WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

tears under my makeup, your lips will stay shut
Awatar użytkownika
23
169

sekretarka

w kancelarii

belltown

Post

15.

Szczęście to przedziwny stan, i choć nie można powiedzieć, aby wcześniej Indiana nie była szczęśliwa, lub aby czegoś w jej życiu brakowało - bo przecież miała kochającą rodzinę i wspaniałych przyjaciół, dzięki którym nie czuła się samotna - to w ostatnich dniach, za sprawą jednego człowieka, odczuwała to szczęście szczególnie intensywnie. Tak intensywnie, że momentami ją to przerażało; że stojąc rano przed lustrem w łazience dosłownie płakała i jednocześnie śmiała się sama do siebie, nie będąc w stanie pomieścić tych wszystkich emocji w swoim jednym, drobnym ciele, i mogła jedynie cieszyć się, że Connor jej wtedy nie widział, bo bez wątpienia uznałby ją za skończoną wariatkę. I może słusznie - to bezmyślne szczęście bowiem całkowicie odbierało jej rozum, czyniąc ją pewnie najgłupszą dziewczyną w całym stanie, kiedy przerzucając w pracy tony dokumentów, nie umiała skupić się na niczym innym niż bujanie w obłokach i rozmyślanie o Connorze oraz o tym, kiedy znowu go zobaczy. I ratowało ją chyba tylko to, że wiele rzeczy i tak wykonywała automatycznie (stanie przy kserokopiarce nie było aż tak skomplikowaną czynnością) i nie zdarzyło jej się jeszcze popełnić żadnego większego błędu, jaki kosztowałby ją pracę w kancelarii, bo chociaż mówi się, że to nie pieniądze są w życiu najważniejsze, to jednak - na samej miłości również trudno byłoby przeżyć. Zwłaszcza że w tym przypadku miłość to zdecydowanie zbyt duże słowo, ale tym akurat Indy nie zaprzątała sobie głowy. Nie wiedziała, jak nazwać to, co czuła względem Brewstera - silnym zadurzeniem? - dlatego tym bardziej nie próbowała nawet odgadnąć, co takiego on czuł do niej. Na ten moment to nie miało większego znaczenia, dopóki było im ze sobą po prostu dobrze. A było. Było cudownie, kiedy budziła się obok niego o poranku, choć pod wieloma względami te poranki w jego towarzystwie były znacznie trudniejsze niż te bez niego - bo trudniej było zwlec się z łóżka i trudniej było zmusić się do wyjścia do pracy, kiedy jedynym, na co miała ochotę, było pozostanie w jego bezpiecznych ramionach. Ale tym lepiej smakował później każdy pocałunek, po tych kilku godzinach rozłąki, jakiej Indy i tak nie była w stanie wytrzymać, niejednokrotnie dopominając się o uwagę bruneta choćby krótkimi wiadomościami. Z drugiej jednak strony, nie chciała wyjść na taką, która wiecznie potrzebuje jego atencji; rozumiała więc to, że Connor miał też swoje sprawy i zajęcia, którymi niekoniecznie musiał się z nią dzielić, tak samo jak i ona miała swoich przyjaciół, którym również musiała niekiedy poświęcić trochę czasu. A raczej: nie musiała, ale chciała. Dzisiejszy wieczór miał jednak w całości należeć tylko do niej i Connora, nawet jeśli tym razem nie zaplanowali żadnego wyjścia - a ponieważ Indy nadal nie doczekała się od mężczyzny zaproszenia na randkę, choćby tę najbanalniejszą, jaką byłaby kolacja w restauracji, to pozostało im zjeść tę kolację w domu (zakupioną na wynos, bo mimo iż Indy starała się w tej relacji dawać jak najwięcej z siebie, to przygotowanie domowego posiłku wciąż wykraczało poza jej kompetencje), spędzając przy tym trochę czasu tylko we dwoje. I choć mogła przy tym postarać się, aby wyglądać dla niego ładniej, to - może właśnie celowo tego nie zrobiła, aby wysłać mu sygnał, że jeśli chciał ją zobaczyć w seksownej sukience, to musiał ją najpierw zaprosić w jakieś równie ładne miejsce? A może po prostu zbyt mocno lubiła podkradać i nosić jego bluzy, aby rezygnować z tego przywileju. Choć i tak zdecydowanie wolała przytulać się do Connora, aniżeli tylko otulać się jego ciepłą bluzą. Kiedy więc z przedpokoju doszedł ją dźwięk otwieranych kluczem drzwi, Indy, zniecierpliwiona, a przede wszystkim stęskniona za swoim mężczyzną, skierowała tam swoje kroki, by, wraz z rozszczekanym radośnie psem, przywitać bruneta od samego progu. - Cześć - podeszła do niego z uśmiechem, a następnie wspiąwszy się na paluszki, zarzuciła ręce na jego szyję i przylgnęła do jego ciała, niebaczna na to, iż materiał bluzy, którą miała na sobie, podsunął się w ten sposób ku górze, odsłaniając częściowo jej majteczki, będące jedynym, co - prócz białych skarpetek za kostkę, bo niestety Indy była jedną z tych dziewczyn o wiecznie lodowatych stopach i dłoniach - miała aktualnie na sobie. Dosięgając tym samym ust Connora, wpiła się w nie w soczystym pocałunku, a czując po chwili męską dłoń na swoim pośladku, Halsworth poczytała to jako zaproszenie ku temu, by bez uprzedzenia, choć odrywając się na moment od jego warg, odbić stopami od podłogi i wskoczyć na wyższego od niej bruneta, oplatając go w pasie nóżkami. W najmniejszym stopniu nawet nieprzejęta tym, że Brewster jedną dłoń miał zajętą torbami z jedzeniem, które miał kupić po drodze do domu - i przekonana, że i tak był na tyle duży i silny, aby bez problemu przytrzymać ją choćby i jedną, wolną ręką - uwiesiła się na nim, niczym koala na drzewie i na powrót przywarła do jego ust swoimi, jeszcze śmielej smakując jego warg, od których oderwała się dopiero po dłuższej chwili, z uśmiechem błądząc przez moment cielęcym wzrokiem po jego twarzy. Czasem doprawdy nie dowierzała w to, jaki był piękny - a ona mogła go całować, przytulać i dotykać, kiedy tylko chciała. - Długo cię nie było... - nie omieszkała mu jednak wypomnieć, nachylając się następnie do jego ucha, którego płatek trąciła lekko swoim nosem. - Będziesz musiał mi wynagrodzić to czekanie, bo strasznie się za tobą stęskniłam - mruknęła, w dalszym ciągu wisząc na mężczyźnie i najwidoczniej wcale nie zamierzając wracać na ziemię stawać z powrotem na podłodze, gdy zerknęła jednak zaraz na torbę w jego dłoni. - I zgłodniałam. Co dobrego przyniosłeś?

autor

life is short and it is here to be lived
Awatar użytkownika
33
189

właściciel siłowni

seattle boxing gym

belltown

Post

12. Wydawało mu się, że naprawdę był szczęśliwy – że po tym, co już życie zapisało na jego kartach, po tych istotnie złych i trudnych doświadczeniach, wreszcie tutaj w Seattle odnalazł spokój i – no właśnie, to pozorne szczęście. Tyle, że on już od dawna nie wiedział czym właściwie to szczęście jest i czym się objawia, więc trudno było mu wprost powiedzieć, że to właśnie odczuwał. Na pewno jednak było lepiej niż wcześniej, więc chyba mógł ocenić te zmiany na plus. Miał przecież rodzinę, która stawała za nim murem nawet wtedy, gdy sam się temu sprzeciwiał, miał wielu przyjaciół, których również traktował jak rodzinę, prowadził ciekawe i udane interesy – można więc powiedzieć, że miał już wszystko czego mógłby do życia potrzebować, ale… okazuje się, że wystarczyło, aby pojawiła się jedna osoba, która uzmysłowiła mu jak bardzo się mylił. Dużo młodsza, beztroska, najpewniej dużo bardziej niedoświadczona niż on sam, ale przy tym tak cholernie intrygująca, zabawna i piękna, żeby nie powiedzieć cholernie seksowna, bo przecież i tak z uwagi na to również nieustannie tracił dla niej głowę i nie potrafił utrzymać rąk przy sobie. Nagle stała się wszystkim czego Brewster potrzebował do tego, by spojrzeć na życie z zupełnie innej perspektywy – to dzięki niej oraz dla niej samej, wyszedł z własnej strefy komfortu i porzucił bezpieczną, kawalerską samotnię, pragnąc nagle zasmakować czegoś innego. Czegoś nowego, czego od bardzo już dawna nie praktykował. Musiała mu więc wybaczyć to, że nie we wszystkim sprawdzał się idealnie – że może nie bywał romantyczny, nie zapraszał jej na randki i nie obsypywał prezentami: póki co musiało jej wystarczyć to, iż po prostu był cały tylko jej. Bo to już dla niego był ogromny krok do przodu. Najpewniej jednak i na te drobne gesty przyjdzie pora, gdy wreszcie pojmie, że kobieta – jego kobieta – tego również wymagała i potrzebowała, a on sam nie mógł uznawać tych gestów za coś, co oznaczałoby słabość. Chciał, żeby Indiana była szczęśliwa i jeżeli te drobne gesty miałyby ją uszczęśliwiać, to chyba mógłby się na nie zdecydować. Tyle, że dopiero dochodził do takich wniosków, więc musiał się nauczyć był jej partnerem i facetem, na jakiego z pewnością zasługiwała. Bo on od niej dostał już doprawdy wiele, może nawet więcej niż powinien, zważywszy na to jak ją traktował i co przez niego przeszła, ale odkąd przełamali ostatnią barierę i powiedzieli wprost o tym czego pragną, nagle poczuł niewiarygodną ulgę i – no właśnie, to szczęście, o którym nie miał pojęcia. Więc jeżeli teraz ktoś zapytałby go o to, czy jest szczęśliwy, z pełnym przekonaniem odpadły, że – tak. I naprawdę chciał, by w taki właśnie sposób to szczęście objawiało się zawsze – bo chciał tracić dla niej głowę, chciał się zatracać w tej relacji, poznawać ją lepiej i chłonąć każdą chwilę, którą mógł z nią spędzić. Ciemnowłosa najpewniej nieświadomie odrobinę go od siebie uzależniała – sam przyłapywał się za tym, że za nią tęsknił, dlatego nawet w ciągu dnia chętnie wymieniał z nią niepozorne wiadomości, by utrzymać kontakt. Niemniej ciągle chciał więcej i pierwszy raz od bardzo dawna tak chętnie wracał do mieszkania, wiedząc, że Indy tam na niego czekała – nagle zrozumiał to, jak miło było wracać do kogoś, a nie do pustych czterech ścian. I można pokusić się o stwierdzenie, że nigdy wcześniej nie spędzał tyle czasu w domu, co teraz – od momentu, w którym dali sobie szansę na coś więcej. Więc rzeczywiście to szczęście było ogłupiające, bo i on sam chwilami nie mógł skupić się na niczym innym i chociaż momentami go to nawet przerażało, to i tak wystarczyło jedno wspomnienie Indiany, by to wszystko odchodziło w niepamięć i znowu ogarniał go spokój. Dlatego dzisiaj, po całym dniu spędzonym w pracy tym chętniej wracał do mieszkania – do niej. Bo tęsknił za nią przez cały dzień i zaczynał szczerze nie lubić tego, iż musieli się rozstawać na tak długo, chociaż doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że mieli swoje sprawy i swoje życia, których nie mogli sobie całkowicie podporządkowywać. Poza tym czas spędzony osobno doskonale wpływał na to poczucie tęsknoty, które potem objawiało się tym bardziej intensywnym powitaniem, które szczerze uwielbiał. Obiecał jej jednak, że postara się dziś wrócić wcześniej, bo mieli ten wieczór spędzić wspólnie – obiecał również, że tym razem nie będzie już odbierał telefonów i nie będzie skupiał się na niczym i na nikim innym, tylko na niej. Niestety zdarzało się często, że „praca” – ta mniej nielegalna, dopadała go również wieczorami, gdy był już w domu, a wówczas nie mógł tak po prostu sobie jej zignorować, ale na ten jeden moment mógł to zrobić. Wracając więc z salonu tatuażu wstąpił do jednej ze swoich ulubionych knajpek po jedzenie indyjskie, które szczerze uwielbiał i często po nie sięgał, bo przecież gotowanie zdecydowanie nie wchodził w zakres jego pasji czy umiejętności. Nie wiedział właściwie czy Indiana też za nią przepadała i czy w ogóle miała okazję tej kuchni próbować, ale w razie czego zawsze mogli wówczas zamówić coś innego, a postanowił zaprezentować jej swoje ulubione potrawy. Gdy więc po kolejnych piętnastu minutach udało mu się przebić przez miasto i dotrzeć do mieszkania, już od progu przywitało radosne szczekanie psa, a gdy już zamknął za sobą drzwi najpierw dostrzegł samego czworonoga, który merdał wesoło ogonkiem, a już po dosłownie kilku sekundach jego wzrok spoczął na Indianie. Kąciki jego ust drgnęły w pełnym zadowolenia uśmiechu, gdy mimowolnie zmierzył ciemnowłosą wzrokiem – i bynajmniej nie żałował, iż nie miała na sobie żadnej drogiej kreacji, bo z pewnością w samej jego bluzie wyglądała cholernie seksownie. – Cześć – mruknął, nie spuszczając jeszcze chwilowo wzroku z jej kuszących długich nóg, które miał teraz całkowicie odkryte za sprawą bluzy, który sięgała jej zaledwie do połowy ud. W końcu jednak uśmiechnął się szerzej, gdy Indy do niego podeszła i gdy tylko wspięła się na palce, zarzucając mu ręce na szyje, automatycznie objął ją wolną ręką w pasie i chętnie oddał pocałunek, który mu sprezentowała. Nigdy nie był typem domatora i – żył przekonaniem, że woli życie singla, ale odkąd czekały na niego w domu takie powitania, zaczynał zdecydowanie lubić tą nową rzeczywistość. Pogłębił po chwili pocałunek, pozwalając, by jego niesforna dłoń, jakże zachęcona przez podwinięty materiał bluzy, który odsłonił jej kuszące majteczki, zsunęła się po chwili po jej plecach w dół, aż na jej krągły pośladek, który ścisnął nieco mocniej, tym śmielej napierając na jej wargi. Nim się jednak zorientował, ciemnowłosa oderwała się od jego warg i bez uprzedzenia wskoczyła na niego, co skwitował jedynie śmiechem, jednakże obejmując ją na tyle na ile mógł i asekurując przed ewentualnym upadkiem. Niemniej ona sama trzymała się go za równo rękami, jak i nogami tak mocno, że on sam nie musiał wkładać w to więcej wysiłku, a sam jej ciężar, nie był dla niego właściwie żadnym ciężarem, także nie przeszkadzało mu nawet to, że w jednej dłoni trzymał dwie papierowe torby z jedzeniem. Kolejny raz więc śmiało oddał pocałunek, dosłownie nie mogąc się nią nasycić, podobnie chyba jak ona nim, tym bardziej jej pragnąc, gdy była tak słodka i rozkoszna w swoich poczynaniach. Gdy w końcu jednak się od siebie oderwali, odetchnął cicho i skupił wzrok na jej dużych oczach. – Wiem, wybacz, miałem wrócić godzinę wcześniej – zaczął, mimo wszystko ze skruchą w głosie, gdy jego nozdrza owiał przyjemny zapach jej perfum, a płatek ucha trącił jej mały nosek, podczas gdy on sam bez trudu ruszył z miejsca w kierunku kuchni, bynajmniej nie wypuszczając jej ze swoich objęć – Ale musiałem zostać trochę dłużej w salonie – wyjaśnił, bo wspominał jej rano, że popołudnie spędza w salonie tatuażu, dlatego dzisiaj miało go nie być dłużej, ale nie sądził, że znowu sesja mu się przeciągnie. Gdy wszedł już do kuchni, odstawił najpierw na blat torby z jedzeniem, a potem tuż obok posadził na nim ciemnowłosą, nadal jednak zajmując miejsce pomiędzy jej seksownymi nóżkami (tam najbardziej lubił spędzać czas, zdecydowanie), ale i ona sama nie pozwoliła mu się odsunąć, ciągle go nimi obejmując. – Nagle wszyscy pragną się tatuować i to bynajmniej nie drobnymi tatuażami. A większy tatuaż wymaga czasu i precyzji, więc nie mogłem odprawić klientki, nie kończąc tego co na dziś zaplanowaliśmy – wyjaśnił, przesuwając opuszkami palców po jej nagich udach, zbliżając raz jeszcze twarz do tej jej – Z pewnością Ci to wynagrodzę… tym bardziej, jeżeli chodzisz tak ubrana – mruknął wprost w jej rozchylone wargi – Już mam ochotę je z Ciebie zerwać – dodał wyraźnie obniżonym tonem głosu, mając na myśli oczywiście te kuse majteczki, o której właśnie zahaczył zaczepnie palcami. Nie mogąc się więc powstrzymać, wpił się ponownie w jej słodkie usta, niemal przejmując je na własność, całując ją mocno i zachłannie, zaciskając palce na jej udach. Oderwał się od niej doprawdy niechętnie i uśmiechnął się, sięgając dłonią do jej buźki, z której najpierw zgarnął jej ciemne włosy, a potem przesunął kciukiem po dolnej wardze. – Ale jedzenie najlepsze jest jednak świeże. A dzisiaj kuchnia indyjska, próbowałaś kiedyś? Uwielbiam ich jedzenie, jest co prawda dość ostre, ale naprawdę pyszne. Jeżeli nie przypadnie Ci do gustu, to zawsze możemy zamówić coś innego.

