WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Szczerze mówiąc, istniało naprawdę małe prawdopodobieństwo na to, że Laura kiedykolwiek ujrzy Zane'a na białym koniu, ale w jego ukochanym samochodzie już znacznie szybciej...

W prawdzie noc się jeszcze nie skończyła, lecz po imprezie, na której muzyk zawitał kilka godzin wcześniej, czuł się najzwyczajniej w świecie zmęczony. Ta wwiercająca się w mózg, głośna muzyka, krzyki i piski, kręcących się koło niego, niezbyt trzeźwych panienek i dziesiątki tłumaczeń na temat tego, dlaczego akurat dzisiaj nie pił, na dłuższą metę, były meczące. Może dlatego, zmył się stamtąd znacznie szybciej, niż początkowo zamierzał? No cóż, niezależnie od nasuwającej się na język odpowiedzi, Marshall wcale nie zamierzał się teraz wielce nad tym rozwodzić. Dla Laury podjęte przez niego wcześniejsze decyzje, okazały się zbawienne, bo dzięki nim, mógł bez problemów pojawić się na miejscu i uratować niesforną nastolatkę z opresji, w którą sama się wpakowała.
Choć chłopak nie powiedział tego głośno, poczuł dziwną ulgę, gdy Hirsch w końcu znalazła się w jego samochodzie. Cała, zdrowa i bezpieczna. Właśnie chociażby ze względu na łączącą go przyjaźń z bratem szatynki, winien był zapewnić jej te trzy cholernie istotne aspekty. - Taylor...no tak. Gdyby wiedział, że w środku nocy znajdujesz się w moim aucie, zaparkowanym przy niezbyt ruchliwej drodze, zapewne już dawno leżałbym marty i porzucony w jakimś zapomnianym rowie. - Rzucił swobodnym żartem, na rozluźnienie atmosfery i tej zapewne krępującej nastolatkę sytuacji. Co jak co, ale Zane mimo wszystko nie chciał, aby w jego towarzystwie, dziewczyna czuła się nieswojo.
Spoglądając na nią, w pewnej chwili zauważył, że nieznacznie drży. Noce były już chłodne, więc zapewne zmarzła, czekając na niego. Nie myśląc wiele, zdjął z siebie swoją skórzaną kurtę i bez wahania, podał ją Laurze. Teraz miała okazję do tego, aby znacznie uważniej przyjrzeć się całościowo wytatuowanym rękom Zane'a. Tauaże znajdowały się także na jego szyi, dłoniach, a nawet palcach. Znaczna większość jego ciała, była pokryta wszelkiego rodzaju malunkami, których był autorem. Chociaż było ich naprawdę wiele, każdy z nich, reprezentował coś innego i posiadał swoje własne, ukryte znaczenie. Nie były to bezmyślne dziarki, wykonane po pijaku, czy pod wpływem chwili.
- Tomas? - Mruknął w zamyśleniu. - Takie imię musi nosić ten Twój nowy współlokator? - Dopytał, choć wcale nie oczekiwał odpowiedzi. Zdążył poznać ją kilka dni wcześniej, gdy zauważył wzmożony ruch na piętrze, a przede wszystkim, w samym mieszkaniu, należącym do wcześniej wspomnianej dziewczyny. - Masz też fajną współłokatorkę, ale jeszcze nie odkryłem, jak się nazywa... - Dodał, po czym roześmiał się szczerze. Dopiero po chwili zrozumiał, jak wiele zmian musiało w ostatnim czasie zajść w życiu jego urodziwej sąsiadki.
- A jak tam studia? Radzisz sobie? - Zane wcale nie chciał o to pytać, ale gdzieś tam wewnątrz niego, ta kiełkująca ciekawość wzięła górę nad zdrowym rozsądkiem. Muzyk naprawdę był tym zaciekawiony, nawet jeśli nie okazywał po sobie danego zainteresowania. To wyszło samo z siebie, jak wszystko co robi ten zdystansowany grajek.
Obrazek

autor

your mistaken if your thinking that I haven't been called cold before
Awatar użytkownika
19
176

studentka architektury

kawiarnia Liberte

belltown

Post

Miała wrażenie, że Zane nie traktował jej jedynie jako młodszej, upierdliwej siostry swojego przyjaciela. Szczerze mówiąc, to Taylor był bardziej upierdliwą osobą, niż Laura. Może dlatego też ich znajomość rozwinęła się poza przypadkowe spotkania w mieszkaniu jej brata, czy na korytarzu. I choć dzieliło ich naprawdę wiele, miała poczucie, że w tym przypadku Zane jest godny zaufania. Nie był to bowiem pierwszy raz, kiedy ją ratował albo jej pomagał, poniekąd wkręcony w to przez Taylora.
– A dobrze wiemy, że Tay byłby do tego zdolny. Chyba że akurat miałby dobry humor, to tylko by się ze mnie nabijał. – odparła rozbawiona, wywracając oczami. Za zmiennym nastrojem brata trudno było nadążyć, był narwany i uparty, z drugiej strony jednak potrafił być troskliwym bratem. – Już to sobie wyobrażam. Zane, dlaczego ty się zadajesz z takim kujonem? próbowała przybrać ton głosu własnego brata, co pewnie nie wyszło jej najlepiej, ale można się było domyśleć, z kogo się właśnie śmieje. – Cały Taylor. – dodała, wzruszając ramionami. Przywykła do tego, że miał ją za kujona i chyba nigdy nie wpadł na to, że jakiś chłopak mógłby ją lubić inaczej, niż koleżankę, która dzieli się pracą domową.
Nie spodziewała się tak miłego gestu ze strony Zane’a. Nie, żeby wątpiła w jego życzliwą i dżentelmeńską stronę, nie wpadłaby jednak na to, że zauważy, że zrobiło się jej zimno. Z uśmiechem na ustach przyjęła jego kurtkę, opatulając się nią, bo nie chciała rozpinać pasów podczas jazdy. – Dziękuję. – mruknęła, przyglądając się mu uważnie. Już wcześniej, jakoś latem, gdy pomagał jej przewieźć jakieś rzeczy, miała okazję przyjrzeć się jego tatuażom, ale za każdym razem fascynowały ją one tak samo. Trochę ją onieśmielał, więc nigdy nie pytała o ich znaczenie i nie prosiła, by pozwolił się jej im przyjrzeć, ale zdążyła już wypatrzeć kilka, które zapadły jej w pamięć.
– Tak, Tomas. – przytaknęła. – Barbie. Bardzo się cieszę, że ona również ze mną mieszka. Musisz kiedyś wpaść i ich poznać. – zaproponowała. Od września miała nowych współlokatorów, z którymi próbowała jakoś się dotrzeć. Nie chciała obcych ludzi, a akurat trafiło się tak, że jej znajomi szukali lokum. Chociaż Tomasowi było daleko do statusu kolegi, potrzebowali jeszcze kilku tygodni, by znaleźć wspólny język. Barbie za to znana jej jeszcze z czasów liceum, była świetną koleżanką, z którą mieszkało się bardzo przyjemnie.
– Studia są… wymagające, ale jest całkiem nieźle. – odparła z uśmiechem. Studia były wyzwaniem, ale Laura lubiła wyzwania.
– A ty jak? W sensie… zespół, kariera, życie? – uniosła brew, znów odwracając głowę w jego stronę i podciągając jego kurtkę pod samą brodę, zastanawiając się, jakich perfum Zane używa.

