WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Jayden Hemsworth & Willow Hamsworth

Awatar użytkownika
25
183

Fotograf/współwłaściciel firmy

Hemsworth Company/studio fotograficzne

the highlands

Post

Posiadłość poza miastem


#4 | outfit

Randka. Słowo to towarzyszyło Jayden'owi od chwili spotkania z Willow, z jakiegoś powodu nie dając mu spokoju, przypominało o siebie w najmniej odpowiednim momencie. Z definicji, oznaczało umówione spotkanie - często miłosne - dwóch osób mające na celu nawiązanie lub rozwinięcie znajomości, inicjowane z zamiarem stworzenia lub umocnienia relacji emocjonalnych, seksualnych lub małżeńskich pomiędzy uczestniczącymi w randce osobami. I doskonale zdawał sobie z tego sprawę, jednak czy ich pożegnanie można było określić w taki właśnie sposób?
Znał brunetka na tyle dobrze, by wiedzieć, że będzie tak je postrzegać, jej romantyczna dusza często przegrywała w starciu ze zdrowym rozsądkiem, natomiast w przypadku Jayden'a… Prawdę powiedziawszy rzadko kiedy pozwalał sobie na chwile romantyzmu, najczęściej kobiety sprowadzając do jednej roli. Nie chciał ich poznawać bliżej, nawet jeśli zadawał prywatne pytania, to już w chwili odpowiedzi, jaka padała z ponętnych ust, zapomniał co ze sobą niosła. Większość jego relacji z płcią przeciwną była naprawdę płytka, dając jedynie zaspokojenie fizycznym potrzebom.
Zaklął pod nosem, uświadamiając sobie, że bliskość Hamsworth wymusiła na nim podjęcie złej decyzji, których przecież miał unikać. Jej obecność, słodki zapach mieszający się z powietrzem, którym oddychał i ta śmiałość w czekoladowych tęczówkach, z jednej strony doprowadzały go do szału, natomiast z drugiej były najsłodszą torturą, jakiej chciał poddać się po raz kolejny. Emocje jakie wzbudziło w nim przypadkowe spotkanie tamtego dnia były obecne z nim przez kolejne godziny, chociaż towarzystwo Alicie odrobinę je niwelowało. I tylko czasami uciekał myślami zbyt daleko, łapiąc się na tym, że wybiega za bardzo w przyszłość, a w umyśle echem odbija się pytanie "co będzie, jeśli?".


- Tak. Proszę to dostarczyć pod wskazany adres. Dziękuję - rozłączył się, zamykając na chwilę oczy. Prawie natychmiast ożyły w nim wspomnienia, od których uciekał przez ostatnie miesiące, mając nadzieję, że dzięki zepchnięciu ich gdzieś w odmęty umysłu, jednocześnie pozbędzie się uczuć. Cóż… to nie działało w taki sposób, o czym obecnie, boleśnie się przekonywał. Zaczęło brakować mu tchu, dlatego rozpiął guzik przy kołnierzyku koszuli, próbując zaczerpnąć haust powietrza, jednak nie był w stanie wykonać pełnego oddechu. Życie jakie obecnie prowadził nie było tym, jakiego chciał, czuł się niczym zwierzę zamknięte w klatce - z drapieżnika stał się ofiarą. Zaśmiał się pozbawionym autentycznego rozbawienia śmiechem, kręcąc przy tym głową; w tej samej chwili dochodząc do wniosku, że spotkanie z Willow jedynie zmniejszy rozmiar jego więzienia.
- Panie Hemsworth, wszyscy już czekają - do rzeczywistości sprowadził go niepewny głos asystentki, która wyraźnie niepewnym krokiem przekroczyła próg biura. Otworzył oczy, napotykając spojrzenie niebieskich tęczówek oraz muśniętych matowym błyszczykiem ust, układających się w subtelny, aczkolwiek dość zaczepny uśmiech.
- Będę za pięć minut - odparł oschłym tonem, podnosząc tyłek z fotela. - Powiedziałem - dodał surowo, tracąc niepewność w swojej postawie, jaka towarzyszyła mu ułamek sekundy wcześniej, kiedy dostrzegł, że dziewczyna chce powiedzieć coś jeszcze; skinęła głową i wyszła, odrzucając włosy z ramion. Opadły na jej plecy, poruszając się wraz z każdym wykonanym przez nią krokiem. Jayden westchnął, ściągając z oparcia ciemną marynarkę i krawat. Przedstawienie musiało trwać.


Chwycił za szklankę z wodą, wypijając z niej więcej niż pół zawartości. Zaschło mu w ustach, a pod skórą czuł nieprzyjemną nerwowość, która zaczęła się wzmagać z upływającym czasem. Tak naprawdę miał ochotę sięgnąć po coś, co zawierało procenty, jednak nie mógł sobie na to pozwolić, kiedy czekała go jazda samochodem. Nakładając sweter, czuł jak każdy mięsień na jego ciele spina się, wywołując brzydki grymas na jaydenowej twarzy. Tak do końca nie był pewien czego może spodziewać się po Willow. W kawiarni pokazała, że nie zamierza go słychać, ani tym bardziej wykonywać wydawanych przez niego poleceń. I choć było mu to naprawdę nie na rękę w tamtej chwili, to jednocześnie brunetka zaimponowała mu swoim brakiem pokory i bojowością; nie była już, jak płochliwa sarenka za którą ją uważał. Przywołując w myślach tamtą scenę, mimowolnie szeroko się uśmiechnął. Narzucił na kark czarny szal, w dłoń chwytając płaszcz. Było mu zbyt gorąco, aby okryć się, ochraniając przed mrozem; ten szczypał w policzki, nadając im lekkich rumieńców, jednak Jayden wydawał się nie zwracać na to uwagi. Wciąż czuł wybuch gorąca, który wraz z krwią wypełniał każdą tkankę ciała, dając złudne poczucie ciepła.


Zanim zatrzymał się przed dobrze znaną kamienicą, odwiedził znajdującą się nieopodal kwiaciarnie, w której kupił niewielki bukiet roślin, określanych jako gipsówka. Kolorowe niczym tęcza, zupełnie jak charakter Willow, który w zależności od sytuacji przybierał różne odcienie, z kwiatami tak delikatnymi, jak ona sama. I chociaż początkowo kwiaciarka zaproponowała mu czerwone róże, to od razu odrzucił ten pomysł - róże nie pasowały do jego Wi. Na lekko miękkich nogach wspinał się po kolejnych stopniach, nie mogąc zapanować nad własnym sercem, które uwięzione w klatce piersiowej, zaczęło bić szybciej i mocniej. Denerwował się. Zdradzał to drżący na twarzy mięsień, dlatego zacisnął mocniej szczękę, przybierając surowszy wyraz twarz, choć nie miał on nic wspólnego z emocjami, jakie odczuwał. Zapukał trzy razy, dokładnie w momencie, gdy zegarek wskazał szóstą. Zupełnie ignorując fakt, że pod drzwiami dziewczyny znalazł się już trzy minuty wcześniej. Przeciągał to, czego nie mógł uniknąć. Wiedział, że Willow ma pewne wymagania, co do dzisiejszego wieczoru i zamierzał je spełnić. Tylko czy w tym wszystkim na pewno chodziło tylko o to ostatnie pożegnanie?


Otworzył przed nią drzwi do samochodu, wciąż widząc malujące się w czekoladowych ślepiach zaskoczenie, które pojawiło się w momencie, gdy otworzyła stanął w progu jej mieszkania, a bariera z drewna otwarła się przed nim. Niestety nie był w stanie dokładnie określić, co czuła, ponieważ jej wyraz twarzy pozostawał niewzruszony, a może po prostu jemu umykały tak istotne szczegóły? Nigdy nie miał problemu z tym, aby odczytać ludzkie emocje, a tym bardziej te należące do kobiet, jednak bliskość Willow, która wyglądała wręcz obłędnie w opinającej ciało sukience, lekko podkreślonych oczach i czerwonej szmince na ustach, skutecznie pozbawiła go na dłuższą chwilę nie tylko oddechu, ale także zdrowego rozsądku. Nic nie mówiąc, ujął delikatną dłoń, pomagając jej wsiąść i choć poczuł opór z jej strony - próbowała się wyrwać - to zacisnął mocniej palce, nie pozwalając jej na to.
- Bądź grzeczna - upomniał ją, unosząc przy tym prawdy kącik ust. Zajął miejsce za kierownicą.
Droga do miejsca, w jakie zamierzał ją zabrać nie była długa, jednak cisza panująca między nimi, która sprawiała, że powietrze stało się wręcz ciężkie, skutecznie ją wydłużała. Oczywiście zignorował pytanie Willow, kiedy próbowała dowiedzieć się, gdzie jadą.
- Nie musisz wiedzieć wszystko, ale nie martw się. Tym razem cię nigdzie nie zamierzam zostawić, możesz mi zaufać - oznajmił, kącikiem oka widząc, jak niespokojnie porusza się w skórzanym fotelu i wygląda przez okno, za którym chociaż ciemność zaczynała pochłaniać świat, można było dostrzec zmieniający się krajobraz.
W zasadzie był dupkiem, wymagając, aby teraz darzyła go zaufanie, skoro potrafił wyjechać bez słowa wyjaśnienia, zostawiając ją ze wszystkimi pytaniami, na które nie była w stanie uzyskać odpowiedzi. Zacisnął mocniej palce na kierownicy, jednocześnie przygryzając dolną wargę. Mięsień na jego twarzy ponownie zaczął drżeć, jednak bez problemu umknęło to uwadze dziewczyny, która nawet na niego nie spoglądała.


Koła samochodu zatrzymały się na żwirowej polanie, będącej surową wersją parkingu. - Jesteśmy prawie na miejscu, ale teraz muszę zawiązać ci oczy - uprzedził, ze schowka wyciągając czerwony, satynowy kawałek materiału, który wyglądem przypominał wstążkę. - Mogę? - zapytał, nie chcąc robić czegoś wbrew Willow, a jedynie i tylko i wyłącznie za jej przyzwoleniem. Wiedział, ile może kosztować ją to, aby oddać się całkowicie w jego ręce, bo do tego właśnie dążył.

autor

-

Zbuntowany Anioł.
Awatar użytkownika
22
160

stażystka

hemsworth company

south park

Post

#45


R a n d k a.

