WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Laura & Theo

ODPOWIEDZ
I need you to know that my life is way better / out to focus - eye to eye 'till the GRAVITY is too much to us
Awatar użytkownika
18
175

dreamy seattle

dreamy seattle

broadmoor

Post

[#3 outfit]
Nowy rok nadszedł z wielkim przytupem - jeszcze w Noc Sylwestrową, która zmieniła się w Walentynkową Randkę zakończona pocałunkiem o północy, oficjalnie ogłaszając całemu (no, może nie całemu) światu, że on od tej chwili będzie zajęty: pierwszym krokiem jaki był najbardziej widoczny to zmiana statusu związku chociażby na Instagramie. I jeszcze od przyjazdu tutaj do szmaragdowego miasta nie czuł się tak naprawdę szczęśliwy. Po raz pierwszy dopiero poczuł, że naprawdę może zostać na dłużej w Seattle. Kolejnym postanowieniem z listy jaka była do zrobienia to przeprowadzka: kolejna, ale tym razem chociaż decyzję mógł podjąć samodzielnie. Chciał tej zmiany: po pierwsze nie uśmiechało mu się mieszkać dłużej ze sztywną ciotką Jill i przyprowadzać do jej domu swojego chłopaka: to było po prostu niekomfortowe. Trochę jeszcze nie dziwnie było mu tak nazywać Rotema, ale też co raz bardziej mu się to podobało. Jeszcze pod koniec grudnia nawiązał znajomość z Laurą, która okazała się być jego wybawieniem w trudach poszukiwania jakiegokolwiek lokum. Był przeogromnie szczęśliwy, że dziewczyna zgodziła się właściwie tak z marszu go przyjąć pod swój dach. Do końca nie wiedział czy ten pomysł z przeprowadzką się uda kiedy przeglądał kolejne oferty: to nie tak, że miał jakieś wygórowane oczekiwania: po prostu nie chciał przepłacać ponad miarę za jeden pokój a oferty wcale nie były tak elastyczne jak by się wydawało. Ten przypadek z Laurą uświadomił mu, że prawdopodobnie trafił mu się klejnot wśród ofert, o który było warto zawalczyć. Dopiero gdy miał pewność, a była to połowa grudnia przedstawił swoim rodzicom swój plan oczywiście łącząc się z nimi na kamerce na swoim laptopie: rozmowa była długa, ale w końcu po raz pierwszy postawił na swoim. Trochę skłamał, że Laura jest też jego korepetytorką i pomaga mu uczeniu się matmy, którą teraz o wiele lepiej rozumie. Nie wiedział czy ojciec łyknął to kłamstwo, ale koniec końców dali się przekonać. Oczywiście nadal pozostanie pod ich stałą kontrolą na łączach a do ciotki ma wpadać trzy razy w tygodniu. Miał nadzieje, że te ''surowe'' obostrzenia jakie mu nałożyli w drodze zgodzenia się na wynajem pokoju z czasem staną się lżejsze, jak zobaczą, że sobie radzi samodzielnie.
Pod koniec pierwszego tygodnia stycznia był już spakowany: na razie miał ze sobą jedną walizkę, nie chcąc zabierać ze sobą wszystkich rzeczy od ciotki: może z czasem jak będzie ich potrzebował to po prostu do niej zajrzał. Kot też został wpakowany już do transportera: to był ten główny plus od Laury, że mógł zabrać ze sobą futrzaka i jeszcze gitarę spakował do czarnego futerału. Pożegnał się z ciotką, zapewniając ją, że jak tylko dotrze pod mieszkanie dziewczyny od razu da jej znać, że dotarł na miejsce. Partner ciotki akurat zajechał autem i pomógł mu się załadować: trochę byłoby mu ciężko tak przejść przez pół miasta i szkoda też było wydawać kasę na ubera. Przez całą jazdę trochę nie dowierzał, że właściwie przechodził przez kolejną przeprowadzkę, ale był gotów na to. Im bardziej by to odwlekał tym trudniej byłoby mu się zdecydować na ten krok.
W końcu stanął pod drzwiami Laury. Walizka stała za nim, kota mógł zdjąć z pleców i transporter postawił obok siebie. Wziął głęboki wdech i w końcu, drżącą dłonią zapukał do drzwi swojej nowej współlokatorki. W końcu rozpoczął nowy rok od wypełnionego postanowienia.
-C...cześć...to ja...Theo.... - uśmiechnął się w momencie kiedy drzwi drgnęły a w progu stanęła Laura -Nie przyszedłem za wcześnie? - zapytał, wyciągając z kieszeni płaszcza swój telefon, sprawdzając czy przypadkiem nie pomylił pory dnia. Nie, było w porządku: godzina 16:00, tak jak się umawiali. -Nie wiem czy coś jadłaś, ale pomyślałem, że może to będzie dobra opcja na pierwszą godziną razem... - i choć jeszcze nie wpakował do środka, zaczął wypakowywać z podręcznej czarnej siatki, która też mu zwisała z ramienia karton, który gdy otwierał ukazał dużą pizzę.