autor

oh.audrey

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Laura z całą pewnością miała rację. Zane choć powinien, zważywszy na sytuację i łączącą go przyjaźń z bratem dziewczyny, w rzeczywistości n i g d y nie traktował i nie patrzył na nią tylko i wyłącznie przez pryzmat młodszej siostry przyjaciela. Dla niego ta działająca mu ostatnio na nerwy dziewczyna, była niczym zakazany owoc, którego nie mógł zerwać z drzewa. W końcu nie na darmo mawiają, że to co pierwotnie zakazane, kusi najbardziej...
W tym przypadku tak właśnie było, choć do tej pory Marshall zawsze dbał o to, aby Hirsch w żaden sposób nie spostrzegła niezdrowego zainteresowania muzyka, czy też nie odczuła tego, że jego nastawienie względem niej, uległo jakiejkolwiek zmianie, to jednak nic nie mógł poradzić na to, że chcąc czy nie, nastolatka w którymś momencie, znalazła się na przysłowiowym "celowniku" ale z drugiej strony, to wcale nie znaczyło, że Zane kiedykolwiek pozwoli na to, aby razem przekroczyli, tę niewidzialną granicę, która ich dzieli.
- Twój brat jest w pewnych kwestiach nieobliczalny i właśnie dlatego tak go lubię, ale od mojego powrotu do Seattle w czasie wakacji, nie widziałem go praktycznie wcale...- Zauważył, dopiero teraz tak naprawdę zdając sobie sprawę z owego faktu. To przykre, ale rzucając się bezmyślnie w wir niekończących się imprez, chłopak zupełnie zapomniał o wszystkich tych, którzy byli dla niego ważni. - Co u niego? Nadal ugania się za moją...siostrą? - Ta jawna gorycz, jaką poczuł na języku, wspominając o swojej siostrze sprawiła, że skrzywił się nieznacznie. Po chwili jednak, odrzucił od siebie nieprzyjemne wspomnienia, powracając myślami i spojrzeniem do dziewczyny, znajdującej się na siedzeniu pasażera.
- Barbie? - Uniósł jedną ze swych swych brwi ku górze. - Ona naprawdę ma tak na imię? Bo swoim wyglądem zupełnie nie przypomina pustej, platikowej blond lalki...- Stwierdził, wzruszając przy tym ramionami. Spodobało mu się zaproszenie, jakim uraczyła go Laura, skwitował je nawet zawadiackim uśmiechem, czającym się w kąciku jego ust. Już teraz wiedział, że z całą pewnością wkrótce odwiedzi swoją sąsiadkę i chętnie pozna ludzi, z którymi obecnie dzieli swoją przestrzeń. - Nigdy nie poszedłem na studia. Mogłem, ale nie chciałem. - Odparł, przypominając sobie ogrom tych wszystkich awantur, jakie z tego powodu stoczył ze swoimi dziadkami, którzy w tamtym czasie sprawowali nad nim swoją opiekę. - A co studiujesz? - Dopytał, przyglądając się swojej sąsiadce z wyraźnym zainteresowaniem. Niestety po chwili nieco spochmurniał, gdy dotarło do niego pytanie nastolatki.
- Szczerze mówiąc, to nie bardzo wiem, co Ci odpowiedzieć...- Przyznał szczerze, wydając przy tym z siebie ciężkie westchnienie. - Wróciliśmy z chłopakami do miasta na wakacyjną przerwę, ale ja odciąłem się od zespołu, przez co trwający w najlepsze konflikt pomiędzy mną, a naszym menadżerem, tylko jeszcze bardziej się zaognił. Nie mam pojęcia, jak z tego gówna wybrnąć. - Choć nie brzmiało to zbyt optymistycznie, taka była właśnie prawda. Być może wkrótce Marshall, będzie zmuszony zrezygnować z muzyki i poszukać sobie zupełnie innego zajęcia...
Obrazek

autor

your mistaken if your thinking that I haven't been called cold before
Awatar użytkownika
19
176