autor

Connor

tears under my makeup, your lips will stay shut
Awatar użytkownika
23
169

sekretarka

w kancelarii

belltown

Post

Trudno powiedzieć, czy Indiana rzeczywiście oczekiwała od Connora jakichkolwiek romantycznych gestów - była wszak świadoma tego, z jakim mężczyzną miała do czynienia, o co zresztą on sam skrzętnie zadbał, zanim w ogóle pozwolili swojej znajomości jakkolwiek się rozwinąć, uświadamiając jej, iż dawanie kobiecie kwiatków czy rozpieszczanie jej w inny sposób, powszechnie uchodzący za definicję przesłodzonego romantyzmu, nie było czymś, co zwykł praktykować. I Indy wcale tego nie wymagała; nie to było dla niej najważniejsze. Nie miała wygórowanych oczekiwań (co najwyżej nieco dziecinne wyobrażenia), a znacznie bardziej od prezentów czy niespodzianek, ceniła po prostu jego obecność i towarzystwo. To, że był dla niej dobry, że się o nią troszczył i że mogła czuć się przy nim bezpiecznie. Poza tym - oboje w jakimś sensie dopiero uczyli się funkcjonowania w związku i Halsworth rozumiała to, że pewne rzeczy wymagały czasu i że dążyć do nich należało małymi krokami. A ona wcale nie zamierzała niczego poganiać: obecny stan rzeczy oraz tempo, w jakim rozwijała się ich relacja, w zupełności jej odpowiadały, i randki czy kwiatki nie były tu do niczego potrzebne. Co nie oznaczało jednak, że nie byłoby jej po prostu miło, gdyby Connor wyszedł z taką inicjatywą i zdecydował się nawet w ten najprostszy sposób pokazać, że mu na niej zależało. Gdyby się o nią postarał, zwłaszcza że nigdy właściwie nie musiał tego robić. Z drugiej jednak strony - dlaczego to on miałby się starać? Byli wszak w tym wszystkim razem - i byli w tym równie nowi - a Indy nie posiadała żadnej pewności, czy po jej stronie również czegoś nie brakowało, czy nie dawała z siebie zbyt mało - lub zbyt dużo. Pewne środki były jednak uniwersalne, i choć koniec końców Halsworth nie chciała być jedynie dziewczyną, jaka czekałaby na niego w domu, to kiedy już tak było, nie pozostawało jej chyba nic innego, jak uczynić te jego powroty możliwie jak najprzyjemniejszymi. Co wcale nie było takie trudne, gdy sama szczerze cieszyła się na jego widok i już od progu wprost nie mogła oderwać od niego rączek. Nie miała zatem pretensji o to, że musiał zostać dłużej w pracy - po prostu pragnęła spędzać z nim każdą minutę, jaką mogli razem spędzać. I mając go już wreszcie tylko dla siebie, z całą pewnością nie zamierzała go wypuszczać aż do jutra. Zadowolona pochwyciła się zatem Brewstera jeszcze mocniej, kiedy ruszył wraz z nią na rękach do kuchni, i dopiero tam pozwoliła posadzić się na blacie, ani na moment nie wypuszczając go jednak spomiędzy swoich nóżek, którymi w dalszym ciągu obejmowała go teraz gdzieś na wysokości bioder. - Chyba im pozazdroszczę i też w końcu zdecyduję się na jakiś tatuaż. Tylko muszę pamiętać, żeby umówić się z wyprzedzeniem, skoro jesteś tam taki rozchwytywany - zauważyła, obejmując go wciąż rękami za szyję i drażniąc delikatnie paznokciami skórę na jego karku. Wprawdzie jej plan zrobienia sobie tatuażu był jednym z tych, jakie pojawiały się w jej główce wielokrotnie i równie szybko znikały, nie doczekawszy się realizacji, ale gdyby istotnie miała się w końcu na jakiś zdecydować, to nie ulegało wątpliwości, że tylko Connorowi pozwoliłaby wykonać ów malunek na jej skórze. Nawet jeśli poczuła lekkie ukłucie zazdrości na myśl o tych wszystkich klientkach, które tatuował, a tym samym dotykał, zapewne również w miejscach, w jakie w normalnych okolicznościach nawet on nie zapuszczałby się po pięciu minutach znajomości. Ale - rozumiała, że to tylko praca. Nawet jeśli sam Connor nazywał to, o ile dobrze pamiętała, pasją, nie pracą... Gdy wspomniał jednak o wynagrodzeniu jej oczekiwania, i przesunął w tej samej chwili dłońmi po jej odsłoniętych udach, Indy nie zdołała już powstrzymać uśmiechu, jaki wkradł się na jej usta, gdy przygryzła lekko swoją dolną wargę, wpatrując się nieustannie w jego ciemne oczy. Czując zaś po chwili, jak zaczepił palcami o jej bieliznę, aż nabrała powietrza do płuc, chyba istotnie spodziewając się, że mężczyzna zrealizuje to, na co miał ochotę i... weźmie ją sobie dokładnie tutaj, na tym kuchennym blacie. - Zrób to - szepnęła niemal bezgłośnie w jego usta, czując to przyjemne ciepło, jakie rozpełzło się po jej ciele już samą myślą o zrobieniu tego. Tym chętniej naparła wreszcie na jego wargi swoimi, smakując ich zachłannie, gdy objęła bruneta jeszcze szczelniej, pragnąć czuć go jak najbliżej, i zamruczała cichutko z zadowoleniem, jakie ostatecznie ustąpiło jednak miejsca nutce zawodu, kiedy przyszło jej oderwać się od ust Connora. To się robiło doprawdy żałosne, z jaką łatwością, zaledwie jednym słowem czy gestem, potrafił sprawić, że w ułamku sekundy Indy była gotowa pozwolić mu na wszystko - a nawet go o to wszystko prosić: bez słów, wpatrując się jednak wiernie w jego oczy, gdy bezwiednie złapała jego kciuk między wargi w chwili, jak ten tylko zbliżył się do jej ust, choć w tym geście po jej stronie więcej było chyba z uległości aniżeli prowokacji. To, co usłyszała, jeszcze na parę sekund pozostawiło ją jednak z otwartymi nieświadomie w zdumieniu ustami, zanim przełknęła w końcu ślinę i zaśmiała się pod nosem, trochę zakłopotana tym, jak okazała się łatwa, a trochę rozbawiona nieoczekiwaną zmianą tematu. Nie mogła jednak nie przyznać Connorowi racji: z tych dwóch rzeczy, jakie mieli do wyboru - jedzenie lub seks - to pierwsze traciło na wartości i nie było już tak smaczne po odgrzaniu. Odetchnęła więc, odruchowo unosząc dłoń do swojego zarumienionego policzka, i wracając powoli na ziemię, zerknęła na torby z jedzeniem. - Uwielbiam curry - podjęła niezbyt elokwentnie odnośnie kuchni indyjskiej. - A jeśli to jedzenie smakuje chociaż w połowie tak dobrze, jak pachnie, to na pewno będzie pyszne - uznała, bynajmniej nie zamierzając wybrzydzać, nawet jeśli w istocie nie przepadała za zbyt pikantnymi potrawami, których spożywanie zwyczajnie ją męczyło, zamiast sprawiać przyjemność. Posyłając brunetowi delikatny uśmiech, naparła dłonią na jego tors, by odsunąć go od siebie, po czym zsunęła się z blatu, i lądując stopami na podłodze, obciągnęła bardziej materiał bluzy w dół. - Swoją drogą... jest coś, czego nie lubisz na ostro? - spojrzała na niego z rozbawieniem, pijąc oczywiście nie tylko do jego uwielbienia względem pikantnych dań. Skoro jednak Indy polubiła dzięki niemu inne ostre przyjemności, to może i do jedzenia zdoła się przekonać? Póki co jednak sięgnęła do szafki z talerzami i wyjęła dwa z nich, aby następnie przełożyć na nie jedzenie. Sama zwykle tego nie robiła, kierując się raczej lenistwem oraz niechęcią do zmywania, jakiego łatwiej było uniknąć, jedząc prosto z pudełka, ale tym razem uznała, że z talerzy będzie po prostu ładniej. Na tym jej wylądował zatem ryż z kurczakiem w niesamowicie aromatycznym sosie; z kolei do picia Indy wybrała zwykłą wodę, uznając ją za najodpowiedniejsze towarzystwo pikantnych dań. Z tak przygotowaną kolacją, mogli zatem przenieść się na kanapę w salonie. - Obejrzymy coś? - spytała, ni to proponując, ni sprawdzając, czy Connor miał w ogóle ochotę coś obejrzeć; sięgając po pilot od telewizora, który podała mu, w gruncie rzeczy chyba niezbyt zainteresowana gapieniem się w ekran, skoro ostatecznie usiadła na kanapie bokiem do niego, a przodem do Brewstera (bo znacznie bardziej lubiła patrzeć na niego), wyciągając bezceremonialnie nóżki ponad jego udami, tak, że stopy miała po drugiej stronie jego ciała. Trzymając zaś talerz w jednej ręce, drugą nabrała na widelec porcję jedzenia i skosztowała wreszcie, szczerze zaintrygowana, ale i zwyczajnie głodna, bo istotnie od tych zapachów aż zaczęło jej trochę burczeć w brzuchu. Przeżuwając powoli, mruknęła z aprobatą. - Mmm, pyszne. Chociaż faktycznie... trochę ostre - zawyrokowała, kiwając głową i uśmiechem maskując to, że już od pierwszego kęsa trochę paliło ją w język, gdy uniosła ponownie widelec wraz z porcją ryżu i zerknęła pytająco na bruneta. - Chcesz spróbować?

autor

life is short and it is here to be lived
Awatar użytkownika
33
189

właściciel siłowni

seattle boxing gym

belltown

Post

Nigdy nie miał siebie samego za romantyka – a przynajmniej nie za nadmiernego romantyka, z którego te przesłodzone gesty wylewałyby się strumieniami. Wbrew pozorom Brewster cenił sobie pewnego rodzaju minimalizm i nie lubił przesadzać, ale też prawda jest taka, iż nigdy tak naprawdę nie miał okazji tego zrobić i się o tym przekonać na własnej skórze. Bo ten jeden związek, którego nie wspominał szczególnie dobrze (bo też jednak nie był dla niego aż tak ważny) ani również wszystkie te pozostałe kobiety, z którymi bywał – ale nie był – też nie stanowiły powodu do tego, by mógł i chciał się postarać. By miał okazję zrobić coś więcej i pokazać, że mu zależało, bo… mu nie zależało. Dopiero teraz miał poczucie, że obecność Indiany wpłynęła na jego życie w sposób, którego kompletnie się nie spodziewał – i że ona sama stała się dla niego na tyle ważna, że faktycznie warzył każdy ten kolejny krok i nie chciał zrobić czegoś co mogłoby to zepsuć. Bo spieprzył sprawę już nazbyt wiele razy i miał wrażenie, że każdy kolejny będzie jedynie pogarszał sytuację, a nie miał tak naprawdę pojęcia ile właściwie Indy byłaby w stanie mu wybaczyć. I jak dużo byłaby w stanie znieść, a przecież… miała wiele na sumieniu i bynajmniej jeszcze nie wszystko o nim wiedziała. A niestety, to czego nie wiedziała też nie jawiło się w kolorowych barwach. Musiał się więc liczyć z tym, że pewnego dnia, gdy prawdopodobnie pozna prawdę i zobaczy go takim jaki był: z licznymi ranami i problemami, z którymi nie zawsze sobie radził, może zmienić o nim zdanie; jednak skoro nie uciekła jeszcze od niego teraz, gdy została porwana i bądź co bądź – skrzywdzona, to mógł chyba mieć nadzieję, że nic nie będzie już w stanie zmienić jej nastawienia, o ile nie zrobi tego on sam, dopuszczając się jakiegoś czyny, który ciężko byłoby wybaczać. A fakt był taki, że nagle przestał zwracać uwagę na inne kobiety – owszem, zawsze zerkał i mimowolnie doceniał ich piękno, bo przecież jest tylko i wyłącznie facetem z krwi i kości, niemniej jednak nie patrzył już na nie jak na potencjalny cel. I z żadną z nich nie chciał spędzać czasu, tak jak chciał to robić z Indianą. Więc w tym aspekcie na pewno zaszła w nim niespodziewana, aczkolwiek doprawdy duża zmiana, której chciał się trzymać i równie mocno chciał spróbować co z tego wyjdzie i czy się w tym odnajdzie na dobre. A póki co wszystko jawiło się jako istotnie fascynująca przygoda i nowe doświadczenie, a nawet wspólnie spędzone na kanapie wieczory nie były w stanie go znudzić, bo obok miał właśnie pannę Halsworth. I tym przyjemniejsze były powrotu do eleganckiego mieszkania, odkąd wiedział, że od progu czeka go już takie miłe powitanie i miał szczerą nadzieję, że te powitania nie znudzą także Indiany i że nie zrezygnuje z nich zbyt szybko. – Nie martw się, znajdę dla Ciebie miejsce w grafiku, tak po znajomości – stwierdził z rozbawieniem, trącając jej nos swoim, po czym raz jeszcze złożył na jej ustach krótki pocałunek – Co prawda nie pracuje tam na pełen etat, raczej dorywczo, ale faktycznie mam sporo chętnych, w tym też osoby, które po prostu do mnie wracają, aby dokończyć znacznie większe tatuaże. Ale gdybyś tylko chciała… - kąciki jego ust uniosły się lekko ku górze, na samą myśl o tym, iż mógłby stworzyć jakieś małe arcydzieło na jej pięknej i delikatnej skórze. I zdecydowanie nie pozwoliłoby tego zrobić nikomu innemu, a jednocześnie w jakiś niezrozumiały sposób czułby prawdziwą satysfakcję, gdyby wiedział, że to on sam to zrobił – poniekąd naznaczając w ten sposób jej ciało. Może sam tatuaże kochał, ale bynajmniej nie widziałby Indy w nazbyt dużej ilości – raczej właśnie coś drobnego, delikatnego – tak jak ona sama, może nawet niewidocznego dla osób postronnych, co jedynie dodawałoby smaku. Ale to decyzja należąca już jednak do niej samej, a on jedynie mógłby pomóc jej ją zrealizować. Bo teraz jego myśli już zdecydowanie błądziły gdzieś indziej, gdy ciemnowłosa kusiła go tak niepozornie swoim strojem i możliwościami, które mu dawał. Och, bo wystarczyłoby jedynie pociągnąć za materiał jej bielizny i wówczas… odetchnął aż głęboko, czując to przyjemne mrowienie w całym ciele, bo podniecenie z pewnością budziło się do życia i to na tyle mocno, że faktycznie miałby ochoty wziąć ją na tym blacie. Tu i teraz. Uśmiechnął się z zadowoleniem, słysząc jej proszący niemal szept i skłamałby mówiąc, że nie uwielbiał tego jaka była chętna i gotowa – dokładnie tak samo jak on. Niemal spijał z jej ust każde ciche westchnięcie, jednocześnie chłonąć drżenie jej ciała i to jak słodko napinało się w ekscytacji i oczekiwaniu. Tym trudniej było mu skupić się na jedzeniu, niemniej jednak wypracował przez lata duże pokłady silnej woli, więc ostatecznie potrafił się kontrolować, jeżeli tego chciał. Obecnie – nie chciał, ale jednak mieli przed sobą cały wieczór i całą noc, więc na wszystko przyjdzie czas. – Uwielbiasz testować moją wytrzymałość, co? – mruknął z rozbawieniem, gdy nagle jej kuszące usta objęły jego kciuka, którym sunął niespiesznie po jej wardze. I zdecydowanie on sam odczytywał ten gest jako objaw pewnego rodzaju prowokacji i zachęty, aniżeli uległości. I z całą pewnością mu się to podobało: całokształt tego jaka Indiana stała się w ostatnim czasie pewna siebie, śmiała w tych wszystkich poczynaniach i równie chętna na nowe doświadczenia. Na jego twarzy znowu więc zamajaczył typowy uśmieszek, gdy odczytał z wyrazu jej twarzy lekkie zakłopotanie i zaskoczenie, po czym jednak zbliżył znowu usta do tych jej, ale nie pozwolił się jeszcze pocałować. – Z całą pewnością to zrobię- szepnął, owiewając jej twarz ciepłym oddechem - …ale Ciebie zostawię sobie na deser – dodał z wyraźną obietnicą w głosie, spijając po chwili z jej ust kolejny soczysty pocałunek, jednocześnie wsuwając dłoń w jej ciemne, długie włosy. Oderwawszy się jednak od niej, przeczesał jej ciemne kosmyki i zaczesał je za jej ucho, po czym uśmiechnął się z zadowoleniem i sam zerknął na torby z jedzeniem. – Obiecuje, że smakuje równie dobrze, jak pachnie. To po prostu kwestia przyzwyczajenia do ostrzejszych smaków – zauważył z uśmiechem, pozwalając po chwili lekko się odsunąć, gdy wyczuł jej dłoń na swoim torsie, zrobił jej więc na tyle miejsca, by mogła swobodnie zsunąć się z blatu. Znowu mimowolnie zlustrował ją wzrokiem i nie mógł ukryć uśmiechu, który zwiastował zadowolenie za każdym razem, gdy widział na niej coś swojego – i szczerze lubił, gdy podkradała jego ubrania. Tylko ona mogła wyglądać w nich tak seksownie, nawet jeżeli była to przyduża bluza. Zaraz jednak zareagował śmiechem na jej słowa, a gdy tylko znalazła się znowu przy blacie i wyjęła z szafki dwa talerze, tym samym stojąc do niej przodem, brunet naparł na nią lekko od tył i zbliżył twarz do jej ucha. – Wszystko lubię na ostro – mruknął, bynajmniej nie zawierając w tym stwierdzeniu nieprawdy, po czym oderwał się od niej i skwitował to wszystkim lekkim klapsem w jej seksowny tyłeczek – chociaż ku jego niezadowoleniu, jedynie przez materiał bluzy, co zdecydowanie nie było aż tak przyjemne. – Ale o tym już wiesz… poza tym Ty chyba też polubiłaś pewne ostrzejsze aktywności, więc może i kuchnia przypadnie Ci do gustu – puścił jej oczko, uśmiechając się sugestywnie, po czym wyjął z papierowej torby zapakowane w folię potrawy. Pozwolił ciemnowłosej nałożyć na jeden z nich ryż wraz z sosem, akurat najbardziej pikantną z potraw, a sam wyjął jeszcze specjalne pierożki, chlebki i nieco łagodniejszy sos, dla złagodzenia smaku. Domyślał się, że i tak podzielą się tym jedzeniem, więc nie musieli rozkładać dla siebie wszystkiego po równo. Gdy Indy nalała jeszcze wody do szklanek, wziął od niej tacę i przeniósł wszystko do salonu. Opadł wygodnie na kanapę, po czym sięgnął po drugi z talerzy, następnie opierając się o oparcie, pozwalając tym samym ciemnowłosej przerzucić nóżki ponad jego udami. Kąciki jego ust drgnęły ku górze na ten gest, po czym wziął od niej pilota. – Możemy coś obejrzeć, byle tylko nie komedię romantyczną. Zgaduje, że mecz odpada, sporty walki najpewniej też są mało apetyczne, wiadomości raczej są nudne, więc… będzie film. Mam tutaj wypożyczalnię, więc możesz wybrać gatunek, a ja coś znajdę – zerknął na nią z zainteresowaniem, w momencie, w którym zjadła pierwszy kęs ryżu. Nie dał tego po sobie poznać, ale niemal zaśmiał się w duchu, bez problemu dostrzegając to jak zamaskowała grymas cisnący się na jej usta, gdy tylko poczuła ostrość potrawy. – Chcę – skinął głową z uśmiechem, po czym chętnie zjadł porcję ryżu z jej widelca, ze smakiem delektując się jego ostrością, bo on sam akurat faktycznie był chyba fanatykiem wszystkiego co ostre. I uwielbiał kuchnię indyjską. – Akurat ten ryż jest najostrzejszy. Ale… - odkroił kawałek pierożka z własnego talerza, nabił go na widelec i podsunął pod jej usta - …to będzie lepsze – dodał, obserwując z wyraźną intensywnością to jak te jej cudowne usta pochłonęły potrawę z jego widelca. Niebywałe, że nawet tak prosty i przyziemny gest w jej wykonaniu, mógł rozbudzać jego wyobraźnię. Skwitował to znowu uśmiechem i sam także zjadł drugi kawałek pierożka, zerkając na telewizor, gdzie póki co leciał jakiś nieznany mu program. – Chlebki i ten biały sos także są dość łagodne, więc bierz śmiało – usiadł tak, by ciemnowłosa miała swobodny dostęp do jego talerza – A jeżeli ryż jest za ostry, to nie jedz go specjalnie. Spróbuj wszystkiego co tutaj jest. Ostatecznie… - spojrzał na nią z lekkim rozbawieniem - …schowałem w torbie jeszcze porcję sushi – poklepał jej nóżke, do której miał swobodny dostęp i przesunął po chwili opuszkami palców po całej jej długości. Z pewnością mając Indianę tak blisko, nie mógł utrzymać rąk przy sobie i bynajmniej nie mógł się skupić na jednej czynności, którą było jedzenie czy chociażby oglądanie. Zawsze chciał więcej i zawsze równie chętnie jej dotykał, nie mogąc się powstrzymać. I czasami doprawdy zastanawiał się co z nim zrobiła i jak to możliwe, że miała na niego aż taki wpływ, ale chyba naprawdę… zaczynało mu się to podobać. A właściwie podobało mu się od dawna, ale teraz rzeczywiście to polubił. Tak jak ją całą, podzielając z zadowoleniem jej spojrzenie, które napotkał, gdy tylko znowu przekręcił głowę w jej stronę.