W ten nieszablonowy sposób Willow Hamsworth pragnęła zakończyć znajomość z Jaydenem; pragnęła cofnąć się do dnia, w którym wyleciał z Ameryki i porzucił ich przyjaźń na poczet czegoś ważniejszego - czegoś, czego nie była świadoma. Dotychczas twierdziła, że jej zadra już dawno zdołała się wygoić, jednak ponowne spotkanie Hemswotha utwierdziło ją w przekonaniu, że było inaczej. Właśnie dlatego chciała pożegnać się w taki sposób, aby ostatnie związane z nim wspomnienie było dobre - nieobarczone ciężarem nagłego szoku i tęsknoty.
Mimo tego nie sądziła, że Jayden się odezwie, dlatego już następnego dnia próbowała odzyskać wewnętrzny spokój, gubiąc myśli najpierw w pracy, a potem w podręcznikach. Niestety postać mężczyzny pojawiała się w najmniej odpowiednich momentach i zmuszała Willow do utraty rezonu. Gubiła się we własnych, splątanych myślach; gubiła się w codziennych czynnościach, gdy zauważyła, że nawet drobnostki przypominały jej o Jaydenie i przede wszystkim zgubiła siebie w tej głupiej, niewinnej karteczce oraz drogim pudełku.
Sukienka była piękna! Idealnie nadawała się dla księżniczki. Problem w tym, że Willow już dawno przestała marzyć, aby zatytułować się w ten sposób i zaraz po przymiarce schowała kreacje do szafy.
Wtedy nie wiedziała, że Jayden również się gubił: w słodkim zapachu mieszającym się z powietrzem, którym oddychał i w śmiałym spojrzeniu Willow, we własnych pragnieniach i rozjątrzonych emocjach, jakie nieświadomie tchnęła w jego formalistyczną powłokę. Nie miała pojęcia, że utożsamiał obecne życie z więzieniem; że grał na deskach rodzinnego teatru i że ich spotkanie przebiło bańkę stabilizacji, którą pieczołowicie stawiał przez ostatni rok.
Nie wiedziała - ale prawda była taka, że nawet w przeciwnym wypadku, postąpiła by tak samo.
W dniu randki Willow czuła się rozdrażniona. Z jednej strony nie mogła doczekać się spotkania, a z drugiej dopadały ją wątpliwości, które odzwierciedlenie odnalazły w intensywnych uderzeniach serca oraz ścisku żołądka. Ekscytacja mieszała się ze strachem; radość z goryczą, przeszłość z przyszłością.
Przez całe popołudnie próbowała przekonać się do bycia suką, albo zmienić się w pustą personę; obojętną skorupę samej siebie sprzed jedenastu miesięcy. Chciała nauczyć się nie przeżywać emocji zgodnie z definicją, lecz nie mogła skryć iskry w oczach. Rozbłysła się ona w momencie, w którym rozbrzmiał się dzwonek.
Prędko poprawiła czarną, obcisłą spódnicę oraz przeglądnęła się w lusterku. Gdy była pewna, że wyglądała zadowalająco, zaczerpnęła jeszcze trzy wdechy i dwukrotnie zacisnęła - niebywale roztrzęsione - dłonie w pięści.
Pierwsze co zobaczyła to bukiet. Mimowolnie rozwarła usta, po czym odebrała kwiaty, siląc się jedynie na skromne dziękuję. Zaskoczył ją przez co grunt osunął się spod stóp Willow. Wpierw odrobinę za długo wpatrywała się w kolorowe pączki, a dopiero potem zwróciła uwagę na Jaydena. Poczuła się dotknięta przez jego żarliwe spojrzenie, dlatego prędko zsunęła wzrok niżej. Sweter idealnie opinał się na jego urzeźbionym torsie i ramionach. Intuicyjnie objęła oczami bardziej atrakcyjniejsze punkty ciała mężczyzny, po czym ostentacyjnie odwróciła głowę. Jej policzki zaszyły czerwienią, dlatego pośpiesznie odłożyła bukiet, wzięła kurtkę i wyszła na zewnątrz, aby poddać się styczniowej temperaturze.
Jayden wydawał się zdenerwowany i Willow - która pamiętała go jako młodzieńca sprzed jedenastu miesięcy - intuicyjnie przypisała źródło gniewu samej sobie. Przywykła do tego, że traktował ją z nienależytą surowością i często popadał w obłęd. Jednak tym razem postanowiła nie przejmować się usposobieniem Jaydena, bo osobiście również emanowała chaotyczną mieszanką emocji. Nie zamierzała po raz kolejny przekładać go ponad samą siebie.
Nie teraz...
...więc kiedy otworzył drzwi do samochodu i stanowczo pochwycił jej dłoń, po raz drugi poczuła, że stąpała po labilnym gruncie. Szarpnęła ręką, spoglądając na Jaydena z jawną oznaką dezorientacji i złości, lecz pomimo tego nie odpuścił. Wtedy subtelnie, aczkolwiek nerwowo zadarła kącik czerwonych ust i puściwszy mimo uszu słowa mężczyzny pozwoliła, aby pomógł jej wejść do środka.
Nie chcę ci ufać — oznajmiła nawet nie patrząc w kierunku Jaydena. Oparła głowę o szybę i przymknęła powieki, jednocześnie krzyżując ramiona. Jego słowa, postawa i chłód za oknem wzmogły niepokój Willow, który próbowała okiełznać odkąd opuściła mieszkanie i nieświadomie pozwoliła, aby Jayden przejął inicjatywę.
Zawsze dominował. Wiedziała to, lecz z uwagi na ich przerwę sądziła, że tym razem będzie skłonna się przeciwstawić; będzie skłonna wywrzeć na nim presje i decydować, lecz ostatecznie łamała się przy każdym czulszym geście. Zacisnęła usta w wąską kreskę niemal w tym samym momencie, w którym sam Jayden borykał się z innymi, ale równie intensywnymi dylematami.
Długo wpatrywała się w obraz za oknem. Gdy melodię z radia przerwał głos Jaydena, intuicyjnie podążyła wzrokiem w jego stronę. Potem zmieniła pozycje i z upustem zdumienia zaczęła przyglądać się satynowej opasce. W końcu nerwowo się zaśmiała.
Nie — pokręciła głową — nie możesz — odpowiedziała i złapawszy wstążkę, samodzielnie zawiązała ją na oczach.
Nie chciała, aby ją dotykał; aby jego palce wiodły po jej skórze, jednak gdy zapadła ciemność, po raz kolejny musiała podać dłoń Jaydenowi. Z początku uścisk Willow był niemal niewyczuwalny, lecz wkrótce potknęła się na żwirowej dróżce i natychmiast kurczowo chwyciła nie tylko rękę mężczyzny, ale również jego ramię. Wówczas poczuła trawiący gorąc, a jej sylweta spięła się, co zapewne zauważył.
Resztę drogi pokonała na sztywnych nogach, jednocześnie ostrożnie badając czubkami butów przestrzeń. Najgorsze były stopnie. Na czwartym zaczęła drżeć i niemal panicznie złapała się balustrady. Dopiero dłoń Jaydena, którą umieścił na talii, dodała jej odwagi. Wtedy - w tych zatrważających ciemnościach, otoczona leśnym zgiełkiem i zapachem limonki oraz świerków - była skłonna na chwilę mu zaufać. Przeniosła rękę z balustrady na tors Jaydena. Pod opuszkami palców wyczuła nie tylko znajome ciepło, ale również dynamiczny rytm serca.
Jesteśmy? — zapytała widocznie zmęczona i zniecierpliwiona. Mężczyzna odplątał jej opaskę opaskę, a jego dotyk ponownie wprawił skórę Willow w stan gorączki. Westchnęła i wpierw spojrzała na twarz Jaydena, która wyglądała nieco łagodniej niż przed przebytą drogą, a potem zwróciła uwagę na otoczenie i...
...zaniemówiła. Następnie podbiegła do drewnianego zakończenia tarasu i oparłszy się o barierkę, rozgoniła spojrzenie po ośnieżonych drzewach i pagórkach. Kurtka zsunęła się z jej ramion, ale nagle zrobiła się tak podekscytowana, że nie była skłonna przejąć się chłodem.
Jayden — odwróciła się z uśmiechem, który był mu niegdyś doskonale znany — tu jest pięknie!.
Ostatnio zmieniony 2023-03-04, 22:31 przez Willow Hamsworth, łącznie zmieniany 1 raz.

autor

P o l a

Awatar użytkownika
25
183

Fotograf/współwłaściciel firmy

Hemsworth Company/studio fotograficzne

the highlands

Post

Mimochodem skrzywił się słysząc padającą z ust Willow odpowiedź. Nawet jeśli spodziewał się, że tak ona zabrzmi, to kiedy dziewczęcy głos wypełnił wnętrze samochodu, poczuł nieprzyjemny dreszcz rozchodzący się po ciele. Początkowo zupełnie nie zdawał sobie sprawy z ukrytego znaczenia, jakie ze sobą niosła - nie chciała mu ufać, a jednak pokłada w nim jakąś nadzieję; musiała skoro zdobyła się na to spotkanie. Kiedy w końcu sobie to uzmysłowił, fala chłodu odczuwana pod skórą, zmieniła się w przyjemne ciepło, sprawiając, że serce w piersi szatyna zaczęło szybciej bić. Pozwolił siebie na ułamek sekundy skupić spojrzenie jasnych tęczówkach na sylwetce brunetki. Ta spoglądała przez szybę wyraźnie zapadnięta w fotelu, ze skrzyżowanymi na piersi rękoma, a jej twarz, chociaż wydawała się być spokojna, zdradzała niepokój. Zacisnął mocniej szczękę.
Nie chciał, aby czuła się w jego towarzystwie niekomfortowo czy z jakiegoś powodu się go obawiała, jednak czy w tej kwestii mógł czegokolwiek wymagać? W dużej mierze sam nie potrafił zapanować nad własnymi emocjami, które od czasu do czasu pozbawiały go zdrowego rozsądku, skutecznie tłumiąc samokontrolę, jaką starał się zachowywać. Prawdopodobnie Willow nie zdawała sobie z tego sprawy, jednak miała tę moc, dzięki której potrafiła przebić się przez mur, jakim otaczał się od lat. Powoli wpuszczając ją do swojego świata, zapomniał, że przecież zawsze wiązały się z tym nieoczekiwane, trudne do przewidzenia konsekwencje. Popełnił błąd nie uprzedzając dziewczyny; nie ostrzegając przed tym, jak może zakończyć się ich znajomość i ostatecznie skrzywdził ją. Był tego świadom i nie napawało go to dumą. Zacisnął mocniej dłonie na kierownicy, a cichy pomruk wydostał się spomiędzy lekko uchylonych warg, który na szczęście zagłuszony został przez płynącą z radio muzykę.
- Miałaś nie utrudniać - zauważył, spoglądając wymownie na dziewczynę, a na jego ustach pojawił się cień rozbawienia, widoczny w uroczym uśmiechu. Pozwolił, aby odebrała mu czerwony materiał, choć nie przypuszczał, że odmowa Wi była umotywowana niechęcią do jego dotyku; sądził, że chciała mu zrobić zwyczajnie na złość. Obszedł samochód, po raz kolejny chwytając drobną dłoń, którą zamknął we własnej.
Instynktownie objął Willow w talii, w chwili kiedy poczuł na swoim ramieniu jej ciężar, wspierając ją w ten sposób do chwili, kiedy znaleźli się na tarasie. Dotyk i bliskość dziewczyny sprawiały, że zmysły Hemsworth'a wyostrzyły się; w miejscu, gdzie ich ciała się stykały czuł przyjemne mrowienie, zupełnie jakby delikatny prąd przeskakując między ich postaciami wywoływał lekkie wyładowania elektryczne. Słodki zapach wypełnił powietrze wokół, na co przymknął na chwilę powieki, rozkoszując się tą charakterystyczną wonią, jednak wiedząc, że to nie stosowane, ponownie je otworzył. Stawiając krok rok, zatrzymał się, przemykając dłonią z bioder na plecy brunetki.
- Jesteśmy - zaśmiał się, słysząc w tonie głosu Wi zniecierpliwienie. Było w tym niebywale dużo uroku, z którego nie była nawet świadoma, a sposób w jaki wówczas marszczyła nos, jedynie potęgował jej piękno.


W pierwszym odruchu chciał powiedzieć, że ona była piękna, bo przecież tak idealnie wpasowywała się nie tylko w widok, jaki się przed nimi rozpościerał, ale przede wszystkim była odpowiednia dla niego. Czuł to każdą komórka ciała, bo te idealnie harmonizowało z jej personą, jednak nie był w stanie wypowiedzieć tego na głos. Otworzył usta, lecz ułamek sekundy zamknął je, pozwalając jednak, by ich kąciki unosiły się znacząco ku górze.
- Bardzo się cieszę, że Ci się podoba - przyznał szczerze, nie dając po sobie poznać, że do tej chwili towarzyszyły mu pewne obawy i niepewność. Znał Willow, ale czy na tyle dobrze, by wiedzieć co dokładnie lubi - lub oczekuje? Niczego nie ułatwiał fakt, że nigdy wcześniej nie zabierał kobiet na randki, zazwyczaj były to zwykłe spotkania w eleganckich restauracjach czy też kawiarniach. Nic szczególnego, ani tym bardziej dającego kobiecie poczucie bycia wyjątkową, nawet jeśli zawsze, każdą traktował z należytym szacunkiem, wykazując wyraźnie zainteresowanie jej osobą, w taki sposób prowadząc własną grę, która miała tylko jeden cel.
Podobnym nie kierował się obecnie. Chciał sprawić Willow przyjemność, a przede wszystkim dać, to na co zasługiwała. Teraz, bardziej niż w momencie kiedy siedział już w samolocie lecącym do Australii, dopadały go wyrzuty sumienia, spinając mięśnie. Nie chcąc aby brunetka wyłapała tych nagłych zmian w jego postawie, sięgnął po dwie lampki oraz wino, którym uzupełnił szkło.
- Mam nadzieję, że będzie ci smakowało - powiedział, podając dziewczynie jedną lampkę - Wybrałem to najbardziej delikatne, bo wiem, że nie przepadasz za alkoholem - pamiętał. W głowie wciąż miał wspomnienie tego, jak krzywiła się za każdym razem, gdy szklanka z trunkiem dotykała naturalnie różowych warg. Przypadkowo muskając jej skórę, wzdrygnął, co musiała wyczuć. Nie był w stanie tego zasmakować.
- To powiesz mi, jak się zachowują ludzie na randkach? - zapytał, spoglądając na nią wymownie. Uniósł do góry brew i jednocześnie upił większy łyk czerwonej cieczy. W tym momencie poniekąd zdradzał się ze swoją niewiedzą i brakiem doświadczenia w tej kwestii, jednak wydawał się tym obecnie nie przejmować, bo czy Wi mogła domyślić się, co kryją te słowa? I zanim Wi zdążyła zabrać głos, dodał - Zanim odpowiesz, umówmy się tak, że ja będę robił dziś wszystko na co wyrazisz swoją zgodę, a przy tym możesz prosić mnie o wszystko, co jest związane z tobą - uśmiechnął się zawadiacko, wypijając resztę zawartości kieliszka, który ponownie uzupełnił.

autor

-

Zbuntowany Anioł.
Awatar użytkownika
22
160

stażystka

hemsworth company

south park

Post

Willow nie wiedziała w jaki sposób działała na Jaydena; nie wiedziała, że ta powściągliwość, którą się otaczał była parasolem dla emocji, jakie piętrzyły się w jego wnętrzu. Jedenastu miesięczna przerwa sprawiła, że utraciła umiejętność odczytywania intencji mężczyzny - choć w rzeczywistości nigdy nie opanowała tego do perfekcji.

