi siebie łamała się na milion drobnych kawałków, czego za wszelką cenę nie chciała pokazać, bo ostatnie czego chciała to by pomyślał, że teraz próbuje go wziąć na litość swoimi wielkimi sarnimi zaszklonymi oczętami. Nie, nie było tutaj miejsca na jej ból, pozostała jedynie szczera skrucha w drżącym głosie, kiedy próbowała poskładać słowa w logiczną całość po tym, jak wysłuchała wszystkiego co miał jej do powiedzenia.
— Dzisiaj nie ucieknę — odpowiedziała, a po złożeniu tej cichej obietnicy niepewnie przekroczyła próg jego mieszkania. Jak nikt inny zasługiwał na słowa wyjaśnienia z jej strony, szkoda tylko, że sama go od lat poszukiwała. To co przed laty wydawało się jej oczywistym i słusznym wyborem (podjętym w stresie i bez szczegółowej analizy) teraz wydawało się największą głupotą jej życia, więc jak miała powiedzieć mu prosto w oczy, że przekreśliła to wszystko co mieli tylko przez swoją głupotę i strach.
Nie odważyła się wejść dalej, przekroczyła próg, zrobiła może trzy kroki i spojrzała na niego w końcu choć na moment nie uciekając spojrzeniem gdzie popadnie. — Każdego dnia będę żałować tamtej decyzji Dexter… tego, że uciekłam zostawiając cię bez słowa wyjaśnienia — którego w zasadzie sama wciąż poszukiwała. Mogła poszczycić się tylko parszywym tchórzostwem, więc czy to taki dziwne, że nie paliło się jej do wyjaśnień. Jak miałaby ubrać wtedy w słowa swoją głupotę? — Nie potrafiłam spojrzeć ci w twarz… dalej mam z tym problem — i nie kłamała, choć były momenty podczas których zatrzymywała na nim dłużej swoje spojrzenie, ostatecznie i tak uciekała gdzieś wzrokiem.
— I dobrze wiesz jak bardzo pragnęłam małżeństwa, rodziny... — dzieci i... Pragnęła tego właśnie z nim, a później to zepsuła. —...ciebie. Uwielbiałam nasz związek, wciąż uważam, że to najlepsze co mnie w życiu spotkało — pamiętała te tygodnie zbliżające się do ślubu, kiedy dbała nad każdym detalem by był idealny. Tak wielu rzeczy podjęła się samodzielnie, bo z trudem ufała specjalizującym się w tym ludziom. To głupie, ale nawet nie zdawała sobie sprawy jak wiele robiła, by nie myśleć tylko o tym, czy zobaczy go całego następnego dnia. Podczas jego nocy zerwanych w pracy oddawała się przygotowaniom do ślubu, by tylko odpędzić na boczny tor wszelkie zmartwienia związane z wykonywanym przez niego zawodem. Tak późno zdała sobie z tego sprawę… może gdyby wcześniej zrozumiała swój problem udałoby się im go wspólnie naprawić, ale… — Wszystko stało się tak nagle. Na dwa dni przed ślubem zorientowałam się, że mogę być w ciąży i nim zrobiłam test uderzyło we mnie tak wiele sprzecznych odczuć… po pierwszej fali radości odezwał się we mnie strach, który zbyt długo tłumiłam będąc z tobą w związku. Nie byłam w ciąży, ale w raz z negatywnym wynikiem testu te myśli nie uciekły, wręcz nie dawały mi spokoju. Twoja praca zawsze mnie stresowała. Nigdy o tym nie rozmawialiśmy, bo nie dopuszczałam tego do siebie, a później na próbnej kolacji jedna żona twojego kolegi żartobliwie mnie zapytała, czy wiem na ile nieprzespanych nocy się piszę. Wiem, że to nie jest dla ciebie żadne wytłumaczenie. Wiem, że powinnam wtedy z tobą porozmawiać. Wiem też, że spanikowałam i dość szybko pożałowałam swojej decyzji…a później nie miałam już odwagi spojrzeć ci w oczy — może spodziewał się innych wyjaśnień, ale tylko takie posiadała. Jedyne szczere.