WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

<div class="lok0"><div class="lok1"><div class="lok2"><img src="https://www.pawanelevator.com/images/ga ... /div></div>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Kolejny długi dyżur. Chociaż ten akurat dopiero się zaczynał – już od samego początku był bolesny. Pulsujący ból głowy sugerował brunetce, że przesadziła. Naprawdę mocno przesadziła poprzedniego wieczoru. Wieczoru, nocy… nawet nie pamiętała kiedy wróciła do domu, ale było nieprzyzwoicie wcześnie, więc nie miała czasu na długi odpoczynek. Koniec końców jednak lepsze to niż siedzenie samotnie w mieszkaniu – jej wieczna wymówka.
Właśnie zmierzała po kawę. Kolejną tego dnia.
Półprzytomna weszła do winy, nawet się po niej nie rozglądając. Stanęła z tyłu, oparła się plecami o ściankę i przymknęła powieki, mając nadzieję, że chociaż na chwilę uda jej się zniknąć. Nie udało. Zamiast tego winda zatrzymywała się na kolejnych piętrach. Ortopedia. Metalowe drzwi się otworzyły, a do środka wszedł ktoś, kogo zobaczyć zupełnie się nie spodziewała.
Momentalnie się wyprostowała, napięła i chociaż wewnętrznie chciała jeszcze bardziej zniknąć to… los był przewrotny. Bo gdy on wszedł do środka, kobieta która do tej pory stała obok Posy – w roztargnieniu przypomniała sobie, że „o to tu” i w ostatniej chwili wyszła. Zostawiając ich samych.
- Cześć – mruknęła, bo jednak była dobrze wychowana, nie zamierzała udawać, że się nie znają, gdy wystarczyło jedno spojrzenie w kierunku mężczyzny, by wiedzieć, że też ją rozpoznał. Zresztą nie było to takie trudne, aż tak się nie zmieniła. Nerwowo zgarnęła kosmyk włosów za ucho i starała się na niego nie patrzeć. Chociaż wzrok jej uciekał. Nie zdawała sobie sprawy, że tak szybko uda jej uda jej się skonfrontować ze wszystkimi demonami przeszłości. A jednak!
- Nie zdawałam sobie sprawy, że Seattle jest tak małe, że tak łatwo na kogoś wpaść… – zauważyła, uśmiechając się pod nosem i jeszcze raz nerwowo wciskając przycisk z parterem, jakby to miało spowodować, że winda szybciej ruszy na dół. Nie ruszyła szybciej. Właściwie to nawet zwolniła i wydała z siebie jakiś dziwny, budzący grozę dźwięk.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Starszy mężczyzna obrócił się w końcu do swojego pacjenta. Podrapał się z zakłopotaniem po posiwiałej głowie, po czym rozłożył bezradnie ręce i cmoknął. Tylko tyle mógł pomóc. Podał nazwisko innego lekarza, polecił zadzwonić, życzył powodzenia, choć jego mina sugerowała, że Logan nie powinien się za bardzo nastawiać na większy sukces. Na koniec poprosił, niby żartując, żeby Shepherd już więcej do niego nie dzwonił. I do jego żony też nie. Zaśmiał się krótko, ale uśmiech nie dosięgał oczu, które patrzyły z powagą.
Logan zamknął za sobą drzwi. Przystanął na chwilę, czując ciężar zawodu jakiego znowu doświadczył, gdy kolejny specjalista nie mógł poradzić sobie z jego kolanem. Nie zamierzał się poddać, ale utrzymywanie nadziei przychodziło mu z coraz większą trudnością. Myśl o powrocie na kort nie była już tak oczywista.
Zamyślony przeszedł szerokość korytarza i przywołał windę. Spojrzał na karteczkę, którą wciąż trzymał w ręce. Z odpowiednią dozą wyobraźni można było odczytać z wymyślnego pisma przeróżne rzeczy, on całe szczęście wiedział, że to po prostu nazwisko. Powtarzał je w myślach, by nie uleciało z głowy, obawiał się polegać jedynie na notatce spisanej naprędce ręką lekarza. Poruszył ustami układając je w zbiór liter identyfikujących ponoć świetnego specjalistę. Gdy usłyszał dźwięk rozsuwających się drzwi, rzucił spojrzeniem przed siebie, po czym wszedł do windy. Trudno powiedzieć w którym dokładnie momencie zorientował się kto przed nim stoi. Chyba od razu zauważył jej twarz, chociaż nie przypisał jej raczej automatycznie do konkretnej osoby. Dziwne, biorąc pod uwagę, że niewiele się zmieniła, a on jej nie zapomniał. Nie wracał często wspomnieniami do tamtych czasów, ale wciąż potrafił odtworzyć w pamięci delikatne rysy jej twarzy, kształt oczu i ust.
Poczuł szturchnięcie w ramię, kiedy jakaś nieznajoma próbowała wyskoczyć szybko na właściwym piętrze, mając problem z ominięciem go. Zerknął za kobietą, rzucając tęskne spojrzenie na szeroki, prawie pusty korytarz. Nie był jednak chamem, nie zamierzał uciekać. Ustawił się pod ścianką, obok Posy.
- Cześć. - odpowiedział siląc się na lekki ton. Nie czuł do niej żadnej wrogości czy niechęci. Obydwoje wtedy zawalili, był nawet bardziej zły na siebie. Zdecydował wtedy pozostawić cały ten… incydent za sobą. Seattle było duże, ona wyjechała, jego często nie było w mieście. Jaką szansę miał na ponowne jej spotkanie?