studentka architektury

kawiarnia Liberte

belltown

Post

– Ja ostatnio też go rzadziej widuję. Po tym złamaniu miał rehabilitację, teraz dużo trenuje, by wrócić do formy. – odpowiedziała całkiem szczerze. Odkąd mieszkali osobno, ich kontakt nieco się rozluźnił. Wiedziała jednak, że jego stypendium sportowe pozwalało mu utrzymać się na uczelni, więc nie dziwiło jej, że był zaangażowany w próbę powrotu do formy.
– Z tego, co wiem, to nie. Rozstali się. No a związek na odległość raczej by im nie służył. – lekko wzruszyła ramionami. Lily i tak postanowiła wyjechać z miasta, robiąc sobie rok przerwy przed rozpoczęciem studiów. Poza tym… ich relacja nie była czymś, co podnosiłoby jej ciśnienie, chociaż przez chwilę było jej przykro, że przyjaciółka zataiła przed nią coś takiego. Po Taylerze spodziewała się wiele, po Lily niekoniecznie.
– Barbara. – oznajmiła. – Wszyscy mówią na nią Barbie, ale to zdecydowanie przez pełne imię, a nie wygląd. – dodała z uśmiechem. Nie oceniała innych osób pod względem wyglądu. Znając jednak Barbie i jej pasję do makijażu, była pewna, że gdyby chciała, to byłaby w stanie taką prawdziwą Barbie z siebie zrobić. Może na jakąś przebieraną imprezę albo na sesję zdjęciową?
– Dlaczego nie chciałeś? – spytała, dopiero po chwili orientując się, że niekoniecznie było to pytanie na miejscu. Skoro jednak Zane zaczął temat, niemal automatycznie go pociągnęła. Mógł mieć przecież wiele powodów, może stało za tym coś więcej niż zwykłe nie chciałem? Nie, żeby zamierzała drążyć i wciskać nos w nie swoje sprawy. – Architekturę. – odpowiedziała krótko. Dopiero zaczynała, nie miała więc żadnej specjalizacji.
Zmarszczyła nieco brwi, gdy zaczął mówić, Już miała go zapewnić, że jeśli nie chce, to nie musi mówić nic. To nie było pytanie o poważne rzeczy, równie dobrze mógł ją zbyć krótkim w porządku, co po prostu musiałoby jej wystarczyć.
– Brzmi… poważnie. – mruknęła, wzdychając cicho. – A mogę spytać… o co poszło? – podjęła temat, zastanawiając się, co takiego mogło być źródłem ich konfliktu, co doprowadziło do takich poważnych decyzji. – I z odcięciem się od zespołu i z menadżerem? Bo to chyba dwie inne sprawy, jeśli dobrze rozumiem? – uniosła pytająco brew, wlepiając wzrok w prowadzącego samochód chłopaka.

/ wątek przerwany

autor

oh.audrey

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

outfit

Słońce, weekend, zero wiatru to były idealne warunki, żeby wyjść na dwór. Wcześniej Jimin wyszła z Ziomkiem na spacer i nawet podesłała Jinowi jego zdjęcie. Z jakiegoś powodu czuła się zobligowana do informowania, że z psem faktycznie jest wszystko w porządku. Powrót do domu, a potem wzięła swoją deskę i od razu pobiegła na dwór, żeby móc skorzystać jeszcze z tego dnia. Nie wzięła kasku, przecież potrafiła jeździć, a co mogłoby się zadziać. Zresztą bez ryzyka nigdy nie było zabawy. Każdy doskonale o tym wiedział. Nawet najmniejsze uchybienia stanowiły pewien rodzaj podniesienia adrenaliny. Dodatkowo od razu założyła słuchawki i włączyła głośno muzykę. Z takim zestawem startowym zaczęła swoją jazdę po najbliższej okolicy. W między czasie zdążyła paru osobom opchnąć towar i na ten moment była czysta. Po wszystkim zaczęła wracać szybko do domu. Na jeden moment zamknęła oczy, wystarczył ułamek sekundy, a zobaczyła dziewczynę, która idzie prosto na nią.
— Uwaaaaga! — krzyknęła Jimin, kiedy tylko otworzyła oczy, zaraz ponowiła prośbę — Kurwa, odsuu — ale zamiast tego spotkała się dziewczyną w istnym wypadku. W jedną stronę poleciała deska, w drugą Dess, a jeszcze w trzecią Jimin, uderzając się głową o chodnik.

autor

Miliony przed nami. Miliony po nas.
Awatar użytkownika
26
190

Właściciel

Artistic Soul & Szmaragdowe Centrum

sunset hill

Post

#97

Uliczną głusze przerwał głośny, pijacki chichot dwójki osób, niesfornie wałęsających się wzdłuż chodnika. Zachowywali się, jakby zostali ostatnimi mieszkańcami Seattle, chociaż kilka rozświetlonych okien powinno wyprowadzić ich z błędu i przywołać – o zgrozo – w tamtej chwili tak wielce niezbędną powściągliwość. Mimo tego szerząc wokoło stukot niestabilnych kroków, pojedyncze bąknięcia i śmiech, celebrowali wieczór panieński jakiejś damy, która raptem godzinę temu imprezowała w klubowej loży. Dziwnym trafem Sirius imprezował razem z nią i jej kilkoma koleżankami, chociaż wszystkie były mu obce. Obce, ale uprzejme. I dążąc dalej w absurd tych wydarzeń jedną z nich właśnie odprowadzał do domu.
A-Agnes? Apolonia? A-Annie? A-a… – próbował przypomnieć sobie imię towarzyszki, jednak pamiętał wyłącznie pierwszą literę. Jego ramię ciężko spoczęło na jej barkach i chociaż sama ledwo trzymała się na nogach, to dzielnie nie pozwalała Siriusowi upaść. – Alice! – krzyknął, uprzednio zatrzymując się. W akcie triumfu uniósł wskazujący palec, jednak zrobił to na tyle gwałtownie, że niespodziewanie stracił równowagę. Upadł na plecy, a wraz z nim upadła Alice, chociaż jego ramię zamortyzowało jej uderzenie.
O kurwa – prychnął i natychmiast podparł się łokciem. Następnie nachylił się nad twarzą Alice, jakby potrzebował upewnić się, że była cała – albo przynajmniej, że oddychała. – Żyjesz? – zapytał.