autor

Connor

tears under my makeup, your lips will stay shut
Awatar użytkownika
23
169

sekretarka

w kancelarii

belltown

Post

Szczerze? Indiana sama chyba nie wiedziała, co właściwie sobie myślała, wiążąc się z mężczyzną będącym niemal synonimem niebezpieczeństwa; o którym wiedziała, że prowadził jakieś nielegalne interesy i że w dowolnym momencie jego - lub ją - mogły z tego tytułu czekać nieprzyjemności, jakich przedsmak Halsworth dostała w chwili, gdy za jej pośrednictwem współpracownicy Brewstera postanowili upomnieć się o swoje, uznając ją za idealną kartę przetargową. Za słabość, którą łatwo mogli wykorzystać przeciwko niemu. Niestety nikogo w tej kwestii nie mogła zapytać o radę, skoro obiecała brunetowi, że nie piśnie słówkiem o tym, co wówczas zaszło, a skoro tak, to musiała samodzielnie podjąć tę decyzję w zgodzie z własnym sercem - bo przecież nie rozumem - i podjęła być może najgorszą z możliwych, jeśli wziąć pod uwagę to, jak ta znajomość mogła się potoczyć i zakończyć. Ale z jej perspektywy, owa decyzja była najlepsza i Indy ani przez moment nie żałowała tego, że zamiast uciec - tak, jak leżało to w jej tchórzliwej naturze - postanowiła jednak zaryzykować i postawić wszystko na jedną kartę, licząc na to, ze ta okaże się zwycięska. Nawet jeśli oczywistym wydawało się również to, że wszystkie te sekrety, przed jakimi Connor usiłował ją chronić, nie dadzą tak łatwo o sobie zapomnieć. Ale póki co Indiana istotnie wydawała się nie pamiętać o tym, co było złe, kiedy z Brewsterem było jej tak dobrze. I za nic by z tego nie zrezygnowała, choćby istotnie miało się to okazać niczym więcej jak tylko miłą przygodą pełną beztroskich przyjemności, w jakich zawierała się również wspólna kolacja i filmowy seans na kanapie. Zasiadając jednak w końcu przed telewizorem, Indy nie zdołała powstrzymać teatralnego prychnięcia, będącego reakcją na jego dywagacje odnośnie wyboru programu. - A co to za stereotypowe myślenie? Że niby nie oglądam meczów, ale lubię komedie romantyczne? - żachnęła się z udawanym oburzeniem i pacnęła go dłonią w ramię. - Ale w jednym się zgodzę, też nie mam ochoty oglądać z tobą wiadomości - dodała z rozbawieniem. - Obejrzyjmy coś lekkiego, może być jakaś komedia. Nieromantyczna. Wybierz coś, co lubisz - zawyrokowała ostatecznie ze wzruszeniem ramion, całkiem ciekawa tego, jakie właściwie filmy Connor lubił oglądać lub czy był jakiś, który chciałby jej pokazać. I mogła mu obiecać, że nie zaśnie w połowie - bo szczerze, nie było chyba nic gorszego - chociaż nie mogła ręczyć za to, czy zdoła się skupić na oglądaniu. Dlatego zapewne słusznym było założenie, aby zrezygnować ze wspólnego kibicowania - od tego Brewster miał kolegów, a Indy pewnie szybko obrzydziłaby mu oglądanie meczu ciągłymi pytaniami o zasady gry. Lekka i przyjemna komedia wydawała się zatem najrozsądniejszą opcją na tę część wieczoru. Nie pozwalając jednak brunetowi skupić się na ekranie telewizora, Indy podsunęła mu pod nos widelec z jedzeniem, nie odrywając spojrzenia od jego twarzy, gdy jednak wywróciła po chwili oczami, słysząc, że najwidoczniej wybrała sobie najostrzejsze danie. - Nie mogłeś powiedzieć mi o tym wcześniej? Lubisz mnie torturować, tak? - zmarszczyła nosek w udawanym grymasie, biorąc zaraz jednak kęs pierożka, którym brunet poczęstował ją ze swojego widelca, i pokiwała z aprobatą głową. - Wszystko jest pyszne. Poważnie, nawet gdyby miał to być ostatni posiłek, który zjem ze smakiem, zanim ten sos wypali mi wszystkie kubki smakowe, to i tak było warto - roześmiała się, ponownie nabierając na widelec ryż z sosem, który popiła następnie łykiem wody, musząc jednak uznać wyższość przeciwnika, jakim okazało się to, skądinąd naprawdę smaczne (przynajmniej dopóki była jeszcze w stanie wyczuć cokolwiek poza samą ostrością) danie, gdy pomimo swego cierpienia, posłała Connorowi rozbawione spojrzenie. - Widzę, że przygotowałeś się na każdą okoliczność. Ale sushi możemy zostawić sobie na później. A co do później... co powiesz na wspólną, przyjemną, cieplutką kąpiel? Czy bąbelków boisz się tak samo jak komedii romantycznych? - zagaiła luźno i dziabnęła widelcem niewielką porcyjkę jedzenia z jego talerza, którą skonsumowała następnie ze smakiem; rzucając mu poniekąd małe wyzwanie - bo przecież Connor Brewster nie bał się niczego, prawda? - i wykorzystując odrobinę fakt, iż mężczyzna ewidentnie nie mógł oderwać od niej swoich rąk - co bynajmniej jej nie przeszkadzało, gdyż uwielbiała jego dotyk i sama go chyba wręcz szukała, świadomie pakując mu swoje nóżki na kolana - zaś w wannie miałby ją na wyciągnięcie ręki i to zupełnie nagą i mokrą. Niemniej jednak Indy liczyła się z tym, iż kąpiel z bąbelkami (i niedajboże przy świeczkach) mogła się okazać tym rodzajem aktywności, jakich Connor nie miał ochoty praktykować - na tym etapie albo w ogóle - i nie zamierzała go do tego zmuszać. Powróciła więc po chwili spojrzeniem do swojego talerza, odrobinę niechętnie zerkając na swoją porcję. - Zamienimy się? - uniosła talerz w dłoni, podsuwając go lekko w stronę Brewstera i uśmiechnęła się przepraszająco. - Przepraszam, pewnie już nigdy nie będziesz chciał niczego ze mną jeść - pokręciła zrezygnowana głową, bo zrażenie bruneta do wspólnych posiłków było ostatnią rzeczą, jaką Indy chciałaby osiągnąć, a obecnie miała wrażenie, że to właśnie robiła. Tym bardziej chyba, im bardziej bała się, że coś zepsuje. A bała się nieustannie.

autor

life is short and it is here to be lived
Awatar użytkownika
33
189

właściciel siłowni

seattle boxing gym

belltown

Post

Nieustannie czuł cudowną nutkę adrenaliny, za którą przecież tak bardzo tęsknił, odkąd musiał zakończyć swoją wojskową karierę – ale dotychczas czuł ją wyłącznie w powiązaniu ze sobą samym, a teraz musiał jeszcze liczyć się z kimś innym. Z kimś nawet ważniejszym, bo o własne dobro zazwyczaj aż tak bardzo nie dbał. Mając niestety również w pamięci to co wydarzyło się ostatnio, był nie tylko ostrożniejszy, ale i właściwie zaskoczony tym, iż Indiana naprawdę zdecydowała się dać mu szansę – że weszła w to tak pewnie, chociaż kompletnie nieświadoma możliwych konsekwencji. A przynajmniej tak mu się wydawało i bynajmniej jej za to nie winił, ba, był zadowolony z takiego obrotu spraw, nawet jeżeli czyniło go to zwykłym egoistom. Bo powinien myśleć o niej i o tym co dla niej jest najlepsza, a był niemal pewien, że nie był to związek z nim, bo ten mógł jedynie przynieść jej spore rozczarowanie, a może i większe konsekwencje, gdyby na przykład jego interesy nie poszły zbyt dobrze, a obecnie… to ona była jego największym, słabym punktem. I na pewno nie dlatego, że sama była słaba, bo Brewster miał ją za całkiem twardą sztukę – zwłaszcza po tym, jak poradziła sobie z niełatwymi doświadczeniami podczas porwania – ale dlatego, że niezależnie od tego jak byłaby wojownicza i pewna swego, nie mogłaby sobie poradzić z tym co mogło na nią czyhać z jego powodu. Tak czy inaczej mogliby ją skrzywdzić, a tego Connor na pewno nigdy by sobie nie wybaczył. Póki co jednak chyba chciał wierzyć w to – nawet jeżeli trochę naiwnie, że wszystko może się całkiem dobrze ułożyć, a te czarne scenariusze wcale się nie spełnią. I ta pozytywna wizja przyszłości była chyba efektem obcowania właśnie z beztroską i radosną Indianą, która wnosiła do jego życia mnóstwo światła. – Czy ja wiem czy stereotypowe, jeszcze nie spotkałem dziewczyny, która obejrzałaby ze mną mecz z wyraźnym zainteresowaniem, nie pytając co pięć minut o zasady gry czy o to, którzy to którzy… - zaśmiał się, wzruszając lekko ramionami – Za to nieustannie chciałybyście oglądać te tanie romansidła, których scenariusz zawsze jest przecież taki sam – dodał z wyraźnym niezadowoleniem, na samą myśl o typ gatunku filmowym, zerkając po chwili znowu na ciemnowłosą – No więc co, wybrałabyś mecz zamiast komedii romantycznej? – uniósł z zaciekawieniem krew ku górze, być może nawet rzucając jej małe wyzwanie, bo był ciekawe jak wybrnie z sytuacji, skoro sama żachnęła się na takowe porównanie. Może odrobinę stereotypowe, ale przecież takie prawdziwe. Poza tym taka wiedza też wiele by mu o niej powiedziała, a należy nadmienić, że nie znali się jeszcze tak doskonale, by wiedzieć o sobie wszystko w każdym aspekcie – więc to też mogło być cennym źródłem informacji. Roześmiał się jednak po chwili, słysząc jej aluzję co do tego, że lubił ją torturować i pokręcił głową, mimo wszystko nadal z widocznym rozbawieniem. – Po prostu chciałem żebyś sama się o tym przekonała, poza tym od razu zabrałaś się za ryż, więc uznałem, że może będzie Ci jednak smakował – stwierdził, znowu śmiejąc się cicho, gdy skomentowała ostrość potrawy – Jeżeli to Cię pocieszy, to na początku też bardzo cierpiałem podczas jedzenia tego wszystkiego, ale z czasem jest znacznie przyjemniej. Kwestia przyzwyczajenia. Poza tym to wszystko jest tak pyszne, że jednak warto czasem znieść to palące uczucie – zauważył, mimo wszystko się z nią zgadzając w tej kwestii. Bo naprawdę uważał, że było warto odrobinę pocierpieć, jeżeli nie było się przyzwyczajonym do takiej ostrości, bo kuchnia indyjska naprawdę serwowała same pyszności. W końcu jednak po tym drobnym rozproszeniu ze strony Indiany, wrócił znowu wzrokiem na ekran telewizor i przerzucał kolejne propozycje filmowe, marszcząc przy tym brwi w zniecierpliwieniu. – Nie jestem w tym dobrym. Rzadko oglądam filmy, więc… może jednak Ty coś wybierzesz? – spojrzał na nią ponownie i wręczył jej pilota, jednak pozbywając się tego kłopotu z własnych barków, poza tym zgadywał, że ciemnowłosa miała większe pojęcie o kinowych – czy nie kinowych nowościach i wiedziała lepiej co byłoby ciekawsze do obejrzenia we dwoje. A jeżeli miał wybrać coś, co by się jej nie spodobało, to jednak wolał zdać się na nią. W międzyczasie za to zjadł resztę pierożka i upiła kilka łyków wody, mimo wszystko również odczuwając trochę ostrość potrawy, która nie przeszkadzała mu zapewne aż tak, jak Indianie, ale jednak dobrze było mieć pod ręką coś do popicia. – Wolałem wziąć coś jeszcze, w razie gdyby to Ci nie posmakowało. Wiem, że nie każdy jest fanem ostrego jedzenia, ale pomyślałem, że fajnie będzie spróbować. Na przyszłość będę wiedział, że ostre jedzenie raczej rzadko – zaśmiał się i pogładził jej nóżkę – W takim razie sushi będzie na potem. Ale poważnie, jeżeli Ci nie smakuje albo masz sobie tym nie pojeść, to możemy zamówić coś innego – zaproponował i przesunął opuszkami palców po nagiej skórze na jej nóżce, by następnie znowu sięgnąć po widelec i zjeść kolejną porcję ryżu oraz chlebka namoczonego w delikatnym dla odmiany sosie. Po chwili jednak spojrzał na nią lekko zaskoczony, chociaż chyba równie mocno zaintrygowany propozycją, która padła z tych jej kuszących ust, na które mimowolnie zerknął, czując nagłą chęć na ich posmakowanie. – Kąpiel z bąbelkami? Tego z kolei ja nigdy nie próbowałem – zauważył ze śmiechem, zjadając z widelca kolejny kęs jedzenie – To na tyle mało męskie, że jak o tym komuś powiesz, to będę musiał się z Tobą policzyć – zażartował, kierując w jej stronę widelec, którym jej pogroził dla wzmocnienia swoich słów – Ale skoro zaliczyliśmy już prysznic, to chyba musimy też wypróbować wanne – posłała jej sugestywne spojrzenie, mając oczywiście na myśli ten pamiętny motel, w którym spędzili kilka upojnych chwil pod prysznicem. I chociaż wanna pewnie jawiła się jako mniej wygodniejsza na takie amory, to mimo wszystko nie mógłby sobie odmówić możliwości obcowania z jej nagim ciałem, którego zawsze było mu mało. – Poza tym… ja niczego się nie boję – dodał jeszcze, tak gwoli jasności, po czym nie zważając na jedzenie, pochylił się lekko w stronę ciemnowłosej i jednak złączył ich usta w krótkim, aczkolwiek soczystym pocałunku – Zachęciłaś mnie na tyle, że chyba najchętniej poszedłbym tam już teraz – mruknął w jej rozchylone lekko usta, po czym uśmiechnął się i niechętnie, ale wyprostował, siadając znowu w poprzedniej pozycji. Już miał zjeść kolejną porcję ze swojego talerza, ale słysząc pytanie Indiany, pozwolił by kąciki jego ust drgnęły ponownie ku górze i pokiwał zaraz głową, odbierając od niej talerz. – Jasne. I tak dużo zjadłaś jak na pierwszy raz, więc podziwiam – odparł, wręczając jej ten swój – A ja akurat ryż uwielbiam, więc nie musisz się tym martwić. Poza tym pierożków i chlebka jest jeszcze sporo – wskazał ruchem głowy na stolik, na którym ułożył sreberka, w których zostało jeszcze kilka sztuk jedzenia, więc dla wszystkich starczyło i na pewno mogliby sobie tym pojeść. Więc oddając jej swoją porcję niczego nie tracił. – Daj spokój – zaśmiał się krótko i pogładził znowu jej nóżkę – To tylko jedzenie. Ja mogę zjeść z tego wszystko, a Ty wybieraj to co Ci smakuje najbardziej. Poza tym nie ma nic przyjemniejszego niż jedzenie z Tobą – zauważył, znacząco się uśmiechając, w kontekście czego znowu jego niesforne paluszki prześlizgiwały się po jej gładkiej skórze. Tym bardziej, gdy mogli wymieniać się jedzeniem i próbować wspólnie nowych rzeczy, dlatego nawet próbując, nie byłaby w stanie go do tego zrazić. I nie chciał, aby musiała się obawiać, że cokolwiek zepsuje, bo Brewster był bardzo otwarty i niczego nie chciał jej też narzucać. – No dobra, to teraz film – spojrzał w końcu na ekran telewizor, pozwalając ciemnowłosej na podjęcie decyzji – A jeżeli nie znajdziesz nic ciekawego, to możemy zjeść i jednak przenieść się do wanny – zaproponował, wcale nie mając aż tak wielkiej ochoty na to, by wylegiwać się przed telewizorem, kiedy w jego głowie już istotnie żyła myśl o tym, iż będzie mógł obcować z Indianą pod taflą przyjemnie ciepłej wody. I bynajmniej miał gdzieś to, że kąpiel z bąbelkami nie jest męską aktywnością. Skoro ona lubiła doświadczać z nim nowych rzeczy i była na to wszystko chętna, to tym bardziej on chciał się jej odwdzięczyć tym samym – poza tym był niemal pewien, że to będzie równie przyjemne. – Szczerze mówiąc chętnie się trochę zrelaksuje, po tym jak spędziłem kilka godzin w pozycji siedzącej, w trakcie pracy nad tatuażem. Co prawda miałem jeszcze wpaść na siłownie, żeby trochę poćwiczyć, ale… chyba bardziej wolę poćwiczyć z Tobą – uśmiechnął się znacząco, zjadając z widelca porcję ryżu, tuż po tym jak znowu napotkał to roziskrzone spojrzenie Indiany, które zawsze działało na niego tak samo. I wówczas na niczym innym nie mógł się już skupić.