Jayden Hemsworth był zagadką.

Mimo tego uśmiech Jaydena nadal pozostał zniewalający, w oczach kryły się znajome, ciepłe iskry, pod których naporem musiała odwracać spojrzenie, a subtelny dotyk nadal wywoływał na skórze Willow dreszcze - w obecnej sytuacji niebywale zdradliwe. Nie zamierzała mu niczego utrudniać, ale - absurdalnie - również nie chciała niczego ułatwić. Postanowiła uformować postawę jaka zupełnie nie pasowała do jej naturalnego usposobienia, jednak wbrew początkowym zamiarom utrzymanie odpowiedniego rezonu było niemożliwe. Zrozumiała to w momencie, w którym ściągnęła wstążkę i objęła spojrzeniem magiczny, ziomowy krajobraz.
Poprawiła kurtkę i słysząc słowa Jaydena, natychmiast się odwróciła. Wtedy stanął tuż obok i wręczył jej kieliszek wina, który przyjęła bez zawahania. Ich skóra ponownie otarła się o siebie na co zareagowała wzdrygnięciem, a jednocześnie zauważyła, że sam Jayden zachował się w podobny sposób. Posłała mu nieśmiały uśmiech. Miał on dodać im otuchy. Chyba oboje byli zagubieni.
Dziękuję – Upiła wino. Rzeczywiście było bardzo delikatne. Spróbowała jeszcze odrobinę i opuściła szkło. Następnie po raz kolejny zgubiła wzrok w panoramie, po czym w końcu skupiła się wyłącznie na Jaydenie. Jego twarz była łagodna, choć chwilami dostrzegała krótkie, aczkolwiek znaczące zmarszczki i spięcia. Był zdenerwowany? Nie pasowało to jednak do wizerunku Jaydena; do usposobienia butnego i nazbyt pewnego młodzieńca, który nigdy niczym się nie przejmował, dlatego ostatecznie nie poświęciła temu większej uwagi. Skupiła się natomiast na zaroście, mocno zarysowanej szczęce i kościach policzkowych, ustach i ostatecznie powróciła do doglądania jasnych oczu. Pomyślała wtedy, że był niesamowicie przystojny, lecz prędko sylweta Melusine przegnała tę opinię. Nagle miała ochotę się roześmiać.
Nabrała głębokiego wdechu. Określenie randka na prawdę pasowało do położenia, w którym obecnie się znajdowali. Jeszcze jedenaście miesięcy temu byłaby z tego powodu szczęśliwa, ale teraz... czuła się skrępowana.
Ludzie na randkach chcą się przede wszystkim poznać – odpowiedziała, po czym zamilkła, aby dać sobie chwilę na zastanowienie. Nie sądziła, że kiedykolwiek usłyszy podobne pytanie od Jaydena. W jej oczach uchodził za bardzo doświadczonego mężczyznę, który spotkania z kobietami opanował do perfekcji. Postanowiła jednak zachować to dla siebie, bo nie chciała wprawić go w zakłopotanie. Rozmawiali. W końcu rozmawiali. – Spędzają wspólnie czas, dzięki czemu mogą stwierdzić, czy do siebie pasują, ale nie sądze, abyśmy my musieli to robić – zaśmiała się nerwowo, spuściła spojrzenie, po czym po raz kolejny upiła łyk wina. Wypowiedź Jaydena sprawiła, że poczuła ścisk w żołądku, przez co przełknięcie alkoholu sprawiło jej trudność.
Ta randka była z b y t i d e a l n a. Jayden był z b y t i d e a l n y, co wprawiało Willow w coraz większy dyskomfort. Mimowolnie zaczęła zastanawiać się na ile udawał i wyreżyserował swoją postawę, a na ile był w stosunku do niej szczery. Chciała, aby pożegnał ją w dobry sposób; chciała nie czuć żalu i upewnić się, że wszystko było u niego w porządku, lecz coraz bardziej uświadamiała sobie, że ich ponowne spotkanie zaczynało ją przytłaczać.
Mocniej zacisnęła palce na nóżce kieliszka i sięgnęła wzrokiem do oczu Jaydena.
Traktujesz to spotkanie jako pokutę? Masz wyrzuty sumienia? – nabrała powietrza – nie byliśmy parą. Nie musisz się do niczego zmuszać. Właściwie nawet nie wiem, kim dla siebie byliśmy... ale to za dużo Jayden. Wydaję mi się, że za bardzo zagalopowałam się w kawiarni. Zaskoczyłeś mnie. Tak naprawdę wystarczyłby mi spacer po promenadzie w Seattle i krótka rozmowa – wyjaśniła. Głos Willow drżał z nadmiaru emocji. – Jestem kretynką, że w ogóle zasugerowałam coś takiegojak pożegnanie. Zaśmiała się nerwowo, po czym wypiła całą zawartość kieliszka. Następnie prędko odstawiła szkło i wyciągnęła z kieszeni kurtki zmięte banknoty. Przez chwilę się wahała; przez chwilę spoglądała na pieniądze z jawną oznaką konsternacji, aż w pewnym momencie złapała dłoń Jaydena i wepchnęła w nią sześćset dolarów. – Nie jesteś mi nic winny. To ja byłam ci dłużna. Nawet nigdy ci nie podziękowałam – uśmiechnęła się szeroko, ale wciąż z towarzyszyło temu roztrzęsienie.
Willow od początku starała się bardzo hamować naturalne instynkty, jednak w pewnej chwili, zupełnie niespodziewanie, przylgnęła do ciała Jaydena. Zamknęła talię mężczyzny w ramionach i oparła policzek o jego prawą pierś, mocno zaciągając się zapachem limonki; zapachem bezpieczeństwa, zapachem człowieka przez którego jej serce zaczynało bić intensywniej. Przymknęła powieki i poruszyła się nerwowo, ale nie odsunęła się nawet o milimetr.
Więc – zaczęła – dziękuję, Jayden – szepnęła. Zacisnęła palce, jednocześnie ciągnąc pod nimi materiał swetra i delikatnie drażniąc skórę Jaydena. Wraz z upustem tych słów poczuła się lżejsza; poczuła, że mogliby na tym poprzestać i wrócić do domu, choć zaraz dopadła ją bolesna świadomość, że nigdy więcej się nie zobaczą. Wówczas - o ile to możliwe - jeszcze intensywniej wbiła policzek w tors Jaydena i zacisnęła usta w wąską linię.

autor

P o l a

Awatar użytkownika
25
183

Fotograf/współwłaściciel firmy

Hemsworth Company/studio fotograficzne

the highlands

Post

Zagubiony. Słowo to idealnie oddawało stan w jakim obecnie Jayden się znajdował. W teorii mając kontrolę nad rzeczywistością, która niejako została przez niego wyreżyserowana, gdzie brał pod uwagę sprzeciw ze strony Willow czy ewentualny opór, w praktyce nie panował nad własną postacią. Jego postawa była surowa i powściągliwa, nawet jeśli zdobył się na gesty, które przypisać można było romantykom. Ci zawsze zdolni byli do wielkich czynów w imię miłości, gotowi poświęcić dla niej siebie. Nie bacząc na konsekwencje uparcie brnęli w wir uczuć, będących ich siłą napędową. Hemsworth nie potrafił działać w ten sposób, chociaż planując dzisiejszą randkę kierował się właściwymi pobudkami, zupełnie nie zauważając - lub ignorując celowo - na te wszystkie emocje, jakie wówczas mu towarzyszyły, a teraz stały się bardziej dotkliwe.
Wmawiał sobie, że nie jest zdolny odczuwać tego wszystkiego, o czym mówiło tak wiele filmów i jeszcze więcej książek. Tego, co tak skrupulatnie opisywali psycholodzy, próbując w jasny sposób objaśnić czym jest miłość, nie chcąc sprowadzać jej, co robiło wielu naukowców, do chemicznych procesów zachodzących w organizmie. Tylko w jaki sposób mógł zdefiniować to uporczywe, szybsze bicie serca, dreszcze rozchodzące się po ciele, niepohamowaną ochotę bycia blisko Willow, potrzebę by ujrzeć jej uśmiech oraz chorą konieczność chronienia jej? Nie potrafił znaleźć właściwej odpowiedzi na to pytanie, jednocześnie nie dopuszczając tej najprostszej, bo wydawała się irracjonalna.
Wraz z głębszym oddechem, jaki nabrała dziewczyna, rozluźnił nieco napięte ramiona, czując, że materiał swetra zbyt mocno opina mięśnie, tym samym zdradzając jego zdenerwowanie, choć miał nadzieję, że to umknęło uwadze brunetki. Wszakże wydawała się równie niepewna i poddenerwowana, co on. Poniekąd odkrycie to wywołało u Jayden'a zaskoczenie. Sądził, iż właśnie tego chciała i nie powinno w żaden sposób wywrzeć to na niej wrażenia - tymczasem było zupełnie inaczej. Czekoladowe tęczówki mieniły się w wyrazie zachwytu, wywołując uśmiech na jaydenowej twarzy.
Mógł jedynie domyślać się, jakie zdanie na temat jego osoby miała Willow, mając tak wiele okazji obserwować go u boku różnych kobiet. Podejrzewał, iż w jej oczach uchodzi na wprawionego w randkach gracza, który nie może czuć podobnego do niej skrępowania, nawet jeśli było to dalekie od prawdy. W lekkim zamyśleniu wysłuchał padających spomiędzy czerwonych warg słów, unosząc do góry prawą brew, kiedy rozbrzmiały te ostatnie. Intensywne spojrzenie niebieskich oczu, skupiło się na kobiecej twarzy, natomiast na tej jaydenowej malowało się jawne zaskoczenie.
- Musisz rozwinąć - oznajmił chłodnym tonem, przytykając szkło do ust; upił kolejny łyk. - Twierdzisz, że nie znamy się zbyt dobrze czy, że do siebie nie pasujemy? - zapytał, ściągając brwi. I chociaż potrafił czytać między wierszami, co udowadniał wielokrotnie; umiejętność ta wpisana była w zawód, jaki wykonywał. Tak teraz wręcz z premedytacją wymagał od brunetki, by udzieliła jasnej odpowiedzi. Był okropny, wręcz wredny, jednak nigdy się z tym nie krył, wręcz przeciwnie starał się to pokazywać na każdym kroku. Nic więc dziwnego, że wypowiadając pytanie, pozwolił sobie na nieco perfidny uśmieszek, kiedy kąciki jego ust drgnęły znacznie ku górze, jednak gest ten nie zawierał w sobie rozbierania. Był czymś na kształt niemo rzuconego wyzwania.
Ta randka nie mogła być zbyt idealna. Jayden nie mógł być zbyt idealny - nie wpasowywało się to w jego impertynencki charakter. Niewątpliwie jednak, zamierzał pożegnać Willow w sposób na jaki zasługiwała, nawet jeśli on w gruncie rzeczy nie zasłużył sobie w tym momencie na jej towarzystwo. Tylko czekał, aż dziewczyna dojdzie do podobnych wniosków i… Nie był pewien, jak chciał zakończyć ową myśl, bo Wi zabrała głos, sprowadzając szatyna do rzeczywiści, tym samym nieświadomie napominając go, że zbyt często z niej uciekał.
Słysząc pierwsze pytanie zmarszczył czoło, a potem, kiedy padło następne pozwolił, aby delikatne bruzdy, jakie towarzyszyły zdziwieniu, pogłębiły się. Jasne tęczówki pytały niemo Ty tak na poważnie? bo sam Jayden był w zbyt dużym szoku, ażeby zabrać głos. W ciszy wpatrywał się w brunetkę, czując coraz większe zdenerwowanie i niepokój. Mówiła dalej. Prychnął. Później kolejny raz nim się do niego zbliżyła.
Nagła bliskość Willow w jednej sekundzie odebrała Jayden'owi oddech, wywołując przyjemny deszcz rozchodzący się po ciele, wraz z falą ciepła. Nie spodziewał się tego typu wylewności z jej strony, jednak gdy pierwszy szok minął, choć nie zminimalizowało to złości, jaką czuł, objął drobną strukturę, która w jego ramionach jawiła się niczym porcelanowa laleczka. Hemsworth nie miał pojęcia ile czasu trwali w tej dziwnej postawie, kiedy bliskość jednocześnie wydawała się naturalna i niewłaściwa. W jego głowie kłębiło się wiele myśli, a jedna z nich była niebywale przytłaczająca. Właśnie teraz zrozumiał dlaczego wyjeżdżając do Wi nie pożegnał się z nią, bo to było jednoznaczne z pozbyciem się jej z własnego życia, a nie chciał by tak się stało.
Mogła się na niego złościć, wkurzać, wykrzykiwać jak bardzo go nienawidzić i po prostu być. Jej obecność była jedną z najbardziej przyziemnych i miłych rzeczy, jakie spotkały go w życiu. Była jedną z tych osób, które nie zdolne były do kłamstwa w imię wyższego celu czy nieczystych zagrań, byleby tylko osiągnąć własny cel. Była niewinna.
Spomiędzy jaydenowych ust, wydobył się nieprzyjemny pomruk, wtedy też układając dłonie na wątłych ramionach - czy ona przypadkiem nie była chudsza niż wcześniej? - pytanie rozbrzmiało w jego umyśle, jednak szybko zastąpione zostało przez napływ nowych. Odsunął ją na długość ramion, od razu odnajdując czekoladowe tęczówki - były smutne. Tym razem warknął.
- Powinnaś raczej przeprosić, a nie dziękować - jego głos był odrobinę zachrypnięty, przez co - zupełnie niezamierzenie - zabrzmiał oschle, chociaż wyraz twarzy Hemsworth'a zupełnie nie wskazywał na złość… był rozbawiony?
- Willow - zaczął, zaciskając palce na puchowej kurtce - Wi… - poprawił się - Nie potrzebuje Twoich pieniędzy i bardzo doceniam, że postanowiłaś je zwrócić, aczkolwiek nie o to chodzi dzisiejszego wieczoru, prawda? - zapytał, zmniejszając dystans między nimi. I jeśli nie odtrąciła go jeszcze, oparł swoje czoło o jej, biorąc głęboki oddech - Zawsze musisz utrudniać, co nie? - zadał kolejne pytanie, kręcąc przy tym delikatnie z wyraźnym rozbawieniem głową, po czym przymknął powieki. Będąc tak blisko brunetki czuł zawroty głowy, a wypełniająca powietrze słodko - cierpka mieszanka zapachów, budziła w nim niewłaściwe pragnienia. Musiał się opanować!
- Czy możemy w takim razie przejść dalej? - chciał uzyskać jej zgodę. Cofnął się o pół kroku w tył, próbując tym samym odzyskać kontrolę nad samym sobą.