autor

P o l a

livin' a dream where happiness never ends
Awatar użytkownika
24
175

inżynier dźwięku

wytwórnia filmowa

belltown

Post

#9 | + outfit
Ostatni czas to dla Alice pasmo imprez. Nic dziwnego, że nawet na wieczorze panieńskim straciła kontrolę nad spożywaną ilością alkoholu, ale przecież od tego były tego typu wyjścia na miasto, prawda? Towarzystwo chłopaka, który w pewnym momencie się do nich przyłączył, skutecznie odsuwał myśli jasnowłosej od smutnego finału jednej ze swoich koleżanek. Było jej więc niezmiernie miło, kiedy postanowił ją odprowadzić.
- Prawie, prawie! - Wymienianie różnych imion na A wydało się dziewczynie niesamowicie zabawne, toteż z każdym złym trafieniem zanosiła się śmiechem, nie mając najmniejszego zamiaru mu podpowiadać. Jakoś specjalnie nie przeszkadzał jej ten chwilowy brak pamięci mężczyzny do imion, ani nie czuła się w żaden sposób urażona, gdyż sama w innych okolicznościach pewnie przedstawiłaby się swoim alter ego.
- Ta jest! - krzyknęła radośnie. Niespodziewany przystanek sprawił, że wyczuła dziwne chwianie jej nóg, co automatycznie zrzuciła na wiatr. Najważniejsze, że nadal miała na sobie szpilki, które poprawiały jej równowagę, co niestety działało tylko wtedy, kiedy znajdowała się w ciągłym ruchu. I niestety, tym razem nie pomogły jej utrzymać się na nogach, gdy nagły wiatr popchnął Siriusa do tyłu, pociągając ją razem ze sobą.
Gdy wylądowała na chodniku, jęknęła cicho, choć bardziej w szoku niż z powodu jakiegokolwiek bólu. Alkohol krążący w jej żyłach również znakomicie znieczulał. I wszystko byłoby całkiem fajnie, gdyby nie pokręciła głową, co spowodowało nagłe zawroty głowy i rozmycie ekranu. Dlatego też majacząca nad nią twarz mężczyzny, jego głupie pytanie i przesączone mieszanką męskich perfum z alkoholem powietrze sprawiło, że parsknęła śmiechem. - Nie wiem. Może? Chyba tak - poklepała się dla pewności po własnym ciele. - Ale nie wiedziałam, że mamy dziś takie piękne niebo. I te gwiazdy się chyba ruszają - zauważyła, mrużąc oczy na malutkie jasne plamki nad nimi. Czy to możliwe? Sądząc po zlocie owadów pod latarnią niekoniecznie.

autor

Lyn [ona]

Miliony przed nami. Miliony po nas.
Awatar użytkownika
26
190

Właściciel

Artistic Soul & Szmaragdowe Centrum

sunset hill

Post

Upadek bolał, chociaż obecność towarzyszki sprawiła, że nie potrafił skupić się na stłuczonych lędźwiach i pośladkach. Zamiast tego zainteresował się stanem Alice, chociaż jej rozbawione prychnięcie dało mu do zrozumienia, że wszystko było w porządku.
Będąc wsparty na łokciu chwilę spoglądał jak kobieta klepała się po ciele, po czym położył się plackiem na chodniku. Niebo tego wieczoru rzeczywiście było piękne. Zmrużył powieki. Wśród rażących świateł ulicznych lamp spróbował dostrzec gwiazdy, jednak brakowało ich na ciemnym sklepieniu – a patrzył naprawdę wytrwale. Potem przeniósł wzrok na jedną z żarówek, gdzie tłoczno było od robactwa. Intuicyjnie ściągnął brwi i po raz kolejny odwrócił twarz w stronę Alice.
Gwiazdy, t-tak? – bąknął, jednak nie oczekiwał żadnej odpowiedzi na to krótkie, pozbawione sensu pytanie. W końcu szarpnął się do pionu, chociaż ta czynność pozbawiona została naturalnej finezji. Ruchy Siriusa nadal były pozbawione gracji i momentami zwiastowały kolejne spotkanie z chłodnym asfaltem. W pewnej chwili otoczył ramieniem latarnie – co miało zapobiec upadkowi – i wyciągnął rękę ku Alice. – Łap – zakręcił dłonią w powietrzu. Miał przed oczami mgłę, a kolana wydawały się uginać pod jego własnym ciężarem. – No łap – ponaglił, chyląc się ku kobiecie.
Wyglądał głupio, niemal debilnie, gdy niczym przedstawiciel naczelnych kurczowo trzymał się słupa. Niemniej nie ufał ani sobie, ani tym bardziej Alice, której stan pozostawiał wiele wątpliwości.
Kiedy jakimś cudem udało im się zebrać z chodnika, ruszyli dalej. Ten sam niestabilny krok, zapach alkoholu i chichot zwiastował kłopoty. Sirius po raz kolejny wsparł się drobną sylwetką dziewczyny. Nawet w tym stanie podziwiał jej długie nogi, przyozdobione ślicznymi szpilkami. Zmrużył powieki, jak przywykł to robić, po czym nachylił się i niespodziewanie… ściągnął ze stopy Alice buta. Było w tym geście wiele śmiechu i zatrważającej chwiejności, jednak kiedy posiadł przedmiot z triumfem uniósł go ponad głowę kobiety.
Ha! – krzyknął władczo – To dlatego się przewróciliśmy! – wskazał na szpiczastą szpilkę i niespodziewanie wziął zamach, a następnie cisnął butem naprzód. Problem w tym, że odurzony trunkami stracił orientacje i zamiast na ulicę posłał pantofelek w sklepową witrynę. Huk szkła i dźwięk alarmu prędko doprowadził Siriusa do względnego stanu trzeźwości.

