WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Zatrzymał się paręnaście kroków przed otwartą, pustą trumną, by w następstwie rozejrzeć po pomieszczeniu. Lampy przytwierdzone do ścian rozjaśniały wnętrze, które i tak, pomimo tego, z wiadomych przyczyn nie należało do przesadnie jasnych, czy radosnych. Rzędy wygodnych krzeseł po obu stronach przejścia dawały złudne poczucie komfortu, aby choć trochę zniwelować dyskomfort i niepokój, jaki towarzyszył bliskim zmarłego. Blake wątpił, aby było to możliwe; jemu samemu co prawda nie udało się uczestniczyć w pogrzebie Ivory, co początkowo budziło w nim kolejne pokłady negatywnych emocji. Teraz? Sądził, że to dobrze, że nie widział jej jasnej cery, którą na pewno przykryłaby tona makijażu, aby ukryć wszelkie zasinienia i mankamenty, których wcześniej nie było. Przymknięte powieki zatarłyby pamięć o radosnym spojrzeniu, które zazwyczaj jej towarzyszyło. Wolał pamiętać to, niżeli narzeczoną leżącą w trumnie, czy też obrazy z tamtej nocy, w której... Stop.
Cichy dźwięk przychodzącej wiadomości rozwiał jego myśli; zbędne, chaotyczne, zawieszone w przeszłości. Zamrugał kilkukrotnie chcąc złapać ostrość na jasnym wyświetlaczu i skupił się na treści smsa. Po tym, jak odczytał, potwierdził adres, w jakim miała pojawić się Saoirse za kilka minut. Cholera, pomysł z zatrudnieniem jej tu - w zakładzie pogrzebowym - wyszedł tak nagle, spontanicznie, bez przemyślenia, że nadal nie wiedział, czy nie popełnił wielkiego faux pas. Chciał jej pomóc, zatem jego intencje dla odmiany były czyste i nieszkodliwe, ale czy to tylko nie zaogni jej konfliktu z ojcem? Co, jeśli opinia publiczna zwęszy kolejny temat, na jaki zacznie się rozpisywać, tworząc następne teorie odnośnie motywów Blake'a i jego winy? Już nawet nie zdziwiłby się, gdyby ktoś uznał, że zrobił to, bo miał romans z młodszą siostrą kobiety, a ten wyszedł na jaw i spowodował burzę. Wsunął smartfona do kieszeni, wcześniej wysyłając jeszcze jedną wiadomość, do swojej koleżanki z pracy. Rano wspomniał jej o tym popołudniowym spotkaniu, ale ich komunikacja - miał wrażenie - była na tak marnym poziomie, że finalnie nie wiedział, czy blondynka zarejestrowała jego słowa. Te przypomnienie teraz, równie mogła zignorować - w końcu nie określił w jakim celu chce z nią porozmawiać i o czym poinformować. Podszedł do dużego okna, zasłaniając widok za nim zasłoną, która nawet swoim kolorem przypominała, iż znajdują się w Szmaragdowym Mieście.
- Cześć - rzucił chwilę po tym, jak usłyszał w tle cicho stawiane kroki i przekierował wzrok na blondynkę. - Ktoś jeszcze do nas dołączy - powiedział, kontrolnie patrząc wgłąb korytarza za jej plecami.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

4

Ten ponury wystrój zawsze ją wkurzał. To znaczy, rozumiała skąd wynikał, ale i tak zawsze miała ochotę poprzywieszać wszędzie jakieś kolorowe, może nawet tęczowe elementy, bo miała wrażenie, że był za ciężki. Sama chyba, gdy była przybita, wolała przebywać w otoczeniu, które ją na duchu podnosiło, nie utwierdzało w złych emocjach. Kolejny powód, żeby zażądać pogrzebu na wesoło. Żadnych łez. Picie, tańce, marihuana i dobre, wesołe wspominki, zamiast rozpaczy.
Z tego powodu, że nie lubiła pakować się w negatywne emocje, przez cały dzień poważnie planowała, jak się wymigać z tego całego spotkania, które "zarządził" Blake. Dureń nie miał prawa niczego jej zarządzać. Wystarczyło wyjść i powiedzieć, że wyleciało jej z głowy, najlepiej z rozbrajającym uśmiechem.
Była właśnie w trakcie rozpoczynania tego genialnego planu, gdy napisał jej smsa. Przewróciła oczami.
Niech już mu będzie.
Tym razem.
Nie chciało jej się potem słuchać marudzenia ojca.
Zgasiła więc na wpół spalonego papierosa i wróciła do budynku, niechętnie wlekąc się na miejsce spotkania. Po drodze wyciągnęła telefon i odpaliła sobie jakąś mini gierkę, z rzędu tych wciągających, tuż po tym, jak sprawdziła, czy ma jakieś odpisy na swoim aktualnym pbfie.
Atomas. Tak się chyba nazywała.
Ta gra.
Na spotkanie z Blakiem weszła, wpatrzona w komórkę i nie poświęciła mu nawet sekundy swojej uwagi.
- Ta, ta - burknęła na jego powitanie - Możesz się streszczać? Mam ważniejsze rzeczy do roboty niż tajemne schadzki z tobą. - dopiero potem do niej dotarło, co w zasadzie mówił, więc dodała jeszcze kpiąco - Nawet w trójkąciku.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

1.