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie był pewny, czy już jej ufa. Ostatnio przecież też nic nie wskazywało na to, aby miała uciec. Jaką więc miał gwarancję, że tym razem zostanie do końca? Zdecydowanie bardziej spodziewał się tego przy ich ostatnim spotkaniu, które tworzyło wokół siebie dużo mniej możliwości ewakuacji. Przypadkowa rozmowa w jego mieszkaniu w ogóle nie była uspokajająca, ale była jedynym, co miał. Musiał po prostu trzymać się myśli, że jakoś to będzie. Zamknął za nimi drzwi, wszedł za nią do mieszkania, przechodząc kilka kroków dalej. Kiedy się zatrzymała, zrobił to samo. To chyba nie był klimat na goszczenie jej kawą i ciastkami w salonie. Zresztą, nie miał chyba żadnych ciastek. Zjadł przedwczoraj paczę chipsów do filmu, ale żeby ciastka? Ach, Dex. To nie było teraz ważne. Sherwood bardzo chciał znaleźć coś, co go rozproszy, ale wiedział też, że nie powinien. Zebrał się w sobie i skupił uwagę na Hudson. Dzielnie przyglądał się jej z uwagą, starając się nie spuszczać z niej wzroku i nie złościć się, że ona momentami unikała jego spojrzenia. To było zrozumiałe. Winni popełnienia przestępstw w afekcie lub po prostu pierwszych zbrodni często bali się patrzeć prosto w oczy wymiarowi prawa. Niby był do takich dialogów przyzwyczajony, a jednak było mu wyjątkowo nieswojo. Kusiło go nawet z początku żeby jej przerwac. Prychnąc z pogardą, zaśmiać się, dopytać. Biorąc pod uwagę ostatnie lata, trudno było mu uwierzyć, że faktycznie tego żałowała i że nie ma na tyle jaj, aby patrzeć mu w oczy. Że to nie jest tylko walka o uniewinnienie. Kilka komentarzy cisnęło mu się na usta również w momencie, gdy nazwała ich związek najlepszym, co ją w życiu spotkało. Pochwalił się w duchu, że żadnego z nich nie powiedział na głos, bo całość potoczyłaby się na pewno inaczej. Z każdą chwilą robił się nie tylko coraz bardziej zdenerwowany, ale i smutny. Było mu najzwyczajniej w świecie przykro, a ona nie miała zamiaru polepszyć tej sytuacji. Ostatni wywód zbił go z pantałyku tyle razy, ze aż trudno zliczyć. Prawdziwy roller coaster emocji. Ciążą, brak ciąży, strach, praca, chęć ucieczki, jakieś durne żarty, przyznanie się do winy i... w sumie tyle. Czuł jak robi mu się niedobrze, jakby faktycznie zszedł z kolejki górskiej, na którą nawet nie chciał wchodzić. Przełknął głośno ślinę i oblizał wargi.
- Powinnaś mi to wszystko powiedzieć. O ciąży, nie ciąży, o strachu, o... - urwał, bo sam w sumie nie wiedział, co powinien jeszcze dodać do tej listy. Westchnął ciężko i zaczął pocierać skroń palcami, chcąc rozmasować nadchodzącą falę bólu.
- Nie wiem, co ja mam ci teraz odpowiedzieć. Dobrze wiesz, co mi zrobiłaś. Wiesz, że rozjebałaś mi serce na milion kawałków. Na domiar złego uważam, że żaden z tych powodów nie był słuszny, nie jest dobrym usprawiedliwieniem. Wszystko można było obgadać. Ale może i ja powinien pomyśleć o tych wszystkich powodach, a nie wymyślać niestworzone historie. - Znów mówił spokojnie, stonowanie, prawie bez emocji. Próbował ułożyć sobie życie w głowie w ciągu tych kilku sekund, ale szło mu raczej kiepsko.
- Byłem pewny, że pewnego dnia będę musiał coś ci wybaczać. Jakieś kłamstwa, zdradę, kradzieże, cokolwiek. Że powody będą naprawdę łamiące. A to co usłyszałem... sam nie wiem. - Oparł się plecami o ścianę, krzyżując ręce na torsie. Wyobrażał sobie ich spotkanie po latach wielokrotnie, ale nigdy nie wyglądało właśnie tak.
- Chcę być na ciebie wściekły. Opowiedz mi o układaniu swojego perfekcyjnego życia beze mnie - poprosił, znów na nią spoglądając.