autor

lama

your mistaken if your thinking that I haven't been called cold before
Awatar użytkownika
21
176

studentka architektury

kawiarnia Liberte

belltown

Post

#74

Z niecierpliwością czekała na nowy rok, łudząc się, że wraz z tym starym odejdą wszystkie jej zmartwienia. A tych przecież miała naprawdę wiele. Zaczynając od wymagających studiów i jeszcze bardziej wymagającej samej siebie, przez rozstanie z Leonardem, kłopoty ze współlokatorami, po dodatkowe obowiązku w kawiarni brata, które spadały jej co rusz na głowę. Nie mogła przyznać tego na głos, ale miała dość.
Przeważnie nie robiła listy noworocznych postanowień, nie planowała wywracać swojego życia do góry nogami, składać sobie obietnic bez pokrycia, jednak tym razem nadchodzącym nowym roku pokładała wielkie nadzieje. A przynajmniej jedną – by był dla niej nieco łaskawszy niż poprzedni.
Długo zastanawiała się, czy szukać kogoś na miejsce Jina. Nie mieszkał u niej od kilku miesięcy, ale cały czas się wahała. Raz nawet dodała ogłoszenie na Instagramie, ale po kilku minutach, kiedy dostała trzy wiadomości, od osób, z którymi nie chciałaby mieszkać, usunęła je. Nie miała ochoty kolejny raz przechodzić przez upierdliwy proces „rekrutacji” nowego współlokatora. Jej poszukiwania były specyficzne, bo nigdy nie chodziło o kogoś, kto po prostu zapłaci część czynszu, a jej będzie łatwiej zarządzać własnym budżetem. Miała wrażenie, że została sama, odkąd ojciec wyjechał do Australii, braci pochłonęło życie, a mama w końcu korzystała z życia bez bagażu w postaci trójki dzieci na głowie. Chciała więc, by nowy współlokator bądź współlokatorka byli osobami, z którymi będzie chciała spędzać czas, będzie mogła rozmawiać i nie będzie się krępować we własnym domu.
Rozmowy z Theo przypadły jej do gustu, miała wrażenie, że już przy pierwszym kontakcie nawiązała się nić porozumienia, a te kolejne tylko ją wzmocniły. Miała nadzieję, że intuicja jej nie zawiedzie i Hetfield okaże się tym, kogo właśnie szuka. Jego pokój już czekał, uporządkowany, jedynie z niezbędnymi meblami, przygotowany na nowego lokatora. Laura też czekała, zastanawiając się, czy Theo należy do grona spóźnialskich. Ledwo usłyszała pukanie do drzwi, kolejny raz zastanawiając się, czy dzwonek się popsuł. Ruszyła w stronę przedpokoju, po czym nacisnęła klamkę.
– Cześć. – odparła z uśmiechem, dodając do tego delikatne kiwnięcie głową. – Nie, nie, coś ty. Chyba tak się właśnie umawialiśmy. – odparła, cofając się do wnętrza mieszkania, by wpuścić go do środka. Sama nigdy się nie spóźniała i ceniła sobie tę cechę u innych.
– Idealnie. Myślałam nawet o tym, że dobrym pomysłem będzie coś dziś zamówić. – przyznała. Jeszcze nie znała jego preferencji żywieniowych, trochę nie miała kiedy zapytać, więc wolała nie gotować nic na marne. Wyciągnęła rękę po pudło z pizzą. – Ja wezmę. Coś jeszcze mogę… – zaproponowała, po chwili zawieszając spojrzenie na kocie. – O, masz kota. – wyglądała na zaskoczoną. Jeśli jej o tym wspominał, to… właśnie zdała sobie sprawę z tego, jak ciężkie były dla niej ostatnie tygodnie, skoro nie wyłapała tak ważnej informacji. – Daj, daj, wezmę. – ponagliła go trochę, bo bez sensu było stać w korytarzu. W drugą rękę wzięła jakąś torbę, którą jej podał i ruszyła w stronę kuchni, by zostawić w niej jedzenie. – Czy to wszystko, czy coś jeszcze, no nie wiem, czeka na dole? – chciała się upewnić.