autor

P o l a

livin' a dream where happiness never ends
Awatar użytkownika
24
175

inżynier dźwięku

wytwórnia filmowa

belltown

Post

Jej uwagę zwróciło na moment zaskoczone pytanie towarzysza, dlatego zmrużyła oczy dla pewności i wbiła wzrok w dal. Majaczące w oddali zbiorowisko złotych malutkich gwiazdeczek było, jak dla niej, jak najbardziej prawdziwe.
- Chyba nawet jakaś konstelacja - dodała, ściągając przy tym brwi. Wylądowanie na chodniku co prawda nie przysporzyło Alice żadnego bólu, ale jakimś dziwnym sposobem spowodowało jej zamroczenie. A właściwie, wywołało problem ze wzrokiem, bo jedna z jej soczewek wypadła, czego nie była w stanie w tym momencie dostrzec.
Leżenie w miejscu wybranym przez Siriusa wydawało jej się całkiem wygodne i przyjemne, dlatego kiedy mężczyzna zaczął się podnosić, na jej twarzy pojawił się grymas. - Ale dlaczego? Tu jest tak fajnie - mruknęła w niezadowoleniu, bardziej sama do siebie, niż rzeczywiście w oczekiwaniu na odpowiedź. Ociężale podniosła się na łokcie i tym właśnie grymasem obdarzyła chłopaka, który postanowił owinąć się wokół lampy i dać jej pomocną dłoń, ale ten widok stał się tak rozbrajający, że ostatecznie parsknęła śmiechem i złapała go za dłoń.
Stanąwszy już na własnych nogach znowu wśród śmiechów ruszyli w drogę. Gdy Sirius ponownie przystanął, na moment ją to nieco skonfundowało, ale gdy zauważyła, że powędrował wzrokiem do jej szpilek, rzuciła żartobliwie: - Jak ci się podobają, to możesz przymierzyć. - Stłumiła śmiech, nie potrafiąc sobie tego wyobrazić, a potem zamarła, widząc jego zamiary. - Niee, niee. Zostaw, bo przemienię się w kopciucha - znów zażartowała, nie mogąc się powstrzymać, bo fakt był taki, że nie była w stanie w jakikolwiek sposób go zatrzymać. Brak jednej szpilki po raz kolejny spowodował niebezpieczne zachwianie, dlatego machnęła rękami, żeby pomóc sobie utrzymać równowagę.
- Nie, to dzięki nim się trzymaliśmy - zauważyła dobitnym tonem, kierując palec wskazujący w stronę mężczyzny. Podtrzymywanie ciężaru, jakim był Sirius, poruszając się na tych szpilkach, był nie lada wyczynem, za co czuła niesamowitą dumę. Nie zdążyła jednak tego zaznaczyć, bo nagłe wystrzelenie buta w przestrzeń sprawiło, że gwałtownie obejrzała się w tamtym kierunku i znowu się zachwiała, a na dźwięku tłuczonego szkła i alarmu jęknęła z przestrachem.
- O, kurwa. - Zmrużyła oczy i niewiele myśląc, zdjęła drugiego buta i rzuciła się, żeby podnieść drugą szpilkę, która pozostała w gablocie. Przecież nie można zostawiać jakichkolwiek śladów na miejscu zbrodni! Czując pod stopami odłamki hartowanego szkła, udało jej się dostać do buta i złapać go, po czym odwróciła się do Siriusa i rzuciła pospiesznie: - Wiejemy!

autor

Lyn [ona]

Miliony przed nami. Miliony po nas.
Awatar użytkownika
26
190

Właściciel

Artistic Soul & Szmaragdowe Centrum

sunset hill

Post

Siriusowi z pewnością podobały sie wysokie buty i sposób poruszania w nich, który przystoi wyłącznie kobietom - ale natychmiast się skrzywił, kiedy Alice zaproponowała mu przymiarkę. Po pierwsze z pewnością miał za dużą stopę, a po drugie szczerze wątpił, że potrafiłby zachować pion. Po dużej dawce alkoholu nie radził sobie nawet w adidasach, dlatego w odpowiedzi machnął jedynie ręką, co po raz kolejny zaburzyło jego równowagę.
Wkrótce okazało się, że ich upadek, sylwety splecione w ciasnym uścisku oraz koczowanie pod latarnią były tylko czubkiem góry lodowej, którą sprowadzili na siebie, będąc pod wpływem procentów. Towarzyszyło im głównie rozbawienie, motywowane coraz to głupszymi pomysłami. Tego wieczoru z pewnością nie pasowali do odsłon ludzi, których persony prezentowali każdego innego dnia...
...więc kiedy Sirius zerwał z nogi Alice pantofelka i omyłkowo rzucił nim w sklepową witrynę, wyraz jego twarzy skuł się w trwodze. Spojrzał na kobietę, która przeklęła siarczyście, a następnie wystawę, gdzie rozpościerał się obraz rozbitego szkła i dwóch, przewróconych manekinów. Zamrugał, otworzył usta, jednak przed upustem jakiegokolwiek słowa powstrzymał go dźwięk alarmu.
Jak to się, kurwa, wydarzyło? Nie wiedział, więc dalej stał jak słup i przyglądał się Alice, która zabrała buta i szarpnęła jego ramieniem, nawołując do ucieczki. Wtedy Sirius zdołał się ocknąć. Nerwowo wyciągnął portfel, po czym sypnął garścią zielonych banknotów, jakby w ten sposób chciał odpokutować swój zły występek.
Wiejmy! – zawtórował, uprzednio wciskając portfel do tylnej kieszeni. Następnie pochwycił dłoń Alice i tym razem to on pociągnął ją naprzód. Wydawało się, że przez gwałtowny zwrot akcji oboje nieco oprzytomnieli, bo udało im się przebiec do skrzyżowania bez żadnego potknięcia. W głowach wrzała adrenalina, która spiętrzyła się w momencie, w którym Sirius dostrzegł radiowóz. Mknął środkiem ulicy na sygnale i ewidentnie zmierzał do miejsca ich zbrodni. Wówczas Sirius skręcił i wepchnął najpierw Alice, a następnie sam wskoczył w... żywopłot.
Chyba możemy już wyjść – oznajmił, gdy po ponad dziesięciu minutach siedzenie w krzakach, nie dojrzał żadnego ruchu na ulicy. – Jak... Jak twoje nogi? – zapytał, przy czym osadził podejrzliwe spojrzenie na stopy kobiety. Przez ten cały czas poruszała się boso, więc jej stopy były nie tylko brudne, ale również podrapane. Widząc to, wpierw wstał, a potem kucnął przed Alice. Zasugerował, że powinna wejść mu na plecy.