autor

-

Zbuntowany Anioł.
Awatar użytkownika
22
160

stażystka

hemsworth company

south park

Post

Zagubiona /

zagubiony



Ona, pomimo początkowego założenia, obecnie czuła się z a g u b i o n a: w romantycznej przestrzeni, językach wiatru, delikatnie smagających jej policzki, upartym, ale nieco zagubionym Jaydena i silnych ramionach. Idealnie (chociaż jeszcze wtedy oboje nie wiedzieli jak bardzo) pasowała do jego ciała; do jego osobowości i trybu życia, który niejako został mu narzucony, a który definiował jako priorytetowy.
A pasujemy? – odpowiedziała pytaniem na pytanie, po czym przesunęła wzrok na ośnieżone pagórki. Nie mogła wytrzymać intensywnego spojrzenia Jaydena. Ponad to kurczyła się widząc jego twarz, którą objęło zdumienie. Gdy po chwili nabrała wystarczająco energii odwagi ponownie skierowała się w stronę mężczyzny. Tym razem jego rysy ułożyły się na kształt zuchwalstwa, co było typowe dla Jaydena Hemswortha, którego pamiętała. Mimowolnie prychnęła. – Uważam, że ja nie znam ciebie wystarczająco dobrze. Poza tym to – objęła gestem dłoni całe otoczenie – pożegnanie, Jayden. Nie powinniśmy teraz rozważać takich dylematów – pokręciła głową, odrobinę rozbawiona jego nagłą, gorliwą postawą.
Ale taki właśnie był i prawdopodobnie takiego lubiła go najbardziej: gdy z niezdrowym uporem dążył do obranych sobie celów, gdy z pasją oczekiwał odpowiedzi i z delikatnie, aczkolwiek krnąbrnie zaciągniętymi kącikami ust rzucał wyzwanie za wyzwaniem. Jednak tym razem Willow nie chciała wpaść w sidła Jaydena - nawet jeżeli znowu na moment utraciła rezon, bo zdołał ją onieśmielić - więc kiedy po raz drugi ujrzała na jego twarzy zaskoczenie, poczuła satysfakcję. Urosła ona do kolokwialnych rozmiarów, w momencie, w którym w jego oczach rozbłysło się zdenerwowanie oraz niepokój.
Potem przylgnęła do jego sylwety. Ta sytuacja prędko obróciła się przeciwko Willow, ponieważ bliskość Jaydena zaczęła działać obezwładniająco, a jego intensywny zapach doszczętnie zdominował zmysły. Opuszkami wodziła wzdłuż napiętych, silnych pleców, gorącym policzkiem odczuwała na skórze wzmożony rytm obcego serca, a w głowie rozbiegły się sentymentalne obrazy sprzed kilkunastu miesięcy.
Wtedy zrozumiała jak bardzo nie chciała się na niego złościć i nie chciała mu nigdy powiedzieć, że go nienawidzi. Był ważnym elementem jej życia, o którym nie była w stanie zapomnieć - ilekroć próbowała, czuła się niekompletna.
Warknięcie Jaydena, poprzedziło lodowaty powiew, jaki zawitał pomiędzy nimi, kiedy nabrali dystansu. Dłonie mężczyzny na wątłych ramionach Willow były zatrważająco ciężkie. Miała wrażenie, że ugnie się pod nimi, lecz w odpowiedniej chwili złapała spojrzenie, które dodało jej otuchy.
Nie mam za co cię przepraszać – odparła i choć starała się zabrzmieć hardo, to jej głos drżał. Ostatkiem sił usiłowała unieść się dumą, jednak z minuty na minutę traciła - nienaturalną, wymuszoną - śmiałość.
Willow, nie, Wii... dotarło do jej uszu, spłynęło słodko, niczym płynny miód i sprawiło, że gwałtownie spięła ramiona, co zresztą mógł wyczuć pod napierającymi palcami. Następnie nerwowo się poruszyła, jednak nie usiłowała wyrwać się spod czoła Jaydena, które przywarło do jej skóry. Westchnięciem wyraziła swoje zaskoczenie; niepokój dłońmi zaciśniętymi tym razem w okolicach jego żeber, a ciekawość szeroko otwartymi oczami.
Od tych pieniędzy wszystko się zaczęło – wtrąciła o wiele bardziej nieśmiało. Gorący oddech Jaydena owiał jej wargi, przez co poczuła nagła potrzebę, aby przełknąć ślinę. Mocniej zadarła brodę. Ich usta znalazły się w odległości, która niszczyła wszystko, co Willow usiłowała wokół siebie wybudować. Uderzenia serca i szum w uszach zrobiły się dotkliwe.
Może mi wyjaśnisz co utrudniam, Jayden? – zapytała z cichą, aczkolwiek słyszalną pretensją – spróbuję tego nie robić – dodała, czemu towarzyszył subtelny uśmiech.
Poczuła się lżejsza, kiedy zauważyła lawirujące po twarzy Jaydena iskry rozbawienia. Zaraz potem ponownie narzucił dystans, a ona intuicyjnie docisnęła dłonie do policzków, co wyglądało wręcz niedorzecznie. Miała rozgorączkowaną skórę, która niemal poparzyła jej opuszki. Ogarnęła ją gwałtowna ochota, aby przypomnieć Jaydenowi czym jest granica strefy osobistej, ale przecież - o zgrozo! - sama naruszyła ją jako pierwsza!
Ostatecznie, gdy jej palec już drgnął, aby lada moment ruszyć w stronę meżczyzny - Jayden ubiegł ją słowami. Wówczas nerwowo zacisnęła dłonie w piąstki i opuściła je wzdłuż ciała, mając szczerą nadzieję, że nie zauważył tego impulsywnego, głupiego gestu.
Dalej? – rozglądnęła się. Zahaczyła wzrokiem o tarasowe meble, jacuzzi, w którym wrzała woda oraz o drewniane drzwi, prowadzące do wnętrza posiadłości. Potem powróciła do obserwacji twarzy Jaydena. Tego wieczoru był to jej ulubiony obiekt. Założyła ręce do tyłu i wykonała krok naprzód, przez co samodzielnie zniszczyła to, co przed chwilą nazwała granicą strefy osobistej. – A co jest dalej? – celowo zadarła brodę tak, aby tym razem to jej oddech owiał skórę mężczyzny.
Mogła pominąć wiele detali, ale pomimo tego już wcześniej zdążyła zaważyć, że Jayden nazbyt często napinał mięśnie albo poddawał się chwilowemu zdumieniu. Jego ciało zdradzało, że również był zdenerwowany - chociaż na pewno w mniejszym stopniu, niż Willow.
Och – westchnęła i skrzyżowała ramiona, odzyskując i jednocześnie narzucając dystans. Jej bliskość miała krótki limit, po którym zaczynała odczuwać dreszcze, dlatego musiała się cofnąć. – Zupełnie nie pasuje ci postawa grzecznego chłopaka, Jayden – zaśmiała się, ale zrobiła to w naprawdę uprzejmy sposób. Stopniowo zaczynała odnajdywać się w towarzystwie Hemswortha – pokaż mi co jest dalej – wzdrygnęła się – proszę, Jayden – oburącz ujęła jego dłoń.
Ufnie, niczym bezbronne dziecko.

autor

P o l a

Awatar użytkownika
25
183

Fotograf/współwłaściciel firmy

Hemsworth Company/studio fotograficzne

the highlands

Post

Nie odpowiedział.
Pytanie "a pasujemy?" odbiło się echem w umyśle szatyna, nadając bijącemu w piersi narządowi nowy rytm. Było to irytujące i - w odczuciu Jayden'a - niepoprawne. Uciekając spojrzeniem Willow nieświadomie podarowała mu ulotną chwilę intymności, jakiej niewątpliwie potrzebował. Dwa uderzenia serca później poczuł, jak ogarnia go coś na kształt niepewności, lodowaty dreszcz przeszył ciało chłopaka, mknąc wzdłuż kręgosłupa i nie był on wywołany kolejnym, chłodnym podmuchem wiatru, który szczypał w policzki, zmieniając ich kolor. Bo co jeśli rzeczywiście nie pasowali do siebie? A dlaczego uważał, że pasowali?! Przecież fakt, że znosiła go - przy tym wytrzymując dłużej niż tydzień - chamskiego, wrednego, pijanego i roznegliżowanego nie czynił jej idealną dla niego dziewczyną. Ba! Ideały przecież nie istniały, czego był doskonałym dowodem. Dla wielu jawił się właśnie jako perfekcyjny mężczyzna, a w rzeczywistości nie miał z perfekcją nic wspólnego; samo kreowanie się na osobę jaką nie był, pozbawiało go tego statusu.
Wyszedł na spotkanie czekoladowym oczom, wpatrując się w dziewczynę z wyraźnym zachwytem, choć zagubiona pośród własnych emocji, Wi mogła to przeoczyć. A on czuł do niej coraz większy szacunek, dostrzegając wyraźne zmiany nie tylko w jej wyglądzie, ale przede wszystkim zachowaniu. Cedziła słowa, była oszczędna w gestach, wyraz delikatnej twarzy rzadko kiedy ulegał zmianie, dzięki temu wyglądała poważniej, a przy tym nadal niewinnie. Było w niej coś innego przez co fascynowała Hemsworth'a jeszcze bardziej. Nie mógł temu zaprzeczyć.
Po raz kolejny ściągnął brwi, które wraz z kolejnymi zadaniami opuszczającymi czerwone usta wystrzeliły ku górze, w wyrazie zaskoczenia. Podobnie jak brunetka, prychnął.
- Naprawdę tak uważasz? - zapytał lekko, odrobinę rozbawiony, poniekąd uznając to za żart. Naprawdę sądziła, że go nie zna? Była dziwna. - Jestem innego zdania i to dotyczy obu kwestii o jakich wspomniałaś - oznajmił pewnie, a widząc jak otwiera usta z zamiarem podjęcia dyskusji na dany temat zaraz dodał - Nie powinniśmy teraz rozważać takich dylematów - używając dokładnie tego samego zdania, jakie wypowiedziała kilka sekund wcześniej. Uśmiechnął się przy tym złośliwie. Był okropny i w tej chwili nie czuł się z tą świadomością najgorzej. Nie chciał wchodzić w niepotrzebną wymianę słów, która mogła zakończyć się żywą kłótnią; pragnął tego uniknąć.
Dystans między ich ciałami, chociaż był wskazany, wywołał u Jayden'a rodzaj dyskomfortu, który ciężko było mu opisać. Poczuł jakby utracił kawałek siebie, choć fakt, że Willow wciąż znajdowała się tylko krok od niego, napawał radością. Od dawna nie czuł tego rodzaju emocji. Nie cieszyły go kolejne zlecenia, spotkania, czy rozmowy na tematy, które dawniej go uszczęśliwiały. Powrót do Seattle również nie przepełniał pozytywnymi uczuciami, chociaż ponowna obecność Alice wywołała ciepło w sercu. Panna Carter w ciągu minionych miesięcy do chwili obecnej była mu najbliższą z osób, nie podlegało to dyskusji, ale mimo wszystko nie czuł przy niej tego wszystkie, co dawała mu bliskość Willow.
Wziął głęboki wdech. Niwelując zbędną odległość, spojrzał w czekoladowe tęczówki. Właśnie robił nie tylko to, co należało, ale przede wszystkim na co miał ochotę. Fala ciepła rozeszła się wzdłuż żył, wypełniając każdą tkankę ciała Jayden'a. Słodki oddech rozbił się na ustach, zmuszając go do przygryzienia dolnej wargi. Dokładnie w tym samym momencie, w którym Wi w wyrazie śmiałości, uniosła wyżej brodę; gdyby tylko lekko się pochylił mógłby jej posmakować. Świadomość tego uderzyła w szatyna ze zdwojoną siła, nadając jego tęczówkom ciemniejszego odcienia. Jasnoniebieski kolor powoli, aczkolwiek sukcesywnie zaczął być pochłaniany przez czerń. Ta pojawiła się wraz z rosnącym pożądaniem, którego, chociaż było nie na miejscu, to nie był w stanie uniknąć. Wi pociągała go w sposób w jaki powinna kobieta, choć czy była tego świadoma?
- Gdybym ci wyjaśnił to byłoby zbyt proste - stwierdził, co nie do końca brzmiało, jak odpowiedź na pytanie, a raczej stwierdzenie. Puścił dziewczynie oczko, szczerze i szeroko się przy tym uśmiechając.
Jay również poczuł się lżejszy, a stres jaki towarzyszył mu podczas drogi, obecnie jawił się, jak niedorzeczność. Bo dlaczego miałaby nie czuć się przy nim dobrze? Dlaczego mogłaby odrzucić to, co dla niej przygotował? I najważniejsze - z jakiego powodu mogła chcieć uciec? Pytania te były odzwierciedleniem obaw, które kłębiły się nie tylko w umyśle Jayden'a, ale również sercu. I chociaż były jedynie mglistym wspomnieniem własnych myśli, to w zasadzie Hamsworth miała wiele powodów przez które mogła postąpić w taki sposób.
- A kto powiedział, że jestem grzeczny? - zdążył zapytać, łącząc ich palce, kiedy Willow chwyciła jego dłoń.




