WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Lily & reszta | oddział onkologiczny

How long could we be a sad song, 'tll we are too far gone to bring back to life? I gave you all my best me's, my endless empathy and all I did was bleed as I tried to be your bravest solider.
Awatar użytkownika
30
175

broker, agentka nieruchomości

Flower Group

the highlands

Post

– Tak, zdecydowanie powinnyśmy wziąć ze sobą ślub i być szczęśliwe i wychowywać nasze dziewczynki – uśmiechnęła się szeroko i spojrzała na nią z uroczym uśmiechem. Widziała, że z lekkim rozbawieniem mówiła o tym ich wspólnym ślubie. – Jeśli ty się piszesz, to ja też – westchnęła cicho, a kiedy rozbawienie minęło, Rose odetchnęła głęboko.
– No… – powiedziała cicho, powoli zsuwając marynarkę i ukazując rząd siniaków na swoich ramionach, które już w większości były pożółkłe, jednak no oddawało to dość mocno to, co się działo, nie? Westchnęła cicho i spojrzała na przyjaciółkę. Przytuliła się jednak do niej, gdy wyciągnęła dłonie w jej stronę…
– Wiem, ale chciałam sobie poradzić i w ogóle – odetchnęła głęboko i przytuliła się, czując, że oczy zaczynają jej kompletnie łzawić, a – Chciałam być dzielna, okej. I zapewnić dziewczynkom bezpieczeństwo. To nie tak, że się godziłam. A może się jednak godziłam… bo trochę uważałam, że zasłużyłam. Bo kocham Marcusa od lat, a w dodatku puściłam się z Maxem Brownem – jęknęła cicho, wtulając się w nią i zaczynając płakać jak dziecko.

autor

-

No fair. You really know how to make me cry, when you give me those ocean eyes. I'm scared, I've never fallen from quite this high falling into your ocean eyes.
Awatar użytkownika
32
174

architekt wnętrz

SkB Architects

belltown

Post

- To byłby zaszczyt mieć ciebie jako pierwszą osobę, z którą wzięłabym ślub - puściła jej oczko, uśmiechając się delikatnie do niej. A no, byłby. Ale większym zaszczytem byłoby bycie ostatnią osobą, z którą ślub wzięłaby Rosie :lol: Pociągnęła za sobą stojak z kroplówką i nim ją przytuliła, rzuciła okiem na siniaki na jej ramionach i odetchnęła głęboko.
- Jesteś strasznie głupia, Townsend - powiedziała cicho. Jak mogła jej nie powiedzieć od razu? Mocno ją do siebie przytuliła, składając kilka czułych buziaków na jej skroni. - Ale przecież nie musisz być dzielna. Masz mnie. Jestem przy tobie i dla ciebie zawsze, okej? - wyszeptała jej do ucha. A przynajmniej miała nadzieję, że będzie przy niej zawsze, bo trochę się martwiła, że czasu jednak serio miała mniej niż więcej.
- Rosemarie, nie zasłużyłaś na to. Zabierz swoje rzeczy stamtąd jak najszybciej, niech Cams pomoże ci się spakowac. Albo niech Charlie ci pomoże, może Marcusa lepiej w to nie wciągać żeby jakiejś dramy nie było. Nie możesz z tym zjebem mieszkać ani dnia dłużej - pogładziła palcami jej policzki, patrząc na nią z niesamowitą troską. - Czekaj, ruchałaś Maxa Browna? - zapytała z lekką ekscytacją w głosie. - Serio? Nie no, w sumie jest całkiiem hot ale jest młodszy - zaśmiała się cicho.