- Nawet mi nie mów… - skinął głową z ponurym uśmiechem, uciekając spojrzeniem gdzieś w bok. - Mam wrażenie, że ciągle napotykam te same dziesięć osób.
Wsunął karteczkę do kieszeni spodni, akurat kiedy winda wydała niepokojące dźwięki. Rozejrzał się w naturalnym odruchu i wbił spojrzenie w Posy, jakby szukając u niej odpowiedzi. Podszedł do drzwi, dotknął ich. Zaklął i walną w nie pięścią.
- To się często zdarza? - rzucił pytanie. Przyjrzał się panelowi z przyciskami. Jego dłoń powędrowała do czerwonego dzwonka.
Westchnął i odwrócił się przodem do Posy, opierając się o ściankę. Machnął ręką w jej kierunku.
- Nie wiedziałem, że tu pracujesz… oczywiście. - mruknął. Bo i skąd miał wiedzieć? Nie miał z nią kontaktu od paru lat, żadne z nich nie miało chęci na odnowienie znajomości. Pewnie szpital nie stałby się omijanym przez niego miejscem, ale mógłby się przygotować na ewentualne spotkanie z byłą znajomą.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Wypadki chodzą po ludziach, prawda?
Tutaj? Teraz? Zdarzyło się ich całe mnóstwo. Jeden moment, impuls który zadecydował, że weszła akurat w tym momencie do tej windy. Że nie wybrała schodów, że nie zatrzymała się by porozmawiać ze znajomych na korytarzu albo nie zdecydowała się zajrzeć jeszcze do pacjenta, którego przywieźli parę godzin. Może przyszły już jego wyniki? Kobieta z windy mogła nie wysiadać, a towarzystwo kogoś jeszcze pozwoliłoby im uniknąćkonfrontacji. Mógł dosiąść się ktoś jeszcze.
Logan mógł zostać w gabinecie swojego lekarza jeszcze chwilę dłużej.
Mogło wydarzyć się wszystko, absolutnie wszystko…
No i najważniejsze - winda wcale nie musiała zwalniać, ani zachowywać się podejrzanie. A już tym bardziej nie musiała się zatrzymywać między piętrami.
Zaklęła pod nosem, obserwując reakcję mężczyzny i domyślając się, że nie czuł się z tym wszystkim komfortowo. Ona też nie, ale poniekąd - w jakiś dziwny pokręcony sposób - ona była u siebie, biały fartuch dawał jej lekką przewagę.
- Od niedawna. - zrobiło się już kilka miesięcy, ale ciągle wydawało jej się, że to bardzo świeża sprawa, że ciagle była „nowa” - Wróciłam do kraju jakiś… jakiś czas temu, więc postanowiłam zrobić specjalizację. - nie samymi odznaczeniami wojskowymi człowiek żyje. Nie wiedziała dlaczego w ogóle mu to mówiła, dlaczego w ogóle się odzywała, ale chyba nie chciała, żeby zapadła między nimi cisza, a temat pracy wydawał się być najbardziej uniwersalny i bezpieczny.
Chociaż nie był jedynym, który chciała poruszyć. Zmierzyła męska sylwetkę i przygryzła lekko wargę - Odwiedziny u kogoś bliskiego, czy… kontuzja? - widziała na którym piętrze wsiadł, wiedziała czym się zajmował i była na tyle bystra, by dodać dwa do dwóch. Miała jednak nadzieję, że wszystko w porządku.
Mogli nie mieć ze sobą kontaktu bardzo długo, mogło się między nimi dużo wydarzyć, ale nie zmieniało to jednej rzeczy - chciała dla niego jak najlepiej. W całym tym szalonym układzie sił to zawsze ona była tą złą.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nieznośny szum windy, spotęgowany echem blaszanego szybu go drażnił. Czuł jakby klatka, w której byli uwięzieni była mniejsza i ciaśniejsza niż zwykle, a Posy stała zbyt blisko, mimo że trzymał dystans. Wolałby jej ponownie nie spotykać. Powiązał ją w swoim umyśle z wyrzutami sumienia, które nawet teraz, po tylu latach mu ciążyły. Chociaż pałał do niej sympatią, w pamięci przywołując ich wcześniejszą przyjaźń, pewnych dawnych znajomych lepiej zostawić w przeszłości i dla niego Alderidge należała do tej właśnie kategorii.
Ale mimo wszystko...
- Cieszę się, że wróciłaś. Żywa. - nigdy nie życzył jej źle. Podziwiał oddanie ważnej sprawie, lecz łatwiej akceptować poświęcenie nieznanych sobie osób, anonimowych, o nieokreślonych twarzach. Wizja Posy oddającej życie na misji dręczyła go, jeśli tylko pozwolił myślom odpłynąć w kierunku postaci dawnej przyjaciółki. - Nudne życie w Seattle cię satysfakcjonuje? - spytał po chwili, jakby wyrywając się z krótkiego zamyślenia. - Domyślam się, że dostarcza mniej wrażeń. - uśmiechnął się ponuro.