Theo Hetfield

autor

oh.audrey

I need you to know that my life is way better / out to focus - eye to eye 'till the GRAVITY is too much to us
Awatar użytkownika
18
175

dreamy seattle

dreamy seattle

broadmoor

Post

Jego życie w ostatnich trzech miesiącach zostało kompletnie wywrócone do góry nogami - przeprowadzka na drugi koniec świata z jego ukochanej Australii wcale nie rozwiązała tych wszystkich problemów, z którymi tam się zmagał. Choć starał się pogodzić z tak nagłą zmianą w zupełnie nowym, obcym miejscu i wkładał w siebie cały wysiłek aby osiągnąć to po co tu przyjechał miał to poczucie, że i tak utkwił w martwym punkcie. Wszystkie problemy szkolne związane głównie z ocenami wcale nie wydawały się być lepsze kiedy przeglądał dziennik i łapał się za głowę dlaczego nadal tak było. Choć przynajmniej mógł już stwierdzić, że udało mu się ugasić największy pożar i grunt pod nogami mu się nie palił aż tak bardzo jak w Melbourne tak sytuacja z ocenami wcale nie wyglądała najlepiej: zadowolenie będzie odczuwał dopiero wtedy gdy z większości ocen będzie mu przynajmniej plasowało się w okolicach dobrej - tyle, że wiązało się to z ogromnymi wyrzeczeniami, co gorsza z zarywaniem nocek: w dzień naprawdę trudno było mu się skupić na odrabianiu lekcji kiedy jego znajomość z kumplem wchodziła w nowy etap. Chciał czegoś więcej niż mieszkania z surową ciotką pod jednym dachem - odczuwał przede wszystkim zmęczenie jej wieczną kontrolą, która była niemal sto razy gorsza niż ta którą miał na co dzień z rodzicami. I tak się cieszył kiedy udało mu się przypadkiem nawiązać kontakt z tą Laurą - choć z początku miał opory: trochę dziwne mu się wydawało, że będzie mieszkać z dziewczyną pod jednym dachem, ale koniec końców nie było lepszej oferty niż ta, którą miała ona. Musiał zaufać intuicji, że wcale nie będzie aż tak źle w jej towarzystwie. A przynajmniej zafundował sobie nowy start na nowy rok: chociaż okazał się bardziej skomplikowany niż by przypuszczał to w końcu czuł dumę z samego siebie, że tym razem udało mu się postawić na swoim. Możliwe, że własnemu ojcu też odrobinę mógł zaimponować, że tym razem postanowił zrobić po swojemu, ale w granicach zdrowego rozsądku: wydawało mu się w każdym razie że chyba tego miała go nauczyć ta cała przeprowadzka na drugi koniec świata.