W środku domku, w pomieszczeniu, które mogło być określane mianem salonu, gdzie prowadziło wielkie balkonowe okno, płonęły świeczki, ułożone na drewnianej podłodze. Nikłe światło, jakie wydobywało się z tańczących języków ognia dawały poczucie intymności. Wokół unosił się przyjemny zapach wanilii, a w centralnej części pomieszczenia znajdował się okrągły stół zastawiony jedzeniem. Stała tam również butelka wina, które zaczęli pić już na tarasie.
- Nie wiedziałem na co będziesz miała ochotę - oznajmił, wskazując najróżniejsze dania - od sushi po burgery. Oczywiście nie mogło zabraknąć również ulubionego napoju Willow.
Uśmiechnął się szeroko, widząc malujące się na dziewczęcej twarzy zaskoczenie. Puścił drobną dłoń, podchodząc do krzesła, które odsunął, aby mogła usiąść.




- Jeśli masz ochotę, możemy zagrać w grę - powiedział, połykając kolejną frytkę. Chwycił za kubek, upijając odrobinę wina z lampki. Z premedytacją droczył się z brunetką, swoim zachowaniem przeciągając o dodatkowe sekundy moment, w którym wyjaśni, co miał na myśli, chociaż po minie Willow widział, że jest tym nietylko zaintrygowana, ale również zniecierpliwiona.
- Możesz mi zadać trzy pytania, jakie chcesz, a ja będę musiał odpowiedzieć, jednak ja również będę miał prawo odwdzięczyć się tym samym - uściślił, tym razem sięgając po truskawkę zatopioną w gorzkiej czekoladzie. Wgryzł się w owoc, brudząc przy tym kąciki ust.

autor

-

Zbuntowany Anioł.
Awatar użytkownika
22
160

stażystka

hemsworth company

south park

Post

Jayden był i d e a l n y. Być może nie wtedy, kiedy nosił na ciele znamiona innych kobiet, śmierdział alkoholem i zataczał się, nie mogąc trafić do łóżka. Ani wtedy, gdy porywał się gniewem lub dumą; lub prostacką chęcią dominacji i arogancji. Jednak obecnie nie popadał w żadną z tych skrajności, dlatego w oczach Willow był zaskakująco doskonały.
Zarówno w odpowiedzi na pytanie mężczyzny, jak i jego następne stwierdzenie, wzruszyła ramionami. Potem zamierzała wtrącić kilka słów, aby wyperswadować mu wszystko co usłyszała, jednak w porę zażegnał jej dalszej wypowiedzi. Ostatecznie przytaknęła, uznając, że - chociaż kryła się w tym uszczypliwość - miał rację. W podobny sposób zareagowała, gdy Jayden dał jej do zrozumienia, że nie zamierzał niczego wyjaśniać. Wówczas dodatkowo zmrużyła powieki, przyglądając się jego szerokiemu uśmiechowi oraz oczom, które stopniowo odzyskiwały naturalny kolor. Wcześniej dominowała w nich podejrzliwa czerń.
Pomimo że to Willow pierwsza wyszła z inicjatywą złączenia ich dłoni, to nagły uścisk dłoni Jaydena niezwykle ją zdumiał. W pierwszym momencie delikatnie uchyliła usta, a w drugim odrobinę speszona spojrzała na twarz mężczyzny. Jego łagodna mimika i zupełnie nie pasujący do wyrazu zadziorny błysk w źrenicach, dodał Willow pewności. Mimowolnie mocniej zacisnęła palce i wzdrygnęła się w akcie radości.
Och! – rzuciła teatralnie, jednocześnie dając porwać się w kierunku drzwi.

Wnętrze powitało ich ciepłym powietrzem, które natychmiast przeszyło Willow przyjemnym dreszczem, zapachem wanilli oraz blaskiem świec. W ciszy przyglądała się otoczeniu, próbując wyłapać oraz zapamiętać każdy szczegół. W międzyczasie ukradkiem spoglądała na Jaydena.
Mocniej zacisnęła palce na dłoni mężczyzny. Narosło w niej wiele skomplikowanych emocji, których treści nie potrafiła w ogóle pojąć, ale pomimo tego nie pozwoliła im zaburzyć przebiegu spotkania. Czuła się wyjątkowo. Czuła się wyjątkowo nawet jeżeli to wszystko stanowiło element ulotnej chwili, bo już następnego dnia ich znajomość miała obumrzeć.
Nie jestem wybredna – pokręciła głową, po czym ściągnęła kurtkę i zajęła miejsce przy stole. Pozwoliła, aby Jayden dosunął jej krzesło za co podziękowała uroczym uśmiechem.

Kolejne minuty upłynęły im w przyjemnej atmosferze. Willow zdążyła zjeść parę słodkich przekąsek i trzy porcje sushi. Wypiła również dwa kieliszki wina, a gdy Jayden po raz kolejny chciał dolać jej alkoholu, gwałtownie zakryła dłonią wieko szkła i powiedziała, że powinna zwolnić. Potem nabrała większej swobody i opowiedziała jak podczas spotkania z koleżankami z pracy przesadziła z trunkami. Tamta impreza zakończyła się bólem żołądka, zgubionymi butami i podartą sukienką.
Grę? – wtrąciła widocznie zaciekawiona, jednocześnie odrzucając w niepamięć wizję minionego spotkania z koleżankami. Zmrużyła brwi i wsparła brodę dłonią. W tym samym czasie Jayden niebywale wolno spił wino z kieliszka na co znacząco pokręciła głową. Gdy usłyszała objaśnienie natychmiast wyprostowała się i opuściła przedramię na stół. – Trzy to mało – zauważyła, po czym spuściła wzrok wpierw na truskawkę a potem na kącik ust mężczyzny, w którym zalegała odrobina czekolady. Przełknęła ślinę i prędko odwróciła głowę, zdając sobie sprawę, że narodziło się w niej wiele zawiłych pragnień. Już sama nie wiedziała czy miała ochotę na owoc, czy na wargi Jaydena.
W tamtej chwili zdała sobie sprawę, że Jayden Hemsworth również ją pociągał, a ta świadomość niezmiernie uderzyła w jej godność. Dotychczas przeczyła wzmożonej reakcji ciała, na własny sposób tłumaczyła zapędzone myśli i stawała na przekór sercu; próbowała być kąśliwa, a w momencie, w którym nie mogła, narzuciła limit - zbliżeń, oddechów i spojrzeń.
Teraz się poddała, a wraz z tą decyzją poczuła, jak jej mięśnie zrobiły się wiotkie. Schowała dłonie pod stół, nerwowo potarła palce, po czym westchnęła i wstała, uprzednio poprawiając spódnice.
Oczywiście – obeszła blat i nachyliła się tuż obok Jaydena. Następnie sięgnęła dłonią do jego warg i starła słodką plamę. Pomimo że wyglądała na opanowaną, to wewnątrz niej hulał ferment. Walczyła z gorączką. – Wiedziałam, że istnieje jakiś haczyk, ale nie mam przed tobą nic do ukrycia, Jayden. A ty? – Wyprostowała się i przez chwilę przyglądała się czekoladzie na kciuku, aż w końcu włożyła palec do buzi i udała się w głąb pomieszczenia.
Potrzebowała przestrzeni. Potrzebowała odrobiny intymności, której nie zaburzała obecność Jaydena, dlatego swawolnie spacerowała pośród tańczących płomieni, własnym ruchem wprawiając je w jeszcze większą dynamiczność. Doglądała ścian salonu, drewnianej podłogi, sufitu; smagała opuszkami zaokrąglone krańce parapetu, ramy obrazów, aż w końcu zatrzymała się przed schodami. Objęła palcami balustradę i postawiła stopę na stopniu.
Co jest u góry? – pierwsze pytanie zabrzmiało dość lekkomyślnie. Odwróciła się w stronę mężczyzny.

autor

P o l a

Awatar użytkownika
25
183

Fotograf/współwłaściciel firmy

Hemsworth Company/studio fotograficzne

the highlands

Post

Oferował jej gołe minimum, a ona zachowywała się tak, jakby sięgnął po gwiazdę z nieba. Było to urocze, a jednocześnie przykre. Willow była tym typem dziewczyny, która zasługiwała na znacznie więcej. Jayden był tego świadom, chociaż jawnie nie odniósł się ze swoją wiedzą ani razu. Ba! Wcześniej wychodził z założenia, że dając brunetce kąt do spania oraz jedzenie, opiekuje się nią, tak jak prosiła, chociaż w rzeczywistości jego postępowanie nie miało nic wspólnego z definicją tego słowa. Musisz się mną zaopiekować echem odbijało się w umyśle młodego Hemsworth'a, kiedy sięgał po lampkę z winem. Upił kolejny większy łyk skupiając całą swoją uwagę na willowej opowieści, jednak skłamałby mówiąc, że słuchał uważnie. Niebieskie tęczówki utkwił w dziewczęcej twarzy, przemykając spojrzeniem od czekoladowych oczu do czerwonych ust, których kąciki unosiły się subtelnie ku górze, jednak myślami błądził w odległe regiony. Wyciągał kolejne, zakurzone wspomnienia, analizując każdą podjętą decyzję czy też własne zachowanie. Był dupkiem. Nie ulega to wątpliwości, więc dlaczego Willow tak kurczowo nadal się go trzyma trzymała?
- Chyba naprawdę szukasz swojego księcia, skoro tak często gubisz buty - zaśmiał się, nad wyraz szczerze, chociaż wątpił, aby Wi, wciąż była tą samą marzycielką, którą zostawił w Seattle jedenaście miesięcy temu. Chociaż nie miał okazji przekonać się o tym widoczny sposób, to aktualne zachowanie, jakim się odznaczała wyraźnie na to wskazywało.
Dojrzała.
Powinien się z tego cieszyć, jednak sama myśl o tym, wywoływała u niego mdłości i ścisk w klatce piersiowej, bo prawdopodobnie to on był tego przyczyną.