Śmierć - obecna w życiu każdego z nas - nie powinna być smutna czy przerażająca. Była czymś stałym, jedyną do przewidzenia, bo przecież zabierze kiedys każdego z nas - do jednych przyjdzie wcześniej, znienacka, brutalnie zabierając bliskim, a do drugich przyjdzie, gdy sami ją zaprosimy, z szeroko twardymi ramionami; jeszcze innych zabierze dopiero, gdy nasze włosy zmienia barwę, a skórę przyozdobią liczne zmarszczki. Każda z nich jest jednak ponura, ale dzisiaj Saoirse nie potrafiła myśleć o niej jako o końcu naszego świata, tego w którym żyjemy my razem z bliskimi. Ubrana w elegancką, granatowa sukienkę, z włosami spiętymi w elegancki kok, stała na przeciwko dużego lustra w swojej sypialni. Nadal nie była pewna, czy praca w domu pogrzebowym, który należał - w połowie - do narzeczonego jej zmarłej siostry, była dobrym pomysłem. Przecież sie na tym nie znała, sama miała inną wizję swojego pogrzebu, niż te, na które decyduje się zdecydowana większość, a ostatni raz, widziała martwe ciało pięć lat temu. Nie była, więc pewna czy się do tego nadaje, czy ma wystarczająco empatii, by współczuć zakonnikom, by nie zwracać się do nich tylko jak do klientów, zapominając, że przechodzą przez osobista tragedię. Znała się na zarządzaniu - nie na urządzaniu pogrzebów.
Wzięła więc telefon z poscielonego łóżka, zastanawiając się czy to wszystko odwołać. Co jeśli, Blake naprawdę tylko żartował, a ona za bardzo wzięła propozycje do siebie? Czy to nie tak, że teraz powinni udawać jakby nigdy się nie znali, skoro jedyna osobą, która skrzyżowała ich drogi była martwa?
Pokrecila przecząco głową, sama do siebie, wyrzucając te myśli z głowy. Potrzebowała pracy. Na już, teraz, zaraz. Nie pracowała kolejny miesiąc, oszczędności powoli znikały, a mieszkanie było drogie w utrzymaniu. Jak tak dalej pójdzie, będzie musiała je sprzedać lub - co gorsza - poszukać współlokatorów. Przygryzła policzek od wewnętrznej strony, wpatrując się w telefon. Raz kozie śmierć - dopyta o dokładny adres. Jeśli będzie to tylko żart, na pewno jej powie. Na odpowiedź nie musiała długo czekać, z duszą na ramieniu, wyszła z mieszkania, prosto do samochodu, którym podejchala do potencjalnego miejsca pracy.
Rzuciła spojrzeniem na budynek, zanim wyszła z samochodu. Chociaż były kwiaty, a samo miejsce wyglądało zwyczajnie na pierwszy rzut oka, ciarki przeszły przez całe jej ciało. Wyglądało ponuro, przynajmniej w jej oczach. Wychodząc z samochodu i zmierzając powoli do środka, kilka razy zadała sobie pytanie, co tutaj robi? Czy naprawdę potrzebuje tej pracy? Może powinna schować dumę głęboko do kieszeni i wrócić do rodziców, ojca, na kolanach, błagając o powrót na poprzednie stanowisko i o wznowienie karty?
Nie, nie. Zap jest zbyt duży, by to zrobić. Poza tym jest Saoirse Hughes, nie będzie się przed nikim kajać, jeśli to nie ona zawiniła. Nacisnęła klamkę i od razu skierowała się do odpowiedniej sali, nie kryjąc zaskoczenia, gdy zobaczyła Virgi. Nawet jeśli blondynka wiedziała, że jej koleżanka szykuje ludzi do pochówku, by ci wyglądali znośnie dla bliskich, to na pewno nie interesowała się, w którym konkretnie miejscu pracuje. W Seattle na pewno było kilka takich zakładów.
- Nie przeszkadzam? - dopytała, tracąc chwilowo swoją pewność siebie, ale zamknęła za soba drzwi. Rozejrzała się po wnętrzu, które w ogóle nie różniło się od innych tego typu miejsc, czy nawet jej wyobrażeń. Podeszła bliżej, skupiając chwilowo wzrok na trumnie, która - chcąc nie chcąc - przywołała mgliste wspombienia z pogrzebu Ivory. Nawet nie pamiętała co miała na sobie, kto dał przemówienie, czy ile osób było, a z jej śmiercią, nadal się nie pogodziła. I znowu kolejne pytanie - czy w ogóle jest gotowa by tutaj pracować? A konkretniej - czy jest gotowa pracować z Blakiem?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Starał się. Naprawdę się, kurwa, starał. Wbrew temu, w jaki sposób rozpisywała się w jego temacie prasa, nie był aż takim gburem, ani bucem, który łypie na wszystkich spode łba i wyrzuca w eter niecenzuralne komentarze, odmawiając udzielenia wywiadu. Na większość - owszem, ale w kontaktach służbowych chciał być profesjonalny. Niestety, wystarczyło zaledwie zarejestrować na horyzoncie Virgie; dostrzec jej grymas niezadowolenia, albo usłyszeć ton głosu. Minimalny entuzjazm i nikłe chęci do próby życia z nią w zgodzie automatycznie spadały...na poziom sześciu stóp pod ziemią. Przymknął na jakieś trzy sekundy powieki, tym samym powstrzymując się od ciężkiego, ostentacyjnego westchnięcia (w końcu ostatnio powiedział jej, że powinni zachowywać się jak dorośli ludzie) i zanim zdążył cokolwiek odpowiedzieć, dostrzegł zbliżającą się do nich Saoirse.
- W samą porę - odpowiedział, dodając do swoich słów skinienie głową, a gestem zaprosił ją do środka. Czas było przejść do tej nieprzyjemnej części misji, a mianowicie poinformowanie Virgie o tym, iż po rozmowie z Martinem, wspólnie postanowili zatrudnić kogoś jeszcze. A może - on zasugerował, że powinni, a Biondi nie miał nic przeciwko, dając mu właściwie dowolność przy procesie rekrutacji. Ten, z wiadomych względów, był błyskawiczny, a o ofercie pracy poinformowana została zaledwie jedna kandydatka.