Alice Carter

autor

P o l a

livin' a dream where happiness never ends
Awatar użytkownika
24
175

inżynier dźwięku

wytwórnia filmowa

belltown

Post

Z pewnością oboje tego wieczoru odpłynęli. Dwoje niby dorosłych ludzi powinno znać swoje granice i potrafić zachować umiar, a jednak całkowicie poddali się zabawie i udali się w pieszą wędrówkę do domu. Czy jednak to było jakimś problemem? A skąd! Może jedynie nie spodziewali się takich niezwykłych przygód po drodze, jak… rozbicie witryny w sklepie.
Alice również przez chwilę nie mogła wyjść z szoku, jakim cudem Siriusowi się to udało. Nie była pewna, czy powinna się martwić, czy być pod wrażeniem siły mężczyzny, który przecież, podobnie jak ona, chwiał się na swoich nogach. To wydarzenie sprawiło, że na chwilę otrzeźwiała i mając w pamięci wszystkie filmy czy seriale akcji, a oglądała ich dużo, pomyślała przede wszystkim o zabezpieczeniu ich śladów. Nie powinni niczego po sobie zostawiać! Dlatego też nie była zadowolona z powodu rzuconych przez chłopaka banknotów i już miała zaoponować, że przecież zostawia własne odciski, kiedy nagle porwał jej dłoń i zmusił do biegu.
Serce biło jej jak oszalałe i wydało się jeszcze bardziej zwiększyć swoje obroty, gdy usłyszała sygnał, a następnie zobaczyła niebieskie błyski i rozpędzone na ulicy auto policyjne. Jedyne, o czym wtedy pomyślała, to że bardzo nie chciała iść do więzienia.
A potem znalazła się w krzakach.
Kilka długich minut pełnych napięcia i oczekiwania spędzili za żywopłotem, ale na słowa Siriusa o wyjściu, zawahała się. - A co, jak przydybią nas na chodniku? - zapytała, podnosząc na niego wzrok. We włosach zawieruszyły mu się listki. Pewnie w swoich miała podobne ozdoby. Nie wyglądało to na godne zaufania. Gdy zwrócił uwagę na jej stopy, spojrzała na nie i skrzywiła się. Dopiero teraz zauważyła pojedyncze ryski na jej długich nogach, które jakoś dziwnie zaczęły ją szczypać. Obejrzała jeszcze stopy - na szczęście nie trafiła na szkło - były całe, ale z pewnością poobijane od biegu po betonie.
Rozejrzała się dookoła i ujrzała za nimi basen i oczami wyobraźni zobaczyła, jak zapala się nad nią żaróweczka. - Chodź, musimy się ogarnąć, żeby nie wzbudzić żadnych podejrzeń - rzekła konspiracyjnie, podniosła się i wychynęła na ogródek, a następnie podeszła do wody. Stojący nieopodal dom był pogrążony w ciemnościach, więc bez namysłu usiadła przy brzegu i zanurzyła nogi, chcąc je obmyć.

Sirius Bosworth

autor

Lyn [ona]

Miliony przed nami. Miliony po nas.
Awatar użytkownika
26
190

Właściciel

Artistic Soul & Szmaragdowe Centrum

sunset hill

Post

Deszcz zielonych banknotów był ich najmniejszym problemem - chociaż bez wątpienia mógł przynieść za sobą ogrom konsekwencji. Jednak w tamtym momencie Sirius nie myślał o odciskach palców, które pozostawił na pieniądzach. Jego głowa skupiła się wokół pomysłu absurdalnej ucieczki i kryjówce pośród gałęzi żywopłotu. Potem dosięgnął spojrzeniem radiowóz, przy czym wstrzymał oddech, jakby obawiał się, że siedzący w aucie funkcjonariusze, odnajdą go przez zbyt głośny świst powietrza.
Nic się takiego nie wydarzyło, więc gdy zniknęli z zasięgu wzroku Siriusa, odetchnął z wyraźną, aczkolwiek wciąż pijacką ulgą.
Więc powinniśmy tu zostać? – upewnił się, a jednocześnie uważniej rozglądnął się dookoła. Miejce było wyjątkowo niewygodne. Kilka niesfornych gałązek łaskotało go za prawym uchem oraz w okolicach biodra. W dodatku gdzieniegdzie leżały zgniecione papierki i kawałki szkła. Na ten widok Sirius widocznie się skrzywił i już wyłącznie w myślach posłał parę niepochlebnych komentarzy w kierunku właścicieli odpadów. Potem w końcu spojrzał na towarzyszkę niedoli i uśmiechnął się zawadiacko, gdy dostrzegł wśród jej roztrzepanych włosów kilka listków. Wyglądała urocza, choć sam Bosworth nie wiedział czy przez zieleń w kosmykach, czy może z powodu zamroczonego spojrzenia i bosych stóp.
Szoo? – jęknął, zupełnie nie rozumiejąc, co Alice miała na myśli. Wpierw zaprzestał oględzin jej długich, szczupłych nóg, po czym wysunął głowę poza żywopłot, z którego dziewczyna zdążyła czmychnąć z zatrważającą prędkością. Ostrożnie wsparł się na dłoniach i jeszcze mocniej wyciągnął szyję, aby przyjrzeć się temu, co znajdowało się po drugiej stronie. Jego oczom ukazało się obszerne podwórko z basenem i wysokim domem.
Sirius podejrzliwie zmrużył powieki, a następnie ostrożnie wyszedł z kryjówki. Tymczasem Alice zdążyła już rozgościć się na obcym terytorium i beztrosko balansowała przed linią wody. Chwilę później przysiadła na granicy i zanurzyła stopy, co wprawiło Siriusa w stan konsternacji. Z jednej strony uważał takie zachowanie za wyjątkowo nieroztropne...

a z drugie...