Jego twarz przybrała nieokreślony wyraz, a kartka w kieszeni zaczęła ciążyć, jakby była jakimś wielkim sekretem, czy dowodem strasznej zbrodni, do której nie chciał się przyznać. Większość znajomych słyszała o nieszczęśliwym wypadku, który być może pogrzebał jego karierę. Dziwnie było spotkać kogoś do kogo ta informacja nie dotarła. - Za dużo wolnego czasu. - posłał jej sztywny uśmiech, serwując odpowiedź, która niczego nie wyjaśniała. Nie widział powodu, dla którego miałby dzielić się z Posy przykrą wiadomością, przecież za pięć minut ponownie znikną ze swoich światów i nie potrzebował widzieć na jej twarzy współczucia. Sam nie miał jednak problemu z zadawaniem jej kolejnych pytań. - Dlaczego wróciłaś? - być może skupienie się na tematach związanych z nią, oddali zagrożenie wypłynięcia na powierzchnię wyznań dotyczących jego życia. A pomoc powinna wypuścić ich z potrzasku lada chwila. Lecz sekundy zdawały się ciągnąć jak minuty i niczyje umiejętności konwersacyjne zdawały się nie mieć najmniejszych szans w walce z upartą niechęcią odczuwaną względem zmierzenia się z duchami przeszłości. Przyjazna twarz Jordana mignęła w wirze myśli.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Żywa.
Reakcją zupełnie bezwarunkową brunetki na takie słowa był lekki uśmiech. Jak mogła się nie uśmiechnąć. Po pierwsze… faktycznie wróciła żywa, co nie wszystkim się udało. Po drugie wcale nie chciała wracać żywa, czego oczywiście nikt nie wie. A po trzecie… no cóż, gdzieś tam z tyłu głowy miała myśl, że Logan należy do grupy ludzi, którzy też woleliby, żeby jednak żywa nie wracała. Bo była chodzącym wyrzutem sumienia. I jej też wcale nie było z tym lekko, więc to automatycznie był kolejny powód dla którego wolałaby nie wracać – żywa.
Za dużo wolnego czasu? Brew brunetki powędrowała ku górze, gdy przyglądała się mężczyźnie, zmierzyła go wzrokiem od stóp do głów i pokręciła lekko głową, dając mu jasno do zrozumienia, że tego nie kupuje. Nie kupowała, ale nie miała też najmniejszego prawa czegokolwiek od niego wymagać – już dawno skończyli z całkowitą szczerością. Odeszła, pogrzebała ich przyjaźń i wszystko, co kiedykolwiek ich łączyło. Zostały tylko sztywne rozmowy podczas przypadkowego spotkania w windzie – Mój ojciec zmarł, nie przyleciałam na pogrzeb, ale… mój brat mnie w końcu ściągnął. – bo jeszcze trochę i na pewno nie mógłby o niej powiedzieć „żywa”. Nerwowo znów wcisnęła kilka przypadkowych guzików w panelu windy jakby liczyła, że to coś da. Nic. Zerknęła na swój telefon, zasięgu brak – jak to w cholernych winach – I jak widzisz… Seattle dostarcza mnóstwa wrażeń. Gdzie indziej moglibyśmy utknąć razem w windzie? Nie do końca tylko wiem, co wszechświat chciałby mi tym zasugerować. – no nie wiem… może, że powinnaś przeprosić? Nie wpadła jednak na to tak całkiem od razu – Znam doskonałego ortopedę. No wiesz… jakbyś dalej miał za dużo czasu. – dodała, wracając na swoje poprzednie miejsce, wciskając się w róg windy i starając się zajmować jak najmniej miejsca, żeby mężczyzna mógł czuć się jak najbardziej komfortowo – chociaż mogła się domyślać, że to głupia nadzieja. Niemniej dalej nie odrywała od niego spojrzenia, obserwowała go i jakby próbowała skonfrontować jego aktualny obraz z tym, co zapamiętała.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

006

Wcisnął guzik przywołujący windę i przystanął, uprzednio odsuwając się od drzwi. Był odrobinę zestresowany obecnością w szpitalu, ale nijak nie był w stanie wymigać się od dzisiejszej wizyty. Starał się jednak zrobić wszystko, aby jak najbardziej zminimalizować ewentualne spotkanie z Adelaide. Ostatni raz widział ją w swoim mieszkaniu, kiedy spędzili razem trochę czasu, zjarali się, zrobili kolację i zjedli ją w naprawdę miłej atmosferze. Mimo, że wszystko wskazywało na pozytywne rozwinięcie się ich relacji to wraz z kolejnym dniem przyszedł moralny kac gigant. Nie napisał do Addie, nie zadzwonił ani nawet nie zareagował na relację, którą wrzuciła na instastories. Starał się być incognito i właśnie dlatego przez klika dni ciężko było się z nim skontaktować - wyciszył bądź wyłączył telefon, aby przypadkiem nie musieć go odebrać, widząc na ekranie jej imię. To nie tak, że zrobiła coś złego - wręcz przeciwnie. Po prostu złapała za maskę Nolana, zerwała ją z jego twarzy i cisnęła ją o podłogę, a kiedy