...a może to wcale nie miało być najmniej przyjemną częścią tego popołudnia? Z jednej strony liczył, że zrobi blondynce na złość; ponownie poczuje się odsunięta od zarządzania, poinformowana o czymś po fakcie i postawiona przed czymś dokonanym. Z drugiej zaś, chował się w tym jego profesjonalizm, wszak lepiej było mieć zgrany zespół, i wiedzieć, że współpracownicy się lubią - albo chociaż tolerują i szanują. Do tego nie miał pewności, że Martin nic jej nie wspomniał o kolejnej koleżance z pracy.
- Przed tym, nim cię oprowadzę, dobrze, byście się poznały -
oznajmił, swoje słowa kierując do Sisi, by następnie przekierować spojrzenie na Virginię. - Skoro od jutra będziecie ze sobą pracować. Saoirse zajmie się planowaniem pogrzebów - określił od razu - Virginia przygotowuje ciała przed pochówkiem. - Tanatopraktorka jest za skomplikowanym określeniem, więc nie będę mu utrudniał, by sobie biedny nie połamał języka, jak i ja przy próbie powiedzenia tego. Straszne słowo, równie... trudny zawód.
- Tylko tyle od ciebie chciałem, więc jeśli nie masz żadnych pytań, możesz wracać do swoich obowiązków. - Czyli pewnie kopcenia, bo skoro Hughes znalazła bez problemu drogę, to korytarz był względnie przejrzysty, aż dziwne. No i w zasadzie miał się streszczać, to to zrobił.
- Co najpierw chcesz zobaczyć, albo o co zapytać? - zapytał, tym razem spoglądając na siostrę Ivory. Oby tylko nie chciała rzucić okiem na palarnię córki współwłaściciela.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Ona się nie starała wcale, chyba, że chodziło o próby uprzykrzenia Blake'owi życia. I nie zamierzała tego zmieniać przynajmniej dopóki nie przekona się, że jednak był odpowiednim człowiekiem, na odpowiednim miejscu i nie kombinował niczego, co pozostawiłoby ją bez miejsca, o którym zawsze myślała, że będzie jej. Nawet jeśli nie zawsze się interesowała, nie zawsze tego chciała i nie zawsze zgadzała się z ojcem.
Był nieznaną. Zagrożeniem. I jego intencje nie były dla niej jasne. Nie miała więc ochoty zdobywać jego sympatii, niezależnie od tego, że niegdyś ewidentnie ją do siebie mieli.
Znad telefonu uniosła więc spojrzenie dopiero wtedy, kiedy usłyszała cudzy głos. Cudzy, ale wcale nie był nieznajomy. Głównie dlatego zareagowała, równocześnie gdzieś jednym uchem wpuszczając słowa Griffitha, a drugim uchem je wypuszczając.
Co tu robiła Saoirse?
nim cię oprowadze
Co?
zajmie się planowaniem pogrzebów.
Zacisnęła usta. Chciała się zbuntować, powinna to zrobić, bo uznała za słuszne krytykować każdy, absolutnie każdy wybór tego człowieka, ale nie zamierzała robić tego kosztem znajomej.
Zignorowała więc go zupełnie. Schowała telefon, nie obdarzyła mężczyzny ani spojrzeniem i podeszła do blondynki.
- Sao. - rzuciła i uśmiechnęła się szeroko - Cześć. Co tu robisz? Powiedz mi proszę, czy podpisałaś już umowę? Na okres próbny czy na stałe? Przyjrzałaś się uważnie czy nie ma jakichś kruczków? Rozmawiałaś z Martinem? Nie wolisz żeby oprowadził cię ktoś, kto ma pojęcie o pracy tutaj?
Szpila po szpili, nawet nie kryła się z tym, że zachowywała się, jakby miała zamiar sprawdzać tego całego "rekrutera", który łaskawie pozwolił jej wracać do swoich obowiązków.
To też zignorowała.
- Jak było na rozmowie rekrutacyjnej?
Chcesz iść wspólnie poleczyć migrenę? Bo nagle Biondi zrozumiała, że chyba dzisiaj będzie tego potrzebowała. Na razie jednak ugryzła się w język i powstrzymała się przed tym pytaniem.
Wpatrywała się w kobietę z pełną uwagą.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Wchodząc do sali nie spodziewała się zobaczyć koleżanki, która "leczy migreny" równie entuzjastycznie co ona. Nie spodziewała się też tak gęstej atmosfery; powietrze można było niemal przecinać, chociażby sekatorem. Ta dwójka nie pałała do siebie sympatią, było to widać na pierwszy rzut oka. Niepewnie więc spojrzała to na Blake'a, to na Virgie, ktora zdawała się burzyć jego autorytet jako właściciela tego miejsca. Zmarszczyła lekko brwi, bo nie było jej dane dojść do głosu. Przynajmniej nie tak od razu, bo przecież Biondi w końcu przestała bombardować ja pytaniami. I to takimi, na które nie była pewna, czy może odpowiedzieć. Umowy jeszcze co prawda nie podpisała, zapewne miała to zrobić dzisiaj, po oprowadzaniu i innych "formalnych" czynnościach.