autor

-

How long could we be a sad song, 'tll we are too far gone to bring back to life? I gave you all my best me's, my endless empathy and all I did was bleed as I tried to be your bravest solider.
Awatar użytkownika
30
175

broker, agentka nieruchomości

Flower Group

the highlands

Post

– Ty byłabyś siódmą, ale siódemki przecież są szczęśliwe, nie? No i byłabyś pierwszą kobietą – uśmiechnęła się czule i kiedy tak lustrowała siniaki na jej ramionach, przygryzła dolną wargę. No wiedziała, że była, ale taką ją kochała, nie? Odetchnęła głęboko i spojrzała na nią z czułością.
– Wiem, że jestem – powiedziała smutno i spojrzała na przyjaciółkę. – Mam ciebie, ja wiem, ale ja chciałam sobie sama z tym poradzić, tylko mi nie szło. Marcus znalazł siniaki, zjebał mnie i zmusił w zasadzie do tego wszystkiego – powiedziała z czułością w głosie, ale tuliła się do przyjaciółki dość mocno.
– Okej, zabiorę. Muszę pogadać jeszcze z Cami, ale damy rade. Może po prostu poproszę Maxa – zastanowiła się, bo sądziła, że ten dzieciak by naprawdę przyjechał i jej pomógł. – Ruchałam, tamtej nocy jak mnie zostawiłaś samą w klubie – przyznała cicho, patrząc na nią z rozbawieniem, bo tej ekscytacji nie rozumiała tak do końca. – No, serio. I jest naprawdę dobry w te klocki - puściła jej oczko i uśmiechnęła się delikatnie.

autor

-

No fair. You really know how to make me cry, when you give me those ocean eyes. I'm scared, I've never fallen from quite this high falling into your ocean eyes.
Awatar użytkownika
32
174

architekt wnętrz

SkB Architects

belltown

Post

- Wiadomo - odrzuciła krótkie włosy na bok i uśmiechnęła się przeuroczo. Ale kiedy powiedziała, ze to Marcus znalazł jako pierwszy siniak i zmusił ją do wyprowadzki, pogładziła ją po włoskach. - I bardzo dobrze. Nie możesz dalej tkwić w takim pojebanym układzie, Rosie. Jesteś zbyt cudowna, żeby jakiś fagas podnosił na ciebie łapy - szepnęła jej do ucha, odsuwając się i cofnęła się w kierunku łóżka, żeby sobie usiąść. Nie czuła się najlepiej zbyt długo stojąc, więc wolała nie paść jej tutaj na podłogę, żeby paniki nie zasiała :lol:
- Czyli jednak moje wyjście do czegoś ci się przydało - pokazała jej język, sięgając po szklankę z wodą i upiła z niej kilka łyczków. Z powrotem wpakowała się na łóżko, siadając po turecku i ją obserwując, a pleckami oparła się o poduszki. - No dobrze, ale w takim razie… co z Marcusem? Pomógł ci, jest fajnie, tylko… co z wami? Skoro ty rozstaniesz się z Danem… on rozstanie się z Hannah? - przechyliła głowę na bok, bo ta część historii interesowała ją jednak bardziej niz ruchanie Maxa, nie? - Rozmawialiście coś o tym czy nie? - zaczęła się bawić rurką od kroplówki. Chciała, żeby Rosie była w końcu szczęśliwa, no.

autor

-

How long could we be a sad song, 'tll we are too far gone to bring back to life? I gave you all my best me's, my endless empathy and all I did was bleed as I tried to be your bravest solider.
Awatar użytkownika
30
175

broker, agentka nieruchomości

Flower Group

the highlands

Post

– Nie będę, chociaż chciałam przeczekać, żeby nie stresować zmianami, Lily – zauważyła spokojnie, chociaż oczywiste, że będą się cholernie przejmować, bo bez sensu było całe jej życie w tym momencie. Mimo to, uśmiechnęła się do przyjaciółki, gdy powiedziała, że jest zbyt cudowna. Nie czuła się cudowna już od dawna.
– To ty jesteś cudowna – mruknęła cicho, spoglądając na nią z czułością i delikatnie gładząc jej włosy. Zaśmiała się dźwięcznie, gdy wspomniała, że jej wyjście się do czegoś przydało. – Do moich wyrzutów sumienia na pewno się przydało – zaśmiała się pod nosem i odetchnęła głęboko.
– Nie wiem jeszcze, nie gadaliśmy o tym, ale powiedział, że jak ogarniemy z moim mężem, to prozo mawiamy o nas – uśmiechnęła się do niej delikatnie, ale widać było, że aż oczy jej błyszczały od szczęścia.