- Tak, grę - powtórzył, kwitując to zawadiackim uśmiechem. W tym momencie w odmęty umysłu odrzucił katującego go przemyślenia i wnioski do jakich dochodził powoli, aczkolwiek sukcesywnie - nie podobały mu się.
- Sądzę, że wystarczająco - oznajmił spokojnie, wręcz nieco surowo, gdy Wi wyraziła swoją opinię, nie zdradzając jej z czego wynika owa liczba. Trzy spotkania. Trzy pytania. Być może było to odrobinę okrutne, biorąc pod uwagę fakt, że mogła mieć do niego wiele pytań - zaczynając od powodu zniknięcia, po te dotyczące braku kontaktu czy informacji o powrocie, wszakże spotkali się przypadkowo. Niemniej Jayden wychodził z założenia, iż jeśli dziewczyna rozegra to mądrze, przynajmniej częściowo zaspokoi swoją ciekawość.
Tyle tylko, że Willow to Willow. Zbyt często poddawała się emocjom, zupełnie nie zastanawiając się nad konsekwencjami czynów, jakich się wówczas dopuszczała. Przypomniał sobie o tym w chwili, kiedy po raz kolejny zabrała głos, kończąc wypowiedziane zdanie pytaniem skierowany do niego. Pokręciła głową lekko rozbawiony.
- Straciłaś pierwsze pytanie - zauważył, kładąc dłoń na lampce z winem. Zakołysał nią, wciąż wpatrując się w brązowe oczy, które nabrały bursztynowego odcieniu w świetle migoczących płomieni świec, wprawiając w ruch różowy płyn. - Ukrywam przed tobą wiele rzeczy - odpowiedział po chwili wahania, oblizując nerwowo usta. Sekundę później zamoczył je w alkoholu, zbyt słodkim i tym razem ciężkim do przełknięcia. Przyznał się do jednej ze swoich win, jednak zamiast poczuć ciężkość, doszedł do wniosku, że przytłaczający go ciężar, zelżał.
Obserwował dziewczynę od momentu, jak wstała z krzesła. Poruszała się z niebywałą gracją, opinająca ciało sukienka, która podkreślała jej szczupłą, a jednocześnie kobiecą sylwetkę uniosła się lekko do góry, odsłaniając większy skrawek gładkiego ciała. Mimochodem wstrzymał oddech, gdy znalazła się przy nim. Odwrócił ku niej twarz, a malujące się w jasnych tęczówkach oczu zaskoczenie szybko zastąpione zostało pożądaniem, zachodząc czernią, która rozlała się w nich całkowicie, gdy zebrała z kącika jaydenowych ust czekoladę, zlizując ją z palca.
Wydał z siebie zwierzęcy pomruk.
Nie był pewny czy robiła to nieświadomie czy jednak z pełną premedytacją, ale musiał przyznać, że poniekąd bardzo mu się to podobało. Był jedynie mężczyzną, miał swoje potrzeby i chociaż nie chciał traktować Willow przedmiotowo, to nie potrafił wymazać z głowy obrazów, jakie mimowolnie się w niej pojawiły.
Ponownie odetchnął dopiero, gdy oddaliła się. Wciąż tkwiąc w tej samej pozie, ułożył dłonie na udach, zaciskając je w pięści. Przymknął powieki, starając się zapanować nad własnymi żądzami. Serce w piersi Hemsworth'a biło teraz znacznie szybciej i mocniej. Nie chciał na razie patrzeć w jej kierunku, w zasadzie ignorując obecność drugiej osoby, nawet jeśli dawała o sobie znać w postaci słodkiego zapachu arbuza unoszącego się w powietrzu czy odgłosu kroków.
- To drugie pytanie - oznajmił, uświadamiając jej, jak możliwości, które miała szybko się kurczą. - Sypialnia - dodał po chwili, w końcu zbierając się na odwagę, by skierować wzrok na brunetkę.
- Teraz moja kolej - obwieścił, starając się zapanować nie tylko nad odruchami własnego ciała, które poddawało się bodźcom, ale również nad uczuciami. Te Willow niewątpliwie w nim wzbudzała, zmuszając do podjęcia działań.
- Nienawidzisz mnie? - zaczął od tego, co zaprzątała mu myśli najbardziej. Pytanie nie było proste, jednak wiedzą jaką za sobą niosła była dla Jayden'a niebywale istotna. Chciał wiedzieć, jakimi uczuciami darzy go Willow, aby mieć chociaż niewielki obraz sytuacji w jakiej obecnie się znajdowali. Dodatkowo jej odpowiedź determinowała dalsze jego poczynania.

autor

-

Zbuntowany Anioł.
Awatar użytkownika
22
160

stażystka

hemsworth company

south park

Post

Willow nie potrzebowała wiele do szczęścia - a przynajmniej tak sądziła, gdy zaczęła rozbudowywać relację z Jaydenem - dlatego to gołe minimum w zupełności jej wystarczało. Nie martwiła się o rachunki i jedzenie, a sama obecność mężczyzny nie była tak przytłaczająca jak mogło się wydawać.
Początkowo oddanie Willow wiązało się z wdzięcznością. Jednak z czasem naprawdę polubiła Jaydena Hemswortha. Zaakceptowała jego burzliwy charakter w identyczny sposób jak akceptuje się zmianę pogody. Po prostu.
Nie skomentowała wzmianki o księciu, chociaż subtelny uśmiech ozdobił kobiecą twarz. Nie musiał wiedzieć, że jej surrealistyczna bańka pękła, bo uświadomiła sobie, że wzorowi mężczyźni istnieli wyłącznie w bajkach. Poniekąd była to wina Jaydena, ale również tych wszystkich niesfornych chłopców, których spotykała na randkach w ciemno.
Natychmiast wydęła usta, gdy Jayden poinformował ją, że straciła pierwsze pytanie. Wtedy nie wiedziała, że gra się już rozpoczęła, a ona powinna powściągliwie podejść do doboru słów, tonu i znaków interpunkcyjnych. W końcu skrzyżowała ramiona i westchnęła, widząc rozbawienie mężczyzny.
Pierwsza odpowiedź Jaydena była oczywista, choć wcale nie mniej rozczarowująca. Willow mechanicznie potaknęła głową i na chwilę spuściła wzrok, a gdy ponownie go uniosła, szatyn pił już wino.
Właściwie to żadne zaskoczenie – oznajmiła, jednocześnie opieszale kierując kroki wzdłuż salonowych ścian. – Wylewny byłeś tylko wtedy, kiedy się na mnie wściekałeś – przez chwilę poruszała się za plecami Jaydena, przy czym dalej wodziła dłonią po drewnianych parapetach. Wtedy pozwoliła sobie na obadanie spojrzeniem pleców Hemswortha, jednak gdy drgnął, natychmiast zwróciła uwagę na inny obiekt. – Ale wiesz co, Jayden – zatrzymała się tuż przed nim – to pożegnanie – przypomniała po raz kolejny – ale jeżeli jeszcze kiedykolwiek się spotkamy, to obiecuję ci, że poznam każdą twoją tajemnicę – uśmiechnęła się tak uroczo i tak niewinnie jak tylko potrafiła. W tym błahym geście zaplotła się groźba. Potem prychnęła rozbawiona i machnęła ręką, jakby usiłowała udowodnić przed Jaydenem - i samą sobą - że żartowała. Jednak nie żartowała, a błysk prawdziwej zawziętości zawitał w jej oczach.
Gdy następnie zabrała z kącika ust Jaydena czekoladę, jego nagły pomruk potraktowała jako ostrzeżenie. W ciemniejących tęczówkach mężczyzny zauważyła coś niepokojącego; coś przez co pierzchliwie przełknęła ślinę i zacisnęła usta w wąską kreskę. Już kilkukrotnie patrzył na nią w taki sposób; kilkukrotnie sprawił, że poczuła się przez to wyjątkowo, ale za każdym razem to zachowanie obarczone było konsekwencjami. Willow doskonale pamiętała odrzucenie i te wstydliwe pragnienia, które narodziły się w jej głowie.
Identycznie jak u Jaydena, serce Willow również zaczęło bić energiczniej. Na jej policzkach pojawił się rumieniec, który spróbowała ukryć, narzucając im odległość.
Nie szkodzi – wzruszyła ramionami.
Im dłużej przebywała w towarzystwie Hemswortha, tym bardziej zdawała sobie sprawę, że niektóre odpowiedzi mogły niekorzystnie wpłynąć na ich nastrój; albo tylko na nastrój Willow.
Była ciekawa wielu kwestii: począwszy od jego stosunku do niej a kończąc na powodach, dla których opuścił Seattle. Była ciekawa minionego roku, pracy Jaydena oraz jego relacji damsko-męskich. Była ciekawa tego, co aktualnie miał w głowie, kiedy patrzył na nią w ten dziwny, żarliwy sposób i kiedy niebywale spłoszony sięgał wzrokiem gdzieś indziej.
Była ciekawa wszystkiego... ale poczuła, że było to nieodpowiednie, dlatego postanowiła wstrzymać się z osobliwymi pytaniami.
Mimowolnie spojrzała na szczyt schodów. Sypiania - brzmiała logicznie. Następnie w akompaniamencie pytania Jaydena powróciła do stołu. Nie usiadła, lecz stojąc przed blatem chwyciła butelkę i dolała sobie trunku do kieliszka. Potem chwyciła smukłą, szklaną nóżkę, zakołysała winem, po czym umoczyła usta.
Nie potrafię cię nienawidzić – odpowiedziała. Wzrok umieściła na alkoholu, który trzymała tuż przed twarzą. Słowa drażniły jej język, filtrowała zdania i emocje. Męczyło ją zdenerwowanie, bo wypowiadanie się o własnych odczuciach stanowiło element, jaki często odbierał Willow możność oddychania.
Wydaję mi się, że jesteś takim człowiekiem, którego trudno nienawidzić, ale pewnie też trudno kochać – upiła kolejny łyk i opuściła kieliszek, aby w końcu spojrzeć na Jaydena. Miała zmartwioną minę, jednak i tak spróbowała się uśmiechnąć. Wyszło żałośnie. – Nie zrobiłeś mi nic złego, Jayden – westchnęła. Tak naprawdę potrzebowała jedenastu miesięcy i tego spotkania, aby utwierdzić się w tym, co właśnie powiedziała. – Chyba miałam zbyt wiele oczekiwań wobec ciebie. Był taki moment... – odwróciła się i tym razem skupiła wzrok na oknie. Zaczął padać śnieg, co nieznacznie ją rozczuliło. Lubiła zimę. – ...gdy zaczęłam traktować cię jako kogoś stałego w moim życiu, a potem wyprowadziłeś się z miasta – Cmoknęła i ponownie spróbowała wina. – I okazało się, że pomimo tego bezy dalej smakują tak samo dobrze – zaśmiała się z własnego porównania. Było w tym jednak wiele kłamstwa, bo odejście Jaydena wprowadziło do życia Willow zmiany.
A bezy rzeczywiście smakowały mniej słodko. Nie chciała jednak obarczać szatyna winą, bo naprawdę nie potrafiła go znienawidzić. Powinien to wiedzieć.