Niesamowite, że odczuwał stres kiedy pukał do drzwi swojej nowej koleżanki - wszak zastanawiał się jak to będzie: czy mimo wszystko polubią się? W końcu będą spędzali mnóstwo czasu pod jednym dachem. Teraz chciał pokazać Laurze, że naprawdę dobrze trafiła: przede wszystkim nie robił syfu: był nauczony porządku od małego, nawet jego ciotka miała ograniczony argument do kłótni kiedy sprawdzała w jakim stanie znajdował się jego pokój: jak na nastolatka w jego wieku pewnie był jakimś wyjątkiem, skoro zwracał uwagę na takie szczegóły. Rzadko kiedy urządzał imprezy w domu: zdecydowanie wolał wyjść na miasto - będzie miał zapewne czas na to aby pokazać Laurze, że tym razem będzie dobrze.
-Wiesz, w tym całym zamieszaniu to nie zdziwiłbym się gdybym pomylił dzień albo tydzień - zaśmiał się, zanim zorientował się, że może nie powinien mówić takich rzeczy na dzień dobry, że miewał problemy z organizacją, ale z drugiej strony od pierwszej chwili poczuł się naprawdę swobodnie przy dziewczynie. Jakby to całe napięcie jakie jeszcze odczuwał w samochodzie niemal z niego zeszło: stało się, naprawdę się przeprowadzał. -Hahah, mam nadzieję, że wcale to nie wyszło, że chcę mieć u ciebie fory na wstępie - mrugnął okiem kiedy odbierała od niego pudełko z pizzą, ale fakt pomyślał, że to ona go zapraszała do siebie a nie odwrotnie. -O, a nie wspominałem o nim..? - spojrzał na transporter z kotem a potem przeniósł wzrok na Laurę z zmieszaną miną, samemu próbując sobie przypomnieć, ale dałby sobie rękę uciąć, że na bank wspominał i pewnie spamował zdjęciami Benka. -Wiesz co nie chciałem go zostawiać u ciotki, ona naprawdę nie przepada za kotami - westchnął ciężko, przypominając sobie te awantury kiedy Benek zrzucił (według Theo najprawdopodobniej na złość) ulubiony wazon ciotki.
-Niee...na razie to wszystko, nie dałbym rady się zabrać ze wszystkim na raz... - zabawnie podniósł rękę do góry by przeczesać dłonią swoje czarne włosy wchodząc w końcu za dziewczyną do środka mieszkania i przy okazji biorąc wspomniane rzeczy, które na razie postawił w kącie. Pierwsze co zrobił to odruchowo rozejrzał się po wnętrzu z wyraźną ciekawością, chociaż prawdę mówiąc mieszkał w podobnych warunkach co Laura - Masz naprawdę niezłą...chate...pokazywałaś mi zdjęcia, ale...na żywo wygląda jeszcze lepiej - przyznał kiedy przystanął przy ciemnowłosej bo jak na razie wolał sam nie chodzić po jej własnym mieszkaniu.
- A więc....najpierw zjemy a potem pokażesz mi pokój i resztę, co? - zaproponował, opierając się bokiem pleców o kant ściany z skrzyżowanymi rękami.
Laura May Hirsch

autor

lama

your mistaken if your thinking that I haven't been called cold before
Awatar użytkownika
21
176