autor

-

No fair. You really know how to make me cry, when you give me those ocean eyes. I'm scared, I've never fallen from quite this high falling into your ocean eyes.
Awatar użytkownika
32
174

architekt wnętrz

SkB Architects

belltown

Post

- Nah, nie jestem cudowna. Cudowna jest woda z Lichenia co najwyżej, jeśli mnie bierzemy w tym temacie pod uwagę - pokazała jej język i zaśmiała się cicho. Cudowna nie była, bo w umieraniu nie było niczego cudownego, ale nie mówiła już tego nawet na głos bo jak miała znowu słuchać ich pierdolenia o tym, że nie umierała to zaproponowałaby chyba im zamianę miejscami, tak chociaż na jeden dzień bo jak to nie było umieranie, to nie chciała wiedzieć jak wyglądało naprawdę :lol: - Pamiętaj, żaden penis nie powinien być powodem wyrzutów sumienia, o ile seks był dobry. Sama tak zawsze mi mówiłaś - puściła jej oczko, ale zaraz odetchnęła głęboko.
- Ale zamierzacie o was rozmawiać, to akurat dobry znak. Wiedziałam, że w końcu tak będzie i że się nawrócicie do bycia razem. Nie mogę się już doczekać waszego ślubu - powiedziała tonem jakby mówiła o jakimś ulubionym szipie aktorskim :lol:

autor

-

How long could we be a sad song, 'tll we are too far gone to bring back to life? I gave you all my best me's, my endless empathy and all I did was bleed as I tried to be your bravest solider.
Awatar użytkownika
30
175

broker, agentka nieruchomości

Flower Group

the highlands

Post

– Jesteś najlepsza na świecie – powiedziała, wywracając oczami, – Wodę z Lichenia też mogę ci załatwić – Rzuciła z rozbawieniem, bo nadal – nikt nie zamierzał jej pozwolić na żadne umieranie.
– Owszem, dlatego nie powinnam chyba mieć wyrzutów sumienia w takim razie – wzruszyła ramionami niewinnie. Pokiwała głową i uśmiechnęła się szeroko.
– Zamierzamy. Kocham go jak nikogo nigdy – przyznała cicho, patrząc na nią z uśmiechem i wyściskała ją spokojnie jeszcze, bo też się nie mogła doczekać, no . <3

ztx2

autor

-

No fair. You really know how to make me cry, when you give me those ocean eyes. I'm scared, I've never fallen from quite this high falling into your ocean eyes.
Awatar użytkownika
32
174

architekt wnętrz

SkB Architects

belltown

Post

| jakiś dzień po ostatniej

Thompson mieliła informacje, które przekazała jej Herondale dość mocno i im bardziej o tym myślała, tym bardziej irytowała się na Ronalda, że w ogóle Rosie z tym sukinsynem poznał. Musiał wiedzieć, przecież przyjaźnili się całe życie więc jak mógłby nie wiedzieć, że jego przyjaciel jest agresywny? To na pewno nie był pierwszy raz, nie wierzyła w to absolutnie. Siedziała sobie teraz na parapecie, przy oknie w swojej zamkniętej sali i jak typowy rebel paliła papierocha, mimo że nie powinna. Ale co gorszego mogło się stać? Co, raka płuc dostanie? Come on :lol: Oczywiście, owinięta w kołderkę siedziała, bo o ile rak płuc ją bawił, to zapalenie płuc zabawne nie było, nie? I kiedy drzwi się otworzyły i zobaczyła w nich Rona, od razu zmierzyła go wzrokiem.
- Wiedziałeś, że ten twój spierdolony koleżka wyciąga łapy do kobiet? Bo wyobraź sobie, że wyciąga. I ma jebane szczęście, że nie mogę stąd wyjść, bo bym mu sama dopierdoliła - wycelowała ręką z papierosem w niego, a potem wsunęła fajka między usta i zaciągnęła się nim.
- Nawet nie próbuj mi tylko wmawiać, że nie wiedziałeś. Ja pierdole, to moja najlepsza przyjaciółka. Jak mogłeś pozwolić mu do niej dojść? Bardziej od niej kocham tylko Cams - dodała jeszcze, strzelając niedopałkiem za okno i bardzo powoli zeszła z parapetu, zamykając za sobą okno. Na start bojowo nastawiona była, ale nie jej wina - nikt nie będzie krzywdził jej przyjaciółki :/

