WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Claribel & Vivian

ODPOWIEDZ
Obudźcie mnie kiedy to się skończy
Awatar użytkownika
29
170

asystentka

Covington Constructions

sunset hill

Post

Pierwszy wolny wieczór od ostatnich paru miesięcy był jak zbawienie i zarazem mordęga. Przyzwyczajona do ciągłej pracy Liberto nie potrafiła odnaleźć się w chwilowej nowej rzeczywistości, która przyszła znienacka wraz z stanowczą wiadomością od szefa, że dziś nie będzie potrzebna. Zaskoczył ją, więc podziękowała, ale z drugiej strony czy powinna być wdzięczna zważając na to, że wolne jej się należało? Przecież zasuwała jak wół. Była dostępna przez dwadzieścia cztery godziny w każdy dzień tygodnia, w święta i podczas swej choroby. Sądziła, że nawet gdyby miała operację, to musiałaby pracować a najlepiej jakby godzinę po zabiegu od razu pojawiła się w robocie. Była na każde zawołanie, więc nie – podziękowała za wolne się nie należały, ale już po ptakach. Zrobiła to, przez lata nauczona irracjonalnej wdzięczności dla swych oprawców. Nathaniel taki nie był. Po prostu należał do wymagających szefów, a jednak przez swą surowość przypominał typowego męskiego dominatora.
Tak bardzo zdominował w życiu Vivian, że teraz gdy zderzyła się z wolnym czasem – nie wiedziała co z nim zrobić.
Poszła na zakupy, manicure, do kawiarni, księgarni i znalazła książkę kucharską, z której postanowiła przygotować kolację. Tylko sobie, bo tego wieczoru właścicielki domu miało nie być, zaś jej córka nocowała u koleżanki.
To też był wyjątek – bycie samej w domu. W praktycznie obcym miejscu, bo mieszkała w nim zaledwie od dwóch tygodni z czego większość spędziła poza czterema ścianami. Nawet nie zdążyła się rozpakować, ale z drugiej strony nie planowała zostawać u Hannigan dłużej niż do „znalezienia nowego mieszkania”. Z tego poprzedniego dostała niespodziewaną eksmisję, bo nowa panienka właściciela potrzebowała dachu nad głową. Vivian kopnięto w dupę, która potem niespodziewanie została przyjęta przez byłą pracodawczynię i tak oto wylądowała w jej kuchni w luźnym t-shircie i samych figach.
Skoro była sama to zamierzała czuć się na tyle swobodnie na ile się dało. Chodzenie w bieliźnie to pierwszy krok ku temu.
Dwa psy (bo doczytałam, że Claribel takowe ma) towarzyszące jej w kuchni udawały, że wcale nie polują na kawałek mięsa, który może jakimś cudem spadnie na podłogę i nic sobie nie robią z jej pląsów urządzanych przed patelnią.
Pomimo wielu przepisów wybrała ten prostszy i łatwy, bo obawiała się, że i tak schrzani sprawę. Gotować uczyła się sama, ale nadal wiele jej brakowało, więc makaron z kurczakiem i warzywami w sosie śmietanowo-ziołowym był na jej poziomie.
Nucąc pod nosem spróbowała kurczaka jednocześnie gibając biodrami w rytm „These boots are made for walkin” Nancy Sinatry lecącej w tle.
- Chyba nadal czegoś brakuje – stwierdziła sama przed sobą i popatrzyła na psy, jakby oczekiwała od nich oceny unoszącego się wokoło zapachu. To właśnie wtedy, kiedy odwróciła głowę zauważyła, że czworonogów nie ma na tym samym miejscu. Witały się ze swą panią, której przyjścia Vivian nie dosłyszała. Była lekko zaskoczona, ale nie speszona. Nie zastanawiała się też, ile czasu Claribel była już w domu. Bardziej ciekawiło ją co innego.
- Co to za szybki powrót? – Zmarszczyła brwi odkładając łyżkę na blat obok płytki i uważniej przyjrzała się kobiecie, której nie widziała przed wyjściem na randkę. Musiały się minąć. – Nie wierzę. Czy to naprawdę moja była szefowa? – Odstawiła się fest robiąc na Liberto spore wrażenie. – Wezwijcie eko patrol. Grasuje tu kocica. – Raz jeszcze zlustrowała Claribel wzrokiem i posłała jej wesoły uśmiech. – Nie wierzę, że randka się nie udała. Gdybym była na miejscu tego typka, to za żadne skarby bym cię nie wypuściła. – Słodziła, ale Vivian należała do tych osób, które dosadnie komplementowały czyjś wygląd. Teraz nieco swobodniej w porównaniu z czasami, kiedy pracowała dla prawniczki. Wtedy nie mogła mówić, że ma boski tyłeczek.
- Robię kolację. Dołączysz się? - Pytanie może i głupie, ale od kiedy mieszkały razem, to ani razu wspólnie nie jadały (wciąż - głównie - się mijały). Nie była też pewna, czy Clari miała ochotę na towarzystwo, więc jeśli odmówi to Vivian zabierze jedzenie i schowa się w swoim pokoju. W końcu dom należał do Hannigan; to ona miała prawo panoszyć się dookoła a nie Liberto, która była co najwyżej (ładnym) dodatkiem.

claribel hannigan

autor

Sechmet

ODPOWIEDZ

Wróć do „55”