- Umm…Blake mi wystarczy, nie musisz wołać Martina. - kimkolwiek był Martin, nie chciała odciągać go od jego obowiązków. Przecież Blake na pewno zna to miejsce, a i ona dzisiaj nie będzie zaglądać w każdy kąt. Wszystko przyjdzie z czasem, zapewne jak popracuje tutaj chwilę to będzie znała go jak własną kieszeń. - Proces rekrutacji? - zerknęła na mężczyznę powstrzymując uśmiech, który powoli wkradał się na jej usta. Och, gdyby Virgie wiedziala, że nie tylko z nią Saoirse leczyła migreny - podczas których wychodzi propozycja pracy - to zapewne nie byłaby zadowolona, że paliła akurat z nim. A przynajmniej tak jej się wydawało, patrząc na to, że bez mrugnięcia wbiła mu szpilę za szpilą. - Musze przyznać, że jeden z lepszych, jaki kiedykolwiek miałam. - nie kłamała, naprawdę tak było. Rozmowy kwalifikacyjne zazwyczaj są nudne, stresujące i wszystkie do siebie podobne. A tutaj było zupełnie inaczej, wszystko na luzie, bez podchwytliwych pytań, które mają sprawdzić nasze działania w stresie.
- Dlaczego oboje mnie nie oprowadzicie? Każde z was może przedsyawic mi to miejsce z innej perspektywy. - uniosła pytająco brew, pozwalając sobie uśmiechnąć się pod nosem, ciekawa ich reakcji. Tak, zaczynało ja to nieco bawić, przez co była ciekawa rozwoju sytuacji. - Jestem ciekawa jakie rodzaje pogrzebów swiadczycie. Czy do wyboru jest tylko tradycyjny, czyli pogrzebanie w ziemi lub kremacja, czy może te nowe cuda na wianku, np. zmiana prochów w diament, biodegradowalne urny, ekologiczne trumny ze słomy, czy drzewka zamiast pomnika? Gonicie za trendami, czy jednak wolicie trzymać się…konwenansów? - dobrze przecież wiedzieć co może zaproponować zakonnikom, w końcu coraz więcej ludzi zaczyna dbać o środowisko, żyje według zasad zero-waste, sadzą drzewka i krzyczą by nie wycinać lasów. I jak w każdej branży, nawet w tej pogrzebowej, warto iść z duchem czasu.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Griffith chyba nie zakładał, że panie będą się już znały, zatem cały ten proces okaże się poniekąd niepotrzebny. Z jednej strony, ponieważ z drugiej lepiej, aby i jedna i druga, pomimo kojarzenia siebie wzajemnie (a nie wiedział jak się znają; czy lubią, czy nie, choć uśmiech Virgie sugerował, że raczej nie pała do niej taką niechęcią, jak na przykład do niego), ze zdziwieniem nie zareagowały mijając się na korytarzu, czy gdzieś przed budynkiem, co było nieuniknione. Próbował być dobrym szefem. W miarę profesjonalnym, ale też - nie miał zamiaru udawać, że zna się na wszystkim w tej branży, skoro w interesie był współwłaścicielem od zaledwie (wtedy) około dwóch, czy trzech tygodni. I jasne, że Biondi byłaby bardziej adekwatną osobą, aby wytłumaczyć Saoirse przeróżne, nurtujące kwestie związane z pochówkami, zwłokami, pewnie i dużo mogła powiedzieć o klientach (w postaci rodzin, nie stricte zmarłego); ich narzekaniu, wymyślaniu i marudzeniu, które odzywały się pomimo smutku i żałoby. A może trochę i przez to, że tkwili w tym stanie?
Automatycznie zmarszczył czoło, nawet nie kryjąc zdziwienia, kiedy to bardzo jawnie Virgie zaczęła podkopywać pod nim dołki. Przysłuchiwał się temu, w pewnej chwili rozchylając usta, aby coś powiedzieć, ale finalnie prychnął cicho, raczej z rozbawieniem i spojrzał gdzieś w kierunku pustej, otwartej trumny.
- Virginia mnie nie lubi, bo myśli, że zabiłem twoją siostrę i pozostałe dwie osoby - oznajmił bezpośrednio, ponieważ po jej słowach ewidentnie można było wyczuć jakieś niesnaski, problem tkwiący we współpracy, a Blake niekoniecznie widział w tym swoją winę i wolał wyprostować od razu.
- Poza tym pewnie czymś jeszcze podpadłem, ale nie bardzo mnie to interesuje - bo nie musimy się lubić. - Przepraszam, Saoirse, myślałem, że profesjonalizm wygra z prywatnymi odczuciami i sabotowaniem czego się da, ale jak widać, nie tym razem. - Wzruszył ramionami, bo aktualnie nie tylko podkopywała jego, a w bardzo jasny i czytelny sposób pokazywała nowej osobie, że są totalnie niezgrani, a do tego jedno z nich rzekomo nie ma wystarczających kompetencji, by zająć się rozmową rekrutacyjną, czy przygotowaniem umowy. Zmierzył Biondi wzrokiem, który chyba najbardziej wyrażał zażenowanie, bo jej szpile nie drasnęły go, a ponownie uświadomiły, że to nie będzie czysta gra. W porządku - między nimi nie musiała być, ale... po co mieszać w to osoby trzecie, szczególnie te z pracy? Nawet w więzieniu unikał tego typu zagrywek między więźniami, którzy próbowali zmanipulować innych.
- Skoro ja nic nie wiem, niech wypowie się nieomylna ekspertka, będąca w branży od zawsze. - Uniósł dłonie w geście kapitulacji, ale tym samym zadarł wyżej podbródek i oparł wzrok na tęczówkach córki Martina. - Może i ja się czegoś sensownego od niej nauczę - dodał ciszej, już z większym znudzeniem oraz nonszalancją. Podniósł rękę i wymownie przyjrzał się tarczy zegara odnotowując godzinę.
