WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Przeszłość miała to do siebie, że lubiła mieszać w teraźniejszości. Przedzierała się ukradkiem, czaiła za rogiem i odzywała w najmniej proszonym momencie. Czasami już tak bywa i człowiek myśli, że już nie żyje przeszłością, a ona wtedy najgłośniej się odzywa i śmieje mu prosto w twarz. Czasami trzeba się pogodzić z tym, że to co doprowadziło nas do danego punktu w życiu już zawsze będzie cicho o sobie przypominać.
Sami to na siebie sprowadzamy sentymentem… przywiązaniem — przytaknęła cicho, a lekki - może nawet kpiący - uśmiech pojawił się na jej twarzy. Przez większość swojego życia próbowała nie przywiązywać się za bardzo, by wygodnie było odejść i zostawić wszystko za sobą. Usilne starania i tak zawodziły, a w zamian nasuwało się pytanie: czy naprawdę tego chciała? Czy może to mechanizm obronny przed tym, by nie zostać zranionym? W Seattle poległa już tak wiele razy, a była tu ile? Zaledwie kilka miesięcy, a to wystarczyło by znaleźć pracę i mieszkanie w ulubionej (wciąż znała ich niewiele) dzielnicy, odszukać najlepszą kawiarnię i lokal serwujący świetne śniadania. Małymi kroczkami zmierzała do tego, że wokół niewiadomej jaką chciała szybko odkryć, zbuduje własne miejsce. Jak wytłumaczyć miała to, że w Seattle znalazły się wszystkie te rzeczy, które po zastąpieniu czymś zupełnie nowym nie byłyby już dla niej tym samym. Stawały się powrotem przeszłości, odświeżały wspomnienia. Kolekcja winyli, gramofon, zepsuty naszyjnik, który po naprawie nie przywoływałby już okoliczności w jakich uległ zniszczeniu i wszystkiego co do niego doprowadziło; nawet książka, za którą mogła zapłacić kilka dolców, a wydała zdecydowanie więcej… mogłaby wymieniać dalej, bo uzbierało się ich zaskakująco wiele, ale chyba nie dopuszczała do siebie myśli, że jest aż tak sentymentalna. Może wolała nie zdawać sobie sprawy ze swojego przywiązywania się?
— Lepiej by tak się nie stało — odparła pewniej, choć na moment zrobiło się jej cieplej, kiedy stąpali po nierównościach. — Boli. Okrutnie. Nie polecam — wiedziała, że gdyby nie jego pomoc wciąż siedziałaby gdzieś tam w górze, może w o wiele gorszym stanie (głównie psychicznym - bo trasa powrotna dla kostki nie była najlepszym wyborem) niż teraz, a przecież aktualnie nie było idealnie. Było źle. Brnęła naprzód wsparta na jego ramieniu, a napięty wyraz twarzy próbował hamować bezsilność, która podpuszczała ją do odpuszczenia. Teraz nie mogła sobie na to pozwolić, kotłująca się w górze burza i coraz krótszy dystans sprawił, że wykrzesała z siebie odrobinę samozaparcia, które była w stanie utrzymać tylko dlatego, że ktoś jej towarzyszył dając tym samym wsparcie.
Rozczaruję się. Jestem tylko dziewczyną z uszkodzoną kostką... — oznajmiła skupiając się na pokonaniu lekkiego spadku, który teraz okazał się problematyczny. Już kilkukrotnie odruchowo próbowała użyć obolałej nogi, ale o błędzie szybko informował ja promieniujący ból. Teraz było podobne, a lekkie zająknięcie zbiegło się z dalszą odpowiedzią na jego pytanie — ...i nazywam się Ariel — oczy zaszły łzami, więc serią głębszą serię wdechów starała się powstrzymać tą lawinę.
Plan B? — zapytała cicho, kiedy się zatrzymał i spojrzał na nią, ale nie musiała nawet czekać na odpowiedź czując uniesienie, a przy tym lekką ulgę i nie chodziło tutaj o odciążoną kostkę. Wciąż miała w pamięci jego słowa: a później… albo cię przerzucę przez ramię, albo porzucę na trasie. Nawet jeśli nie przyzna się do tego na głos, nie chciała zostać porzucona tutaj, bo już samo przemieszczanie się z jego wsparciem pochłaniało zbyt wiele energii i generowało potężny ból. Samotne dojście wydawało się przy tym nierealne nawet jeśli byli coraz bliżej celu.
Od momentu wypadku do tej chwili tkwiła w wielkim napięciu, zdeterminowana do tego, że musi iść dalej, dojść do celu. Kiedy została przerzucona przez ramię nie stawiała oporu, a wręcz przeciwnie - odpuściła. Odleciała, choć nie dosłownie, bo nie straciła przytomności, a tym bardziej nie zasnęła, bo o to w tych warunkach niebywale trudno, ale już nie musiała się spinać, starać i uważać. Nie miała też siły mówić, a poza tym to też wymagało włożenia nieco energii, której nie chciała go pozbawiać, skoro już stała się fizycznym balastem. W rezultacie doznała lekkiego szoku, kiedy okazało się, że zsuwa się z jego ramienia, a on oznajmia, że są na parkingu.

W sumie, czemu nie? W tym stanie ktoś powinien zabronić jej podejmowania jakichkolwiek decyzji, choć jeśli spojrzeć wstecz można dojść do wniosku, że z tymi racjonalnymi zawsze słabo sobie radziła. Pewnie dlatego wsiadła na jego motocykl i pozwoliła odwieźć się do szpitala w Seattle na koniec wyrażając wdzięczność krótkim i szczerym - dziękuję - co bez wątpienia mógł dostrzec w jej zmęczonym spojrzeniu zwieńczonym lekkim uśmiechem, po którym odwróciła się i przekroczyła próg szpitala oddając się w ręce lekarzy nie zdając sobie sprawy z tego jakie uczucie wzbudza Blake w wielu ludziach. Dla niej nazywał się Bruce i może to kwestia tych leków, którymi jej zaaplikowali lekarze, a może zwykłej wdzięczności jaka w niej drzemała, ale chyba liczyła, że jeszcze kiedyś na niego wpadnie i podziękuje raz jeszcze… a później zasnęła.
  • [ k o n i e c ]

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Mount Rainier National Park”