ta roztrzaskała się w drobny mak, rozpryskując dookoła, nie zrobił nic mimo, że przecież łamał w ten sposób wszystkie swoje zasady. Swoje i trenera. Poza tym.. Po co mu była jakaś tam Adelaide? Zagryzł dolną wargę, a wtedy drzwi się rozsunęły. Uniósł wzrok z czubków własnych butów i ujrzał twarz panny Callaway. Zastygł w bezruchu zupełnie, jakby miał nadzieję, że tym sposobem rozpłynie się w powietrzu i kobieta nie dostrzeże jego obecności. Zaraz jednak dotarło do niego jak idiotyczne to było, więc wślizgnął się do środka, starając się zachowywać naturalnie. - Cześć - bąknął z głupia, nie mając pojęcia co właściwie powinien powiedzieć - Hej, sorry, że znowu olałem Cię na prawie dwa tygodnie, ale wiesz jak to jest ??? No nie, brzmiało to raczej słabo. Zaplótł ramiona na piersi obserwując jak drzwi powolnie się zamykają. Miał nadzieję, że ktoś jeszcze zdąży wcisnąć między nie nogę i wejść do środka tym samym ratując go od ogromnej niezręczności - nic z tego. Winda ruszyła w górę, a on zaczął nerwowo skubać skórki. Jedną pociągnął za mocno i z niewielkiej ranki zaczęła się sączyć krew. Zmarszczył brwi, odruchowo biorąc palec do buzi.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#23

Nienawidziła wind. Zawsze chodziła schodami, bo wyobrażenie, że mogłaby zostać uwięziona w metalowej trumnie bez prądu i światła przerażała ją jeszcze bardziej. Ale była spóźniona. Miała asystować przy operacji, ale kompletnie zasnęła wczorajszego wieczora nad książkami, powtarzając materiał. Ucierpiała na tym, bo korki w Seattle można było porównać do tych w każdym innym dużym mieście w Stanach. Tragedia. A ona nie miała dzisiaj czasu na to. Wciskała wiec guzik jak szalona, wiedząc, że wbiegnięcie po czterech piętrach może skończyć się mini zawałem. Aż takiej kondycji nie miała, poza tym, winda byłaby szybsza. O ile by się pojawiła.
A pojawiła. Z nim w środku. Czy świat mógłby być bardziej nieprzewidywalny i okrutny? Nie zrozum mnie źle. Addie nie miała wcale za złe, że Nolan się do niej nie odezwał i unikał jej jak ognia. Jakby nie patrzeć, nigdy nie byli przyjaciółmi i kilka wspólnych momentów na kanapie po ziole nie znaczyło, że nagle staną się besties. Rozumiała to. Nie chciała naciskać. Nawet jeśli lubiła jego towarzystwo i złapała się na tym, że nie jest taki nieznośny, o ile zrzuci te cholerne maski i przestanie być dupkiem do kwadratu. Nie zamierzała jednak zmuszać go do kontaktu. - Hej - mruknęła tylko, wciskając jak oparzona po raz setny przycisk na swoje piętro i tupiąc niecierpliwie nogą. Nie wiedziała co powiedzieć, ale w końcu musiała przerwać idiotyczne milczenie. - Przyszedłeś na jakąś kontrolę? Czy znów dostałeś łomot? - Zapytała, ale w jej tonie nie było nic złośliwego czy chłodnego. Ot, lekkie rozbawienie, wiedząc, jak Nolan nie znosi szpitali i bywał tutaj z konieczności. A może chodziło o nią? Dziś na szczęście nie była w stanie się nim zajmować, więc wszechświat czuwał nad chłopakiem. Poza windą. - Ugh... nie możesz jechać szybciej - mruknęła do siebie zniecierpliwiona jak cholera, ale spieszyła się, okej? Wystarczająco była spóźniona, a każda sekunda wlokła się niemiłosiernie. Może powinni zainwestować w nowe windy?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Dla Nolana windy były bardzo obojętne. Jasne, nie miał nic przeciwko ani im ani schodom, ale jeśli był w miejscu, z którego chciał zmyć się jak najszybciej to oczywistym było, że wybierze opcję winda. Gdyby wiedział, że Adelaide unika ciasnych pomieszczeń jak to, pewnie tym bardziej podjąłby taką decyzję. Niestety tym razem i tak na siebie wpadli - już nie było odwrotu.
Właściwie fakt, że sama również się do niego nie odzywała upewnił go w przeświadczeniu, że to co się między nimi wydarzyło było błędem. Może nie było złe, bo właściwie nic takiego nie miało miejsca, przynajmniej dla postronnej osoby nie zagłębiającej się w jakieś szczegóły. Gdyby nie te spojrzenia, oddechy czy niepewne muśnięcia, otarcia skóry.. rzeczywiście nic nie robili. Poza pyszną kolacją!
Wbił wzrok w ekranik wyświetlający numer piętra, jakby to właśnie tam miał odnaleźć odpowiedź na jej pytanie. - Musiałem podrzucić jakieś dokumenty - wyjaśnił krótko, starając się nie zachęcić jej do wypytywania czy podtrzymywania rozmowy. Nie musiała przecież czuć się zobowiązana do przerywania panującej ciszy.