autor

-

Awatar użytkownika
0
0

-

-

-

Post

A Ronnie naprawdę nie miał zielonego pojęcia, że Danny był wobec Rosie agresywny. Serio. Nie miał pojęcia, chociaż wiedział, że bywał do jakichś hoteli i w ogóle, kiedy go wkurwili. Odetchnął głęboko i przyszedł do szpitala – miał ze sobą bukiet jej ulubionych kwiatów i pewnie jakieś czekoladki przywiezione z zagranicy, gdzie był w celach służbowych, nie? Inna sprawa, że od wejścia widział jej wkurwione spojrzenie. Nieco go wmurowało, kiedy usłyszał słowa Lils.
– Czekaj, co? Danny? Do Rosie? Czy kto do kogo? – spytał autentycznie zaskoczony, bo jednak nie wiedział, o kim mówiła, ale mógł się nadziwić, że mogłoby chodzić o Dana, bo wydawał isę mimo wszystko bardzo zaskoczony. – Nie powinnaś palić - mruknął, patrząc jej w oczy. – Nie wiedziałem. Naprawdę nie wiedziałem. Przysięgam. – powiedział, patrząc jej w oczy i odetchnął głęboko. – Bardzo źle z nią jest? Wszystko w porządku? – spytał spokojnie, patrząc na nią i podszedł do niej, delikatnie rozstawiając ramiona, by mogła się po prostu przytulić. :c

autor

-

No fair. You really know how to make me cry, when you give me those ocean eyes. I'm scared, I've never fallen from quite this high falling into your ocean eyes.
Awatar użytkownika
32
174

architekt wnętrz

SkB Architects

belltown

Post

- Nie, kurwa. Marcus do Rosie. Przestań mnie drażnić. Mam białaczkę, a nie wadę wymowy. Ty za to jesteś zdrowy, więc fakty powinieneś łatwiej kojarzyć - rzuciła z faktyczną złością w głosie. No a kogo mogło chodzić? Miał jakichś innych przyjaciół którzy gdyby wyciągali łapy do jakiejś kobiety, byliby w centrum zainteresowania Lily, która nie powinna się niczym denerwować tylko czillować pod ciepłą kołderką? No chyba nie. - Nie przesadzaj. Na coś trzeba umrzeć, aspiruję po prostu na raka płuc - powiedziała gorzko, wzdychając ciężko. Obserwowała go gdy szedł w jej kierunku i wcale nie miała ochoty na te jego kwiatki, czekoladki i wszystko inne bo po prostu ciągle przeżywała temat Rosie, no.
- No to teraz już wiesz. Nie chcę tego szmaciarza widzieć nigdy więcej na oczy - powiedziała dość poważnym tonem, bo naprawdę tak to widziała. Mógł się na nią obrazić, ale dla niej Danny po prostu przestał istnieć. - Jest cała posiniaczona, ale już jest przygotowane rozwiązanie problemu, więc powinno być lepiej. - wzruszyła ramionami, a kiedy rozłożył ramiona, zlustrowała jego ręce wzrokiem. - Jestem wkurwiona, Ron. Moja córka z nim mieszkała przez ostatnie trzy tygodnie. KURWA - podniosła głos, odsuwając jego ręce i przeszła powoli do łóżka, na którym usiadła. - Chujowa sytuacja - dodała jeszcze, masując sobie skronie, bo z tych nerwów zaczęła ją cholernie boleć głowa.