Obrazek
Dream a little dream of me
Make me into something sweet
Turn the radio on, dancing to a pop song
Fuck it, I love you

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie powinien nikogo dziwić fakt, że ma problem z zaufaniem - w szczególności jeśli chodzi o Apollonie. Zapracowała sobie na to i to w ciągu jednego dnia, kto by pomyślał?! Nawet ona nie zdawała sobie sprawy do czego doprowadzi seria szybkich i niefortunnych wydarzeń, ale postanowiła żyć dalej, a nie skupiać się na tym, że na własne życzenie przekreśliła swoje idealne życie. Odprowadzając psiaki nie spodziewała się, że dojdzie do spotkania, które sprowadzi ją na ziemi. Już dawno powinna stanąć z Dexterem twarzą w twarz i wyjaśnić swoją ucieczkę, ale za każdym razem strach brał górę, a ona nie chciała dostrzec tego złamanego spojrzenia przepełnionego niechęcią do niej. Wolała pamiętać te dobre momenty, ciepłe wspólne chwile i wzrok mówiący kocham nawet jeśli tym tylko i wyłącznie się zadręczała. Teraz musiała zmierzyć się z prawdą.
— Przez moment naprawdę cieszyłam się myśląc, że mogę być w ciąży — przyznała, a nieznaczny uśmiech pojawił się na jej twarzy — a później mnożyły się jedynie obawy i ta głupia myśl nie dawała mi spokoju, że przecież nie ma opcji byś rzucił swoją pracę — westchnęła lekko — od pięciu lat zastanawiam się dlaczego nie pobiegłam wtedy do ciebie, ale widząc negatywny wynik testu poczułam ulgę i poległam panice… nie chciałam cię zranić. Przepraszam — mogła w kółko powtarzać jedno i to samo, ale to niczego już nie zmieni. Teraz dzielił ich dystans, którego ona sama nie mogła skrócić.
— Zacznijmy od tego, że nie musisz mi niczego wybaczać… co najwyżej możesz, ale zrozumiem jeśli nie będziesz chciał. Nie mogę tego wymagać — ale nie zamierzała ukrywać, że w przyszłości by tego chciała. — Może moje powody nie są zaskakujące, ale w tamtej krótkiej chwili wydawały się takie istotne — powiedziała z lekkim niedowierzaniem, bo z perspektywy czasu były one po prostu głupie, zdawała sobie z tego sprawę — ważne i niemożliwe do rozwikłania na już — westchnęła bezradnie — a ja miałam wrażenie, że kończy mi się czas — znał ją na tyle, że musiał widzieć jak pod presją czasu niejednokrotnie spanikowała, ale nie mógł przewidzieć, że przytrafi się jej to w przeddzień ślubu, prawda? — i spanikowałam — uniosła bezradnie ramiona i opuściła je dość prędko. Może jej tłumaczenia nie spełniały jego oczekiwań, ale tak - to była ta prawda na którą musiał czekać tyle lat.
— Swoje perfekcyjne życie przekreśliłam kilka lat temu, bez ciebie to już nie było to samo — wzruszyła bezradnie ramionami, bo co mogłaby mu powiedzieć. — Możesz się wściekać, bo wyjechałam zostawiając cię bez słowa i tak naprawdę nie ma znaczenia czy ułożyłam sobie życie czy nie — choć zdecydowanie tego nie zrobiła. To co wykreowała po opuszczeniu go to jakiś niezły bałagan, a im dalej w to szła tym ciężej było go uporządkować. Powoli chyba uczyła się żyć w tym co wokół siebie stworzyła, zamiast brać się z agruntowne sprzątanie. — Spędziłam trzy lata w Australii i rok w Afryce otaczając się dzikimi zwierzętami, a później zostałam zmuszona do powrotu — właściwie nikt jej do niczego nie zmuszał, ale sam fakt, że zachorowała jej najbliższa kuzynka (która była dla niej niczym siostra i najdroższa przyjaciółka) mówił sam za siebie. Jak mogłaby nie wrócić? Wsiadła w samolot jak tylko dowiedziała się o chorobie i żałowała, że nie zrobiła tego wcześniej. Znał jej rodzinę, jej bliskich i utrzymywał też kontakt z jej siostrą, więc pewnie ta informacja do niego w jakiś sposób dotarła, nawet jeśli tego nie chciał. Nie zamierzała rozgrzebywać tematu zmarłej Joe, ani brać go na litość, ale prawda była taka, że nie tylko nie miała za kołnierzem poważnych zbrodni, ale też brakowało jej idealnego życia, którym mogłaby go dobić, wkurzyć i sprawić, by nienawidził ją jeszcze bardziej. Była tą samą Polą, tylko o wiele bardziej zagubioną w morzu problemów ukrywających się pod pseudonimem: dorosłość.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Przez moment kiwał głową, jakby chciał dać jej do zrozumienia, że dociera do niego wszystko, co mówiła. W rzeczywistości pewnie bardziej wbijał to do łba samemu sobie. Nie był przygotowany na przetrawienie tylu informacji i czuł, że kolejne dni wyjątkowo go wymęczą. Będzie przecież o tym ciągle myślał. Ach, cholera jasna z tymi babmi!