I kiedy już miał zażartować z jej słów winda gwałtownie zatrzymała się w miejscu, zastygając pomiędzy piętrami i tym samym uniemożliwiając im wydostanie się na zewnątrz. - No świetnie, obraziłaś ją i teraz utknęliśmy - mruknął, podchodząc do panelu z guzikami, aby losowo powciskać kilka z nich licząc, że to cokolwiek zmieni. Niestety na marne. - Hej, windo, to ona była dla Ciebie wredną żmiją. Wypuść mnie, a ją sobie zostaw - rzucił żartobliwie, jednocześnie starając się zachować z lekka złośliwy i dosadny ton głosu, aby nieco podokuczać Addie. Wreszcie na czerwono podświetlił się guzik alarmowy, więc wcisnął go, a wtedy z małego głośniczka rozbrzmiał dźwięk towarzyszący połączeniu telefonicznemu. - Spoko, wszystko pod kontrolą. Zaraz będzie po sprawie. - nie, żeby jakoś szczególnie zależało mu na uspokojeniu dziewczyny (właściwie nie zdawał sobie sprawy z tego z czym biedna mierzyła się wewnątrz siebie), ale chciał podkreślić, że to on naprawi coś, co niby ona zepsuła. Z głośnika wydobył się głos z pytaniem i nagle cały prąd w windzie po prostu zniknął - światło i ta denerwująca muzyczka również. - Ups - prychnął, sięgając po telefon. Niestety ikonka w prawym rogu oznajmiła mu, że jego urządzenie jest odcięte od zasięgu totalnie zapominając, że przecież wciąż będzie mógł wykonać połączenie alarmowe.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nolan Crawford był po prostu głupi. Zawsze zakładał coś z góry i dlatego wycofywał się z czegoś, co mogło się rozwinąć na wiele sposób. Dla niej to nie był błąd, to on sobie to ubzdurał i wymyślił kolejną ścianę między nimi, bo było łatwiej. Zwalić więc na Callaway, uprościć sprawę i nie mierz wyrzutów sumienia, skoro ona zapewne tego chciała i miała go gdzieś. Ale nie miała. Po prostu co miała mu powiedzieć? Sam wyglądał, jakby chciał uciec, więc nie mogła się narzucać. Nie była osobą, która przesadnie zabiega o uwagę. Wyciągnęła do niego rękę tamtego wieczora, zabrał aż po łokieć, a potem wyrzucił postanawiając ignorować, że nie zna jej numeru. I że nie czuł się w jej towarzystwie dobrze. - Mhhhm - mruknęła jedynie, rzucając spojrzenie na chłopaka, który wbijał wzrok w ekran telefonu. Wywróciła oczami. Teraz tak będzie ją ignorował?
- Och, to moja wina? - Prychnęła i spojrzała wściekle na Crawrforda, który próbował przerzucić na bogu ducha winną rezydentkę. Nie zrobiła nic, co mogłoby wkurzyć ten rzęch! - Odezwał się debil, który wciska wszystko jak popadnie. Jakby to coś dało - skrzywiła się i odsunęła go od panelu, by przestał, bo zaczynała się denerwować. Płytszy oddech i rozszerzone nozdrza nie wskazywały na nic dobrego, ale może faktycznie ten numer alarmowy coś da. Może ktoś się odezwie i ich szybko wyciągnie z pudełka śmierci. - Ty nie jesteś nikomu do życia potrzebny, ja od pięciu minut powinnam być na sali operacyjnej - postukała w tarczę zegarka i jęknęła, chowając twarz w dłoniach. Przesunęła palcami po włosach, wzdychając ciężko. Nie dość, że dostanie opierdol, to jeszcze utknęła tutaj z Nolanem. Lepiej być nie mogło.
A jednak.
Ciemność. Wszystko zgasło. Winda niebezpiecznie się ruszyła w górę i w dół i zaraz po tym zabrakło prądu. Całkowicie. Nie było muzyki nie było światła, żaden przycisk nie działał i ogarnęła ich cholerna ciemność. Nawet jakby mogła go dostrzec, jakby oczy przyzwyczaiły się do obecnego stanu, wpadała w panikę. Przywarła do zimnej, stalowej ściany i przyłożyła dłoń do gardła, czując jak niewidzialny sznur zaciska się na krtani. Nie mogła oddychać. Zaczynała się czuć, jakby wszystko wokół niej zamykało się coraz bardziej, jakby ściany się ruszały i tak cholerna ciemność. - N...Nolan - wyszeptała, na tyle ile mogła podnieść głos, wydobyć cokolwiek z siebie - nie mogę... nie... od...oddychać - osunęła się po ścianie, a po jej policzkach popłynęły łzy. Wpadła w panikę. Nagle wszystkie obrazy zaczęły do niej wracać, ciało stawało się coraz bardziej zimne, drżała i nie mogła dać sobie rady. Nienawidziła tej bezsilności, tego uczucia, że bez cholernego światła nie da sobie rady. Nie była w stanie nawet włączyć latarki w telefonie, bo wystarczył moment, by epizod wrócił. Ostatni miała kilka tygodni temu u Jordana, nie chciała tego powtarzać, nie tutaj, nie z Nolanem.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

To, w jaki sposób czuł się przy niej tamtego wieczoru sprawiło, że postanowił się wycofać. Było to zbyt silne, zbyt porywcze i nieprzewidywalne, a co za tym idzie - bardzo niebezpieczne. Czuł coś znacznie więcej niż podczas treningów, a nigdy dotąd tak nie było. Jasne, był szczerze zakochany w Lettie, ale finalnie nie przetrwali. Ich więź przezwyciężył boks, a skoro on był w stanie zrobić to wtedy to czemu niby tym razem miałoby być inaczej? Nolan postanowił więc uniknąć marnowania czasu i angażowania się w coś, co najpewniej nie przyniesie nic dobrego, a jeśli już to tylko na momencik. - Marudziłaś - zauważył słusznie, posyłając dziewczynie sugestywne spojrzenie. - Może akurat coś da. - wzruszył obojętnie ramionami starając się zignorować fakt, że nazwała go debilem. Nie, żeby słyszał to po raz pierwszy, ale niekoniecznie podobało mu się to, że teraz słyszy to od niej. Nawet jeśli totalnie na to zasłużył. - To było niemiłe - mruknął, marszcząc brwi co podkreślało jego nagłą zmianę nastroju. - Mam nadzieję, że wyrzuty sumienia nie dadzą Ci spać tej nocy. - naburmuszony oparł się ramieniem o ścianę, po czym przechylił głowę, aby i ją podeprzeć. Na moment przymknął powieki i westchnął. No cóż, i tak właściwie nie mógł zrobić nic, aby przyspieszyć postępowanie służb odpowiedzialnych za uwolnienie ich z windy. Pozostało jedynie czekać licząc, że nic więcej się nie wydarzy.