autor

-

Awatar użytkownika
0
0

-

-

-

Post

– Nie staram się ciebie drażnić, po prostu miele. Nie sądziłem, żeby Danny był zdolny coś takiego zrobić Ro, przecież wiesz, że ją kocha – westchnął cicho, bo on wiedział i generalnie nie rozumiał, jak jego przyjaciel mógłby zrobić coś takiego. Bardzo słabo to wyglądało. A kiedy powiedziała, że aspiruje na raka płuc, wywrócił oczami, bo takich odpowiedzi nie zamierzał życiowo akceptować. Niefajnie i niemiło. Tak czy siak, westchnął mimochodem, ale nie komentował, bo generalnie nie wiedział, jak bardziej nie rozjuszyć swojej kobiety.
– Okej, nie będziesz go widziała na oczy. Znajdę sobób, żeby go wykluczyć – powiedział cicho, tonem bardzo łagodnym, bo dla niej by zrobił wszystko, a skoro podnosił łapy na Rose, skoro był w stanie to zrobić, to naprawdę nie zamierzał tolerować tego rodzaju zachowania. – Albo z nim porozmawiam, co się działo i wyślę go na jakąś terapię – zadecydował spokojnie, bo bardzo był ciekaw, czym kierował się Dan, chociaż żadne usprawiedliwienie nie było dobre.
– Nigdy by nie podniósł łap na Camille, wiesz o tym. Tak samo na Allie – powiedział spokojnie, patrząc na nią z lekkim smutkiem. – Bardzo chujowa, ale z nim pogadam - obiecał spokojnie, oddychając głęboko i masując sobie skronie, bo to było dużo rewelacji do przyswojenia, nie?

autor

-

No fair. You really know how to make me cry, when you give me those ocean eyes. I'm scared, I've never fallen from quite this high falling into your ocean eyes.
Awatar użytkownika
32
174

architekt wnętrz

SkB Architects

belltown

Post

- To miel szybciej, nie mam przecież całego życia. Wyrobisz się w kilka dni? - wywróciła oczami, ale jak wiemy, Camille musiała po kimś mieć te chamskie odzywki, a Lily, która praktycznie nie jadła, praktycznie nie spała i jeszcze miała pompowaną w siebie ciągle chemię i inne gówna naprawdę w tym momencie nie miała potrzeby być miła. Była zła, więc dała samej sobie święte prawo do bycia wredną rurą :lol: - No przepraszam cię, Ronnie, ale obok miłości to to nie stało - uniosła dłonie w poddańczym geście.
- Ale nie wiem jakiego sposobu ty zamierzasz szukać. Po prostu mówisz skurwielowi, że ma wypierdalać. Opcjonalnie mogę zrobić to ja, albo Mark. Jakby bez problemu - Charliego wolała w to nie mieszać, żeby nie było :lol: - Jak to pogadasz z nim o tym co się działo? Właśnie ci powiedziałam. Szarpał ją, bo był zazdrosny. Co więcej, rzucił nią niemal o jakąś szafkę. Jedyna terapia która moim zdaniem byłaby słuszna to cholernie elektrowstrząsy albo lobotomia, chociaż sądzę, że u niego nie byłaby przydatna, bo tam się poruszało konkretne płaty mózgu - wzruszyła ramionami. Jeśli nie chciał irytować jej bardziej, to dobrze byłoby jak przestał mówić, bo w tym nastroju mogła i jemu lobotomię zrobić, eh.
- Ronnie, na samym początek tej rozmowy powiedziałeś, że nie sądziłeś, że mógł to zrobić Rosie, więc skąd ta pewność? - pokręciła głową, biorąc kilka głębszych oddechów, żeby się trochę uspokoić. - Nie interesuje mnie co z nim zrobisz. Nie ma wstępu do naszego domu. Na ślub. Nie chcę go widzieć w swoim pobliżu po prostu - wyjaśniła, kładąc się na pleckach i wlepiła wzrok w sufit.