autor

Connor

tears under my makeup, your lips will stay shut
Awatar użytkownika
23
169

sekretarka

w kancelarii

belltown

Post

Indiana nie nazwałaby swojego obecnego stanu radzeniem sobie z tymi niełatwymi doświadczeniami: raczej skutecznym udawaniem, i chociaż generalnie aktorką była raczej kiepską, to paradoksalnie obecność Brewstera ogromnie jej w tym pomagała. Bo to głównie przed nim udawała - a w każdym razie: starała się nie okazywać słabości, aby brunet nie uznał, że ta sytuacja ją przerosła i że bliższa znajomość z nim również ją przerośnie. I robiła to jak dotąd chyba na tyle skutecznie, że sama zaczynała wierzyć, iż istotnie mogła i umiała sobie z tym poradzić. Od kiedy bowiem spędzała noce w jednym łóżku z Brewsterem, sypiała znacznie lepiej; co i tak nie zmieniało faktu, że po tamtych wydarzeniach niechętnie wychodziła z domu wieczorami, a i w ciągu dnia na ulicy nieustannie oglądała się za siebie, zaś będąc sama w domu, kilkakrotnie upewniała się, że drzwi był zamknięte na klucz i że nic jej nie groziło. Bo koniec końców chyba tylko tyle mogła robić, zdając sobie sprawę z tego, że gdyby to niebezpieczeństwo istotnie miało się znów pojawić, to - w żaden sposób by go nie powtrzymała. Ale jeszcze mniejszy wpływ miała na te obawy, jakie rodziły się w jej głowie w odniesieniu do Connora - bo o niego mogła się już tylko martwić: za każdym razem, gdy nie wracałby długo do domu; za każdym razem, gdy nie odbierałby od niej telefonu. Ale z drugiej strony - odcięcie się od niego i zerwanie tej znajomości, nie sprawiłoby, że nagle przestałaby się o niego martwić. A ona wolała być szczęśliwa przy nim, nawet jeżeli nie miała absolutnie żadnej gwarancji co do tego, jak długo to szczęście będzie trwało; niż bezpieczna bez niego, a z nieustającą świadomością, że zrezygnowała ze swojej szansy na coś cudownego tylko dlatego, że się bała. Dlatego mimo wszystko miała nadzieję, że nie była dla Connora jedynie chwilową zachcianką, i że nie traktował on tej relacji z nią jako z góry spisanej na niepowodzenie. Nawet jeśli każdy rozsądny człowiek by ją za takową uznał. - Stereotypowe - powtórzyła z uporem. - Ale nie wnikam, ile razy ktoś cię zmuszał do oglądania tych "romansideł". Obiecuję, że ja nie będę - oznajmiła, unosząc rączkę, jakby przysięgała co najmniej przed wysokim sądem. Niemniej dotrzymanie tej przysięgi nie powinno być trudne, skoro Indy sama również jakoś wybitnie nie przepadała za tym konkretnym gatunkiem filmowym - czego nie uważała jednak za powód, aby wypowiadać się o owych filmach z taką wzgardą, jak robił to Connor, niejako insynuując tym samym, jakoby ludzie, którzy istotnie te komedie romantyczne lubili, byli z tego powodu gorsi. W każdym razie - gdyby Indy była ich fanką, mogłaby się teraz poczuć urażona. Ale na szczęście - nie była. Aczkolwiek fakt, że Connor zdawał się oceniać ją przez pryzmat swoich wcześniejszych doświadczeń z kobietami, z góry zakładając, co lubiła, a czego nie - był odrobinę krzywdzący i niesprawiedliwy. Ale chyba nie mogła go za to winić, skoro nie znali się na tyle dobrze, aby wiedzieć o sobie takie rzeczy. - I uprzedzając twoje obawy - musicali i świątecznych filmów też nie lubię. Poza tym myślałam, że faceci lubią wykazywać się swoją wiedzą sportową. I oczywiście, że wybrałabym mecz, lubię patrzeć na przystojnych, spoconych sportowców - dodała z przekorą, potrząsając ramionami i nieopatrznie potwierdzając jednak kolejny stereotyp, jakoby kobiety oglądały sport tylko po to, by popatrzeć sobie na przystojnych, umięśnionych zawodników. Co wcale nie zawsze było prawdą! - To jakie wolisz filmy? Czekaj, niech zgadnę... Na pewno lubisz "Ojca chrzestnego". Albo... "Fight Club"? - wymieniała filmy kojarzące jej się raczej z męskim kinem (mimo że sama również je lubiła), i przyjrzała mu się zaciekawiona, domyślając się jednak, że znacznie bardziej lubił spędzać czas aktywnie, aniżeli przesiadywać w kinie czy przed telewizorem. I bynajmniej nie miałaby nic przeciwko temu, aby kolejne wspólne popołudnie spędzili w sposób, jaki bardziej by mu odpowiadał, choćby mieli to zrobić, chodząc po górach, za czym Indy akurat zbytnio nie przepadała, ale - wszystko zależało od towarzystwa, a ona nie miała najmniejszych wątpliwości, że w towarzystwie Brewstera mogłaby i chciałaby robić wszystko. O ile tylko on również by tego chciał. Z nim bowiem nawet tortury - takie jak pikantne jedzenie - były całkiem znośne; co nie zmieniało faktu, że chyba nie bez powodu ludzki organizm reagował na ostre przyprawy w dość konkretny sposób, ewidentnie nie rozpoznając w nich zbytniej przyjemności. - I smakuje - odrzekła odnośnie dania z ryżem. - Po prostu ten, kto to przygotował, widocznie dba o moją dietę i o to, żebym nie zjadła za dużo na raz - zażartowała i odebrała od niego pilota, ostatecznie kręcąc jednak po chwili w zaprzeczeniu głową, gdy mężczyzna zasugerował zamówienie na kolację czegoś innego. - Naprawdę, nie ma takiej potrzeby. I nie chcę, żebyś rezygnował ze swojego ulubionego jedzenia tylko dlatego, że ja mam za delikatne podniebienie, żeby sobie z nim poradzić. Na pewno da się ogarnąć jakiś kompromis, żebyśmy oboje się najedli - uznała, nie chcąc, aby poróżniło ich coś równie błahego, jak drobna różnica gustów kulinarnych. Nawet jeśli miała wrażenie, że męcząc się z tym cholernym ryżem, a raczej z pikantnym sosem, ledwie po kilku kęsach zgrzała się i spociła, jakby miała za sobą ostry trening. Tym bardziej więc przydałaby jej się kąpiel, chociaż w tym przypadku orzeźwiający prysznic byłby pewnie odpowiedniejszym wyborem niż rozgrzewająca i relaksująca kąpiel. Ale dla dwojga, to drugie wydawało się znacznie bardziej kuszącą opcją. - Nie? To po co ci wanna, skoro nie lubisz się tam kąpać? - zaśmiała się pod nosem, doskonale jednak rozumiejąc, dlaczego Brewster wolał korzystać z prysznica, który był po prostu wygodniejszy oraz szybszy. Ale mimo wszystko cieszyła się, że jego apartament został również wyposażony w dużą i komfortową wannę, z której mogli obecnie zrobić słuszny pożytek. Zaraz parsknęła jednak niekontrolowanie w reakcji na jego kolejne słowa. - Może byłoby to mało męskie, gdybyś kąpał się sam. Zresztą... ty chyba nie musisz nikomu udowadniać swojej męskości. Ale zgoda, to będzie nasza tajemnica. A żeby było sprawiedliwie, to następnym razem porobimy to, na co ty będziesz miał ochotę - zaproponowała, z uśmiechem majaczącym nieustannie w kąciku jej warg. Nie sądziła bowiem, że Connor Brewster mógłby obawiać się, iż jakieś jego działanie zostanie uznane za niemęskie, skoro wystarczyło zaledwie rzucić na niego okiem, aby zorientować się, że był facetem z krwi i kości. A w spełnianiu zachcianek jego kobiety nie było nic niemęskiego i mimo wszystko Indy nie chciałaby, aby tak postrzegał ich wspólne aktywności. A już tym bardziej nie chciałaby sprawiać, żeby czuł się z niekomfortowo, wylegując się z nią w pełnej pachnącej piany wannie. Dlatego ucieszyła się, że jednak przystał na jej propozycję, i równie chętnie oddała krótki pocałunek, przesuwając na koniec językiem po swojej dolnej wardze. - Szczerze? Myślałam, że będę musiała dłużej cię przekonywać. Właściwie to... nawet trochę na to liczyłam - uniosła sugestywnie brew, troszkę grając mu na nosie tą sugestią, że przegapił właśnie idealną okazję, aby skłonić ją do tego, by bardziej postarała się, żeby przekonać go do pomysłu wspólnej kąpieli, najpewniej wykorzystując do tego celu swoją kobiecą siłę perswazji. Bardziej jednak niż zawód, jej mina wyrażała rozbawienie, gdy finalnie wymienili się talerzami, a Indy niemal od razu wpakowała sobie do ust porcję jedzonka, w pogotowiu mając jednak szklankę z wodą, którą chwyciła w dłoń. - Trzeba umieć sobie dawkować przyjemności, następnym razem zjem o parę kęsów więcej - zgodziła się, uśmiechając się lekko w odpowiedzi na jego słowa, bo niezależnie od wszystkiego i tak było jej trochę głupio z tym, że tak wybrzydzała, zamiast po prostu docenić fakt, iż brunet kupił im pyszną kolację. Dlatego swoje drobne obawy postanowiła tym razem obrócić w żart, ponownie zerkając na niego z błyskiem w oku. - Naprawdę? Nie ma nic przyjemniejszego? - spytała z powątpiewaniem, w oczywisty sposób pijąc do innych aktywności, jakie bez wątpienia dawały im obojgu znacznie więcej przyjemności, niż jedzenie. Nawet jeśli zarówno jedzenie, jak i na przykład seks, były na owej liście całkiem wysoko. Przeżuwając jednak kolejny kęs, Indy zmrużyła w zamyśleniu oczy, mimo iż chyba wiedziała już, co włączyć do obejrzenia - dyskusja o tym, czy kąpiel w wannie była męska, czy też nie, przypomniała jej bowiem o pewnym odcinku serialu - tym, w którym Chandler brał kąpiel - i był to chyba całkiem niezły pretekst, aby obejrzeć go teraz wspólnie z Connorem, choć jego myśli krążyły już chyba w zupełnie innym rejonie, co Indy po raz kolejny skwitowała cichym śmiechem. - No tak, zapomniałam, że dla ciebie najlepszym relaksem jest wysiłek. A już miałam zaproponować ci masaż... W każdym razie cieszę się, że nie poszedłeś jednak na siłownię, też wolę, kiedy ćwiczysz ze mną - przyznała, niechybnie dochodząc do wniosku, że sama również powinna popracować nad swoją kondycją, jeśli chciała sprostać potrzebom bruneta, który przebywając na siłowni niemal codziennie, oglądał tam mnóstwo pięknych i wysportowanych kobiet, ubranych w te cholerne, opinające ich zgrabne tyłki legginsy, i tylko kwestią czasu było to, kiedy uzna wreszcie, że... mógł trafić lepiej. Z drugiej jednak strony, Halsworth rozumiała to, że treningi były dla niego pewnego rodzaju odskocznią i że być może Connor wolał pozostawić ten aspekt swojego życia tylko dla siebie - dlatego ostatecznie nie zaproponowała wspólnych ćwiczeń na siłowni, zamiast tego spoglądając już w ekran telewizora, gdzie przewijała kolejne tytuły. - Dobra, wiem, co możemy obejrzeć. Chyba znasz "Przyjaciół"? Odcinki trwają około dwudziestu minut, więc zdążymy w międzyczasie zjeść i może się przy tym nie zanudzisz - zapowiedziała seans, który żadną nowością nie był, ale Indiana wolała akurat te starsze seriale: od "Blackadder" sięgającego jeszcze lat osiemdziesiątych, przez jej ukochane "Twin Peaks", po "Różowe lata siedemdziesiąte". Generalnie chyba jednak wolała te lekkie seriale, przy których istotnie mogła się zrelaksować i nie myśleć - i chociaż nie znała osoby, która nie oglądałaby choćby odcinka wspomnianych przez nią "Przyjaciół", to z drugiej strony, trudno było jej wyobrazić sobie Connora zalegającego przed telewizorem czy laptopem z miską popcornu, tak jak ona zwykła oglądać swoje ulubione seriale, więc właściwie wcale by się nie zdziwiła, gdyby nie był zaznajomiony z historią sześciorga bohaterów. Włączając jednak póki co wyrywkowy odcinek z sezonu ósmego, Halsworth zerkała co jakiś czas z zaciekawieniem na bruneta, udając, że nie zauważyła jego spojrzenia w momencie, gdy już na samym początku Joey przeżywał swoje uczuciowe rozterki pod adresem ciężarnej Rachel, mimo że przecież mieli nie oglądać żadnych romansideł. Na szczęście jednak już w kolejnej scenie Monica i Chandler dyskutowali o prawdziwych zaletach wspólnych kąpieli, gdy ta pierwsza przekonywała mężczyznę, że kąpiel z bąbelkami wcale nie musi być niemęska, co poparła żelaznym argumentem w postaci zabawkowego okrętu, takiego dla prawdziwych mężczyzn. W przeciągu całego odcinka natomiast Indy kilkakrotnie zanosiła się śmiechem, a parę razy nawet wypowiadała kwestie wraz z bohaterami, po niezliczonej ilości seansów znając ów serial niemal na pamięć. Widząc zaś, że w międzyczasie z ich talerzy ubyło jedzenia, po zakończonym odcinku wyłączyła telewizor i odstawiła naczynie na stolik. - Dziękuję za pyszną kolację - posłała mu delikatny uśmiech, przysuwając się do niego bliżej i pochylając w jego stronę, by musnąć zaczepnie jego wargi swoimi. - To co, ty sprzątasz naczynia, a ja przygotuję kąpiel? Co prawda nie mam takiego okrętu, ale chyba poradzimy sobie bez zabawek? - uniosła z rozbawieniem brew, bezwiednie zezując na ułamek sekundy na jego usta, choć dwuznaczny wydźwięk zawarty w jej słowach wydawał się być całkiem świadomy; nawet jeśli z tych zabawek dla dorosłych również nie zdarzyło im się korzystać. Aczkolwiek prawda była taka, że wielu rzeczy jeszcze razem nie próbowali i to właśnie było w owej znajomości tak ekscytujące: że każdy dzień przynosił coś nowego. W każdym razie nowego dla Indiany, chociaż skoro Connor nie praktykował wcześniej kąpieli z bąbelkami, to chyba dla niego również. - A ponieważ jesteś w tym nowy, to podpowiem, że taka relaksująca kąpiel dobrze komponuje się z winem - albo z szampanem, aczkolwiek to zwykle kojarzyło się pannie Halsworth z bardziej wyjątkowymi okazjami. Chociaż równie dobrze można by uznać, że każdy pierwszy raz był taką okazją, więc tu już wybór należał do bruneta. Tymczasem Indy, przesunąwszy paluszkiem po jego policzku, złączyła ponownie ich usta w soczystym pocałunku, będącym swoistym zaproszeniem i zachętą, gdy na koniec skubnęła figlarnie ząbkami jego dolną wargę, niemal nie przestając się uśmiechać. - Będę w łazience - i jak zapowiedziała, tak też zrobiła, wstając zaraz z kanapy i kierując swoje kroki prosto do owego pomieszczenia, gdzie przygotowała im obrzydliwie romantyczną kąpiel, zaczynając od napełnienia wanny ciepłą, niemal gorącą wodą, do której dodała parę kropli olejku zapachowego, trochę soli i wreszcie płynu, który po chwili wytworzył na powierzchni mnóstwo pachnącej piany, zaś całości klimatu dopełniły świece, których nienachalny aromat idealnie współgrał z całą resztą; czyniąc ową kąpiel niemałą próbą dla odwagi i męskości Connora Brewstera. Ale czego się nie robi dla swojej kobiety?

autor

life is short and it is here to be lived
Awatar użytkownika
33
189

właściciel siłowni

seattle boxing gym

belltown

Post

W rzeczywistości Connor wcale nie chciał, aby musiała przed nimi cokolwiek udawać, a już na pewno nie w kwestii swoich obaw czy jakichkolwiek traum po ówczesnym porwaniu – bo to było na tyle istotne, że musiała się z tym zmierzyć, nie zaś dusić to w sobie. Dlatego może faktycznie chciał wierzyć, że tak świetnie sobie z tym poradziła, ale z drugiej strony wcale nie miałby jej za złe, gdyby jednak zniosła to nieco gorzej. I na pewno by jej przez pryzmat tego nie oceniał. Chciał jedynie mieć pewność, że wszystko było z nią w porządku, bo nigdy by sobie nie wybaczył, gdyby to bardziej się na niej odbiło. Niemniej doceniał fakt, że podjęła się tego ryzyka, którym był związek z nim: nie tylko dlatego, że coś mogło jej grozić w sposób realny, jak właśnie porwanie czy inny krzywda z uwagi na jego niekoniecznie legalne interesy i nieciekawe znajomości, ale chyba również dlatego, że wcale nie był pewnie idealnym kandydatem na partnera w stałym związku. A mimo to zaryzykowała i ze względu na to również uważał ją za cholernie odważną, plus – chciał wierzyć, że zależało jej na nim tak bardzo, iż faktycznie się na to zdecydowała, najpewniej i tak mając jakieś obawy. Ale podbudowywał go fakt, iż oboje byli w tym kompletnie nowi, że wszystko mogli doświadczać i uczyć się wspólnie, co także procentowało na przyszłość. I może ich relacja dla patrzących z boku, mogła być na oko zaskakująca, a może i nawet nie wróżyła szczęśliwego zakończenia, ale Brewster ostatnio naprawdę podchodził do tego ze znacznie bardziej pozytywnym nastawieniem. Lubił spędzać z nią czas, lubił wracać do mieszkania, w którym na niego czekała, uwielbiał to jak łaknęła jego bliskości, a najbardziej lubił spędzać z nią noce, bo okazuje się, iż samotne poranki nie są już tak przyjemne, jak te spędzone z nią w ramionach. Dlatego doceniał każdy dzień i chociaż nie snuł wielkich planów na przyszłość, to naprawdę chciał wierzyć, że ich związek ma rację buty – bo póki co pierwszy raz od dawna był naprawdę szczęśliwy. – Nikt nigdy mnie do tego nie zmuszał, maleńka. Może to faktycznie trochę stereotypowe myślenie, ale jednak komedie romantyczne kojarzą mi się wyłącznie z kobietami. Ja z żadną nie byłem w aż tak zażyłej relacji, żebym miał z nią oglądać filmy – stwierdził zgodnie z prawdą i poklepał jej nóżkę, jakby w ten sposób chcąc wbić jej – może nie w głowę, ale w ciało, że faktycznie dawno nie był w poważnym związku. A właściwie był w nim raz, ale to było tak dawno, iż niemal w ogóle tego nie pamiętał. Dlatego nie miał takich doświadczeń, bo oglądanie czegokolwiek to był już na tyle jego prywatny czas, iż nie chciał poświęcać go kobietom, z którymi tylko sypiał i dobrze się bawił. – To z Tobą chce je oglądać, jeśli już. Więc wybacz, że oceniam Cię przez pryzmat stereotypów, ale to dlatego, że muszę dopiero poznać Twoje upodobania… również te poza sferą intymną – posłał jej rozbawione, aczkolwiek sugestywne spojrzenie, po czym uśmiechnął się i zerknął na ekran telewizora – Jakie lubię filmy? Sam nie wiem, bo nie jestem miłośnikiem kina. Dotychczas w ogóle rzadko bywałem w mieszkaniu i raczej stało puste, zazwyczaj miałem wiele na głowie poza domem. Ale faktycznie, Ojciec Chrzestny to przecież legenda i pozycja obowiązkowa – zaśmiał się, kiwając głową – Fight Club również. Myślę, że jeszcze Rocky czy Rombo. Może to tak typowe jak komedie romantyczne oglądane przez kobiety, ale faktycznie te filmy widziałem i mi się podobały. Z nowościami jestem raczej do tył – przyznał, bo nie przychodził mu właściwie do głowy żaden tytuł filmu, który obejrzałby w przeciągu ostatnich kilku lat, który w ogóle zapisałby mu się w pamięci. – Ale skoro Ty nie lubisz komedii romantycznych, musicali ani świątecznych produkcji, to jakie filmy wchodzą w grę? – spojrzał na nią z lekkim rozbawieniem, wyraźnie ciekaw tego jakie gatunki lubiła i co właściwie się jej podobało. Zainteresowanie wynikało z tego, iż naprawdę chciał ją lepiej poznać, na tyle, by wiedzieć co lubiła jeść, oglądać i jak chciała spędzać czas. By mogli odnaleźć w tym najlepszym kompromis i się dopasować. Nie musieli bowiem wcale odwiedzać codziennie siłowni, bo to też nie tak, iż żył samą aktywnością fizyczną, chociaż faktycznie ją preferował bardziej niż leżenie na kanapie przed telewizorem. Ale z Indianą mógłby robić nawet, bo liczyło się dla niego teraz przede wszystkim jej towarzystwo. Niemniej chętnie zobaczyłby jakby się ponętnie pociła, gdy dawałby jej wycisk na siłowni czy w trakcie treningu chociażby bokserskiego, bo jej cudowne ciało musiałoby wyglądać wówczas doprawdy kusząco. Chociaż znał je doskonale od niemal każdej strony – również rozgrzane, pokryte potem i nieziemsko drżące z rozkoszy. – Indy, przecież to tylko jedzenie – odparł w końcu, gdy odmówiła zamówienia czegoś innego – Nie musisz lubić tego co ja, a ja nie muszę lubić tego co Ty. Mnie smakuje kuchnia indyjska, ale możemy zawsze zamówić różne rzeczy, takie, które będą smakować nam obojgu. Więc nie martw się, nie zamierzam zrezygnować z ostrego jedzenia – zaśmiał się i pogładził jej nóżke – A jaką kuchnię Ty lubisz najbardziej? Następnym razem zjemy coś, co Ty wybierzesz – zaproponował dla zachowania równowagi, równie ciekaw właśnie tego na co ona sama miałaby ochotę – bo jego upodobania kulinarne trochę już poznała. Na pewno więc nie poróżniłoby ich coś tak błahego jak jedzenie, bo Brewster nie przywiązywał do tego aż tak wielkiej wagi. Gdy jednak w końcu temat zszedł na znacznie przyjemniejszą kwestie, którą była wspólna kąpiel, zaśmiał się znowu pod nosem i wzruszył lekko ramionami. – To po prostu ekskluzywnie wyposażona łazienka, duży prysznic i duża wanna to podstawa, chociaż ja z tej wanny nigdy nie korzystałem. Aczkolwiek teraz się cieszę, że ją tam zamontowałem – uśmiechnął się znowu, z wyraźnym zadowoleniem na myśl o tym, iż wanna była czymś co podobało się jego kobiecie, a przecież chciał dać jej wszystko czego pragnęła. – I tylko sobie żartuje, nie widzę nic złego w tym, żebyśmy sobie razem poleżeli we wannie – dodał, w odpowiedzi na jego sugestię, jakoby musieli zachować to w sekrecie – istotnie nic nie mogło sprawić, by poczucie własnej wartości Brewstera czy jego męskie ego miały w jakikolwiek podupaść na sile. Tym bardziej nie wtedy, gdy spełniał zachcianki swojej kobiety, co już samo w sobie czyniło go bardzo męskim i oddanym. Wręcz już nie mógł się doczekać tej wspólnej kąpieli, podczas której będzie mógł swobodnie obcować z jej cudownym, nagim ciałem. Zwłaszcza, gdy ich usta spotkały się w krótkim pocałunku, po którym Indy zaczepnie przesunęła językiem po jego dolnej wardze. – Wiesz, że wcale się jeszcze tak do końca nie zgodziłem, prawda? – odparł niemal od razu, z cwanym uśmieszkiem wymalowanym na ustach – W końcu jeszcze w tej wannie nie wylądowaliśmy, a do tego jeszcze daleka droga… - uniósł sugestywnie brew ku górze, dając jej do zrozumienia, że być może będzie musiała się jednak nieco bardziej postarać, by ostatecznie do niej dołączył. Ale to raczej tylko puste gadanie, najpewniej wystarczy, że zrzuci ciuszki, będąc już w łazience, a Brewster nie będzie mógł się powstrzymać. – I oczywiście jest wiele przyjemniejszych rzeczy, które lubię z Tobą robić… ale jedzenie też znajduje się całkiem wysoko – skwitował z rozbawieniem, niesfornie błądząc palcami po wewnętrznie stronie jej uda – W tym wypadku mam idealny plan na ten wieczór: po tym jak obejrzymy jeden odcinek „Przyjaciół” i dokończymy kolację, weźmiemy wspólnie kąpiel, później zaserwujesz mi ten masaż, na który narobiłaś mi ochoty, a potem ja wezmę Cię do łóżka i sprawię, że będziesz dla mnie krzyczała, co Ty na to? – mruknął cicho, znowu się nad nią pochylając i uśmiechnął się zaczepnie, trącając nosem ten jej, by następnie znowu skraść jej jeden, soczysty pocałunek. Gdy więc wymienili już te intensywne, porozumiewawcze spojrzenia, usiadł znowu prosto i zjadł jeszcze trochę, z zaciekawieniem wpatrując się w ekran telewizora – i nawet spodobała mu się dyskusja na temat kąpieli z bąbelkami, chyba nawet go rozbawiła, istotnie w nawiązaniu do nich samych. Mimo wszystko część zerkał jednak na samą Indianę, gdy z takim rozbawieniem oglądała odcinek serialu, najwyraźniej znając go już na pamięć i przy tym tak uroczo się śmiejąc. Chyba naprawdę polubili to wspólne oglądanie. Odstawił w końcu talerz na stół i upiła kilka łyków wody, po czym uśmiechnął się i spojrzał na ciemnowłosą, oddając chętnie krótkie muśnięcie jej warg. – To całkiem sprawiedliwy podział zadań – skwitował ze śmiechem i przesunął jedną z dłoni po jej plecach aż na krągłe pośladki, które mógł teraz swobodnie dotknąć, gdy uniosła się nieco na kanapie – Zdecydowanie zabawki nie będą nam potrzebne – posłała jej jednoznaczne spojrzenie i poklepał jej jędrny pośladek – Ale wino to dobry pomysł – pokiwał głowę, po tym znowu oddając się z pasją pocałunkowi, który zainicjowała. Wplótł na moment dłoń w jej długie włosy i unieruchomił jej głowę, smakując jej ust bez końca, a przynamniej do momentu, w którym się od niego jednak odsunęła, przygryzając jego dolną wargę. Skwitował to uśmiechem, zaglądając w jej duże oczy, bo istotnie ta zachęta byłą świetna. Odprowadził ją więc po chwili wzrokiem w kierunku łazienki, po czym sam zebrał naczynia i resztę jedzenia ze stolika i pozanosił to wszystko do kuchni w oczywistej asyście psa, który dreptał zawsze tam, gdzie było coś dobrego. Jednocześnie dał i jemu coś do zjedzenia do jego miseczki, a sam wstawił naczynia do zmywarki i schował pozostałą część jedzenia wraz z nietkniętym sushi, po czym odpisał jeszcze na jedną pilną wiadomość i rozejrzał się za kieliszkami. Gdy wyjął już dwa, otworzył także butelkę drogiego, czerwonego wina, które o dziwo miał w mieszkaniu – najpewniej od bardzo dawna i chyba tylko czekało na idealną okazję. Kierując swoje kroki do łazienki, już po przekroczeniu progu wyczuł jakiś specyficzny zapach, po czym jego wzrok spoczął najpierw na świeczkach, a potem na wannie pełnej pianie, przez co nie mógł powstrzymać śmiechu, który wydobył się z jego gardła. – Naprawdę testujesz dzisiaj moją męskość? – rzucił z rozbawieniem i odstawił na szafkę obok wanny trzymane wino oraz kieliszki – Będziesz musiała mi się bardzo zrewanżować za tą kąpiel – dodał, rzucając raz jeszcze spojrzenie w kierunku sporej ilości piany, po czym znowu się zaśmiał i zaszedł Indianę od tył, gdy jeszcze upewniała się czy aby wszystko jest gotowe. Gdy obróciła się do niego przodem, uśmiechnął się i złączył ich usta w krótkim pocałunku, jednocześnie wykonując jeden krok do przodu, tym samym zmuszając ją do cofnięcia się. Doskonale jednak wiedział, że tuż za sobą ma wanne, w efekcie czego weszła w nią i straciła równowagę, wpadając po chwili do wanny pełnej piany, chociaż będąc asekurowaną przez bruneta na tyle, by przypadkiem nie zrobiła sobie krzywdy. Niemniej on sam nie dał się jej wciągnąć do środka, za to roześmiał się po chwili, obserwując ją całą w tej pianie, która wraz z pewną ilością wody wylała się z wanny, mocząc podłogę i trochę jego spodnie. – Nic Ci nie jest? – spytał, nie mogąc powstrzymać śmiechu i podał jej rękę, by pomóc jej wstać, co było widokiem równie zabawnym jak samo wpadnięcie do środka, gdy spora ilość wody i piany zlewała się z jej mokrych ubrań, w asyście jej trochę niezadowolonego spojrzenia – Zdecydowanie wygrałabyś konkurs na miss mokrego podkoszulka – dodał żartobliwie, mimowolnie zerkając w dół, na materiał bluzy, który przylegał teraz do jej ciała – A właściwie to mokrej bluzy – stwierdził więc – Jednak myślę, że powinnaś ją szybko zdjąć.