autor

P o l a

Awatar użytkownika
25
183

Fotograf/współwłaściciel firmy

Hemsworth Company/studio fotograficzne

the highlands

Post

Wraz ze słowami opuszczającymi czerwone usta na twarzy Jayden'a pojawił się wyraźny grymas. Mieszanka złości, żalu i zrozumienia rozlała się po wyraźnych krzywiznach napinając pojedyncze mięśnie, co nadawało młodemu mężczyźnie surowszego wyglądu.
- Masz rację - wydusił, nabierając w płuca powietrza, by po chwili powoli je wypuścić. Zabieg ten pozwalał zapanować mu nad emocjami, które sukcesywnie rozlewały się po jego ciele, wraz z krążącą w krwiobiegu czerwoną cieczą, wywołując nieprzyjemne uczucie chłodu. Po raz kolejny przymknął powieki, skupiając myśli tylko na jednym bodźcu, którym był odgłos bijącego w jego piersi serca. To uderzało w coraz szybszym tempie; mocniej, wywołując nieprzyjemny ucisk. Bolało go to, że wciąż miało odwagę bić, po tym, w jaki sposób traktował Willow. Umysł zalała fala wspomnień. I chociaż dziewczyna nie wypowiedziała owych słów z pretensją, chcąc mu dokopać, to nie potrafił odnieść się do nich inaczej.
Kurwa
Był dupkiem, posiadał świadomość tego od dawna. Dostrzegał tę część siebie w spojrzeniu każdej dziewczyny, którą porzucił o poranku, brutalnie obracając w pył marzenia, jakie rozbudził. Namacalny dowód tego miał w postaci licznych wiadomości przepełnionych złością, w których wyzywany był od najgorszych. Boleśnie przekonywał się o tym, za każdym razem, gdy obrywał w policzek, na którym przez kilkanaście sekund pozostawał czerwony ślad. Wiedział o tym, a jednak to słowa Willow - proste, aczkolwiek bardzo dobitne - najbardziej uwidoczniły tę część natury Hemsworth'a.
- To brzmi niczym groźba, Hamsworth - stwierdził, próbując wydobyć z siebie chociaż odrobinę rozbawienia, którego jedynym celem było zamaskowanie własnych emocjami. Nie chciał obnosić się z nimi, zbyt skąpy i głupi. - Podoba mi się - dodał jeszcze, tym razem przybierając nieco nonszalancki ton, chociaż brzmiał on nad wyraz autentycznie. W gruncie rzeczy, naprawdę podobało mu się założenie Wi, która chciała wydobyć z niego tajemnice. Być może dlatego, iż nie wierzył w ich kolejne spotkanie, dzięki czemu ogarnęło go złudne poczucie bezpieczeństwa. Żadne z nich nie było świadomie wagi tej obietnicy, która obecnie jawiła się niczym senne marzenie - tylko do kogo należało?
Im dłużej przebywał w towarzystwie Hamsworth, tym więcej do niego docierało. Każde wypowiedziane przez brunetkę zdanie uderzało w niego ze zdwojoną siłą, sprawiając, że tracił kontrolę, jaką miał mieć podczas tego spotkania. Starannie ułożony plan, runął niczym domek z kart, bo do głosu doszły emocje, o których istnieniu zapomniał. Z jednej strony czuł się przy Willow niebywale swobodnie, natomiast z drugiej poprzez targające ciałem szatyna uczucia miał wrażenie, iż zaczyna tonąć. Łatwiej byłoby mu obchodzić się z nią, gdyby odsłoniła przed nim tę stronę własnej natury, w której była suką. Sęk w tym, że Willow taka nie była. Nie potrafiła działać w taki sposób. Była to kolejna rzecz o której zapomniał, a może miał zwyczajnie głupią nadzieję, że dziewczyna, którą spotkał w kawiarni była prawdziwa?
Cholera bał się. Czuł lęk przed odpowiedzią na własne pytanie, a jednocześnie miał wręcz palącą potrzebę, aby ją poznać. Chciał wiedzieć jakimi uczuciami aktualnie go darzy, zwłaszcza, że miało to - w teorii - być ich ostatnie spotkanie. W dodatku odpowiedź ta poniekąd determinować miała jego dalsze działania. Bo co jeśli naprawdę go nienawidzi?
Zacisnął zęby, napinając pozostałe mięśnie w oczekiwaniu. Kiedy po raz kolejny pojawiła się przy nim zaciągnął się słodkim powietrzem, jednak na koniuszku języka poczuł gorzki smak. Dla Jayden'a każda sekunda była niczym wieczność, uważnie lustrował poczynania młodej kobiety. Napięcie narastało, lecz nie miało nic wspólnego z przyjemnością.
Zdławił w sobie chęć przybrania uśmiechu, w końcu słysząc odpowiedzieć. Takie zachowanie byłoby nie na miejscu, choć w duchu cieszył się niczym małe dziecko, które dostało upragnioną zabawkę pod choinkę. Dopiero po chwili dotarło do niego, że nie potrafię wcale nie oznaczało - nie chcę. Zabolało.
Z tego też powodu nie zabrał głosu, oddając Wi tę chwilę w pełni. Niebieskie tęczówki błądziły po łagodnej twarzy, raz po raz skupiając się to na czekoladowych oczach, to na czerwonych ustach. To co mówiła spowalniało bicie serca Hemsworth'a, wywoływało fizyczny ból, jak również bombardując kolejnymi myślami umysł, zmuszało do przeanalizowania własnych zachowań. Te nie były właściwie, w zasadzie wszystkie założenia, jakie miał w głowie co do dzisiejszego wieczoru, nie były właściwe.
Wstał. Wystarczyło, że zrobił dwa kroki, aby dzielący ich dystans został zniwelowany. Ułożył dłoń na biodrze brunetki, które idealnie wpasowywało się w jej wielkość. Lekko zadrżała w zetknięciu z drobnym ciałem, odzianym jedynie w cienki materiał opinającej sukni.
Ciepły oddech o zapachu limonki rozbił się na lekko zaróżowionych od wypitego alkoholu policzkach. Musiał przyznać, że wyglądała wówczas niebywale uroczo i choć zachował ten komentarz wyłącznie dla siebie, to w jasnych tęczówkach można było dostrzec jawny zachwyt nad postacią Willow. Była piękna.
- Jesteś piękna - wyszeptał, nie do końca pewny czy rzeczywiście to zrobił, czy może miał omamy. - I według mnie beza nie była tak słodka, jak przy tobie - dodał, opuszkami palców, z niemą prośbą wymalowaną na twarzy, dotknął linii jej szczęki.
- Mogę? - zapytał, pochylając się ku ponętnym, wabiącym go ustą. Zastygając w bezruchu.
Czekał na pozwolenie.

autor

-

Zbuntowany Anioł.
Awatar użytkownika
22
160

stażystka

hemsworth company

south park

Post

Miała rację, jednak to nie było coś, przez co mogłaby zacząć triumfować. Wspomnienie wzburzeń Jaydena wywoływało pierzchliwość; innym razem zdenerwowanie i poczucie winy, bo w rzeczywistości to Willow mocno przyczyniła się do jego wahań nastroju.
To obietnica, Hemsworth – powiedziała i chociaż sam Jayden próbował w teatralny sposób zaprezentować rozbawienie, to w przeciwieństwie do niego kolejne krótkie i wesołe prychnięcie Willow było autentyczne. – Mi również – przygryzła policzek – to się podoba – uniosła obie dłonie, aby objąć tym gestem ogrom obietnicy.
Podobnie jak mężczyzna nie wierzyła, że los wykazałby się kaprysem i po raz kolejny splątałby ze sobą ich ścieżki. Ufała przypadkowi - który sprawiłby, że minęłaby jeszcze kiedyś jego personę na ulicy, w sklepie lub kawiarni; która być może zapoczątkowałaby kilka nieznaczących zdań, poprzedzonych i sfinalizowanych uśmiechem, ale dominowałaby w tym świadomość, że zakończyła pewien etap w życiu. Nie zamierzała więcej angażować się w tą relację, choć z chwili na chwilę miała wrażenie, że było jej coraz trudniej o tym myśleć, bo...

..."Im dłużej przebywała w towarzystwie Hemswortha, tym więcej do niej docierało".

Willow nigdy nie potrafiła postępować zgodnie z pieczołowicie dobranym planem, a podczas tego wieczoru szczególnie przekonała się o tym, jaką fatalną aktorką była. Wystarczył bukiet gipsówek, parę ośnieżonych pagórków, świeczki i odrobina wina, aby jej naturalna szczerość zepchnęła z piedestału obłudę. Pozwoliła emocjom piętrzyć się we wnętrzu i chociaż wciąż usiłowała trzymać je w ryzach, to były obecne w każdym geście i każdej zmarszczce, która zdradzała nastrój Willow.
I brakło w tym wszystkim nienawiści, ponieważ w odczuciu tej cnotliwej dziewczyny nie potrafię było równoznaczne z nie chcę. Niestety nie była świadoma, że przez ostatnie minuty Jayden przechodził katusze; że dusił się w oczekiwaniu na odpowiedź i frapował z powodu ciążącej mu niewiedzy. Nie pragnęła go zranić i gdyby tylko wiedziała, jak opatrznie zrozumiał jej wypowiedź zamilkłaby natychmiast.
Kiedy szatyn wstał z miejsca, Willow odwróciła się przodem i oparła się dłońmi o rant stołu. Jego ręka na jej biodrze była zaskakująco delikatna, ale pomimo tego drgnęła pod naciskiem obcej skóry. Intuicyjnie odrobinę mocniej odchyliła plecy, jednocześnie jeszcze bardziej napierając ciężarem na własne palce.
W tamtym momencie nie obawiała się bliskości Jaydena. Nie przeszkadzał jej męski oddech na wargach, który gwałtownie pobudził u Willow prażące instynkty oraz czarujące spojrzenie w jakim dostrzegła swoje - jeszcze chwilę zagubione, a potem zaintrygowane - oczy.
Słowa słodkie niczym płynny miód, łagodne jak pierwsze promienie wschodzącego słońca, a zarazem niebywale melodyjne i - absurdalnie do tego - nieśmiałe, dotarły do uszu Willow. Rumieniec, który dotychczas zdobił jej policzki nabrał jaskrawszej barwy, a ona sama z wolna spuściła wzrok na czubki butów.
Słyszała wiele komplementów, bo według mężczyzn miała "uroczą buzię", "zgrabne nogi", "smukłą szyję" i "niewinny uśmiech". Jednak po raz pierwszy poczuła, jak szczęście paraliżuje każdy zakamarek ciała; jak promieniujące ciepło rozlewa się po klatce piersiowej i wywołuje drganie kącików ust.
Przygryzła czerwoną wargę i z trudem nabrała powietrza. Ta chwila należała wyłącznie do nich, więc gdy Jayden wypowiedział kolejne zdanie i dotknął jej twarzy, najpierw mocno zacisnęła palce na blacie, a potem z wyraźnym onieśmieleniem na ciele mężczyzny.
Oczy Jaydena lśniły bardziej niż odbicie gwiazd na bezkresnej tafli oceanu. Usta kusiły głądką, delikatną fakturą, a ich widok wprawiał Willow w skrępowanie.
Ty nie lubisz słodyczy – powiedziała słabym głosem, jednocześnie próbując okiełznać impulsy gorąca. Jednak, gdy Jayden po raz kolejny zminimalizował odległość oddzielającą ich wargi, zdała sobie sprawę, że całkowicie straciła nad sobą panowanie.
Policzki Willow płonęły, serce szaleńco pompowało krew do tętnic, narzucając przy tym niezdrowy rytm, a palce dotkliwie ujęły skórę mężczyzny.
To drugie pytanie – spróbowała zabrzmieć rezolutnie, choć i tym razem w jej tonie rozbrzmiało się zawahanie. Przepadła, gdy wypowiedziała kolejne słowa – możesz – i zamknęła powieki.

autor

P o l a

Awatar użytkownika
25
183

Fotograf/współwłaściciel firmy

Hemsworth Company/studio fotograficzne

the highlands

Post

Pojedyncze uderzenie serca. Tylko tyle trwała chwila, zanim spomiędzy willowych ust wybrzmiało pozwolenie, jednak dla Jayden'a była to najdłuższa sekunda w całym jego życiu; trwała wieczność. Pełna napięcia, wywołującego w mięśniach fizyczny ból, wątpliwości, w których gubił własne myśli i pewność siebie, ale także nadziei - chwycił się jej, bo tylko ona chroniła go przed upadkiem.
Skóra Willow była niczym aksamit, delikatność jaką odczuwał pod opuszkami palców, kiedy torował sobie drogę od jej policzka do brody, chwytając ją lekko, wydawała się nienaturalna. Każde kolejne uderzenie w piersi wywoływało coraz więcej irracjonalnych emocji, a pierwotne pragnienia, na których zaspokojeniu zamierzał się właśnie skupić, odeszły w niepamięć.
Powinien był zetknąć ich usta ze sobą, milimetry jakie dzieliły go od tego, stanowiły prostą do przebycia drogę. Wystarczyło by uniósł lekko ku górze podbródek Wi. Zanim przymknęła powieki dostrzegł w czekoladowych tęczówkach, że dziewczyna chce tego równie mocno, jak on, ale zamiast tego ujął twarz Hamsworth w dłonie. Wpatrując się w nią jasnymi ślepiami, starał się zapamiętać kształt kości policzkowych, gęstych rzęs i lekko zadartego nosa oraz pełniejszej dolnej wargi. W tym momencie dopadła go świadomość, że to ich ostatnie godziny, których nie chciał tracić. Chciał spędzić je z nią.
Powinien coś powiedzieć, zabrać głos, kiedy otworzyła oczy, a w jej spojrzeniu dało się dostrzec dezorientację, skrywającą nieme pytanie. Napięcie, jakie ogarnęło drobne, kobiece ciało w oczekiwaniu, minęło. Wąskie ramiona opadły nieznacznie, natomiast brak odpowiedzi ze strony Jayden'a objawił się wyraźnym smutkiem, chociaż czuł, że gdyby zapytał Wi, by się to wyparła. Wówczas on uśmiechnął się, co zupełnie nie pasowało do wagi obecnej sytuacji. Bo przecież właśnie odrzucił pocałunek, o który sam prosił. Pozwolił, aby Willow zdradziła się z własnym pragnieniem, jakiego nie zaspokoił, chociaż powinien.
Prawdopodobnie dziewczyna uświadomiła sobie to w chwili, kiedy jej dłoń instynktownie wystrzeliła ku górze, jednak nim zetknęła się z twarz Jayden'a, ten pochwycił jej nadgarstek, zaciskając na nim mocniej palce.
- Niegrzeczny, kotek - stwierdził, nie kryjąc lekkiego rozbawienia. Wraz z tymi słowami, objął Willow w pasie, przyciągając do swojego ciała. Pasowała do niego idealnie. Była to pierwsza rzecz, jaką zauważył. Każda część ciała Willow go zachwycała. Była piękna. Była też silna. Była mądra i uparta, a przede wszystkim dobra. Te były następne.
- A twoje usta są stworzone dla mnie - to wypowiedział na głos, nim przytknął do nich własne wargi. Nawet jeśli brunetka próbowała się szarpnąć, uniemożliwił jej to. Nie śpieszył się.
Pierwsza sekunda była niemą prośbą, pytaniem wypowiedzianym bez użycia słów. Składającym się z delikatnego gestu przepełnionego czułością, której wobec niej nigdy nie powinien szczędzić. Druga sekunda była odpowiedzią, wzbudzała namiętność, kryjąc w sobie wiele niewypowiedzianych myśli oraz uczuć. Owa namiętność pozwoliła powoli przebić się przez mur niepewności i zawstydzenia, jakie wzbudzał w Willow swoim zachowaniem. Trzecia sekunda sprawiała, miała na Jayden'a największy wpływ. Czuł, że coś w nim pękło. Drżał pod wpływem swoich nieprzyzwoitych pragnień, nie mógł przestać, nie mógł oprzytomnieć, nawet nie próbował się powstrzymać. Obdarzając czerwone usta nieustannie pocałunkami przyciągnął dziewczynę jeszcze bliżej - o ile było to możliwe - do siebie. Był zachłanny i nie mógł inaczej. Pragnął jej jeszcze bardziej niż wcześniej, chociaż sądził, że było to już niemożliwe.
- To będzie miało poważne konsekwencje, kotek - oznajmił, niechętnie, jednak zgodnie ze zdrowym rozsądkiem, jaki jeszcze zachowywał, odrywając się od lekko opuchniętych warg. Czuł, że musi ją ostrzec, jednocześnie mając nadzieję, iż powiem, aby pieprzyć konsekwencję, pozwalając mu na więcej. Pragnął więcej.
Kurwa.