autor

-

Awatar użytkownika
0
0

-

-

-

Post

– Wiesz doskonale, że nie o to chodzi, Lily. Po prostu nie spodziewałem się tego po nim – powiedział zupełnie szczerze, bo nigdy nie widział, żeby Danny był agresywny wobec swoich kobiet. Widział jedynie wobec jakiegoś personelu, kiedy był najebany, nie? Odetchnął głęboko i spojrzał jej w błękitne oczy.
– Rozumiem, czemu tak myślisz – odetchnął głęboko i spojrzał jej w oczy. No nie chciał jej bardziej rozjuszać, ale kiedy powiedziała, że miał mu powiedzieć, żeby wypierdalał, pokręcił lekko głową.
– Nie wiem, po prostu nie wiem, jak mam mu pomóc. Zawsze bardzo kochał Roro i zawsze o niej mówił cholernie ciepło, ostatnio się martwił, że go zostawi, bo Mark się pojawił w jej życiu, dlatego otego nie rozumiem – przyznał ze smutkiem, wpatrując się w Lils. - No… Bo on też może mieć swoją wersję wydarzeń. To mój najlepszy przyjaciel, muszę przecież go wysłuchać, prawda? – no niby nie musiał, ale miał w głowie ogromny, olbrzymi mętlik. Odetchnął głęboko i spojrzał jej w oczy.
– Po prostu sądziłem, że nie zrobiłby tego osobie, którą kocha. A kocha Rose jak szalony. Może dlatego mu odbiło, nie wiem. – odetchnął – Ale… To mój przyjaciel. Wychowywaliśmy się razem, Lily… – jęknął cicho, bo przecież miał być jego świadkiem, eh. :c

autor

-

Awatar użytkownika
0
0

-

-

-

Post

/ po ostatniej jakiś czas /

Charlie wiedział doskonale, że coś było nie tak - czuł to w kościach, bo prawda była taka, że kiedy Lily wzięła ślub, to przestała mu odpisywać na wiadomości, vibe generalnie był nieco inny niż wcześniej, a Charles tego nie rozumiał - bo chciał przy niej po prostu być, nie oczekując niczego w zamian, tak na dobrą sprawę. Dzisiaj wiedział, że miała pierwszy dzień chemii w nowym cyklu, więc wziął laptopa z jakimiś durnymi filmami, do tego przyniósł frezje i zapukał cicho do sali. Wszedł do środka i uśmiechnął się lekko.
- Hej, pomyślałem, że może nie pogardzisz dzisiaj towarzystwem, co? - poruszył brwiami i uśmiechnął się uroczo, od razu dając jej kwiaty i spoglądając jej w oczy. - Jak tam życie z innym nazwiskiem, zmienia się coś po ślubie? - poruszył brwiami i zerknął w jej piękne oczy. No wolał podchodzić do tego na luzie, aniżeli emocjonalnie umierać, nie?

autor

-

No fair. You really know how to make me cry, when you give me those ocean eyes. I'm scared, I've never fallen from quite this high falling into your ocean eyes.
Awatar użytkownika
32
174

architekt wnętrz

SkB Architects

belltown

Post

Bo wszystko było nie tak. Spędziła super tydzień po ślubie; chodzili z Ronem na jakieś spacerki, na lunche, ogarniali temat nowego domu, bo upatrzył jakiś w okazyjnej cenie, z jakimś pięknym pokojem na poddaszu dla Camille - z wielkimi oknami, własną, ogromną łazienką… próbowała się cieszyć tą wizją, ale w ogóle jej nie szło. Poprosiła Rosie, Rona i Cams żeby nie przyjeżdżali w pierwszych kilku dniach. Potrzebowała pospać, nie myśleć, nie czuć. Nie powiedziała o tym za to Charliemu, więc gdy go zobaczyła w drzwiach, przygryzła delikatnie dolną wargę. Miała podłączoną kroplówkę z chemią, ale ubłagała lekarza żeby mogła przyjmować ją w swoim łóżku, a nie na wspólnej sali i aktualnie robiła projekt kuchni do nowego domu.
- Hej, Charlie - powiedziała cicho, odkładając laptopa na jakąś szafkę. - Och, nie musiałeś - dodała, widząc bukiet frezji. Kochany był. A ona przez ten cały tydzień naprawdę cholernie za nim tęskniła, ale… tak było lepiej jej zdaniem.
- Nie wiem, ciężko mi określić, bo znowu jestem tutaj, więc czuję jakby nie zmieniło się nic - uśmiechnęła się kącikami ust, dość smutno. - To miłe, że przyszedłeś, tylko wydaje mi się, że powinieneś przestać tutaj przychodzić. - stwierdziła, zaciskając usta.

autor

-

ODPOWIEDZ

Wróć do „Swedish Hospital”