Możesz się streszczać? Mam ważniejsze rzeczy do roboty niż tajemne schadzki z tobą. Nawet w trójkąciku.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Blake nie był właścicielem tego miejsca. Mógł sobie wykupić jakieś tam udziały, ale nie znał go od podszewki, nie widział jego duszy, nie był z nim związany całe życie i nie był rodziną. Jak mu się marzył zakład pogrzebowy, to może trzeba było nie rzucać blondynki dla jakiejś tam Ivory, którą potem zamordował, tylko po prostu wyjść za Virginię. Czy coś.
Zmarszczyła brwi, widząc to dziwne spojrzenie Sao w stronę Blake'a, kiedy odpowiadała na pytanie o rekrutację. Griffith tak naprawdę miał szczęście, bo ze względu na dziewczynę, odpuściła i nie drążyła tematu, mimo że chętnie rzuciłaby podejrzeniem o to, że żadnej takiej rozmowy nie było, a teksty o zatrudnianiu ludzi po znajomości miała już na końcu języka. Nawet ona miała rozmowę rekrutacyjną. I wcale nie prowadził jej ojciec.
Posłała więc tylko Blake'owi zimne spojrzenie, co było i tak jakimś postępem, bo przynajmniej przestała na chwilę udawać, że wcale go tutaj nie było.
- Już bez przesady, jesteś tu nowy, Blake, to jasne, że możesz robić coś inaczej, niż u nas się przyjęło i lepiej jak najszybciej wyłapać różnice - uśmiechnęła się do niego przesłodko.
Powinien się cieszyć, że zrobiła to przy nim, przynajmniej wiedział w ogóle, co jest grane, w innym przypadku mogłaby zebrać wszystkie jego byki i dowody na nie i rzeczywiście pokopać pod nim konkretne dołki. Sao pewnie też chętniej by mówiła bez jego obecności. Teraz więc była najzwyczajniej w świecie jedynie złośliwa, zamiast rzeczywiście groźna. Wspaniałomyślna.
- Konkretnie to jestem tanatopraktorką, ale doskonale wiesz co robię, bo kiedyś ci o tym mówiłam, gdy wspólnie leczyłyśmy migrenę - mrugnęła do znajomej chwilowo to na niej skupiając całą uwagę - Od czego chcesz zacząć? Pomieszczenia dla personelu? Kaplica? Sala przygotowawcza?
Machnęła tylko przy tym na Blake'a ręka, jakby chciała powiedzieć, że nie dowierza, żeby ten się czegokolwiek nauczył, a potem uśmiechnęła się jeszcze szerzej.
- W diamenty jeszcze nikogo nie zmieniamy, i nikt nas o to nie zapytał, ale idziemy z duchem czasu. Każdy zasługuje na taki pogrzeb, jakiego sobie życzy jego rodzina.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Sorsza przyszła tutaj z kijem w tyłku, a okazuje się, że niepotrzebnie. Po pierwsze - znała zarówno Blake'a jak i Virgie; po drugie - zaczynała to być tragikomedia, czy jak to poprawnie nazwać, chociaż blondie - ta druga, nowa - naprawdę zaczynała mieć ubaw. Nie, żeby śmieszyło ją to, że Griffith ma podcinane skrzydła na oczach nowej pracownicy, ale teraz nawet nie próbowała ukryć uśmiechu, który zdobił teraz jej twarz. Miała tylko nadzieję, że pewnego dnia nie będzie musiała wybierać pomiędzy jednym i drugim, bo ona darzyła ich obojga sympatią.
Ale, chwila. Virgie uwazala, ze Blake jest…mordercą? W pierwszej chwili doznała szoku, w drugiej myślała, że się przesłyszała, a wykolejonej udawała, że te słowa w ogóle nie padły. Biondi zresztą szybko mu odpowiedziała, a Saoirse - nadal z przylepionym uśmiechem - nie mogła się ruszyć. Zrobiło jej się gorąco, nie dlatego, że i ona uważała mężczyznę za winnego śmierci siostry, ale dlatego, że rzadko kiedy rozmawiała o Ivory bedąc trzeźwa niczym (normalne) niemowlę.
- Nic się nie stało, Blake. - zdążyła jeszcze odpowiedzieć na jego przeprosiny, wypuszczając przy tym głośno powietrze. Na pewno wyglądała teraz żałośnie w ich oczach, ale z drugiej strony, oni - pracujący w branży pogrzebowej - chyba powinni rozumieć, że nie każdy godzi się ze stratą bliskiego ot tak. Niektórym zajmuje to więcej czasu, tak jak jej, chociaż naprawdę stara się nie rozmyślać nad tamtymi wydarzeniami. Zwłaszcza, że jej świadomość wyparła zdecydowanie więcej, niż można się spodziewać.
- No tak, malujesz trupy, pamiętam. - głos jej nieco zadrżał na początku, dlatego odchrząknęła, stawiając mały krok do przodu i po raz kolejny - zupełnie niepotrzebnie - rozejrzała się po sali. - Nie wiem, kaplicę? Dobrze, gdybym wiedziała co pokazywać ż a ł o b n i k o m. - bo ci na pewno, chcą obejrzeć wszystko, by być pewnym na sto procent, że to miejsce, jest odpowiednie na ostatnie pożegnanie ze zmarłym.