Poczuł się jak ten nierozważny, frywolny chłopak, który pracował na stacji benzynowej oraz w kawiarence, aby opłacić czesne na studiach i czynsz za mieszkanie; jak ten brawurowy i arogancki student, który był zbyt leniwy, aby popisywać się swoim talentem; jak ten buńczuczny Sirius Bosworth, który wałęsał się bez celu po ulicach Seattle zanim został właścicielem Artistic Soul oraz Szmaragdowego Centrum. Obecne życie było dobre, niemal idealne, jednak często brakowało mu tych wszystkich lekkomyślnie podjętych decyzji, klubowych awantur i alkoholowych eskapad.
Mając w głowie te wszystkie momenty, niespodziewanie pochwycił obecną chwilę i wziął rozbieg. Z hukiem wpadł do basenu, jednocześnie rozchlapując zewsząd wodę. Zanurzył się po sam czubek głowy, a kiedy wypłynął z impetem uderzył ręką w tafle, która dosięgła również Alice.
Wskakuj.

Alice Carter

autor

P o l a

livin' a dream where happiness never ends
Awatar użytkownika
24
175

inżynier dźwięku

wytwórnia filmowa

belltown

Post

Miejsce w krzakach, w dodatku pomiędzy śmieciami, zdecydowanie nie było odpowiednie do długiego przebywania w nim, a właściwie nie było odpowiednie kiedykolwiek, ale w danym momencie Alice nie zamierzała się tym przejmować, bo głowę zaprzątała jej myśl o przyłapaniu przez policję. Wizja skończenia na dołku, a była to najbardziej łagodna z całego arsenału, i wypuszczenie dzięki interwencji mamy, przyprawiała ją o nieprzyjemne dreszcze.
Z drugiej strony skorzystanie z basenu przy czyimś domu wydało jej się całkiem rozsądne, chociaż można było to dopisać do listy przewinień, jakie tego wieczoru poczynili. Z pewnością jednak nie były one ostatnie.
Na sam, nieoczekiwany i zarazem imponujący, skok do wody i wywołany tym plusk, Alice automatycznie odchyliła się i zasłoniła ręką, ale z jej ust wyrwał się cichy śmiech.
- Wariat - mruknęła, mając przy tym oczywiście na myśli wszystko, co najlepsze. Mimo wieku i czyhających za tym niebezpieczeństw w formie poważnych związków, dobrej posady i wszystkiego, co wymagało zachowania wysokiej kultury i dobrych manier, nadal lubiła przebywać w towarzystwie osób, które, podobnie jak ona, czasem miały wszystko gdzieś i zwyczajnie robiły to, na co miały ochotę.
Ona też czasami uciekała od bycia przykładną córeczką rodziców, sięgając po to, co było jej w elitarnym towarzystwie zabronione. Tęskniła za dobrą zabawą, wolnością i beztroską, na którą nie zawsze mogła sobie pozwolić. Dlatego też, kiedy Sirius złożył jej propozycję, wydała się ona naprawdę kusząca. Przygryzła na chwilę dolną wargę, jakby jeszcze się zastanawiała, nieudolnie ukrywając tym figlarny uśmieszek, który rozjaśnił jej twarz. Następnie zmarszczyła zabawnie nos i stwierdziła:
- Skoro tak mówisz. - Niewiele myśląc, wstała z miejsca, lekko się przy tym chwiejąc, po czym z rozbiegu rzuciła się do wody na bombę. Gdy się wynurzyła, odgarnęła mokre włosy do tyłu. - Oh, God. Dawno tak nie robiłam. Czemu nie wzięłam sobie mieszkania z basenem? - westchnęła właściwie sama do siebie, nie oczekując na odpowiedź. - W ogóle to gdzie się podziały te imprezy przy basenach? - To były dopiero czasy! Pojawiała się na takich, gdzie zamawiano dj’a i pół Seattle na nich się bawiło. Wtedy pływanie w basenie było normą. No i przystojni chłopcy. Sirius właściwie też do nich należał. - To jest moment w filmie, w którym włączyłabym Adventure - Cheat Codes - wyznała, gdy tylko w jej głowie pojawiła się znajoma nuta. - All I want is an adventure, pour the dreams in my head, 'cause I'm tired of pretending! Give me something I won't forget - zaczęła nucić, unosząc nad sobą ręce i kołysząc się w wodzie do znanego sobie rytmu.

Sirius Bosworth

autor

Lyn [ona]