autor

-

Zbuntowany Anioł.
Awatar użytkownika
22
160

stażystka

hemsworth company

south park

Post

Jayden miał duże i gorące dłonie, które z łatwością schowały policzki Willow. Kiedy poczuła na twarzy ten niespodziewany gest natychmiast otworzyła powieki i z jawną oznaką dezorientacji spojrzała w oczy mężczyzny. Płomienie świec migotały w jego lazurowych tęczówkach, a rozjątrzone źrenice Willow widniały w nich jak w lustrze. Raz za razem sięgała do jednego i drugiego oka, przy czym mocno zacisnęła usta w obawie, że wydobędzie się z nich dźwięk rozczarowania.
Poczuła się skołowana i poniżona. Jayden przebił się przez skorupę, którą od początku spotkania próbowała utrzymać i ostatecznie wydobył emocje, jakie pieczołowicie skryła na dnie serca; jakie dotychczas pozbawione były kształtu i definicji. A potem po prostu się wycofał.
Wzburzona, nie chcąc pozwolić, aby jej smutek został zdemaskowany, uniosła dłoń z zamiarem zerwania z siebie palców mężczyzny. Jednak zanim zdążyła to zrobić, jego ręka objęła jej drobny nadgarstek, którym intuicyjnie szarpnęła. Natychmiast napięła ciało i spróbowała się odsunąć, lecz w starciu z Jaydenem nigdy nie miała szans, dlatego zamanifestowała niezadowolenie surowym spojrzeniem. Wtedy usłyszała zdanie, które natychmiast wyłagodziło rysy twarzy i sprawiło, że w jej oczach ponownie rozkwitło skołowanie. Gdy pociągnął ją ku sobie, mimowolnie wolną rękę umieściła na jego klatce piersiowej.
W chwili zetknięcia ich ust, Willow wydała z siebie ciche jęknięcie. Wpierw zacisnęła wargi z zamiarem odrzucenia Jaydena, jednak gdy fala dreszczy obiegła jej ciało, wiedziała, że nie była w stanie tego zrobić. Pomimo naturalnej dla Hemswortha zaborczości nie czuła, aby był nachalny; aby naruszył jakąkolwiek granicę. Delikatnie dotykał ust Willow, dzięki czemu już po kilku sekundach jej ciało zrobiło się niewyobrażalnie wiotkie w jego ramionach. Gdy tak się stało, Jayden wyswobodził nadgarstek, który od razu dołączyła do drugiej dłoni. Wspięła się na palce, jakby chciała znaleźć się jeszcze bliżej, choć przecież wystarczająco zadbał o to, aby wypełnić całą przestrzeń.
Nie była skłonna myśleć, kiedy językiem subtelnie wprosił się do środka i wyznaczył drogę, którą bezgłośnie zgodziła się podążyć. Drżała. Próbowała złapać tlen, ale zamiast tego ostrożnie zacisnęła zęby na dolnej wardze Jaydena, uprzednio ciężko wzdychając. Miała wrażenie, że lada moment oszaleje.
Willow również zaczęła być zachłanna. Dopuściła do siebie każdą, nieprzyzwoitą myśl, jaka w tamtej chwili ogarnęła jej umysł i pomimo błąkającego się zawstydzenia, chciała ulec pokusom. W jej pragnieniach widniał Jayden, więc kiedy nieznacznie się odsunął, pożądliwie zacisnęła palce na jego swetrze.
Poradzisz sobie z nimi? – zapytała szeptem, kierując wzrok ku oczom mężczyzny. – Chcę – zawahała się. Dotychczas nigdy nie wypowiedziała na głos tak bezwstydnych słów – ciebie – uśmiechnęła się nieśmiało.
Kiedy zwracał się do niej kotek, kiedy trzymał w ramionach i całował; kiedy patrzył na nią w ten żarliwy sposób i ostrzegał o swojej nieobliczalności... kiedy był blisko czuła się szczęśliwa.

autor

P o l a

Awatar użytkownika
25
183

Fotograf/współwłaściciel firmy

Hemsworth Company/studio fotograficzne

the highlands

Post

To było intrygujące; to w jak prosty sposób emocje Willow ulegały zmianie, co widoczne było nie tylko w czekoladowych tęczówkach, ale również zachowaniu dziewczyny; mimice twarzy, subtelnych gestach. Nie potrafił pojąć, jak w tak małym ciele mogła kłębić się ta mnogość uczuć i tego, jak łatwo potrafiła przejść od gniewu to czystej, czasami wręcz dziecinnej radości, po smutek. Była niebywale interesująca.
Fakt, iż odległość między ich ciałami szybko uległa zmniejszeniu, zmusił Jayden'a do poddania się. Czując, nawet przez materiał swetra, ciepło delikatnej dłoni na swoim torsie, tuż obok bijącego, wręcz szalejącego serca, wiedział, że nie będzie już odwrotu od podjętych kroków, a pocałunek, jakim obdarzył jej miękkie niczym aksamit, czerwone, przyprawiające go o zawał czerwone usta, jednie to przypieczętował.
- Czy wspomniałem, że uwielbiam czerwień na twoich ustach? - wyszeptał między kolejnym pocałunkiem, bardziej żarliwym, który wyrażać miał pragnienia Jayden'a, choć poza fizycznymi potrzebami kryła się tam również tęsknota i przeprosiny. Kiedy Willow wspięła się na palce, instynktownie objął ją mocniej w pasie, drugą dłonią mknąć po wąskiej talii, przenosił ją na plecy. Wytyczając ścieżkę wzdłuż kręgosłupa, najpierw chwycił ją delikatnie za kark, aby następnie wczepić w palce w brązowe kosmyki włosów.
W tym momencie dziewczyna niespodziewanie przygryzła jego dolna wargę. Przez ciało Hemsworth'a przeszedł przyjemny dreszcz, kumulując się tuż przy podbrzuszu, zaś cichy jęk wydobywający się spomiędzy willowych warg który towarzyszył zwierzęcemu pomrukowi, jaki sam wydał, sprawił, że jego męskość drgnęła nieznacznie. Czuł narastającą w nim frustrację, połączoną z czymś na kształt rozkoszy, którą czerpał z samego faktu, że powoli ulegała. Adrenalina zaczęła krążyć w jego żyłach, zacisnął mocniej palce we włosach dziewczyna, ciągnąc za nie delikatnie aczkolwiek stanowczo, by przypadkiem nie zrobić jej krzywdy, tylko spotęgować żądzę, która owładnęła również jej ciałem. Początkowo odczuwać można było ją, jak chłodny powiew wiatru w letni poranek, niespodziewany, wywołujący zaskoczenie, ale również przynoszący ulgę. Chwilę później zmienił się on w szalejącą burzę uczuć, sprawiał że zmysły stały się bardziej wyczulone na dotyk; lekkie muśnięcie skóry wywoływało dreszcze.
Nie chciał przeciwstawiać się tym wszystkim uczuciom, jakie zawładnęły ich ciałami, nie chciał walczyć z fizycznym pożądaniem, ani potrzebami duszy. Nic więc dziwnego, że kiedy tylko Willow na głos wypowiedziała własne pragnienie, bezwstydnie, z pełną świadomością, ale również pewnego rodzaju zaskoczeniem, chwycił brunetkę za pośladki unosząc do góry.
- Obejmij mnie w pasie, już! - chciał brzmieć grzecznie, miała to być prośba, jednak żądza jaka go ogarnęła oraz namiętność, której dał się ponieść, sprawiły, iż słowa przybrały ton rozkazu, wypowiadanego wprost do ucha Wi, którego płatek lekko przygryzł.

Dwa razy potknął się o stopnie schodów, prowadzących do góry, prawie tracąc równowagę. Nie patrzył pod nogi, swoją uwagę całkowicie skupiając na szyi dziewczyny. Po tym, jak przygryzł płatek jej ucha, zjechał ustami niżej, tym razem wytyczając nowa ścieżkę na jej ciele. Raz po raz, naprzemian całował i przygryzał delikatną skórę pozostawiając na niej subtelne, aczkolwiek widoczne ślady. Każdy kolejny jęk, jaki opuszczał usta Willow, nie tylko sprawiał mu satysfakcję, ale także powodował, że pragnął zaznać więcej. Chciał malować na niej własną mapę; za pomocą własnych ust, języka i palców. Pragnął sprawić jej przyjemność, zaprowadzić na dno piekła, a następnie pokazać niebo, gdyż wiedział, że będzie to piękne, jednak najpiękniejszym wydawało się fakt, iż pragnienia te zrodziły się w sercu Hemsworth'a.
Układając brunetkę na miękkiej pościeli, pocałował ją, prawie natychmiast pogłębiając pocałunek. Nadał mu nowy rytm, w którym namiętność i pożądanie odgrywały główną rolę. Prawą dłoń chłopaka znalazła się na jej udzie, kontrastując temperaturą z rozgrzaną strukturą. Przesunął opuszkami palców ku górze, jeszcze wyżej podwijając materiał czarnej sukni. Teraz jawił mu się niczym przeszkoda, jaką musiał pokonać, jednak nie spieszył się. Cieszył się chwilą, upajał każdym odważniejszym gestem na jakim mógł sobie pozwolić, nawet jeśli przemawiała przez niego zachłanność, jakiej dał upust sekundę później, schodząca pocałunkami z ust Willow, na jej szyję, a następnie odsłonięty dekolt. W tej samej chwili, dłonią posuwał się coraz wyżej, sięgając koronkowych majtek. Wyczuwając znajomą fakturę, jęknął ocierając się o dziewczynę. Spomiędzy jaydenowych ust wydobył się zwierzęcy warkot. Palec wskazujący zaczepił o materiał, unosząc do góry głowę, tak by spojrzeć w oczy brunetki.
Niebieski odcień jego tęczówek, został całkowicie pochłonięty przez czerń, przez co wyglądał jak prawdziwy drapieżnik. - Co… ty… masz… na …. Sobie? - zapytał, za każdym razem nabierając powietrza w płuca, jednocześnie wypowiadając każde słowo w taki sposób, jakby mówienie sprawiało mu ból, jednak myśl o tym, co mogła mieć pod sukienką wywoływała u niego zgoła odmienne uczucia.
- Kurwa - zaklął. - Powtórz, to co powiedziałaś wcześniej. Powtórz - wysyczał, tym razem nie kryjąc, że był to rozkaz, już pod materiałem sukienki, zaciskając mocniej palce na biodrze Willow. Przeniósł swój ciężar ciała na drugie ramię, teraz znajdując się centralnie nad nią, zyskując władzę, gdyż nawet jeśli chciałaby, nie mogła się uwolnić.

autor

-

ODPOWIEDZ

Wróć do „Podróże”