- Mhm, a co z balsamowaniem? Mieliście kiedyś pogrzeb, gdzie zmarły nie był w trumnie, a na przykład siedział na krześle i wyglądał prawie żywo? Widziałam na Instagramie, że niektórzy wolą tak niż tradycyjnie. Umiałabyś tak? - uniosła nieznacznie brew wpatrując się w kobietę; temat śmierci - tak ogólnie - nie był dla niej straszny. Czasem czytała różne artykuły na temat trendów w pochówkach, oglądała profile balsamistow na Instagramie, czy nawet ludzi, którzy zawodowo zajmują się sprzątaniem miejsc zbrodni. Także praca wśród nieżywych? Zupełnie ją to nie przerażało.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Był współwłaścicielem, do czego powinna się przyzwyczaić - im prędzej, tym lepiej dla niej. O ile nie ma na koncie tyle funduszy, aby go wykupić, a bynajmniej Griffith nie zamierzał robić żadnej ceny promocyjnej za udziały, a wręcz przeciwnie - podnosiłby ją wedle swojego widzimisię, jeżeli zainteresowaną byłaby Virginia. Z niczego innego, jak tylko złośliwości. Z innymi... możliwe, że nie miałby tyle uporu i gdyby poczuł nudę, przeskoczyłby na inny fach, wcześniej odsprzedając swoją część udziałów. Blondynka miała za to rację w tym, że nie znał miejsca od podszewki, nie był rodziną (i nie zamierzał), a ducha tego miejsca... cóż, wolał nie widzieć, biorąc pod uwagę to, że byli w zakładzie pogrzebowym. Wystarczy, że nawiedzały go od czasu do czasu demony przeszłości, które objawiały się zarówno za pomocą chaotycznych obrazów, które krążyły mu przed oczami przez pewne wspomnienia, czy też ludzi, nieustannie przypominających co rzekomo zrobił i ile osób w jaki sposób zamordował. Więcej zjaw zdecydowanie nie potrzebował.
Na komentarz Vi wywrócił oczami. Za sztucznymi uprzejmościami też nie przepadał; dobrze, że z tym podejściem miał do czynienia rzadziej.
- Inaczej nie znaczy gorzej - odpowiedział, zawieszając wzrok na jej oczach. - Niekiedy niezbędnym okazuje się spojrzenie z boku, by wyłapać wszystkie dotychczasowe nieprawidłowości, których się wcześniej nie dostrzegało. - I - owszem - nawiązywał do problemów, o których półsłówkami wspomniał mu Martin. Blake nadal nie wiedział, czy chodziło o kwestie rodzinne, czy zdrowotne, dla których ta płynność finansowa nie była taka, jak powinna, bo pliki zielonych przydały się gdzie indziej, a może w zakładzie mięli zastój? Niby w związku z tą drugą opcją mężczyzna zapewniał, że wszystko gra, ale pewnie prędzej czy później samemu w miarę możliwości prześwietli różne rzeczy.
- Jakiś czas temu robiłem tatuaż, gdzie drugi klient życzył sobie, by w tuszu były umieszczone prochy jego zmarłego dziecka - powiedział, patrząc to na jedną, to na drugą, kiedy przechodzili do innego pomieszczenia. - Virgie, słyszałaś o tym? - zagaił lekko, ale bez wyjątkowo bez złośliwości, a dlatego, że wpadło mu coś do głowy. - Skoro Luca robi dziary, można i u nas wprowadzić taką opcję. Nie jestem pewien, jak wygląda proces łączenia obu... składników, ale gdyby się podszkolić... - Głośno myślał; przypomniało mu się o tym przy okazji diamentów i innych dziwnych rzeczy, typu te wspomniane przez Sao balsamowanie.
- Ludzie wrzucają zdjęcia zabalsamowanych zwłok na instagram? - Uniósł pytająco brew, kiedy odwrócił głowę do Hughes. - Kurwa, trochę mam do nadrobienia... - W końcu pięć lat to z jednej strony nie jakoś szczególnie dużo, a z drugiej, to chyba nie do końca się tego spodziewał.
...i chyba nawet nie miał pewności, że chciałby to widzieć. Trochę creepy.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Problem w tym, że Virgie nie obchodziło, co było na papierach. Nie był stąd. Był za to zagrożeniem, podejrzanym indywiduum, które teraz, na domiar złego, wprowadzało do domu pogrzebowego nowych ludzi, jakoś tak, jak jej się wydawało, po znajomości. A co gorsza, to była też jej znajomość, więc nie mogła świeżynki tak po prostu zastraszyć, żeby czmychnęła stąd, gdzie pieprz rośnie, bo z kim ona potem będzie leczyć migreny po pracy?
Miała naprawdę duży dylemat. I nie do końca wiedziała, jak się zachować, na pewno jednak nie siliła się na uprzejmość. Sam zażądał od niej profesjonalizmu, poniekąd, więc, hej, posłuchała polecenia, prawda? Nie przeszkodziło jej to jednak we wdzianiu na usta jadowitego uśmiechu.
- zmiany są ok. Ale najpierw trzeba dobrze poznać, to co chce się zmieniać
"Nie znasz tego miejsca" wyglądało na jej główną dzisiejszą strategie, na której Blondi postanowiła oprzeć całą niechęć do Blake'a tego dnia.
- Do kaplicy w tę stronę - wskazała ręką Sao kierunek, i sama tam ruszyła powoli.
Kaplica nie była duza, nie była też chwilowo przygotowana na żadną uroczystość, więc była w stanie "surowym", Sao mogła więc zobaczyć miejsce, które będzie mogła dowolnie przekształcać względem życzeń ich klientów.
Zignorowała całkowicie propozycję Blake'a, witając ją tylko prychnięciem, które jednak, ku jej niezadowoleniu, zabrzmiało na bardziej rozbawione niż niezadowolone. Ale nie mogła się powstrzymać, kiedy wyobraziła sobie minę Luci.