studentka architektury

kawiarnia Liberte

belltown

Post

Znajomość Laury i Theo miała ogromny potencjał, nawet jeśli teraz jeszcze o tym nie wiedzieli. Być może byłoby inaczej, gdyby spotkali się w szkole średniej, w której Laura wcale nie odnajdywała się najlepiej, choć nadal wiodła życie całkiem normalnej nastolatki, przytłoczonej oczekiwaniami nauczycieli, rodziny, a także (jeśli nie przede wszystkim) własnymi. Nie była duszą towarzystwa, a wycofaną i niezbyt zaangażowaną w życie szkolne dziewczyną. Daleko jej było do przebojowej osiemnastolatki, po której głowie chodziły imprezy, plotki, czy randkowanie. Obecnie też niekoniecznie wpisywała się w typowy kanon studentki, która miałaby czas na wyjścia ze znajomymi, spotkania z chłopakami albo odnajdywanie samej siebie, popełnianie całej listy życiowych błędów, czy najzwyczajniej w świecie korzystanie z tego, że nadal większość jej wydatków pokrywali rodzice, dzięki czemu mogłaby spokojnie nie robić nic.
Znajomi, którzy znali ją z czasów licealnych, byli zdziwieni zmianą, jaką przeszła na przełomie ostatniego roku, sama była zaskoczona, jak inną (w swoim odbiorze o wiele ciekawszą i fajniejszą) osobą była obecnie. I choć większość nie miała pojęcia, co takiego wpłynęło na te wielkie zmiany, to nikomu nie umknął fakt, że dojrzała, zaangażowała się w kilka ważnych już teraz dla niej znajomości, a także otworzyła na wiele nowych doświadczeń.
Jednym z tych nowych doświadczeń było wyjście z własnej strefy komfortu i wpuszczenie do swojego domu współlokatorów. To dzięki ludziom, z którymi żyła na co dzień, powoli się zmieniała. Lubiła to, że w domu ktoś był, nie to, co wtedy, gdy była młodsza, a w mieszkaniach rozwiedzionych rodziców zostawała sama, bo ktoś zawsze musiał być w pracy. Lubiła to, że nie była jedną odpowiedzialną za sprzątanie i gotowanie osobą. Lubiła to, że wieczorem zawsze znalazł się ktoś do rozmowy, zjedzenia kolacji, obejrzenia serialu albo wspólnego milczenia. Miała więc nadzieję, że Theo szybko się zaaklimatyzuje w nowym miejscu i uda im się nawiązać dobrą relację.
– Ah, skąd ja to znam. – zaśmiała się. Faktycznie dobrze wiedziała, jak duże zamieszanie można mieć w życiu, jak napięty grafik potrafi powodować brak czasu na spotkania z innymi ludźmi, czy choćby wykonanie krótkiego telefonu, jak można zapomnieć o tym, by zjeść obiad i kolację, ale odkąd pamiętała, musiała mieć wszystko w kalendarzu (tym papierowym, który zawsze miała w torebce i w komórce, w której ustawiała masę przypomnień i alarmów), bo nienawidziła zapominać, spóźniać się, śpieszyć się, a potem odczuwać tę przedziwną frustrację, że coś nie idzie po jej myśli, że nad czymś nie panuje.
– Wydaje mi się, że dobrym jedzeniem można sobie zaskarbić sympatię wielu osób, no i cóż mogę powiedzieć, mnie czasami też tak można przekupić. – zażartowała. Jedzenie w jej rodzinie zawsze było bardzo ważne, a więc prawdopodobnie podświadomie zawsze była przychylniejsza tym, którzy również o nim myśleli albo (co lepsze) je przynosili.
– Szczerze? Wybacz, ale nie pamiętam. – zmarszczyła czoło. Nie chciała brzmieć tak, jakby go oskarżała o to, że jej nie powiedział, to równie dobrze mogła być jej wina. A tym przypadku była, tylko jeszcze tego nie wiedziała. Machnęła ręką, chcąc mu dać do zrozumienia, że to nie problem.
– Dziękuję. Teoretycznie to mieszkanie mojego ojca, ale odkąd tu mieszkam, to trochę w nim zmieniłam. – odparła z uśmiechem. Mieszkanie ojca była świetnie zaprojektowane, bo wydał masę pieniędzy na architekta wnętrz, natomiast mieszkając w nim sam, nigdy nie pomyślał o tym, by je jakoś ożywić i ocieplić. Ruszyła w stronę kuchni, zapraszając Theo dalej.
– Dobrze, to bardzo dobry plan. Siadaj. – zgodziła się z nim, po czym wskazała mu miejsce przy wysokiej kuchennej wyspie. Wyciągnęła talerze, szklanki i sok, po czym też usiadła, gotowa by coś zjeść. – Chodzisz do liceum, dobrze pamiętam z naszych rozmów? – zagadnęła, chcąc go nieco poznać i uporządkować sobie informacje, w których już posiadaniu była.

autor

oh.audrey

ODPOWIEDZ

Wróć do „202”