autor

Connor

tears under my makeup, your lips will stay shut
Awatar użytkownika
23
169

sekretarka

w kancelarii

belltown

Post

Sęk w tym, że Indiana wciąż, pomimo wszelkich przesłanek, nie dowierzała chyba, że wcale nie musiała nikogo udawać i że Connor chciał ją dokładnie taką, jaka była - bo nikt przedtem jej takiej nie chciał, a on mógłby mieć każdą kobietę, i każda z nich z pewnością miałaby mu do zaoferowania dużo więcej, niż, w swoim przekonaniu, miała Indy. Dlatego, tak jak on nie uważał siebie za wymarzonego kandydata na partnera, tak ona również wychodziła z założenia, że wcale nie była najlepszym wyborem - dla niego - bo Connor nie był przeciętnym facetem, nie miał przeciętnych zainteresowań i nie wiódł przeciętnego życia, więc dlaczego miałby zadowolić się relacją z kimś tak obrzydliwie przeciętnym, jak Indiana Halsworth? Nie wiedziała. A może wręcz: była przekonana, że nie istniał żaden powód, dla którego miałby to robić. Dlatego tak desperacko chciała dorównać jego oczekiwaniom, nawet jeśli koniec końców wszystko to wynikało z jej własnej głowy i tego, jak pomimo ewidentnych wad, Indy wciąż idealizowała Brewstera dokładnie w ten sam sposób, jak robiła to, będąc tą głupiutką, zaślepioną nastolatką, na którą nawet ten ówczesny Connor nigdy by nie spojrzał. I najwidoczniej fakt, iż był tu teraz właśnie z nią, a nie z żadną inną kobietą, nie był w stanie zmienić jej postrzegania, skoro nawet kiedy rozmawiała z nim o czymś tak błahym jak filmy, ten złośliwy głosik podświadomości podpowiadał jej, że ten temat na pewno go nudził i że pewnie wolałby być teraz gdzieś indziej. A ona nie wiedziała, jak długo jeszcze będzie umiała ten głos ignorować... - Sama nie wiem, łatwiej powiedzieć, czego nie lubię. Raczej nie mam jakiegoś jednego, ulubionego gatunku. Lubię... prawie wszystko od Tarantino - zerknęła na niego z nutką ciekawości, zdając sobie sprawę, że wymieniony przez nią reżyser był typem, którego dało się albo uwielbiać, albo nie znosić, i właściwie Indy nie była pewna, czy chciała poznawać opinię Connora na ten temat. O ile w ogóle jakąś posiadał. - A poza tym to... chyba zależy od nastroju - skwitowała ze wzruszeniem ramion. To też nie tak, że wszystkie popołudnia spędzała na kanapie przed telewizorem - jednak faktem pozostawało, że jako ta wieczna singielka, większość czasu zwykle spędzała z koleżankami, z którymi mogła co najwyżej pójść na kawę, na zakupy, imprezę, czy po prostu posiedzieć przy winie i pogadać o byle czym. Ale z wiekiem coraz więcej z jej towarzyszek niedoli wchodziło w związki, przez co miały dla Indy coraz mniej czasu, a ona najwidoczniej nie potrafiła znaleźć sobie konstruktywnego zajęcia tak skutecznie, jak robił to Brewster - co nie zmieniało faktu, że nie chciała próbować nowych aktywności. Po prostu chyba do tej pory nie miała do tego odpowiedniego towarzystwa. - Wiem - odparła w temacie jedzenia, przecząc chyba sama sobie. Wszak logicznym wydawało się to, że różnice w związku wcale nie musiały być czymś złym; że dzięki nim obie strony mogły czerpać z tego coś dobrego, rozwijać się i uczyć nowych rzeczy. Tylko dlaczego Indy tak potwornie się tych różnic obawiała? - Do tej pory wydawało mi się, że nie jestem wybredna, i że lubię każdą kuchnię. Zresztą, trzeba próbować nowych rzeczy, zamiast ograniczać się tylko do tego, co już wiadomo, że się lubi - stwierdziła dyplomatycznie, potrząsając ramionami i sygnalizując w ten sposób ową gotowość do próbowania nieznanych jej dotąd smaków - a zwłaszcza do próbowania ich właśnie z Brewsterem, przy którym trudno jej było myśleć wyłącznie o jedzeniu, i jeszcze trudniej było trzymać nóżki złączone, kiedy mężczyzna tak śmiało błądził po nich dłońmi, badając opuszkami palców jej ciepłą skórę i przedstawiając jej, jak spędzą resztę tego wieczoru. - To świetny plan - zgodziła się, przypieczętowując ów plan kolejnym pocałunkiem, będącym doskonałą zachętą oraz zapowiedzią tych przyjemności, jakie jeszcze na nich czekały po kolacji. Oboje mieli zatem powody, aby lekko się już niecierpliwić, toteż nie zwlekając dłużej z realizacją kolejnych punktów programu, tuż po skończonym posiłku Indiana udała się do łazienki, by przygotować wszystko, zanim dołączy do niej Connor, bo spodziewała się, że gdyby z tym na niego zaczekała, to nie zgodziłby się na te wszystkie świeczki i pozostałe dodatki, jakie składały się na idealnie relaksującą (i troszkę romantyczną) kąpiel we dwoje. Lub co najmniej niemiłosiernie by się przy tym namarudził. Tak zgadywała. Wieszając jeszcze ręczniki przy grzejniku, tak, aby one również były przyjemnie ciepłe w momencie, kiedy po kąpieli zechcą się w nie owinąć; Indy zerknęła na bruneta przez ramię, gdy wkroczył do pomieszczenia z butelką wina oraz kieliszkami w dłoni. - Obiecuję, że zadbam później o to, aby twoja męskość wróciła na swoje miejsce - uśmiechnęła się, odwracając przodem do bruneta i pozwalając, aby ich usta spotkały się w krótkim pocałunku, gdy pod naporem jego ciała cofnęła się o krok, napotykając za sobą wannę, co spowodowało, że nieoczekiwanie straciła równowagę. - Nieee..! - instynktownie zamachała rękami, usiłując jeszcze chwycić się męskiej koszulki, ale zdołała zaledwie zaczepić o materiał palcami i wydać z siebie jakiś nieokreślony okrzyk graniczący z piskiem, zanim z głośnym pluskiem wpadła wprost do wody, rozchlapując ją na ścianę, podłogę i samego Connora. Parę kropli trafiło również do jej nosa i rozwartych ust, i dopiero po chwili Indy odkaszlnęła, łapiąc głośno powietrze, na tyle zaskoczona i zdezorientowana, że potrzebowała jeszcze chwili, aby przetworzyć to, co się właśnie stało. A stało się to, że zgięta w pół wylądowała tyłkiem w wannie, w jakiejś fikuśnej pozycji z nogami w górze, trzęsąc się niekontrolowanie ze śmiechu i mimo najszczerszych chęci - przez dłuższą chwilę nie będąc w stanie się uspokoić (zdołała tylko skinieniem głowy potwierdzić, że istotnie nic jej się nie stało), przez co w momencie, kiedy spróbowała wydostać się na zewnątrz, jej dłoń jedynie ześlizgnęła się po krawędzi wanny. - Nie śmie-ej się, tylko mi po-omóż - wysapała, z trudem w ogóle łapiąc powietrze, i to bynajmniej nie z powodu mieszaniny piany i wody, której przypadkiem się napiła, lecz ciągłego rżenia, nad którym nie była w stanie zapanować (zwykle w ten sposób reagowała na upadki i sama właściwie nie rozumiała, czemu), wymachując rękami, aby Connor mógł ją za nie chwycić i wyciągnąć z tej cholernej wanny. I... skłamałaby, gdyby powiedziała, że nie zamierzała posłuchać tego małego diabełka na swoim ramieniu, który kazał jej wciągnąć bruneta do wanny - i nawet spróbowała to zrobić, ale w tym położeniu nie miała najmniejszych szans z mężczyzną, który po raz kolejny okazał się silniejszy i nawet się nie zachwiał, gdy pociągnął ją za rękę w swoją stronę, pozwalając, aby przemoczona i rozgniewana stanęła po chwili na łazienkowej posadzce na własnych nóżkach, tworząc nań mokrą plamę. Trzeba jednak przyznać, że Connor miał szczęście, że nakłonił ją do obiecania tego, co mu obiecała, zanim wrzucił ją do wanny, bo obecnie już by się chyba podobnych deklaracji z jej strony nie doczekał. - Nie wierzę, że to zrobiłeś! - uderzyła otwartą dłonią w jego tors i otarłszy rękawem wodę z twarzy, ponownie się zaśmiała, mimo wszystko nie umiejąc się długo gniewać, zwłaszcza że właściwie... chyba sama wpadła do tej wanny, ale z całą pewnością nie zamierzała przyznawać na głos, że najwidoczniej jej koordynacja ruchowa miała się jeszcze gorzej, niż sama sądziła. Poza tym to jego rolą było ratowanie jej z opresji. - Będę miała przez ciebie pełno siniaków - pożaliła się, bo zdecydowanie wolała, kiedy jej tyłek nosił ślady klapsów i kiedy nie mogła siedzieć z powodów innych niż obita kość po upadku do wanny. I jeśli Connor jej po tym wszystkim nie zrobi masażu, to naprawdę się obrazi. Dlatego gdy zasugerował, że powinna zdjąć mokrą bluzę, Halsworth zmrużyła niby to gniewnie oczy, kręcąc głową. - Nic z tego - dźgnęła palcem jego tors, po czym, wbrew jego sugestii, sięgnęła dłońmi pod materiał bluzy, by zsunąć z (obolałego) tyłka równie przemoczone majteczki, które, po tym, jak wylądowały na podłodze, odsunęła następnie na bok stopą, zerkając na Brewstera z drżącym w kąciku jej warg uśmiechem, jakiego nie zdołała całkowicie zdusić, ostatecznie bardziej rozbawiona całą sytuacją, aniżeli rozeźlona. Nie zdejmując zatem bluzy, jaka wciąż skutecznie zasłaniała jej pośladki, i nie dając mu popatrzeć na jej nagie ciało, przełożyła najpierw jedną nóżkę przez brzeg wanny, tym razem ostrożniej wchodząc do środka, i dopiero siadając pośród gęstej piany, która przysłoniła teraz większość jej ciała - a w każdym razie te jego części, które mogłyby interesować bruneta - Indy ściągnęła przez głowę i tak mokrą już bluzę, którą rzuciła w Connora, tym samym po raz kolejny nieco go ochlapując. - Zaczynam mieć wątpliwości, czy zmieścimy się we dwoje w tej wannie...

