Jej nie bolało to rozstanie ani trochę. Jasne, na początku było okropnie. Ba, przez kilka lat było okropnie, bo każdy związek oceniała przez pryzmat ich relacji. Tylko do Jasona podeszła inaczej właściwie. Teraz ją bolało bardziej to, że miał czelność mówić o tym, że kiedykolwiek ją kochał. Bo ona tego absolutnie tak nie widziała.
- Okej - rzuciła tylko, bo skoro to rozumiał, to cudownie.
- To dobrze, starałam się zorganizować wszystko tak, żebyś miał naprawdę dobry weekend - wzruszyła delikatnie ramionami. Planowała co prawda uprzykrzyć mu życie jakoś tego wieczoru, ale nie wyszło i uprzykrzyła sobie
- Zgodziłam się, bo chciałam być miła. I było mi naprawdę głupio za to, że Jamie trochę rozpieprzył twoją imprezę. - ale nadal nie powiedziała wprost, że chciała wyjść. A chciała przeokropnie, ale będzie dzielna, tak właśnie. Odetchnęła cicho, odkładając menu i kiedy kelner przyniósł im napoje, od razu upiła spory łyk z kieliszka.
- Tak, mam z tym problem. - powiedziała, marszcząc czoło.
- Mam problem z tym co mówiłeś, bo mi powtórzył. Jedyne co powinieneś o naszej relacji mówić to to, że zachowałeś się jak totalny dupek, a inne rzeczy zachować dla siebie. - wyjaśniła, ale mimo wszystko mówiła spokojnie, palcem przesuwając po brzegu kieliszka.
- Jesteśmy. I mamy razem córkę. - dodała, w końcu zbierając się na odwagę, żeby spojrzeć mu w oczy i aż zagryzła policzki od środka.