Z chwili relaksu, w której pozwolił sobie trwać, wyrwał go głos dziewczyny. To, co powiedziała uznał za żart, więc jedynie prychnął, ani myśląc ruszyć się czy zrobić.. cokolwiek. - Ta, jasne. Przestań być taką atencjuszką, Adelaide - skarcił ją nie mając pojęcia, że mówi prawdę. Dopiero po chwili rzucił w jej kierunku szybkie spojrzenie, ale nawet wśród tej ciemności dostrzegł jej błyszczące oczy. Natychmiast wyrwał się w jej kierunku i padł przy niej na kolana, obejmując dłońmi jej chude nadgarstki. - Addie, ej, Addie, już, wszystko dobrze - próbował jakoś do niej dotrzeć. Czuł ogromną bezsilność, bo nigdy dotąd nie znalazł się w sytuacji takiej jak ta. Splótł ze sobą ich palce jednej ręki, drugą ujmując policzek brunetki. - Hej, oddychaj ze mną - polecił, starając się zachować spokojnie i nakierować ją na odpowiedni rytm. Klepnął tyłkiem na niewygodnej podłodze, aby móc być jeszcze bliżej niej, po czym odgarnął kosmyki włosów z zapłakanej twarzy. - Jak Ci pomóc? - spojrzał na nią błagalnie licząc, że nie jest to pierwszy raz i Callaway będzie w stanie użyczyć mu jakiejś wskazówki.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Rzuciła mu wściekłe spojrzenie, bo jego komentarze wcale nie pomagały. Nie jej wina, że winda postanowiła się zatrzymać i to w tym dniu, gdy ona chciała z niej skorzystać, gdy miała być na operacji. Pewnie już miała przewalone, a teraz jeszcze pomyślą sobie, że nie traktuje tego poważnie, bo co to za głupia wymówka, że zacięła się między piętrami? - Może - wywróciła oczami - albo wcale - dodała po chwili, bardziej do siebie, pod nosem, jakby mruczała tylko dla własnego sumienia. Znów byli w tym momencie, gdy skrajne emocje nie rokowały dla ich znajomości. Czasem miała ochotę udusić Nolana i trzeba przyznać, że niewiele brakowało, a pewnie dostałby jakąś patelnią, gdyby... no właśnie, gdyby tamten wieczór zaskakująco nie poszedł w lepszą stronę. Patrzyła z lekkim wyrzutem, przypominając sobie, że potrafili się dogadać, a potem nagle wszystko zmieniało się i wracało do tego, że on ją ignorował i był tym dupkiem, który doprowadzał biedną Addie do białej gorączki. Szewska pasja koło tego nie stała.
Westchnęła ciężko i przyłożyła dłoń do czoła. Faktycznie, wyładowywała na nim swoją frustrację i nie było to fair. - Przepraszam, po prostu... nie powinnam się na Tobie wyładowywać - był debilem, ale nie powinna tak mówić, ani tego, że nie jest nikomu potrzebny. W jakimś dziwnym uniwersum był potrzebny jej, choć nie zamierzała się do tego przyznawać. Wystarczająco skomplikowana była ich relacja, by jeszcze wywracać te słowa do góry nogami i robić wielkie halo. Nie rozumiała uczuć, nie rozumiała Nolana na tyle, ile by chciała, a balansując na granicach hejtu i miłości szybko się pogubiła. - Niech będzie to moją karą - pozwoliła sobie na cichy śmiech, zanim wszystko rozsypało się w drobny mak.