- Z jednej strony rozumiem... Empatycznie jestem w stanie postawić się w twojej sytuacji, popatrzeć na to wszystko pewnie podobnie, jak Ty patrzyłaś, ale - urwał, nie mają pomysłu, jak w ogóle wyjaśnić przeciwną do tego sytuację. Znali się na tyle dobrze, że byli w stanie pojąć, jak i dlaczego które zareagowało. Rozumiał niby presję, rozumiał strach, ale jednak nie chciał tego zaakceptować w głowie.
- Ale z drugiej strony ty też mnie znasz na tyle, żeby wiedzieć, że dalibyśmy sobie ze wszystkim radę - dokończył po chwili, wyraźnie niezadowolony z własnego doboru słownictwa. Poetą to on niestety nie był. Na pewno mógłby wyrazić własne myśli trochę lepiej, ale w pewnym stopniu go to przerastało. Nie odniósł się w żaden sposób do kwestii porzucenia pracy, bo nie miał ochoty na jakiekolwiek gdybanie. A zresztą, pewnie musiałby przyznać jej rację. Nie chciałby rzucać policji. Szczerze kochał to, co robił. Długo i ciężko pracował, aby znaleźć się w miejscu, w którym teraz był. Perfekcyjnie odnajdował się w tym klimacie. Z jednej strony na pewno byłby gotów do każdego poświęcenia z miłości, bo to już taki typ. Mógłby z dnia na dzień rzucić wszystko w diabły i uciec z tym potencjalnym dzieckiem i Polą w dowolny zakątek Afryki i tam zająć się czymkolwiek. Oboje jednak wiedzieli też, że w głębi duszy byłby z tego powodu nieszczęśliwy, męczyłaby go pewna pustka.
- Ach, no tak. O tym słyszałem. Nie wiem, czy bardziej denerwujące czy pocieszające było, że zostawiłaś mnie dla kangura. - Zdobył się nawet na wyjątkowo krótki i nikły uśmiech. Miał nadzieję, że ten żart zdejmie trochę ciężaru z jego barków i oczyści atmosferę, ale oczywiście nie poczuł żadnej różnicy. Nadal było tak samo smutno i niezręcznie.
- Przykro mi. I przepraszam, że nie mogłem ci pomóc - dodał, odnosząc się do śmierci kuzynki. Kiedy dotarła do niego informacja przeszło mu przez myśl, aby odezwać się do byłej, podpytać, czy może czegoś nie potrzebuje. Wtedy jednak miał pewność, że Pola ma kogoś innego, kto zajmuje się takimi rzeczami.
- Chciałbym móc kiedyś z tobą... nie wiem. Ale na pewno nie jestem na to w tym momencie gotowy. No i ty też masz prawo do swojego zdania. - Wejść w jakąś interakcję – to chyba było wyrażenie, którego poszukiwał. Wystarczyłaby zwykła rozmowa przy kawie, jak znajomi, ale czy faktycznie kiedyś dadzą radę? I czy w ogóle powinni? Za dużo pytań jak na jednego Dexterka.