- Nic trudnego. Praca z martwymi jest łatwiejsza niż z żywymi, bo nie marudzą, kiedy traktujesz je jak laleczki, ustawiasz jak chcesz, ubierasz jak chcesz... - rzuciła odnośnie tego całego balsamowania - Ci żywi są trudniejsi. Zwłaszcza w domu pogrzebowym. Wiesz... Wiecie co jest najważniejsze w obsłudze kogoś, kto przyszedł do ciebie pochować bliską osobę?
Niby przestała sobie zawracać głowę Blaki'em, ale kolejnym wyzwaniem na dzisiaj najwyraźniej zostało podważanie jego wiedzy. I była przekonana o tym, że robi to słusznie. Sama, mimo że pracowała teraz raczej za kulisami, spotykała się w życiu z innymi stanowiskami zakładu pogrzebowego, jak była mała, to z nudów czasem towarzyszyła nawet grabarzom.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Ta ich słowna przepychanka zaczynała jej powoli ciążyć. Nie dlatego, że była jakaś super wrażliwa na takie bzdety, nie. Po prostu…czuła się jak między młotem i kowadłem? Chyba można tak powiedzieć. Lubiła przecież i Virgie, i Blake'a, nie mogła więc wziąć jednej ze stron w ich mini-konflikcie, nie czuła się też jako odpowiednią osoba, która mogłaby być ich mediatorem. Dlatego - owszem, czytała między wierszami - nie wtrącała się w ich dyskusję; nie chciała przecież by źle to odebrali, prawda? Chociaż w rzeczywistości trochę popierała mężczyznę, bo miał rację - zmiany nie zawsze oznaczają coś złego. Blake zapewne nie był dobrym kandydatem na wspólnika w oczach Biondi, w końcu nie znał branży pogrzebowej tak dobrze jak ona, ale może ta za wcześnie go oceniła? W końcu Sisi nie wiedziała co dokładnie ich łączy.
Lub dzieli.
- Co jeśli rodzinie zmarłego nie spodoba się makijaż bądź uczesanie? - trochę się wciela jej w słowo, bo Saoirse zdawała sobie sprawę z tego, że owszem, zmarli są "łatwi w obsłudze", ale za każdym zmarłym są bardzo żywi bliscy, którym przecież może się coś nie spodobać. A chyba przecież widzą ciało przed pogrzebem, przecież mozna przyjść się pożegnać i takie inne.
Hughes nie od razu odpowiedziała na zadane przez Biondi pytanie, ale nie znaczyło to, że nie chciała spróbować udzielić poprawnej odpowiedzi. Próbowała postawić się w tej sytuacji - zwłaszcza, że wkrótce miała zacząć pracę w tym miejscu, gdzie będzie miała doczynienia właśnie z ludźmi żywymi, którzy mogą być w różnym stanie emocjonalnym - ale w pierwszej chwili podeszła do tego nieco zbyt chłodno. Pomyślała o przedstawieniu oferty SFH, ale kto z żałobników chce słyszeć "wyuczone" formułki? I właśnie jak wyobrażała sobie te scenkę, doszło to do niej! Przede wszystkim potrzeba zrozumienia, empatii oraz excellent communication skills.
- Przede wszystkim, do każdego trzeba podejść indywidualnie,. - zaczęła, ale właściwie - czy Virgie nie zadała tego pytania retorycznie? - Okazać zrozumienie, wysłuchać, może spytać o wolę zmarłego? - tu już nie była taka pewna, spojrzała więc na Blake'a, jakby szukając jakiegoś wsparcia, bo może się myliła? Jeez, przez chwilę widziała w Virgie swoją nauczycielkę z liceum, która lubiła zadawać podchwytliwe pytania.
- I tak, Blake, ludzie wrzucają różne rzeczy na Instagram. Są nawet konta firm, które sprzątają miejsca zbrodni, pokazują filmiki bądź zdjęcia sprzed i po. - uniosła brwi i zrobiła minę, jakby chciała mu niemo przekazać "tak, masz sporo do nadrobienia, Instagram to nie tylko fajne dupy". Czy załapał aluzje? Tego nie wiedziała, ale teraz z social media można było się czegoś nauczyć, nie tak jak kiedyś.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie chciał, by Saoirse czuła się niekomfortowo przez to, że jego kontakt z córką współwłaściciela wyglądał (niestety) tak, a nie inaczej. Dodatkowo niefartem (dla niego) było to, że - jak się okazało - kobiety się znały i najwyraźniej lubiły, zatem Blake domyślał się, że i położenie Hughes jeszcze bardziej zakrawało o niezręczność. Sam pewnie na jej miejscu nie chciałby się mieszać w takie zagrywki, i wolał zachować neutralne stanowisko. I bynajmniej nie bawiłby się w mediatora, bo ci często dostają rykoszetem. Poza tym - to jej pierwszy dzień, więc tym bardziej człowiek nie chce podpaść na starcie, ani nie można od niego wymagać za wiele.
- Staram się to robić - powiedział, zwracając się do Virgie. - Pomimo przeciwności i utrudnień - dodał ciszej spoglądając gdzieś w bok, a potem odchrząknął. Może nawet żadna z nich tego nie słyszała, bo szedł wolnym krokiem za nimi. Wolałby odwiedzić jej pracownię, bo zajebiście mocno chciało mu się palić, a dłoń automatycznie sięgnęła do kieszeni, gdzie znajdowała się paczka fajek z zapalniczką w środku.
- No właśnie... Miałaś kiedyś jakieś zażalenia w związku z tym? - zapytał, niby ot tak, podłapując temat od Sao. Trochę było w tym złośliwości, choć akurat słyszał wiele pochwał odnośnie pracy blondynki, zatem spodziewał się, że tu pewnie spudłuje. Z drugiej strony - bardziej zależało mu na jej profesjonalizmie, niżeli trafności swojego drobnego przytyku.