W życiu nie przypuszczałaby, że stanie się tak wrażliwa na jego oczach. Że dostrzeże jej lęki, fobie, że będzie musiał ją wyciągać z wielkiego, czarnego dołu. Nie chciała być słaba. Nie dla Nolana Crawforda, bo to odsłaniało, jak była podatna. Raz ją uratował i miała dług wdzięczności wobec niego, czego jeszcze nie odebrał i każdy dzień napawał ją niepewnością co mógłby od niej chcieć. Ale teraz? To był zupełnie inny level. W ciemnym oceanie poczuła jego dłonie. Cieplejsze od tych jej, dające komfort, trzymające ją, by nie spadła na dno. I głos, jakby z daleka, wołający ją, by wróciła z miejsca, w którym się znajdowała. Przełknęła głośno ślinę, patrząc gdzieś przed siebie. Dostrzegła jego oczy, poczuła ciepły, miętowy oddech i usłyszała, jak pada na podłogę obok niej. Głuchy dźwięk, który nie rozszedł się po windzie, ale wystarczył, by płyta pod nią zadrżała. - No... Nolan - wyszeptała, próbując złapać oddech, skupić się na tym co mówił, na jego oddechu. Ale nie mogła. Czuła, jak wielka gula zaciska się w jej gardle, jak sznur odwiązuje jej szyje i z każdym wdechem nie luzuje pętli. Wręcz przeciwnie. - Cie.. ciemność - tylko tyle wydukała z siebie, nie potrafiąc wytworzyć zdania. Mamrotała coś niewyraźnie pod nosem. Czasem były to bez sensu słowa, czasem brzmiały jak "nie", "zostaw". I wtedy poczuła jak kciukiem ściera jej łzy, jak ponownie wraca do niego, czując ciepło, którego jej brakowało. Wpatrywała się w ciemność przed siebie, ale wiedziała, że tu jest, że może... nie da jej skrzywdzić.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Tak czy siak nie powinna była wytykać mu głupich ruchów podczas, kiedy ona nie decydowała się na wykonanie jakichkolwiek. Stała i marudziła, a on próbował działać, aby wydostać się na zewnątrz. No okej, nie przyniosło to pożądanych efektów, ale nie mógł zarzucić sobie tego, że nie próbował. To i tak stawiało go w lepszym świetne niż ją. Zwłaszcza po tym, co od niej usłyszał. Nie, żeby jakoś szczególnie przejmował się takimi tekstami, ale jakoś miał słaby dzień i, no nie wiem, może to ona sprawiała, że czuł się w ten sposób - najpierw przychodziła do niego chcąc sprawdzić czy aby na pewno nic mu nie jest, po czym traktowała go o tak. Jasne, sam ją prowokował, ale tego akurat nie brał pod uwagę.
Zobojętniały wzruszył ramionami, nawet przez moment nie patrząc w jej kierunku. - Nieważne - mruknął. Właściwie jego relacja z rodziną była coraz bardziej skomplikowana. Coraz częściej nie miał czasu na wpadanie do nich bez zapowiedzi i właściwie tylko z młodszym bratem widywał się raz na jakiś czas. To co powiedziała Adelaide może jednak go zabolało, bo właściwie.. czuł się niepotrzebny. Czasami, ale ostatnio coraz częściej.
Był pewien, że nigdy wcześniej nie widział Adelaide Callaway w takim stanie. Jasne, była ta cała sytuacja, w której jej pomógł, ale podczas kiedy ona nie mogła o tym zapomnieć, on zapomniał już dawno. Pewnie w końcu sobie przypomni, ale żeby chciał to wykorzystać to Addie musiałaby zrobić mu ogromną krzywdę, bo nie był aż tak wielkim gnojem, aby oczekiwać od niej czegoś w zamian za to, że akurat potrzebowała pomocy, gdy on przypadkiem był w pobliżu. Nie, nie była słaba, bo każdy się czegoś bał. Nolan też miał takie rzeczy, ale starał się je wyprzeć, aby nie dać im siły, a wręcz przewagi nad sobą. Poza tym nie był to czas ani nie było to miejsce na śmianie się z jej dziwnych lęków, bo naturalnym, ludzkim odruchem Crawforda było okazanie jej wsparcia i udzielenia pomocy. Niestety niekoniecznie wiedział jak się do tego zabrać. - Jestem tu - i choć wydawało mu się, że nie był jej dość bliski, aby to pomogło to jednak liczył, że może sama obecność drugiej osoby jakkolwiek pozytywnie na nią wpłynie. Nawet, jeśli to tylko on - ten debil, którego nie znosi. Kolejne słowo, które zdołała z siebie wydusić sprawiło, że pewien pomysł przyszedł mu do głowy. Wygrzebał z kieszeni telefon i uruchomił w nim latarkę. Wtedy odłożył urządzenie obok, aparatem do góry, aby światło rozproszyło się możliwie jak najbardziej po całej windzie. - Adelaide, spójrz na mnie - poprosił, a głos jego był miękki, ciepły i wręcz błagalny - na pewno nigdy nie słyszała jak ten ton zostaje przez niego użyty. - Oddychaj ze mną - ponowił prośbę, otulając dziewczynę ramieniem i przysuwając twarz do jej twarzy. Znów otarł jej policzki wolną dłonią, następnie po omacku odnajdując jej dłoń i splatając z nią swoje palce. - Nic Ci nie grozi, jesteś bezpieczna - zapewnił ją szeptem, będąc tuż przy jej uchu. Czubkiem nosa musnął blady policzek i westchnął. Niemal zapomniał, że i on miał zachować spokój. - Nie dam Cię skrzywdzić - mruknął, już jakby do siebie, licząc, że przecież w przypływie wszystkich tych emocji na pewno tego nie zapamięta.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Czasami w najgorszych momentach znajdujemy się w objęciach osób, których nigdy byśmy nie podejrzewali o pomoc. Addie miała różne zdanie na temat Nolana, czasem lepsze, czasem gorsze, ale na dobrą sprawę, nigdy nie miała go za złego człowieka. Pogubionego, zranionego i z własnymi demonami, ale nigdy złego. Co prawda ciężko byłoby jej zrozumieć taką sytuację, gdyby ktoś jej powiedział tydzień temu, że będzie szukała w jego ramionach ukojenia i bezpiecznej przystani, ale teraz cieszyła się, że to właśnie z nim utknęła w tej ciemnej, metalowej trumnie. Może i lekarz by jej jakoś pomógł, może szybciej zrozumiałby atak paniki połączony z przeraźliwym lękiem, ale to właśnie ciepło Crawforda, jego przyjemny zapach i czułe gesty powodowały, że powoli wracała do rzeczywistości. Spojrzała przed siebie ponownie, ale tym razem dostrzegła kolor jego tęczówek. Wymalowany strach na twarzy chłopaka mówił jedno - nie było dobrze. Nie z nią. Nie z nim.