autor

life is short and it is here to be lived
Awatar użytkownika
33
189

właściciel siłowni

seattle boxing gym

belltown

Post

Ostatnim czego chciał było to, by Indiana musiała cokolwiek przed nim udawać – wtedy nie byłaby jego Indy, tylko kimś kogo w zasadzie w ogóle by nie znał. Nie miał jednak pojęcia o tym, że w tak dużym stopniu ciemnowłosa nie wierzy w siebie ani w to jak wiele jest warta, tym bardziej nie zdając sobie sprawy z jej licznych obaw o to, iż nie była dla niego wystarczająca. Bo jeżeli by nie była, to nie siedziałaby tu dzisiaj z nią – nie godziłby się na wspólne oglądanie filmów, jedzenie na kanapie w salonie czy wspólną kąpiel, której nigdy wcześniej nie praktykował. Mógł się jednak domyślać, że nie była wielu rzeczy w tej relacji pewna, podobnie pewnie jak i on, co nie zmieniało jednak faktu, że nie mogła na każdym kroku odczuwać tej niepewności. Na dobrą sprawę nie znali się przecież jeszcze tak dobrze, by mogła od razu wysnuwać wniosek, iż spędzanie z nią czasu jawiło mu się jako coś nudnego – bo prawda była taka, że będąc z nią, wcale nie myślał o tym, że wolałby być gdzieś indziej bądź z kimś innym. Chciał być z nią z własnego wyboru, więc musiała mu na to pozwolić i jedynie się tym wszystkim cieszyć. W końcu oboje byli w tym nowi i wielu rzeczy musieli się nauczyć i doświadczyć, niemniej nie mogła im towarzyszyć ta nieustająca niepewność. W niczym bowiem nie odbiegała od innych kobiet, a nawet byłby skłonny stwierdzić, że miała do zaoferowania o wiele więcej niż one wszystkie, nawet jeżeli była tak młodziutka i niedoświadczona. On sam również nie był idealnym kandydatem na partnera, a jednak – chciała go, więc poniekąd również mógł żywić obawy o to, że się w końcu rozczaruje i zrezygnuje z niego, bo być może uzna, iż wcale nie jest wart zachodu. Ale po co miałby każdego dnia się tego obawiać, zamiast doceniać każdą chwilę, którą mógł z nią spędzić? To było dla niego tak ważne i tak dobre – bo pierwszy raz od dawna naprawdę czuł spokój i radość, że nie chciał tego niczym zakłócać. Indiana zaś nie była już tą małolatą, za którą na pewno by się nie obejrzał kilka lat temu, bo nawet jeżeli nadal dużo młodsza od niego – była już młodą kobietą, którą rozpalała wszystkie jego zmysły, ale jednocześnie intrygowała i interesowała jako osoba z wielu względów. I dlatego chciał ją lepiej poznać. A wspólnie spędzony wieczór był jednym z najlepszych sposób ku temu, tym ciekawszym wydawała się mu wspólna kąpiel, jako nowe doświadczenie dla nich obojga. Zaśmiał się więc, słysząc jej słowa tuż po wejściu do łazienki i cóż, skłamałby mówiąc, że tym jednym zdaniem nie rozpaliła jego ciekawość i tego uśpionego lekko pożądania, które budziło się do życia zawsze, gdy pojawiała się w zasięgu jego wzroku. – Jestem bardziej niż pewien, że to zrobisz, chyba dlatego tak szybko się na to wszystko zgodziłem – stwierdził z rozbawieniem, raz jeszcze przebiegając wzrokiem po wnętrzu łazienki, której sceneria teraz naprawdę jawiła się niczym rodem z komedii romantycznej. Ale nie, wcale mu to nie przeszkadzało, musiał przyznać, że ten nastrój był nawet całkiem przyjemny, podobnie jak zapach, który działał zaskakująco kojąco. Nie byłby jednak sobą, gdyby jednak nieco nie zmącił tego wszechogarniającego spokoju, nie bezpośrednio, ale jednak przyczyniając się do tego, że Indiana wpadła w ubraniach wprost do wanny. Kompletnie nawet nie przejął się tym, że woda roztrysnęła się wszędzie wokół, w tym dosięgając jego samego, bo nazbyt zajęty był śmiechem, którego nie mógł powstrzymać. Chociaż martwiąc się o nią, bo nie chciał, aby cokolwiek sobie teraz zrobiła, z rozbawieniem obserwował jej bliżej nieokreśloną pozycję i zawzięte próby uwolnienia się z potrzasku. Roześmiał się kolejny raz, gdy tuż po tym jak już pomógł się jej wydostać z wanny, uderzyła go ręką w tors, oskarżając o swój mały wypadek. – Ja? Skarbie, przecież ja nic nie zrobiłem. Jedynie Cię pocałowałem… a naprawdę nie wiedziałem, że moje pocałunki aż tak zwalają z nóg – zażartował, nie mogąc się powstrzymać, bo to rozbawienie dosłownie biło od niego na kilometr. I mimo, iż nie chciał, by wyglądało to tak, jakby się śmiał z niej, bo sama przecież była tym wszystkim rozbawiona, to jednakże nie był w stanie nadal tego śmiechu powstrzymać. – Myślę, że nie będzie aż tak źle… a w ramach rekompensaty na pewno zajmę się potem Twoim seksownym tyłeczkiem – zapewnił i pstryknął ją w nos, z rozbawieniem obserwując jej zacięty wyraz twarzy, którym próbowała przekonać go, iż się gniewa. Ale wówczas wyglądała po prostu jedynie bardziej uroczo. Posłała jej więc przekorne spojrzenie, gdy wbrew temu co zasugerował, oznajmiła, iż wcale nie zdejmie z siebie ubrania. – Chciałem zauważyć, że to nadal moja bluza – zaśmiał się kolejny raz, niechętnie przyjmując odmowę, ale jak się okazało Indiana miała bardziej chytry plan. Bo Connor pociemniałym lekko wzrokiem obserwował – tym razem bynajmniej się nie śmiejąc, jak ciemnowłosa zsuwa w ten seksowny sposób kuse majteczki, co skutecznie pobudziło jego wyobraźnię. Pech chciał jednak, że było to wszystko co z siebie zdjęła, co już przyjął jednak z wyraźnym niezadowoleniem, ale jednak znowu rozbawiony. Obserwował uważnie jak wchodzi do wanny i siada w niej nadal ubrana w bluzę, aż do momentu, w którym piana skutecznie wszystko zakrywa, by następnie dopiero pozbyć się bluzy, którą… w niego rzuciła. Sprawnie złapał mokry materiał, tym samym bardziej się mocząc i odrzucił go gdzieś na bok, nie zważając na to, iż większość łazienki była już pełna wody. – No wiesz, wcale mnie teraz nie zachęciłaś do dołączenia… a miałaś się chyba bardziej postarać – zauważył zaczepnie, zbliżając się nieco i specjalnie złapał nieco wilgotny materiał swojej koszulki, po czym sprawnie zdjął ją przez głowę i także odrzucił gdzieś w bok, wyczuwając wzrok Indiany na sobie – Zawsze mogę wziąć prysznic – dodał, drocząc się z tą małą złośnicą, jednocześnie rozpinając swoje spodnie, które po chwili zsunął z bioder wraz z bokserkami i bynajmniej nieskrępowany, odsunął je nogą gdzieś na bok, pozostając kompletnie nagim. W odróżnieniu od Indiany, wcale się nie zakrywał, zamiast tego z rozbawieniem wymalowanym na twarzy, podszedł do szafki, na której pozostawił kieliszki i otwarte już wino, po czym wypełnił szkło szkarłatnym trunkiem, niemal wyczuwając na sobie wzrok ciemnowłosej. Podszedł wraz z kieliszkami do wanny i postawił je na specjalnym jej miejscu, tak by mieli do nich łatwy dostęp, po czym obszedł ją od tył, tak iż nie mogła go teraz widzieć… i mogła pomyśleć, że jednak zawędrował do prysznica, ale nim w ogóle Indy się zorientowała, wszedł do wanny tuż za nią, nie bacząc na to, iż nie było tam wcale tak dużo miejsca, bo usiadła celowo tak, by dużo mu go nie zostawiać. Bynajmniej nic sobie jednak z tego nie zrobił i po chwili usiadł tuż za nią, zmuszając jej drobne ciałko do przesunięcia się, tym samym rozchlapując znowu nieco wody, gdy ostatecznie wygodnie się usadowił. – Widzisz? Jednak się zmieściliśmy, dobrze, że wybrałem taką dużą wannę – zaśmiał się, niemal od razu obejmując pod wodą to kuszące ciało dwudziestotrzylatki, która siedziała teraz pomiędzy jego nogami i przysunął jeszcze bliżej siebie, trącając nosem jej szyję i ucho, oddechem zaś owiewając jej delikatną, mokrą skórę. – Chyba, że wolisz, abym sobie poszedł? – uśmiechnął się sugestywnie, czego akurat nie mogła zobaczyć, ale najpewniej ten uśmiech wyczuła, gdy składał drobne pocałunki na jej skórze, ostatecznie przygryzając na koniec lekko płatek jej ucha, gdy jego niesforne rączki gładziły jej ciało wzdłuż bioder aż po nagie uda, po których przesuwał opuszkami palców. Szybko jednak wrócił w górę i bez zbędnego skrępowania, ścisnął lekko dłonią jedną z jej piersi, a gdy z jej ust wydobył się cichy pomruk, uśmiechnął się szerzej. – Tak myślałem… - mruknął przekornie, śmiejąc się cicho pod nosem, po czym oparł się plecami o wannę i jednocześnie sięgnął po jeden z kieliszków, po czym wręczył go ciemnowłosej, a sam wziął drugi dla siebie – To za co wypijemy?

autor

Connor

tears under my makeup, your lips will stay shut
Awatar użytkownika
23
169

sekretarka

w kancelarii

belltown

Post

Zwykle to kobiety uchodziły za przebiegłe manipulantki, które doskonale wiedziały, jak wykorzystać swoje atuty w taki sposób, by osiągnąć swój cel oraz dostać to, czego chciały - i zapewne w wielu przypadkach było to prawdą, choć w tym konkretnym, paradoksalnie, to Connor rozbroił teraz pannę Halsworth, wytrącając jej z rąk jakiekolwiek dalsze argumenty, i użył do tego broni najprostszej, a jednocześnie chyba najskuteczniejszej, jaką było poczucie humoru, które nie pierwszy raz już sprawiło, iż ciemnowłosa zwyczajnie nie była w stanie zareagować na jego słowa inaczej niż śmiechem. Prawda była bowiem taka, że Brewster, skuteczniej niż ktokolwiek inny, potrafił ją rozbawić niemal w każdej sytuacji i niejednokrotnie był to nawet śmiech poprzez łzy, zarówno wówczas, gdy miała paskudny nastrój i z pomocą przychodziły jego niezawodne żarty; jak i obecnie, kiedy upadek do wanny rozbawił ją do tego stopnia, że w pewnym momencie w kącikach jej oczu pojawiły się łzy, będące efektem tego niekontrolowanego wybuchu śmiechu. Prawdą było jednak także to, iż, mimo swej udawanej złości, Indy nie mogła zaprzeczyć temu, że pocałunki bruneta istotnie zwalały ją z nóg - a w każdym razie sprawiały, że miękły jej kolana. Właściwie to samo czynił z nią już sam widok mężczyzny, jego uśmiech, brzmienie jego głosu, jego bliskość, dotyk i sposób, w jaki na nią patrzył, przyprawiając o szybsze bicie serca i motyle w brzuchu, które niejednokrotnie migrowały aż do podbrzusza; zamiast niewinnego trzepotania skrzydełek, prowokując uporczywe mrowienie i pulsowanie między nogami. Tak wiele potrafił wyrządzić jej choćby widok męskiego ciała - jego ciała - i chociaż nagość była właśnie tą kartą, po którą częściej zdawały się sięgać kobiety, to nie mniej skuteczna okazała się ona teraz w rękach bruneta, któremu Halsworth przyglądała się bezwiednie, gdy zdjął najpierw swoją przemoczoną koszulkę, odsłaniając ten cudownie umięśniony tors. - Przepraszam - mruknęła bez namysłu, nagle jakby pokorniejąc i przez moment wręcz nie wiedząc, gdzie podziać oczy, bo chociaż nie chciała się gapić, to jednocześnie nie była w stanie oderwać od niego wzroku, kompletnie tracąc rezon w obliczu jego pięknego, półnagiego ciała, jakie po chwili było już kompletnie nagim, kiedy mężczyzna zsunął z bioder również spodnie wraz z bokserkami. Indy aż nabrała powietrza do płuc, czując się niemal jakby widziała go takiego po raz pierwszy: ale najwidoczniej Brewster za każdym razem robił na niej takie samo wrażenie, prowokując na jej policzkach ten sam rumieniec - który obecnie Indy wolałaby jednak zrzucić na karb ciepłej wody, w jakiej pozostawała częściowo zanurzona - i na powrót czyniąc ją tą żałosną potulną, grzeczną dziewczynką, jaka gotowa była prosić (na kolanach) i przepraszać za własną krnąbrność, byle uniknąć kary jaką bez wątpienia byłaby dla niej konieczność obejścia się smakiem, gdyby brunet nie zdecydował się jednak na dołączenie do niej w kąpieli. Choć przede wszystkim byłoby to po prostu rozczarowaniem. Z pewnym wewnętrznym napięciem Indy przełknęła ślinę, obserwując, jak nieskrępowany nagością Connor nalał wina do kieliszków, które postawił przy wannie; a gdy wszedł wreszcie do wody, uśmiechnęła pod nosem zadowolona w jego objęciach, czując jego ciepły oddech na swojej skórze. I choć żałowała trochę, że nie mogła swobodnie na niego teraz patrzeć, to ciągła bliskość jego ciała skutecznie jej tę niedogodność rekompensowała. - Nie... Wolę, żebyś został - odparła zaraz, i na potwierdzenie tego, że zmieniła zdanie, złapała go za rękę, którą wciąż ją obejmował, jakby w ten sposób właśnie chciała powstrzymać go przed wymknięciem jej się. Nawet jeśli był to z jego strony oczywisty blef, w czym ciemnowłosą utwierdziły drobne pocałunki oraz śmiały dotyk męskich dłoni, błądzących pod wodą po jej nagim ciele; którym Indy poddała się bez najmniejszego oporu, odchylając zachęcająco głowę z cichutkim westchnieniem na ustach, by zaraz jednak uśmiechnąć się szerzej w reakcji na jego komentarz - bo chociaż z jednej strony, była troszkę zażenowana tym, że nie umiała mu się oprzeć, to z drugiej... taki stan rzeczy ani trochę jej nie przeszkadzał. Wspierając się więc dłonią o udo bruneta, obróciła się nieco, na tyle, aby móc na niego spojrzeć bez łamania sobie karku, kiedy odebrała od niego kieliszek i zastanowiła się chwilę nad tym, za co właściwie mieliby wypić. - Za nas? - zaproponowała, i stuknąwszy lekko kieliszkiem o ten jego, upiła łyk trunku, licząc na to, że skoro już byli razem, to taki toast nie odstraszy Connora i nie uzna on, że jednak wolał występować w liczbie pojedynczej, a nie jako część ich. Z łagodnym uśmiechem sięgnęła więc do jego ust swoimi, ostatecznie trafiając w ich kącik, zanim obróciła się znów tyłem do niego i oparła wygodniej plecami o męski tors, odnajdując jego dużą dłoń własną. - I co myślisz? Jest chyba całkiem miło? W towarzystwie jest zdecydowanie przyjemniej. I bezpieczniej, bo przynajmniej nie puszczę całego mieszkania z dymem tymi świeczkami, kiedy masz na mnie oko - stwierdziła z rozbawieniem, choć jednocześnie całkowicie szczerze, bowiem momentami Indy istotnie miała wrażenie, że z jej przedziwnym talentem do psucia wielu rzeczy, chyba tylko cudem nie spowodowała jeszcze żadnego pożaru lub innej katastrofy. Może zatem nie byłaby sobą, gdyby nie popsuła również tej przyjemnej chwili, kiedy trzymając dłoń bruneta w swojej i bawiąc się bezwiednie jego palcami, zastanowiła się, czy właściwie powinna pytać o to, co chodziło jej po głowie. A miała wiele pytań - i ta dziecinna ciekawość (którą Indy i tak starała się sama w sobie temperować, wiedząc, że Connor nie przepadał za mówieniem o sobie) była zaledwie jedną z wielu cech, jakie mężczyzna po prostu musiał jej wybaczyć. - A jeśli nie wspólne kąpiele i nie oglądanie filmów, to jak spędzałeś czas ze swoją byłą? I czym cię tak zniechęciła do związków, że od tamtej pory wolałeś być sam? - zdawała sobie sprawę, że to ryzykowny temat, ale chciała wiedzieć, jak Brewster wyobrażał sobie związek i spędzanie czasu z kobietą - i konkretniej: jak pragnął ten czas spędzać z nią. Nie dostrzegała chyba tylko ironii w fakcie, iż tym, co istotnie mogłoby go zniechęcić, było właśnie mówienie o jego eks. Ale na swoje usprawiedliwienie Halsworth miała fakt, iż była w tym nowa, więc i miała chyba prawo nie wiedzieć, co było dozwolone, a co nie. Dlatego pytała - bo choć nie chciała na niego naciskać, i ostatecznie to do niego należała decyzja odnośnie tego, czy miał ochotę odpowiadać - to przecież musieli się w końcu nauczyć ze sobą rozmawiać, jeżeli faktycznie chcieli, aby ta relacja mogła funkcjonować również poza łóżkiem. A chyba chcieli...