Obrazek
Dream a little dream of me
Make me into something sweet
Turn the radio on, dancing to a pop song
Fuck it, I love you

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

— Nie, nie nie — zaprzeczyła pospiesznie. — Popełniłam wtedy błąd patrząc wtedy na wszystko przez pryzmat swoich obaw. Odrzuciłam gdzieś na bok trzeźwe myślenie i fakt, że mogłam to z tobą przegadać… wystarczyłaby nam nawet jedna głupia noc przed ślubem, a zamiast tego postąpiłam jak ostatni tchórz — teraz wiedziała, że daliby sobie z tym radę. Dosłownie teraz - kiedy patrzyła na niego i widziała czarno na białym jak wielki popełniła wtedy błąd. Teraz, kiedy było już na to wszystko za późno.
To było takie niepoprawne - uśmiechnąć się w tej chwili, a jednak zrobiła to - kącik ust uniósł się lekko w górę, jakby chciała roześmiać się cicho pod nosem, jak zawsze wtedy, gdy była nadąsana i próbował ją rozśmieszyć. — Nie zostawiłam cię dla kangura — dla siebie… chciała go zostawić dla dobra siebie, ale jedyne co zrobiła to sobie zaszkodziła. Teraz właściwie nie wiedziała już dlaczego go zostawiła. Powstrzymała tą falę ciepła napływającą do jej ciała, spoważniała szybko. Ponownie skąpała ich aura smutku i niezręczności.
— Nawet gdybyś mógł… ja nie mogłabym przyjąć tej pomocy. Nie po tym wszystkim — co nam zrobiłam. To jednak nie miało znaczenia, pogrążona w żałobie mogła liczyć na przyjaciół, na rodzinę, na znajomego księdza. Nie była sama, ale to nie umniejszało bólu po stracie tak bliskiej jej osoby i choć nigdy nie przyzna się do tego na głos czasami marzyła o tym jednym cichym i spokojnym tańcu tylko z nim. Tym samym, który potrafił uspokoić ją gdy wtulała się w jego ramiona; sprawdzili to wielokrotnie - to był niemalże ich rytuał.
Jak to mówią: nie taki diabeł straszny - i jest w tym sporo prawdy. Tak wiele lat odkładała coś, co w rezultacie choć było bolesne, dołujące i dotkliwie uświadamiające błędy przeszłości, okazało się też zaskakujące. Spodziewała się innej reakcji, może bardziej burzliwej i mocniej przesiąkniętej nienawiścią, a tymczasem dostała coś zupełnie innego. Jego kolejne słowa sprawiły, że gorycz żalu skierowanej do samej siebie nieprzyjemnie rozlała się po jej języku. Z trudem przełknęła ślinę, a oczy w momencie się zaszkliły. Dosłownie każda jego reakcja sprawiała, że w jej myślach szalały okrzyki: popełniłaś błąd! to był błąd! błąd! BŁĄD! Znów przywoływała się do porządku, znów próbowała lekko się uśmiechnąć. — Bardzo bym chciała… — przecież zdawała sobie z tego sprawę, po co się oszukiwać? —...kiedyś, jak będziesz gotowy — może to było błędem, może nie powinni, może się to źle skończyć. Co jednak poradzić miała na to, że teraz każdego dnia będzie wyczekiwała gotowości z jego strony. Świadomość, że zniszczyła bezpowrotnie to co ich łączyło była dołująca, dlatego chciała mieć choć cząstkę Dextera w swoim życiu - chociażby przy tej jednej kawie lub podczas spotkań ze znajomymi, na których nie będą się spinać do bólu kości.
— Powinnam już iść, ale dziękuję… dziękuję, że ze mną porozmawiałeś. Nawet jeśli miałam kiepskie wytłumaczenie musisz wiedzieć, że nigdy nie chciałam cię tak zranić — to był okrutny efekt nieprzemyślanej decyzji. — Przepraszam — dodała wycofując się, bowiem wiedziała, że musi wydostać się z jego mieszkania jak najszybciej. W głębi niej rozszalały się fale żalu, a ona musiała się wypłakać z dala od niego. Teraz jednak musiała grać twardą.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Tchórze nie przyznają się do błędów, a już na pewno nie myślą o jakichkolwiek próbach naprawiania ich. - Nie miał zamiaru wymazywać w głowie jej win, nie chciał jej usprawiedliwiać, bo nie uważał, że jest na to gotowy lub że ona na to zasłużyła. Starał się jednak zrozumieć i jednak jej nie skreślić. Jakkolwiek namiętnie przez te lata wmawiał sobie, że skreślił ją grubym markerem i nie ma szans na wycofanie się z tego, cóż... teraz wiedział, że to tylko pobożne życzenia i w rzeczywistości nigdy tego kroku nie zrobił. Chyba brakowało mu samozaparcia. A może po prostu liczył, że pewnego dnia wydarzy się właśnie coś w tym rodzaju? Że to ona przyjdzie, wyjaśni, przeprosi, rozstanie się z kangurem i w ogóle.