Wzięła głębszy oddech, gdy światło latarki oświetliło pomieszczenie. Wciąż wydawało się, że ściany zmniejszają do nich odległość, wciąż klaustrofobia wygrywała nad nią, ale dzięki łunie z latarki nie było już tak przerażająco. Poza tym, był on. I miała na to żywy obraz, namacalny. Czując jego dłoń splotła palce z jego, pozwalając mu na wszystko w tym momencie. Desperacko szukając czegoś, czego mogłaby się złapać, co mogłoby ją wyciągnąć z tego dołu. Przymknęła spokojnie oczy, gdy twarz Nolana znalazła się tak blisko. Powoli uspokajała się, oddychając zgodnie ze wskazówkami chłopaka, a do nozdrzy doszedł po raz kolejny jego zapach. Nie strach, nie śmierć, która ją otaczała od małego, nie ciemność, której niegdyś przypisała własną nutę. Schowała twarz w jego szyi, muskając zimnym nosem jego skórę. Usta wykrzywiły się w lekki uśmiech, mimowolny i praktycznie niedostrzegalny. Zwłaszcza teraz, gdy chowała się w jego ramionach. Dziękuję, Crawford - powtórzyła w myślach, nie wypowiadając ani słowa. Skupiając się na nim, jego cieple, biciu jego serca. Mogła przysiąc, że biło równie mocno i szybko co jej, ale z czasem, z minuty na minutę uspokajało się.
Nie wiedziała ile czasu minęło. W pewnym momencie wyciągnęła swój telefon i podobnie do niego włączyła latarkę. Ręce jej lekko drżały, ale dzięki temu nie siedzieli w kompletnych czy pół ciemnościach. Było jej odrobinę łatwiej. W pewnej chwili również zmienili się miejscami. Nolan opierał się plecami o ściankę windy, a Addie siedziała gdzieś między jego nogami, opierając policzek o jego tors. Nie puściła ani na sekundę jego dłoni, czując się w ten sposób bezpieczniej, ale nie mierzyła się też z windą, próbując zamknąć się w tym małym świecie, który stworzył jej brunet. - Dlaczego znów mnie unikasz? - Zapytała nagle, przerywając ciszę, która przeszkadzała jej jak nic innego. Musiała zająć czymś świadomość, myśli i głowę. Nie skupiać się na tym co tu i teraz. Zamiast zapytać o jego dzień, zadała nurtujące ją od tygodnia pytanie. Dlaczego znów ją unikał.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#3

Powroty bywały ciężkie, zwłaszcza te z niespodziewanymi komplikacjami, a ich u Jo nie brakowało, nie ma to jak fart, prawda? Niemniej w pracy czuł chwilowo oddech, próbował też uciekać myślami jak najdalej od tego, co go nurtowało na co dzień. Mógł choć na chwilę uciec od układania tego, co pewnie powinien już mieć ułożone i to w ekspresowym tempie.
Albo też była szansa, by natknąć się na kogoś, kogo niezbyt elegancko zostawił bez słowa, kiedy po prostu wyjechał do Berlina realizować swoje medyczne ambicje. Teraz, kiedy zobaczył ją w windzie, do której właśnie wszedł, dopiero dotarło jak nieelegancko postąpił. Lepiej późno niż wcale?
-Cześć, Adelaide - mruknął, nachylając się w jej stronę, ale jedynie po to, by nacisnąć odpowiedni guzik w windzie, choć - i tego mógł się wcześniej domyślić - on był już wciśnięty. Oboje w końcu jechali na to samo piętro. Westchnął cicho, wciskając dłonie do kieszeni w lekarskim kitlu. Drżały mu, chyba ze wstydu i jakiegoś stresu. Głupie. Spojrzał nieśmiało na ciemnowłosą, przełykając ślinę. -Działo się coś ciekawego? - rzucił więc głupio, bo co miał powiedzieć? Nie, to chyba nie było dobre wyjście, tak wnioskował po tej minie, która wymalowała się na twarzy dziewczyny. -Przepraszam, powinienem chyba był napisać... Chociaż cokolwiek - ale właśnie powinien? Co prawda pod koniec roku byli jeszcze w kinie, widzieli się pary razy na nocnym dyżurze, ale ciągle raczkowali. A Adeliade wydawała się nie być wciąż przekonana do pomysłu lepszych relacji z przełożonym. Później... Później poszedł na urlop, a po powrocie praktycznie od razu dostał propozycję kosnultacji leczenia w Berlinie, możliwość operacji, rzadki przypadek... To jasne, że pojechał. Jak mógłby to zignorować? Tylko właśnie... Choć myślał, że w sumie to nic nie było, to może jednak wypadało dać jakkolwiek znać? Ale... Chyba wiedziała, gdzie był. To przecież żadna tajemnica, nie? No chyba... Niemniej... Głupio. Dziwnie. Niezręcznie. Tak... Nowa codzienność dla Jo Hirscha, bo w końcu w roli ojca też czuł się nieswojo... Ale to chyba słaby moment, by o tym jakkolwiek wspominać, nie? Lepiej milczeć. Może jednak... Nie będzie tak źle, jak podejrzewały jego spięte mięśnie? Cholera.

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Swedish Hospital”