Miliony przed nami. Miliony po nas.
Awatar użytkownika
26
190

Właściciel

Artistic Soul & Szmaragdowe Centrum

sunset hill

Post

]Sirius Bosworth bez wątpienia była wariatem - ale z uwagi na zajmowane stanowisko już mocno zmiażdżonym przez nawał obowiązków oraz powagę, jaką winien wokół siebie szerzyć. Przestał popadać ze skrajności w skrajność; przestał nadużywać przemocy i brzydkich słów i przede wszystkim zrobił się bardzo powściągliwy - nawet po alkoholu starał się trzymać rezon.
Ta noc była dla niego przełomem. Niebywale zaskakującym, porywającym i szaleńczym przełomem. Sirius Bosworth zrzucił ciężką maskę prezesa i ponownie stanął na piedestale nierozsądku. Razem z Alice, oczywiście, która wkrótce dołączyła do kąpieli.
Intuicyjnie uniósł rękę, kiedy fala uderzeniowa rozprysła się po basenie. Potem głośno się zaśmiał i skupił spojrzenie na Alice. Kobieta właśnie wynurzyła się spod tafli wody. Ciemne włosy przylgnęły do jej policzków i karku, a nasiąknięta sukienka wydawała się obrzmieć w kilku miejscach. Mimo tego Carter wciąż wyglądała atrakcyjnie, a szczególnie wtedy, gdy figlarnie uśmiechała się do Siriusa. W jej oczach błyszczały radosne iskierki.
- Ja mam basen - odpowiedział natychmiast, po czym zaczął się rozbierać. Wpierw - choć nie bez trudu - ściągnął białą kurtkę i bluzkę. Następnie dłuższą chwilę mocował się ze spodniami oraz skarpetkami. Wszystkie ciuchy rzucił na brzeg nieopodal dwóch drewnianych leżaków, obok których zgubił już wcześniej buty. - Nie mam czasu na takie imprezy i podejrzewam, że ty również nie, Alice - przypomniał, jednocześnie krążąc myślami wokół Artistic Soul i Szmaragdowego Centrum. Jednak po chwili westchnął z wyraźnym zażenowaniem i zanurzył się po samą brodę, aby panujący zewsząd chłód nie dosięgnął jego ramion.
- Nie znam - pokręcił głową. Potem zamilkł, jednocześnie wsłuchując się w piosenkę, którą Alice zaczęła śpiewać. W pewnym momencie zaczęła tańczyć: poruszała rękoma i subtelnie kołysała biodrami, przez co Sirius nie mógł oderwać od niej oczu. Wyglądała zabawnie, a jednocześnie niezwykle urzekająco w rozmazanym makijażu, mokrych włosach i przemokniętej sukience.
W końcu podpłynął bliżej i wyprostowawszy się, wyłonił nagi tors ponad wodę. Potem również zaczął tańczyć. Ujął prawą dłoń kobiety i dopasował się do jej ruchów, uprzednio co jakiś czas okręcając ją wokół własnej osi. Ich gesty były mało skoordynowane i niejednokrotnie potykali się o własne nogi, ale pomimo tego towarzysząca aura należała do wyjątkowych.
Niespodziewanie Sirius zsunął ręce na biodra Alice, które pochłaniała woda i zaczął nucić zupełnie inny rytm.
- Chcesz zrobić coś bardziej szalonego? - zapytał.

Alice Carter

autor

P o l a

livin' a dream where happiness never ends
Awatar użytkownika
24
175

inżynier dźwięku

wytwórnia filmowa

belltown

Post

- Rozumiem, że to zaproszenie? - zaśmiała się w odpowiedzi na nieoczekiwanie szybko rzuconą uwagę Siriusa i zanurzyła się nieco bardziej, chcąc otulić swoje nagie ramiona i szyję przyjemną wodą. Ukradkiem przyglądała się, jak zmagał się ze swoimi ubraniami. Ona nie miała na sobie zbyt wiele, a z racji przylegania jasnej sukienki do ciała miała wrażenie, jakby występowała w obcisłej halce. - To fakt. Ale nikt nie zabroni nam marzyć, prawda? - Z jej ust również wydobyło się ciche westchnięcie, które po chwili zastąpiła delikatnym wzruszeniem ramion. Uniosła przy tym niesfornie kąciki ust. Może i świat wymagał od nich rozwagi, ale tej odrobiny beztroski, jakimi były marzenia, zarówno te błahe jak i wielkie, nikt nie mógł im zabronić.
A skoro nie znał piosenki, o której wspomniała, to tym bardziej podjęła się uświadomienia go, czego dotyczyła, poniekąd odnajdując w niej cząstkę siebie. Odtwarzając w głowie dokładnie znane sobie dźwięki, dała się ponieść muzyce, która zaczęła prowadzić jej ciałem, jak za każdym razem, kiedy ją czuła. Zupełnie przy tym nie przejmowała się, jak teraz wyglądała.
Kątem oka zerknęła z podziwem na umięśniony tors mężczyzny, gdy ten się do niej zbliżył i zaczął jej towarzyszyć w tańcu. Musiało to z boku wyglądać całkiem osobliwie, ale w wodzie i tak wychodziło im zapewne lepiej, niż jakby mieli pląsać na nierównym gruncie. W każdym razie między nimi niepostrzeżenie wytworzyła się unikalna atmosfera. Nie mogła nie przyznać przed samą sobą, że zrodziło się w niej zaintrygowanie.
- Mmm, ta też pasuje - mruknęła cicho. Rzecz jasna, miała na myśli wybraną przez niego nutę do sceny w filmie, w czasie której niespodziewanie zrobiło się bardziej zmysłowo. Kiedy Sirius położył swoje dłonie na jej biodrach, nie straciła rezonu i nie przestała delikatnie nimi kręcić, zataczając w wodzie ósemki. Czuła się nad wyraz pewnie siebie i była otwarta na każdą możliwość, czego nic nie było w stanie jej odebrać. Jego następnie pytanie sprawiło, że mimowolnie przeszedł ją dreszcz.
- Jak pozbyć się sukienki? - zapytała, unosząc przy tym sugestywnie brew. - Byłoby to chyba uczciwe względem ciebie - musnęła opuszkami palców jego nagą klatkę piersiową, a po jej twarzy przebiegł filuterny uśmiech. Skoro sam się rozebrał to chyba nie miała wyjścia, jak zniwelować posiadaną przewagę. - Oczywiście, robię to również z uwagi na większy komfort - dodała z rozbawieniem, po czym podciągnęła skrawek materiału do góry i centymetr po centymetrze odsłoniła przed Siriusem całe swoje ciało, pozostając w białych stringach i staniku bez ramiączek. - Wiesz, co szalonego nam teraz pozostało? - zadała pytanie nieco głębszym tonem, niż dotychczas. W tym czasie przysunęła się bliżej mężczyzny i tym razem na jego klatce położyła całą swoją dłoń, pod którą poczuła ciepło jego skóry i falowanie piersi spowodowane głębszym oddechem. W zafascynowaniu tym odkryciem, dołączyła do niej drugą dłoń. Z racji faktu, że był od niej trochę wyższy, uniosła nieco wyżej brodę, żeby spojrzeć mu w oczy. Na własnej skórze, pod wpływem chłodu opanowującego jej wynurzoną część ciała, (a może czegoś innego?) poczuła gęsią skórkę, jednocześnie miała wrażenie, że od mężczyzny biło przyjemne ciepło.
Pod wpływem impulsu, nagle popchnęła Siriusa do wody i ze śmiechem odwróciła się w przeciwną stronę, żeby mu jak najszybciej uciec.

Sirius Bosworth

autor

Lyn [ona]

ODPOWIEDZ

Wróć do „South Lake Union”