- W to chyba jeszcze nie do końca wierzę. - Zostało w nim na tyle złości i butności, żeby nie przyjmować ślepo do siebie zapewnień pokroju nie chciałam cię zranić. W trakcie tej krótkiej wymiany zdań oboje doszli do wniosku, że gdyby nie chciała, mogłaby postąpić na milion innych sposobów. A jednak zrobiła inaczej. Co się stało, to już się nie odstanie. Nie próbował tym krótkim komentarzem jej od siebie odsunąć. Czuł po prostu w kościach, że po tym wszystkim, jedyne, co mogłoby dać im cień szansy na ratunek własnych głów, to całkowita szczerość.
- Chcę żebyśmy byli na... coś gotowi. I robili to coś. Oswoję się z myślą, że wciąż istniejesz i potem już pójdzie z górki. - Niespecjalnie wierzył we własny optymizm i to raczej było po nim widać, ale cóż. Chciał sprawiać te pozory, licząc, że tak mu będzie trochę lżej. Odchrząknął nerwowo, wsuwając ręce do kieszeni spodni. Chciał się z nią pożegnać bardziej wylewnie, jednocześnie absolutnie tego nie chcąc. Zdecydował się po prostu nie robić nic. Stać spokojnie i obserwować jej wycofywanie się i znikanie za progiem. Bez rzewnych gestów ani trzaskania za nią drzwiami.
Obrazek
Dream a little dream of me
Make me into something sweet
Turn the radio on, dancing to a pop song
Fuck it, I love you

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nawet nie potrafiła określić w słowach co w tej chwili poczuła: chciała uwierzyć w jego słowa, bo przecież brzmiały tak pięknie i kojąco w jej uszach - tchórze nie przyznają się do błędu, ale jednocześnie nie potrafiła tego zrobić. Czuła się jak tchórz, była nim. Gdyby było inaczej już dawno zapukałaby do jego drzwi, już dawno przeprosiłaby, już dawno wyjaśniła swoje błędy - a w tym wypadku zadecydował przypadek, bo właśnie tym było to spotkanie. Nieplanowane, zaskakujące i jak się okazywało dobre. To było dobre i w duchu choć chciało się jej płakać jednocześnie cieszyła się, bo zdarzyło się coś o czym nie miała odwagi marzyć.
— Rozumiem — naprawdę rozumiała; nawet nie spodziewała się, że będzie skory do rozmowy na takim poziomie - bez wyzwisk, okrzyków nienawiści i przeklinania jej na wszelkie możliwe sposoby. Tak, to była wizja jej przyszłego spotkania jaką pielęgnowała w myślach i może nawet dobrze, bo w ostatecznym rozrachunku los pozytywnie ją zaskoczył. Z jednej strony pozwolił dostrzec jak dobrym człowiekiem był Dexter, jednocześnie podsycał ból i żal, bo dobrze zdawała sobie sprawę z tego, że go straciła kilka lat temu.
— A myślałam, że to ja jestem mistrzynią pozytywnego nastawienia — odparła cicho, kiedy po raz kolejny ją zaskoczył. — Widać, że wiele się zmieniło — bo ona w tej dziedzinie mocno podupadła nie tylko po swojej ucieczce, ale i stracie przyjaciółki. Nawet jeśli brakowało w tych słowach zawierzenia liczyło się to, że one wybrzmiały. Nie miała nic więcej do dodania, kiedy rzuciła mu ostatnie przelotne spojrzenie - niby nic, a jednak tak wiele, bo tliła się w nim pewna nadzieja na lepsze jutro dla nich. Choć chciałaby więcej tylko na to mogła sobie w tej chwili pozwolić. Tym krótkim gestem, jednym spojrzeniem i drżącym w górę kącikiem ust zniknęła za drzwiami jego mieszkania licząc, że kiedyś znów się spotkają.

[ k o n i e c ]

autor

Zablokowany

Wróć do „Gry”