autor

life is short and it is here to be lived
Awatar użytkownika
33
189

właściciel siłowni

seattle boxing gym

belltown

Post

Było bardziej niż oczywistym to, że Indiana kiedy tylko chciała, potrafiła w podobny sposób wytrącić brunetowi wszystkie argumenty z ręki – tak bardzo bowiem zawładnęła nie tylko jego życiem, ale i umysłem – a może i sercem, chociaż o tym wprost Brewster pewnie jeszcze nie mówił – że istotnie byłby skłonny zrobić dla niej wszystko. I wówczas wcale nie musiałaby wykorzystywać atut, którym bez wątpienia było to jej obłędne i cholernie seksowne ciało, chociaż najpewniej temu najbardziej nie zdołałaby się oprzeć, ale wystarczyło, że spojrzałaby na niego tymi swoimi dużymi, przeszywającymi wręcz oczami i uśmiechnęła się tak jak tylko ona potrafi – a on sam od razu straciłby rezon. Bo tracił dla niej głowę już od dłuższego czasu i chyba sam nie był świadomy tego jak bardzo: nie tylko dlatego, że pragnął jej niczym napalony nastolatek, ale również dlatego, że uwielbiał spędzać z nią czas, słuchać jej śmiechu i doświadczać tej bliskości, którą tylko ona potrafiła mu ofiarować. A przebicie się przez te jego mury doprawdy nie było łatwym zadaniem, tym ważniejsze było dla niego to, że Indy się nie poddała i że to w dużej mierze dzięki niej dotarli do tego właśnie miejsca – razem. Tak czy inaczej Brewster miał w sobie mnóstwo pokładów lekkoducha, którym pomimo wszelkich życiowych, naprawdę trudnych doświadczeń nieustannie był, dlatego zachowywał się czasami egoistycznie bądź zawadiacko, ale wyłącznie wtedy, gdy wiedział, że może sobie na to pozwolić. Dlatego teraz, tuż po tym jak bezceremonialnie wpakował Indianę wprost do wanny pełnej wody, teraz kusił ją swoim nagim ciałem, które zaraz po tym jego żartobliwym usposobieniu, było właśnie tym, do czego ciemnowłosa w stu procentach miała największą słabość i już to ciche przepraszam, które mruknęła zaledwie po tym, jak zdjął z siebie koszulkę uzmysłowiło mu jak szybko spokorniała. Nie mógł więc nie skwitować tego cwanym uśmieszkiem, którym przemknął przez jego twarz, gdy pozbywał się reszty garderoby, pod jej jakże czujną obserwacją. Był w pełni przekonany, że nawet gdyby próbowała się na niego złościć, to i tak poległaby w tych staraniach, co zresztą już miało miejsce na jego oczach, bo dosłownie nie mogła oderwać od niego wzroku i skłamałby mówiąc, że nie połechtało to jego męskiego ego. Uwielbiał, gdy niemal pożerała go wzrokiem, jednocześnie tak słodko się przy tym rumieniąc, jakby istotnie widziała go nagiego pierwszy raz, co bynajmniej nie było prawdą – bo znała jego ciało lepiej niż ktokolwiek inny. Ale to chyba to czyniło ją w dużej mierze tak rozkosznie uroczą i seksowną jednocześnie – ta niewinność, która w ostateczności potem zmieniała się w czyste pożądanie, któremu dawała ujście wraz z nim. – Spodziewałem się tego, maleńka. Chociaż jesteś urocza kiedy się złościsz, to wiem, że nie mogłabyś mi się oprzeć – mruknął tuż przy jej uchu, gdy siedząc już tuż za nią w ciepłej, jakże przyjemnej wodzie, błądził śmiało dłonią po jej nagim ciele, odkrywając jeszcze przyjemniejsze aspekty wspólnej kąpieli. Mógłby nawet pokusić się o stwierdzenie, że wspólna kąpiel we wannie była nawet lepsza niż wspólny prysznic, ale nad tym musiał się jeszcze zastanowić – w końcu dopiero zaczęli się delektować wspólną kąpielą i na razie był jedynie ciekawy i zaintrygowany tym jak to się skończy. Gdy więc odwróciła się lekko do niego, po tym jak wręczył jej jedne z kieliszków, spojrzał w jej oczy i uśmiechnął się, słysząc sugestię co do toastu, który powinni wznieść. – Za nas – skinął śmiało głową na potwierdzenie, bynajmniej nie odczuwając strachu czy niechęci, poprzez to nazwanie wprost ich zgranego duetu, co chyba zdziwiło nawet jego samego. Normalnie spanikowałby i uciekł daleko, zrywając z potencjalną kobietą wszelkie kontakty, a tymczasem… nie tylko był częścią tej relacji z nią, ale co więcej zaczynało mu się to naprawdę podobać. I był przekonany, że to wszystko działo się tylko dzięki niej. Upił więc kilka łyków wina, nie spuszczając z niej czujnego spojrzenia, po czym jego usta uniosły się w lekkim uśmiechu, gdy te jej zetknęły się z kącikiem jego ust. Niechętnie przyjął fakt, że było to – tylko tyle – bo zdecydowanie liczył na więcej, ale póki co musiał obejść się smakiem, co jedynie – jak zawsze zresztą – skutecznie wzmagało jego apetyt na potem. Gdy więc ciemnowłosa ponownie obróciła się i wsparła o jego tors plecami, objął ją wolną ręką pod wodą i wsparł głowę o tą jej. – Muszę przyznać, że jest nawet bardzo miło. Aż zaczynam żałować, że nie praktykowałem tego wcześniej, ale jednak w towarzystwie jest o wiele lepiej, sam bym się tutaj chyba zanudził – zaśmiał się – Z Tobą to co innego. Chyba nawet wanna zacznie konkurować z prysznicem, chociaż tam akurat zawsze śmiało mogłem się do Ciebie dobrać… - zauważył przekornie wyraźnie obniżonym tonem głosu, tuż przy jej uchu – Chociaż tutaj chyba też nic nie stoi na przeszkodzie – dodał z rozbawieniem, dla potwierdzenia swoich słów zapuszczając się dłonią po jej brzuchu znacznie niżej, aż w okolice jej podbrzusza, co mogło być swoistą zapowiedzią przyjemnością, którą mógłby jej zaserwować. Ale póki co postanowił być grzeczny, na wszystko przyjdzie pora, zaśmiał się więc znowu cicho, niemal wyczuwając jak jej ciało spięło się w oczekiwaniu i upił znowu kilka łyków wina. – Tak czy inaczej, zaczyna mi się to podobać. A gdybym wiedział wcześniej, że istnieje ryzyko spalenia całego mieszkania, to chyba zainteresowałbym się tym faktem wcześniej, w końcu wielokrotnie już z tej wanny korzystałaś – zaśmiał się znowu, zerkając na nią. Oczywiście tylko sobie żartował – ale, zawsze ryzyko istniało, a znając lekkie roztargnienie ciemnowłosej, śmiało mogło dojść do jakiegoś wypadku ze świeczką. Na szczęście nic takiego nie miało miejsca, a teraz być może będzie częściej z nią praktykował te przyjemności. Dlatego teraz przez krótką chwilę ciszy rozkoszował się po prostu jej bliskością, ciepłem wody i przyjemnym posmakiem alkoholu w ustach, a było tak przynajmniej do momentu, w którym ciemnowłosa niespodziewanie zapytała o jego byłą – o tematy generalnie o tyle drażliwe w jego przekonaniu, że naprawdę nigdy o tym nie mówił. Dla Indiany poszedł już co prawda na bardzo wiele kompromisów i wiele jej o sobie już powiedział, ale… nadal nie wiedziała wszystkiego. I zdawał sobie sprawę z tego, że w końcu musi uchylić rąbka tajemnicy, jeżeli chciał by cokolwiek z tego wyszło. Musiała lepiej go poznać, to było raczej konieczne. – Ach, wiec to tak, wspólna kąpiel była pretekstem do przesłuchania? – parsknął cicho, mimo wszystko z rozbawieniem w głosie, bo wcale nie miał jej tego pytania za złe, a na pewno nie w takim stopniu jak miałoby to miejsce wcześniej. Teraz się nie złościł, a jedynie przyjął z rozbawieniem jej ciekawość – wiedział, że w końcu o to zapyta i czekał tylko jedynie na moment, w którym to nadejdzie. – Naprawdę siedząc ze mną we wannie masz ochotę rozmawiać o moich byłych? – zagadnął, właściwie dopiero zdając sobie sprawę z tego, że użył liczby mnogiej, chociaż tak naprawdę zawsze zarzekał się, iż w związku był tylko raz. Bo właściwie taka była prawda, ale… tej drugiej prawdy nie znał nikt – nawet jego najlepszy kumpel, rodzina czy rodzeństwo. Upił więc łyk alkoholu, nie widząc czy aby na pewno chciał w tej chwili przywoływać te wspomnienia i mówić o tym głośno, czy w ogóle chciał to robić kiedykolwiek. A nie chciał też zepsuć im tej miłej chwili, ani jej ani sobie, ale mimo wszystko wsparł znowu głowę o tą jej i zamyślił się na moment. – Myślę, że doskonale wiesz jak spędzałem czas ze swoją byłą – dodał żartobliwym tonem, gdy opuszki jego palców prześlizgiwały się w okolicy jej krągłej piersi, jasno sygnalizując już, że najczęściej praktykowaną czynnością był oczywiście seks – A jeżeli naprawdę chcesz wiedzieć, to nie – nie zabierałem jej na randki, których oczekiwała, nie dawałem kwiatów i prezentów, nie mówiłem jej zbyt wiele o sobie, właściwie… wówczas byłem cholernie zamknięty. Bardziej nawet niż wtedy, gdy Ty mnie poznałaś. Nie było wspólnych kąpieli, wyjazdów, romantycznych wieczór we dwoje, właściwie po prostu byliśmy oficjalnie parą, a ten związek był większym marzeniem mojej matki, niż moim. Na dobrą sprawę nie zdążyłem się nawet do niej przekonać, a o uczuciach chyba w ogóle nie było mowy. Trafiła po prostu na niekoniecznie dobry okres w moim życiu i co więcej to nie ona była problemem, tylko ja. Ona chciała się zaangażować, ale przy tym próbowała mnie zmieniać… - wyjaśnił, wpatrując się uparcie w jeden punkt na ścianie, niemal się nie poruszając w trakcie mówienia – I była niecierpliwa, oczekiwała wszystko na już, a ja bynajmniej nie zamierzałem zmieniać się dla kobiety. Dlatego ostatecznie to ja złamałem jej serce, niepotrzebnie pozwalając na to, aby ten związek trwał dłużej niż powinien, bo chyba za bardzo się wkręciła. I jak typowa czarna owca rodziny, skrzywdziłem ją, a jej rodziców skłóciłem z moją matką – więc nic dobrego z tego nie wyszło. A potem… - zamilkł na moment - …chyba wolałem unikać bliższych relacji właśnie z uwagi na to, że kobiety zawsze chciały za dużo. Więcej niż mogłem i chciałem im dać, poza tym ostatecznie nie chciałem kolejnym łamać serca. Bo to, że po jednorazowym seksie liczyły na coś więcej nie mogło im złamać serca, w końcu nie było żadnego przywiązania, jedynie miały mnie za skończonego dupka. Ale już danie im nadziei to coś kompletnie innego – zauważył, zdając sobie sprawę z tego, że chyba oboje chwilowo zastygli w bezruchu. Oderwał w końcu głowę od tej jej i upiła kilka łyków wina, oblizując dolną wargę w zamyśleniu, bo… uzmysłowił sobie, jak Indiana mogła się poczuć po jego wypowiedzi. Spojrzał więc na nią szybko i objął ją bardziej, muskając ustami jej ramie i policzek. – Ale to teraz nie ma nic wspólnego z Tobą. Wtedy byłem zupełnie innym człowiekiem, wpłynęło na to wiele rzeczy. Zarówno tych, które wydarzyły się, gdy byłem w wojsku, jak i tych po wojsku… a to naprawdę nic przyjemnego. Są rzeczy o których nigdy nikomu nie mówiłem, są takie których jeszcze Ty o mnie nie wiesz i nie wiem czy potrafię Ci o nich powiedzieć. Dlatego, że nie chciałbym żebyś przez to zmieniła o mnie zdanie… - przyznał zgodnie z prawdą, wtulając twarz w zagłębienie jej szyi, najpewniej drażniąc lekko jej delikatną skórę swoim zarostem – Nie wiem nawet czy chciałabyś o tym w ogóle słuchać.

autor

Connor

tears under my makeup, your lips will stay shut
Awatar użytkownika
23
169

sekretarka

w kancelarii

belltown

Post

Indy z kolei nie sądziła, aby istniało coś, co tylko ona byłaby w stanie mu dać - i była niemal przekonana, ze wszystko to, co wnosiła obecnie do tej relacji, Connor mógłby dostać od każdej innej kobiety, gdyby tylko którejś zechciał na to pozwolić. I chyba Halsworth sama do końca nie rozumiała, dlaczego pozwolił na to akurat jej - czy dlatego, że ją lubił, czy też po prostu lubił to, jak łechtała jego męskie ego tą ewidentną słabością, jaką do niego miała: słabością, która na dodatek była oczywista dla samego Brewstera i którą niejednokrotnie eksploatował, wykorzystując fakt, iż ciemnowłosa zwyczajnie nie była w stanie mu się oprzeć. Wbrew temu jednak, co sądził o niej mężczyzna, ona sama nie uważała siebie za wytrwałą w tej relacji - bo co najmniej dwa razy próbowała przed nim uciekać (nie dlatego, że chciała uciec, ale dlatego, że bała się zostać), a fakt, iż pomimo wszystkiego byli tu jednak razem, zawdzięczali raczej temu, że to Connor jej na tę ucieczkę nie pozwolił. I była mu za to wdzięczna; nawet jeśli - początkowo? w jej odczuciu? - zostawił ją sobie tylko po to, by dokarmiać nią swoje próżne ego. - Tak łatwo się nudzisz? - zerknęła na niego, mrużąc podejrzliwie oczy i mimowolnie zastanawiając się chyba, czy równie szybko Connor znudzi się nią; ale prędko odrzuciła tę myśl, chyba wcale nie chcąc poznawać odpowiedzi. - A ja nie żałuję, lubię dla odmiany też być pierwszą osobą, z którą robisz coś nowego. I cieszę się, że ci się to podoba - bo do tej pory to zwykle ona próbowała z nim nowych rzeczy po raz pierwszy, i choć w tym przypadku nie było inaczej, a Connor istotnie był pierwszym mężczyzną, z jakim Indiana brała wspólną kąpiel, to świadomość, że i on przedtem tego nie robił, była całkiem przyjemna. I przynajmniej na chwilę pozwalała jej się czuć wyjątkowo. - I jak to się mówi... dla chcącego nic trudnego? - odrzekła odnośnie dobierania się do niej, które nawet jeśli nieco utrudnione, nie było niemożliwe, czego brunet nieomal dowiódł, sunąc dłonią w dół jej brzucha, sprawiając, że Indy na sekundę wstrzymała oddech, jakby w oczekiwaniu na to, aby przekonać się, jak daleko mężczyzna się posunie. Odetchnęła jednak, gdy cofnął swoją dłoń, i upiła głębszy łyk wina, czując, że nagle zaschło jej w ustach. - No cóż, teraz już wiesz, więc mam nadzieję, że nie pozwolisz mi więcej tak ryzykować... samej - uśmiechnęła się pod nosem, nim zerkając na niego przez ramię. - Ale poważnie, to - bez obaw. Zawsze jestem ostrożna - dodała zaraz, zresztą zgodnie z prawdą, bowiem zapalając nawet malutką świeczkę, upewniała się, iż stawiała ją w bezpiecznym miejscu i z dala od obiektów, jakie mogłyby zająć się ogniem. I prawie nigdy nie zapominała ich zgasić i nie pozostawiała ich bez nadzoru... I bynajmniej nie starała się stworzyć tego, bądź co bądź, romantycznego klimatu, po to, aby rozmawiać o byłej lub byłych dziewczynach Brewstera - a mimo to, właśnie o to zapytała; i właśnie teraz, gdy siedzieli nadzy w wannie, odbierając tym samym brunetowi szansę na ucieczkę od niewygodnego tematu. - To nie przesłuchanie, tylko... rozmowa. Chyba że wolisz siedzieć w ciszy? - wzruszyła lekko ramieniem, sugerując, że nie musiał odpowiadać, jeśli nie miał na to ochoty - chociaż jednocześnie, chyba nie chciała odkryć, że nie mieli sobie nic do powiedzenia i że kiedy nie uprawiali ze sobą seksu, pozostawało im tylko milczenie. Wywróciła jednak oczami na jego sugestię, jakoby tym, co praktykował ze swoją byłą najczęściej, były wiadome aktywności fizyczne. Bo tego akurat się domyślała - i wolała pozostawić to w sferze domysłów, bynajmniej nie starając się zobrazować tego w swojej głowie. - Nie o to pytam. I jestem prawie pewna, że tego akurat wolałabym nie słuchać - zmarszczyła z niezadowoleniem nos, może nawet wyglądając dość zabawnie z tą dziecinną zazdrością. Pytaniem pozostawało jednak: czy aby na pewno chciała słuchać o całej reszcie? Sama do końca tego nie widziała, ale z drugiej strony, ciągłe zastanawianie się też nie było najlepszym pomysłem. Nie mając zatem pojęcia, czego właściwie powinna się spodziewać, z zainteresowaniem wysłuchała w milczeniu jego odpowiedzi; zwrócona nadal właściwie tyłem do mężczyzny, a z wzrokiem utkwionym gdzieś przed sobą, przez co nie musiał patrzeć jej w oczy i może dzięki temu trochę łatwiej było mu się otworzyć, kiedy nie musiał zmagać się z jej przeszywającym spojrzeniem? Choć ona sama nie wiedziała, co powinna o tym wszystkim myśleć. Pierwsze, co wyłuskała z jego wypowiedzi, to aby ona również nie liczyła na randki czy inne romantyczne gesty, ale jego dalsze słowa uzmysłowiły jej, że chyba wcale nie to brunet usiłował powiedzieć. Poczytała je natomiast jako przestrogę: przed ewentualną próbą zmienienia go. I w pewnym sensie to rozumiała - rozumiała, i nie chciała wymuszać na nim żadnych zmian; nie chciała dawać mu poczucia, że nie odpowiadał jej taki, jaki był. Nawet jeśli istniało coś, czego chyba nie umiała całkowicie zaakceptować; ale jednocześnie obawiała się, że gdyby postawiła mu ultimatum: nielegalne interesy albo ona, to wybrałby to pierwsze. Dlatego podświadomie chyba sama próbowała się zmienić - aby dorównać tym oczekiwaniom, jakie wydawało jej się, że brunet mógł mieć wobec jej osoby. Pokiwała więc ostatecznie głową, przetwarzając to, co właśnie od niego usłyszała. - Rozumiem - mruknęła, trochę z braku lepszego pomysłu na to, co właściwie miałaby na to wszystko odpowiedzieć. Z lekkim zakłopotaniem zamoczyła więc dłoń w ciepłej wodzie, a następnie lekko potarła nią chłodniejszą skórę na swoim odsłoniętym ramieniu. Dopiero po sekundzie zwróciła się bardziej w stronę bruneta i odnalazła spojrzeniem jego oczy. - Chociaż chyba nie tego się spodziewałam. Nie wyglądasz na kogoś, kto pozwala, żeby inni ustawiali ci życie... albo związki. A zwłaszcza żeby robiła to twoja matka - co poniekąd wyjaśniało, dlaczego tamta próba zakończyła się fiaskiem. Mimo wszystko jednak Indy chyba odetchnęła z ulgą, wiedząc, że tamten związek wcale nie opierał się na wielkiej miłości - i nie musiała się obawiać, że to uczucie nagle do niego wróci. Ale jednocześnie - trochę niepokoiła ją świadomość, że Brewster potrafił związać się z kimś, do kogo kompletnie nic nie czuł. Więc może był teraz z nią, bo... trafiła się w nieco lepszym momencie? Bo miała dzięki temu łatwiejsze zadanie niż tamta dziewczyna? Z dziwnym ukłuciem niepewności, uciekła spojrzeniem w dół. - Ale to... między nami, jest naprawdę... tak? - spytała ściszonym nieco głosem, jakby sama obawiała się zarówno tego pytania, jak i odpowiedzi, które mogło ono za sobą ciągnąć. Wystarczyło jednak, że brunet przytulił ją do siebie, zapewniając, że ich sytuacja nie miała nic wspólnego z tamtą, by na powrót ogarnął ją ten znajomy spokój, jaki odczuwała tylko w jego bezpiecznych ramionach. Uniosła więc dłoń, wraz z odrobiną piany, i sięgnęła do jego policzka, po którym przebiegła opuszkami palców, zaglądając ponownie w jego oczy. - Dlaczego miałabym nie chcieć o tym słuchać? Nie pytałabym, gdybym nie chciała. I jestem pewna, że nie zmienię o tobie zdania. Cokolwiek robiłeś, i cokolwiek działo się w twoim życiu, jest już przeszłością, a liczy się tylko to, jaki jesteś teraz. A ja... lubię cię takiego - odrzekła, i na potwierdzenie swych słów dosięgła jego ust swoimi, by złączyć je w pocałunku. Może i było tak, że Indy zadurzyła się dziecinnie nie tyle w nim, co w tym jego wyobrażeniu, jakie sama stworzyła we własnej głowie - a im lepiej poznawała Connora, tym mniej przypominał on ów chodzący ideał, za jaki go uważała. Ale... nie mogła przecież darzyć uczuciem złudzenia; i choć przez długi czas pielęgnowała w swojej wyobraźni ten nieskazitelny obraz jego osoby, to wcale nie w nim się chyba zakochiwała - lecz w tym mężczyźnie, który był teraz obok niej: w tym problematycznym, posiadającym swoje wady i skomplikowaną przeszłość; lecz jednocześnie tym, który dbał o jej dobro i który tak wiele dla niej zrobił. Dlatego obawa o to, że Indiana mogłaby źle o nim myśleć, wydawała się kompletnym absurdem. Gdyby bowiem miała zmienić co do niego zdanie czy wręcz zniechęcić się do jego osoby, to chyba zrobiłaby to już teraz: wiedząc, że od zawsze świadomie łamał kobiece serca - tak jak złamał je tamtej kobiecie, która po prostu chciała z nim być; i tak jak kiedyś złamał to jej. Ale, skoro postanowił sobie więcej do tego nie dopuścić, to być może jednak posiadał jakieś sumienie... Nawet jeżeli nie zawsze z niego korzystał. - Co nie zmienia faktu, że... chciałabym to wszystko wiedzieć. Ale nie będę naciskać, jeśli nie jesteś gotowy, żeby o tym mówić. Nawet jeśli mam cię odkrywać po kawałku, to wciąż lepsze niż nic - dodała z łagodnym uśmiechem, zdając sobie sprawę z tego, że zdobywając się teraz na szczerość - jak i zgadzając się na tę wspólną kąpiel, nawet jeśli to tylko kąpiel - Connor wyszedł poza swoją strefę komfortu i Indy doceniała fakt, iż zrobił to właśnie dla niej. I choć tym bardziej była teraz zaintrygowana oraz ciekawa tego, co wydarzyło się po odejściu mężczyzny z wojska, to nie zamierzała niczego na nim wymuszać ani wymagać, by od razy zdradził jej wszystko. Z dwojga złego wolała zaczekać, niż całkowicie zrazić go do mówienia o tych doświadczeniach. Oparła więc głowę na jego ramieniu, i przytuliła czoło do jego szorstkiego policzka. - Zadaję za dużo pytań?