- Filmiki ze sprzątania miejsca zbrodni wydają się ciekawszym kontentem, niż ten, z balsamowaniem zwłok - stwierdził, nawet jeżeli mogło to źle brzmieć; w końcu rzekomo dokonał potrójnego zabójstwa, w co (chyba) nadal wierzyła Vi, a on nie miał zamiaru mówić, że nie zrobił tego, ani jej przekonywać. Został uniewinniony, to powinno wystarczyć.
- Co takiego? - zagaił w kwestii najważniejszych punktów obsługi klienta. - Ci moi, niby są sztywni, a nie narzekają, jak wiozę ich trochę szybciej. Wydaje mi się, że nie są za wymagający. - Wzruszył ramionami i oparł się bokiem o futrynę. Szybko też wzruszył ramionami, doskonale zdając sobie sprawę, że jego klienci nie mogli narzekać, przecież byli martwi.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Virginia jakoś nie widziała tych starań. Widziała człowieka, który gadał jej o robieniu nadgodzin, jakby to miał być jakiś przytyk i wysyłał do sprzątania "bo miała za dużo czasu", wyraźnie nie rozumiejąc tego, że jej praca na tym polegała, że pojawiała się wtedy, kiedy była potrzebna. Żadnych stałych godzin, żadnych robótek dorywczych w międzyczasie, jeśli miała nie rzucić ich w połowie, kiedy przyjdzie ważniejsze zadanie.
Widziała tylko dupka, który myślał, że wprowadzi swoje zasady, myślał, że może zamienić to miejsce w swoje, skoro nie miał do tego prawa.
Parsknęła więc tylko rozbawiona, te jego starania wyraźnie odbierając jako mało śmieszny żart.
I skupiła się na Sao.
Zerknęła tylko z ukosa na Blake'a, kiedy wspomniał o tych zażaleniach, a potem wzniosła oczy do nieba.
- Rzadko. ale wtedy najzwyczajniej w świecie wprowadzam poprawki. Ale zwykle chcą żeby wyglądali jak najbardziej "naturalnie" i "żywo". Więc nie ma problemu. - wzruszyła ramionami, a potem pokręciła głową na zgadywanki znajomej, podczas gdy Blake własnie po raz kolejny pokazywał, jak bardzo wcale nie chciał poznać tej pracy, robiąc sobie z niej żarty.
Normalnie doceniłaby ten żart.
Ale nie w ustach tego dupka.
- Właśnie nie. Wejdą ci na głowę. Żadnej empatii, wspierania, możesz nawet subtelnie urywać niepotrzebne potoki słów, byle żeby nie uznali cię za przyjaciółkę albo psychologa. Niektórzy będą krzyczeć o byle gówno. Ale wszyscy potrzebują po prostu kogoś, kto codziennie ma do czynienia z tragediami, które oni przeżywają rzadko, i kto traktuje je normalnie. Jakby to nie było nic strasznego. Po prostu profesjonalnie. Jakby nic wielkiego się nie stało. Ciężko jest tylko nieprzesadzić w drugą stronę. Podoba ci się kaplica?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Doskonale rozumiała kwestie z naturalnym wyglądem. Każdy przecież chce zapamiętać zmarłego jak najlepiej, bez plam, przebarwień i innych zmian spowodowanych przez śmierć. Pokiwała więc tylko głową, jednocześnie bardziej doceniając jej pracę. Jakoś nagle zdała sobie sprawę, jak ważny zawód uprawiała Virgie. Jednocześnie obserwowała tę dwójkę, zastanawiając się ile czasu minie aż ta dwójka się zabije. Oczywiście okłamałaby samą siebie, gdyby powiedziała, że nie jest ciekawa historii tej dwójki i dlaczego Virginia uważa Blake'a za winnego śmierci trzech osób, ale to pytanie zostawi na…kiedyś tam.
- W sumie content pogrzebowy też nie jest zły. Mam wrażenie, że niektórym pomaga oswoić się ze śmiercią. - powiedziala.lekjo zamyślona, ale bynajmniej nie myślała teraz o Ivory. Co prawda Saoirse bardzo przeżyła śmierć siostry - tak bardzo, że większość wspomnień z tamtego okresu wyparła że swojej świadomości - ale ogólnie tematyka nie była jej straszna. Może była to zasługa Instagrama, a może po prostu…dorosła? Jeśli można to tak powiedzieć.
Wracając do Virgie (bo chyba trochę nie po kolei poszłam), zdziwiło to Hughes. Każdy zawsze mówi, se w tej pracy potrzeba jednocześnie grubej skóry i miękkiego serca, opisy stanowiska, które za chwilę obierze blondynka, też wypisywały te punkty, które wymieniła. Ale może Virgie miała rację? W końcu była w tym biznesie nie od wczoraj, stwierdziła więc, że w tej kwestii jej zaufa.
- Jest w porządku. - powiedziała rozglądając się, zatrzymała jednak wzrok na twarzy koleżanki i uniosła nieco kąciki ust - Ale jeśli mam być szczera, kaplica jak kaplica. Nic szczególnego, wszystkie są do siebie podobne. - wzruszyła ramionami, opierając jedna dłoń na swojej talii.
- Czy Serenity jest… - zrobiła krótka pauzę zastanawiając się nad doborem słów - …popularnym wyborem? - chciała wiedzieć ile mniej więcej pogrzebów miesięcznie jest organizowanych właśnie tutaj, bo przyszła tutaj przecież po to by faktycznie pracować. A im mniej klientów tym większa szansa na bankructwo i zamknięcie biznesu, a Sisi nie mogła sobie pozwolić na to, by znowu zostać bez pracy.

autor

Zablokowany

Wróć do „Gry”