autor

life is short and it is here to be lived
Awatar użytkownika
33
189

właściciel siłowni

seattle boxing gym

belltown

Post

Może okrutnym było to stwierdzenie, ale być może początkowo – chwilowo – istotnie Indiana skrupulatnie podbudowywała męskie ego, będąc nie tylko tak cudownie uległą, ale i emanując tą ewidentną słabością do niego, którą Brewster mniej lub bardziej po prostu lubił wykorzystywać. I zdecydowanie podobało mu się to, jak na niego patrzyła, jak reagowało na niego jej ciało, jak nie była w stanie mu się oprzeć, czego najlepszy dowód dostał kolejny raz również teraz, gdy próbując się na niego w najmniejszym stopniu nawet złościć, ostatecznie i tak na tym polu poległa. Co więcej, gotowa przepraszać i błagać go o to, by został. I skłamałby mówiąc, że to się mu nie podobało, ale jednocześnie, nie zostawił jej sobie po to, by to wykorzystywać. Nie dlatego, że miała być ładnym dodatkiem, a on egoistycznie mógł korzystać z jej zainteresowanie ile tylko chciał. I jak chciał. Co więcej, on sam ciągle był cholernie zaskoczonym tym, jak mało wiary w samą siebie miała tak piękna i seksowna kobieta jak Indiana, która dosłownie mogłaby rzucić każdego faceta na kolana i to bez większego wysiłku – gdyby tylko zechciała. A on miał to pieprzone szczęście, że raz za razem to właśnie jego na te kolana rzucała, być może w ogóle nie zdając sobie z tego sprawy. Skąd więc w niej tak wiele tych wątpliwości? Nawet teraz, gdy ostatecznie sprawiła, iż on chciał jej i tylko jej, o czym wprost jej powiedział, nie pozwalając odejść. To było więcej niż jakakolwiek inna kobieta kiedykolwiek otrzymała od niego, więc… czy nie było to wystarczającym? Bo gdyby najpewniej znał te wszystkie siedzące w jej głowie wątpliwości, to chyba mocno by się zraził, po tym co już jej oferował, a co najwyraźniej nadal było zbyt małe w tym całokształcie. – Z Tobą nigdy się nie nudzę – przyznał szczerze, trącając nosem jej ucho – I widzisz, wbrew pozorom nie tylko Ty doświadczasz ze mną nowych rzeczy, bo ja też robię coś pierwszy raz i zgaduje, że to nie ostatnie czym mnie jeszcze zaskoczysz. Ale owszem, to bardzo przyjemne. I chyba mógłby to polubić – dodał, unosząc lekko kąciki ust ku górze, jednocześnie sunąc niespiesznie mokrymi opuszkami palców od jej łokcia aż po ramie i z powrotem, niemal od razu wyczuwając lekkie drżenie jej ciała. Och, doprawdy uwielbiał wszystkie te drobne reakcje, nad którymi nie była w stanie zapanować, a które doprawdy działały na wszystkie jego zmysły. Upił więc kolejny łyk wina, zerkając na tlące się nieopodal świeczki, które jak musiał przyznać, rzeczywiście stwarzały przyjemny klimat, chociaż wcześniej wydawało się mu to nazbyt romantycznym gestem. Ale najwyraźniej przy Indianie zmieniał zdanie w wielu kwestiach i to wcale nie gorsze – być może to ona musiała mu pokazać, że to czego dotychczas unikał, mogło się okazać całkiem przyjemne. Na pewno przyjemniejsze niż rozmowa o jego byłych, której istotnie się nie spodziewał w tak intymnej chwili jak wspólna kąpiel, ale… jednocześnie starał się zrozumieć ciemnowłosą i to co nią kierowało. Na dobrą sprawę faktycznie niewiele rozmawiali o swoich życiach, a właściwie to on niewiele jej o sobie mówił, a te nieliczne szczegóły, które znały, nijak nie składały się na osobę, którą był naprawdę. I jeżeli faktycznie chciał, by ich relacja zadziałała, to wiedział, że musiał wreszcie otworzyć się nieco bardziej i pokazać jej z kim zapragnęła się związać. – Wiem kotku, nie martw się, nie jestem zły z tego powodu. Wiem, że jesteś tego ciekawa, bo tak naprawdę nie znasz mojej przeszłości. Może to i lepiej… ale z drugiej strony nie mogę jej przed Tobą ukrywać. To byłoby niesprawiedliwie – przyznał, poniekąd bardziej utwierdzając w tym przekonaniu siebie samego aniżeli ją – I nie chce siedzieć w ciszy, lubię z Tobą rozmawiać. Więc nie bój się pytać – oznajmił jeszcze, wyczuwając lekkie zakłopotanie po jej stronie, dlatego też musnął ustami jej zarumieniony lekko policzek i uśmiechnął się lekko. Doprawdy uwielbiał jej bliskość, rumieńce na jej ślicznej buźce, dopadające ją czasami zakłopotanie czy niepewność i tą niewinność, którą i tak emanowała na każdym krok, nawet jeżeli w łóżku była seksownym i niewyżytym diabełkiem. – Po prostu zdziwiłem się, że chcesz o tym rozmawiać akurat teraz, ale chyba żaden moment nie byłby dobry, co? – upił łyk wina i zaśmiał się po chwili, gdy omawianie jego intymnych relacji z byłymi istotnie nie było tym, o czym panna Halsworth chciała słuchać – Jesteś zazdrosna? – mruknął cicho tuż przy jej uchu, które płatek przygryzł zaczepnie, nie mogąc powstrzymać lekkiego uśmiechu, który cisnął mu się na usta – To całkiem seksowne – dodał jeszcze, muskając ustami jej policzek, żuchwę, w końcu zsuwając się wilgotną ścieżką na jej szyję i ramię, jakby podświadomie chcąc na moment urwać temat tej niezbyt wygodnej rozmowy, ale ostatecznie… powstrzymał się. Kolejny raz podczas tej kąpieli, więc to już jego mały sukces. Doprawdy nie rzucał się na nią niczym wygłodniały nastolatek, chcąc pozwolić im na delektowanie się póki co tylko tą wzajemną bliskością i dobrym winem, w akompaniamencie szczerej rozmowy, który najwyraźniej Indy oczekiwała. Nijak nie chciał jej też zasygnalizować, że nie była wystarczająca, że nie mogła liczyć na te romantyczne gesty, od których póki co właściwie stronił, ale jednocześnie wzbraniając się przed jakimikolwiek zmianami. Bo tamte kobiety nie mogły go zmieniać, ale Indiana właściwie już go zmieniała i powinna doskonale o tym wiedzieć. W końcu więc odnalazł spojrzeniem jej ciemne oczy, gdy odwróciła się lekko w jego stronę i musnął opuszkami palców jej policzek. – Właśnie dlatego układanie mi życia przez kogoś nie mogło dobrze się skończyć. Chociaż gdybym naprawdę nie chciał, to bym z nią nie był, ale to po prostu nie mogło się udać. A matka ma nauczkę na przyszłość – wzruszył lekko ramionami i po chwili skupił na niej uważniejsze spojrzenie, po tym jak usłyszał jej niepewne pytanie – Hej, mała, nigdy tak nie myśl. Właśnie dlatego czasem obawiam się powiedzenia Ci o tym co… było kiedyś, abyś nie odebrała tego osobiście – zaczesał kosmyk jej włosów za uchu i uśmiechnął się lekko, wspierając czoło o to jej i obejmując ją nieco bardziej – To między nami jest bardzo naprawdę. Bynajmniej nikt mnie do tego nie zmusza – posłał jej lekko rozbawione spojrzenie i pstryknął ją mokrymi palcami w nos – To co było kiedyś naprawdę nie ma żadnego związku z tym co jest teraz – dodał jeszcze i przygarnął ją znowu bardziej do siebie, przytulając na tyle na ile mógł jedną ręką. Poniekąd chciał rozumieć jej niepewność, ale z drugiej chciał też sprawić, by miała więcej wiary w niego – i w nich. Kąciki jego ust drgnęły więc znowu lekko ku górze, gdy przyznała, że lubi go takiego i właściwie to czuł, że tak właśnie jest. Bo do tej pory jeszcze nie uciekła, więc chyba naprawdę musiała lubić to jakim był człowiekiem, nawet jeżeli do ideału mu daleko. I to on bardziej powinien się obawiać tego, że to ona odejdzie, aniżeli ona, że zrobi to on. Nie odpowiedział jednak nic, bo poczuł jej słodkie usta na swoich i tym chętniej odwzajemnił pocałunek, zatracając się na chwilę w tej pieszczocie, wobec czego niechętnie się od niej w końcu oderwał. – Wiem, że chciałabyś to wiedzieć. I masz prawo o tym wiedzieć – przyznał, lustrując wzrokiem jej śliczną twarz: począwszy od tych pełnych, kuszących ust, przez zadarty lekko nosek, a skończywszy na dużych oczach, które tak intensywnie się w niego wpatrywały – Po prostu to dla mnie nowe, nigdy z nikim tyle o sobie nie rozmawiałem – zauważyłem mimo wszystko z lekkim rozbawieniem – I nie o wszystkim umiem mówić czy chcę mówić, ale być może w końcu powinienem – objął ją, gdy wsparła głowę na jego ramieniu, przytulając czoło do jego policzka i sam wsparł głowę o tą jej – Zadajesz dużo pytać, ale jesteś pierwszą osobą, której nie mam tego za złe. I której chyba naprawdę chcę na te pytania odpowiedzieć, chociaż to stanowi dla mnie duże wyjście z własnej strefy komfortu. Ale jednocześnie wiem, że to rozumiesz, więc… - zamilkł na moment, wpatrując się tępo w jeden punkt na ścianie, jakby chcąc ułożyć w głowie te wszystkie szalejące dotychczas myśli, nie wiedząc chyba za bardzo też od czego właściwie zacząć – Wojsko było całym moim życiem – podjął w końcu, nawiązując do okresu, w którym istotnie jeszcze kontynuował wojskową karierę – Ale nigdy nikomu nie mówiłem o tym, że była tam kobieta, która naprawdę wiele dla mnie znaczyła. Wiem, że to może być trudne dla Ciebie do słuchania, ale faktycznie był ktoś, a właściwie do tej pory ona była jedyną kobietą, która tak wiele dla mnie znaczyła. Nie wiem czemu nikomu o tym nie powiedziałem, ale… może chciałem zachować ją tylko dla siebie? – bardziej stwierdził niż zapytał, nie odrywając wzroku od ściany, jednocześnie muskając opuszkami palców nagie ramie Indiany – Nie powinna być w miejscu, które wysadzono… ale była – podjął temat, który był dla niego trudny, nawet teraz, gdy wracał do niego wspomnieniami, chociaż wydawało mu się, że było to cholernie dawno temu – Zginęła w ataku na naszą bazę razem z czterema innymi osobami. Straciłem ją, potem straciłem wojsko, kurewsko trudno było sobie z tym poradzić. Dlatego uczucia i mówienie o nich to nie jest coś z czym sobie radzę i czego chcę, mam wrażenie, że tracę to na czym mi zależy, zawsze – stwierdził w końcu, mówiąc na głos o tym, co do tej pory tliło się wyłącznie w jego głowie, ale bojąc się jakby w ogóle zerknąć na Indy, która słuchała go w skupieniu – Dlatego późniejsze relacje z kobietami nie były dla mnie wystarczające, nie były ważne, nie mogły być, bo nie chciałem się znowu przywiązywać. Więc po tym jak definitywnie odszedłem z wojska, mocno się pogubiłem. Miałem trudny epizod z… - urwał na moment, zastanawiając się czy faktycznie o tym wspominać, ale chciał byś szczery z chociaż jedną osobą, na której obecnie faktycznie mu zależało - …narkotykami. Prawie przedawkowałem. I wiem jakie to chujowe, ale musiałem iść na odwyk, bo tylko to mogło mi pomóc, teraz to wiem, ale wtedy byłem wkurwiony na rodzinę, że mnie tam wysłała. A fakt jest taki, że uratowali mi życie – westchnął w końcu i opróżnił całkowicie trzymany w dłoni kieliszek, czując posmak alkoholu w ustach, po czym odstawił go na bok i pierwszy raz zerknął wreszcie na Indianę, muskając delikatnie jej czoło ustami, czekając na jakąkolwiek reakcję z jej strony – a właściwie był chyba przygotowany na każdą – Więc jak widzisz, jestem mocno popieprzony. Ale to naprawdę już przeszłość.

autor

Connor

tears under my makeup, your lips will stay shut
Awatar użytkownika
23
169

sekretarka

w kancelarii

belltown

Post

Trudno orzec, na jakiej podstawie Indy uznała to za odpowiedni moment na zadanie tego konkretnego pytania - najpewniej po prostu nie spodziewała się tego, co mogłaby usłyszeć w odpowiedzi; przez tak długi czas uważając Brewstera za egoistę, któremu na nikim nie zależało bardziej niż na samym sobie. I nawet jeśli, wraz z rozwojem ich relacji oraz tym, jak mężczyzna coraz lepiej dawał jej się poznać, zrozumiała, że wcale taki nie był, to jednak wciąż ta wrodzona naiwność oraz fakt, iż ona sama tak niewiele w przeciągu tych swoich dwudziestu trzech lat przeżyła, pozwalały jej sądzić, że - nie usłyszy nic, co mogłoby nią wstrząsnąć. I istotnie opowieść o związku ustawionym przez jego matkę - tego nie zrobiła, a Halsworth przez krótką chwilę była wręcz... rozczarowana? Tym, że Connor jednak bywał draniem i wykorzystywał kobiety bez powodu. Cała reszta jednak wciąż pozostawała dla niej tajemnicą, jaką z jednej strony Indy bardzo chciała rozwikłać, a z drugiej - chyba nie liczyła na to, że mężczyzna istotnie jej na to pozwoli. Odrobinę zaskoczona zerknęła więc na niego w chwili, gdy pomimo tej niechęci do wspominania swej przeszłości, brunet po chwili milczenia podjął temat. Upiła jeszcze łyk wina i na powrót spojrzała przed siebie, czując nagle jakieś niezrozumiałe ukłucie na wzmiankę o drugiej kobiecie - zapewne takie samo ukłucie, jakie towarzyszyło każdemu, komu kiedykolwiek przyszło słuchać o byłych związkach swojego partnera; i zapewne dlatego był to temat tak niepożądany, czego Indiana chyba jednak tak do końca nie rozumiała. Aż do teraz. Nie była jednak przygotowana na to, jak ponury obrót przybierze ta historia, zaś słysząc o jej śmierci, o narkotykach, odwyku i całej reszcie - poczuła, jak przeszył ją dreszcz, gdy rozchyliła bezwiednie usta w niemym szoku, zdając sobie sprawę, że... to naprawdę nie był dobry moment na tę rozmowę. A teraz, kiedy już to wszystko usłyszała - sama nie wiedziała, czy była na to gotowa. Ale jeżeli Connor był gotowy, żeby jej to wszystko powiedzieć, to ona również musiała być. Nawet jeśli kompletnie nie spodziewała się aż tak dramatycznej historii, która wręcz ją zmroziła, powodując, że przez dłuższą chwilę Indy po prostu milczała, kompletnie nie wiedząc, w jaki sposób powinna odnieść się do tego, co właśnie usłyszała. - Boże, Connor... Nie wiem, co powiedzieć - pokręciła głową i odstawiwszy kieliszek na bok, odetchnęła głęboko. Z jakiegoś powodu miała wrażenie, że cokolwiek by teraz powiedziała - brzmiałoby nie tak: bo sama niewiele przeżyła i nie była nawet w stanie zrozumieć, przez co przeszedł mężczyzna, co tylko jeszcze dosadniej uzmysłowiło jej, jak bardzo ich światy się od siebie różniły. - Tego tym bardziej się nie spodziewałam. To okropne i teraz chyba widzę, dlaczego nie lubisz do tego wracać. A w każdym razie: domyślam się - przyznała smutno, spoglądając w końcu na niego ze współczuciem wymalowanym w tych jej wielkich, ciemnych oczach. - Wiem, że nigdy nie zrozumiem, jak się z tym czułeś, ale... dziękuję, że mimo wszystko zechciałeś mi o tym powiedzieć. Naprawdę doceniam to, że mi zaufałeś - sięgnęła ostrożnie dłonią do jego przedramienia, lecz mając w końcu dosyć tego, iż nie mogła nawet swobodnie na niego spojrzeć, odsunęła się nieco i podciągając nogi pod brodę, obróciła się w wannie, jaka okazała się na tyle szeroka, aby dało się wykonać ten manewr z przynajmniej względną gracją. Kiedy więc siedziała już przodem do bruneta, na powrót przysunęła się do niego, lokując nóżki po obu stronach jego ciała, by móc znaleźć się jak najbliżej niego, błądząc wzrokiem po jego twarzy, lecz nie dosięgając nim jego oczu. - Przepraszam, że byłam taką ignorantką, nie wiedziałam, że tak wiele straciłeś. To niesprawiedliwe i... - zawahała się - przykro mi, że nie było wam dane spędzić razem więcej czasu - dokończyła nieco ciszej, lecz mimo wszystko chyba nawet szczerze - bo choć taki scenariusz oznaczałby, że ona i Connor nigdy nie znaleźliby się w tym miejscu, w jakim byli obecnie, to przecież Indy nie życzyła nikomu śmierci ani tak bolesnej straty, jakiej doświadczył wówczas brunet. A teraz... nie umiała oprzeć się wrażeniu, że to właśnie temu zawdzięczała swoje własne szczęście. I że być może od początku znajdowała się na przegranej pozycji - bo nie da się konkurować z kobietą, która już nie żyła. Nie da się jej dorównać - nie w oczach człowieka, któremu została w tak okropny sposób odebrana. To jednak wiele wyjaśniało: zarówno to, dlaczego Connor tak obawiał się uczuć, pozwalając wszystkim wokół wierzyć, że był niczym więcej, niż tylko bezdusznym draniem; jak i te bardziej przyziemne kwestie, jak chciażby to, dlaczego nie praktykował wcześniej aktywności pokroju wspólnych kąpieli. Bo w wojsku nie było takich luksusów... Dopiero po chwili Indy odnalazła więc spojrzeniem jego oczy i przesunęła opuszkami palców po jego policzku. - I nie jesteś popieprzony. To, że się wtedy pogubiłeś i że popełniłeś kilka błędów, nie czyni cię potworem, tylko... człowiekiem, i nawet jeśli miałabym z tego powodu zmienić o tobie zdanie, to na pewno nie na gorsze - zauważyła zgodnie z prawdą, bowiem to wszystko, czego się o nim właśnie dowiedziała, istotnie spowodowało, że Indiana spojrzała na niego trochę inaczej. I że polubiła oraz doceniła go jeszcze bardziej: właśnie za to, iż po tym, jak stracił wszystko, nie stracił jednak całkowicie tej dobroci, jaka - wbrew pozorom - go cechowała, i że wciąż potrafił być tym zabawnym i czułym facetem, który tak bardzo o nią dbał. Możliwe więc, że los najdotkliwiej doświadczał tych ludzi, którzy byli w stanie to znieść: podnieść się, otrzepać i żyć dalej. Nawet po tym, jak cały ich świat legł w gruzach. To chyba, bardziej nawet niż mięśnie, świadczyło o prawdziwej sile. - I chcę wierzyć, że to już przeszłość, i że mimo wszystko nie przeszkodzi ci ona być szczęśliwym z tym, co jest teraz. Wiem, że gdybyś miał wtedy jakikolwiek wybór, to obecnie nie byłoby cię tutaj, ale... cieszę się, że jesteś - dodała, nie chcąc wyjść na egoistkę, która cieszyła się z tego, że był zmuszony odejść z wojska; bo miała na myśli raczej to, iż cieszyła się, że Connor w ogóle żył, że wygrzebał się z tego całego bagna, w jakie popadł po tamtych wydarzeniach, i że mogli teraz być tu razem - i miała nadzieję, że brunet to zrozumie. Z lekką niepewnością - bo mimo wszystko chyba czuła się odrobinę nieswojo z tym, co usłyszała, i nie wiedziała tak do końca, jak powinna i jak mogła się zachować - przysunęła się jeszcze bliżej, a wręcz przylgnęła do jego nagiego ciała, obejmując go rękami i przytulając się do niego. Mimo iż zdawała sobie sprawę, że nie wszystko było przeszłością - że nawet jeśli Brewster uwolnił się od narkotyków, to wciąż jednak ryzykował w inny sposób, robiąc interesy z dużo gorszymi od niego ludźmi - ale nie miała prawa prosić, aby z nich zrezygnował; nie miała prawa prosić, aby zmienił swoje życie - dla niej.

connor brewster

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „215”